www.wolnyswiat.pl

 

[Ostatnia aktualizacja: 02.2012 r.]

 

 

TO TYLKO... REALIZACJA UTOPII/ZBRODNIE PRZECIWKO NAM I NASTĘPNYM POKOLENIOM, NATURZE; ŻYCIU NA ZIEMI (a jedną z nich jest - w skutkach - przeludnienie)!!! (plik uniwersalny)(cz. 3)

 

 

SPIS TEMATÓW:

W części 1:

1. BEZMYŚLNOŚĆ, GŁUPOTA; NIE DO WIARY (ZBIOROWE SAMOBÓJSTWO; ZAGŁADA?! KTO, I W IMIĘ CZEGO NA TO POZWALA)??!!

2. CHOROBY ZAKAŹNE

3. TZW. LECZNICTWO (m.in. kolejne oblicze tzw. reklam)...

4. EUTANAZJA; SELEKCJA POZYTYWNA/UTOPIA; SELEKCJA NEGATYWNA (to tylko... psychopaci, debile; kanalie; degeneraci; skutki braku selekcji/selekcji negatywnej)

5. ZWIERZĘCA (PSIA) MANIA!

 

W części 2:

6. CZAS PLAG (W MIASTACH)

7. CZAS PLAG (WSZĘDZIE)

8. (TZW.) PRACA...

9. KOLEJNA PLAGA – ŚMIECI

10. TO JEDNAK DOŻYLIŚMY DO KOLEJNEJ PLAGI – SKUTKÓW WCZORAJSZYCH BŁĘDÓW/TO TYLKO... SKUTKI TRUCIA

 

W części 3 (tutaj):

11. ZAGŁADA ŻYCIA (ZANIECZYSZCZANIE, ZATRUWANIE; ZAMIANY KLIMATYCZNE)

12. MIGRACJA

13. O BEZPIECZNEJ, EKOLOGICZNEJ, TANIEJ ENERGETYCE NUKLEARNEJ...

14. TO TYLKO PROKONSUMPCYJNA (POJAZDOWA) EKONOMIA...

15. TO TYLKO NISKIE CENY SUROWCÓW, DOPŁATY, PRODUKCJA (następne oblicze tzw. reklam)(czy to jeszcze jest powietrze, ziemia, woda, żywność)...

 

W części 4:

16. A MOŻE JEDNAK EKONOMIA RACJONALNA?

17. AMERYKA, AMERYKA...

18. TO TYLKO PROKOMERCYJNY KAPITALIZM...

19. TO TYLKO MEDIA...

20. NA ZAKOŃCZENIE

 

 

 

 

11. ZAGŁADA ŻYCIA (ZANIECZYSZCZANIE, ZATRUWANIE; ZAMIANY KLIMATYCZNE)

 

www.o2.pl | www.sfora.pl Poniedziałek [12.04.2010, 21:50]

AUSTRALIJCZYKÓW JEST CORAZ WIĘCEJ. TO ICH ZABIJE

Eksperci: zatłoczone miasta czeka plaga chorób.

Zapowiadany, ogromny wzrost liczby mieszkańców Australii wywoła poważne konsekwencje dla zdrowia społecznego. Eksperci ostrzegają przed epidemią depresji, astmy i chorób związanych z otyłością - alarmuje "The Daily Telegraph".

Analizy rządowe wskazują, że w najbliższych 40 latach liczba ludności tego kraju wzrośnie o ponad 60 proc. i w roku 2050 sięgnie 35 milionów.

Australijski dziennik przypomina, że będzie to przede wszystkim efekt wzrastającej liczby imigrantów. Już teraz co czwarty mieszkaniec Australii pochodzi spoza kraju.

Czeka nas więc zwiększenie gęstości zaludnienia miast. Jednak wyższy wskaźnik urbanizacji wiążę się ze wzrostem chorób cywilizacyjnych - ostrzega dr Deborah Pelser z instytutu psychiatrii Lunbeck Australia.

Jej zdaniem przybędzie chorych na depresję, schizofrenię, choroby serca, cukrzycę oraz cierpiących na przewlekłe bóle stawów, astmę i migreny.

Istnieje bardzo duży związek między brakiem zieleni, a rozwojem depresji i zaburzeń lękowych. Inne badania wskazują, że życie w zatłoczonym mieście - jakim jest chociażby Sydney, ogranicza aktywność fizyczną i powoduje otyłość, choroby układu krążenia, a nawet wywołuje nowotwory - dodaje dr Pelser. | AJ

 

 

„NEWSWEEK” nr 45, 13.11.2005 r. NAUKA MEDYCYNA

POWRÓT DO NATURY

Leśna szyszka, gąbka morska czy zwykły z pozoru cis kryją tajemnice, o jakich nie śniło się naukowcom. Tylko natura - mówią dziś koncerny farmaceutyczne.

Każdy, kto pływa w pobliżu raf koralowych na Filipinach, wie, że musi uważać na morskiego ślimaka Conus magus. Mięczak ten, choć ma ledwie kilka centymetrów długości, jest niezwykle niebezpieczny. Jego jad paraliżuje. Naukowcy dopiero niedawno odkryli skład chemiczny trucizny. I od razu podjęli starania, by skopiować związek, który tak udanie blokuje komórki nerwowe, że uniemożliwia im wysyłanie sygnałów do mózgu. Wynikiem ich pracy jest prialt, nowy lek przeciwbólowy o działaniu 1000 razy silniejszym od morfiny, najmocniejszy z dotychczas poznanych. To jeden z wielu specyfików powstałych na bazie związków pochodzących z najróżniejszych żywych organizmów - począwszy od brazylijskich węży hawajskich mięczaków, a skończywszy na sosnach i cisach.

 

Dla naukowców starej daty to nic innego jak powrót do źródeł. Nie jest przecież tajemnicą, że prawie połowa leków znajdujących się we współczesnej apteczce pochodzi z natury. Są wśród nich te najpopularniejsze, na przykład aspiryna, czyli wyciąg z kory wierzby, której właściwości - co wiadomo już od 2000 lat - pozwalają obniżyć gorączkę.

 

Dziś substancje lecznicze zawarte w roślinach i zwierzętach są tylko inspiracją do wytworzenia związków syntetycznych. A to oznacza, że nie trzeba zabijać tysięcy zwierząt ani wycinać lasu, by powstał lek.

 

Powrót do natury oznacza też zmianę podejścia do tworzenia leków. W latach 80. najtęższe umysły farmakologii orzekły, że tak zwana chemia kombinatoryjna może stać się głównym źródłem nowych leków. Maszyny automatycznie mieszały i dobierały składniki chemiczne, a w efekcie wyrzucały dziesiątki tysięcy wariantów, których możliwości lecznicze były natychmiast testowane. - Koncerny farmaceutyczne bardzo wnikliwie przeglądały ogromne "biblioteki" związków chemicznych - mówi Ian Paterson, profesor chemii Uniwersytetu Cambridge. - Wyznawano zasadę, że jeśli kupi się wystarczająco dużo losów na loterii, to uzyska się cudowny lek - dodaje Paterson. Nie do końca była to prawda. Dziś wiemy, że trudno przewidzieć, jakie działanie będzie miał całkowicie sztuczny produkt w prawdziwym świecie.

 

Konsekwencją tych reguł jest spadek liczby nowych leków dopuszczonych do użycia przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA): z 53 w 1996 roku do 23 w 2004.

 

Pomysłów na nowe specyfiki zaczęto więc szukać gdzie indziej. Zauważono, że natura wspomagana przez ewolucję jest często równie skuteczna w dostarczaniu substancji czynnych do produkcji leków, jak naukowcy pracujący w laboratorium. Organizmy żywe poświęciły przecież całą wieczność na naukę współpracy i współzawodnictwa oraz tworzenie często bardzo złożonych i niezwykle silnych związków chemicznych. - Przyroda pracowała za nas przez prawie trzy miliardy lat - mówi Chris Molloy, menedżer ds. rozwoju singapurskiej MerLion. To jedna z czołowych firm w branży, która skompletowała "bibliotekę" złożoną ze 100 tysięcy szczepów mikroorganizmów oraz 38 tysięcy próbek roślinnych.

 

Lista związków chemicznych produkowanych przez morskie organizmy, a poddawanych badaniom klinicznym, jest bardzo długa. Znajduje się wśród nich działająca przeciwnowotworowo briostatyna-1 wytwarzana przez mszywioły Bugula neritina, małe bezkręgowce obrastające portowe doki i łodzie cumujące u wybrzeży Pacyfiku.

 

W gąbkach morskich żyjących w Oceanie Indyjskim znaleziono phorboxazole A, silną toksynę, która hamuje wzrost komórek nowotworowych, oraz xestospongin C, który reguluje gospodarkę wapnia w komórkach, a dzięki temu pomaga w leczeniu chorób układu krążenia. Może kiedyś posłuży także do opracowania leku na niepłodność. Z kolei hiszpańska firma farmaceutyczna Pharmamar finansuje badania kliniczne kahalolidu F, pozyskiwanego ze ślimaka morskiego Elysia rufescens, który żyje w pobliżu Hawajów. Związek ten jest testowany w walce z czerniakiem, nowotworem złośliwym skóry.

 

Natura dla naukowców jest tylko inspiracją. W laboratoriach, gdzie odtwarzany jest skład chemiczny naturalnych związków, próbuje się również zwiększać skuteczność danej substancji. Na przykład w Eisai Research Institute w stanie Massachusetts naukowcy stworzyli zmodyfikowaną wersję związku o nazwie halichondrin B, uzyskiwanego z gąbki Halichondria żyjącej w głębinach oceanu u wybrzeży Nowej Zelandii. W testach klinicznych wykazano, że związek jest doskonały w walce z nowotworami. Bristol-Myers Squibb prowadzi właśnie testy z udziałem kobiet z zaawansowanym rakiem piersi leku o nazwie ixabepilone. Jest on zmodyfikowaną wersją pewnej bakterii żyjącej w ziemi. Novartis produkuje kilkanaście środków przeciwnowotworowych, które mają swój pierwowzór w naturze.

 

Najbardziej obiecującym specyfikiem wyprodukowanym natomiast przez koncern farmaceutyczny Wyeth jest rapamune. Stworzony z substancji zawartych w glebie Wyspy Wielkanocnej, zapobiega odrzuceniu nerek po przeszczepie.

 

W przeszłości niezwykle skomplikowana receptura naturalnych leków sprawiała, że trudno było odtworzyć w laboratorium ich skład chemiczny, a co dopiero rozpocząć produkcję na skalę masową. Obecnie naukowcy opracowali całą gamę nowoczesnych metod, dzięki którym są w stanie rozłożyć na czynniki pierwsze nawet najbardziej skomplikowane związki chemiczne. Weźmy na przykład szybki postęp w dziedzinie chromatografii, czyli techniki analizowania składu mieszanin, która polega na badaniu prędkości, z jaką poruszają się tworzące ją składniki. - W ciągu ostatnich 10 lat urządzenia, jakie mamy do dyspozycji, stały się tysiąc razy bardziej precyzyjne - twierdzi Jon-Paul Bingham, biochemik z Clarkson University w Stanach Zjednoczonych.

 

Badania genetyczne również odkrywają przed naukowcami tajemnice składu chemicznego milionów organizmów i pozwalają wyizolować te substancje, które mogą być cennym budulcem nowych specyfików. - Naukowcy w końcu zaczęli rozumieć mechanizmy działania leków występujących w przyrodzie - mówi Lars Ekman, kierownik działu badań firmy farmaceutycznej Elan Pharmaceuticals, produkującej prialt.

 

Zagrożeniem dla leków natury są globalne ocieplenie i zanieczyszczenie środowiska, które niszczą różnorodność przyrody, a wraz z nią cenne źródło potencjalnych specyfików. Do tej pory naukowcy zidentyfikowali i nadali łacińskie nazwy 1,7 miliona gatunków. Twierdzą jednak, że na Ziemi jest przynajmniej 10 razy więcej organizmów. - Z każdym dniem przekonujemy się, że poznaliśmy zaledwie niewielki fragment różnorodności świata przyrody - twierdzi Ben Shen, profesor farmakologii na amerykańskim Wisconsin-Madison University. - Pytanie brzmi, czy zdążymy to wykorzystać, zanim będzie za późno - dodaje Shen. Bo choć jad morskiego ślimaka jest groźny, przed człowiekiem zwierzę się nie obroni.

William Underhill

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [06.12.2010, 09:01]ostatnia aktualizacja: Wt [07.12.2010, 09:02]

LUDZIOM BĘDĄ ODRASTAĆ NOGI I RĘCE? JAK U SALAMANDRY

Oto tajemnica ich regeneracji.

Pierwsze testy na ludzkich tkankach są zachęcające. Udało się znacznie przyspieszyć proces gojenia ran. To dzięki tajemniczemu zwierzęciu z dna meksykańskiego jeziora.

Ambystoma meksykańska potrafi nie tylko regenerować całe kończyny, ale nawet fragmenty mózgu i kręgosłupa - podkreśla "The Daily Mail".

Zwierzę jest niezwykle rzadkie. Żyje w wodach jeziora Xochimilco w Meksyku. Jego sekrety badają naukowcy z Hanowerskiej Szkoły Medycyny.

Zauważyli, że po odcięciu nogi salamandry w miejscu amputacji natychmiast powstaje warstwa komórek skóry.

Proces gojenia postępuje tak szybko, że praktycznie można go zaobserwować gołym okiem - mówi gazecie jeden z badaczy.

Najpierw powstaje tkanka bliznowata, a pod nią zaczynają odrastać naczynia krwionośne, mięśnie, kości i nerwy. Naukowcy koncentrują się na enzymie amblox, który odpowiada za ten proces. Chcą stworzyć sztuczny enzym, którego działanie doprowadzi do odrastania kończyn. | JS

 

 

"WPROST" nr 9/2009 (1364)

GĄBKA NA BAKTERIE

Gdyby antybiotyki były tak skuteczne jak morskie gąbki, nie byłoby problemu z opornymi bakteriami. Okazuje się, że algeferyna – substancja wydzielana przez gąbki – przeprogramowuje oporne na antybiotyki bakterie i przywraca im podatność na leki. To odkrycie może zrewolucjonizować leczenie infekcji. Algeferyna jest skuteczna w wypadku bakterii wywołujących koklusz, infekcje ucha, zatrucia pokarmowe, sepsę i ropę błękitną – sprawców najgroźniejszych zakażeń szpitalnych. | EN

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 30.01.2012, 06:40

TO STWORZENIE URATUJE RAFY KORALOWE PRZED ZAGŁADĄ

O ile człowiek go nie wytępi.

Niepozorny bezkręgowiec może okazać się wybawieniem dla umierającej Wielkiej Rafy Koralowej. Ogórek morski czyli strzykwa to naturalne remedium dla zakwaszonych oceanów - informuje news.com.au.

Kiedy zjada muł, z którego pozyskuje składniki odżywcze, w jego jelitach zachodzą naturalne procesy chemiczne. Kał, który wydala zwiększa ph wody - tłumaczy prof. Maria Byrne, dyrektor stacji badawczej na wyspie One Tree Island na rafie koralowej.

Ogórek morski wydala także duże ilości węglanu wapnia, który jest składnikiem budulcowym rafy koralowej. Produktem trawienia tych bezkręgowców są także duże ilości azotu, które służą do nawożenia i odżywiania rafy koralowej.

Strzykwy to największe morskie bezkręgowce, jakie można znaleźć w rejonie rafy koralowej. Niestety, ok. 30 gatunków tych stworzeń jest komercyjnie odławianych przez człowieka - służą jako cenne źródło białka, są wykorzystywane w medycynie ludowej i przemyśle farmaceutycznym. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 03.02.2011, 20:04

TO STWORZENIE URATUJE OCEANY PRZED ZAGŁADĄ

Stanie się również kulinarnym przysmakiem?

Strzykwy, nazywane ogórkami morskimi, mogą być organizmami, które uratują morza i oceany przez zagładą - uważają naukowcy z Wielkiej Brytanii.

Wszystko dlatego, że strzykwy żywią się planktonem i szczątkami organicznymi, które zbierają z dna. Zdaniem naukowców powinny stać się więc naturalnymi czyścicielami w farmach rybnych na całym świecie, które produkują tony zanieczyszczeń.

Chcieliśmy znaleźć sposób, aby oczyścić te odpady, tak by farmy nie miały żadnego wpływu na życie w morzach i oceanach - mówi Matthew Plater z Uniwersytetu Newcastle.

Jednocześnie też ogórki morskie mogą stać się hitem żywnościowym. Są używane powszechnie w chińskiej medycynie i kuchni. Tam właśnie trafia większość brytyjskiego eksportu tych stworzeń. | MK

 

Fot. PAP/DPA

 

Fot. PAP/Stefan Kraszewski

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [27.10.2009, 19:40] 1 źródło

TO STWORZENIE JEST NADZIEJĄ LUDZKOŚCI

Co możemy mu zawdzięczać?

Golce czyli gryzonie z gatunku kretoszczurów nie chorują na raka. Żyją nawet 30 lat, ale ich komórki nigdy nie zmutują do tej postaci.

Brytyjskim naukowcom udało się odkryć dlaczego. Istnieje więc szansa, by system obronny jaki powstał u heterocephalus glaber odtworzyć u ludzi - czytamy na serwisie eurekalert.org.

Gen p16 w komórkach nagich kretoszczurów czyni te komórki niechętnymi do szybkiej replikacji. Jeżeli komórki w którejś z tkanek zaczynają nagle szybko zwiększać swoją liczbę, rozrost jest powstrzymywany, odcinany i uśmiercany przez organizm - tłumaczą eksperci z uniwersytetu w Rochester.

Tak samo zachowują się komórki w środowisku naturalnym jak i w trakcie eksperymentu w laboratorium.

Naukowcom zwyczajnie nie udało się doprowadzić do powstania raka w komórkach golca gdy tymi samymi metodami rak pojawił się w komórkach myszy - czytamy na eurekalert.org.

Większość organizmów chroni się przed niekontrolowaną replikacją komórek (rakiem) za pomocą genu P27.

U golca gen P16 jest dodatkową linią obrony przed rakiem jakiej nie ma żadna inna znana istota na Ziemi - czytamy na serwisie.

Druga faza badań nad genetyką golca ma pokazać, czy taki podwójny system obrony przed rakiem jest do odtworzenia u ludzi. | JS

 

[Co za niedopatrzenie - jeszcze ich nie wybito!? Ale bądźmy dobrej myśli, wkrótce beton, asfalt i chemikalia dotrą i tam...

PS

Są tysiące gatunków zwierząt, roślin, na lądzie i w morzu, które wyginęły zanim poznał je, ich możliwości człowiek: dobra i mądra istota... - red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [08.11.2009, 15:06] 3 źródła

PIJĄC TEN SOK, ZAPOBIEGNIESZ WIELU PROBLEMOM ZDROWOTNYM

Ochroni cię także przed wirusami.

Woda z orzecha kokosowego jest zdrowsza niż mleko. Zawiera bowiem mniej cholesterolu i tłuszczu - twierdzą specjaliści. Poprawia krążenie, oczyszcza przewód pokarmowy, wzmacnia układ odpornościowy i pomaga organizmowi w walce z wirusami - uważają lekarze.

Wodę kokosową powinni pić także chorzy na nerki.

Zawiera także duże ilości potasu. To pomaga w ustabilizowaniu ciśnienia krwi i pracy serca - pisze "The Times of India". | TM

 

[Wyciąć to i zalać uwolnione mse betonem i asfaltem, to wtedy zwiększy się PKB, a wówczas będziemy bogatsi... – red.]

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [28.10.2009, 08:04] 3 źródła

JEDZ CURRY. ZABIJA KOMÓRKI RAKOWE

I to już po 24 godzinach.

Kurkuma, składnik curry, od dawna znana jest z wielu właściwości leczniczych. Używa się jej przy leczeniu zapalenia stawów, a nawet demencji.

Ten dobroczynny wpływ na nasze zdrowie ma substancja chemiczna występująca w kurkumie - kurkumina. Teraz naukowcy odkryli, że związek ten uśmierca również komórki rakowe.

Naukowcy z Cork Cancer Research Centre dodali do hodowanych w laboratorium komórek nowotworu przełyku kurkuminę. Okazało się, że już po 24 godzinach komórki te zaczęły umierać.

Naukowcy od dawna wiedzą, że naturalne związki potrafią leczyć uszkodzone komórki, które przekształcają się w komórki nowotworowe.  Teraz wiemy, że taką wartość terapeutyczną ma kurkumina - stwierdziła dr Sharon Mc Kenna, która prowadziła badania. | WB

 

[Kolejne niedopatrzenie, to ta roślina jeszcze nie wyginęła, w imię dobra... - red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [29.10.2009, 13:15] 3 źródła

NIE UŻYWAJ TYCH PRZYPRAW, TO TRUCIZNA!

W których produktach odkryto pestycydy.

Ponad 25 proc. suszonych przypraw sprzedawanych w niemieckich sklepach zawiera pestycydy - wynika z najnowszego raportu Greenpeace.

Najbardziej zanieczyszczona jest papryka, curry i pietruszka. W curry odkryto nawet zabroniony pestycyd DDT.

Dodanie do potrawy odrobiny curry lub papryki sprawia, że zjadamy truciznę zawierającą nawet 20 substancji chemicznych - powiedział Manfred Straten z Greenpeace.

Badania pokazały jednocześnie, że znacznie poprawiła się jakość

świeżych ziół, owoców i warzyw. Są one mniej skażone substancjami chemicznymi niż w latach poprzednich.

Najbardziej niebezpieczna okazała się pietruszka sprzedawana w sieci sklepów Metro. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [30.11.2009, 11:16] 2 źródła

GRZYBY URATUJĄ CI ŻYCIE

Pomagają w leczeniu bardzo groźnej choroby.

Jedzenie grzybów pomaga w leczeniu chorych na raka pęcherza moczowego i raka prostaty - uważają naukowcy z New York Medical College.

Spożywanie grzybów powoduje kurczenie się guzów nawet o 75 proc. To, zdaniem badaczy, otwiera także drogę do stosowania nowych metod leczenia.

Grzyby zwiększają skuteczność leczenia oraz poprawiają ogólny stan zdrowia chorych. To dlatego, mogą przyjmować mniejsze dawki konwencjonalnych leków - powiedział Sensuke Konno z NYMC.

Specjaliści podkreślają, że już teraz do produkcji leków onkologicznych wykorzystuje się wiele substancji roślinnych. | TM

 

[To jeszcze gdzieś są grzyby, zamiast autostrad, bloków, garaży, hipermarketów, fabryk, wysypisk śmieci, szpitali, cmentarzy, itp... - red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [05.11.2009, 09:37] 4 źródła

PIJESZ ZIELONĄ HERBATĘ? MOŻESZ SIĘ OTRUĆ!

Co znaleziono w torebkach z suszem.

W ośmiu z dziesięciu marek zielonej herbaty sprzedawanych w Szwecji stwierdzono substancje chemiczne, które mogą być niebezpieczne dla zdrowia. W opakowaniu herbaty Kung Markatta wykryto nawet pestycydy oficjalnie uznane przez Unię Europejską za truciznę - donosi thelocal.se.

Dłuższe spożywanie tej herbaty mogło doprowadzić nawet do śmierci. Po kontroli już wycofano ją ze sprzedaży. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że dystrybutor oznaczał swój produkt jako "ekologiczny".

Także w zielonych herbatach innych marek stwierdzono niebezpieczne substancje. To m.in. cypermetryna, deltametryna, bifenyl i azynofos metylowy. Jednak zawartość pestycydów i innych chemikaliów była śladowa i nie przekroczyła dozwolonych w Szwecji norm. | AJ

 

www.o2.pl | Piątek [19.12.2008, 09:31]

SOKI OWOCOWE SĄ RAKOTWÓRCZE

Dodatkowo u mężczyzn mogą wywołać bezpłodność.

Do takich wniosków doszli uczeni i swoje badania opublikowali na łamach Analytical Chemistry.

Napoje owocowe sprzedawane na rynkach takich jak Hiszpania i Wielka Brytania zawierają "stosunkowo wysoki" procent pestycydów - twierdza eksperci.

Jednak najwyższy poziom chemikaliów analitycy wykryli w próbkach pochodzących z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.

Pestycydy to substancje stosowane do zwalczania szkodników roślin uprawnych, a także robactwa w mieszkaniach, biurach i szpitalach.

Eksperci alarmują, że w większości krajów nie istnieją żadne przepisy regulujące dozwolony poziom pestycydów w sokach i napojach owocowych. | AH

 

[Człowiek jest jednak niezawodny... – red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [22.04.2010, 13:52]

ODKRYTO NOWE GATUNKI ZWIERZĄT I ROŚLIN

Jakie nowe gatunki odkryli naukowcy.

Fot. sxc.hu

 

To na Borneo naukowcy odkryli nieznane dotąd gatunki zwierząt: żabę, która nie ma płuc i oddycha przez skórę, pomarańczowego węża, czy niezwykłego ślimaka. Ten ostatni w czasie zalotów strzela do przyszłej partnerki węglanem wapnia. I kompletnie ją ogłupia. Potem przystępuje do miłosnej konsumpcji. A do tego jego ogon jest trzy razy większy od głowy.

Inną sensacją jest największy karaluch na świecie. Ma aż 10 centymetrów długości. W rozmiarach pobił go jednak inny owad. Liczy sobie ponad pół metra. To z pewnością rekordzista globu. Oczywiście w swojej rodzinie.

Naukowcy przemierzali lasy Borneo od 2007 roku. Przez trzy lata odkryli aż 127 nowych, zupełnie nieznanych dotąd gatunków. Niestety, ich los jest prawdopodobnie przesądzony. Wszystkie zginą.

Borneo, jest źródłem taniego egzotycznego drewna. Tamtejsze lasy deszczowe giną w zastraszającym tempie. To dla nas wyzwanie, by zachować ten obszar dla przyszłych pokoleń - stwierdza raport organizacji WWF.

Łącznie naukowcy przemierzający lasy Bornego odkryli 67 nowych roślin, 29 bezkręgowców, 17 ryb, 5 żab, trzy węże, dwie jaszczurki i nowy gatunek ptaka. | M

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [30.09.2010, 06:54]

ONZ: PRZYRODĘ CZEKA ZAGŁADA. ZGINIE CO 5. ROŚLINA

Aż jedna piąta gatunków roślin na świecie jest zagrożona wyginięciem. Także te służące do produkcji lekarstw i będące podstawą pożywienia ludzi - alarmuje BBC News.

Raport przygotowany na zamówienie ONZ przez botaników z Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew ostrzega, że już 22 proc. czyli prawie 4 tys. gatunków niebawem przestanie istnieć. Liczba kolejnych 33 proc. już wkrótce też spadnie poniżej tej, która gwarantuje imprzetrwanie.

Pamiętajmy, że to oznacza problemy także dla ludzi. Rośliny są podstawą wszelkiego życia na ziemi. Zapewniają czyste powietrze i wodę, żywność oraz paliwa - mówi prof. Hopper Stephen.

Najbardziej zagrożone są rośliny z tropikalnych lasów deszczowych. Jednak wycinka lasów na potrzeby rolnictwa to główna przyczyna nadchodzącej zagłady flory. | AJ

 

[No, wreszcie coś konkretnego.../jak coś robic, to porządnie... Z resztką roślin i zwierząt będzie już z górki... – red.]

 

 

 

 

 

 

 

Nie kąp się…

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [29.01.2010, 15:45]

PUBLICZNE BASENY TO WYLĘGARNIA ZARAZKÓW

Nie masz szansy uniknąć zatrucia.

Pływając w osiedlowym basenie aż o 77 proc. rosną szanse na potężne rozwolnienie - donosi nationalpost.com.

Choroby układu pokarmowego to najczęstsze przekleństwo masowego taplania się w wodzie.

Potwierdziło to 15-miesięczne badanie 2,8 tys. dzieci i dorosłych w Australii.

Bakterie, pasożyty i wirusy - w wodzie jest cała karta trujących dań. Kontakt z większością kończy się stanem zapalnym któregoś z odcinków przewodu pokarmowego - czytamy na portalu.

Do biegunki dochodzą ataki wymiotów, bóle podbrzusza i szalejąca gorączka.

Jeżeli ktoś miał pecha i coś złapał, dowie się o tym w ciągu dwóch tygodni od wizyty na basenie - informują badacze.

Podczas badania naukowcy odnotowali 2700 przypadków zatruć. Chorowała połowa badanych.

Eksperci z Monash University w Melbourne opisali swoje badania w najnowszym wydaniu "American Journal of Epidemiology". | JS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [25.03.2010, 10:51]

TONY ZDECHŁYCH RYB SPŁYWAJĄ DO WISŁY

Razem z nimi płyną groźne bakterie.

Kilkanaście ton zdechłych ryb pływa w Stoczni Rzecznej w centrum Płocka. Mimo alarmów nikt nie zapobiegł skażeniu wody - informuje portal wędkuję.pl.

Ryby podduszały się ponieważ brakowało tlenu w wodzie - twierdzi Jerzy Suchodoski z Polskiego Związku Wędkarskiego.

Stocznia Rzeczna do produkcji barek używa bardzo toksycznych farb.

W tych wodach jest cała tablica Mendelejewa. Odpady wpadają do wody i wiążą tlen potrzebny rybom do oddychania - twierdza wędkarze.

Urząd Miasta w Płocku twierdzi, że zgodnie z przepisami ryb nie można uznać za odpady i nie może ich usunąć z wody.

Do Wisły spływa olbrzymia ilość martwych ryb oraz bakterie E.coli, paciorkowca czy gronkowca. Nawet po lekkim uszkodzeniu ciała kontakt ze skażoną wodą, a może się okazać niebezpieczny - alarmują specjaliści. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa 23.11.2011, 19:24

EUROPEJSKIM RZEKOM GROZI ZAGŁADA

Rekordowa liczba zagrożonych gatunków.

Aż 37 proc. ryb słodkowodnych z rzek i jezior w krajach Unii Europejskiej zagrożonych jest wymarciem. Z bioróżnorodnością na kontynencie jest coraz gorzej - alarmuje BBC News.

Z danych przedstawionych przez biologów pracujących dla Komisji Europejskich wynika też, że wyginąć może nawet 44 proc. mięczaków wodnych (małży i ślimaków) oraz 23 proc. płazów.

W przypadku ryb to efekt przełowienia. Innym organizmom szkodzą ścieki i chemikalia zrzucane do rzek oraz zabudowa czy rolnictwo na brzegach - dodaje stacja.

Raport KE ostrzega też przed rozprzestrzenianiem się obcych gatunków w rzekach, a jako najgroźniejsze wskazuje kraba wełnistorękiego, ale także rośliny: rdestowca oraz niecierpka himalajskiego.

Sytuacja w rzekach i jeziorach jest najgorsza, ale zagrożonych wymarciem jest też np. co szósty europejski gatunek ssaków oraz co dziewiąty ptaków. | AJ

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Czwartek [25.03.2010, 09:07]

COCA-COLA UKARANA ZA TOKSYCZNE CHEMIKALIA

Koncern truł ciężkimi metalami.

Fabryka Coca-Coli zanieczyściła chemikaliami wodę i glebę w swoim otoczeniu – do takiego wniosku doszła komisja rządowa w stanie Kerala w Indiach. Kara, jaka została nałożona na giganta, to 47 mln dolarów (ok. 2 mld rupii indyjskich) – podaje serwis tok.fm.

Toksyczne chemikalia (zawierające m.in. kadm i ołów) miały trafić do wody i gleby właśnie z fabryki produkującej opakowania napojów Coca-Coli. W wyniku jej działalności najbardziej ucierpiało rolnictwo, ale też zdrowie ludności – oceniła komisja.

Fabryka działała zaledwie przez pięć lat – w 2005 roku została zamknięta przez lokalne władze po skargach mieszkańców.

Jak zareagowała Coca-Cola na ustalenia komisji? Przewodniczący komisji, K Jayakumar, powiedział mediom, że koncern nie chciał współpracować w badaniach nad zanieczyszczeniem środowiska.

Coca-Cola odrzuciła raport komisji i stwierdziła, że jej prace opierały się na "niesprawdzonych założeniach". | R

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [06.08.2009, 10:43] 3 źródła

JEDZIESZ DO FRANCJI? UWAŻAJ NA PLAŻY!

Gnijące wodorosty wydzielają zabójcze opary.

Francuscy lekarze ostrzegają urlopowiczów przed wypoczynkiem na plażach w północnej części kraju - pisze "Times".

Część plaż została zamknięta po tym jak 27-letni turysta z Paryża stracił przytomność podczas przejażdżki konnej, zaś jego wierzchowiec zmarł od oparów.

Do incydentu doszło w Bretanii, gdzie azotan spływa z intensywnie nawożonych pól do wody i przyspiesza wzrost wodorostów.

Te toksyczne gazy, pachną zgniłymi jajkami. Atakują system oddechowy, mogą powalić człowieka w przeciągu kilku minut - mówi Alain Menesguen kierownik badań we Francuskim Instytucie Badań Morskich i Eksploatacji.

Naukowcy twierdzą, że wodorosty rozkładając się tworzą białawą powłokę pod która gromadzi się Siarkowodór. Pękając, powłoka uwalnia szkodliwy gaz.

Siarkowodór jest dla ludzi równie szkodliwy co cyjanek.

5 plaż jest już zamkniętych dla turystów a problem wciąż rośnie - mówi Jean-Francois Piquot z organizacji ekologicznej Eau et Rivieres. | JP

 

 www.o2.pl | Czwartek [16.07.2009, 21:49] 1 źródło

IDZIESZ NA PLAŻĘ? UWAŻAJ NA PIACH!

Pomiędzy ziarenkami czyha niebezpieczeństwo.

Trwające 4 lata badanie 27 tys. plażowiczów pokazało, że ci, którzy wyjścia na plażę nie ograniczają wyłącznie do grzecznego leżenia na kocyku tylko grzebią się w piachu, częściej chorują.

Najczęściej na żołądek. Źródeł należy dopatrywać w niezliczonej ilości sproszkowanego ptasich odchodów, padliny i ścieków pokrywających wybrzeża - ostrzega "San Diego Union-Tribune".

Jak radzi gazeta, jeżeli ktoś koniecznie musi iść na plażę, niech poczyta sobie książkę albo pospaceruje wzdłuż brzegu.

Już lepiej pływać w ściekach niż wchłaniać je przez piach - zauważa gazeta. - Też się choruje, ale rzadziej - dodaje.

Najważniejsze to nic nie jeść, gdy ręce pokrywa piach. Zarazki pokrywające ziarenka dostają się bowiem do naszego organizmu właśnie przez zapiaszczone ręce.

Badanie przeprowadziła amerykańska Environmental Protection Agency na zlecenie władz regionu San Diego. | JS

 

 www.o2.pl | Wtorek [23.06.2009, 17:06] 4 źródła

TU NIE WCHODŹ DO WODY, BO STRACISZ ZDROWIE!

Unikaj niebezpiecznych kąpielisk nad Bałtykiem.

Pomorski sanepid ostrzega przed zażywaniem kąpieli w ośmiu miejscach.

Ze względu na złą jakość wody nie powinniśmy wchodzić do Zatoki Gdańskiej w Gdyni Orłowie oraz Gdańsku Jelitkowie i Brzeźnie.

Niebezpiecznie jest także w okolicach przystani w rybackich znajdujących się w Jantarze, Stegnie, Kątach Rybackich, Krynicy Morskiej i Piaskach.

Lepiej sytuacja wygląda w kąpieliska położonych na zachodniopomorskim wybrzeżu Bałtyku. Możemy bezpiecznie wchodzić do morza na 39 kąpieliskach znajdujących się pomiędzy Świnoujściem, a Wickiem Morskim.

Kontrole będą prowadzone przez całe wakacje. Należy spodziewać się wprowadzeniu zakazu kąpieli z powodu wykrycia w wodzie pałeczek salmonelli, zakwitu sinic oraz bakterii coli (kąpieliska śródlądowe). | JS

 

 www.o2.pl | Środa [01.07.2009, 16:28] 5 źródeł

GROŹNE GLONY ZAATAKOWAŁY BAŁTYK

Sprawdź, gdzie się nie wykąpiesz.

Sanepid zamknął większość kąpielisk w Trójmieście. Nie wykąpiemy się w Sopocie, w Gdyni tylko w Babich Dołach i na Oksywiu. W Gdańsku natomiast zamknięte jest kąpielisko w Brzeźnie i Jelitkowie.

Wysoka temperatura i brak wiatru sprzyjają namnażaniu sinic. Tak silne zakwity toksycznych glonów zawdzięczamy też nawozom, które trafiają do Bałtyku - powiedział Marian Piaskowski z gdyńskiego Sanepidu.

Jeśli woda z sinicami dostanie się do ust, może to spowodować nieżyt przewodu pokarmowego i skórne alergie.

Kontakt z glonami jest wyjątkowo niebezpieczny dla dzieci | TM

 

 www.o2.pl | Sobota [14.02.2009, 12:37] 1 źródło

GRONKOWCEM MOŻESZ ZARAZIĆ SIĘ W MORZU

Ostrzegają amerykańscy naukowcy.

Uczeni z Miami University odkryli, że kąpiele morskie mogą sprzyjać  rozprzestrzenianiu się gronkowca złocistego. Ten lekoodporny szczep bakterii - jak informuje "Daily Mail" - powoduje co roku śmierć około 1500 Brytyjczyków.

Jak się okazało, w ciepłych morskich wodach, w okolicach Hiszpanii, Portugalii i na Florydzie znaleziono gronkowca.

Naukowcy dowiedli, że na 100 osób, które przez co najmniej piętnaście minut zanurzą się w morzu, 37 zarazi się tą niebezpieczną bakterią. | BW

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [02.05.2010, 18:51]

NADCHODZI WIELKA EPIDEMIA. JEST GROŹNIEJSZA NIŻ AIDS

Niebezpieczna bakteria zaatakowała już miliony ludzi.

Chodzi o szpitalnego gronkowca złocistego (MRSA), który jest odporny na większość antybiotyków. Ta bakteria zaatakowała już około 4,5 mln ludzi na całym świecie.

Istnieją tylko dwa leki, które mogą walczyć z tą bakterią, ale nie zawsze działają. Dlatego MRSA bardzo często jest śmiertelny - donosi portal failuremag.com.

Do tej pory atakował głównie w szpitalach. Teraz jednak bakteria stała się groźna także poza lecznicami.

W zmutowanej formie pojawiła się nawet u zwierząt, a od nich zarażają się MRSA ludzie - informuje failuremag.com.

Zdaniem autorki książki o gronkowcu złocistym, ludzkości grozi epidemia gorsza niż AIDS. Na domiar złego, nie ma skutecznego sposobu, by z nią walczyć. | M

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [27.07.2010, 22:41]

TE BAKTERIE ZNISZCZĄ LUDZKOŚĆ

Żaden antybiotyk im niestraszny.

Rekiny i karmazyny żyjące na Atlantyku mają w sobie szczepy groźnych dla człowieka bakterii E. coli i Staphylococcus, które są odporne na leki. By się nimi zarazić wystarczy dotknąć ich skóry. Dlatego naukowcy obawiają się, że szybko groźne bakterie przeniosą się na ludzi. To może grozić nawet pandemią.

Nowych szczepów bakterii nie można zniszczyć żadnymi znanymi obecnie antybiotykami. Nie działają na nie ani penicylina, ani syntetyczne leki jak cyprofloksacyna i doksycyklina - donosi Agencja DNA.

Oprócz E. coli i Staphylococcus, zidentyfikowano jeszcze 141 innych, odpornych na medykamenty i groźnych, dla człowieka drobnoustrojów.

Nie wiadomo, jak nowe szczepy znalazły się w rybach.

Najbardziej prawdopodobną teorią jest to, że pochodzą z leków, które jako zanieczyszczenia trafiają do oceanu - stwierdza agencja. | MK

 

 

 www.o2.pl | Piątek [12.06.2009, 17:12] ostatnia aktualizacja: Pt [12.06.2009, 17:13] 1 źródło

WAKACYJNY SEKS JEST NIEBEZPIECZNY DLA ZDROWIA

Najniebezpieczniejszy jest seks na plaży i w wodzie - przekonują lekarze. A to za sprawą obecnych tam wielu bakterii.

Zanieczyszczony piasek, źle utrzymane baseny, jacuzzi czy brudne wody jezior i mórz mogą spowodować poważną infekcję. A letni okres, to idealny okres wylęgu groźnych bakterii - ostrzega LiveScience.

Infekcja może zagrozić układowi trawiennemu, oddechowemu, a także doprowadzić do gnicia niezagojonych skaleczeń. Do tego, jak twierdzą lekarze, groźne bakterie mogą się dostać do układu moczowego i rozrodczego. Największe zagrożenie płynie ze strony bakterii rodzaju enterokoki i E.coli.

 

Jeżeli dany odcinek morza czy oceanu zamknięto z powodu skażenia bakteryjnego, plaża wcale nie jest bezpiecznym miejscem do erotycznych zabaw. Wyniki badań stanu ich czystości, opublikowane w 2007 roku w piśmie "Environmental Science & Technology", wskazują na obecność tych samych mikrobów w wodzie i w piachu - donosi portal.

Gdyby tego było za mało, warto pamiętać że zbyt częste wizyty w jacuzzi mogą wywołać u mężczyzn bezpłodność. Prowadzić do tego może już pół godziny w tygodniu, przez trzy miesiące. Wystarczy, że temperatura wody przekracza temperaturę ciała.

 

Nie liczmy także, że ochronią nas prezerwatywy i to zarówno przed infekcją, czy niechcianą ciążą.

Choć słona woda morska nie ma fizycznego wpływu na tworzywo z którego zrobione są prezerwatywy, środki chemiczne obecne w basenach, jak chlor czy ozon, już mają - rzecznik firmy Durex tłumaczy portalowi LiveScience. | JS

 

 

 

 

„POLITYKA” - nr 49 (2734) z dnia 2009-12-05; s. 72 Nauka

OBCY Z GŁĘBIN

Życie istnieje w wiecznych lodach, w gorących źródłach, na pustyniach, ale zdecydowanie najbogatszy jest tajemniczy ekosystem morskich głębin. Po latach badań naukowcy ogłosili, że poniżej 200 m żyje na świecie 17 650 organizmów, z czego 5722 km i głębiej. Wiele z nich to nieznane dotąd zwierzęta przypominające przybyszów z innych planet, jak występujący w Pacyfiku dwumetrowy głowonóg Dumbo (Dumbo-Octopus), żyjący w zatoce meksykańskiej rurkoczułkowiec z rodzaju Lamellibrachia czy żywiący się kośćmi wielorybów przedstawiciel pierścienic z wybrzeży Antarktyki. Te i inne morskie dziwy zobaczyć można na stronie www.coml.org.

 

 

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [22.11.2009, 21:10] 1 źródło, 2 wideo

TO NIE SAMOCHODY SĄ ZAGROŻENIEM DLA ŚRODOWISKA

Jak trują nas statki.

Szesnaście największych kontenerowców świata wypuszcza do atmosfery tyle samo siarki, co wszystkie auta na Ziemi - twierdzi konsultant naukowy "The New Scientist", Fred Pearce.

Każdy, jak np. pokazana na zdjęciu "Emma" linii Maersk, ma silnik o wadze małego okrętu.

Te statki żłopią ropę niczym elektrownia zasilająca miasto. Jednak okręty napędza się najtańszą i najbardziej toksyczną (zasiarczoną) ropą.

Takim paliwem na stałym lądzie nikt nie może się posługiwać - zauważa "The Daily Mail".

Obliczono, że w najbliższych 10 latach toksyczne wyziewy tylko z tych 16 okrętów przyczynią się do śmierci miliona osób. Na morzach i oceanach pływa obecnie 100 tys. okrętów.

Międzynarodowa Organizacja Morska, morska agenda ONZ, pozwala by statki napędzane były paliwem, w którym jest do 4,5 proc. siarki. To 4,5 tys. razy więcej niż normy dla aut - wylicza gazeta. | JS

 

 

 

 

 http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj/wiadomosci/zatruta+woda [tytuły newsów i ich  fragmenty]

 

Zatrute wody Białego Dunajca | 2005-02-22 00:00

- Natychmiast podjęliśmy decyzję o zamknięciu ujęcia wody pitnej w Szaflarach - mówi Marek Fryźlewicz, burmistrz Nowego Targu. - Miasto oplakatowaliśmy informacjami o zatruciu wody.

Tysiące ludzi stanęły w kolejkach do studni i beczkowozów. Także w sklepach w hurtowych ilościach kupowano wodę mineralną.

Do podobnego zatrucia wód Białego Dunajca doszło przed dwoma laty. Wtedy wodociągi w Nowym Targu trzeba było zamknąć aż na trzy tygodnie, żeby zwalczyć bakterie.

O tym, że to właśnie zakopiańska oczyszczalnia regularnie spuszcza ścieki do potoku Cicha Woda - dopływu Białego Dunajca - pisaliśmy już w wakacje 2003 r. Sytuacja powtórzyła się także w lutym 2004 r., podczas szczytu sezonu zimowego w Zakopanem. Wynika to z ograniczonych możliwości przerobowych zakładu - maksymalnie może oczyścić tysiąc metrów sześciennych nieczystości. Tymczasem, kiedy do kurortu zjeżdżają dziesiątki tysięcy gości, przyjmuje przynajmniej dwa razy więcej ścieków. Ich nadmiar spuszcza wprost do potoku.

 

 

Wody zatrute rtęcią

...w Japonii, gdzie od zjedzenia ryb zatrutych rtęcią zmarło ponad tysiąc osób...

 

 

Zatruta woda w Solcu Kujawskim | 2004-10-14 00:00

Władze Solca spotkały się wczesnym wieczorem z mieszkańcami bloków i domów z rejonu ulicy Robotniczej, którzy otrzymują wodę z zatrutego ujęcia.

 

 

Zatruta woda w Nowym Targu | 2003-03-17 20:10

Minęło dwa tygodnie od zatrucia Białego Dunajca, z którego czerpie wodę 35-tysięczny Nowy Targ. W mieście nie ma pitnej wody. Gdy rzekę zatruwają wciąż nowe ścieki, a oczyszczalnia ma awarie, złożony z urzędników sztab kryzysowy bezradnie rozkłada ręce. A zatruta fala dotrze niebawem do Nowego Sącza

Mieszkańcy Nowego Targu wodę czerpią wiadrami z osiedlowych studni lub z beczkowozów. Prawdopodobnie zawiniła oczyszczalnia ścieków w odległym o 30 km Zakopanem, która na skutek awarii musiała zrzucić do rzeki 1800 m. sześc. ścieków. 28 lutego awarię usunięto. W niedzielę jednak w tej samej oczyszczalni zabrakło prądu. W Białym Dunajcu wylądowały kolejne zanieczyszczenia, a miasto całkowicie pozbawiono wody.

Woda z kranów nie nadaje się do spożycia nawet po przegotowaniu...

 

 

Zatruta woda pod Kruszwicą | 2008-02-15 00:00

Mieszkańcy miejscowości Gocanowo, Głębokie, Rusinowo i Tarnówek (gm. Kruszwica) nie mogą korzystać z wodociągu publicznego. Podczas kontroli instalacji, należących do przedsiębiorstwa Kom-rol w Kobylnikach, w wodzie wykryto bakterie coli.

 

 

Zatruta woda pod Wrocławiem | 2007-02-20 00:00

Pięć tysięcy mieszkańców podwrocławskich miejscowości od prawie dwóch tygodni wodę do picia i mycia czerpie z beczkowozów. Woda z kranów nie nadaje się do użytku. I nikt nie wie, jak doszło do zatrucia.

Ograniczony dostęp do wody powodują trujące azotany, mangan, związki amoniaku i paciorkowiec kału odkryte w wodzie czerpanej ze studni głębinowej w Lubnowie.

Spożywanie tych trucizn grozi rakiem i odczynami alergicznymi.

 

 

W Klebarku woda nadal zatruta | 2004-12-14 00:00

Już drugi tydzień mieszkańcy podolsztyńskiego Klebarka chodzą po wodę pitną do beczkowozów. Kiedy w ich kranach popłynie czysta woda? Nikt nie wie.

Woda w podziemnym zbiorniku z którego korzystają mieszkańcy Klebarka jest skażona - do warstwy wodonośnej przeniknęły środki ochrony roślin z byłego PGR. Sanepid w Elblągu bada właśnie co to były za substancje.

 

 

Śledztwo w sprawie zatrutej wody | 2007-09-11 00:00

Zamojska prokuratura sprawdzi, dlaczego doszło do zatrucia bakterią coli ujęcia wody w Zwierzyńcu.

Od prawie tygodnia pięć tysięcy mieszkańców Zwierzyńca nie może pić wody z kranów. W czwartek sanepid wykrył w ujęciu wody Rudka bakterię coli. Woda dostarczana jest beczkowozami.

 

 

Zatruty staw | 2005-01-17 00:00

Ryby nie mają w takich warunkach szans na przeżycie - mówi Maria Suchy.

Niestety nie wiadomo, kto odprowadza ścieki do tego stawu.

W efekcie w tym zbiorniku życie biologiczne zostało całkowicie zniszczone - mówi Roman Depowski z PZW.

 

 

Zatruta rzeka w Olecku | 2003-06-02 20:56

Kilkaset metrów za oczyszczalnią ścieków rzeką płynęły śnięte ryby - krąpie, płocie i niewielkie leszcze. Martwe ryby było widać na odcinku prawie kilometra.

 

 

Bystrzyca zatruta. Padło tysiące pstrągów | 2009-05-04 11:53

Kontrola wykazała, że zanieczyszczony został odcinek rzeki poniżej galwanizerni, która już cztery lata temu oskarżona była za wyrządzenie podobnej szkody.

 

 

Kolejna rzeka rumuńska została zatruta cyjankiem

...unijna komisja powołana do zbadania przyczyn katastrofy na Cisie zatrutej w ub.r. cyjankiem z odpadów przy wydobyciu złota w Baia Mare...

 

 

Dopływ Raduni zatruty gorzelnianym wywarem | 2006-05-05 00:00

 

 

Zatrute źródło w Leśniowie? | 2007-06-05 00:00

Na miejsce ściągnięto inspektorów ochrony środowiska. Wyniki badania próbek odpadów są niepokojące: przekroczone normy zawartości metali ciężkich, takich jak kadm, ołów, cynk, a także niebezpiecznych węglowodorów wielopierścieniowych.

 

 

Strumyk Górczynka zatruty kwasem | 2007-08-09 00:00

Kontrola kanałów łączących się z Górczynką doprowadziła strażników do zakładu galwanizacyjnego. Pracownicy ochrony środowiska w asyście strażników skontrolowali zakład. Znaleźli tam opróżniony zbiornik o pojemności około tysiąca litrów, którego zawór spustowy znajdował się bezpośrednio na studzienką kanalizacji deszczowej!

 

 

Zalew zatruty przez sinice | 2007-06-13 00:00

Wysypki, zapalenie spojówek, a nawet uszkodzenie wątroby grozi osobom, które będą się kąpać w Zalewie Zemborzyckim. - Jeżeli ktoś podczas pływania nałyka się wody, naraża się też na wymioty i biegunkę. Jak co roku znów zakwitły sinice.

W sumie od 2003 r władze miasta wydały na walkę z tymi organizmami 1,5 mln zł.

W tej chwili dolina rzeki jest obudowana z obu stron przez domki i zaczyna przypominać ulicę z kanałem w środku, a nie system przyrodniczy o wysokich walorach rekreacyjnych. Dolina musi oddychać, trzeba odtworzyć zdolności Bystrzycy do samooczyszczania się - tłumaczy. Niezbędne jest przyrodnicze wzbogacenie doliny, czyli m.in. zadrzewienie, czy stworzenie małych oczek wodnych w pobliżu rzeki. Jak twierdzi prof. Chmielewski część samorządowców ma za małą wiedzę na temat ochrony przyrody. - W jednej gminie powstał skandaliczny projekt zbudowania dwóch zbiorników retencyjnych w pobliżu wysypiska śmieci - podaje przykład.

Na razie zapowiada kary dla właścicieli domków nad zalewem, którzy wylewają szamba do wody. - Jest około 50 osób, które mimo wcześniejszych napomnień nie załatwili sprawy wywozu nieczystości.

Kiedy będziemy się mogli bezpiecznie kąpać w Zalewie Zemborzyckim? - Nieprędko. Przyrodę zepsuć jest łatwo, wystarczy kilka miesięcy. Naprawa trwa latami i wymaga dużych pieniędzy i znakomitych fachowców - mówi prof. Tadeusz Jan Chmielewski.

 

 

Rzeki zatrute u źródeł | 2004-04-21 00:00

Ciągle nierozwiązany pozostaje problem jakości wody "u źródła" - część gmin nadal nie ma kanalizacji, więc nieoczyszczone ścieki trafiają wprost do gleby i wód.

Najgorzej przedstawia się sytuacja w zlewni Dłubni obsługującej 150 tysięcy mieszkańców Nowej Huty, gdzie regularnie występują zwiększone stężenia azotu, manganu, bakterii grupy coli (w tym również kałowych) oraz enterokoków. Podobnie jest w przypadku rzeki Sanki (Bielany, Przegorzały i Zwierzyniec).

 

 

Biały Dunajec znowu zatruty ściekami | 2004-02-06 23:28

Zakopiańska oczyszczalnia ścieków znów spuszcza nieczystości do Białego Dunajca.

Kiedy po wakacyjnych spustach ścieków do Białego Dunajca przeprowadziliśmy kontrolę w Zakopanem, stwierdziliśmy nieszczelność miejscowej sieci kanalizacyjnej. Stąd w czasie deszczów czy roztopów ilość ścieków podwaja się. Zaleciliśmy uszczelnienie sieci kanalizacyjnej, zdając sobie sprawę, że wymaga to czasu, może nawet dwóch lat. Dopóki to nie zostanie zrobione, takie sytuacje będą się powtarzać.

 

Zatrute kaczki w Ogrodzie Saskim | 2003-08-10 21:05

 

 

Biały Dunajec znów zatruty | 2005-07-26 00:00

W weekend doszło do kolejnego niekontrolowanego zrzutu ścieków do Białego Dunajca. Znowu wypłynęły one z Zakopanego

 

 

KGHM grozi odcięciem wody w podlubińskich wsiach | 2009-11-04 07:38

Mieszkańcy podlubińskich wiosek Owczary i Szklary Górne lada moment zostaną pozbawieni wody. 30 lat temu miedziowy kombinat zatruł im studnie, przez co miejscowe dzieci chorowały na ołowicę. Jako zadośćuczynienie miał dostarczać czystą wodę nieodpłatnie. Teraz żąda za to pieniędzy i grozi, że jeśli ich nie dostanie, krany wyschną.

Sprawa zatrutych studni w Szklarach wyszła na jaw pod koniec lat 60., kiedy w stawach przemkowskich padły tysiące ryb. Okazało się, że winowajcami są zakłady górnicze Lubin i Polkowice, które zrzuciły do potoku Zielenica ścieki przemysłowe. Potok zasilił pobliską rzeczkę, a ta stawy w Przemkowie - zatruwając przy okazji wody gruntowe w położonych pod Lubinem wioskach.

 

- Zanim okazało się, że pijemy zatrutą wodę, minęło kilka lat - mówi Kazimierz Chudy ze Szklar, w latach 60. i 70. dyrektor tamtejszego PGR-u.

 

Przebadano dzieci w obu wsiach - 14 proc. z nich chorowało na ołowicę. Dlatego w 1974 r. wojewoda wrocławski wydał decyzję, zgodnie z którą woda do gospodarstw w Szklarach Górnych i Owczarach miała być dostarczana bezpłatnie wodociągiem zbudowanym przez zakłady w Lubinie i Polkowicach. Po latach obowiązek dostawy przejął KGHM, który próbował uchylić decyzję sprzed lat. Mieszkańcy jednak walczyli o swoje i doprowadzili do tego, że w 2001 rację przyznał im NSA.

Jako prezes zarządu spółki byłbym posądzany o niegospodarność, gdybym wodę rozdawał za darmo - tłumaczy prezes Siwek. I dodaje, że Energetykę darmowa woda dla dwóch wiosek kosztuje kilkaset tysięcy rocznie.

 

 

Już dwa tygodnie Pleszew nie ma wody pitnej | cheko, PAP | 2007-04-01 00:00

Liczący ponad 20 tysięcy mieszkańców Pleszew (Wielkopolska) już dwa tygodnie pozostaje bez wody pitnej. Do miejskiego wodociągu dostały się bakterie coli.

Brak wody powoduje ogromne straty miasta, przedsiębiorstwa wodociągowego, restauratorów, właścicieli firm i zwykłych obywateli. M.in. miejscowy szpital, który przez 6 dni nie mógł realizować kontraktów z NFZ - w tym nie przeprowadzał operacji i nie przyjmował pacjentów - szacuje wstępnie, że z powodu braku wody pitnej stracił co najmniej 500 tys zł.

 

 

Bakterie coli w ujęciu wody pleszewskiego szpitala | mar, PAP | 2007-03-24 00:00

Po skażeniu ujęcia wody w Pleszewie bakteriami coli, około 21 tysięcy mieszkańców tej miejscowości nie może już szósty dzień korzystać z miejskiego wodociągu.

 

 

Rzeka Supraśl już zanieczyszczona | 2005-05-24 00:00

Po ostatnich opadach rzeka Supraśl znów jest poważnie zanieczyszczona. Skala skażenia tego lata może być większa niż w roku ubiegłym. Wystarczy porządna ulewa, a miastu znów zagrozi brak wody

Wczoraj dowiedzieliśmy się, że woda w Supraśli jest pozaklasowa. Powinna mieć przynajmniej drugą lub - ostatecznie - trzecią klasę czystości.

 

 

Francja: bretońscy rolnicy zatruwają ziemię

Rzeki zatrute jonami azotanowymi i pestycydami ...katastrofalne zanieczyszczenie wody pitnej... ...za dostarczanie wody zatrutej nitratami

 

 

Czy przez smród Stokłosa nie wejdzie do Senatu? | 2005-08-04 00:00

Protestujących fotografował pracownik Stokłosy. Zrobił zdjęcie także dziennikarce poznańskiego radia Merkury Wandzie Wasilewskiej, która chciała z nim porozmawiać. W ub. roku ekipa dziennikarzy TVP 3 Poznań chciała zrobić reportaż o fetorze z zakładów w Śmiłowie, ale została zatrzymana na terenie zakładu na 13 godzin.

Mieszkaniec Kaczorów Dariusz Rejek: - Smród jest straszny, jezioro Kopcze jest zatrute tłuszczem zwierzęcym, nie można się w nim kąpać. Pryszcze ludziom wychodzą, a brzegi są białe od dziwnego szlamu. Domki wczasowe stoją puste. Kiedyś były kajaki i rowery wodne, a teraz nie ma nic.

Jednocześnie od kilku miesięcy pracownicy zakładów Stokłosy niezgodnie z prawem rozrzucają śmierdzącą mączkę mięsno-kostną na pola we wsi Linie pod Lwówkiem.

- Mączka niewymieszana z glebą przedostaje się do wód gruntowych i może być niebezpieczna dla zdrowia ludzi i zwierząt - mówi prof. Czesław Maćkowiak z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach.

 

 

Henryk Stokłosa kontratakuje | 2005-08-12 00:00

Stowarzyszenie Ekologiczne Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej próbuje udowodnić, że na terenie zakładów Farmutil HS senatora Henryka Stokłosy w Śmiłowie zakopane zostały tony padliny i że Farmutil próbuje zatrzeć ślady.

Zatruta woda w Śmiłowie

 

 

Skażenie w zakolu Łyny. Jak ratować ziemię? | 2008-04-09 00:00

Grunt na którym miała powstać druga starówka, jest jednak zanieczyszczony - wynika z badań naukowców.

W ziemi przy ul. Knosały - od zamknięcia w latach 70. starej gazowni - znajdują się zbiorniki z fenolem i smołą pogazową. Fenol jest substancją żrąca i toksyczną, smoła - jednym z najbardziej uciążliwych dla środowiska odpadów przemysłowych. W połowie lat 90. przedostały się do płynącej w pobliżu Łyny. Ratownicy zebrali fenol i smołę i przewieźli do olsztyńskiej oczyszczalni przy ul. Leśnej. To, co zostało w zbiornikach, próbowali zneutralizować.

Tamtejsi naukowcy podjęli się zbadania stanu wód podziemnych w pobliżu składowiska. Koszt tych prac to 1,5 mln zł, w większej części sfinansowany został z unijnego programu ochrony wód podziemnych.

Kilka dni temu urzędnicy dostali wyniki badań terenów w zakolu rzeki. - Ziemia jest zanieczyszczona, nawet do głębokości dziewięciu metrów - przyznaje Barbara Olszewska, dyrektor wydziału ochrony środowiska urzędu miasta. - Trujące substancje mogły się dostać do wód podziemnych. A to może zagrozić jednemu z miejskich ujęć wody. Dlatego trzeba jak najszybciej przystąpić do oczyszczania ziemi.

Prof. Zbigniew Endler z wydziału ochrony środowiska Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego: - Związki chemiczne, które przedostaną się do wody, mogą być przez jakiś czas "uśpione" i wywołać niepożądane skutki dopiero za kilka lat.

Oczyszczenie ziemi w zakolu Łyny nie będzie jednak takie proste. Urzędnicy ratusza wyliczyli, że potrzeba na to kilka milionów złotych. A to może opóźnić zagospodarowanie tej części Olsztyna, która od roku przedstawiana jest przez miejskich planistów jako druga starówka.

 

 

Bezkarny Grabek | 2005-11-11 00:00

Inspektorzy środowiska w Łodzi notorycznie przegrywają sprawy, które wytaczają trucicielom przyrody, ostatnio z Kazimierzem Grabkiem, ?królem żelatyny?. Powodem jest nieprecyzyjny artykuł z kodeksu karnego

Przypomnijmy: z hali produkcyjnej fabryki żelatyny w Zgierzu wychodziła kilkudziesięciometrowa rura kończąca się w lesie. Wylano w nim kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych rozpuszczonych w kwasie solnym kości zwierząt (pozostałości po produkcji żelatyny). Jak wynika z ekspertyzy zamówionej przez WIOŚ w Instytucie Badawczym Leśnictwa, ścieki z fabryki Grabka zniszczyły 1400 mkw. lasu. Drzewa dosłownie zadusiły się na skutek zalania korzeni zwierzęcym tłuszczem.

W styczniu, gdy "Gazeta" ujawniła skandal z wypuszczaniem ścieków, sprawą zajął się od razu Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i prokuratura. Zgierska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko trucicielom i umorzyła je.

 

 

Trucizna w Kucelince | 2007-01-22 00:00

Do rzeki dostał się fenol - 15 stycznia, po awarii w koksowni ISD Huty Częstochowa. Huta jednak nikogo o tym nie poinformowała.

 

 

Ratusz: solić ulice i walczyć z solą | 2007-11-09 00:00

Jak ochronić usychające drzewa przed tonami soli, które zimą spłyną na nie z ulic?

 

 

Znany ekolog Wu Lihong odsiedzi trzy lata | 2007-11-05 17:44

Ekolog Wu Lihong, który poświęcił się ratowaniu słynnego jeziora Tai w Chinach wschodnich, spędzi trzy lata w więzieniu

Przez kilka dni dwa miliony ludzi było bez wody. Miejscowe władze zrzuciły z początku winę na upały i niski poziom wody, ale rząd centralny nakazał masowe zamykanie fabryk chemicznych i ukaranie urzędników z miejscowego wydziału ochrony środowiska.

 

 

Druga strona morza wciąż umiera | 2007-04-16 00:00

Uzbekistan nadal nie robi nic w celu ratowania swojej - południowej i większej - części jeziora. Została ona odcięta przez tamę Kokaral od wód Syr-darii, a z Amu-darii również nie wpływa tam najmniejszy strumyczek, bo bieg tej rzeki zamiera całkowicie przed ujściem - wszystkie wody są zużywane na polach bawełny i ryżu. W najbliższych latach południowa część Morza Aralskiego skurczy się więc o co najmniej połowę, choć nie zniknie całkowicie. Naukowcy wykryli, że część parującej wody jest uzupełniana z warstw wodonośnych ciągnących się zapewne spod dalekich gór. Ta resztka morza pozostanie jednak całkowicie zatruta i martwa.

 

 

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | [13.08.2010, 21:15]

Z KRANÓW W POLSCE LECI ZATRUTA WODA

Doszło do skażenia bakteriologicznego.

Z kranów mieszkańców kilkunastu miejscowości na Dolnym Śląsku leci zanieczyszczona bakteriami coli woda - donosi tvn24.pl.

Woda jest zanieczyszczona w miejscowościach: Ziębice, Henryków, Brukalice, Wadochowice, Raczyce, Witostowice, Lipa, Krzelków, Skalice, Czerńczyce, Służejów, Rososznica, Niedźwiednik - wylicza portal.

W zakładzie wodociągów i kanalizacji w Ziębicach twierdzą, że pośpiesznie oczyszczają wodę chlorując ją. Nie wiadomo jednak, kiedy zniknie zagrożenie.

Pracownicy wodociągów podkreślają, że woda nadaje się do spożycia wyłącznie po przegotowaniu - zauważa tvn24.pl.

Nie można nią ani myć zębów ani naczyń. Nie można w niej też kąpać małych dzieci ani myć owoców. | JS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [03.06.2010, 14:54]

ZATRUTY BAŁTYK. KILOMETRY PLAŻ POKRYŁA LEPKA SUBSTANCJA

Policja poszukuje trucicieli.

Z 22 km plaż w landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie zebrano już ponad 100 metrów sześciennych parafiny.

O pojawieniu się na Bałtyku lepkiej substancji jako pierwsi donieśli rybacy z Niemiec - czytamy na thelocal.de.

Wiadomo już, że parafina pochodzi z jednego źródła. Władze niemieckiego landu nadal szukają winnych.

Najbardziej dotknięte zostały niemieckie wyspy, szczególnie największa z nich, Rugia - dodaje serwis.

Nad Bałtykiem krążą teraz samoloty straży wybrzeża oceniając rozmiar skażenia. | JS

 

 

 

 

 http://naszaekologia.pl/zanieczyszczenia_wody.php [fragmenty]

RODZAJE SUBSTANCJI ZANIECZYSZCZAJĄCYCH WODY

W rolnictwie używa się coraz więcej chemikaliów, które po pewnym czasie nieuchronnie trafiają do wód śródlądowych. Należą do nich środki owadobójcze, chwastobójcze, roztoczobójcze, grzybobójcze i środki pielęgnacyjne dla owiec, które w sumie zawierają ponad 450 aktywnych chemicznie składników niszczących mikroflorę i mikrofaunę. W celu poprawienia żyzności gleby rolnicy nawożą ją fosforanami i azotanami. Ziemia jest także zanieczyszczana toksycznymi związkami wydobywających się z silosów i ferm hodowlanych. Produkty farmaceutyczne wykorzystywane w fermach hodowlanych, np. antybiotyki czy hormony, po pewnym czasie, wraz z odchodami i środkami dezynfekującymi, dostają się do okolicznych zbiorników wodnych.

 

W przedsiębiorstwach zajmujących się uzdatnianiem wody pitnej regularnie prowadzi się badania jakości, to znaczy sprawdza się, czy zawartość szkodliwych związków nie przekracza dozwolonych norm. Jednak również proces uzdatniania nie pozostaje bez wpływu na jakość wody. Na przykład w wyniku chlorowania wody powstaje substancja, która prawdopodobnie ma działanie rakotwórcze. W 1988 roku okazało się, że również stosowany do oczyszczania wody siarczan glinu ma niekorzystny wpływ na środowisko naturalne. Kilka ton tej substancji zostało wówczas wrzuconych do wody w Camelford w Kornwalii i wkrótce okazało się, że zaczęły chorować niemal wszystkie żyjące w okolicy zwierzęta.

 

Innym bardzo ważnym źródłem zanieczyszczeń jest przemysł. Przemysłowe polutanty to przede wszystkim metale ciężkie - kadm, ołów i cynk. Zanieczyszczające wodę kwaśne deszcze spowodowane są spalinami powstającymi w procesie spalanie paliw kopalnych - ropy i węgla.

 

 

Jak do tego dochodzi

Trucizny dostają się do wody w różny sposób, niektóre bezpośrednio, inne pośrednio, najczęściej w wyniku świadomych działań człowieka, czasami przypadkowo, wskutek przecieków lub innych nieszczelności w systemach odprowadzających toksyczne ścieki.

 

Największym potencjalnym trucicielem wód śródlądowych jest rolnictwo. Nie przetworzony nawóz zwierzęcy rozrzucany jest na polach i pewna jego część zawsze zostaje spłukiwana przez deszcze do najbliższych zbiorników wodnych. Rolnicy użyźniają co roku swoje ziemie wieloma milionami ton azotu, fosforu i potasu. Część tych substancji po pewnym czasie trafia do wody. Niektóre nawozy, zwłaszcza związki organiczne, rozkładają się latami, a przez ten czas wchodzą w ciąg łańcucha pokarmowego, wyrządzając po drodze wiele szkód w lokalnym ekosystemie.

 

Coraz większym zagrożeniem dla ryb słodkowodnych stają się wypływające z akwenów hodowlanych ścieki, zawierające środki farmaceutyczne, masowo stosowane w hodowli w celu zapobiegnięcia chorobom.

 

Wycinka lasów i coraz gęstsza sieć rowów melioracyjnych sprawiają, że do wody przedostają się związki żelaza, glinu i kadmu.

 

Zwierzęce odchody są 100 razy bardziej szkodliwe, od tych które przeszły przez oczyszczalnie ścieków. Dostając się do rzek i jezior, powodują katastrofalne zmiany w ekosystemie. Nawet jeżeli większa część ludzkich fekaliów zostaje oczyszczona w oczyszczalniach ścieków, to jednak pewna ich ilość dostaje się bezpośrednio do wód śródlądowych, powodując rozprzestrzenianie się wielu chorób zakaźnych.

 

Woda zanieczyszczana jest również z powietrza. Toksyczne związki przedostające się do wody z powietrza są szczególnie szkodliwe. Zaliczyć do nich należy popiół, sadzę, kurz i krople toksycznych cieczy oraz gazy, zwłaszcza dwutlenek siarki i podtlenek azotu. Wszystkie te polutanty pochodzą zarówno z przemysłu, jak i z rolnictwa. Dla środowiska naturalnego niebezpieczne są zwłaszcza gazy, które w połączeniu z wodą tworzą kwasy: siarkowy i azotowy.

 

Jak rozprzestrzeniają się zanieczyszczenia wody

Wycieki to główne źródło zanieczyszczeń wód śródlądowych. Substancje zanieczyszczające mogą być zarówno w stanie stałym, jak i w ciekłym. Odpadki pozostawione na powierzchni i wystawione na działanie deszczu, który rozpuszcza je, dzięki czemu substancje toksyczne łatwiej mogą się dostać do wód gruntowych, a stamtąd do zbiorników wodnych. Szkodliwe substancje w stanie płynnym dostają się do systemu wodnego znacznie szybciej. Spośród rozpylanych na rośliny środków chemicznych, niektóre po zetknięciu z glebą stają się nieaktywne, inne zaś przedostają się do okolicznych strumieni i rzek bezpośrednio, bądź przez wody gruntowe. Prawie 80% rozpylanych substancji zamiast na rośliny opada na ziemię i niemal natychmiast w nią wsiąka.

 

Czas, jaki upływa od zetknięcia się z glebą związków azotu i fosforu do momentu przeniknięcia do wód gruntowych, nie jest dokładnie znany, jednak dowiedziono, że proces ten może trwać dziesiątki, a nawet setki lat. Najszybsze i najgroźniejsze jest zanieczyszczenie wód nie oczyszczonymi ściekami przemysłowymi, które zwykle zawierają największe ilości substancji toksycznych i wpływają wprost do rzek.

 

 

Wpływ zanieczyszczenia wód na życie w zbiornikach wodnych

Sytuacja pogorszyła się znacznie w ciągu ostatnich 20 lat. W tym czasie wiele światowych zbiorników pokryło się zielonym kożuchem, a ich wody zostały skażone bakteriologicznie. Wody śródlądowe stały się wylęgarnią niebezpiecznych bakterii, pierwotniaków i grzybów. Niektóre gatunki bakterii, np. salmonella czy Listeria, i pierwotniaków są niemal tak samo niebezpieczne dla zdrowia człowieka jak przecinkowiec cholery.

 

Kwaśne deszcze spowodowały katastrofę ekologiczną w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i północno-zachodnej Europie. Na przykład aż 16 tysięcy spośród 85 tysięcy wszystkich szwedzkich jezior jest obecnie zakwaszonych, a w 5 tysiącach całkowicie wyginęły ryby. W 1976 roku 4000 szwedzkich jezior było wapnowanych w celu odkwaszenia. Sposób ten wykorzystano również w Szkocji, gdzie ilość ryb zmniejszyła się wskutek zakwaszenia wody o ponad 40%. We wschodniej części USA zakwaszenie jezior spowodowało straty rzędu miliarda dolarów. Suma ta zwykle wpływa do kas lokalnych władz samorządowych od wędkarzy łowiących w jeziorach pstrągi, jednak kiedy pstrągów zabrakło, wędkarze przenieśli się w inne rejony. Wapniowanie jezior w celu zmniejszenia zakwaszenia nie jest jednak obojętne dla innych elementów ekosystemu. Na przykład powoduje ogromne, sięgające 90%, straty wśród porastających okolice jezior mchów i porostów. Duża część padających nad Skandynawią kwaśnych deszczy dociera tu znad Wielkiej Brytanii, której przemysł emituje do atmosfery 3,7 miliona ton dwutlenku siarki rocznie.

 

 

Metale ciężkie

Jednym z ciężkich metali powodujących zanieczyszczenie wód jest ołów. Źródłem zanieczyszczania są ołowiane obciążniki rybackich sieci, lekkomyślnie porzucane, ilekroć sieć się zaplącze. Rozpuszczone w wodzie związki ołowiu stanowią zagrożenie dla ptactwa, które wchłania je ze zjadanych przez siebie roślin wodnych. Typowym objawem zatrucia ołowiem u łabędzi jest tak zwana "złamana szyja". Zatrute ołowiem mięśnie nie są w stanie utrzymać długiej szyi ptaka, który ginie z głodu. Innym metalem ciężkim zatruwającym wody śródlądowe jest kadm, który poprzez zatrute ryby przenika również do organizmów ludzi.

 

 

Oczyszczanie Tamizy

Tamiza była kiedyś jedną z najbardziej zanieczyszczonych rzek świata. Jeszcze nie tak dawno nie było w niej ani jednej ryby. Obecnie, po długiej walce ekologów, w Tamizie żyje ponad 100 gatunków, w tym pstrągi i łososie. Batalia o przywrócenie Tamizie jej pierwotnego stanu toczyła się głównie z przemysłowymi trucicielami. Zbudowano cały system oczyszczalni ścieków, a tych, którzy wciąż zatruwali rzekę, obciążano wysokimi karami.

 

Wielka akcja oczyszczania Tamizy jest jedynym udanym przedsięwzięciem tego typu, przeprowadzonym na taką skalę. Podejmowane w innych krajach próby niestety się nie powiodły. Nie udało się oczyścić Renu, ani rzeki Ohio, słynną z tego, że była tak zanieczyszczona produktami naftowymi, że kiedyś po prostu się zapaliła.

 

 

Uregulowania prawne

Prawdopodobnie pierwszym krajem, który wprowadził prawne regulacje dotyczące zanieczyszczenia rzek, była Anglia. Już w 1197 roku król Ryszard I ogłosił pierwsze w świecie prawo rzeczne. Obecnie standardy jakości wody określa się w ramach Unii Europejskiej, jednak mimo precyzyjnych wytycznych, rządy europejskich krajów zbliżają się do wytyczonego celu niezwykle powoli. Na przykład w 1992 roku aż w 9 z 12 krajów Wspólnoty Europejskiej poziom azotu w wodzie przekraczał zalecaną normę.

 

 

 

 

„WPROST” nr 35, 29.08.2004 r.

PUSTYNIA BAŁTYCKA

DZIESIĄTA CZĘŚĆ BAŁTYKU JEST MARTWA

Polskie wybrzeże Bałtyku jest najczystsze od 30 lat - ogłosili niedawno burmistrzowie nadmorskich miast. I wkrótce otwarto prawie wszystkie plaże i kąpieliska jeszcze rok temu niedostępne dla turystów. Tymczasem badania zanieczyszczenia wód Bałtyku nie dają powodów do optymizmu. Kąpiel w rejonie Zalewu

Wiślanego i Zatoki Gdańskiej jest niebezpieczna, bo pełno tam gnijących glonów i sinic produkujących toksyczne dla ludzi substancje. Wpływające do morza ścieki zawierają pałeczki salmonelli i czerwonki, laseczki zgorzeli gazowej oraz zarazki wywołujące infekcje dróg oddechowych, układu moczowego i nerek. Plaże w Orzechowie, Karwieńskich Błoniach i Dębinie zamknięto, bo odkryto tam bakterie coli.

Jak wynika z szacunków prof. Stefana Kozłowskiego, przewodniczącego Komitetu „Człowiek i Środowisko” PAN, tylko z Polski trafia rocznie do Bałtyku około miliarda litrów nie oczyszczonych ścieków. Z naszego kraju pochodzi prawie czwarta część zanieczyszczeń Bałtyku (...).

 

WODNE PUSTYNIE

Na Bałtyku powstaje coraz więcej tzw. Pustyń wodnych, gdzie wszelkie życie zabił siarkowodór. Te pustynie zajmują już ponad 10 proc. powierzchni morza – wynika z danych Instytutu Badań Morza przy uniwersytecie w Rostoku. Dno Bałtyku w okolicach Głębi Gotlandzkiej, Bornholmskiej i Gdańskiej pokryte jest białym nalotem i milionami martwych bezkręgowców. – przy obecnych zanieczyszczeniach odbudowa ekosystemu Bałtyku jest praktycznie niemożliwa. (...) Do tego morza wpływa rocznie niemal 700 tys. ton związków azotu i około 620 tys. ton fosforu. Poziom stężenia związków toksycznych w łowionych na Bałtyku rybach jest dwukrotnie wyższy niż w rybach z Morza Północnego, uznawanego za kloakę Europy.

W 1984 r. odławiano z Bałtyku 400 tys. ton dorszy, podczas gdy obecnie jest to jedynie 40 tys. ton. (...)

Jak zauważa dr Grażyna Kowalewska, kierownik Pracowni Chemicznych Zanieczyszczeń Morza PAN, mało kto zdaje sobie sprawę, że palenie opon czy plastikowych opakowań to ostatecznie zanieczyszczanie morza, bo toksyczne pyły są potem zmywane do rzek i wpadają do Bałtyku.

Tomasz Krzyżak

 

 

„ANGORA” nr 30, 27.07.2003 r.

„CORRIERE DELLA SERA” 05.07.2003 r.

ZAGŁADA OCEANÓW

– Środowisko oceaniczne przechodzi poważny kryzys – alarmuje niezależna organizacja „Pew Oceans Commission” z Waszyngtonu, złożona ze światowej sławy intelektualistów, naukowców i obrońców środowiska. Według najnowszych badań przeprowadzonych przez amerykańską Akademię Nauk, ilość resztek paliw trafiających do wód przez osiem miesięcy jest równa wyciekowi ropy z tankowca Exxon Valdez w 1989 roku.

Ilość azotu wpuszczonego do wód Wybrzeża Atlantyckiego i Zatoki Meksykańskiej w wyniku działalności przemysłowej człowieka wzrosła pięciokrotnie od czasów preindustrialnych, a do roku 2030 może powiększyć się o kolejnych 30%. Dwie trzecie zatok i ujść rzecznych ulega procesowi eutrofizacji. W 2001 roku tylko w USA ponad 13 tys. plaż zamknięto z powodu zanieczyszczenia – 20% więcej w porównaniu z rokiem ubiegłym. Według szacunków EPA (ministerstwa środowiska USA) w ciągu tygodnia 3 tys. pasażerów jednego rejsu produkuje 796 tys. litrów odchodów, 3,5 miliona litrów ścieków oleistych oraz ponad 8 ton śmieci.

Agresorzy, czyli nowe gatunki genetycznie zmodyfikowane przez człowieka i przystosowane do życia w niesprzyjających warunkach, przewyższają liczbę gatunków naturalnych i tym samym stanowią zagrożenie dla gospodarki morskiej. Rywalizując ze „starymi” odmianami, przyczyniają się do ich wyginięcia. W Zatoce San

 

Francisco co 14 tygodni odkrywany jest nowy gatunek. „Obcy” są trudni do zidentyfikowania i wykorzenienia z ekosystemu, bowiem bardzo szybko się rozwijają i wykorzystują do przemieszczania się wody balastowe, pompowane w czasie załadunku statków. Zazwyczaj woda jest nabierana w zanieczyszczonych portach, a następnie spuszczana na pełnym morzu. Każdego dnia ok. 7 tys. „obcych” gatunków podróżuje w ten sposób.

 

Groźnym czynnikiem są hodowle ryb, które umożliwiają gatunkom podbój siedlisk ich dzikich „kuzynów”. W grudniu 2000 roku na skutek burzy z hodowli w Maine uciekło 100 tys. łososi, co tysiąckrotnie przewyższa liczbę dorosłych osobników tego gatunku obecnych w wodach stanowych. Ostatnio około tysiąca łososi przedostało się do okolicznych rzek, powodując ogromne straty w lokalnej faunie: osobniki hodowlane atakowały gatunki naturalne oraz roznosiły choroby.

 

Intensywne połowy prowadzą do wyeliminowania ważnych drapieżników, co z kolei może powodować poważne zmiany w strukturze ekosystemu morskiego. W 1989 roku populacja dorsza i flądry uległa znacznej redukcji. Atlantycka populacja halibuta wyginęła w raz z odmianą rekina ostronosa – ofiarą nadmiernych połowów.

Bycatch, czyli polowanie, zabijanie i sortowanie gatunków w czasie połowów, stanowi jeden z poważniejszych problemów ekologicznych. Eksperci twierdzą, że w latach 1980-90 rybacy wyrzucali rocznie 26% (30 milionów kilogramów) złowionych ryb. (...)

Alessandra Farkas

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [26.08.2010, 21:33]

BAŁTYK CZEKA ZAGŁADA. JUŻ ZA 20 LAT KĄPIEL BĘDZIE ZAKAZANA

WWF: działać trzeba natychmiast.

Jeśli rządy państw nadbałtyckich nie podejmą szybko wspólnych działań to w 2030 roku akwen ten czeka prawdziwa zagłada. To ostrzeżenie międzynarodowej organizacji ekologicznej World Wildlife Fund (WWF), która przygotowała raport na temat przyszłości środowiska Morza Bałtyckiego.

Największym zagrożeniem dla Bałtyku jest niekontrolowany wzrost ruchu statków oraz rozwój elektrowni wiatrowych na morzu. Nie bez znaczenie jest także zrzut nieczystości z rzek, szczególnie fosforanów - informuje thelocal.se.

Eksperci WWF szacują, że w ciągu 20 lat liczba jednostek pływających po Morzu Bałtyckim wzrośnie dwukrotnie. Transportów ropy będzie o 63 proc. więcej, a olbrzymich wycieczkowców i promów nawet 6 razy więcej.

Ekolodzy ostrzegają, że wskutek braku planowania liczba elektrowni na Bałtyku wrośnie w drastyczny sposób, ingerując w środowisko. W 2030 roku turbiny wiatrowe mogą dawać nawet 25 tys. MW przy obecnych 400 MW.

Nie ma wspólnej wizji, jak w sposób zrównoważony eksploatować to morze. To prawdziwy "dziki zachód", który zagraża przyrodzie - mówi Åsa Andersson ze szwedzkiego oddziału WWF. | AJ

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [03.10.2010, 20:07]ostatnia aktualizacja: Nd [03.10.2010, 20:09]

TE BAKTERIE ZAGRAŻAJĄ LUDZKOŚCI. SĄ W WODZIE

Stają się odporne na antybiotyki.

Bakterie żyjące w wodzie w pobliżu hodowli łososi stają się coraz bardziej odporne na antybiotyki.

To poważne zagrożenie dla ludzi i zwierząt, bo mogą one wywoływać choroby takie jak błonica, borelioza, listerioza, gruźlica czy posocznica - alarmują mikrobiolodzy z University of Washington.

Zdaniem naukowców, którzy badali bakterie występujące w pobliżu kanadyjskiego archipelagu Broughton, wyższa odporność wynika z niewłaściwego stosowania i nadużywania antybiotyków przez hodowców ryb w regionie British Columbia.

W czasie testów laboratoryjnych konieczne było zastosowanie dużo wyższego stężenia antybiotyków, żeby powstrzymać rozwój tych bakterii w porównaniu do innych, pobranych z wód oddalonych o 130 km od hodowli - mówi dr Michael Kelly.

Jego zdaniem czeka nas epidemia chorób wywołanych przez odporne na antybiotyki bakterie. Dodaje, że jedząc ryby z hodowli także inne bakterie we florze bakteryjnej w przewodzie pokarmowym mogą stać się praktycznie niezniszczalne. | AJ

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [11.08.2010, 21:15]

TU GROŹNE MEDUZY POPSUJĄ CI WAKACJE

Parzą i są tak małe, że trudno je zauważyć.

Małe, praktycznie niewidoczne meduzy w ostatnim tygodniu poparzyły setki ludzi na hiszpańskich plażach. Zdaniem biologów, zmieniający się klimat i intensywne rybołówstwo sprawią, że parzydełkowców będzie przybywać - donosi "Polska".

Od niedzieli przezroczyste meduzy poparzyły ponad 700 turystów, którzy kąpali się w pobliżu popularnych plaż na Costa Blanca w okolicach Elche.

Na kąpieliskach pojawiły się ostrzeżenia o zagrożeniu, a jeśli parzących meduz jest zbyt wiele ratownicy czasowo wywieszają czerwoną flagę i zakazują wchodzenia do wody.

Z kolei plażowiczom na północy Hiszpanii zagraża inny niebezpieczny gatunek meduz, zwany żeglarzem portugalskim czy też bąbelnicą (Physalia physalis) - dodaje RMF FM.

Na kąpieliskach Kantabrii i Kraju Basków pomocy udzielono ponad 300 poparzonym turystom. | AJ

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [03.08.2010, 08:21]

MORZE ŚRÓDZIEMNE CZEKA ZAGŁADA. ZAWŁADNĄ NIM OBCY

Już wkrótce nie będzie można się tam kąpać.

Morze Śródziemne to najbardziej zagrożony ekologicznie obszar świata.

Choć to morze jest siedliskiem ponad 17 tys. gatunków roślin i zwierząt to niebawem część z nich może wyginąć. Zastąpią je obce gatunki - nie zawsze przyjazne ludziom - ostrzega France24.

Raport "Marine Life" przygotowany przez międzynarodowy zespół naukowców wskazuje, że to efekt rabunkowej polityki rybackiej, zanieczyszczeń zrzucanych przez państwa basenu Morza Śródziemnego oraz zmian klimatycznych.

W wodach Morza Śródziemnego już teraz żyje prawie trzy razy więcej gatunków inwazyjnych niż w przypadku innych zagrożonych akwenów. To zagrożenie dla ekosystemu - zauważa stacja.

To chociażby olbrzymie meduzy amerykańskie, które skutecznie mogą zahamować także rozwój turystyki. Są tak niebezpieczne, że niebawem kąpiel w Morzu Śródziemnym będzie po prostu zakazana.

Największą stratę poniesie jednak nauka. Szacujemy, że nawet 75 proc. gatunków głębinowych nie jest jeszcze opisana. Wszystko wskazuje na to, że wyginą zanim zostaną zidentyfikowane - mówi prof. Marta Coll z Uniwersytetu Dalhousie. | AJ

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [01.01.2009, 22:23] 1 źródło, 1 wideo

W MORZACH NIEBAWEM NIE BĘDZIE ŻYCIA

MORZE UMIERA. A WINNI JESTEŚMY MY.

Chociaż ludzie nie muszą już mieszkać tak blisko zbiorników wodnych, jak dawniej, wciąż ponad połowa ludności świata mieszka w promieniu 100 kilometrów od brzegów mórz i oceanów. Co więcej, aż jedna dziesiąta ma do wody morskiej nie więcej niż 10 kilometrów. Niestety...

Niestety, bo efekty tego są coraz bardziej widoczne. Właśnie przez ludzką obecność brzegi mórz podlegają stałej i stopniowej degradacji. Tyczy się to nie tylko morskiego krajobrazu, który zmienia się przez rozwój turystycznej infrastruktury, lecz także tego, co się dzieje w samym morzu.

Jak pisze "The Economist", według niektórych naukowców wyginęło już ponad 90 procent wielkich drapieżnych ryb, takich jak tuńczyk czy rekin. Ale zagrożone są też inne gatunki.

W przybrzeżnych rewirach morza wyginęło już 85 procent waleni. Także morskie gatunki ptaków, np. mewy czy albatrosy, przy obecnych warunkach mają małe szanse na przetrwanie - ostrzegają naukowcy.

 

Jak pisze "The Economist", stały wzrost poziomu wody w morzach i oceanach wywołany efektem cieplarnianym prowadzi do paradoksalnej sytuacji: wody przybywa, ale życia w niej jest coraz mniej. | AB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [29.07.2010, 06:08]

ŻYCIE W OCEANACH CZEKA ZAGŁADA

Wyginą wszystkie ryby i zwierzęta morskie?

W oceanach i morzach całego świata systematycznie spada ilość fitoplanktonu, który jest częścią łańcucha pokarmowego wszystkich podwodnych zwierząt.

Biolodzy z Dalhousie University w Kanadzie alarmują, że zagraża to populacji wszystkich gatunków ryb, ssaków i skorupiaków morskich. Skutki tej zagłady odczują także ludzie - ostrzega France24.

Od 1950 roku ilość fitoplanktonu w oceanach spadła już o 40 proc. i co roku zmniejsza się o procent. A utrzymuje on całe oceaniczne życie - od małych krewetek po olbrzymie wieloryby.

Naukowcy twierdzą, że to efekt globalnego ocieplenia i podnoszenia się temperatury oceanicznych wód.

Z tego powodu powstaje coraz więcej martwych stref, gdzie fitoplankton nie ma wystarczającej ilości substancji odżywczych potrzebnych do rozwoju - tłumaczy prof. Daniel Boyce.

Jego współpracownik - Boris Worm dodaje, że to zjawisko nie tylko zmieni jadłospis ludzi na całym świecie, bo zabraknie ryb czy skorupiaków, ale wpłynie także na skład atmosfery. Mało kto zdaje sobie bowiem sprawę, że morskie glony i inne mikroorganizmy produkują połowę tlenu na Ziemi - zauważa Worm. | AJ

 

 

www.o2.pl / www.wiadomosci.gazeta.pl | 2009-08-04 18:52

NAUKOWCY ZBADAJĄ PLASTIKOWĄ ZUPĘ

Plastikowa zupa śmieciowa to ogromny (rozciąga się na 500 mil morskich) kożuch składający się z plastikowych odpadków. To największe na Ziemi wysypisko śmieci - ciągnie się od wybrzeży Hawajów aż po Japonię - wreszcie zostanie zbadane.

Na spotkanie z jednym z najbardziej niezwykłych zjawisk naszej planety wyrusza kalifornijski statek New Horizon. Na jego pokładzie popłynie ponad 30 naukowców, i techników. Wyprawa współorganizowana przez University of California ma potrwać około trzech tygodnie.

Naukowcy z załogi New Horizon umieszczają specjalne urządzenie do pomiaru głębokości i temperatury wód

W "Wielkim Pacyficznym Płacie Śmieci" (Great Pacific Garbage Patch) pływa około 100 mln ton plastiku. Zupa śmieciowa nie jest wykrywana przez satelity, dostrzec ją można jedynie ze statków. Według Programu Narodów Zjednoczonych do spraw Ochrony Środowiska (UNEP) co roku przez plastikowe śmieci ginie ponad milion morskich ptaków oraz ponad 100 tys. morskich ssaków. W ich żołądkach znajdowane są strzykawki, zapalniczki i szczoteczki do zębów.

Ekspedycja ma na celu przede wszystkim zbadanie wpływu, jaki plastikowa zupa wywołuje w ekosystemie Pacyfiku. Naukowcy chcą także rozwiązać zagadkę stojącą za powstaniem zjawiska. Niestety do tej pory nie stworzono wiarygodnej teorii wyjaśniającej przyczyny powstania śmieciowej zupy.

Długi na 52 metry New Horizon jest wyposażony w niezwykle nowoczesne laboratoria, jednak naukowcy będą prowadzili badania także na lądzie. W tym celu pobrane zostaną próbki plastikowego kożucha. | tm, Reuters

 

[Tą chorobotwórczą, śmiercionośną „zupę” trzeba jak najszybciej wydobyć i zneutralizować! I nigdy nie tworzyć! A więc nie wolno wrzucać śmieci, wpuszczać ścieków do jakichkolwiek wód, w tym rzek, jezior, mórz! – red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 04.10.2011, 07:38

CO ROKU GINĄ MILIONY ZWIERZĄT. PRZEZ ZANIECZYSZCZENIA

WWF: oszczędzajmy energię, by je ratować.

World Wide Fund for Nature (WWF) alarmuje, że jesteśmy świadkami największego wymierania gatunków od czasów zagłady dinozaurów. Zagrożony jest co czwarty gatunek ssaków i co trzeci gatunek płazów - informuje stooq.com.

Najgorzej sytuacja przedstawia się w strefie równikowej - najbogatszej pod względem przyrodniczym, gdzie liczebność zwierząt zmniejszyła się aż o 60 proc. - informuje WWF w specjalnym oświadczeniu z okazji Światowego Dnia Zwierząt.

Jak można temu zapobiec? Według WWF powinniśmy zacząć oszczędzać energię, zrezygnować z jazdy autem na rzecz roweru oraz przestać śmiecić.

Ponad milion ptaków i 100 tysięcy ssaków ginie co roku z powodu zanieczyszczenia mórz i oceanów plastikowymi odpadami. Żyjące w oceanach od milionów lat żółwie morskie są obecnie zagrożone wyginięciem m.in. z powodu zjadania plastikowych torebek, które do złudzenia przypominają meduzy - przysmak żółwi. Albatrosy zjadają plastikowe zakrętki od butelek, biorąc je mylnie za pokarm - informuje WWF. | WB

 

„GAZETA WYBORCZA” 07.05.2004 r.

POTOP PLASTIKU

MIKROSKOPIJNE KAWAŁKI TWORZYW SZTUCZNYCH ZALEWAJĄ OCEANY. LEŻĄ NA PLAŻACH, PŁYWAJĄ W WODZIE, NAJWIĘCEJ JEST ICH NA DNIE MORSKIM

(...) Najpierw uczeni ruszyli na morskie wybrzeże najbliżej ich macierzystego uniwersytetu w Plymouth. Zebrali tam 30 próbek osadu – część wprost z plaży, część z delt rzecznych, a pozostałe z oceanicznego dna położonego poniżej strefy pływów. Czegóż tam nie znaleźli? Poczynając od włókien nylonu, przez kawałki polietylenu, poliestru, aż po mikroskopijne kawałki poliwinylu.

 

– To resztki ubrań, opakowań i sznurków –  twierdzą naukowcy.

Zaintrygowani badacze wybrali się w inne rejony wybrzeża. W sumie zebrali próbki z 17 plaż. „Mikroplastiki” były wszędzie. Ale może opadają one na dno i nie krążą w wodzie? By to sprawdzić uczeni wykorzystali już zebrane próbki wody morskiej. Od lat 60. bowiem regularnie co roku na dwóch trasach, od Szkocji do Wysp Szetlandzkich (315), wyławiano wodę wraz z drobną ilością planktonu. Całość skrzętnie przechowywano. Trudno o lepszą gratkę dla poszukiwaczy zaginionych „mikroplastików”.

 

Kiedy badacze wzięli pod mikroskop historyczne próbki, ujrzeli w nich mnóstwo kolorowych drobinek. To były sztuczne tworzywa. Niektóre miały kształt kulisty, większość jednak stanowiły włókna o średnicy porównywalnej z ludzkim włosem. Prawdopodobnie stanowiły one tylko część wszystkich plastikowych zanieczyszczeń. Co gorsza, im młodsza była próbka, tym więcej takich małych fragmentów w niej pływało. Z analizy wynikało, że na przełomie lat 70. i 80. liczba „mikroplastików” w wodzie oceanicznej wzrosła kilka razy.

(...)

Brytyjczycy przeprowadzili prosty eksperyment. Do akwarium, w którym żyły drobne morskie skorupiaki i pierścienice, w lali wodę z niewielką liczbą „mikroplastików”. Kiedy po kilku dniach zajrzeli tam ponownie, wszystkie rodzaje tworzyw sztucznych można było odnaleźć wewnątrz zwierząt. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób plastiki szkodzą ich organizmom. Zapewne – spekulują autorzy badań – na rozdrobnionych kawałkach tworzyw sztucznych mogą się

 

zbierać i powstawać różnorodne szkodliwe związki chemiczne. Czy te toksyny trafią potem do żołądków zwierząt? Jeśli tak, to jak bardzo im szkodzą? Na to pytanie – ważne, bo przecież drobne organizmy morskie są pożerane przez ryby, z których część trafia potem na nasz stół – uczeni nie znają jeszcze odpowiedzi. Ale dowiemy się tego już wkrótce – powiedział „Gazecie” Richard Thompson. Właśnie dostaliśmy fundusze na kolejne trzy lata badań.

Wojciech Mikołuszko

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota 28.01.2012, 17:51

NAUKOWCY ALARMUJĄ: ZJADAMY TO, CO WYPŁYWA Z PRALEK

Zdziwisz się, ile mikroplastiku jest w jedzeniu.

Mikroskopijne plastikowe śmieci z pralki dostają się do wody i trafiają do oceanów. Są potem zjadane przez zwierzęta i trafiają do łańcucha pokarmowego - informuje bbc.co.uk.

Około 80 proc. wszystkich plastikowych odpadków, które trafiają do środowiska naturalnego, jest mikroskopijnej wielkości. Zastanawialiśmy się, nad ich pochodzeniem. Teraz nie mamy już wątpliwości, ich źródłem są nasze pralki - twierdzi dr Mark Brown z University of California, współautor badania.

Badacze zebrali próbki z 18 plaż na całym świecie. Okazało się, że we wszystkich znaleźli mikroplastik, czyli drobinki tworzyw sztucznych mniejsze niż 1 mm. Największe stężenie mikroplastiku występowało jednak w pobliżu dużych skupisk ludzkich.

Większość tych odpadów miała włóknistą strukturę. Przede wszystkim były to cząsteczki poliestru, akrylu i nylonu - opowiada dr Brown.

Naukowcy postanowili sprawdzić, czy źródłem tego skażenia mogły być miejskie ścieki. Okazało się, że odkryli w nich te same mikroplastiki.

W rezultacie Brown i jego kolega profesor Richard Thompson z University of Plymouth przeprowadzili szereg eksperymentów z pralką, by sprawdzić, czy w odprowadzanej z niej wodzie znajdą mikroplastik.

Byliśmy zaskoczeni, gdy okazało się, że z jednego ubrania z poliestru podczas prania oddziela się aż 1900 mikrowłókien - opowiada dr Brown.

Te mikroskopijne fragmenty plastiku zjadają później zwierzęta, np. ryby. Mikroplastik trafia do ich układu krwionośnego i odkłada się w komórkach. Potem wraz z rybami trafia na nasz stół. | WB

 

www.o2.pl | Piątek [20.02.2009, 20:37] 1 źródło

GLOBALNE OCIEPLENIE TO WIĘKSZY PROBLEM NIŻ KRYZYS GOSPODARCZY

W samej Wielkiej Brytanii przemysł odzieżowy i tekstylny produkuje około 3,1 mln ton dwutlenku węgla, 2 mln ton śmieci i ok. 70 mln ton zanieczyszczonej wody w ciągu roku. | AB

 

[M.in. mikroplastiki są także m.in. w glebach uprawnych, a to za sprawą podlewania ich skażoną wodą, ścierania się opon, lakierów, farb samochodowych, plastikowych pługów, szczotek w odśnieżarkach, oczyszczarkach drogowych, a następnie rozwiewania takiego pyłu przez wiatr, wyrzucanych gdzie popadnie plastikowych śmieci, w tym reklamówek, które wiatr znosi na pola, gdzie są zaorywane wraz z glebą, a także za sprawą nawożenia pól organicznymi odpadami z hurtowni warzyw, owoców, gdzie także trafiają plastikowe odpady (część jest razem z odpadami organicznymi na msu mielona)!

No to jak będzie z tym PKB, dążeniem do bogactwa/co naprawdę rośnie, do czego dążymy, co osiągamy...!!! – red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [29.07.2010, 06:08]

ŻYCIE W OCEANACH CZEKA ZAGŁADA

Wyginą wszystkie ryby i zwierzęta morskie?

W oceanach i morzach całego świata systematycznie spada ilość fitoplanktonu, który jest częścią łańcucha pokarmowego wszystkich podwodnych zwierząt.

Biolodzy z Dalhousie University w Kanadzie alarmują, że zagraża to populacji wszystkich gatunków ryb, ssaków i skorupiaków morskich. Skutki tej zagłady odczują także ludzie - ostrzega France24.

Od 1950 roku ilość fitoplanktonu w oceanach spadła już o 40 proc. i co roku zmniejsza się o procent. A utrzymuje on całe oceaniczne życie - od małych krewetek po olbrzymie wieloryby.

Naukowcy twierdzą, że to efekt globalnego ocieplenia i podnoszenia się temperatury oceanicznych wód.

Z tego powodu powstaje coraz więcej martwych stref, gdzie fitoplankton nie ma wystarczającej ilości substancji odżywczych potrzebnych do rozwoju - tłumaczy prof. Daniel Boyce.

Jego współpracownik - Boris Worm dodaje, że to zjawisko nie tylko zmieni jadłospis ludzi na całym świecie, bo zabraknie ryb czy skorupiaków, ale wpłynie także na skład atmosfery. Mało kto zdaje sobie bowiem sprawę, że morskie glony i inne mikroorganizmy produkują połowę tlenu na Ziemi - zauważa Worm. | AJ

 

 

„PRZEGLĄD” nr 26, 03.07.2005 r. EKOINFORMACJE

ŚMIERĆ W SIECI

Prawie tysiąc ssaków morskich ginie codziennie w rybackich sieciach. Takimi przypadkowymi ofiarami są głównie wieloryby, delfiny i morświny – alarmują eksperci Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF) w opublikowanym właśnie raporcie. Niektóre z powszechnie używanych przez rybaków sieci są trudno zauważalne dla zwierząt – zarówno wizualnie jak za pomocą echolokacji. Dlatego ekolodzy z WWF proponują np. montowanie na sieciach alarmów dźwiękowych odstraszających zwierzęta.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 27.09.2011, 13:27 ostatnia aktualizacja: Wczoraj o 14:52

CO ROKU PRZEZ RYBAKÓW GINIE 300 TYS. PTAKÓW

Wielu gatunkom grozi wyginięcie.

Rybackie sieci to śmiertelna pułapka dla wielu gatunków morskich zwierząt, w tym ptaków. Jeśli rybacy nic nie zrobią, wiele z nich może wkrótce wyginąć - informuje express.co.uk.

Najbardziej niebezpieczne dla ptaków są pelagiczne sznury haczykowe. Składają się z długiej głównej liny, która może mieć nawet 150 km długości i umocowanych do nich krótszych linek na których końcach umieszczony jest hak z przynętą. W ten sposób łowi się m.in. tuńczyki.

Niestety, często poszukujące pożywienia ptaki nurkują widząc pływająca pod lustrem wody przynętę i połykają ją razem z hakiem. Giną pod wodą.

Zdaniem naukowców, którzy wzięli udział w międzynarodowej konferencji dotyczącej bioróżnorodności mórz o oceanów, już 17 z 22 gatunków albatrosów zagrożonych jest wyginięciem z powodu rybackich sieci.

Co mogą zrobić rybacy? Wystarczy, by umieścili na sieciach odstraszacze ptaków i obciążyli haki tak, by szybko zanurzały się z przynętą, zamiast unosić się pod powierzchnią wody. | WB

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [26.03.2009, 19:34] 1 źródło

AMERYKAŃSKIE DARY NISZCZĄ FAUNĘ U WYBRZEŻY KENII

A chcieli pomóc rybakom.

Do Kenii, na plażę Diani, przybywają turyści z Ameryki i Europy głównie po to, by nurkując podziwiać podmorskie piękno tego zakątka świata. Przybywa ich coraz więcej, więc zwiększa się zapotrzebowanie na ryby, które dostarczają im miejscowi rybacy.

Ci łowią więcej, ryb ubywa, więc muszą sięgać po inne niż tradycyjne metody łowienia. Poprosili więc o pomoc organizację USAID. I tu zaczęły się ich kłopoty - donosi "MSNBC".

USAID rozpoczęła wart blisko 600 tys. dolarów program przekazywania rybakom z Kenii zamrażarek, łodzi i sieci. Dzięki temu mogli łowić więcej, wychodzić dalej w morze i wyjść na swoje przy sprzedaży ryb.

Problem jednak w tym, że USAID, by zaoszczędzić, dała rybakom tanie, plastikowe sieci, które choć poprawiają wyniki połowów to szkodzą przyrodzie. Plączą się w nie żółwie i wieloryby, które są zabijane, bo rybakom szkoda jest ciąć sieci. Kilometry plastiku rozciągnięte po dnie niszczą też rafę koralową. Coś co miało pomóc rybakom i zapewnić zarobek na sprzedawaniu ryb turystom niszczy powód, dla którego ci turyści w ogóle przyjeżdżają - tłumaczy serwis internetowy telewizji.

Rybacy tego nie chcieli. Miejscowe organizacje rybaków prosiły USAID o specjalistyczny osprzęt do bardziej efektywnego (ale i bezpieczniejszego dla środowiska) łowienia ryb. Zamiast tego dostali tańszą i bardzo szkodliwą alternatywę.

Skoro dostaliśmy tylko to, nie mogliśmy odmówić - tłumaczy Isaak Mwachala, szef jednego ze kenijskich stowarzyszeń rybackich. JS

 

 

„WPROST” nr 34, 28.08.2005 r.

EKOLOGICZNY PLASTIK

97 proc. ptaków i zwierząt żerujących nad Morzem Północnym ma w żołądkach fragmenty opakowań foliowych – alarmuje organizacja Save the North Sea. To kolejny argument ekologów w walce z tworzywami sztucznymi, które w ziemi rozkładają się nawet 500 lat. Nadzieją na redukcję śmieci aż o 30 proc. jest produkcja toreb i folii z samorozkładających się tworzyw. Takie produkty – na przykład firmy Ecoplastic – rozkładają się na związki proste całkowicie w ciągu trzech miesięcy.

 

 www.o2.pl / www.wiadomosci.gazeta.pl | 2009-08-04 18:52

NAUKOWCY ZBADAJĄ PLASTIKOWĄ ZUPĘ

Plastikowa zupa śmieciowa to ogromny (rozciąga się na 500 mil morskich) kożuch składający się z plastikowych odpadków. To największe na Ziemi wysypisko śmieci - ciągnie się od wybrzeży Hawajów aż po Japonię - wreszcie zostanie zbadane.

Na spotkanie z jednym z najbardziej niezwykłych zjawisk naszej planety wyrusza kalifornijski statek New Horizon. Na jego pokładzie popłynie ponad 30 naukowców, i techników. Wyprawa współorganizowana przez University of California ma potrwać około trzech tygodnie.

Naukowcy z załogi New Horizon umieszczają specjalne urządzenie do pomiaru głębokości i temperatury wód

W "Wielkim Pacyficznym Płacie Śmieci" (Great Pacific Garbage Patch) pływa około 100 mln ton plastiku. Zupa śmieciowa nie jest wykrywana przez satelity, dostrzec ją można jedynie ze statków. Według Programu Narodów Zjednoczonych do spraw Ochrony Środowiska (UNEP) co roku przez plastikowe śmieci ginie ponad milion morskich ptaków oraz ponad 100 tys. morskich ssaków. W ich żołądkach znajdowane są strzykawki, zapalniczki i szczoteczki do zębów.

Ekspedycja ma na celu przede wszystkim zbadanie wpływu, jaki plastikowa zupa wywołuje w ekosystemie Pacyfiku. Naukowcy chcą także rozwiązać zagadkę stojącą za powstaniem zjawiska. Niestety do tej pory nie stworzono wiarygodnej teorii wyjaśniającej przyczyny powstania śmieciowej zupy.

Długi na 52 metry New Horizon jest wyposażony w niezwykle nowoczesne laboratoria, jednak naukowcy będą prowadzili badania także na lądzie. W tym celu pobrane zostaną próbki plastikowego kożucha. | tm, Reuters

 

 

„WPROST” 32/33(1285), 12-19.08.2007 r. NAUKA / ZDROWIE

PLAGA ŁOSOSIOWA

FARMY RYBNE TO WYLĘGARNIE CHORÓB I PASOŻYTÓW

Jeśli rybne farmy gruntownie się nie zmienią, czyste i obfitujące w ryby morza przejdą do historii. Hodowla owoców morza i ryb (zwana akwakulturą) miała się przyczynić do wzmocnienia ochrony naturalnych zasobów oceanów. Dzieje się odwrotnie – akwakultura stanowi dla nich dodatkowe zagrożenie. Rybołówstwu grozi więc potężny kryzys, gdyż oceany przestały być bezdenną spiżarnią.

 

RYBA PRZEMYSŁOWA

W Atlantyku Północnym, jednym z najbardziej przetrzebionych akwenów, popularnych fląder, dorszy, morszczuków, tuńczyków jest sześciokrotnie mniej niż sto lat temu. Tymczasem popyt na białko rośnie na całym świecie. Dlatego tak wielkie nadzieje wiązano z hodowlą ryb.

Co druga ryba, która trafia na stół, pochodzi z hodowli. Akwakultura jest najszybciej rosnącą gałęzią światowej gospodarki – co roku jej produkcja zwiększa się o ponad 10 proc. Tempo jej rozwoju to fenomen, gdyż wiąże się z udomowianiem nowych gatunków. Proces, który na lądach trwał 11 tys. lat, w morzach przebiega niemal na naszych oczach. W ostatnim stuleciu zaczęto hodować 430 gatunków (w ostatniej dekadzie – 107), co stanowi 97 proc. hodowanych obecnie wodnych organizmów. Niestety, to sukces pozorny – naukowcy coraz głośniej przestrzegają, że ta rewolucja przyspiesza trzebienie dzikich gatunków i zagraża środowisku.

 

TUCZENIE TUŃCZYKA

Na wyhodowanie 1 kg łososia, tuńczyka, dorsza czy krewetek trzeba przeznaczyć 2-5 kg innych ryb – sardyn, śledzi, makreli i innych niewielkich gatunków o tłustym mięsie. Według prof. Daniela Pauly’ego z University of British Columbia, to się po prostu nie opłaca, gdyż produkcja białka zwierzęcego wcale nie rośnie, lecz maleje. Ponadto duże farmy ryb produkują ścieki niczym małe miasto. Co to oznacza, można zobaczyć w Chile, gdzie eksport łososi przynosi rocznie 1 mld dolarów. W rejonach, w których koncentruje się hodowla, na wodzie unoszą się resztki ryb, zwierzęcego tłuszczu i paszy sojowej. W czasie odpływu zanieczyszczenia osiadają na plażach, które zwyczajnie cuchną. Tajlandia, światowy potentat w eksporcie krewetek, ma 25 tys. farm tych skorupiaków. Ceną za zysk z hodowli krewetek jest księżycowy krajobraz dominujący w przybrzeżnym pasie lądu. Drzewa mangrowe obumarły, a na szarej, spopielałej ziemi nic nie rośnie. To skutek odprowadzania ścieków z farm krewetek, które powodują wysokie zasolenie gleby i wody. Z podobnymi zniszczeniami muszą się liczyć Brazylia, Indie, Ekwador oraz południowe regiony Stanów Zjednoczonych.

 

ZMORA HODOWCÓW

W hodowlach choroby i pasożyty szerzą się niczym pożar. Zmorą jest tajemnicza choroba zwana zakaźną anemią łososi (ISA – infectious salmon anemia). Chore ryby mają krwawe plamy, wzdęte brzuchy, i wolno się poruszają. Z powodu ISA w Szkocji w latach 1998-1999 wybito wszystkie ryby hodowane w promieniu 25 mil od centrum epidemii (straty szacowano na 32 mln dolarów). W 1999 r. ISA kosztowała Norwegię 11 mln dolarów, a Kanadę – 14 mln dolarów.

Hodowcy próbują się chronić przed stratami, dodając do paszy i wody leki. Niektóre ze stosowanych antybiotyków łatwo przenikają do środowiska. W 2006 r. w dostarczanych do Europy krewetkach z Tajlandii i Wietnamu odkryto nitrofuran – antybiotyk mający działanie rakotwórcze. Podobne praktyki odkryto w Chinach. W lipcu 2007 r. amerykańska Food & Drug Administration ogłosiła wstrzymanie transportów hodowlanych ryb z tego kraju., bowiem często zawierają nielegalne w USA substancje – poza nitrofuranem również zieleń malachitową, fiolet gencjanowy oraz fluorochinolony.

Chore lub zaatakowane przez pasożyty ryby zagrażają dzikim gatunkom. Zdarza się, że hodowlany narybek ucieka na pełne morze, gdy zagrodę z siatki uszkodzą sztorm lub drapieżniki. Wszy morskie – pasożytnicze skorupiaki z gatunków Caligus elongatus i Lepeophtheirus salmonis żywiące się tkankami żywych ryb – to prawdziwa plaga okolic, w których się hoduje łososie. Niewielka w porównaniu z wyrośniętą rybą wesz jest dla narybku jak 25-kilogramowa pijawka dla dorosłego człowieka. W Irlandii ten pasożyt przyczynił się niemal do całkowitej likwidacji populacji pstrągów. Poza tym ryby uciekające z hodowli będą konkurować o pokarm i miejsca rozrodu z żyjącymi wolno gatunkami. Mogą się też krzyżować z dziką populacją i przekazywać jej osłabione geny.

 

RATUNEK W MAŁŻACH

Spośród 220 gatunków ryb i innych organizmów hodowanych na skalę przemysłową najmniej szkodzą środowisku małże. Omułki i ostrygi są filtratorami wody. Zastrzeżeń nie budzą także farmy raków. W Chinach te skorupiaki rosną razem z ryżem na zalanych wodą polach. Równie nieszkodliwe są słodkowodne roślinożerne ryby – karp, tilapia i sum.

Prowadzone są prace nad nowymi metodami hodowli. Dobre efekty dają eksperymenty prowadzone w Kanadzie na University of New Brunswick. W zbiornikach z łososiami są umieszczane małże i listownica cukrowa – glony o kilkumetrowych liściach. To bardzo wydajne połączenie, gdyż zanieczyszczające środowisko odpady z hodowli łososia są wykorzystywane jako pokarm przez inne organizmy. Okazuje się, że towarzystwo ryb dobrze służy i małżom, i glonom, które w takich warunkach bardzo szybko rosną.

 

Eksperci zalecają, by hodowla odbywała się w zbiornikach o litych ścianach, które odgrodzą hodowlę od otaczającej wody i pozwolą kontrolować ścieki. Inna propozycja to podwodne kamery monitorujące tempo żerowania ryb, by niepotrzebnie nie dosypywać karmy.

Ewa Nieckuła ( e.nieckula@wprost.pl )

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [03.10.2010, 20:07]ostatnia aktualizacja: Nd [03.10.2010, 20:09]

TE BAKTERIE ZAGRAŻAJĄ LUDZKOŚCI. SĄ W WODZIE

Stają się odporne na antybiotyki.

Bakterie żyjące w wodzie w pobliżu hodowli łososi stają się coraz bardziej odporne na antybiotyki.

To poważne zagrożenie dla ludzi i zwierząt, bo mogą one wywoływać choroby takie jak błonica, borelioza, listerioza, gruźlica czy posocznica - alarmują mikrobiolodzy z University of Washington.

Zdaniem naukowców, którzy badali bakterie występujące w pobliżu kanadyjskiego archipelagu Broughton, wyższa odporność wynika z niewłaściwego stosowania i nadużywania antybiotyków przez hodowców ryb w regionie British Columbia.

W czasie testów laboratoryjnych konieczne było zastosowanie dużo wyższego stężenia antybiotyków, żeby powstrzymać rozwój tych bakterii w porównaniu do innych, pobranych z wód oddalonych o 130 km od hodowli - mówi dr Michael Kelly.

Jego zdaniem czeka nas epidemia chorób wywołanych przez odporne na antybiotyki bakterie. Dodaje, że jedząc ryby z hodowli także inne bakterie we florze bakteryjnej w przewodzie pokarmowym mogą stać się praktycznie niezniszczalne. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 5 źródeł, 2 wideo Wtorek [09.03.2010, 14:45]

INWAZJA KARPI. POŻERAJĄ WSZYSTKO, ATAKUJĄ LUDZI (WIDEO)

Amerykanie walczą z "wodną szarańczą".

Ogromne azjatyckie karpie opanowują akweny w USA. Wypierają z wód nie tylko inne gatunki ryb, ale mogą również wyskakiwać z wody i ranić ludzi - alarmują amerykańskie media.

W słodkich wodach karpie osiągają rozmiar ok. 1,2 m. i wagę do 60 kg. W niektórych rzekach stanowią już 90 proc. wszystkich ryb.

Mogą one wyskakiwać ponad 2 metry ponad taflę wody. Robią to zazwyczaj wtedy, gdy słyszą dźwięk motorowych łodzi. Raniły już wiele osób - twierdzą specjaliści.

Azjatyckie karpie były importowane w południowe rejony USA w latach 70. ubiegłego wieku. Miały wówczas uwolnić amerykańskie akweny od nadmiaru alg.

Tymczasem, w wyniku powodzi, część z nich znalazła się w rzece Missisipi i zaczęła płynąć na północ. Wkrótce dopłyną do Wielkich Jezior.

Aby je powstrzymać Amerykanie chcą zamknąć tamy w okolicach Chicago.

Na walkę z rybami Biały Dom przeznaczył już 78 mln dolarów. | TM

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [05.09.2009, 07:57] 1 źródło, 1 wideo

RZEŹ DELFINÓW (WIDEO - UWAGA! DRASTYCZNE)

Ich mięso jedzą dzieci w szkolnych stołówkach w Japonii.

Japończycy nie tylko polują na wieloryby omijając wszelkie międzynarodowe

zakazy. W tym kraju trwa też od lat rzeź delfinów.

Japońscy rybacy pałkami i metalowymi rurami tłuką w wodę, by zagłuszyć działanie

"sonarów" tych ssaków, dzięki którym potrafią one bezbłędnie określić swoje położenie. Potem zaganiają je do małej zatoczki i odgradzają je od morza siecią. Dzień później, rozpoczynają rzeź przerażonych i okaleczonych zwierząt - czytamy w "Daily Mail".

Część zwierząt trafia w niewolę, do prywatnych akwariów. Część w okrutny sposób zamordowana trafia na stoły Japończyków, którzy twierdzą, że dzięki takiemu sposobowi zabijania ich mięso jest "delikatniejsze i słodsze".

Te wspaniałe ssaki, które znane są z inteligencji i przyjacielskiego nastawienia wobec ludzi - znane są przypadki, gdy narażały własne życie, by ratować ludzi z paszczy rekina - trafiają głównie na stoły w szkolnych stołówkach. Jednak, jak donosi "Daily Mail" wcale nie służy to zdrowiu japońskich dzieci.

Przybrzeżne wody Japonii są bardzo zanieczyszczone. To prawdziwa zupa, w której skład wchodzi wiele niebezpiecznych

związków chemicznych: takich jak rtęć, kadm, DDT czy dioksyny.

 

Ten pierwszy pierwiastek, rtęć, jest szczególnie groźny. A w kawałkach mięsa z delfinów wykryto stężenie rtęci 5 tysięcy razy przekraczające dopuszczalną normę! Dzieci są więc narażone na uszkodzenie systemu nerwowego a nawet obłęd.

Co roku - jak informuje "Daily Mail" - ginie w Japonii ok. 40 tysięcy delfinów. | WB

 

www.o2.pl | Niedziela [28.06.2009, 22:02] 1 źródło

CHOROBĄ SZALONYCH KRÓW ZŁAPIESZ JEDZĄC RYBY

Naukowcy z USA alarmują.

Chorobą Creutzfeldta-Jakoba, znaną bardziej jako chorobą szalonych krów, można zarazić się jedząc... ryby hodowlane.

Wszystko przez karmę dla ryb, która pochodzi ze zmielonych części krów. Mogą być one zarażone encefalopatią gąbczastą. Jedząc ryby, ludzie mogą więc zapaść na chorobę Creuztfeldta-Jakoba - ostrzeżenia neurologów z uniwersytetu Louisville w stanie Kentucky cytuje "The Boston Globe".

Informacje o ich badaniach opublikowane zostały właśnie w piśmie "Journal of Alzheimer's Disease".

Lekarze wnioskują, by władze w USA zakazały karmienia ryb kostną mączką z krów. Choć, jak przyznali, nie dowiedli, że transmisja miała miejsce. Jednak lekarze uważają problem za bardzo poważny - pisze gazeta. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [12.11.2009, 10:14] 4 źródła

JESZ OWOCE MORZA? ZABIJE CIĘ WIRUS

Eksperci ostrzegają przed jedzeniem owoców morza.

Wszystkie ostrygi muszą być przetwarzane. Tylko w ten sposób można zabić odkrytego w nich śmiertelnego wirusa Vibrio vulnificus - twierdzą eksperci z US Food and Drug Administration.

Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestują jednak producenci jedzenia. Uważają, że poddawanie ostryg szybkiemu zamrażaniu, działaniu wysokiego ciśnienia i promieniowaniu gamma podniesie cenę ich produktów oraz zabije soczystych i delikatny smak ostryg.

Wirus jest szczególnie niebezpieczny dla osób często pijących alkohol, cierpiących na AIDS, nowotwory, cukrzycę i choroby nerek - powiedział Michael Taylor z FDA.

W ostatnim roku zabił 15 Amerykanów. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 06.10.2011, 08:50

LEKARZE OSTRZEGAJĄ: TE MORSKIE PRZYSMAKI SĄ SKAŻONE

Co można w nich znaleźć

Owoce morza, zwłaszcza te importowane, mogą być brudne i skażone. Łatwo można się nimi zatruć - ostrzegają amerykańskie służby sanitarne.

Według weterynarzy, na amerykańskie stoły trafiają ryby i owoce morza, które hodowane były na antybiotykach, były przechowywane w niehigienicznych warunkach lub skażone są różnymi chorobami.

Ok. 20 proc. skontrolowanych produktów zawierało pałeczki salmonelli. Często zdarza się również, że w owocach morza znajdowano fragmenty owadów oraz sierść gryzoni - donosi portal msnbc.msn.com.

Według lekarzy problem jest bardzo poważny, ponieważ ludzie często jedzą surowe lub niedogotowane mięso ryb i morskich mięczaków. To naraża ich na groźne choroby układu pokarmowego.

Chodzi głównie o produkty importowane. Największymi dostarczycielami owoców morza są: Chiny, Tajlandia, Wietnam oraz Indonezja. Weterynarze podkreślają, że w tych krajach standardy hodowli i produkcji w przemyśle spożywczym są niższe niż na Zachodzie.

Aż 80 proc. owoców morza, które trafiają do USA pochodzi z importu. Ale nie jest to wyłącznie problem Stanów Zjednoczonych. To dotyczy każdego państwa, które sprowadza ryby z Azji - podkreśla Brett C. Hall z Departamentu Rozwoju i Rolnictwa w Alabamie. | BB

 

 

 www.o2.pl | Wtorek [21.04.2009, 19:26] 5 źródeł

MAMY WIĘCEJ RYBAKÓW NIŻ... RYB

Gospodarkę rybną czeka katastrofa - uważa Komisja Europejska.

Zdaniem urzędników UE rybacy powinni wziąć na siebie większą odpowiedzialność za połowy. Według ostatniego raportu na wodach należących do UE połowy powinny zostać ograniczone o 30 procent. W najgorszej sytuacji znajdują się dorsze z Morza Północnego, którym zagraża wyginięcie.

Chociaż wielkość floty rybackiej zmniejsza się w Europie o około 2-3 procent rocznie to jednak nie przekłada się to na zmniejszenie ilości połowów. Powodem jest coraz lepsze wyposażenie łodzi - uważają członkowie KE.

Malejące zasoby to jednocześnie niższe połowy, w ten sposób tworzy się błędne koło - ostrzegają urzędnicy. | TM

 

 www.o2.pl | Niedziela [19.04.2009, 14:41] 1 źródło

MYŚLIWI Z OCEANÓW GŁODUJĄ

Zwierzęta walczą z rybakami o każdy posiłek.

Jedzenia brakuje dużym i małym. Głodują wieloryby, tuńczyk, foki i maskonury. Najnowsze wyniki badań pokazują, że rabunkowe połowy ryb zagrażają myśliwym mórz i oceanów - donosi serwis "The Independent".

Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) twierdzi, że małe ryby, którymi żywią się ptaki i morskie ssaki stały się głównym celem połowów.

Ludzie zjedli już większe ryby, rybacy wypływają więc po mniejsze. Łowią ich cztery razy więcej niż pół wieku temu - twierdzi FAO.

Blisko 80 procent małych złowionych ryb jest przerabiana na olej albo jest przerabiane na karmę dla mięsożernych ryb, które hoduje się na farmach (np. łosoś). | JS

 

www.o2.pl | Poniedziałek [20.07.2009, 09:22] 2 źródła

RYBY I ZWIERZĘTA SĄ CORAZ MNIEJSZE

Zmiany w przyrodzie nie ominęły także Polski.

Ryby pływające w europejskich wodach straciły już blisko połowę swojej średniej masy.

To skutki globalnego ocieplenia - twierdzi Martin Daufresne z Cemagref Public Agricultural and Environmental Research Institute w Lyonie.

Naukowcy przypominają, że rozmiar wpływa bezpośrednio na zdolności reprodukcyjne ryb. Mniejsze ryby składają mniej jaj. Oznacza to także mniejsze ilości pokarmu dla drapieżników.

Z wcześniejszych badań wiemy, że ryby zmieniają trasy swoich wędrówek z powodu wzrostu temperatury wody, a cieplejsze regiony zamieszkują głównie mniejsze gatunki - twierdzą naukowcy.

Spadek wielkości ryb wpłynął też na wielkość połowów. W ciągu 30 lat zmniejszyły się one w Europie o 60 proc.

Naukowcy przeprowadzili badania w europejskich rzekach oraz w wodach Morza Bałtyckiego i Północnego.

Podobny efekt zaobserwowano u szkockich owiec. Globalne ocieplenie ma znaczący wpływ na zmniejszenie rozmiarów wszystkich gatunków - uważa Martin Daufresne. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [18.05.2010, 10:29]

ONZ: ZA 40 LAT LUDZIE NIE ZJEDZĄ JUŻ RYBY

Będzie ich tak mało, że połowy staną się nieopłacalne.

W 2050 roku populacja ryb w oceanach zostanie przetrzebiona w takim stopniu, że rybakom nie będzie opłacało się łowić. Nawet 200 milionów ludzi straci pracę - alarmują eksperci ONZ.

Zagrożony jest nie tylko tuńczyk, ale praktycznie wszystkie ryby wykorzystywane w przemyśle spożywczym. Już teraz jedynie w przypadku ok. 25 proc. gatunków można mówić o zasobach

pozwalających na racjonalne rybołówstwo.

Naukowcy apelują o kolejne ograniczenia limitów połowowych oraz ustanowienie morskich

rezerwatów przyrody na dużych obszarach.

Tuńczyk to tylko symbol nadchodzącej katastrofy gospodarczej. Pracy pozbawionych zostanie 35 mln rybaków z całego świata i kolejne 170 milionów zatrudnionych w przemyśle przetwórczym - ostrzega Pavan Sukhd z Environment Program's Green Economy Initiative, działającej przy ONZ. | AJ

 

[Czy oni już wszyscy powariowali, przecież to dopiero będzie jak już nas nie będzie! Więc zwiększajmy połowy, by ratować życieee... niedorozwiniętych, upośledzonych, sparaliżowanych, obłożnie, nieuleczalnie chorych – by jak najdłużej produkowali siki i kupy...; w imię dobraaa... – red.]

 

 

„ANGORA” nr 4, 25.01.2009 r.

„DZIENNIK” nr 10, 13.01.2009 r.

Masowe odłowy ryb spowodowały, że w ciągu dwóch dekad ich

masa ciała spadła o 20 proc.

NIESPODZIANKA DLA DARWINA

Według naukowców, to człowiek

spowodował, że ewolucja

zwierząt w ostatnich latach gwałtownie

przyspieszyła. Jaki gatunek

jest najgroźniejszym drapieżnikiem

na Ziemi? Oczywiście

człowiek. To on powoduje, że

zwierzęta zmieniają się znacznie

szybciej, niż przewiduje ewolucja

– czytamy w najnowszym numerze

„Proceedings of the National

Academy of Sciences”.

Od dawna wiadomo, że komercyjne

odłowy ryb i sezonowe polowania

zmniejszają liczbę osobników

danego gatunku. Jednak dotychczas

żaden z badaczy nie

przeanalizował innych skutków naszej

drapieżniczej działalności.

Po raz pierwszy uczynił to Chris

Darimont z University of California

w Santa Cruz. Prześledził on dane

dotyczące 29 stworzeń rozsianych

po całej Ziemi. Najwięcej było

wśród nich ryb, ale Darimont badał

też ślimaki, karibu, muflony kanadyjskie,

a nawet rośliny, np. żeń-

-szeń.

Co się okazało? Tempo zmian

ewolucyjnych, jakim podlegają gatunki

masowo dziesiątkowane

przez ludzi, jest o 300 proc. większe

niż w przypadku tych, którymi się

nie interesujemy. Zmiany te dotyczą

szczególnie masy ciała zwierząt,

która zmniejszyła się o 20 proc.

(w stosunku do poprzednich pokoleń).

Zwiększyło się natomiast tempo

wydawania na świat kolejnych

generacji – o 25 proc.

Liczby te najłatwiej wyjaśnić

na przykładzie ryb. W ich przypadku

ewolucja w oczywisty sposób

faworyzuje te najmniejsze, które

są w stanie przecisnąć się przez

oka sieci. Przy masowych odłowach

tylko one przeżywają i przekazują

swoje geny potomstwu.

A to pojawia się znacznie częściej.

Dlaczego? Bo człowiek odławia

tak dużo ryb, że dla pozostałych

zostaje więcej pokarmu. W rezultacie

szybciej dojrzewają. Takie

właśnie zmiany dotknęły ławice

dorsza żerujące wokół wschodnich

wybrzeży Kanady. Jak szacują

naukowcy, jeszcze dwie dekady

temu tamtejsze dorsze po raz

pierwszy rozmnażały się w wieku

sześciu lat. Teraz – już tylko pięciu.

Działalność człowieka wpłynęła

w jeszcze bardziej zaskakujący

sposób na muflona kanadyjskiego.

Polowanie na niego obwarowane

jest zakazami. – Myśliwi nie

mogą strzelać do tych muflonów,

które są mniejsze od średniej i mają

krótsze rogi – opowiada Darimont.

Efekt? W ciągu ostatnich

30 lat masa ciała muflonów i długość

ich rogów zmniejszyła się

przeciętnie o 20 proc. Oczywiście

dlatego, że największe ssaki częściej

padały ofiarą myśliwych.

– Obecnie to ludzie są głównym

motorem ewolucji – wyjaśnia Darimont.

– I to nie tylko dlatego, że

ich działalność dotyczy ogromnej

liczby gatunków, ale też z tego powodu,

że zabijają ogromną część

danej populacji.

Przykłady? Białe wilki polują tylko

na 20 zwierząt, ludzie – na tysiące.

Co więcej, naturalni drapieżnicy nie

są w stanie wybić więcej niż

10 proc. populacji danego gatunku.

W przypadku ludzi ten odsetek może

dochodzić nawet do połowy.

– Oczywiście, zdajemy sobie sprawę,

że np. odławiamy za dużo ryb

– mówi Darimont. – Jednak rzadko

kiedy rozumiemy wszystkie tego

konsekwencje. Nie tylko możemy

doprowadzić do zagłady jakiegoś

gatunku, ale również potrafimy całkowicie

go zmienić. I to zaledwie

w ciągu dwóch dekad – podsumowuje

naukowiec.

Magdalena Salik

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [27.04.2009, 22:53] 2 źródła

700 TYSIĘCY SZCZURÓW OPANOWAŁO LONDYN

Oszczędności na wywożeniu śmieci grożą epidemią.

W ciągu ostatniego roku szczurza populacja na Wyspach Brytyjskich urosła o 13 procent do ponad 50 milionów osobników. W samej tylko stolicy kraju żyje ich ponad 700 tysięcy.

W tym czasie codzienny odbiór śmieci z 12,5 miliona domostw zmniejszył się o 7,1 procent. O jedną trzecią wzrosła za to liczba usługodawców oferujących odbiór zaledwie dwa razy w tygodniu - donosi serwis branżowy "Waste Data Flow".

 

Brytyjskim szczurom kryzys w gospodarce bardzo odpowiada.

 

Oszczędności na wywożeniu śmieci, do których okrojone budżety miejskie bezpośrednio doprowadziły, dają szansę rozwoju epidemiom. Szczury przenoszą 35 rodzajów chorób zakaźnych, które człowiek złapać może np. przez kontakt z szczurzą uryną, odchodami, przez ugryzienie - donosi serwis Bloomberg.com. | JS

 

 www.o2.pl | Sobota [16.05.2009, 13:13] 5 źródeł

NARODZIŁY SIĘ SZCZURY ODPORNE NA TRUCIZNY

Brytyjczycy walczą z nimi pułapkami i psami.

Brytyjskie Stowarzyszenie Zwalczania Szkodników zaapelowało już do rządu o akceptację silniejszych trucizn.

To zmiany genetyczne doprowadziły do wyłonienia nowego gatunku superszczura - powiedział profesor Robert Smitha z uniwersytetu w Huddersfield. - Selekcja naturalna powoduje, iż trucizna zabija osobniki nie mające odporności na truciznę, zaś te, które przeżyją, mogą mieć nowy gen, przekazywany następnie potomstwu.

W Swindon w ostatnich latach populacja szczurów wzrosła o 500 procent. Liczba gryzoni na Wyspach szacowana jest na około 80 milionów. W ciągu dwóch lat wzrosła o 100 procent. | TM

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Piątek [17.09.2010, 15:27]

INWAZJA OBCYCH GATUNKÓW RUJNUJE EUROPĘ

Są groźne dla ludzi i gospodarki.

Aż 1,3 tys. obcych gatunków zwierząt, roślin i mikroorganizmów, które dotarły do Europy zagraża bioróżnorodności kontynentu i powoduje co roku straty rzędu 12 mld euro - donosi BBC News.

Są groźne dla gospodarki powodując straty w rolnictwie i leśnictwie. Obce gatunki stanowią także zagrożenie dla ludzi, bo bakterie i wirusy mogą dzięki nim łatwiej mutować.

Dlatego biolodzy obradujący na konferencji Neobiota w Kopenhadze apelują do władz Unii Europejskiej o wprowadzenie przepisów ograniczających chociażby możliwość przywożenia roślin i zwierząt w celach hodowlanych.

Takie prawo obowiązuje już w Australii czy Nowej Zelandii. To konieczne, bo suma strat w wysokości 12 mld euro jest raczej niedoszacowana. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich negatywnych skutków inwazji obcych gatunków - mówi Piero Genovesi z Invasive Species Specialist Group.

Liczba takich zwierząt i roślin odkrytych w Europie wzrosła o 76 proc. w ciągu ostatnich 30 lat. To chociażby komary azjatyckie roznoszące groźne choroby, ale także sterniczki jamajskie - kaczki z Ameryki, które wypierają rodzime gatunki. | AJ

 

 

 www.o2.pl | Wtorek [19.05.2009, 12:59] 4 źródła

PLAGA JADOWITYCH PAJĄKÓW NA WYSPACH

Ewoluowały przez zmiany klimatyczne.

Postrachem Wysp stał się pająk fałszywa wdowa, kuzyn cieszącej się ponurą sławą czarnej wdowy.

Jego ugryzienie może zabić człowieka - ostrzegają eksperci.

Pająk przybył tu z Wysp Kanaryjskich w kiści bananów w roku 1870. Jednak do tej pory mroźne zimy nie pozwalały na nadmierne rozmnażanie się tych pajęczaków.

Ostatnio duże kolonie fałszywej wdowy odkryto w Gloucestershire i Wiltshire. Ten błyszczący, czarny osobnik potrafi ukryć się w miejscach, gdzie najmniej się go spodziewamy, na przykład w ogrodowych rękawicach.

"The Sun" pisze o przypadkach kilku osób, które po ugryzieniu przez pająka zapadły w śpiączkę lub zostały czasowo sparaliżowane. | K

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Środa [10.11.2010, 10:18]

ZABÓJCZE PAJĄKI OPANOWUJĄ MIASTA

Znakomicie adaptują się w nowym środowisku.

Zabójcze pająki redback (czarna wdowa) opanowują Nową Zelandię. Przybyły tam z Australii. Wykazują niesamowite zdolności adaptacyjne. Eksperci ostrzegają przed "zagrożeniem zdrowia publicznego".

Okazało się, że są bardziej odporne na zimno i mokre zimy niż pierwotnie zakładano - pisze "Herald Sun".

Do Nowej Zelandii dostały się wraz z towarami przewożonymi z Australii. Ich obecność zauważono zarówno na Wyspie Północnej jak i Południowej.

Są olbrzymim zagrożeniem dla ludzi, bowiem na swoje siedliska wybierają miejsca, gdzie żyją duże skupiska ludzi. Szczególnie w miastach - informuje gazeta.

Naukowcy obawiają się także, że redback wykończy także miejscowe populacje innych gatunków pająków. | MK

 

Zabójcze pająki opanowują miasta

Fot. wikiemedia.org

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [22.08.2010, 17:28]

PLUSKWY ZJADAJĄ LUDZI. OPANOWAŁY JUŻ CAŁĄ AMERYKĘ

To prawdziwy horror.

Najpierw pojawiły się w centrach gęsto zaludnionych miast, takich jak Nowy Jork, przez którego pokoje hotelowe przewijają się miliony gości.

Opanowały San Francisco, którego władze wprowadziły specjalny program edukacyjny dla gospodarzy domów, by nie dopuścić do rozprzestrzeniania się szkodników. O czym mowa? O krwiożerczych pluskwach - informuje portal npr.org.

Niestety, to już prawdziwa plaga. Pluskwy opanowały już domy i hotele od Teksasu do Ohio. I rozpleniają się dalej...

To prawdziwy horror - opowiada James Self z firmy Ameritex Pest Control, która zajmuje się tępieniem tych owadów. - Niedawno wezwano mnie do pewnego domu... Stanąłem przed ścianą i zastanawiałem się, co to za tapeta... Miała taki nietypowy gęsty wzór i fakturę... Gdy podszedłem bliżej zorientowałem się, że to nie wzór, tylko pluskwy. Miliony... W życiu czegoś takiego nie widziałem.

Zdaniem Michaela Rauppa, entomologa z Uniwersytetu w Maryland, Amerykanie powinni zacząć się martwić. I to bardzo.

Dlaczego? Bo jesteśmy coraz bardziej mobilni. Ludzie codziennie podróżują do odległych zakątków świata, chodzą do pracy, kina, teatru, restauracji. Korzystają z hotelowych pokoi. A te owady żyją wszędzie tam, gdzie znajdą żywność. A to my nią jesteśmy - mówi Raupp. - Potrafią przenosić się na naszych torbach i w ubraniach do nowych miejsc, gdzie rozmnażają się w zastraszającym tempie. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [01.09.2010, 15:39]

PLUSKWY ZJEDZĄ POLAKÓW. ZARAZ PO WAKACJACH

Są w siedzeniach samolotów i autobusów.

Po Stanach Zjednoczonych, gdzie mówi się o największej pladze krwiożerczych pluskiew od czasów II Wojny Światowej, te pasożyty masowo rozmnażają się także w Wlk. Brytanii.

Liczba domów, biur, hoteli i innych budynków użyteczności publicznej na Wyspach, gdzie pojawiły się pluskwy w ostatnim roku wzrosła o 24 proc. - ostrzega "The Daily Mail".

Eksperci nie mają wątpliwości, że to efekt coraz większej mobilności ludzi, którzy przemieszczają się w stopniu niespotykanym do tej pory.

Hotele i schroniska to najczęstsze miejsca skąd podróżni zabierają w bagażu czy w odzieży pluskwy do domu. Spotkać można je również w siedzeniach wagonów kolejowych, autobusów i samolotów.

Badania epidemiologów z University of Kentucky sugerują, że cały świat jest o krok od inwazji tych pasożytów. Tym bardziej, że stają się one coraz odporniejsze na trucizny stosowane przeciwko nim do tej pory - dodaje dziennik. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [27.02.2011, 18:47]

NOWA PLAGA NA ZIEMI: MRÓWKI OGNISTE

Atakują ludzi na kolejnych kontynentach.

Niebezpieczne mrówki ogniste zakładają swoje kolonie już na całym świecie. To przez rozwój handlu i ruchu turystycznego, bo to ludzie sami roznoszą te owady po świecie - donosi scientificamerican.com.

Mrówki ogniste pochodzą z Ameryki Południowej, ale ponad 80 lat temu pojawiły się na północy i teraz jad z ich żądeł zabija co roku w USA 100 osób, a przez ukąszenia 80 tys. ludzi trafia do szpitali ze wstrząsem anafilaktycznym.

Teraz entomolodzy z University of Georgia odkryli, że mrówki z kolonii w Stanach Zjednoczonych migrują dalej. Badania genetyczne wykazały, że to właśnie z USA trafiły do Chin, Australii oraz na Karaiby i Tajwan.

Niebawem ten gatunek może zająć nawet połowę lądów na świecie - także tych o klimacie suchym czy mroźnym - mówi dr Kenneth Ross.

Z kolei Ed Vargo, entomolog z North Carolina State University w Raleigh apeluje do rządów o wprowadzenie systemu kontroli ładunków, trafiających na inne kontynenty. Tym bardziej, że udowodniono, iż mrówki ogniste trafiły przed laty do Florydy na paletach do transportu

pszczół.

Mrówki ogniste mogą na statku przetrwać miesiące bez jedzenia, a nawet zjeść swoje młode, aby uniknąć śmierci głodowej. Do tej pory nie znaleziono skutecznej metody walki z tymi owadami - zauważa portal | AJ

 

 

„WPROST” nr 29, 18.07.2004 r.

KOMAR Z WYROKIEM ŚMIERCI

WIRUS ZACHODNIEGO NILU, KTÓRY WYWOŁAŁ EPIDEMIĘ W AMERYCE, DOTARŁ JUŻ DO POLSKI

(...) – Zarazek zaatakował już niektóre wróble i mazurki schwytane na skraju Puszczy Kampinowskiej w podwarszawskich Łomiankach – twierdzi prof. Józef Knap, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego. Podobnie było pod koniec lat 90. w USA, gdzie najpierw masowo padały ptaki i zwierzęta, głównie konie, a dopiero potem wirus przeniósł się na ludzi. Od tej pory krąży we wszystkich stanach USA i w Kanadzie. Wniknął do krwioobiegu ponad 300 tys. Amerykanów, ponad 4 tys. osób zachorowało, a 240 chorych zmarło. Czy tak samo będzie w Polsce?

(...) W Europie wirus zadomowił się już w Grecji, Hiszpanii, portugalii, we Włoszech i w Rumunii, gdzie zachorowało prawie 1,5 tys. osób, a 50 zmarło. Pojedyncze przypadki zachorowań odnotowano również u niemal wszystkich naszych sąsiadów: w Czechach, na Słowacji, Ukrainie i Białorusi.

Groźny wirus prawdopodobnie przeniosły do Polski ptaki migrujące z regionów tropikalnych. Od nich zaraziły się miejscowe... (...) Zarazki roznoszą głównie komary, a także meszki , muchówki, kleszcze - stawonogi, które żywią się zarówno krwią ptaków, jak i ssaków. (...) W Polsce nie prowadzi się na razie żadnych badań sprawdzających, czy chorzy na zapalenie opon mózgowych i mózgu byli zainfekowani wirusem gorączki Zachodniego Nilu, tymczasem aż 80 proc. tego typu zakażeń przebiega bezobjawowo. Okres wylęgania się choroby trwa 2-10 dni, a dolegliwości przypominają objawy grypy, z narastającą gorączką, dreszczami, ogólnym rozbiciem, bólami głowy i nieżytem żołądkowo-jelitowym. (...) Niektóre zainfekowane osoby mają objawy polio z ostrym porażeniem mięśni. Od 5 do 15 proc. osób dotkniętych gorączką umiera na skutek powikłań.

 

EBOLA W EUROPIE?

Do tej pory większość arbowirusów atakowała gęsto zaludnione tereny w krajach Trzeciego Świata, zwłaszcza położone w strefie międzyzwrotnikowej. Wzrost temperatury w ostatnich latach sprawił, że przenoszące śmiertelne choroby owady znajdują odpowiednie warunki do życia tam, gdzie dotychczas było im zbyt chłodno. Rozprzestrzenianiu się wirusów i pasożytów sprzyjają też coraz częstsze podróże oraz sprowadzanie zwierząt i roślin z egzotycznych zakątków świata.

We Włoszech zidentyfikowano pochodzącego z Azji komara tygrysiego, który przenosi wirusy powodujące zapalenie mózgu i gorączkę denga. Na Bałkany, do basenu Morza Śródziemnego i Morza Czarnego oraz na Węgry dotarła przenoszona przez kleszcze tzw. gorączka Krym-Kongo, która wywołuje silne wymioty, biegunkę i krwotoki. Jest szczególnie niebezpieczna, ponieważ można się nią zarazić od człowieka.

Poza strefą zwrotnikową pojawiła się również choroba denga, która występuje już w ponad 100 krajach i coraz szybciej przesuwa się na północ. Niedawno pierwszy raz pojawiła się na Hawajach. Według WHO, wirus ten zagraża 40 proc. ludzi na świecie. Leiszmaniozę trzewną można

„przywieźć” z południa Włoch. W naszym kraju z objawami tej choroby do lekarzy trafia około 10-20 osób rocznie.

- Do Polski może powrócić malaria, ponieważ jest u nas dużo jej przenosicieli - komarów z rodzaju Anopheles, które wylęgają się m.in. w pobliżu lotniska Gdańsk-Trójmiasto - podkreśla dr Beata Biernat.

Malarią może nas zarazić komar, który dostał się do Polski w samolocie, lub rodzimy widliszek, który nakarmił się krwią turysty wracającego ze strefy tropikalnej. W Europie w ostatnich 20 latach zarejestrowano 64 przypadki tej choroby. Za kilka lat większość ludzi będzie narażona na choroby tropikalne, nawet na wywoływaną przez wirus Ebola wyjątkowo groźną gorączkę krwotoczną.

Monika Florek

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [02.08.2010, 15:32]

TROPIKALNE KOMARY ATAKUJĄ EUROPĘ. BĘDĄ ZABIJAĆ LUDZI

Rozmnażają się u nas już trzy niebezpieczne gatunki.

Azjatyckie komary tygrysie, afrykańskie Aedes aegypti oraz występujące w Ameryce Anopheles odkryto w holenderskim regionie Brabant. Obce gatunki są bardzo niebezpieczne dla ludzi, bo przenoszą śmiertelne choroby - alarmuje dutchnews.nl.

Holenderskie służby sanitarne przypuszczają, że groźne owady trafiły do Europy w używanych oponach sprowadzonych przez kilka firm z kontynentów południowych.

Komary zdążyły już jednak się rozmnożyć i teraz - w opinii resortu zdrowia Holandii, stanowią poważne zagrożenie dla mieszkańców.

Mogą roznosić chociażby dengę, malarie, gorączkę zachodniego Nilu czy żółtą febrę oraz wirusowe zapalenie opon mózgowych - ostrzega Ab Klink, holenderski minister zdrowia.

Holendrzy o pomoc poprosili francuskich ekspertów, którzy mają już doświadczenie w walce z obcymi gatunkami komarów. | AJ

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [20.08.2009, 16:08] 2 źródła

GROZI NAM KOLEJNA EPIDEMIA?

Naukowcy ostrzegają przed wirusem Zachodniego Nilu.

Wirusolodzy mają pełne ręce roboty. Ludzi atakuje nie tylko wirus świńskiej grypy, zagraża nam także - do tej pory egzotyczny - wirus przywleczony przez ptaki z Egiptu. O jego pojawieniu się wśród ptasiej populacji na skraju Puszczy Kampinoskiej mówił już w 2004 roku prof. Józef Knap z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Teraz  specjaliści z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego twierdzą, że zagrożenie przeniesienia się tego wirusa na ludzi jest całkiem realne - donosi "Newsweek".

Wirus przenoszą ptaki. Trafia on do ludzkiego organizmu poprzez ugryzienie komara. A tegoroczne ciepłe i wilgotne lato sprzyja rozmnażaniu się tych owadów. Również gatunku, który przenosi wirusa z ptaka na człowieka.

Niebezpieczeństwo jest realne. Dlatego należy stworzyć system wczesnego ostrzegania, polegający na monitorowaniu obecności wirusa u dzikich ptaków. W okresie wzmożonej aktywności komarów może łatwo dojść do przeniesienia wirusa na ludzi - ostrzega w rozmowie z serwisem Newsweek.pl prof. dr hab. Elżbieta Samorek - Salamonowicz z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego - Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach.

Wirus powoduje chorobę zwaną gorączką Zachodniego Nilu. W 80 proc. zakażenie przechodzi bezobjawowo, pozostali odczuwają bóle głowy, mają nudności, kłopoty z koordynacją, wysoką gorączkę. W skrajnych przypadkach choroba powoduje objawy podobne do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i zapalenia mózgu czy zbliżone do choroby Parkinsona. Śmiertelność osób hospitalizowanych waha się między 2 a 35 proc. - przypomina "Newsweek".

Choroba ta w 1999 roku dotarła do USA. Rocznie choruje tam na nią kilka tysięcy osób. Przypadki zachorowań odnotowuje się także co roku u naszych południowych sąsiadów. Do dzisiaj nie ma chroniącej przed wirusem szczepionki. | WB

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [17.02.2010, 16:59]

ŚWIATU GROZI NOWA EPIDEMIA

Ta choroba rozprzestrzenia się błyskawicznie.

Pandemia świńskiej grypy wywołała panikę na świecie, a niepostrzeżenie pojawiło się inne zagrożenie: denga. Przypadków tej potencjalnie śmiertelnej choroby roznoszonej przez komary przybywa w zawrotnym tempie - alarmuje "Newsweek".

Tygodnik zauważa, że Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób odnotowało do tej pory 11.749 zgonów spowodowanych przez wirus A/H1N1.

Tymczasem ze statystyk Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że z powodu epidemii dengi w ubiegłym roku do szpitali trafiło ponad pół miliona ludzi.

Czterdzieści lat temu wirus dengi występował w zaledwie dziewięciu krajach Afryki i Azji, obecnie jest rozpowszechniony w ponad stu. Denga jest drugą pod względem częstości chorobą przywożoną przez europejskich podróżników z wypraw - zauważa gazeta.

Denga to śmiertelna choroba, która występuje także u małp. Jej objawy są podobne jak w przypadku gorączki krwotocznej - to gorączka, silne bóle i sztywność stawów.

Jeśli wskutek globalnego ocieplenia przybywać będzie terenów sprzyjających rozwojowi komarów, ryzyko zakażenia dengą według Lowy Institute z Sydney obejmie ponad połowę populacji Ziemi - ostrzega "Newsweek". | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [09.06.2010, 17:40]

TROPIKALNE KOMARY TYGRYSIE ZAGRAŻAJĄ EUROPIE

Przenoszą groźne choroby.

Pokryty czarno-białymi pasami, Aedes albopictus dociera do nas z Afryki i Azji i stanowi poważne zagrożenie epidemiologiczne.

Francuskie ministerstwo zdrowia ostrzega, że komary tygrysie mogą przenosić takie tropikalne choroby jak chikungunya, denga i żółta febra oraz prawdopodobnie rozprzestrzeniać wirusowe zapalenie mózgu - donosi rmf24.pl.

Najnowszy komunikat o rozrastającej się pladze krwiopijców pochodzi właśnie z Francji, ale są też problemem we Włoszech, a znajdywano je już u naszych niemieckich sąsiadów.

W Marsylii trwa właśnie akcja spryskiwania ulic i budynków środkami owadobójczymi. Zagrożeni są właściwie wszyscy przebywający na Francuskiej Riwierze.

Władze apelują do mieszkańców o noszenie po zmierzchu długich spodni i koszul z długimi rękawami - dodaje portal.

Idealnym miejscem do rozmnażania się komarów są zbiorniki stojącej wody, m.in. te pod rynnami, ale i w wazonach czy w podstawkach pod doniczkami. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [12.06.2010, 15:29]

IDZIE ZARAZA! BĘDZIEMY UMIERAĆ NA DŻUMĘ, MALARIĘ I FEBRĘ

Jakie epidemie zbliżają się do Europy.

Naukowcy ostrzegają, że rosnące temperatury na świecie spowodują przesuwanie się na północ tropikalnych chorób zakaźnych. Grożą nam epidemie żółtej febry, gorączki denga, malarii a nawet dżumy - informuje serwis health24.com.

Wpływ zmian klimatu na choroby zakaźne daje się już odczuć i jest prawdopodobne, że w ciągu najbliższych kilku lat pojawią się i utrwalą w Europie nowe wektory i nowe patogeny - można przeczytać w najnowszym raporcie European Academies Science Advisory Council (EASAC).

W skład tej niezależnej instytucji wchodzi 26 narodowych akademii nauk z Unii Europejskiej.

Dla mnie nie robi różnicy jak to nazwiemy, ale udokumentowane jest to, że od ostatnich 20-30 lat mamy wyższe temperatury. Umożliwiają one owadom szerzącym choroby i wirusom szybszy rozwój i reprodukcję, a to będzie powodowało wzrost zachorowań - oświadczył przewodniczący EASAC dr Volker ter Meulen.

Przykład? Rosnące temperatury w Europie tworzą nowe siedliska dla komara przenoszącego żółtą febrę, wirusa zachodniego Nilu, gorączkę denga i zapalenie mózgu.

Ten komar wiązany jest już z ponad 200 przypadkami w Europie choroby o nazwie chikungunya, powodowanej przez wirusa i objawiającej się gorączką oraz uszkodzeniami stawów. | WB

 

„WPROST” nr 4(1104), 2004 r.

BIAŁY TRĄD W BAGDADZIE

Kilkuset żołnierzy służących w Iraku zachorowało na leiszmaniozę, chorobę zakaźną wywoływaną przez pierwotniaki z rodzaju Leishmania atakujące białe krwinki i układ limfatyczny. Przenoszą ją pustynne moskity, które podczas obecnego konfliktu są bardzo uciążliwe.

Chorują Amerykanie i Brytyjczycy, Polacy na razie są zdrowi. Wojskowych atakuje głównie odmiana skórna choroby (CL), zwana białym trądem. Prowadzi ona do powstania na twarzy nie gojących się owrzodzeń oraz blizn, które długo mają siny kolor. Groźniejsza dla zdrowia jest postać trzewna (VL), wywołująca gorączkę, powiększenie śledziony i zmniejszenie produkcji krwinek w szpiku. Nie leczona może prowadzić do śmierci. W czasie operacji "Pustynna burza" w 1991 r. na leiszmaniozę zachorowało kilkudziesięciu żołnierzy z USA.

Leiszmanioza powszechnie występuje w ciepłym klimacie - zagrożonych nią jest 16 mln ludzi na całym świecie, co roku 1,5 mln osób choruje na CL, a 500 tys. na VL. Nie ma na nią szczepionki, leczenie nie zawsze jest skuteczne. W niektórych krajach podzwrotnikowych leiszmanioza jest uważana za typową chorobę wieku dziecięcego, tak jak u nas różyczka czy odra. | (JAS)

 

  

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [02.08.2010, 12:41]

MASZ PSA? ZOBACZ, ILE BAKTERII ŻYJE W TWOJEJ KUCHNI

Podłoga jest brudniejsza niż toaleta w pubie.

Myślisz, że publiczna toaleta i studenckie mieszkanie to synonim brudu? Mylisz się. Brytyjscy badacze dowiedli, że brudniejsza może być kuchenna podłoga w mieszkaniu miłośników zwierząt - informuje "express.co.uk".

Mikrobiolodzy z Leeds Metropolitan University pobrali próbki z podłóg w kuchni bezdzietnych par, małżeństw z dziećmi oraz małżeństw, które mają i dzieci i zwierzęta.

Co się okazało? Poziom bakterii w kuchni u par bezdzietnych wynosił 167. Gdy w domu pojawiały się dzieci wzrastał do 232.

Jednak gdy w domu były zwierzęta poziom bakterii rósł prawie 20-krotnie i osiągał 2844 pkt.

To oznacza, że na przeciętnej wielkości podłodze żyje ponad 6 milionów bakterii. Wystarczy, że przez tydzień jej nie zmyjemy i bakterii będzie więcej niż w publicznej toalecie w pubie - twierdzi dr Alan Edmondson. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [06.01.2010, 06:15] 6 źródeł

LUDZIE WYGINĄ PRZEZ ZWIERZĘTA? TO MOŻLIWE

Zarażają nas coraz groźniejszymi chorobami.

Naukowcy ostrzegają przed wyraźnym wzrostem liczby chorób, które przenoszą się ze zwierząt na ludzi. Eksperci z amerykańskiej Environmental Protection Agency twierdzą, że to zjawisko będzie przybierać jeszcze na sile - donosi "The Daily Telegraph".

Ich zdaniem spowodują to zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie środowiska, globalizacja i urbanizacja oraz nowoczesne metody uprawy roślin. To wszystko wpłynie na mutację wirusów.

Naukowcy z amerykańskiej agencji twierdzą, że w ostatnich 2 latach Światowa Organizacja Zdrowia zanotowała co najmniej 45 chorób, które pochodzą od zwierząt. Podczas gdy od 1940 roku do początku tego wieku było ich jedynie około 160.

Czeka nas zmiana sposobu rozprzestrzeniania się chorób na całym świecie. Grożą nam coraz to nowsze choroby zakaźne, których epidemie rozwijać się będą bardzo szybko bo ludzie w nieograniczony przecież sposób przemieszczają się z kontynentu na kontynent - twierdzi dr Montira Pongsiri.

Zdaniem ekspertów z EPA zagrożeniem ponownie będą także choroby, których epidemie udało się opanować. To malaria, przenoszona przez kleszcze choroba z Lyme, wirus Hantaan (rozprzestrzeniany przez myszy i szczury), gorączka Zachodniego Nilu (przenoszona przez komary) czy schistosomatoza, którą roznoszą ślimaki.

W swoim raporcie amerykańscy naukowcy twierdzą, że musimy liczyć się także ze wzrostem zachorowań na raka oraz częstsze występowanie alergii i wad wrodzonych. Jednym z czynników, które to spowodują będą zmiany genetyczne u zwierząt oraz powstawanie siedlisk ludzkich w miejscach, które powodują częsty kontakt z dzikimi zwierzętami - niespotykany do tej pory w dziejach ludzkości - dodaje gazeta.

Dziennik przypomina także, że to właśnie od zwierząt pochodzi wirus HIV oraz ten, który wywołał epidemię świńskiej grypy. | AJ

 

 

www.o2.pl | Poniedziałek [27.07.2009, 16:19] 1 źródło

BOŻE KRÓWKI ATAKUJĄ POLSKĘ

Inwazja miliardów biedronek na zachodnie wybrzeże.

Są ich miliardy, prawdziwa inwazja, w życiu czegoś takiego nie widziałem. Niech miasto z tym coś zrobi, bo się ludzie wyniosą - "Gazeta Wyborcza" cytuje słowa  wypoczywającego w Świnoujściu Piotra Podbornego z Torunia.

 

Razem z mailem do gazety wysłał też zdjęcia oblepionych biedronkami namiotów plażowych, ubrań i ręczników. Zamiast opalać się, ludzie spędzają większość czasu na plaży oganiając się od owadów. Słowa turystów potwierdzają władze nadmorskich miast.

 

 Słyszeliśmy, że podobny problem występuje na całym wybrzeżu, od niemieckiego Ahlbecku aż do Rewala. Słyszałam, że to te azjatyckie biedronki - sugeruje Grażyna Melerska, zastępca naczelnika wydziału gospodarki komunalnej i środowiska w Urzędzie Miasta Świnoujście.

 

Ponoć to pogoda (ciepło i wilgoć) sprzyjają mszycom. A zaraz za nimi pojawiają się biedronki. Niestety najeźdźca z Azji jest wrogiem naszych rodzimych biedronek.

Zjadają ich jaja i larwy. Trzeba jednak pamiętać, że biedronka nie zaatakuje nikogo pierwsza. Ona tylko się broni - mówi "Gazecie Wyborczej" dr inż. Andrzej Mazur z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [26.07.2010, 21:03]

KOLEJNA PLAGA ZAMIENIA POLSKĘ W PUSTYNIĘ. TO OBCY

Znowu wszystko przez pogodę.

Mięczaki wylegają na ścieżki w parkach i alejkach. Pustoszą działki i przydomowe ogródki. Wdzierają się na plantacje - ostrzega polskieradio.pl.

Jak twierdzą eksperci, to nie są nasze ślimaki. Do Polski dotarły z transportami zza granicy.

Jedzą nie tylko sałatę czy kapustę, ale i rośliny ozdobne. Mają tu dużo pożywienia, dlatego rozmnożyły się w ekspresowym tempie - mówi portalowi małopolski konserwator przyrody, Bożena Kotońska.

Klimat też im ostatnio sprzyjał, bo im cieplej tym lepiej im się żyje.

Dominują bezskorupowe ślimaki zwane pomrowami. Są pomarańczowe, czarne i niebieskie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by z nimi walczyć.

Ślimaki które pożerają nasze ogródki nie należą do gatunków chronionych. Nie są też jadalne, w przeciwieństwie do winniczków, które można zbierać tylko w maju - polskieradio.pl cytuje Tomasza Ciepłego z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [11.08.2010, 16:54]

GROŹNE GĄSIENICE ATAKUJĄ EUROPĘ

Plaga dotyka kolejne kraje. Tu lepiej unikać lasów.

Po Niemcach, teraz Holendrzy walczą z niebezpiecznymi gąsienicami ćmy korowódki dębowej. Owady pokryte są haczykowatymi, trującymi włoskami, które są groźne dla ludzi i zwierząt.

Nie potrzeba kontaktu z gąsienicą, bo włoski rozwiewa także wiatr. Kontakt z nimi powoduje podrażnienia skóry, problemy z oddychaniem, bóle głowy, a w skrajnych przypadkach - wstrząs anafilaktyczny - ostrzega dutchnews.nl.

Portal zauważa, że gąsienice korowódki dębowej zazwyczaj nie występują w lasach północnej Europy. W tym roku owady dotarły jednak aż do Groningen.

Leśnicy usuwają gniazda trujących gąsienic z drzew, ale ostrzegają mieszkańców, przed wchodzeniem do lasów dębowych, bo owady mogą gniazdować także pod ziemią. | AJ

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Sobota [30.10.2010, 15:53]

TEN PASOŻYT ZABIJE WSZYSTKIE NIETOPERZE. GROZI NAM KATASTROFA

Owady opanują świat?

To prawdziwa epidemia. Miliony amerykańskich nietoperzy giną z powodu groźnego pasożyta, który najprawdopodobniej, tak jak ospa, został przywleczony z Europy. Jego ofiarą padły już miliony nietoperzy w północno-wschodnich stanach USA.

Pasożyt zabija nietoperze także w Kanadzie. Jeśli ludzie go nie powstrzymają, to będziemy świadkami ekologicznej katastrofy - informuje "The Independent".

Nietoperze są niezwykle cennym ogniwem w łańcuchu pokarmowym. Jedno liczące ok. miliona osobników stado małych nietoperzy potrafi zaledwie w ciągu 180 dni zjeść - a są to ostrożne szacunki - ok. 500 ton owadów - twierdzi biolog Thomas Kunz. - Jeśli nietoperze wyginą pozostaną nam tylko pestycydy.

Pierwsze chore nietoperze zaobserwowano w 2006 roku w stanie Nowy Jork. Rok później epidemia zaatakowała już stada nietoperzy w Vermont, Massachusetts i Pensylwanii. W 2009 roku dotarła do Kanady. W tym roku okazało się, że rozprzestrzenia się także na południe pustosząc siedliska tych ssaków w Tennessee, Oklahomie i Missouri.

Choroba atakuje zimą, gdy zimujące w jaskiniach nietoperze tłoczą się, by nawzajem się ogrzać. Pasożyt niszczy układ odpornościowy zwierząt, wybudza je także ze snu. To sprawia, że na wiosnę zwierzęta budzą się osłabione i nie są w stanie polować. Umierają tysiącami.

Jeden zakażony osobnik jest w stanie zarazić 75 proc. stada. Po roku pada nawet 90 proc. populacji nietoperzy w danym siedlisku.

To największe w historii wymieranie zwierząt w Ameryce Północnej spowodowane przez chorobę zakaźną - twierdzi Kunz.

Skąd wzięła się ta choroba? Podobnego pasożyta znaleziono u nietoperzy w Niemczech, na Węgrzech i w Szwajcarii. Wydaje się jednak, że europejskie nietoperze są na niego odporne. | WB

 

[Trzeba tak jak ludzie, jak najdłużej te zrażające utrzymywać przy życiu, w imię dobra... – red.]

 

 

„POLITYKA” nr 34 (2617), 25.08.2007 r.

SZPULA Z ULA!

Pszczoły znikają. Jest ich coraz mniej. Jeśli nic się nie zmieni, ucierpi na tym nie tylko przyroda, ale także gospodarka.

Pszczoły mają ciężkie życie. Klasa robotnicza pszczół żyje w przymusowym celibacie, zaś pszczelarze przywłaszczają sobie ciężko wypracowany przez nie miód. Na dodatek regularnie nękają je śmiertelne zarazy. Na początku XX w. pasożytniczy roztocz świdraczek pszczeli spowodował masowy pomór pszczół na całych Wyspach Brytyjskich. Od pełnej zagłady pszczoły uratował w latach 20. brat Adam, mnich z Opactwa Buckfast, któremu udało się wyhodować odporną na świdraczka krzyżówkę. W Ameryce – która pracy pszczół w dużej mierze zawdzięcza swą dzisiejszą potęgę – w 1987 r. pojawił się inny niszczycielski azjatycki roztocz Varroa destructor, który wcześniej zaatakował Europę. Kiedy już się wydawało, że warroza, której jest sprawcą, została opanowana, w styczniu 2007 r. z zachodu Stanów Zjednoczonych nadeszły złowrogie wieści o tajemniczym i masowym znikaniu całych pszczelich rojów. Dla podkreślenia wagi tego zjawiska nadano mu uczoną nazwę Colony Collapse Disorder (w skrócie CCD).

 

Ameryka kocha pszczoły

Warto zrobić historyczną dygresję, która pozwoli lepiej zrozumieć amerykańską wrażliwość na losy pszczół. W artykule „Ameryka odkryta i stracona”, opublikowanym w majowym numerze amerykańskiego wydania „National Geographic”, Charles C. Mann opisuje rewolucyjne zmiany, jakie w miejscowym środowisku naturalnym spowodował napływ do Ameryki europejskich osadników. Przyrodniczo było to dla nich obce środowisko, toteż „przetworzyli go w miejsce, które mogli zrozumieć. Czyniąc to, przypuścili na Północną Amerykę kompleksowy ekologiczny atak”.

 

W tej bitwie, która doprowadziła do dewastacji dawnego środowiska, szczególnie zasłużonymi żołnierzami (poza malarią i innymi sprowadzonymi z Europy patogenami) były pospolite europejskie pszczoły. Pierwsze roje przywieziono do Ameryki na początku 1622 r. do kolonii Jamestown. Produkując miód dokonywały jednak znacznie ważniejszej rzeczy – zapylały posadzone przez osadników drzewa owocowe i inne rośliny użytkowe, które bez pomocy tych owadów nie przynosiłyby plonów. Z czasem pszczoła stała się zwiastunem inwazji europejskich osadników. Kiedy stopniowo przemieszczali się na nowe tereny – pisał w 1782 r. autor „Listów amerykańskiego farmera” Jean de Crevecoeur – widok pierwszej zbłąkanej pszczoły „zasiewał smutek i konsternację w sercach Indian”.

 

Choć dziś, blisko 400 lat od przybycia pszczół europejskich na kontynent amerykański, gospodarka Stanów Zjednoczonych w znacznie mniejszym stopniu opiera się na rolnictwie i hodowli, ich wkład w dochód narodowy kraju jest nadal duży. Roczna produkcja miodu warta jest 200 mln dol., co stanowi niewielki ułamek ich gospodarczej wartości. Ale od zapylania przez pszczoły zależy 90 proc. amerykańskiej produkcji jabłek, czarnych jagód, cebuli i brokułów, 27 proc. pomarańczy, a migdałów bez nich w ogóle nie dałoby się uprawiać. Według szacunków departamentu rolnictwa, około jedna trzecia całkowitej produkcji żywności roślinnej w Stanach Zjednoczonych wymaga współudziału pszczół i – jak oświadczył pod koniec czerwca minister rolnictwa Mike Johanns – całkowite ich wyginięcie spowodowałoby straty ekonomiczne sięgające 75 mld dol. rocznie.

 

Trzecia po komarze

Zważywszy na gospodarcze znaczenie pszczół, nie można się dziwić, że od dawna interesują się nimi uczeni. Ostatnio ciekawią genetyków. W 2001 r. utworzono w USA konsorcjum z kilku wielkich instytucji naukowych. Jego zadaniem było odczytanie kodu genetycznego pszczoły. Wśród owadów jest ona trzecim gatunkiem, jaki spotkało to wyróżnienie. Wyprzedziły ją: muszka owocowa oraz przenoszący malarię komar i był to wybór dość oczywisty. Zainteresowanie pszczołą, obok motywacji ekonomicznej, miało także uzasadnienie czysto poznawcze. Jest ona gatunkiem o złożonej strukturze społecznej i rozszyfrowanie jej genów mogłoby rzucić pewne światło na kwestię genetycznego uwarunkowania skomplikowanych zachowań. Pierwsze ustalenia na temat jej genomu opublikowano w ubiegłym roku i choć na głębszą analizę trzeba będzie poczekać, to, czego już się dowiedzieliśmy, jest interesujące.

 

Po pierwsze, w porównaniu z komarem i muszką owocową ewolucja pszczoły odbyła się wolniej. Może to mieć związek z jej udomowieniem, które wyeliminowało wiele środowiskowych stresów przyspieszających selekcję. Co więcej, genom pszczoły zawiera pewne odpowiedniki ważnych genów, które – jak dotąd sądzono – pojawiły się dopiero u ssaków. Czyżby jej skłonność do współpracy z ludźmi wynikała z pewnego genetycznego powinowactwa? W sumie genom jej zawiera 236 mln par nukleotydów, czyli jest ponaddziesięciokrotnie uboższy od genomu człowieka (ok. 3 mld) i składa się z 10 tys. genów. Jak twierdzą naukowcy, 163 z tych genów koduje receptory zapachu, a jedynie 10 receptory smaku. Pszczoły kierują się więc raczej „nosem” niż „językiem”. Ich historia jest zadziwiająco podobna do historii gatunku ludzkiego, ponieważ, jak twierdzą badacze, gatunek ten powstał w Afryce i rozprzestrzenił się w Europie drogą co najmniej dwu wielkich migracji.

 

Porzucona królowa

Poznanie pszczelego genomu nie zbliżyło nas jednak na razie do rozwiązania zagadki obecnego pomoru amerykańskich pszczół. Wspomniany na wstępie fenomen objawia się w ten sposób, że z uli znikają niespodziewanie wszystkie dorosłe pszczoły nie pozostawiając po sobie trupów, natomiast porzucając dorastające w plastrach potomstwo i dobrze zaopatrzone magazyny żywności – a także bezradną królową-matkę. Przyczyny tej nagłej dezercji pozostają zagadką i na ten temat wysunięto wiele, karkołomnych niekiedy, hipotez. W kręgu podejrzeń jest wyczerpanie źródeł pokarmu, pestycydy, roztocza, grzybica bądź inne niezidentyfikowane patogeny, genetycznie zmodyfikowane rośliny uprawne, a nawet fale elektromagnetyczne generowane przez telefonię komórkową. Aż dziw bierze, że nie ma na tej liście efektu cieplarnianego...

 

W 1994 r. liczba dzikich pszczół zmniejszyła się o 98 proc. W tym samym czasie liczba uli utrzymywanych przez pszczelarzy zmniejszyła się o połowę i winę za to ponosiła wspomniana warroza. Obecny kryzys spowodowany przez CCD ma jakoby jeszcze bardziej apokaliptyczne proporcje. Doniesienia o znikaniu rojów dotarły już z co najmniej 24 stanów. Podobne raporty napływają także z Polski, Grecji, Włoch, Portugalii i Hiszpanii, choć brak potwierdzenia, że dotyczą one tego samego zjawiska.

 

Trupy po roju

Tymczasem, jak donoszą pszczelarze z Arizony, odporność na CCD wykazują pszczoły afrykańskie. Nie wiadomo, czy jest to wiadomość dobra czy zła. W połowie minionego stulecia 26 królowych-matek tego gatunku sprowadzono do badań naukowych z Tanzanii do Brazylii, gdzie w 1957 r. uciekły z laboratorium i zaczęły powoli migrować na północ. Wędrując, afrykańskie pszczoły krzyżują się z pszczołami europejskimi i przekazują im cechy, jakim zawdzięczają swą niepochlebną reputację. Są one, na przykład, znane z tego, że jeśli opiekujący się ich ulem pszczelarz zbyt często je niepokoi, cała kolonia pakuje się i odlatuje w nieznane. Co jednak ważniejsze, są one bardziej agresywne, a trasa ich przelotu przez Południową i Środkową Amerykę usłana jest ludzkimi trupami. Do dziś od ich żądeł zginęło około tysiąca osób. W Meksyku w latach 1988–1995 zanotowano 175 śmiertelnych przypadków użądleń.

 

Pierwsza afrykańska pszczoła przekroczyła granicę Stanów Zjednoczonych w 1990 r. Dziś zafrykanizowane pszczoły zadomowiły się już we wszystkich południowych stanach, od Kalifornii do Florydy, i zabiły ok. 20 osób. Nawet gdyby uznać, że jest to nieuchronna cena za ich usługi zapyleń, nie wiadomo, czy mogą one zrekompensować ewentualną utratę pszczoły europejskiej. Nie są równie jak ona pracowite i znacznie mniej odporne na niskie temperatury panujące na dużej części terytorium USA.

 

Na razie nie pozostaje nic innego, jak łudzić się nadzieją, że pogłoski o katastrofie CCD są przesadzone. Nie wszystko jeszcze stracone – amerykańskie pszczoły, jak doniosła na początku marca światowa prasa, cieszą się pełnym zrozumieniem i poparciem Hillary Clinton, prawdopodobnego kandydata Partii Demokratycznej na prezydenta Stanów Zjednoczonych...

Krzysztof Szymborski

 

 www.o2.pl | Wtorek [17.02.2009, 22:24] 3 źródła

LUDZKOŚĆ BĘDZIE GŁODOWAĆ, BO WYMIERAJĄ PSZCZOŁY

A bez tych owadów nie będzie można zapylić wielu upraw.

Naukowcy alarmują. Pszczoły wymierają na całym świecie. Dla ludzkości oznacza to jedno - głód. A to dlatego, że jedną trzecią naszego pożywienia jemy właśnie dzięki pszczołom, które zapylają rośliny.

Za zbliżającą się zagładę całej populacji pszczół odpowiadają w równym stopniu infekcje bakteryjne, brak pożywienia, pestycydy i błędy w hodowli. Ale za osłabienie ich organizmów odpowiada jednak roznoszona przez roztocza warroza - donosi magazyn "New Scientist".

 

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii zginęła jedna trzecia pszczół. We Włoszech zginęła prawie połowa. Epidemia przeszła nad Europą i pierwsze doniesienia o śmierci pszczół dochodzą z Indii i Chin.

 

Warroza powoduje podatność na ataki wirusów. Jedynym kontynentem wolnym od roztocza "Varroa destructor" jest na razie Australia. Rozwiązaniem problemu wymierania kolonii zajmują się naukowcy z 36 państw, pracujący nad projektem COLOSS.

 

Bez pieniędzy nie będziemy wstanie niczego zrobić. W tej chwili nie możemy nawet ocenić sytuacji jaka panuje w koloniach w Europie, nie mówiąc już o całym świecie - martwi się Peter Neumann ze szwajcarskiego oddziału COLOSSa w Brnie. J

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [31.08.2009, 15:43] 1 źródło

PSZCZOŁY NIE LUBIĄ TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH

Bo uniemożliwiają im powrót do ula.

Fale elektromagnetyczne emitowane przez nadajniki telefoni komórkowej i same telefony stanowią zagrożenie dla pszczół miodnych - wynika z opublikowanych w Indiach badań.

Fale te zaburzają "nawigacyjne umiejętności" robotnic, które wyszły zbierać nektar z kwiatów w celu utrzymania rodzin pszczelich - twierdzi dr Sainuddin Pattazhy, który przeprowadził badania w znanym z pszczelarstwa regionie Kerala na południu Indii.

Stwierdził on, że gdy komórka była trzymana w pobliżu ula, robotnice nie były w stanie do niego wrócić. Pozostała w ulu królowa i jaja ginęły w ciągu 10 dni.

Jeśli nadal będzie przybywać nadajników i telefonów komórkowych w regionach gdzie hoduje się pszczoły mogą one wyginąć w ciągu 10 lat - stwierdził Pattazhy. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 20.10.2011, 06:58

UE BIJE NA ALARM: ZABRAKNIE JEDZENIA W EUROPIE!

Musimy ratować pszczoły.

Masowe wymieranie pszczół w Europie zagraża produkcji jedzenia i stabilności przyrody. Parlament Europejski bije na alarm i wzywa wszystkie kraje do bezwzględnej ochrony tych owadów.

Pszczoły wymierają zwłaszcza w regionach, gdzie prowadzone są intensywne wielkoobszarowe, jednorodne gatunkowo uprawy rolne - zauważa "Puls Biznesu".

Jeśli jest ich zbyt mało, nie zapylają wystarczającej liczy roślin, a te wtedy nie mogą się rozwijać. Najwięcej pszczół wymarło w Niemczech, Francji i we Włoszech. Problem dotyczy także naszego kraju.

W Polsce żyje obecnie około 890 tys. rodzin pszczelich, a powinno ich być co najmniej 2 mln - mówi Tadeusz Sabat z Polskiego Związku Pszczelarskiego.

Eksperci są podzieleni co do przyczyny wymierania pszczół. Większość jednak twierdzi, że owady wymierają przez toksyczne dla nich pestycydy stosowane w rolnictwie. | AJ

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [16.04.2010, 11:07]

NADLATUJĄ OGROMNE SZERSZENIE. TO PRAWDZIWI ZABÓJCY

Europę pustoszą "azjatyckie potwory".

Europie zagraża plaga azjatyckich szerszeni. Owady te są cztery razy większe od naszych pszczół, mają żądło długości ludzkiego paznokcia. W ciągu kilku godzin mogą zniszczyć nawet 30 tys. pszczół.

Właściciele pasiek są zrozpaczeni. Azjatyckie szerszenie niszczą już ule w południowo-zachodniej Francji. Specjaliści przypuszczają, że owady zostały przywiezione do Europy z transportem roślin doniczkowych.

Azjatyckie pszczoły nauczyły się walczyć z intruzami: otaczają je i nie pozwalają im się ruszyć, a wtedy szerszenie przegrzewają się na słońcu i giną. Jednak europejskie pszczoły są wobec nich bezbronne - pisze "Daily Mail".

Owady te są także niebezpieczne dla ludzi. Ich użądlenie jest niezwykle bolesne. | TM

 

 

 www.o2.pl | Niedziela [22.02.2009, 11:49] 5 źródeł

WIĘKSZOŚĆ WOJEN WYBUCHA W PRZYRODNICZYCH RAJACH

80 procent konfliktów toczy się w zagrożonych katastrofą ekologiczną regionach.

Większość wojen i konfliktów zbrojnych drugiej połowy xx wieku wybuchła w miejscach niezwykle zróżnicowanych biologicznie - donosi "Conservation Biology".

W badaniu pod hasłem "Warfare in Biodiversity Hotspots" naukowcy wskazali 34 miejsca zapalne, w których jednocześnie rośnie ponad połowa zagrożonego (w danym regionie) gatunku roślin lub 42 procent kręgowców.

W 23 z nich toczyły się już poważne konflikty zbrojne, które pociągnęły za sobą co najmniej 1000 ofiar.

Wnioski naszego badania porażają. Najbogatsze przyrodniczo miejsca na Ziemi są też miejscami w których najczęściej trwają wojny. Jak widać, w tych samych miejscach trzeba równie mocno walczyć o szansę przetrwania roślin, co ludzi - uważa Russell A. Mittermeier, dyrektor Conservation International. J

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [24.11.2009, 22:35] 1 źródło

ZA ZBROJNE KONFLIKTY ODPOWIADA GLOBALNE OCIEPLENIE

Przez kilka dodatkowych stopni zginie 400 tys. ludzi.

Zginą w wojnach jakie wybuchnąć w Afryce do 2030 roku. Powodem wojen będą zmiany klimatyczne - donosi "The New Scientist".

Do niedawna przewidywanie ognisk zapalnych konfliktów w Afryce opierało się na mapie

opadów.

Naukowcy z Berkeley i Stanford odkryli jednak równie silną zależność między wojną a temperaturą - tłumaczy pismo.

Za podstawę do badania wzięli dane o konfliktach na Czarnym Lądzie z lat 1981 - 2002. Tam gdzie rosły temperatury bardzo często wybuchały wojny domowe.

Jako że wieloletnie modele pogodowe są dosyć stałe, na ich podstawie obliczono też 54 proc. wzrost w ilości konfliktów zbrojnych na kontynencie afrykańskim - tłumaczy "The New Scientist". | JS

 

 

„GW” piątek, 13.02.2004 r.

EGZOTYCZNE OFIARY

ZWIERZĘTA Z PRZEMYTU.

Co drugie sprzedawane w Polsce egzotyczne zwierzę rzadkiego gatunku może pochodzić z przemytu. Być może jest tym jednym na dziesięć, które przeżyło podróż upchane w butelce, termosie, oponie samochodowej czy walizce.

Nielegalny handel zagrożonymi gatunkami to – po przemycie narkotyków i broni – trzeci co do opłacalności przestępczy biznes świata. – Kupując takie zwierzęta, popieramy wyniszczanie ginących gatunków i przemyt, w trakcie którego ugina miliony zwierząt. Łamiemy też prawo – mówi Marta Kaczyńska z WWF Polska, organizacji należącej do Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF). (...)

Tymczasem przemycane zwierzęta nie tylko nie nadają się do hodowli – nie przystosowują się do  życia w niewoli i nie dają oswoić – ale też przenoszą wiele niebezpiecznych chorób. Przemyt i nielegalny handel będzie trwał tak długo, jak długo klienci będą kupować takie zwierzęta... (...) Na stronie internetowej WWF Polska (www.wwf.pl) można znaleźć listę zwierząt chronionych konwencją waszyngtońską, wzór zaświadczenia, jakie powinno mieć zwierzę, listę sklepów, które przyłączyły się do kampanii. | ES

 

„ANGORA: dodatek ANGORKA” nr 25, 18.06.2006 r.

GINĄCA PRZYRODA EUROPY

Ponad połowa europejskich gatunków roślin i zwierząt oraz siedlisk, w których one żyją, jest źle chroniona i zagrożona wyginięciem. Tak wynika z najnowszego raportu Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF). Na podstawie zgromadzonych informacji specjaliści obliczyli, że możemy bezpowrotnie utracić 52% ryb słodkowodnych, 42% gadów i motyli. Na liście znalazły się (występujące także na terenach Polski) drapieżniki: niedźwiedzie brunatne, wilki i rysie.

Niestety, główną winą za niszczenie natury obarczany jest człowiek i jego działalność, a w szczególności: odwadnianie gleby, nadmierne używanie środków owadobójczych i nawozów sztucznych w rolnictwie, kłusownictwo, a także urbanizacja, czyli rozwój i rozbudowa miast na terenach jeszcze niedawno należących do przedstawicieli dzikiej przyrody i stanowiących ich naturalne środowisko.

Unia Europejska, co prawda, dysponuje odpowiednimi przepisami prawa zapewniającymi ochronę fauny i flory, ale stosowanie go w praktyce nie zawsze jest skuteczne.

Oz na podst. www.interia.pl

 

www.o2.pl | Czwartek [21.05.2009, 14:27] 3 źródła

NA CAŁYM ŚWIECIE WYMIERAJĄ WĘDROWNE PTAKI

A w Europie masowo giną żaby i węże.

Wodne ptaki jak czajki, szlamiki, siewki i kuliki co roku podejmują ogromne ryzyko przemieszczając się z terenów lęgowych na ciepłe obszary zimowania. Często aż z Arktyki muszą dotrzeć do południowego skrawka Afryki.

Co istotne, większość zbiera się tłumnie w kilku tylko miejscach, co czyni te obszary kluczowymi dla przetrwania całych populacji. Wetlands International opublikował właśnie atlas tych niezwykle ważnych dla ziemskiego ekosystemu miejsc. O ile takie habitaty objęte są ochroną w Unii Europejskiej, gorzej jest z Afryką i Bliskim Wschodem. To naglący problem - tłumaczą autorzy atlasu.

 

Najbardziej zagrożone przystanki ptaków migrujących znajdują się wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki, rzeki Niger i wokół jeziora Czad oraz we wschodniej części Czarnego Lądu, wzdłuż doliny Rift. Te, oraz inne podmokłe tereny w Azji, stale zmniejszają swoją powierzchnię.

 

Wszystko przez rabunkowe dla środowiska programy irygacyjne, zamiana ich na ziemię rolniczą i zabudowa. I tak np. delta rzeki Tana w Kenii staje się centrum uprawy trzciny cukrowej - wymieniają eksperci z WI.

 

Ale nie tylko ptaki są w niebezpieczeństwie. W Unii Europejskiej zagrożone wyginięciem są żółwie, żmije i jaszczurki.

 

 Jedna piąta gadów i blisko jedna czwarta płazów w Europie jest zagrożona, gdyż ich środowisko naturalne kurczy się z powodu działalności człowieka, wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Komisji Europejskiej - informuje "Rzeczpospolita".

 

W Europie przybywa ludzi, uprawy są coraz bardziej intensywne, a zabudowa miejska rozwija się bez kontroli.

 

Jako jedne z najważniejszych środowisk naturalnych dla płazów wymieniono Hiszpanię, Portugalię, Włochy i Bałkany. W płazy szczególnie obfituje Europa Południowa, ale ich słodkowodne środowiska są pod ogromną presją z powodu zmian klimatycznych i innych zagrożeń [...] Jak wynika z badania, spada liczebność 42 proc. gatunków gadów i 59 proc. gatunków płazów. W przypadku ssaków odsetek ten wynosi 27 proc. - donosi gazeta. | JS

 

„PRZEGLĄD” nr 26, 03.07.2005 r.

EKOLOGIA I PRZEGLĄD

(...) Podczas Konferencji Stron Konwencji o Bioróżnorodności, która odbyła się na początku roku w Kuala Lumpur, naukowcy doszli do wniosku, że w wyniku zmian klimatu i niszczenia środowiska naturalnego z powierzchni ziemi zniknie aż 34 tys. gatunków roślin i 5 tys. gatunków zwierząt. Jeszcze bardziej pesymistyczny był magazyn „Nature”, który napisał o milionie gatunków skazanych na wymarcie! Możemy więc być świadkami wyginięcia jednej trzeciej lub nawet połowy gatunków flory i fauny. (...)

Joanna Tańska

 

„PRZEGLĄD” nr 28, 17.07.2005 r.

RAJ W NIEBEZPIECZEŃSTWIE

(...) W ciągu ostatnich 50 lat wymarła połowa gatunków zwierząt i roślin występujących na Ziemi. Zdaniem naukowców to dopiero początek.

(...) Ciągnący się wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża atlantycki las deszczowy zajmuje obecnie 13% terytorium Brazylii (zachowało się tylko 7% stanu pierwotnego).

(...) Żyjące na Madagaskaże naczelne są uważane za najbardziej zagrożone wymarciem. Według naukowców, na wyspie wyginęło już 90% pierwotnej roślinności. Ponad 50 gatunków lemurów dożywa kresu swych dni.

(...) Z naturalnych lasów w południowo-zachodniej Australii zachowało się do dnia dzisiejszego zaledwie 10% stanu pierwotnego.

Aleksandra Zborowska

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Poniedziałek [18.10.2010, 13:38]

ŻYCIE NA ZIEMI WYMIERA JAK DINOZAURY

Jesteśmy na progu globalnej katastrofy.

Mamy tylko dziesięć lat na uratowanie Ziemi. Jeśli natychmiast nie zaczniemy chronić środowiska, zmiany będą nieodwracalne - alarmują eksperci zgromadzeni na konferencji ONZ dotyczącej ochrony bioróżnorodności na naszej planecie.

Stoimy na progu wymierania gatunków, które można porównać do tego co wydarzyło się 65 mln lat temu z dinozaurami - stwierdził Achim Steiner, szef programu ochrony środowiska ONZ.

Tempo wymierania gatunków - zdaniem ekspertów - jest obecnie od 100 do nawet 1000 razy szybsze niż wynosi średnia historyczna.

Eksperci twierdzą, że musimy natychmiast zacząć chronić i przywracać do życia takie ekosystemy jak lasy, rzeki, rafy koralowe i oceany, które są niezbędne dla stale rosnącej populacji ludzkiej.

Straty spowodowane przez rozwój gospodarczy tylko w 2008 roku - według badań ONZ - wyniosły 6,6 biliona dolarów. To równowartość 11 proc. światowego PKB. | WB

 

 www.wp.pl | 22.10.2008 r.

MASOWE WYMIERANIE GATUNKÓW

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara są zdania, że w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat z powierzchni Ziemi zniknie około 50 proc. gatunków roślin i zwierząt. Naukowcy twierdzą, że na skutek zmian ekologicznych nasza planeta stanęła w obliczu wielkiego wymierania, przypominającego to, które 65 mln lat temu, po uderzeniu w Ziemię meteorytu, unicestwiło dinozaury.

 

"Obecne wymieranie to skutek działalności człowieka - zabetonowania planety, produkowania zanieczyszczeń i robienia wielu innych rzeczy" - mówi współautor badań Bradley J. Cardinale z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. - "Ziemia może stracić nawet połowę gatunków w ciągu naszego życia. Chcemy wiedzieć, które z nich zasługują na najwyższy priorytet ochrony".

 

Najnowsze badania dowodzą, że system ekologiczny, w którym jest mniej gatunków roślin, produkuje mniejszą ilość biomasy. Mniej biomasy oznacza, że mniej dwutlenku węgla zostanie przechwycone z atmosfery i mniej tlenu zostanie wytworzone. Wpłynie to też na załamanie łańcuchów pokarmowych, ponieważ mniej pokarmu będą miały zwierzęta roślinożerne.

(PAP) krx/ tot/

 

www.interia.pl | Poniedziałek, 27.10.2008 r., (06:21)

NAJWIĘKSZA ZAGŁADA OD CZASÓW DINOZAURÓW

Człowiek jest odpowiedzialny za największą zagładę gatunków od czasów wyginięcia dinozaurów. W ciągu ostatnich 35 lat biodywersyfikacja zmniejszyła się o 35 proc., jak wykazują najnowsze badania - czytamy w dzienniku "Polska".

Autorzy ostrzegają, że bezwzględna eksploatacja środowiska naturalnego przez ludzkość tworzy niemożliwy do utrzymania "dług ekologiczny".

- To destrukcja na wielką skalę. Jeżeli nie podejmiemy jakichś naprawdę drastycznych kroków i decyzji politycznych, to tempo strat będzie tylko rosło - mówi profesor Kerry Turner, dyrektor departamentu nauk ekologicznych na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.

Dla przykładu niszczenie lasów tropikalnych w celu pozyskania tarcicy może przynieść krótkoterminowe zyski producentom drewna, ale zagładzie ulega źródło, z którego, gdyby je zostawić w spokoju, cała planeta mogłaby czerpać w nieskończoność.

 

W maju konferencja ONZ na temat biodywersyfikacji ostrzegła, że niszczenie żywych zasobów naturalnych - w tempie czterech gatunków w ciągu godziny - będzie do 2010 roku kosztować około 440 mln funtów, a w 2050 roku sięgnie 11 mld funtów.

 

Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć.

Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety. - Wchodzimy w fazę masowej zagłady gatunków, która nie ma precedensu od milionów lat. Nasze konsumpcyjne społeczeństwo po prostu odmawia przyjęcia tego do wiadomości - mówi Tony Juniper, działacz ekologiczny i były dyrektor organizacji Friend of the Earth.

Źródło informacji: INTERIA.PL/Polska

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Niedziela [09.05.2010, 21:02]

ONZ: NADCHODZI TOTALNA ZAGŁADA PRZYRODY

Ilu gatunków już nigdy nie zobaczysz.

Jednej trzeciej wszystkich gatunków roślin i zwierząt grozi wyginięcie. Najbardziej zagraża im szybki wzrost gospodarczy takich państw jak Chiny, Indie i Brazylia - alarmuje najnowszy raport ONZ.

Autorzy "Global Biodiversity Outlook" wskazują, że o ile kraje zachodnie już są świadome potrzeby ochrony gatunków zagrożonych to państwa rozwijające się prowadzą wręcz rabunkową politykę wobec przyrody.

Wyginięciem zagrożonych jest 21 proc. gatunków ssaków, 30 proc. płazów i 36 proc. bezkręgowców. To dane zebrane w ponad 120 państwach świata - wylicza "The Daily Telegraph".

Największymi zagrożeniami dla świata zwierząt i roślin są wzrost liczby ludności, zanieczyszczenie środowiska oraz rozprzestrzenianie się konsumpcyjnego stylu

życia.

Jeżeli nic się nie zmieni to już w 2050 roku do życia potrzebna nam będzie nie jedna, ale pięć planet - mówi Ahmed Djoghlaf z Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody. | AJ

 

 

www.o2.pl | Czwartek [09.04.2009, 17:48] 1 źródło

DOMOWE ZWIERZĘTA OFIARAMI GLOBALNEGO OCIEPLENIA

Wyższe temperatury sprzyjają wylęganiu pasożytów.

Populacja kleszczy w Europie zdaje się rosnąć z roku na rok. Zimy stają się łagodniejsze, więc insekty zaczynają zagrażać zwierzętom w wolnych od nich dotąd porach roku - ostrzega "New Scientist".

Kleszcze mogą zarazić psy chorobą podobną do malarii - babesjozą.

W krajach jak Polska, Niemcy czy Holandia, gdzie kiedyś pojawiała się ona bardzo rzadko, staje się coraz bardziej groźna - czytamy w "NS".

Fredereic Beugnet z Merial Animal Health ostrzega przed rosnącym problemem przenoszonego przez pchły kociego tyfusu.

Claudio Genchi z uniwersytetu w Mediolanie ostrzega z kolei właścicieli psów przed coraz powszechniejszymi, przenoszonymi przez komary nicieniami Dirofilaria immitis. JS

 

 

 www.o2.pl | Piątek [16.01.2009, 17:26] 4 źródła

OCIEPLENIE KLIMATU SPRZYJA EPIDEMIOM

Przykładem może być Belgia, która w 2007 roku "zaraziła" swoich sąsiadów nefropatią.

Wirus Puumala, wywołujący nefropatię, rozniosły nornice rude. A stało się tak dzięki ociepleniu klimatu.

Nornice żywią się głównie nasionami. Coraz cieplejsze lato i mniej mroźne zimy powodują, że gryzonie mają pod dostatkiem pożywienia i ich populacja rośnie. Ponieważ nornice żyją w sąsiedztwie osiedli mieszkalnych, o zarażenie nietrudno - tłumaczy dr Jan Clement z wydziału Mikrobiologii i Immunologii Uniwersytetu w Lowanium.

Zanalizował on ponad 2000 przypadków nefropatii u belgijskich pacjentów. Wedle jego ustaleń apogeum zapadalności na tę chorobę miało miejsce w latach 2005-2007. W tym samym czasie zapadalność na nefropatię rozszerzyła się na kraje sąsiadujące z Belgią: Holandię, Luksemburg, Francję i Niemcy.

Objawami nefropati są m.in. nadciśnienie, choroby nerek i krwiomocz. | AB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [08.12.2010, 10:17]

WSZYSTKIE WRÓBLE WYGINĄ. PRZEZ BIOPALIWA

Los ptaków jest już przesądzony.

Gigantyczne uprawy soi i kukurydzy zniszczą populację ptaków polnych - alarmują naukowcy z USA.

Wszystko dlatego, że rolnicy masowo uprawiają zboża ze względu na ich opłacalność. To bowiem podstawowy składnik produkcji biopaliw.

Wielkość upraw rośnie w zastraszającym tempie. A to powoduje, że liczba ptaków polnych gwałtownie się zmniejsza - donosi "Miami Herald".

W wypadku wróbla mowa jest już o spadku liczebności nawet o 90 procent - te dane dotyczą Ohio. Problem dotyczy również innych ptaków - z rodziny

kacykowatych - ich populacja zmniejszyła się o 70 proc.

Zwiększone areały rolnicze niszczą po prostu ich naturalne siedliska. Dodatkowo ptaki tracą swoje naturalne źródła pożywienia.

Przykładowo wróbel polny je nasiona z różnych roślin polnych, które są wypierane przez monokultury rolnicze - informuje gazeta. | MK

 

 www.o2.pl | Piątek [20.03.2009, 10:38] 4 źródła

GROZI NAM EPIDEMIA GŁODU?

Groźna plaga niszczy zbiory pszenicy na świecie.

Zarodniki rdzy źdźbłowej, która pojawiła się w Ugandzie w 1999 roku, przenosi na duże odległości wiatr. Epidemia zniszczyła już zbiory w Etiopii i Kenii oraz Jemenie. Teraz dotarła z Afryki do Iranu.

Według biologów epidemia może zaatakować zboża w Azji Środkowej i w Indiach. Zagrożone jest już około 80 procent upraw w Azji i Afryce, m.in. w Afganistanie, Pakistanie, Turkmenistanie, Uzbekistanie i Kazachstanie.

To zagłada dla producentów chleba pszennego na całym świecie. Wcześniej lub później dotrze do Ameryki Północnej, Europy, Australii i Ameryki Południowej - powiedział Norman Ernest Borlaug, laureat Nagrody Nobla, który zapoczątkował tzw. zieloną rewolucję w krajach Trzeciego Świata.

 

Rdze są pasożytami, które na częściach nadziemnych roślin wytwarzają skupienia zarodników - plamy o rdzawym lub żółtym zabarwieniu. Pochodzące z nich ziarno jest bardzo niskiej jakości. | TM

 

[To są skutki upraw monokulturowych, wylesiania, co umożliwia łatwe przenoszenie się plag. – red.]

 

 www.o2.pl | Środa [08.04.2009, 20:31] 2 źródła

MOŻE ZABRAKNĄĆ CZEKOLADY

Grzyb zagraża brazylijskim uprawom kakaowca.

Za rok na Wielkanoc w sklepach może już nie być czekoladowych króliczków. Chrześcijańskiego symbolu odrodzenia, jajek, wykonanych z kakaowej masy, w króliczym koszyczku też może nie być. Za ewentualny kryzys na rynku czekolady odpowiadać będzie grzybica.

 

Moniliophthora roreri oraz Crinipellis perniciosa już od kilku lat pustoszą uprawy kakaowca w Ameryce Środkowej i Południowej. Grzyby atakują wszystkie części kakaowca, a zaatakowane grzybem owoce stają się czarne. Zaatakowane przez pierwszego grzyba kakaowce wyglądają jak pokryte szronem. Drugi grzyb objawia się naroślami przypominającymi miotłę (stąd angielska nazwa witches broom - miotła czarownicy) - czytamy na serwisie "biolog.pl".

 

Najnowszym zagrożeniem jest wirus CSSV (wirus spuchniętej łodygi kakaowca). Jest on dużo groźniejszy i, niestety, atakuje w Afryce Zachodniej. Choć kakao pochodzi z Ameryki Południowej, 70 proc. upraw jest właśnie w Afryce. Tegoroczne światowe uprawy zmniejszą się o prawdopodobnie o jedną trzecią.

 

Coraz częściej kakao uprawia się jako monokulturę. To ułatwia przenoszenie się chorób. Drzewka rosną w rejonach coraz częściej dotykanych przez suszę. Brak wody dodatkowo je osłabia - tłumaczy Paul Hadley z uniwersytetu w brytyjskim Reading.

 

Sprawa CSSV stała się na tyle paląca, że za powstrzymanie wirusa wzięli się genetycy. Rozpoczęto niedawno przyśpieszone badania nad genomem kakaowca.

 

Poznając mapę genów rośliny będzie można zaszczepić ją skutecznie przed atakiem CSSV. Nim to się stanie jedyną formą obrony jest wycinanie milionów zdrowych drzewek, by stworzyć zaporę między chorymi a zdrowymi uprawami - czytamy w "New Scientist". | JS

 

 

 

 

O ZMIANACH W ŚRODOWISKU, KLIMATYCZNYCH

 http://www.wolnyswiat.pl/12h2.html

 

 

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

PODNOSZENIE SIĘ POZIOMU OCEANÓW

Podnoszeniu się poziomu wody towarzyszy wzmożone występowanie sztormów i huraganów.

Częste tajfuny już teraz powodują śmierć wielu ludzi i powodzie. W roku 1970 cyklon zabił 500 tysięcy ludzi, a w 1991 100 tysięcy.

EFEKT CIEPLARNIANY W LICZBACH

0,6 - W celu podwojenia koncentracji CO2 w atmosferze na powierzchni Ziemi należałoby spalić warstwę węgla o grubości 0,6 mm

2 - Lecąc na wakacje na odległość 4000 km przyczyniasz się do emisji gazów cieplarnianych odpowiadających ponad 2 tony CO2

2,5 - Szacuje się, że jeśli wydobędziemy spod ziemi i spalimy wszystkie dostępne zasoby ropy, gazu i węgla, kwasowość oceanów wzrośnie ponad 2,5 raza. Dla organizmów budujących wapienne muszle i szkieleciki to katastrofa

3 - Gdyby zebrać cały rozproszony w atmosferze dwutlenek węgla w jednej warstwie, miałaby ona grubość niecałych 3 metrów

5 - Jadąc średniej wielkości samochodem na odległość 30 kilometrów emitujemy do atmosfery 5 kg CO2 – ilość, którą spore drzewo pochłania w ciągu całego roku

6 - Jadący samochód w ciągu sekundy podwaja ilość CO2 w objętości ~6m3

10 - Aby zapobiec załamaniu się klimatu, należy jak najszybciej ograniczyć emisje, nie o 10%, a do 10% poziomu z roku 2000. A może nawet jeszcze bardziej

20 - Z wyprodukowaniem, serwisowaniem i złomowaniem średnich rozmiarów samochodu związana jest emisja ok. 20 ton CO2

30 - Oceany co godzinę pochłaniają ponad milion ton CO2. Już teraz ich kwasowość wzrosła o 30%

33 - Naturalny efekt cieplarniany podnosi średnią temperaturę Ziemi o 33°C, z -18°C do 15°C

100 - Ludzie emitują do atmosfery ponad 100 razy więcej CO2 niż wulkany

1 000 - Po tysiącu lat z każdej wyemitowanej tony CO2 w atmosferze pozostanie około połowa, nawet po tak długim czasie podnosząc temperaturę planety o 5˚C

100 000 - Wyemitowany przez nas dwutlenek węgla zniknie z atmosfery dopiero po 100 tysiącach lat

 

WYRĄB LASÓW TROPIKALNYCH

W wielu ubogich krajach Afryki, Azji i Ameryki Południowej lasy tropikalne są wycinane w zastraszającym tempie. Co 3 lata na świecie znikają lasy tropikalne o powierzchni Polski. Przewiduje się, że w Nigerii niekontrolowany wyrąb lasów tropikalnych doprowadzi do tego, że w 2010 roku, czyli już za 3 lata, w całym kraju nie będzie już ani jednego lasu.

Uboga gleba lasów tropikalnych nie nadaje się do celów rolniczych i hodowlanych. W Amazonii, aby wyżywić jedną krowę, trzeba wykarczować na pastwiska prawie 7 hektarów lasu. Pola założone na takich terenach po 2-3 latach przestają dawać plony, po czym trzeba karczować las na nowe pole. Na wylesionych gruntach woda spływa bez przeszkód, unosząc ze sobą bryły ziemi i powodując osuwanie się terenu. W Azji Bangladesz jest regularnie pustoszony przez powodzie, gdyż ogołocono z lasów ściany Himalajów.

Konsekwencje mogą być dramatyczne. Wycinając lasy lokalne społeczności podcinają w ten sposób gałąź, na której siedzą. Jezioro Czad, będące rezerwuarem wody dla ponad 20 milionów ludzi, w wyniku nieracjonalnej gospodarki wodą, pustynnienia i burz piaskowych w połączeniu w ocieplaniem się klimatu, skurczyło się z 22 tysięcy kilometrów kwadratowych w 1960 roku do zaledwie 1,5 tysiąca km2 w 2000 roku. Jeśli nic nie uda się zrobić to przestanie ono istnieć już w ciągu kilkunastu lat, a wówczas z braku wody mogą zginąć miliony ludzi.

Lokalne społeczności niestety zazwyczaj koncentrują się na bieżących potrzebach, często nawet nie uświadamiając sobie konsekwencji swojego postępowania.

 

OBSERWOWANE ZJAWISKA I ICH KONSEKWENCJE

Już samo czytanie wiadomości pogodowych może dać do myślenia:

    * Ulewy i gradobicia zdewastowały Chiny

    * Powodzie i lawiny śnieżne w Afganistanie

    * Los Angeles: Największa susza w historii

    * W Zambii po powodziach groźba głodu

    * Rekordowe ulewy w Argentynie

    * Fala ulew, wichur i gradobić w USA

    * Najcieplejszy marzec w historii pomiarów

    * Piaski z pustyni Gobi dotarły do obu Korei

    * Gwałtowne burze i ulewy w RPA

    * Pożary w Kanadzie

    * Susza i płonące wzgórza w Los Angeles

A nie był to jakiś szczególny dzień...

 

W ciągu zaledwie 24 godzin na region spadło 70 litrów deszczu na metr kwadratowy ziemi, a w ciągu 3 dni ta wartość wzrosła do aż 99 litrów.

 

Przykładowo, podczas upalnego lata 2003 roku w Europie w wyniku sięgających 40°C upałów zmarło około 70000 ludzi więcej, niż zazwyczaj.

W sierpniu 2003 roku w Paryżu w dniach, gdy temperatura sięgała zwykłego poziomu 25 stopni średnia liczba zgonów sięgała 50. Przy przekroczeniu 35 stopni w stolicy Francji umierało dziennie średnio 100 osób, a przy osiągnięciu 40 stopni liczba ofiar śmiertelnych przekraczała dziennie 300.

 

TOPNIENIE LODOWCÓW

Sławny, położony w USA Park Narodowy Glacier, znika w oczach. Liczba lodowców spadła ze 150 w 1850 roku do zaledwie 27 obecnie.

 

Ten lodowiec na Alasce miał ponad 70 metrów grubości...

 

Zmiany nie ograniczają się wyłącznie do terytorium Ameryki Północnej. Zdjęcia pokazują lodowiec w Patagonii. W 1928 roku i dziś.

 

Lodowce znikają również w Europie. Zdjęcia pokazują cofanie się lodowców w Szwajcarskich Alpach.

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [27.07.2009, 11:59] 2 źródła

OBAMA ODTAJNIŁ ZDJĘCIA ZE SZPIEGOWSKIEGO SATELITY

Ukazują niszczycielski wpływ globalnego ocieplenia.

Prezydent Barack Obama prowadzi kampanię, która ma na celu przekonanie Amerykanów do wydania ogromnych kwot na rzecz walki z globalnym ociepleniem. Zdecydował się nawet na odtajnienie zdjęć z satelity szpiegowskiego, które ukazują jak szybko znika lądolód z Alaski.

Zdjęcia te, dokumentujące topnienie lodu w pobliżu alaskańskiego portu Barrow, wykonywano przez 10 lat. Utajniła je administracja George'a Busha. Biały Dom ujawnił je światu w ubiegłym tygodniu - donosi "Guardian".

Najbardziej przemawiają do wyobraźni dwa zdjęcia: z lipca 2006 i lipca 2007 roku. Na pierwszym widać grubą warstwę lodu, na drugim nie ma po nim śladu.

Naukowcy są zachwyceni zdjęciami, głównie z powodu ich dokładności - do 1 metra kwadratowego. Zdjęcia z cywilnych satelitów nie są tak precyzyjne. | WB

 

 

ZACHWIANIE DOSTĘPNOŚCI WODY W ZWIĄZKU Z TOPNIENIEM LODOWCÓW

Lodowce pełnią stabilizującą rolę w gospodarce wodą słodką, szczególnie, kiedy opady w ciągu roku nie są rozłożone równomiernie, lecz występuje obfita w deszcze pora deszczowa i następująca po niej pora sucha. Lodowce gromadzą wodę opadową w porze deszczowej, uwalniając ją w miarę równomiernie przez cały rok i działając stabilizująco na ilość wody w rzekach. Dzięki lodowcom, pomimo braku opadów, poziom wody w rzekach nie spada do nazbyt niskiego poziomu. Gdyby nie stabilizująca obecność lodowców, ten cykl wyglądałby zupełnie inaczej – w porze deszczowej wody spływałaby w olbrzymich ilościach powodując powodzie, a w porze suchej rzeki wysychałyby. Brak wody dla ludzi, zwierząt i roślin może mieć jeszcze poważniejsze następstwa.

W podobny sposób działa roślinność, a szczególnie tereny leśne. Na wylesionych gruntach woda spływa bez przeszkód, unosząc ze sobą bryły ziemi i powodując osuwanie się terenu. Od kiedy ogołocono z lasów ściany Himalajów, Bangladesz jest regularnie pustoszony przez powodzie.

Tybet to miejsce, gdzie topnienie lodowców może mieć najpoważniejsze konsekwencje.

Naukowcy przewidują tu serię katastrof naturalnych. Największe rzeki południowo wschodniej Azji są zasilane w wodę pochodzącą z lodowców z Płaskowyżu Tybetańskiego.

Himalajskie lodowce, o objętości tysięcy kilometrów sześciennych zaopatrują azjatyckie rzeki 8,6 milionami metrów sześciennych wody każdego roku, między innymi Jangcy i Huag Ho w Chinach, Ganges w Indiach, Indus w Pakistanie, Brahmaputra w Bangladeszu, Salween i Irrawaddy w Birmie, a także Mekong, która płynie przez Chiny, Birmę, Tajlandię, Laos, Kambodżę i Wietnam.

Szacuje się, że około 2040 roku będzie następować całkowite stopienie się lodów Arktyki w lecie. Stan taki będzie miał miejsce po raz pierwszy o 3 milionów lat.

 

MOŻLIWE ZMIANY W CYRKULACJI PRĄDÓW OCEANICZNYCH

Kiedy lód morski i lodowce topnieją, uwalniają słodką wodę do oceanu. Woda słodka ma jednak mniejszą gęstość od wody słonej – nie jest dość gęsta, aby zatonąć. Może to przerwać cyrkulację oceaniczną i wpłynąć na wymianę ciepła między biegunami i równikiem. Czyli zmienić klimat... Drastycznie. W przypadku zaniku Golfsztromu oznaczałoby to spadek temperatur w Europie o blisko 10°C.

 

WZROST MOCY HURAGANÓW

W katastrofie życie straciło 1836 osób, straty przekroczyły 100 miliardów dolarów. Odbudowa Nowego Orleanu potrwa 25 lat.

*  W marcu 2004 pojawił się pierwszy w historii huragan na południowym Atlantyku.

* Statystyki wykazują wzrost mocy huraganów na Pacyfiku. W ciągu ostatnich kilku dekad, występowanie huraganów kategorii 4 i 5 prawie się podwoiło.

* W 2007 roku, po raz pierwszy w historii, sezon zainaugurowały dwa huragany najwyższej, 5-tej kategorii.

Przewiduje się, że globalne ocieplenie zwiększy intensywność występowania huraganów. Ponieważ woda w oceanach staje się coraz cieplejsza, tropikalne sztormy mogą pobierać więcej energii i stawać się dużo mocniejsze.

Przewiduje się, że szczególnie znacząco wzrośnie liczba najmocniejszych cyklonów. Nie jest wykluczone, że pojawi się konieczność rozszerzenia skali i dodania nowej, 6-tej kategorii.

Nowym, prognozowanym przez klimatologów zjawiskiem są hiperkany.

Wyższa energia hiperkanu pozwoliłaby mu na osiągnięcie prędkości wiatru na poziomie 500 km/h (niektóre teorie mówią nawet o ponad 700 km/h).

Wiatry, przewyższające mocą tornado klasy F5 (o rozmiarach hiperkanu nie wspominając), zrywałyby drzewa, budynki, drogi, a nawet ziemię. W skrajnym scenariuszu, szalejące hiperkany byłyby w stanie w rejonach przybrzeżnych zedrzeć ziemię do gołej skały i cisnąć ją do oceanu...

http://en.wikipedia.org/wiki/Hypercane

 

ZWIĘKSZENIE DYNAMIKI ATMOSFERY: POWODZIE, LAWINY BŁOTNE, BURZE, GRAD, NAWAŁNICE

( http://www.noaanews.noaa.gov/stories2007/s2787.htm  )

Dzięki pyłom przemysłowym grad może narastać w sposób niespotykany w czystym powietrzu. Coraz częściej notuje się opady supergradu, rozmiaru kurzych jaj, a nawet większych.

Według przewidywań zawartych w 4 raporcie IPCC, liczba gwałtownych zjawisk pogodowych, które będą miały wpływ na życie człowieka zwiększy się nawet o 80 procent.

 

SUSZE, PUSTYNNIENIE I ZANIK ZBIORNIKÓW WODNYCH

Powierzchnia terenów dotkniętych suszą od lat 70 podwoiła się – NCAR (National Center for Atmospheric Research)

Jangcy - najdłuższa rzeka Chin i kontynentu azjatyckiego, zarazem jedna z najdłuższych rzek na świecie - osiągnęła jeden z najniższych w historii poziomów.

Wiele rejonów Chin, łącznie z Pekinem, doświadcza potężnych burz piaskowych, nasilających się w związku z wycinaniem lasów.

* „Do końca wieku połowa Hiszpanii będzie leżeć na Saharze”

* „Wg rządu hiszpańskiego 1/3 kraju może zamienić się w pustynię”

* „ONZ szacuje, że ryzyko zamienienia się w pustynię dotyczy 30-60% terytorium Hiszpanii i 12% terenu Europy” „Straty spowodowane zmianami klimatycznymi we Włoszech szacuje się na 50 mld euro rocznie - oświadczył minister ds. ochrony środowiska Alfonso Pecoraro Skanio”

 

Opublikowany przez "Independent" raport Centrum Prognoz i Badań Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. powierzchni naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.

 

POŻARY

Globalne ocieplanie się klimatu powoduje susze i wzrost temperatur. Oba te zjawiska, działając łącznie, powodują powstawanie warunków korzystnych do powstawania pożarów.

Pożary i zanik lasów powodują nie tylko emisję dwutlenku węgla, ale też jałowienie gleby, pustynnienie i burze piaskowe. Na wylesionych gruntach woda spływa bez przeszkód, wywołując powodzie oraz unosząc ze sobą bryły ziemi i powodując osuwanie się terenu.

Pożary wybuchają nie tylko z przyczyn naturalnych. Bardzo często rozniecają je sami ludzie. Oczywiście dla krótkoterminowych korzyści i z pełnym samozadowoleniem, niezależnie czy jest to biedny chłop w Nigerii, który wypala las, aby na pogorzelisku urządzić pole bądź pastwisko, czy deweloper w Grecji, któremu las przeszkadzał w wybudowaniu pola golfowego. I o ile deweloperów w Grecji nie czeka z tego powodu tragedia (pomijając możliwe aresztowanie), to w Nigerii niekontrolowany wyrąb lasów tropikalnych doprowadzi do tego, że w 2010 roku, czyli już za 3 lata, w całym kraju nie będzie już ani jednego lasu. Jaki los czeka wtedy żyjące z lasu miliony ludzi?

 

WPŁYW OCIEPLENIA NA OCEANY

Dotychczas skupiliśmy się na zjawiskach zachodzących w atmosferze i na lądzie. Tymczasem ¾ powierzchni Ziemi zajmują oceany. Ze względu na ich olbrzymią bezwładność cieplną, dotychczas zachodzące tam zjawiska (pomijając może zanik lodów Arktyki) przebiegały bardzo powoli.

Tymczasem zmiany w oceanach już się zaczęły, a ich następstwa mogą być bardzo poważne. Zachodzi tu kilka procesów:

    *  woda o większej temperaturze gorzej rozpuszcza gazy. Może to prowadzić do odtlenienia wód mórz i oceanów.

    *  woda ciepła jest lekka, a zimna gęsta – wzrost temperatury powierzchniowej warstwy wody prowadzi do jej separacji z warstwą głębinową. Im różnica temperatur jest większa, tym słabiej mieszają się ich wody. Tymczasem zimne wody oceaniczne niosą ze sobą składniki odżywcze dla planktonu żyjącego w nasłonecznionych wodach powierzchniowych. Zmniejszenie ich dostępności powoduje spadek populacji planktonu.

    *  większa koncentracja CO2 w atmosferze skutkuje rozpuszczaniem się tego gazu w wodzie. To właśnie oceany są głównym miejscem absorpcji i usuwania CO2 z powietrza. W rezultacie następuje wzrost kwasowości (obniżenie pH) wody – tak, jakby oceany stawały się wodą gazowaną.

 

W konsekwencji tych zjawisk przewidywane jest wystąpienie szeregu niebezpiecznych zdarzeń:

    *  masowe wymieranie fauny morskiej, zarówno w wyniku wzrostu temperatury (wymieranie koralowców), jak i zmiany kwasowości wody (wymieranie planktonu o wapiennych szkielecikach) oraz spadku ilości planktonu (spadek populacji zwierząt nim się żywiących, np. wielorybów)

    *  zaburzenie mechanizmów usuwania CO2 z powietrza. Plankton jest bardzo skutecznym środkiem na usuwanie dwutlenku węgla z przypowierzchniowych warstw wody, a w rezultacie – z atmosfery. Małe żyjątka pobierany z wody węgiel wbudowują w swoje organizmy. Plankton żyje krótko, a umierając opada na dno oceanu, w ten sposób usuwając nadmiar CO2 z powietrza. Kiedy w wyniku odtelenienia, zmniejszenia dostępności składników odżywczych i wzrostu kwasowości wody populacja planktonu spadnie, osłabieniu ulegnie mechanizm usuwający z atmosfery nadmiar CO2, którego ilość zacznie wzrastać jeszcze szybciej, przyczyniając się dalej do osłabienia mechanizmów usuwania CO2 z powietrza. To jest dodatnie sprzężenie zwrotne.

    *  pojawienie się warunków do rozwoju bakterii siarkowych. To zjawisko nie jest powszechnie znane, ale wielu naukowców uważa, że przyczyniło się już do kilku wielkich wymierań istot żywych.

 

Siarkowodorowa Ziemia: Anoksja oceaniczna i wielkie wymieranie

Jak może dojść do zagłady życia poprzez nagromadzenie w atmosferze wielkich ilości siarkowodoru w wyniku wzrostu temperatury planety? Naukowcy są zdania, że może to nastąpić w wyniku namnożenia się fotosyntetyzujących bakterii siarkowych, produkujących wielkie ilości tego gazu, a zjawiska takie miały już miejsce kilkukrotnie w historii Ziemi. W każdym z okresów wielkich wymierań – z wyjątkiem końca kredy – oceany co najmniej raz osiągały stan anoksji (skrajnego zubożenia wody w tlen).

 

Z obliczeń wynika, że gdy natlenienie wód oceanu się zmniejsza, powstają warunki korzystne dla przydennych bakterii beztlenowych – a te namnażają się i produkują jeszcze większe ilości siarkowodoru. Symulacje wskazują, że jeśli stężenie siarkowodoru w strefie przydennej przekroczy pewną krytyczną wartość – tak jak podczas okresów globalnej anoksji – chemoklina może bardzo szybko przesunąć się aż do powierzchni oceanu. Zjawisko to miałoby straszliwy skutek: wydostawanie się ogromnych ilości trującego siarkowodoru do atmosfery.

 

Pod koniec permu wskutek „morskich erupcji” do atmosfery trafiło dość tego gazu, by spowodować wymieranie zarówno w morzach, jak i na lądach. Siarkowodór nie jest jednak jedynym zabójcą. Z modeli wykonanych w University of Arizona wynika, że siarkowodór atakuje również powłokę ozonową w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, która chroni żywe organizmy przed promieniowaniem ultrafioletowym. Dowodem na takie zniszczenie warstwy ozonowej pod koniec permu są odkryte na Grenlandii skamieniałe zarodniki dawnych roślin, zdeformowane w wyniku długotrwałego naświetlania ultrafioletem o wysokim natężeniu. Obecnie również obserwuje się zanik planktonu pod dziurami ozonowymi, zwłaszcza w Antarktyce. A gdy pierwszy składnik łańcucha pokarmowego przestaje istnieć, w niedługim czasie zagłada spotyka również kolejne organizmy.

 

Ocenia się, że pod koniec permu powietrze tak bardzo nasyciło się siarkowodorem, że zabijał on zarówno zwierzęta, jak i rośliny, zwłaszcza że wraz z temperaturą rośnie toksyczne działanie tego gazu. A wiele mniejszych i większych wymierań zdarzyło się w tym samym czasie, co okresy globalnego ocieplenia.

Uważa się, że przyczyną ocieplania się klimatu w tamtych okresach mogła być wulkaniczna emisja gazów cieplarnianych – dwutlenku węgla i metanu, być może zapoczątkowana skruszeniem skorupy ziemskiej przez uderzenie asteroidu lub komety.

Powiązanie wysokiej koncentracji gazów cieplarnianych z wymieraniem istot żywych potwierdzają obecność siarki na wszystkich stanowiskach oraz pomiary izotopowe węgla wykazujące, że koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze gwałtownie rosła tuż przed początkiem wymierania i utrzymywała się na wysokim poziomie przez setki tysięcy, a nawet kilka milionów lat.

 

Najprawdopodobniej to oceany były czynnikiem decydującym. Im bowiem cieplej, tym mniej tlenu rozpuszcza się w wodzie. Jeśli w wyniku erupcji wulkanicznych podniosło się stężenie CO2 w atmosferze, obniżyło się stężenie tlenu, a globalne ocieplenie utrudniało wprowadzanie pozostałego tlenu do wód oceanicznych, to mogły zaistnieć warunki korzystne dla głębokomorskich bakterii beztlenowych. One zaś wkrótce potem wyprodukowały gigantyczne ilości siarkowodoru. W takich warunkach zaczęły masowo ginąć oddychające tlenem organizmy morskie. Doskonale natomiast funkcjonowały w nich fotosyntetyzujące zielone i purpurowe bakterie siarkowe, które mogły namnażać się już na samej powierzchni anoksycznego oceanu. Gdy siarkowodór zaczął dusić organizmy na lądzie i niszczyć warstwę ozonową planety, właściwie żadna forma życia nie była już na Ziemi bezpieczna.

 

Co więcej, zaproponowana tu sekwencja zdarzeń pasuje nie tylko do śladów z końca permu. Mniejsze wymieranie u schyłku paleocenu, 54 mln lat temu, zostało już uznane za wynik oceanicznej anoksji, wywołanej przez krótkotrwałe globalne ocieplenie. Obecność biomarkerów i skał osadowych charakterystycznych dla środowiska beztlenowego wskazuje, że taka sama gigantyczna katastrofa ekologiczna mogła wydarzyć się pod koniec triasu, środkowej kredy i dewonu. To dowodzi, że wielkie wymierania związane są z okresowo powtarzającym się w historii Ziemi ociepleniem klimatu.

 

ŹRÓDŁA EMISJI GAZÓW CIEPLARNIANYCH

Tymczasem atmosfera w skali planety jest bardzo cienka i delikatna. W warstwie o grubości 11 km znajduje się prawie ¾ masy atmosfery.

 

Aby podwoić ilość CO2 w atmosferze względem poziomu sprzed epoki przemysłowej (0,028%), wystarczyłoby w tym celu na powierzchni planety spalić warstwę węgla grubości zaledwie 0,6 mm!

 

Patrząc na planetę, na której żyjemy, w ten sposób, uświadamiamy sobie, że swoimi działaniami na skalę przemysłową, tysiącami kopalń i elektrowni na paliwa kopalne, blisko miliardem samochodów i ponad miliardem sztuk bydła jesteśmy w stanie zmieniać skład atmosfery, a co za tym idzie, jej właściwości.

 

W roku 2007 wyemitujemy do atmosfery już 28 miliardów ton CO2 (co odpowiada 7,6 miliardów ton węgla). Co roku wyrzucamy do atmosfery około 3% więcej, niż rok wcześniej.

 

Można porównać, jak nasza emisja ma się do zjawisk naturalnych. Na pierwszy rzut oka nie jest taka wielka. 7,6 miliarda ton węgla pochodzenia antropogenicznego w porównaniu z 90 miliardami ton z oceanów, 60 miliardami ton z gleby czy 60 miliardami ton z roślin to na pierwszy rzut oka niewiele. Ale źródła naturalne równoważą się – 90 miliardom ton emisji z oceanów odpowiada pochłanianie przez oceany 92 miliardów ton, 120 miliardom ton emisji z roślin i gleby odpowiada pochłanianie 121,3 miliarda ton. Nasza emisja stanowi stałą nadwyżkę, gromadzącą się w atmosferze, co widać w danych pomiarowych wykazujących stały wzrost stężenia CO2.

 

Emisja CO2, nie jest podzielona równomiernie między ludzi:

    *  Bezapelacyjnymi rekordzistami są mieszkańcy Zatoki Perskiej – w Katarze emisja na osobę przekracza 60 ton CO2 rocznie. Symboliczne ceny paliwa nie zachęcają do oszczędzania.

    *  Amerykanin lub Australijczyk odpowiadają za emisję około 20 ton CO2 na osobę. Wysokie zużycie paliwa związane jest między innymi z jego niską ceną i podporządkowaniem infrastruktury miejskiej ruchowi kołowemu.

    *  W Europie infrastruktura miejska nie jest podporządkowana samochodom, podatki w cenie paliwa zachęcają do oszczędności, a władze Unii czynią wysiłki ekologiczne. Emisja na osobę jest więc dużo niższa – od 6,2 tony w bazującej na hydroenergii Szwecji i 6,8 tony w opierającej energetykę na elektrowniach jądrowych Francji do 10-11 ton w innych europejskich krajach. Statystyczny Polak odpowiada za emisję 8 ton CO2 rocznie.

    *  Kraje uprzemysławiające się, jak Chiny i Indie, jak na razie mają emisję rzędu 1-3 tony CO2 na osobę rocznie, ale emisja bardzo szybko rośnie, a wielka liczebność populacji tych krajów powoduje, że w bezwzględnych ilościach emisji są w czołówce rankingu.

    *  Najmniej emitują mieszkańcy ubogich krajów afrykańskich. Tutaj emisja (pomijając wypalanie lasów) sięga kilku – kilkudziesięciu kilogramów CO2 na osobę rocznie.

 

Kraje uprzemysłowione – Ameryka, Europa, Japonia czy Australia wyznaczają dla reszty świata standardy w sposobie życia, gospodarce, zużyciu energii. Stanowią wzorzec dla krajów rozwijających, które je naśladują.

Jeśli miliardy ludzi w krajach rozwiniętych osiągną „sukces” ekonomiczny, mierzony zużyciem paliwa takim, jak w USA – z emisją ponad 20 ton dwutlenku węgla na osobę, to w 2050 ludzkość emitowałaby do atmosfery ponad pięciokrotnie więcej dwutlenku węgla niż obecnie – sto kilkadziesiąt miliardów ton (ekwiwalent 43 miliardów ton węgla). Pomijając już wyczerpanie zasobów paliw kopalnych i wynikające stąd załamanie opartej o nie ekonomii, emisja taka oznaczałaby wprost niewyobrażalną katastrofę dla klimatu planety.

Kraje uprzemysłowione, świadome konsekwencji tego trendu i przykładu, jaki dają, powinny jak najszybciej odejść od obecnego modelu życia, upowszechniając energooszczędne technologie i promując podobne procesy w krajach rozwijających się. W innym przypadku cały świat z konsumpcyjnym samozadowoleniem będzie podążał ścieżką ku zagładzie... A przebudzenie będzie bolesne.

 

ŹRÓDŁA GAZÓW CIEPLARNIANYCH - ŹRÓDŁA I SKALA EMISJI

    *  Energetyka – 30% emisji (+8% wydobycie)

    *  Przemysł – 20%

    *  Transport – 20%

    *  Budowa i eksploatacja budynków mieszkalnych, biurowych i handlowych – 10%

    *  Wylesianie i spalanie biomasy – 10%

 

Ponieważ na Ziemi jest 6,6 miliarda ludzi (stan na rok 2007) wynika z tego, że przy globalnej emisji 28 miliardów ton CO2, na jednego człowieka przypada średnio emisja 4,3 tony CO2 rocznie. Dla porównania, średniej wielkości drzewo absorbuje rocznie około 4-5 kg CO2.

Oznacza to, że potrzeba aż 1000 drzew, żeby uporać się z emisją generowaną przez pojedynczą osobę. Amerykanin lub Australijczyk potrzebowałby na to aż blisko 5 000 drzew, a mieszkaniec Kataru 15 000! Taka emisja, jeśli chcemy powstrzymać zmiany atmosfery planety, jest absolutnie nie do utrzymania. Co nie zmienia faktu, że rośnie o dobre 3% rocznie...

 

Emisja CO2: Energetyka

Aktualne zużycie energii wynosi 13,5 TW (13500 Gigawatów). Przewiduje się, że do 2050 roku zużycie energii elektrycznej wzrośnie do 35 TW.

Prognozy przewidują, że w najbliższych dekadach potrzeby energetyczne świata nadal będą zaspakajane przez paliwa kopalne. Energetyka konwencjonalna rozwija się bardzo dynamicznie, w samych Chinach średnio co 5 dni uruchamia się nową elektrownię węglową o mocy 1000 MW. Ekologiczny i społeczny koszt tego procesu, nawet pomijając kwestię globalnego ocieplenia, jest potworny.

 

A wszystko przy kiepskiej efektywności energetycznej. Chiny wytwarzają 4,4% światowego PKB, ale do tego potrzebują 7,8% światowego zużycia ropy i 32% światowego zużycia węgla.

 

Emisja CO2: Transport

Aktualnie po drogach świata jeździ 1 miliard samochodów – 200 milionów ciężarówek i 800 milionów samochodów osobowych, a przewiduje się, że do 2050 roku liczba aut podwoi się do 2 miliardów.

 

Warto też zaznaczyć, że samochody odpowiadają za 65% zanieczyszczeń emitowanych na obszarze Unii Europejskiej. Do tego spaliny samochodowe są dużo bardziej szkodliwe dla ludzi niż zanieczyszczenia pochodzące z przemysłu, bo rozprzestrzeniają się w dużych stężeniach na niskich wysokościach w bezpośrednim sąsiedztwie ludzi.

 

Przykładowo, dla Wielkiej Brytanii transport lotniczy odpowiada za 7% emisji dwutlenku węgla.

 

Lot samolotem 5000 km w dwie strony na wakacje to ponad 1 tona CO2 na każdego pasażera.

 

Emisja CO2: Przemysł

 

 

Chińska gospodarka to nie tylko szybko rozwijająca się fabryka świata. To także smog, pyły, kwaśne deszcze, martwe rzeki-ścieki, 35000 ginących co roku górników, choroby, oczekiwana długość życia skrócona o 10 lat.

 

Wytworzenie samochodu to przykładowo emisja ~5 ton CO2

 

Emisja CO2: Wylesianie i wypalanie lasów tropikalnych

Co 3 lata na świecie znikają lasy tropikalne o powierzchni Polski. Przewiduje się, że w Nigerii niekontrolowany wyrąb lasów tropikalnych doprowadzi do tego, że w 2010 roku, czyli już za 3 lata, w całym kraju nie będzie już ani jednego lasu.

 

Uboga gleba lasów tropikalnych nie nadaje się do celów rolniczych i hodowlanych. W Amazonii, aby wyżywić jedną krowę, trzeba wykarczować na pastwiska prawie 7 hektarów lasu. Pola założone na takich terenach po 2-3 latach przestają dawać plony, po czym trzeba karczować kolejny las na nowe pole.

 

Proces wylesiania jest nasilany przez budowę dróg. Zdjęcia pokazują autostradę Transamazońską podczas budowy i kilka lat później. Na drugim zdjęciu wyraźnie widać wyrąb lasu wzdłuż autostrady.

 

 

 

CZYNNIKI ZMIAN KLIMATU

Do czasu. Od lat 50-tych XX wieku aktywność Słońca maleje, a temperatura coraz szybciej wzrasta. Tak więc – Słońce przez wieki sterowało klimatem Ziemi, ale od około 50 lat klimatem zaczęły sterować inne mechanizmy.

 

 

Straty i koszty spowodowane powodzią w 1997 roku wyniosły około 13-15 mld zł (według obecnych cen to około 20 mld zł).

Straty i koszty spowodowane powodziami w 2010 roku wyniosły około 12-14 mld zł.

 

 http://forsal.pl/artykuly/450167,straty_po_powodzi_siegaja_12_mld_zl_rzadowi_brakuje_9_mld_zl.html | 2010-09-08 10:29

Zniszczonych 811 gmin

Drobiazgowy raport szkód sporządzony w resorcie spraw wewnętrznych obrazuje skalę katastrofy. Zniszczonych zostało: 80 tys. km dróg, 59 mostów, 680 tys. ha

ziemi uprawnej znalazło się pod wodą, 18 tys. budynków, 808 szkół.

Same szkody w infrastrukturze drogowej i kolejowej wyniosą co najmniej miliard złotych – dodaje Adam Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Ofiarą tegorocznych żywiołów padło też 1300 przedsiębiorstw.

Artykuł z: www.gazetaprawna.pl Autorzy: Robert Zieliński, Sylwia Czubkowska

 

 http://polskalokalna.pl/raport/poludnie-polski-walczy-z-woda/news/malopolska-po-powodzi-bilans-strat,1492106 | 14.06.2010 (11:46)

W wyniku powodzi uaktywniło się na terenie województwa ok. 1 tys. osuwisk.

Liczba poszkodowanych gospodarstw rolnych wynosi ok. 18 tys. Ilość zalanych i podtopionych obszarów rolnych to ponad 81 tys. ha.

Według danych sanepidu podczas powodzi zalanych zostało 7245 studni przydomowych, 30 wodociągów wyłączonych zostało z eksploatacji, uszkodzonych zostało 15 oczyszczalni ścieków, zalanych zostało 8 cmentarzy. Przeciw tężcowi zaszczepiono ponad 1 tys. osób.

Szkody w wyniku podtopień i zalań wystąpiły w 246 placówkach oświatowych (228 szkół i 18 przedszkoli) - wszystkie one wymagają remontu. W 11 szkołach ze względu na zniszczenia nie odbywają się zajęcia (5 szkół zawiesiło zajęcia do końca zajęć szkolnych; 4 z powodu przeznaczenia budynku na ewakuację ludności ze zniszczonych domów).

www.interia.pl 

 

[No to za karę wybudują jeszcze więcej domów.... A gdy będzie jeszcze gorzej, no to wybudują jeszcze więcej... – jak wojna z naturą, to wojna!... – red.]

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [14.11.2010, 21:32]

SAMOLOTY BĘDĄ SPADAĆ CORAZ CZĘŚCIEJ. TO KARA ZA NISZCZENIE PRZYRODY

Wszystko przez zmiany klimatu.

Samoloty pasażerskie są coraz bardziej narażone na zderzenia w powietrzu ze stadami ptaków. Tylko w Wielkiej Brytanii odnotowano 23 proc. więcej takich przypadków niż rok wcześniej - alarmuje "The Sunday Express".

Brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego otrzymał ponad 1,8 tys. zgłoszeń o kolizji z ptakami. 119 wypadków było na tyle poważnych, że zagrażały bezpieczeństwu pasażerów i wymagały pełmego dochodzenia wyjaśniającego.

Eksperci mówią, że ptaki zmieniły trasy swoich migracji jesienią i wiosną przez zmiany klimatu. Pojawiają się teraz niespodziewanie w korytarzach powietrznych i w pobliżu lotnisk, gdzie do tej pory starty i lądowania były bezpieczne - wyjaśnia dziennik.

Najgroźniejsze są mewy oraz stada gęsi. Szacuje się, że naprawy samolotów zniszczonych po zderzeniu z ptakami, kosztują brytyjskie linie lotnicze nawet 770 mln funtów. | AJ

 

 

www.twojapogoda.pl | 13-02-2011, 17:38

ULEWA + WAPIEŃ = WROTA PIEKIEŁ

Gigantyczne dziury w ziemi pojawiające się w różnych regionach świata. Brama do piekieł czy problem geologiczny? Weźmiemy pod lupę zjawisko, które spędza sen z powiek także mieszkańcom naszego kraju.

Gigantyczne studnie pojawiają się w ciągu zaledwie kilku chwil. Wszystko, co znajdzie się nad taką dziurą jest pochłaniane.

Ostatnio z wrotami piekieł mieliśmy do czynienia przy okazji przejścia cyklonu tropikalnego Agatha nad stolicą Gwatemali w Ameryce Środkowej. W centrum miasta powstała dziura w ziemi o szerokości 30 metrów i głębokości 60 metrów.

Sprawcą tego zjawiska były ulewne deszcze, które przenikając w głąb gleby doprowadziły do stopniowego osuwania się słabo związanego podłoża skalnego.

Ostatecznie doszło do zapadnięcia się gruntu na tak dużym obszarze. Fabryka położona nad osuwiskiem została wciągnięta na samo dno leja zwanego lejem krasowym.

Jednak spokojnie spać nie mogą nie tylko mieszkańcy Gwatemali, lecz również Polski. W naszym kraju największe prawdopodobieństwo pojawienia się leju krasowego występuje na południu i południowym wschodzie. Szczególnie niebezpiecznie jest podczas ulewnych deszczy.

Mogliśmy się o tym przekonać latem ubiegłego roku, gdy ulewy doprowadziły do osunięć ziemi w województwie śląskim, małopolskim i podkarpackim. Poniżej możecie się przekonać, co może się zdarzyć, gdy ulewy nawiedzą region z wapiennym podłożem skalnym.

www.twojapogoda.pl

 

http://www.boston.com/bigpicture/2010/12/2010_in_photos_part_2_of_3.html#photo35

 

 

WPŁYW GLOBALNEGO OCIEPLENIA NA GOSPODARKĘ

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

 

RAPORTY IPCC – wnioski naukowców

Z uwagi na skalę zjawiska i jego przyczyny uznano, że problem ocieplania się klimatu nie może być rozwiązany przez żadne państwo z osobna, potrzebne są do tego uzgodnienia i współpraca na szczeblu międzynarodowym.

„Porozumienie w sprawie raportu osiągnięto po całonocnym posiedzeniu, podczas którego z dokumentu wykreślano całe fragmenty, a naukowcy spierali się z rządowymi negocjatorami, którzy rozwadniali sens naukowych ustaleń” Opinia w temacie raportu IPCC 2007

„Problem jest zbyt poważny, aby wystarczyły działania świadomych, szlachetnych jednostek, które w imię wspólnego dobra rezygnują z samochodu i oszczędzają energię. Konieczne są działania rządów na szczeblu międzynarodowym”.

Jack Straw, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii 2001-2006

Więcej o IPCC

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Intergovernmental_Panel_on_Climate_Change

 http://www.ipcc.ch/ 

 

 

LEPSZA PRZYSZŁOŚĆ - ALTERNATYWA KATASTROFY

A lista korzyści jest imponująca:

    * lepsze zrozumienie procesów rządzących klimatem – kto wie, czy rzeczywiście za jakiś czas nie staniemy w obliczu epoki lodowcowej, mega susz, zmian El Niño, pustynnienia, huraganów. Jeśli będziemy rozumieć te zjawiska, przewidywać je, i przygotować się do nich, to korzyści będą iść w setki miliardów euro. O dokładnej długoterminowej prognozie nie wspominając, co też ucieszy wszystkich, od turystów po rolników i farmerów w Australii.

    * rozwiązanie problemu wyczerpywania się ropy i gazu

    * uniezależnienie od Rosji i Bliskiego Wschodu

    * energooszczędny przemysł, domy, …

    * rozwój technologii ekologicznych. Ograniczenie emisji:

          o dwutlenku węgla

          o tlenków siarki, powodujących kwaśne deszcze, smog, choroby płuc i oskrzeli

          o tlenków azotu, powodujących nieżyty, choroby serca i nowotwory

          o pyłów i toksyn powodujących bronchity i nowotwory płuc

          o łatwo przyswajalnych metali ciężkich: rtęci, ołowiu i arsenu

          o promieniotwórczości: toru, uranu, radonu

 

    * odejście od modelu 1 człowiek – 1 samochód zaprocentuje na wiele sposobów:

          o ograniczenie zużycia materiałów przy produkcji samochodów i problemów złomowania

          o ograniczenie ruchu tankowców i katastrof z tym związanych

          o oszczędności (koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt przejazdu jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo)

          o ograniczenie liczby wypadków i ich kosztów (w Polsce wypadki pochłaniają 7 procent PKB)

          o poprawienie infrastruktury miejskiej w wyniku ograniczenia ruchu samochodów

          o odzyskanie terenów dróg i parkingów (w USA 70% powierzchni miast) przestrzenią dla ludzi, poprawa jakości życia

          o eliminacja hałasu

          o eliminacja korków i poprawa komunikacji przez zastąpienie samochodów komunikacją miejską i rowerową

          o ograniczenie kosztów zewnętrznych transportu samochodowego (pokrycie strat w środowisku wywołanych zanieczyszczeniami generowanymi przez transport, koszty leczenia ofiar wypadków, koszty renowacji niszczonych przez smog budynków i zabytków, utrzymanie administracji związanej z bezpieczeństwem transportu, bariery i okna dźwiękochłonne...)

    * uświadamianie ludziom konieczności myślenia, odpowiedzialności i decydowania w skali globalnej

 

CO MOŻNA ZROBIĆ DLA KLIMATU?

Transport

Samochód osobowy emituje średnio 160g CO2/km. Przejechane samochodem 30 km oznacza emisję takiej ilości CO2, którą średniej wielkości drzewo będzie absorbować przez rok! Paliwożerny SUV może emitować prawie kilogram CO2 na każdy przejechany kilometr trasy!

 

Co możesz zrobić, żeby zmniejszyć emisję CO2 do atmosfery, którego źródłem jest transport?

    *  Korzystaj z transportu publicznego – tramwaj i autobus i tak jadą

    *  Chodź pieszo, jeźdź rowerem – to najmądrzejszy sposób transportu, także dla zdrowia

    *  Unikaj samolotów, przelot na wakacje w miejsce odległe o 5000 km to emisja 1 tony CO2

    *  Jeśli możesz, zrezygnuj z samochodu, wyprodukowanie samochodu to emisja ~5 ton CO2, nie mówiąc już o jego wykorzystywaniu.

    *  Jeśli samochód jest Ci niezbędny (np. mieszkasz za miastem i nie ma tam komunikacji lub Twoja praca wymaga przemieszczania się autem), wybierz model o najmniejszej emisji i jedź tylko wtedy, kiedy naprawdę musisz.

    *  Korzystaj z miejsc użyteczności publicznej, takich jak sklepy, kina czy obiekty sportowe, które są najbliżej

    *  Dbaj o dobry stan silnika i ciśnienie w oponach – możesz zmniejszyć zużycie paliwa o kilkanaście procent.

    *  Auto prowadź spokojnie, bez gwałtownych przyspieszeń i hamowania

    *  Staraj się nie przekraczać prędkości 100-120 km/h – jadąc szybciej zużyjesz znacznie więcej paliwa

    *  Pracuj blisko miejsca zamieszkania – oszczędzisz także swój czas

    *  Zmień paliwo na bardziej ekologiczne

    *  Współużytkuj samochód, pojedź z sąsiadem

    *  Jadąc daleko, jedź pociągiem – jest kilka razy efektywniejszy od samochodu

    *  Kupuj polskie, a najlepiej lokalne produkty – dowóz towaru to emisja CO2, a im większa odległość, tym więcej tego gazu trafi do atmosfery

 

Mieszkanie

    *  Kupuj mieszkanie na miarę swoich potrzeb – ogrzewanie i oświetlanie zbędnej powierzchni to dodatkowe zużycie energii

    *  Zbuduj dom energooszczędny (ocieplony, pompy ciepła, kolektory słoneczne, energia wiatrowa itp.) Dom pasywny kosztuje 10% więcej, ale pozwala zaoszczędzić ok. 90% na ogrzewaniu

    *  Ociepl dom – to często niewielki wydatek, który zwraca się już po kilku latach

    *  Wymień sprzęt AGD na energooszczędny – nowoczesny sprzęt (lodówka, pralka, monitor LCD) zużywa kilka razy mniej energii niż modele sprzed 20 lat.

    *  Zrezygnuj z klimatyzacji, otwórz okno – można żyć bez klimatyzacji, a wręcz jest to zdrowsze (przeziębienia, grzyby i bakterie znajdujące się w parowniku klimatyzacji szkodzą zdrowiu). Często wystarczy lżej się ubrać.

    *  Zainstaluj w kaloryferach termostaty, przykręć kaloryfery, szczególnie na noc. Zmiana temperatury o 1° to zużycie energii na ogrzewanie mniejsze o 10%.

    *  Wyłącz stand-by w telewizorach, ładowarkach, monitorach, drukarkach, zasilaczach. Urządzenia w stanie czuwania pobierają energię, czasem nawet więcej, niż na rzeczywiste działanie. W przypadku drukarek średnio 93% prądu idzie na czuwanie, a jedynie 7% na drukowanie. W UE to rocznie 50 000 GWh

    *  Zmień żarówki na energooszczędne – zużywają 5-krotnie mniej energii, a pracują kilka razy dłużej.

    *  Gaś niepotrzebne światło

    *  Przykryj garnek – podczas gotowania zużyjesz 3 razy mniej energii.

    *  Używaj czajnika elektrycznego, najlepiej z płytą grzewczą, gotuj taką ilość wody jak jest Ci potrzebna

    *  Domykaj lodówkę, ustawiaj chłodzenie na taką temperaturę, jakiej wymagają produkty zamiast ustawiać chłodzenie na maksymalny poziom

    *  Obniż temperaturę prania – nowoczesne proszki są skuteczne również w niskich temperaturach, zmiana temperatury prania z 60° do 40° to zużycie energii o 1/3 mniejsze

    *  Podczas kąpieli staraj się ograniczyć zużycie wody. Biorąc prysznic zużyjesz o połowę mniej wody (i energii na jej ogrzewanie), niż siedząc w wannie

 

Produkcja towarów przemysłowych/biurowych

    *  Odetnij się od postaw konsumpcyjnych, zadaj sobie pytanie, czy na pewno kupujesz coś, co naprawdę jest Ci niezbędne? Miej buddyjską mentalność: żyj prosto, mniej konsumuj, a myśl więcej

    *  Kupując produkt, wybierz ten w najprostszym opakowaniu – często produkcja samego produktu przy produkcji opakowania to drobiazg

    *  Kupuj towary wielokrotnego użytku – jednorazówki trzeba produkować w dużych ilościach

    *  Zrezygnuj z plastikowych toreb w sklepach – codziennie na świecie produkuje się i wyrzuca 3 miliardy takich toreb. Noś torbę na zakupy ze sobą

    *  Ogranicz zużycie papieru – może zamiast drukować w 3 kopiach wystarczy wysłać e-mail?

    *  Stosuj recykling – zazwyczaj dużo lepiej jest odzyskać, niż wyprodukować

    *  Decydując w sprawach biznesowych – pamiętaj, że ekologia jest ważniejsza od pieniędzy

 

Bądź za

    *  Podatek węglowy od zużycia paliw kopalnych – inne źródła energii staną się konkurencyjne, a upowszechniwszy się stanieją

    *  Ustalenie międzynarodowych limitów emisji i dopuszczenie handlu emisjami CO2

    *  Przestawienie systemu podatkowego na proekologiczny (jeździsz SUV-em i mieszkasz w wielkim energochłonnym domu - dużo za to zapłacisz). Oszczędzasz energię i jeździsz rowerem? Oszczędzisz i pieniądze.

    *  Wysokie standardy na zużycie energii i emisji CO2 (dla elektrowni, samochodów, domów, żarówek, opakowań)

    *  Zakaz budowy elektrowni węglowych, samochodów o wysokiej emisji CO2, żarówek żarowych itp.

    *  Ulgi ekologiczne (kredyty termo modernizacyjne, zakup hybrydy). Oszczędności się zwracają, ale warto ludziom w tym pomóc

    *  Popieraj zmiany przepisów ruchu drogowego korzystne dla transportu miejskiego, posiadaczy pojazdów ekologicznych i rowerzystów (wydzielone pasy ruchu, zakaz wjazdu samochodów do centrów miast)

 

PODSUMOWANIE - POMÓŻ WYBRAĆ PRZYSZŁOŚĆ!

Badania opinii publicznej na świecie i w Europie pokazują, że blisko 3/4 osób jest zaniepokojonych zmianami klimatu naszej planety. Jeśli i Tobie przychodzą Ci do głowy myśli „To jest poważna sprawa” „Trzeba działać, bo może być niedobrze” i wreszcie „Powinni coś z tym zrobić...” to bardzo dobrze – jesteś po jasnej stronie mocy J

 

Wierzymy, że nie staniesz z boku z założonymi rękami czekając aż inni zrobią coś za Ciebie Jak zacząć?

    * Dowiedz się. Czytaj o klimacie, o jego zmianach, o przewidywanych następstwach.

    * Zrozum. Same oderwane od siebie fakty to mało – trzeba ten obraz ułożyć w spójną całość. Uwaga! Podczas tego procesu grozi Ci, że pożegnasz się ze spokojem ducha...

    * Zmieniaj swoje zachowania. Jeśli żyjesz, tak jak statystyczny Polak, to będzie co zmieniać... Zarówno w kwestii transportu, jak i mieszkania i postaw konsumpcyjnych. W podejmowaniu decyzji pomoże Ci nasz kalkulator. Pobaw się nim i zobacz, jakie działania dadzą największy efekt. Na naszej stronie spisaliśmy też porady, na co zwrócić szczególną uwagę.

    * Opowiedz innym. Wiedza, którą trzymasz w głowie i nie dzielisz się nią jest marnotrawiona. Sam nie zmienisz rzeczywistości! Jesteś elementem łańcucha osób, które chcą pomóc Ziemi i zapewnić ludzkości dobrą przyszłość. A może jakąkolwiek przyszłość... Jeśli przekażesz tą postawę chociaż jednej osobie – komuś z rodziny, przyjacielowi, koledze lub koleżance z pracy i ta osoba też przekaże to dalej – proces zmian będzie narastać.

    * Dawaj przykład. Zmieniaj swoje zachowania i dawaj przykład swoją postawą. Jeśli nawet będziesz najgoręcej opowiadał o globalnym ociepleniu, ale do pracy będziesz jeździć SUVem, Twój dom będzie nieocieplany, a na wakacje latasz na Bali, nikt nie potraktuje Cię poważnie.

    * Dołącz do EKO Teamu! Uważasz, że praca tylko w Twoim najbliższym otoczeniu to za mało? Uważasz, że zmiany klimatu są niebezpieczne dla przyszłości świata? Nie chcesz siedzieć bezczynnie? Chcesz włączyć się w walkę z globalnym ociepleniem, wpływać na świadomość i postawy szerokiego grona odbiorców? Potrzebujemy osób takich jak Ty! Działaj z nami! Razem mamy większe możliwości! Rzuć okiem na nasze propozycje – na pewno znajdziesz coś dla siebie!:

    * Wyślij link do naszej strony znajomym

    * Wpisz EKOPozytywny komentarz J

    * Jeśli masz stronę, lub blog, umieść na nim link do naszej strony

    * Włączy się bezpośrednio w nasze prace, skontaktuj się z nami:

          o Prowadź wykłady i propaguj wiedzę – przeszkolimy Cię na naszych kursach

          o Pisz artykuły do naszej strony

          o Tłumacz materiały anglojęzyczne – wiele świetnych materiałów jest po polsku niedostępnych

          o Jesteś grafikiem? Może chciałbyś pomóc narysować komiks na podstawie opowiadania „Ostatnie dni”? Chętnie nawiążemy współpracę!

          o Jesteś naukowcem? Dokładamy starań, aby nasze materiały były na najwyższym poziomie. Pomóż nam!

          o Jesteś dziennikarzem, politykiem lub inną osobą, która może pomóc nam dotrzeć do szerokiego grona ludzi? Chętnie nawiążemy współpracę!

          o Zostań wolontariuszem i uczestnicz w pracach Fundacji Nasza Ziemia

          o Uczestnicz w organizowanym przez nas sadzeniu drzew

          o Zostań Partnerem/Sponsorem Fundacji Nasza Ziemia – zapraszamy zarówno osoby prywatne, jak i firmy

          o Masz własny ciekawy pomysł i poszukujesz współpracowników? Być może jest to strzał w dziesiątkę! Zapraszamy!

 

KONTAKT:

Fundacja Nasza Ziemia

ul. Hoża 3 m 5

00-528 Warszawa

tel./fax (0-22) 6228118, 6229868

 www.klimatdlaziemi.pl

 

Formularz kontaktowy:

 http://www.klimatdlaziemi.pl/index.php?kontakt=1

 

 

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [08.04.2011, 21:09]: UWAŻAJ, DZIURA OZONOWA NAD POLSKĄ Pomiary Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wykazały spadek warstwy nad naszym krajem o 35 proc. w stosunku do średnich klimatycznych. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 03.10.2011, 06:41

TAK DUŻEJ DZIURY OZONOWEJ JESZCZE NIE BYŁO. NIEBEZPIECZNA DLA POLAKÓW

To rekord.

Podczas tegorocznej arktycznej zimy nad biegunem północnym otworzyła się dziura ozonowa pięć razy większa niż powierzchnia Kalifornii.

Dziura rozpościera się od Europy Wschodniej, przez Rosję aż po Mongolię. Przez to mieszkańcy tych terenów są narażeni na działanie wyższego poziomu promieniowania ultrafioletowego - donosi portal france24.com.

Naukowcy twierdzą, że powiększająca się dziura ozonowa nad Arktyką do zły znak. Do tej pory zjawisko to dotyczyło bardziej bieguna południowego. Tam niedobór ozonu w stratosferze zawsze był wyższy ze względu na niższą temperaturę powietrza.

Badania satelitarne wykonane w 2010 i w 2011 roku pokazały, że nad biegunem północnym warstwa ozonu dramatycznie zmalała na wysokości od 15. do 23. km. Jednak największy ubytek ozonu - aż 80 proc. zaobserwowano na wysokości 18-23 kilometrów - informuje france24.com.

Naukowcy podkreślają, że jeszcze nigdy dziura ozonowa nad biegunem północnym nie dorównała swoją wielkością tej znad Antarktydy. | BB

 

 www.o2.pl | Piątek [20.03.2009, 12:35] ostatnia aktualizacja: Pt [20.03.2009, 12:54] 4 źródła

TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU

Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.

W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.

To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.

Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.

Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.

Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie.| TM

 

 

 www.o2.pl | Niedziela [15.02.2009, 07:21] 1 źródło

GLOBALNE OCIEPLENIE BĘDZIE BARDZIEJ SZKODLIWE NIŻ PRZEWIDYWANO

Gwałtownie wrośnie temperatura, a świat czekają wielkie pożary.

Dotychczasowe prognozy były złe. W następnym stuleciu globalne ocieplenie będzie bardziej dotkliwe i przyniesie więcej szkód środowisku niż przewidywaliśmy - twierdzi profesor Chris Field , specjalista ds. zmian klimatu.

Naukowiec tłumaczy, że wszystko przez gwałtowny rozwój przemysłu w Chinach i Indiach.

Sądziliśmy że w następnym stuleciu temperatura na świecie podniesie się o 1,1-6,4 stopni Celsjusza. Ale to zaniżone prognozy. Nie przewidują emisji dwutlenku węgla do atmosfery azjatyckie elektrownie węglowe - ostrzega Field.

Jego zdaniem wpływ wyższej temperatury na środowisko nie jest jeszcze do końca znany, ale na pewno będą się osuszać lasy tropikalne, co uczyni je podatnymi na wielkie pożary. Do tego topnieć będą na pewno lody Arktyki i Antarktydy.

To wszystko spowoduje, że jeszcze większą emisję gazów cieplarnianych. Jeśli szybko nie zaczniemy temu przeciwdziałać, to wkrótce nie będziemy w stanie rozwiązać problemu globalnego ocieplenia - mówi Field. | JK

 

 www.onet.pl | PAP, mkw/24.02.2009 16:29

Z POWODU ZMIAN KLIMATYCZNYCH DO POŁOWY TEGO STULECIA HISZPANIA UTRACI SWOJE OSTATNIE GÓRSKIE LODOWCE - WYNIKA Z BADAŃ MINISTERSTWA OCHRONY ŚRODOWISKA

Zgodnie z nimi lodowce po hiszpańskiej stronie Pirenejów - jedyne na Półwyspie Iberyjskim - od czasu pierwszych pomiarów pod koniec XIX wieku straciły 88 procent powierzchni. Obecnie wynosi ona 206 hektarów.

 

Podczas badań stwierdzono, że w ubiegłym roku znacznie zwiększyło się tempo topnienia pokrywy lodowej. Tylko od roku 2002 do 2008 lodowce straciły 25 procent powierzchni.

 

Wyjątkowo zimna tegoroczna zima ustabilizowała tymczasowo pozostałe jeszcze lodowce, ale nie doprowadziła do ich powiększenia. - Lodowce są pomnikami przyrody, których czas trwania upływa - uważa geograf Fernando Lampre.

 

Zdaniem ekspertów lodowce topnieją nie tylko z powodu wzrostu przeciętnych temperatur. Znaczenie mają też coraz mniejsze opady śniegu. - Wcześniej nawet w sierpniu na szczytach Pirenejów zawsze go trochę spadło - przypomina naukowiec Luis Cancer. - Zazwyczaj nie było go dużo, ale był bardzo ważny. Pokrywa śnieżna chroniła lodowiec przed ciepłem i promieniami słonecznymi. Teraz opady śniegu w sierpniu stały się dużo rzadsze.

 

 www.onet.pl | PAP, PU/25.02.2009, 13:07

LODOWCE ANTARKTYDY TOPNIEJĄ SZYBCIEJ, NIŻ DOTĄD SĄDZONO,

co może doprowadzić do bezprecedensowego podniesienia się poziomu mórz - ostrzegają naukowcy.

W raporcie opracowanym przez tysiące naukowców w Międzynarodowym Roku Polarnym 2007-2008 napisano, że ociepla się nie tylko Półwysep Antarktyczny, lecz także zachodnia część kontynentu. Wcześniej sądzono, że ociepla się głównie wąski pas półwyspu skierowany w stronę Ameryki Południowej.

Dane satelitarne i informacje o pogodzie wskazują, że "ocieplenie, jakie obserwujemy na półwyspie, obejmuje także tereny położone poniżej i rozciągające się aż do obszaru nazywanego zachodnią Antarktydą" - oświadczył dyrektor wykonawczy brytyjskiego Komitetu Naukowego Badań Antarktycznych Colin Summerhayes. - To niezwykłe i niespodziewane - ocenił.

 

Podczas Międzynarodowego Roku Polarnego tysiące naukowców z ponad 60 państw prowadziło intensywne badania Arktyki i Antarktyki na lądzie i na morzu, w lodołamaczach i okrętach podwodnych.

 

Jak podkreślił Summerhayes, największy lodowiec Antarktydy, Pine Island, cofa się o 40 proc. szybciej niż w latach 70. zeszłego wieku, pozostawiając w oceanie część stopionej wody i lodu. Znajdujący się również w zachodniej Antarktydzie lodowiec Smitha cofa się o 83 proc. szybciej niż w 1992 r.

 

Wszystkie lodowce na tym terenie tracą rocznie około 103 mln ton lodu, gdyż kurczą się szybciej, niż przybywa nowego śniegu.

 

- Jest to równowartość utraty masy z całej powłoki lodowej Grenlandii - zaznaczył Summerhayes.

 

Przeciętna temperatura na Antarktydzie wzrosła od 1957 r. o mniej więcej 0,56 stopnia C i wynosi obecnie minus 45,6 stopni C - wynika z niedawnego badania Erica Steiga z uniwersytetu w Waszyngtonie.

 

W 2007 r. Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu (IPCC) prognozował, że w tym wieku poziom mórz może wzrosnąć o 0,7-1,3 m. - Jeśli powłoka w zachodniej Antarktydzie zaniknie, poziom wody w morzu wzrośnie o 1-1,5 m - ostrzega Summerhayes.

 

Jak dodał, naukowcy stwierdzili, że ocean wokół Antarktydy ocieplił się w ciągu ostatniej dekady o 0,2 stopnia Celsjusza, czyli dwa razy bardziej niż wszystkie oceany Ziemi w ciągu 30 lat.

 

 www.o2.pl | Czwartek [30.04.2009, 11:41] 5 źródeł

GROZI NAM POTOP. TO KARA ZA EMISJĘ CO2

To skutek podniesienia się średniej temperatury spowodowany przez globalne ocieplenie - ostrzegają naukowcy.

Fragment, który się odłamał, ma powierzchnię 700 km kw. - pisze "The Dailly Telegraph".

Według ekspertów Europejskiej Agencji Kosmicznej, którzy przeprowadzili satelitarne obserwacje Antarktydy, zmiany klimatu w tym rejonie przebiegają sześć razy szybciej niż średnio na świecie.

Szelf lodowy Wilkinsa skurczył się już o ponad jedną trzecią - powiedziała Angelika Humbert z Uniwersytetu Munster.

Klimat na Ziemi zmienia się w szybszym tempie, niż do tej pory sądzono. Jeszcze pięć lat temu uczeni uważali, że basen polarny będzie pozbawiony pokrywy lodowej w 2050 roku, teraz uważają, że nastąpi to już za 10 lat.

Do końca tego stulecia poziom mórz wzrośnie o metr. Zmiany będą odczuwalne w każdym miejscu na Ziemi. | TM

 

www.o2.pl | Poniedziałek [03.08.2009, 14:51] 5 źródeł

OCEANY I MORZA ŚWIATA PODNIOSĄ SIĘ O METR

Niepokojące prognozy dla świata.

Najgorszy scenariusz przewiduje, że do końca tego stulecia poziom mórz wzrośnie do 82 cm. Jeżeli uda się spowolnić ocieplanie klimatu, jedynie o 7 cm.

Opisana w "Nature Geoscience" teza poparta została badaniami na morskich skamielinach i zapisami temperatury z próbek lodu z przeszłości.

Zdaniem dr Marka Siddala z uniwersytetu w Bristolu budowanie modeli prognostycznych w oparciu o informacje sprzed 22 tys. lat jest o wiele bardziej dokładne niż stosowane teraz - czytamy w serwisie ArsTechnica.com.

Badania te są o tyle istotne, że na ich podstawie widać, jak obecne ocieplanie się klimatu będzie wpływało na podnoszenie się poziomu mórz w kolejnych stuleciach. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [23.11.2009, 08:15] 1 źródło Poleć na: Facebook

MORZA I OCEANY PODNIOSĄ SIĘ O PÓŁ METRA

Ekolodzy: idzie wielka powódź.

Poziom mórz może podnieść się w ciągu następnych 40 lat aż o pół metra. Ekolodzy ze Światowego Funduszu na Rzecz Przyrody (WWF) ostrzegają, że podtopienie grozi ponad stu miastom na świecie, a straty sięgną bilionów dolarów - donosi TVN24.

Ekolodzy przestrzegają, że jeśli do 2050 roku temperatura na świecie podniesie się o 2 stopnie Celsjusza, to morza i oceany zaleją wybrzeża na wszystkich kontynentach. Wszystko przez coraz szybciej topniejące lodowce.

Naukowcy oceniają, że lody wschodniej Antarktyki od kwietnia 2002 roku do stycznia 2009 roku traciły od 5 do 109 gigaton masy lodowej rocznie. Tempo to wzrosło od 2006 roku - zauważa stacja. | K

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [15.10.2009, 13:45] 6 źródeł, 1 wideo

NA ARKTYCE LATEM NIE ZOBACZYMY JUŻ LODU

Naukowcy: za 20 lat czeka nas katastrofa.

Globalne ocieplenie sprawi, że w najbliższych dwóch dekadach lody Oceanu Arktycznego w ciepłych porach roku będą topić się całkowicie. Zdaniem brytyjskich naukowców poziom morza podniesie się znacznie co utrudni życie niedźwiedziom polarnym i fokom. To jednak nie będą jedyne skutki - zapowiada Reuters. Agencja powołuje się na znanego oceanografa, prof. Petera Wadhamsa z Uniwersytetu Cambridge. Swoje ustalenia naukowiec oparł na badaniach zakresu i grubości lodu, zmian temperatury, wiatru i składu wody. Brak lodu na Arktyce latem spowoduje katastrofalne skutki. Efekt cieplarniany będzie przyspieszał bo woda z roztopionego lodu na Morzu Arktycznym zmieni barwę oceanów na ciemniejszą. Taka woda w mniejszym stopniu pochłania światło słoneczne. Wtedy już nie nazwiemy Arktyki "klimatyzacją Ziemi" - twierdzi prof. Wadhams. | AJ

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [21.04.2009, 22:32] ostatnia aktualizacja: Środa [22.04.2009, 07:39] 1 źródło

ŻYCIE NA ZIEMI BĘDZIE KOSZMAREM

Susze, powodzie, choroby - wszystko przez globalne ocieplenie.

Kryzys gospodarczy utrudnia kontrolę nad emisją gazów cieplarnianych, a to przyczyni się do szybkiego zniszczenia naszej planety - uważają analitycy cytowani przez portal livescience.com.

W ciągu kilkudziesięciu najbliższych lat krajobraz Ziemi zmieni się radykalnie, a jednej czwartej gatunków roślin i zwierząt będzie grozić wyginięcie.

Już w 2009 roku w wielu dużych rzekach może zabraknąć wody. W 2020 roku Europę czeka fala powodzi - to efekt topnienia lodowców górskich i podnoszenia się poziomu mórz.  W innych częściach świata plony spadną o połowę - z powodu suszy.

Do 2030 roku zostanie zniszczona znaczna część raf koralowych, a z gór Afryki znikną ostatnie lodowce. Liczba ludności Ziemi przekroczy 8 miliardów. Zaczniemy odczuwać brak żywności w wielu regionach świata, a wraz z głodem szerzyć będą się różne choroby.

W 2050 roku nie będzie już lodowców także w Alpach. Wyginie także około 400 gatunków ptaków. W Australii i Nowym Jorku ludzie będą umierać z gorąca, a w Wielkiej Brytanii z zimna. Plony w Europie i Azji Południowej zmniejszą sie o 30 proc. Wzrosną - najwyżej o 20 proc. - we wschodniej i południowo-wschodniej Azji. Podobnie będzie na innych kontynentach. Na Ziemi bedzie nas już ponad 9,4 mld.

W 2070 roku czekają nas natomiast wielkie powodzie. Dotkną one około 20 proc. populacji, ludzi mieszkających w dorzeczach rzek i na wybrzeżach mórz i oceanów.

Od 1,1 do 3,2 mld ludzi będzie dla odmiany cierpieć z powodu braku wody. Około 600 mln ludzi będzie głodować.

W 2085 roku w związku ze zmianami klimatycznymi, które nastąpią na naszej planecie, liczba osób zagrożonych śmiertelnie niebezpieczną chorobą - gorączką denga - wzrośnie do 3,5 mld.

W 2100 roku z powierzchni Ziemi zniknie już 25 procent gatunków roślin i zwierząt. Rośliny nie będą już w stanie pochłaniać emitowanego do atmosfery dwutlenku węgla. Zmieni się kwasowość mórz i oceanów, powodując wymieranie wielu gatunków ryb i innych stworzeń.

Dzień Ziemi, który będziemy obchodzić 22 kwietnia 2200 roku będzie prawdopodobnie krótszy o 0,12 milisekundy. To efekt stopienia się pokrywy lodowej w pobliżu biegunów i przyspieszenia rotacji Ziemii.

Taką czarną wizję przyszłości naszej planety przytacza portal naukowy livescience.com. Czy tak będzie? | TM

 

[Trzeba przynajmniej utrzymać tempo spalania paliw kopalnych jak węgiel, ropa naftowa, w imię UTOPIJNEGO dobra; ZGODNIE Z OBECNIE STOSOWANYMI TEORIAMI EKONOMICZNYMI, to w tedy będzie coraz szybciej lepiej... - red.]

 

 

 

 


12. MIGRACJA

 

 www.onet.pl | (PAP, tm/31.10.2008, godz. 15:27)

NORWEGIA: NIE MOŻNA ODKŁADAĆ SPRAWY KLIMATU Z POWODU KRYZYSU

"Zmiana klimatu nie jest tylko sprawą naszych dzieci i wnuków, to problem, który występuje teraz i teraz musi być rozwiązany. To jest absolutny priorytet, problem dużo głębszy, poważniejszy i trwalszy niż kryzys finansowy" - podkreślił Solheim.

 

"ANGORA" nr 11, 12.03.2006 r.: Dramatycznie przedstawił sytuację były prezydent Bill Clinton na niedawnym forum gospodarczym w Davos: „Zmiany klimatu to czynnik, który może zniszczyć nasza cywilizację. Wszystko inne jest w porównaniu z tym nieważne”.

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [28.05.2010, 08:58]

TE MIASTA OPANUJĄ EMIGRANCI. GROZI IM PRZELUDNIENIE

Wyspy zaleją miliony obcokrajowców.

Miasta w południowej Anglii w ciągu 8 lat będzie zamieszkiwać o 20 proc. więcej ludzi niż dotychczas. To efekt napływu imigrantów do Wielkiej Brytanii - donosi "The Daily Mail".

Prognozy National Statistics Office wskazują, że najszybciej wrośnie liczba ludności miasta Colchester w Essex, o ponad 33 tys. osób.

Z kolei w całej aglomeracji Bristolu do 2018 r. przybędzie aż 100 tys. nowych mieszkańców. Londyn, Yorkshire, South West, East Midlands zanotują 8 proc. przyrost liczby ludności.

Za 8 lat na Wyspach osiedli się prawie 3,8 mln imigrantów, a liczba mieszkańców kraju przekroczy 55 miln. Nasze miasta muszą się do tego przygotować - mówi brytyjski minister ds. imigracji Damian Green.

Jego zdaniem brytyjski rząd powinien jednak zmienić politykę wobec obcokrajowców, którzy chcą osiedlić się na Wyspach, tak aby rocznie nie przybywały ich setki, ale dziesiątki tysięcy. | AJ

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [23.02.2009, 12:51] 1 źródło

MILIONY "EKOEMIGRANTÓW" BĘDZIE SZUKAĆ NOWYCH DOMÓW

Globalne ocieplenie wywoła liczne katastrofy, które zniszczą ich kraje - ostrzegają naukowcy.

Przeniosę 100 tysięcy obywateli swojego kraju do nowej ojczyzny. Wkrótce rosnący poziom oceanu zabierze nam ziemię - powiedział prezydent Kiribati, wyspy leżącej na Pacyfiku.

Zdaniem ekspertów miliony "ekoemigrantów" zmuszonych do poszukiwania nowego miejsca zamieszkania całkowicie zmieni kształt gospodarki, polityki i kultury na ziemi. Ponad 10 lat temu ich liczbę oszacowano na 25 milionów.

Teraz sądzimy, że będzie ich znacznie więcej - powiedział Norman Myers z Oxford University. - Podnoszenie się poziomu morza w wyniku zmian klimatycznych zatopi ojczyzny olbrzymiej liczby ludzi.

W Bangladeszu z powodu klęsk żywiołowych miejsce zamieszkania musiało zmienić od 12 do 17 milionów osób. W Afryce około 10 milionów ludzi przeprowadziło się ze względu na suszę. Na Filipinach 4 miliony osób wyemigrowało przez wylesianie. | K

 

 

"FAKTY I MITY" nr 13, 05.04.2007 r.

DOM NA BIEGUNIE

Emigrując masowo do Wielkiej Brytanii, Polacy wykazali się zmysłem proroczym. Niedługo bowiem Europa przeistoczy się w ogromną pustynię, a Wyspy Brytyjskie będą jedną z nielicznych oaz. Na całej Ziemi.

Tak przynajmniej twierdzi James Lovelock – ogólnie szanowany naukowiec z dziedziny ochrony środowiska, a zarazem futurolog, który jest autorem wydanej właśnie książki „Zemsta Gai – Dlaczego Ziemia się mści i co uczynić, by uratować ludzkość”. Według magazynu „Prospect” – Lovelock należy do grona 100 najwybitniejszych intelektualistów na świecie.

Wszystkiemu winne globalne ocieplenie. Ludzie traktują ten temat ze znudzeniem – jak oglądany po raz setny film. Ale to nie fikcja. Wszyscy poważni uczeni alarmują. Jednak rzadko który roztacza tak makabryczną wizję jak 87-letni Lovelock.

Liczba mieszkańców Wielkiej Brytanii drastycznie wzrośnie, bo Wyspy wypełnią miliony uchodźców z Europy, która zamieni się w Saharę. Innym nowym terenem osiedleńczym stanie się daleka północ. Czapa lodowa wielkości kontynentu amerykańskiego stopi się i „większość ludności przeprowadzi się do Arktyki, bo będzie to jedno z nielicznych miejsc, gdzie da się żyć”.

Dlaczego Wielka Brytania ma ocaleć? Ocieplenie spowoduje zanik Golfsztromu, kierującego ciepłe wody Morza Karaibskiego w kierunku północnej Europy i klimat w tym rejonie się oziębi. Lovelock twierdzi, że przed końcem stulecia Chińczycy będą masowo emigrować na Syberię, gdzie polarne mrozy staną się przeszłością. Podczas wykładu Lovelocka na Uniwersytecie Stanforda liczni profesorowie, w tym laureaci Nagrody Nobla, indagowali go, w jakim rejonie Kanady należy kupować nieruchomości. „Oni wierzą mi, gdy mówię, że tereny USA nie będą nadawać się do życia – mówi. – Wszystko dzieje się bardzo szybko: polarne czapy lodowe, topiąc się, przestają odbijać światło słoneczne, które utrzymywało umiarkowaną temperaturę Ziemi, mimo że Słońce staje się coraz gorętsze”.

To dopiero początek grozy. Zdaniem brytyjskiego naukowca, z 6 miliardów mieszkańców planety przeżyje ten okres około pół miliarda, może miliard... „Jest nas za dużo. Zużywamy setki razy więcej energii niż Ziemia jest w stanie dostarczyć z surowców do jej produkcji. Należałoby skłonić kobiety, by rodziły mniej dzieci, ale my nie mamy na to czasu. Ziemia to za nas załatwi”. Nasza planeta ma 3,5 miliarda lat i starzeje się; pozostało jej nie więcej niż miliard lat egzystencji. W przyszłości, jeśli ocieplanie klimatu będzie postępować, może wyglądać jak Mars. Doprowadziliśmy do tego, paląc węgiel. Nie powinniśmy wycinać lasów, których Ziemia potrzebuje, by regulować temperaturę – twierdzi Lovelock. Aby wszystko funkcjonowało należycie, lasy powinny zajmować jedną trzecią powierzchni planety. Lovelock jest zwolennikiem energii jądrowej oraz energii pochodzącej z wykorzystania siły wiatru. Na pocieszenie przypomina, że w historii siedmiokrotnie przechodziliśmy poważne zmiany klimatyczne (epoki lodowe) i jesteśmy w stanie się przystosować.

Po raz pierwszy Lovelock wystąpił z „Hipotezą Gaja” przed 40 laty. Świat nauki go wyśmiał. Teraz nikt się nie śmieje. Meteorolodzy stwierdzili właśnie, że obecna zima jest najcieplejszą w historii pomiarów temperatury na całym świecie. ZW

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [05.05.2010, 13:03]

NADCHODZI ZAGŁADA. LUDZIE JUŻ WKRÓTCE WYGINĄ

Co nas zabije.

Jeśli emisja gazów cieplarnianych nie zostanie zmniejszona, to już pod koniec tego stulecia Ziemia może stać się zbyt gorąca dla ludzi - informuje livescience.com.

Zdaniem naukowców wkrótce wzrosną wskazania tzw. zwilżonego termometru. O co chodzi?

O wysoką wilgotność i jednocześnie wysoką temperaturę. Te dwa czynniki są zabójcze dla człowieka - kończą się tzw. udarem cieplnym.

Matthew Huber z Purdue University’s wyliczył, że wystarczy 6-godzinna ekspozycja na temperaturę zwilżonego termometru równa 35 stopniom Celsjusza, by człowiek (a także większość ssaków) dostał udaru cieplnego.

Ocieplenie o 12 stopni Fahrenheita (ok. 7 stopni C) spowoduje, że w niektórych rejonach świata zostanie przekroczony limit temperatury mokrego termometru. Ocieplenie o 21 stopni (ok. 12 stopni C) spowodowałoby, że połowa ludności świata znalazłaby się w nienadającym się do zamieszkania środowisku - twierdzi Huber.

Jego zdaniem do takiej sytuacji może dojść już pod koniec tego stulecia. | WB

 

 

 www.o2.pl | Wtorek [31.03.2009, 10:45] 5 źródeł

TRAGEDIA NA MORZU ŚRÓDZIEMNYM

Zatonęły dwa statki wiozące nielegalnych imigrantów do Włoch.

Nie wiadomo dokładnie, ile osób zginęło. Ratownicy wyłowili na razie 21 ciał. Jednak na pokładzie statków było ponad 600 osób. A uratowano zaledwie 23...

Włoski dziennik "Il Messaggero" informuje - choć, jak zaznacza, są to informacje niepotwierdzone, otrzymane od libijskich władz - że pasażerów jednego ze statków, około 300 osób, uratowała włoska jednostka.

Tymczasem Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji stwierdziła już, że prawdopodobnie co najmniej trzystu nielegalnych imigrantów utonęło.

To najwyraźniej nie koniec tragedii. Libijskie władze poinformowały o kolejnych dwóch statkach, które wypłynęły w kierunku Włoch. Nie wiadomo, ilu uciekinierów było na ich pokładzie. One także prawdopodobnie zatonęły. | WB

 

 

 www.o2.pl | Sobota [04.04.2009, 19:06] 1 źródło

KILKUDZIESIĘCIU IMIGRANTÓW UDUSIŁO SIĘ W KONTENERZE

Afgańczycy chcieli, przez Iran, dotrzeć do Europy.

Kontener z 200 osobami znaleziono na przedmieściu miasta Kweta, na granicy z Afganistanem. Samochód ciężarowy, który go zostawił, przyjechał z afgańskiego miasta Spin Boldak.

Kontener był nadany do Iranu - twierdzą władze Kwety, w pakistańskim Beludżystanie.

Wszystko wskazuje na to, że tak 200 uciekinierów z Afganistanu chciało się dostać do Europy. I pewnie kontener pojechałby dalej, gdyby nie przechodnie.

To oni zaalarmowali policję. Twierdzili, że słyszą z kontenera jęki i wołania o pomoc.

Po otwarciu okazało się, że pięćdziesiąt osób nie żyje, a 60 straciło przytomność z braku tlenu. | JK

 

 

 www.o2.pl | Niedziela [05.04.2009, 15:12] 1 źródło

IMIGRANCI WE WŁOSZECH MIESZKAJĄ W KANALIZACJI

W Rzymie znaleziono ich ponad setkę.

W tym ponad 20 afgańskich dzieci w wieku 10-15 lat. Grupa obcokrajowców mieszkała w sieci kanalizacyjnej pod dworcem kolejowym. Policja odnalazła podziemne miasto po doniesieniach mieszkańców, którzy widzieli koło dworca coraz więcej zabiedzonych dzieci - informuje "BBC".

Nikt z imigrantów nie mówi po włosku, do kanałów wdarli się wybijając przykrywy studzienek kanalizacyjnych.

Wedle organizacji "Save the Children Italy" do Rzymu z Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej przybywa co roku ponad tysiąc dzieci bez opiekunów.

Afgańskie dzieci przyjechały ukryte w ciężarówkach z Turcji i Grecji. | JS

 

 

www.o2.pl | Środa [27.05.2009, 09:55] 3 źródła

ANGLIA NAJBARDZIEJ ZATŁOCZONYM MIEJSCEM NA ŚWIECIE

Zaleje ją fala imigrantów.

Anglię wybiera ponad dziewięciu na 10 imigrantów, którzy przybywają do Wielkiej Brytanii. Od 1991 roku zamieszkało tam ponad 2,3 mln cudzoziemców - wynika z danych rządowych.

Imigranci prawie 20 razy częściej wybierają Anglię niż Szkocję.

Prognozy są jeszcze gorsze. W Anglii osiedli się 95 procent nowych imigrantów, a do 2051 roku spodziewamy się na Wyspach kolejnych siedmiu milionów cudzoziemców - powiedział deputowany Nicholas Soames.

Brytyjczycy uważają, że najwięcej imigrantów przyjedzie na Wyspy z Francji. | TM

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Sobota [14.08.2010, 06:52]

POLACY W LONDYNIE JEDZĄ Z NĘDZY SZCZURY

Coraz więcej naszych rodaków na Wyspach jest bezdomnych.

Na ulicach brytyjskiej stolicy żyje obecnie około czterech tysięcy bezdomnych, z czego jedna trzecia to Polacy, Litwini, Estończycy, Łotysze, Rumuni i Bułgarzy - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Dane te przedstawiła własnie Thames Reach, jedna z największych organizacji charytatywnych w Wielkiej Brytanii, opiekująca się bezdomnymi.

Niestety, każdego dnia przybywają nowi nędzarze, gotowi jeść szczury czy pić mieszanki na bazie środków czyszczących czy płynów do mycia naczyń.

Natknęliśmy się już nieraz na Polaków nocujących pod mostami i wiaduktami w północnym Londynie, którzy jedli szczury. Grillowali je lub gotowali. Jesteśmy przyzwyczajeni do biedy, ale czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy - mówi "Rz" rzecznik Thames Reach Mike Nicholas.

Polacy kradną ze szpitali 70 proc. płyn do dezynfekcji i piją go bez rozcieńczania. W tym roku już czterech naszych bezdomnych rodaków tego nie przeżyło.

Pracownicy Thames Reach usiłowali wytłumaczyć Polakom, że szczury przenoszą różnego rodzaju choroby. – Nie chcieli nas słuchać - mówi Nicholas.

Dodaje, że bezdomni są najczęściej alkoholikami, bez znajomości języka i szans na znalezienie nawet najprostszej pracy.

Niektórzy zapłatę biorą w alkoholu 22-procentowym White Ace Cider - informuje "Rz".

Gdy Thames Reach dostanie od władz pieniądze, odsyła Polaków do domu. W 2009 roku w ten sposób z Wysp wyjechało 400 naszych rodaków.

W Wielkiej Brytanii mieszka jeszcze 700 tys. polskich imigrantów. | JS

 

[Żebrzą, w tym ucząc tego naśladowców, a więc demoralizują, degradują, jedzą i piją też resztki ze śmietników, palą pety (w tym gdzie popadnie, a więc trując innych, ucząc nikotynizmu; degeneractwa), trują się też alkoholem, narkotykami, generują wydatki na leczenie ich, wypróżniają gdzie popadnie, nie myją się; roznoszą mikroby; zarażają nimi! – red.]

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [16.07.2009, 0:12]

"POLSKIE G..., WON!" NA ZACHODZIE NAS NIENAWIDZĄ?

"Brytyjskie miejsca pracy dla Brytyjczyków" Nie tak dawno imigrantów ze wschodniej części Unii witano z otwartymi ramionami. Dziś obraża się ich, bije, morduje i grozi im wysadzeniem domów.

W ostatnią sobotę dwóch mężczyzn zaatakowało w Aberdeen Jarosława J., który w Szkocji pracuje jako sprzątacz - poinformowało BBC News. W wyniku pobicia odniósł on rozległe obrażenia, jednak - jak zapewniają lekarze - jego stan, choć poważny, jest stabilny. Policja podejrzewa, że powodem ataku były uprzedzenia narodowościowe.

 

Nie miał tyle szczęścia Marek Muszyński, napadnięty kilka dni wcześniej w miejscowości Newry w Irlandii Północnej. Jego zmasakrowane ciało znaleziono w bocznej uliczce. Przyczyną śmierci było ciężkie pobicie.

 

Ale prawdziwe, zakrojone na szeroką skalę polowanie na Polaków w Irlandii Północnej ma się dopiero rozpocząć. Wynoście się z kraju Królowej, macie czas do 12 lipca! – takie ultimatum wystosowali niedawno do naszych rodaków (a także do Cyganów, muzułmanów i hindusów) protestanccy radykałowie. Wskazany termin upłynął.

 

Bojówkarze z Ulster Defence Association grozili, że będą podkładać bomby w domach imigrantów. Czy rzeczywiście do tego dojdzie? Zobaczymy. Z pewnością spodziewać się możemy kolejnych napadów na Polaków mieszkających w tym regionie. Może być jeszcze gorzej, niż podczas niedawnych zamieszek po wizycie polskich kibiców.

 

Warto jednak przypomnieć, że gwałtowny wzrost liczby

ataków na polskich imigrantów zamieszkujących Wyspy nastąpił już w 2008 r. Wszystko zaczęło się wraz ze światowym kryzysem gospodarczym. Według raportu przygotowanego przez Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii w ubiegłym roku zanotowano 20-procentowy wzrost liczby napadów na naszych rodaków.

 

Coraz więcej Brytyjczyków chce wyrzucić imigrantów poza granice swojego kraju. Wracajcie do pier****nej Polski! - skandowali wiosną demonstranci na angielskiej Isle of Grain. W Coventry grupa pijanych chuliganów zaatakowała zamieszkany przez polską rodzinę dom. Napastnicy roztrzaskali drzwi i pobili mieszkającego w środku Polaka. Spierdalaj stąd, polska k***o! - krzyczeli do Polki.

 

Popularność wśród poddanych Królowej zyskuje sobie nowy zwrot, którym określają oni naszych rodaków: "white paki". Samo "paki" oznacza imigrantów z Pakistanu (i szeroko rozumianych okolic) i uznawane jest za wyraz bardzo obraźliwy i rasistowski. Widać, dziś polscy robotnicy, tak jak wcześniej przybysze z Południowej Azji, stali się dla Brytyjczyków zbędnymi podludźmi.

 

Ale Irlandia, Szkocja i Anglia to nie jedyne kraje, w których los Polaków pogarsza się z dnia na dzień. I których obywatele zwracając się do nich sięgają po wulgarne słowa.

 

Polskie gówno, won z Norwegii! - taki napis witał niedawno klientów supermarketu w Oslo. Firma Forenede Montorer zatrudniająca polskich elektryków dawała norweskim pracownikom "dodatek za pracę w brudzie". Zaś Norwegowie pracujący w stoczni Kleven Verft w Ulsteinvik podzielili ścianą stołówkę - by nie jeść z Polakami w jednym pomieszczeniu. Podobne przykłady można by mnożyć.

 

Jeszcze dwa lata temu wszystko układało się tak dobrze. Gospodarka kwitła, ubrani w garnitury ludzie Zachodu chodzili do czystej i dobrze płatnej pracy, gdy tymczasem polscy robole myli naczynia, sprzątali domy i męczyli się przy wielu innych rodzajach fizycznej roboty. Z punktu widzenia Brytyjczyków czy Norwegów - sielanka.

 

Jednak skończyły się dobre czasy, zaczęła się recesja. Bogatym Europejczykom w oczy zajrzało bezrobocie. Zmywaki, miotły i betoniarki przestały wyglądać odpychająco - skoro przynajmniej przy nich zarobić można jakieś pieniądze.

 

Ale - co za niespodzianka - te miejsca pracy wciąż zajmują Polacy! I wcale nie chcą wracać do domu. Co więcej, pracodawcy (ach, ci chciwi, pozbawieni patriotyzmu kapitaliści!) nie zamierzają ich wyrzucać. Imigranci są przecież tacy tani, co w dobie kryzysu, gdy tak trudno związać w interesie koniec z końcem, nabiera jeszcze większego znaczenia.

 

Nic więc dziwnego, że wśród mieszkańców Zachodu narasta frustracja i niechęć do obcych. W trudnych czasach zjawiska te rodzą się przecież od zawsze. A dziś czasy dla Europejczyków, przyzwyczajonych do dostatku i stabilności, niewątpliwie są ciężkie. Szukają więc kogoś, kogo można obwinić za zaistniałą sytuację, na kim można się wyładować. "White paki" nadają się doskonale. Przecież zabierają nam miejsca pracy! I na dodatek - co szczególnie w Irlandii Północnej nie jest bez znaczenia - są katolikami!

 

Kryzys jeszcze się nie skończył. Co więcej, może być i tak, że dzisiejsza recesja okaże się być tylko preludium do prawdziwego krachu. Sielanka nieprędko znów zapanuje na Zachodzie. A to nie oznacza nic dobrego dla pracujących poza ojczyzną Polaków. Szczególnie dla tych wykonujących najprostsze prace.

 

Niestety, wszystko wskazuje na to, że wydarzenia z ostatnich miesięcy to dopiero początek. Niechęć i agresja wobec naszych rodaków widocznie rośnie. Zjednoczona Europa w kryzysowym czasie nie jest już tak otwarta i braterska.

 

Może więc nadeszła pora, by pomyśleć o powrocie do domu? Zanim będzie za późno.

 

Autor: Daniel Nogal

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Wtorek [26.10.2010, 10:54]

TYSIĄCE DZIECI W EUROPIE HARUJĄ JAK NIEWOLNICY. NAWET 5-LATKI

Gwałty, bicie i zastraszanie to norma

Coraz więcej dzieci pada ofiarą handlarzy ludźmi. To już plaga w Wielkiej Brytanii, gdzie do pracy zmuszane są nawet 5-latki, pochodzące z rodzin imigrantów - alarmuje "The Daily Express".

Najnowsze dane opublikowane w raporcie organizacji broniącej praw dzieci ECPAT mówią o 215 nieletnich pracownikach, których wykorzystywali brytyjscy przedsiębiorcy. Eksperci zastrzegają, że prawdziwa liczba jest dużo wyższa i do niewolniczej pracy przymuszane są tysiące dzieci.

Pracują na fermach, w ogrodnictwie czy jako pomoc domowa za głodowe pensje - nawet 2,5 funta tygodniowo. Są także wykorzystywane seksualnie czy zmuszane do kradzieży w sklepach - mówi Christine Beddoe z ECPAT.

Policja odkryła właśnie farmę w Worcester, gdzie od świtu do zmierzchu w zimnie pracowało siedmioro młodych Rumunów - najmłodsze dziecko miało 5 lat. Z kolei w Londynie namierzono szajkę, która zmuszała do kradzieży i rozbojów prawie 30 rumuńskich dzieci. | AJ

 

 

O działalności dobroczynnej...

Czy aby napewno przedłużając wegetację ludzi starych, schorowanych, zarażonych, kosztem pozostałych (w tym środowiska naturalnego) mających zająć się m.in. reprodukcją, pomagamy danemu społeczeństwu?

TZW. POMOC HUMANITARNA (krótki, uproszczony przykład myślenia całościowego)

 

Proszę się logicznie zastanowić.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację, otóż jest głodujące społeczeństwo, i chcemy mu pomóc w następujący sposób:

a) przeznaczamy pieniądze na żywność dla wszystkich.

b) dajemy żywność tylko zdrowym i młodym, a ludzi starych, schorowanych, zarażonych (m.in. HIV-em) poddajemy eutanazji (zamiast śmierci w męczarniach z powodu chorób, głodu), stosujemy pozytywną selekcję kandydatów do prokreacji. Za resztę pieniędzy organizujemy pozostałym energię z źródeł odnawialnych, by nie wycinali drzew, nie degradowali, nie zatruwali środowiska, a mogli normalnie funkcjonować (m.in. mieć własne płody rolne, móc przyrządzać posiłki, produkować artykuły przemysłowe (w tym środki antykoncepcyjne)), mieli odpowiednie warunki sanitarne, zapewnioną edukację, bezpieczeństwo itp.).

 

Co zyskujemy w pierwszym przypadku.

Po przejedzeniu darowizny wszyscy znów zaczną głodować. Wiadomo, że ocaleni chorzy, w tym zarażeni chorobami zakaźnymi (np. HIV-em), będą uprawiać seks, się rozmnożą zwiększając liczbę zakażonych, chorych i głodujących, co przyczyni się do kolejnych chorób i śmierci z głodu zdrowych.

Człowiek oprócz jedzenia ma też i inne potrzeby, co wiąże się z zużywaniem surowców, zatruwaniem, degeneracją środowiska itp.

Są też społeczne problemy, jak chociażby analfabetyzm, ciemnota, religijność, przestępczość, wojny (A co oznacza konflikt zbrojny, wojna?! To oznacza kalectwo, śmierć przede wszystkim młodych, zdrowych ludzi (ludzie chorzy, którzy się wtedy rozmnażają..., oraz starzy są, na ogół, chronionymi cywilami). A przeżywają w nich najczęściej najokrutniejsi, mający najmniej skrupułów, psychopaci – czyli jest to podwójna selekcja negatywna!!!). Dodajmy też skutki migracji dla nawiedzanych krajów: przestępczość; skutki obciążenia ekonomicznego, ekologicznego itp.

Perspektywy, w tej opcji, są więc pesymistyczne – będzie coraz gorzej.

 

Co zyskujemy w drugim przypadku.

Kontrolę, ograniczenie zakażeń, chorób, przyrostu naturalnego, zużywania surowców, zatruwania, degenerowania środowiska; zmniejszenie biedy, głodu, ciemnoty, przestępczości; samodzielność tej społeczności („WPROST” nr 33/34, 27.08.2006 r.: Bandyci między czwartą a siódmą rano przyjeżdżają busem na główny plac miasteczka i tam wybierają spośród imigrantów tych, którzy wydają się najsilniejsi, zdolni pracować dwanaście czy czternaście godzin. Dochodzi do tego, że zdesperowani i chyba pogodzeni z brutalną rzeczywistością robotnicy orzą ziemię własnymi rekami. Im więcej skrzynek napełnią ziemniakami, tym większą szansę mają na zatrudnienie następnego dnia. Jolanta Kondraciuk z Rzymu)( www.onet.pl, PAP, POg /09.10.2008 22:06, ZATONĘŁA ŁÓDŹ Z 50 IMIGRANTAMI

Około 50 nielegalnych imigrantów zaginęło po tym jak u wybrzeży Maroka wywróciła się łódź, którą płynęli do Hiszpanii - poinformowała państwowa marokańska agencja prasowa MAP. (...) Każdego roku tysiące nielegalnych imigrantów z Afryki, szukających szansy na lepsze życie w Europie, podejmuje ryzykowne wyprawy w przepełnionych łodziach. Większość zostaje zatrzymana, a setki toną lub umierają z wyczerpania); mamy coraz zdrowsze, inteligentniejsze, zaradniejsze, urodziwsze, atrakcyjniejsze itd. – szczęśliwsze społeczeństwo.

Perspektywy, w tej opcji, są więc optymistyczne – będzie coraz lepiej, w tym i dla innych krajów.

 

Pytam się więc: Kto jest tak naprawdę etyczny, humanitarny, rozsądny – racjonalny, a kto robi ludzkości, przyrodzie, krzywdę uchodząc przy tym za dobroczyńcę...

To jest właśnie ta różnica między postępowaniem emocjonalnym a racjonalnym; bezmyślną krótkowzrocznością, a dogłębną etyką, racjonalną dalekowzrocznością.

 

 

"WPROST" nr 21/2006 (1224)

WOJNA Z DARMOZJADAMI

(...)

Hotel "Europa"

Europa się starzeje, potrzebuje siły roboczej, powinna się otworzyć na imigrantów. Tyle teorii. Praktyka jest taka, że w ubiegłym roku 164 tys. imigrantów dostało pozwolenie na pobyt we Francji, ale jedynie 11,5 tys. z nich przyjechało tam, by pracować. Tylko co piętnasty chciał i był w stanie sam na siebie zarobić. Reszta trafiła na garnuszek państwa. W 15-milionowej Holandii imigrantów jest 1,6 mln, pracy nie ma jedna trzecia. Spośród 7 mln imigrantów w Niemczech bez pracy jest co czwarty. - W Wielkiej Brytanii jest podobnie - mówi "Wprost" brytyjski eurodeputowany Gerard Batten. Jego zdaniem, część imigrantów nauczyła się pasożytować na hojnym systemie socjalnym. - Korzystają z niego wszyscy, którym nie chce się pracować. Poza muzułmańskimi przybyszami mamy potężną grupę słowackich i czeskich Romów, którzy udają uchodźców politycznych. Mają refundowane mieszkania, dostają zasiłki. I jak to wykorzystują? Lekceważąc reguły kraju, w którym mieszkają: dzieci nie posyłają do szkół, a mieszkania podnajmują innym imigrantom (...)

 

Flirt z rasizmem

(...) W ubiegłym roku odnotowano w Niemczech 15 tys. przestępstw na tle rasowym, o jedną czwartą więcej niż rok wcześniej.

(...)

Test na obywatela

Europejczycy, przyjmując imigrantów, chcieli na skróty rozwiązać własne problemy. Najpierw potrzebowali taniej siły roboczej, teraz zastrzyku imigranckich dzieci dla swych starzejących się społeczeństw. Nie liczyli się z tym, że gospodarka nie kręci się dzięki nie wykwalifikowanym robotnikom. Gdyby tak było, Pakistan czy Meksyk byłyby potęgami gospodarczymi.

Gdy dostrzeżono wreszcie "gettoizację" kolorowych dzielnic nędzy w Berlinie czy pod Paryżem, do Europejczyków zaczęło docierać, że wręczając imigrantom paszporty, obdarowując ich przywilejami i prawami, zapomnieli o kulturowym wymiarze imigracji. (...)

Najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się ustawa uchwalona w ubiegłym tygodniu przez francuskie Zgromadzenie Narodowe. Nicolas Sarkozy, kandydat na prezydenta w przyszłorocznych wyborach, przeforsował w niej zapis, iż republika przestanie przyjmować wszystkich imigrantów i wprowadzi system selektywny. Kartę pobytu, nie na stałe, lecz początkowo na trzy lata, będą dostawać ci, których umiejętności i wiedza - zdaniem urzędników - będą przydatne państwu, czyli ci, którzy będą chcieli i umieli na siebie zarobić. Nie będzie mowy o "łączeniu rodzin", a to był powód nadawania co roku ponad 100 tys. imigrantom prawa pobytu we Francji. Ta ustawa jest najbardziej europejskim w duchu rozwiązaniem spośród wszystkich praktykowanych w Europie. Nie jest jednak doskonała - reguluje głównie sytuację tych, którzy przyjadą, ale nie rozwiązuje problemu mieszkających już we Francji nie zasymilowanych cudzoziemców. Odnosi się do nich bezpośrednio tylko przepis, na mocy którego zniesiono przyznawanie po 10 latach karty stałego pobytu.

Agata Jabłońska, Dominika Ćosić

[Te „rozsądne” rozwiązanie to wyłuskanie wykształconych obywateli z biednych, zacofanych państw, czyli postępowanie krótkowzroczne, egoistyczne, bez zastanowienia nad tego rzeczywistymi, pełnymi konsekwencjami, kosztami... – red.]

 

 

„POLITYKA” nr 49 (2632) z dnia 08-12-2007; s. 56 ŚWIAT

RAJ ROMA

Duże miasta Italii spowija sieć romskich faweli. Zamiast współczucia budzą wrogość i strach.

(...)

W tej chwili we Włoszech mieszka legalnie 600 tys. obywateli Rumunii. W tej liczbie nie ma nielegalnych imigrantów i tych, którzy przyjeżdżają tu na mniej niż trzy miesiące. Stanowią największą imigrację i przewodzą we wszelkich statystykach przestępczości. Obywatele Rumunii, stanowiący 15 proc. imigrantów, popełniają 37 proc. kradzieży.

 

Fatalnie wygląda sytuacja w Rzymie, który rumuńscy przybysze szczególnie sobie upodobali. Aż 75 proc. wszystkich, łącznie z Włochami, zatrzymanych w tym roku to obywatele Rumunii. Stanowią niemal połowę więźniów w rzymskim więzieniu Regina Coeli. Wiadomo, że chodzi głównie o Romów, ale nikt nie odważy się tego powiedzieć głośno. Poprawność polityczna każe policji i mediom w przypadku przestępstw mówić wyłącznie o obywatelach Rumunii, by uniknąć oskarżeń o rasizm.

(...)

Włoska policja przez palce patrzy na drobne przestępstwa, a wyroki do dwóch lat więzienia orzekane są zawsze w zawieszeniu. Biurokratyczny chaos i inercja sprawiają, że można zlekceważyć każdy przepis. Dlatego Romowie zjeżdżają tu masowo całymi klanami. Miasta oddają im tereny pod obozowiska, zaopatrując je w wodę, prąd i urządzenia sanitarne, ale są bezradne wobec rozmiarów exodusu. Poza tym za lepsze warunki trzeba płacić.

 

Romowie osiedlają się więc, gdzie popadnie. Najchętniej blisko wody i stacji. Zajmują opuszczone rudery na przedmieściach albo budują szałasy. Kilka miesięcy temu w jednym z parków w Rzymie dwóch Romów uwiło sobie gniazdo na rozłożystym drzewie. Okolica natychmiast ulega degradacji. W nozdrza bije fetor, roi się od żebraków, codziennie dochodzi do włamań i napadów. Po ulicach, co jest we Włoszech widokiem niespotykanym, włóczą się watahy pijanych Romów, zaczepiając kobiety.

 

Włoscy mieszkańcy żądają od władz, by oddzielić ich od obozowisk murem i drutem kolczastym. Póki co organizują straż sąsiedzką, by ustrzec się przed włamaniami. Supermarkety muszą zatrudniać armię ochroniarzy. Strach zostawić pod domem rower czy skuter albo pójść na spacer do parku. Gdy policja wreszcie zlikwiduje nielegalne obozowisko, Romowie przenoszą się gdzie indziej i cała historia zaczyna się od nowa.

(...)

Z czego żyją? Niemal każdy Rom, zagadywany przez włoskie media, jest pomocnikiem murarza i pokazuje spracowane ręce. Ale statystyki policyjne mówią co innego. Policja w Mediolanie wpadła na trop romskiej mafii, która sprowadza z Rumunii kieszonkowców, żebraków (najczęściej zdeformowane dzieci i kaleki), pomywaczy szyb, włamywaczy. Organizuje im „pracę”, pobierając w zamian haracz. Ponoć romscy mafiosi już dorobili się na tym majątku i teraz usiłują nieśmiało wejść na niebezpieczny, choć intratny rynek mediolańskiej prostytucji i narkotyków.

 

W przestępczym procederze spory udział mają dzieci. W Mediolanie na dworcu głównym od miesięcy pasażerów terroryzuje dziecięcy gang romskich kieszonkowców. W ubiegłym tygodniu policja złapała po raz setny tą samą 14-letnią Romkę na kradzieży. Nie można jej wsadzić do więzienia, bo jest nieletnia. Podobnie, choć nie na taką skalę, dzieje się w rzymskim metrze. Formalnie dzieci nomadów podlegają obowiązkowi szkolnemu. Ale cygańskie dzieci na ogół chodzą do szkoły życia: na kradzież albo na żebry.

(...)

W szałasach skleconych z tablic reklamowych, części mebli, drutu, styropianu i worków foliowych żyło kilkadziesiąt romskich rodzin. W górach cuchnących odpadów buszowały szczury. Okolica upstrzona była odchodami i papierem toaletowym. To tu mieszkał morderca pani Reggiani. Teraz obozu już nie ma. Rozjechały go spychacze. Nie wiadomo, co się stało z mieszkańcami, ale dalej na północ, tuż nad brzegiem Tybru, wykwitły nowe szałasy.

(...)

Unijne prawo znacznie utrudnia ekspulsję, bo decyduje o niej sąd, co potrafi ciągnąć się tygodniami i miesiącami. A trzymanie przez ten czas kandydata do wydalenia w zamkniętym obozie może kosztować nawet 5 tys. euro.

 

W praktyce więc usunięcie z kraju z doprowadzeniem do granicy lub wsadzeniem do samolotu dotyka tylko 36 proc. formalnie wydalonych. Reszta otrzymuje świstek papieru z nakazem opuszczenia Włoch w ciągu dwóch tygodni. Ale nikt się takim nakazem nie przejmuje. W ten sposób „wydalonych” z Włoch zostało w ubiegłym roku 80 tys. imigrantów, w tym 23 tys. obywateli Rumunii, z których w rzeczywistości nikt nie wyjechał. Poza tym, by uniknąć ekspulsji, wystarczy co trzy miesiące na jeden dzień wyjechać z Włoch.

 

Teoretycznie prawo stałego pobytu we Włoszech otrzymują tylko ci obywatele Rumunii, którzy potrafią wykazać roczny zarobek 5 tys. euro, a 10 tys. euro w przypadku 3–4-osobowych rodzin. Tyle tylko, że skontrolowanie 600 tys. osób przekracza możliwości włoskiej biurokracji. Stąd praktycznie w tej sprawie Włochy nie robią nic i stały się europejskim rajem dla imigrantów, szybko doganiając przodujące Niemcy. W tym roku Italia liczbą i odsetkiem imigrantów wyprzedziła Wielką Brytanię i Francję.

 

Poza tym premier Romano Prodi jest zakładnikiem własnych sojuszników koalicyjnych. Radykalna lewica (komuniści i zieloni) nadal wychodzi z założenia, że byt kształtuje świadomość, i żąda, by nielegalnym imigrantom byt polepszyć. Na ostrzejszy kurs i masowe wydalenia zgodzić się nie chce. I zdaje się, że sprawy idą w tym kierunku, bo premierzy Prodi i Tariceanu wystosowali właśnie wspólny list do Komisji Europejskiej, domagając się funduszy strukturalnych na integrację Romów.

Piotr Kowalczuk z Rzymu

Autor jest korespondentem dziennika „Rzeczpospolita”.

 

 

"WPROST" nr 23(1276), 10.06.2007 r.

LUDZIE NA SPRZEDAŻ

NIEWOLNIKÓW JEST DZIŚ WIĘCEJ NIŻ KIEDYKOLWIEK W HISTORII

Pudełko kakao, naćpane dzieciaki żebrzące w Bagdadzie i żakiet uszyty w podwarszawskim Piasecznie. Co je łączy? Niewolnictwo. Dziś niewolnicy są tańsi niż kiedykolwiek w historii. Organizacje zajmujące się tym procederem szacują, że na świecie jest 27 mln niewolników. Ostrożne statystyki Międzynarodowej Organizacji Pracy mówią co najmniej o 12,3 mln. Z danych ONZ wynika, że co roku przez granice jest szmuglowanych 800 tys. osób, które później są zmuszane do niewolniczej pracy.

Policja nigdy nie otrzyma zgłoszenia o przestępstwie popełnionym w niepozornym domu w Piasecznie. Wietnamka działająca w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Praw Człowieka powołuje się na zeznania jej dwóch rodaków, którzy stamtąd uciekli. Rok temu przez kilka tygodni byli przetrzymywani z grupą 30 Wietnamczyków w piwnicy. Znajdowała się tam szwalnia, w której pracowali na zmiany. Nie wychodzili. Przez kilka dni, gdy zdaniem nadzorcy pracowali za wolno, nie dostali jedzenia. Kilka razy ich pobito. Dwaj mężczyźni uciekli, ale nie zgłosili się na policję, bo w Polsce byli nielegalnie. Stąd, też nielegalnie, uciekli do Niemiec. W stowarzyszeniach imigrantów można usłyszeć dziesiątki podobnych historii. Są dowodem na to, że Polska wpisuje się w globalny rynek niewolników. - Dość długo byliśmy krajem tranzytowym, ale ostatnio Polska zmienia się w kraj docelowy dla ludzi wykorzystywanych do niewolniczej pracy - mówi "Wprost" Janusz Kaczmarek, minister spraw wewnętrznych i administracji. Podkreśla, że zjawisko to będzie się nasilać, gdy wejdziemy do strefy Schengen w 2008 r. - Jednocześnie nasi obywatele, którzy wyjeżdżają w nieznane do pracy czy na wakacje za granicę, niedostatecznie znając język, często nie zdają sobie sprawy, na jakie niebezpieczeństwo się narażają - dodaje wiceminister Wiesław Tarka odpowiedzialny w MSWiA za współpracę międzynarodową. Według Organizacji ds. Migracji, 10 tys. Polaków, głównie kobiet, staje się co roku ofiarami handlu ludźmi.

 

DZIECIĘCA KRUCJATA

Dziesięcioletnia Kim, pochodząca z rodziny tybetańskich uchodźców, w 1985 r. została sprzedana podróżującemu po Indiach pastorowi z USA. Mężczyzna przeszmuglował ją do Massachusetts. Przez lata Kim służyła mu jako pomoc domowa. Była też gwałcona. Pastor wmówił jej, że jeśli komuś o tym powie, jej rodzina trafi do więzienia. Sprawa wyszła na jaw po pięciu latach. Dziewczyna skontaktowała się z krewnymi i dowiedziała się, że jej siostry podzieliły jej los. Wtedy poszła na policję. Historię Kim opisał David Batstone w książce "Not for Sale: The Return of the Global Slave Trade and How We Can Fight It". Wykładowca etyki na University of San Francisco zainteresował się tematem niewolnictwa, gdy okazało się, że kelnerka w jego ulubionej restauracji w San Francisco jest niewolnicą z Indii. Właściciel lokalu był pośrednikiem w sprzedaży kilkuset dziewcząt i chłopców.

 

Batstone wybrał się w podróż po pięciu kontynentach, badając współczesne niewolnictwo. Za najpowszechniejsze uważa wykorzystywanie w rolnictwie (na plantacjach ryżu w Azji, herbaty w Afryce, kakao w Ameryce Południowej), w kopalniach i cegielniach. Często właściciel ziemi czy fabryki wypłaca pracownikom pieniądze ledwo starczające na jedzenie albo udziela pożyczki na przykład na wyprawienie ślubu. - Wraz ze spłatą długu zaczyna się niewolnicza praca. W Indiach spotkałem rodzinę, w której cztery pokolenia kobiet pracowały, by spłacić dług zaciągnięty przez przodka. Pożyczka stanowiła ekwiwalent 10 dolarów. To nielegalny proceder, ale trudno dowieść, że jest przymusowy - mówi Batstone.

Pochodząca z Sierra Leone Sandra przyjechała do Wielkiej Brytanii, gdy miała 11 lat. Mężczyzna, który ją przywiózł, obiecał jej rodzicom, że znajdzie dziewczynce szkołę w Londynie. Pierwszy rok Sandra spędziła w zamkniętym mieszkaniu gwałcona przez swego "wybawiciela". Gdy miała 12 lat, była już uzależniona od narkotyków. Zmuszano ją do stosunków seksualnych z dziesięcioma mężczyznami dziennie. W wieku 15 lat próbowała popełnić samobójstwo. - Izolację i gwałty Sandra znosiła przez kolejnych pięć lat. Pewnego dnia jej alfons zapomniał zamknąć drzwi i dziewczyna uciekła. Policja zatrzymała ją, bo nie miała dokumentów - opowiada Lucy Kralj z The Helen Bamber Foundation.

 

PIEKŁO NIEWOLNIC

Z danych ONZ wynika, że 80 proc. współczesnych niewolników to kobiety. Ponad połowa z nich ma mniej niż 18 lat. Pochodzą przede wszystkim z Albanii, Białorusi, Chin, Rumunii, Rosji i Tajlandii. Trafiają do Azji, na Bliski Wschód i do Europy. Większość zmuszana jest do pracy w domach publicznych. - Trudno sobie wyobrazić piekło, przez jakie przechodzą - mówi Lucy Kralj. Jej zdaniem, kobiety zastraszone, iż ich rodziny ucierpią, jeśli uciekną, trzymane w zamknięciu i zmuszane do prostytucji, tracą tożsamość. - Większość sądzi, że nie mają innej ucieczki niż samobójstwo. Po uwolnieniu wystarczy, że zamkną oczy i przypomina im się koszmar. Na samą myśl, że ktoś mógłby je dotknąć, czują fizyczny ból - mówi Kralj. Większość kobiet zmuszanych do prostytucji, którymi zajmowała się The Helen Bamber Foundation, była tak bita, że obrażenia skutkowały padaczką.

Haiti było pierwszym krajem w Ameryce, który zniósł niewolnictwo (w 1804 r.). Niewolnictwo wróciło tam jednak z powodu skrajnej biedy. Sześcioletnia Jeanette codziennie osiem kilometrów dźwiga baniak z wodą. Urodziła się pod Port-au-Prince w rodzinie, która podobnie jak ponad połowa mieszkańców Haiti żyje za mniej niż równowartość 1,5 zł dziennie. Pewnego dnia ojciec dziewczynki powiedział jej, że zamieszka z krewnymi w stolicy. W ten sposób Jeanette stała się jednym z 250 tys. dzieci na Haiti, które w zamian za utrzymanie muszą pracować. Większość służy w domach lub nosi wodę z przedmieść. - Można by im pomóc, wysyłając je do sierocińców albo do szkół. Problem w tym, że formalnie one nie istnieją - mówi Prospery Raymond z Maurice Sixto w Port-au-Prince. Sytuacja dzieci pogarsza się, gdy kończą 15 lat. Prawo nakazuje, by każdemu powyżej tego wieku płacić za pracę. Zapłatą staje się jednak wyrzucenie z domu.

 

BIZNES ZA 10 MILIARDÓW

Dziewięć milionów współczesnych niewolników to dzieci. Światowa Organizacja Pracy podaje, że co roku 1,2 mln z nich jest przemycanych przez granice. Zwykle służą w domach lub są wykorzystywane w domach publicznych. Około 300 tys. walczy w ponad 30 konfliktach zbrojnych. Rozpowszechnione jest także zmuszanie dzieci do żebrania. W Iraku w ten sposób pieniądze na rebelię zbierały szyickie gangi związane z Muktadą Sadrem. Dzieci, by łatwiej było je kontrolować, uzależniano od narkotyków, zwykle kleju. W Jemenie tysiące rodzin sprzedaje dzieci gangom obiecującym wywieźć je do szkół w Arabii Saudyjskiej. Tam jednak zamiast się uczyć, są zmuszane do żebrania.

W 1850 r. w Ameryce niewolnik kosztował około tysiąca dolarów (to równowartość dzisiejszych 38 tys. USD). Dziś niewolnika na Mali można kupić za 40 dolarów, w Tajlandii za tysiąc. W Europie pośrednikom trzeba zapłacić 12,5 tys. dolarów, w przemycenie niewolnika gangi inwestują 3 tys. dolarów. ONZ szacuje, że niewolnictwo przynosi rocznie 10 mld dolarów zysku.

Agata Jabłońska

 

 

"NEWSWEEK" nr 11, 16.03.2008 r.

SŁUŻĄCEGO TANIO KUPIĘ

Niewolnicy w Londynie XXI wieku? Niestety, to nie sensacja z tabloidu.

Nigeryjka Dayo Adeyeni miała 13 lat, kiedy przyjechała do Londynu. Rodzice przed wyjazdem powtarzali jej, że powinna się cieszyć, bo bogaci krewni, którzy mają trójkę dzieci, wybrali właśnie ją. Chcą płacić za jej szkołę, zapewnią utrzymanie i będą kochać jak własne dziecko. A w domu przecież się nie przelewa. Można też będzie podreperować budżet, bo za córkę państwo Adeyeni otrzymali od krewnych niewielką sumę.

 

Szybko się okazało, że zamiast w obiecanym raju na ziemi dziewczynka w Londynie znalazła się w piekle. Przez pięć lat była bita i poniżana, harowała od 6 rano do 10 w nocy. Pranie, gotowanie, sprzątanie, zakupy, opieka nad kuzynami. Bez prawa do edukacji i dnia wolnego. - Dla nich nie byłam człowiekiem, ale niewolnikiem - wspomina dzisiaj Dayo. Spała w pralni, jadła resztki, a jeśli do domu przychodzili goście, musiała się ukrywać. Ulubionym zajęciem pani domu było bicie jej po głowie drewnianą łyżką za byle przewinienie. Po pięciu latach koszmaru udało się jej uciec. Dzisiaj ma 20 lat i zaczyna życie od nowa. Złożyła dokumenty o kartę stałego pobytu w Wielkiej Brytanii. Chce zostać pielęgniarką.

 

Dokładnie nie wiadomo, jak liczna jest armia małych niewolników pracujących w brytyjskich domach. Według szacunków policji i organizacji zajmujących się zwalczaniem handlu żywym towarem w ciągu roku na teren królestwa może trafiać nawet kilka tysięcy dzieci, głównie z Afryki i Azji. - Wiele z nich, tak jak Dayo, szmuglowanych jest do Wielkiej Brytanii za pośrednictwem dalekich krewnych - mówi "Newsweekowi" David Harrison, dziennikarz brytyjskiego dziennika "Sunday

 

Telegraph", który zajmuje się tematem handlu dziećmi. Większość trafia jednak do Wielkiej Brytanii za pośrednictwem handlarzy żywym towarem.

 

Harrison bez problemu dotarł w Nigerii do szmuglerów, którzy wyszukują rodziców chętnych sprzedać swoje potomstwo. Pięcioletnie dziecko na czarnym rynku kosztuje około 5 tys. funtów, ale zdesperowani rodzice są w stanie sprzedać je nawet za tysiąc, jeśli szybko potrzebują gotówki. Jeden handlarz rocznie sprzedaje nawet 500 dzieci.

 

Rynek jest ogromny. Nie brakuje ani kupców, ani sprzedających. W Wielkiej Brytanii jedna na dziesięć rodzin zatrudnia służbę. Nielegalnych służących może być nawet kilka razy więcej. Najchętniej kupowane są dzieci między 9. a 15. rokiem życia. Nie mogą być zbyt małe, bo muszą pracować, ani zbyt duże, bo nie będą czuć respektu przed właścicielami. Handlarze szmuglują dzieci przez granice, posługując się fałszywymi papierami. Później mali niewolnicy trafiają do domów w Londynie albo innych dużych miast na zachodzie Europy.

 

- Te maluchy są brutalnie wykorzystywane przez nowych właścicieli - mówi Debbie Ariyo, dyrektorka londyńskiej organizacji Africans Unite Against Child Abuse, która pomaga ofiarom handlarzy żywym towarem. Wegetują w warunkach przypominających XIX-wieczny Londyn z powieści Dickensa: śpią na podłodze, jedzą resztki, są bite i poniżane, jeśli domownicy nie są zadowoleni z ich pracy. Kiedy dorastają, często okazują się bezużyteczne dla właścicieli: zaczynają się buntować, żądają pieniędzy za wykonywaną pracę, domagają się wolnego czasu. Bez skrupułów wyrzucane są więc na bruk. Często nie znają nawet miasta, bo były trzymane w areszcie domowym, a jeśli wychodziły na zewnątrz, to jedynie po zakupy do sklepu. Oficjalnie nie istnieją. Nie mają dokumentów ani pewności, że imię i nazwisko, którym się posługują, są prawdziwe. Nie są w stanie udowodnić, w jaki sposób i kiedy trafiły do Wielkiej Brytanii. Często nie potrafią też pisać ani czytać.

 

Tunde Jaji trafił do Anglii jako mały chłopiec. Nie wie, kto i kiedy go tu przywiózł. Kiedy skończył 17 lat, rodzina, u której mieszkał i pracował jako służący, wyrzuciła go na ulicę, twierdząc, że nie jest jej już potrzebny. Nie miał dokumentów ani pieniędzy. Kłopoty zaczęły się, kiedy chciał założyć konto w banku. Grzecznie mu odmówiono, bo nie miał dokumentów potwierdzających tożsamość. Później musiał zrezygnować z marzeń o nauce, bo nikt nie chciał pożyczyć mu na czesne. W dodatku brytyjskie służby imigracyjne kazały mu opuścić kraj, bo przebywał w Anglii nielegalnie.

 

Tunde miał jednak szczęście. Zachowało się świadectwo, że w 1992 roku chodził do brytyjskiej szkoły. Na jego podstawie udowodnił, że mieszka w Anglii wystarczająco długo, by uzyskać kartę stałego pobytu. Dzisiaj studiuje w Londynie. Jego towarzysze niedoli, którzy nie mają żadnych dokumentów, są odsyłani do kraju, z którego przyjechali. W nowej-starej ojczyźnie zwykle zostają złodziejami i prostytutkami. Albo handlarzami dziećmi.

Monika Rębała

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [29.12.2008, 13:05] 1 źródło

KWITNIE HANDEL MAŁYMI NIEWOLNIKAMI

USA i Europa Zachodnia kupują dzieci do pracy.

Pracują od świtu do nocy - robią wszystko, co im się każe. Pracują niewolniczo, bez przerw i wolnego, a do tego są bite i poniżane. Niektóre pracują zupełnie za darmo, inne dostają grosze.

Huffingtonpost.com opisuje dramat afrykańskich dzieci sprzedawanych do bogatych domów w charakterze pomocy domowej. Niektóre z nich muszą pracować, choć nie skończyły nawet trzech lat.

Jak to działa? Rodziny sprzedają swe pociechy tzw. "naganiaczom", ci z kolej odsprzedają je innym, jako tanią siłę roboczą. Rodzice mają nadzieję, że w ten sposób umożliwią dziecku lepszą przyszłość. Często bardzo się mylą...

Amerykański Departament Stanu wylicza, że w ubiegłym roku dzieci były ofiarami handlu ludźmi do pracy w co najmniej 33 krajach Afryki.

Część tych dzieci, głównie dziewczęta, zostały wysłane do USA i Europy.

Problem jest - to pewne. Jednak handlarze małych niewolników bardzo dobrze ukrywają swoją działalność. Na tyle dobrze, że władze ONZ, Interpolu i Departamentu Stanu nawet nie próbują pokusić się o ocenę, jak wiele małych niewolników pracuje na Zachodzie. | AH

 

 

 www.o2.pl | Środa [15.07.2009, 16:39] 5 źródeł

TUŻ OBOK NAS KWITNIE HANDEL LUDŹMI

W Niemczech wykorzystują około 30 tys. niewolników.

Według Deutsches Institut für Menschenrechte i Fundacji Pamięć, Odpowiedzialność

i Przyszłość to głównie kobiety, które muszą pracować jako prostytutki. Jednak wielu niewolników zatrudnionych jest także w gospodarstwach domowych.

Przeważają tu imigrantki z Europy Wschodniej. Są one bezbronne, łatwiej poddają się naciskowi psychicznemu ze względu na barierę językową, brak pieniędzy i obawę przed odesłaniem do kraju - pisze "Süddeutsche Zeitung".

Według raportów Bundeskriminalamtu rocznie wykrywanych jest około 700 przypadków przymusowej prostytucji. Ale zdaniem ekspertów liczba wykorzystywanych pracowników nie tylko w branży usług

seksualnych jest o wiele wyższa. Niewielu z nich jest w stanie także samodzielnie dochodzić swoich praw w sądzie i uzyskać odszkodowanie. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Wtorek [26.10.2010, 10:54]

TYSIĄCE DZIECI W EUROPIE HARUJĄ JAK NIEWOLNICY. NAWET 5-LATKI

Gwałty, bicie i zastraszanie to norma

Coraz więcej dzieci pada ofiarą handlarzy ludźmi. To już plaga w Wielkiej Brytanii, gdzie do pracy zmuszane są nawet 5-latki, pochodzące z rodzin imigrantów - alarmuje "The Daily Express".

Najnowsze dane opublikowane w raporcie organizacji broniącej praw dzieci ECPAT mówią o 215 nieletnich pracownikach, których wykorzystywali brytyjscy przedsiębiorcy. Eksperci zastrzegają, że prawdziwa liczba jest dużo wyższa i do niewolniczej pracy przymuszane są tysiące dzieci.

Pracują na fermach, w ogrodnictwie czy jako pomoc domowa za głodowe pensje - nawet 2,5 funta tygodniowo. Są także wykorzystywane seksualnie czy zmuszane do kradzieży w sklepach - mówi Christine Beddoe z ECPAT.

Policja odkryła właśnie farmę w Worcester, gdzie od świtu do zmierzchu w zimnie pracowało siedmioro młodych Rumunów - najmłodsze dziecko miało 5 lat. Z kolei w Londynie namierzono szajkę, która zmuszała do kradzieży i rozbojów prawie 30 rumuńskich dzieci. | AJ

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Nd [16.08.2009, 07:32] 1 źródło

PODSTARZAŁE EUROPEJKI POLUBIŁY SEKSTURYSTYKĘ W AFRYCE

To już nie domena mężczyzn. Co gorsza, kobiety wykorzystują dzieci.

Definicja "seks-turysty" zyskała nowy wymiar. To już nie tylko starsi panowie, którzy odwiedzają domy publiczne z nastolatkami w Azji. Międzynarodowa organizacja zajmująca się prawami dzieci alarmuje o nowym, niepokojącym zjawisku: coraz więcej starszych kobiet z bogatych krajów odwiedza Afrykę w celach seksualnych - donosi gadling.com

Działacze "Defense for Children" twierdzą, że do Afryki w poszukiwaniu erotycznych przygód wyjeżdżają mieszkanki Europy i Stanów Zjednoczonych. Część uczestniczek wycieczek korzysta z przypadkowego seksu, choć tego nie planowały. Większość wie jednak, po co jedzie.

Tymczasem z raportów organizacji wynika, że partnerami seksualnymi tych kobiet są także nieletni. Panie nie są w stanie właściwie ocenić wieku i molestują afrykańskich nastolatków. Potwierdzają to statystyki UNICEF, z których wynika, ze ponad 30 proc. dzieci z Kenii między 12 i 18 rokiem życia pada ofiarą seks-turystek.

Międzynarodowe organizacje praw człowieka przygotowały kodeks etycznego postępowania dla biur podróży, które organizują wyjazdy do Afryki. Tour-operatorzy mają zwracać uwagę na cele wyjazdów starszych kobiet ze USA i Europy. Jednak te regulacje nie obejmują wyjazdów indywidualnych. | AJ

 

 

 

 www.o2.pl | Piątek [13.02.2009, 10:17] 1 źródło

EMIGRANCI Z EUROPY WSCHODNIEJ ROZNOSZĄ CHOROBY

Głównie żółtaczkę i liszajca zakaźnego - wylicza brytyjski National Health Service.

Rodziny mieszkające w beznadziejnych warunkach doprowadziły do rozprzestrzeniania się chorób, w tym wirusowego zapalenia wątroby typu A - alarmuje "Daily Mail".

Ale to nie wszystko. Przez emigrantów roznoszą się też pasożyty, takie jak choćby wszy. To wynika z opublikowanego raportu National Health Service (NHS).

Jak tłumaczą eksperci, wielu emigrantów ledwie zarabia na to, by kupić podstawową żywność. Dlatego ich dzieci są niedożywione.

Na ulicach miast pełno jest wałęsającej się w obdartych łachach młodzieży. Rodziny zmuszone są do wspólnego mieszkania, a nawet dzielenia jednego łóżka przez kilku członków rodziny. Niedożywione dzieci zapadają nie tylko na choroby zakaźne, ale i anemie - donosi NHS.

Raport NHS zwraca też uwagę na bałagan i hałas panujący wśród emigrantów. Do tego emigranci prowadzą ze sobą nieustanne walki, które prowadzą do eskalacji przemocy, znęcania, a nawet podpaleń.

NHS przestrzega, że brytyjskie władze lokalne nie są w stanie zapewnić im bezpieczeństwa, ani odpowiedniej opieki medycznej. | AH

 

 

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Posted by Midvith on August 15, 2009

RASIZM USPRAWIEDLIWIONY

Dziesiątki lat temu rasizm nie był niczym niezwykłym – osobne miejsca dla osobnych ras, segregacja i tak dalej. Dziś promuje się tolerancję rasową… i wielu pewnie w tym miejscu pomyśli, że owa tolerancja mi się nie podoba. Nie – wszystko jest ok, dopóki nie dochodzimy do skrajności w tej tolerancji. Również wielu ludzi nie odróżnia racjonalnego spoglądania na świat od rasizmu – ludzie myślą, że na świecie istnieją jedynie rasiści i jedynie tolerancyjni… Są jeszcze tacy, którzy niekiedy usprawiedliwiają zachowania typowo rasistowskie, bowiem patrzą na świat nie przez pryzmat “kocham cię mimo, to że zaraz mnie zabijesz”, a przez pryzmat “kochaj bliźniego jak siebie samego”.

 

Nie mam nic przeciwko, że kupuję ubranie od chińczyka na bazarze, czy siedzę w jednej ławce z Murzynem lub Afroamerykaninem na uczelni. Nie istotne czy mam kontakt z osobą z innej rasy, mnie to po prostu nie przeszkadza…

 

Chodzi o coś zupełnie innego. Rasizm usprawiedliwiam dopiero wówczas, gdy dochodzi do takich sytuacji, jakie ostatnio mają miejsce na zachodzie Europy… Gdy przykładowo jeden czarnoskóry chłopiec zostaje zabity przez policję – bo np. nie chciał zatrzymać się do kontroli drogowej i z prędkością 200km/h wjechał motorem w mur. Wówczas społeczności imigranckie lub przeważnie czarnoskórych robią wielki rumor i mamy zamieszki… I wówczas dla mnie rasizm jest usprawiedliwiony.

Gdy zostanie zabity biały nastolatek, przez czarnego nastolatka – jest ok, nie ma żadnego rumoru, jest normalne śledztwo, są skazani i tak dalej – wszystko odbywa się bez szkód innych. Tymczasem gdy zginie czarny imigrant, nie ważne czy w porachunkach, czy z własnej winy, czy w wypadku spowodowanym przez policję – w 90% przypadków zaraz pojawiają się zamieszki.

 

Pamiętacie słynne walki w Paryżu, gdy niemal całe paryskie przedmieścia były kontrolowane przez wkruwionych Murzynów, arabów i Azjatów? Płonęły samochody, sklepy, byli ranni i zabici, walki z policją – w imię czego? Czci paru zabitych nastolatków? Mi się wydaje, że dla rozwałki, którą murzyni lubią znacznie bardziej od białych… I w tym miejscu, jeżeli jakiś człowiek powie “czarnuch”, to jedynie w takim wypadku poprę jego słowo.

 

Nie rób bliźniemu, co tobie nie miłe.

Tego pojęcia wielu imigrantów nie zna. Wiadomo, że często imigranci żyją w gorszych warunkach, że społeczności murzyńskie często żyją w podmiejskich slumsach europejskich stolic… ale to nie zmienia faktu, że robienie zamieszek na całe miasto z powodu śmierci jednego człowieka ze swojej rasy, jest po prostu podżeganiem do rasizmu. Na przykładzie mediolańskiego Chinatown – chiński kierowca złamał zasady ruchu drogowego, został ukarany… i co? Domyślacie się? Ano właśnie – zamieszki, około 25 osób rannych i oskarżanie włochów o rasizm. Następnie – morderstwo piętnastolatka Krissa Donald’a w Glasgow – morderstwo o podłożu rasistowskim (ofiara rasy białej). Imigrantów skazano… i co? Ano również – przez Glasgow przeszły setki Murzynów uzbrojonych w pałki i butelki z benzyną.

Statystyki z Anglii mówią same za siebie – w roku 2004, prawie o 2/3 więcej napadów o tle rasistowskim na białych, niż na czarnych.

I kto tu jest rasistą? Przybywają do nas – chcą mieszkać w naszych krajach, to niech zachowują się jak ludzie.

 

By móc oczekiwać szacunku, najpierw trzeba samemu posiadać odrobinę szacunku, dla innych… A skoro społeczności imigranckie wolą robić burdy z byle powodu, który w Europie jest niczym niezwykłym, to niestety – rasizm słabnąć nie będzie. Tak jak pisałem – należy odróżnić rasizm ze względu na “bo jesteś taki i koniec”, od rasizmu ze względu “przestań imigrancie jeden niszczyć swoją okolicę”.

Jak chcą się lać, robić burdy, rozwalać całe przedmieścia – głównie należące do białych sklepy i samochody – to niech nie oczekują, że rasizm zniknie… Wystarczy zmienić swoje zachowania, podejście i przestać być aroganckim imigrantem, który oczekuje Bóg wie jakich przywilejów ponad obywatelem…

 

 

 

Islamizacja

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [01.12.2010, 17:07]

EUROPĘ ZALEJĄ CZARNI I MUZUŁMANIE. CHYBA ŻE ZAPŁACIMY OKUP

Zobacz, kto szantażuje nasz kontynent.

Jeżeli biała i chrześcijańska Europa nie zapłaci 4,7 mld euro, zaleją ją nielegalni imigranci. Stanie się czarna i muzułmańska - grozi Muammar Kaddafi.

Dyktator, który dzięki libijskim zasobom ropy przeistoczył się z terrorysty w przyjmowanego na salonach męża stanu, wraca do starego języka agresji.

Pułkownik Kaddafi chce, by Unia Europejska wydała krocie na projekty hamujące nielegalny napływ imigrantów z Afryki. Unia ma pieniądze dać jemu, a on je już

wyda jak trzeba.

Jeżeli nie dadzą mi pieniędzy, ich kontynent będzie zalany przez ubogich, czarnych muzułmanów - stwierdził podczas szczytu Unia - Afryka w libijskim Trypolisie.

Wypowiadając się w imieniu pozostałych przywódców afrykańskich zagroził też zerwaniem rozmów handlowych z Unią.

Kaddafi chce więcej pieniędzy, bo jego zdaniem, 50 mln euro, które obecnie dostaje, to za mało. Zdaniem pułkownika, Afryka może interesy robić choćby z państwami grupy BRIC, czyli Brazylią, Rosją, Indiami i Chinami. | JS

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [27.08.2009, 19:11] 1 źródło

DZIECKO CHCE DO SZKOŁY? CHŁOSTA!

Tak talibowie karzą młode dziewczęta za chęć do nauki.

Bojownicy regularnie wysadzają w powietrze budynki szkół oraz palą podręczniki.

Tak dzieje się w pakistańskiej Dolinie Swat gdzie rebelianci powiązani z Al-Kaidą narzucają lokalnej ludności rządy prawa muzułmańskiego zwane szariatem.

Kobiety nie mają prawa opuszczać domów bez męża, dziewczynki zaś są karane chłostą za uczęszczanie do szkół innych niż muzułmańskie - podaje CNN.

By walczyć z tą sytuacją grupa studentów ze stolicy Pakistanu - Islamabadu zaprosiła 26 dziewczynek do nauki w bezpiecznych warunkach.

10-dniowy kurs zawiera ćwiczenia budujące pewność siebie oraz lekcje krytycznego myślenia - oparte na wartościach islamskich - podaje CNN.

Efekty lekcji widać od razu, dziewczynki są rozluźnione i nie boją się mówić o swoich marzeniach.

Chcę zostać prezydentem i dobrze rządzić krajem - mówi 12-letnia Malia. | JP

 

[Ci ludzie... Zamiast się cieszyć i dziękować, że mogą  jeszcze oddychać, przez worek, to narzekają! – red.]

 

 

www.o2.pl / www.pardon.pl | Niedziela [14.02.2010, 0:00]

ISLAM NIE KOCHA KOBIET: GWAŁTY, CHŁOSTY I MORDERSTWA

W muzułmańskim kraju zdecydowanie lepiej być mężczyzną.

Jeśli idzie o religię Mahometa, jeszcze do niedawna obowiązywał w zachodnich, politycznie poprawnych mediach pewien prosty, zero-jedynkowy podział. Z jednej strony mieliśmy więc islam "wypaczony", zły, z twarzą Osamy bin Ladena albo afgańskiego taliba - z drugiej zaś islam "prawdziwy", czyli głęboki, tolerancyjny i postępowy. Ostatnio utrzymywanie takiego stanowiska staje się zadaniem coraz bardziej karkołomnym.

 

Bo czy to terroryści Osamy ukarali niedawno trzynastoletnią dziewczynkę 90 batami za to, że na teren żeńskiej szkoły wniosła telefon komórkowy z aparatem? Nie, zdecydował o tym saudyjski sąd. Mniej, bo 50 razów, wymierzono szesnastolatce z Sudanu, która wyszła na ulicę

w nieprzyzwoicie krótkiej sukience(nieprzyzwoicie krótkiej znaczy - do kolan). Lepiej już, jeśli kobieta założy tam spodnie. Kara: jedyne 40 batów.

 

Wykroczeniem o wiele gorszym niż noszenie nieobyczajnych ubrań jest zajście w ciążę przed ślubem. Nawet gdyby miała

być ona wynikiem gwałtu - kara musi być. Dwa tygodnie temu w Bangladeszu zapadł wyrok: 101 batów. Ale to i tak nieźle, bo w Somalii muzułmanie czekają do urodzenia nieślubnego dziecka, a potem kamienują matkę.

 

Pojedyncze przypadki? Wyjątki od reguły? No, nie bardzo. Los generalnie nie jest zbyt łaskawy dla kobiet żyjących w islamskich krajach. We wspomnianej Somalii religijni strażnicy patrolują ulice

i sprawdzają, czy panie noszą staniki. Jak? Każą im podskakiwać i potrząsać biustem. W przypadku wykrycia zakazanej bielizny - natychmiastowa kara chłosty.

 

No tak, bo Somalia to taki dziki kraj... - ktoś zacznie tłumaczyć. OK. Afganistan podobno jest już mniej dziki, rządzą nim utrzymywani przez Zachód politycy. I co? I robią z kobiet niewolnice, uchwalają prawo do gwałtu. A w również nie takim znów dzikim Iranie mają nawet państwowych gwałcicieli.

 

W Turcji, w cywilizowanym państwie, które chce należeć do Unii Europejskiej, trzeba przyznać, prawo nie dyskryminuje kobiet tak jednoznacznie, sędziowie nie każą ich batami, nie mogą wydać wyroku ukamienowania. Ale "na wysokości zadania" stają krewni. Kilka dni temu głośno było o szesnastolatce zakopanej żywcem przez ojca i dziadka. Za co? Za rozmawianie

z chłopakami. Była to dość oryginalna kara, częściej dziewczyny wyrzucane są przez okno i dźgane nożami.

 

Niestety, makabryczne zwyczaje niektórzy wyznawcy islamu przywożą ze sobą na Zachód. We Włoszech, na przykład, ojciec poderżnął gardło osiemnastoletniej córce, gdy ta wyprowadziła się do chłopaka. Inny muzułmanin, który przez lata promował w amerykańskich mediach obraz islamu jako religii pokoju, odrąbał żonie głowę, gdy chciała od niego odejść.

 

Bardziej oryginalną metodę egzekucji wymyślił muzułmanin z Phoenix (stan Arizona), który w imię Allacha córkę przejechał jeepem. Bo była zbyt zachodnia. W kanadyjskim Kingston ojciec swych trzech nastoletnich córek, co prawda, nie rozjechał, ale trzy trupy dziewcząt, które lubiły poszaleć na mieście, znaleziono właśnie w samochodzie

.

 

Nie chcemy nikogo przekonywać, że wszyscy muzułmanie znęcają się nad kobietami, że każdy gotów jest pobić czy zamordować żonę albo córkę, która złamie religijne zasady. To z pewnością nieprawda. Jesteśmy przekonani, że większość wyznawców religii Mahometa nie zwykło na nikogo podnosić ręki.

 

Ale takie, godne pochwały, zachowanie nie bierze się z wierności zasadom "prawdziwej" islamskiej tradycji. A wręcz przeciwnie - z podejścia do niej z dystansem, miast z fanatyzmem. Tradycja ta bowiem, jakby na nią nie patrzeć, nie jest kobietom zbyt łaskawa.

Daniel Nogal

 

[Co za szerzenie rozpusty, grzeszności –  przecież te worki mają otwory!! – red.]

 

 

"ANGORA" nr 11, 12.03.2006 r.

WZORCE HITLERJUGEND WIECZNIE ŻYWE

Około pięciu tysięcy dzieci w wieku

8-12 lat demonstrowało w pakistańskim mieście Lahaur,

domagając się egzekucji autorów karykatur Mahometa,

publikowanych w europejskiej prasie. – Powiesić tych, którzy

obrazili Proroka!  – piszczeli ubrani

w mundurki szkolne uczestnicy protestu.

Potem spalili trumnę owiniętą flagami

USA, Izraela i Danii. Wydaje

nam się, że znamy już przyszłość

tych, hm, dzieci. | Mel

 

 www.o2.pl / www.pardon.pl |  Niedziela [16.08.2009, 14:19]

SEKSUALNE NIEWOLNICTWO UCHWALONE!

Świat protestował, a tymczasem Afgańczycy zrobili swoje. Od tego tygodnia międzynarodowe wojska strzegą państwa islamskiego.

W kwietniu informowaliśmy o przyjęciu w Afganistanie prawa, które muzułmańskim radykalizmem przekraczało nawet osiągnięcia Talibów. Specjalna ustawa drastycznie ograniczyła prawa kobiet:

Teraz będą mogły wychodzić z domu wyłącznie za zgodą męża lub ojca. Pozwolenia mężczyzny będą potrzebować również po to, by rozpocząć naukę, starać się o pracę, a nawet... iść do lekarza! Ustawa stwierdza też, że żona nie ma prawa odmawiać mężowi mającemu ochotę na seks. Przedstawiciele ONZ alarmują, że mamy do czynienia z legalizacją gwałtów.

Nowe afgańskie przepisy spotkały się z gigantyczną krytyką ze strony zagranicznych polityków – głównie przywódców państw utrzymujących kontyngenty w środkowoazjatyckim państwie. Prezydent Afganistanu – którego władza opiera się przecież na sile wojsk NATO – obiecał wprowadzenie zmian. Tyle tylko, iż Hamid Karzaj znalazł się między młotem opinii międzynarodowej a kowadłem własnego elektoratu. W Afganistanie zbliżają się wybory prezydenckie. Obecny prezydent oczywiście w nich startuje i najwyraźniej nie zamierza ryzykować utraty poparcia walcząc o prawa kobiet. Dlatego lekko zmodyfikowana kontrowersyjna ustawa ponownie została przyklepana.

Jak donosi brytyjski "Guardian"ostateczna wersja dotyczącego kobiet oraz rodziny prawa niezbyt różni się od tej kwietniowej. Kobiety i dzieci oddane zostały całkowicie pod władzę mężczyzn. Gwałcicielom umożliwia się uniknięcie odpowiedzialności poprzez zapłacenie rodzinnie ofiary odszkodowania. A w małżeństwie kobiety zobowiązane zostały do świadczenia mężom seksualnych usług na każde życzenie. Jeśli żona odmówi, mąż będzie mógł zamknąć ją w domu i pozbawić jedzenia.

Na tle nowego afgańskiego prawa, postulaty talibów wydają się być głosem na rzecz liberalizacji.

Paweł Rybicki

 

 

 www.o2.pl | Wtorek [24.02.2009, 18:41] 1 źródło

GWAŁTOWNIE PRZYBYWA MUZUŁMANÓW W EUROPIE

To najszybciej rosnąca społeczność na Starym Kontynencie.

W tej chwili muzułmanie stanowią 4 procent mieszkańców Europy. Jednak, według analizy firmy Oxford Analytica, będzie ich dużo więcej. Już w 2025 roku co dziesiąty mieszkaniec Starego Kontynentu będzie wyznawał islam.

Jeśli muzułmanie nie zostaną zintegrowani z europejskimi społeczeństwami, mogą się zradykalizować - ostrzega  Oxford Analytica.

Doświadczyli tego Brytyjczycy podczas zamachów w londyńskim metrze. Zginęły wtedy 52 osoby, a co najmniej 700 osób zostało rannych. Wśród ofiar były również trzy Polki.

(...) Aż 47 procent brytyjskich muzułmanów uważa również, że istnieje poważny konflikt między światem islamu a nowoczesną Europą. | G

 

 www.o2.pl /www.sfora.pl | Sobota [08.08.2009, 14:15] 4 źródła

MUZUŁMANIE JUŻ WKRÓTCE OPANUJĄ EUROPĘ

Zmienią naszą kulturę i politykę.

W 2050 roku muzułmanie stanowić będą 20 proc. mieszkańców krajów UE. W Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Holandii stanie się to jeszcze szybciej.

W ubiegłym roku wyznawcy islamu stanowili 5 proc. populacji krajów UE. Jednak przez rosnący poziom imigracji oraz niski przyrost naturalny w Europie ich liczba będzie się gwałtownie zwiększać - pisze „The Dailly Telegraph".

Eksperci uważają, że to w znacznym stopniu zmieni funkcjonowanie wielu dziedzin życia w krajach europejskich. Zwłaszcza edukacji, polityki zagranicznej i systemu emerytalnego.

Według części z nich, w ciągu kilku najbliższych lat, należy spodziewać się także wybuchu niepokojów społecznych na tle religijnym. | TM

 

WYBRANE KOMENTARZE DO ARTYKUŁU:

Ja mam. Prosty przykład: Muzułmanie w Europie mogą swobodnie ubierać się w swoje szaty typu "ninja". Wyobraźcie sobie, że podobna sytuacja ma miejsce w krajach muzułmańskich, tylko ze dotyczy Europejczyków – Europejka paradująca w bikini na ulicy Bagdadu. Podejrzewam, że od razu zostałaby zlinczowana. Wystarczy wprowadzić takie same zasady w Europie – nakazać muzułmanom podporządkowanie się do europejskich reguł. I już po sprawie. |

 

Dlaczego będąc w kraju muzułmańskim nie mogę nic zjeść w ciągu dnia w czasie Ramadanu?! Dlaczego żona nie może tam pokazywać ramion?! Dlaczego nie mogę nosić łańcuszka z krzyżykiem?! Dlaczego chłopak z dziewczyną nie mogą razem zamieszkać?! Itd...

Jest wiele ograniczeń, które musimy tam przestrzegać i się do nich dostosować. Dlatego oni również powinni się dostosowywać do naszych zwyczajów i obyczajów. Zaściankowość Polski może okazać się plusem. Szwedzi wpuścili szarańczę do siebie i mają przechlapane. Podatki płacą na czarnych i beżowych dzieciorobów, którzy nie pracują, tylko się rozmnażają. |

 

[Chcesz przeżyć, to czas zapuszczać brodę, chwalić Allacha, kupić ochraniacze na kolana, wyciąć co nieco żonie między nogami i nałożyć jej worek na głowę!... – red.]

 

 www.o2.pl | Piątek [22.05.2009, 13:24] 2 źródła

POLSKA BĘDZIE GRANICZYĆ Z KRAJEM ISLAMSKIM

I jak przewidują eksperci, będziemy też graniczyć z krajem romskim.

Liczba ludności Federacji Rosyjskiej zmniejszy się do połowy wieku o około 30 do 40 mln. Będzie jej ubywać o około 10 mln w każdym dziesięcioleciu - twierdzi prof. Rainer Lindner.

Jak pisze "Gość Niedzielny" w Rosji zanika liczba ludności słowiańsko - chrześcijańskiej, a w błyskawicznym tempie zwiększa się liczba ludności muzułmańskiej.

Już w tej chwili Moskwa jest dużym centrum islamskim. Osiedlają się w niej coraz chętniej mieszkańcy republik kaukaskich, Kazachowie i Tatarzy - uważa prof. Abdul Nurułłajew.

Słowacja natomiast może być za kilkadziesiąt lat pierwszym państwem romskim. To przez duży przyrost naturalny Romów, którzy tworzą młode społeczeństwo: kobiety w wieku 15-59 lat stanowią w nim około 54 proc., a mężczyźni około 57 proc. Demografowie twierdzą, że przy takim przyroście naturalnym za 50 lat Romowie w całej Słowacji będą stanowili większość. | TM

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [08.10.2009, 14:12] 6 źródeł

CO CZWARTY CZŁOWIEK TO MUZUŁMANIN

Już 5 proc. Europejczyków wyznaje islam.

Badania nad liczbą muzułmanów przeprowadziła amerykańska organizacja Pew Forum on Religion and Public Life. Na świecie jest już ponad 1,57 mld muzułmanów - 60 proc. żyje w Azji, ale wyznawców islamu przybywa na całym świecie - donosi BBC.

Amerykanie przez trzy lata sprawdzali wyznania mieszkańców 232 państw, korzystając z ponad 1,5 tysiąca źródeł. Okazało się, że są kraje europejskie, gdzie wyznawców Allaha jest więcej niż w państwach Afryki i Bliskiego Wschodu. Choć to tam mieszka 20 proc. światowej populacji muzułmanów. Jest ich więcej w Niemczech niż w Libanie, a w Rosji więcej niż w Jordanii i Libii - licząc oba kraje razem. Co ciekawe - w Etiopii jest prawie tak wielu wyznawców islamu, ilu jest ich w Afganistanie.

Z naszego raportu wynika, że trzeba odrzucić myślenie, że Arabowie to muzułmanie, a muzułmanie to tylko Arabowie. Ponad 300 milionów wyznawców Allaha żyje w krajach, gdzie ta religia nie jest głównym wyznaniem - mówi prof. Amaney Jamal z Uniwersytetu Princeton.

Europa jest domem dla 38 milionów muzułmanów - to około 5 proc. ludności państw Starego Kontynentu.

Na świecie wciąż najwięcej jest chrześcijan - 2,1 mld, 900 milionów Hindusów i 14 milionów Żydów - wylicza BBC. | AJ

 

www.o2.pl | www.sfora.pl 1 źródło Wtorek [06.04.2010, 07:55]

NIEMCY UCZĄ SIĘ ZABIJAĆ NIEWIERNYCH

Za Odrą powstało gniazdo islamskiego terroryzmu.

Cüneyet Cifci, spokojny pracownik firmy Bosch z rodziny tureckiej, dwa lata temu wysadził się w powietrze w Afganistanie, zabił cztery osoby - donosi "Rzeczpospolita".

Takich jak Cifci już ponad setka wyjechała z Niemiec do obozów szkoleniowych w Pakistanie. Kolejnych 50 już czynnie walczy przeciwko żołnierzom amerykańskim czy polskim w Afganistanie - dodaje dziennik.

Znany jest przypadek trzech Niemek, konwertytek, które usilnie szukały w sieci kontaktu z terrorystami w sieci. Jedna z nich gorąco zapewniała, że chce do raju iść razem ze swoim z dzieckiem.

Zamiast jednak do grupy terrorystów, wpadły w sidła udających ich policjantów. Choć one wpadły, za Odrą cały czas działa wiele grup potencjalnych terrorystów.

Członkowie jednej z nich zostali kilka tygodni temu skazani za próbę zorganizowania zamachów na południu Niemiec. Siłę wybuchu zgromadzonych przez nich materiałów eksperci ocenili na pół tony trotylu - czytamy na stronach "Rzeczpospolitej".

W ostatnich latach na islam przeszło kilkadziesiąt tysięcy Niemców. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Poniedziałek [18.10.2010, 06:25]

BRYTYJSKĄ UCZELNIĘ OPANOWALI ISLAMSCY EKSTREMIŚCI

To wylęgarnia terrorystów.

Wyznający ortodoksyjny islam studenci z City University w Londynie stają się coraz bardziej radykalni.

Grożą nawet innym studentom oraz wykładowcom śmiercią - ostrzega w swoim raporcie Quilliam, organizacja monitorująca zagrożenie terroryzmem w Wielkiej Brytanii.

Eksperci opisują przypadki zastraszania i nękania umiarkowanych muzułmanów, studentów żydowskich i tych z mniejszości seksualnych.

W czasie spotkań radykałowie otwarcie wznoszą hasła wzywające do walki w imię Allaha i mówią o karze śmierci, która spotkać może "niewiernych" studentów.

To szokujące. Plakaty propagujące "święto wojnę" zobaczyć można na ścianach akademików londyńskiej uczelni - mówi Lucy James z Quilliam.

Dodaje, że dyrekcja uniwersytetu powinna jak najszybciej zakończyć działalność tej grupy, bo wywołuje ona niebezpieczne konflikty.

Przyznaje, że ostatecznie może przekształcić się nawet w ugrupowanie terrorystyczne - zauważa "The Daily Mail". AJ

 

[Musimy okazywać większy szacunek osobnikom parającym się wpajaniem religijności, być bardziej tolerancyjni i m.in. zezwalać na przyjazd coraz większej liczby specjalistów od wiary, budowę meczetów, eksponowanie, propagowanie religijności, w tym w szkołach, mediach. A coraz mniej racjonalni, rozsądni. To wtedy będzie coraz szybciej lepiej... - red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [05.01.2011, 12:01]

EUROPEJCZYCY MASOWO PRZECHODZĄ NA ISLAM

Robią to najczęściej młode kobiety.

Liczba Brytyjczyków, którzy przeszli na islam podwoiła się w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Co ciekawe większość z nich, stanowią kobiety - informuje "The Daily Mail".

Już 100 tysięcy Brytyjczyków zmieniło wiarę, tylko w ubiegłym roku zrobiło to ponad 5 tysięcy osób. W samym Londynie na islam przeszło 1400 osób.

Prawie dwie trzecie nowych muzułmanów to młode kobiety, w większości białe, w wieku ok. 27 lat. Dlaczego decydują się na taki krok?

Według organizacji Faith Matters, która przygotowała raport na temat konwersji Brytyjczyków na islam, większość z nich ma dość konsumpcyjnego stylu życia. Tylko znikoma część konwertytów została przyciągnięta do nowej wiary przez organizacje terrorystyczne.

Co nie podoba się świeżo nawróconym w brytyjskim życiu? Na to pytanie starał się znaleźć odpowiedź Kevin Brice ze Swansea University. Z jego badań wynika, że wszechobecne pijaństwo, konsumpcyjne nastawienie do życia, rozwiązłość seksualna i brak moralności. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Czwartek [21.10.2010, 07:52]

TERRORYŚCI ROSNĄ W SIŁĘ TUŻ PRZY NASZEJ GRANICY

Czy można coś z tym zrobić?

Według Federalnego Urzędu Policji Kryminalnej - w Niemczech przebywa już ponad tysiąc bardzo niebezpiecznych, radykalnych islamskich ekstremistów. W ciągu krótkiego czasu ta liczba wzrosła dwukrotnie.

Zagrożenie zamachami terrorystycznymi jest realne jak nigdy dotąd - informuje TVN 24.

Rosnąca liczba ekstremistów przekłada się na coraz bardziej ostre postawy samych Niemców. Nie chcą emigrantów - szczególnie tych, którzy wyznają islam.

W badaniu przeprowadzonym przez Fundację im. Friedricha Eberta 58 proc. respondentów opowiedziało się za znacznym ograniczeniem prawa muzułmanów do praktykowania swojej religii w Niemczech - donosi stacja.

Natomiast ze zdaniem „Nie lubię Arabów" zgodziło się aż 55 procent badanych. Jeszcze kilka lat temu było to jedynie 44 procent badanych. | MK

 

[Najskuteczniejszym środkiem zaradczym m.in. przed religijną trucizną, tego skutkami, są RACJONALNE umysły (prawdopodobieństwo zwerbowania np. chrześcijanina do islamskiej wersji org. religijnej jest setki razy większe, niż w przypadku racjonalisty). – red.]

 

 

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [13.11.2009, 08:22] 1 źródło

FBI SKONFISKUJE AMERYKAŃSKIE MECZETY

Cztery świątynie zostaną przejęte w imię wojny z terroryzmem.

FBI chce skonfiskować wieżowiec i meczety w Nowym Jorku, Houston, stanach Maryland oraz Kalifornii. Jeśli tak się stanie, będzie to największa w historii USA konfiskata majątku, podyktowana walką z terrorem - pisze "Gazeta Wyborcza".

Według FBI meczety muszą być przejęte, bo są kontrolowane przez rząd Iranu. Zarządza nimi firma Assa Corporation, za którą ukrywa sie Alavi Foundation. W sumie śledczy chcą skonfiskować majątek o wartości 500 mln dol.

Assa Corporation, nielegalnie, przekazywała miliony dolarów dochodów z wynajmu nieruchomości państwowemu bankowi Iranu – Bank Melli - donosi "GW".

A Amerykanie oskarżają też Melli o finansowanie irańskiego programu nuklearnego. Jak przypomina "GW" prowadzenie interesów z tym bankiem jest w USA zakazane. | JK

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [17.08.2009, 21:49] 2 źródła

MUZUŁMANKI ODSŁONIĄ TWARZE

Duńczycy chcą zakazać noszenia burek.

Burka i nikab to symbole talibów. Zakaz ich noszenia powinien obowiązywać we wszystkich miejscach publicznych - twierdzą przedstawiciele duńskich konserwatystów.

To także symbole ucisku kobiet - powiedział Naser Khader, rzecznik Partii Konserwatywnej.

Zakaz obowiązywać ma we wszystkich miejscach publicznych, natomiast nie będzie on obejmował prywatnych posesji. Nie ustalono jeszcze propozycji kar za jego złamanie.

Duńscy konserwatyści liczą w tej kwestii na poparcie Partii Ludowej. Nowe prawo może zostać wprowadzone już jesienią. | TM

 

 www.o2.pl / www.pardon | Sobota [22.08.2009, 12:21]

BURMISTRZ: MUZUŁMANKI CHCĄ SIĘ KĄPAĆ? NIECH SIĘ ROZBIORĄ!

Jak na basen, to tylko w bikini - uważa włoski polityk. Wprowadził już stosowany przepis.

Gianluca Buonanno, burmistrz Varallo Sesia, miasteczka na północy Włoch, zabronił noszenia burkini, czyli stroju kąpielowego dla muzułmanek, który - zgodnie z tradycją - zakrywa kobiece ciało niemal w całości. Karą za złamanie zakazu będzie grzywna wysokości aż 500 euro.

Buonanno twierdzi, że kąpiel w basenie czy rzece w tunice i spodniach nie jest higieniczna. A poza tym widok zamaskowanych kobiet mógłby zszokować najmłodsze dzieci. Że to przejaw braku tolerancji dla kulturowej odmienności? Burmistrz mówi otwarcie: Nie musimy być zawsze obowiązkowo tolerancyjni. Wyobraźmy sobie kąpiel zachodniej kobiety w bikini w jakimś muzułmańskim państwie. Konsekwencją mogłoby być ścięcie głowy, więzienie lub wydalenie. My ograniczmy się do zakazu używania burkini i jeśli ta decyzja komuś przeszkadza, to ta osoba może zawsze wziąć kąpiel w swojej wannie.

Zważywszy, że Buonanno należy do Ligi Północnej, jego postępowanie nie powinno budzić zdziwienia. Partia ta, ujmując rzecz delikatnie, nie darzy sympatią muzułmańskich imigrantów. Warto przypomnieć, że kilka miesięcy temu złożyła w parlamencie wniosek mający na celu wprowadzenie zakazu budowy meczetów we Włoszech.

Zaś ostatnio na Facebooku jej przedstawiciele umieścili grę zatytułowaną "Odepchnij nielegalnego imigranta". Na czym polega rozgrywka, łatwo się domyślić. Grający pilnuje włoskiego wybrzeża i odpycha od niego łódki pełne imigrantów.

Gra wzbudziła oburzenie. Tym większe, że pojawiła się w dniach toczącej się właśnie dyskusji na temat tragicznych śmierci imigrantów u wybrzeży Italii. Na południe od włoskiej wyspy Lampedusa utonęła niedawno grupa nielegalnych przybyszy z Erytrei. Prawdopodobnie było ich ponad 70, ale podróż na pontonie przeżyło tylko pięć osób.

 

W takich okolicznościach prezentowanie gry w odpychanie przypływających imigrantów rzeczywiście budzi, co najmniej, niesmak. Ale z burkini sprawa nie jest już tak jednoznaczna. Burmistrz ma rację, gdy mówi o tym, że w wielu muzułmańskich krajach bikini jest nielegalne. Coś jest również na rzeczy, jeśli idzie o względy higieniczne.

A poza tym, sami przyznajcie, chcielibyście, aby kobiety na basen albo plażę przychodziły w takich strojach jak ten na zdjęciu - zamiast w bikini?

Uprzedzając pomysły, które mogłyby przyjść do głowy męskiej części czytelników: przepis nakazujący przydzielanie strojów (burkini czy bikini) zależnie od urody i figury pań raczej nigdzie nie przejdzie.

Daniel Nogal

 

WYBRANE KOMENTARZE DO ARTYKUŁU:

Brawo za odwagę Panie Burmistrzu. Jesteśmy u siebie w Europie. Niech się kąpią w ubraniu u siebie Turbaniści | lucaster

 

Brawo!! Tak powinno być na całym świecie. Nie odpowiadają przepisy w danym kraju?, to nie pchaj się do niego! | 1234qwer

 

Bardzo dobrze! Spróbujcie pojechać do arabów - zobaczycie ile dadzą wam nakazów i zakazów. Od nas wymagają – to i my wymagajmy od nich... | swój

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [07.01.2010, 13:52] 1 źródło

TU NA ULICY NIE ZASŁONISZ TWARZY

Za noszenie burki i kaptura zapłacisz mandat.

Szef klubu parlamentarnego rządzącej Francją konserwatywnej partii UMP (Unia na Rzecz Ruchu Ludowego) Jean-François Copé złoży w parlamencie ustawę zakazującą zasłaniania twarzy w miejscach publicznych - informuje "Le Monde".

W wywiadzie dla innej francuskiej gazety "Le Figaro" parlamentarzysta przyznał, że zakaz ten ma obowiązywać pod groźbą kary. Kobieta, która założyłaby burkę w miejscu publicznym musiałaby zapłacić - jak przewiduje wnioskodawca - ok. 750 euro kary.

Ale karane byłyby nie tylko muzułmańskie kobiety. Mandat dostaliby także chuligani, skrywający twarz pod maską lub kapturem.

Projekt ustawy przewiduje również zaliczenie do kategorii przestępstw zmuszanie kobiety do zakrywania twarzy - czytamy w "Le Monde".

Copé ma nadzieję, że projekt zostanie rozpatrzony przez parlament zaraz po wyborach regionalnych, przewidzianych na połowę marca tego roku. | WB

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [29.11.2009, 13:43] 2 źródła, 3 wideo

TU MINARETY BĘDĄ NIELEGALNE? (WIDEO)

Wyniki szwajcarskiego referendum zaskakują.

W Szwajcarii zakończyło się referendum, w którym obywatele decydowali, czy popierają zakaz wznoszenia minaretów. Według pierwszych badań exit polls, Szwajcarzy opowiedzieli się za zakazem - donosi gazeta.pl.

W ostatnich badaniach sondażowych pomysł przepada (53 proc. przeciwnych, 34 proc. za zakazem) ale te same badania pokazywały wzrost

poparcia dla osób niechętnych muzułmanom.

Wprowadzeniu zakazu przeciwny jest nie tylko rząd, ale także środowiska biznesowe, które uważają, że zakaz zaszkodzi wizerunkowi Szwajcarii - tłumaczy gazeta.

Za referendum stoi prawicowa Szwajcarska Partia Ludowa (SVP).

Doprowadziła ona do tego, że wraz z pytaniem o minarety poddawany pod głosowanie zakaz eksportu broni i przesunięcie wpływów z podatków od paliwa lotniczego na inne cele - dodaje dziennik. | JS

 

 

 

 

2005 r.

APEL O ROZSĄDEK

ZAMIAST BOMB: WIEDZA – A WIĘC I WOLNOŚĆ SŁOWA. RELIGIA JAK KAŻDE IRRACJONALNE, SZKODLIWE, NAWET POTENCJALNIE NIEBEZPIECZNE, ZACHOWANIE MUSI BYĆ OGRANICZANE, PODLEGAĆ LEGALNEJ, RACJONALNEJ ANALIZIE, OCENIE, A WIĘC I KRYTYCE, BEZ OGRANICZEŃ (PRAWDA ZAWSZE SIĘ OBRONI – JEŚLI NIKT TEGO NIE ZABRONI ANI  NIE OGRANICZY. OCHRONY PRZED PRAWDĄ POTRZEBUJE TYLKO KŁAMSTWO, STĄD TYLE KRWAWYCH OFIAR ORG. RELIGIJNYCH I INNYCH DESTRUKCYJNYCH DYKTATUR; STĄD POTRZEBNY IM JEST TEŻ STRACH PRZED NIMI).

Celem katolickiej, islamskiej org. religijnej jest zdobycie jak największej ilości profitów, zyskanie jak największego obszaru działania zarówno terytorialnie jak i w wszelkich dziedzinach życia! Te organizacje ani myślą o samoograniczaniu się, bazowaniu na osiągniętych ustępstwach, możliwościach, które jakie by nie były zawsze okażą się za małe – nigdy na nich nie poprzestaną! Zależy im na maksymalnym rozroście, ekspansji, maksymalizacji wpływów, potędze. Im chodzi o: władzę, pieniądze i inne profity. A raz otrzymane przywileje będzie b. trudno cofnąć, bo to już będzie nie obrona przed org. relig., tylko walka z wiarą, bóstwem...

Są to bezwzględni egoiści, pazerne prymitywy; fanatyczne, okaleczone ofiary.

Ich członkowie, to w zwykłym, normalnym życiu szaraczkowie, nieudacznicy. Dopiero działalność religijna daje im możliwość bezkarnego zaspokojenia egoistycznych ambicji, potrzeb, pazerności, awansu, prosperity, bo tam wystarczy tylko cytować pismo napisane przez ich poprzedników, religijnie zawoływać, robić odpowiednie miny, odpowiednio się ubierać itp. - grać na emocjach, nie wykazywać się intelektem, racjonalizmem – czego po prostu nie posiadają - i już są poważani, słuchani, żyją w dobrobycie itp. jako kapłani, wybrańcy, pośrednicy, czujący powołanie, ludzie poświęcający się, nauczający, głoszący itp., a nie chciwi, leniwi, bezwzględni karierowicze; ogłupieni, uzależnieni - okaleczeni - wykorzystywani i wykorzystujący fanatycy.

Przed takimi org. trzeba społeczeństwa bronić, m.in. obnażając je, ograniczając ich wpływy, możliwości rozrostu, szkodzenia, a nie obdarzać przywilejami, okazywać szacunek, poważanie, uznanie itp.

Wprowadzanie zakazów, rygorów ograniczających, uniemożliwiających, w tym intelektualną obronę, w tej materii, okazywanie szacunku org. relig. to jest zakładanie pętli na szyję naszej cywilizacji: przekazywanie im inicjatywy; usankcjonowanie indoktrynacji religijnej to legalizacja ogłupiania kłamstwami i wymysłami, uzależniania a następnie wykorzystywania. Bezkarność takiego postępowania. jest notorycznie wykorzystywana. Opływanie w dobrobycie (w nieróbstwie), poważaniu, znacznej bezkarności itp. jest b. silną pokusą dla jak najnikczemniejszych, zdegenerowanych osobników – wystarczy iż pokrzyczą o ataku na przenajświętszą wiarę, bóstwo zrobią obłąkańczą, groźną minę i już otoczenie truchleje i często spełnia zachcianki. Później ilość ofiar takich org. jest też argumentem za poszerzaniem ich wpływów (jest nas tak dużo tzn. że mamy rację; działa też wtedy instynkt stadny, w wyniku czego dołączają do niej następni, w tym karierowicze, tacy współpracownicy; nie podskakujcie bo...!). A przecież w normalnej - zdroworozsądkowej - sytuacji takie postępowanie, pogrążanie ludzi, społeczeństw powinno być karane z pełnym racjonalnym uzasadnieniem (a więc i obnażaniem takich osobników i ich ideologii (...)). Ich ofiar ma ubywać a nie przybywać, przywileje wpływy, zawłaszczane obszary powinny maleć a nie rosnąć. Bo inaczej jest to bezmyślność w imię jak najgorzej pojmowanej tolerancji. Dlatego też - jak widać - ofiar takich org. przybywa, zarówno jako wyznawców jak i pozostałych... krwawych! To b. realnie przybliża, zamiast oddalać, prawdopodobieństwo totalnej, krwawej rzezi (kto by uwierzył, że pod koniec XX wieku może dojść do krwawego ludobójstwa między ludnością  jednego kraju, a jednak w Rwandzie dwa plemiona z powodu/pod pretekstem? śmierci jednego człowieka, prezydenta, doszło do krwawej rzezi setek tysięcy ludzi, w tym dzieci, kobiet – wszystkich, którzy byli z innego plemienia. I do tej pory odbywają się  jeszcze walki!), a następnie rządów brodaczy...! Jako skutek ustępstw, uważania na słowa, by tylko nie zaszkodzić w interesach – przepraszam... nie urazić pośredników od bóstwa. Podobnie było z inną org., przed II wojną światową, też były ustępstwa, uważanie na słowa, przymykanie oczu, milczenie, a nawet okazywanie szacunku i współpraca, a skutkiem była wojenna rzeź, której skutki, reperkusje ponosimy do dziś. Więc w ten sposób można doprowadzić do kolejnej katastrofy!

 

Gdzie instynkt samozachowawczy, perspektywiczne, racjonalne myślenie, rozsądek?! Od kiedy kłamstwa, wymysły, ogłupianie, uzależnianie i wykorzystywanie ludzi, społeczeństw zasługują na szacunek, pomoc ze strony rządów itp.?!

Na braku wolności słowa i wynikłej stąd krytyki, a w efekcie bezkrytycznego podejścia, bazują przecież destrukcyjne dyktatury (kor w średniowieczu też dzięki temu tak się rozrosła i dalej ma się nieźle, w tym w niektórych... krajach wręcz b. dobrze). Więc tą drogą doprowadzimy do szerzenia się dyktatury religijnej, i po pewnym czasie może okazać się, iż jej ofiar (np. islamskiej) może być więcej niż pozostałych ludzi, więc zgodnie z zasadami demokracji/instynktu stadnego to ONI zaczną decydować o wszystkim, rządzić wszystkimi.

Proszę się też zastanowić: czy organizacje religijne dają  jakieś korzyści czy wręcz przeciwnie (nawet te już... pokojowo nastawione, generują zagrożenia, problemy)...; w związku z czym mają być nie tylko uprzywilejowane, ale w ogóle tolerowane?!! Czy potrafią P. przemóc trwactwo - instynkt stadny - i to obiektywnie ocenić, i na tej podstawie rozsądnie postępować?

Oblicze przyszłego kryzysu ogólnoświatowego może przyjąć różny, pod względem zasięgu i natężenia, w tym połączony, kombinowany, obraz. A przeważyć o jego powstaniu/przyczynić się do niego może lekceważony jeden czynnik. A przecież możliwości jest kilka.

 

 

 

 


„FAKTY I MITY” nr 32, 17.08.2006 r.

REWOLUCYJNY RAPORT

O tym, że przyroda może się kiedyś zmęczyć, a jej zasoby wyczerpać, człowiek nie chciał myśleć przez większą część swojej historii.

Pod koniec zlodowacenia w Europie ludzie wynaleźli nowe techniki myśliwskie, nowe bronie i taktyki polowania, co natychmiast odbiło się na faunie w postaci zjawiska określanego jako... wielkie zabijanie.

 

Także później, kiedy ludzie wynaleźli rolnictwo, ich wpływ na otoczenie był daleki od idyllicznego współistnienia, które tak chętnie wmawiają nam romantycznie nastawieni pisarze.. Rolnicy celowo wybijali wielkie zwierzęta – zarówno na mięso, jak i w celu eliminacji gatunków zagrażających uprawom. Wycinali i wypalali całe hektary lasów, aby zdobyć pola, które porzucali już po kilku latach, kiedy dochodziło do ich wyjałowienia. Nad Morzem Śródziemnym, gdzie pierwotnie istniały lasy, na ziemiach ogołoconych z drzew rozpanoszyły się kolczaste, niskie zarośla zwane makią. W skali globalnej doprowadziło to do zwiększenia ilości dwutlenku węgla w atmosferze i podniesienia temperatury powietrza już w neolicie. Efekt cieplarniany, o którym tyle się teraz mówi, zaczął się więc w prehistorii, a niektórzy klimatolodzy wierzą nawet, że zapobiegł kolejnemu zlodowaceniu.

 

To, że znikają kolejne gatunki i ekosystemy, nikogo nie wzrusza, ponieważ ziemia została ponoć dana człowiekowi. Dopiero zagrożenie egzystencji samych ludzi wywołało refleksję i zaczęto mówić o ochronie przyrody.

Tak więc w 1933 r. w Londynie została podpisana konwencja o ochronie przyrody Afryki, a w roku 1940 w Waszyngtonie – o ochronie przyrody obu Ameryk. Niedługo potem – w roku 1950 – odbyła się I Światowa Konferencja Ludnościowa, która wykazała, że ziemia jest przeludniona, co prowadzi do zniszczenia, a następnie biedy i głodu. Wciąż jednak zdawało się, że wody nigdy nie zabraknie, że ścieki można swobodnie wylewać do rzek, dymy i spaliny wypuszczać do atmosfery, a wyżywienie załatwi chemizacja rolnictwa.

 

Dopiero rok 1969 rzeczywiście wstrząsnął ludzką świadomością. Sekretarzem generalnym ONZ był wtedy birmański polityk U Thant (1909-1974), lewicowiec, pacyfista.

Na jego polecenie wykonano pierwszy w dziejach raport o stanie przyrody Ziemi. Dramatyczny w swej wymowie dokument uświadomił decydentom, że ludzkość zbliża się do granicy, poza którą przyroda ulegnie ostatecznemu załamaniu, a wraz z nią zginie sam człowiek. Setki gatunków zagrożonych wymarciem i już wymarłych z winy człowieka, zerodowane gleby, zatrute wody, miliardy ton śmieci – wszystko to efekt rozwoju gospodarczego i doktryny ekspansji.

 

U Thant stał się symbolem nowego spojrzenia na rzeczywistość. Zapewne nie było przypadkiem, że wywodził się on z kraju na wskroś buddyjskiego, ponieważ buddyzm właśnie, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa i islamu, głosi poszanowanie każdej formy życia, wykluczając ekspansję i podbój. Zresztą reakcje na apel U Thanta i następnych działaczy na rzecz ochrony przyrody są tez niezmiernie charakterystyczne. W krajach buddyjskich apel spotkał się na ogół ze zrozumieniem i choćby werbalnym poparciem. Natomiast w krajach chrześcijańskich i muzułmańskich w najlepszym wypadku nie było odzewu, a często otwarcie potępiano ekologów jako neopogańską religię. Wystarczy przypomnieć opinie wygłaszane przez wielu przedstawicieli Kościoła katolickiego.

 

Na szczęście rozsądek zwyciężył i rządy oraz przemysłowcy dostrzegli niebezpieczeństwo. Co więcej, zrozumieli, że można nawet zarabiać na recyklingu, co jest sprawą niebagatelną, jeśli uwzględnić kurczące się zasoby surowców. Po wystąpieniu U Thanta wydarzenia potoczyły się dużo szybciej. W roku 1972 odbyła się w Sztokholmie I Konferencja ONZ pod hasłem „Mamy tylko jedną Ziemię”. W 1978 powstała Deklaracja praw zwierząt UNESCO i EWG (w tym ochrona przed okrucieństwem).

 

Dzieje ruchu na rzecz ochrony przyrody można podzielić na dwie epoki: przed U Thantem i po U Thancie. Jest to jeden najbardziej zasłużonych, a zarazem zbyt rzadko wspominanych ludzi w dziejach ludzkości i świata. Dziś nawet chrześcijańskie kościoły uznają zasadność żądań ekologów i dokonuję reinterpretacji biblijnych tekstów w taki sposób, aby szacunek dla natury uczynić przykazaniem religijnym. Niewątpliwie jest to w dużym stopniu zasługą słynnego raportu o stanie Ziemi.

Leszek Żuk

 

 

 

 


[Link m.in. do zawartych w tej części materiałów, i ich część, wielokrotnie wysłałem Kancelarii: Sejmu, Senatu, Premiera.]

13. O BEZPIECZNEJ, EKOLOGICZNEJ, TANIEJ ENERGETYCE NUKLEARNEJ...

 

Energetyka nuklearna, która towarzyszy zbrojeniom, a mająca jedynie polityczno-biznesowe podstawy...,  to niestety nie tylko nonsens ekonomiczny, ekologiczny, ale też kolejne ogromne zagrożenie związane z materiałami promieniotwórczymi (mogą być wykorzystane w tzw. brudnych bombach), bronią nuklearną (najprawdopodobniej, jeśli terroryści jeszcze nie mają materiałów promieniotwórczych, przynajmniej mini bomb jądrowych, to prędzej czy później zdobędą je! Podobnie jest z niebezpiecznymi krajami, z których część już ma broń jądrową!)!

 

 

 

 

 http://www.mentora.pl/finanse/czy-mozna-ufac-instytucjom-finansowym | 2010-04-21 11:58: cena ropy wydźwignięta do prawie 150 dolarów za baryłkę, przy koszcie wydobycia z najłatwiej dostępnych źródeł na poziomie 1$. Piotr Waydel

[Chyba wszystko jasne, dlaczego auta na sprężone powietrze, elektryczne były złe, a spalinowe są dobre... Podobnie ma się rzecz i w innych branżach, działalności tzw. biznesowej (przy czym nie zawsze pod takim szyldem...)... - red.]

 

Piotr Waydel

 

BRANŻE:

Finanse/Ekonomia

Nieruchomości/Budownictwo

Szkolenia/Edukacja

 

ORGANIZACJE:

Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego

Fundacja promocji historii Polski

People To People International

KCBE Rada Fundacji

oraz inne Fundacje i Stowarzyszenia

 

JĘZYKI:

Angielski, rosyjski

 

CZYM SIĘ ZAJMUJĘ:

Ekonomia alternatywna.

Stworzenie prawdziwej Biznesowej Grupy Twórczej.

Realizacja spraw niemożliwych, bo tylko takie są ciekawe.

Nowe wyzwania.

 

Zajmuję się rozwiązywaniem niestandardowych problemów i inżynierią finansową.

Aktualnie są to:

Autonomiczne Osiedle Ekologicznych Domów Pasywnych.

Sieć biznesowa rozproszona.

Międzynarodowa Szkoła Alternatywna.

Alternatywne Lekcje Przedsiębiorczości.

Alternatywny, ze wszech miar racjonalny transport miejski.

Projekt: Mieszkania dla młodych, aktywnych ludzi bez oficjalnej zdolności kredytowej.

 

Zawsze robię nie to, co wszyscy.

 

Użytkownik:

 http://www.goldenline.pl/

 http://www.eurogospodarka.pl/

 http://www.pozywamy-zbiorowo.pl/

 http://www.artelis.pl/autor/profil/760  

 http://www.ithink.pl/piotr-waydel/

 http://www.mentora.pl/

 http://www.knowmore.pl/

 http://www.grupa-wzajemnej-promocji.pl/

 http://www.facebook.com/profile.php?id=100000149983495

 

 

 http://artelis.pl/artykuly/18105/czy-polak-dostanie-dwie-najwazniejsze-nagrody-nobla

21.04.2010

(...) Takim tanim i nieprzebranym źródłem energii jest wysokotemperaturowa energia cieplna z głębokich pokładów formacji skalnych, która cały czas jest uzupełniana przez reakcje termojądrowe zachodzące wewnątrz naszej planety. Opracowana przez Profesora Żakiewicza metoda jej suchego pozyskiwania, za pomocą wgłębnych wymienników ciepła typu harvestors, nie niszczy niskotemperaturowych pokładów wód geotermalnych. Tej w pełni odnawialnej energii jest w Polsce tysiące razy więcej niż zużywamy. Energia ta jest dostępna w każdym miejscu na głębokościach 7.000 do 10.000 m. Jeden kilometr kwadratowy może rocznie dać ilość energii, która jest równoważna 200.000 baryłek ropy naftowej, bez żadnego uszczuplenia zasobów i bez zanieczyszczenia środowiska.

 

Mimo, że dostęp do energii geotermicznej mamy najłatwiejszy w Europie, a nasz rodak jest najważniejszym wynalazcą w tej dziedzinie na świecie, wiedza na ten temat i zainteresowanie są w Polsce zerowe. Ale nic dziwnego. Jej pozyskiwanie może doprowadzić do niezależności energetycznej i wiąże się z utratą ogromnych zysków dla niektórych lobby, które mocno zasilają media poprzez reklamowanie się. Może właśnie dlatego ta informacja jest u nas nieobecna. A może najpierw musimy podpisać umowy na elektrownie jądrowe, żeby później zapłacić ogromne kary za wycofanie się z tych „wyjątkowo opłacalnych" i „jedynych zapewniających niezależność" rozwiązań lub dopłacać miliardy do energii.

 

Rozwiązania takie mogą być stosowane lokalnie, dzięki czemu nie ma strat na przesyłach.

Ponieważ możliwa jest trójgeneracja i system ma niską stałą czasową, można go sprzęgać z pozyskiwaniem znacznie droższej energii elektrycznej (generatory) i cieplnej (pompy hydrosoniczne) z turbin wiatrowych.

 

Koszt uruchomienia zakładu pozyskującego i przetwarzającego tą energię jest porównywalny do farm wiatrowych w przeliczeniu na jednostkę mocy. Różni się jednak tym, że nie jest zależny od warunków zewnętrznych i może cały czas pracować z maksymalną mocą. Natomiast późniejszy bieżący koszt produkcji energii w tej technologii jest na poziomie poniżej 2 groszy za 1 kWh, a cieplnej znacznie mniej, czym bije na głowę wszelkie inne metody. (...)

Piotr Waydel

 

[Na głębokości 10 km temperatura Ziemi wynosi ponad 300°C, a na głębokości 13 km około 400°C (średnio stopień geotermiczny (wzrost temperatury o 1°C) dla Polski do głębokości 5 km wynosi 47,2 m. W europie środkowej (jest to też średnia globalna) średnio rośnie o 3°C co 100 metrów). – red.]

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/TauTona

TauTona - kopalnia złota w Republice Południowej Afryki. Jest obecnie najgłębszą kopalnią na świecie. Jej głębokość to 3,9 kilometra.

[By osiągnąć głębsze wiercenia, można budować bazy wiertnicze umieszczone głęboko pod ziemią. – red.]

 

http://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:oDA89oUJJq4J:www.cire.pl/zielonaenergia/publikacje/geo.pdf+wykorzystanie+energii+ciep%C5%82a+lawy+wn%C4%99trza+ziemi&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESjLKjjNPpgJy-cZA4wXnMmRVZmjGT1vwfOQW13oKHoTTIzQeY8Yzi16nEnIPk1fHvfmYH40gsMlogjanj_uuSQz57e6IP01IwBYGd05K1G8J6FlpIbvC1klt_-50OpuhGEX9_2q&sig=AHIEtbS741zpg8mxgDCBqaoyDI5buZvxrQ

Ilość ciepła zmagazynowana we wnętrzu Ziemi jest ogromna: do głębokości ok. 10 km przekracza 50 000-krotnie ilość ciepła zgromadzoną we wszystkich złożach gazu ziemnego i ropy naftowej na świecie.

 

 

 http://pga.org.pl/geotermia-zasoby-swiatowe.html

Szacuje się, że w przyszłości, gdy będziemy dysponowali odpowiednimi, tanimi technologiami, które pozwolą wykorzystać zasoby geotermalne w przypowierzchniowych warstwach skorupy ziemskiej, to będzie realne uzyskanie energii stanowiącej równowartość ponad 106 MW energii elektrycznej. Zasoby energii cieplnej pochodzenia geotermalnego teoretycznie możliwe do wykorzystania do celów ciepłowniczych są ogromne i szacowane na około 3x106 EJ, co przekracza ponad 9000 razy wielkość rocznej konsumpcji energii na świecie.

 

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemia

Temperatura środka planety może wynosić 4000-7000 K, a ciśnienie dochodzić do 360 GPa. Początkowo, ciepło wewnętrzne Ziemi pochodziło głównie z kontrakcji grawitacyjnej w okresie formowania się planety. Obecnie, najwięcej ciepła (45 do 90%) pochodzi z rozpadu radioaktywnego izotopów potasu (40K), uranu (238U) i toru (232Th). Czas połowicznego rozpadu tych pierwiastków wynosi, odpowiednio, 1,25 miliardów, 4 miliardy i 14 miliardów lat. Źródła ciepła upatruje się też częściowo w ochładzaniu się płaszcza, tarciu wewnętrznym wywołanym siłami pływowymi i zmianami w prędkości obrotu Ziemi. Część energii termicznej jądra transportowana jest do skorupy ziemskiej poprzez pióropusz płaszcza, który może powodować powstawanie plam gorąca i pokryw lawowych. Szacowana ilość ciepła wypływającego z jądra Ziemi wynosi od 4 do 15 TW, a wypływ ciepła na powierzchnię ma wartość ok. 46 TW. Jest to niewiele w bilansie energetycznym powierzchni Ziemi – ok. 1/10 W/m², co stanowi około 1/10 000 energii promieniowania słonecznego docierającego do Ziemi.

 

 

 http://www.ecoportal.com.pl/energia-geotermalna/efektywna-geotermia | pt., 2010-03-12 22:41

EFEKTYWNA GEOTERMIA

Naukowcy z Pacific Northwest National Laboratory opracowali nową metodę pozyskiwania energii ze źródeł geotermalnych o niskich temperaturach. Pozwala ona na uzyskanie znacznie większej ilości energii niż dotychczas.

Celem PNNL jest stworzenie ekonomicznie opłacalnego sposobu wytwarzania czystej ekologicznie energii. Do końca bieżącego roku ma zostać uruchomiona prototypowa instalacja badawcza.

Analizy techniczne i ekonomiczne przeprowadzone przez MIT wykazały, że udoskonalone systemy geotermalne mogą do 2050 roku dostarczać 10% energii zużywanej w USA.

Pomysł naukowców z PNNL polega na wykorzystaniu właściwości opracowanego przez nich specjalnego płynu dwufazowego (zawierającego fazy płynną i gazową). Płyn ten jest w stanie szybko kurczyć się i rozszerzać. W prototypowej instalacji będzie on podgrzewany za pomocą ciepła z wody krążącej wśród umiarkowanie gorących podziemnych skał. Ruch płynu napędzi turbinę generującą elektryczność.

Efektywność całego systemu jest podobna do efektywności tradycyjnego systemu wytwarzania energii z turbiny napędzanej parą. Jest to możliwe dzięki wykorzystaniu najnowszych zdobyczy nanotechnologii, które pozwoliły na wyprodukowanie bardzo wydajnych metalowo-organicznych przekaźników energii (MOHC - metal-organic heat carrier) i umieszczenie ich w płynie dwufazowym, przez co znacząco poprawiono jego właściwości termodynamiczne.

 

Redakcja: www.ecoportal.com.pl/ 

Źródło: Pacific Northwest National Laboratory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„FAKT”, 16.03.2011 r.: Pod wpływem katastrofy w japońskiej elektrowni atomowej rząd Niemiec zamyka 7 najstarszych elektrowni atomowych w tym kraju.

Premier sąsiadującego z Polską niemieckiego landu zaapelował do Polski o rezygnację z budowy w Polsce elektrowni atomowych. Dodał także, że energia atomowa nie jest odpowiednią dla ludzkości formą produkcji energii elektrycznej – powiedział Platzeck. AK, MAJ

[Równowartość ilu bilionów euro pochłoną skutki tej katastrofy w przeciągu najbliższych 50 lat... – red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [23.04.2011, 08:20]

MILIONY ŻYJĄ PRZY ELEKTROWNIACH ATOMOWYCH

Oni żyją w "strefach śmierci”.

Około 90 mln ludzi na świecie żyje w promieniu 30 km od reaktorów jądrowych.

W USA w niebezpiecznych strefach żyje prawie 16 mln ludzi, ponad 9 mln w Chinach, Niemczech i Pakistanie. W Indiach, na Tajwanie i we Francji po 5,5 mln - informuje AFP.

Po rozszerzeniu strefy bezpieczeństwa do 75 km, liczba osób zagrożonych przez awarię jądrową wzrasta do pół miliarda.

To oznacza, że zagrożona jest ponad jedna trzecia Amerykanów i prawie połowa Niemców - wynika z analizy Declan Butler Nature's i NASA.

W pobliżu 75 proc. z 211 elektrowni jądrowych, żyje więcej osób niż w przypadku japońskiej Fukushimy. W przypadku awarii każdej z 21 elektrowni musiałoby natychmiast zostać ewakuowane ponad miliona osób. Gdyby do niej doszlo w elektrowni Kanupp w Pakistanie ta liczba wzrasta aż do 8 mln. | TM

 

[No i na co Wam to było – teraz nie będzie ani płatnych reklam ze strony lobby proatomowego, ani reklam pod dyktando polityków współpracujących z lobby proatomowym... Piszę się że: Energia atomowa jest całkowicie bezpieczna! Prąd z energii atomowej jest najtańszy! Promieniowanie jest nieszkodliwe, a nawet korzystne. Ilość odpadów promieniotwórczych jest b. niewielka, a poza tym są nieszkodliwe. Wszyscy chcą, by w ich pobliżu wybudowano elektrownię atomową. Okoliczni mieszkańcy są zadowoleni z mieszkania w pobliżu elektrowni atomowej. Posiadanie elektrowni atomowej oznacza prestiż wynikły z należenia do światowej elity. Itp... – red.]

 

 

 http://artelis.pl/artykuly/18102/perwersje-jadrowe | 21.04.2010

PERWERSJE JĄDROWE

Czy energetyka jądrowa jest opłacalnym i racjonalnym rozwiązaniem problemów energetycznych Polski czy wyjątkowo przewrotną megamanipulacją? Co można zaproponować zamiast lub równolegle, aby zapewnić nam tanią i czystą energię? Czemu większość informacji jest zupełnie nieznana, nie tylko społeczeństwu ale i części elit politycznych?

 

Reaktory jądrowe powstały do produkcji plutonu. Dopiero później władza wpadła na pomysł, żeby pokazać społeczeństwu dobrodziejstwo „taniej" produkcji prądu. Odtąd produkowano pluton w „elektrowniach atomowych", pokazując produkt uboczny, czyli prąd, jako główną działalność takiego zakładu. Ta uboczna działalność jest bardzo droga, jeśli przypisać do niej koszty działalności podstawowej.

Jak wiadomo rząd Margaret Thatcher upadł, gdy wydało się że dopłaca do energetyki jądrowej 16 miliardów.

 

Polska chyba nie zamierza budować bomb atomowych. Nie ma własnego paliwa do takich „elektrowni". Nie ma kadry. Brakuje infrastruktury przesyłowej do tworzenia punktowych scentralizowanych miejsc produkcji dużej ilości energii elektrycznej. Czy warto w związku z tym zastanawiać się nad zagospodarowaniem energetyki jądrowej? Czy w związku z powyższym przestawianie się na coś, czego nie mamy i nie znamy jest rozsądnym rozwiązaniem?

 

(...) Czy nie jest dużo bardziej opłacalne tworzenie rozproszonej lokalnej energetyki, w której nie ma olbrzymich strat na produkcie finalnym, czyli samym prądzie.

 

Ciekawe, że rozmowy na te tematy nie dotyczą podstawowego problemu, to znaczy czy należy instalować elektrownie jądrowe w Polsce, czy jest to opłacalne, oraz co można zrobić w zamian, ale poruszają wyłącznie tematy wtórne. Na przykład rozmowy polskich i francuskich ekspertów zdominowały tematy takie jak wybór rodzaju cyklu paliwowego i najlepszej metody składowania odpadów promieniotwórczych oraz wypalonego paliwa jądrowego. Chodzi chyba o to, aby społeczeństwo nie zastanawiało się nad celowością takich czy innych inwestycji.

 

Czemu w polskich mediach są podawane informacje, że koszt sygnalizowanych w mediach tych technologii za 1MWe to 2.500.000 do 3.000.000 euro, gdy te same media ( www.energetyka.wnp.pl , www.nuclear.pl ) podają informację na temat budowy dwóch następnych bloków w elektrowni w Temelinie, których koszt jest na poziomie 9.500.000 euro za 1MWe (500 miliardów koron za dwa bloki)?

Przecież Czesi mają dwie działające takie elektrownie, kadrę, doświadczenie oraz jak pokazuje historia, potrafią budować szybciej i zdecydowanie taniej niż to się dzieje w Polsce.

 

Finowie już dawno zamówili od francuskiego koncernu atomowego Areva powiększenie ich istniejącej elektrowni w Olkiluoto o następny blok w technologii EPR - reaktor trzeciej generacji, który jest podobno najnowocześniejszą instalacją atomową na świecie. Miał być oddany do użytku w tym roku. A tymczasem zamiast tego koszty już wzrosły prawie dwukrotnie, termin się odsuwa, a o jakości prac i innych ciekawych zdarzeniach można poczytać na przykład w artykułach „Nabici w reaktor" ( http://www.polityka.pl/swiat/tygodnikforum/1504404,1,nabici-w-reaktor.read ), czy „Atomowa fuszerka" ( http://www.polityka.pl/swiat/tygodnikforum/1504406,1,atomowa-fuszerka.read ).

 

Te informacje nie są promowane w głównych polskich mediach. Po co zrażać społeczeństwo, zanim uda się je wpędzić w irracjonalne ekonomicznie i ekologicznie kolosalne zadłużenie. A koszt samej elektrowni to tylko część całości wydatków z tym związanych. Przecież są jeszcze koszty infrastruktury, linii przesyłowych, „zagospodarowania" zużytego paliwa jądrowego czy późniejszy koszt likwidacji.

 

Zapomina się również podać, że np. Niemcy zamierzają zrezygnować do 2021 roku całkowicie z energetyki jądrowej, mimo że nie muszą inwestować w ich budowę. Podobnie jak Hiszpania już zaczyna rozbierać swoje. Widocznie z powodu zbyt wysokiej opłacalności...

W świecie zachodnim Finlandia (Olkiluoto), Czesi (Temelin) i Francja ( Flamanville w Normandii) budują nowe reaktory atomowe. Francuzi mają podobne problemy co Finowie, a Czechów dopiero to czeka.

Na podstawie „osiągnięć" w Finlandii największe banki inwestycyjne w USA zgadzają się kredytować takie inwestycje wyłącznie wtedy, gdy państwo bezwarunkowo poręczy w 100%.

 

W Ramowym harmonogramie działań dla energetyki jądrowej ( http://www.atom.edu.pl/index.php/ej-w-polsce/dzis/harmonogram.html ) stwierdzono, że nie da się skutecznie wprowadzić w Polsce energetyki jądrowej bez akceptacji społecznej. Dla jej pozyskania konieczne jest przedstawienie społeczeństwu wiarygodnych i rzetelnych informacji.

Jak to stwierdzenie ma się na przykład do informacji o kosztach i braku pozostałych informacji?

Czemu na przykład w polskich mediach nie ma informacji o niemieckich problemach z podziemnymi zbiornikami odpadów promieniotwórczych, do których dostała się woda? Trzeba będzie wszystko wydobyć, zabezpieczyć ponownie i znaleźć nowe miejsce na składowanie. Sądząc po temacie dyskusji i zobowiązaniach przedakcesyjnych być może że w Polsce.

 

Samo wydobycie tych odpadów i zapakowanie w nowe, tym razem niezniszczalne opakowanie będzie kosztować kilka miliardów euro.

 

Nigdzie też nie jest uwzględniana informacja o kosztach likwidacji samych elektrowni.

 

Jak podawała Gazeta Wyborcza, w czasach kiedy jeszcze energetyka jądrowa nie była w Polsce promowana: „Aż 56 mld funtów będzie kosztowała likwidacja 20 starzejących się brytyjskich elektrowni jądrowych." ( http://wyborcza.pl/1,75476,2872523.html )Z Niemiec przyszła nawet podobno propozycja przerobienia ich trzech elektrowni jądrowych na geotermiczne.

 

Znaczna część paliwa do elektrowni jądrowych pochodzi z demontażu bomb (około 40%), a mimo to koszt uranu wzrósł kilkakrotnie w ciągu kilku lat. W 2007 roku osiągnął nawet przejściowo cenę 300$/1kg. Jest to związane z tym, że zasoby, z których można go tanio pozyskiwać starczą na kilkanaście lat, jeśli nie zmieni się planów lub nie wprowadzi nowszych i zdecydowanie tańszych technologii pozyskiwania paliwa jądrowego.

Jak Polska poradzi sobie z tym problemem nie mając ani bombek ani własnych kopalni uranu?

 

Energetyka jądrowa potrzebuje bardzo dużo wody, której dostępnych zasobów Polska ma najmniej w Europie. Od lat następuje stepowienie na prawie 60% kraju. Jak pogodzić te dwie sprzeczne potrzeby? Zwłaszcza, że nawet w najnowocześniejszych takich elektrowniach zdarzają się skażenia radioaktywne wody. Są to następne, bardzo wysokie, choć ukryte koszty.

 

Nie ma również takiej możliwości, aby dzisiejsza technologia budowy i funkcjonowania elektrowni atomowych gwarantowała bezpieczeństwo środowisku naturalnemu i była w 100% bezpieczna. A poza tym zwykle to inne czynniki powodują zagrożenia.

 

Przecież w przypadku najbardziej znanej, choć nie jedynej awarii, czyli tej w Czarnobylu, to nie technologia zawiniła. Główną przyczyną był zbieg czasowy testu oceny relaksacji w sterowaniu reaktorem, bez zabezpieczenia sprawdzonym układem sterowania awaryjnego, z niewykluczonym małym wstrząśnieniem ziemi. Ogromnym błędem było posadowienie tej elektrowni na terenie aktywnym sejsmicznie czwartej kategorii + uskok i 30 metrowa kurzawka. Niestety na terenie podobnie niestabilnym posadowiona jest również elektrownia w Temelinie (Czechy). Jeśli są podejmowane takie decyzje, to przecież nie pomoże nawet najlepsza technologia.

 

Poza tym samo istnienie takiej działającej elektrowni stwarza niebezpieczeństwo spektakularnego ataku terrorystycznego.

 

Niezależnie od powyższego jakość wykonania, ilość błędów, fuszerek i karygodnych zaniedbań przy rozbudowie elektrowni w Olkiluoto, o których można przeczytać we wspomnianych wyżej artykułach („Atomowa fuszerka" i „Nabici w reaktor") stwarza ogromne ryzyko kolosalnego nieszczęścia.

 

To wszystko nie jest wystarczającym powodem, aby pewne lobby zrezygnowały z próby uruchomienia takiej energetyki w państwach, w których społeczeństwa są wystarczająco zmanipulowane czy niedoinformowane, a władze wystarczająco nieświadome czy dyspozycyjne. Przecież to wybitnie opłacalny interes, tyle że nie wszystkim wiadomo dla kogo, za który zapłacą kolejne pokolenia.

 

Podobnie było ostatnio ze szczepionkami na świńską grypę, gdzie oszukane rządy różnych krajów na wyścigi kupowały niesprawdzone, nikomu niepotrzebne szczepionki bez gwarancji. Teraz mają problem i ogromne straty. Akurat w tym przypadku nasza Minister Zdrowia, Pani Ewa Kopacz, stanęła na wysokości zadania i mimo różnych nacisków, oszczerstw i oskarżeń, nie dała oszukać siebie ani Polski.

 

Informacje w mediach sugerują oczywistość powstania energetyki jądrowej w Polsce. Ale na szczęście wcale nie jest jeszcze wszystko zdecydowane. Ogromny rzeczywisty koszt budowy proponowanych w mediach rozwiązań, późniejszy wysoki bieżący koszt uzyskiwanej energii, nieuwzględniane koszty środowiskowe, społeczne i możliwość zagrożeń oraz bardzo długi czas potrzebny do uruchomienia, oraz niepowodzenia w Finlandii i Normandii, co najmniej sugerują zastanowienie się nad znacznie tańszymi, szybszymi i bezpieczniejszymi rozwiązaniami. Zwłaszcza, że technologie bardzo szybko się rozwijają i wiele spraw niemożliwych do tej pory zaczyna być na porządku dziennym. A co sugeruje ten artykuł? O tym na końcu.

 

Powstaje pytanie, czy toczące się aktualnie rozmowy oraz spotkania z francuskimi ekspertami i naukowcami oraz ewentualna wymiana technologiczna może dać coś Polsce?

 

Oczywiście. Ale to zależy od tego, jaka będzie to wymiana. Chociaż sądząc po wypowiedziach na przykład prezydenta Francji o Polsce i o Polakach, to powinniśmy wyłącznie słuchać, potakiwać i realizować ich interesy.

 

Jeśli będzie to jednak na przykład wszechstronna współpraca nad różnymi sposobami pozyskiwania taniej, czystej i niewyczerpalnej energii, to obie strony mogą na tym dużo skorzystać.

 

W dziedzinie energetyki jądrowej takimi przyszłościowymi i bardzo obiecującymi tematami są prace nad reaktorami MSR/LFTR opartymi na ciekłych solach toru (które w pewnych specyficznych warunkach mogą być jedyne i niezastąpione, np. w przestrzeni kosmicznej), w których nauka francuska jest prawdopodobnie bardziej zaawansowana od polskiej, oraz pozyskiwanie energii z rozpadu najcięższych pierwiastków, zachodzącego we wnętrzu naszej planety, gdzie z kolei Polska jest światowym liderem.

 

Poza tym technologia SDS, w synergii z innymi technologiami SDSG i SDSU umożliwia sięgnięcie po nieprzebrane zasoby nieopłacalnego dla dotychczasowych technologii uranu i toru.

 

(...)

Pozwoli to na zarzucenie wyjątkowo niebezpiecznego, drogiego zatłaczania CO2 pod ziemię, co nie tylko niszczy horyzonty cieczy wgłębnych i ekonomię, ale również grozi śmiercionośnymi katastrofami, jako że upłynnia on ciężkie, zestalone frakcje ropy naftowej oraz zwiększa rozpuszczalność metali i minerałów, co grozi nieprzewidywalną migracją i niekontrolowanym erupcyjnym wydostaniem się tego gazu na powierzchnię. Tragedia w Kamerunie w 1986 roku wyraźnie pokazuje czym to grozi.

 

(...)

Ale najtańszym i nieprzebranym źródłem energii jest wysokotemperaturowa (300-450stC) energia cieplna z głębokich pokładów formacji skalnych (do 10.000 m). Jej suche pozyskiwanie, za pomocą wgłębnych wymienników ciepła typu harvestors, stwarza warunki dla wysoko opłacalnej produkcji energii elektrycznej. Energia geotermiczna może być dodatkowo wspomagana energią geotermalną pozyskiwaną za pomocą wymienników cieplnych, które nie zaburzają hydrodynamivcznych reżimów basenów wód geotermalnych. Tej w pełni odnawialnej energii jest w Polsce tysiące razy więcej niż zużywamy.

 

Koszt produkcji z niej energii elektrycznej to kilka groszy za 1 kWh, a cieplnej znacznie mniej.

 

Jeden kilometr kwadratowy może rocznie dać ilość energii, która jest równoważna 200.000 baryłek ropy naftowej, bez żadnego uszczuplenia zasobów i bez zanieczyszczenia środowiska.

 

Pochodzi ona z ciepła powstającego z rozpadu ciężkich pierwiastków promieniotwórczych w samym sercu jądra naszej planety. Mieszkamy na cienkiej skorupce otaczającej płynną magmę, w środku której znajduje się gigantyczny, jak na skalę ludzkości reaktor jądrowy.

Pozyskiwanie wysokotemperaturowej energii cieplnej z dużych głębokości, jest najtańszym i niewyczerpalnym źródłem czystej energii, które działa nawet w przypadku epoki lodowcowej czy zimy poimpaktowej lub po wybuchu superwulkanu.

 

Najnowsza maszyna wiertnicza może dokonać odwiertu na głębokość 10.000 m w czasie nie dłuższym niż 24 dni. Pozwala na wiercenie nawet 600 m szybu produkcyjnego nawet w najtwardszych granitach w ciągu doby. Jest to nie tylko zupełnie nowa technologia wierceń, ale również całkowicie inny od dotychczasowych sposób tworzenia szybu. Taki odwiert, dzięki możliwości kierunkowego, sterowanego wiercenia poziomego na dowolnych głębokościach, pozwala również na równoległe zagospodarowanie różnych złóż, przez które przechodzi. Mogą to być węgiel, siarka, ropa zarówno lekka jak i ciężka, słynne w ostatnim czasie łupki, wody geotermalne, a nawet metale ziem rzadkich.

Daje to wybitną synergię.

 

Energetyka oparta na tych technologiach jest nie tylko jedną z najtańszych w inwestycji i absolutnie nie do pobicia w późniejszych bieżących kosztach produkcji energii cieplnej, elektrycznej, mechanicznej czy chemicznej, ale jest najszybszą w inwestycji, najbardziej przyjazną środowisku, jak również zajmuje najmniej miejsca na powierzchni ziemi. Praktycznie nie ma żadnych kosztów środowiskowych, a zamiast kosztów społecznych mogą być tylko korzyści.

Pozwala na szybkie i tanie tworzenie małych, lokalnych zakładów o mocy 10 MW do 100 MW, dzięki czemu nie trzeba będzie ponosić kolosalnych kosztów na nowe linie przesyłowe, jak również straty związane z przesyłem mogą być zmniejszone co najmniej o rząd wielkości.

Takie rozproszenie źródeł energii dodatkowo zwiększa bardzo znacznie bezpieczeństwo.

 

Za tą i inne technologie Profesor Bohdan Żakiewicz dostał wiele światowych nagród. Między innymi dziewięć Oskarów Biznesu, w tym diamentowe, tytuł lidera światowych technologii. Został również zgłoszony do Nagrody Nobla na rok 2010 przez BID i prawie sto spośród największych organizacji biznesowych świata.

 

Większość krajów Europy dąży do zastąpienia energetyki konwencjonalnej i elektrowni jądrowych, szkodliwych dla środowiska, energetyką czystą i odnawialną. W ciągu ostatnich dwudziestu lat wycofano z użycia ponad 120 reaktorów jądrowych, zastępując je innymi rozwiązaniami.

Francja, Finlandia, Litwa, Węgry, Czechy i Polska popierają budowę nowych. Ciekawe dlaczego...

Polskie media o tym wszystkim milczą. Też ciekawe dlaczego...

 

Po co tworzyć wyjątkowo drogie, nieekologiczne i niebezpieczne elektrownie jądrowe, jeżeli siedzimy na znacznie większym darmowym reaktorze? Który w każdych warunkach może dawać stałą i całkowicie czystą energię.

 

Mało znaną ciekawostką jest fakt, że według planów EU na rok 2050 Polska ma mieć 19.000 MW niedoboru mocy.

 

Oznacza to, że już planuje się, że będziemy musieli kupować energię. Mimo że mamy największe na świecie zasoby surowców energetycznych na głowę ludności. Skąd to się bierze i jak to się ma do dzisiejszych poczynań i planów?

Wytłumaczenie jest bardzo proste. Jeśli zaczniemy tworzyć od podstaw, czyli bardzo długo, wyjątkowo drogie elektrownie jądrowe, przetwarzające szybko drożejący uran na energię elektryczną, to nie zdążymy i nie będziemy mieli za co wybudować następnych. Mając tak ogromne zasoby energetyczne zostaniemy zmuszeni do kupowania energii od innych.

 

Poszczególne technologie oraz rozwiązania, które sygnalizuję w tym artykule, opiszę w następnych tekstach.

Proszę wszystkich, którym zależy na rozwiązaniach korzystnych dla Polski, o konstruktywne komentarze, uwagi, uzupełnianie tych informacji oraz o rozpowszechnianie.

 

Piotr Waydel

 

BRANŻE:

Finanse/Ekonomia

Nieruchomości/Budownictwo

Szkolenia/Edukacja

 

ORGANIZACJE:

Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego

Fundacja promocji historii Polski

People To People International

KCBE Rada Fundacji

oraz inne Fundacje i Stowarzyszenia

 

JĘZYKI:

Angielski, rosyjski

 

CZYM SIĘ ZAJMUJĘ:

Ekonomia alternatywna.

Stworzenie prawdziwej Biznesowej Grupy Twórczej.

Realizacja spraw niemożliwych, bo tylko takie są ciekawe.

Nowe wyzwania.

 

Zajmuję się rozwiązywaniem niestandardowych problemów i inżynierią finansową.

Aktualnie są to:

Autonomiczne Osiedle Ekologicznych Domów Pasywnych.

Sieć biznesowa rozproszona.

Międzynarodowa Szkoła Alternatywna.

Alternatywne Lekcje Przedsiębiorczości.

Alternatywny, ze wszech miar racjonalny transport miejski.

Projekt: Mieszkania dla młodych, aktywnych ludzi bez oficjalnej zdolności kredytowej.

 

Zawsze robię nie to, co wszyscy.

 

Użytkownik:

 http://www.goldenline.pl/

 http://www.eurogospodarka.pl/

 http://www.pozywamy-zbiorowo.pl/

 http://www.artelis.pl/autor/profil/760  

 http://www.ithink.pl/piotr-waydel/

 http://www.mentora.pl/

 http://www.knowmore.pl/

 http://www.grupa-wzajemnej-promocji.pl/

 http://www.facebook.com/profile.php?id=100000149983495

 

 

 http://www.polityka.pl/swiat/tygodnikforum/1504404,1,nabici-w-reaktor.read | 19 marca 2010

NABICI W REAKTOR

(...)

A co o jakości tych prac mówią sami robotnicy? Większość zatrudnionych pochodzi z Polski. Andrzej Miciak na przykład opowiada, jak wznoszono betonową konstrukcję. „Nawet kiedy gołym okiem widzieliśmy usterki,  np., pomiędzy stalowymi dźwigarami brakowało elementów łączących, musieliśmy zalewać te miejsca betonem. Czasem spawy nie trzymały. Należałoby je zespawać na nowo – opowiada polski robotnik – ale nie było na to czasu. Owszem, chodzili inspektorzy, którzy mieli kontrolować jakość robót. Oni jednak nie tylko zamykali oko na usterki, ale wręcz nakazywali nam zakryć usterki warstwą betonu. Polski robotnik widział na własne oczy poważną usterkę, która musi mieć wpływ na funkcjonowanie całego systemu uziemienia – była to sprawa ważna dla bezpieczeństwa elektrowni.

(...)

Tymczasem Polacy mówią, że prac  przy spawaniu  nieraz nie nadążano skończyć z powodu pośpiechu. „Jedna betoniarka nadjeżdżała za drugą i my wylewaliśmy beton, nawet jeśli  konstrukcja nośna jeszcze nie była gotowa. Beton nie mógł czekać” relacjonuje budowlaniec Andrzej Miciak.  Polacy twierdzą również, że nieraz czekano na decyzje, zmieniano je, brakowało właściwych planów konstrukcyjnych.

 

„W październiku zauważyliśmy, że prace spawalnicze wymykają się niekiedy spod kontroli” - mówi Petteri Tiippana, dyrektor fińskiego Urzędu Nadzoru Radiologicznego STUK. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, jest tam bardzo wiele elementów do spawania, trzeba też znać specyficzne wymogi odnośnie spawania w elektrowni jądrowej. Tymczasem prace te zlecono tam wielu różnym podwykonawcom. Niektórych musieliśmy bacznie obserwować.

 

Na budowie pracuje 4000 robotników z 60 różnych krajów, zatrudnionych na ogół za pośrednictwem zagranicznych agencji. 1200 robotników przybylo z Polski. Polacy szczególnie krytycznie oceniają portugalskich brygadzistów, zwerbowanych przez francuską firmę budowlaną Bouygues – twierdzą, że są oni niekompetentni, mówią tylko po portugalsku i nie radzą sobie z pisaniem. Polscy robotnicy opowiadają, że gdy któremuś z nich skradziono kombinezon ochronny i trzeba było wypisać zamówienie na nowy, brygadzista  nie umiał tego zrobić. Bazgrał coś jak uczeń pierwszej klasy, w końcu dał za wygraną.

(...)

Według STUK wykryto jak dotąd 3000 usterek budowlanych, zawinionych zapewne najczęściej  przez gorączkowy pośpiech i stres. Zbigniew Mulczyński, który pracował w Olkiluoto jako brygadzista, mówi: „Kto nie pracował dość szybko, słyszał od szefów:  „albo to skończysz na czas, albo koniec z tobą, odeślemy cię do domu”. Jak człowiek pracuje w takim pośpiechu i stresie, usterki są nieuniknione. Te usterki należało wykryć i naprawić – na to jednak już nie starczało czasu.

(...)

Dużą rolę odegrał też pośpiech. Początkowo Olkiluoto 3 miało kosztować około 3 miliardów euro. Dziś mówi się, ze koszt wyniesie co najmniej 4,5 mld.

 

Tommi Nieminen, Helsingin Sanomat

 

 http://wyborcza.pl/1,75476,2872523.html /BBC, 2005-08-17 00:00

GIGANTYCZNE KOSZTY ZAMYKANIA BRYTYJSKICH ELEKTROWNI JĄDROWYCH

Aż 56 mld funtów będzie kosztowała likwidacja 20 starzejących się brytyjskich elektrowni jądrowych.

Takie szacunki przedstawił Nuclear Decommissioning Authority - powołany w kwietniu specjalny urząd, który ma nadzorować proces zamykania niebezpiecznych dla otoczenia zakładów. Eksperci z NDA chcieliby, aby rozbiórka elektrowni i oczyszczanie miejsc z materiałów o wysokiej promieniotwórczości trwały łącznie najwyżej 25 lat. To dużo szybciej, niż zakładano w pierwszym projekcie sprzed pół roku, w którym na zatarcie wszelkich śladów istnienia reaktorów dawano aż 125 lat.

 

Koszty likwidacji elektrowni jądrowych w Wielkiej Brytanii rosną wraz ze szczegółowością kolejnych analiz zamawianych przez NDA. Jeszcze w kwietniu szacowano je na 48 mld funtów. - Nikt wcześniej nie wyliczał dokładnie, ile będzie nas kosztowało bezpieczne pożegnanie się z reaktorami. Stąd tak duże rozbieżności w kalkulacjach - tłumaczy Sir Anthony Cleaver, prezes NDA. Raport jego urzędu trafi teraz do konsultacji społecznych, które mają potrwać do listopada. Potem zapadnie decyzja, jak, kiedy i za ile rozstać się z elektrowniami. Ich żywotność wynosi przeciętnie 30-40 lat. Niektóre jednak zaczynają na starość przeciekać. Tak jest m.in. w Sellafield w Cumbrii i w Dounreay w Szkocji. - Trzeba je szybko zlikwidować, by nie sprawiły nam jakiejś przykrej niespodzianki - mówi Cleaver.

 

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75476,2872523.html#ixzz15qe1TnYs

 

 

 

 

„NEWSWEEK” nr 29, 2006 r., strona 62

ENERGETYKA JĄDROWA

ATOMISTYFIKACJA

LOBBY ATOMOWE TWORZY MIT BEZPIECZNEJ, CZYSTEJ I TANIEJ ENERGII Z ATOMU. JAK POKAZUJE PRAKTYKA, ŻADNE Z TYCH OPTYMISTYCZNYCH STWIERDZEŃ NIE JEST PRAWDZIWE.

W górskiej wiosce Kara Agach w Kirgistanie niemal wszystko, co wyrasta z ziemi, jest promieniotwórcze. Ziemniaki, owoce, trawa. Radioaktywne jest też mięso kurcząt i kóz.

Katastrof takich jak w Kara Agach nie uwzględnia się w raportach międzynarodowych agencji atomowych. Podkreślane są zalety energii z atomu, pomijane wady. Dziś, kiedy lobby atomowe zwiastuje renesans elektrowni jądrowych, warto przyjrzeć się nie tylko zyskom, ale i kosztom.

Ziemia w Kara Agach, w Czkałowsku, w Kara Balta i w dziesiątkach innych miejsc zawiera uran. Bardzo dużo uranu. Ale to nie złoża zalegające głęboko pod powierzchnią stały się przyczyną tragedii. W dwudziestu kilku miejscowościach Kirgistanu przez 20 lat wyszarpywano z ziemi rudę uranu, mielono ją, rozdrabniano, płukano i odcedzano z tego szlamu "żółte ciasto" - główne źródło energii w elektrowniach jądrowych. Zbędne resztki to zawarte w rudzie pierwiastki niestabilne, rozpadające się z czasem, promieniotwórcze jak rad czy tor. Pierwszy z nich pozostaje aktywny przez około 3 tys. lat, drugi potrzebuje aż 150 tys. lat, aby przestał wysyłać przenikliwe promieniowanie. Z łatwością przechodzi ono przez tkanki ludzkiego ciała, od czasu do czasu siejąc spustoszenie, np. gdy trafi w któryś z genów i wywoła mutację prowadzącą do nowotworu.

 

Wieś Kara Agach żyła wśród hałd kamieniejącego, radioaktywnego szlamu. Pasano na nim kozy, wykorzystywano jako materiał budowlany. Nikt nie mówił ludziom, że siedzą na beczce prochu. Dawka promieniowania, jaką otrzymują od lat, jest 40 razy wyższa od dopuszczalnej - policzyli belgijscy i kirgiscy naukowcy. Bank Światowy, Stany Zjednoczone, Japonia, Szwecja i kilka innych krajów pospieszyły z pomocą finansową. Co jednak zrobić ze skamieniałym szlamem, który pozostanie aktywny przez dziesiątki tysięcy lat?

Na obszarze byłego Związku Radzieckiego takich miejsc jest więcej niż gdziekolwiek na świecie. Jak powiedział niedawno jeden z szefów rosyjskiego Zarządu Odpadami Radioaktywnymi Siergiej Brykin, w tym kraju stosuje się zasadę: wyrzuć i zapomnij. Dopiero teraz Rosja przymierza się do tworzenia bezpiecznych składów materiałów radioaktywnych. Nie zacznie ich jednak budować wcześniej niż za 10-15 lat.

Podobnie jest w Chinach. Największa kopalnia uranu oznaczona numerem 792 zrzucała płynne odpady promieniotwórcze do rzeki. Zakład zamknięto w roku 2002. Oficjalny powód: wyczerpanie złóż. A naprawdę dlatego, że doprowadził do katastrofy zdrowotnej i ekologicznej. Ludzie mieszkający w pobliżu kopalni zaczęli umierać na raka. Przyczyną połowy wszystkich zgonów młodych ludzi i dzieci stały się nowotwory, najczęściej białaczki. Noworodki przychodzą na świat z wadami wrodzonymi. Często zdarzają się poronienia. Kwitnący region zmienił się w jałową ziemię, kompletny nieużytek. Nawet budynki są tam napromieniowane w stopniu wielokrotnie przekraczającym dopuszczalne normy. Ponure informacje utajniono. Raporty lekarzy o tym, że połowa zgonów jest wynikiem jakiejś formy raka, ukrywano jako tajemnice państwowe. Pracowników alarmujących, że skażenie otoczenia jest katastrofalne, oskarżono o działalność wywrotową. Sąd skazał ich najpierw na więzienie, a potem na areszt domowy.

Nie tylko w krajach byłego Związku Radzieckiego czy Chinach unika się informowania opinii publicznej o ryzyku związanym z energetyką jądrową. We Francji, gdzie prawie 80 procent elektryczności pochodzi z elektrowni atomowych, kolejne skandale ujawniały nie powołane do tego instytucje kontrolne, a niezależne organizacje pozarządowe. Greenpeace zorganizował kilka lat temu nocne czuwanie w pobliżu kompleksu fabryk w La Hague. Ze zużytego paliwa jądrowego odzyskuje się tam między innymi pluton, najbardziej radioaktywny pierwiastek we wszechświecie. Dla człowieka zabójczy nawet w minimalnych ilościach.

Zarządzający fabryką zaprzeczali, że płynne odpady z La Hague wpuszczane są do morza. Nurkowie Greenpeace pobrali próbki odpadów spuszczanych potajemnie do kanału La Manche nocą. Ich promieniotwórczość okazała się 17 mln razy większa niż naturalna promieniotwórczość wody morskiej. Oznacza to, że wiele stworzeń morskich zostało skazanych na zagładę, a konsumenci owoców morza na nowotwory.

Przez wiele lat zaprzeczano też, że fabryka przetwarzająca paliwo jądrowe w La Hague może stanowić ryzyko dla zdrowia mieszkańców tych okolic. Prof. Jean-Fran?ois Viel, epidemiolog, stwierdził jednak dwukrotny wzrost liczby białaczek u dzieci z tego rejonu Francji.

Kilka lat temu wykryto chroniczne skażenie promieniotwórcze wód Rodanu, nad którym działa 20 reaktorów jądrowych. W mchach nad Sekwaną znaleziono kobalt, bo przeciekał zbiornik reaktora elektrowni w Nogent, w winie produkowanym w pobliżu kompleksu nuklearnego Marcoule wykryto tryt, mleko na półwyspie Cotentin zawierało cez. Francuskie pismo popularnonaukowe "Science et Vie" zamieściło wówczas listę baronów przemysłu nuklearnego, którzy ukrywają wypadki zdarzające się w elektrowniach i blokują niezależne badania skażeń radioaktywnych.

Raport Unii Europejskiej sprzed czterech lat wymienia około 7 tysięcy starych kopalń uranu, hałd, zbiorników wodnych i elektrowni jądrowych, które wymagają oczyszczenia w 11 krajach europejskich. "To przerażający spadek po beztrosce producentów energii z atomu" - ocenia Mike Thorne, brytyjski konsultant do spraw promieniowania. Wielu ludzi otrzymuje w tych rejonach dawki promieniowania 10, 20, 30 razy wyższe niż dopuszczalne bez szkody dla zdrowia.

 

Gdy się to wszystko podsumuje, prawdziwe zdumienie budzi najnowszy raport Agencji Energii Jądrowej (Nuclear Energy Agency). Opublikowany 1 czerwca w Paryżu, wygląda na część akcji reklamowej przemysłu atomowego. Jego autorzy twierdzą, że przemysł ten jest jedynym, który "bierze pełną odpowiedzialność za wszystkie odpady powstające przy produkcji energii elektrycznej". Ilość tych atomowych śmieci jest zdaniem agencji niewielka, a ich promieniotwórczość "zmniejsza się z upływem czasu".

Rzeczywiście, promieniotwórczość odpadów zmniejsza się z czasem. Jest to jednak czas liczony w setkach, tysiącach i milionach lat. Dlatego problem składowania tych odpadów niepokoi wszystkich, którzy mają z tym do czynienia. W maju tego roku państwa kupujące uran od Australii zażądały, aby kraj ten przyjmował wszystkie odpady z produkcji energii elektrycznej z uranu. Rząd australijski dyplomatycznie oświadczył, że nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie. Wygląda jednak na to, że będzie się musiał ugiąć przed żądaniami swoich klientów.

Jak wynika z listy Nuclear Energy Agency, trwałe zbiorniki na zużyte paliwo z reaktorów jądrowych ma zaledwie kilka krajów, wśród nich Finlandia, Francja, Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania i Szwajcaria. W innych państwach to pieśń przyszłości. Kanada planuje budowę trwałego podziemnego zbiornika na rok 2025, Belgia i Japonia przewidują rozpoczęcie budowy na rok 2035, Hiszpania na rok 2020. Stany Zjednoczone borykają się z koniecznością przewiezienia 10 mln ton szlamu uranowego z brzegów rzeki Kolorado w stanie Utah w miejsce oddalone stamtąd o 50 km, aby zapobiec skażeniu wody pitnej dla południowej Kalifornii.

Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.

Rządy wielu państw radzą sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników. Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w Australii i w innych krajach.

Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe.

 

Około 440 reaktorów jądrowych na świecie wytwarza 16 procent zużywanej na ziemi energii elektrycznej. A także miliony ton odpadów promieniotwórczych, które pozostaną groźne dla ludzkiego zdrowia przez tysiące lat. Ten bilans trudno uznać za pozytywny.

 

Pozostaje pytanie, co stało się powodem wzmożonej akcji reklamowej prowadzonej przez lobby atomowe? Jest nim prawdopodobnie wzrost ceny uranu. Jego wydobycie to jedna z największych gałęzi światowego przemysłu. Dotychczas 40 procent zapotrzebowania na uran pokrywały istniejące zapasy z programów militarnych i z przetwarzania raz już użytego paliwa jądrowego. Te zapasy się wyczerpują. Cena kilograma uranu poszła w górę, a jego produkcja wzrosła o kilkanaście procent w ciągu ostatnich dwóch lat. I prawdopodobnie podwoi się do roku 2010. Ale na świecie powstaje tylko jedna nowa elektrownia atomowa - w Finlandii. Żeby zarobić na sprzedaży energii, trzeba więc nakręcić koniunkturę, zachęcić do wznoszenia następnych reaktorów. Na tym polega interes właścicieli kopalń uranu i zarządzających elektrowniami atomowymi. Czy nasz interes jest zbieżny z ich celami?

Można mieć wątpliwości.

Jeśli elektrownie jądrowe nie spełniają pokładanych w nich nadziei, nie są tanie ani bezpieczne, jaka jest alternatywa? Gdzie szukać nowych źródeł energii? Coraz więcej specjalistów uważa, że powinny to być energie odnawialne: słońca i wiatru. Panele słoneczne na dachach i turbiny wiatrowe. Niewielkie bojlery wytwarzające elektryczność mają wejść na rynek europejski w przyszłym roku. Już teraz na dachach wysokościowców pojawiają się wiatraki. 50 procent elektryczności w Danii i 40 procent w Holandii produkowane jest w systemie zdecentralizowanym, nie w wielkich elektrowniach, a w mniejszych urządzeniach korzystających między innymi z ciepła słońca i z siły wiatru.

98 procent budynków w Helsinkach jest ogrzewane przez sieci lokalne. Unika się dzięki temu ogromnych strat energii podczas transportu. W przypadku energetyki jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w sieciach przesyłowych.

Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?

Bożena Kastory

 

 www.o2.pl | Niedziela [05.07.2009, 22:39] 1 źródło

PRĄD Z ATOMU BĘDZIE DROŻSZY

Elektrownia jądrowa nam się nie opłaci?

Prąd z elektrowni atomowych może kosztować prawie dwa razy więcej niż z węgla czy gazu. Energia jądrowa nie będzie tańsza niż tradycyjne źródła - donosi "Rzeczpospolita".

Gazeta przytacza badania Polskiej Grupy Energetycznej, z których wynika, że ostateczny koszt produkcji jednej megawatogodziny energii atomowej wyniesie od 550 do 690 zł. Tymczasem energia z nowych elektrowni węglowych kosztowałaby najwyżej 240 zł, a z gazowych - ok. 285.

Nawet jeśli uwzględnione zostaną wymogi ekologiczne, czyli obowiązek zakupu pozwoleń na emisję dwutlenku węgla, to i tak elektrownie węglowe i gazowe mają dużą przewagę nad atomową - informuje "Rzeczpospolita"

Na koszt produkcji energii wpływają nakłady związane z budową nowych elektrowni. Inwestycje finansowane z kredytów mogą być dużo droższe. Wyjściem może być przeniesienie tych kosztów, poprzez dodatkową opłatę, na odbiorców.

Rząd planuje otwarcie elektrowni jądrowej już w 2020 roku. Powstać ma w pobliżu Konina, Darłowa, Gryfina lub Żarnowca. | AJ

 

 www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Czwartek, 06.08.2009 14:44

KRAJ: ILE KOSZTUJE ENERGIA ATOMOWA?

Tania nie jest.

Okazuje się, że energia pochodząca z elektrowni atomowych może być nawet dwa razy droższa niż wytwarzana z węgla i gazu – wynika z analizy zleconej przez Polską Grupę Energetyczną.

Ile zatem wynosi całkowity koszt produkcji jednej megawatogodziny energii atomowej? Szacunki mówią kwotach rzędu 550 do nawet 700 złotych. Ważny jest tu też koszt budowy samej elektrowni (twórcy raportu założyli, że kredyt na budowę będzie miał realne oprocentowanie w wysokości 7 procent, a okres jego spłaty wyniesie 15 lat).

Dla porównania dodali, że przy zbliżonych założeniach prąd z nowych elektrowni węglowych (za megawatogodzinę) kosztować może ok. 200-240 złotych, a z gazowych blisko 280 złotych. Oczywiście w grę wchodzą tu również wymogi-opłaty ekologiczne (chodzi o obowiązek zakupu pozwoleń na emisję dwutlenku węgla). Ale nawet wtedy elektrownie węglowe i gazowe są tańsze niż atomowe - megawatogodzina wyceniana będzie na ok. 370 złotych.

 

Jednak w tym wypadku nie tylko sam koszt energii wchodzi w grę, liczą się również względy ekologiczne, a jak wiadomo energia z węgla środowisku specjalnie nie służy. A jaka energia, waszym zdaniem powinna być w Polsce promowana?

Leszek Sadkowski

leszek.sadkowski@hotmoney.pl

 

WPROST EXTRA DODATEK TYLKO DLA INTERNETU ( www.wprost.pl )

"WPROST" Numer: 38/2009 (1391)

POLSKI ATOM

(...)

Wydatki związane z elektrowniami jądrowymi będą wysokie. Andrzej Strupczewski mówi o 2,75 mld euro za tysiąc megawatów. Ale i tak elektrownia jądrowa byłaby tańsza  zarówno od wiatrowej, jak i węglowej z systemem neutralizacji gazów cieplarnianych. Takie wyliczenia trudno jednak zweryfikować. Jak oszacować koszty utylizacji i kilkusetletniego składowania zużytego paliwa? W jaki sposób ocenić wydatki na 40-letnie wygaszanie reaktora po 60 latach eksploatacji? Jak skalkulować koszty wykształcenia co najmniej 200 inżynierów i kilku tysięcy techników? W amerykańskich i francuskich opracowaniach często używa się przelicznika: miliard euro za tysiąc megawatów.

 

O koszcie 3-7,3 mld euro za pierwszy polski blok o mocy tysiąca megawatów mówi prof. Krzysztof  Żmijewski. Najwyższa kwota uwzględnia całkowity koszt finansowania inwestycji. Z okiełznaniem kosztów nie radzą sobie Finowie, którzy o trzy lata przekroczyli termin uruchomienia reaktora EPR w Olkiluoto i o 3 mld euro (dwukrotnie) koszt inwestycji. Długo zbierano pieniądze na budowaną francuską elektrownię Flammanville. Na rosyjskiej licencji kolejną elektrownię jądrową chcą uruchomić Bułgarzy, którzy liczą na wsparcie Moskwy. Rumuni spoglądają w stronę Kanadyjczyków. Włosi i Szwedzi wznawiają program energetyki jądrowej. Rosjanie zapowiadają budowę 26 elektrowni do 2030 r.

 

O konieczności oswajania atomu nie jest przekonany prof. Krzysztof Żmijewski, zwolennik efektywnego  gospodarowania energią elektryczną. Rocznie produkujemy 158–160 TWh energii. Gdybyśmy powszechnie stosowali energooszczędne urządzenia, zapotrzebowanie na prąd spadłoby o ponad 30 TWh – przekonuje naukowiec. Wówczas moglibyśmy na długo odłożyć budowę elektrowni.

Mirosław Stańczyk

 

[Trzeba też dodać, iż wydajne złoża uranu się kończą, i w związku z tym stale rosną ceny tej rudy (a przy ograniczonej ilości zasobów łatwo o ekonomiczny szantaż; wyzysk). Więc jakie to jest bezpieczeństwo energetyczne… - red.]

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Wtorek, 08.06.2010 18:22 42 komentarze

ENERGETYKA: ELEKTROWNIA ATOMOWA NIE JEST POLSCE POTRZEBNA

Nie opłaca się jej budowa?

Energetyka jądrowa nie jest Polsce potrzebna. Jest to jasne, jeśli w badaniach uwzględni się istniejący potencjał polskiego rolnictwa energetycznego (także polski potencjał gazu łupkowego) oraz całej innowacyjnej energetyki, umożliwiający zrównoważony rozwój (w tym wykorzystanie ogromnego potencjału poprawy użytkowania energii) – uważa prof. Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej.

Z makroekonomicznego punktu widzenia energetyka jądrowa spowoduje w polskiej gospodarce wielki impuls inflacyjny. Wynika on stąd, że wydatki trzeba ponosić od zaraz, a pierwsze efekty będą nie wcześniej niż za 20 lat – zaznacza Jan Popczyk.

Istnieje też bardzo trudna sprawa sfinansowania programu inwestycyjnego, który musiałby kosztować w samym tylko wytwarzaniu około 110 mld zł.

 

Zdaniem Jana Popczyka, PGE nie pozyska kapitału z giełdy. Ceny akcji tej spółki od czasu jej wejścia na giełdę w listopadzie 2009 roku spadły poniżej ceny emisyjnej, w czasie gdy indeksy giełdowe poszły znacznie w górę. Wszelka pomoc ze strony państwa, na przykład w postaci gwarancji kredytowych, jest też wykluczona, bo na pomoc publiczną nie zgodzi się Bruksela. Ponadto zadłużenie państwa zbliża się do progu konstytucyjnego. Program energetyki jądrowej zakłada budowę 2 elektrowni po dwa bloki o mocy 1600 MW każdy.

Analizy wskazują jednoznacznie na brak możliwości „zmieszczenia” dwóch elektrowni jądrowych, o mocy 3200 MW każda, w polskim systemie w ogóle, a w dolinie nocnej w szczególności. Polski system jest za mały z punktu widzenia tych elektrowni – podkreśla prof. Popczyk.

Ograniczenie energetyki jądrowej do jednego bloku pociąga za sobą drastyczny wzrost kosztów.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

21:59 [08.06.2010]

Atom Stop!

I ma rację, władowanie się w atom jest na rękę, ale Francuzom, którzy muszą sprzedać technologię za granicę, bo Electricite de France ma wielkie długi. A w dodatku nie wypaliła im budowa reaktora w Finlandii i Flamanville (Francja). A kto zapłaci za demontaż elektrowni jądrowej i składowanie odpadów? Podatnik!

Uran na świecie drożeje, zresztą przy obecnym zużyciu starczy go na 30 do 60 lat.

 

 

23:37 [08.06.2010]

Roman

Czy zgodził byś się aby w twoim sąsiedztwie powstała elektrownia jądrowa? A co z odpadami radioaktywnymi - chciałbyś je mieć na swoim podwórku? Nie ma w 100% bezpiecznej elektrowni jądrowej. Najczystsze źródła pozyskiwania energii to wiatr woda i słońce. Problem polega na tym, że z tych źródeł mogłoby korzystać wielu, a monopoliści zrobią wszystko żeby tak się nie stało.

 

 

08:46 [09.06.2010]

Gość

Platfusom chodzi tylko o to, żeby zrobić na tej el. atomowej jakiś przekręt i zarobić na głupich Polakach, zresztą jak na wszystkim czego się dotkną, cholerne "elyty" czerwono- różowe.

 

 

 

 

 http://www.zb.eco.pl/bzb/27/energia2.htm

NAJWIĘKSZE KATASTROFY NUKLEARNE

·                     Detroit (USA), 1951 r. - awaria reaktora powielającego typu EBR-1,

·                     Windscale (Wielka Brytania), 1957 r. - pożar powielającego reaktora atomowego na skutek zapalenia się bloków grafitu,

·                     Chalk River (Kanada), 1958 r. - wyciek wody ciężkiej zanieczyszczonej substancjami promieniotwórczymi,

·                     Idaho Falls (USA), 1961 r. - emisja substancji radioaktywnych,

·                     Lingen (Niemcy), 1969 r. - obfita emisja substancji radioaktywnych,

·                     Chalk River (Kanada), 1972 r. - wyciek wody radioaktywnej,

·                     Gundremmingen (Niemcy), 1975 r. - emisja pary radioaktywnej,

·                     Harrisburg (USA), 1979 r. - wyciek wody radioaktywnej, emisja gazów promieniotwórczych,

·                     Tsuruga (Japonia), 1981 r. - wyciek wody radioaktywnej, zanieczyszczenie akwenu,

·                     Sellafield (Wielka Brytania), 1986 r. - wydostanie się paliwa radioaktywnego,

·                     Czarnobyl (Ukraina), 1986 r. - zniszczenie reaktora jądrowego, zanieczyszczenie znacznego obszaru izotopami promieniotwórczymi.

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [12.04.2011, 14:11]

OTO SKAŻONE ATOMEM STREFY.

Nadal są groźne dla ludzi.

Na świecie roi się od skażonych promieniowaniem miejsc nuklearnych katastrof, porzuconych poligonów czy składowisk odpadów, o których większość ludzi w ogóle nie wie - pisze "Der Spiegel".

Tygodnik przedstawił miejsca, w których do dziś szaleją liczniki Geigera.

1. Sellafield w Wielkiej Brytanii - miejsce pierwszej wielkiej katastrofy w elektrowni atomowej. W 1957 roku pożar reaktora spowodował śmierć 33 osób. Teren nadal pozostaje skażony.

 

2. Hanford w stanie Waszyngton - skażona strefa o powierzchni 240 mil kwadratowych wokół ośrodka przetwarzania plutonu. Obecnie jest to składowisko materiałów radioaktywnych.

 

3. Almeria w Hiszpanii - miejsce katastrofy amerykańskiego bombowca przewożącego broń nuklearną. B-52 rozbił się w 1966 roku, ale region nadal jest skażony. Eksperci szacują, że w na obszarze katastrofy ciągle znajduje się pół kilograma plutonu.

 

4. White Sands w Nowym Meksyku - amerykański poligon, gdzie testowano pierwsze bomy atomowe.

 

5. Semipałatyńsk w Kazachstanie - główny radziecki poligon atomowy. Skażony obszar ma wielkość 18,5 tys. km kwadratowych.

 

6. Pustynia Thar w Indiach - od 1974 mieści się tam indyjski poligon atomowy.

 

7. Morsleben - składowisko niemieckich odpadów nuklearnych.

 

8. Poligon w Nevadzie - położone w pobliżu Las Vegas miejsce testowania artyleryjskich pocisków atomowych.

 

9. Reggane w Algierii - pierwszy francuski poligon nuklearny, używany do 1962 roku. Nadal notowane jest tam skażenie.

 

10. Kysztym w Rosji - strefa o powierzchni 150 km kwadratowych skażona podczas wybuchu radioaktywnych odpadów z kopani uranu w 1958 roku. Z miasta wysiedlono 25 tys ludzi, a katastrofę utajniono. | PR

 

 

 

 

 http://www.greenpeace.org/poland/wydarzenia/wiat/awaria-atomowa-w-szwecji | Sierpień 04, 2006

AWARIA W ELEKTROWNI ATOMOWEJ W SZWECJI

Szwecja — 40% szwedzkich reaktorów atomowych jest wyłączonych ze względów bezpieczeństwa.

Szwecja zamknęła cztery z dziesięciu reaktorów atomowych, po wykryciu poważnej wady w systemie bezpieczeństwa. Groźna wada została wykryta w elektrowni Forsmark.

 

Podczas przerwy w dostawie energii elektrycznej z zewnątrz, w elektrowni Forsmark nie zadziałało zasilanie awaryjne. Gdyby nie naprawiono problemu, w ciągu kilku godzin mogło dojść do bardzo poważnego wypadku. Były dyrektor elektrowni powiedział: „To czysty przypadek, że nie doszło do stopienia rdzenia reaktora. Brak zasilania z sieci mógł doprowadzić do katastrofy”.

 

Winę za nieprawidłowe działanie awaryjnego systemu zasilania ponoszą generatory zainstalowane w 1993 roku. Dopiero po 13 latach wykryto usterki w urządzeniach, które stanowią podstawę ochrony przed stopieniem rdzenia reaktora! Te same wadliwe urządzenia zainstalowano w trzech innych szwedzkich reaktorach, dlatego je również zamknięto.

 

Jednoczesne zamknięcie czterech reaktorów zmniejszyło ilość produkowanej energii elektrycznej w Szwecji o 20 procent.

 

Ochroni przed blackoutem?

Zwolennicy elektrowni atomowych przekonują, że energia jądrowa zabezpieczy nas przed przerwami w dostawie prądu. Tymczasem okazuje się, że przerwy w dostawie energii elektrycznej stwarzają zagrożenie dla samych elektrowni, w których dopływ prądu jest gwarancją bezpieczeństwa. Jeśli brakuje zasilania, włącza się system awaryjny, który podtrzymuje system chłodzenia reaktora. Za dostarczanie energii odpowiadają wówczas własne generatory elektrowni, które wielokrotnie okazały się wadliwe lub niezabezpieczone przed burzami, czy powodziami.

 

„Problem ten nie dotyczy tylko czterech reaktorów w Szwecji, gdyż odkrywamy podobne przypadki w kilku krajach, w różnych typach reaktorów - niezwłocznie trzeba sprawdzić wszystkie z 443 działających reaktorów atomowych.” – mówi Jan Van de Putte, koordynator kampanii przeciwko energii nuklearnej - „Przerwa w dostawie prądu, która zdarzyła się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie w 2003 roku i wymusiła zamknięcie ponad 20 reaktorów, mogłaby - przy wadliwym systemie generatorów awaryjnych - doprowadzić do stopienia rdzenia reaktora. Obecnie taka sytuacja jest realnym zagrożeniem.”

 

Kiedy robi się gorąco, reaktory przestają pracować

Problemy szwedzkich elektrowni nastąpiły tuż po kłopotach innych elektrowni atomowych w Europie, będących następstwem upalnego, suchego lata. W Niemczech dwie elektrownie musiały ograniczyć produkcję energii, gdyż brakowało wody w rzekach do chłodzenia. Jeśli susza będzie trwać, elektrownie chłodzące swoje reaktory wodą z rzek, będą musiały ograniczyć produkcję energii lub w ogóle przerwać pracę.

 

Na szczęście zarówno Szwecja, jak i Niemcy należą do krajów, które podjęły decyzję o rezygnacji z energii atomowej (w tej grupie są też Belgia i Hiszpania).

 

„Energia nuklearna jest nie tylko niebezpieczna, ale też zawodna” – podsumowuje Van de Putte -  „Po ostatnich problemach z produkcją energii w czasie fali upałów w Europie, stało się jasne, że nie możemy polegać na reaktorach atomowych i ich systemach generatorów awaryjnych, ani tym bardziej uważać je za bezpieczne. Produkcja czystej energii ze źródeł odnawialnych oraz zmniejszanie energochłonności to jedyne rozsądne rozwiązanie dla produkcji energii i zachowania bezpieczeństwa energetycznego”.

 

 

 http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=35329 | 28 marca 1979

AWARIA W ELEKTROWNI ATOMOWEJ THREE MILE ISLAND

W marcu 1979 r. na ekrany amerykańskich kin wszedł głośny swego czasu film „Chiński Syndrom”. Jego pomysł wziął się ze slangu techników atomowych - w wyniku awarii systemu chłodzenia reaktora atomowego dochodzi do przegrzania i stopienia się rdzenia, a następnie do przetopienia betonowego fundamentu reaktora. Gdy coś takiego się stanie, możliwe jest wszystko – nawet to, że stopiony rdzeń reaktora zagłębi się w ziemię (uran ma bardzo wysoki ciężar właściwy) i przejdzie przez nią na wylot… aż do Chin.

 

Treść filmu jest raczej absurdalna, ale czegoś podobnego właśnie obawiano się w Ameryce, kiedy zaledwie 12 dni po premierze „Chińskiego syndromu” doszło do awarii w położonej 16 km od stolicy Pensylwanii, Harrisburga, elektrowni atomowej Three Mile Island.

 

Zepsuty zawór

Awaria zaczęła się od wadliwego działania automatycznego zaworu, co spowodowało zaburzenie obiegu wody chłodzącej rdzeń reaktora nr 2 elektrowni. Zgodnie z przewidzianym na taki wypadek planem awaryjnym, przestał działać sam rdzeń, w którym zawarty w prętach paliwowych uran ulega rozszczepieniu, produkując w ten sposób energię.

 

Groźba wybuchu

Zanik reakcji łańcuchowej spowodował pozorne uspokojenie się sytuacji. W rzeczywistości jednak był to dopiero początek prawdziwych problemów. Wskutek całego szeregu błędów doszło bowiem do dużego wycieku chłodziwa z rdzenia reaktora. Zanim technicy zdali sobie sprawę z tego, co się stało, silnie radioaktywne i wciąż potężnie rozgrzane pręty paliwowe zostały częściowo odsłonięte. Powodowało to groźbę ich stopienia. Na domiar złego, wskutek wysokiej temperatury używana do chłodzenia rdzenia reaktora woda uległa chemicznemu rozkładowi i w reaktorze powstała chmura wodoru zmieszanego z tlenem, co mogło spowodować nieobliczalną skutkach eksplozję.

 

Stopiony rdzeń

Z zagrożonego skażeniem radioaktywnym terenu uciekły tysiące ludzi. Kryzys trwał 12 dni – wystarczająco długo, by miliony ludzi na całym świecie uznały, że energetyka jądrowa może prowadzić do nieobliczalnych w skutkach zagrożeń. W końcu jednak sytuacja została opanowana. Badania rdzenia, w którym temperatura sięgnęła niemal 2760 C wykazały, że stopiła się ponad połowa paliwa reaktora. Gdyby awaria potrwała pół godziny dłużej, rdzeń stopiłby się prawdopodobnie kompletnie.

 

Szczęście w nieszczęściu

Awaria w elektrowni atomowej Three Mile Island była największym wypadkiem w energetyce jądrowej do czasu słynnej katastrofy w Czarnobylu w kwietniu 1986 r. Jednak, w odróżnieniu od Czernobyla, jej skutki ograniczały się właściwie do strat materialnych. Specjalna obudowa, w jaką wyposażony był amerykański reaktor (a której nie było w Czernobylu) spowodowała, że radioaktywne substancje nie wydostały się na zewnątrz i nie spowodowały skażenia środowiska. Jedyny skutek awarii, jaki mieszkańcy okolic elektrowni rzeczywiście odczuli, był skutkiem pośrednim – był nim stres wywołany doniesieniami o awarii i potencjalnej groźbie katastrofy.

Bartłomiej Kozłowski, 2005

 

 

 www.interia.pl | Środa, 19 listopada (18:17) |

FRANCUSKA ELEKTROWNIA JĄDROWA MOGŁA WYBUCHNĄĆ

Elektrowni jądrowej w Carcassonne na południu Francji groziła eksplozja! Inspektorzy francuskiej Agencji Bezpieczeństwa Nuklearnego alarmują, że rury z płynnym gazem są tam przerdzewiałe. Na szczęście, zaczęła się już ich wymiana.

 

Wprawdzie - jak zapewniła Agencji Bezpieczeństwa Nuklearnego - wybuch nastąpiłby w najbliższym czasie, gdyby rury nie zostałyby szybko wymienione. Dodatkowo zwróciła uwagę na fakt, że w ciągu niespełna dwóch lat odnotowano tam aż 18 awarii. Na szczęście, nie doszło do radioaktywnego skażenia środowiska.

 

Co więcej, inspektorzy informują, że normy bezpieczeństwa są łamane

źródło informacji: RMF

 

 

 www.o2.pl | Sobota [25.07.2009, 09:53] 3 źródła

AWARIA REAKTORA JĄDROWEGO W NIEMCZECH

To był "błąd techniczny".

Niemcy zamknęli jedną z najnowocześniejszych elektrowni jądrowych. Do awarii doszło w elektrowni Emsland w Lingen.

Nie stwierdzono wycieku radioaktywnych substancji. Zabezpieczenia

zadziałały prawidłowo. Reaktor za dwa dni zostanie ponownie włączony do sieci - poinformował rzecznik RWE Power.

Blok reaktora Emsland został uruchomiony w 1988 roku. Może zaopatrywać w prąd 3,5 mln gospodarstw domowych.

W lipcu do awarii doszło w elektrowni Kruemmel koło Hamburga. W Niemczech czynnych jest jeszcze 17 elektrowni jądrowych. Nasi sąsiedzi chcą je zamknąć do 2021 roku. | TM

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Wtorek [28.09.2010, 12:34]

TEN NIEMIECKI REAKTOR GROZI KATASTROFĄ

Wstrząsający raport. Elektrownia atomowa nie spełnia żadnych standardów.

Reaktor jądrowy Biblis B w niemieckiej Hesji stanowi olbrzymie zagrożenie - alarmują eksperci.

Nie jest zabezpieczony przed powodziami i wstrząsami ziemi, część materiałów budowlanych straciło już gwarancję przydatności.

Ma co najmniej 80 znaczących słabych punktów - informuje thelocal.de

Wszystkie związane są z bezpieczeństwem. Kontrola wykryła w elektrowni również wady systemów alarmowych. Uznała, że obiekt nie spełnia współczesnych standardów.

Problemem są m.in. sztuczne okładziny na przewodach elektrycznych, które straciły swoją gwarancje. Stare materiały grożą także uszkodzeniem całego systemu chłodzenia.

Raport, który powstał na zlecenie Ministerstwa Środowiska ocenił, że w obiekcie jest aż 210 wad wpływających na jego bezpieczeństwo - pisze thelocal.de.

Reaktor miał zakończyć funkcjonowanie w 2012 roku, ale niedawno przedłużono ten termin aż do 2020 roku. | MK

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Poniedziałek [08.11.2010, 11:39]ostatnia aktualizacja: Pn [08.11.2010, 11:40]

WYBUCH W ELEKTROWNI ATOMOWEJ POD NOWYM JORKIEM

Radioaktywny wyciek w elektrowni w Vermont. Obie wyłączono.

W ciągu godziny konieczne było wyłączenie dwóch elektrowni atomowych zarządzanych przez Entergy Corp - donosi CNBC.

W elektrowni Indian Point w stanie Nowy Jork eksplodował główny transformator, a w Vermont Yankee doszło do wycieku z układu odprowadzania gazów.

W pierwszym przypadku nie było skażenia radioaktywnego, jednak w Vermont wyciek radioaktywnego trytu to już kolejny tego typu wypadek w tym roku  - dodaje serwis.

Stan Nowy Jork stracił wraz z wyłączeniem elektrowni 1020 megawatów mocy a Vertmon 650 megawatów.

Senat stanowy zadecydował niedawno o zamknięciu Vermont Yankee w 2012 roku, właśnie przez powtarzające się wycieki radioaktywnego gazu. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [16.06.2010, 09:23]

PĘKŁ REAKTOR ATOMOWY. RADIOAKTYWNY WYCIEK

Władze ukrywają prawdę o katastrofie.

Niezależni eksperci twierdzą, że z uszkodzonego reaktora wydostały się duże ilości radioaktywnego jodu.

Pęknięcie w sercu elektrowni Daya Bay Nuclear Powert Station było ukrywane przez jej kierownictwo - pisze news.yahoo.com.

To może oznaczać, że skutki awarii są bardzo poważne. Uszkodzony reaktor znajduje się tylko 50 km na północ od Hongkongu.

Lokalne władze jednak uspokajają mieszkańców twierdząc, że wycieku nie było, a uszkodzone pręty paliwowe zabezpieczono - czytamy na news.yahoo.com.

Jednak w elektrowni stwierdzono bardzo wysoki poziom promieniowania radioaktywnego. | MK

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 21.06.2011, 11:07

MASOWE WYCIEKI Z ELEKTROWNI ATOMOWYCH

Wyciek stwierdzono w 48 z 65 siłowni.

Aż w trzech czwartych elektrowni atomowych w USA stwierdzono wyciek trytu - radioaktywnej postaci wodoru. Substancja dostaje się do wód gruntowych - informuje yahoo.com.

W 37 przypadkach - jak wynika z raportu US Nuclear Regulatory Commission - stężenie tej radioaktywnej substancji w wodzie przekraczało dopuszczalne normy, czasem kilkusetkrotnie.

Większość wycieków znaleziono na szczęście na terenie elektrowni, niektóre jednak dotarły do wód gruntowych i ujęć wody pitnej. Takie zanieczyszczenia wykryto m.in. w Illinois i Minnesocie.

Na razie władze twierdzą, że poziom skażenia litem nie jest groźny dla zdrowia. Eksperci martwią się jednak o stan rurociągów, którymi wydostaje się tryt. Większość z nich zagrzebana jest pod reaktorem, w betonie. W razie awarii reaktorów mają pomóc w ich chłodzeniu.

Zdaniem specjalistów, jeśli wydostaje się nimi tryt oznacza to, że są skorodowane i nieszczelne. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [14.06.2010, 17:51]

TE ELEKTROWNIE ATOMOWE GROŻĄ DRUGIM CZARNOBYLEM

Japończycy zszokowani wynikami kontroli.

Połowa japońskich reaktorów jądrowych ma problemy związane z bezpieczeństwem - czytamy na dnaindia.com. To może doprowadzić do katastrofy. Ujawnione sytuacje są skandaliczne.

Najbardziej szokującym przypadkiem było... zrzucenie do morza materiałów radioaktywnych. Dwa inne reaktory wymagają dodatkowych stałych, bardzo szczegółowych kontroli - pisze portal.

W Japonii są aż 54 elektrownie atomowe. Nieprawidłowości stwierdzono w 21. Bezpieczeństwo reaktorów to w Japonii od lat paląca kwestia, której nie udaje się doprowadzić do porządku.

Pod względem produkowanych megawatów przez takie elektrownie Japonia zajmuje trzecie miejsce na świecie za USA i Francją. | MK

 

www.onet.pl | 10.03.2011 r., 16:19: Dokonano także pomiaru radiacji w odległości około 60 km od uszkodzonej przez trzęsienie ziemi elektrowni Fukushima. Okazało się, że promieniowanie radioaktywne przekracza tam aż o 500 razy normalne wartości.

Ze strefy o promieniu 20 km ewakuowano 200 tys. ludzi. Władze zaapelowały do mieszkańców strefy o promieniu od 20 do 30 km, by szczelnie zamknęli drzwi i okna.

Rzecznik japońskiego rządu Yukio Edano dodał, że poziom promieniowania "w pobliżu siłowni" wyniósł 1500 mikrosiwertów (1,5 milisiwertów) na godzinę. Jak podaje agencja AFP, normalny poziom promieniowania to 0,035 mikrosiwertów na godzinę.

Autor: TSz Źródła: PAP, Reuters

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [31.03.2011, 16:22]

NAD POLSKĄ WZROSŁO STĘŻENIE PROMIENIOTWÓRCZEGO JODU

Z raportu Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, wynika, że stężenie jodu-131 w Katowicach wynosiło 4631 mikrobekereli na metr sześcienny. To oznacza, że jest pięćdziesięciokrotnie wyższe niż przed awarią.

Jego zdaniem radioaktywnego jodu-131 nie trzeba się obawiać ponieważ ten pierwiastek ma stosunkowo krótki czas rozpadu. Już po ośmiu dniach ta koncentracja maleje o połowę.

Eksperci ostrzegają równocześnie przed paniką i przyjmowaniem preparatów jodowych - informuje RMF FM | TM

 

 www.onet.pl | 02.04.2011 r., 10:17 RZ / PAP, TVN24.pl, Reuters

PĘKŁA BETONOWA OSŁONA. DO OCEANU WYCIEKA RADIOAKTYWNA WODA

Operator elektrowni atomowej Fukushima, firma TEPCO poinformowała, że z uszkodzonego reaktora nr 2 do Oceanu Spokojnego wycieka radioaktywna woda. Skażenie wody morskiej wokół siłowni już cztery tysiące razy przekracza dopuszczalne normy. Przedstawiciele TEPCO informują, że wkrótce rozpoczną się prace, które mają na celu uszczelnienie przy pomocy betonowej osłony uszkodzonego reaktora.

Jak szacuje Reuters, uzdatnienie terenów wokół siłowni, ok. 240 km od stolicy Tokio, może potrwać nawet kilkadziesiąt lat.

Kan zapowiedział, że należy przygotować się na "długą walkę", zanim uda się opanować nuklearny kryzys w elektrowni. Podobną opinię wyraził szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Yukiya Amano. Zanim będzie można "powiedzieć, że wszystko wróciło do normy, minie więcej czasu niż by się mogło wydawać" - ocenił.

Eksplozji reaktora czarnobylskiej elektrowni w 1986 roku doprowadziła do skażenia ok. 100 tys. km kwadratowych powierzchni.

Najbardziej ucierpiała Białoruś. Substancje radioaktywne dotarły też nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu - do Grecji i Włoch.

Specjaliści wciąż nie potrafią ustalić, ile było śmiertelnych ofiar katastrofy. Według ocen Światowej Organizacji Zdrowia liczba zmarłych na raka wywołanego przez skażenie po wybuchu w elektrowni może sięgać nawet 9 tysięcy.

Strefa wokół Czarnobyla do dziś jest zamknięta. Obowiązuje tam surowy zakaz przebywania. Jest on łamany przez ludzi, którzy osiedlili się w strefie samowolnie. Są to przeważnie osoby starsze.

Autor: RZ Źródła: PAP, TVN24.pl, Reuters

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [05.04.2011, 18:30] ostatnia aktualizacja: Śr [06.04.2011, 06:01]

GIGANTYCZNE SKAŻENIE OCEANU. RADIOAKTYWNE RYBY

Ekipy techniczne próbują teraz rozwiązać problem wody, którą wcześniej wpompowano do elektrowni w celu schłodzenia reaktorów - informuje rp.pl.

Prawdopodobnie 60 mln litrów skażonej wody zostanie wypompowanych do ogromnego zbiornika. Ten budowany jest właśnie w stoczni w Jokohamie. Właściciele uszkodzonej elektrowni atomowej w Fukushimie ujawnili, że poziom radioaktywnego jodu-131 w oceanie u wybrzeży Japonii przekroczył normę 7,5 miliona razy - donosi latimes.com.

Skażona jest nie tylko woda, ale też pływające w niej ryby. U odłowionych sztuk stwierdzono przekroczenie o kilkaset razy normalnego poziomu jodu-131.

Główną przyczyną skażenia wód oceanu jest trwający kilka dni wyciek radioaktywnej wody z elektrowni Fukushima. Ratownicy wypuścili wodę licząc na to, że szybko rozpłynie się ona w oceanie i nie spowoduje szkód. Japoński rząd wydał zgodę na wypuszczenie 11,5 tys. ton skażonej cieczy. | PR

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [12.04.2011, 06:19]

NAJWYŻSZY ALARM W FUKUSHIMIE. POŻAR

Oficjalnie to już jak Czarnobyl.

Japońskie władze podniosły stopień zagrożenia po awarii w elektrowni atomowej Fukushima z piątego do najwyższego - siódmego - donosi stooq.pl.

Jest to oficjalne przyznanie się rządu, że sytuacja w elektrowni jest nadal śmiertelnie poważna. Na zewnątrz wydostało się już 10 procent zgromadzonych w reaktorach substancji radioaktywnych. Nadal trwa też walka o przywrócenie chłodzenia. Stooq informuje, że w Fukushimie wybuchł pożar, jednak udało się go ugasić.

Rząd zdecydował się na zwiększenie strefy ewakuacji do 40 km.

Radioaktywnej emisji nie udało się całkowicie zahamować i niepokoimy się, że w końcu może być większa niż w Czarnobylu - cytuje właścicieli elektrowni portal tvp.info.

Tymczasem skażenie stało się też problemem w USA.

W mleku w mieście Little Rock w Arkansas w USA odkryto wysoką zawartość radioaktywnego jodu - 131. Skażona jest także woda w Filadelfii - informuje forbes.com.

Poziom skażenia mleka przekracza trzykrotnie dopuszczalne normy.

Skażoną wodę w kranach odkryto już w 14. amerykańskim mieście - Filadelfii. Na szczęście skażenie jeszcze nie przekracza dopuszczalnej normy. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [30.05.2011, 09:02]

TAJFUN ROZNIESIE RADIOAKTYWNY PYŁ. SKAZI WIELE KRAJÓW

Kolejny żywioł atakuje Fukushimę.

Ekipy ratunkowe w siłowni mają kolejny problem. Zbliża się do nich tajfun, na który nie są odpowiednio przygotowane. Wiatry o prędkości ponad 200 kilometrów i silne deszcze mają dotrzeć do wybrzeża Honsiu jeszcze w poniedziałek - informuje tvn24.pl.

Firma TEPCO przyznała, że jej ludziom nie udało się odpowiednio zabezpieczyć budynków uszkodzonej elektrowni Fukushima. Oznacza to, że żywioł może porwać ze sobą radioaktywny pył i rozsiać go po całej Japonii oraz okolicznych krajach. | PR

 

www.onet.pl | 18.06.2011 r., 06:57 MŁS / aljazeera.com

NAJGORSZA KATASTROFA W HISTORII. RZĄD JAPONII UKRYWAŁ PRAWDĘ?

Eksperci uważają, że katastrofa nuklearna w Japonii miała i ma daleko idące skutki, których rząd do tej pory nie ujawnił opinii publicznej. - Fukushima jest największą katastrofą przemysłową w historii ludzkości – powiedział Arnold Gundersen główny inżynier firmy konsultingowej Fairewinds Associates.

 

Gundersen, licencjonowany operator reaktora z 39-letnim doświadczeniem w przemyśle energetyki jądrowej, zarządzał i koordynował projekty w 70 elektrowniach jądrowych w USA, mówi że reaktor elektrowni jądrowej w Fukushimie, jest bardziej narażony na wybuch, niż powszechnie się sądzi.

 

Firma TEPCO rozpyla wodę na reaktor i rdzenie z paliwem, ale to doprowadziło do jeszcze większych problemów, takich jak większe promieniowanie, czy generowanie setek tysięcy ton wysoko radioaktywnej wody morskiej.

 

- Problemem jest to, jak utrzymać chłodzenie. Nalewanie wody morskiej nie jest rozwiązaniem. Pojawia się pytanie, co zrobią z odpadami, które ten system produkuje i które będą zawierać pluton i uran. Gdzie wpompują tą radioaktywną wodę? – zastanawia się Gundersen.

 

Centrala Jądrowa w Japonii przyznała w końcu, w tym miesiącu, że reaktory 1, 2 i 3 w zakładzie Fukushima uległy całkowitemu stopieniu. TEPCO ogłosiło, że wypadek prawdopodobnie wprowadził więcej materiałów promieniotwórczych do środowiska, niż Czarnobyl, co czyni go najtragiczniejszym wypadkiem jądrowym w historii.

 

W USA lekarka Janette Sherman i epidemiolog Joseph Mangano opublikowali pracę, gdzie pokazują że zanotowano 35-procentowy wzrost umieralności niemowląt w miastach USA leżących na północny-zachód, od elektrowni w Fukushimie.

 

- Nowe obliczenia pokazują, że w ciągu pierwszego tygodnia od wypadku, uwolnione zostało 2-3 razy więcej promieniowania, niż w ciągu 80 dni po wybuchu. Odkrywamy, radioaktywne cząstki, (które mogą prowadzić do powstania raka) wszędzie w Japonii, nawet w Tokio. W ciągu ostatnich 90 dni ilość tych cząstek spada, ale i tak występują one w wysokich stężeniach – dodał Gundersen.

 

Radioaktywne filtry powietrza z samochodów w prefekturze Fukushima i Tokio są teraz powszechne, a Gundersen mówi, że "zgodnie z jego informacjami znaleziono takie radioaktywne filtry powietrza również aglomeracji Seattle w USA".

 

Zagranica bardzo szybko zareagowała na wydarzenia związane z elektrownią jądrową i wyciągnęła daleko idące wnioski. W reakcji na katastrofę z Fukushimy, Niemcy chcą wygasić wszystkie swoje reaktory jądrowe w ciągu następnej dekady. W referendum przeprowadzonym w poniedziałek, 95 procent Włochów głosowała przeciwko budowie nowych reaktorów. Niedawny sondaż gazety w Japonii pokazuje, że prawie trzy czwarte respondentów opowiada się za wycofaniem energii jądrowej z Japonii.

 

Niestety w Ameryce nie zostały podjęte żadne długofalowe działania. Nuclear Exelon Corporation firma obsługująca reaktor w stanie Illinois, była jednym z największych darczyńców kampanii Baracka Obamy i jest jednym z największych pracodawców w Illinois, gdzie Obama został senatorem. Exelon przekazała ponad 269 000 dolarów na kampanię prezydencką Obamy.

 

Korzystanie z energii jądrowej do produkcji energii elektrycznej w Japonii jest produktem polityki jądrowej USA i to według Dr Sawada stanowi duży problem.

 

Autor: MŁS Źródła: aljazeera.com

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 17.01.2012, 12:34

SKAŻONE BUDYNKI W JAPONII. TEGO SIĘ NIE SPODZIEWALI

Ludzie muszą opuścić domy.

Cztery rodziny musiały wyprowadzić się z mieszkań nowowybudowanego bloku, po tym jak w budynku odkryto wysokie promieniowanie radioaktywne - donosi usatoday.com.

Dom stanął w mieście Nihonmatsu, 50 km od zniszczonej przez trzęsienie ziemi elektrowni Fukushima. Znajduje się jednak poza strefą największego skażenia.

Dokładne analizy wykazały, że promieniowanie emituje beton użyty do konstrukcji budynku. Po dochodzeniu specjalistów okazało się, że do betonu dodano kamienie i piasek wzięte ze strefy zagrożenia wokół Fukushimy - informuje usatoday.com.

Specjaliści obawiają się, że skażonych budynków może być dużo więcej i mogą powstawać w całym kraju. Trefny beton zamówiło bowiem co najmniej 19 firm budowlanych.

Na razie nie wiadomo, co stanie się z wybudowanym już blokiem. Niewykluczone, że zostanie rozebrany. Miało w nim zamieszkać 12 rodzin. | BB

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [05.11.2009, 16:58] 2 źródła

KUPIMY OD FRANCJI JĄDROWĄ BOMBĘ ZEGAROWĄ?

Reaktory nie spełniają wymogów bezpieczeństwa.

Współpraca między Polską a Francją to prawdziwy start programu jądrowego w Polsce - onet.pl cytuje słowa premiera Donalda Tuska po spotkaniu w Paryżu z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym. Wynika z tego, że planowane w Polsce elektrownie atomowe będziemy budować korzystając z francuskiej technologii. Ale czy to bezpieczne?

Brytyjscy, francuscy i fińscy eksperci nakazali francuskiej firmie budującej reaktory atomowe poprawę bezpieczeństwa reaktora najnowszej generacji - EPR - informuje "Le Figaro".

Specjaliści stwierdzili, że występują "niedociągnięcia" w dziedzinie kontrolowania pracy reaktora. Przede wszystkim chodzi o system zabezpieczeń dotyczący reaktora podczas awarii, jego niezależność od równoległego systemu kontrolującego normalną pracę reaktora.

EPR (European Pressurised Water Reactor) miał być flagowym projektem energetyki jądrowej. Według tej technologii budowane są w tej chwili dwa reaktory: Flamanville 3 w północno-zachodniej Francji i Olkiluoto w Finlandii - przypomina "Le Figaro".

W obu przypadkach prace nieustannie są przerywane ze względu na problemy z jakością materiałów i wykonania. W maju 2008 roku inwestor francuskiej elektrowni - Electricite de France - zmuszony był wstrzymać prace, bo pękał beton, który miał stanowić podstawę budowli. | WB

 

[Najważniejsze, że walizki z pieniędzmi są bezpieczne, i że wydający zgodę mieszkają w bezpiecznej odległości... – red.]

 

 www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Czwartek, 03.12.2009 15:43 36 komentarzy

KRAJ: POLSKIE ELEKTROWNIE ATOMOWE BĘDĄ GROZIĆ DRUGIM CZARNOBYLEM

Zdaniem znanego eksperta nie będą bezpieczne.

System bezpieczeństwa elektrowni atomowych wybrany przez polski rząd nie jest bezpieczny, świadczy o tym chociażby to, że Brytyjczycy nie zgadzają się na budowę tego typu reaktorów – podaje wnp.pl cytując prof. Władysława Mielczarskiego z Politechniki Łódzkiej.

Brytyjscy specjaliści są uważani w tym zakresie za jednych z najlepszych na świecie. Tamtejszy Inspektorat Instalacji Atomowych twierdzi, że reaktory, które chce kupić Polska mają problemy z utrzymaniem odpowiedniej temperatury i ciśnienia. W sytuacji zagrożenia nie można szybko zatrzymać pracy siłowni.

Prof. Mielczarski krytykuje polskich ekspertów. Jego zdaniem nie mają żadnego doświadczenia. Skończyli tygodniowe kursy i opierają się jedynie na informacji producentów. Zdaniem profesora w Polsce dyskusja o elektrowniach atomowych nie istnieje.

Ludzie byli przekonani, że zbudowali super-niezawodne urządzenie. Był to statek i nazywał się Titanic. Od tego czasu nie ma już bezpiecznych czy niezawodnych urządzeń. Czytając peany lobbystów dotyczących bezpieczeństwa reaktorów atomowych warto się zastanowić czy nie próbują nam sprzedać biletu na kolejnego Titanica – sumuje profesor.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

 http://www.archiwum.ekologika.pl/2002/elektrownie_atomowe.html

CZY ELEKTROWNIE ATOMOWE SĄ BEZPIECZNE

(...) Jedną z głównych wad reaktorów tego typu, obok specyficznej grafitowej struktury, jest brak szczelnej obudowy bezpieczeństwa (containment), mocnej, sferycznej konstrukcji o żelbetonowych ścianach grubości ponad 120 cm, która osłania wszystkie zachodnie elektrownie z ciśnieniowymi reaktorami wodnymi. Jej głównym zadaniem jest zapobieżenie - w przypadku awarii - uwolnienia się radioaktywnych skażeń na zewnątrz elektrowni. Najcięższemu doświadczeniu, konstrukcja tego typu poddana została w roku 1979, podczas awarii elektrowni Three Mile Island (TMI), w USA. Aczkolwiek w wyniku osuszenia rdzenia reaktora stopiła się prawie połowa stutonowej masy paliwa, to właśnie dzięki tej obudowie jedynie względnie niewielka cześć promieniotwórczych substancji (poprzez budynki pomocnicze, systemy filtracyjne i kanały wentylacyjne) przedostała się na zewnątrz. Złudne jest wszakże przekonanie, iż obeszło się bez niepokojów i stresów. Jak podawały wówczas czynniki oficjalne, skutki radiologiczne były względnie niewielkie: np. z opublikowanych informacji wynikało, iż mieszkańcy Harrisburga, położonego w odległości kilkunastu kilometrów od elektrowni, otrzymali dawki zbliżone do tych, jakie pochłaniają od żródeł naturalnych, a dawki pracowników siłowni nie przekroczyły - dozwolonych rocznych. Niestety, parę lat później wyszło na jaw, iż pod wpływem silnego atomowego lobby, władze USA skrywały rozmiary awarii. Dobitnym tego dowodem jest informacja przekazana przez Jane Rickover, synową admirała Hymana G. Rickovera (1900-1986), twórcy atomowej, morskiej potęgi USA. (Urodzony w polskim Makowie admirał, podczas wizyty w Polsce na początku lat sześćdziesiątych, perswadował Władysławowi Gomułce, żeby nie wydawał pieniędzy na budowę statków o napędzie atomowym. Zapewne z pozytywnym skutkiem, gdyż po pewnym czasie, planów budowania w Polsce atomowych korabiów na szczęście zaniechano.) 18 czerwca 1986 r. zeznała ona przed notariuszem, co następuje.  W maju 1983 r. mój teść, admirał Hyman Rickover mówił mi, iż na polecenie prezydenta Jimmy Cartera sporządzone zostało pełne sprawozdanie na temat awarii elektrowni jądrowej  Three Mile Island . On (mój teść) mówił, iż gdyby to sprawozdanie było opublikowane w całości, zrujnowałoby cywilny, atomowy przemysł, gdyż awaria TMI była nieskończenie bardziej niebezpieczna niż wynika z opublikowanych o niej informacji. On mi powiedział, że zmuszony był wykorzystać cały swój ogromny, osobisty wpływ na prezydenta Cartera, aby przekonać go do opublikowania sprawozdania jedynie w formie  rozcieńczonej ( diluted ). Prezydent chciał opublikować sprawozdanie w całości. W październiku 1985 r., teść mój powiedział mi, że głęboko żałuje swego postępowania, iż namówił prezydenta Cartera do usunięcia najbardziej niebezpiecznych aspektów tego sprawozdania. (www.radical.org/radiation/TMIcoverup.html) Dodajmy, iż obaj panowie znali się jeszcze z czasów, gdy przyszły prezydent, pod kierunkiem kapitana Rickovera, szkolił się w dziedzinie technologii reaktorów, na pierwszej w świecie atomowej łodzi podwodnej:  Nautilus. Opinia publiczna nie była i nadal nie jest świadoma faktu, iż jak pisze prof. Jadłokow  w okresie zimnej wojny, elektrownie jądrowe stanowiły najważniejsze cele dla amerykańskich i sowieckich rakiet. Nic w tym dziwnego, gdyż w wyniku awarii lub zniszczenia reaktora, skażenia promieniotwórcze są wielokrotnie większe niż w przypadku wybuchu bomby atomowej. W owym czasie w ZSRR, siłownie jądrowe przed powietrznym uderzeniem ochraniały specjalne eskadry samolotów bojowych. Dzisiaj, po terrorystycznym ataku na Stany Zjednoczony, elektrownie jądrowe, a także inne obiekty jądrowe, znalazły się w sytuacji wyjątkowej. Pod tym względem, chyba Rosji, jako pierwszej przyszło stawiać czoła grożącemu niebezpieczeństwu. W wyniku serii terrorystycznych ataków w różnych miastach w1999 r., Ministerstwo Energii Atomowej i MSW przedsięwzięły szereg kroków dla ochrony elektrowni jądrowych. Jak można przypuszczać największe zagrożenie stanowiły liczne w tym kraju elektrownie typu czarnożylskiego, wielkie, z ogromną ilością łatwopalnego grafitu, i o najmniejszej odporności na atak. Na wszystkich elektrowniach przeprowadzone zostało szkolenie personelu w zakresie przeciwdziałania aktom terroru. Wkrótce po 11 września, rzecznik  Nuclear Regulatory Commission (NRC) stwierdził, iż elektrownie jądrowe nie są obliczone na uderzenia takich samolotów pasażerskich, jakie zaatakowały Nowy Jork i Waszyngton. W podobnym przypadku mogłoby dojść do przebicia obudowy bezpieczeństwa, powstania pod nią pożaru paliwa lotniczego, wybuchu (uszkodzenia układu chłodzenia) i stopienia paliwa. Aczkolwiek trzeba przyznać, iż nie jest to takie proste, gdyż do pokonania są trzy bariery: gruba obudowa, masywny zbiornik reaktora, (grubość jego stalowych ścian wynosi ponad 20 cm) i wreszcie stalowa, szczelna rurka, z upakowanymi w niej ceramicznymi, uranowymi pastylkami. Jednocześnie Edwin Lyman, dyrektor naukowy w  Nuclear Control Institute  przyznał, iż połowa ze 103 reaktorów istniejących w USA, nie przeszła pomyślnie testu na zbrojny atak. Podjęto, jak oświadczył Spencer Abraham, szef Departamentu Energetyki, dodatkowe środki ochrony w odniesieniu do najważniejszych ośrodków badawczych, (w tym Livermore Lab., Los Alamos Lab.), a także przechowalników materiałów jądrowych oraz arsenałów broni jądrowej. (Associated Press,USA, 18 Sept.,2001). Wszystkie 65 elektrownie jądrowe postawione zostały w stan alertu, którego nigdy dotąd w USA nie wprowadzano. Nasze poprzednie obliczenia i założenia odnoszące się do możliwości terrorystów, z technicznego i moralnego punktów widzenia, powinny ulec rewizji, oświadczył Ed Lyman. NRC zarządziła nieujawnione przedsięwzięcia, jakie powinny być podjęte na wypadek terrorystycznego ataku.Wokół każdej siłowni przewidziana jest ponad piętnastokilometrowa strefa ewakuacji. Antyterrorystyczna strategia opracowana przez tę komisję, nakierowana była dotąd na ochronę reaktorów przed bombami na ciężarówkach, atakiem z lądu i nawet upadkiem samolotu, lecz nikt nie rozpatrywał uderzenia w reaktor porwanego pasażerskiego Boeinga 757 lub767. Przeto nikt też nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o wytrzymałość w takim przypadku - obudowy bezpieczeństwa. Przed atakiem z powietrza elektrownie ochrania wojsko, a w pogotowiu są także siły policyjne. NRC postanowiła zrewidować wcześniejsze zapewnienia, że elektrownie jądrowe są w stanie wytrzymać uderzenie jumbo jet a. (Orlando Sentinel,18 Sept. 2001;Boston Globe,23 Sept.,2001; Times Environmental,22 Sept.,2001) Zakłady przerobu paliwa wypalonego w Sellafield (W. Bryt.) i Cap de la Hague (Francja) mogą się stać bezpośrednim celem ataku terrorystycznego, ostrzegali eksperci Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), na jej dorocznej, generalnej konferencji. A autor tajnego raportu Unii Europejskiej, na temat bezpieczeństwa jądrowego, po 11 września zalecał, by w Sellafield pilnie zostały ustanowione baterie przeciwlotnicze. W zakładzie tym bowiem, rozerwanie zbiorników z radioaktywnymi odpadami mogło by spowodować większą masakrę niż jakikolwiek inny pojedynczy cios zadany temu krajowi przez terrorystów. W raporcie organizacji  World Information Service on Energy  stwierdzono, że w przypadku uderzenia jumbo jet a, nastąpiłoby uwolnienie do atmosfery około dwóch ton śmiercionośnego radioizotopu cezu 137, czyli blisko stokrotnie więcej niż w Czarnobylu. Spowodowałoby to śmierć setek tysięcy ludzi, a ogromne połacie kraju nie nadawałyby się do zamieszkania przez wiele dziesiątków lat. Przedstawiciel firmy  British Nuclear Fuels  przyznał, że wytrzymałość zakładu była projektowana przy założeniu spadku nań lekkiego samolotu, a nie pasażerskiego odrzutowca, z pełnymi zbiornikami paliwa. W takim przypadku, skutków nie dałoby się przewidzieć. Mohamed AlBaradei, dyrektor generalny MAEA , zwrócił się do delegatów (zgromadzonych ze 132 krajów), ze słowami:  Tragiczne wydarzenia w USA powinny się stać dla nas wszystkich sygnałem do działania. Nie możemy być wobec nich obojętni.  I dodał:  W każdym razie ryzyko oczywiście istnieje... Ludzie ze zbrodniczymi pomysłami mogą zadać cywilizacji znaczne straty w każdej dziedzinie. Nie możemy się obwarować murami i przemienić (nasze kraje) w państwa policyjne. Technologie jądrowe, tak samo jak inne, posiadają słabe miejsca; gwarancji stuprocentowej dać nie można. Wszakże nie wolno nam nie dostrzegać tego faktu, że obiekty atomowe należą do najbardziej chronionych na naszej planecie.  (NucNet,nr.284-A,21 Sept.2001; Guardian,18 Sept.,2001; The Observer,23 Sept.,2001)

Jerzy Kubowski

 

 

71 kg odpadów nuklearnych przypada na mieszkańca USA. Źródło: EEC

 

„PRZEKRÓJ” nr 41, 12.10.2006 r.: Waste Isolation Pilot Project (WIPP) to otwarte w 1999 roku składowisko odpadów radioaktywnych. Stworzono je w nieczynnej kopalni soli w Carlsbad, w stanie Nowy Meksyk. Zanim przechowywane tu odpady przestaną być zagrożeniem, minie około 300 tysięcy lat.

 

 http://www.zb.eco.pl/bzb/27/energia2.htm

Składowiska odpadów promieniotwórczych w odróżnieniu od zwykłych mogilników zajmują zwykle duże obszary i są zagrożeniem zarówno dla atmosfery, gleby, jak i wód. Klasycznym przykładem śmietnika nuklearnego jest Hanford. Obszar, na którym przechowuje się tam bezużyteczne materiały promieniotwórcze, zajmuje aż 1450 km2.

 

 

 www.o2.pl | Wtorek [30.06.2009, 22:55] 2 źródła

ELEKTROWNIE ATOMOWE ZABIJAJĄ RYBY W RENIE

Za mocno podgrzewają wodę w rzece.

Woda jest o trzy stopnie cieplejsza niż powinna. Jeden stopień to wina globalnego ocieplenia. Ale aż dwa to zasługa stojących wzdłuż biegu rzeki Ren elektrowni atomowych i węglowych - ogłosiła w swoim raporcie niemiecka organizacja ekologiczna BUND.

Najgorzej jest na odcinku pomiędzy Moguncją a Worms. W lecie temperatura wody sięga tam aż 28 stopni. Nie powinna przekraczać 23-25. Według BUND ma to wpływ na populacje żyjących w Renie ryb. Zabija je i uniemożliwia próby odtworzenia populacji łososia.

Organizacja jest przeciwna budowie zaplanowanych już elektrowni w Moguncji i pobliskim Hanau. Do niszczenia rzeki przyczyniają się także Francuzi. Dwa reaktory atomowe w Alzacji nie mają wież chłodniczych i wodę czerpią wprost z rzeki, a zwracają podgrzaną - zauważa serwis TheLocal.de. | JS

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [28.05.2009, 14:21] 3 źródła

RAK ZABIJA MIESZKAŃCÓW OKOLIC CZARNOBYLA

W ostatnim roku liczba chorych zwiększyła się o dziesięciokrotnie.

Wskaźnik zachorowalności na nowotwory wśród osób dorosłych sięga najwyższego poziomu od czasu katastrofy i wynosi 21,7 na 100 tys. mieszkańców - poinformowało Radio Swoboda.

Według ekspertów z Narodowej Akademii Nauk Białorusi alarmujące są również przypadki wykrycia nowotworów u dzieci po 2001 roku, w czasie gdy nie było zagrożenia promieniowaniem jodu-131.

Do największej w dziejach katastrofy atomowej doszło 23 lata temu. Na programy skierowane na przezwyciężanie jej skutków Białoruś przeznacza 20 proc. swojego budżetu. Zdaniem ekspertów to o wiele za mało. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [29.07.2010, 15:59]

CORAZ WIĘCEJ OFIAR CZARNOBYLA. UMIERAJĄ LUDZIE

W lasach żyją "świecące" zwierzęta.

24 lata po stopieniu się reaktora w ukraińskiej elektrowni atomowej niemieckie władze wydają potężne sumy na odszkodowania za radioaktywne skażenie środowiska - donosi thelocal.de.

Sumy te rosną. W 1998 roku było to 10 tys. marek, w 2007 roku ponad 100 tys. euro, a w 2009 aż 424 tys. euro. Do dziś suma całkowita wynosi 238 mln euro.

Tak duże pieniądze idą m.in. do myśliwych, którzy odławiają "świecąca w ciemnościach" zwierzynę.

Skażenie z roślin przenosi się na zwierzęta, które w efekcie mają w sobie potężne ilości radioaktywnego cezu. Raporty rządowe pokazują, że mają go w sobie coraz więcej.

Najgorsza sytuacja jest na południu Niemiec - zwraca uwagę portal.

Choć bezpośrednich ofiar eksplozji w Czarnobylu było około 50, to przez lata ponad 4 tys. osób zachorowało na raka. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [11.08.2010, 11:49]

RADIOAKTYWNY DYM NAD ROSJĄ

Płoną skażone lasy. Strefa zagrożenia się powiększa.

Jak dzisiaj ujawniono ogień strawił łącznie 3,9 ha napromieniowanych lasów. Od połowy czerwca pożary w skażonych lasach miały miejsce m.in. w obwodach: briańskim, kałuskim, czelabińskim, kurgańskim, tulskim, orłowskim i penzeńskim.

Czym może grozić pożar takiego lasu?

W wypadku wybuchu pożarów lasów w tym regionie razem z produktami spalania mogą się unieść radionuklidy. Pojawi się wówczas nowa strefa skażenia - tłumaczył to rosyjski minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu | WB

 

 www.o2.pl | Czw [09.07.2009, 06:18] 4 źródła

POWTÓRKA Z CZARNOBYLA W NIEMCZECH?

Ekolodzy zza Odry twierdzą, że to tylko kwestia czasu.

Awaria niemieckiej elektrowni jądrowej w Kruemmel koło Hamburga wywołała w Niemczech prawdziwą burzę. Od soboty, kiedy doszło do spięcia w reaktorze trwa gorąca debata na temat przyszłości energii atomowej w tym kraju. Ekolodzy chcą natychmiastowego zamknięcia wszystkich siłowni tego typu - donosi maerkischeallgemeine.de

 

Działacze Zielonych twierdzą, że stare niemieckie elektrownie jądrowe są niebezpieczne, bo nie spełniają obowiązujących teraz norm. Aktywiści uważają, że w każdej chwili może dojść do awarii podobnej do tej w Czarnobylu. Chcą przyspieszyć program zamykania siłowni jądrowych - teraz zakłada on, że elektrownie stopniowo wyłączane będą do roku 2021.

 

Rząd Angeli Merkel przekonuje, że nie można zrezygnować z atomu szybciej, bo nie ma szans na zastąpienie energii pozyskiwanej z tego źródła. Martin Wansleben z Niemieckiej Konferencji Izb Przemysłowych i Handlowych stwierdził, że podjęcie decyzji o zamknięciu siłowni jądrowych oznacza załamanie gospodarki. Dostarczają one około 40 procent energii wykorzystywanej przez Niemcy.

 

W sobotę w elektrowni w pobliżu Hamburga doszło do zwarcia. Reaktor wyłączono, nie doszło do skażenia. Operator elektrowni - szwedzki koncern Vattenfall - przyznał jednak, że awaria spowodowana była zaniedbaniami w zakładzie.

 

W Niemczech działa 17 elektrowni atomowych. Część z nich przechodzi remonty. | AJ

 

 www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Poniedziałek, 26.10.2009 16:16

ENERGETYKA: BIAŁACZKA NAJCZĘSTSZA W OKOLICACH ELEKTROWNI ATOMOWEJ

Mamy czego się bać?

Wpływ elektrowni atomowych na zdrowie jest dla mnie oczywisty, największy odsetek

dzieci chorych na białaczkę notuje się właśnie w okolicach elektrowni Krümmel – powiedział niemiecki ekolog Lutz Ribbe podczas spotkania na temat energetyki jądrowej.

Według danych dziennika „Bild am Sonntag” zamknięcia Krümmel i innych starsze siłowni jądrowych chce trzy czwarte Niemców. Przyczyną z pewnością są liczne awarie, które dotykają zwłaszcza niemieckie elektrownie starszego typu. W latach 2000-2006 zarejestrowano ich około tysiąca.

Michael Müller, sekretarz stanu w Ministerstwie Ochrony Środowiska i Bezpieczeństwa

Nuklearnego Niemiec zakwestionował długowieczność elektrowni atomowych.

Średni wiek zamykanych elektrowni wynosi 26 lat. Lobby „atomowe” mówiło o 40 latach użytkowania, a nie ma żadnej elektrowni, która osiągnęłaby ten wiek – podkreślił Müller .

Energetyka jądrowa w Niemczech początkowo wywoływała ogromny entuzjazm. Punktem zwrotnym, który uświadomił społeczeństwu niemieckiemu zagrożenie, związane z energetyką jądrową była awaria w Czarnobylu w roku 1986.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 6 źródeł Czwartek [04.02.2010, 09:55]

W BAŁTYKU ZALEGAJĄ RADIOAKTYWNE ODPADY

Rosja pozbyła się toksycznego ładunku.

Rosyjska flota na początku lat 90-tych ubiegłego wieku zrzucała do wód Morza Bałtyckiego w pobliżu szwedzkiej wyspy Gotlandia, przeterminowaną broń chemiczną oraz materiały promieniotwórcze.

Dziennikarze szwedzkiej telewizji SVT twierdzą, że rząd w Sztokholmie wie o sprawie już od 10 lat i do tej pory nic nie zrobił, aby pozbyć się niebezpiecznych śmieci.

Dziennikarze SVT dotarli do tajnego raportu szwedzkiego wywiadu, który alarmował polityków, że w latach 1989-1994 Rosjanie wielokrotnie zrzucali do Bałtyku, na szwedzkich wodach terytorialnych, toksyczne odpady. Broń chemiczna i materiały promieniotwórcze miały pochodzić z likwidowanej bazy rosyjskich wojsk w łotewskim mieście Liepaja - donosi thelocal.se.

Sven Olof Pettersson, który 10 lat temu był doradcą szwedzkiego ministra spraw zagranicznych powiedział w reportażu, że resort obrony nie chciał zbadać sprawy. Wojskowi uznali

jednak, że przeszukiwanie tak dużego obszaru morza jest zbyt kosztowne i sprawę utajniono.

To nie do pomyślenia. Zresztą samo postępowanie Rosjan też nie mieści się w głowie. Przecież to nie były lata powojenne czy okres zimnej wojny. Obowiązywały już wtedy międzynarodowe umowy na temat ochrony mórz i oceanów - mówi prof. Jonas Ebbesson, z katedry ochrony środowiska uniwersytetu w Sztokholmie.

Zdaniem ekspertów najważniejsze teraz nie jest poszukiwanie winnych zaniedbań, ale jak najszybsze odnalezienie toksycznych odpadów.

To problem nie tylko Szwecji, ale wszystkich państw basenu Morza Bałtyckiego. To sprawdzian także dla Rosji - przekonuje Rolf K. Nilsson, przedstawiciel lokalnych władz na Gotlandii.

Rosyjska ambasada w Sztokholmie zapowiedziała, że sprawa zostanie dokładnie zbadana. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [15.08.2010, 12:29]

RADIOAKTYWNE ODPADY POPŁYNĄ PRZEZ BAŁTYK

Niemcy chcą je składować w Rosji.

Rząd Saksoni postanowił skutecznie pozbyć się odpadów radioaktywnych z reaktora jądrowego w Centrum Badań Rossendorf. Zamierza je przetransportować na trzech statkach do Rosji. Ekolodzy protestują. Boja się, że Rosjanie umieszczą je w leśnych składowiskach - informuje newsru.com.

Do Rosji ma trafić 951 prętów paliwowych. Do tej pory składowane były na wysypisku odpadów radioaktywnych w Nadrenii Północnej-Westfalii. W Rosji odpady mają zostać poddane recyklingowi w jednym z przeznaczonych do tego zakładów.

Trzy statki z prętami paliwowymi maja wyruszyć do Rosji w 2011 roku, albo nawet wcześniej - przyznał przedstawiciel saksońskiego rządu.

Ekolodzy zwracają jednak uwagę na zagrożenie jakie się z tym wiąże - przypominają o szalejących w Rosji pożarach lasów, o tym, że wiele z zakładów utylizujących odpady umieszczonych jest na zagrożonych pożarami terenach. Nie wierzą także, że wszystkie odpady zostaną poddane utylizacji.

Jak informuje bbc.co.uk od 1996 roku trafiło do Rosji ponad 80 tys. ton radioaktywnych odpadów. | WB

 

 

„WPROST” nr 43(1245), 2006 r.

ATOM DLA KAŻDEGO

JUŻ 30 PAŃSTW MOŻE SIĘ UZBROIĆ W BROŃ NUKLEARNĄ

Daniel Pearl był Amerykaninem, Żydem i dziennikarzem. Każdy z tych powodów z osobna wystarczyłby, aby pakistańscy fundamentaliści chcieli go zabić. Reporter "The Wall Street Journal" zginął jednak najpewniej z zupełnie innego powodu. W styczniu 2002 r. wszedł w drogę handlarzom najpotężniejszej broni na świecie. Teraz historia rechoce nad jego grobem: ujawnienie nazwiska zabójcy dziennikarza zbiegło się z atomowym kryzysem w Korei Północnej.

 

ŚWIATOWA TAJEMNICA POLISZYNELA

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) w ostatnich dziesięciu latach zarejestrowała 540 prób handlu substancjami radioaktywnymi. Kolejnych 344 podejrzeń o dokonywanie tego typu transakcji nie udało się udowodnić. Jednocześnie raporty MAEA nie zawierają informacji o "źródłach radiacji", które zostały skradzione, zginęły lub zostały porzucone. Codziennie odnotowuje się co najmniej jeden taki wypadek. Nie ulega wątpliwości, że zakup na czarnym rynku uranu czy plutonu do bomby atomowej jest możliwy. Żadnego kraju nie czyni to jednak mocarstwem jądrowym. Kluczem jest umiejętność wzbogacania tych pierwiastków tak, by nadawały się do użycia przy produkcji bomby. Zdobycie wiedzy na ten temat zazwyczaj poprzedzają lata badań, których choćby z powodu liczby zaangażowanych naukowców nie da się utrzymać w sekrecie. Chyba że technologię się kupi lub ukradnie.

Ta wiedza była dotychczas jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic na świecie. Jej strażnikiem był strach, który narodził się 44 lata temu, gdy Biały Dom i Kreml podczas kryzysu kubańskiego stanęły u progu wojny atomowej. Zagrożenie, które odczuł świat, było dostateczną motywacją, by nie dzielić się wiedzą o produkcji najniebezpieczniejszej broni. Doktryna wzajemnego trzymania się w szachu wizją zagłady (Mutually Assured Destruction - MAD) była jednak daleka od szaleństwa. Zimnowojenne mocarstwa, świadome konsekwencji odpalenia bomy A, zachowywały się nadzwyczaj racjonalnie (to między innymi z powodu obaw o impulsywne zachowanie Nikity Chruszczowa koledzy z Kremla podczas kryzysu kubańskiego dyskretnie odsunęli go na boczny tor). Sześć lat później, w 1968 r., wydawało się, że świat znalazł rozwiązanie problemu - traktat o nierozprzestrzenianiu broni nuklearnej (NPT). Od tego czasu tylko pięć państw miało prawo legalnie posiadać broń A (USA, Chiny, Wielka Brytania, Francja, ZSRR, a później Rosja). Przez kolejne dekady tylko dwa kraje, Indie i Pakistan, odważyły się jawnie złamać zakaz. Prawdopodobnie uczynił to też Izrael, choć nigdy oficjalnie tego nie potwierdził.

John F. Kennedy, przeciwnik Chruszczowa w atomowej rozgrywce i jeden z pomysłodawców traktatu, powtarzał, że myśl o świecie, w którym 20 lub więcej państw mogłoby posiadać broń jądrową, napawa go przerażeniem. Choć traktat, którego sygnatariuszami jest 187 państw (przed trzema laty wycofała się Korea Północna), wciąż obowiązuje, sytuacja niebezpiecznie zbliża się do czarnych wizji KennedyŐego. W ubiegłym tygodniu Mohamed ElBaradei, dyrektor generalny MAEA, poinformował, że nawet 30 państw można uznać za "wirtualnie nuklearne", czyli takie, które w ciągu kilku miesięcy mogą zmienić swe programy nuklearne służące pozyskiwaniu energii jądrowej w programy zbrojeń. Sekretna wiedza okazała się tajemnicą poliszynela. Strażnik, którym był strach, że bomba A wpadnie w niepowołane ręce, zniknął. Koreański reżim, przeprowadzając test nuklearny, rozpoczął nową erę zbrojeń.

(…)

EFEKT DOMINA

W wypadku programu nuklearnego Saddama Husajna wiadomo, że Khan niewiele mógł mu zaoferować, bo iracki dyktator wolał polegać na własnych naukowcach. W wypadku Libii MAEA wciąż prowadzi dochodzenie. Co dokładnie Khan sprzedał Irańczykom, nie wiadomo. Nie jest też jasne, co przekazał reżimowi Kima. Jasne jest, co z tego wynika. Iran może się wkrótce stać mocarstwem nuklearnym, którego - podobnie jak Korei Północnej - nikt do klubu nie zaprasza. - Irańskie elity polityczne są przekonane, że nastał najlepszy moment, aby kontynuować pracę nad programem jądrowym. Nawet sankcje wymierzone w Koreę Północną nie zmienią zamiarów Teheranu - mówi "Wprost" Ian Anthony ze Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem.

Uzbrojony w bombę A szyicki Iran byłby zbyt dużym zagrożeniem dla Egiptu i Arabii Saudyjskiej, by i one nie chciały się zbroić. Zresztą Egipt i Arabia prowadzą już programy nuklearne do celów pokojowych. Nuklearne domino po teście Phenianu rozsypuje się też w Azji. Mimo zapewnień o przestrzeganiu zobowiązań Japonia wobec rosnącego zagrożenia ze strony nieobliczalnego reżimu Kima byłaby w stanie szybko stać się państwem nuklearnym. Tokio przed dwoma laty przyznało się do posiadania zapasów plutonu wystarczających do wyprodukowania bomby. Atomowy wyścig zbrojeń dotarł też do Ameryki Południowej. W maju fabrykę wzbogacania uranu uruchomiła Brazylia. Podobne plany ma Argentyna.

 

KONIEC ILUZJI

Czy dziennikarz "The Wall Street Journal" odkrył tajemnicę powiązań pakistańskiej ISI, terrorystów i państw uważanych za zbójeckie? Francuski pisarz i filozof Bernard-Henri Lévy przez ponad rok podróżował jego śladami, próbując odkryć prawdę. W książce "Kto zabił Daniela Pearla" odpowiada na to pytanie. Skoro Pearl czy Lévy doszli do takich wniosków, to niemożliwe, by nie wiedziały o tym wywiady najważniejszych państw. Jeśli wiedziały, kto i jak łamie traktat NPT, i nie podniosły alarmu albo go podniosły, ale rządzący tymi państwami nie mieli dość determinacji, by zatrzymać błędne koło, to znaczy, że system bezpieczeństwa międzynarodowego się rozsypał. I to nie w chwili, gdy wybuchła koreańska bomba nuklearna. I nie wtedy, gdy dr Khan dokonywał śmiertelnie niebezpiecznych transakcji. Jeśli nie można było z powodu nieudolności szpiegów lub braku woli polityków zapobiec rozprzestrzenianiu broni nuklearnej, to system bezpieczeństwa był jedynie zbiorową iluzją. Nie jest pewne, czy to dobrze, że świat się jej pozbył, jeśli efektem ma być nowy nuklearny wyścig zbrojeń.

Agata Jabłońska

Współpraca Paweł Białobok

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 05.12.2011, 09:26

ZMASOWANY ATAK NA FRANCUSKIE ELEKTROWNIE ATOMOWE

Spektakularna akcja Greenpeace.

Aktywiści Greenpeace dostali się na dach reaktora nuklearnego we Francji.

Wtargnęli do czterech elektrowni atomowych we Francji. Nie powstrzymały ich wysokie ogrodzenia pod prądem i ochroniarze - informuje RMF FM.

W Nogent-sur-Seine w ciągu zaledwie 15 minut dotarli do reaktora nuklearnego. Teraz są na jego dachu - donosi telewizja LCI.

Namalowali na dachu reaktora symbole ostrzegające przed niebezpieczeństwem związanym z energią atomową. Zawiesili transparenty.

Elektrownię otoczyła żandarmeria. Siedmiu działaczy zostało aresztowanych.

Jeżeli nam udało się dotrzeć do reaktora w ciągu zaledwie kilkunastu minut, co byłoby, gdyby chcieli to zrobić terroryści? - pytają działacze Greenpeace. | TM

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Poniedziałek [08.11.2010, 06:17]

TERRORYŚCI MAJĄ BOMBĘ ATOMOWĄ? TU URAN KUPIĄ BEZ PROBLEMU

Z tego kraju radioaktywny pierwiastek można wywieźć wszędzie.

Wzbogacony uran - najważniejszy składnik potrzebny do produkcji głowicy nuklearnej jest stale dostępny na czarnym rynku w Gruzji. Wywiezienie go z tego kraju też nie jest żadnym problemem - ostrzega "The Guardian".

Dziennik dotarł do tajnych zeznań dwóch Ormian, którzy przemycili radioaktywny pierwiastek, wioząc go w ołowianej kapsule pociągiem. Nie wykryły go sfinansowane przez Amerykanów czujniki promieniowania na granicach dawnych republik radzieckich.

To pokazuje, że nikt nie jest w stanie sprawdzić ile uranu trafiło w ręce terrorystów z całego świata - zauważa gazeta.

Matthew Bunn, ekspert z uniwersytetu w Harvardzie i były doradca Białego Domu mówi, że materiał radioaktywny pochodzi z kradzieży z rosyjskiej elektrowni jądrowej w Nowosybirsku z 2003 roku. Dodaje, że to już trzeci przypadek odkrycia uranu w Gruzji w tej dekadzie.

Ale to z pewnością czubek góry lodowej. Tym bardziej, że w ostatnich latach odnotowano aż 21 prób kradzieży uranu i plutonu - mówi Bunn. | AJ

 

 

 www.o2.pl | Piątek [02.01.2009, 12:45]

HAMAS OSTRZELA IZRAELSKI REAKTOR JĄDROWY?

Skutki byłyby tragiczne dla całego Bliskiego Wschodu.

Instalacje nuklearne i tajny ośrodek badań jądrowych znajdują się w Dimonie, odległej zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów od rejonu konfliktu w Strefie Gazy.

Palestyńskie ugrupowanie prawdopodobnie posiada już pociski, które mogą dosięgnąć Dimony. Eksperci twierdzą, że Hamas szmuglował irańskie rakiety dalekiego zasięgu Fajr-3. Ale czy zaatakuje?

Wrogowie Izraela doskonale wiedzą, jaką katastrofę mogliby wywołać, dlatego wręcz starają się uniknąć przypadkowego ostrzału Dimony - twierdzi na łamach "Dziennika" Zaki Szalom, izraelski ekspert ds. wojskowości. | AH

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [12.02.2009, 14:23] 1 źródło

Z OŚRODKA BADAŃ JĄDROWYCH ZNIKNĘŁO 80 KOMPUTERÓW

11 udało się odnaleźć, ale wciąż brakuje 69 maszyn.

Departament Bezpieczeństwa Narodowego Energii Jądrowej ogłosił, że w Laboratorium Los Alamos w Nowym Meksyku brakuje kilkadziesiąt komputerów.

Nie wiemy co się z nimi stało - twierdzą urzędnicy.

Trzy komputery zostały skradzione z domów pracowników laboratorium w zeszłym miesiącu. | AH

 

www.o2.pl | Środa [03.06.2009, 07:15] 1 źródło

ATOMOWE SEKRETY USA WYCIEKŁY DO SIECI

Spieprzyliśmy - mówi były szef CIA.

Plany rozwoju energii jądrowej w Stanach Zjednoczonych o klauzuli "wysoce tajne" zawierają między innymi namiary na magazyny uranu - donosi "New York Times". Niestety, Amerykanie nie potrafili ich dopilnować. Do sieci trafiły nawet dokładne mapy poszczególnych lokalizacji.

Dokument rządowa drukarnia przygotowała dla Międzynarowej Agencji Energetyki Jądrowej, ale przez pomyłkę 266 stron poufnych danych trafiło do internetu.

Spieprzyliśmy, ale to się zdarza - powiedział były szef CIA John M. Deutch.

Jak dodał jednak, wyciek tych danych nie powinien być poważnym naruszeniem bezieczeństwa narodowego. Nie zgadzają się z nim jednak inni eksperci do spraw bezpieczeństwa wskazują.

To sprawozdanie jest wręcz kopalnią wiedzy na temat jądrowych programów Stanów Zjednoczonych - stwierdzili. | AJ

 

www.o2.pl | Piątek [24.07.2009, 13:41] 2 źródła

CYBERPRZESTĘPCY PRZEJMUJĄ WŁADZĘ NAD ŚWIATEM

I zarabiają miliony dolarów.

Hakerzy przeprowadzili już wiele udanych ataków na serwery Federalnego Urzędu Lotniczego FAA. Przestępcom udało się uzyskać dostęp do danych 48 tys. pracowników i zdobyć uprawnienia do wyłączania serwerów.

Według ekspertów dbających o system zabezpieczeń FAA bezpieczeństwo pasażerów na całym świecie stoi pod znakiem zapytania - pisze „CHIP".

Najpopularniejszym celem hakerów są jednak rządowe systemy zabezpieczeń. Każdego dnia Pentagon odnotowuje ponad 300 mln prób skanowania i ataków na swoje serwery.

Cyberprzestępcy skradli także bazę danych zawierającą informacje o ponad 8 mln amerykańskich pacjentów. Teraz żądają 7,4 mln dolarów okupu, grożąc ujawnieniem poufnych danych. W USA odnotowano także udane ataki na serwery elektrowni jądrowych.

Zdaniem ekspertów przestępcom pomagają sami użytkownicy, stosując słabe hasła zabezpieczające. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [01.10.2010, 09:20]

"WIRUS, KTÓRY ZAATAKOWAŁ IRAŃSKIE KOMPUTERY POWSTAŁ W IZRAELU"

Specjaliści badający robaka, który zaatakował najważniejsze systemy komputerowe w Iranie twierdzą, że powstał on w izraelskiej pracowni informatycznej - informuje "The Daily Telegraph".

W jego kodzie odkryli słowo "mirt"...

Co ma mirt do Izraela? Otóż, według niemieckiego eksperta Ralfa Langnera to odniesienie do biblijnej królowej Estery, której drugiej imię brzmiało Hadassa - po hebrajsku właśnie mirt.

Z biblijnej Księgi Estery można się dowiedzieć, jak królowa uprzedzała ataki na ludność żydowską i jak namawiała swojego męża do zaatakowania zanim wróg podjął działania wojenne.

Jeśli czytasz Biblię to wszystko staje się jasne - stwierdził Langner.

Przypomina, że Izrael zapowiadał atak prewencyjny na irańskie instalacje atomowe, jeśli będą one stanowiły zagrożenie dla jego bezpieczeństwa.

Wirus miałby powstać w specjalnej informatycznej jednostce Unit 8200. Do Iranu trafił na przenośnym dysku, prawdopodobnie poprzez jedną z rosyjskich firm, które pracują przy budowie elektrowni atomowej Bushehr.

Skąd wniosek, że trafił do Iranu przez rosyjska firmę? Jak twierdza eksperci ten sam wirus zaatakował także systemy w Azji: w Indiach i Indonezji. Tam również swoje interesy prowadzi owa rosyjska firma... | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [02.10.2010, 19:29]ostatnia aktualizacja: Sb [02.10.2010, 19:32]

NIEMIECKIE FABRYKI ZAATAKOWAŁ "IRAŃSKI" ROBAK. O KROK OD TRAGEDII

Napisano go do atakowania celów przemysłowych.

Osoba lub osoby kontrolujące tego robaka były zdolne przejąć kontrolę nad systemami pomp, zaworów a także wyłączyć alarm.

Koncern Siemens przyznał, że jego zakłady przemysłowe wykorzystujące jego technologię stały się celem tego samego cyber-robaka Stuxnet, który zaatakował niedawno irańską elektrownię atomową - donosi thelocal.de.

Szkodliwego wirusa odkryto u 15 klientów Siemensa, m.in. elektrowni i zakładach chemicznych.

Pięć z 15 zaatakowanych celów znajduje się w Niemczech, inne są w USA, Zachodniej Europie i Azji.

Konieczne było wysłanie techników Siemensa, którzy pomogli usnąć Stuxnet z systemów i obyło się bez wstrzymywania pracy - dodaje serwis.

Zaczęto nazywać tego robaka pierwszą super cyber-bronią. Zdolny był bowiem przedostać się do komputerów zarządzających pracą maszyn, samego serca fabryk.

Technicznie było możliwe np. doprowadzenie do eksplozji kotłów, gazociągów czy wywołanie awarii reaktora jądrowego - wylicza thelocal.de.

Systemy kontrolne Siemensa, które stały się celem ataku, stosuje się m.in. w wodociągach, platformach wiertniczych i elektrowniach.

Według analityków z firmy Sophos, producenta zabezpieczeń atywirusowych, Stuxnet został najpewniej stworzony przez kogoś wewnątrz Siemensa - zauważa presstv.com. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [25.11.2010, 17:18]

HANDLUJĄ WIRUSEM ZDOLNYM NISZCZYĆ ELEKTROWNIE ATOMOWE

Za odpowiednią cenę może go kupić każdy.

Superwirus komputerowy Stuxnet dostępny jest na czarnym rynku i może wpaść w ręce terrorystów, wyrządzając wymierne szkody gospodarce - donosi tvn24.pl.

Wirus ten posłużył do ataku na elektrownie atomową w irańskim Buszerze.

Napisany prawdopodobnie w Izraelu, wirus Stuxnet, został napisany tak, by przejmować kontrolę nad systemami nadzoru i sterowania firmy Siemens.

Te znajdują się zarówno w elektrowni atomowej w Iranie, jak i fabrykach w Azji i Europie. Stąd mnogość ataków i szybka reakcja Siemensa, który zarówno do Iranu jak i Azji wysyłał swoich specjalistów by zniszczyli wirusa.

Według źródeł w brytyjskim wywiadzie, do których dotarła telewizja Sky, wirus jest w rękach ludzi bezwzględnych. Nie możemy ujawnić, kim są, ale są wysoce umotywowani, wykształceni i dysponujący dużym finansowym zapleczem - informuje tvn24.pl. | JS

 

 

www.o2.pl | Środa [15.04.2009, 17:12] 2 źródła

ROSJA ZBUDUJE 26 REAKTORÓW ATOMOWYCH

Będzie finansowała także rozwój zbrojeń nuklearnych - zapowiada Putin.

Według zapowiedzi premiera Władimira Putina nowe reaktory powstaną do 2030 roku.

dział elektrowni atomowych w łącznej produkcji energii elektrycznej wzrośnie do około 30 procent - powiedział Putin. - W realizacji tych inwestycji nie przeszkodzi nam kryzys finansowy - dodaje.

W ciągu najbliższych miesięcy, rząd Rosji rozważyć ma także realizację kolejnych projektów, dotyczących rozwoju energetyki nuklearnej. | TM

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [08.12.2010, 21:05]

POLSCE GROZI RADIOAKTYWNE SKAŻENIE. KTOŚ UKRADŁ ODPADY

Zniknął radioaktywny kobalt.

Siedem pojemników z radioaktywnym kobaltem zniknęło z nieczynnej odlewni żeliwa Ursus w Lublinie - "Kurer Lubelski" donosi za Państwową Agencją

Atomistyki.

Śledztwo w tej sprawie prowadzą wspólnie policja i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Jeżeli nikt nie uszkodzi pojemników to odpady pozostaną niegroźne dla ludzi i środowiska.

Wystarczy, jednak że ktoś je rozbije lub uszkodzi. Wtedy może dojść do skażenia zarówno zewnętrznego jak i wewnętrznego - ostrzega dr Stanisław Latek,

rzecznik PAA.

Sprawę zaginięcia PAA trzymało w tajemnicy przed policją i ABW. Teraz okazało się, że pojemniki zginęły jeszcze w listopadzie.

Odlewnia jest nieczynna przynajmniej od 1990 r. Takie materiały jak kobalt powinny być ściśle ewidencjonowane i usuwane w pierwszej kolejności - powiedział

Marian Stani, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Lublinie.

Zaginione pojemniki typu PRJ-20 są żółte i mają jajowaty kształt.

Kobalt-60 to izotop emitujący silne promieniowanie gamma, o okresie półrozpadu ok. 5,3 roku. Jest stosowany w medycynie i przemyśle - tłumaczy dziennik. | JS

 

[Proszę wyznaczyć nagrodę za zwrot. Takie rozwiązanie będzie najszybsze, najbezpieczniejsze i najtańsze. - red.]

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [21.01.2009, 16:28] 1 źródło

PLUTON LEŻAŁ W BUTELCE NA WYSYPISKU

Odkryto materiały radioaktywne z pierwszej bomby atomowej.

Na wysypisku nieopodal najstarszego zakładu przetwarzania plutonu na świecie w Hanford, w stanie Waszyngton, znaleziono szklaną butelkę z plutonem-239. Posłużył on do budowy pierwszej bomby atomowej Trinity.

Jej test odbył się 16 lipca 1945 roku. Później jej siostry zrzucono na Hiroszimę i Nagasaki.

Pozostałe po konstrukcji bomb elementy, także niezużyty pluton, wyrzucono na śmietnik.

Butelkę odkryto przez przypadek, podczas prac porządkowych. Testy potwierdziły pochodzenie 400 mililitrów plutonu, jaki znaleziono w środku. | J

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [16.10.2009, 09:35] 4 źródła

ZOSTAWILI BEZ DOZORU RADIOAKTYWNY PLUTON

Mogło powstać sześć bomb atomowych.

Ponad 30 kg radioaktywnego plutonu pozostawiono bez dozoru w byłym kompleksie badań jądrowych we Francji. Koncern energetyczny po prostu zapomniał o tej substancji - poinformowało RMF FM. Pomyłka wyszła na jaw podczas robót w kompleksie przeznaczonym do rozbiórki. Zamiast 8 kg plutonu znajdowało się tam się tam aż 39 kg tej radioaktywnej substancji. Mogło to narazić na niebezpieczeństwo pracujących tam robotników. Bezpośredni kontakt z jednym miligramem plutonu może już spowodować chorobę nowotworową - ostrzegają eksperci. | FC

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [26.11.2010, 15:08]ostatnia aktualizacja: Pt [26.11.2010, 15:13]

FIRMA KURIERSKA ZGUBIŁA RADIOAKTYWNĄ PRZESYŁKĘ

Firma nie potrafi wyjaśnić, jak do tego doszło.

Firma kurierska FedEx zgubiła przesyłkę zawierającą radioaktywne cylindry. Poszukiwania trwają od czwartku, ale nie udało się jeszcze zlokalizować zguby - donosi tvn24.pl.

Do skażenia nie powinno dojść, o ile znalazca przesyłki nie postanowi jej otworzyć.

Przed zabójczym promieniowaniem chroni specjalne ołowiane opakowanie.

Cztery cylindry wypadły z auta w sposób, którego firma nie jest w stanie wyjaśnić. Wspomniano tylko, że pudło w którym się znajdowały zamokło - dodaje serwis.

W jaki sposób wypadły one z jadącej przez stan Tennessee, ciężarówki już nie wyjaśniono.

Kurierzy, którzy przewozili niebezpieczny ładunek, nie stawili się w pracy.

Fed Ex ma nadzieję, że będą w stanie pomóc w poszukiwaniach - podkreśla tvn24.pl.

Ukryte w cylindrach pręty stosuje się w sprzęcie medycznym. | JS

 

 

 www.wp.pl | PAP | dodane 2008-11-11 (16:55)

USA ZGUBIŁY NAD GRENLANDIĄ BOMBĘ ATOMOWĄ

Amerykański B52 rozbił się w 1968 r. nad Grenlandią z czterema nieuzbrojonymi bombami atomowymi na pokładzie. Mimo intensywnych poszukiwań, szczątków jednej z nich nigdy nie zdołano odnaleźć - ustalił korespondent BBC Gordon Corera.

Według Gordona Corery żadna z bomb nie wybuchła, choć w zderzeniu z ziemią eksplodowały konwencjonalne ładunki wybuchowe, które były do nich podwieszone. Po katastrofie przeprowadzono akcję oczyszczania terenu na dużą skalę, usuwając tony skażonego lodu mogącego zawierać radioaktywne odłamki.

 

Szczątków jednej z bomb, o seryjnym numerze 78252, nie udało się odnaleźć mimo wysłania do akcji okrętu podwodnego. Niewykluczone, że zagubiona bomba, zawierająca uran i pluton, wypaliła dziurę w powłoce lodowej, spadła na dno morza i do dziś znajduje się pod lodem. Poszukiwań zaprzestano z braku wyników.

 

Miejscowa ludność mówi o deformacji ciał fok i morsów w okolicach katastrofy oraz o negatywnych skutkach dla zdrowia ludności. U czterech osób wykryto chorobę popromienną, dwie z nich zmarły. Przeciwko rządowi Danii wniesiono sprawę do sądu. | (zel)

 

 

 www.o2.pl | 29.10.2008

EURO 2012: TERRORYŚCI MOGĄ ZAATAKOWAĆ BRONIĄ JĄDROWĄ!

Uderzenie miałoby nastąpić na jednym z wypełnionych tłumem kibiców stadionów. Terroryści mieliby odpalić tzw. brudną bombę - niewielki ładunek wybuchowy zawierający substancje radioaktywne.

Zagrożenie jest na tyle realne, że eksperci z Państwowej Agencji Atomistyki już szykują się do zabezpieczenia stadionów. "Rzeczpospolita" cytuje prezesa agencji Jerzego Niewodniczańskiego, który podkreśla, że skonstruowanie brudnej bomby jest bardzo proste:

 

Substancję radioaktywną mocuje się wokół materiału wybuchowego, np. granatu, który eksplodując rozrzuca ją dookoła. Nie obawiamy się poważnego skażenia radiobiologicznego, ale paniki jaką taka bomba może wywołać. Gdyby doszło do tego na stadionie, skutki paniki mogłyby być katastrofalne.

 

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, która zajmuje się m.in. monitorowaniem handlu materiałami rozszczepialnymi, ogłosiła, że w ostatnim roku dramatycznie wzrosła liczba kradzieży substancji radioaktywnych. To, że pewna ilość materiałów promieniotwórczych trafiła w ręce terrorystów, jest poważnym zagrożeniem.

 

Tymczasem po wejściu do strefy Schengen bramki wykrywające substancje radioaktywne na graniach stały się bezużyteczne. Po prostu samochody mijają je zbyt szybko. (...)

Bartosz Kowalczyk

 

 www.o2.pl | Piątek [15.05.2009, 09:14] 2 źródła

"KRAJE ARABSKIE TO TYKAJĄCA BOMBA ATOMOWA"

Ostrzega laureat pokojowego Nobla Mohamed El Baradei.

Jeśli największe mocarstwa świata nie podejmą działań prewencyjnych, liczba głowic atomowych na świecie zwiększy się nawet dwukrotnie w ciągu najbliższych kilku lat - ostrzega Mohamed El Baradei, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej i laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 2005 roku.

Noblista dodał, że działania prewencyjne sił pokojowych powinny uwzględnić szczególnie region Bliskiego Wschodu.

Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (Nuclear Non-Proliferation Treaty) nie ma tam żadnego znaczenia. Te tereny to tykająca bomba atomowa, bo właśnie tam działa najwięcej organizacji terrorystycznych. Szczególne niebezpieczeństwo dla świata stanowią talibowie w Pakistanie - oskarża El Baradei. | AB

 

 

www.wp.pl | 2008-11-09

NAJWAŻNIEJSZE WYPADKI ŁODZI ATOMOWYCH OD 1968 ROKU:

maj/czerwiec 1968 - USA zatonął amerykański okręt podwodny "Skorpion" z 99 marynarzami na pokładzie,

marzec 1970 - francuski okręt podwodny Eurydyka zatonął na Morzu Śródziemnym. Zginęło 57 członków załogi,

kwiecień 1970 - rosyjska łódź podwodna tonie na Atlantyku, w pobliżu Hiszpanii, ginie 88 osób,

kwiecień 1985 - eksplozja na radzieckiej łodzi podwodnej na Oceanie Spokojnym w pobliżu Władywostoku - zginęło 10 osób,

kwiecień 1989 - 42 marynarzy poniosło śmierć na pokładzie radzieckiej łodzi podwodnej, która zatonęła u wybrzeży północnej Norwegii,

sierpień 2000 - rosyjski okręt podwodny Kursk z 118-osobową załogą zatonął na Morzu Barentsa, wszyscy zginęli,

luty 2001 - Amerykańska łódź podwodna The Greenville, stacjonująca w Pearl Harbor, zderzyła się z japońskim kutrem, którego 9-osobowa załoga zginęła.

INTERIA.PL/PAP

 

 

 http://www.focus.pl/historia/artykuly/zobacz/publikacje/kto-widzial-bombe/nc/1/ | 20/01/10

KTO WIDZIAŁ BOMBĘ?

Podczas zimnej wojny amerykańska armia „zgubiła” kilkanaście bomb atomowych. Narażone na działanie sił przyrody, niszczeją na dnie oceanów i na terenach zamieszkanych przez człowieka. Pentagon ukrywa informację o zagrożeniu przed światową opinią oraz niepokornymi dziennikarzami

 

Gdy na początku czerwca zaczynają się huragany i burze tropikalne, Derek Duke nie może znaleźć sobie miejsca. Wychodzi na ganek domu w miejscowości Statesboro i obserwuje chmury gnane porywistym wiatrem od strony Atlantyku. Wraca do gabinetu i nadsłuchuje komunikatów meteorologicznych. Jego myśli biegną do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów wybrzeża Georgii, gdzie w wodach bagnistej i płytkiej cieśniny Wassaw Sound od pół wieku spoczywa bomba nuklearna.

 

Duke, emerytowany podpułkownik lotnictwa, kilka lat temu skończył sześćdziesiątkę. Chodził do szkoły, gdy w lutym 1958 roku samolot B-47, przenoszący na pokładzie ładunek wodorowy, zderzył się w powietrzu z odrzutowcem. F-86 roztrzaskał się nad Atlantykiem, bombowiec – choć poważnie uszkodzony – zdołał bezpiecznie wylądować. Wcześniej jego piloci poprosili o zgodę na pozbycie się trzyipółtonowej bomby, którą następnie zrzucili do oceanu z wysokości około 2200 metrów. Poszukiwania niewybuchu u ujścia rzeki Savannah trwały ponad dwa miesiące. Przerwano je na wieść o kolejnej „zagubionej” bombie wodorowej w sąsiedniej Południowej Karolinie. Tym jednak razem część konwencjonalnych materiałów wybuchowych eksplodowała, powodując znaczne straty materialne. Siły powietrzne wznowiły penetrację wybrzeża Georgii w 2001 roku. Poszukiwania ponownie nie przyniosły rezultatu. Trzy lata później poirytowany Derek Duke zarzucił wojsku arogancję i bagatelizowanie zagrożenia, zebrał milion dolarów, zakupił specjalistyczny sprzęt i wraz z grupą niezależnych badaczy postanowił odszukać bombę. Według jego wyliczeń spoczywa ona na północnym krańcu Wassaw Sound, opodal kurortu Tybee Island. W 1996 roku podczas olimpiady w Atlancie rozegrano tam konkurencje żeglarskie.

 

W mulistych wodach Wassaw Sound na głębokości od trzech do pięciu metrów ekipa Dereka dzięki specjalistycznemu sprzętowi namierzyła obiekt odpowiadający poszukiwanemu ładunkowi Mk15. Zarejestrowano również zwiększone promieniowanie radioaktywne. Zdaniem Duke’a siły przyrody mogą uszkodzić bombę i spowodować ekologiczną katastrofę o rozmiarach trudnych do przewidzenia. Skażeniu ulegną wtedy fauna i flora morska, plaże, ujęcia wody pitnej. „Huragan, trzęsienie ziemi albo inny czynnik naturalny” – podpułkownik wylicza źródła zagrożenia w opublikowanym w Internecie wywiadzie. – Huragany potrafią z ogromną siłą wyrzucać z oceanu różne przedmioty”.

 

Duke przesłał raport z poszukiwań dowództwu Sił Powietrznych. Wojskowi eksperci popłynęli we wskazane przez Duke’a miejsce, ale bomby nie wyłowili. Według oficjalnego oświadczenia promieniowanie miało tam wartość „normalną dla występujących na tym obszarze minerałów”. Specjaliści uznali również, że wydobycie skorodowanego pocisku jest bardziej ryzykowne niż pozostawienie go w płytkiej wodzie. Ale amerykańska armia nie może uchodzić za wiarygodne źródło informacji. Podpułkownik Derek Duke wie o tym bardzo dobrze. Dlatego nie zaskoczyły go doniesienia o „zagubieniu” przez armię USA bomby wodorowej na Grenlandii.

 

NIEBO NAD BIEGUNEM

„Bombowiec B-52 Sił Powietrznych USA przewożący cztery bomby wodorowe rozbił się wczoraj w lodach u wybrzeży Grenlandii podczas próby awaryjnego lądowania w bazie Sił Powietrznych w Thule” – donosił 23 stycznia 1968 roku „New York Times”. Po uderzeniu samolotu w lód eksplodowały ładunki konwencjonalne. Cudem nie doszło do nuklearnej reakcji łańcuchowej, ale radioaktywny pluton wyciekł i zanieczyścił wieczną zmarzlinę. Ekipy ratunkowe wywiozły skażony śnieg i odnalazły szczątki bomb. W laboratorium udało się zrekonstruować jednak tylko trzy pociski. Brakowało bomby wodorowej numer 78252 o mocy 1,1 megaton (na Hiroszimę spadł ładunek o mocy około 70 razy mniejszej, tj. 15 kiloton). Przez 40 lat Pentagon zapewniał o odnalezieniu wszystkich głowic. Pod koniec 2008 roku reporterzy BBC dotarli do odtajnionych dokumentów, które przeczą oficjalnej wersji.

 

Według materiałów Amerykanie po kilku nieudanych próbach zrezygnowali z poszukiwań zagubionego ładunku. Brytyjscy reporterzy rozmawiali z ocalałymi pilotami Johnem Haugem i Joe D’Amario oraz uczestniczącymi w akcji ratunkowej Duńczykami. Ich zdaniem czwarta bomba mogła wbić się w pokrywę lodową i do dziś tkwi pod powierzchnią. Mieszkańcy osady Thule (obecnie Qannaq) są przekonani, że okolica wciąż jest skażona. Myśliwi opowiadali reporterom BBC o fokach z „wysuszonymi” wnętrznościami. Nikt jednak, ani Eskimosi, ani dziennikarze nie widzieli zagubionej bomby. Czy topniejące lody Arktyki odsłonią kiedyś zagubiony pocisk? Amerykański Departament Obrony nie skomentował rewelacji BBC.

 

ZŁAMANE STRZAŁY

Administrowana przez Duńczyków największa wyspa świata miała podczas wyścigu zbrojeń strategiczne znaczenie. Nad Arktyką prowadzi najkrótsza droga z USA do Rosji. Po wybuchu zimnej wojny Amerykanie znacznie rozbudowali na Grenlandii swoje bazy lotnicze. Wykorzystywali je podczas rozpoczętej w lipcu 1961 r. operacji o kryptonimie „Chrome dome”, którą zintensyfikowali od momentu zaostrzenia kryzysu kubańskiego w 1962 roku. Samoloty uzbrojone w bomby wodorowe nieustannie krążyły w powietrzu. W przypadku ataku nuklearnego ZSRR bombowce miały polecieć najkrótszą drogą i zbombardować stolicę radzieckiego imperium. Czasem niewiele brakowało, a zaatakowałyby USA albo któregoś z sojuszników.

 

Po katastrofie na Grenlandii USA przerwały operację „Chrome dome”. Pentagon opracował na własne potrzeby listę „poważnych wypadków z udziałem broni nuklearnej”. Podczas zimnej wojny takie niekontrolowane incydenty określano kryptonimem „Broken arrow”. W okresie od 1950 do 1968 roku naliczono ich jedenaście. W ciągu następnej dekady wojskowi eksperci uzupełniali spis o kolejne 20 incydentów. Na przełomie 1980 i 1981 roku po wypadku w Arkansas amerykańskie dowództwo podało listę do publicznej wiadomości. Świat dowiedział się wówczas, że katastrofy lotnicze u wybrzeży Georgii i Arktyki nie były odosobnionymi wypadkami „Broken arrow”.

 

Rejestr rozpoczynała awaria bombowca B-36. W lutym 1950 r. w lecącym z Alaski do Teksasu samolocie popsuły się 3 silniki i piloci pozbyli się ładunku nuklearnego nad Pacyfikiem. Rok 1950 był wyjątkowo pechowy, bo alarm „Broken arrow” ogłaszano aż 5 razy. Zginęły dziesiątki ludzi, głównie lotników. Koniec lat 50. i lata 60. przyniosły kolejną falę wypadków lotniczych, zgubionych bomb, kolizji i zatonięć. Oto kilka przykładów: pilot B-47 w brytyjskiej bazie Lakenheath stracił panowanie nad maszyną i roztrzaskał się o magazyn, w którym składowano bomby atomowe.

 

Okręt podwodny USS „Scorpion” zatonął na południowy zachód od Azorów z 99 członkami załogi i ładunkami nuklearnymi na pokładzie. Z lotniskowca USS „Ticonderoga” „wypadł” myśliwiec z pociskami atomowymi. Pół roku po wypadkach w Georgii i Południowej Karolinie samolot z ładunkiem nuklearnym na pokładzie rozbił się w Teksasie.

 

NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP WZBRONIONY

Bomby spoczywają na dnie mórz i oceanów lub na terenach trudno dostępnych człowiekowi. Georgia jest jednak stanem gęsto zaludnionym. Podobnie jak Północna Karolina, nad którą w 1961 r. B-52 „upuścił” dwie bomby. Moc rażenia każdej z nich była 1600 razy większa niż bomby zrzuconej na Hiroszimę (choć niektórzy badacze podają, że była „jedynie” 250 razy większa). Jeden ładunek spadł na spadochronie i nie uległ zniszczeniu, drugi (częściowo) utonął w bagnie, strzeżonym dziś przez wojsko. Czy „zagubione” bomby mogą wpaść w niepowołane ręce? „Byłoby trudno komukolwiek innemu odzyskać ładunki, jeśli my nie potrafiliśmy ich odnaleźć” – powiedział stacji BBC William H. Chambers, były konstruktor broni nuklearnej w laboratorium Los Alamos.

 

Dereka Duke’a te argumenty nie przekonują. Podpułkownik obawia się ludzi tak samo jak sił przyrody. Niepożądane osoby, np. islamscy ekstremiści, mogą wykorzystać ładunek atomowy do przeprowadzenia zamachu. „Wszystko może się w przyszłości wydarzyć. Może kiedyś terroryści wynajdą nową technologię, która pozwoli im zrobić z bombą to, co zechcą?” – zastanawia się Derek Duke i dodaje, że przed 11 września 2001 r. nikt nie wyobrażał sobie podobnego zamachu.

 

Po atakach na WTC i Pentagon nuklearna teoria spisku rozpaliła umysły wielu Amerykanów. O tym, jak wielki jest w USA lęk przed atomowym atakiem terrorystycznym, pokazuje przykład repliki bomby atomowej „Little Boy”, zrzuconej na Hiroszimę i Nagasaki. Eksperci od bezpieczeństwa kazali usunąć ją z muzeum przy Narodowym Laboratorium w Los Alamos w obawie, że atrapa może posłużyć terrorystom za wzór. Przejęcie „zagubionych” bomb wydaje się mało prawdopodobne, ale groźba radioaktywnego skażenia jest realna. Przekonali się o tym mieszkańcy Palomares na andaluzyjskim wybrzeżu, gdzie ponad 40 lat po katastrofie bombowca odkryto zanieczyszczoną glebę.

 

WAKACJE Z BOMBĄ

Tadeusz Witold Szulc zjawił się w Palomares dzień po katastrofie. W miejscowej restauracji przysłuchiwał się rozmowie hiszpańskich dziennikarzy i miejscowych chłopów. Wszyscy mówili o tym, jak poprzedniego dnia amerykański bombowiec B-52 zderzył się podczas tankowania w powietrzu z latającą cysterną KC-135. Zginęła cała załoga cysterny, kilku lotnikom udało się katapultować z bombowca. Samolot przełamał się w powietrzu i wypadły z niego bomby. Zadziałał system spowalniający. Trzy pociski na spadochronach spadły na pola, jeden zatonął w morzu. Szulc wiedział już o tym wszystkim z gazet kontrolowanych przez reżim generała Franco. Dopił kawę i wyszedł na ulicę. Był 18 stycznia 1966 r.

 

Urodzony w Warszawie Tadeusz Szulc pracował dla „New York Timesa”. „Tad” był wcześniej korespondentem dziennika w Europie Wschodniej i Ameryce Łacińskiej. W kwietniu 1961 r. jako pierwszy informował świat o planowanej inwazji w Zatoce Świń. Miał doświadczenie reporterskie i przeczucie, że w Palomares dzieje się coś wyjątkowego. Drogą wśród plantacji pomidorów poszedł tam, gdzie upadły bomby. Amerykańskie wojsko nie wpuszczało dziennikarzy i przeganiało właścicieli upraw. Szulc był świadkiem, jak jeden z rolników wdał się w kłótnię z amerykańskim żołnierzem. Wojskowy nie znał hiszpańskiego i nieopatrznie poprosił kręcącego się opodal reportera, by ten powiedział rolnikowi, że teren jest zamknięty z powodu radioaktywnego skażenia. Szulc przetłumaczył zdanie Hiszpanowi. Następnego dnia informację o skażeniu w Palomares podał na pierwszej stronie „New York Times”.

 

Departament Stanu był zmuszony przyznać, że na pokładzie B-52 znajdowały się bomby atomowe. Część ładunków konwencjonalnych eksplodowała i pluton skaził 200 ha ziemi uprawnej. Amerykanie wywozili do utylizacji w USA prawie półtora tysiąca ton gleby, zapewniając równocześnie o braku promieniowania. Ale kłamstwo ma krótkie nogi. W 2004 r. w okolicy Palomares odnotowano zwiększoną wartość promieniowania radioaktywnego. Rok temu hiszpańskie władze zlokalizowały dwa doły ze skażoną ziemią. Amerykanie zobowiązali się usunąć ją do końca 2009 r.

 

Organizacja Greenpeace nie wierzy w to, co twierdzą przedstawiciele Pentagonu. We wstępie do opublikowanej w 1996 roku listy wypadków (Nuclear Weapons Accidents Briefing Paper, 1950–1993) ekolodzy piszą o 380 incydentach z udziałem broni nuklearnej, które przytrafiły się tylko siłom morskim USA! Amerykańska armia pilnie strzeże informacji, ale jeszcze większą niewiadomą jest Rosja. Główny rywal USA w atomowym wyścigu zbrojeń miał z pewnością swoje „Broken arrow”. Greenpeace wymienia kilkadziesiąt wypadków z udziałem radzieckich atomowych łodzi podwodnych. Według wyliczeń ekologów flota wojenna ZSRR mogła „zagubić” nawet 44 ładunki nuklearne. Mając na uwadze niechęć Kremla do otwierania archiwów, nieprędko uda się zweryfikować tę liczbę. Dodatkowo klimat polityczny nie sprzyja aktywności dziennikarzy oraz ludzi takich jak podpułkownik Derek Duke, którzy mówią głośno o sprawach niewygodnych władzy.

Marcin Rogoziński

Dziennikarz, publicysta, tłumacz.

 

Artykuł pochodzi z www.focus.pl

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [13.08.2009, 08:08] 4 źródła, 1 wideo

TERRORYŚCI CHCĄ UKRAŚĆ BOMBĘ ATOMOWĄ (WIDEO)

Atakują bazy nuklearne w Pakistanie.

Talibowie i Al-Kaida atakują bazy wojenne, w których przechowywane są arsenały atomowe.

W ciągu ostatnich dwóch lat talibowie i Al-Kaida co najmniej trzy razy atakowali obiekty atomowe w Pakistanie. Ryzyko, że arsenały atomowe lub technologie trafią w ręce terrorystów, jest rzeczywiste - twierdzi prof. Shaun Gregory z Ośrodka Badań nad Bezpieczeństwem Pakistanu.

Partyzanci zaatakowali bazę wojskową w Sargodha, gdzie znajdują się magazyny materiałów nuklearnych, a zamachowiec-samobójca wysadził się przed bramą do bazy lotniczej w Kamrze. Do serii zamachów samobójczych doszło również przed wejściem do bazy wojskowej w Wah - pisze "Gazeta Wyborcza".

Eksperci przypominają, że pakistańskie bazy atomowe znajdują się na terenie kontrolowanym dziś przez talibów, a wielu pakistańskich wojskowych jest wrogo nastawionych do wszystkiego co zachodnie.

Pakistan może posiadać około 60 głowic nuklearnych. Strzeże ich ok. 10 tys. żołnierzy. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 19.01.2012, 15:33

KRADZIEŻ MATERIAŁÓW RADIOAKTYWNYCH Z ELEKTROWNI ATOMOWEJ

Można zrobić z nich bombę?

Egipskie media poinformowały dzisiaj o bezprecedensowej kradzieży, która miała miejsce w budowanej właśnie elektrowni atomowej Dabaa na północnym wybrzeżu Egiptu. Zniknęły pojemniki z materiałami radioaktywnymi - informuje bikyamasr.com.

Złodzieje otworzyli jeden z sejfów z pojemnikami z materiałami radioaktywnymi i zabrali jego zawartość. Drugi sejf wynieśli w całości.

Jak im się to udało? Prawdopodobnie złodzieje wykorzystali ubiegłotygodniowe zamieszki przy budowanej elektrowni. Około 500 osób domagało się wstrzymania budowy elektrowni. Musiała interweniować żandarmeria wojskowa.

Egipski rząd powołał już specjalny zespół do wyśledzenia skradzionych pojemników. | WB

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [31.10.2009, 07:40] 2 źródła

ROSJA BUDUJE NUKLEARNY STATEK KOSMICZNY

Ma być gotowy w 2012 roku.

Projekt zbudowania statku kosmicznego o nuklearnym napędzie

zyskał "zielone światło" od prezydenta Rosji, Dmitrija Miedwiediewa. Więcej, zalecił on rządowi, by znalazł 600 mln dolarów na jego realizację.

Rosyjscy naukowcy twierdzą, że są w stanie zbudować pierwszy taki statek już w 2012 roku.

Dzięki nuklearnemu napędowi pojazd byłby w stanie bez problemu dolecieć na Marsa, a nawet dalej.

Nikomu do tej pory nie udało się skonstruować statku kosmicznego napędzanego energi atomową - przypomina "The Christian Science Monitor". Choć minireaktory i baterie atomowe wykorzystywane są przy zasilaniu satelitów, to nigdy nie wykorzystano ich do napędzania statku kosmicznego.

Ekolodzy obawiają się, że tego typu napęd może być bardzo niebezpieczny dla naszej planety. I przypominają długą listę wypadków rosyjskich satelitów - między innymi upadek satelity Kosmos-954 w styczniu 1978 na terytorium Kanady. Materiał radioaktywny z satelity został rozrzucony wówczas na na powierzchni 124 tys. km kw. | WB

 

 

§          

348 kg  emitowanych pyłów przypada rocznie na jednego człowieka. Źródło: dr Joyce E. Penner z Uniwersytetu Michigan

 

71 kg odpadów nuklearnych przypada na mieszkańca USA. Źródło: EEC

 

„PRZEKRÓJ” nr 41, 12.10.2006 r.: Waste Isolation Pilot Project (WIPP) to otwarte w 1999 roku składowisko odpadów radioaktywnych. Stworzono je w nieczynnej kopalni soli w Carlsbad, w stanie Nowy Meksyk. Zanim przechowywane tu odpady przestaną być zagrożeniem, minie około 300 tysięcy lat.

 

 http://www.zb.eco.pl/bzb/27/energia2.htm

Składowiska odpadów promieniotwórczych w odróżnieniu od zwykłych mogilników zajmują zwykle duże obszary i są zagrożeniem zarówno dla atmosfery, gleby, jak i wód. Klasycznym przykładem śmietnika nuklearnego jest Hanford. Obszar, na którym przechowuje się tam bezużyteczne materiały promieniotwórcze, zajmuje aż 1450 km2.

 

1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej. Źródło: EEC

 

1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce

 

 

 www.o2.pl | piątek [26.06.2009, 16:39] 2 źródła

EUROPIE GROZI NUKLEARNA KATASTROFA

Radioaktywne odpady w sercu Niemiec to tykająca bomba.

W zamkniętej kopalni soli w Asse w Dolnej Saksonii składowane są odpady jądrowe z elektrowni atomowych.

„Według opublikowanego właśnie raportu agencji DDP u wejścia do systemu szybów powstało jezioro radioaktywnej solanki, a sklepienie kopalni pęka. Tuż obok znajduje się blisko 130 tys. pojemników z atomowym paliwem, zbiorniki z toksycznymi substancjami oraz dynamitem” – alarmuje serwis TheLocal.de.

Potwierdzają to m.in. dokumenty pochodzące z archiwów Forschungszentrum für Umwelt und Gesundheit (GSF), instytucji która zarządzała ośrodkiem składowania paliwa z elektrowni.

„Dane GSF zawierają informację o składowaniu w pobliżu beczek z radioaktywnymi odpadami górniczych ładunków wybuchowych takich jak Eurodyn 2000, Dynacord, Supercord 40T i Supercord 100T. Co więcej, już po złożeniu paliwa, przy ich użyciu nadal pogłębia się kopalnię” - zauważa serwis.

O tym, że katastrofa nuklearna może stać się faktem, przekonany jest niemiecki minister środowiska Sigmar Gabriel.

„Działający od 1978 roku ośrodek składowania odpadów w Assse przypomina szwajcarski ser. Jest tak samo dziurawy” - twierdzi minister. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [16.12.2010, 12:20]

NIEMCOM GROZI KATASTROFA. WYCIEKA RADIOAKTYWNA CIECZ

To odpady z elektrowni jądrowych.

Z byłej kopalni soli Asse w Dolnej Saksonii wydostaje się już 8 litrów groźnych roztworów soli dziennie zamiast 4, jak jeszcze pół roku temu - donosi RMF FM.

Odnotowano także coraz wyższe stężenie radioaktywnego cezu. Niemiecki Urząd Ochrony przed Promieniowaniem Radioaktywnym ostrzega, że magazyn może niebawem się zawalić i trzeba przyspieszyć prace nad przenosinami ponad 125 tys. beczek.

W 1978 roku złożono w nich odpady z niemieckich elektrowni atomowych. Teraz okazało się, że nie była to przemyślana decyzja, bo podziemne ściany nie wytrzymują naporu wody.

Tymczasem niedawno służby medyczne ujawniły, że w ostatnich latach w okolicy odnotowano trzy razy więcej przypadków nowotworów niż średnia krajowa. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [30.11.2009, 09:27] 1 źródło

CZY BĘDZIESZ MIESZKAŁ OBOK ATOMOWYCH ŚMIECI

Oto lista miejsc, gdzie składowane mogą być odpady z polskich elektrowni.

Do 2020 roku ma zostać wybudowana pierwsza w Polsce elektrownia atomowa. Specjaliści już dzisiaj zastanawiają się, gdzie składować radioaktywne odpady. A mieszkańcy gmin, w których mogłyby znaleźć się składowiska już protestują - informuje "Metro".

Powinny być schowane co najmniej 600 metrów pod powierzchnią. Tam, gdzie występuje granit lub glina, a najlepiej w pobliżu pokładów soli - tłumacz gazecie doc. dr inż. Andrzej Strupczewski, ekspert ds. bezpieczeństwa reaktorów jądrowych Komisji Europejskiej i Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.

Miejsc, które spełniają te warunki jest w Polsce kilka. Gazeta wymienia m.in. Kłodawę oraz Damasławek w Wielkopolsce, Jarocin (również w Wielkopolsce),  Łanięta (łódzkie), okolice Pogorzeli na Mazurach oraz Krasnopola, Tajna, Rydzewa (Suwalszczyzna) i Kruszynian na Podlasiu, gdzie głęboko pod ziemią znajdują się pokłady granitu.

Lista wciąż jest nieoficjalna, ale - jak twierdzi "Metro" - mieszkańcy tych miejscowości już o niej wiedzą i już protestują. Chętnie też podrzuciliby śmieci sąsiadom.

Państwowa Agencja Atomistyki nie chce na razie podawać do publicznej wiadomości

listy miejscowości, w których mogłyby być składowane odpady. Boi się protestów mieszkańców i ekologów.

Najpierw trzeba ludziom wytłumaczyć, że składowanie odpadów głęboko pod ziemią jest naprawdę bezpieczne - podkreśla dyrektor agencji Janusz Włodarski. | WB

 

[Przez setki tys. lat struktura geologiczna się chyba... nie zmienia; Po co przyszłym pokoleniom, przez setki tys. lat, to, co jest pod ziemią, w tym woda z studni głębinowych; Z pewnością nie będą mieli nic innego do roboty, jak pilnowanie, przez ten czas, tych promieniotwórczych śmieci; Napewno będą nam wdzięczne... - red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 26.12.2011, 14:39

ROSJANIE UJAWNILI, ILE ZATOPILI RADIOAKTYWNYCH ODPADÓW

Rosja ma 25 tysięcy miejsc w swoich morzach, w których leżą radioaktywne i groźne dla środowiska odpady - informuje rian.ru.

Rosjanie przyznają się do "niebezpiecznych ładunków" między innymi na dnie Bałtyku, Morza Czarnego, Barentsa i Ochockiego.

Tu zatopiono atomowe okręty atomowe, ale także odpady z produkcji ropy, broń czy chemikalia - dodaje portal.

Ministerstwo zapewnia, że "od 15 lat" dokładnie monitoruje składowiska. Wskazało dwa najbardziej grożące skażeniem miejsca.

To reaktory z łodzi podwodnych nieopodal archipelagu Nowa Ziemia na Morzu Arktycznym i urządzenia do wzbogacania uranu koło Sachalinu - konkluduje rian.ru. | RM

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 21.09.2010, 09:42

TA SŁYNNA STOLICA... ZAPADNIE SIĘ POD ZIEMIĘ

Eksperci: To będzie afrykański Czarnobyl.

Johannesburgowi - słynnej stolicy światowego złota, grozi najgorsza katastrofa ekologiczna w historii. Toksyny z byłych kopalni złota pod miastem zanieczyszczą wodę i doprowadzą do szybkiego zniszczenia fundamentów domów. Miasto po prostu zniknie w wielkiej dziurze.

Kwaśna woda znajduje się 500 metrów poniżej poziomu miasta, ale przybywa w tempie 0,35 metrów na dobę, a może nawet metr dziennie. Poziom krytyczny osiągnie w ciągu najbliższych 15 miesięcy - pisze "The Globe and Mail".

Johannesburg zbudowany jest bowiem na starych kopalniach złota. Opuszczone, od lat gromadzą w sobie potężne ilości zanieczyszczonej wody - nawet przez związki radioaktywne. W niektórych miejscach wydobywano bowiem uran.

Niektórzy naukowcy nazywają problem bombą zegarową, a skalę zniszczeń jaką może wywołać - do Czarnobyla - informuje "The Globe and Mail". | MK

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 10.11.2011, 10:05 ostatnia aktualizacja: 4 godziny temu

SZKOCJA ZAMYKA WYBRZEŻE. JEST RADIOAKTYWNE

Przebywanie tam grozi rakiem

Szkocka Agencja Ochrony Środowiska szykuje się do zamknięcia części wybrzeża w okolicy Dalgety Bay w obwodzie Fife.

Podczas II wojny światowej znajdowała się tam baza lotnicza. Po wojnie zostało tam masę wraków oraz sprzętu wojskowego. Mimo, że złom został zutylizowany do dziś w morzu i na plażach znajdowane są niewybuchy i części uzbrojenia - donosi "The Independent".

Tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy odkryto ponad 400 potencjalnie niebezpiecznych odpadów.

Sprzęt oraz instrumenty, które znajdowały się na pokładach samolotów często pokryte były radioaktywnym radem. Naukowcy obawiają się, że promieniotwórczy pierwiastek przez lata przedostawał się do gleby.

To zagraża osobom, które przychodzą na szkockie plaże. Mimo, że radioaktywne elementy zostały znalezione na dużej głębokości, erozja mogła spowodować, że rakotwórcze substancje wydostały się na powierzchnię - tłumaczy "The Independent".

Lokalne władze zapowiedziały, że konieczne będzie zamknięcie wybrzeża dla odwiedzających - niewykluczone, że na stałe. Sprawa została już zgłoszona do brytyjskiego ministerstwa obrony, które ma zająć się odkażeniem terenu. | BB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 12.09.2011, 13:49 ostatnia aktualizacja: 1 godzinę temu

ALARM WE FRANCJI. WYBUCH I POŻAR ODPADÓW ATOMOWYCH

Nuklearne odpady zagrażają ludziom.

Eksplodował piec w zakładach utylizacji odpadów nuklearnych w Marcoule w regionie Gard. Wiadomo, że nie żyje co najmniej jedna osoba. Jest wielu rannych.

Francuskie służby ostrzegają przed wyciekiem nuklearnym. Przeprowadzane są pierwsze pomiary - informuje RMF FM.

Policja zamknęła teren wokół ośrodka i otoczyła go specjalnym kordonem bezpieczeństwa.

Jak podaje BBC po eksplozji zapaliło się składowisko odpadów promieniotwórczych.

W Marcoule produkuje się paliwo do reaktorów i przetwarza odpady jądrowe. Wcześniej produkowano tam pluton do francuskich głowic jądrowych. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 10.11.2011, 15:16

ROZKOPIĄ WIELKI KANION? CHCĄ TAM BUDOWAĆ KOPALNIE

Obrońcy przyrody oburzeni.

Amerykańscy politycy chcą zezwolić prywatnym firmom budować kopalnie uranu w pobliżu Wielkiego Kanionu Kolorado.

Republikanie próbują przeforsować projekt ustawy, dzięki której to Kongres miałby decydujące zdanie w sprawie eksploatacji złóż naturalnych w kraju. W ten sposób politycy wyeliminowaliby prezydenta w procesie decyzyjnym - donosi newscientist.com.

Na razie Biały Dom chce wprowadzić zakaz budowania kopalni w pobliżu Wielkiego Kanionu na 20 najbliższych lat. Rozkopywaniu terenu w pobliżu parku narodowego sprzeciwiają się również kongresmani z Arizony, którzy twierdzą, że przemysł może bezpowrotnie zniszczyć jeden z naturalnych cudów świata.

Z kolei ekolodzy przekonują, że wydobywanie uranu może skazić rzekę Kolorado, która jest źródłem wody pitnej dla mieszkańców południowo-wschodnich stanów - informuje newscientst.com.

Republikanie walczą o eksploatację złóż uranu w okolicy Wielkiego Kanionu, ponieważ twierdzą, że ożywiłoby to gospodarkę w regionie, bo wiele osób znalazłoby pracę w kopalniach. Poza tym na uranie można dużo zarobić. | BB

 

 

 

 

 www.nowyekran.pl / http://astral-projection.nowyekran.pl/post/26350,fukushima-zaglada-ziemi-tam-juz-umieraja-ludzie | 10.09.2011 17:09

[Fragmenty]

FUKUSHIMA: ZAGŁADA ZIEMI.

Tam już umierają ludzie

W tym tekście masz szansę zapoznać się z najnowszymi danymi odnośnie katastrofy nuklearnej w Fukushimie. Nie, czytelniku, sprawa nie została zakończona, bowiem radioaktywne emisje odbywają się dzień w dzień, od 13 marca 2011 roku do dziś!

Sytuacja w elektrowni Fukushima Daiichi, która jest już totalną ruiną, jest dramatyczna, ba, nawet gorzej! Kryminaliści na politycznych stołkach udają, że problemu nie ma. Apeluję do dziennikarzy z oficjalnych mediów, bo wiem, że to czytacie: zróbcie coś kurwa z tym! Trzeba się wziąć na poważnie za informowanie społeczeństwa o zagrożeniu, które narasta z każdą godziną o 10 bilionów bekereli. Apelujcie do Waszych pracodawców, naciskajcie, a jak to nie przyniesie efektu - zakładajcie własne blogi. Wy także oddychacie potwornie skażonym powietrzem! Zróbcie to chociaż dla dobra własnego i własnych rodzin, bądź bardziej altruistycznie - dla dobra naszego narodu.

 

Nie tylko nie wiemy co się naprawdę w Fukushimie wydarzyło, ale nie wiemy też, co się dzieje obecnie a co gorsza, nie mamy pojęcia co się może wydarzyć w najbliższej przyszłości. Wiele z tego co się może wydarzyć, wygląda tak samo paskudnie a może nawet jeszcze gorzej niż efekt wojny nuklearnej ze wszystkimi jej konsekwencjami, gdzie odbiorcami opadu radioaktywnego są zwykli ludzie, tacy jak ty czy ja.

Dlaczego tak uważam? Otóż japoński rząd uznał, że najlepszym sposobem aby zlikwidować miliony ton skażonych radioaktywnie śmieci – jest po prostu je spalić...

W normalnych warunkach takie śmieci musiałyby być skrzętnie zebrane i zawiezione w miejsce, gdzie można je bezpiecznie trzymać nawet przez tysiące lat, jeśli zajdzie taka potrzeba. Takie miejsca mają przygotowane niemalże wszystkie kraje w których produkuje się energię pochodzącą z rozszczepienia atomu. Japonia jednak zdecydowała inaczej i dym z radioaktywnych śmieci, pełen radioaktywnych cząsteczek będzie unoszony przez wiatry – zwłaszcza przez prąd strumieniowy i w ten sposób opad radioaktywny obejmie całe terytorium Ameryki a także resztę półkuli północnej. Proces ten przyspieszy właśnie rozpoczynająca się jesień, bo w chłodnym powietrzu gorący dym ze spalarni śmieci jeszcze szybciej trafi do atmosfery wraz ze swoim śmiercionośnym ładunkiem.

Jednym z najważniejszych pierwiastków radioaktywnych unoszonych takim wiatrem jest cez. Cez już w tej chwili przykrył niemalże cały teren zachodniego wybrzeża USA: od San Diego po Kanadę. Jest już w Nevadzie i stanie Utah. Tymczasem Japończycy intensywnie budują kolejne spalarnie śmieci i nikt kompletnie o tym nie mówi! Nikt… Absolutne milczenie jak dywan z radioaktywnego cezu…

 

Dopuszczalne dla zdrowia promieniowanie ustalono jeszcze niedawno na 600 bekereli na godzinę! Dziś, wg standardów unijnych, które zmieniono tuż po katastrofie w Fukushimie, jest to 12500 bekereli na godzinę.10 bilionów bekereli promieniowania to jeszcze nie Hiroszima ale ogromnie blisko. Dokąd sięga to promieniowanie? Na razie obejmuje w większości Japonię, ale skażenie się rozszerza. Promieniowanie trafia do łańcucha pokarmowego, przenika do środowiska naturalnego, jest w zwierzętach, w insektach, w roślinach, w chmurach...

 

Jest wszędzie!

Co to oznacza? Miliony ludzi umrze raczej wcześniej niż później na choroby związane z promieniowaniem. Nie wydarzy się to od razu a za jakieś 5, 10 może nawet za 20 lat. Zwłaszcza dla Ameryki Północnej taka perspektywa jest szczególnie mroczna. Już tej zimy radioaktywny cez zacznie spadać na amerykański kontynent wraz z deszczem przyniesionym z nad Pacyfiku. 3 tygodnie temu pewien facet z St. Louis starł szmatą deszcz z szyby swojego samochodu. Szmatę zbadano licznikiem Geigera i okazało się, że jest ona napromieniowana. Podobna sytuacja miała miejsce miesiąc temu w Toronto, gdzie inny facet czyścił kolektory słoneczne, a zbadany później papierowy ręcznik, którego używał do tego celu, okazał się być radioaktywny. To nie są zbyt dobre znaki...

 

Najgorsze jest to, że nie wiadomo właściwie jak się zachować w takiej sytuacji. Teoretycznie zareagować powinien przede wszystkim rząd, ale ten nie wykazuje żadnego zainteresowania.

Tymczasem w japońskiej prefekturze Fukushima zbadano stopień napromieniowania dzikich grzybów, jakie można znaleźć w lesie. Pomiar wykazał 28 tysięcy

bekereli na kg grzybów. Takie grzyby nie są już jedzeniem. Nie można nawet myśleć o tym, że są jedzeniem. Tymczasem władze w Fukushimie nie są wcale tym faktem zaniepokojone. Dzieci w szkołach w rejonie Fukushimy jedzą skażone warzywa, które są uprawiane lokalnie. Nie ulega wątpliwości, że rząd ma ludzi w nosie, skazując ich w ten sposób na niechybną śmierć. Trudno sobie wyobrazić, żeby ci, którzy rządzą rejonem Fukushimy nie mieli pojęcia o tym, co dostają do jedzenia dzieci w szkołach.

Ogłoszono, że w całej Japonii będą siane słoneczniki, bo roślina ta ma zdolność wchłaniania radioaktywności. Takie słoneczniki mają być później zniszczone. Chyba łatwo się domyślić w jaki sposób się to stanie... Zostaną po prostu spalone, naładowane radioaktywnie cząsteczki powędrują po całym świecie wraz z wiatrem a popioły zostaną wyrzucone na wysypiska śmieci. Stamtąd już prosta droga do wód gruntowych a potem będą się w niej kąpać i pić taką wodę ludzie.

Wszystko wskazuje na to, ze japoński rząd już w tej chwili skazał co najmniej dwie generacje swoich obywateli na śmierć. Fukushima stała się laboratorium na wielką skalę, gdzie można do woli studiować sobie wpływ zabójczego promieniowania na życie ludzi na całym świecie.

 

Mój komentarz: przypomnę zbiór najważniejszych faktów:

- lobby atomowe jest tak samo wpływowe i kryminalne jak media, świat polityki czy też karteli, w tym karteli farmaceutycznych. Atomowi giganci blokują niewygodne dyskusje w mediach, nie dopuszczając do swoich przecież mediów niewygodnych ekspertów. Zaś wszyscy eksperci uczestniczący w "debatach" mają odpowiednio wyprane mózgi i konta w banku. Tak samo jest z kartelami transgenicznymi, o czym pisałem jakiś czas temu - lobby GMO kupuje ekspertów za pomocą systemu ambasad USA i Izraela. Ma także w kieszeni dziennikarzy, np dziennikarzy najbardziej pro GMOwskiej Gazety Koszernej, którzy zostali po prostu sprzedani jak kurwy na bankietach z udziałem ambasadorów i lobbystów GMO.

 

 -normy bezpieczeństwa radiacyjnego zostały niekorzystnie dla nas zmanipulowane przez atomowych gigantów. Najpierw w latach 50 tych lub 60 tych XX wieku, potem były kilka razy korygowane, w tym po Fukushimie - znowu na niekorzyść dla nas.

Atomowe korporacje mają odpowiednie wpływy i metody nacisku, z morderstwami niewygodnych osób włącznie, aby naciskać na rządy, na instytucje rzekomo

"niezależnych ekspertów". Przeciwko powszechnemu w środowisku atomistów skurwieniu i zaprzedaniu protestują fizycy z Low Level Radiation Campaign, demaskując zbrodnie lobby atomowego. Szacują oni, że normy bezpieczeństwa zostały niesłusznie zawyżone nawet 100 razy. Oznacza to, że bezpieczne dawki rocznego, dziennego i godzinnego promieniowania wchłanianego przez człowieka powinny być 100 razy niższe niż oficjalne tabelki.

 

- jeszcze podczas tzw zimnej wojny trwały doświadczalne testy reaktorów, które spalałyby paliwo w 100%, nie pozostawiając praktycznie żadnych odpadów radioaktywnych. Niestety, lobby atomowe i ówczesny (p)rezydęt USA zabronili dalszych testów tych wyprzedzających i naszą epokę reaktorów. Jak jest obecnie?

Obecnie nie dokonał się żaden postęp w tej materii - spalane jest zaledwie 5% paliwa, po czym pozostałe 95% trafia na śmietnisko jako wysoce radioaktywne odpady. A niesłusznie.

 

- w radioaktywnej "zupie" z Fukushimy jest nie tylko radioaktywny jod i cez, ale także setki innych izotopów. W czerwcu bądź na początku lipca wykryto w morzu dziwne izotopy jak na ten typ reaktorów, np izotopy radioaktywnego chloru. To świadczy o tym, że dzieje się tam źle.

Najbardziej niebezpieczne są izotopy ciężkie, takie jak ameryk, neptun i pluton. Radioaktywny, ciężki ameryk wykryto 3 miesiące temu na wybrzeżach Wielkiej Brytanii, czyli aż dwa oceany od Fukushimy. Bo izotopy wędrują w kierunku wschodnim - najpierw przez Pacyfik, zahaczając o kontynent amerykański, by potem przez Atlantyk wędrować do Europy. Nie dajcie sobie wmówić, że te izotopy są za ciężkie, by do nas zawędrować - to nie tyle manipulacja co oczywiste kłamstwo!

Nie dajcie sobie także wmówić tego, że przez plutonem zabezpiecza zwykła kartka papieru i odzież. Owszem, jest to w połowie prawdą, a w połowie manipulacją, gdyż nie chodzimy szczelnie ubrani po ulicach, czy np jadąc tramwajem do pracy. Chodząc po ulicach naszych miejscowości nie zakładamy szczelnych kombinezonów ani masek przeciwgazowych na twarz, choć w teorii powinniśmy robić to już dawno. Przecież zostalibyśmy wyśmiani, gdyby ktokolwiek z nas paradował w takim uniformie przez dzielnice miast i wsi!

 

- pluton jest najbardziej niebezpieczną substancją na Ziemi. Już jedna cząstka plutonu wnikająca do organizmu może spowodować mutację w genomie i raka. Można  przyrównać to do pały bejsbolowej - jak uderzy Cię w nogę, przeżyjesz, jak trafi w głowę - niekoniecznie.

Nie tylko pluton jest niebezpieczny, bo są też inne ciężkie izotopy. Z lżejszych izotopów mamy typowe izotopy cezu i jodu. Cez ma okres półtrwania znacznie przewyższający długość życia jednego człowieka. Pluton zaś ma okres półtrwania wynoszący setki tysięcy lat. Przez ten czas będzie on krążył po całym świecie, po łańcuchu pokarmowym i wbuduje się na stałe w środowisko naturalne. Ziemia została już bezpowrotnie skażona. Być może straciliśmy jedyną planetę, na której możliwe jest życie biologiczne.

 

- kryminaliści nazywani przez lobby atomowe "ekspertami" lub "atomistami" mówią w mediach że promieniowanie, jakie dochodzi do nas z Fukushimy jest

"rozrzedzone i w sumie bezpieczne". Gdzie tu tkwi perfidne kłamstwo? Otóż Ci "eksperci" nie biorą w ogóle pod uwagę izotopów ciężkich, gdy odbywają się debaty mające ogłupić "ciemny lud, który wszystko kupi". Mam propozycję, taki apel do dziennikarzy - zaproście na Wasze konferencje ekspertów niezależnych od karteli atomowych! Jest ich w Polsce cała masa, mamy też ekspertów z zagranicy, jak Ci z LLRC.

Okazuje się jednak, że nawet lekkie izotopy jodu, które mają okres półtrwania wynoszący zaledwie kilka - kilkanaście dni, docierają do Europy! Co tu mówić o izotopach ciężkich mających okres połowicznego rozpadu wynoszący całe epoki.

 

- wysokoczułe stacje pomiarowe Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR) w Polsce już dwa - trzy tygodnie po 13 marca 2011 roku raportowały, że skażenie w powietrzu przekracza normy nawet 8 - 10 tysięcy razy (!). Zaś dwa miesiące po pierwszej emisji z Fukushimy były oficjalne raporty, że skażenie przekracza w niektórych miejscach normy aż 45 tysięcy razy. Potem nagle raporty "przytemperowano" gdy zaczęli się nimi interesować dziennikarze i śledczy obywatelscy. Dlaczego nikt z mediów oficjalnych nie podjął wtedy tego tematu?

Osobną sprawą jest typowo polska zagadka radiologiczna - potem przez długi czas monitoring radiacyjny był wiarygodny tylko ze stacji pomiarowej w Łodzi, która została przejęta przez patriotów. Z wszystkich innych stacji, gdzieś tak trzy miesiące po 11 marca, było raportowane, że radiacja w powietrzu spada - tylko w Łodzi przekraczała kilkadziesiąt tysięcy razy normę.

 

- i teraz zastanówcie się: w jaki sposób państwa, rządy, instytucje mają nas chronić, jak są na smyczy karteli farmaceutycznych, atomowych i transgenicznych? Jak mamy się bronić przed skażeniem, jak nie mamy nawet dostępu do wiarygodnych pomiarów radiacji w powietrzu, bo pomiary są ewidentnie przez tych bandziorów fałszowane? Musimy sami walczyć o dostęp do informacji, gdyż oficjalne środki przekazu są manipulowane. W mediach problemu Fukushimy i skażenia Ziemi plutonem nie ma w ogóle lub prawie w ogóle, z nielicznymi wyjątkami. Jeśli już, to przytaczane opinie "ekspertów" dotyczą tylko izotopów lekkich, głównie jodu i cezu.

 

- wciąż otwartą kwestią jest kwestia wirusa komputerowego nowej generacji - stuxneta. Ma on zdolność infekowania i unieruchomienia dużych zakładów przemysłowych, ze szczególnym uwzględnieniem elektrowni atomowych i ich systemów informatycznych. Podejrzewa się, że wirus ten powoduje infekcję systemów w Fukushimie, uniemożliwiając ratownikom jakiekolwiek działanie. Tuż po 13 marca, czyli po pierwszych emisjach z Fukushimy, prawie 30 elektrowni atomowych na świecie miało dziwne awarie i usterki.

Niezależni badacze przeprowadzili analizę zdjęć satelitarnych siłowni w Fukushimie wykonanych tuż po tsunami. Okazało się, że zniszczenia od fal tsunami nie były w ogóle widoczne na terenie elektrowni, głównych zniszczeń dokonały eksplozje i sam wirus.

 

-----------------------------------------------------

 

The Independent: Dlaczego Fukushima jest gorsza od Czarnobyla – „Fakty zaczynają wychodzić na jaw”; emisja materiałów radioaktywnych 72.000 razy przewyższa Hiroszimę

 

„Dlaczego Fukushima jest gorsza od Czarnobyla,”Independent, 29 sierpnia 2011: Dużo czasu upłynęło zanim Japonia uznała skalę katastrofy. Prawda wychodzi na jaw. Relacja Davida McNeila z miasta Soma.

Potrójne stopienie reaktorów sprawia, że Japonia znalazła się na nieznanym i niepoznawalnym terenie. Na całym północnym wschodzie ludzie żyją z jego konsekwencjami, poszukując konsensusu w kwestii bezpiecznego poziomu radiacji, który nie istnieje. (...) Wielu ekspertów ostrzega, że kryzys dopiero się zaczyna. (...)

 

Chris Busby, profesor Uniwersytetu w Ulsterze, powiedział, że konsekwencją katastrofy będzie ponad milion zgonów: „Fukushima nadal rozsiewa radionuklidy po całej Japonii. (...) Czarnobyl uwolnił promieniowanie za jednym razem. Fukushima jest znacznie gorsza. Emisja materiałów radioaktywnych 72.000 razy przekracza poziom Hiroszimy.”

 

Profesor Tim Mousseau, biolog, który spędził ponad dziesięć lat badając genetyczny wpływ radiacji wokół Czarnobyla, martwi się, że wiele ludzi z Fukushimy

„chowa głowy w piasek.” Badania okolic Czarnobyla wykazały, że bioróżnorodność, liczba insektów i pająków w strefie napromieniowanej zmniejszyła się, a populacja ptaków ujawniła dowody defektów genetycznych, ze zmniejszoną objętością mózgu włącznie. „Po wydłużonym kontakcie z promieniowaniem można spodziewać się bardzo poważnych długotrwałych konsekwencji zdrowotnych.”

 

Ekspert Uniwersytetu Tokijskiego: Nowotwory i inne choroby wywołane radiacją z Fukushimy pojawią się za 5-10 lat – „Ta katastrofa oddziałuje na wszystkich mieszkańców Japonii” (materiał filmowy).

 

Raport: 76 terabekereli plutonu-239 wyemitowanych z Fukushimy – ilość 23.000 razy wyższa od ogłoszonej poprzednio

„Agencja Bezpieczeństwa Nuklearnego i Przemysłowego wspomina o „neptunie-239″ podczas konferencji prasowej z 29 sierpnia,” EX-SKF, 28 sierpnia 2011:

(...) Trwa konferencja prasowa Agencji Bezpieczeństwa Nuklearnego i Przemysłowego (NISA). Rzecznik wspomina o stosunku konwersji neptunu-239 w

pluton-239 jako jeden do jednego.

 

Według szacunków NISA z 6 czerwca, neptun-239: 7.6×10^13 [...]

Przy stosunku 1:1, emisje plutonu-239 także wynoszą 7.6 x 10^13 lub 76 terabekereli. 23.000 wyższe od poprzednich szacunków rządu.

* Aktualizacja EX-SKF* z dnia 29.08.2011 – NISA wycofała się z tych ustaleń podczas wspólnej popołudniowej konferencji z przedstawicielami TEPCO / rządu i teraz twierdzi, że nie jest pewna, co do stosunku konwersji neptunu-239 w pluton-239.

Cez-134 w zbiorniku zużytego paliwa nr 1 elektrowni Fukushima Dai-ichi podwaja się w ciągu dwóch miesięcy – teraz jest na poziomie 23.000 Bq/cm³

 

„Zbiorniki zużytego paliwa elektrowni atomowej Fukushima Dai-ichi z wysoką koncentracją radioaktywnego cezu,” EX-SKF, 26 sierpnia 2011:

(…) Z przekazanej prasie 25 sierpnia informacji TEPCO:

W zbiorniku reaktora nr 1 ilość radioaktywnego cezu w ciągu dwóch miesięcy zwiększyła się. (...)

 

Zbiornik zużytego paliwa 1:

25.06.2011

Cez-134: 12,000 Bq/cm³

Cez-137: 14,000 Bq/cm³

 

19.08.2011

Cez-134: 23,000 Bq/cm³

Cez-137: 18,000 Bq/cm³

 

220 milionów Bq/litr cezu w zbiorniku zużytego paliwa nr 2 – Zbiorniki nr 1, nr 2 & nr 3 „wyraźnie mają poważne uszkodzenie zużytego paliwa” (materiał wideo)

„Nowo ujawnione dane TEPCO potwierdzają twierdzenia Fairewinds na temat poważnych awarii zbiorników ze zużytym paliwem nuklearnym w elektrowni

Fukushima,”Fairewinds, 26 sierpnia 2011:

Fragmenty transkrypcji:

(…) Zaledwie dwa dni temu TEPCO opublikowało raport z analizą stanu wody w zbiornikach ze zużytym paliwem w Fukushimie. Dane te zostały odczytane 19 i 20 sierpnia, są więc bardzo świeże i chciałbym się nimi z Państwem podzielić. (...)

Kombinacja obu cezów w zbiorniku sekcji nr 2 wynosi 220 milionów dezintegracji na sekundę w litrze wody. Tabela pokazuje podobnie wysokie koncentracje cezu w sekcji nr 1 i nr 3. Oznacza to poważne uszkodzenie paliwa w zbiornikach nr 1, nr 2 i nr 3.

Mainichi Daily News – Profesor nuklearny z Japonii: Ludzkość stoi w obliczu wielkiej niewiadomej – 10 siwertów na godzinę na zewnątrz elektrowni oznacza, że bliżej rdzenia reaktorów radiacja jest wyższa

 

Stan na 16 sierpnia:

Ludzie w pobliżu Fukushimy umierają już na białaczkę http://fukushima-diary.com/2011/08/breaking-news-a-volunteer-person-died-of-acute-leukemia-in-fukushima/

W tego typu sprawach jest całkowita blokada medialna. – jest to tego typu pierwsze potwierdzone doniesienie. Osoba, która zajmowała się ratowaniem zwierząt w

20 kilometrowej strefie zmarła nagle na skutek ostrej białaczki. Nagle zmarła także 32-letnia założycielka non-profitowej organizacji „Na ratunek dzieciom w Toyama”. Wraz z mężem przemieszczali się ciągle pomiędzy Fukushimą i Toyama. W ubiegłym tygodniu zmarł też nagle 34-letni piłkarz Matsuda – przyczyną było nagłe niedotlenienie serca na skutek niedokrwienia (cardiac infarct). Schorzenie to może być spowodowane zatruciem radioaktywnym cezem 134 i 137, natomiast stront 90 powoduje białaczkę. Na białaczkę umierają nagle nie tylko ludzie – są doniesienia o nagłych zgonach kotów i psów.

Można się spodziewać, że tego typu doniesień będzie coraz więcej. Skażenie radiologiczne w pobliżu Fukushimy jest bowiem wielokrotnie gorsze niż w Czarnobylu, jednak rząd japoński zdecydował o tym, że nie będzie stałej ewakuacji z tych terenów. źródło

 

The New York Times: Rząd Japonii ukrył prognozy przemieszczenia radioaktywnej chmury, aby uniknąć ewakuacji – Burmistrz miasta Namie: „Wstrzymanie tej informacji jest porównywalne z morderstwem”

 

„Japonia ukryła ścieżkę przemieszczenia radiacji pozostawiając obywateli w niebezpieczeństwie,” Autor: Ko Sasaki dla „The New York Times”, 8 sierpnia 2011:

Fragmenty artykułu / streszczenie wątków:

Prognozy rządowego systemu komputerowego, zaprojektowanego w celu ustalenia ścieżki rozprzestrzeniających się radioaktywnych emisji, zostały wstrzymane przez biurokratów w Tokio funkcjonujących w kulturze, która dąży do unikania odpowiedzialności i krytycyzmu. (...)

Podczas gdy elektrownia atomowa nadal emituje promieniowanie, którego część przedostała się do zaopatrzenia żywnościowego kraju, wzbiera gniew opinii publicznej dostrzegającej rządową kampanię, która zmierza do zbagatelizowania rzeczywistej skali katastrofy i jej zdrowotnych konsekwencji. (...)

 

Argumentacja:

Przedstawiciele rządu, aktualni i dawni, przyznają, że japońskie władze próbowały „ograniczyć skalę kosztownych i dezorganizujących ewakuacji w terytorialnie

ubogiej Japonii oraz uniknąć publicznego kwestionowania potężnego pod względem politycznym przemysłu atomowego.”

Przedstawiciele rządu, aktualni i dawni, podczas wywiadów z NYT powiedzieli, że „szersza strefa ewakuacyjna oznaczałby przesiedlenie setek tysięcy ludzi… rząd był zdesperowany, aby ograniczyć ewakuację do 80.000 osób przeniesionych z obszarów położonych wokół elektrowni.”

 

Toshiso Kosako, jeden z najważniejszych ekspertów od pomiarów radiacji, który odszedł z grupy doradczej premiera Japonii, powiedział, że „biuro premiera odmówiło publikacji rezultatów nawet po zapoznaniu się z wynikami Speedi, ponieważ tamtejsi urzędnicy nie chcieli wziąć na siebie odpowiedzialności za kosztowne ewakuacje w sytuacji, kiedy ich szacunki mogłyby zostać zakwestionowane w przyszłości.”

 

Schemat:

„Urzędnicy przyznali, że japońskie władze zastosowały schemat wstrzymywania szkodliwych informacji i negowania faktów związanych z nuklearną katastrofą.”

„Prognozy komputerowe były jednymi z wielu informacji, które zostały ukryte przed opinią publiczną przez urzędników państwowych.”

Stopienie paliwa nuklearnego w trzech reaktorach ukrywane było przez władze kilka miesięcy.

„Nuklearni regulatorzy przyznali na początku czerwca, że dzień po tsunami inspektorzy wykryli tellur-132, który eksperci określają mianem oczywistego dowodu na stopienie reaktorów – jednakże nie wspomnieli o tym opinii publicznej przez trzy miesiące.”

Burmistrz miasta Namie, które znalazło się na ścieżce radioaktywnej chmury, powiedział, że „wstrzymanie tych informacji jest porównywalne z morderstwem.”

 

Stan na 26 lipca: NHK: „Wysoki poziom radioaktywności wykryty na wielkim obszarze” – Japonia informuje, że powietrze w odległości 150 km od Fukushimy jest tak napromieniowane, jak obszary w pobliżu stopionych reaktorów

 

„Wysoki poziom radioaktywności wykryty na wielkim obszarze,” NHK, 21 lipca 2011: Ministerstwo nauki informuje, że powietrze nad ziemią znajdującą się w odległości 150 km od elektrowni atomowej Fukushima Dai-ichi jest tak radioaktywne, jak obszar oddalony od źródła radioaktywności o 50 km. (...)

Niektóre części miasta Kurihara, zlokalizowanego 150 km na północ od elektrowni, oznaczone są kolorem jasnoniebieskim, co wskazuje, że powietrze zawiera koncentrację radiacji 0.2, 0.5 mikrosiwerta na godzinę. To wynik podobny do obszarów położonych blisko zniszczonej elektrowni. (...)

 

-----------------------------------------------------

 

Jak się chronić przed promieniowaniem? Aktualizacja z 10 września (głównie czerwoną czcionką).

a.) Jod, czyli ochrona tarczycy. Udaj się do apteki bądź sklepu z suplementami, drogerii,i kup suplement diety z jodem, np „chrom plus”, „kelp”bądź jodek potasu na receptę, tylko według wskazań lekarza. Tych preparatów NIE WOLNO przedawkowywać, nawet w dobrej wierze! Zbyt wysokie dawki jodu mogą być toksyczne, jednak w dawkach zalecanych przez producenta bądź lekarza nie ma obaw.
-Preparat „chrom plus”zawiera chrom i 150 mikrogramów jodu. Bez recepty, dawkowanie jedna tabletka dziennie. Nie przekraczać zalecanych dawek.
-Preparat „kelp” zawiera naturalny wyciąg z wodorostów. Jedna tabletka „kelp” ma 200 mikrogramów jodu, bez recepty. Brać jedną tabletkę dziennie. Nie przekraczać zalecanych dawek.
-Preparat dla dzieci –”zdrovit odpornisie” niestety, jest to jedyny preparat przeznaczony dla dzieci który ma w swoim składzie odpowiednią dla nich dawkę jodu. Jest dostępny bez recepty, jednak zalecam konsultację z lekarzem – u dzieci łatwo spowodować przedawkowanie.
-Preparaty syntetyczne zawierające jodek potasu (100 i 200 mikrogramów) dostępne tylko na receptę lekarską, stosować ściśle według wskazań lekarza bądź służb ratowniczych / sanitarnych. W żadnym wypadku nie przekraczać zalecanych dawek. Gdy władze zarządzą podawanie nam jodku potasu, odstaw powyższe preparaty (czyli chrom plus, kelp).
-dobrym dodatkiem do jednego z powyższych trzech preparatów może być spirulina, czyli naturalny wyciąg z alg morskich. Zawiera niewielkie ilości jodu, bierz jedną kapsułkę dziennie.
Przed zastosowaniem powyższych preparatów poszukaj wiarygodnych informacji w internecie na ten temat. Przeczytaj ulotki, gdzie załączone są ważne informacje, których nie podałem tutaj ze względu na ograniczenie miejsca. W przypadku wątpliwości, np podawania w/w preparatów: dzieciom, osobom starszym, przewlekle chorym, alergikom, kobietom w ciąży i karmiącym, zażywającym leki (możliwe interakcje), zgłoś się do lekarza lub odpowiednich służb po poradę. Jodu nie powinny zażywać osoby mające poważne problemy z tarczycą. W przypadku jakichkolwiek problemów z tym organem należy się poradzić lekarza – ja się na tym już nie znam.

b.) jod c.d. Jako ciekawostkę pewien farmaceuta powiedział, że wielu ludzi ma kłopoty z tarczycą do dziś właśnie z powodu przedawkowania płynu Lugola podczas Czarnobyla, bo prawie nikt nie przestrzegał dawki zalecanej (50 –500 mikrogramów). To trzeba było 1 krople na szklankę, a ludzie pili np. łyżeczkę wprost buteleczki i przyjmowali właśnie dawki miligramowe albo i większe. Problemy mają ludzie właśnie z powodu uszkodzenia tarczycy. A więc ostrożnie z jodem!
-sprzedawcy dostali zakaz sprzedaży płynu Lugola i prawdopodobnie innych preparatów z jodem bez zlecenia lekarza. Agendy rządowe USA robią zapasy tych preparatów. W wielu krajach już w maju tego roku wykupiono suplementy z jodem, jak i liczniki Geigera.
-W hurtowniach jodu brak. Płyn Lugola jest składowany rezerwowo, uczestniczą w tym m.in. niektóre poradnie, przychodnie. Proszę pilnie o informację z terenu Polski o tym zjawisku, bo prawdopodobnie jest to ukrywane przed opinią publiczną!

c.) Jednocześnie trzeba uważać, aby władze, służby nie zechciały nas przypadkiem naszprycować jakimś świństwem, pod przykrywką walki z radiacją. Dlatego śledź niezależne fora, blogi i witryny, poszukuj informacji na własną rękę – miej oczy szeroko otwarte. Wiedza ochrania, ignorancja naraża – to motto naszych trudnych czasów.

d.) Śledź wskazania stacji pomiarowych i innych monitoringów radiacji:

-Monachium – link tutaj

-Inne stacje w Bawarii – link tutaj

-Inne stacje w Niemczech – link tutaj

-Organizacja Low Level Radiation Compaign – link tutaj(po angielsku). Organizacja ta skupia fizyków, atomistów i innych naukowców, którzy sprzeciwiają się energetyce atomowej i informują o zagrożeniach z nią związanych. Jest to wiarygodne źródło informacji, poza kontrolą gestapo proatomowego.

-Organizacja European Committee on Radiation Risk
-Black Cat Systems– obywatelskie stacje pomiarowe w Ameryce płn.
-Radiacja w Los Angeles
-Polska bezpieka atomowa – mapa (mało wiarygodna, ale..)
-Radiacja w Lublinie UMCS (bardziej wiarygodna, pokazuje skoki radiacji wraz z kolejnymi chmurami z Fukushimy. Co ciekawe, ta stacja pomiarowa miała już dwie awarie, gdy wartość radiacji zaczęła przekraczać normy krytyczne).
-Radiacja w Tokio
-Bezpieka atomowa USA (mało wiarygodna)
Nowe:
-blog w języku francuskim – niezależne media poszukują tłumacza tych tekstów – link tutaj.
-wiarygodne stacje pomiarowe, w języku niemieckim. wykazują podwyższoną radiację w Warszawie (0.152 uSv / h) i w Berlinie (0.140 uSv / h) (stan na maj i czerwiec). Link tutaj.

-obserwuj status KP ziemskiej magnetosfery – obrazek:
– gdy barwy są żółte lub czerwone, istnieje większe prawdopodobieństwo trzęsień Ziemi.

-obserwuj aktywność słońca:
– tu także należy zwracać uwagę na kolory – jeśli pojawi się żółty lub czerwony, istnieje zwiększone prawdopodobieństwo trzęsień Ziemi za dwa, trzy dni.

e.) zachowaj środki ostrożności (aktualizacja 10 września czerwoną czcionką):
-pij wodę butelkowaną przed opadami radioaktywnymi, czyli wodę mineralną. Wody tej używać do przyrządzania gorącej: kawy, herbaty, zup itp. / już za późno poza tym i tak mało to da, ale..
-unikaj przebywania na zewnątrz, nie otwierać okien, gdyż przebywanie w zamkniętych pomieszczeniach daje częściową ochronę przed radiacją / za późno by stosować tę metodę, Ziemia skażona jest już na setki tysięcy lat.
-nie spożywać miejscowych owoców i warzyw, unikać mleka aż do wiarygodnych pomiarów skażenia / za późno już wszystko jest skażone.
-Unikać jedzenia grzybów i dziczyzny, gdyż one tradycyjnie pochłaniają największą część skażenia / ciągle aktualne!
-zrób zapasy w pobliskim spożywczaku. Chodzi o specyficzne artykuły, mające kilka cech. Między innymi: a) długi okres przydatności do spożycia, b) można je przechowywać poza lodówką czy zamrażarką, c) są odporne na czynniki środowiskowe. Dla przykładu kryteria te spełniają: mąka, gryka, soja, soczewica, ryż, makarony, konserwy, soki wysokiej jakości, zupki w proszku, i różne inne produkty. Zapasy te przechowuj w miejscach odległych od okien, nie narażonych na przeciągi i napływ powietrza z zewnątrz (ryzyko większej radiacji). Jeśli masz w rodzinie przewlekle chore osoby, zrób zapas lekarstw dla niej na kilka tygodni aż do czasu względnej stabilizacji i ustania paniki / ciągle aktualne! Logiczne jest, że kiedyś sprawa się rypnie i wybuchnie panika.
-W razie zalecenia pozostania w domu,należy: zamknąć okna i drzwi i nie dopuścić aby do domu lub mieszkania dostało się powietrze z zewnątrz (wyłączyć wentylację, klimatyzację, ogrzewanie nawiewowe, uszczelnić zasuwy piecowe i kominowe, zabezpieczyć inne otwory w mieszkaniu lub budynku). Zabezpieczyć zwierzęta domowe lub hodowlane; unikać spożywania żywności z własnego ogródka, warzyw i owoców nieznanego pochodzenia, wody z kranu – pić wodę tylko butelkowaną, ale z pewnych źródeł. Żywność przechowywać w szczelnie zamkniętych pojemnikach; w przypadku wyjścia na dwór należy zakryć nos i usta mokrym ręcznikiem lub chusteczką. Dobre byłyby też maseczki noszone podczas epidemii świniaka w 2009 roku. O ironio, nawet tak licha ochrona powstrzymuje najbardziej szkodliwe cząsteczki alfa / ciągle aktualne, ale tylko w wypadku chmury plutonu / neptunu (cząsteczki alfa..) - śledź niezależne fora i blogi.
-Po przyjściu z zewnątrz należy umyć całe ciało i włosy (do kąpieli dodać sodę spożywczą), należy też schować rzeczy noszone na dworze do torby i szczelnie ją zamknąć / aktualne tylko w wypadku chmury plutonu!

f.) Kogo należy chronić najbardziej? Przede wszystkim należy chronić kobiety w ciąży i ich nienarodzone dzieci. Podczas awarii w Czarnobylu zdarzały się liczne poronienia, a radiacja szkodzi młodym organizmom w ciele matki. Chronić dzieci i osoby starsze, osoby z białaczką, rakiem,wyniszczone. Osoby z chorą tarczycą są także narażone na radiację bardziej niż inni / ciągle aktualne.

g.) inne radionuklidy. Podane wyżej preparaty z jodem nie są cudowną pigułką na radiację. Jod w tabletkach chroni przed radioaktywną odmianą jodu z elektrowni i częściowo detoksykuje organizm z radionuklidów (wg organizacji vibronika.eu).
W radioaktywnej „mieszance” z Fukushimy najbardziej niebezpieczny jest pluton, którego w Czarnobylu w ogóle nie było! Według naukowców paliwo MOX stosowane w Fukushimie (paliwo uranowo plutonowe) jest 2000 razy bardziej toksyczne niż to z Czarnobyla! Promieniowanie alfa wydzielane przez pluton jest skutecznie pochłaniane nawet przez kartkę papieru, więc istotne byłoby noszenie maseczek chirurgicznych w okresach największego skażenia. Trzeba pamiętać, że nie jest ważna odległość od Japonii ani rozproszenie (wszystko to medialne i polityczne łgarstwa). Wystarczy jedna (!) cząsteczka radioaktywnego plutonu by wywołać mutację w genomie i w konsekwencji raka.

h.) prof. Dorota Majewska zaleca branie nieco większych dawek antyoksydantów. Bezpieczne dawki dla osoby dorosłej to: 1000 – 6000 mg naturalnej witaminy C. Warto dodać do tego 3 – 4 tabletki rutinoskorbinu, witamine A + E i selen po jednej tabletce. Inne przeciwutleniacze znajdują się w zielonej herbacie i kawie / aktualne, teraz można to brać, gdy za późno na jod i inne przeciwdziałania.

i.) Działka orgonowe (chembuster, cloudbuster).
Działka orgonowe powodują odsuwanie poza Skandynawię potencjalnego zagrożenia radioaktywnego. Jednocześnie operatorzy działek orgonowych z Polski powodują przemieszczanie się mas powietrza z najzdrowszych rejonów (Alpy i Kaukaz) w kierunku Europy centralnej. Na razie mają za małą moc by pomóc „starej Europie” która wg symulacji oberwie. Dlatego potrzebne jest każde działo orgonowe. Proszę dalej linkować, bo zasięg blogów jest niewielki i wielu posiadaczy działek nie wie o sytuacji. Gdy wzmocni się nasza siła, będziemy mogli skierować działka lekko na północny zachód.
Jutro, 6 kwietnia spodziewana jest chmura radioaktywnego xenonu w Polsce. Transuranowce, w tym ekstremalnie niebezpieczny pluton mają nadlecieć 7 – 8 kwietnia.(chem)buster w akcji – link do filmu.
Szczegółowa instrukcja jak zbudować działo orgonowe – link tutaj.

 

 

 

 

 


14. TO TYLKO PROKONSUMPCYJNA (POJAZDOWA) EKONOMIA...

 

EKONOMIA RACJONALNA nie jest trudna, gdyż jest logiczna. Problem w jej pojęciu tkwi w tym, iż nie uczy, nie wykłada się logiki, myślenia, analizowania całościowego. Stąd umysły przeogromnej większości ludzi nie są przygotowane do przeprowadzania takiego procesu myślowego, logicznego wywodu, analizy, wnioskowania.

WIĘC OBECNIE ŚWIATEM WSPÓŁRZĄDZI SEKTA PROPRODUKCYJNYCH-, PROKONSUMCYJNYCH IDEOLOGICZNYCH TZW. EKONOMISTÓW, wykorzystująca wiarę, służącą wyłącznie im i ich - posiadającym ogromny kapitał - mocodawcom, w ich utopijną, grabieżcą, zabójczą, w tym samobójczą ideologię. Wymyślają, usprawiedliwiające ich działania, ich skutki, nośne hasła, np. o braku wolności gospodarczej (lasy są za wolno wycinane, powietrze, ziemia, woda za mało skażone...; za dużo roślin i zwierząt przeżyło...; ludzie są za mało chorzy...; surowce za mało wyczerpane...; jest za mało śmieci...; jest za mało wydatków, długów...), wyjaśniające sytuację teorie, o istnieniu jakichś cykli koniunktury/dekoniunktury (przy czym koniunktura ma mse wówczas, gdy się możliwie maksymalnie, totalnie marnuje, zużywa, skaża, truje, zadłuża i wydaje... A katastrofalna dekoniunktura jest wówczas, gdy następuje spadek takich działań...), wykazują fachową wiedzą, inicjatywą i zalecają pobudzanie popytu-podaży (np. by produkować, budować i sprzedawać jak najwięcej samochodów, domów, dupereli itp...)... A efektem działania tej sekty, realizowania jej utopii jest totalna katastrofa ekologiczno-ekonomiczno-zdrowotna!!!

*

Posługują się, wykorzystując pazerność, nikczemność, bezwzględność; selekcję negatywną do władz, przekupstwem, szantażem, trzymają w szachu za długi, zajmują machinacjami finansowymi, politycznymi, zlecają morderstwa, są odpowiedzialni za przewroty, wojny – by tylko zdobyć jak najwięcej pieniędzy, dla siebie.

 

KONSUMPCJA MUSI BYĆ ROZSĄDNA, ZASADNA, RACJONALNIE UŻYTECZNA!

Tak zalecana KONSUMPCJA przyczynia się - tak jak poprzedzający ją przemysł wydobywczy, transport, następnie wstępne przetworzenie surowców, transport półproduktów, po czym produkcja produktów finalnych, następnie ich transport, sprzedaż - do zużywania energii, surowców, powstawania śmieci, chorób zawodowych, skażania, degradacji środowiska, zagłady przyrody, zatruwania ludzi, chorób, strat, wydatków, zagłady!! Więc produkcja-konsumpcja powinna być najpierw całościowo przemyślana; sensowna (m.in. ograniczona do rozsądnego minimum)! Bo inaczej tylko za nią płacimy i ponosimy inne jej negatywne konsekwencje!

 

 

www.o2.pl | Janusz Szewczak - autor jest analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl | Lipiec 2008 r.: Zadłużenie Polaków w kredytach hipotecznych wyniosło pod koniec 2008 r. 150 mld zł, w kredytach gotówkowych 100 mld zł, na kartach kredytowych ok. 10 - 20 mld zł! Zagraniczne długi przedsiębiorstw działających w Polsce to już kwota 82 mld euro! Od wstąpienia do UE od 2004 r. zadłużenie to podwoiło się! Banki zagraniczne działające w Polsce są też zadłużone na łączną kwotę 35 mld euro, a wartość kredytów w złotych zaciągniętych przez polskie przedsiębiorstwa to 165 mld zł! Również potrzeby finansowania i pozyskiwania kapitału zagranicznego dla rolowania starych długów tylko w 2009 r. znacząco rosną. Wyniosą astronomiczną kwotę 120 mld dolarów. Jesteśmy w tej materii całkowicie uzależnieni od dopływu środków z zagranicy!

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek, 09 Lipiec 2009 20:54

WARIANT ARGENTYŃSKI WKRÓTCE W POLSCE? [fragmenty]:

Kłamaliśmy cały czas

A oto te rzekomo mocne fundamenty polskiej gospodarki. To dziś, przypomnijmy: 650 mld zł długu publicznego Skarbu Państwa, ok. 200 mld euro długów zagranicznych, 200 mld zł zadłużenia Polaków z tytułu kredytów hipotecznych, z czego olbrzymia cześć w walutach zagranicznych, w tym we franku szwajcarskim, 45 mld kredytów zagrożonych, na razie, na dziś, 17 mld zadłużenia na kartach kredytowych, 45 mld euro zadłużenia banków komercyjnych działających w Polsce, minimum 20 mld długów przedsiębiorstw z tytułu opcji walutowych, 271 mld wzajemnych zobowiązań przedsiębiorstw, coraz poważniejsze zatory płatnicze, niewypłacanie pensji i wynagrodzeń pracownikom na czas, rosnące bezrobocie – pod koniec roku może wzrosnąć aż o 600 tys. osób do nienotowanego od dawna poziomu na przełomie roku 2009/2010 rzędu 18 – 20 proc.

 

Długi, długi…

Tylko w latach 2007 – 2009 dług publiczny Skarbu Państwa wzrósł o ponad 150 mld zł, tylko przez te 3 lata. W 2010 przekroczymy pewnie poziom publicznego zadłużenia Skarbu Państwa w kwocie 800 mld zł łącznie. To prawdziwy rekord szybkości w zadłużaniu w ostatnich latach. Przypomnijmy też, że tegoroczne potrzeby pożyczkowe na razie jeszcze sprzed zapowiedzi nowelizacji to 155 mld zł.

 

Już dziś, w połowie 2009 r., realny deficyt zbliża się do poziomu 50 mld zł. Można go w miarę dokładnie oszacować na poziomie 54 – 55 mld zł. Pod koniec roku może on wynieść równie dobrze 90 mld i przewyższyć słynną już dziurę Bauca. Deficyt budżetu państwa wyniesie w 2009 r. między 6 a 7 proc. PKB, a deficyt sektora finansów publicznych może wynieść na koniec roku nawet 8 do 9 proc. PKB. W tym ostatnim przypadku deficytu sektora finansów publicznych minister finansów informując Komisję Europejską, pomylił się tylko o 14 mld zł – dodajmy: na razie.

 

Żeby przetrwać i dalej funkcjonować instytucje okołobudżetowe będą musiały rozpaczliwie pożyczać, tylko gdzie? Które banki tak chętnie udzielą tych pożyczek? Krajowy Fundusz Drogowy będzie musiał pożyczyć od 10 do 15 mld zł, FUS od 5 do 10 mld zł.

 

Polacy na własne oczy zobaczą wreszcie na przełomie 2009 i 2010 kryzys, w który nie chcą jeszcze uwierzyć. Późną jesienią 2009 r. trzeba będzie po raz drugi nowelizować tegoroczny budżet, bo znów zabraknie 25 – 27 mld zł.

A istotne osłabienie waluty krajowej, które z reguły występuje przy nowelizacji budżetu czy załamaniu się wpływów i dochodów budżetowych, może oznaczać krach w argentyńskim stylu.

Janusz Szewczak - autor jest analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl

 

 

Konsumpcyjny; zbytkowy, bezmyślny; szkodliwy; statystyczny „PKB” bardzo szybko ląduje i rośnie... na wysypiskach śmieci! A jego trwalsze postacie (np. samochody, mieszkania) trzeba najpierw, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, za ogromne pieniądze, wybudować, wyprodukować, a następnie, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, na tego kupno zapracować, po czym, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, za ogromne pieniądze, utrzymywać!

 

PROKONSUMPCYJNA PRODUKCJA I WYNIKŁA Z NIEJ KONSUMPCJA = mozolne, ogłupiające, szkodliwe, płatne zajęcia; choroby zawodowe, wypadki; kalectwa; renty; dojazdy; transport; wypadki; skażanie, zatruwanie; choroby, kalectwa; renty, śmierć = pranie mózgów; ogłupianie, marnowanie czasu, wypaczanie; szkodzenie, pogrążanie (w tym, w wielonasób, ludzi wybitnych) tzw. reklamami = wycięte lasy, zużywanie energii, zużywanie (ograbianie z nich biedniejszych krajów, przyszłych pokoleń; wyczerpywanie) surowców; przyczynianie do zwiększania ich ceny; przewroty, konflikty, wojny o surowce = kalectwa; śmierć = emisja szkodliwych substancji, powstawanie odpadów, śmieci; zajmowanie msa = skażanie, zatruwanie = dewastacja środowiska, degeneracja (w tym naszego) gatunków = katastrofy ekologiczne; zmiany klimatyczne = anomalie, klęski, kataklizmy żywiołowe; plagi = choroby (śmierć); cierpienia, nieszczęścia, tragedie, potworności; wymarłe zwierzęta, katastrofalna sytuacja następnych pokoleń, zagłada życia = wydatki, długi; straty, problemy:

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela 29.01.2012, 07:27

KIEROWCY PORZUCAJĄ AUTA. PALIWO JEST ZA DROGIE

Wybierają autobus albo metro.

Mieszkańcy Rzymu z powodu wzrostu ceny paliw, zbliżającej się do 2 euro za litr, coraz mniej jeżdżą samochodami - donosi PAP.

Władze włoskiej stolicy wyliczyły, że w czasie miesiąca liczba aut wjeżdżających do strefy w centrum miasta spadła o 10 proc. Jednocześnie odnotowano wzrost sprzedaży biletów komunikacji miejskiej - też o 10 proc.

Mniejsza liczba aut na ulicach dotyczy całego Rzymu – mówi Angelo Giuliani - komendant straży miejskiej w Rzymie.

Dodaje, że najmniej samochodów jeździ po Wiecznym Mieście tuż przed wypłatą pensji.

To znak, że ludziom po prostu nie starcza pieniędzy na kupno drogiej benzyny - dodaje komendant. | AJ

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Wtorek [17.11.2009, 07:59] 1 źródło

GMINY ZAROBIĄ KROCIE NA MAGAZYNACH CO2

Zapłacą im... odbiorcy prądu. Czyli my wszyscy.

Prowadzenie podziemnego składu CO2 będzie koncesjonowane. Gminy, na terenie których znajdą się składy, dostaną za to 220 mln zł rocznie. Instalacje do wychwytywania i składy CO2 podniosą ceny prądu o 60 proc. - donosi forsal.pl.

Projekt stosownych przepisów, których wymaga Unia Europejska, przygotował już resort środowiska. Pierwsze, testowe instalacje wychwytywania i składowania CO2 powstaną w Elektrowni Bełchatów oraz nowej elektrowni Zakładów Azotowych Kędzierzyn-Koźle i spółki Tauron Polska Energia.

Na skalę przemysłową jednak tych technologii się jeszcze nie stosuje. Specjaliści oceniają, że będzie to możliwe dopiero po 2020 roku. Wtedy ceny energii elektrycznej wzrosną o 60 proc. bo dostawcy przerzucą na odbiorców koszty budowy instalacji - zauważa portal. | AJ

 

[Najkorzystniej, w tym najtaniej jest nie emitować CO2, m.in. dzięki elektrowniom wykorzystującym energię odnawialną, pojazdom napędzanym sprężonym powietrzem, prądem, transportowi zbiorowemu, a jego, bezpłatną, asymilacją najskuteczniej zajmują się rośliny, które wytwarzają z niego - niezbędny - tlen. - red.]

 

 

 „NEWSWEEK” nr 29, 2006 r., strona 62

ENERGETYKA JĄDROWA

ATOMISTYFIKACJA

(...) Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.

Rządy wielu państw radzą sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników. Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w Australii i w innych krajach.

Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe. (...)

W przypadku energetyki jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w sieciach przesyłowych.

Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?

Bożena Kastory

 

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

 

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

 

www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)

Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Wtorek [16.11.2010, 10:01]

200 TYS. TON TOKSYCZNYCH ODPADÓW NA ŚLĄSKU

Mogą spłynąć Wisłą do Bałtyku.

Na terenie Zakładów Chemicznych Organika Azoty pod Jaworznem zalega 200 tys. ton toksycznych odpadów. To tykająca bomba ekologiczna.

Dzięki czeskiemu wynalazkowi można ją rozbroić. Problemem jak zwykle są pieniądze - informuje "Dziennik Zachodni".

Urządzenie do utylizacji przyjechało właśnie do zakładów. Czesi demonstrują jak działa. Oczyszcza z toksyn nie tylko ziemię, ale i wodę. W przypadku odpadów spod Jaworzna jego skuteczność jest 100-procentowa. Efektem końcowym jego działania jest miał z węgla aktywnego. Można go bezpiecznie spalić w standardowej elektrowni.

Niestety, utylizacja tony odpadów to koszt od 7 do 10 tys. zł. Za pozbycie się wszystkich odpadów z Organiki Azoty trzeba by było więc zapłacić 1,5 mld złotych.

Sami nie damy rady. Nawet przy wsparciu ze strony zarządu Zakładów Chemicznych Organika Azoty i środkach z UE nie mamy szans rozwiązać tego problemu - mówi gazecie Paweł Silbert, prezydent Jaworzna. - Wszyscy powinni się włączyć w nasze starania, bo kiedyś może się okazać, że jaworznickie odpady dostaną się do Przemszy i dalej Wisłą do Bałtyku, a wówczas problem stanie się faktycznie międzynarodowy. | WB

 

 

Straty i koszty spowodowane powodzią w 1997 roku wyniosły około 13-15 mld zł (według obecnych cen to około 20 mld zł).

Straty i koszty spowodowane powodziami w 2010 roku wyniosły około 12-14 mld zł.

 

 http://forsal.pl/artykuly/450167,straty_po_powodzi_siegaja_12_mld_zl_rzadowi_brakuje_9_mld_zl.html | 2010-09-08 10:29

Zniszczonych 811 gmin

Drobiazgowy raport szkód sporządzony w resorcie spraw wewnętrznych obrazuje skalę katastrofy. Zniszczonych zostało: 80 tys. km dróg, 59 mostów, 680 tys. ha

ziemi uprawnej znalazło się pod wodą, 18 tys. budynków, 808 szkół.

Same szkody w infrastrukturze drogowej i kolejowej wyniosą co najmniej miliard złotych – dodaje Adam Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Ofiarą tegorocznych żywiołów padło też 1300 przedsiębiorstw.

Artykuł z: www.gazetaprawna.pl Autorzy: Robert Zieliński, Sylwia Czubkowska

 

 http://polskalokalna.pl/raport/poludnie-polski-walczy-z-woda/news/malopolska-po-powodzi-bilans-strat,1492106 | 14.06.2010 (11:46)

W wyniku powodzi uaktywniło się na terenie województwa ok. 1 tys. osuwisk.

Liczba poszkodowanych gospodarstw rolnych wynosi ok. 18 tys. Ilość zalanych i podtopionych obszarów rolnych to ponad 81 tys. ha.

Według danych sanepidu podczas powodzi zalanych zostało 7245 studni przydomowych, 30 wodociągów wyłączonych zostało z eksploatacji, uszkodzonych zostało 15 oczyszczalni ścieków, zalanych zostało 8 cmentarzy. Przeciw tężcowi zaszczepiono ponad 1 tys. osób.

Szkody w wyniku podtopień i zalań wystąpiły w 246 placówkach oświatowych (228 szkół i 18 przedszkoli) - wszystkie one wymagają remontu. W 11 szkołach ze względu na zniszczenia nie odbywają się zajęcia (5 szkół zawiesiło zajęcia do końca zajęć szkolnych; 4 z powodu przeznaczenia budynku na ewakuację ludności ze zniszczonych domów).

www.interia.pl 

 

[No to za karę wybudują jeszcze więcej domów.... A gdy będzie jeszcze gorzej, no to wybudują jeszcze więcej... – jak wojna z naturą, to wojna!... – red.]

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [14.11.2010, 21:32]

SAMOLOTY BĘDĄ SPADAĆ CORAZ CZĘŚCIEJ. TO KARA ZA NISZCZENIE PRZYRODY

Wszystko przez zmiany klimatu.

Samoloty pasażerskie są coraz bardziej narażone na zderzenia w powietrzu ze stadami ptaków. Tylko w Wielkiej Brytanii odnotowano 23 proc. więcej takich przypadków niż rok wcześniej - alarmuje "The Sunday Express".

Brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego otrzymał ponad 1,8 tys. zgłoszeń o kolizji z ptakami. 119 wypadków było na tyle poważnych, że zagrażały bezpieczeństwu pasażerów i wymagały pełmego dochodzenia wyjaśniającego.

Eksperci mówią, że ptaki zmieniły trasy swoich migracji jesienią i wiosną przez zmiany klimatu. Pojawiają się teraz niespodziewanie w korytarzach powietrznych i w pobliżu lotnisk, gdzie do tej pory starty i lądowania były bezpieczne - wyjaśnia dziennik.

Najgroźniejsze są mewy oraz stada gęsi. Szacuje się, że naprawy samolotów zniszczonych po zderzeniu z ptakami, kosztują brytyjskie linie lotnicze nawet 770 mln funtów. | AJ

 

 

www.twojapogoda.pl | 13-02-2011, 17:38

ULEWA + WAPIEŃ = WROTA PIEKIEŁ

Gigantyczne dziury w ziemi pojawiające się w różnych regionach świata. Brama do piekieł czy problem geologiczny? Weźmiemy pod lupę zjawisko, które spędza sen z powiek także mieszkańcom naszego kraju.

Gigantyczne studnie pojawiają się w ciągu zaledwie kilku chwil. Wszystko, co znajdzie się nad taką dziurą jest pochłaniane.

Ostatnio z wrotami piekieł mieliśmy do czynienia przy okazji przejścia cyklonu tropikalnego Agatha nad stolicą Gwatemali w Ameryce Środkowej. W centrum miasta powstała dziura w ziemi o szerokości 30 metrów i głębokości 60 metrów.

Sprawcą tego zjawiska były ulewne deszcze, które przenikając w głąb gleby doprowadziły do stopniowego osuwania się słabo związanego podłoża skalnego.

Ostatecznie doszło do zapadnięcia się gruntu na tak dużym obszarze. Fabryka położona nad osuwiskiem została wciągnięta na samo dno leja zwanego lejem krasowym.

Jednak spokojnie spać nie mogą nie tylko mieszkańcy Gwatemali, lecz również Polski. W naszym kraju największe prawdopodobieństwo pojawienia się leju krasowego występuje na południu i południowym wschodzie. Szczególnie niebezpiecznie jest podczas ulewnych deszczy.

Mogliśmy się o tym przekonać latem ubiegłego roku, gdy ulewy doprowadziły do osunięć ziemi w województwie śląskim, małopolskim i podkarpackim. Poniżej możecie się przekonać, co może się zdarzyć, gdy ulewy nawiedzą region z wapiennym podłożem skalnym.

www.twojapogoda.pl

 

http://www.boston.com/bigpicture/2010/12/2010_in_photos_part_2_of_3.html#photo35

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

WPŁYW GLOBALNEGO OCIEPLENIA NA GOSPODARKĘ

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Poniedziałek [18.10.2010, 13:38]

ŻYCIE NA ZIEMI WYMIERA JAK DINOZAURY

Jesteśmy na progu globalnej katastrofy.

Mamy tylko dziesięć lat na uratowanie Ziemi. Jeśli natychmiast nie zaczniemy chronić środowiska, zmiany będą nieodwracalne - alarmują eksperci zgromadzeni na konferencji ONZ dotyczącej ochrony bioróżnorodności na naszej planecie.

Stoimy na progu wymierania gatunków, które można porównać do tego co wydarzyło się 65 mln lat temu z dinozaurami - stwierdził Achim Steiner, szef programu ochrony środowiska ONZ.

Tempo wymierania gatunków - zdaniem ekspertów - jest obecnie od 100 do nawet 1000 razy szybsze niż wynosi średnia historyczna.

Eksperci twierdzą, że musimy natychmiast zacząć chronić i przywracać do życia takie ekosystemy jak lasy, rzeki, rafy koralowe i oceany, które są niezbędne dla stale rosnącej populacji ludzkiej.

Straty spowodowane przez rozwój gospodarczy tylko w 2008 roku - według badań ONZ - wyniosły 6,6 biliona dolarów. To równowartość 11 proc. światowego PKB. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [28.10.2010, 09:43]

TO ZNISZCZY ŚWIATOWĄ GOSPODARKĘ. STRACIMY MILIARDY DOLARÓW

Oto zagrożenie większe od terroryzmu.

Niszczone środowisko stwarza większe ryzyko finansowe dla przedsiębiorców z całego świata niż zagrożenie terroryzmem. Tak zmiany w przyrodzie oceniają banki i firmy ubezpieczeniowe - informuje "The Guardian".

Eksperci z Programu Środowiskowego ONZ (UNEP) w przygotowanym raporcie wskazują jako najbardziej jaskrawy przykład, koszty likwidacji wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej i straty koncernu BP. Ale wycieki i awarie w zakładach przemysłowych to nie wszystko.

Ginące gatunki i zmiany w ekosystemach oznaczają też kłopoty firm związanych z rybołówstwem. Degradacja i zatrucie chemikaliami gleb oznacza straty w rolnictwie, rośnie też cena wody, bo jej zasoby na całym świecie gwałtownie maleją.

Co roku kosztuje to firmy z całego świata nawet 50 mld dolarów. Banki i fundusze inwestycyjne już zauważyły problem i starają się wliczać straty związane z odszkodowaniami albo nowymi podatkami ekologicznym w ryzyko finansowe przedsięwzięć - mówi Richard Burrett, przewodniczy UNEP.

Dodaje, że tylko w badanych 3 tys. największych światowych korporacji już w 2008 roku, koszty związane z ochroną środowiska przekroczyły 2,1 mld dolarów - czyli ok. 7 proc. przychodów i jednej trzeciej zysków. | AJ

 

[No ale rabunek, dewastacja, degradacja, skażanie, zatruwanie, a w efekcie zagłada życia, zwiększa majątki finansistom, bankierom, fabrykantom, deweloperom, reklamodawcom, kooperującym z nimi politykom, tzn. PKB chciałem powiedzieć... - red.]

 

 

 http://www.mentora.pl/finanse/czy-mozna-ufac-instytucjom-finansowym | 2010-04-21 11:58: cena ropy wydźwignięta do prawie 150 dolarów za baryłkę, przy koszcie wydobycia z najłatwiej dostępnych źródeł na poziomie 1$. Piotr Waydel

[Chyba wszystko jasne, dlaczego auta na sprężone powietrze, elektryczne były złe, a spalinowe dobre... Podobnie ma się rzecz i w innych branżach, działalności tzw. biznesowej (przy czym nie zawsze pod takim szyldem...)... - red.]

 

 http://artelis.pl/artykuly/18105/czy-polak-dostanie-dwie-najwazniejsze-nagrody-nobla

21.04.2010

(...) Takim tanim i nieprzebranym źródłem energii jest wysokotemperaturowa energia cieplna z głębokich pokładów formacji skalnych, która cały czas jest uzupełniana przez reakcje termojądrowe zachodzące wewnątrz naszej planety. Opracowana przez Profesora Żakiewicza metoda jej suchego pozyskiwania, za pomocą wgłębnych wymienników ciepła typu harvestors, nie niszczy niskotemperaturowych pokładów wód geotermalnych. Tej w pełni odnawialnej energii jest w Polsce tysiące razy więcej niż zużywamy. Energia ta jest dostępna w każdym miejscu na głębokościach 7.000 do 10.000 m. Jeden kilometr kwadratowy może rocznie dać ilość energii, która jest równoważna 200.000 baryłek ropy naftowej, bez żadnego uszczuplenia zasobów i bez zanieczyszczenia środowiska.

 

Mimo, że dostęp do energii geotermicznej mamy najłatwiejszy w Europie, a nasz rodak jest najważniejszym wynalazcą w tej dziedzinie na świecie, wiedza na ten temat i zainteresowanie są w Polsce zerowe. Ale nic dziwnego. Jej pozyskiwanie może doprowadzić do niezależności energetycznej i wiąże się z utratą ogromnych zysków dla niektórych lobby, które mocno zasilają media poprzez reklamowanie się. Może właśnie dlatego ta informacja jest u nas nieobecna. A może najpierw musimy podpisać umowy na elektrownie jądrowe, żeby później zapłacić ogromne kary za wycofanie się z tych „wyjątkowo opłacalnych" i „jedynych zapewniających niezależność" rozwiązań lub dopłacać miliardy do energii.

 

Rozwiązania takie mogą być stosowane lokalnie, dzięki czemu nie ma strat na przesyłach.

Ponieważ możliwa jest trójgeneracja i system ma niską stałą czasową, można go sprzęgać z pozyskiwaniem znacznie droższej energii elektrycznej (generatory) i cieplnej (pompy hydrosoniczne) z turbin wiatrowych.

 

Koszt uruchomienia zakładu pozyskującego i przetwarzającego tą energię jest porównywalny do farm wiatrowych w przeliczeniu na jednostkę mocy. Różni się jednak tym, że nie jest zależny od warunków zewnętrznych i może cały czas pracować z maksymalną mocą. Natomiast późniejszy bieżący koszt produkcji energii w tej technologii jest na poziomie poniżej 2 groszy za 1 kWh, a cieplnej znacznie mniej, czym bije na głowę wszelkie inne metody. (...)

Piotr Waydel

 

[Na głębokości 10 km temperatura Ziemi wynosi ponad 300°C, a na głębokości 13 km około 400°C (średnio stopień geotermiczny (wzrost temperatury o 1°C) dla Polski do głębokości 5 km wynosi 47,2 m. W europie środkowej (jest to też średnia globalna) średnio rośnie o 3°C co 100 metrów). – red.]

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/TauTona

TauTona - kopalnia złota w Republice Południowej Afryki. Jest obecnie najgłębszą kopalnią na świecie. Jej głębokość to 3,9 kilometra.

[By osiągnąć głębsze wiercenia, można budować bazy wiertnicze umieszczone głęboko pod ziemią. – red.]

 

http://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:oDA89oUJJq4J:www.cire.pl/zielonaenergia/publikacje/geo.pdf+wykorzystanie+energii+ciep%C5%82a+lawy+wn%C4%99trza+ziemi&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESjLKjjNPpgJy-cZA4wXnMmRVZmjGT1vwfOQW13oKHoTTIzQeY8Yzi16nEnIPk1fHvfmYH40gsMlogjanj_uuSQz57e6IP01IwBYGd05K1G8J6FlpIbvC1klt_-50OpuhGEX9_2q&sig=AHIEtbS741zpg8mxgDCBqaoyDI5buZvxrQ

Ilość ciepła zmagazynowana we wnętrzu Ziemi jest ogromna: do głębokości ok. 10 km przekracza 50 000-krotnie ilość ciepła zgromadzoną we wszystkich złożach gazu ziemnego i ropy naftowej na świecie.

 

http://pga.org.pl/geotermia-zasoby-swiatowe.html

Szacuje się, że w przyszłości, gdy będziemy dysponowali odpowiednimi, tanimi technologiami, które pozwolą wykorzystać zasoby geotermalne w przypowierzchniowych warstwach skorupy ziemskiej, to będzie realne uzyskanie energii stanowiącej równowartość ponad 106 MW energii elektrycznej. Zasoby energii cieplnej pochodzenia geotermalnego teoretycznie możliwe do wykorzystania do celów ciepłowniczych są ogromne i szacowane na około 3x106 EJ, co przekracza ponad 9000 razy wielkość rocznej konsumpcji energii na świecie.

 

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemia

Temperatura środka planety może wynosić 4000-7000 K, a ciśnienie dochodzić do 360 GPa. Początkowo, ciepło wewnętrzne Ziemi pochodziło głównie z kontrakcji grawitacyjnej w okresie formowania się planety. Obecnie, najwięcej ciepła (45 do 90%) pochodzi z rozpadu radioaktywnego izotopów potasu (40K), uranu (238U) i toru (232Th). Czas połowicznego rozpadu tych pierwiastków wynosi, odpowiednio, 1,25 miliardów, 4 miliardy i 14 miliardów lat. Źródła ciepła upatruje się też częściowo w ochładzaniu się płaszcza, tarciu wewnętrznym wywołanym siłami pływowymi i zmianami w prędkości obrotu Ziemi. Część energii termicznej jądra transportowana jest do skorupy ziemskiej poprzez pióropusz płaszcza, który może powodować powstawanie plam gorąca i pokryw lawowych. Szacowana ilość ciepła wypływającego z jądra Ziemi wynosi od 4 do 15 TW, a wypływ ciepła na powierzchnię ma wartość ok. 46 TW. Jest to niewiele w bilansie energetycznym powierzchni Ziemi – ok. 1/10 W/m², co stanowi około 1/10 000 energii promieniowania słonecznego docierającego do Ziemi.

 

 

Kończą się złoża ropy – niezbędnego surowca w przemyśle, a marnotrawionego jako paliwo do pojazdów (jak bez niego będzie sobie radzić, żyć ludzkość przez kolejne tysiące lat?!)!!

USANKCJONOWANE I PROMOWANE PRZYCZYNIANIE SIĘ DO WYCZERPYWANIA SUROWCÓW, ZATRUWANIA LUDZI, PRZYRODY, CHORÓB, KALECTWA, ŚMIERCI, ZAGŁADY ŻYCIA, CZYLI DOTOWANY KONSUMPCJONIZM POJAZDOWO(-RABUNKOWO-SPALINOWO-DEGRADACYJNO-HAŁASOWO-WYPADKOWO-HOROBOWY)

 

Przejście z ropy naftowej na tzw. biopaliwa nie jest rozwiązaniem problemów, tylko ich nieco zmianą, gdyż m.in. dalej będziemy truci, stresowani hałasami, a do tego dojdzie dalsze zwiększanie niedostatku wody, pustynnienie gleby, gdyż rolnictwo przemysłowe polega na dostarczaniu chemii (czyli kolejnej przyczyny skażenia - trucia - w tym podczas jej produkcji) glebie, a następnie zabieraniu plonów. W normalnych warunkach rośliny ulęgają rozkładowi w msu gdzie rosną użyźniając glebę.

Wyjściem jest przejście na ekologiczne źródła energii, które są tańsze od pozostałych – w których przypadku nie liczy się wszystkich rzeczywistych kosztów, skutków, konsekwencji ich wykorzystywania.

 

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:qwMJC5HYVjwJ:www.gutwinski.irg.pl/s/art/om.docx+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl&client=firefox-a

To jest wersja html pliku http://www.gutwinski.irg.pl/s/art/om.docx.

 

Politechnika Śląska

 

ODPADY MOTORYZACYJNE I ICH WPŁYW NA ŚRODOWISKO

Podstawowymi płynami eksploatacyjnymi, które powinny być poddawane recyklingowi, są oleje smarne, płyny chłodzące i hamulcowe oraz czynniki chłodnicze w urządzeniach klimatyzacji.

 

Jako że podczas omawiania dalszej części referatu wspomnimy kilkukrotnie o metalach ciężkich pozwolę sobie słowem o nich opowiedzieć.

Dzieli się je na cztery grupy:

- pierwiastki o bardzo wysokim stopniu potencjalnego zagrożenia dla środowiska, do których zalicza się m.in.: Cd, Hg, Cr, Ag, Zn, Au, Sb, Sn, Tl,

 

- pierwiastki o wysokim stopniu potencjalnego zagrożenia dla środowiska: Mo, Mn, Fe, Se i in.,

 

- pierwiastki o średnim stopniu potencjalnego zagrożenia dla środowiska: V, Ni, Co, W i in.,

 

- pierwiastki o niskim stopniu potencjalnego zagrożenia dla środowiska: Zr, Ta, La, Nb i in.

 

 

4. ZANIECZYSZCZENIA POWIETRZA ZWIĄZANE Z MOTORYZACJĄ.

Spaliny samochodowe są dużo bardziej szkodliwe dla ludzi niż zanieczyszczenia pochodzące z przemysłu, jako że zanieczyszczenia motoryzacyjne rozprzestrzeniają się w dużych stężeniach na niskich wysokościach w bezpośrednim sąsiedztwie ludzi.

 

Pojazdy samochodowe są największym źródłem skażenia środowiska, obciążając go ponad 15 tysiącami związków chemicznych. Środki transportu drogowego są odpowiedzialne za następujący procent ogólnej emisji szkodliwych substancji:

- 63% tlenków azotu

- 50% substancji chemicznych pochodzenia organicznego

- 80% tlenku węgla

- 10-25% pyłów zawieszonych w powietrzu

- 6,5% dwutlenku siarki

 

Według badań, w tunelach, wielopoziomowych parkingach samochodowych, okolicach stacji benzynowych stężenie zanieczyszczeń niekiedy jest od 4 do 40 razy wyższe niż średnia dla całego obszaru miejskiego. Badania przeprowadzone w Londynie pokazały, że stężenie niektórych zanieczyszczeń jest kilkakrotnie wyższe wewnątrz samochodu niż stężenie w otoczeniu. Dlatego też kierowca samochodu po przejechaniu samochodem danego odcinka w mieście ma dużo wyższe stężenie tlenku węgla we krwi niż rowerzysta, który pokonał ten sam odcinek.

 

Autobus, który emituje niewiele większą ilość spalin niż samochód osobowy, przewozi tyle osób ile 70 samochodów w mieście i 30 samochodów poza miastem. Tym sposobem transport zbiorowy jest znacznie mniej szkodliwy dla środowiska niż transport indywidualny. Jeszcze lepszy jest rower - nie emituje żadnych zanieczyszczeń. Większość przejazdów samochodem na terenie miast, odbywa się na odcinku do 5 km - taką odległość może pokonać na rowerze niemal każdy.

 

Dwutlenek węgla

Jest głównym gazem cieplarnianym. Przy niewielkich stężeniach powoduje przyspieszenie oddechu i akcji serca. Stężenia rzędu 8-10 % powodują bóle głowy. Przy dłuższym przebywaniu powoduje utratę przytomności. Przy stężeniu około 40% powoduje obrzęk płuc a w efekcie śmierć.

 

Tlenki azotu

Tlenki azotu emitowane są do atmosfery, gdzie łączą się z parą wodną, po czym powracają na powierzchnię ziemi w postaci kwaśnych deszczy. Kwaśne deszcze niszczą rośliny, powodują zakwaszenie wód i gleby. Tlenki azotu są także prekursorami związków rakotwórczych. Przyczyniają się do powstawania smogu fotochemicznego. U człowieka obniżają odporność organizmu na infekcje bakteryjne, działają drażniąco na oczy i drogi oddechowe, powodują zaburzenia w oddychaniu, są przyczyną astmy.

 

Dwutlenek siarki

Emitowany do atmosfery łączy się z parą wodną tworząc kwas siarkowy, następnie powraca na ziemię w postaci kwaśnego deszczu lub jest składnikiem tzw. kwaśnej mgły. Kwaśne deszcze zakwaszają glebę powodując zubożenie jej w składniki odżywcze poprzez wypłukiwanie. Z zakwaszonej gleby uwalniane są metale ciężkie, które przy niskim pH są rozpuszczane i pobierane przez korzenie roślin, a także zanieczyszczają wody. Zakwaszenie gleb jest szczególnie szkodliwe w ekosystemach leśnych.

 

W wyniku tak zwanej kwaśnej depozycji dwutlenek siarki (połączony z wodą zawartą we mgle) uszkadza bezpośrednio rośliny i drzewa. Powoduje między innymi wybielenie liści i związane z nim zaburzenia fotosyntezy. Kwaśne deszcze wpływają również bezpośrednio na elewacje budynków niszcząc je. Dwutlenek siarki działa drażniąco na drogi oddechowe powodując skurcz oskrzeli. Trafiając na wilgotną tkankę podrażnia ją i niszczy. Wprowadzenie na rynek paliw bezsiarkowych może obniżyć emisję tego gazu.

 

Tlenek węgla

Jest gazem silnie toksycznym, przyczynia się do powstawania smogu fotochemicznego. Łączy się z hemoglobiną, blokuje transport tlenu we krwi. Powoduje problemy oddechowe, sercowe, bóle i zawroty głowy, nudności oraz kłopoty ze wzrokiem. W większym stężeniu powoduje śmierć. W miejscach dużego ruchu samochodowego, w tunelach, na parkingach stwierdza się wysokie stężenie tego gazu.

 

Pyły

Najgroźniejszymi pyłami są bardzo drobne cząsteczki sadzy, czyli czystego węgla. Z uwagi na mały rozmiar przedostają się do płuc. Drobiny czystego węgla są bardzo reaktywne i dlatego na ich powierzchni łatwo osadzają się różnorodne toksyczne substancje, w tym rakotwórcze węglowodory i metale ciężkie. W efekcie pyły uczestniczą w transportowaniu węglowodorów, osadzają się na powierzchni liści pochłaniając światło. Mogą zatykać aparaty szparkowe i utrudniać przebieg fotosyntezy. U człowieka podrażniają oczy, skórę i drogi oddechowe (pylica płuc), powodują alergie, osadzają się w płucach, w podobny sposób jak u osób palących papierosy. Toksyczne pyły wywołują zatrucia.

 

Głównym źródłem emisji pyłów z transportu są silniki Diesla [19]. Zwiększające się ceny paliw spowodowały większe zainteresowanie nabywaniem samochodów z silnikami wysokoprężnymi. Mimo stosowania zawansowanych technicznie silników, problem emisji pyłów z samochodów napędzanych silnikiem Diesla narasta.

 

Pomiary stężenia pyłów pokazały, że stężenie pyłów przy głównych drogach jest wielokrotnie większe niż przy ulicach o mniejszym natężeniu ruchu.

 

Ołów

Pochłaniany przez rośliny, następnie spożywany przez człowieka i zwierzęta powoduje choroby. Mleko krów karmionych skażoną ołowiem żywnością jest szkodliwe dla ludzi. Ołów łączy się z czerwonymi krwinkami powodując zaburzenia procesu krwiotwórczego. Związki ołowiu w dużych dawkach powodują zaburzenia neurologiczne (uszkodzenia mózgu). Stwierdzono także, iż duże dawki wywołują agresję, a długotrwała ekspozycja powoduje opóźnienie w rozwoju umysłowym dzieci. Od czasu wprowadzenia do użytku benzyny bezołowiowej emisja ołowiu ze środków transportu znacznie spadła, jednakże używanie katalizatorów powoduje emisję innego szkodliwego metalu ciężkiego - platyny.

 

Platyna

Dzięki coraz powszechniejszemu stosowaniu benzyn bezołowiowych i katalizatorów spalin, emisje - i co za tym idzie negatywne skutki skażenia ołowiem, zmniejszają się. Jednak, jak się okazuje, jest to zastępowanie jednego skażenia innym, być może nie mniej groźnym. Katalizatory powodują, bowiem zanieczyszczenie powietrza platyną, która jest używana do ich produkcji, czyli innym szkodliwym metalem ciężkim. Platyna działa teratogennie (uszkadza płód) i jest wydalana z moczem, co prowadzi do uszkodzenia nerek. Sole platyny, nawet w małych ilościach, są silnymi alergenami [21].

 

Dioksyny

Dioksyny to grupa najbardziej toksycznych związków, jakie zna nauka. Dawka śmiertelna jest 10.000 razy niższa niż w przypadku cyjanku potasu. Z powodu szkodliwości tak małych stężeń badania są kosztowne i możliwe tylko za pomocą najbardziej zaawansowanej aparatury. Dlatego wiedza naukowa na temat dioksyn jest jeszcze niewystarczająca. Wiadomo, że przy długotrwałym oddziaływaniu powodują raka, uszkodzenia płodu, bezpłodność, zakłócenia układu rozrodczego zarówno u zwierząt, jak i ludzi. Spaliny samochodowe należą do jednych ze źródeł dioksyn.

 

 

5. TRANSPORT DROGOWY A NOWOTWORY

Spaliny silnikowe zawierają wiele substancji określanych jako kancerogenne, czyli powodujących przy długotrwałym narażeniu rozwój komórek rakowych. Najgroźniejsze z nich to benzen, pyły i wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA). W mieście łączne stężenie kancerogenów w powietrzu jest przeciętnie pięć razy wyższe niż poza miastem. Spaliny samochodowe odpowiadają za ok. 60-70% łącznego ryzyka raka z powodu rakotwórczych zanieczyszczeń powietrza. Największy udział mają pyły (58% łącznego ryzyka), benzen (7,5%), i WWA (1,9-8,6%) [24].

 

Według badań branży ubezpieczeniowej przeprowadzonych w Hamburgu, u mieszkańców ulic o ruchu powyżej 30 tys. pojazdów dziennie choroby nowotworowe występują o 34% częściej niż przeciętnie. Dla niektórych schorzeń, takich jak rak jelita cienkiego, czy jelita grubego, ryzyko jest aż o 68% wyższe [25].

 

Dzieci są szczególnie narażone na działanie spalin. Wynika to z następujących faktów:

- Dzieci wdychają więcej spalin niż dorośli, gdyż są niższe i ich usta znajdują się na niższej wysokości.

 

- Dzieci mają w stosunku do masy ciała znacznie większą aktywność oddechową w porównaniu do dorosłych.

 

- Ich system odpornościowy nie jest jeszcze całkowicie wykształcony, dzieci reagują znacznie mocniej na działanie substancji trujących i drażniących.

 

Nic, zatem dziwnego, że zachorowania dzieci na raka krwi są prawie dwukrotnie częstsze w miastach niż na wsi

 

 

6. PROBLEMY I ZAGROŻENIA ŚRODOWISKA NATURALNEGO – ATMOSFERA.

Zjawisko smogowe.

 W zeszłym roku przestawiliśmy w ramach przedmiotu sposób tworzenia się zjawiska smogowego i podzieliliśmy go na dwie kategorie; dla przypomnienia smog kwaśny i smog fotochemiczny. Teraz chcielibyśmy jedynie krótko nawiązać i wytłumaczyć związek pomiędzy smogiem a odpadami motoryzacyjnymi. W przypadku motoryzacji będziemy mieli głównie do czynienia ze smogiem fotochemicznym, gdyż to właśnie on powstaje przy dużym stężeniu tlenków azotu, węgla  i nienasyconych węglowodorów, pochodzących głównie ze spalin samochodowych.

Taki rodzaj smogu powstaje głównie w aglomeracjach miejskich w strefie ciepłej i stanowi jedno z niebezpieczeństw dla organizmów na Ziemi z powodu swoich duszących właściwości.

 

 

7. WRAKI SAMOCHODOWE (I INNE) I MOŻLIWOŚĆ ICH PRZETWORZENIA.

Wraki samochodowe (a także w domyśle motorowe, kolejowe itp.) są również odpadem przemysłu motoryzacyjnego i co ciekawe powstają zarówno podczas produkcji, jak i podczas użytkowania różnego rodzaju pojazdów.

 

 

8. ZUŻYTE OGUMIENIE I JEGO PONOWNE WYKORZYSTANIE.

W branży oponiarskiej funkcjonuje powiedzenie, że opona została stworzona po to, by trwać. Znaczy to tyle, że użytkowe właściwości opony, a więc trwałość i odporność na działanie warunków panujących na drogach (woda, różnice temperatur, uszkodzenia mechaniczne) czynią ją w warunkach środowiskowych, praktycznie niezniszczalną. Opony nie ulegają samoistnemu rozkładowi, a składowanie ich, z uwagi na duża objętość i coraz większa ilość, wymagało by zajęcia dużej przestrzeni na specjalnie przygotowanym terenie, a więc biorąc pod uwagę konieczność zabezpieczenia takiego składowiska, niekończących się kosztów. Wszyscy użytkownicy naszych dróg przyzwyczajeni są do widoku porzuconych w rowach, na poboczach, a czasem w lasach, zużytych opon.

 

 

9. AKUMULATORY, JAKO ŹRÓDŁO ZAGROŻENIA I MOŻLIWOŚĆ ICH RECYCLINGU.

Zużyte akumulatory są zaliczane do odpadów szczególnie szkodliwych dla środowiska i, w szczególności, dla organizmów żywych. Substancjami szkodliwymi dla środowiska, pochodzącymi ze zużytych akumulatorów, są:

    * ołów i jego związki

    * kwas siarkowy

    * uszczelniające pasty, zawierające m.in. związki metali ciężkich

    * tworzywa sztuczne, przede wszystkim polipropylen i ebonit

 

Ocenia się, że (60-70)% światowej produkcji ołowiu jest wykorzystywane do produkcji akumulatorów, co uzasadnia ekonomiczny aspekt recyklingu akumulatorów.

 

W związku z tak znacznym nagromadzeniem w zużytych akumulatorach substancji szkodliwych dla środowiska, konieczne jest przywiązywanie znacznej wagi do recyklingu akumulatorów. Podstawowym problemem jest gromadzenie i przechowywanie zużytych akumulatorów, a także ich transport do zakładów przetwarzania. Największym niebezpieczeństwem w tym etapie recyklingu jest zagrożenie zanieczyszczenia środowiska (powietrze, gleba, wody powierzchniowe) elektrolitem przez jego wyciek lub parowanie. Zanieczyszczaniu środowiska elektrolitem towarzyszy skażenie związkami ołowiu i metali ciężkich, zawartych w szlamie ołowiowym, znajdującym się w elektrolicie.

Autorzy: Piotr Gucwiński, Mariusz Łubkowski

 

 

 

 

 http://www.sciaga.pl/tekst/6485-7-zatrucia_olowiem

Do najbardziej niebezpiecznych dla środowiska i dla organizmów żywych zalicza się związki rtęci, kadmu, ołowiu, cyjanki i fluorki. Niewiele mniej niebezpieczne są związki chromu, arsenu, baru, boru i berylu, miedzi, niklu, selenu, antymonu, molibdenu, tytanu i inne.

 

Ołów - jest pierwiastkiem toksycznym dla naszego organizmu. Dostaje się do naszego organizmu z powietrzem, żywnością i wodą lub przez kontakt z wyrobami przemysłowymi zawierającymi ołów lub jego związki, jak; farby, akumulatory, naczynia pokryte glazurą ołowianą, niektóre wyroby z porcelany, wyroby z plastików do produkcji których użyto związków ołowiu itp. Największe zatrucie roślin, zwierząt i ludzi występuje w rejonach wydobycia oraz przetwarzania rud ołowiu i miedzi. Ołów wywołuje chlorozę liści roślin przez wypieranie z chlorofilu magnezu. Skażenie ołowiem wód rzek i innych zbiorników wodnych powoduje zatrucie ryb.

 

Wody miękkie są - wskutek malej zasadowości i zdolności buforującej układu bardziej niebezpieczne, gdyż ołów występuje tu w postaci rozpuszczalnych soli. Natomiast w wodach twardych i o dużej zasadowości (a także przy wyższych wartościach odczynu pH) występują trudno rozpuszczalne lub praktycznie nierozpuszczalne sole ołowiowe, jak np. fosforan Pb3(P04);, siarczan PbS04, siarczan zasadowy PbSC>4-PbO, wodorotlenek Pb(OH), węglan PbCO, i zasadowy węglan (biel ołowiowa) 2PbC03?Pb(OH).

Najbardziej powszechne zatrucie ołowiem powstaje w dużych aglomeracjach miejskich oraz w rejonach dróg o nasilonym ruchu samochodowym z powodu zatrucia spalinami samochodowymi.

 

Ołów uszkadza komórki nerwowe, powoduje upośledzenie umysłowe, niedorozwój dzieci, agresywność, zaburzenia w odbieraniu wrażeń, objawy encefalopatii.

Początkowe objawy ołowicy to pogorszenie samopoczucia, nudności, obstrukcja, dolegliwości sercowe i inne dysfunkcje fizjologiczne. Większe zatrucie powoduje kolkę jelitową, niebieskoczarne zabarwienie dziąseł, szarość skóry, niedokrwistość i uszkodzenia układu nerwowego. Ołów powoduje powstawanie nowotworów żołądka, jajników, nerek, białaczek, mięsaków limfatycznych itp. Statystyki wykazują duże zwiększenie tych chorób wśród ludności mieszkającej przy autostradach i innych miejscach o dużym zatruciu powietrza spalinami samochodów. Wprowadzanie benzyny bezołowiowej i katalizatorów zmniejsza zagrożenie zatrucia ołowiem, chociaż nie likwiduje szkodliwego oddziaływania innych substancji wydzielanych przez samochody.

 

 

 

 

 http://www.sciaga.pl/tekst/32061-33-metale_ciezkie_w_srodowisku_czlowieka_olow

Na 1 km dróg spadało do niedawna w Polsce śr. 8 kg ołowiu.

Ołów w 80 – 90% dostaje się do organizmu człowieka z pokarmem, z tego w połowie w warzywach. Warzywa, które szczególnie akumulują ołów, to: sałata, szczypiorek, marchew i pietruszka.

Kolejnym artykułem spożywczym o dużej zawartości ołowiu może być mleko, do którego ołów w całości przechodzi z paszy spożytej przez zwierzę. Stąd niedopuszczalne jest wypasanie krów w pobliżu tras komunikacyjnych, co niestety jest w Polsce widokiem dość częstym.

 

Kolejną drogą przedostawania się ołowiu do organizmu człowieka są drogi oddechowe. Tutaj resorpcja ołowiu wynosi 20 – 60%.

Ołów, który dostanie się do organizmu człowieka w 90% odkłada się w kościach, w tym także w zębach. W wyniku uszkodzenia szpiku kostnego działa szkodliwie na układ krwionośny powodując anemię. Następuje bowiem blokada systemu hemoglobiny.

Ołów ma niekorzystny wpływ zarówno na zdrowie fizyczne jak i psychiczne.

Początkowymi objawami zatrucia ołowiem jest ogólne osłabienie, nadpobudliwość, stany depresyjne, osłabienie pamięci i koncentracji, utratę apatytu, rozdrażnienie, bóle i zawroty głowy, anemię.

Zatrucie ołowiem ma charakter narastający atakuje on system nerwowy i układ rozrodczy oraz szereg organów wewnętrznych.

W wyniku przewlekłych zatruć ołowiem uszkodzenie układu nerwowego objawia się: pogorszeniem sprawności umysłowej, zaburzeniami snu, agresją, bólami brzucha, wymiotami.

W zaawansowanym stadium zatrucia dochodzi do uszkodzenia mózgu, a w konsekwencji do poważnych problemów umysłowych i paraliżu, a nawet do śpiączki i śmierci.

Szczególnie niebezpieczne konsekwencje mogą wystąpić u dzieci, które wchłaniają go łatwiej niż dorośli. Nagromadzenie ołowiu w ich organizmie powoduje zahamowanie rozwoju umysłowego oraz ograniczenie zdolności. Badania przeprowadzone na terenach o dużym skażeniu ołowiem wyraźnie wykazały obniżenie ilorazu inteligencji zamieszkałych tam dzieci.

Ołów uszkadza także nerki, co również jest szczególnie niebezpieczne dla dzieci.

Ołów z kadmem działają synergistycznie, tzn., że niekorzystny wpływ każdego z tych metali na organizm nie jest sumą oddziaływanie każdego z nich, ale skutki te ulegają swoistemu wzmocnieniu.

Obrona człowieka przed nadmierną resorpcją ołowiu przez organizm może być wielostronna. Duże znaczenie ma dieta, która powinna być bogata w białko, związki potasu, wapnia, żelaza i Vit D.

Warzywa i owoce powinny być przed spożyciem dokładnie umyte.

Zaleca się picie wód mineralnych zawierających dużo magnezu i selenu oraz ograniczenie spożywania przetworów konserwowych.

W życiu codziennym należy unikać przebywania w pomieszczeniach zawierających dym papierosowy, a także w rejonach skażonych spalinami silników. Dotyczy to szczególnie miejsc o dużym natężeniu ruchu samochodowego.

 

Niedopuszczalne jest mycie części samochodowych i innych w benzynie etylizowanej, szczególnie rękami o uszkodzonym naskórku.

 

 

 http://www.zw.com.pl/artykul/258129.html | 09-06-2008 18:17 |

UMYSŁ ZATRUTY OŁOWIEM

Narażanie dzieci na kontakt z ołowiem prowadzi do nieodwracalnych uszkodzeń ich mózgów. To obniża inteligencję, a w dorosłym życiu może nawet objawiać się skłonnością do popełniania przestępstw – ostrzegają dwa zespoły naukowców.

 

Doniesienia lekarzy z Dziecięcego Centrum Medycznego Cincinnati oraz Uniwersytetu Cincinnati w Ohio są bardzo niepokojące. Podwyższony poziom ołowiu w organizmach dzieci skutkuje poważnym ubytkiem komórek w mózgu. Później takie osoby częściej trafiają za kratki, zwłaszcza za czyny związane z użyciem przemocy.

 

Efekt ten jest tak silny, że naukowcy sądzą, iż to właśnie działaniu ołowiu można przypisać znaczną część przestępstw w centrach miast. Do organizmów ludzi ołów miałby trafiać z farb i lakierów używanych do malowania domów, a także ze spalin samochodowych.

 

– Istnieją dowody świadczące o tym, że zmiany poziomu ołowiu odpowiadają tendencjom przestępczym w ciągu ostatnich kilku dekad – powiedział agencji Reuters dr Kim Dietrich z Uniwersytetu Cincinnati.Wyniki badań jego zespołu publikuje uznany magazyn Public Library of Science „PLoS Medicine”.

 

Kryminalni

Zespół dr. Dietricha poprosił o współpracę kobiety, które w latach 1979 – 1984 były w ciąży i mieszkały na jednym z osiedli, gdzie do malowania domów stosowano farby zawierające ołów. Obecnie wykorzystywanie takich farb w budynkach mieszkalnych (pomieszczeniach zamkniętych) jest zakazane.

 

Gdy urodziły się dzieci, naukowcy rozpoczęli okresowe badania stężenia ołowiu w ich krwi. Analizy te kontynuowano przez kilkanaście lat. Wyniki porównano z informacjami policji – o aresztowaniach, wykroczeniach drogowych i związanych z używaniem narkotyków.

 

Wnioski są jednoznaczne – im większy poziom zatrucia ołowiem, tym wyższe prawdopodobieństwo popełnienia czynu zagrożonego karą więzienia. Ok. 55 proc. badanych od dzieciństwa osób trafiło co najmniej raz za kratki. U 28 proc. było to spowodowane przyjmowaniem narkotyków, u 27 proc. – poważnymi wykroczeniami drogowymi.

 

– Choć udało nam się poważnie ograniczyć narażenie na działanie ołowiu najmłodszych, te wyniki w sposób oczywisty wskazują, że dalsze ograniczanie wykorzystania tego pierwiastka może być sposobem na redukcję poziomu przestępczości – powiedział dr Kim Dietrich. – A najbardziej narażone obecnie są dzieci z miast w rodzinach o niskim poziomie dochodów.

 

Brakujące komórki

W jaki sposób ołów może tak silnie wpływać na zachowanie? Próby odpowiedzi na to pytanie podjął się drugi zespół badaczy – z Dziecięcego Centrum Medycznego Cincinnati. Zespół dr Kim Cecil wykonał badanie mózgów ochotników, wykorzystując metodę rezonansu magnetycznego.

 

Okazało się, że poddani badaniu ludzie mieli nieco inną budowę mózgu. W porównaniu z osobami nienarażonymi na działanie ołowiu ich kora mózgowa miała o ok. jednego proc. mniej substancji szarej. „Najbardziej zmienione fragmenty mózgu to obszary tzw. przedniej części kory zakrętu obręczy” – napisała dr Kim Cecil. Jak tłumaczy amerykańska radiolog, ten obszar odpowiedzialny jest m.in. za część procesu podejmowania decyzji oraz regulację nastroju. Jak podkreśliła, badania rezonansem magnetycznym wykazały znacznie większe uszkodzenia w mózgach mężczyzn niż kobiet. „Nasze badania wskazują również, że zmiany w budowie mózgu są permanentne” – piszą specjaliści.

 

Farby, spaliny, zabawki

Potwierdza to dr Dietrich. – Efekty zatrucia ołowiem są zwykle nieodwracalne – mówi. Jego zdaniem, pomóc dzieciom narażonym na kontakt z ołowiem mogą programy wzorowane na tych, które stosuje się w przypadku młodocianych przestępców.Wśród produktów zawierających niebezpieczny ołów, który może przedostać się do organizmu człowieka, amerykański naukowiec wymienia obok farb również zabawki, zanieczyszczenia wody oraz niektóre substancje stosowane w medycynie ludowej.

 

Jak jednak informują specjaliści z Uniwersytetu Pittsburgha, zagrożenie ołowiem dotyczy nie tylko dzieci. Z ich badań wynika, że u dorosłych może pojawić się „druga fala” zatrucia. Ołów może przedostawać się do krwi z kości – w wyniku utraty ich masy postępującej z wiekiem.

 

Alarmujące informacje o działaniu ołowiu z „PLoS Medicine” to nie pierwsze takie doniesienia naukowców. Zespół z Cincinnati prezentował już podobne dane w 2002 roku na łamach „Neurotoxicology and Teratology”. Informacje dotyczące zaburzeń w funkcjonowaniu mózgu przedstawiła też na początku tego roku dr Shakira Franco Suglia z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego w Bostonie („Rz” informowała o nich 19.02.08, „Brudne powietrze obniża inteligencję najmłodszych”). Wtedy badacze uznali, że narażanie na spaliny (nie mówiono wprost o ołowiu) przekłada się na pogorszenie wyników w testach inteligencji, koncentracji i pamięci.

Życie Warszawy

Piotr Kościelniak

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [05.11.2009, 10:13] 2 źródła

SZEF NA CIEBIE KRZYCZY? BĘDZIESZ MIAŁ ZAWAŁ

Nawet, jeśli zmienisz pracę organizm zapamięta tyrana.

Praca z agresywnym i niekompetentnym szefem jest groźniejsza niż przypuszczano. Pracownicy po takich doświadczeniach są o wiele bardziej narażeni na choroby układu krążenia i nerwice, nawet jeśli później trafią na bardziej wyrozumiałego pracodawcę - donosi "The Daily Mail".

Do takich wniosków doszli lekarze po zbadaniu prawie 20 tysięcy pracowników ze Szwecji, Finlandii, Niemiec, Polski i Włoch. Sprawdzono prawie wszystkie zawody - od leśników po recepcjonistki. Porównywano stan ich zdrowia z oceną jaką wystawiali swoim szefom.

Ryzyko zawału wzrasta o 25 procent, jeśli pracownik w swojej karierze spotkał się z agresywnym, apodyktycznym kierownikiem czy dyrektorem. Skutki pracy z tyranem mogą wystąpić nawet 10 lat później - piszą w swoim raporcie naukowcy z Instytutu Karolinska w Sztokholmie. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [01.09.2009, 13:59] 1 źródło

NASTOLETNI MĘŻCZYŹNI GWAŁCĄ I BIJĄ SWOJE DZIEWCZYNY

Cierpi co trzecia nastolatka.

Co trzecia przyznaje, że do seksu zmuszano ją przemocą. W połowie przypadków do stosunku doszło - informuje Krajowe Stowarzyszenie Przeciw Przemocy Wobec Dzieci (NSPCC).

W odwrotnej sytuacji znalazł się jedynie 1 na 17 nastoletnich mężczyzn.

To oni są tu agresywną stroną. Do tego stopnia niebezpieczną, że 1 na 16 przepytanych dziewczyn przyznawała się do bycia zgwałconą przez własnego chłopaka - donosi "BBC".

Przemoc jakiej najczęściej doznają to policzkowanie, uderzenie pięścią lub systematyczne bicie.

Prowadzone na uniwersytecie w Bristolu badania objęły 1400 dziewczyn w wieku 13-17 lat. Blisko 90 proc. z nich była w intymnym związku z chłopakiem. | JS

 

 www.o2.pl | Wtorek [24.03.2009, 07:45] 2 źródła

CO TRZECIA POLKA JEST OFIARĄ PRZEMOCY

Są bite, gwałcone i poniżane przez swoich partnerów.

Każdego roku 800 tysięcy Polek pada ofiarą przemocy we własnym domu. Co najmniej 150 kobiet zginęło w 2008 roku z rąk domowego tyrana. Co trzecia Polka doświadczyła bicia, popychania, gróźb, a nawet gwałtu ze strony partnera - wynika z danych organizacji kobiecej Feminoteka, na które powołuje się "Dziennik".

Specjaliści ostrzegają jednak, że skala zjawiska przemocy domowej może być dużo większa. Dlaczego? Bo katowane latami ofiary nie chcą nikomu mówić o swojej tragedii.

40 procent kobiet poddawanych przemocy stwierdziło, że same poradzą sobie z problemem. Co dziesiąta nie reagowała, bo bała się sprawcy. Co piąta przyznała, że nie wzywa policji, bo nie wierzy w jej skuteczność - czytamy w "Dzienniku". - Aż 82 procent z nich nigdy nie zwróciło się też o pomoc do ośrodka pomocy społecznej czy też pracowników telefonu zaufania - dodaje gazeta. | AB

 

"WPROST" Numer: 50/2005 (1202)

KŁÓTNIA ZABIJA

Nawet półgodzinna kłótnia małżeńska osłabia odporność organizmu - dowiedli naukowcy z Ohio State University. Małżonkowie wrogo do siebie nastawieni o 40 proc. wolniej wracali do zdrowia niż pary żyjące w zgodzie i co najmniej o jeden dzień dłużej goiły im się rany. Badania wykazały, że krew skłóconych osób zawierała o półtora raza więcej wpływającego na odporność białka zwanego interleukiną-6 niż krew małżonków żyjących w zgodzie. W efekcie kłótliwi małżonkowie są bardziej narażeni na choroby serca, osteoporozę, reumatoidalne zapalenie stawów, cukrzycę typu 2, nowotwory i chorobę Alzheimera. | (MF)

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [06.04.2009, 08:55] 5 źródeł

NAUCZYCIELI CORAZ CZĘŚCIEJ ATAKUJĄ... RODZICE

40 proc. brytyjskich nauczycieli doświadczyło agresji ze strony opiekunów.

Natomiast co czwarty brytyjski nauczyciel został zaatakowany także przez swoich uczniów. Takiej formy przemocy doświadczyło ponad 30 procent pedagogów ze szkół podstawowych i 20 procent ze szkół średnich.

Uczniowie grożą pedagogom najczęściej nożami lub nożyczkami - informują stowarzyszenia nauczycieli.

Prawie 60 procent wykładowców uważa, że uczniowie zachowują się coraz gorzej. Każdego dnia w brytyjskich szkołach dochodzi do około 300 ataków na pedagogów.

Najgorzej, że o wiele częściej niż młodzież agresywni są rodzice i opiekunowie

To szokujące. Przecież oni powinni wspierać pedagogów w tworzeniu odpowiedniego środowiska nauki dla dzieci - powiedziała dr Marii Bousted ze stowarzyszenia nauczycieli ATL. K

 

 www.o2.pl | Sobota [20.12.2008, 15:11] |

Do młodocianych gangów dołączają coraz młodsi członkowie. Niestety, można też zaobserwować stale rosnącą liczbę młodych dziewcząt, które zakładają swoje własne grupy przestępcze.

W tym roku w wyniku porachunków między młodocianymi gangami zginęło 66 nieletnich osób. W samym Londynie policja doliczyła się 33 ofiar. AB

 

 

 

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:Xs-S3YMYw_wJ:www.progressio.pl/Dokumenty/Programy/naszaplaneta.doc+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=11&gl=pl&client=firefox-a

W Polsce co najmniej 50 % pojazdów emituje nadmierną ilość tlenku węgla i stwarza nadmierne nagromadzenie szkodliwych substancji lotnych w środowisku naturalnym. Przeważająca liczba samochodów osobowych stwarza, że w porównaniu z samochodami dostawczymi /ciężarówki, ciągniki, autobusy/ emitują znacznie więcej szkodliwych związków chemicznych jak: tlenek węgla, węglowodory, ołów kadm.

 

W Polsce około 30% a we Wrocławiu 60% ogólnych emisji pochodzi od samochodów. Ponadto 25-33%  tlenku azotu, 24-43% tlenku węgla, 62-73% węglowodorów, 33% ołowiu emitują do środowiska pojazdy. Samochody w Polsce emitują 26 mln ton dwutlenku węgla rocznie. Zanieczyszczenia motoryzacyjne są bardziej groźne niż przemysłowe gdyż rozprzestrzeniają się w dużych stężeniach na niskich wysokościach w bezpośrednim sąsiedztwie ludzi.

 

Obecnie i w najbliższej przyszłości na czele zagrożeń globalnych jest efekt cieplarniany, sprawca zmian i anomalii klimatycznych. Dla ustabilizowania sytuacji świat musi ograniczyć emisje gazów cieplarnianych minimum o 60 %. Dokonanie tego wydaje się jednak niemożliwe skoro co sekundę przybywa samochód, każdy z nich emituje gazy cieplarniane bądź biorące udział w tworzeniu takich gazów. Przeciętny europejski samochód emituje przeszło 4 tony dwutlenku węgla w ciągu roku.

 

Freony oddziałujące silniej niż dwutlenek węgla na efekt cieplarniany, równocześnie niszczą warstwę atmosferyczną ozonu, chroniącego ziemię przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. Głównym źródłem freonu są klimatyzatory i wypełniacze stosowane w tapicerce i wyposażeniu samochodów. W 1987 r. 48% samochodów było wyposażonych w  klimatyzatory, co spowodowało, że 120 000 ton freonów ulotniło się w powietrze (przyrost koncentracji freonów w atmosferze – 4% rocznie). Z kolei tlenek węgla, pochodzący w 90 % z motoryzacji ułatwia tworzenie się w atmosferze metanu, który jest gazem cieplarnianym silniejszym od dwutlenku węgla. Gazy pochodzące z motoryzacji biorą udział w powstawaniu ozonu tworzonego w przyziemnych warstwach atmosfery, który w przeciwieństwie do naturalnego ozonu z górnych warstw atmosfery jest silnym gazem cieplarnianym szkodliwym dla człowieka i świata przyrody. Ozon ten jest głównym składnikiem smogu fotochemicznego, jest zmorą obszarów zurbanizowanych i ich okolic, zwłaszcza w lecie. W obszarach zurbanizowanych obserwuje się przekroczenia dopuszczalnych norm stężeń ozonu i tlenku węgla. Przekroczenia te mogą powodować szkody w uprawach rolnych, odbijają się na zdrowiu ludzi. Tlenek węgla łączy się z hemoglobiną zawartą w krwi i utrudnia jej prawidłowe krążenie co powoduje dolegliwości związane z układem krążenia, sercem, centralnym układem nerwowym. Najczęstszym symptomem obecności tlenku węgla są bóle głowy, niekiedy dochodzi do gwałtownej śmierci spowodowanej zatruciem organizmu tym gazem. Z kolei tlenek azotu i ozon zakłócają funkcję oddechową organizmu powodując dolegliwości astmatyczne, bronchit, obniżenie odporności na infekcje układu oddechowego, stany zapalne spojówek. Spaliny samochodowe są wszechobecne i znajdują się w nich także takie substancje jak np. benzen (silnie rakotwórczy), dla których nie ma zdrowotnie bezpiecznych koncentracji. Badania prowadzone na świecie wykazują większą zachorowalność na nowotwory osób mieszkających w pobliżu ruchliwych skrzyżowań. Z tkanek rakowych izoluje się cząstki azbestu pochodzące z nakładek hamulcowych i sprzęgieł. Ołów , kumulując się w organiźmie powoduje zakłócenia w funkcjonowaniu układu krwionośnego i nerwowego. Zawartość metali ciężkich (ołów, kadm) w roślinach i  w glebie zmniejsza się wraz ze wzrostem odległości od dróg, a także wraz ze wzrostem głębokości. Wprowadzenie do sprzedaży etyliny z dodatkiem etanolu reklamowanej jako paliwo ekologiczne nie rozwiązuje problemu, gdyż emitowane aldehydy, formaldehydy są rakotwórcze, powodują stany zapalne spojówek, oddziaływają niekorzystnie na układ oddechowy. Problemu nie rozwiązują także katalizatory.

 

 Problemem zdrowotnym związanym z ruchem samochodowym jest narażenie ludzi na przekroczenia dopuszczalnego poziomu hałasu. W Polsce 33% mieszkańców zagrożonych jest przez przekroczony poziom hałasu a w niektórych miastach ilość zagrożonych mieszkańców sięga 45%. We Wrocławiu zagrożonych hałasem jest 70 % ulic.

 

W wyniku działalności człowieka związanej transportem do oceanów dostaje się 3 mln ton ropy rocznie w wyniku katastrof tankowców. Tylko  w 1990 roku do mórz dostało się 100 000 ton ropy w wyniku katastrof tankowców. Oszacowano, że katastrofa „Exxon Valdez” spowodowała śmierć 100 000-300 000 ptaków i tysięcy innych istnień, a katastrofy o tak poważnych skutkach ekologicznych zdarzają się przynajmniej raz w roku.

 

 

 

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:qwMJC5HYVjwJ:www.gutwinski.irg.pl/s/art/om.docx+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl&client=firefox-a

Od czasu wprowadzenia do użytku benzyny bezołowiowej emisja ołowiu ze środków transportu znacznie spadła, jednakże używanie katalizatorów powoduje emisję innego szkodliwego metalu ciężkiego - platyny.

 

Platyna

Dzięki coraz powszechniejszemu stosowaniu benzyn bezołowiowych i katalizatorów spalin, emisje - i co za tym idzie negatywne skutki skażenia ołowiem, zmniejszają się. Jednak, jak się okazuje, jest to zastępowanie jednego skażenia innym, być może nie mniej groźnym. Katalizatory powodują, bowiem zanieczyszczenie powietrza platyną, która jest używana do ich produkcji, czyli innym szkodliwym metalem ciężkim. Platyna działa teratogennie (uszkadza płód) i jest wydalana z moczem, co prowadzi do uszkodzenia nerek. Sole platyny, nawet w małych ilościach, są silnymi alergenami [21].

 

 

"WPROST" nr 11/2009 (1366): Najgroźniejszym składnikiem smogu jest ozon. To czysty tlen w najbardziej reaktywnej postaci. A tlen to największy wróg żywych komórek. Ozon wywołuje napady duszności u chorych na astmę, może też być przyczyną epidemii astmy u dzieci, a nawet wywoływać raka. Głównym źródłem ozonu w powietrzu jest ruch drogowy. Ozon nie powstaje jednak w silnikach. Powietrze w pobliżu zakorkowanych skrzyżowań jest najmniej zanieczyszczone ozonem, bo ten gaz reaguje z niedopalonymi resztkami paliwa. Tworzy się w wyniku reakcji tlenków azotu obecnych w spalinach ze zwykłym tlenem. By ta reakcja zaszła, niezbędne są światło słoneczne i wolne rodniki występujące najliczniej na terenach zielonych. Dlatego właśnie tam ozon osiąga najwyższe stężenia, szkodząc lasom i uprawom rolnym. Do miast może wrócić z wiatrem. To częste zjawisko podczas upalnych miesięcy.

Stężenie ozonu w powietrzu, którym oddychają Europejczycy, rośnie. Sytuację pogarsza zmiana klimatu. Coraz wyższe temperatury i nasłonecznienie sprzyjają produkcji ozonu. Podczas upalnego lata 2007 r. w wielu krajach Europy Zachodniej zanotowano rekordowe stężenia ozonu, przekraczające 240?g/m3. Już przy stężeniu 100?g/m3 ozon może wywołać bóle głowy i łzawienie oczu, a w lipcu i sierpniu w dużych polskich miastach takie stężenia bywają normą. Ocieplanie się klimatu każe przypuszczać, że problem smogu ozonowego będzie się nasliać. Dbajmy więc o stan techniczny naszych aut, bo w ten sposób dbamy o zdrowie.

Autor: Andrzej Pieńkowski

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

Emisja CO2: Transport

Aktualnie po drogach świata jeździ 1 miliard samochodów – 200 milionów ciężarówek i 800 milionów samochodów osobowych, a przewiduje się, że do 2050 roku liczba aut podwoi się do 2 miliardów.

 

Warto też zaznaczyć, że samochody odpowiadają za 65% zanieczyszczeń emitowanych na obszarze Unii Europejskiej. Do tego spaliny samochodowe są dużo bardziej szkodliwe dla ludzi niż zanieczyszczenia pochodzące z przemysłu, bo rozprzestrzeniają się w dużych stężeniach na niskich wysokościach w bezpośrednim sąsiedztwie ludzi.

 

* odejście od modelu 1 człowiek – 1 samochód zaprocentuje na wiele sposobów:

          o ograniczenie zużycia materiałów przy produkcji samochodów i problemów złomowania

          o ograniczenie ruchu tankowców i katastrof z tym związanych

          o oszczędności (koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo)

          o ograniczenie liczby wypadków i ich kosztów (w Polsce wypadki pochłaniają 7 procent PKB)

          o poprawienie infrastruktury miejskiej w wyniku ograniczenia ruchu samochodów

          o odzyskanie terenów dróg i parkingów (w USA 70% powierzchni miast) przestrzenią dla ludzi, poprawa jakości życia

          o eliminacja hałasu

          o eliminacja korków i poprawa komunikacji przez zastąpienie samochodów komunikacją miejską i rowerową

          o ograniczenie kosztów zewnętrznych transportu samochodowego (pokrycie strat w środowisku wywołanych zanieczyszczeniami generowanymi przez transport, koszty leczenia ofiar wypadków, koszty renowacji niszczonych przez smog budynków i zabytków, utrzymanie administracji związanej z bezpieczeństwem transportu, bariery i okna dźwiękochłonne...)

 

    *  Jeśli możesz, zrezygnuj z samochodu, wyprodukowanie samochodu to emisja ~5 ton CO2, nie mówiąc już o jego wykorzystywaniu.

 

 

 

 

http://hyperreal.info/node/7087

JAZDA PO NARKOTYKACH

Widać też wyraźną tendencję, jeśli chodzi o wiek zażywających narkotyki - im młodsi tym częściej po nie sięgają. W grupie ludzi do 24. roku życia niemal co dziesiąty brał narkotyk w ciągu roku przed sondażem. Trzy razy rzadziej po środki odurzające sięgali trochę starsi - w wieku 25 - 34 lat. Wskaźniki stosowania narkotyków przez osoby po 35. roku życia są już znikome. Wyjątkiem od tej reguły są najbardziej rozpowszechnione substancje - czyli marihuana i haszysz. - Wśród kierujących samochodami 1,2 proc. badanych przyznaje, że w ciągu ostatniego roku prowadzilo pod wpływem narkotyków. Jeśli przenieść tę próbę na całe społeczeństwo, można przyjąć, że to około 175 tysięcy osób, tylko dwa razy mniej od tych, którzy przyznają się do jazdy po alkoholu - twierdzi Sierosławski. - Zaskoczyło mnie, iż tak wielu Polaków mówi otwarcie, że jeżdżą po narkotykach.

 

Warszawiacy zażywają najczęściej

Narkotyki to na razie problem dużych miast, głównie północno-zachodniej części kraju. Ale prym wiedzie Warszawa. Marihuana i haszysz używane były chociaż raz w zyciu przez blisko połowę dorosłych mieszkańców stolicy w wieku do 24 lat. Do eksperymentowania z takimi substancjami jak amfetamina i LSD w tej grupie przyznaje sie około 15 proc. Co dziesiąty młody warszawiak miał do czynienia z grzybami halucynogennymi, ecstasy lub kokainą. Nawet wśród 35 -44-latków doświadczenia z przetworami z konopi stały się udziałem blisko co piątego warszawiaka.

 

[ internal://e1f29cb854b0f7f4564eb6ff19903997.gif ]

 

Andrzej Stankiewicz [Rzeczpospolita | http://www.rzeczpospolita.pl/ ] 25 sierpnia 2003

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 2 źródła Środa [10.02.2010, 17:52]

WIĘCEJ KIEROWCÓW PO NARKOTYKACH NIŻ PO ALKOHOLU

Polscy kierowcy palą i wciągają przed jazdą.

Okazało się, że 2,5 procent polskich kierowców przed podróżą zażywało narkotyki. Tylko co setny kierujący przed jazdą pił alkohol.

Tak wynika z badań DRUID - programu naukowo-badawczego Unii Europejskiej w obszarze bezpieczeństwa drogowego - donosi Polskie Radio.

Najczęściej narkotyki wykrywano u młodych kierowców - u 5,6 proc. przebadanych w wieku 18-24 lat i 2,5 proc. w wieku 25-34 lat. Najwięcej próbek zawierało kannabinole (obecne są w marihuanie i haszyszu) oraz amfetaminy (amfetamina i jej pochodne). Kolejne miejsca zajęły benzodiazepiny, będące składnikami leków uspokajających, opiaty (heroina lub opium) oraz kokaina, jednak te wykrywane były znacznie rzadziej - dodaje "Gazeta Wyborcza".

Ilona Buttler z Instytutu Transportu Samochodowego uważa, że te statystyki to wynik braku informacji o negatywnych skutkach jazdy pod wpływem narkotyków.

Problem polega też na tym, że w kodeksie drogowym narkotyki włączono do jednej grupy z alkoholem. Prawo dopuszcza kierowanie autem po spożyciu minimalnych ilości napoi wyskokowych. Nie ma natomiast wytycznych dotyczących środków odurzających - zauważa Polskie Radio.

Eksperci twierdzą, że trzeba określić limity zażywania narkotyków (podobnie jak w przypadku alkoholu) albo bezwzględnie zakazać prowadzenia samochodu pod wpływem środków odurzających.

Kierowcy pod wpływem narkotyków grozi taka sama kara, jak jadącemu po spożyciu alkoholu. Taki kierujący może zostać ukarany grzywną, ograniczeniem wolności lub pozbawieniem wolności na 2 lata. Jeśli kierujący pod wpływem narkotyków spowoduje wypadek ze skutkiem śmiertelnym, może trafić do więzienia nawet na 12 lat - przypomina stacja. | AJ

 

 

NAJPIERW WYDATKI NA:

 

www.o2.pl | www.sfora.pl Poniedziałek [12.04.2010, 07:52]

ILE POLACY WYDAJĄ NA DZIECI

W grę wchodzą miliardy złotych.

W 2009 roku na produkty dla dzieci, takie jak pieluchy, zabawki, odzież, obuwie, kosmetyki, wózki i meble wydaliśmy ok. 10 mld złotych - wynika z danych firmy Euromonitor International.

Ile trzeba wydać na dziecko? Zdaniem ekspertów z Centrum im. A. Smitha minimalny koszt wychowania dziecka do osiągnięcia przez nie 20. roku życia wynosi 160 tys. zł. Jednak - jak przypomina gazeta - może on wzrosnąć, gdy podniesiona zostanie stawka podatku VAT z 7 do 22 proc., czego domaga się od nas Unia Europejska.

Na razie jednak, dzięki wzrostowi liczby dzieci (do 2015 roku ma się utrzymywać mini baby boom, związany z wchodzeniem w tzw. okres rozrodczy osób z wyżu demograficznego lat 80. oraz odroczonymi decyzjami o macierzyństwie pokolenia lat 70. - przyp. gazeta) producenci artykułów dla dzieci wciąż liczą na wzrost sprzedaży.

Szczególnie producenci żywności dla dzieci zacierają ręce. W ubiegłym roku kupiliśmy kaszek i odżywek za 1 mld złotych. W tym roku kupimy o 10 proc. więcej. | WB

 

www.o2.pl | Poniedziałek [01.06.2009, 08:18] 2 źródła

ILE KOSZTUJE WYCHOWANIE DZIECI

Na jedno wydasz nawet pół miliona złotych.

Miesięczne wydatki na wychowanie jednego dziecka wynoszą prawie 2 tysiące złotych - donosi "Gazeta Prawna".

Choć ze statystyk wynika, że średnio Polacy wydają na swoją pociechę średnio 650 złotych. Jednak, zdaniem analityków, to kryzysowe wyliczenia. Wystarczy, że rodzice postanowią w przypadku małego dziecka zatrudnić opiekunkę, lub w przypadku starszego - posłać je do prywatnej szkoły, aby te koszty wzrosły o ponad 1000 złotych.

Do tego kolejne kilkaset złotych miesięcznie na szeroko pojęte podniesienie standardu życia i po 20 latach mamy wydatki rzędu pół miliona złotych - wyliczają eksperci z Centrum im. Adama Smitha

 

Czy taka warta prawie 500 tysięcy złotych "inwestycja" ma szansę się zwrócić? To zależy przede wszystkim - jak w przypadku każdej inwestycji - od podejmowania dobrych decyzji w trakcie całego procesu wychowawczego.

 

Jak mówi stare powiedzenie: dobrze wychowane dziecko to wyrok na 25 lat. Źle wychowane to dożywocie. - podsumowuje wyliczenia "Gazeta Prawna". | AJ

 

www.o2.pl | Środa [05.08.2009, 07:14] 4 źródła

WYCHOWANIE DZIECKA KOSZTUJE 300 TYS. DOLARÓW

Ta kwota zaspokoi tylko podstawowe potrzeby pociechy przez 17 lat.

Za wychowanie dziecka w USA trzeba zapłacić obecnie blisko 300 tys. dolarów - wynika z raportu amerykańskiego Departamentu Rolnictwa.

Kwota ta obejmuje wydatki na zaspokojenie podstawowych potrzeb dziecka przez 17 lat. Przy jej wyliczeniu eksperci brali pod uwagę m.in. ceny żywności, mieszkania, opieki zdrowotnej oraz nauki w szkole podstawowej i średniej.

Jak się okazuje wychowywanie dzieci w USA jest coraz bardziej kosztowne. W 1960 roku kosztowało to ledwie 25,3 tys. dol., a w 2007 roku 269 tys. dol. | TM

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [30.11.2009, 14:58] 3 źródła

DZIECKO KOSZTUJE WIĘCEJ NIŻ MYŚLISZ. WYDASZ FORTUNĘ

Czy stać cię na wychowanie potomstwa.

Utrzymanie i wychowanie dziecka kosztuje obecnie prawie milion dolarów - wynika z badań australijskich analityków.

Według specjalistów ponad 384,5 tys. dolarów wydajemy na utrzymanie dziecka do 18 roku życia. Ta suma nie obejmuje wydatków na prywatną szkołę i wakacje. Okazuje się jednak, że to jeszcze nie koniec wydatków.

Dzieci urodzone po 1995 roku nie chcą się wyprowadzać z rodzinnego domu. Do samodzielnego życia zniechęcają je wysokie koszty utrzymania - twierdzą eksperci.

Większość z nich mieszka z rodzicami do 25 roku życia. Przez to koszty prowadzenia gospodarstwa domowego wzrastają o 834 tys. dolarów - twierdzi Mark McCrindle, autor raportu.

W tym okresie na podróże, wyżywienie, edukację i rozrywki dla naszych pociech wydajemy około 3 tys. dolarów rocznie.

W ciągu całego życia rodzice wydają 206 tys. dolarów na wyżywienie dziecka, 165 tys. na mieszkanie, 157 tys. na opiekę zdrowotną i rozrywki 129 tys. na odzież, 123 tys. na transport, 95 tys. na edukację oraz 157 tys. na "inne usługi" z jakich korzystają nasze pociechy.

Badanie pokazało również, że średnio każde dziecko posiada ponad 100 zabawek. Niemal każdy rodzic wydaje też na zabawki ponad 100 dolarów rocznie. | TM

 

NASTĘPNIE WYDATKI NA:

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.

 

[Np. koszty budowy dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]

 

§          

2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Piątek [29.01.2010, 06:05]

ILE JEST WARTE ŻYCIE KAŻDEGO KIEROWCY?

Tyle kosztują wypadki drogowe.

Śmierć jednej osoby w wypadku kosztuje 1 mln euro - wynika z danych Komisji Europejskiej.

To koszty leczenia, usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku produkcyjnym - wyjaśnia Andrzej Maciejewski z GDDKiA.

Jak pisze "Rzeczpospolita" do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem rent oraz niezdolność do pracy rannych.

W zeszłym roku w Polsce było zginęło 4,5 tys. osób, a drogowcy wydali na poprawę bezpieczeństwa 100 mln zł. W 2008 roku państwo wydało 1,5 mld zł. na udzielenie pierwszej pomocy i hospitalizację rannych. | TM

 

[Analogicznie jest m.in. z degeneratami, np. nikotynowcami, alkoholikami, narkomanami, lekomanami, źle odżywiającymi się; leczącymi się, rencistami! - red.]

 

www.o2.pl | 25.05.2008 r.|: W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.

www.money.pl | 2008.03.05 r. |: Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.

 

www.o2.pl | Czwartek [05.03.2009, 06:15] 2 źródła

KORKI KOSZTUJĄ WŁOCHÓW 40 MILIARDÓW EURO ROCZNIE

Tak wynika z badań Automobil Club.

Włoski Automobil Club przeprowadził badania w czterech miastach: Rzymie, Mediolanie, Turynie i Genui.

Mieszkańcy Rzymu i Mediolanu spędzają ponad 500 godzin rocznie jeżdżąc po swoich miastach, w tym połowę czasu w korkach - informują motoryzacyjni eksperci.

Roczne straty przeciętnego mieszkańca Turynu szacowane są na 440 euro, a mieszkańca Rzymu aż na 650 euro.

Eksperci uważają, że najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie usprawnień w ruchu ulicznym w miastach. To pozwoliłoby Włochom oszczędzić czas, którego wartość można przeliczyć na 16 miliardów euro. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota 17.12.2011, 07:36

TYLE KOSZTUJĄ KORKI. KAŻDEGO MIESZKAŃCA

W tym mieście nie da się już żyć.

Wieczne Miasto jest zakorkowane przez 200 dni w roku. Każdy mieszkaniec miasta traci na nich 1750 euro rocznie - informuje gazeta.pl.

Z raportu badaczy z uniersytetu Luiss wynika, że w Rzymie jest prawie tyle samo samochodów, co mieszkańców. Korki przynoszą miastu co roku straty wysokości 2,8 mld zł. Tylko z powodu nieprzepracowanych godzin pracy zmarnowanych w ulicznym tłoku miasto traci 1,6 mld euro.

A to nie wszystko. Korki przyczyniają się także do ogromnego zanieczyszczenia powietrza i spadku poziomu życia mieszkańców.

Jak wyliczyli eksperci co roku łączne straty miasta z powodu nadmiaru aut wynoszą ok. 8 mld euro. Korki w całych Włoszech przynoszą 27 mld strat. | WB

 

 

www.targeo.pl : Firma doradcza Deloitte i Targeo.pl przeprowadziły analizę problemów transportowych 7 największych miast w Polsce. Wynika z nich, że mieszkańcy tylko tych miast tracą rocznie 4,2 mld zł przez korki, co stanowi równowartość wydatków budżetu państwa na naukę.

 

 

http://www.wodociagi.pl/?sub=4&do=display&id=18 | 2008-08-25 11:10:04

Przy produkcji jednego samochodu zużywa się 379 000 litrów wody.

Rafinacja 1 tony ropy naftowej – 15 000 l wody.

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

Wytworzenie samochodu to przykładowo emisja ~5 ton CO2.

Do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Poniedziałek [08.03.2010, 15:39]

DARMOWE PARKINGI W MIASTACH? TEGO TRZEBA ZAKAZAĆ

Dlaczego kierowcy muszą płacić za parkowanie.

Przede wszystkim trzeba zlikwidować miejsca parkingowe przed miejscami pracy, bo te zachęcają do brania auta i jazdy w pojedynkę - czytamy w "The Liverpool Daily Post".

Te, mało przyjemne dla każdego kierowcy zalecenia, płyną z oficjalnego raportu przygotowanego dla brytyjskiego rządu.

Jedynym lekiem na zakorkowane miasta jest uczynienie każdej wolnej przestrzeni, ulicy i parkingu płatną strefą parkowania - dodaje gazeta.

Opóźnienia i wypadki wynikające z nadmiaru aut na ulicach kosztują budżet Jej Królewskiej Mości 40 mld funtów rocznie.

Koniec darmowego parkowania, jak napisano w "The Future of Urban Transport", miałby

zmniejszyć te straty.

Nie ma czegoś takiego jak darmowe parkowanie. Ukryte koszty ponoszą ludzie korzystający z transportu publicznego. Oni tak na prawdę sponsorują prawo właścicieli aut do parkowania - czytamy w raporcie.

Autorzy twierdzą wprost, że zabierając lub uniemożliwiając parkowanie, odbierze się kierowcy szansę na krążenie po mieście i blokowanie ulic. | JS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl / www.hotmoney.pl/ | Piątek, 27.08.2010 00:00 

ILE POLSKĘ NAPRAWDĘ KOSZTUJĄ WYPADKI DROGOWE

 

RAPORT: Zobacz, ile Polskę naprawdę kosztują wypadki drogowe, zdjęcie

Fot. PAP/Piotr Polak

 

Wydajemy miliardy przez głupotę kierowców i pieszych.

Brawura, nadmierna prędkość i alkohol - to wciąż główne przyczyny wypadków na polskich drogach. Ale nie jedyne. Często do tragicznych zdarzeń przyczynia się także fatalny stan nawierzchni czy lekkomyślność.

Skutek jest taki, że w Polsce co roku giną tysiące ludzi, a dziesiątki tysięcy zostaje rannych. Gdyby policzyć wszystkie ofiary śmiertelne z ostatnich 10 lat, to okaże się, że z mapy zniknęło 55-tysięczne miasto.

 

Polacy to drogowi zabójcy

Chociaż od kilku lat bezpieczeństwo na drogach systematycznie się poprawia, to nadal jesteśmy pod tym względem w europejskim ogonie.

W 2009 roku na naszych drogach zginęło najwięcej ludzi w całej Unii Europejskiej! W sumie doszło do ponad 381 tys. kolizji oraz 44 tys. wypadków. Zginęły 4 572 osoby, a ponad 56 tys. zostało rannych.

W naszym kraju na 1 mln mieszkańców przypada 145 ofiar śmiertelnych. Gorzej jest tylko w Rosji (246) i na Ukrainie (152). Przed nami są między innymi Rumuni (126), Węgrzy (124) i Czesi (120).

 

Budżet traci na tym miliardy

Jednak wypadki to nie tylko ludzkie dramaty, ale również gigantyczne koszty dla całej gospodarki. Bank Światowy policzył, że co roku tracimy na tym grubo ponad 10 mld zł.

Na taką kwotę składają się oprócz kosztów akcji ratowniczych i strat materialnych także koszty opieki nad ofiarami wypadków, ubezpieczeń czy wreszcie utraconej produktywności sięgającej do 2 proc. PKB.

Tylko w czerwcu 2010 roku doszło do 3 941 wypadków drogowych, w których 351 osób zginęło, a 4 959 osób zostało rannych. W całym pierwszym półroczu policjanci odnotowali 16 910 wypadków, w których 1 487 osób zginęło, a 21 544 osoby odniosły obrażenia ciała.

 

Giną ludzie w sile wieku

Eksperci zwracają uwagę, że z punktu widzenia ekonomicznego i gospodarczego w wypadkach giną albo odnoszą poważne obrażenia ludzie najbardziej wydajni zawodowo.

Z przeprowadzonych badań wynika, że w samochodach najczęściej giną osoby w wieku od 15 do 44 lat, z czego ok. 80 proc. stanowią mężczyźni.

Z danych European Transport Safety Council wynika, że w Polsce liczba zabitych pomiędzy 2001, a 2008 rokiem spadła jedynie o 13 proc. W tym samym czasie w Hiszpanii, Francji czy Portugalii liczba ofiar zmalała o 44-48 proc. W całej Unii Europejskiej spadek wyniósł 23 procent.

 

Każdy musi się dorzucić

Niestety, za brawurę i nieodpowiedzialność niektórych kierowców i pieszych płacimy wszyscy.

Szczególnie dobitnie widać to w przypadku pomocy medycznej. Od 2007 roku nakłady budżetu na ratownictwo medyczne wzrosły o kilkaset milionów złotych. Obecnie wydajemy na ten cel prawie 2 mld zł rocznie.

Jeszcze więcej kosztuje leczenie szpitalne i rehabilitacja ofiar wypadków. Narodowy Fundusz Zdrowia szacuje, że z państwowej kasy co roku idzie na ten cel kilkanaście miliardów złotych.

 

Urzędnicy przyznają, że gdyby rannych było mniej, to zaoszczędzone pieniądze można byłoby przeznaczyć np. na walkę z rakiem.

 

Ofiar można uniknąć

Bank Światowy w swoim raporcie podkreśla, że Polska powinna jak najszybciej zwiększyć bezpieczeństwo. W jaki sposób? Przede wszystkim poprzez budowę nowych i poprawę jakości już istniejącej sieci dróg.

Ważną kwestią jest także prawidłowe oznakowanie, które musi być czytelne i rzeczywiście pomagać uczestnikom ruchu. Znaki powinny stać jedynie tam, gdzie są niezbędne.

To konieczne, bo ze statystyk wynika, że wśród ofiar śmiertelnych, aż 35 proc. to piesi. Taka sytuacja pokazuje, że stan rozwoju naszych dróg nie nadąża za tempem, w jakim zwiększa się ruch drogowy.

 

Najważniejsza jest świadomość

Specjaliści zwracają również uwagę na konieczność edukacji. O tym, że istnieje szereg zagrożeń związanych z ruchem drogowym powinno się mówić dzieciom już w przedszkolu czy szkole.

Bezcenne są również akcje informacyjne skierowane bezpośrednio do kierowców. Powinny zwracać uwagę na najważniejsze kwestie związane z bezpieczeństwem i przypominać o zasadach, które powinien znać każdy uczestnik ruchu (np. o konieczności zapinania pasów bezpieczeństwa).

 

Krew, piwo i łzy

Polskie organizacje pozarządowe zajmujące się kwestiami bezpieczeństwa dobrze o tym wiedzą i już planują kolejne akcje, które mają przemówić nam do rozumu.

Przygotowując ogólnopolskie kampanie wzorują się na pomysłach Brytyjczyków, którzy od lat bombardują tamtejszych kierowców drastycznymi reklamami w telewizji czy internecie.

Takie spoty mają nie tylko wzbudzić zainteresowanie i zwrócić uwagę na problem, ale przede wszystkim zmusić do jazdy zgodnej z przepisami.

O skuteczności takich rozwiązań przekonują badania, które pokazują, że kierowcy po obejrzeniu drastycznych zdjęć przez pewien czas rzeczywiście zdejmują nogę z gazu.

 

Oni zabijają najczęściej

Zdaniem specjalistów, kampanie edukacyjne powinny być kierowane przede wszystkim do młodych kierowców (18-24 lat), którzy - jak wynika ze statystyk - codziennie zabijają trzy osoby.

Policjanci przyznają, że większość zdarzeń z udziałem młodych ludzi to wynik braku doświadczenia połączonego z brawurą i alkoholem lub narkotykami. Najtragiczniejszy pod tym względem jest co roku sierpień.

Krzysztof Zacharuk

krzysztof.zacharuk@hotmoney.pl

 

 

„Prawo jazdy to nie licencja na zabijanie” www.uzyjwyobrazni.pl  

 

 

 www.o2.pl | Wtorek [03.02.2009, 19:16] 3 źródła

HAŁAS ULICY MOŻE WYWOŁAĆ ZAWAŁ

Im więcej decybeli, tym większe ryzyko ataku serca.

Osoby mieszkające w cichej okolicy mają szansę na dłuższe życie niż te, których dom stoi przy trasie szybkiego ruchu - udowadniają szwedzcy naukowcy.

Badania na 1500 mieszkańcach Sztokholmu przeprowadzali eksperci szkoły medycznej Karolinska Institute. Porównano dwie grupy: osoby, które przeszły zawał i te, z których zdrowiem jest wszystko w porządku.

Gdy oceniono poziom hałasu w pobliżu miejsc, gdzie mieszkają, okazało się, że szansa na atak serca u osób żyjących w hałasie jest o 40 procent większa niż u tych, którzy żyją w cichym otoczeniu - twierdzi kierownik projektu badawczego, Goran Pershagen.

Za szkodliwy poziom uznano hałas powyżej 50 decybeli. Jest to relatywnie niewiele, bo przeciętna norma dla dużego natężenia ruchu w mieście wynosi 80 decybeli.

Wyniki badań opisano w najnowszym numerze dziennika naukowego Epidemiology. | J

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [10.09.2009, 20:54] 1 źródło

MASZ PODWYŻSZONE CIŚNIENIE? TO PRZEZ... HAŁAS

Zagrożonych jest 25 proc. Europejczyków.

Jeśli żyjesz w pobliżu ruchliwej drogi, ryzyko podwyższonego ciśnienia wzrasta dramatycznie zależnie od natężenia hałasu.

Przy stałym dźwięku ponad 60 decybeli, o ponad 25 proc. Więcej niż 64 db to już 90 proc. większe ryzyko zachorowania - podaje BBC.

Naukowcy ze szwedzkiego Lund University twierdzą, że wysoki poziom hałasu powoduje stres oraz zaburzenia snu.

Przypadłość ta jest bezpośrednią przyczyną chorób serca oraz zawałów.

Jednak przeciwnicy tej teorii twierdzą, że przy badaniu wysokiego ciśnienia pod uwagę trzeba brać dietę oraz czy badani są palaczami.

Wygląda na to, że znaleźliśmy kolejny czynnik jednak nie przyczynę choroby - mówi prof. Alan Maryon-Davis, szef brytyjskiego Faculty of Public Health. | JP

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 04.04.2011, 11:30

HAŁAS WYKAŃCZA EUROPĘ. GORSZE TYLKO SPALINY

WHO: Niszczy ludzi nie tylko w pracy.

Bardziej zabójcze od hałasu w otaczającym nas środowisku jest tylko zanieczyszczone powietrze. Przez to każdego roku cierpią w Europie tysiące ludzi - alarmują eksperci WHO.

Hałas zwiększa ryzyko wysokiego ciśnienia krwi i podwyższa ilość hormonów stresu w krwioobiegu, wywołuje choroby serca i choroby układu nerwowego - wylicza profesor Gary Housley z University of New South Wales.

Wywołuje również szum w uszach, zaburzenia snu, a u dzieci zaburzenia w uczeniu się.

Nawet najmniejsze przekroczenie dopuszczalnych norm hałasu w pracy (w UE i USA to 85 decybeli) może spowodować nieodwracalne uszkodzenie słuchu. Przekroczenie tej granicy o każde 3 decybele wywołuje podwojenie natężenia dźwięku.

Hałas zabija nas jednak nie tylko w pracy. Badania wykazały, że średni poziom hałasu w australijskich pubach i klubach wynosi około 105 decybeli. | TM

 

[No ale dzięki lecznictwu zwiększa się PKB!... – red.]

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [27.10.2009, 21:40] 2 źródła

NAJGŁOŚNIEJSZE MIASTA EUROPY

W rankingu nie zabrakło Polski.

Najgorsza sytuacja panuje w Bratysławie, Warszawa jest na drugim miejscu, trzecie zajmuje Paryż.

W 19 europejskich krajach, 41 milionów mieszkańców miast o populacji powyżej 250 tysięcy jest narażonych na hałas o poziomie powyżej 55 decybeli - podaje Europejska Agencja Środowiska (EEA).

Aż 3,6 mln ludzi codziennie przebywa w miejscach gdzie natężenie dźwięku przekracza 70 dB.

Stałe przebywanie w otoczeniu dźwięków o podobnym natężeniu jest niebezpieczne dla zdrowia - podaje tvn24.pl.

Główne źródła prześladującego Europejczyków hałasu to ruch drogowy, kolejowy i lotniczy.

Według EEA najciszej jest w Niemczech, Holandii, a przede wszystkim w Wielkiej Brytanii.

Na Wyspach jedynie 800 tysięcy mieszkańców narażonych jest na hałas między 55 a 75 dB - pisze tvn24.pl. | JP

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [23.11.2009, 12:41] 4 źródła

MOŻESZ ZAWSZE PODEJMOWAĆ TRAFNE DECYZJE

Od czego to zależy.

Zaburzenia snu są szczególnie niebezpieczne dla osób, których praca wymaga szybkiego reagowania. To dlatego, że brak snu ma ogromny wpływ na proces integracji informacji - twierdzą naukowcy z University of Texas.

Według badaczy osoby niewyspane nie potrafią podejmować trafnych decyzji w ułamkach sekundy. Eksperyment pokazał bowiem, że badani pozbawieni snu podejmowali prawie dwa razy częściej błędne decyzje niż osoby wypoczęte. | TM

 

Irracjonalne dźwięki, hałasy powodują myślenie, skupianie na nich, ich przyczynie, sytuacji, uwagi, irytują, wywołują złość, powodują stres, uwrażliwiają, przyczyniają się do urazów, uszkadzania psychiki, chorób, powodują m.in. nerwice, zaburzenia snu, pamięci, koncentracji, arytmię serca, stany zmęczenia, wyczerpania psychicznego, fizycznego, depresji; przyczyniają się do marnowania czasu, ogłupiania, obniżania potencjału, wydatków, problemów, strat, powodują śmierć (bezpośrednio np. z powodu zawału serca, a pośrednio z powodu wywołanych, spowodowanych chorób, wypadków spowodowanych wyczerpaniem psychicznym, fizycznym)! A takie, w dodatku wszechstronne szkodliwe, postępowanie demoralizuje, wypacza, jest przyczyną naśladownictwa, tego rozpowszechniania!

 

Nieświadome szkodzenie ludziom, nie zdawanie sobie sprawy z skutków swojego postępowania, nierozumienie nawet elementarnych spraw jest objawem niedorozwoju umysłowego, debilstwa! Świadome szkodzenie ludziom jest objawem psychopatii. Potrzeba powodowania, wydawania dźwięków, w tym powtarzactwo, jest objawem choroby psychicznej! Uważanie, że postępowanie chore, chorobotwórcze; złe, szkodliwe jest postępowaniem prawidłowym, normalnym, a przed tym obrona jest postępowaniem nienormalnym, złym, jest dowodem choroby, a że to nie osoba szkodząca, tylko ofiara jest winna, czyli na odwrót, jest objawem obłąkania, czyli choroby umysłowej!

 

 

 www.o2.pl | Niedziela [15.03.2009, 13:04] 1 źródło

STOISZ W KORKACH? GROZI CI ZAWAŁ

Ludzie, którzy przeszli zawał serca często mówią lekarzom, że przed tym zdarzeniem stali w korku - twierdzą lekarze z American Heart Association.

Ich opinię potwierdzają obserwacje lekarzy w Niemiec. Ryzyko wystąpienia zawału serca u osób, które stały w korku jest ponad 3 razy większe niż u tych, którzy korki omijają. I to niezależnie od tego, czy osoby te podróżują samochodem, czy korzystają z roweru lub transportu miejskiego.

Może mieć to związek z sytuacją stresową, którą wywołuje zator na drodze oraz zanieczyszczeniem powietrza, które mu towarzyszy - tłumaczy dr Annette Peters z Instytutu Epidemiologii w Monachium.

Na podstawie relacji pacjentów, lekarze doszli także do wniosku, że zawał następuje w okresie 6 godzin, po uczestnictwie w korku ulicznym. |  AB

 

www.o2.pl | Niedziela [31.05.2009, 12:31] 1 źródło

PRZYROSŁEŚ DO AUTA? MOŻESZ MIEĆ ZAWAŁ

Naukowcy wysyłają nas na spacer.

Każdy z nas dla własnego zdrowia powinien przejść co najmniej 10 tysięcy kroków dziennie. Niestety, nie uda się tego zrobić na dystansie dom-samochód, samochód-biuro, biuro- samochód, itd. W ten sposób zrobimy ewentualnie 1 tys. kroków.

To zdecydowanie za mało, by utrzymać sprawność fizyczną. Amerykańscy naukowcy wyliczyli, że osoby uzależnione od korzystania z auta powinny ćwiczyć intensywnie raz w tygodniu co najmniej przez 75 minut.

 

Czym grozi nam uzależnienie od auta? Otyłością i chorobami serca.

Każde 30 minut w samochodzie podwyższa ryzyko otyłości o 3 proc. - twierdzi Lawrence Frank z University of British Columbia. Dodaje, że u osób, które mieszkają w pobliżu dużych sklepów i marketów (do których oczywiście też dojeżdżają autem) to ryzyko jest jeszcze większe - wzrasta do 7 proc. | WB

 

 

 http://autokult.pl/2011/03/01/wstepna-diagnoza-kondycji-silnika-na-podstawie-koloru-spalin-22-poradnik

 

 

"WPROST" nr 42/2006 (1244)

EKOLOGIA SILNIKA

Transport jest nadal głównym źródłem tak szkodliwych dla zdrowia i środowiska zanieczyszczeń, jak cząstki stałe, czyli mikroskopijne drobiny przenikające do płuc, podrażniające ich wnętrze i wywołujące zatrucia oraz astmę, czy też tlenki azotu zatruwające glebę, wywołujące kwaśne deszcze i wchodzące w skład miejskiego smogu. Cząstki stałe i tlenki azotu są emitowane głównie przez diesle. Z kolei silniki benzynowe w większym stopniu odpowiadają za emisję dwutlenku węgla.

Andrzej Hołdys

 

„WPROST” nr 4(1104), 25.01.2004 r. NAUKA I ZDROWIE

WSTRZYMAJ ODDECH!

(...) Do podobnych wniosków doszli uczeni z Francji. Z przeprowadzonych przez nich badań wynika, że pyły wydostające się z rur wydechowych samochodów sprzyjają zawałom serca, nawet jeśli ich poziom w powietrzu mieści się w tzw. dopuszczalnych granicach. "Wystarczy, by stężenie mikrocząstek spalin przekroczyło 25 mg w metrze sześciennym, a do szpitali trafia o 91 proc. więcej ofiar zawału serca" - mówi prof. Yves Cottin z uniwersytetu w Dijon. (...)

Jan Stradowski

 

"WPROST' nr 4/2006 (1207)

TOKSYCZNA MOTORYZACJA

Pasażerowie samochodów wdychają więcej spalin niż przechodnie. Uczeni z Imperial College London wykazali, że wewnątrz aut osobowych stężenie zanieczyszczeń jest o 10 proc. wyższe niż w autobusach i prawie trzykrotnie wyższe niż na ruchliwych arteriach. Toksyczne substancje wnikają nie tylko do śluzówki nosa i gardła, zwiększając ryzyko przeziębień i zapalenia zatok, ale też głęboko do płuc, powodując kłopoty z oddychaniem i sprzyjając chorobom układu krążenia. Według badań Światowej Organizacji Zdrowia, w Europie pyły samochodowe co roku są odpowiedzialne za 25 mln dodatkowych zachorowań na schorzenia górnych dróg oddechowych wśród dzieci. | (MF)

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [31.05.2010, 10:10]

TAK CIĘ ZABIJA JAZDA NA ROWERZE. WCALE NIE JEST ZDROWA

Zobacz, kiedy lepiej zrezygnować z dwóch kółek.

Rowerzyści wdychają 5 razy więcej toksycznych substancji ze spalin niż piesi i kierowcy. Przy każdym oddechu do ich organizmów dostają się dziesiątki milionów szkodliwych nanocząsteczek - donosi raod.cc.

Belgijscy naukowcy z uniwersytetu w Hasselt po zbadaniu poziomu zanieczyszczeń w centrum Brukseli wyliczyli, że w każdym centymetrze sześciennym powietrza znajduje się pół miliona nanocząsteczek, pochodzących z samochodowych spalin.

Zakładając, że rowerzysta przy każdym oddechu wchłania 1 000 cm sześciennych powietrza to w czasie kilkunastominutowej podróży po mieście, do jego organizmu dostają się miliardy toksyn. Kierowcy i piesi nie są tak narażeni, bo ich oddechy są płytsze i wolniejsze.

To niepokojące, bo dowiedziono już, że nanocząsteczki ze spalin powodują choroby serca i układu oddechowego - w tym astmy - mówi dr Luc Int Panis. | AJ

 

 

„FORUM” nr 22, 31.05-06.06.2004 r.: Na moskiewskich ulicach tłoczą się trzy miliony pojazdów. Emitują do atmosfery prawie dwa miliony ton spalin rocznie, i z każdym dniem przybliżają miasto do komunikacyjnej zapaści.

 

 

„NEWSWEEK” 09.02.2003 r.

SMUGA CIEPŁA Z SAMOLOTU

CHMURY ZBIERAJĄ SIĘ NAD AMERYKĄ PÓŁNOCNĄ. A TAKŻE NAD INNYMI OBSZARAMI, GDZIE JEST DUŻY RUCH SAMOLOTÓW

(...) Na podstawie danych z lat 1974-94 Minnis wyliczył, że powierzchnia cirrusów nad USA zwiększa się o 1 proc. co dekadę. – To z kolei – dowodzi uczony w najnowszym „Journal of Climate” – podwyższa temperaturę powietrza blisko ziemi. (...) W cirrusach znad równika znaleziono dużo zanieczyszczeń, które napłynęły znad uprzemysłowionych terenów Ameryki Północnej, Europy i Azji.

– W pobranych próbkach było ich znacznie więcej niż materiału lokalnego. – Warto mieć świadomość, że to, co wypuszczamy z kominów i rur wydechowych, wpływa na pogodę i klimat w krainach odległych od nas o dziesiątki tysięcy kilometrów. | Hold, Afp

 

 

www.o2.pl | Środa [10.06.2009, 10:55] 1 źródło

SPALINY SĄ GROŹNIEJSZE NIŻ PRZYPUSZCZANO

Brytyjskie dzieci już chorują przez rozwój motoryzacji.

Pierwsze wyniki badań przeprowadzonych w Londynie pokazują, że dzieci w wieku 8 i 9 lat z tego miasta mają pojemność płuc mniejszą o 5 procent od normy - donosi BBC.

Odpowiedzialne są za to zanieczyszczenia zawarte w spalinach samochodów.

Ich szkodliwość okazała się tak duża, że co 12 młody mieszkaniec Londynu boryka się z problemem za małej pojemności płuc co jest niebezpieczne dla życia i zdrowia.

Naukowcy alarmują, że stwierdzony przez nich poziom pyłów jest dużo wyższy niż wskazują oficjalnie podawane wyniki. Badaniu poddawane były liście drzew rosnące w Londynie.

Z powodu zanieczyszczenia powietrza u dzieci wzrasta ryzyko zachorowania na astmę i inne choroby dróg oddechowych. Widoczne efektu mogą pojawić się dopiero po wielu latach - uważa prof. Jonathan Grigg z Centrum Pediatrii w Barts i London School of Medicine and Dentistry. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [07.04.2011, 21:42]

JEŹDZISZ AUTEM? TWÓJ MÓZG TEGO NIE WYTRZYMA

Spaliny są groźniejsze niż myślisz.

Spaliny samochodowe niszczą mózgi. Powodują utratę pamięci oraz chorobę Alzheimera - twierdzą amerykańscy naukowcy.

Eksperyment przeprowadzono na myszach. Gryzonie przez 15 godzin tygodniowo (w okresie 10 tygodni) oddychały powietrzem, w którym znajdowały się zanieczyszczenia podobne do tych jakie spotykamy na drogach.

Spaliny w "znaczący sposób" uszkodziły neurony odpowiedzialne m.in. za proces uczenia się i pamięć. Wykryto też objawy charakterystyczne dla przedwczesnego starzenia się i choroby Alzheimera - pisze "Environmental Health Perspectives".

Okazało się także, że przed wdychaniem spalin nie uratuje nas samochód. Drobne cząsteczki powietrza o wielkości "jednej tysięcznej szerokości ludzkiego włosa" są zbyt małe dla systemów filtrujących zamontowanych w naszych autach.

Powietrze z autostrady to prawdziwy zabójca. Ma ogromny wpływ na neurony znajdujące się w naszych mózgach. Jeszcze nie wiemy jak ludzie powinni się przed nim bronić - powiedział Caleb Finch z University of Southern California. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [21.03.2010, 18:01]

SPALINY CO ROKU ZABIJAJĄ DZIESIĄTKI TYSIĘCY LUDZI

Są bardziej zabójcze niż otyłość czy bierne palenie.

Zanieczyszczone powietrze zabija co roku ponad 50 tysięcy Brytyjczyków. Z tego powodu umiera więcej osób niż w wyniku wypadków samochodowych, chorób spowodowanych otyłością czy biernym paleniem - alarmuje "The Daily Mail".

Eksperci wskazują, że statystycznie zanieczyszczenia skracają życie każdego Brytyjczyka o 8 miesięcy. Osoby żyjące w centrach miast mogą żyć jednak nawet 9 lat krócej.

AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [05.08.2010, 21:11]

MASZ SAMOCHÓD? KRZYWDZISZ DZIECI

Przez spaliny najmłodsi cierpią całe życie.

Astma stanowi dziś największe zagrożenie dla zdrowia małych dzieci w Europie – "Głos Pomorza" cytuje raport przygotowany przez lekarzy ze Światowej Organizacji Zdrowia, WHO. WHO zwraca uwagę na spaliny, jako najbardziej zanieczyszczający powietrze składnik. A to właśnie główna przyczyna astmy u dzieci, których układy odpornościowe są bardzo osłabione.

Drobiny spalin przenikają do ich płuc i przekształcają się w toksyczne związki, które uszkadzają system obrony organizmu przed zewnętrznymi intruzami – dziennik cytuje jednego z autorów raportu, prof. Roberto Bertolliniego.

Wśród dolegliwości alergicznych, które się u dzieci rozwijają, najczęściej występującą jest astma atopowa. Cierpią na nią już kilkulatki.

Od lat 80. zwiększa się też liczba niemowląt z alergiami.

W pierwszych latach życia ofiarami astmy padają częściej chłopcy, dziewczęta są na nią najbardziej narażone dopiero w okresie dojrzewania - dodaje "Głos Pomorza". | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 24.02.2011, 07:09

SPALINY SĄ GROŹNIEJSZE DLA SERCA NIŻ ALKOHOL

Coraz więcej ofiar zanieczyszczonego powietrza.

Zanieczyszczenia ze spalin w powietrzu są odpowiedzialne za większą liczbę zawałów serca niż alkohol, narkotyki czy przeforsowanie organizmu wysiłkiem fizycznym - donosi "The Daily Express".

Mimo powszechnego przekonania, że największe szkody w przypadku serca powoduje zła dieta, to jednak największa grupa wśród zawałowców to ofiary rozwiniętej motoryzacji.

Najbardziej narażeni są rowerzyści lawirujący wśród aut. Dojeżdżanie w ten sposób do pracy wcale nie jest zdrowe - przekonuje "The Daily Mail"

Z badań belgijskich kardiologów wynika, że aż 7,4 procent ataków serca to efekt życia w miastach, gdzie w powietrzu jest zbyt wiele nanocząsteczek toksycznych substancji ze spalin.

Przeforsowanie organizmu to przyczyna 6,2 proc. przypadków. Kawa i alkohol po 5 proc. - wylicza dr Tim Nawrot z Hasselt University. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 08.11.2011, 18:18

NAUKOWCY: STANIE W KORKU RUJNUJE ZDROWIE

Niszczy... mózg.

Wdychanie spalin jest niezwykle groźne dla komórek nerwowych. Metale, które z rur wydechowych samochodów dostają się do powietrza, mogą uszkodzić synapsy, a to może upośledzić naszą sprawność psychiczną - twierdzą naukowcy z Uniwersytety Southern California.

Zdaniem uczonych najbardziej zagrożeni są mieszkańcy dużych i wiecznie zakorkowanych miast. I nie pomaga tu fakt, że nowoczesne samochody emitują 10 razy mniej metali ciężkich niż 40 lat temu.

Coraz więcej osób jeździ samochodami. Dlatego coraz dłużej stoimy w korkach i wdychamy spaliny. To nie pozostaje obojętne dla naszego zdrowia - mówi Jiu-Chiuan Chen cytowany przez "The Wall Street Journal".

Ostatnie badania wykazały, że wdychanie spalin przez pół godziny wpływa negatywnie na rejony mózgu odpowiedzialne za nasze zachowanie, osobowość i zdolność do podejmowania decyzji.

Z kolei dzieci narażone na wyższą emisję spalin częściej mają problemy z nauką i gorzej wypadają w testach na inteligencję. Bywają również niespokojne i mają problemy z koncentracją - donosi "The Wall Street Journal".

Naukowcy podkreślają, że nie poznali jeszcze mechanizmu odpowiedzialnego za uszkodzenie komórek nerwowych przez spaliny i potrzebne są dokładniejsze badania. | BB

 

 

 www.onet.pl | PAP, POg/ 24.10.2008 r.

W POLSCE JEST NAJWIĘCEJ ALERGIKÓW NA ŚWIECIE

W Polsce odsetek alergików należy do najwyższych na świecie - wynika z badania "Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce - ECAP 2008", którego wyniki ogłoszono podczas konferencji na warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Alergia sprzyja innym chorobom i upośledza jakość życia. Jak mówił prof. Bolesław Samoliński, mamy jeszcze dużo do zrobienia, jeśli chodzi o rozpoznawanie, leczenie i monitoring chorób alergicznych, w których układ odpornościowy zbyt energicznie reaguje na uczulające substancje. Ważna jest także edukacja.
W zależności od regionu i płci, cechy alergii deklaruje nawet 40 procent respondentów, stany zapalne błony śluzowej nosa występują u ponad 35 procent populacji niektórych wielkich miast, alergiczny nieżyt nosa - u 25 procent, rozpoznana astma - u 10 procent.
Całoroczne nieżyty nosa aż 8-krotnie zwiększają ryzyko astmy, a ta z kolei jest jednym z najwyższych czynników ryzyka rozwoju przewlekłej choroby płuc. Spośród respondentów, u których rozpoznano astmę w programie ECAP, tylko 30 procent miało postawione prawidłowe rozpoznanie przed włączeniem ich do badań. Nierozpoznanych jest więc około 70 procent przypadków, zarówno wśród mieszkańców miast, jak i terenów wiejskich.

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [08.05.2010, 19:21]

UWAŻAJ JAK JEŹDZISZ AUTEM! GROZI CI RAK SKÓRY

Jak się przed nim ochronić.

Myślisz, że szyba w samochodzie uchroni Cię przed promieniowaniem słonecznym? Jesteś w błędzie. Kierowcy są tak samo narażeni na raka skóry, jak osoby pracujące na dworze - informuje portal zeenews.com.

Naukowcy z Uniwersytetu Saint Louis przebadali 1050 pacjentów cierpiących na raka skóry. Okazało się, że nowotwór częściej występował po lewej stronie twarzy, szczególnie u mężczyzn.

Kierowcy powinni być świadomi dawki promieniowania słonecznego jaka otrzymują siedząc za kierownicą - tłumaczy szef zespołu badawczego Scott Fosco.

Światło słoneczne składa się głównie z dwóch rodzajów promieniowania ultrafioletowego: UVA i UVB. Z ostatnich badań wynika, że promieniowanie UVA zwielokrotnia rakotwórcze działanie UVB i może powodować raka.

Szyby samochodowe nie chronią jednak kierowców przed promieniowaniem UVA. | WB

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 09.06.2011, 22:50

JUŻ MILIARD LUDZI NA ŚWIECIE JEST CIĘŻKO CHORYCH

Będzie jeszcze gorzej.

Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś stopniu upośledzona- donosi france24.com.

Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa.

Szczególnym problemem jest rosnąca liczba osób z cukrzycą, chorobami serca, rakiem i zmianami psychicznymi.

Niepełnosprawnym grozi nie tylko wykluczenie ze społeczeństwa, ale i dużo gorsza opieka medyczna. Trzykrotnie częściej odmawia się im koniecznej pomocy medycznej - dodaje portal. Najczęściej dotyczy to upośledzenia umysłowego. | JS

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [14.05.2009, 11:04]

NASZE DZIECI BĘDĄ ŻYŁY KRÓCEJ

Przeciętny młody Polak będzie żył 5 lat krócej, niż jego rodzice! Naukowcy z amerykańskiego National Institutes on Aging alarmują: najwyższy czas to zmienić. | Dodał: EdgarS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [23.10.2010, 17:38]

TA CHOROBA BĘDZIE PLAGĄ DLA LUDZKOŚCI. ZACHORUJE CO TRZECI CZŁOWIEK

W połowie wieku będzie to już epidemia.

Do 2050 roku liczba Amerykanów chorujących na cukrzycę wzrośnie z 10 do 33 proc. populacji - donosi rządowa agenda Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób.

Przybywa otyłych i zwiększa się procentowy udział latynosów i czarnoskórych w społeczeństwie. Te grupy etniczne są najbardziej narażone na zachorowanie.

Choć tworzy się coraz doskonalsze leki, pozwalające prowadzić chorym na cukrzycę w miarę normalne życie, to problem jest poważny.

Cukrzyca jest olbrzymim obciążeniem dla budżetu państwa. Prowadzi ona bowiem do uszkodzeń innych narządów, ale i np. do raka czy ślepoty - zauważa "The USA Today".

W tej chwili cukrzyca obciąża rocznie amerykański budżet sumą 174 mld dolarów, z tego dwie trzecie to koszty zabiegów i opieki medycznej. | JS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [15.10.2010, 10:35]

NOWOTWORY TO NASZE DZIEŁO. STAROŻYTNI NIE CHOROWALI NA RAKA

Co przyczynia się do rozwoju tej strasznej choroby?

Naukowcy z Uniwersytetu w Manchesterze przekonują, że to, iż dzisiaj tyle osób choruje na różnego rodzaju nowotwory, to wina nas samych.

W starożytności ludzie na nie nie chorowali - informuje express.co.uk.

W społeczeństwach uprzemysłowionych rak jest drugą po chorobach układu krążenia przyczyną śmierci. Ale w czasach starożytnych był niezwykle rzadki - twierdzi prof. Rosalie David. | WB

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [19.09.2010, 17:43]

RAK? TO JUŻ PRZESĄDZONE ZANIM SIĘ URODZISZ

Ryzyko zachorowania rośnie nawet w łonie matki.

Rodzice, którzy chcą zmniejszyć ryzyko raka u swoich dzieci powinni jeść mniej konserwowanej żywności i unikać substancji chemicznych- stwierdza Ricardo Uauy, guru żywienia zbiorowego w Londyn School of Higeny.

Jeżeli nie będą prowadzić zdrowego trybu życia - ich dzieci z wielkim prawdopodobieństwem zachorują na raka. To bowiem choroba genetyczna, ale to, czy wystąpi zależy od warunków środowiska w jakim rozwija się i żyje człowiek.

Matki powinni przestać palić papierosy, pić alkohol, oraz zapewnić sobie właściwy poziom żelaza i kwasu foliowego - pisze "Herald Sun".

Zdaniem profesora niezmiernie ważne jest tez właściwe odżywianie w okresie ciąży.

Otyłość prowadzi do raka okrężnicy, piersi i nerki. Kobiety oczekujące na dziecko nigdy nie powinny jeść za dwóch- stwierdza Uauy na łamach "Herald Sun". | MK

 

"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.: Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

 

 www.o2.pl | Środa [10.12.2008, 08:22]

OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN

Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [01.06.2010, 20:16]

WHO: RAK BĘDZIE ZABIJAĆ DWA RAZY CZĘŚCIEJ

Medycyna przegrywa w walce z nowotworami.

Z powodu nowotworów złośliwych w 2030 roku na świecie umrzeć może nawet 13,3 mln ludzi. Ale na raka co roku zachoruje ponad 21 mln osób - alarmuje France24.

Raport ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia stwierdza, że liczba ofiar chorób nowotworowych za 20 lat podwoi się.

W 2008 roku z powodu na tę chorobę zmarło 7,6 mln ludzi - najwięcej w Europie Zachodniej, Australii i Ameryce Północnej.

To efekt złych nawyków żywieniowych w rozwiniętych społeczeństwach oraz oczywiście skutek powszechnego uzależnienia od papierosów. Teraz najczęściej występuje rak płuc, piersi oraz jelita grubego - mówi dr Freddie Bray z International Agency for Research on Cancer.

Jego zdaniem na wzrost liczby chorych na nowotwory wpłynie przejmowanie negatywnych wzorców kulturowych przez społeczeństwa krajów rozwijających się. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [10.02.2011, 06:45]: Rak wybija Polaków. 1,28 miliona ludzi w Europie umrze w tym roku na raka - prognozuje zespół włoskich naukowców. W samej Polsce będzie to 54,6 tys. mężczyzn i 44,4 tys. kobiet.

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela 10.07.2011, 15:42

TAK MORDUJEMY MILIARDY STWORZEŃ. NATURA SIĘ ZEMŚCI

Najwięcej ofiar po zmroku.

W Holandii może ginąć miesięcznie - w zderzeniu z samochodami - ponad 130 miliardów owadów, trzy razy więcej niż szacowano. Muchy, chrząszcze czy komary giną najczęściej po zmroku - donosi stooq.com.

Porażające dane płyną ze wstępnych badań Uniwersytetu Rolniczego w Wageningen, który stara się określić populację owadów. Naukowcy sądzą, że drastycznie się ona zmniejsza. To z kolei oznacza głód dla ptaków, a w dalszej perspektywie zaburzenie całego ekosystemu. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Poniedziałek [18.10.2010, 13:38]

ŻYCIE NA ZIEMI WYMIERA JAK DINOZAURY

Jesteśmy na progu globalnej katastrofy.

Mamy tylko dziesięć lat na uratowanie Ziemi. Jeśli natychmiast nie zaczniemy chronić środowiska, zmiany będą nieodwracalne - alarmują eksperci zgromadzeni na konferencji ONZ dotyczącej ochrony bioróżnorodności na naszej planecie.

Stoimy na progu wymierania gatunków, które można porównać do tego co wydarzyło się 65 mln lat temu z dinozaurami - stwierdził Achim Steiner, szef programu ochrony środowiska ONZ.

Tempo wymierania gatunków - zdaniem ekspertów - jest obecnie od 100 do nawet 1000 razy szybsze niż wynosi średnia historyczna.

Eksperci twierdzą, że musimy natychmiast zacząć chronić i przywracać do życia takie ekosystemy jak lasy, rzeki, rafy koralowe i oceany, które są niezbędne dla stale rosnącej populacji ludzkiej.

Straty spowodowane przez rozwój gospodarczy tylko w 2008 roku - według badań ONZ - wyniosły 6,6 biliona dolarów. To równowartość 11 proc. światowego PKB. | WB

 

www.wp.pl | 22.10.2008 r.

MASOWE WYMIERANIE GATUNKÓW

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara są zdania, że w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat z powierzchni Ziemi zniknie około 50 proc. gatunków roślin i zwierząt. Naukowcy twierdzą, że na skutek zmian ekologicznych nasza planeta stanęła w obliczu wielkiego wymierania, przypominającego to, które 65 mln lat temu, po uderzeniu w Ziemię meteorytu, unicestwiło dinozaury.

 

"Obecne wymieranie to skutek działalności człowieka - zabetonowania planety, produkowania zanieczyszczeń i robienia wielu innych rzeczy" - mówi współautor badań Bradley J. Cardinale z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. - "Ziemia może stracić nawet połowę gatunków w ciągu naszego życia. Chcemy wiedzieć, które z nich zasługują na najwyższy priorytet ochrony".

 

Najnowsze badania dowodzą, że system ekologiczny, w którym jest mniej gatunków roślin, produkuje mniejszą ilość biomasy. Mniej biomasy oznacza, że mniej dwutlenku węgla zostanie przechwycone z atmosfery i mniej tlenu zostanie wytworzone. Wpłynie to też na załamanie łańcuchów pokarmowych, ponieważ mniej pokarmu będą miały zwierzęta roślinożerne.

(PAP) krx/ tot/

 

www.interia.pl | Poniedziałek, 27.10.2008 r., (06:21)

NAJWIĘKSZA ZAGŁADA OD CZASÓW DINOZAURÓW

Człowiek jest odpowiedzialny za największą zagładę gatunków od czasów wyginięcia dinozaurów. W ciągu ostatnich 35 lat biodywersyfikacja zmniejszyła się o 35 proc., jak wykazują najnowsze badania - czytamy w dzienniku "Polska".

Autorzy ostrzegają, że bezwzględna eksploatacja środowiska naturalnego przez ludzkość tworzy niemożliwy do utrzymania "dług ekologiczny".

- To destrukcja na wielką skalę. Jeżeli nie podejmiemy jakichś naprawdę drastycznych kroków i decyzji politycznych, to tempo strat będzie tylko rosło - mówi profesor Kerry Turner, dyrektor departamentu nauk ekologicznych na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.

Dla przykładu niszczenie lasów tropikalnych w celu pozyskania tarcicy może przynieść krótkoterminowe zyski producentom drewna, ale zagładzie ulega źródło, z którego, gdyby je zostawić w spokoju, cała planeta mogłaby czerpać w nieskończoność.

 

W maju konferencja ONZ na temat biodywersyfikacji ostrzegła, że niszczenie żywych zasobów naturalnych - w tempie czterech gatunków w ciągu godziny - będzie do 2010 roku kosztować około 440 mln funtów, a w 2050 roku sięgnie 11 mld funtów.

 

Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć.

Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety. - Wchodzimy w fazę masowej zagłady gatunków, która nie ma precedensu od milionów lat. Nasze konsumpcyjne społeczeństwo po prostu odmawia przyjęcia tego do wiadomości - mówi Tony Juniper, działacz ekologiczny i były dyrektor organizacji Friend of the Earth.

Źródło informacji: INTERIA.PL/Polska

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Niedziela [09.05.2010, 21:02]

ONZ: NADCHODZI TOTALNA ZAGŁADA PRZYRODY

Ilu gatunków już nigdy nie zobaczysz.

Jednej trzeciej wszystkich gatunków roślin i zwierząt grozi wyginięcie. Najbardziej zagraża im szybki wzrost gospodarczy takich państw jak Chiny, Indie i Brazylia - alarmuje najnowszy raport ONZ.

Autorzy "Global Biodiversity Outlook" wskazują, że o ile kraje zachodnie już są świadome potrzeby ochrony gatunków zagrożonych to państwa rozwijające się prowadzą wręcz rabunkową politykę wobec przyrody.

Wyginięciem zagrożonych jest 21 proc. gatunków ssaków, 30 proc. płazów i 36 proc. bezkręgowców. To dane zebrane w ponad 120 państwach świata - wylicza "The Daily Telegraph".

Największymi zagrożeniami dla świata zwierząt i roślin są wzrost liczby ludności, zanieczyszczenie środowiska oraz rozprzestrzenianie się konsumpcyjnego stylu

życia.

Jeżeli nic się nie zmieni to już w 2050 roku do życia potrzebna nam będzie nie jedna, ale pięć planet - mówi Ahmed Djoghlaf z Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody. | AJ

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [08.04.2011, 21:09]: UWAŻAJ, DZIURA OZONOWA NAD POLSKĄ Pomiary Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wykazały spadek warstwy nad naszym krajem o 35 proc. w stosunku do średnich klimatycznych. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 03.10.2011, 06:41

TAK DUŻEJ DZIURY OZONOWEJ JESZCZE NIE BYŁO. NIEBEZPIECZNA DLA POLAKÓW

To rekord.

Podczas tegorocznej arktycznej zimy nad biegunem północnym otworzyła się dziura ozonowa pięć razy większa niż powierzchnia Kalifornii.

Dziura rozpościera się od Europy Wschodniej, przez Rosję aż po Mongolię. Przez to mieszkańcy tych terenów są narażeni na działanie wyższego poziomu promieniowania ultrafioletowego - donosi portal france24.com.

Naukowcy twierdzą, że powiększająca się dziura ozonowa nad Arktyką do zły znak. Do tej pory zjawisko to dotyczyło bardziej bieguna południowego. Tam niedobór ozonu w stratosferze zawsze był wyższy ze względu na niższą temperaturę powietrza.

Badania satelitarne wykonane w 2010 i w 2011 roku pokazały, że nad biegunem północnym warstwa ozonu dramatycznie zmalała na wysokości od 15. do 23. km. Jednak największy ubytek ozonu - aż 80 proc. zaobserwowano na wysokości 18-23 kilometrów - informuje france24.com.

Naukowcy podkreślają, że jeszcze nigdy dziura ozonowa nad biegunem północnym nie dorównała swoją wielkością tej znad Antarktydy. | BB

 

 www.o2.pl | Piątek [20.03.2009, 12:54] 4 źródła

TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU

Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.

W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.

To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.

Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.

Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.

Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie. | TM

 

 www.o2.pl | Niedziela [15.02.2009, 07:21] 1 źródło

GLOBALNE OCIEPLENIE BĘDZIE BARDZIEJ SZKODLIWE NIŻ PRZEWIDYWANO

Gwałtownie wrośnie temperatura, a świat czekają wielkie pożary.

Dotychczasowe prognozy były złe. W następnym stuleciu globalne ocieplenie będzie bardziej dotkliwe i przyniesie więcej szkód środowisku niż przewidywaliśmy - twierdzi profesor Chris Field , specjalista ds. zmian klimatu.

Naukowiec tłumaczy, że wszystko przez gwałtowny rozwój przemysłu w Chinach i Indiach.

Sądziliśmy że w następnym stuleciu temperatura na świecie podniesie się o 1,1-6,4 stopni Celsjusza. Ale to zaniżone prognozy. Nie przewidują emisji dwutlenku węgla do atmosfery azjatyckie elektrownie węglowe - ostrzega Field.

Jego zdaniem wpływ wyższej temperatury na środowisko nie jest jeszcze do końca znany, ale na pewno będą się osuszać lasy tropikalne, co uczyni je podatnymi na wielkie pożary. Do tego topnieć będą na pewno lody Arktyki i Antarktydy.

To wszystko spowoduje, że jeszcze większą emisję gazów cieplarnianych. Jeśli szybko nie zaczniemy temu przeciwdziałać, to wkrótce nie będziemy w stanie rozwiązać problemu globalnego ocieplenia - mówi Field. | JK

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [08.12.2010, 10:17]

WSZYSTKIE WRÓBLE WYGINĄ. PRZEZ BIOPALIWA

Los ptaków jest już przesądzony.

Gigantyczne uprawy soi i kukurydzy zniszczą populację ptaków polnych - alarmują naukowcy z USA.

Wszystko dlatego, że rolnicy masowo uprawiają zboża ze względu na ich opłacalność. To bowiem podstawowy składnik produkcji biopaliw.

Wielkość upraw rośnie w zastraszającym tempie. A to powoduje, że liczba ptaków polnych gwałtownie się zmniejsza - donosi "Miami Herald".

W wypadku wróbla mowa jest już o spadku liczebności nawet o 90 procent - te dane dotyczą Ohio. Problem dotyczy również innych ptaków - z rodziny

kacykowatych - ich populacja zmniejszyła się o 70 proc.

Zwiększone areały rolnicze niszczą po prostu ich naturalne siedliska. Dodatkowo ptaki tracą swoje naturalne źródła pożywienia.

Przykładowo wróbel polny je nasiona z różnych roślin polnych, które są wypierane przez monokultury rolnicze - informuje gazeta. | MK

 

 

www.o2.pl | www.sfora.pl 3 źródła Poniedziałek [01.03.2010, 13:32]

EKOLOGICZNE PALIWA ZRUJNUJĄ ŚRODOWISKO

Ekologiczne biopaliwa są bardziej szkodliwe dla naszej planety niż zwykłe - twierdzą eksperci z Department of Transport's.

Ich zdaniem używanie oleju palmowego zamiast tradycyjnych paliw powoduje wzrost emisji CO2 o 31 proc. To przez wypalanie milionów hektarów lasów, na miejscu których tworzone są specjalne plantacje. Na Sumatrze doprowadziło to także do niemal całkowitego wyginięcia orangutanów.

Jednak zgodnie z polityką transportową UE ilość biopaliw ma wzrosnąć z obecnych 3,25 proc. do 13 proc. w roku 2020.

Pomimo zagrożeń urzędnicy będą się starali za wszelką cenę bronic interesów europejskiego sektora biopaliw - pisze "Daily Mail".

Tylko w Wielkiej Brytanii w 2009 roku na stacjach benzynowych sprzedano 127 mln litrów oleju palmowego. | TM

 

"WPROST" nr 12(1265), 25.03.2007 r.

BIOSEKTA

PRODUKCJA BIOPALIW DOPROWADZI PO POWSTANIA NOWEJ MAFII PALIWOWEJ

Na początku 2007 r. dziesiątki tysięcy Meksykanów wyszło na ulice miast, protestując przeciwko trzykrotnemu wzrostowi cen tortilli, podstawowego posiłku w tym kraju. Podwyżka to skutek używania kukurydzy (z której robiona jest tortilla) do produkcji biopaliwa. Rosnący popyt na biopaliwa wszędzie przekłada się na znaczny wzrost cen żywności. Tak będzie też w Polsce. Ale nie to jest najgorsze. Produkcja na masową skalę biopaliw spowoduje bowiem powstanie nowej mafii paliwowej - biomafii. (...)

 

BIZNES POLITYCZNY

Głośny konflikt, który w ostatnich tygodniach wybuchł między wicepremierami Andrzejem Lepperem i Zytą Gilowską o wysokość ulgi w akcyzie przy produkcji biopaliw, pokazał, że ich producentom nie wystarczy, iż nie będą płacić akcyzy. Oznacza to zresztą, że z budżetu docelowo zniknie rocznie 5,75 proc. akcyzy od paliwa, czyli 1,03 mld zł, bo taki udział biokomponenetów w paliwie jest planowany w 2010 r. Tomasz Pańczyszyn z Krajowej Izby Biopaliw uważa, że branża potrzebuje jeszcze większych zachęt, by produkcja była opłacalna. Problem polega na tym, że wysokość dopłat do produkcji biopaliw może rosnąć w nieskończoność. Cena ropy spadła z 77 USD w sierpniu 2006 r. do 61 USD obecnie i ciągle maleje. Równocześnie koszt produkcji biopaliw rośnie ze względu na wzrost cen tzw. roślin energetycznych. To oznacza, że im większa będzie różnica między ceną produkcji benzyny a biopaliw, tym więcej budżet będzie musiał dopłacać.

Europejska wspólna polityka rolna sprawiła, że żywność kosztuje obywateli UE trzy razy drożej niż w Nowej Zelandii i dwa razy drożej niż w USA. 80 proc. dotacji trafia do 20 proc. najbogatszych rolników, których interesów broni COPA-COGECA - lobby europejskich farmerów w Brukseli. To właśnie ta organizacja forsuje dziś upowszechnienie biopaliw. Także w Polsce na biopaliwach chcą zarabiać najbogatsi. Zakłady do produkcji biokomponentów budują obecnie firmy należące do osób z czołówki listy najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost", m.in. Aleksander Gudzowaty, Roman Karkosik, Grzegorz Jankilewicz i Sławomir Smołokowski, właściciele J&S, a także Zbigniew Komorowski (właściciel Bakomy). W biznesie biopaliwowym najbogatsi Polacy powiązali swój los z losem rolników. Jeżeli ceny ropy spadną, to łatwo będzie wymusić na rządzie dodatkowe dotacje, wstrzymując na przykład skup roślin energetycznych i pozbawiając rolników dochodu. W ten sposób wpływowe chłopskie partie, takie jak Samoobrona czy PSL, będą dbały o to, by strumień pieniędzy płynący z budżetu do zakładów produkujących biokomponenty nie malał. A jest się o co wykłócać. Roczna produkcja estrów metylowych będzie warta około 2,5 mld zł (z tego 250 mln zł czystego zysku będą mieli producenci biokomponentów). To połowa tego, co zarobiły w roku 2006 OFE zarządzające pieniędzmi na emerytury 12 mln Polaków.

 

REWOLUCJA SPOŻYWCZA

Za biopaliwa zapłacimy też w postaci droższych produktów spożywczych. To popyt na biopaliwa na świecie sprawił, że ceny kukurydzy wzrosły od początku 2006 r. o 100 proc. i są obecnie najwyższe od 10 lat. Także ceny pszenicy są najwyższe od 10 lat, zaś ziarna soi są najdroższe od dwu i pół roku. Globalne zapasy kukurydzy i pszenicy (w przeliczeniu na liczbę dni światowego dziennego spożycia) są obecnie najniższe od ćwierćwiecza. Ponieważ produkty te są używane do wytwarzania paszy dla zwierząt, spowoduje to wzrost kosztów produkcji mięsa, a co za tym idzie - wzrost jego cen. Jean-François van Boxmeer, prezes Heinekena, ostrzegł w lutym 2007 r., że ekspansja biopaliw doprowadzi do rewolucji na europejskim i amerykańskim rynku żywności. Jego zdaniem, jednym ze skutków będzie wzrost cen piwa, ponieważ koszt jęczmienia i chmielu to 7-8 proc. kosztów produkcji piwa. Ceny kontraktów terminowych na zakup jęczmienia od maja 2006 r. już wzrosły o 85 proc. (ze 125 euro do 230 euro za tonę). W tym czasie produkcja jęczmienia w USA spadła do poziomu z 1936 r. To efekt tego, że areał ziemi przeznaczony na produkcję tego zboża w USA jest najniższy od 1866 r.

„Rząd USA wydał ponad 10 mld USD w postaci ulg podatkowych i subsydiów na stworzenie przemysłu biopaliwowego, który nie zlikwidował naszej zależności od importowanej ropy naftowej i nie przyczynił się do zredukowania zanieczyszczeń" - twierdzi w raporcie amerykańska pozarządowa organizacja Podatnicy dla Zdrowego Rozsądku. Według dziennikarzy „The Wall Street Journal", ponad połowa wszystkich rządowych subsydiów do produkcji etanolu trafia do jednej firmy - Archer Daniels Midland, która za część tych pieniędzy wykupuje reklamy w czasie niedzielnych talk shows, aby wzbudzić sympatię do siebie wśród Amerykanów. Analityk James Bovard z think-tanku CATO policzył, że dolar zarobiony przez firmę Archer Daniels Midland kosztował amerykańskich podatników 30 USD. „To najgorszy rodzaj »korporacyjnego socjalu«, jaki ufundował rząd federalny.

Archer Daniels Midland ma obecnie udział w tworzeniu przemysłu biopaliwowego w UE. Należy do niej m.in. firma Oelmühle Hamburg, największy producent biopaliw w Niemczech. Gregory Page, szef Cargilla, największej na świecie firmy zajmującej się uprawą (75 mld USD przychodu w 2006 r.), oskarżył rząd amerykański, że swoją polityką doprowadził do zachwiania równowagi na rynku żywności.

 

WADY WRODZONE

Problem krajów UE z biopaliwami jest większy niż USA. Zgodnie z założeniami polityki energetycznej UE, udział biopaliw w całości sprzedawanych paliw w 2020 r. powinien wynosić 10 proc. „UE nie będzie w stanie wyprodukować takich ilości etanolu" - twierdzi Peter Tjan z Europejskiej Federacji Przemysłu Petrochemicznego. „Zamienimy uzależnienie od ropy naftowej z Arabii Saudyjskiej na uzależnienie od biopaliw z Brazylii i Malezji. Czy to naprawdę pomoże naszemu bezpieczeństwu energetycznemu?" - pyta Tjan.

Gdyby kraje UE chciały biopaliwem zastąpić tylko 10 proc. obecnego zużycia oleju napędowego, to 70 proc. ziemi obecnie przeznaczonej do produkcji żywności w UE musiałoby zostać przeznaczone na uprawę roślin energetycznych. Połączenie protekcjonistycznej polityki rolnej UE z forsowaniem biopaliw będzie skutkowało i drogą żywnością, i drogim biopaliwem. Na razie wobec zaleceń UE stosowany jest bierny opór państw członkowskich. Tylko dwa (Niemcy i Szwecja) z 27 krajów UE osiągnęły zakładany poziom zużycia biopaliw - ponad połowa w ogóle nie wprowadza u siebie biopaliw.

Gdyby traktować pomysł biopaliw w kategoriach ekonomicznych, należałoby kupować surowiec w Brazylii. Wydajność z hektara jest tam dwa razy wyższa niż w USA, a w przeliczeniu na jednostkę energii potrzebną do wyprodukowania etanolu - pięciokrotnie wyższa (w Brazylii etanol produkuje się z trzciny cukrowej, podczas gdy w USA - z kukurydzy). Rządy zarówno Ameryki, jak i Europy nie zamierzają jednak wystawiać swoich rolników na uczciwą konkurencję z brazylijskimi rolnikami, bo ci pierwsi by ją przegrali.

Europejski patent na rozwój biopaliw preferuje drogie i przestarzałe technologie (przez administracyjny nakaz dolewania biokomponentów do paliwa połączony z barierami celnymi, które uniemożliwią sprowadzanie tańszych komponentów z zagranicy). Polskie prawo stwarza nieograniczone pole do powstania nowej mafii - biopaliwowej. Nikt w Polsce nie jest przygotowany do sprawdzania, czy sprzedawane paliwo jest rzeczywiście biopaliwem, czy zwykłą benzyną. Możliwości wyłudzania ulg akcyzowych są dużo większe niż w wypadku popularnej zamiany oleju opałowego w napędowy (różniły się tylko kolorem). Ta różnica przyczyniła się do powstania tzw. mafii paliwowej, z którą organy ścigania nie mogą sobie poradzić do dziś.

 

BIOSEKTA GLOBALNA

Paradoksalnie, forsowaniu rzekomo ekologicznych biopaliw sprzeciwia się Europejska Partia Zielonych. Claude Turmes, członek Partii Zielonych w Parlamencie Europejskim, stwierdził: „W Brazylii będą wycinali lasy tropikalne, aby sadzić trzcinę do produkcji bioetanolu po to, by Europejczycy mogli jeździć na »ekologicznym paliwie«. W efekcie może to spowodować zmiany klimatyczne poważniejsze, niż powodują spaliny samochodów".

 

Produkowane obecnie biopaliwa to tzw. biopaliwa pierwszej generacji. - Niektóre z biopaliw pierwszej generacji można porównać do wilka w owczej skórze. Przy ich spalaniu emitowanych jest więcej dwutlenku węgla niż przy benzynie - powiedział w 2006 r. ówczesny szef rady nadzorczej Volkswagena Bernd Pischetsrieder. - Biopaliwa utrzymują się na rynku dzięki subsydiom. To nie jest sensowna polityka, zarówno z ekologicznego, jak i ekonomicznego punktu widzenia - twierdzi Pischetsrieder. Jim Sutton, minister rolnictwa Nowej Zelandii, uważa, że dotowanie i protekcjonizm w europejskim rolnictwie to nie polityka, ale religia. Jeżeli ma rację, to biopaliwowy interes wyrasta na kolejną niebezpieczną sektę. Jesteśmy do niej zapisywani wbrew naszej woli.

Aleksander Piński, Jan Piński

 

"NEWSWEEK" nr 18, 04.05.2008 r.

KLĄTWA MALTHUSA

Globalny niedobór żywności to już nie tylko czarne scenariusze futurologów, ale realne wyzwanie dla naukowców i polityków.

(...) W zeszłym roku pszenica zdrożała o 130 proc., ceny ryżu od stycznia tego roku poszybowały o 141 proc. Jak wynika z raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, ceny rosną, bo na globalnym rynku jest mniej jedzenia niż zwykle. Gdyby rolnicy przestali dziś produkować żywność, starczyłoby jej na niespełna dwa miesiące - jeszcze w 2000 r. świat dysponował czteromiesięcznymi rezerwami.

 

Słabe zbiory w Europie w 2005 r. i długotrwała susza w Australii spowodowały radykalne zmniejszenie światowych zapasów żywności. Rosnące ceny ropy sprawiają, że za transport i produkcję żywności trzeba zapłacić więcej niż kilka miesięcy temu. Ponadto rolnicy zamiast zboża wolą uprawiać rośliny przeznaczone do produkcji biopaliw, bo dostają spore dopłaty rządowe. Zatem znaczna część zbiorów trafia do cystern rafinerii.

 

Z roku na rok zmniejsza się również areał ziemi uprawnej. W Chinach i Indiach pola ryżowe zamieniają się w place budowy. W latach 70. XX w. średnia wielkość gospodarstwa rolnego w Chinach wynosiła 1,5 ha, dzisiaj zaledwie 0,5 ha. Ludzie masowo uciekają do miast, gdzie łatwiej o pracę. Trudno się dziwić, bo rolnicy z biednych krajów nie mają szans konkurować z farmerami z UE czy USA. Ze statystyk OECD wynika, że państwa zamożne dopłacają rolnikom co roku ok. 280 mld dol. To sprawia, że w najuboższych regionach nie opłaca się produkować żywności, bo importowana z zagranicy jest tańsza. (...)

Monika Rębała

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Niedziela [24.01.2010, 09:15]

ROLNICY PRZESTAJĄ NAS ŻYWIĆ

Zamieniają się w szejków.

Już 25 proc. produkcji zbóż w USA uprawiana jest z myślą o potrzebach producentów

paliw - wynika z danych US Department of Agriculture.

Zbożem przeznaczonym do produkcji paliwa w 2009 roku można by żywić 330 mln ludzi przez rok - twierdzi Lester Brown z Earth Policy Institute.

W ubiegłym roku amerykańscy farmerzy na potrzeby przemysłu paliwowego wyprodukowali 107 mln ton zbóż. Dwukrotnie więcej niż w 2007 roku.

Według danych Banku Światowego zapotrzebowanie na biopaliwa w USA i Europie spowodowało wzrost cen żywności o 75 proc.

ONZ podaje, że na świecie głoduje ok. 1 miliarda ludzi. | TM

 

 

„NEWSWEEK” nr 31, 07.08.2005 r.

EUROPEJSKA SAHARA

(...) Z badań prowadzonych w ramach programu "Desert Watch" Europejskiej Agencji Kosmicznej, którego celem jest obserwacja procesu pustynnienia, wynika, że ulega mu europejska część wybrzeża Morza Śródziemnego o powierzchni 300 tysięcy kilometrów kwadratowych (obszar większy niż terytorium Wielkiej Brytanii) zamieszkana przez 16,5 mln ludzi. (...)

Eric Pape; Współpraca: Mike Elkin, Santander; Jacopo Barigazzi, Mediolan

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

    * „Do końca wieku połowa Hiszpanii będzie leżeć na Saharze”

    * „Wg rządu hiszpańskiego 1/3 kraju może zamienić się w pustynię”

    * „ONZ szacuje, że ryzyko zamienienia się w pustynię dotyczy 30-60% terytorium Hiszpanii i 12% terenu Europy” „Straty spowodowane zmianami klimatycznymi we Włoszech szacuje się na 50 mld euro rocznie - oświadczył minister ds. ochrony środowiska Alfonso Pecoraro Skanio”

 

Opublikowany przez "Independent" raport Centrum Prognoz i Badań Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. powierzchni naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [04.02.2010, 14:00]

CZEKA NAS WIELKI GŁÓD. ZA CHLEB ZAPŁACIMY JAK ZA ZŁOTO

Wkrótce nie będzie gdzie uprawiać roślin.

Jeszcze w tym wieku na świecie zabraknie gleb, których jakość gwarantuje plony na poziomie zapewniającym wyżywienie wszystkich ludzi. Naukowcy ostrzegają, że zmiany doprowadzą do drastycznego wzrostu cen jedzenia i globalnego kryzysu żywnościowego - alarmuje "The Daily Telegraph".

Z badań biologów z University of Sydney, zaprezentowanych na międzynarodowej konferencji na temat rolnictwa, wynika, że na wszystkich kontynentach zmniejsza się ilość gleb dobrej jakości.

To efekt przemysłowego rolnictwa, złej polityki rolnej oraz stosowania zbyt wielu środków chemicznych.

Szacuje się, że co roku na świecie ponad 75 mld ton ziemi ulega erozji. Najgorzej jest w Chinach, gdzie gleby niszczone są przez rolnictwo 57 razy szybciej niż są one w stanie się naturalnie regenerować. W Europie 17 razy, a w Ameryce 10 razy szybciej. To oznacza, że za 60 lat nie będziemy mieli gdzie uprawiać roślin - twierdzi prof. John Crawford.

Eksperci twierdzą, że ten proces może zahamować jedynie globalna zmiana myślenia o rolnictwie, tak, aby gleba sama się regenerowała. Chodzi o przywrócenie dawnych zasad, które pozwalały ziemi "odpoczywać" i magazynować cenne mikroelementy. | AJ

 

 

„METROPOL” 16.09.2004 r.

3,4 MLD LUDZI BĘDZIE BEZ WODY

ONZ W 2025 roku może zacząć brakować wody kilku miliardom ludzi – ostrzegła wczoraj Organizacja Narodów Zjednoczonych. Za dwadzieścia lat od 2,4 do 3,4 miliarda mieszkańców Ziemi może nie mieć dostatecznego dostępu do wody. Dzisiaj takich ludzi jest pół miliarda. Zagrożenie, jakim jest niedobór wody, potęguje gwałtowny przyrost demograficzny. | PAP

 

[Ile energii, wody pochłania mycie samochodów... – red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [12.10.2010, 18:47]

ZIEMIA WYSYCHA. JEST W NIEJ CORAZ MNIEJ WODY

Czeka nas katastrofa.

Gleby na dużych obszarach półkuli południowej - Australii, Afryki i Ameryki Południowej wysychają.

Wraz z globalnym ociepleniem na znaczeniu przypiera zjawisko ewatranspiracji, czyli parowania wody do atmosfery donosi health24.com.

Naukowcy z Oregon State University uważają, że w związku z tym, być może ziemia osiągnęła limit wody potrzebnej do normalnego funkcjonowania globu. Jeżeli to się potwierdzi to skutki mogą być katastrofalne - od zmniejszenia absorpcji dwutlenku węgla, do niezwykle intensywnych fal upałów - informuje serwis.

Badacze raczej wątpią, że uzyskane dane wskazują na pewien cykl zjawiska ewatranspiracji. | MK

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [20.10.2010, 13:16]

ZIEMIĘ WYPALI SŁOŃCE. WSZYSCY BĘDĄ GŁODOWAĆ

Nadchodzi największa susza w historii.

Stopień i intensywność zbliżającej się suszy jest nie do przewidzenia, ponieważ nigdy w historii Ziemi nie mieliśmy do czynienia z globalnym ociepleniem na taką skalę - wynika z badań US National Center for Atmospheric Research.

Skutki będą katastrofalne. To przede wszystkim mniejsze plony, co oznacza głód. Ale także zmniejszająca się ilość wody, której nie starczy nie tylko dla systemów nawadniających, ale też dla ludzi - przepowiada Aiguo Dai, współautor badań.

Naukowcy wyciągnęli takie wnioski po analizie modelu teoretycznego zmian na Ziemi, w oparciu o obecne dane dotyczące emisji gazów cieplarnianych.

Dai dodaje, że społeczeństwo nie jest przygotowane na takie katastrofalne prognozy. I nie przyjmuje ich do swojej świadomości. Podobnie jak część naukowców.

Jeśli jednak nasze prognozy choć w części okażą się prawdziwe, to skutki dla wszystkich ludzi będą po prostu katastrofalne - stwierdza Aiguo Dai. | MK

 

[Trza zwiększać produkcję/PKB, to zagłada życia się przestraszy - skażeń, zatruć, śmieci, chorób, zmian klimatycznych, długów, biedy - i ucieknie… - red.]

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [30.10.2009, 18:26] 3 źródła

MILIONY LUDZI ZABIJA... BIEGUNKA

Zatrucia to prawdziwy morderca.

Ta dolegliwość zabija na świecie co najmniej trzy razy więcej osób niż wcześniej sądzono. Każdego roku umiera z tego powodu 1,1 mln ludzi - twierdzą eksperci WHO.

Z powodu zatruć pokarmowych umierają głównie mieszkańcy Afryki i Azji - powiedział Jorgen Schlundt z WHO.

Wcześniej sadzono, że na biegunkę umiera około 300 tys. osób rocznie.

Główną przyczyną zachorowań jest skażona woda i żywność. | TM

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [29.12.2008, 22:37] 1 źródło

NATURA ZABIŁA W 2008 ROKU 220 TYSIĘCY OSÓB

Katastrofy przyniosły straty rzędu 144 miliardów euro.

Katastrofy naturalne w 2008 roku należały do najbardziej niszczycielskich w skutkach. Mimo że było ich mniej niż w ubiegłym roku (750 - w 2008 i  970 - w 2007), zginęło w nich o wiele więcej osób. Większe były też szkody materialne spowodowane przez huragany, trzęsienia ziemi i powodzie.

Wzrosły także, i to znacząco, sumy wypłaconych odszkodowań z tytułu strat spowodowanych przez katastrofy naturalne. Oszacowano je na 45 miliardów dolarów. | BW

 

 www.o2.pl | Piątek [29.05.2009, 16:05] 1 źródło

GLOBALNE OCIEPLENIE ZABIJA CO ROKU SETKI TYSIĘCY LUDZI

A państwa na całym świecie tracą z tego powodu 125 mld dol. rocznie.

Niekorzystne zmiany klimatu dotykają każdego roku niemal 300 mln ludzi na świecie, a zabijają 300 tys. z nich.  To wnioski z pierwszego raportu na temat wpływu zmian klimatu na życie człowieka.

Globalne ocieplenie powoduje wzrost temperatury, powodzie, pożary lasów i wiele innych kataklizmów - stwierdził były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, który przedstawił raport.

Jak twierdzi sytuacja z roku na rok będzie się pogarszać. Według prognoz zmiany klimatu w 2030 roku zabiją 500 tys. osób, a dziesiątki milionów ludzi zostanie bez dachu nad głową. Państwa będą tracić wtedy blisko 600 mld dolarów rocznie.

To duże wyzwanie dla ludzkości. Trzeba działać, by zapobiec katastrofie. Obecnie 500 mln ludzi jest zagrożonych tragicznymi skutkami ocieplania się klimatu - twierdzi Kofi Annan. | JK

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Piątek [12.11.2010, 07:28]

ONZ: KATASTROFY I ŻYWIOŁY ZABIJĄ NAWET 1,5 MLD LUDZI

Nadchodzi fala ogromnych powodzi, huraganów i trzęsień ziemi.

Ziemia staje się coraz bardziej niespokojna. Katastrofy i klęski żywiołowe - huragany, trzęsienia ziemi, powodzie - będą coraz częstsze i do roku 2050 mogą dotknąć 1,5 mld ludzi, zwłaszcza w wielkich miastach - alarmuje RMF FM.

Eksperci ONZ w swoim raporcie jako główną przyczynę nasilenia się występowania niebezpiecznych zjawisk, wskazują globalne ocieplenie.

Naukowcy ostrzegają, że jeśli rządy nie podejmą natychmiastowych działań to klęski żywiołowe będą zabijać coraz więcej ludzi i siać ogromne spustoszenie.

Dr Apurva Sanghi z University of Chicago mówi, że konieczne są inwestycje w systemy monitorowania zagrożeń i ostrzegania ludności, a nawet przebudowa sieci kanalizacyjnych w miastach.

Zaleca też lepszą ochronę kluczowej infrastruktury, takiej jak szpitale i szkoły, które mogą pełnić rolę tymczasowych schronisk - dodaje stacja.

ONZ zaleca również intensywne zalesianie wybrzeży, bo drzewa będą chronić nadmorskie tereny przed tsunami.

Szacuje się, że rocznie klęski żywiołowe kosztują świat prawie 190 mld dolarów. Powodzie, trzęsienia ziemi czy huragany zabiły w ostatnich 40 latach ponad 3,3 mln osób - średnio 83 tys. każdego roku. | AJ

 

 

Straty i koszty spowodowane powodzią w 1997 roku wyniosły około 13-15 mld zł (według obecnych cen to około 20 mld zł).

Straty i koszty spowodowane powodziami w 2010 roku wyniosły około 12-14 mld zł.

 

 http://forsal.pl/artykuly/450167,straty_po_powodzi_siegaja_12_mld_zl_rzadowi_brakuje_9_mld_zl.html | 2010-09-08 10:29

Zniszczonych 811 gmin

Drobiazgowy raport szkód sporządzony w resorcie spraw wewnętrznych obrazuje skalę katastrofy. Zniszczonych zostało: 80 tys. km dróg, 59 mostów, 680 tys. ha

ziemi uprawnej znalazło się pod wodą, 18 tys. budynków, 808 szkół.

Same szkody w infrastrukturze drogowej i kolejowej wyniosą co najmniej miliard złotych – dodaje Adam Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Ofiarą tegorocznych żywiołów padło też 1300 przedsiębiorstw.

Artykuł z: www.gazetaprawna.pl Autorzy: Robert Zieliński, Sylwia Czubkowska

 

 http://polskalokalna.pl/raport/poludnie-polski-walczy-z-woda/news/malopolska-po-powodzi-bilans-strat,1492106 | 14.06.2010 (11:46)

W wyniku powodzi uaktywniło się na terenie województwa ok. 1 tys. osuwisk.

Liczba poszkodowanych gospodarstw rolnych wynosi ok. 18 tys. Ilość zalanych i podtopionych obszarów rolnych to ponad 81 tys. ha.

Według danych sanepidu podczas powodzi zalanych zostało 7245 studni przydomowych, 30 wodociągów wyłączonych zostało z eksploatacji, uszkodzonych zostało 15 oczyszczalni ścieków, zalanych zostało 8 cmentarzy. Przeciw tężcowi zaszczepiono ponad 1 tys. osób.

Szkody w wyniku podtopień i zalań wystąpiły w 246 placówkach oświatowych (228 szkół i 18 przedszkoli) - wszystkie one wymagają remontu. W 11 szkołach ze względu na zniszczenia nie odbywają się zajęcia (5 szkół zawiesiło zajęcia do końca zajęć szkolnych; 4 z powodu przeznaczenia budynku na ewakuację ludności ze zniszczonych domów).

www.interia.pl 

 

[No to za karę wybudują jeszcze więcej domów.... A gdy będzie jeszcze gorzej, no to wybudują jeszcze więcej... – jak wojna z naturą, to wojna!... – red.]

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [14.11.2010, 21:32]

SAMOLOTY BĘDĄ SPADAĆ CORAZ CZĘŚCIEJ. TO KARA ZA NISZCZENIE PRZYRODY

Wszystko przez zmiany klimatu.

Samoloty pasażerskie są coraz bardziej narażone na zderzenia w powietrzu ze stadami ptaków. Tylko w Wielkiej Brytanii odnotowano 23 proc. więcej takich przypadków niż rok wcześniej - alarmuje "The Sunday Express".

Brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego otrzymał ponad 1,8 tys. zgłoszeń o kolizji z ptakami. 119 wypadków było na tyle poważnych, że zagrażały bezpieczeństwu pasażerów i wymagały pełmego dochodzenia wyjaśniającego.

Eksperci mówią, że ptaki zmieniły trasy swoich migracji jesienią i wiosną przez zmiany klimatu. Pojawiają się teraz niespodziewanie w korytarzach powietrznych i w pobliżu lotnisk, gdzie do tej pory starty i lądowania były bezpieczne - wyjaśnia dziennik.

Najgroźniejsze są mewy oraz stada gęsi. Szacuje się, że naprawy samolotów zniszczonych po zderzeniu z ptakami, kosztują brytyjskie linie lotnicze nawet 770 mln funtów. | AJ

 

 

www.twojapogoda.pl | 13-02-2011, 17:38

ULEWA + WAPIEŃ = WROTA PIEKIEŁ

Gigantyczne dziury w ziemi pojawiające się w różnych regionach świata. Brama do piekieł czy problem geologiczny? Weźmiemy pod lupę zjawisko, które spędza sen z powiek także mieszkańcom naszego kraju.

Gigantyczne studnie pojawiają się w ciągu zaledwie kilku chwil. Wszystko, co znajdzie się nad taką dziurą jest pochłaniane.

Ostatnio z wrotami piekieł mieliśmy do czynienia przy okazji przejścia cyklonu tropikalnego Agatha nad stolicą Gwatemali w Ameryce Środkowej. W centrum miasta powstała dziura w ziemi o szerokości 30 metrów i głębokości 60 metrów.

Sprawcą tego zjawiska były ulewne deszcze, które przenikając w głąb gleby doprowadziły do stopniowego osuwania się słabo związanego podłoża skalnego.

Ostatecznie doszło do zapadnięcia się gruntu na tak dużym obszarze. Fabryka położona nad osuwiskiem została wciągnięta na samo dno leja zwanego lejem krasowym.

Jednak spokojnie spać nie mogą nie tylko mieszkańcy Gwatemali, lecz również Polski. W naszym kraju największe prawdopodobieństwo pojawienia się leju krasowego występuje na południu i południowym wschodzie. Szczególnie niebezpiecznie jest podczas ulewnych deszczy.

Mogliśmy się o tym przekonać latem ubiegłego roku, gdy ulewy doprowadziły do osunięć ziemi w województwie śląskim, małopolskim i podkarpackim. Poniżej możecie się przekonać, co może się zdarzyć, gdy ulewy nawiedzą region z wapiennym podłożem skalnym.

www.twojapogoda.pl

 

http://www.boston.com/bigpicture/2010/12/2010_in_photos_part_2_of_3.html#photo35

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

WPŁYW GLOBALNEGO OCIEPLENIA NA GOSPODARKĘ

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

 

 

 www.o2.pl | Środa, 15.10.2008 08:10

GAZETA PRAWNA: 200 ZŁ ZA PRZEJAZD AUTOSTRADĄ A2

Dziś za przejechanie ok. 150 km fragmentem autostrady A2 z Konina do Nowego Tomyśla zarządzanym przez Autostradę Wielkopolską trzeba zapłacić 33 zł. Podróż z Katowic do Krakowa 60-km odcinkiem trasy A4 pod zarządem Stalexportu kosztuje właściciela samochodu osobowego 13 zł, a przejazd zaledwie 25 km fragmentem autostrady A1 na Pomorzu zarządzanym przez spółkę Gdańsk Transport Company - 3,5 zł. To za każdy kilometr odpowiednio: 22 gr, 20 gr i 14 gr . Na razie minister infrastruktury Cezary Grabarczyk upiera się, że stawka za przejechanie kilometra autostrady budowanej w systemie koncesyjnym w najbliższych latach nie będzie wyższa niż 20 gr oraz 10 gr za kilometr autostrady budowanej przez państwo.

Eksperci uważają jednak, że to chlubne, ale bardzo mało realne założenie. Nawet dwukrotnego wzrostu opłat za przejazd autostradami nie wyklucza Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych Tor. W 2011 roku ma zostać oddanych do użytku zostanie niemal 500 km nowych autostrad. Jeżeli sprawdzi się czarny scenariusz, to opłata za przejechanie kilometra autostrady budowanej w systemie koncesyjnym wyniesie nawet 40 gr, a w przypadku autostrad ułożonych przez państwo 20 gr. Podwyżki oznaczałyby, że po wybudowaniu całości trasy A2 i A1 kierowca samochodu osobowego zapłaci za te trasy odpowiednio 198,2 zł oraz 169 zł. Podróż A4 spod granicy z Niemcami do granicy z Białorusią może kosztować 146 zł.

www.gazetaprawna.pl

Rafał Mościcki

rafal.moscicki@hotmoney.pl

 

 www.wp.pl | TV Biznes 2008-10-16 (07:25)

121 miliardów złotych. Tyle pieniędzy ma przeznaczyć rząd na budowę dróg w najbliższych latach.

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [22.12.2009, 08:56] 3 źródła

ILE MUSIMY DOŁOŻYĆ DO AUTOSTRAD

Zapłacisz nawet jeśli nie jeździsz.

600 mln złotych, tyle rząd będzie musiał dopłacić z budżetu spółkom zarządzającym 300 kilometrami autostrad w Polsce - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". To rekompensata za bezpłatny przejazd ciężarówek z winietami.

To nie koniec złych wiadomości. W przyszłym roku, a także w latach następnych, z budżetu popłynie do kas autostradowych spółek jeszcze więcej pieniędzy. W 2012 roku nawet 1,6 mld złotych - alarmuje gazeta.

Zarówno w 2009, jak i w 2010 roku przewiduje się iż całość tzw. systemu koncesyjnego zamknie się wynikiem niekorzystnym dla strony publicznej - przyznaje gazecie Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury.

Dlaczego musimy dopłacać z budżetu, skoro pieniądze te powinny pochodzić z opłat wnoszonych przez firmy transportowe, czyli tzw. winiet?

Eksperci twierdzą, że to efekt złej ściągalności opłat za winiety i winią system wprowadzony w 2005 roku przez rząd Marka Belki.

Dlaczego do tej pory wystarczało pieniędzy z winiet, a teraz nie? To efekt wzrostu ruchu na drogach (koncesjonariusze dostają tym więcej pieniędzy, im więcej samochodów przejeżdża autostradami) - twierdzą cytowani przez gazetę eksperci.

Na takim systemie traci państwo, zyskują natomiast Autostrada Wielkopolska SA, Stalexport i Gdańsk Transport Company - czytamy w "DGP".

Resort infrastruktury zaprzecza. Twierdzi, że wypłaca więcej, bo musi zapłacić odszkodowania

dla koncesjonariuszy i sfinansować dodatkowe inwestycje, m.in. w przejścia dla zwierząt, do budowy których zobowiązują nas przepisy unijne.

Efekt? W przyszłym roku o 20 proc. zdrożeją winiety. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [14.12.2010, 20:07]

PLAGA BRAKORÓBSTWA NA POLSKICH DROGACH. CO PIĄTA WYMAGA POPRAWEK

Jeszcze przed oddaniem do użytku.

Lech Witecki, szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, uważa, że poprawek wymaga w Polsce 20 proc. nowych dróg.

Taki rezultat dały lotne patrole prowadzone przez instytucję - podaje Wyborcza.biz za TVN CNBC.

Dlaczego w XXI wieku aż co piąta gotowa droga wymaga natychmiastowych napraw jeszcze zanim zostanie oddana do użytku? Jak czytamy, wynika to przede wszystkim z dążenia inwestorów do cięcia kosztów.

Najczęściej wybierają najtańszych wykonawców, a to musi się odbić na jakości nowo budowanych dróg - wyjaśniał w TVN CNBC Wojciech Malusi z

Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Budownictwa. | R

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Wtorek, 11.10.2011 07:31

SAMORZĄDY TONĄ W DŁUGACH. JEST CORAZ GORZEJ, ZDJĘCIE

Wydają miliardy na odsetki.

Tylko w tym roku polskie samorządy na spłatę kredytów (rat kapitałowych i odsetek) wydadzą aż 11,5 mld zł, czyli ok. 6,5 proc. swoich dochodów - pisze "Rzeczpospolita".

Gazeta informuje, że to efekt zwiększającego się zadłużenia, które w 2011 roku może dojść do 70 mld zł.

W ubiegłym roku, przy długu 55 mld zł, na jego obsługę gminy i miasta wydały 8,8 mld zł - czytamy na ekonomia24.pl.

Więcej w "Rz".

www.ekonomia24.pl

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Środa, 12.10.2011 21:20

POLSKIE DROGI BĘDĄ JESZCZE BARDZIEJ DZIURAWE?

Samorządów nie stać na remonty.

Polska sieć autostrad powoli staje się prawdziwą siecią. Kto jednak oczekuje nowej jakości także na naszych drogach lokalnych, może się gorzko rozczarować. Niestety, dziur może jeszcze przybyć.

Dlaczego? Coraz mniej polskich samorządów może sobie pozwolić na inwestowanie w lokalne trasy – alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Jak czytamy, wielu gmin i powiatów nie stać na 70-proc. wkład własny, dlatego w ogóle nie ubiegają się o dofinansowanie remontów dróg. Z danych zebranych przez "DGP" wynika, że liczba wniosków o dofinansowanie inwestycji w trasy lokalne skurczyła się o niemal połowę.

44-proc. spadek ma bardzo proste wytłumaczenie. Dotychczas, aby otrzymać dotację z budżetu państwa (w ramach narodowego programu przebudowy dróg lokalnych) samorządy musiały wyłożyć 50 proc. wartości inwestycji z własnej kieszeni. Od 2012 roku ma to być aż 70 proc. – czytamy.

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

[Więc trzeba wybudować jeszcze więcej mieszkań, do nich dróg, dzięki czemu zwiększy się PKB, co umożliwi zaciągnięcie kolejnych pożyczek, które umożliwią wybudowanie następnych mieszkań, do nich dróg, co umożliwi... – red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.biz | Sobota 20.08.2011, 18:38

ZA AUTOSTRADY ZAPŁACIMY DUŻO WIĘCEJ

I później będziemy po nich jeździć.

Zmiany wykonawców na budowach autostrad kosztowały już Polaków dodatkowe pół miliarda złotych. To nie koniec, wydatki będą jeszcze większe – podaje rp.pl.

Koszt? O 20 mln zł więcej niż pierwotnie planowano. Wydatki mogą być jeszcze większe, ponieważ NDI domaga się od skarbu państwa 58 mln zł kary umownej.

Ale to nic przy odszkodowaniu, którego domaga się Alpinie Bau. Austriacy chcą miliarda złotych.

Zakończenie robót będzie kosztowało 1,75 mld zł. | TM

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [13.10.2010, 09:21]

KAŻDA ŚMIERĆ NA DRODZE KOSZTUJE NAS 1,5 MLN ZŁOTYCH

Tracimy rocznie 2 proc. PKB.

Z danych statystycznych wynika, że na 1 mln mieszkańców w wypadkach drogowych ginie 120 Polaków. To prawie dwukrotnie więcej niż wynosi średnia unijna - 69 osób na 1 mln mieszkańców. To efekt wsiadania za kierownicę po alkoholu, nadmiernej prędkości, słabego stanu technicznego samochodów i przede wszystkim złej jakości dróg - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Wypadki te drogo nas kosztują. Każda śmierć na drodze, to bowiem spora strata dla budżetu: to nie tylko bezpośrednie koszty zdarzeń, ale również koszty dóbr i usług, których już nie wyprodukują lub nie sprzedadzą ci, którzy zginęli. W 2008 roku koszt jednej śmierci na drodze oszacowano na 1,47 mln zł.

Według Banku Światowego Polska traci w ten sposób rocznie 2 proc. PKB. Niemców wypadki kosztują 1,3 proc. PKB.

Rozwiązanie? Trzeba budować autostrady i lepsze drogi. Według wyliczeń Samodzielnej Pracowni Ekonomiki Instytutu Badawczego Dróg i Mostów każdy 1 tys. km autostrady może rocznie pomniejszyć liczbę zabitych na polskich drogach o 200 osób, a rannych o 1300. | WB

 

[Rozwiązaniem jest transport zbiorowy nowej generacji. 9. ELEKTROWNIA WIATROWO-WODNA, WYKORZYSTANIE: TURBIN O PIONOWEJ OSI OBROTU, SPRĘŻONEGO POWIETRZA, ENERGII WODY, POLA MAGNETYCZNEGO

  http://www.wolnyswiat.pl/9h2.html

PS W wyniku wylesiania, skażania środowiska spowodowanego wydobywaniem, transportem, przetwarzaniem cementu, wytwarzaniem betonu, wydobywaniem, transportem, przetwarzaniem, spalaniem ropy, wytwarzaniem asfaltu, »pozbywaniem się« betonu, asfaltu, produkcją pojazdów, ich tzw. złomowaniem, hałasów choruje i ginie jeszcze więcej ludzi, oraz ginie, wymiera przyroda, do tego dochodzą też na to wydatki; długi; bieda...!! – red.]

 

 

 http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj/wiadomosci/zatruta+woda

Ratusz: solić ulice i walczyć z solą | 2007-11-09 00:00

Jak ochronić usychające drzewa przed tonami soli, które zimą spłyną na nie z ulic?

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

 

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [01.01.2010, 14:16] 2 źródła

GIGANTYCZNY KARAMBOL NA AUTOSTRADZIE. SĄ ZABICI

Kilkadziesiąt samochodów jest rozbitych. Straty idą w miliony.

Blisko 50 aut uczestniczyło w nocnym karambolu do jakiego doszło na niedaleko Freiburga w Niemczech.

Dwie osoby zginęły, a cztery zostały poważnie ranne. Przyczyną wypadku były fatalne warunki pogodowe - informuje niemiecka policja.

Mgła na A5 ograniczała widoczność do 10 m. Szkody szacowane są na kilka milionów euro.| TM

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl / http://wiadomosci.gazeta.pl/ | 18.10.2009

Tragiczny weekend: W wypadkach zginęło aż 16 pieszych!

 

 www.o2.pl | Niedziela [19.07.2009, 20:06] 4 źródła

TRAGEDIA W NIEMCZECH. SAMOCHÓD WJECHAŁ W TŁUM

50 osób jest rannych. Co najmniej 3 osoby zginęły.

Do tragedii doszło w Menden, na zachodzie Niemiec. Rozpędzony Mercedes wjechał w paradę uliczną organizowaną przez miejscowe bractwo strzeleckie.

Trzy osoby nie żyją, około 50 jest rannych - w tym pięć poważnie.

Sprawcą wypadku jest 79-letni emeryt, który nie zapanował nad swoim autem i wjechał w tył pochodu.

Samochód jechał jeszcze w tłumie przez 50 metrów, ciągnąc za sobą ludzi. W końcu zatrzymał się na policyjnym radiowozie - relacjonuje w tygodniku "Stern" przebieg wypadków rzecznik policji Dietmar Boronowsky.

Kierowca przeżył wypadek.

Zostanie przesłuchany jak tylko pozwolą na to lekarze - twierdzi rzecznik policji. | WB

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [20.07.2009, 18:32] 1 źródło, 2 wideo

ZDERZYŁO SIĘ... 259 SAMOCHODÓW (WIDEO)

Gigantyczny karambol na niemieckiej autostradzie.

Na autostradzie A2 pomiędzy Hanoverem i Peine zderzyło się ze sobą 259 samochodów. Lekarze musieli zająć się 66 osobami, 10 z nich jest w stanie ciężkim - informuje BBC.

Za nocny karambol odpowiada połączenie złej pogody i nadmiernej prędkości. Wydobywanie kierowców i pasażerów z pogniecionych aut i sprzątanie autostrady trwało kilkanaście godzin. | JS

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [20.12.2009, 16:17] 4 źródła

PONAD 100 ZABITYCH W WYPADKU DROGOWYM

Ciężarówka wjechała w tłum.

Ponad 100 osób zginęło na skutek uderzenia ciężarówki przewożącej cement w grupę ludzi w mieście Allo w stanie Kogi w środkowej Nigerii - donosi BBC.

Nigeryjska policja potwierdza śmierć 55 osób, ale reporter BBC naliczył na miejscu ciała ponad setki ofiar. Z nieznanych przyczyn kierowca ciężarówki wjechał w tłum ludzi idących poboczem.

Rozpędzony samochód rozbił także kilkanaście aut osobowych i motocykli. Wstępnie policja przypuszcza, że przyczyną tragedii była awaria hamulców.

Wypadki w Nigerii zdarzają się dość często, ze względu na zły stan dróg i samochodów - przypomina "Rzeczpospolita". | AJ

 

 

 www.o2.pl / http://www.sfora.pl / Rzeczpospolita |16-06-2009 01:24

ROSNĄ ODSZKODOWANIA ZA KOSZTY LECZENIA I RENTY

Nieubezpieczeni kierowcy powodują coraz większe szkody. Pieniądze od ubezpieczonych nie starczają na ich pokrycie.

O ponad 20 proc., do 3,4 tysiąca wzrosła liczba odszkodowań wypłacanych za kierowców bez ważnego OC oraz tych, którzy zbiegli z miejsca wypadku. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny na odszkodowania i renty przeznacza więcej niż zbiera od firm ubezpieczeniowych. Dziś członkowie UFG mają zatwierdzić jego ubiegłoroczne wyniki.

 

Fundusz pobiera składki od firm ubezpieczeniowych, które płacą mu 0,5 proc. swoich przychodów z obowiązkowych polis OC komunikacyjnych i dla rolników. Wysokość tych wpłat określa minister finansów w specjalnym rozporządzeniu. – Na pewno w tym roku nie będziemy wnioskować o podwyższenie składki – mówi “Rz” Elżbieta Wanat-Połeć, prezes UFG.

 

"1869 spraw o zwrot odszkodowań wypłaconych za kierowców bez OC wytoczył w 2008 r. UFG"

 

Wyjaśnia, że wpłaty od firm ubezpieczeniowych stanowiły 51 proc. z 69,1 mln złotych ubiegłorocznych dochodów funduszu (bez środków na fundusz pomocowy). Pozostała suma pochodzi m.in. z regresów (roszczeń do nieubezpieczonych kierowców, którzy z własnej kieszeni muszą zwrócić odszkodowanie dla ofiar wypadku) oraz kar za brak OC (dla aut osobowych maksymalnie równowartość 500 euro).

 

W minionym roku UFG wypłacił prawie 43,8 mln zł odszkodowań, świadczeń i rent. Jest to o 22 proc. więcej niż rok wcześniej. Największy wpływ na ten wzrost miały rosnące wypłaty na koszty leczenia, rehabilitacji czy zadośćuczynienia. W 2008 r. ich udział w sumach wypłaconych przez fundusz wzrósł do ponad 53 proc. z 43 proc. w roku poprzednim. Fundusz apelował o zatrzymywanie auta bez polisy OC przez policję. Bezskutecznie. Przepisy o odholowywaniu zostały zniesione.

Aleksandra Biały

 

 

 

 

 http://www.mentora.pl/finanse/czy-mozna-ufac-instytucjom-finansowym | 2010-04-21 11:58: cena ropy wydźwignięta do prawie 150 dolarów za baryłkę, przy koszcie wydobycia z najłatwiej dostępnych źródeł na poziomie 1$. Piotr Waydel

[Chyba wszystko jasne, dlaczego auta na sprężone powietrze, elektryczne były złe, a spalinowe dobre... Podobnie ma się rzecz i w innych branżach, działalności tzw. biznesowej (przy czym nie zawsze pod takim szyldem...)... - red.]

 

 http://artelis.pl/artykuly/18105/czy-polak-dostanie-dwie-najwazniejsze-nagrody-nobla

21.04.2010

(...) Takim tanim i nieprzebranym źródłem energii jest wysokotemperaturowa energia cieplna z głębokich pokładów formacji skalnych, która cały czas jest uzupełniana przez reakcje termojądrowe zachodzące wewnątrz naszej planety. Opracowana przez Profesora Żakiewicza metoda jej suchego pozyskiwania, za pomocą wgłębnych wymienników ciepła typu harvestors, nie niszczy niskotemperaturowych pokładów wód geotermalnych. Tej w pełni odnawialnej energii jest w Polsce tysiące razy więcej niż zużywamy. Energia ta jest dostępna w każdym miejscu na głębokościach 7.000 do 10.000 m. Jeden kilometr kwadratowy może rocznie dać ilość energii, która jest równoważna 200.000 baryłek ropy naftowej, bez żadnego uszczuplenia zasobów i bez zanieczyszczenia środowiska.

 

Mimo, że dostęp do energii geotermicznej mamy najłatwiejszy w Europie, a nasz rodak jest najważniejszym wynalazcą w tej dziedzinie na świecie, wiedza na ten temat i zainteresowanie są w Polsce zerowe. Ale nic dziwnego. Jej pozyskiwanie może doprowadzić do niezależności energetycznej i wiąże się z utratą ogromnych zysków dla niektórych lobby, które mocno zasilają media poprzez reklamowanie się. Może właśnie dlatego ta informacja jest u nas nieobecna. A może najpierw musimy podpisać umowy na elektrownie jądrowe, żeby później zapłacić ogromne kary za wycofanie się z tych „wyjątkowo opłacalnych" i „jedynych zapewniających niezależność" rozwiązań lub dopłacać miliardy do energii.

 

Rozwiązania takie mogą być stosowane lokalnie, dzięki czemu nie ma strat na przesyłach.

Ponieważ możliwa jest trójgeneracja i system ma niską stałą czasową, można go sprzęgać z pozyskiwaniem znacznie droższej energii elektrycznej (generatory) i cieplnej (pompy hydrosoniczne) z turbin wiatrowych.

 

Koszt uruchomienia zakładu pozyskującego i przetwarzającego tą energię jest porównywalny do farm wiatrowych w przeliczeniu na jednostkę mocy. Różni się jednak tym, że nie jest zależny od warunków zewnętrznych i może cały czas pracować z maksymalną mocą. Natomiast późniejszy bieżący koszt produkcji energii w tej technologii jest na poziomie poniżej 2 groszy za 1 kWh, a cieplnej znacznie mniej, czym bije na głowę wszelkie inne metody. (...)

Piotr Waydel

 

[Na głębokości 10 km temperatura Ziemi wynosi ponad 300°C, a na głębokości 13 km około 400°C (średnio stopień geotermiczny (wzrost temperatury o 1°C) dla Polski do głębokości 5 km wynosi 47,2 m. W europie środkowej (jest to też średnia globalna) średnio rośnie o 3°C co 100 metrów). – red.]

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/TauTona

TauTona - kopalnia złota w Republice Południowej Afryki. Jest obecnie najgłębszą kopalnią na świecie. Jej głębokość to 3,9 kilometra.

[By osiągnąć głębsze wiercenia, można budować bazy wiertnicze umieszczone głęboko pod ziemią. – red.]

 

http://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:oDA89oUJJq4J:www.cire.pl/zielonaenergia/publikacje/geo.pdf+wykorzystanie+energii+ciep%C5%82a+lawy+wn%C4%99trza+ziemi&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESjLKjjNPpgJy-cZA4wXnMmRVZmjGT1vwfOQW13oKHoTTIzQeY8Yzi16nEnIPk1fHvfmYH40gsMlogjanj_uuSQz57e6IP01IwBYGd05K1G8J6FlpIbvC1klt_-50OpuhGEX9_2q&sig=AHIEtbS741zpg8mxgDCBqaoyDI5buZvxrQ

Ilość ciepła zmagazynowana we wnętrzu Ziemi jest ogromna: do głębokości ok. 10 km przekracza 50 000-krotnie ilość ciepła zgromadzoną we wszystkich złożach gazu ziemnego i ropy naftowej na świecie.

 

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemia

Temperatura środka planety może wynosić 4000-7000 K, a ciśnienie dochodzić do 360 GPa. Początkowo, ciepło wewnętrzne Ziemi pochodziło głównie z kontrakcji grawitacyjnej w okresie formowania się planety. Obecnie, najwięcej ciepła (45 do 90%) pochodzi z rozpadu radioaktywnego izotopów potasu (40K), uranu (238U) i toru (232Th). Czas połowicznego rozpadu tych pierwiastków wynosi, odpowiednio, 1,25 miliardów, 4 miliardy i 14 miliardów lat. Źródła ciepła upatruje się też częściowo w ochładzaniu się płaszcza, tarciu wewnętrznym wywołanym siłami pływowymi i zmianami w prędkości obrotu Ziemi. Część energii termicznej jądra transportowana jest do skorupy ziemskiej poprzez pióropusz płaszcza, który może powodować powstawanie plam gorąca i pokryw lawowych. Szacowana ilość ciepła wypływającego z jądra Ziemi wynosi od 4 do 15 TW, a wypływ ciepła na powierzchnię ma wartość ok. 46 TW. Jest to niewiele w bilansie energetycznym powierzchni Ziemi – ok. 1/10 W/m², co stanowi około 1/10 000 energii promieniowania słonecznego docierającego do Ziemi.

 

 

Dodajmy do tego wszystkiego jeszcze tysiące: wycieków, pożarów, zatonięć – odpowiednio z/i: tankowców, rurociągów, rafinerii, składowisk, stacji paliw, pojazdów!!

 

 http://sciaga.nauka.pl/index.php/id=index/dept=54/cath=221/sc_id=13741/title=Ropa_naftowa_odpowiedzialna_za_katastrofy_ekologiczne

ROPA NAFTOWA ODPOWIEDZIALNA ZA KATASTROFY EKOLOGICZNE

 

Wyjaśnij przyczyny i wymień skutki wybranych katastrof ekologicznych na świecie, jakie towarzyszą transportowi materiałów toksycznych, w tym również transportowi ropy naftowej.

 

Szybki rozwój transportu nastąpił w XX wieku, kiedy wyodrębniły się jego główne rodzaje: drogowy, kolejowy, morski, śródlądowy, lotniczy oraz rurociągowy. Ludzie zaczęli budować wielkie porty, lotniska, nowe autostrady. Nie zdawali sobie sprawy z tego, jak wielkie szkody wyrządzają środowisku naturalnemu. Dostrzegli to dopiero w ostatnich latach, gdy miało miejsce wiele nieodwracalnych w skutkach katastrof ekologicznych.

 

 

TANKOWCE

Transport morski nie wyrządzał strat, dopóki nie pojawiły się pierwsze tankowce przeznaczone do transportu materiałów płynnych. Najczęściej utożsamiane są z przewozem ropy naftowej i chemikaliów. Ich wypadki stanowią znaczne zagrożenie ze względu na rodzaj i ilość przewożonego ładunku. Jednymi z nich są katastrofy u wybrzeży Alaski i w Zatoce Biskajskiej.

Tankowiec MT Exxon Valdez wszedł na skały u wybrzeży Alaski 24 marca 1989 r. Do wód Zatoki Księcia Williama dostało się 11 - 35 mln galonów ropy naftowej. Skażone zostało blisko 2000 km linii brzegowej.

Do katastrofy w Zatoce Biskajskiej doszło podczas sztormu 13 listopada 2002 r. Wybuchnął jeden ze zbiorników tankowca MT Prestige. Wydostało się z niego ok. 5000 ton ropy. Zadecydowano wówczas, że należy pozwolić tankowcowi zatonąć. Sześć dni po wybuchu, tuż przed zatonięciem statku, przełamał się kadłub. Doszło do uwolnienia ogromnej części ładunku.

 

Po wypadkach takich jak te, następują ogromne szkody w ekosystemach. Obszary mórz, szczególnie te w okolicach portów, zamieniają się w tzw. "martwe wody". Wycieki ropy przyczyniają się do wymierania wielu gatunków roślin i zwierząt morskich oraz niszczenia flory i fauny terenów nadmorskich.

 

 

TRANSPORT RUROCIĄGOWY

Transportowanie ropy i innych substancji za pomocą rurociągów uważano za bezpieczne. Jednak i tu zdarzają się poważne nieszczęścia. Prawdziwa klęska ekologiczna nastąpiła podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. Zawsze istniało tam duże zagrożenie ze względu na największe na świecie złoża ropy naftowej, liczne rafinerie, porty naftowe itp. oraz wiele tankowców.

W czasie wojny żołnierze iraccy podpalili tam rurociągi z ropą naftową. Pożary, które wyniknęły, trwały przez kilka miesięcy. Poza tym ropa, która dostała się do wód zatoki zatruła aż 550 km wybrzeża oraz pobliskie bagna i lasy. Środowisko zostało poważnie zanieczyszczone. Pełna regeneracja ekosystemów miała zająć przynajmniej 10 lat.

Problemy z utrzymaniem bezpieczeństwa w transporcie rurociągowym wystąpiły również w Rosji, w 1989 r. W pobliżu Ufy, z rurociągu wyciekał gaz. Iskry pochodzące z dwóch przejeżdżających nieopodal pociągów spowodowały eksplozję. Zginęło blisko 650 osób.

Dziewięć lat później w Nigerii wybuchnął rurociąg ropy naftowej zabijając ok. 1200 mieszkańców wsi Jesse.

Niecały rok później, 10 czerwca 1999 r., nastąpił wyciek z rurociągu w Waszyngtonie. Eksplozja oparów zabiła dwójkę dzieci.

Następne podobne zdarzenie miało miejsce w 2004 r. w Belgii, 30 km od Brukseli. Jeden z najważniejszych rurociągów gazu ziemnego eksplodował zabijając 23 osoby i raniąc ponad 120 osób.

Jednym z ostatnich wypadków było kolejne zdarzenie w Nigerii, 26 grudnia 2006 r., gdy ponad 260 osób zginęło podczas eksplozji kolejnego rurociągu.

 

 

Źródła:

http://www.ratownictwo.chem.pl/arty/katas.htm

http://www.sciaga.pl/tekst/52141-53-katastrofy_ekologiczne

http://www.wikipedia.pl

Na podstawie artykułu A. Burckhardta "Mur przez wodę"

Polityka nr 9- 02.03.2002

‘Geografia świat i Polska system społeczno-geograficzy'

Teresa Krynicka-Tarnacka. Podręcznik dla LO zakres rozszerzony 2

 

Autor: zladziewczyna

Data Dodania: 2008-03-13

 

 

To tylko drobna część - z morza - przykładów (głównie tytuły newsów)...

 

http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj/wiadomosci/plamach+ropy

PLAMA ROPY W ZALEWIE SOLIŃSKIM

 

Australia: 15-kilometrowa plama ropy po starciu kontenerowca z cyklonem

 

W kierunku Pomorza płynie plama ropy

 

Plama ropy dociera do wybrzeży Francji

 

Plama ropy u wybrzeży Australii

 

Duża plama na Bałtyku: rybak wylał ropę do wody

 

Plama ropy odsuwa się od Galicji

 

Plama ropy na Bałtyku u wybrzeży Szwecji

 

Liban: Powojenna plama ropy

 

Plama ropy czy film olejowy

 

Plama ropy na Łynie

 

Plama ropy zagraża Puszczy Goleniowskiej

 

Trwa akcja usuwania wielkiej plamy ropy z Wisły

 

Uszkodzony tankowiec z ropą u wybrzeży Hiszpanii może spowodować katastrofę ekologiczną

 

Ropa na rzekach, najpewniej przez deszcz

 

Rosjanie straszą wyciekiem ropy w Polsce

 

Wyciek ropy na platformie. Ewakuowano 200 osób

 

Płynie Wisła, płynie z ropą do Bałtyku

 

Turcja: pożar ropy na Zbiorniku Atatürka

 

Ropa na Warcie. Kto zanieczyszcza rzekę?

 

Ropa na ulicach

 

Strażacy zatamowali wyciek ropy

 

Ropa w wodzie

 

Ropopochodna plama na Odrze

 

Plama na Silnicy

 

Droga walka z ropą na Wiśle nie dała efektów

 

Ropopochodna plama dryfuje na Bałtyku na północ od Ustki

 

Po sołackim stawie pływała wczoraj ropa

 

Ropa niszczy Galapagos

 

Katastrofa ekologiczna w Australii gorsza niż sądzono

Zanieczyszczone przez ropę i olej napędowy plaże na

wschodnim wybrzeżu...wyciekło nawet ok. 230 ton

ropy i oleju napędowego. Nawet 10 razy więcej...

 

Czy doszło do skażenia zalewu?

 

W Rotterdamie od piątku usuwane plamy ropy naftowej,

powstałe po uderzeniu statku w terminal naftowy.

 

Katastrofa tankowca na Morzu Żółtym

 

...fotografie opustoszałego libańskiego wybrzeża skażonego wielką plamą ropy, która wypłynęła ze zniszczonej rafinerii.

 

Martwe ptaki w Zatoce Gdańskiej

 

Ptaki giną na Bałtyku

 

Antarktyka: Z płonącego japońskiego statku może wypłynąć 1,3 mln litrów oleju

 

Olej znów leje się do Wisły z rury PERN-u

 

...w niedzielę potężna plama oleju znów zanieczyściła Wisłę na blisko 20-kilometrowym odcinku.

 

Wyciek oleju na Wiśle dotarł do Rosji

 

Fabryka asfaltu zatruwa życie mieszkańcom Marcinkowic

 

Ekolodzy ratują Wisłę przed skażeniem

 

Tankowiec-szmugler poszedł na dno w Zatoce Perskiej

 

...Jednakże często całe rzeki ropy płynęły z szybów wprost do morza...

 

...wyciekło przynajmniej 100 ton ropy (ok. 84 tys. litrów), tworząc na wodzie plamę o powierzchni ok. 13 kmkw

 

Bułgaria: Serbska rafineria skaziła wody Dunaju

 

Zanieczyszczenia płyną Wartą

 

Ornitolodzy z Białorusi alarmują, że wojna nad Zatoką Perską zagraża...

 

Australia: 15-kilometrowa plama ropy po starciu kontenerowca z cyklonem

 

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [10.09.2010, 12:25]

KATASTROFA NA NARWI. PŁYNIE PO NIEJ 60-KM PLAMA OLEJU NAPĘDOWEGO

Rzekę zanieczyściła elektrociepłownia. (WIDEO)

Straż Pożarna usiłuje opanować plamę, która płynie po rzece i ma długość około 60 kilometrów.

Nad wodą unosi się okropny smród. W akcji biorą wszystkie możliwe służby - WIOŚ, Straż Miejska, Ratownictwo Chemiczne i Straż Pożarna - donosi Tygodnik Ostrołęcki.

Jak powiedział sforze.pl dyżurny SP w Ostrołęce "zagrożenie jest poważne". Niektórzy już mówią o katastrofie ekologicznej.

Do rzeki dostał się olej opałowy z nowej elektrociepłowni na terenie zakładu Stora Enso w Ostrołęce. Bezpośrednią przyczyną wycieku jest prawdopodobnie pęknięcie rury spustowej - informuje eostroleka.pl  | MK

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 13.01.2012, 08:33

ZDERZENIE CYSTERN. WYCIEKŁO 60 TON ROPY

Wypadek kolejowy koło Olsztyna.

60 ton ropy wyciekło z cysterny kolejowej na stacji w Gutkowie koło Olsztyna - informuje TVN24.

Wagony zderzyły się na bocznicy w czasie przetaczania składu. Na szczęście druga z cystern nie jest rozszczelniona. Plama ropy ma 100 metrów kwadratowych. Nie wiadomo jak duże może być skażenie środowiska.

Na miejscu pracuje 17 zastępów straży pożarnej - dodaje stacja.

Strażacy starają się przepompować ropę do zbiorników. | AJ

 

 

 http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj/wiadomosci/zatruta+woda / PAP, mol, lko | 2005-08-17 00:00

Poprad zatruty ropą naftową

Poważny wyciek ropy zdarzył się po słowackiej stronie Popradu. Zanieczyszczenia zbliżają się do Polski.

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [12.09.2010, 07:57]

WIELKA KATASTROFA NA NILU. DO RZEKI WYCIEKŁO 100 TON BENZYNY

Stan wyjątkowy w Egipcie.

Z barki na Nilu w południowym Egipcie wyciekło do rzeki 100 ton benzyny. Władze trzech prowincji Egiptu ogłosiły stan wyjątkowy - donosi RMF FM.

Barka zacumowana w porcie w Asuan z nieznanych przyczyn zaczęła tonąć w czasie rozładunku. To wtedy do Nilu dostał się prawie połowa transportowanej przez jednostkę paliwa. Wyciek zatamowano, a na rzece służby ratunkowe rozstawiły zapory.

Mimo to w trzech południowych stanach mieszkańców wezwano do gromadzenia zapasów wody pitnej. Władze Luksoru obawiają się, że benzyna może przedostać się do miejskiego wodociągu.

Kapitana barki należącej do firmy transportowej Nile Company, aresztowano - dodaje xinhuanet.com. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.biz | Piątek 05.08.2011, 11:31

KATASTROFA W DELCIE NIGRU. LUDZIE PIJĄ SKAŻONĄ WODĘ

Do rzeki wycieka ropa.

Co najmniej 30 lat zajmie usuwanie skutków ok. 7 tysięcy wycieków ropy naftowej w delcie Nigru.

Mimo, że wydobycie tego surowca oficjalnie zakończyło się w 1993 roku, przez lokalne wioski wciąż przechodzą stare rurociągi. Ropa cały dostaje się do rzeki, a zanieczyszczenia po poprzednich wyciekach do tej pory nie zostały usunięte - donosi gazeta.pl.

Według najnowszego raportu ONZ, najbardziej zanieczyszczony jest region Ogoniland. Jego mieszkańcy piją wodę, która zawiera duże ilości niebezpiecznych dla zdrowia węglowodorów. W jednej z wiosek skażenie benzenem przekroczyło dopuszczalne normy aż 900-krotnie.

Społeczności Ogoni żyją ze skażeniem na co dzień. Odór węglowodorów unosi się w powietrzu przez cały czas. Zanieczyszczona jest też gleba. W niektórych miejscach nawet do głębokości 5 metrów - piszą autorzy raportu.

ONZ obwinia za to firmę Shell oraz nigeryjską National Petroleum Corporation, które przez kilkadziesiąt lat wspólnie eksploatowały złoża ropy w delcie Nigru. Zdaniem ekspertów organizacji oba przedsiębiorstwa nie stosowały ani standardów ekologicznych obowiązujących w Nigerii ani własnych wewnętrznych przepisów.

To nie nasza wina. Wycieki to dzieło sabotażystów, złodziei oraz tych, którzy budują nielegalne rafinerie. My dbamy o swoje instalacje. Regularnie je czyścimy i usuwamy każdy wyciek - odpowiada na te zarzuty Mutiu Sunmonu, dyrektor nigeryjskiego oddziału Shell Petroleum.

ONZ radzi teraz rządowi Nigerii oraz firmom wydobywającym ropę, by założyli fundusz, który ma finansować oczyszczenie skażonych terenów. Według organizacji potrzeba będzie na to przeznaczyć co najmniej miliard dolarów. | BB

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 22.12.2011, 22:19

OGROMNA PLAMA ROPY NA MORZU. MA PRAWIE 200 KM

Ropa wyciekła podczas załadunku tankowca.

To największy wyciek w tym rejonie od 10 lat - twierdzą spece od ochrony środowiska i oskarżają brytyjsko-holenderski koncern petrochemiczny Royal Dutch Shell o zaniżanie rzeczywistej ilości rozlanej ropy. Plama na morzu ma ponad 185 km długości - informuje msnbc.com.

Awaria na jednej z platform miała miejsce we wtorek. Podczas załadowywania tankowca - jak twierdzą przedstawiciele Shella - do morza wyciekło 40 tys. baryłek ropy. Poinformowano o tym jednak dopiero w środę, gdy plama ropy była już widoczna.

Shell twierdzi, że przerwał wydobycie na tej platformie i zajmuje się usuwaniem ropy z powierzchni morza. Jego przedstawiciele tłumacza też, że plama jest co prawda rzeczywiście rozległa, ale to dlatego, że uległa "rozproszeniu". Warstwa ropy na wodzie ma też być bardzo cienka.

Nie mamy do nich zaufania, ostatnie incydenty wskazują, że Shell konsekwentnie zaniża dane dotyczące wycieków, próbując tuszować swoje niedbalstwo - twierdzi Nnimmo Bassey, szef organizacji zajmującej się ochroną środowiska - Environmental Rights Action.

Jego zdaniem ostatni wyciek, to tylko kolejny punkt "do długiej listy zbrodni na środowisku", popełnionej przez koncern w Delcie Nigru.

Wyciek ten jest szczególnie niewygodny dla koncernu Shell, który kilka miesięcy temu został oskarżony przez ONZ o to, że wraz z innymi firmami doprowadził do katastroficznego skażenia tego regionu. Tylko w rejonie Ogonilandu usuwanie skażeń potrwa co najmniej 30 lat i pochłonie 1 mld dolarów. | WB

 

 

 www.o2.pl | Sobota [08.08.2009, 08:15] 2 źródła

KATASTROFA EKOLOGICZNA WE FRANCJI

Ropa zalała rezerwat przyrody.

Tysiące metrów sześciennych ropy wystrzeliły jak gejzer z pękniętego rurociągu przebiegającego przez rezerwat Coussouls de Crau na południu Francji. Ropa zanieczyściła ponad dwa hektary równiny Crau na terenie rezerwatu.

Minister ds. ekologii Chantal Jouanno określiła to wydarzenie, jako "katastrofę ekologiczną". Władze rezerwatu twierdzą, że wyciek ropy może zagrozić chronionym gatunkom ptaków na tym terenie, w tym występującej tylko na terenie rezerwatu stepówce białobrzuchej oraz miejscowemu gatunkowi świerszcza.

Rezerwat powstał w 2001 roku. Na jego terenie obejmującym ponad 7,5 hektara stepów występuje charakterystyczna fauna i flora. Ropociąg na tym terenie wybudowano w 1971 roku - czyli na długo przed objęcie tych terenów ochroną. | WB

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Pt [30.04.2010, 09:47]

PLAMA ROPY ZABIJA NA WYBRZEŻU USA

Zginąć mogą dziesiątki tysięcy ptaków i zwierząt.

Plama ropy, pochodząca z zatopionej na Zatoce Meksykańskiej platformy wiertniczej, dotarła już do amerykańskiego wybrzeża. Zanieczyszczone są plaże stanu Luizjana. Władze ogłosiły stan klęski żywiołowej. Miejscowej przyrodzie i ludziom grozi wielkie niebezpieczeństwo - informuje bbc.co.uk.

Do walki z zagrożeniem ekologicznym wysłano już Gwardię Narodową. Ropa zagraża rezerwatowi przyrody w delcie Missisipi, gdzie swoje sdiedliska mają cenne gatunki ptaków. Zagrożone są także plaże w stanach Alabama i Floryda.

Minister bezpieczeństwa narodowego Janet Napolitano powiedziała na konferencji prasowej, że sprawa wycieku ma "znaczenie ogólnonarodowe".

Wyciek to efekt ubiegłotygodniowego wybuchu na platformie wiertniczej. Zginęło wówczas 11 osób. Platformy nie udało sie ocalić, przewróciła się i zatonęła. Pozostał po niej otwarty szyb, z którego wycieka codziennie ok. 5 tysięcy baryłek ropy.

Trwają prace nad zaczopowaniem szybu, ale są one bardzo trudne ze względu na dużą głębokość - jego ujście znajduje się ok. 1500 metrów pod powierzchnią morza. Specjaliści przewidują, że może to potrwać nawet kilka miesięcy.

Straż Przybrzeżna szacuje, że jeśli w ciągu dwóch miesięcy nie uda się zahamować wycieku, to sytuacja będzie podobna do tej, jaka miała miejsce w 1989 roku po katastrofie tankowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski. Wówczas przeżyło zaledwie 1/4 populacji zwierząt w tym regionie...

 

Exxon Valdez może blado wyglądać przy tej katastrofie. Ona ma niewyobrażalne rozmiary. To największy wyciek ropy naftowej w historii - uważa Mike Miller, szef kanadyjskiej firmy zajmującej się bezpieczeństwem w sektorze naftowym.

 

Władze rozważały podpalenie plamy ropy zanim dotknie ona wybrzeża. To niebezpieczne rozwiązanie - nie tylko dla przyrody. W Zatoce Meksykańskiej są także inne platformy wiertnicze, trzeba by też było zamknąć tory wodne, po których poruszają się statki, również tankowce.

 

To doraźne rozwiązanie, priorytetem jest zamknięcie wycieku - twierdzi Miller. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [13.05.2010, 18:48]: Do tej pory do Zatoki Meksykańskiej wydostało się 15 mln litrów ropy naftowej. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [16.05.2010, 21:49]

TO BĘDZIE PRAWDZIWA ZAGŁADA PRZYRODY. WYCIEKŁO WIĘCEJ ROPY NIŻ SĄDZONO

Co odkryto w Zatoce Meksykańskiej.

Oceanolodzy odkryli w Zatoce Meksykańskiej olbrzymie plamy ropy, które pozostają 1,3 km pod powierzchnią wody. Oznacza to, że skala katastrofy po wybuchu platformy wiertniczej Deepwater Horizon jest większa niż przypuszczano - alarmuje "The Guardian".

Ślady ropy odkryto w odległości 20 km od miejsc, które wyznaczały do tej pory granicę skażenia na powierzchni morza. Największa podwodna plama ma 90 metrów grubości oraz 16 km długości i prawie 5 km szerokości.

Tych podwodnych wycieków jest naprawdę dużo. Oznaczają one zagładę przyrody na olbrzymim obszarze - mówi prof. Samantha Joyce z University of Georgia. | AJ

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 28.05.2010

WYCIEK ROPY BIJE REKORDY ("The Independent")

Amerykańska agencja rządowa utrzymuje, że nawet pięciokrotnie większy, co czyni tę katastrofę znacznie potężniejszą niż sprawa Exxon Valdez sprzed ponad 20 lat.

Amerykańscy geolodzy podali, że każdego dnia z szybu wydobywa się od 12 do 15 tys. baryłek ropy – znacznie więcej niż szeroko cytowane dotychczas 5 tys.

www.independent.co.uk

 

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [30.05.2010, 10:11]

TEGO WYCIEKU ROPY NIE DA SIĘ ZATRZYMAĆ?

Kolejna próba BP zakończyła się fiaskiem.

Ropa z odwiertu po platformy wiertniczej, która zatonęła pod koniec kwietnia w Zatoce Meksykańskiej wciąż wycieka. Koncernowi BP nie udała się kolejna próba zahamowania wycieku - informuje bbc.co.uk.

Nie udało się ani przechwytywanie ropy tryskającej z dna Zatoki Meksykańskiej długą na ponad 1,5 km rurą, nie udało się też zakrycie odwiertu specjalna kopułą. Także trzecia próba, tzw. "top kill", czyli zalanie odwiertu tonami mułu a potem zabetonowanie go, skończyła się niepowodzeniem.

Wypływająca na powierzchnię Zatoki Meksykańskiej ropa pustoszy środowisko naturalne. Plama dotarła już do wybrzeży Luizjany.

BP przygotowuje kolejny plan zatkania odwiertu. Tym razem użyje w tym celu małego podwodnego robota, który przy użyciu piły wytnie fragmenty uszkodzonych rur odwiertu i zaczopuje je.

Operacja ma trwać 4 dni. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [05.06.2010, 09:48]

ROPA NISZCZY JUŻ PLAŻE FLORYDY. LUDZIE SĄ WŚCIEKLI

BP nie zastopowało wycieku.

Kleista maź dotarła już na brzegi pięknego stanu. To koniec turystyki w tym regionie na długie lata. Ludzie są przerażeni i wściekli na sprawcę katastrofy - koncern BP.

Na plaże przyjeżdża mnóstwo mieszkańców, którzy po raz ostatni chcą zakosztować przyjemności z kąpieli lub serfowania - pisze pnj.com.

BP próbuje ratować resztki honoru i wysłało na najbardziej zagrożone rejony wybrzeża setki ludzi. Mają zbierać maź.

Koncern w napięciu czeka na wyniki następnej operacji, która ma zastopować wyciek z dna. Już wiadomo, że prawdopodobnie zakończy się fiaskiem.

Ropa zagraża także wybrzeżom Kuby i Meksyku - czytamy na tvn24.pl

BP stacza się na dno. Trwa śledztwo w sprawie największej katastrofy ekologicznej w historii USA. To nie koniec.

Maleje zdolność kredytowa koncernu, zaufanie inwestorów. Prawdopodobnie BP zawiesi też wypłaty dywidend dla akcjonariuszy - czytamy na reuters.com | MK

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Środa, 16.06.2010 22:02 10 komentarzy

BP ZBANKRUTUJE PRZEZ WYCIEK ROPY?

Ma zapłacić 20 mld dol. na pokrycie roszczeń.

To już pewne: BP zapłaci 20 mld dol. na pokrycie roszczeń w związku z wyciekiem ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej. Koncern właśnie porozumiał się w tej sprawie z Barackiem Obamą. Pieniądze mają zostać przeznaczone na wypłatę odszkodowań ofiarom tej katastrofy ekologicznej – podaje Wyborcza.biz, powołując się na Reuters.

Być może jednak na tym sprawa zobowiązań BP wobec Amerykanów się nie skończy – jeśli ta kwota okaże się zbyt mała na pokrycie wszystkich roszczeń, Brytyjczycy będą musieli dopłacić.

A to może być gwóźdź do trumny BP: eksperci przepytani przez agencję Bloomberg stwierdzili, że firma może nie przetrwać takiego obciążenia. Według nich ryzyko, że BP zbankrutuje w ciągu najbliższych pięciu lat wynosi 39 proc. – podaje TVN24.pl.

W ciągu niemal dwóch miesięcy od początku wycieku akcje BP straciły prawie połowę (48 proc.) wartości.

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [06.08.2010, 20:29]

BP ZNÓW CHCE WIERCIĆ W ZATOCE MEKSYKAŃSKIEJ

Mimo katastrofy ekologicznej. Liczą się zyski.

Przedstawiciel koncernu BP - Doug Suttles zapowiedział, że jego firma nie wyklucza ponownego wydobywania ropy z tego samego złoża, z którego wyciek spowodował katastrofę ekologiczną w Zatoce Meksykańskiej.

Szacuje się, że pokłady ropy w tym miejscu warte są 4 miliardy dolarów. Nie możemy o tym zapominać - stwierdził Suttles.

Przedstawiciele władz stanów, których wybrzeża ucierpiały na skutek wycieku, nie chcą komentować tych zapowiedzi.

Biorąc pod uwagę presję akcjonariuszy i wielomiliardowe zobowiązania koncernu trzeba się liczyć z tym, że presja na zarząd BP w sprawie ponownej eksploatacji złóż w Zatoce Meksykańskiej będzie rosła - zauważa "USA Today". | AJ

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Poniedziałek, 10.01.2011 20:34

BP ZNOWU ZATRUWA ŚRODOWISKO ROPĄ

BP nie uporał się jeszcze ze skutkami tragicznego wycieku w Zatoce Meksykańskiej, a znowu zatruwa środowisko. Tym razem ropa wycieka z rurociągu na Alasce – informuje PAP.

Koncern poinformował, że przeciek wystąpił w stacji pomp i uznał awarię za poważną. Dochodzenie wszczęły zarówno BP, jak i władze federalne USA. W efekcie BP musiał zmniejszyć o 95 proc. produkcję na swym największym polu naftowym na Alasce - Prudhoe Bay. Jego największymi udziałowcami są: BP, ConocoPhillips oraz ExxonMobil.

Wyciek może zaszkodzić zyskom koncernu, przejściowo mogą skoczyć ceny benzyny.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [04.06.2010, 16:55]

W EUROPIE WYCIEKA ROPA. BĘDZIE JAK W USA?

Plama pojawiła się wokół duńskiej platformy.

Niebezpieczeństwo wycieku zagrażającego wybrzeżom państw Morza Północnego jest mniejsze ale nadal realne  - donoszą duńscy i niemieccy eksperci.

Plama ropy formująca się wokół platformy wiertniczej firmy Maersk zaczęła się rozpadać. Wstrzymano z tego powodu wylew toksycznej substancji rozkładającej ropę.

Podobne chemikalia niszczą obecnie plamę ropy w Zatoce Meksykańskiej, przy okazji trując tamtejszy ekosystem.

Wyciek, pokrywający obecnie 300 km kwadratowych rozbity jest na wiele mniejszych plam o niewielkiej grubości, które są "wchłaniane" mocami milionów mikroskopijnych organizmów - czytamy w "The Copenhagen Post".

Niestety, do dziś nie udało się zlokalizować źródła wycieku, więc nie ma pewności, że nagle nie pojawią się większe ilości ropy.

Na wszelki wypadek i za radą Europejskiej Agencji ds. Środowiska Naturalnego Maersk Oil and Gas rozłożył barierę ochronną wokół swojej platformy. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [09.06.2010, 08:21]

"EUROPIE GROZI KATASTROFA EKOLOGICZNA"

Będzie tak samo jak w Zatoce Meksykańskiej?

Platformy wiertnicze na Morzu Północnym, należące do koncernu BP, to prawdziwe bomby ekologiczne. Są groźniejsze niż platforma, która była źródłem wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej. Były pracownik koncernu - Kenneth Abbot - twierdzi, że w Europie możemy spodziewać się podobnej katastrofy - informuje gazeta.pl.

Według Abbota najgroźniejsza jest platforma "Atlantis". To właśnie na niej pracował do zeszłego roku jako menedżer. Teraz, razem z organizacją Food and Water Watch, wytoczył BP proces, domagając się zamknięcia "swojej" platformy.

Jej awaria mogłaby być groźniejsza dla środowiska niż ta, którą spowodowała eksplozja na "Deepwater Horizon" w Zatoce Meksykańskiej - przeczytać można w pozwie.

Zdaniem Abbota platformy BP na Morzu Północnym nie są poddane odpowiednim regulacjom prawnym i nadzorowi. Do tego nie mają "krytycznie" ważnych atestów bezpieczeństwa. Brytyjski koncern paliwowy nie chce jednak tego słuchać. Za takie opinie w 2009 roku zwolnił Abbota z pracy. | WB

 

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:Xs-S3YMYw_wJ:www.progressio.pl/Dokumenty/Programy/naszaplaneta.doc+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=11&gl=pl&client=firefox-a

W wyniku działalności człowieka związanej transportem do oceanów dostaje się 3 mln ton ropy rocznie w wyniku katastrof tankowców. Tylko  w 1990 roku do mórz dostało się 100 000 ton ropy w wyniku katastrof tankowców. Oszacowano, że katastrofa „Exxon Valdez” spowodowała śmierć 100 000-300 000 ptaków i tysięcy innych istnień, a katastrofy o tak poważnych skutkach ekologicznych zdarzają się przynajmniej raz w roku.

 

 

 

 

 www.o2.pl | Sobota, 12.07.2008 11:24

KONIEC NORWESKIEJ ROPY ("Financila Times")

Brytyjskie stowarzyszenie branżowe Oil&Gas UK ostrzegło w tym tygodniu, że bez poważnych inwestycji i rozwoju nowych złóż, brytyjski sektor Morza Północnego "skończy się ostatecznie do około 2020 roku".

Obecnie na Morzu Północnym Wielka Brytania i Norwegia wydobywają 4 miliony baryłek ropy dziennie, co stanowi 4,7% globalnego popytu. To mniej więcej tyle, ile zapewnia Iran i więcej niż wydobycie w Kuwejcie, Wenezueli czy Nigerii. Do 2013 roku wydobycie w tym rejonie spadnie do 3 milionów baryłek dziennie, czyli do 3,2% popytu, przewiduje MAE.

Robert Kiewlicz

robert.kiewlicz@hotmoney.pl

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [03.08.2009, 12:14] 1 źródło

KOŃCZĄ SIĘ ŚWIATOWE ZASOBY ROPY

Ostrzegają specjaliści z sektora energetycznego.

Analitycy mówią już o kolejnym nadchodzącym kryzysie, tym razem związanym z wyczerpywaniem się złóż ropy naftowej.

Zarówno opinia publiczna jak i rządy wielu państw nie zwracają uwagi na fakt, że zasoby ropy, na których opiera się cała nasza cywilizacja, kończą się szybciej niż przewidywano - mówi dr Fatih Birol, dyrektor International Energy Agency.

Według pesymistycznych przewidywań, szczyt wydobycia mieliśmy osiągnąć za 10 lat. Okazało się jednak, że rzeczywistość jest o wiele gorsza. Niedawne badania przeprowadzone na ponad 800 polach naftowych wykazały, że jesteśmy bliżej katastrofy niż sądziliśmy.

W dużej części największych pól naftowych już osiągnęliśmy szczytowy punkt wydobycia, a prędkość jego spadku podwoiła się w stosunku do wyników sprzed dwóch lat - pisze "Independent".

Dr Birol ostrzegł kraje zachodnie przed nieuchronnym kryzysem.

Siła rynkowa kilku krajów wydobywających ropę naftową, głównie na Bliskim Wschodzie, wzrośnie bardzo szybko. Już teraz mają w ręku około 40 proc. światowego rynku naftowego - ostrzega ekonomista. | JP

 

[Trzeba przynajmniej utrzymać cenę ropy; ropa musi być tania...; trzeba pobudzać sprzedaż pojazdów napędzanych benzyną, ropą...; Trzeba dalej słuchać prokomercyjnych ekonomistów, mnie dalej zmilczać, to wtedy będzie coraz szybciej lepiej... - red.]

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 16.04.2010 18:14

ZA 5 LAT ZABRAKNIE ROPY NAFTOWEJ

Pesymistyczne prognozy Amerykanów.

Ropy naftowej może zabraknąć wcześniej niż nam się wydaje. Zdaniem wojskowych ekspertów jest to możliwe już w 2015 roku. Analityk Goldman Sachs Jeffrey Currie twierdzi, że krótkoterminowe braki ropy pojawią się już w przyszłym roku – ostrzega dailyfinance.com.

Zdaniem autorów raportu U.S. Joint Forces Command w 2015 roku na świecie może brakować 10 miliardów baryłek dziennie, a już w roku 2030 dziennie zabraknie 18 miliardów baryłek ropy.

Naukowcy na świecie nie są zgodni, kiedy przypadnie peak oil, czyli szczyt światowej produkcji ropy naftowej. Niektórzy z nich uważają, że dzieli nas od tego kilka dekad, inni są zdania, że stało się to już dwa lata temu.

W tym tygodniu, ceny ropy naftowej wzrosły na wieść, że rezerwy ropy naftowej spadły o 2,2 mln baryłek, podczas gdy analitycy spodziewali się wzrostu o 1,1 milionów baryłek.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

[Wyczerpywanie ropy idzie tak skandalicznie wolno z powodu zbyt mało intensywnego wsparcia przemysłu samochodowego przez rządzących, banki... – red.]

 

 

 

 


www.o2.pl | Piątek [26.06.2009, 07:40] 1 źródło

DZIELNICA, W KTÓREJ NIE MA SAMOCHODÓW

Życie pod ekologicznym kloszem.

Samochody nie mają prawa wjazdu do jednej z dzielnic Fryburga, niemieckiego miasta w południowo-zachodniej części kraju.

Parkingi w Vauban zastąpiono kwietnikami i parkami. Większość dróg jest brukowana lub piaskowa.

Już około 57 proc. mieszkańców sprzedało swoje samochody. Reszta płaci ok. 20 tys. euro za garaże na obrzeżach dzielnicy - mówi Andreas Delleske jeden z założycieli projektu Vauban.

W efekcie większość mieszkańców porusza się po dzielnicy rowerami lub korzysta z szybkich połączeń tramwajowych do centrum Fryburga. Kiedy chcą pojechać samochodem na wakacje, wypożyczają go lub kupują jeden na spółkę z sąsiadami.

W eleganckich czteropiętrowych domach mieszka tu ok. 5300 osób.

Głównym powodem, dla którego się tu przeprowadziliśmy była swoboda jaką cieszą się nasze dzieci. Jest tu bezpieczniej niż w innych dzielnicach - mówi Ute Lits mieszkanka Vauban.

Jednak idealne - jak mogłoby się wydawać - dzielnica nie jest wolna od swoich własnych problemów. | JP

 

 

 

 


www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [12.11.2009, 11:02] 4 źródła

ELEKTRYCZNE SAMOCHODY NIE SĄ WCALE EKOLOGICZNE

Mogą spowodować wzrost emisji CO2 na świecie.

Samochody zasilane prądem nie powinny być traktowane jako ostateczne rozwiązanie transportu przyszłości. Brytyjska organizacja Environmental Transport Association ostrzega, że takie pojazdy mogą nie tylko nie zmniejszyć, ale nawet zwiększyć emisję dwutlenku węgla na świecie - donosi "The Daily Mail".

Konieczność wyprodukowania dodatkowej energii może zniwelować zyski, które powstaną po zaprzestaniu używania aut z silnikami na ropę i benzynę. Dlatego brytyjscy specjaliści od ekologicznego transportu uważają, że bardzie przyjazne dla środowiska są samochody hybrydowe.

Przejazd elektrycznego samochodu na odcinku kilometra oznacza emisję 106 g CO2, wliczając gazy wytworzone podczas produkcji energii elektrycznej. Stosując podobne wyliczenia trzeba przyjąć, że samochód na tradycyjne paliwo emituje 172 g dwutlenku węgla, a hybrydowa Toyota Prius tylko 89g na kilometr - wylicza Andrew Davis z ETA. | AJ

 

[Czy ropa się odnawia... Czy hałasy są nieszkodliwe... Jakie są skutki emisji spalin na organizmy żywe, klimat...; tego koszty... Stąd trzeba produkować prąd z źródeł odnawialnych. Wadą akumulatorów elektrycznych jest ich mała sprawność, za to duża szkodliwość po zużyciu. Ogniwa wodorowe też nie są jeszcze dopracowane, w tym technologia wytwarzania wodoru. Za to od dawna można stosować pojazdy napędzane sprężonym powietrzem, transport zbiorowy – red.]

 

 

(M.in. w tym temacie tak mogło być od początku, gdyby selekcja, w tym osób do pełnienia ważnych funkcji, rządzenia, była pozytywna, nie odwrotna...; gdyby zamiast realizowania utopii postępowano racjonalnie!)

 

 

 www.o2.pl |Niedziela, 04.01.2009 11:54

PORSCHE NA BATERIE

Mania przerabiania samochodów na elektryczne trwa w najlepsze.

Podczas gdy kolejne firmy ogłaszają plany budowy nowych pojazdów elektrycznych, firmy i prywatni właściciele instalują napęd elektryczny w istniejących autach. Do najbardziej interesujących przykładów takiej przeróbki należy EvPorsche.

To zmodyfikowane przez firmę z Palm Beach na Florydzie Porsche 911, którego nadwozie podobne jest nieco do modelu 959. Potrafi rozpędzić się do 200 km/h, a baterie pozwalają na przejechanie bez ładowania 80 kilometrów.

Właściciel firmy przerabia także inne modele Porsche, jak również niektóre inne szybkie samochody, jednak uważa, że model 911 najlepiej nadaje się do bycia napędzanym prądem. Jest bowiem lekki, jego konstrukcja nie jest skomplikowana, poza tym silnik auta znajduje się z tyłu, co pozwala na wygodne umiejscowienie silnika i baterii.

Elektryczne Porsche w swojej podstawowej wersji kosztuje 48 tysięcy dolarów. Za dopłatą można poprosić o dodatkowe baterie, które pozwolą na zwiększenie zasięgu samochodu do ponad 300 km.

Karol Karpiński

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [26.10.2010, 18:14]

ELEKTRYCZNE AUTO BIJE REKORD! 600 KM NA JEDNYM ŁADOWANIU

Produkcja Audi A2 może ruszyć nawet jutro.

Żołto-fioletowe Audi A2 w siedem godzin (na jednym ładowaniu) pokonało dystans dzielący Monachium i Berlin - 700 km. Jechało z mało zawrotną szybkością, ok. 55 mil na godzinę, czyli ok. 90 km/h. Mimo to pobiło światowy rekord - informuje upi.com.

Akumulator, w który wyposażone było Audi A2 to dzieło konstruktorów i wynalazców z berlińskiej firmy DBM Energy Technology. Może być ładowany praktycznie w każdym gniazdku elektrycznym. Trwa to zaledwie 6 minut!

Co ważne, akumulator jest stosunkowo niewielki, co sprawia, że nie zajmuje pasażerskiej i bagażowej przestrzeni auta.

Kiedy może ruszyć masowa produkcja nowego typu akumulatora? Szef DBM Energy twierdzi, że nawet natychmiast. | WB

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [23.02.2009, 09:29] 1 źródło

ELEKTRYCZNE AUTA Z CHIN ZDOBYWAJĄ RYNEK USA

Liczba zamówień zwiększyła się dziesięciokrotnie.

Chiński koncern motoryzacyjny Shandong Baoya Vehicle Co., Ltd. odebrał zamówienie ze Stanów Zjednoczonych na produkcję i sprzedaż do USA prawie 5. tys. samochodów z napędem elektrycznym. W 2008 roku było ich zaledwie... 500 - czytamy w "People's Daily".

Jak na razie wszystkie modele Baoya są przeznaczone na eksport. Posiadają silnik elektryczny, ważą ok. 400 kg i osiągają maksymalną prędkość 80 km/h. Spełniają także kryteria bezpieczeństwa stosowane przez USA i kraje UE.

Auta potrzebują 5-8 godzin ładowania, żeby być gotowe do jazdy. Po naładowaniu są w stanie przejechać ok. 150 km. I - co najważniejsze - kosztują od 4500 do 5000 dolarów. |  K

 

 www.o2.pl | Niedziela [14.06.2009, 12:29] 4 źródła

CZYM CHIŃCZYCY PODBIJĄ ŚWIAT

ROWER | POJAZD EKOLOGICZNY | NAPĘD ELEKTRYCZNY | CHINY

I dlaczego już wkrótce zdominują światową motoryzację.

Swoją popularnością elektryczne rowery całkowicie zmiażdżyły rynek samochodów. Po chińskich drogach jeździ obecnie 25 mln samochodów i cztery razy więcej elektrycznych rowerów - pisze „Time".

Masowo korzystają z nich robotnicy dojeżdżający do pracy, policjanci patrolujący ulice oraz dostawcy pizzy. Elektryczne rowery w Pekinie i Szanghaju stały się już popularniejsze od skuterów. Dzięki nim rządowi udało się także powstrzymać szkodliwe skutki samochodowego bumu, a Chiny stały się światowym liderem na rynku tanich, ekologicznych pojazdów.

Obecnie wiele firm pracuje nad elektrycznymi pojazdami. To co obserwujemy w Chinach ogarnie w przyszłości cały świat - uważa Frank Jamerson, były inżynier z GM.

Najwyższej klasy rowery Chińczycy sprzedają już w Europie.

Badania, które prowadzą nad elektrycznym napędem pozwolą im wkrótce zawładnąć rynkiem elektrycznych samochodów - uważają analitycy. | TM

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl / www.tvn24.pl / www.moto.pl | 21.07.2009, 15:58

ELEKTRYZUJĄCE PORSCHE

250 km/h na liczniku, 362 KM pod maską i przyspieszenie od 0 do 100 km/h w zaledwie 5 sekund, a wszystko za sprawą silnika elektrycznego. W niemieckiej Norymberdze zaprezentowano nowy model Porsche eRuf Greenster.

Greenster powstał w wyniku współpracy Siemensa i niemieckiej firmy Ruf, od wielu lat specjalizująca się w modyfikacjach samochodów marki Porsche. Auto, które powstało na bazie modelu 911, po raz pierwszy zostało pokazane światu podczas tegorocznego salonu samochodowego w Genewie.

Bateria Greenstera pozwala na przejechanie 320 km. Jej pełne naładowanie, pod warunkiem, że mamy dostęp do gniazdka 400V, trwa zaledwie godzinę.

Na bazie prezentowanego prototypu, Ruf chce wyprodukować w 2010 roku krótką serie elektrycznych Porsche. | bgr ram

 

 www.o2.pl / www.pb.pl (Puls Biznesu)| 02.08.2009 08:58

NISSAN POKAZAŁ SWOJE AUTO ELEKTRYCZNE

Leaf będzie oferowany w USA i Japonii w drugim półroczu 2010 roku. Od 2012 roku ma zostać wprowadzony na inne rynki. Pięcioosobowy hatchback ma zasięg 160 km i prędkość maksymalną ponad 140 km/h. Cena nie jest znana. Prezes Ghosn zapewnił, że bez uwzględniania litowo-jonowego akumulatora, który firma będzie wypożyczać, auto ma kosztować tyle, co podobny samochód tej klasy o napędzie spalinowym.

MD, AP

 

 

 

 http://www.bloginea.pl/category/ekologia/page/2/ | Sierpień 5th, 2009

Z PRĄDEM PO MIEŚCIE

W Yokohamie koncern Nissan zaprezentował swoje pierwsze komercyjne auto elektryczne. Sprzedaż ma ruszyć w przyszłym roku. Auto nazywa się “Leaf”, czyli liść. Rozwija prędkość do 140 kilometrów na godzinę, a bez ładowania akumulatorów można nim przejechać 160 kilometrów – nie za wiele, ale wystarczy jak na auto miejskie. Nissan zapowiada produkcję 200-300 tys. sztuk tego auta do roku 2012. Litowo-jonowe akumulatory gromadzą 24kWh energii. Ładowanie z sieci 220 V zajmuje 8 godzin, 30 minut ze źródła dużej mocy na specjalnych stacjach.

 

W Polsce cena 1kWh kosztuje około 30gr., zatem “pełny bak” Nissana to koszt około 7,5 zł, a zatem koszt przejechania 1km to 5 groszy).

 

Auto wyposażono w stałą łączność z centrum Nissana, dzięki czemu ma ono on-linie pod stałą kontrolą firmy. Po połączeniu się ze stroną internetową można się dowiedzieć czy akumulatory są już naładowane. Na podstawie strony http://www.samochodyelektryczne.org/index.php?id=Samochody_elektryczne/Nissan_Leaf/Nissan_Leaf

 

 

 http://styl-zycia.ekologia.pl/technologie/Ekologiczne-pojazdy-zawitaly-do-Paryza,10065.html | Piątek 18 Wrzesień 2009

EKOLOGICZNE POJAZDY ZAWITAŁY DO PARYŻA

 

Modec - brytyjski zero-emisyjny samochód dostawczy. Fot. Modec

 

Przed paryskim ratuszem odbywa się w tym tygodniu pokaz kilkudziesięciu ekologicznych pojazdów o napędzie elektrycznym. Jest to zwiastun automatycznych wypożyczalni takich samochodów, które zamierzają niedługo uruchomić paryskie władze.

 

Na placu przed ratuszem rozbiła się na kilka dni swoista "wioska" pojazdów elektrycznych. Zwiedzający mogą oglądać ponad 40 różnych modeli napędzanych elektrycznie: samochodów osobowych, dostawczych, minibusów, skuterów czy rowerów wspomaganych bateriami elektrycznymi.

 

Niektóre modele są już używane w Europie, jak np. produkowane w Wielkiej Brytanii pojazdy dostawcze marki Modec czy niewielkie jednoosobowe wehikuły wykorzystywane przez francuską pocztę do przewozu przesyłek. Inne pokazywane pojazdy są prototypami, które wkrótce będą dostępne w sprzedaży. Rzesze zwiedzających przyciągają najnowsze modele niewielkiego samochodu osobowego francuskiej marki "Smart" i "Heuliez".

 

Choć pojazdy budzą zainteresowanie, entuzjazm potencjalnych nabywców hamuje ich dość wysoka cena, mieszcząca się między 15 a 35 tysięcy tysięcy euro. "Prawda, że to niemało, ale mógłbym kupić taki samochód, żeby sprawić sobie czy bliskim przyjemność" - powiedział PAP oglądający pokaz 65-letni paryżanin Jean-Jacques, posiadacz własnego auta o tradycyjnym napędzie.

 

Inni widzowie, którzy nie myśleli o zakupie, zauważali jednak, że pojazdy elektryczne nie tylko ulżą zanieczyszczonemu powietrzu, ale też zredukują hałas wielkich miast.

 

Wystawa w Paryżu zapowiada uruchomienie w niedługim czasie systemu automatycznych wypożyczalni pojazdów elektrycznych, które są wzorowane na istniejących już w stolicy Francji podobnych wypożyczalniach rowerowych, tzw. Velibach. Władze miejskie szczycą się, że będzie to pierwsza tego typu inicjatywa w dużym mieście europejskim. Pomysł ten zrealizowano do tej pory w Ulm (Niemcy), liczącym 120 tysięcy mieszkańców.

 

Mer Paryża Bertrand Delanoe zapowiedział, że przetarg na dostarczenie miejskich pojazdów elektrycznych będzie ogłoszony jeszcze przed końcem tego roku. Docelowo w całym mieście i na jego peryferiach ma być wypożyczanych za niewielką opłatą 4 tysiące elektrycznych samochodów.

Źródło: www.ekologia.pl / PAP - Nauka w Polsce

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [20.01.2010, 19:22]

BĘDZIE AUTO DLA LUDU Z ROSJI

W pełni elektryczne i z ceną ok. 35 tys. zł.

Cenę konstruktorzy chcą zamknąć na 8,8 tys. euro, co może szokować, bo konkurencyjne samochody kosztują sporo więcej (Honda Insight - ok. 55 tys. zł., Chevrolet Volt - ok. 112 tys.).

Wszystko czego dotknie się Michaił Prochorow zamienia się w złoto, pomysł na narodowe auto ma więc szanse na powodzenie - zauważa "Rzeczpospolita".

Najbogatszy z Rosjan, z 9,5 mld na koncie, ogłosił pomysł na auto na niedawnym spotkaniu z prezydentem Władimirem Putinem.

Gotowy jest już prototyp nowego auta. Jego autorem jest rosyjskie biuro konstrukcyjne Jarowit-Motors. W przyszłości na uniwersalnym podwoziu mają być składane sedany, miniwany, a nawet wersja sportowa - dodaje dziennik.

Do projektu, którego koszt całkowity szacuje się na miliard dolarów, Prochorow chce dołożyć tylko 100 mln euro. Resztę najpewniej da państwo.

Ekologiczne auta Prochorowa miałyby obsługiwać olimpiadę zimową w Soczi - informuje "Rzeczpospolita". | JS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [26.10.2010, 18:14]

ELEKTRYCZNE AUTO BIJE REKORD! 600 KM NA JEDNYM ŁADOWANIU

Produkcja Audi A2 może ruszyć nawet jutro.

Żołto-fioletowe Audi A2 w siedem godzin (na jednym ładowaniu) pokonało dystans dzielący Monachium i Berlin - 700 km. Jechało z mało zawrotną szybkością, ok. 55 mil na godzinę, czyli ok. 90 km/h. Mimo to pobiło światowy rekord - informuje upi.com.

Akumulator, w który wyposażone było Audi A2 to dzieło konstruktorów i wynalazców z berlińskiej firmy DBM Energy Technology. Może być ładowany praktycznie w każdym gniazdku elektrycznym. Trwa to zaledwie 6 minut!

Co ważne, akumulator jest stosunkowo niewielki, co sprawia, że nie zajmuje pasażerskiej i bagażowej przestrzeni auta.

Kiedy może ruszyć masowa produkcja nowego typu akumulatora? Szef DBM Energy twierdzi, że nawet natychmiast. | WB

 

 

 

 

 www.o2.pl | Wtorek [07.04.2009, 18:19] 1 źródło, 2 wideo

DWUOSOBOWA PUMA NASTĘPCĄ SEGWAYA (GALERIA)

Niecałe 60 km na jednym ładowaniu.

General Motors i Segway chcą, by P.U.M.A. (Personal Urban Mobility and Accessibility) zmieniła sposób, w jaki ludzie poruszają się po miastach.

Zasilany z gniazdka elektrycznego dwukołowy pojazd osiąga maksymalną prędkość 56 km/h. Zasięg między ładowaniami to też 56 km. Za diagnostykę i nawigację pojazdu odpowiadać ma system OnStar - czytamy w informacji prasowej.

P.U.M.A. ma być cicha i ekologiczna. Ma umieć samodzielnie jechać do celu i parkować, pozwalać też na komunikację z innymi właścicielami tego typu pojazdów. W efekcie ma zmniejszyć korki w miastach.

Cena nie jest znana. GM wspomina jedynie, że koszt eksploatacji tego pojazdu będzie wynosił 1/3 utrzymania samochodu. Prototyp nie ma okien, ale wedle GM da się je zamontować. | JS

 

 

 www.o2.pl Środa [11.03.2009, 22:33] 3 źródła

WKRÓTCE NAŁADUJESZ AUTO JAK KOMÓRKĘ

Wynalezione przez naukowców z MIT w Cambridge akumulatory litowo-jonowe dużej mocy, będą mogły być wykorzystane w elektrycznych lub hybrydowych autach - czytamy w magazynie "Nature".

Obecnie akumulatory podobnej konstrukcji są stosowane w laptopach i telefonach komórkowych. Ich zaletą jest to, że po wielokrotnym ładowaniu i rozładowaniu nie zmniejsza się ich pojemność. Ich wadą jest natomiast to, że wolno się ładują i równie powoli uwalniają zgromadzoną energię.

Odkrycie Gerbranda Cedera z MIT i jego uczniów, pozwoliło wyeliminować te wady. Dzięki pokryciu akumulatora specjalną zeszkloną warstwą, ułatwiającą jonom poruszanie się, bateria całkowicie rozładowuje się i ładuje ledwie w kilkanaście minut.

Komercyjnie opracowane akumulatory pojawią się w sprzedaży już za 2 - 3 lata. Licencję sprzedaliśmy już dwóm firmom - prognozuje Gerbrand Ceder. AB

 

 www.o2.pl | Czwartek [28.05.2009, 11:57] 2 źródła

MOŻNA JUŻ "ZATANKOWAĆ” ELEKTRYCZNY SAMOCHÓD

Pierwsza stacja umożliwiająca naładowanie samochodów napędzanych elektrycznym silnikiem otwarta została w Oslo.

Na miejscu można także wypożyczyć "elektryczne" auto. Wpisowe kosztuje około 50 zł miesięcznie, a wynajęcie samochodu około 50 zł za godzinę lub około 400 zł za weekend.

Do Oslo trafiło już 13 pierwszych elektrycznych aut, w ciągu roku ich liczba wzrośnie do 75 - poinformował "The Norway Post".

Norwegowie mają nadzieje, że popularność "elektrycznych aut" wpłynie także, na zmniejszenie się problemów związanych z parkowaniem w stolicy. | TM

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl Środa [09.09.2009, 13:12] 1 źródło

EELEKTRYCZNY SAMOCHÓD NAŁADUJESZ W BUDCE

To część planu popularyzacji ekologicznych samochodów na ulicach Hiszpanii.

W ciągu następnych dwóch lat planujemy wprowadzić do miast około 2 tys. samochodów elektrycznych - mówi Miguel Sebastian, hiszpański minister przemysłu.

Właściciele samochodów elektrycznych będą mogli parkować za darmo w Madrycie, otrzymają też zniżkę od podatku drogowego w wysokości 75 procent.

Władze miasta chcą również zamienić część sieci budek telefonicznych (nieużywanych z powodu popularyzacji telefonii komórkowej) w stacje ładujące baterie samochodów elektrycznych - podaje brytyjski "Guardian".

W Barcelonie samochód będzie można naładować bezpośrednio z latarni ulicznej dzięki umowie z dostawcami energii.

Rząd Hiszpanii zamierza wydać 10 mln euro na działania promujące samochody elektryczne - podaje "Guardian".

Firmy stające do przetargów na usługi dla urzędów miejskich i biur rządowych będą otrzymywać dodatkowe punkty za używanie ekologicznych pojazdów. | JP

 

 www.o2.pl / www.hotmoney.pl / http://forsal.pl/artykuly/374445,amerykanie_stawiaja_na_samochody_ladowane_z_kontaktu.html | 2009-11-28 21:42

AMERYKANIE STAWIAJĄ NA SAMOCHODY ŁADOWANE „Z KONTAKTU”

Idźcie dalej niż program zamiany starych samochodów na nowe - apeluje do rządu USA koalicja producentów samochodów i baterii, operatorów sieci energetycznych oraz firm logistycznych i transportowych. Chce, by władze wprowadziły znaczne ulgi podatkowe przy kupnie samochodów elektrycznych ładowanych z kontaktu.

 

Ma to być częścią szacowanego na 128 mld dolarów programu, który zapewni, że na amerykańskich drogach pojawi się do 2018 r. 7 mln takich pojazdów.

 

Powstała w listopadzie Koalicja na rzec Elektryfikacji (Electrification Coalition), działająca pod hasłem „gotówka za volty” (cash for volts) uważa, że samochody ładowane bezpośrednio z kontaktu raz na zawsze rozwiążą coraz bardziej dotkliwy dla Ameryki problem uzależnienia od importu ropy. Na Stany Zjednoczone przypada aż 25 proc. rocznego zużycia tego surowca na świecie. Gdyby samochody ładowane z kontaktu upowszechniły się, zredukowane zostałoby także zatruwanie atmosfery spalinami, w tym dwutlenkiem węgla, który jest odpowiedzialny m.in. za ocieplenie klimatu.

Koalicja dysponuje znacznymi środkami i ostro wzięła się do pracy. Finansuje m.in. 30-sekundowe spoty reklamowe w telewizji, a jej lobbyści działają już w Waszyngtonie. Mają przekonać kongresmenów, że nowe technologie „plug-in” potrzebują solidnego finansowego wsparcia rządu.

 

– To nie są jakieś wydumane sprawy - mówi wspierający Koalicję prezes potężnej firmy logistycznej FedEx Fred Smith. - Mówimy o wielkich inwestycjach w samochody, baterie i różne technologie wspierające - dodaje prezes Nissan Motor Carlos Ghosn, którego firma rusza ze sprzedażą elektrycznego samochodu Leaf w USA już w 2010 r.

Tym razem ekologia będzie korzystna dla naszych kieszeni?

 

Mimo, że zakup elektrycznego samochodu ładowanego z kontaktu jest dosyć kosztowny – jego cena oscyluje wokół 30 tys. dolarów – samo używanie jest bardzo tanie. Przejechanie 1 mili (1606 m) elektrycznym samochodem kosztuje zaledwie 2,5 centa w porównaniu z 12 centami przy napędzie spalinowym.

W dodatku „tankowanie” samochodu elektrycznego jest banalnie proste. Według ekspertów Koalicji, właściciele pojazdów będą mogli je naładować w ciągu nocy w swoim garażu, używając zwykłego gniazdka prądu. Dodatkowo, aby umożliwić amerykańskim kierowcom podróżowanie po całym kraju, przy autostradach międzystanowych co 25 mil byłyby rozlokowane ogólnie dostępne stacje ładowania. Jak twierdzą eksperci Koalicji, w ich budowę powinny włączyć się władze federalne, np. w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego.

Autor: Zbigniew Żukowski

Artykuły z: Dziennik Gazeta Prawna

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [23.12.2009, 07:28] 1 źródło

PARYŻ PRZESTAWIA SIĘ NA ELEKTRYCZNE AUTA

Będzie je można wypożyczyć za kilka euro.

Autolib - tak będzie nazywała się wypożyczalnia elektrycznych aut, która już wkrótce zacznie działać w Paryżu dzięki staraniom jego mera Bertranda Delanoë. 3 tysiące małych aut będzie zaparkowanych w kilku tysiącach miejsc Paryża i jego okolic. Każdy będzie mógł do niego wsiąść - pod warunkiem, że zapłaci kilka euro i odstawi auto na następny parking - informuje "Gazeta Wyborcza".

Użytkownicy mają płacić abonament 15 euro miesięcznie i 4 do 6 euro za pół godziny użytkowania auta. To o wiele taniej niż używanie własnego samochodu, gdy wliczyć jego zużycie, paliwo i ubezpieczenie - czytamy w gazecie.

Mer ogłosił właśnie przetarg na zakup aut i montaż stacji do ładowania. Cieszy się on ogromnym zainteresowaniem firm, nie tylko z Francji.

Operator Autolib ma zainwestować w system ok. 250 mln euro. 35 mln euro dołoży miasto. Wypożyczanie aut ma jednak przynosić rocznie zysk w postaci 100 mln euro.

Niestety, przed operatorem systemu stoi jedno trudne zadanie: jak zabezpieczyć auta przed kradzieżą i zniszczeniem. Być może przydadzą się doświadczenia z małego niemieckiego miasteczka Ulm, w którym taka wypożyczalnia już działa - choć na mniejszą skalę - przypomina gazeta.

W Ulm kierowcy mają przy prawach jazdy specjalne czipy, które rejestrują nie tylko czas korzystania z samochodu, ale również dane kierowcy - czytamy w "GW". | WB

 

 www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Poniedziałek, 26.10.2009 06:52 12 komentarzy

PULS BIZNESU: AUTO ELEKTRYCZNE Z POLSKI TANIM KOSZTEM

Ledwie kilka milionów ma wystarczyć na samochód na prąd made in Poland.

Inni mają miliardy. Oni mają 8,4 miliona - i to złotych. A i tak podjęli się skonstruowania auta elektrycznego z Polski. Spółka Car Technology z Krakowa, m.in. z warszawskim Instytutem Elektrotechniki, wygrała przetarg małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego na budowę

prototypu auta elektrycznego.

Nowy pojazd nie będzie wózkiem elektrycznym (typu melex) czy elektrycznym trójkołowcem jak Sam produkowany w Pruszkowie. Nie będzie to też przeróbka żadnego samochodu. - Będzie to 4-5-osobowy samochód miejski z możliwością zmiany na wersję dwuosobową z przestrzenią bagażową. Minimalny zasięg pojazdu to 150 km. Maksymalna prędkość zostanie ograniczona do 100 km/h. Koszt eksploatacji oraz ładowania odpowiada typowym konstrukcjom prezentowanym na świecie. Do naładowania baterii w 80% wystarczy godzina - mówi w "PB" Piotr Zoń, prezes Car Technology.

Auto musi być gotowe do końca 2010 r.

 

 

Miejski pojazd elektryczny SAM RE-VOLT produkowany w Pruszkowie: http://www.re-volt.com.pl/o_revolt.aspx

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [27.07.2010, 11:27]

ELEKTRYCZNY SAMOCHÓD ZA... 15 TYSIĘCY EURO

Nowe auto ma się pojawić w 2012 roku.

Renault ma zamiar w 2012 roku wypuścić na rynek nowe elektryczne auto - Zoe. Samochód ma kosztować tyle samo, co spalinowy model tej marki - Clio, czyli mniej niż 15 tys. euro - informuje "Le Figaro".

Francuski dziennik zaznacza, że niska cena auta będzie możliwa dzięki rządowej dopłacie do elektrycznych aut, która wynosi 5 tys. euro.

Według informacji "Le Figaro" niska cena to również efekt tego, że w cenie auta nie uwzględniono zestawu akumulatorów potrzebnych do jego eksploatacji. Nabywcy będą je mogli wypożyczać - za kwotę 100 euro miesięcznie. Koszt ich ładowania wyliczono na ok. 12 euro miesięcznie.

To mniej więcej tyle samo (100+12), ile użytkownicy aut spalinowych wydają na benzynę - tłumaczy gazecie Hideaki Watanabe, dyrektor Renault-Nissan ds. samochodów elektrycznych.

Koncern ma zamiar produkować w swoich zakładach we Flins 150 tys. takich aut rocznie. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 2 źródła Niedziela [07.02.2010, 12:30]

SKUTERY I AUTA ELEKTRYCZNE BĘDĄ TAŃSZE

A to dzięki wytrzymalszym bateriom.

Będzie można ładować je 10 tys. razy. Takim osiągnięciem chwali się japoński producent

baterii litowo-jonowych Eamex.

Opracowana przez firmę technika pozwala na mniejsze zużywanie się baterii poprzez stabilizację elektrod i zmniejszenie erozji cyny, co pozwala baterii "wytrzymać" wielokrotne ładowanie - donosi pcworld.com.

W przeciętnej baterii litowo-jonowej proces ładowania osłabia wiązania między cząsteczkami cyny pokrywającymi elektrody. Eamex twierdzi, że może te wiązania utrzymać dłużej.

Biorąc pod uwagę maksymalny czas pracy, baterie powinny w dużo mniejszym stopniu obciążać kieszeń kupującego bazujące na nich urządzenia jak skutery czy auta - zauważa portal. | JS

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [21.09.2009, 15:25] 1 źródło

A MOŻE AUTO NA PRĄD?

W Warszawie staną pierwsze stacje do ładowania pojazdów elektrycznych.

Już we wrześniu w Polsce rozpoczyna się produkcja pierwszych samochodów napędzanych energią elektryczną. Jeszcze w tym miesiącu z taśmy w pruszkowskiej fabryce zjadą pierwsze takie pojazdy - podaje wyborcza.pl.

Samochody zasilane elektrycznością produkuje zakład Impact Automotive Technologies. Takie ekologiczne auta są coraz bardziej popularne w Europie.

Czy zdobędą serca polskich kierowców? Póki co nie wiadomo, ale ma się tak stać, nie może zabraknąć stacji, na których będzie je można "zatankować". Pięć automatów do ładowania samochodów zasilanych energią stanie w tym roku w Warszawie - informuje wyborcza.pl. Jedynym warunkiem jest podpisanie przez miasto umowy z "Green Stream", inwestorem punktów do ładowania takich pojazdów. Ratusz otrzymał na ten cel dofinansowanie z Unii Europejskiej, która obliguje państwa członkowskie do ograniczania emisji gazów cieplarnianych. W planach jest także zakup elektrycznych autobusów i taksówek - mówi Marcin Wróblewski z biura infrastruktury urzędu miasta.

W ciągu kilku lat punktów do ładowania aut ma być w Warszawie 130. Mają stanąć przy dworcach kolejowych, w okolicach głównych parkingów i placów. | JP

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl / http://forsal.pl/artykuly/369355,w_2010_rusza_pierwsze_stacje_ladowania_aut_elektrycznych_w_polsce.html | 2009-11-10 08:38

W 2010 RUSZĄ PIERWSZE STACJE ŁADOWANIA AUT ELEKTRYCZNYCH W POLSCE

W 2010 roku powstanie w Polsce eksperymentalna infrastruktura do zasilania pojazdów elektrycznych za 20 mln zł. Na początek będzie to 330 gniazdek do ładowania akumulatorów w pięciu polskich miastach - pisze "Rzeczpospolita".

Samochód elektryczny Revolt polskiej firmy Impact Automotive Technologies Sp.zo.o. na licencji S.A.M. Group AG

 

Źródło PAP

 

Pierwsza, na razie eksperymentalna, infrastruktura zasilania dla pojazdów elektrycznych ma powstać do połowy 2010 roku. Przedsięwzięcie organizuje Klaster Green Stream; zrzesza instytuty naukowe powiązane z przedsięwzięciem przedsiębiorstwa, a także osoby prywatne. Na cały projekt przeznaczono 20 milionów złotych. – Eksperyment potrwa do połowy 2011 roku. Potem chcielibyśmy, aby stacje zasilania aut działały w systemie komercyjnym – powiedział "Rz" Jacek Janowski, prezes spółki Green Stream Polska, która przygotowuje system. Pierwsze punkty ładowania mogą się pojawić jeszcze w tym roku. Natomiast do połowy roku 2010 pojawi się możliwość doładowywania aut w pięciu miastach: Warszawie, Gdańsku, Katowicach, Krakowie, a także w Mielcu.

Projekty stacji ładowania pojazdów elektrycznych przygotowuje także inna firma – Ekoenergetyka-Zachód. Na początku 2010 r. ma powstać i zostać przetestowana nieduża sieć pierwszych takich obiektów. Stacje mają się znajdować w Zielonej Górze, Sulechowie, Pile oraz Sieradzu. Koncerny energetyczne przyznają, że są zainteresowane podobnymi projektami. Ale w ocenach perspektyw polskiego rynku aut elektrycznych zachowują wstrzemięźliwość. Tymczasem za granicą takie projekty nabierają rozpędu - dodaje "Rz".

Według firmy analitycznej Frost & Sullivan liczba samochodów z napędem elektrycznym będzie coraz szybciej rosnąć. W roku 2015 do 470 tys. – Prawie wszyscy liczący się producenci samochodów w Europie w latach 2011 – 2012 planują poszerzenie swojej oferty o pojazdy hybrydowe z możliwością podłączenia do sieci elektrycznej. Analitycy są sceptyczni w sprawie rozwoju w Polsce przemysłu samochodów napędzanych innymi niż tradycyjne paliwami.

Autor: DR

Artykuł z: Media

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [10.08.2009, 23:34] 1 źródło

WYPOŻYCZĄ ELEKTRYCZNE AUTA ZA GROSZE

Francja chce powtórzyć sukces programu tanich rowerów.

4 tys. pojazdów i 1400 stacji do ładowania akumulatorów ma kosztować blisko 10 mln euro. To wyliczenia gazety "Le Parisien", która donosi o zwrocie w pracach nad siecią eko-pojazdów.

O projekcie bliźniaczo podobnym do już istniejącego Vélib (prawie darmowe rowery dla mieszkańców Paryża za cenę oddania powierzchni reklamowej dla agencji, która wspiera program) zaczęto już mówić jakiś czas temu.

Brak było jednak konkretnych decyzji. Dopiero teraz jednak zebrała się specjalna komisja prywatno-państwowa, która ocenić ma złożone już projekty. Już wkrótce więc Paryż stać się może miastem elektrycznych samochodów - uważa "Der Spiegel".

Ekolodzy wyliczyli już, że zmniejszyłoby to roczną produkcję dwutlenku węgla w mieście o 22 tony. Autolib (automobile + liberte) ma szansę powstać na przełomie 2010 i 2011 roku. | JS

 

 

Studenci Wydziału Elektrycznego Akademii Morskiej w Gdyni skonstruowali samochód z napędem elektrycznym. Pojazd już porusza się po ulicach Gdyni, a przejechanie nim 100 kilometrów to koszt zaledwie dwóch złotych. Auto ma promować uczelnię i zachęcać do podejmowania na niej nauki.

 http://wiadomosci.wp.pl/kat,12591,title,100-km-za-dwa-zlote,wid,8766860,wiadomosc_prasa.html

 

 

Elektryczny skuter – czy warto zainwestować?

 http://solaris18.blogspot.com/2009/08/elektryczny-skuter-czy-warto.html

 

 

Samochody elektryczne

 http://www.samochodyelektryczne.org/

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 4 źródła Niedziela [24.01.2010, 08:50]

ELEKTRYCZNY SAMOLOT DLA KAŻDEGO? (WIDEO)

Nowy pomysł inżynierów NASA.

Zaprojektowana przez NASA maszyna waży 135 kg (w tym 45 kg baterie) i ma latać z prędkością 240 km/godz. Planowany zasięg to 80 km, ale inżynierowie wierzą, że dzięki lepszym bateriom może to być nawet ponad 300 km - donosi scientificamerican.com

Samolot ma startować i lądować pionowo jak helikopter. Potem zmienia ułożenie do lotu.

W marcu ma być gotowy model samolotu i rozpoczną się testy. Najpierw startu i lądowania, później przejścia w locie do pozycji poziomej. | TM

 

 

 

 

„SUPER EXPRESS”

JEDNOŚLAD NA OGNIWACH

Ogniwa paliwowe mogą znaleźć zastosowanie nie tylko w samochodach. Firma Aprilia skonstruowała dwukołowy pojazd napędzany właśnie takim źródłem energii. Prąd wytwarzany w ogniwach paliwowych zasila silnik elektryczny o mocy 3 kW. Pozwala to jednośladowi rozwinąć maksymalną szybkość 32/godz. i przejechać na jednym zbiorniku wodoru 80 kilometrów. Ciśnieniowy zbiornik wodoru zintegrowany jest z ramą  pojazdu. Jednoślad z przyszłościowym napędem ma pojawić się na rynku w 2003 roku. Będzie kosztował około 10 tys. zł. | MF

 

„POLITYKA” nr 24, 18.06.2005 r.

ZIELONY MOTOCYKL

Brytyjskie firmy: Intelligent Energy (specjalizująca się w ogniwach paliwowych) oraz Seymourpowell (projektanci) zbudowały pierwszy w świecie ekologiczny motocykl ENV (Emission Neutral Vehicle). Zamiast benzyny używa wodoru, który łącząc się z tlenem daje prąd elektryczny. Nowy motor waży 80 kg, jest czysty i cichy, rozwija prędkość 80 km/godz. Bak na wodór jest odczepiany, więc łatwo można go wymienić na zapasowy.

Zatankowania do pełna, pozwalające przejechać około 160 km, kosztuje 3 funty (ok. 18 zł).

Seryjna produkcja nowego motocykla ma ruszyć w ciągu roku. Nie podano jego przewidywanej ceny.

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl / www.money.pl | 2009-09-04 15:23

MERCEDES KLASY B: PIERWSZY "ELEKTRYK"

Klasa B F-CELL przejedzie na jednym ładowaniu około 400 kilometrów.

Pierwsza partia pojazdów - około 200 egzemplarzy - trafi do klientów w Europie i Stanach Zjednoczonych na początku przyszłego roku - donosi serwis MotoTarget. Pod maską samochodu znalazła się elektryczna jednostka o mocy 136 KM oraz maksymalnym momencie obrotowym 290 Nm. Auto, dorównujące osiągami pojazdom wyposażonym w 2-litrowe silniki benzynowe, potrafi pokonać na jednym ładowaniu dystans około 400 kilometrów. Samochód jest 100-procentowo czysty i nie emituje do atmosfery żadnych szkodliwych gazów.

,,2009 to rok, w którym kładziemy nowy kamień milowy w rozwoju motoryzacji przyjaznej dla środowiska. Model Klasy B F-CELL gra tutaj rolę pionierską, jako pierwszy samochód o napędzie ogniwem paliwowym w produkcji seryjnej" - cytuje MotoTarget Thomasa Webera, odpowiedzialnego za badania i rozwój marki Mercedes-Benz.

 

 

 

 

 

 

 


Profesjonalnie przygotowane inf., propozycje o pojazdach na sprężone powietrze

 http://darmowa-energia.eko.org.pl/pliki/ekoauto/spr_pow.html

 

 

 http://svistu.jogger.pl/2009/01/04/airpod-samochod-na-powietrzne-paliwo/ | Dodane 04 stycznia 2009 o 18:22:45 w kategorii ' Technika '

AIRPOD - SAMOCHÓD NA POWIETRZE

Auto na powietrze nie jest już tylko pomysłem rodem z science-fiction. Hinduski koncern Tata Motors we współpracy z francuską firmą MDI zbudował prototyp samochodu zasilanego sprężonym powietrzem.

Ważące zaledwie pół tony autko zostało wykonane z włókna szklanego. Pojazd jest wyposażony w zbiornik, który mieści do 90 m3 sprężonego powietrza. Tyle powietrznego paliwa wystarczy na przejechanie 200 km. Airpod przystosowany jest do poruszania się po mieście, bo nie rozwija zawrotnej prędkości - zaledwie 110 km/h.

Ten zeroemisyjny samochód ma trafić na rynek w Indiach i w Europie na wiosnę 2009 r. Ewentualnych nabywców może zachęcić przystępna cena pionierskiego auta. Najtańszy model Airpoda ma kosztować zaledwie 3,5 tys. euro.

Źródło: Dziennik.pl

 

 http://www.rfi.fr/actupl/articles/102/article_4803.asp | Tekst z 20/06/2008 Ostatnia aktualizacja 20/06/2008 14:59

AUTO NAPĘDZANE SPRĘŻONYM POWIETRZEM?

Pierwszy samochód napędzany sprężonym powietrzem znajdzie się w sprzedaży w Europie i w Indiach jeszcze przed końcem tego roku. Ma kosztować około 7 tys. dolarów.

Jedno powietrzne „tankowanie” takiego samochodu trwa kilka minut i kosztuje niecałe dwa euro. Pozwala ono przejechać samochodowi, do którego wejdą trzy osoby 200 km, przy czym jego prędkość maksymalna wynosi 110 km/godz. Jeśli jego kierowca nie ma w pobliżu stacji z odpowiednim kompresorem, to może swoje auto podłączyć do zwykłego gniazdka elektrycznego. Silnik pojazdu zmienia się wtedy w sprężarkę, która tłoczy powietrze do zbiornika. Trwa to jednak znacznie dłużej – aż 4 godziny.

 

 Samochód na sprężone powietrze i jego wynalazca, Guy Nègre

 © www.nydailynews.com

 

 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Auto nie hałasuje ani nie wydziela żadnych zanieczyszczeń. Zasada działania zastosowanego w nim silnika pneumatycznego to odwrotność zasady działania sprężarki. Sprężone powietrze z butli, pod bardzo wysokim ciśnieniem, trafia wprost do cylindra. Pod jego naciskiem tłok opada. Odpowiedni mechanizm przełącza zawory i wstrzykuje powietrze pod tłok, który wędruje do góry. Cykl się zamyka i powtarza.

 

Tu pojawia się też wada wynalazku: duże ciśnienie zbiornika z powietrzem, w razie wypadku, może spowodować wybuch. Ale tę samą wadę mają także przyszłościowe samochody na benzynę lub wodór. Być może samochody na powietrze przyjmą się więc tylko w ruchu miejskim. W każdym razie, silnik samochodu na powietrze ma sprawność dwukrotnie większą niż silnik benzynowy, a dzięki niskiej temperaturze pracy, olej wymienia się w nim jedynie co 50 tys. km.

 

Samochód o nazwie Mini-Cat albo City-Cat produkowany jest przez indyjski koncern samochodowy Tata, ale skonstruowała go francuska firma Moteur Développement International. Jego twórcą jest Francuz, Guy Nègre.

 

Wykorzystał on pomysł polskiego inżyniera Ludwika Mękarskiego, który już w 1870 r. skonstruował we Francji tramwaj zasilany powietrzem. Największa sieć tramwajowa systemu Mękarskiego funkcjonowała w Nantes w 1879 r. Liczyła 39 km linii tramwajowych i w ciągu 34 lat przewiozła ok. 12 milionów pasażerów. Podobne linie wybudowano także w Paryżu i w Nowym Jorku, ale wysokie koszta produkcji i eksploatacji spowodowały, że konstruktorzy od tego pomysłu odeszli.

Autor: Piotr Rosochowicz

 

 

 

 

 http://www.mdi.lu/

Samochody zasilane sprężonym powietrzem oraz generatory awaryjne zasilane sprężonym powietrzem (strona producenta)

 

 

 

 

 

 

 

Formularz pocztowy: http://www.mdi.lu/contact.php

 

Formularz pocztowy dla inwestorów: http://www.mdi.lu/investisseurs.php

 

 

 

 

 www.proekologia.pl | czw cze 18 2009, 12:10 | ewelina_krakow

PORSCHE NA SPRĘŻONE POWIETRZE www.airfuelauto.com

Na wystawie Alt Car Expo, ktora odbyła się kilka dni temu w Santa Monica, młoda firma GIMM z Kalifornii zaprezentowała oryginalny samochód MIIN-AER, przeróbkę kabrioletu Porsche Boxster z roku 1999, napędzany sprężonym powietrzem.

Santa Monica przykłada dużą wagę do „zielonych" technologii – nie tylko w transporcie. Warto wspomnieć, że zgodnie z projektem Solar Santa Monica miasto będzie pierwszą na świecie aglomeracją zasilaną wyłącznie energią słoneczną.

 

W innowacyjnym Porsche większą część przedniego i tylnego bagażnika zajmują butle ze sprężonym do 310 atmosfer powietrzem. Kabriolet jest napędzany silnikiem pneumatycznym, autorzy projektu nie zdradzają jednak informacji, jaki rodzaj rozprężarki został zainstalowany w samochodzie. Na razie wiadomo tylko tyle, że nie jest to rozprężarka tłokowa i posiada tylko sześć ruchomych części, a energia sprężonego powietrza jest wykorzystywana w kilku etapach. Oprócz tego w pewien autorom tylko znany sposób wykorzystywana jest dodatkowo energia otoczenia.

 

Twórcy samochodu nie informują również, w jaki sposób działa system komputerowy, usprawniający pracę silnika pneumatycznego, wykorzystując w tym celu różnicę temperatur pomiędzy rozprężającym się powietrzem z butli, a powietrzem na zewnątrz. Bezspalinowy Porsche rozpędza się do 64-72 km/h, a powietrza w butlach po jednorazowym napełnieniu wystarcza na przejechanie 80-kilometrowej trasy. Autorzy zapewniają jednak, że w kolejnych modyfikacjach będą stopniowo udoskonalane parametry urządzeń pneumatycznych. Zostanie również zwiększona maksymalna prędkość samochodu (do 190 km/h) oraz jego zasięg (do 160 km przy prędkości 80 km/h). Samochód będzie rekuperować energię podczas hamowania – powietrze będzie wtedy pompowane do butli. Stacjonarny kompresor ładuje teraz butle MIIN-AER w ciągu 10 minut i zużywa w tym celu 25 kWh energii elektrycznej.

 

Szef firmy, Glenn Bell, twierdzi, że konstruując ten nie emitujący zanieczyszczeń samochód, zdecydował się na sprężone powietrze, a nie na akumulatory chemiczne, gdyż system na bazie powietrza jest tańszy, niezawodny i mniej skomplikowany. W wyścigu o miano najbardziej ekologicznego samochodu wygrywają jednak w dalszym ciągu pojazdy elektryczne – wadą napędzanych sprzężonym powietrzem aut jest ich niewielki, jak na razie, zasięg.

 

Silniki pneumatyczne nie są nowością. Mało kto wie jednak, że ich wynalezienie zawdzięczamy Francuzowi polskiego pochodzenia - Ludwikowi Mękarskiemu, który w XIX wieku skonstruował ten rodzaj silnika z myślą o liniach tramwajowych.

 

 

 http://artykuly.katalog-motocykli.pl | 04.09.2008

SKUTER NAPĘDZANY SPRĘŻONYM POWIETRZEM

Wczoraj w Tajwanie na uniwersytecie National Central University zaprezentowano zielony skuter, którego silnik napędzany jest wyłącznie sprężonym powietrzem.

W Tajwanie skuter to najpopularniejszy środek komunikacji, a to przede wszystkim z powodu zatłoczonej sieci komunikacyjnej, czasami nawet kilka godzin można stać w korku. Yean-Ren Hwang, jeden z wynalazców nowego skutera ogłosił: „Zanieczyszczenie powietrza w Tajwanie to w 20% wina motocyklów i skuterów, dlatego najwyższy czas coś z tym zrobić”. Dzięki braku jakiegokolwiek silnika spalinowego, skuter nie produkuje żadnych zanieczyszczeń, a zużycie jest oczywiście zerowe.

 

Za dopływ sprężonego powietrza odpowiedzialne są dwie butle, które umieszczono na dole skutera. Informacje o mocy lub maksymalnej prędkości nie zostały określone, ale wiadomo, że przy obu butlach skuter może pokonać dystans około 32 kilometrów. To całkiem dużo, jeśli wziąć pod uwagę, że chodzi o pojazd przeznaczony do jazdy po mieście. Obie butle mają razem pojemność 2,5 galona (9.5 l).Czyżby chodziło o przyszłościowy napęd skuterów i motocykli?

Autor: Ondřej Koníček

 

Pole tekstowe:  Pole tekstowe:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Samochody zasilane sprężonym powietrzem, prądem

http://www.zielonemigdaly.pl/2007/06/samochod-napedzany-powietrzem/

 

 

4. ŹRÓDŁA ENERGII

http://www.wolnyswiat.pl/4h2.html 

 

9. ELEKTROWNIA WIATR.-WODNA, WYKORZYSTANIE TURBINY SAVONIUSA, SPRĘŻONEGO POWIETRZA

 http://www.wolnyswiat.pl/9h2.html

 

 

 

 

25.04.2010 r.

APEL

Do producentów, klientów; społeczeństwa

Oto proekologiczna propozycja biznesowa.

ZESTAW DO SAMOWYSTARCZALNEJ PRODUKCJI PRĄDU I SPRĘŻANIA POWIETRZA

Produkcja, sprzedaż, eksploatacja ZESTAWU: turbina wiatrowa o pionowej osi obrotu, np. Savoniusa bądź świderkowa* (na szczycie, o średnicy masztu, ma zamocowaną turbinę Savoniusa, która służy do rozruchu (turbinę świderkową trzeba najpierw rozruszać (wymaga wstępnego rozruchu), gdy się zatrzymała z braku wiatru)) + woltomierz + przełącznik elektryczny + kuchenka elektryczna z przełącznikiem mocy + piec akumulacyjny + sprężarka powietrza + przestawnik reagujący na wartość ciśnienia powietrza i skierowujący je do odpowiedniej butli (gdy napięcie jest niskie, to do butli o najniższym ciśnieniu powietrza, gdy napięcie ma średnią wartość, to do butli o średnim ciśnieniu, a gdy napięcie jest maksymalne, to do butli z wysokim ciśnieniem powietrza) + 3 butle na sprężone powietrze (najlepiej największe, jakie można przewozić zwykłym samochodem ciężarowym, czyli o 2 metrach średnicy i 6 metrach długości każda) + generator (prądnica) prądu zasilany sprężonym powietrzem z butli + ładowarka akumulatora + akumulator = prąd za darmo, czyste powietrze, ziemia, woda = zdrowie, lepszy stan środowiska, przyrody = mniej wydatków, strat, problemów. Do tego sprężone powietrze z butli można wykorzystywać do zasilania pojazdów napędzanych sprężonym powietrzem.

 

* Turbina świderkowa (również Savoniusa) ma pionową oś obrotu, pracuje już przy prędkości wiatru 1,5 - 2 m/s , ptaki się o nią nie zabijają, pracuje cicho, wygląda estetycznie, więc można ją powszechnie stosować.

 

 

Do Parlamentarzystów, Rządu

Proszę zwolnić taką produkcję, sprzedaż, eksploatację z podatków, konieczności podłączania do sieci – w nadrzędnym dalekowzrocznym interesie nas wszystkich (...).

 

Z poważaniem,

Piotr Kołodyński

red. - www.wolnyswiat.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

M.in. konsumpcjonizm pojazdowy nie służy przyrodzie, ludzkości, w tym przyszłym pokoleniom, tylko koncernom naftowym, finansistom, bankierom, fabrykantom, wpierającym to rządzącym, właścicielom mediów, reklamodawcom (odpowiednio: milionerom, miliarderom, multimiliarderom)...

Za ułamek kwoty przeznaczanej na konsumpcjonizm pojazdowy*, a więc m.in. i utrzymywanie takich b. kosztownych msc tzw. pracy, można utrzymywać byłych pracowników takich fabryk na zasiłku, i przemieszczać się transportem zbiorowym, z o rząd wielkości mniejszymi też negatywnymi tego skutkami dla środowiska, w tym z powodu mniejszej ilości po pojazdowych śmieci.

*Indywidualny pojazd kosztuje 60-150 tys. zł, jego miesięczna eksploatacja, w tym benzyna, mse parkingowe kosztują (nie licząc kosztów napraw, mandatów) kilkaset zł, a bilet miesięczny na komunikację publiczną kosztuje 60-150 zł; koszty amortyzacji, w tym za budynki, maszyny, utrzymywanie msa pracy w fabryce wraz z wypłatą dla pracownika + zysk dla fabrykanta + zysk dla bankiera + rzeczywiste, czyli pełne, całkowite, koszty korzystania z pojazdu kosztują, łącznie, kilkanaście tys. zł miesięcznie, a utrzymywanie na zasiłku byłych pracowników fabryki samochodów kosztuje (z podatków zamiast z ogromnych wydatków na pojazdy) tysiąc kilkaset zł miesięcznie na osobę, i rozkładane jest na setki pasażerów przypadających, statystycznie, na jednego kierowcę i pojazd publiczny (zbiorowy).

TRANSPORT PUBLICZNY (ZBIOROWY)(szczególnie elektryczna kolej)(w tym przewóz rowerów itp.)(miejski, podmiejski i międzymiastowy) powinien być bez biletowy („bezpłatny”), ale dla niepracujących tylko poza godzinami szczytu (proponuję między godz. 10.00-14.00 i 20.00-06.00). Nie ma obawy, iż pracujący będą nadużywać tego przywileju, gdyż właśnie pracują (i takich ludzi dzięki temu - w tym dochodu - przybędzie). Bezrobotni będą mieli z kolei większą możliwość i motywację do podjęcia - w dodatku legalnej - pracy. Nie jest to żaden luksus, tylko uciążliwa konieczność umożliwiająca funkcjonowanie w współczesnym społeczeństwie.

Proszę nie protestować twierdzeniem, że nie ma na to pieniędzy. To na budowę ogromnych, zatruwających środowisko fabryk produkujących samochody, kupno setek tysięcy aut (po kilkadziesiąt tys. zł sztuka, by większość czasu stały, zajmując mse, niszczejąc, były okradane, kradzione), koszty ich eksploatacji (miliardy litrów paliwa, koszty napraw, opłaty (w tym parkingowe), policję zajmującą się kontrolą ruchu, wykrywaniem sprawców wypadków, kradzieży pojazdów (więc i wymiar sprawiedliwości, więzienia), budowę i naprawę zwiększonej liczby i bardziej eksploatowanych dróg, autostrad, mostów, pokrywanie ogromnych kosztów leczenia i utrzymywania na rencie ofiar wypadków, skutki skażania środowiska (w tym w wyniku katastrof ekologicznych (ile miliardów kosztowały, jakie straty przyniosły!!)), miliardy pieniędzy na wojsko, konflikty i wojny o ropę, na zysk dla, pożyczających na ten cel pieniądze, bankierów, dla fabrykantów, dla sprzedawców, itp. – są pieniądze?!!

Takie rozwiązanie zwiększy też szansę pełniejszego wykorzystania możliwości, jakie daje zapewnienie środków do życia w postaci zasiłku, a zmniejszy skutki spowodowane obecnym nieefektywnym (m.in. głównym zajęciem kierowców jest stanie na skrzyżowaniach, w korkach oraz szukanie msa na parkingu), dotowanym, drogim, rabunkowo-spalinowo-degradacyjno-hałasowo-wypadkowo-chorobowym – rozdrobnionym transportem indywidualnym. Zmniejszy się też zanieczyszczenie środowiska (powietrza, ziemi, wody; żywności – a więc zmniejszą się i wydatki na lecznictwo), w tym hałasem. Mniej będzie wypadków, a więcej msa dla pieszych i rowerzystów.

A dopóki będą odbywać się debaty na ten temat, trzeba zakończyć pogrążanie osób najuboższych wykazujących jednak inicjatywę i wypisywać im kredytowe bilety (w tym miesięczne, kwartalne wraz z ustawowymi odsetkami), zamiast pogrążać ich m.in. karą za jazdę bez biletu – ludzi bez środków finansowych?! – Na kim państwo chce zarabiać, czy jak zdobytymi pieniędzmi pokrywać straty?!

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl 

Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.

 

[Np. koszty budowy, utrzymywania dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Piątek [29.01.2010, 06:05]

ILE JEST WARTE ŻYCIE KAŻDEGO KIEROWCY?

Tyle kosztują wypadki drogowe.

Śmierć jednej osoby w wypadku kosztuje 1 mln euro - wynika z danych Komisji Europejskiej.

To koszty leczenia, usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku produkcyjnym - wyjaśnia Andrzej Maciejewski z GDDKiA.

Jak pisze "Rzeczpospolita" do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem rent oraz niezdolność do pracy rannych.

W zeszłym roku w Polsce było zginęło 4,5 tys. osób, a drogowcy wydali na poprawę bezpieczeństwa 100 mln zł. W 2008 roku państwo wydało 1,5 mld zł. na udzielenie pierwszej pomocy i hospitalizację rannych. | TM

 

[Analogicznie jest m.in. z degeneratami, np. nikotynowcami, alkoholikami, narkomanami, lekomanami, źle odżywiającymi się; leczącymi się rencistami! - red.]

 

2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys.! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych, Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!

 

Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!

 

 

"WPROST" nr 44, 03.11.2002 r.: Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.

Autor: Jan M. Fijor

Współpraca: Krzysztof Trębski

 

[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]

 

 

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [05.12.2009, 15:08] 2 źródła

CHCESZ WJECHAĆ DO CENTRUM WARSZAWY? PŁAĆ

Pomysł na rozładowanie korków?

Prawdopodobnie już wkrótce zmotoryzowani warszawiacy będą musieli płacić za wjazd autem do centrum miasta - informuje "Życie Warszawy".

 

Ile ma kosztować wjazd do centrum? Według gazety ok. 10 zł.

Dwukrotnie więcej muszą płacić mieszkańcy czeskiej Pragi - ok. 18 zł. Do centrum Berlina wjechać można tylko z ekonaklejką (czyli samochodem, który spełnia normę emisji spalin Euro 4) lub trzeba zapłacić 40 euro kary.

Za wjazd do centrum miasta trzeba też zapłacić w Londynie i Sztokholmie.

 

 Według prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, opłaty za wjazd do centrum to "bliska perspektywa", ale najpierw muszą powstać druga linia metra, most Północny i sieć parkingów Parkuj i Jedź - czytamy w "Życiu Warszawy".

 

W najbliższej przyszłości warszawscy kierowcy muszą jednak uzbroić się w cierpliwość. Czeka ich paraliż drogowy w związku z budową drugiej linii metra i zamknięciem ruchu na wielu centralnych arteriach miasta oraz zwiększenie liczby bus-pasów.

 

Opłaty dla kierowców za wjazd do centrum stolicy nie wejdą w życie przed przyszłorocznymi wyborami. | WB

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

NAJEKONOMICZNIEJSZY ŚRODEK TRANSPORTU: MAGNETYCZNO-PRÓŻNIOWO-TUNELOWY

Zaletami takiego rozwiązania są: możliwość osiągania b. dużych prędkości, brak hałasu, minimalne wibracje, odzyskiwanie energii hamowania, małe koszty eksploatacji.

W przypadku zastosowania w transporcie miejskim.

Pajęczynowa sieć połączeń, składająca się z 2 niezależnych sieci, ma następujące zalety: brak krzyżujących się, w danej sieci, połączeń – co zapewnia prostotę wykonania, obsługi, duże bezpieczeństwo i oszczędność czasu, oraz ułatwia, nawet pierwszy raz korzystającym szybkie zorientowania się w połączeniach, a więc i dotarcie do celu. Można też zastosować pojedyncze tory do ruchu wahadłowego pojazdów – tzn. tam i z powrotem (sieć promienista (zielona)) oraz naprzemiennie kolistego – tzn. co drugi tor w przeciwną stronę (sieć kolista (niebieska)). Zaletą zastosowania torów prostoliniowych jest brak oddziaływania siły odśrodkowej podczas przejazdu, ich prostsza konstrukcja i możliwość osiągnięcia większej prędkości. W razie modernizacji, remontu, awarii dowolnego odcinka przejazdu, można dotrzeć na mse inną trasą. Takie rozwiązanie sprawdzi się szczególnie na dłuższych trasach, jako uzupełnienie innego transportu.

 

 

 

 

 

 

 

 http://www.eioba.pl/a90410/wladza_na_ziemi_jak_powstaje_pieniadz_niewolnictwo_duch_epoki

Organizacja zwana ET3 (Technologie Tunelowego Transportu Próżniowego)

...która ma swój wkład w Projekt Venus...

...opracowała MagLev jeżdżący w tunelu cylindrycznym...

...zdolny podróżować bez tarcia z prędkością dochodzącą do 6.400 km/h...

 

 

PYTANIE WIĘC BRZMI: Kim są wpierający to rządzący, bankowcy, producenci, w tym, spalinowych pojazdów, reklamujący dotowany konsumpcjonizm pojazdowo(-rabunkowo-spalinowo-degradacyjno-hałasowo-wypadkowo-chorobowy), używający pojazdów...; prokonsumpcyjni ekonomiści...

 

 

 

 


15. TO TYLKO NISKIE CENY SUROWCÓW, DOPŁATY, PRODUKCJA (następne oblicze tzw. reklam)(czy to jeszcze jest powietrze, ziemia, woda, żywność)...

 

Pośpieszmy się, w imię dobra, z eksploatacją surowców, bo inaczej zostanie coś dla naszych dzieci!...

 

 

WSZYSTKIE SUROWCE KOPALNE ZOSTANĄ WYCZERPANE (myślenie w perspektywie co najwyżej kilku pokoleń jest barbarzyńskie, nikczemne, podłe, skrajnie absurdalne; złe!!! Surowców i innych zasobów ma starczyć na zawsze, a więc na setki tys. lat!!!)

Cytaty z materiałów z Internetu:

www.onet.pl | 10 mar, 15:19: Dostępne złoża neodymu i 16 innych tak zwanych pierwiastków ziem rzadkich, które tworzą dwa osamotnione rzędy na dole układu okresowego pierwiastków, kończą się. Chiny, które kontrolują 97 proc. złóż tych materiałów, nie są chętne do podziału nimi z Zachodem. A jedyna amerykańska kopalnia tego rodzaju zakończyła swą produkcję po wypadku z odpadami radioaktywnymi w latach 90.

Faktem jest natomiast, że pierwiastki ziem rzadkich są ważne dla wszystkich rodzajów technologii – to one sprawiają, że nasze smartphony wibrują, nasze telewizory cieszą oczy żywymi czerwieniami i zieleniami, a twarde dyski komputerów zapisują dane w swojej pamięci. Ta świadomość przeraża wielu technologów i naukowców.

Źródło: CNN

 

Nie istnieje jednak np. substytut dla srebra potrzebnego w emulsjach fotograficznych. Nie ma również zamiennika platyny – ważnego katalizatora przemysłowego.

Już obecnie za popytem na surowce energetyczne nie nadąża podaż, a świadomość, że kończą się zasoby ropy naftowej (30-40 lat), uranu (ok. 40 lat), gazu (ok. 60 lat), podbija ceny tych surowców do nie notowanych do tej pory poziomów.

I tak w krajach Azji Pd.- Wsch. do 2015 roku wybuduje się aż 500 elektrowni węglowych spalających corocznie ok. 1 mld ton węgla. W samych Chinach wydobycie węgla wzrośnie z około 2,2 mld ton w 2005 roku do 3,2 mld ton w 2020 roku. W krótkim czasie tj. do 2010 roku Chiny wybudują nowe elektrownie węglowe wymagające dodatkowych dostaw rzędu 200 mln ton węgla w skali roku, a Indie wybudują elektrownie węglowe o mocy 35 tys. MW spalające rocznie ponad 70 mln ton węgla. Z kolei w Stanach Zjednoczonych do 2025 roku wybuduje się ponad 135 elektrowni węglowych.

Również nasi sąsiedzi Niemcy podjęli już decyzje o budowie do 2025 roku elektrowni węglowych o mocy 40 tys MW. W Europie podjęto decyzje o budowie nowych elektrowni węglowych także w Holandii i Włoszech, a ostatnio także w Anglii.

Zdaniem Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF), jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań, to już w 2030 roku średni standard życia ludzkości i rozwój gospodarczy zacznie dramatycznie się obniżać. Ziemi zaczną się po prostu wyczerpywać jej naturalne zasoby.

 

 

 

"ANGORA" nr 9, 04.03.2007 r., Fot. Tomasz Waszczuk/Ag. Gazeta („Gość Niedzielny” nr 8)

 

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl / Fot. sxc.hu/Rybson

 

 

www.o2.pl / Fot. sxc.hu

 

 

 

 

EKONOMIA RACJONALNA nie jest trudna, gdyż jest logiczna. Problem w jej pojęciu tkwi w tym, iż nie uczy, nie wykłada się logiki, myślenia, analizowania całościowego. Stąd umysły przeogromnej większości ludzi nie są przygotowane do przeprowadzania takiego procesu myślowego, logicznego wywodu, analizy, wnioskowania.

WIĘC OBECNIE ŚWIATEM WSPÓŁRZĄDZI SEKTA PROPRODUKCYJNYCH-, PROKONSUMCYJNYCH IDEOLOGICZNYCH TZW. EKONOMISTÓW, wykorzystująca wiarę, w służącą - wyłącznie im i ich - posiadających ogromny kapitał - mocodawcom - ideologię. Wymyślają sobie usprawiedliwiające ich działania, ich skutki, nośne hasła, np. o braku wolności gospodarczej (lasy są za wolno wycinane, powietrze, ziemia, woda za mało skażone...; za dużo roślin i zwierząt przeżyło...; ludzie są za mało chorzy...; surowce za mało wyczerpane...; jest za mało śmieci...; jest za mało wydatków, długów...), wyjaśniające sytuację teorie, o istnieniu jakichś cykli koniunktury/dekoniunktury (przy czym koniunktura ma mse wówczas, gdy się możliwie maksymalnie, totalnie marnuje, zużywa, skaża, truje, zadłuża i wydaje... A katastrofalna dekoniunktura jest wówczas, gdy następuje spadek takich działań...), wykazują fachową wiedzą, inicjatywą i zalecają pobudzanie popytu-podaży (np. by produkować, budować i sprzedawać jak najwięcej samochodów, domów, dupereli itp...)... A efektem działania tej sekty, realizowania jej utopii jest totalna katastrofa ekologiczno-ekonomiczno-zdrowotna!!!

 

KONSUMPCJA MUSI BYĆ ROZSĄDNA, ZASADNA, RACJONALNIE UŻYTECZNA!

Tak zalecana KONSUMPCJA przyczynia się - tak jak poprzedzający ją przemysł wydobywczy, transport, następnie wstępne przetworzenie surowców, transport półproduktów, po czym produkcja produktów finalnych, następnie ich transport, sprzedaż - do zużywania energii, surowców, powstawania śmieci, chorób zawodowych, skażania, degradacji środowiska, zagłady przyrody, zatruwania ludzi, chorób, wydatków! Więc produkcja-konsumpcja powinna być najpierw przemyślana całościowo; sensowna (m.in. ograniczona do rozsądnego minimum)! Bo inaczej tylko za nią płacimy i ponosimy inne jej negatywne konsekwencje!

 

www.o2.pl | Janusz Szewczak - autor jest analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl | Lipiec 2008 r.: Zadłużenie Polaków w kredytach hipotecznych wyniosło pod koniec 2008 r. 150 mld zł, w kredytach gotówkowych 100 mld zł, na kartach kredytowych ok. 10 - 20 mld zł! Zagraniczne długi przedsiębiorstw działających w Polsce to już kwota 82 mld euro! Od wstąpienia do UE od 2004 r. zadłużenie to podwoiło się! Banki zagraniczne działające w Polsce są też zadłużone na łączną kwotę 35 mld euro, a wartość kredytów w złotych zaciągniętych przez polskie przedsiębiorstwa to 165 mld zł! Również potrzeby finansowania i pozyskiwania kapitału zagranicznego dla rolowania starych długów tylko w 2009 r. znacząco rosną. Wyniosą astronomiczną kwotę 120 mld dolarów. Jesteśmy w tej materii całkowicie uzależnieni od dopływu środków z zagranicy!

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek, 09 Lipiec 2009 20:54

WARIANT ARGENTYŃSKI WKRÓTCE W POLSCE? [fragmenty]:

Kłamaliśmy cały czas

A oto te rzekomo mocne fundamenty polskiej gospodarki. To dziś, przypomnijmy: 650 mld zł długu publicznego Skarbu Państwa, ok. 200 mld euro długów zagranicznych, 200 mld zł zadłużenia Polaków z tytułu kredytów hipotecznych, z czego olbrzymia cześć w walutach zagranicznych, w tym we franku szwajcarskim, 45 mld kredytów zagrożonych, na razie, na dziś, 17 mld zadłużenia na kartach kredytowych, 45 mld euro zadłużenia banków komercyjnych działających w Polsce, minimum 20 mld długów przedsiębiorstw z tytułu opcji walutowych, 271 mld wzajemnych zobowiązań przedsiębiorstw, coraz poważniejsze zatory płatnicze, niewypłacanie pensji i wynagrodzeń pracownikom na czas, rosnące bezrobocie – pod koniec roku może wzrosnąć aż o 600 tys. osób do nienotowanego od dawna poziomu na przełomie roku 2009/2010 rzędu 18 – 20 proc.

 

Długi, długi…

Tylko w latach 2007 – 2009 dług publiczny Skarbu Państwa wzrósł o ponad 150 mld zł, tylko przez te 3 lata. W 2010 przekroczymy pewnie poziom publicznego zadłużenia Skarbu Państwa w kwocie 800 mld zł łącznie. To prawdziwy rekord szybkości w zadłużaniu w ostatnich latach. Przypomnijmy też, że tegoroczne potrzeby pożyczkowe na razie jeszcze sprzed zapowiedzi nowelizacji to 155 mld zł.

 

Już dziś, w połowie 2009 r., realny deficyt zbliża się do poziomu 50 mld zł. Można go w miarę dokładnie oszacować na poziomie 54 – 55 mld zł. Pod koniec roku może on wynieść równie dobrze 90 mld i przewyższyć słynną już dziurę Bauca. Deficyt budżetu państwa wyniesie w 2009 r. między 6 a 7 proc. PKB, a deficyt sektora finansów publicznych może wynieść na koniec roku nawet 8 do 9 proc. PKB. W tym ostatnim przypadku deficytu sektora finansów publicznych minister finansów informując Komisję Europejską, pomylił się tylko o 14 mld zł – dodajmy: na razie.

 

Żeby przetrwać i dalej funkcjonować instytucje okołobudżetowe będą musiały rozpaczliwie pożyczać, tylko gdzie? Które banki tak chętnie udzielą tych pożyczek? Krajowy Fundusz Drogowy będzie musiał pożyczyć od 10 do 15 mld zł, FUS od 5 do 10 mld zł.

 

Polacy na własne oczy zobaczą wreszcie na przełomie 2009 i 2010 kryzys, w który nie chcą jeszcze uwierzyć. Późną jesienią 2009 r. trzeba będzie po raz drugi nowelizować tegoroczny budżet, bo znów zabraknie 25 – 27 mld zł.

A istotne osłabienie waluty krajowej, które z reguły występuje przy nowelizacji budżetu czy załamaniu się wpływów i dochodów budżetowych, może oznaczać krach w argentyńskim stylu.

Janusz Szewczak - autor jest analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl

 

 

Konsumpcyjny; zbytkowy, bezmyślny; szkodliwy; statystyczny „PKB” bardzo szybko ląduje i rośnie... na wysypiskach śmieci! A jego trwalsze postacie (np. samochody, mieszkania) trzeba najpierw, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, za ogromne pieniądze, wybudować, wyprodukować, a następnie, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, na tego kupno zapracować, po czym, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, za ogromne pieniądze, utrzymywać!

 

PROKONSUMPCYJNA PRODUKCJA I WYNIKŁA Z NIEJ KONSUMPCJA = MOZOLNE, OGŁUPIAJĄCE, SZKODLIWE, PŁATNE ZAJĘCIA; CHOROBY ZAWODOWE, WYPADKI; KALECTWA; RENTY; DOJAZDY; TRANSPORT; WYPADKI; SKAŻANIE, ZATRUWANIE; CHOROBY, KALECTWA; RENTY, ŚMIERĆ = PRANIE MÓZGÓW; OGŁUPIANIE, MARNOWANIE CZASU, WYPACZANIE; SZKODZENIE, POGRĄŻANIE (W TYM, W WIELONASÓB, LUDZI WYBITNYCH) TZW. REKLAMAMI = WYCIĘTE LASY, ZUŻYWANIE ENERGII, ZUŻYWANIE (OGRABIANIE Z NICH BIEDNIEJSZYCH KRAJÓW, PRZYSZŁYCH POKOLEŃ; WYCZERPYWANIE) SUROWCÓW; PRZYCZYNIANIE DO ZWIĘKSZANIA ICH CENY; PRZEWROTY, KONFLIKTY, WOJNY O SUROWCE = KALECTWA; ŚMIERĆ = EMISJA SZKODLIWYCH SUBSTANCJI, POWSTAWANIE ODPADÓW, ŚMIECI; ZAJMOWANIE MSA = SKAŻANIE, ZATRUWANIE = DEWASTACJA ŚRODOWISKA, DEGENERACJA (W TYM NASZEGO) GATUNKÓW = KATASTROFY EKOLOGICZNE; ZMIANY KLIMATYCZNE = ANOMALIE, KLĘSKI, KATAKLIZMY ŻYWIOŁOWE; PLAGI = CHOROBY (ŚMIERĆ); CIERPIENIA, NIESZCZĘŚCIA, TRAGEDIE, POTWORNOŚCI; WYMARŁE ZWIERZĘTA, KATASTROFALNA SYTUACJA NASTĘPNYCH POKOLEŃ, ZAGŁADA ŻYCIA = WYDATKI, DŁUGI; STRATY, PROBLEMY:

 

 

Niskie ceny energii z surowców prowokują do jej marnotrawstwa, absurdalnej, prokonsumpcyjnej produkcji rzeczy nieużytecznych, "szybkich śmieci", które wówczas są "tańsze" (...) i stąd częściej kupowane; zwiększa to emisję CO2 i innych spalin, zanieczyszczenie środowiska, w tym chemikaliami, przyczynia do zwiększenia liczby chorób (rosną koszty chorobowego, leczenia, rent; skutki zagłady przyrody, koszty degeneracji naszego gatunku,), zwiększa zużycie surowców, a więc ich ceny, i, w efekcie, zwiększa to straty, wydatki, ceny!; pogrąża nas ekologicznie, zdrowotnie, ekonomicznie!!

Chodzi więc oto, by podejmowana działalność przynosiła pożytek WSZYSTKIM, licząc całościowo (...), bo przyszłość zaczyna się już jutro.

PS

Gdyby cena ropy wynosiła od początku jej wydobywania conajmniej 1 tys. dolarów za baryłkę, i proporcjonalnie cena gazu, węgla, drewna byłaby zbliżona wartością, to już 100 lat temu poruszalibyśmy się wyłącznie pojazdami z napędem elektrycznym, głównie transportem zbiorowym, a energię wytwarzalibyśmy wyłącznie dzięki elektrowniom wiatrowo-wodnym, wodnym, wiatrowym, słonecznym; stosowana byłaby wyjątkowa energooszczędność (np. domy izolowane najgrubszym styropianem, okna podwójne, na szerokość ściany, z podwójnymi szybami, grubo, szczelnie izolowane rury z ciepłą wodą, krany dźwigniowe); produkowano by rzeczy racjonalnie użyteczne, funkcjonalne, trwałe; używalibyśmy opakowań wielokrotnego użytku; zamiast papieru, już wiele lat temu używalibyśmy elektronicznych nośników zapisu; złoża ropy, węgla, zasoby lasów byłyby obecnie ledwo napoczęte; cena energii z źródeł odnawialnych byłaby stabilna (ewentualne podwyżki materiałów wykorzystywanych do ich budowy byłyby rekompensowane coraz większą sprawnością i trwałością takich elektrowni); byłoby o dziewięćdziesiąt kilka procent mniej śmieci; nie byłoby tylu konfliktów, wojen, katastrof, plag, klęsk żywiołowych; Nie byłoby efektu cieplarnianego, skala zanieczyszczeń, zniszczeń, utraty zdrowia itp. stanowiłaby ułamek obecnej sytuacji.

No ale rządzili i dalej żądzą, „dobroczyńcy”, utopiści promowani przez media - bo toto ma tytuł naukowy, napisało książkę, którą wypromowały media, redakcje zamieściły jednego i drugiego artykuł, bo doradzają prezydentom, są zatrudniani w korporacjach, robią wykłady, uczą, są cytowani, otrzymują nagrody, rządzą - a nie racjonaliści... Więc jest jak jest..., i będzie jak będzie...

 

 

 

Nie wchłaniaj...

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [05.08.2010, 11:28]

CHCESZ MIEĆ DZIECI? UNIKAJ TEGO JEDZENIA I PICIA

To zabija twoje plemniki.

Bisfenol A, substancja używana do produkcji plastiku, odpowiada za zmniejszenie liczby plemników i uszkodzenie zawartego w nim DNA - twierdzą amerykańscy naukowcy.

Niestety, jest ona wszechobecna - pełno jej w wyściółkach puszek z napojami i konserwami, w plastikowych butelkach i opakowaniach z żywnością.

Eksperci twierdzą, że bisfenol A można już wykryć w ciałach 90 proc. ludzi. Wiążą go też coraz częściej z bezpłodnością mężczyzn.

Dlaczego? Bisfenol A naśladuje działanie żeńskiego hormonu - estrogenu. W ten sposób zakłóca funkcjonowanie męskiego układu hormonalnego.

Naukowcy postanowili sprawdzić czy istnieje związek pomiędzy stężeniem bisfenolu A w ciele mężczyzny a liczbą i jakością plemników. Okazało się, że tak. Mężczyźni z wyższym stężeniem bisfenolu A mieli o 23 proc. plemników mniej niż ci, u których to stężenie było niskie - twierdzi professor John Meeker z Uniwersytetu w Michigan. - Jednocześnie występuje 10-proc. wzrost uszkodzeń DNA. | WB

 

„PRZEKRÓJ” nr 19, 09.05.2004 r.

TRUJĄCY DEPUTOWANI

Światowy Fundusz na rzecz Ochrony Przyrody przebadał w Strasburgu grupę 39 ochotników deputowanych do Parlamentu Europejskiego. W próbkach ich krwi poszukiwano śladów 101 toksycznych substancji stosowanych w produktach konsumpcyjnych.

Okazało się, że deputowani to chodzące zbiorniki toksyn – u rekordzisty wykryto aż 54 chemikalia z czarnej listy. Zaliczono do niej substancje o działaniu rakotwórczym, powodujące uszkodzenia organów wewnętrznych i systemu hormonalnego. Były tam pestycydy chloroorganiczne na czele ze słynnym DDT zakazanym od 1978 roku, polichlorobifenyle stopniowo wycofywane od 1979 roku i wiele dodatków stosowanych do poprawiania jakości tworzyw sztucznych.

Akcja miała na celu przekonanie Unii Europejskiej do ograniczania produkcji i wycofywania z obiegu szkodliwych produktów, które przez lata pozostają w ludzkim organizmie.

 

„METROPOL” nr 180, 7-9.10.2005 r.

ZATRUTA KREW

W naszej krwi można znaleźć kilkanaście różnych środków chemicznych. Wiele z nich powoduje raka i astmę.

Na zlecenie organizacji ekologicznej WWF holenderskie laboratorium przebadało próbki krwi trzypokoleniowych rodzin (matek, babć i córek) z 12 krajów Europy, w tym też z Polski. Krew uczestników była testowana na obecność 107 groźnych związków, z czego we krwi badanych znaleziono w sumie 73 z nich

We krwi badanych osób znaleziono co najmniej 18 związków chemicznych, które można spotkać w produktach codziennego użytku. Krew uczestników badania zawierała też związki, które dawno już wycofano z produkcji ze względu na ich szkodliwość, np. polichlorowane bifenyle.

Organizacja WWF zaapelowała o zaostrzenie przepisów kontroli substancji chemicznych. | PAP/DD

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [02.12.2009, 22:00] 3 źródła

ILE TRUCIZN WCHŁANIA TWÓJ ORGANIZM

Już noworodki są skażone.

W krwi pępowinowej noworodków naukowcy naleźli ponad 200 substancji chemicznych.

Wśród nich jest m.in. bisfenol A, związek występujący w tworzywach sztucznych. Powoduje on problemy rozwojowe, zwiększa ryzyko zachorowania na raka i wywołuje impotencję.

Nasze badania pokazują, że toksyczne substancje opanowały świat, są niemal wszędzie - powiedziała Anila Jacobs z Environmental Working Group.

Te związki są bardzo niebezpieczne. Wywołują wiele chorób przewlekłych - powiedział Leo Trasande z Mount Sinai School of Medicine.

Według badaczy obecnie w produktach dostępnych na rynku znajduje się obecnie około 1,5 tys. toksycznych związków. Udowodniono już, że 20 proc. z nich negatywnie wpływa na rozwój człowieka. | TM

 

 

 

 

Nie kupuj…/nie używaj…

 

www.o2.pl | www.sfora.pl 1 źródło Piątek [12.03.2010, 10:41]

EKOLOGICZNA TORBA NA ZAKUPY? NIE MA TAKIEJ

Także mogą szkodzić środowisku - twierdzą naukowcy.

Ekologiczne torby z tworzyw sztucznych, którymi zastąpiono tradycyjne plastikowe siatki na zakupy, wcale nie są od nich przyjaźniejsze dla środowiska - czytamy w "The Daily Telegraph".

Oksybiodegradowalne torby pojawiły się w brytyjskich sklepach pięć lat temu. Ich producenci zapewniali, że są przyjazne dla środowiska i rozkładają się w ciągu najdalej pięciu lat. Niestety, jak wynika z badań Loughborough University, nie jest to prawda.

Wcale nie rozkładają się tak szybko jak zapewniają producenci, co oznacza, że śmieci wcale nie jest mniej.

Co istotne, oksybiodegradowalne tworzywa sztuczne wzbogacane są różnymi dodatkami, które mają przyśpieszyć proces ich rozkładu. Niestety, nie są one obojętne dla środowiska naturalnego i mogą "powodować pewne negatywne skutki". Jakie? Tego badacze nie precyzują.

Tworzywa te nie nadają się też do kompostowania, o czym wielu użytkowników nie wie. Nie można ich też ponownie przetwarzać.

Badacze twierdzą, że producenci powinni dokładnie oznaczać swoje wyroby, tak by termin "biodegradowalna" nie wprowadzał użytkowników w błąd. Postulują także ograniczenie ich użytkowania. | WB

 

www.o2.pl | www.sfora.pl 1 źródło Sobota [03.04.2010, 07:21]

EKOLOGICZNY PLASTIK JEST GROŹNY DLA ŚRODOWISKA

Wydziela gaz groźniejszy niż dwutlenek węgla.

Biodegradowalne torby i opakowania wypierają tradycyjny plastik. Problem w tym, że nadal zalegają na wysypiskach śmieci. I uwalniają metan - gaz, który ma większy wpływ na ocieplenie klimatu niż dwutlenek węgla - informuje serwis discovery.com.

Zdaniem naukowców, tzw. biodegradowalne opakowania na zwykłym wysypisku śmieci będą leżały tak długo, jak inne opakowania. Jeśli nie trafią do kompostowni, w której ulegną komletnemu kontrolowanemu rozpadowi, zaczną powoli uwalniać metan, a także inne toksyczne składniki, które w końcu trafią do łańcucha pokarmowego.

Społeczeństwo patrzy na biodegradację jak na coś magicznego, choć termin ten nie ma sensu - stwierdził Ramani Narayan, inżynier chemik z Michigan State University w East Lansing, konsultant ds. tworzyw sztucznych ulegających biodegradacji. - Jest to najbardziej nadużywane i wykorzystywane słowo w naszym słowniku w tej chwili.

Jego zdaniem tworzywa biodegradowalne będą miały sens tylko wówczas, gdy będą trafiały do kompostowni. Taką instalację powinna mieć każda lokalna wspólnota. | WB

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [15.12.2009, 08:05] 3 źródła

PLASTIKOWE BUTELKI SĄ GROŹNE DLA ZDROWIA

Uważaj z czego pijesz.

Bisfenol używany do produkcji plastikowych opakowań jest szkodliwy dla jelit - udowodnili francuscy naukowcy.

Znacznie obniża przepuszczalność jelit i wywołuje stany zapalne przewodu pokarmowego - twierdzą badacze z National Institute of Agronomic Research.

Ta szkodliwa substancja używana jest m.in. do w produkcji plastikowych butelek i pojemników. Już wcześniej udowodniono, że wywołuje m.in. raka piersi i otyłość.

W USA z wykorzystywania bisfenolu do produkcji opakowań zrezygnowało już 6 największych producentów. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [31.05.2010, 09:41]

PIJESZ WODĘ Z BUTELKI? ZOBACZ, CO W NIEJ PŁYWA

Kiedy lepiej wybrać kranówkę.

Zawiera ona znacznie więcej bakterii niż woda z kranu. W niektórych markach ich poziom przekracza dopuszczalną normę sto razy - wynika z ostatnich badań.

Tak wysoka obecność drobnoustrojów stanowi szczególne zagrożenie dla kobiet w ciąży, niemowląt, pacjentów z obniżoną odpornością i ludzi starszych - pisze newsru.com.

Wniosek jest jeden. Nie wolno ulegać reklamom o cudownych właściwościach tego, co znajduje się w plastikowych opakowaniach.

Jeżeli mamy informację, że woda z sieci wodociągowej jest dobrej jakości, to kupowanie butelkowanej nie ma sensu - stwierdził dr Sonish Azam z kanadyjskiego Ccrest Laboratories. | MK

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 4 źródła Środa [13.01.2010, 21:59]

NIE PIJ Z PLASTIKOWEJ BUTELKI! GROZI CI ZAWAŁ

Zobacz, jakie niebezpieczne dodatki stosują producenci.

Do listy chorób wywoływanych przez bisfenol A, substancję chemiczną, która reguluje twardość plastiku, musimy dodać problemy z układem krążenia. Lekarze nie mają wątpliwości, że ten powszechnie stosowany w przemyśle środek zwiększa ryzyko zawału serca - donosi usnews.com.

To wniosek międzynarodowego zespołu, któremu przewodzili naukowcy z Peninsula Medical School w brytyjskim Exeter. Lekarze sprawdzili wyniki badań poziomu bisfenolu w moczu osób cierpiących na choroby układu krążenia. Okazało się, że wyższe stężenie tej substancji w  organizmie zwiększa ryzyko zawału o 10 proc.

 Wyniki tych badań pokazują, że bisfenol jest dużo groźniejszy niż do tej pory sądzono. Wiemy o jego negatywnym wpływie na metabolizm, rozój chorób nowotworowych, ale to wciąż nie wszystkie zagrożenia - mówi dr Richard Stahlhut.

Bisfenol powszechnie stosowany jest w produkcji butelek, opakowań, zabawek i przedmiotów codziennego użytku. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 2 źródła Poniedziałek [22.02.2010, 20:37]

PIJESZ SOKI Z PLASTIKOWYCH BUTELEK? ZACHORUJESZ NA RAKA

Te opakowania zawierają toksyczny pierwiastek.

Soki owocowe przechowywane w popularnych opakowaniach PET mogą zawierać podwyższony poziom antymonu, pierwiastka podejrzanego o działanie rakotwórcze. Dowiedli tego naukowcy z Uniwersytetu Kopenhaskiego oraz Uniwersytetu Kreteńskiego - alarmuje "Newsweek".

Toksyczny trójtlenek antymonu używa się w procesie produkcji butelek PET. Już wcześniej stwierdzono, że niebezpieczny pierwiastek przenika z opakowania do napojów.

Teraz badacze odkryli, że poziom antymonu w wielu sokach owocowych jest tak wysoki, iż przekracza normy europejskie dla wody pitnej.

Badania polegały na bardzo szczegółowej analizie chemicznej 42 różnych soków owocowych. Normy przekroczone były w co piątej butelce. W składzie rekordzisty wykryto 2,7 razy wyższe stężenie toksycznej substancji niż dopuszczalne przez normę europejską 5 mg/l - ostrzega tygodnik.

Teraz naukowcy chcą sprawdzić czy podwyższone stężenie cukrów w sokach mogło ułatwić wypłukiwanie antymonu z plastiku.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż choć wykryto przekroczone stężenie antymonu względem normy dla wody pitnej, to jednak prawo Unii Europejskiej nie zostało złamane w żadnym z przypadków. Jest to wynik braku odpowiednich regulacji dotyczących stężenia antymonu w innych niż woda produktach spożywczych - dodaje "Newsweek". | AJ

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 25.11.2011 13:07

NAPOJE W PUSZKACH MOGĄ BYĆ ZAGROŻENIEM DLA ZDROWIA

Uważaj na to, co pijesz.

Chemikalia używane do szczelnego zamknięcia puszek mogą przedostawać się do zawartej tam żywności i być zagrożeniem dla zdrowia. Mowa zarówno o konserwach, puszkowanych zupach, jak i napojach czy piwie z puszki – podaje pb.pl.

Badania przeprowadzone na ochotnikach wykazały po spożyciu puszkowanej żywności obecność w ich moczu substancji chemicznej bisfenol A (BPA). Chroni ona opakowania przed rdzewieniem i podtrzymuje świeżość zawartości. Jest ona uznawana za szkodliwą dla zdrowia. Może sprzyjać rozwojowi męskiej niepłodności, raka prostaty i raka piersi, a nawet otyłości. Unia Europejska zakazuje stosowania BPA przy produkcji posiłków dla dzieci.

Zwiększony poziom BPA w moczu może być problemem dla osób, które regularnie spożywają żywność z puszek lub wypijają kilka puszkowanych napojów dziennie – mówi członek zespołu badawczego Karin Michels.

Zdaniem producentów puszkowanej żywności jest wysoce nieprawdopodobne, by substancja w jakikolwiek sposób zagrażała zdrowiu człowieka.

 

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

www.o2.pl | www.sfora.pl Sobota [10.04.2010, 13:52]

UWAŻAJ! TE MYDŁA SĄ NIEBEZPIECZNE

Dużo zdrowsza jest woda.

US Food and Drug Administration ostrzega przed produktami, w których znajduje się triclosan. Używany jest on m.in. do produkcji mydeł antybakteryjnych, pasty do zębów i kosmetyków, a także odzieży i zabawek.

Ten związek chemiczny może być przyczyną problemów rozwojowych oraz przyczyniać się do oporności na antybiotyki - uważa Sarah Janssen z Natural Resources Defence Council.

Zdaniem ekspertów konsumenci powinni wiedzieć, że tzw. produkty antybakteryjne wcale nie chronią nas bardziej skutecznie przed infekcjami niż zwykłe mydła i woda.

Z tą opinią nie zgadają się producenci, twierdzą, że produkty antybakteryjne znacznie skuteczniej zapobiegają zakażeniom. | TM

 

[Nie używam mydła od 6 lat. – red.]

 

www.o2.pl | www.sfora.pl 2 źródła Czwartek [08.04.2010, 19:57]

UWAŻAJ! TE KREMY MOGĄ ZABIĆ

Naukowcy: są bardzo niebezpieczne dla dzieci.

Małe cząsteczki tlenku cynku, które są powszechnie spotykane w filtrach przeciwsłonecznych są tak toksyczne, że w przypadku połknięcia nawet niewielkiej ilości mogą doprowadzić do śmierci - donosi Fox News.

To wnioski badań naukowców z University of Utah, którzy sprawdzili jak nanocząsteczki tlenku cynku działają na komórki jelita grubego.

Okazało się, że już 2 g kremu przeciwsłonecznego mogą uszkodzić komórki przewodu pokarmowego i doprowadzić do choroby, a nawet śmierci. Toksyczność drobin tlenku cynku mniejszych niż 100 nanometrów jest wyższa niż w przypadku cząstek większych rozmiarów, które stosuje się w innych dziedzinach przemysłu. Zmiana wielkości oznacza też zmianę właściwości chemicznych - mówi prof. Philip Moos na łamach Chemical Research in Toxicology Journal.

Naukowcy są zaniepokojeni swoim odkryciem, bo kremy zawierające tę substancje używają także dzieci. Chwila nieuwagi rodziców może skończyć się tragedią. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [29.04.2010, 08:25]

TAK OSZUKUJĄ HIPERMARKETY. ZARABIAJĄ NA EKOLOGII

Jak handlowcy żerują na naszej naiwności.

Podczas kontroli okazało się, że 14 "ekologicznych" środków czystości było równie szkodliwych dla środowiska jak pozostałe. Tesco chwaliło np. swój produkt za brak fosforanów. Okazało się dokładnie odwrotnie.

Tabletki Ecover miały nie zawierać rozjaśniaczy optycznych i łatwo ulegać biodegradacji. Po sprawdzeniu wyszło, że to bzdura.

Napisy, że coś jest "eco" po prostu często są fałszywe - stwierdza dailymail.co.uk.

Tymczasem »proekologiczni« klienci podchodzą do takich produktów z dużą ufnością. Teraz zapewne będzie odwrotnie - zauważa John Twitchen z agencji doradczej Sauce Consultancy. | M

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Wtorek, 01.06.2010 13:40

UWAGA NA RAKOTWÓRCZE ZABAWKI. JUŻ TRAFIŁY DO POLSKICH DZIECI

Są w tysiącach domów.

Do tysięcy polskich domów trafiły niebezpieczne zabawki. Są miękkie, częściowo gumowe i można je wyginać, ale właśnie w tym tkwi problem. Mają przekroczoną normę zawartości substancji zmiękczających – ftalanów, które działają rakotwórczo. Poza tym negatywnie wpływają na rozrodczość – alarmuje TVN24.

 

O jakie zabawki chodzi? To niewinnie wyglądające małe kolorowe samochodziki i kolejki firmy Soft Race. Zdążyły już w dużych ilościach trafić do polskich domów – sprzedano ich w naszym kraju aż 16,8 tys. Teraz dystrybutor zabawek – firma Hipo – apeluje o ich zwrot. To on powiadomił Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów o zagrożeniach wynikających z używania zabawek.

 

Jak informuje TVN24, wycofane powinny zostać następujące zabawki:

Autka miękkie zwierzęta 9 cm 618, kod EAN 0808986046186, HMT039, HMT032

Kolejka miękka 9 cm 218, kod EAN 0808986002182, HMT040

Auto miękkie dino 12 cm 518, kod EAN 0808986005183

Klienci, którzy już te zabawki kupili, a także sprzedawcy, którzy wciąż mają je w swojej ofercie, proszeni są o ich zwrot – wtedy otrzymają wydane pieniądze. W tej sprawie mogą kontaktować się z firmą Hipo pod numerami telefonów 22 725 63 02 i 22 725 63 03 – czytamy.

 

Źródła: TVN24.pl, www.uokik.gov.pl

 

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [26.11.2010, 15:52]

TRUJĄCE ZABAWKI W PREZENCIE POD CHOINKĘ. TYCH NIE KUPUJ!

Zamiast radości, możesz u dziecka wywołać chorobę.

Ponad 80% przetestowanych zabawek zawiera szkodliwe, a nawet rakotwórcze substancje - donosi strefabiznesu.gp24.pl.

Według badań autorstwa Fundacji Pro-Test, kupując dziecku prezent pod choinkę, rodzice nieświadomie podtruwają je formaldehydem, ftalanami, nonylofenolami, metalami ciężkimi i organicznymi związkami cyny.

Poza chemicznym zatruciem dzieciom grozi śmierć przez zadławienie, bo dające się łatwo oderwać części zabawek mogą trafić do buzi malucha.

Aż pięć z 50 zabawek, które przetestowano stwarza bezpośrednie zagrożenie dla bawiącego się dziecka - dodaje serwis.

Tylko 8 z testowanych zabawek nie wzbudziło zastrzeżeń kontrolujących je ekspertów.

Po badaniach laboratoryjnych okazało się, że większość zabawek w ogóle nie przeszła testów bezpieczeństwa lub na zawartość szkodliwych substancji.

I to niezależnie od tego, czy były to tanie produkty z dużych sieci handlowych (np. Ikea) czy też znanych marek, takich jak: Brio, Fisher Price, Simba, Steiff, Tomek i przyjaciele czy Bob Budowniczy - wylicza strefabiznesu.gp24.pl.

Nic nie zmienił fakt, że każda z 50 zabawek miała znak CE. Jest on zapewnieniem producenta, że stosuje się do wszystkich obowiązujących w Unii Europejskiej przepisów.

Uważane za ekologiczne zabawki z drewna okazały się być najbardziej szkodliwe, bo pokryte największą ilością trujących chemikaliów. Ani jedna drewniana zabawka nie była ich pozbawiona. | JS

www.strefabiznesu.gp24.pl.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 19.01.2012, 07:42

TAK TRUJĄ NAS PRODUCENCI UBRAŃ. GROZI CI RAK

Odzież pełna rakotwórczych substancji.

Większość sieci odzieżowych używa formaldehydu, żeby ich ubrania nie gniotły się i nie pleśniały w czasie transportu z fabryk w Chinach. Tymczasem to silnie trująca i rakotwórcza substancja - informuje "The Daily Mail".

Eksperci odkryli, że poziom formaldehydu w części ubrań importowanych z Chin przekracza nawet o 900 proc. normy bezpieczeństwa.

Prawo nie zobowiązuje jednak firm do ujawniania na metkach substancji chemicznych użytych do produkcji koszulek czy spodni.

Formaldehyd może podrażniać skórę i wywoływać inne reakcje alergiczne. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem uznała go za czynnik sprzyjający powstawaniu nowotworów - dodaje dziennik. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela 18.12.2011, 16:10

CHOINKI TO PRAWDZIWA BOMBA BIOLOGICZNA! ZOBACZ, CO CI GROZI

Lekarze ostrzegają przed drzewkami z lasu.

Planując zakup choinki przed świętami lepiej zdecydować się na sztuczne drzewko - twierdzą lekarze z Upstate Medical University w Nowym Jorku i ostrzegają, że te z lasu mogą wywoływać liczne dolegliwości układu oddechowego.

To chociażby kaszel, duszności i bóle zatok. W skrajnych przypadkach grozi nam zapalenie płuc lub oskrzeli - informuje "The Daily Mail".

Naukowcy uważają, że to efekt działania zarodników pleśni, która znajduje się na korze i igłach. Na 28 badanych drzewek znaleźli aż 53 różne gatunki pleśni, a 70 proc z nich jest groźna dla ludzi.

W powietrzu w mieszkaniach, gdzie stoją "żywe" choinki liczba zarodników wzrasta aż 4 razy - alarmuje dr Lawrence Kurlandsky. | AJ

[Te sztuczne też szkodzą, z tym że nawet zanim trafią do domu, bo podczas przygotowań i podczas ich produkcji! A w końcu kiedyś trafią na śmietnik, skąd będą truły przez setki lat! Więc najlepiej nie kupować w ogóle. - red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 20.12.2011, 06:53

TYLE CHOINEK POTRZEBUJĄ POLACY NA ŚWIĘTA

Kosztowna tradycja.

Karp, pierogi z grzybami, no i, oczywiście, choinka. Bez niej nie ma mowy o światecznej atmosferze. W tym roku - jak wylicza "Dziennik Gazeta Prawna" - kupimy ok. 5 mln jodeł i świerków.

Przyjmując, że jedno drzewko kosztuje ok. 40 zł wydamy na zakup choinek ok. 200 mln zł. Za kolejne 50 mln zł Polacy kupią sztuczne drzewka.

Hodowcy zarobią też na ich eksporcie: głównie do Niemiec, Belgii i Holandii. W ubiegłym roku sprzedaliśmy za granicę ponad 198 tys. sztuk naszych jodeł i świerków.

Ale nie tylko sprzedajemy drzewka za granicę, również je stamtąd sprowadzamy. W ubiegłym roku kupiliśmy 51 tys. choinek. | WB

 

[Te drzewa najlepiej, i w dodatku przez setki lat, by wyglądały w ich naturalnym środowisku, czyli w lesie, w dodatku pełniąc niezbędne funkcje w ekosystemie, naturze, środowisku, w dodatku bezpłatnie. – red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [18.09.2009, 10:19] 4 źródła

MASZ W DOMU TOKSYCZNE CHEMIKALIA

W których produktach zostały ukryte.

Toksyczne związki chemiczne wykryto m.in. w piłkach do tenisa, zabawkach dla psów, damskich torebkach, plecakach i fotelikach samochodowych - wynika z badań niezależnych ekspertów.

Produkty te zawierają m.in. ołów, rtęć i arsen.

Niebezpieczne związki występują w 75 proc. damskich torebek. Te przedmioty są szczególnie niebezpieczne dla małych dzieci, które często biorą je do ust - powiedział Jeff Gearhart z Ecology Centre.

Specjaliści twierdzą, że konieczne jest wprowadzenie przepisów, które ograniczą zawartość toksycznych substancji we wszystkich produktach, a nie tylko w artykułach dla dzieci i niemowląt. | TM

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Niedziela, 26.12.2010 11:07

PRODUCENCI ZABAWEK TRUJĄ NAS

Aż 80 proc. zawiera szkodliwe substancje.

Od dwóch dni pokoje wielu polskich dzieci jeszcze bardziej przypominają sklepy z zabawkami. Kolorowymi, edukacyjnymi i... często bardzo niebezpiecznymi.

Jak podaje rp.pl, aż 80 proc. zabawek zawiera szkodliwe substancje; jedna trzecia aż tyle, że ich używanie poważnie zagraża zdrowiu – wynika z raportu UOKiK i badań Warentest.

Chodzi o rakotwórcze metale ciężkie, formaldehydy czy węglowodory aromatyczne. Niemiecka Fundacja Warentest wykryła je w 42 na 50 zbadanych zabawek – nie tylko w tych pochodzących z Chin, ale też w drogich, wyprodukowanych przez uznane koncerny. Co ciekawe, szkodliwe substancje znaleziono we wszystkich testowanych zabawkach drewnianych – czytamy na rp.pl.

W przypadku badania przeprowadzonego przez UOKiK okazało się, że 25 proc. zabawek dla dzieci do lat trzech zawierało zakłócające gospodarkę hormonalną organizmu ftalany. Stwierdzono też m.in. obecność szkodliwych dla zdrowia dzieci klejów.

 

Źródło: rp.pl

 

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

[Skażanie środowiska, trucie ludzi, przyrody zaczyna się już na etapie wydobywania surowców, następnie ich transportu, przetwarzania w półprodukty, i ich transportu, podczas produkcji m.in. produktu finalnego, „pozbywania się” odpadów, a na końcu ma mse po „pozbyciu się” zużytych m.in. zabawek i, analogicznie, do i podczas produkcji medykamentów, sprzętu medycznego do leczenia ludzi, podczas leczenia i po ich leczeniu!! No ale w tym systemie wszystko robi się dla pieniędzy dla finansistów, bankierów, fabrykantów, kooperujących z nimi mediów, polityków, a tego RZECZYWISTE koszty, w tym leczenia, utrzymywania na rencie, ponosi społeczeństwo, przyroda, poniosą przyszłe pokolenia!! – red.]

 

 

www.onet.pl | 2009-12-22 | "Suddeutsche Zeitung "   

NANOKŁOPOTY WYCHODZĄ W PRANIU

Obecnie na rynku pojawiło się wiele produktów zawierających mikroskopijne jony srebra. Tymczasem ekolodzy ostrzegają przed negatywnym wpływem nanosrebra na środowisko naturalne i zdrowie człowieka.

 

Bakteriobójcze właściwości srebra były znane od stuleci. Nie bez przyczyny książęta jadali na srebrnych zastawach, a ich poddani wrzucali srebrne monety do mleka w celu przedłużenia jego trwałości. W czasach współczesnych średniowieczne mądrości znalazły zastosowanie w ostatnio bardzo modnej nanotechnologii. W sprzedaży pojawiło się wiele produktów wzbogaconych nanocząsteczkami srebra, czyli mikroskopijnymi molekułami wielkości milionowej części milimetra.

 

Jony srebra są skutecznym orężem w walce z groźnymi bakteriami, grzybami i wirusami. Jednak z raportu przedstawionego przez niemiecki Związek na Rzecz Ochrony Środowiska i Przyrody (BUND) wynika, że cząsteczki srebra są bronią obosieczną i mogą mieć szkodliwy wpływ na zdrowie człowieka oraz środowisko naturalne.

 

Nanocząsteczki srebra są coraz częściej obecne w naszym codziennym życiu. Producenci przekonują, że srebro w skali nano jest cudowną bronią: zapobiega brzydkiemu zapachowi stóp, skutecznie niszczy zarazki na obudowach komórek, klawiaturach komputerowych czy powierzchni zabawek pomalowanych nanofarbą. Cząsteczki srebra można znaleźć w osłonkach wędlin, tapetach, ściereczkach do sprzątania, folii spożywczej, kosmetykach, a nawet w płynach do płukania tkanin. Podobno klamki i krany powleczone warstewką srebra zapobiegają rozprzestrzenianiu się groźnych infekcji.

 

Obecnie można kupić na rynku około 800 produktów z domieszką nanosrebra. Według informacji zebranych przez organizację ekologiczną BUND producenci około 30 procent produktów zachęcają do ich kupna powołując się na dobroczynne właściwości jonów srebra. Od 1990 roku wzrosła aż czternastokrotnie liczba wniosków zgłaszanych do Europejskiego Urzędu Patentowego w sprawie zastosowania tego pierwiastka.

 

Istotnie, jony srebra mają niezwykłe właściwości biobójcze. Cząsteczki srebra osiadają na błonie komórkowej mikrobów, blokują enzymy pomocne w namnażaniu drobnoustrojów i w ten sposób niszczą ich materiał genetyczny. W przeciwieństwie do konwencjonalnych antybiotyków nanosrebro jest skuteczną bronią w walce z odpornymi szczepami bakterii, np. z wirusowym zapaleniem wątroby typu B. Najistotniejsza różnica między srebrem konwencjonalnym i srebrem w wersji nano polega na tym, że mikroskopijne cząsteczki srebra mają znacznie większą powierzchnię czynną i tym samym ogromny potencjał biobójczy. Inną szczególną właściwością nanosrebra jest jego uniwersalne zastosowanie i niezwykła aktywność. Jony srebra zawarte w opakowaniach przedłużają świeżość żywności, hamują wzrost i podział komórek, z łatwością rozprzestrzeniają się w środowisku naturalnym i przenikają do łańcucha pokarmowego.

 

Tymczasem wciąż niewiele wiadomo o skutkach ubocznych nanosrebra. Podczas eksperymentów laboratoryjnych okazało się, że jony srebra niszczą zarodki ryb, a pluskwiakom wodnym uniemożliwiają dalszą reprodukcję. Z kolei u szczurów inhalowanych nanosrebrem stwierdzono podwyższoną zawartość tego metalu w wątrobie, nerkach i płucach. Niedawno koreański naukowiec poinformował, że w płucach szczurów rozwijają się chroniczne stany zapalne.

 

Na razie nie wiadomo, jak wyniki eksperymentów na zwierzętach przekładają się na organizm człowieka. – Z powodu braku stosownych badań nie można wydać jednoznacznej oceny o szkodliwości powierzchni nasyconych nanosrebrem, jak choćby klawiatur komputerowych – wyjaśnia Heribert Wefers, ekspert od zagadnień chemicznych w organizacji BUND. – Na pewno odradzałbym kupno antyrespirantów czy środków ochrony roślin w sprayu z domieszką nanosrebra. Wdychane przez człowieka cząsteczki trafiają do płuc i z dużym prawdopodobieństwem zagrażają naszemu zdrowiu.

 

ie można wykluczyć, że nanosrebro ma także inne skutki uboczne. Niemiecka organizacja ekologiczna BUND ostrzega w swoim raporcie, że zbyt częste stosowanie produktów z nanosrebrem może doprowadzić do uodpornienia się groźnych szczepów bakterii. Obecnie jony srebra stanowią efektywną broń w walce z wieloma mikroorganizmami, wobec których antybiotyki okazują się bezradne. Przykładowo nanosrebrem pokrywa się protezy stawu kolanowego i cewniki, a także dodaje do maści i środków opatrunkowych przeznaczonych do leczenia oparzeń. Jednak w szpitalach i kanalizacji naukowcy już natrafili na ślad zarazków odpornych na działanie nanosrebra. – Możemy zafundować sobie poważny problem medyczny dążąc do zaspokojenia całkowicie absurdalnej potrzeby sterylności w życiu codziennym – ostrzega Heribert Wefers.

 

Niemałe wątpliwości budzi efektywność sprzętu gospodarstwa domowego z domieszką nanosrebra. Przed kilku laty Federalny Instytut Oceny Ryzyka (BfR) z siedzibą w Berlinie stwierdził jednoznacznie: lodówki pokryte w środku warstwą jonów srebra nie gwarantują lepszej ochrony przed drobnoustrojami. Okazuje się, że powłoki antybakteryjne są całkowicie zbędne, jeżeli dbamy systematycznie o czystość tradycyjnymi metodami. W przypadku tekstyliów wystarczy jedno pranie, aby wytrącić większość jonów srebra. Jak wykazało badanie przeprowadzone przez Związkowy Instytut Kontroli Jakości i Badań Materiałowych w szwajcarskim St. Gallen już podczas pierwszego prania w wodzie ląduje jedna trzecia jonów tego szlachetnego metalu zawartego w skarpetkach.

 

 

Obecność nanosrebra w ściekach świadczy nie tylko o przegranej walce z przykrym zapachem stóp, lecz stanowi także zagrożenie dla środowiska naturalnego. W październiku 2009 roku Federalna Agencja Ochrony Środowiska (UBA) zażądała przeprowadzenia badań, które miały odpowiedzieć na pytanie, czy jony srebra obecne w oczyszczalniach ścieków nie powodują zaburzeń w pracy mikroorganizmów rozkładających zanieczyszczenia. Z analizy  przeprowadzonej na zlecenie UBA przez Instytut Frauenhofera w Karlsruhe i w Schmallenberg wynika, że tego rodzaju ryzyko jest minimalne. Jednak autorzy ekspertyzy zwracają uwagę na inny problem: jeśli osad z oczyszczalni ścieków trafi na pola, to zawarte w nim cząsteczki nanosrebra mogą zatruć rośliny i organizmy glebowe.

 

Dlatego organizacja ekologiczna BUND uważa, że konieczne są dodatkowe badania, aby poznać faktyczne oddziaływanie nanosrebra na środowisko naturalne i zdrowie człowieka. (...) Organizacja wzywa do wprowadzenia czasowego moratorium w sprawie stosowania nanosrebra – za wyjątkiem medycyny – do czasu, aż nie zostaną wyjaśnione wszystkie wątpliwości. Ponadto konsumenci powinni zostać poinformowani, czy kupują produkty z jonami srebra, czy też nie. Na razie Unia Europejska nie przyjęła żadnych uregulowań prawnych określających oznakowanie nanoproduktów. Jedyny wyjątek zrobiono dla artykułów kosmetycznych. W grudniu Rada Europejska postanowiła, że od 2012 roku nanokosmetyki dopuszczone do sprzedaży muszą mieć odpowiednią ulotkę informacyjną. (…)

Wiebke Rögener, Izabella Jachimska-Paech

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [25.11.2009, 09:34] 2 źródła

ŚW. MIKOŁAJ ZOSTAWI POD CHOINKĄ RAKA I TRUCIZNY

Co można znaleźć w zabawkach.

Francuski magazyn konsumentów "60 millions de consommateurs" postanowił sprawdzić, czy zabawki, które już wkrótce trafią pod choinkę, jako gwiazdkowy prezent dla dzieci są bezpieczne. Poddał laboratoryjnym testom 66 popularnych zabawek (część z nich jest dostępna również na polskim rynku).

Aż w 30 produktach znaleziono niebezpieczne dla zdrowia substancje - czytamy w "Le Monde".

Dziennik zaznacza, że sytuacja niewiele się zmieniła od 2007 roku, gdy koncern Mattel musiał wycofać ze sprzedaży aż 20 mln zabawek.

W produktach nadal pełno jest substancji rakotwórczych i metali ciężkich - donosi magazyn "60 millions de consommateurs".

Między innymi w Barbie znaleziono zbyt wysokie stężenie ftalanów - twierdzi francuski magazyn konsumencki. Substancja ta jest używana przy produkcji plastiku. Nie powinna jednak stanowić więcej niż 0,1 proc. masy plastycznej zabawki.

W jednym z elementów z kolekcji Barbie ftalany stanowiły aż 26 proc. masy plastycznej! - pisze "Le Monde".

Przypomina, że substancja ta może powodować bezpłodność.

Nie lepiej było z drewnianymi zabawkami. W klockach i układankach odkryto formaldehyd (drażniąca substancja, powodująca łzawienie, podrażnienie dróg oddechowych, a także zwiększająca ryzyko zachorowania na raka), a także metale ciężkie (bar, selen, antymon i ołów).

Równie niebezpieczne okazały się dziecięce zestawy do makijażu i tatuażu. W czterech na pięć testowanych zestawów znaleziono bar. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [15.01.2011, 10:11] ostatnia aktualizacja: Sb [15.01.2011, 10:12]

ZATRUWAMY CIĘŻARNE KOBIETY. SĄ JAK CHEMICZNE WYSYPISKA

Ich dzieci chorobami zapłacą za życie w wygodzie.

Praktycznie każda ciężarna Amerykanka ma w sobie większość ze 163 związków chemicznych z listy, z którą do badań przystąpili naukowcy z Kalifornii.

Część z nich to ciężkie trucizny, zakazane jeszcze w latach 70. Większość jednak, to substancje powszechnie używane w chemii gospodarczej i spożywczej - donosi sify.com.

Problem w tym, że masowo się odkładają w organizmach. W krwi ciężarnych odkryto m.in. bifenyle, fenole, pestycydy, związki perfluorowane, ftalany, policykliczne węglowodory aromatyczne i nadchlorany.

Niestety, w wielu przypadkach odkrywano zakazany w 1972 roku silnie trujący, owadobójczy środek DDT czy środki zabezpieczające tekstylia przed ogniem (Polibromowane etery difenylowe).

Bisfenol A, element żywic epoksydowych, znalazł się aż w 96 proc. badanych ciężarnych. Do organizmu dostaje się wraz z napojami z puszek, bo wyścieła się nim wnętrza metalowych opakowań - tłumaczy serwis.

To, co naukowców niepokoi najbardziej, to liczba związków chemicznych, które odkładają się w ciałach kobiet.

Organizm ludzki wszystko wchłania, a nie ma informacji o tym, jakie są tego skutki.

Część badań prowadzonych wobec poszczególnych wymienionych chemikaliów pokazała ich dużą szkodliwość, szczególnie dla płodów. Nikt jednak dotąd nie badał kobiet na obecność tak wielu - podkreślają naukowcy. | JS

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [25.05.2009, 12:57] 5 źródeł

CHCESZ OCALIĆ ZIEMIĘ? NIE PIJ PIWA

Przy jego produkcji powstaje zbyt dużo gazów cieplarnianych.

Brytyjscy eksperci zachęcają do jedzenia większej ilości warzyw i kurczaków. Ich zdaniem pozwoli to na ograniczenie emisji CO2. Nie powinno się za to jeść jagnięciny.

Wyprodukowanie 2,2 funta jagnięciny jest równoznaczne z uwolnieniem 37 funtów dwutlenku węgla. W przypadku takiej samej ilości pomidorów emisja CO2 wynosi 20 funtów, a ziemniaków tylko jeden funt - wynika z badań finansowanych przez rząd.

Jagnięcina jest szkodliwa dla środowiska przez owce, które wydzielają metan. Stado 200 krów, które uznane zostały za mniej szkodliwe, przez rok produkuje taką samą ilość metanu jak samochód podczas pokonanywania 100 tys. mil.

Na wysokość emisji wpływa także spożywanie alkoholu. 1,5 proc. wszystkich gazów cieplarnianych emitowanych przez Wielką Brytanię powstaje w wyniku uprawy, a następnie przetwórstwa chmielu i słodu.

Zmiana diety może być jednym z kluczowych elementów w ograniczaniu emisji CO2 - powiedział David Kennedy z Komitetu ds. Zmian Klimatu.

Za ponad 30 proc. metanu, emitowanego przez Wielką Brytanię, odpowiedzialni są hodowcy zwierząt. | TM

 

 www.o2.pl  | Piątek [20.02.2009, 20:37] 1 źródło

GLOBALNE OCIEPLENIE TO WIĘKSZY PROBLEM NIŻ KRYZYS GOSPODARCZY

W samej Wielkiej Brytanii przemysł odzieżowy i tekstylny produkuje około 3,1 mln ton dwutlenku węgla, 2 mln ton śmieci i ok. 70 mln ton zanieczyszczonej wody w ciągu roku. | AB

 

 

- Do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody, 1 kg bawełny 50 ton wody, a 1 kg wołowiny 100 tys. litrów!

 

- Świat zużywa co roku blisko 16 bln kilowatogodzin energii. Wypada średnio po 2500 kWh na osobę.

 

- 348 kg emitowanych pyłów przypada rocznie na jednego człowieka. Źródło: dr Joyce E. Penner z Uniwersytetu Michigan

 

- 1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej. Źródło: EEC

 

- 1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce!

 

- 71 kg odpadów nuklearnych przypada na mieszkańca USA. Źródło: EEC

 

„PRZEKRÓJ” nr 41, 12.10.2006 r.: Waste Isolation Pilot Project (WIPP) to otwarte w 1999 roku składowisko odpadów radioaktywnych. Stworzono je w nieczynnej kopalni soli w Carlsbad, w stanie Nowy Meksyk. Zanim przechowywane tu odpady przestaną być zagrożeniem, minie około 300 tysięcy lat.

 

 http://www.zb.eco.pl/bzb/27/energia2.htm

Składowiska odpadów promieniotwórczych w odróżnieniu od zwykłych mogilników zajmują zwykle duże obszary i są zagrożeniem zarówno dla atmosfery, gleby, jak i wód. Klasycznym przykładem śmietnika nuklearnego jest Hanford. Obszar, na którym przechowuje się tam bezużyteczne materiały promieniotwórcze, zajmuje aż 1450 km2.

 

 

 http://www.ateista.org/?p=144

100 tysięcy litrów wody = 1 kg wołowiny, bądź 500 kg ryżu, bądź 200 kg ziemniaków, bądź 180 bochenków chleba.

 

ZUŻYCIE WODY PRZY PRODUKCJI PRZEMYSŁOWEJ

Żyjemy na świecie, w którym 2,6 miliarda ludzi konsumuje wodę z niebezpiecznych i zanieczyszczonych źródeł - wynika z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych.

 

Jednocześnie produkcja kilograma wołowiny wymaga zużycia do 100 tysięcy litrów wody, 75 litrów wody jest potrzebne, by wyprodukować jeden chip komputerowy, a przy produkcji litra soku owocowego zużywa się 780 litrów wody - podaje Waterwise, brytyjska organizacja pozarządowa. Projekt ten nosi nazwę „ukryta konsumpcja wody”.

 

Na przykład fabryka producenta samochodów Ford Motor w miejscowości Southampton zużywa 6 tysięcy litrów wody przy produkcji pojedynczego Forda Transita, wliczając lakierowanie i ostateczne złożenie pojazdu. Jednak Waterwise podaje, że w rzeczywistości liczba ta jest znacznie wyższa – nawet 150 tysięcy litrów wody – jeżeli uwzględnić produkcję części, z których składany jest samochód dostawczy.

 

Zużycie wody przy produkcji żywności:

- 1 kg wołowiny: 100 tysięcy litrów

- 1 kg masła: 18 tysięcy litrów

- 1 jajko: 450 litrów

- 1 bochenek chleba: 550 litrów

- 1 kg ziemniaków: 500 litrów

- 1 litr mleka: 250 litrów

- 1 kg ryżu zużywa się 200 litrów

- 1 pomarańcza: 53 litry

- 1 porcja sałaty: 22 litry

 

Dane: Waterwise, Stanford University

Źródło: Financial Times / autor: Mike A Scott

Przygotował Ali Baba

 

 

 http://www.wegetarianie.pl/PrintArticle80.html

Na mięso zabija się, według różnych statystyk, około 24-40 mld zwierząt rocznie, z czego w Polsce 470 mln - czyli prawie tysiąc zwierząt w każdej minucie. Gellatley obliczyła, że przeciętny mięsożerca zjada w swoim życiu 5 krów, 20 świń, 29 owiec, 760 kurczaków, 46 indyków, 15 kaczek, 7 królików, 1,5 gęsi i prawie pół tony ryb.

 

Prof. Pimentel oszacował zużycie wody w procesie produkcji żywności - otrzymanie 1 kg wołowiny wymaga aż... 100 tys. litrów wody, a zużywając tę samą jej ilość można uzyskać 100 kg zboża. Według jego badań, tylko 500 litrów wody potrzeba do wyhodowania 1 kg ziemniaków, 1,9 tys. litrów - 1 kg ryżu, a 3,5 tys. litrów - 1 kg kurczaka.

 

Autor: Krzysztof Boczek

Focus, Wrzesień 2005

Na podstawie:

"Siewcy dobrego jutra" Maria Grodecka; www.wegetarianie.pl , www.vege.pl

 

Artykuł pochodzi z Wegetarianie.pl

  http://www.wegetarianie.pl/

 

URL tego artykułu:

  http://www.wegetarianie.pl/modules.php?op=modload&name=News&file=article&sid=80  

 

 

 http://www.wodociagi.pl/?sub=4&do=display&id=18 | 2008-08-25 11:10:04

- Przy produkcji jednego samochodu zużywa się 379 000 litrów wody.

 

- Do wyprodukowania bochenka chleba trzeba zużyć 462 litry wody.

 

- Aby ’’wyhodować’’ szklankę soku pomarańczowego, potrzeba 50 szklanek wody.

 

- 10 – minutowy prysznic to 30 – 38 litrów wody.

 

- Do kąpieli w wannie trzeba zużyć 115 – 150 litrów wody.

 

- Na spłukanie toalety trzeba 11 litrów wody.

 

- Do ręcznego umycia naczyń potrzeba 38 litrów wody.

 

- Do wyprodukowania 2,2 kg wołowiny potrzeba 9500 litrów wody.

 

- Wyprodukowanie 1 kg papieru wymaga ok. 250 litrów wody.

 

- Do wyprodukowania 1 litra piwa potrzeba 8 litrów wody.

 

- Wyprodukowanie 1 kg stali wymaga ok. 300 l wody.

 

- Wyprodukowanie 1 kg nawozów azotowych – 600 l wody.

 

- Rafinacja 1 tony ropy naftowej – 15 000 l wody.

 

- 1 ha lasu świerkowego w klimacie umiarkowanym zużywa 3000 m3  wody w ciągu roku.

 

- Do wyprodukowania 1 kg ziaren pszenicy potrzeba 1000 litrów wody, a ryżu – prawie 3 razy więcej.

 

 

 www.ic.poznan.pl/pliki/wszkowalski-28%2007%202008.pdf

Woda pokrywa ok. ¾ powierzchni naszego globu, ale 97,0 % wszystkich zasobów wody na Ziemi stanowi woda słona. Zaledwie więc 3 % wód świata jest wodą słodką i tylko 1 % jest dostępny człowiekowi. Dzieje się tak, gdyż zdecydowana większość wody słodkiej, tj. około ¾, zgromadzona jest w lodowcach - w lodach Antarktydy (91 %), Grenlandii (8 %) i w lodowcach górskich (1%). W pozostałej ¼ zdecydowanie największą ilość dostarczają wody gruntowe, znacznie mniej wody powierzchniowe (rzeki, jeziora, tereny podmokłe).

Wojciech Szymon Kowalski

Główny Ekonomista Inwest Consulting S.A.

 

 

„NEWSWEEK” nr 29, 2006 r., strona 62

ENERGETYKA JĄDROWA

ATOMISTYFIKACJA

(...) Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.

Rządy wielu państw radzą sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników. Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w Australii i w innych krajach.

Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe. (...)

W przypadku energetyki jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w sieciach przesyłowych.

Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?

Bożena Kastory

 

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

 

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

 

 www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)

Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Wtorek [16.11.2010, 10:01]

200 TYS. TON TOKSYCZNYCH ODPADÓW NA ŚLĄSKU

Mogą spłynąć Wisłą do Bałtyku.

Na terenie Zakładów Chemicznych Organika Azoty pod Jaworznem zalega 200 tys. ton toksycznych odpadów. To tykająca bomba ekologiczna.

Dzięki czeskiemu wynalazkowi można ją rozbroić. Problemem jak zwykle są pieniądze - informuje "Dziennik Zachodni".

Urządzenie do utylizacji przyjechało właśnie do zakładów. Czesi demonstrują jak działa. Oczyszcza z toksyn nie tylko ziemię, ale i wodę. W przypadku odpadów spod Jaworzna jego skuteczność jest 100-procentowa. Efektem końcowym jego działania jest miał z węgla aktywnego. Można go bezpiecznie spalić w standardowej elektrowni.

Niestety, utylizacja tony odpadów to koszt od 7 do 10 tys. zł. Za pozbycie się wszystkich odpadów z Organiki Azoty trzeba by było więc zapłacić 1,5 mld złotych.

Sami nie damy rady. Nawet przy wsparciu ze strony zarządu Zakładów Chemicznych Organika Azoty i środkach z UE nie mamy szans rozwiązać tego problemu - mówi gazecie Paweł Silbert, prezydent Jaworzna. - Wszyscy powinni się włączyć w nasze starania, bo kiedyś może się okazać, że jaworznickie odpady dostaną się do Przemszy i dalej Wisłą do Bałtyku, a wówczas problem stanie się faktycznie międzynarodowy. | WB

 

 

Straty i koszty spowodowane powodzią w 1997 roku wyniosły około 13-15 mld zł (według obecnych cen to około 20 mld zł).

Straty i koszty spowodowane powodziami w 2010 roku wyniosły około 12-14 mld zł.

 

 http://forsal.pl/artykuly/450167,straty_po_powodzi_siegaja_12_mld_zl_rzadowi_brakuje_9_mld_zl.html | 2010-09-08 10:29

Zniszczonych 811 gmin

Drobiazgowy raport szkód sporządzony w resorcie spraw wewnętrznych obrazuje skalę katastrofy. Zniszczonych zostało: 80 tys. km dróg, 59 mostów, 680 tys. ha

ziemi uprawnej znalazło się pod wodą, 18 tys. budynków, 808 szkół.

Same szkody w infrastrukturze drogowej i kolejowej wyniosą co najmniej miliard złotych – dodaje Adam Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Ofiarą tegorocznych żywiołów padło też 1300 przedsiębiorstw.

Artykuł z: www.gazetaprawna.pl Autorzy: Robert Zieliński, Sylwia Czubkowska

 

 http://polskalokalna.pl/raport/poludnie-polski-walczy-z-woda/news/malopolska-po-powodzi-bilans-strat,1492106 | 14.06.2010 (11:46)

W wyniku powodzi uaktywniło się na terenie województwa ok. 1 tys. osuwisk.

Liczba poszkodowanych gospodarstw rolnych wynosi ok. 18 tys. Ilość zalanych i podtopionych obszarów rolnych to ponad 81 tys. ha.

Według danych sanepidu podczas powodzi zalanych zostało 7245 studni przydomowych, 30 wodociągów wyłączonych zostało z eksploatacji, uszkodzonych zostało 15 oczyszczalni ścieków, zalanych zostało 8 cmentarzy. Przeciw tężcowi zaszczepiono ponad 1 tys. osób.

Szkody w wyniku podtopień i zalań wystąpiły w 246 placówkach oświatowych (228 szkół i 18 przedszkoli) - wszystkie one wymagają remontu. W 11 szkołach ze względu na zniszczenia nie odbywają się zajęcia (5 szkół zawiesiło zajęcia do końca zajęć szkolnych; 4 z powodu przeznaczenia budynku na ewakuację ludności ze zniszczonych domów).

www.interia.pl 

 

[No to za karę wybudują jeszcze więcej domów.... A gdy będzie jeszcze gorzej, no to wybudują jeszcze więcej... – jak wojna z naturą, to wojna!... – red.]

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [14.11.2010, 21:32]

SAMOLOTY BĘDĄ SPADAĆ CORAZ CZĘŚCIEJ. TO KARA ZA NISZCZENIE PRZYRODY

Wszystko przez zmiany klimatu.

Samoloty pasażerskie są coraz bardziej narażone na zderzenia w powietrzu ze stadami ptaków. Tylko w Wielkiej Brytanii odnotowano 23 proc. więcej takich przypadków niż rok wcześniej - alarmuje "The Sunday Express".

Brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego otrzymał ponad 1,8 tys. zgłoszeń o kolizji z ptakami. 119 wypadków było na tyle poważnych, że zagrażały bezpieczeństwu pasażerów i wymagały pełmego dochodzenia wyjaśniającego.

Eksperci mówią, że ptaki zmieniły trasy swoich migracji jesienią i wiosną przez zmiany klimatu. Pojawiają się teraz niespodziewanie w korytarzach powietrznych i w pobliżu lotnisk, gdzie do tej pory starty i lądowania były bezpieczne - wyjaśnia dziennik.

Najgroźniejsze są mewy oraz stada gęsi. Szacuje się, że naprawy samolotów zniszczonych po zderzeniu z ptakami, kosztują brytyjskie linie lotnicze nawet 770 mln funtów. | AJ

 

 

www.twojapogoda.pl | 13-02-2011, 17:38

ULEWA + WAPIEŃ = WROTA PIEKIEŁ

Gigantyczne dziury w ziemi pojawiające się w różnych regionach świata. Brama do piekieł czy problem geologiczny? Weźmiemy pod lupę zjawisko, które spędza sen z powiek także mieszkańcom naszego kraju.

Gigantyczne studnie pojawiają się w ciągu zaledwie kilku chwil. Wszystko, co znajdzie się nad taką dziurą jest pochłaniane.

Ostatnio z wrotami piekieł mieliśmy do czynienia przy okazji przejścia cyklonu tropikalnego Agatha nad stolicą Gwatemali w Ameryce Środkowej. W centrum miasta powstała dziura w ziemi o szerokości 30 metrów i głębokości 60 metrów.

Sprawcą tego zjawiska były ulewne deszcze, które przenikając w głąb gleby doprowadziły do stopniowego osuwania się słabo związanego podłoża skalnego.

Ostatecznie doszło do zapadnięcia się gruntu na tak dużym obszarze. Fabryka położona nad osuwiskiem została wciągnięta na samo dno leja zwanego lejem krasowym.

Jednak spokojnie spać nie mogą nie tylko mieszkańcy Gwatemali, lecz również Polski. W naszym kraju największe prawdopodobieństwo pojawienia się leju krasowego występuje na południu i południowym wschodzie. Szczególnie niebezpiecznie jest podczas ulewnych deszczy.

Mogliśmy się o tym przekonać latem ubiegłego roku, gdy ulewy doprowadziły do osunięć ziemi w województwie śląskim, małopolskim i podkarpackim. Poniżej możecie się przekonać, co może się zdarzyć, gdy ulewy nawiedzą region z wapiennym podłożem skalnym.

www.twojapogoda.pl

 

http://www.boston.com/bigpicture/2010/12/2010_in_photos_part_2_of_3.html#photo35

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

WPŁYW GLOBALNEGO OCIEPLENIA NA GOSPODARKĘ

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Poniedziałek [18.10.2010, 13:38]

ŻYCIE NA ZIEMI WYMIERA JAK DINOZAURY

Jesteśmy na progu globalnej katastrofy.

Mamy tylko dziesięć lat na uratowanie Ziemi. Jeśli natychmiast nie zaczniemy chronić środowiska, zmiany będą nieodwracalne - alarmują eksperci zgromadzeni na konferencji ONZ dotyczącej ochrony bioróżnorodności na naszej planecie.

Stoimy na progu wymierania gatunków, które można porównać do tego co wydarzyło się 65 mln lat temu z dinozaurami - stwierdził Achim Steiner, szef programu ochrony środowiska ONZ.

Tempo wymierania gatunków - zdaniem ekspertów - jest obecnie od 100 do nawet 1000 razy szybsze niż wynosi średnia historyczna.

Eksperci twierdzą, że musimy natychmiast zacząć chronić i przywracać do życia takie ekosystemy jak lasy, rzeki, rafy koralowe i oceany, które są niezbędne dla stale rosnącej populacji ludzkiej.

Straty spowodowane przez rozwój gospodarczy tylko w 2008 roku - według badań ONZ - wyniosły 6,6 biliona dolarów. To równowartość 11 proc. światowego PKB. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [28.10.2010, 09:43]

TO ZNISZCZY ŚWIATOWĄ GOSPODARKĘ. STRACIMY MILIARDY DOLARÓW

Oto zagrożenie większe od terroryzmu.

Niszczone środowisko stwarza większe ryzyko finansowe dla przedsiębiorców z całego świata niż zagrożenie terroryzmem. Tak zmiany w przyrodzie oceniają banki i firmy ubezpieczeniowe - informuje "The Guardian".

Eksperci z Programu Środowiskowego ONZ (UNEP) w przygotowanym raporcie wskazują jako najbardziej jaskrawy przykład, koszty likwidacji wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej i straty koncernu BP. Ale wycieki i awarie w zakładach przemysłowych to nie wszystko.

Ginące gatunki i zmiany w ekosystemach oznaczają też kłopoty firm związanych z rybołówstwem. Degradacja i zatrucie chemikaliami gleb oznacza straty w rolnictwie, rośnie też cena wody, bo jej zasoby na całym świecie gwałtownie maleją.

Co roku kosztuje to firmy z całego świata nawet 50 mld dolarów. Banki i fundusze inwestycyjne już zauważyły problem i starają się wliczać straty związane z odszkodowaniami albo nowymi podatkami ekologicznym w ryzyko finansowe przedsięwzięć - mówi Richard Burrett, przewodniczy UNEP.

Dodaje, że tylko w badanych 3 tys. największych światowych korporacji już w 2008 roku, koszty związane z ochroną środowiska przekroczyły 2,1 mld dolarów - czyli ok. 7 proc. przychodów i jednej trzeciej zysków. | AJ

 

[No ale rabunek, dewastacja, degradacja, skażanie, zatruwanie, a w efekcie zagłada życia, zwiększa majątki finansistom, bankierom, fabrykantom, deweloperom, reklamodawcom, kooperującym z nimi politykom, tzn. PKB chciałem powiedzieć... - red.]

 

 

"NEWSWEEK" nr 18, 04.05.2008 r.

KLĄTWA MALTHUSA

Globalny niedobór żywności to już nie tylko czarne scenariusze futurologów, ale realne wyzwanie dla naukowców i polityków.

(...) W zeszłym roku pszenica zdrożała o 130 proc., ceny ryżu od stycznia tego roku poszybowały o 141 proc. Jak wynika z raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, ceny rosną, bo na globalnym rynku jest mniej jedzenia niż zwykle. Gdyby rolnicy przestali dziś produkować żywność, starczyłoby jej na niespełna dwa miesiące - jeszcze w 2000 r. świat dysponował czteromiesięcznymi rezerwami.

 

Słabe zbiory w Europie w 2005 r. i długotrwała susza w Australii spowodowały radykalne zmniejszenie światowych zapasów żywności. Rosnące ceny ropy sprawiają, że za transport i produkcję żywności trzeba zapłacić więcej niż kilka miesięcy temu. Ponadto rolnicy zamiast zboża wolą uprawiać rośliny przeznaczone do produkcji biopaliw, bo dostają spore dopłaty rządowe. Zatem znaczna część zbiorów trafia do cystern rafinerii.

 

Z roku na rok zmniejsza się również areał ziemi uprawnej. W Chinach i Indiach pola ryżowe zamieniają się w place budowy. W latach 70. XX w. średnia wielkość gospodarstwa rolnego w Chinach wynosiła 1,5 ha, dzisiaj zaledwie 0,5 ha. Ludzie masowo uciekają do miast, gdzie łatwiej o pracę. Trudno się dziwić, bo rolnicy z biednych krajów nie mają szans konkurować z farmerami z UE czy USA. Ze statystyk OECD wynika, że państwa zamożne dopłacają rolnikom co roku ok. 280 mld dol. To sprawia, że w najuboższych regionach nie opłaca się produkować żywności, bo importowana z zagranicy jest tańsza. (...)

Monika Rębała

 

 

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 23.12.2011, 08:22

WIELKA KATASTROFA JUŻ BLISKO. DUNAJOWI GROZI ZAGŁADA

Tysiące ludzi szykują się do ucieczki.

Do Dunaju przeciekają chemikalia ze zbiornika w węgierskim Almasfuzito. Jego konstrukcja jest naruszona, a Węgrom grozi powtórka z katastrofy ekologicznej sprzed roku

Wały zbiornika z milionami metrów sześciennych trującej substancji już pękają - informuje IAR.

Przez to w wodach Dunaju poniżej zakładu aż 20-krotnie przekroczone są normy zawartości arsenu, molibdenu i bromu. W pobliżu zbiornika mieszkają 3 tys. ludzi.

Przestraszeni są także Słowacy, bo Dunaj w tym miejscu jest rzeką graniczną. Słowacki rząd poprosił Węgrów o wyjaśnienia, bojąc się powtórki skażenia z października ubiegłego roku.

Wtedy po przerwaniu wałów zbiornika z trującymi odpadami huty aluminium, zginęło 10 osób, a obrażenia odniosło dalszych 150 - przypomina agencja. | AJ

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Poniedziałek [04.10.2010, 20:20]

CHEMICZNY SZLAM ZALEWA LUDZI W DOMACH. PONAD 120 ZATRUTYCH (WIDEO)

Dramatyczna ewakuacja na Węgrzech. Zagrożony Dunaj.

"Czerwony szlam" - silnie toksyczna substancja zalała tereny pod węgierskim Veszprem. Dwie osoby nie żyją, cztery zaginęły, w szpitalach jest 120 osób - w tym dwie w stanie krytycznym.

Wśród rannych jest 8 strażaków, policjant i żołnierz, którzy udzielali pomocy poparzonym ludziom - informuje gazeta.pl.

Katastrofa to wynik przerwania zbiornika w fabryce aluminium. Ranni mają oparzenia drugiego i trzeciego stopnia.

Trucizna dotarła do co najmniej dwóch miejscowości. Ewakuowano w sumie osiem.

Zalewał domy do wysokości dwóch metrów, wdzierał się do wnętrz, porywał samochody i zwierzęta - dodaje dziennik.

Około 1000 już udało się przewieźć w bezpieczne miejsce.

Na miejscu wypadku znajduje się 30 karetek i kilkadziesiąt jednostek straży pożarnej. W akcji ratunkowej bierze udział ponad 100 żołnierzy z jednostek chemicznych i cztery śmigłowce - informuje "Gazeta Wyborcza".

Czerwony szlam to efekt uboczny produkcji aluminium. Ze zbiornika wyciekło go milion metrów sześciennych, część dostała się już do dopływów Dunaju.

Katastrofa ekologiczna grozi w całym rejonie położonym 50 kilometrów od Balatonu. Samo jezioro nie jest jednak bezpośrednio zagrożone. | JS

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [20.08.2009, 20:07] 5 źródeł

PONAD TYSIĄC DZIECI Z CHIN ZATRUŁO SIĘ OŁOWIEM

Przez lata mieszkały przy niebezpiecznej hucie.

Liczba zatrutych dzieci wzrosła do 1300. Wcześniej mówiono jedynie o 300 małych Chińczykach, którzy mają kłopoty ze zdrowiem. Wszyscy mieszkają w pobliżu zakładów metalurgicznych Changqing w prowincji Shaanxi - donosi CBC.

Przebadano ponad tysiąc małych Chińczyków. U większości w organizmie stwierdzono stężenie ołowiu, które pięciokrotnie przekracza bezpieczny dla zdrowia poziom.W ich krwi znajduje się od 100 do 500 miligramów ołowiu na litr. Grożą im poważne choroby okładu nerwowego oraz mózgu, a w skrajnych przypadkach nawet śmierć - informuje news.com.au

Chińskie władze zamknęły hutę w ubiegłym tygodniu po pierwszych zgłoszeniach o zatruciu. Wcześniej wiele lat zwlekano z przeprowadzką mieszkańców osiedli znajdujących się przy niebezpiecznym zakładzie. | AJ

 

 

„PRZEGLĄD” nr 19, 14.05.2006 r.

KATASTROFA CO DWA DNI

Dyrektor Państwowego Urzędu Ochrony Środowiska w Chinach, Zhou Shengxian, przyznał, że co dwa dni dochodzi tam do kolejnej katastrofy ekologicznej.

Szybki rozwój gospodarczy Chin w latach 80. i 90. XX w. stał się zmorą tego kraju. To przez niego Państwo Środka musi walczyć z kwaśnymi deszczami, a połowa rzek jest zanieczyszczona. Tylko w tym roku doszło tam do kilku bardzo groźnych katastrof.

Chodzi m.in. o wyciek kadmu do Rzeki Perłowej (na południu Chin) w styczniu i wyciek gazu w Chongqing (w centrum kraju), w wyniku którego trzeba było ewakuować 15 tys. osób.

Zdaniem Zhou Shengxiana, 50% ubiegłorocznych katastrof ekologicznych było związanych z zanieczyszczeniem rzek, a 40% - z zanieczyszczeniem powietrza.

 

 http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj/wiadomosci/zatruta+woda  

CHINY NAPRAWDĘ BLISKO | 2008-07-10 20:07

Rozwój czy katastrofa

Nigdzie dotąd w takim tempie i na taką skalę nie odbywał się proces urbanizacji kraju rolniczego. W Chinach w błyskawicznym tempie stawia się gigantyczne metropolie na miejscu wyburzanych starych kwartałów. Rozwojowi przemysłowemu towarzyszy największe na świecie skażenie środowiska.

Zapytana, jak określiłaby przemiany dokonujące się w Chinach, zamiast nasuwającego się słowa "rozwój" - mówi: "kryzys". Ma na myśli gigantyczne skażenie środowiska, zatrutą wodę i ziemię.

Na ożywionych w filmie zdjęciach Burtynskiego oglądamy obrazy jak z science fiction - piękne na swój sposób, ciągnące się po horyzont wysypiska odpadów elektronicznych, zwożonych do Chin z całego świata. Na tych przyszłościowych "polach ryżowych" pracują przy recyklingu pochyleni ludzie w maskach i słomianych kapeluszach. "Kiedy to zobaczyłam, pomyślałam: Boże, przecież to nasza przyszłość. - opowiada Baichwal. - Tak będzie wyglądał nasz świat, jeżeli się nie opamiętamy".

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

 http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj/wiadomosci/zatruta+woda

2005-04-18, ostatnia aktualizacja 2005-04-18 00:00

CHIŃSCY ROLNICY WALCZĄ Z TRUJĄCĄ FABRYKĄ NA NOŻE I KAMIENIE

Mieszkańcy chińskiej wioski walczą z trującymi fabrykami. To praktycznie ludowe powstanie przeciwko skorumpowanym urzędnikom

Do Huaxi, wioski w prowincji Zhejiang w Chinach wschodnich, ściągają w ostatnich dniach tysiące ludzi z całej okolicy. Atrakcją są dwa przewrócone autobusy policyjne i mundur policjanta zatknięty na kiju. Zdjęcia przewróconych pojazdów można już znaleźć w chińskim internecie.

 

To pozostałości po bitwie, jaką miejscowi rolnicy stoczyli z policją tydzień temu w niedzielę. Wieś jest na razie górą, policjanci wycofali się, ale rozstawili wokół wioski posterunki i kontrolują przyjezdnych. Dziennikarkę wychodzącego w Hongkongu dziennika "South China Morning Post", której udało się przedrzeć do Huaxi, policjanci zabrali notatki.

 

Wojna toczy się o miejscowy park przemysłowy, a raczej o znajdujące się na jego terenie trzynaście wysoce trujących zakładów chemicznych. Mieszkańcy żądają, by przeniesiono je gdzieś dalej.

 

Parki przemysłowe to chińska specjalność i lokalni urzędnicy stawiają je masowo głównie z powodów prestiżowych. Skargi na trucicieli mieszkańcy Huaxi wysyłali do władz od lat. Pisali w nich, że od wyziewów trudno oddychać, że zatruta jest woda, a dzieci coraz częściej umierają w łonie matek. "Wysychały lasy, góry są gołe. Warzywa przestały nam rosnąć" - lamentowała jedna z mieszkanek Huaxi.

 

Władze wstrzymały pracę fabryk do wyjaśnienia sprawy. Rolnicy na wszelki wypadek rozstawili wokół parku wartę. W ubiegłą niedzielę stało tam dwustu starszych mieszkańców wioski. Noc spędzali w szałasach z bambusa.

 

I właśnie wtedy policja postanowiła usunąć protestujących. Na miejsce przyjechało kilkuset, niektórzy mówią nawet o 3 tys. uzbrojonych funkcjonariuszy. Protestujący nie dali się jednak przepędzić. Wtedy policjanci użyli elektrycznych pałek. Wśród mieszkańców błyskawicznie rozeszła się niepotwierdzona do dziś plotka, że policjanci zabili dwie starsze kobiety. Całe Huaxi - świadkowie mówią o 50 do 60 tys. ludzi - ruszyło warcie na pomoc.

 

Na ogół potulni chińscy chłopi wszczęli regularną bitwę z policją na noże, kamienie i gaz łzawiący. - W wiosce jest wiele domów dwu- i trzypiętrowych. Zewsząd rzucano w nas kamieniami, nie mieliśmy gdzie się schronić - opowiadał dziennikarzom oficer policji. - Niektórzy z kolegów zrzucali z siebie mundury, ale mieszkańcy i tak ruszyli na nas z nożami.

 

Do szpitala w pobliskim Dongyang trafiło 80 osób, w tym 30 policjantów. Policja nie pali się do nowej konfrontacji. - Nie chcemy tam wracać. Ale jeśli władze wydadzą rozkaz, przyjmiemy ten wyrok śmierci na nas i wykonamy, co nam każą - mówi jeden z nich. Mieszkańcy Huaxi nie mają złudzeń - lokalne władze im nie wybaczą. Są przekonani, że urzędnicy, którzy udzielali koncesji na budowę fabryk, zrobili to za udziały w niej. Protestujący nie kryją obaw przed aresztowaniami, ale ustąpić nie chcą.

 

Ratunku wypatrują w Pekinie. Wierzą, że może im pomóc premier Wen Jiabao. W tym roku ogłosił on bowiem nową politykę harmonijnego społeczeństwa. Ma to być kontynuacja polityki szybkiego rozwoju, ale o bardziej ludzkim obliczu, bez towarzyszącej mu dewastacji środowiska i bardziej uważnej na społeczne koszta transformacji. Mieszkańcy Huaxi nie tracą nadziei: - Wygramy, jeśli tylko rząd w Pekinie dowie się, co się u nas dzieje.

Maria Kruczkowska

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 27.01.2012, 19:06

RZEKI ZATRUTE RAKOTWÓRCZĄ SUBSTANCJĄ. LUDZIE WYKUPUJĄ WODĘ

Nie wiadomo skąd wyciekła trucizna.

Miliony mieszkańców prowincji Kuangsi na południu Chin mają zakaz picia wody z lokalnych rzek. W dwóch z nich znaleziono rakotwórczy kadm - donosi "The Telegraph".

W najgorszej sytuacji jest miasto Liuzhou, w którym mieszka prawie 4 mln osób. Skażenie odkryto bowiem m.in. w rzece Liujiang, która jest głównym źródłem wody pitnej dla metropolii.

Władze miasta zapewniają, że woda płynąca z kranów jest oczyszczona i nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Mimo to mieszkańcy Liuzhou rzucili się do sklepów i wykupili niemal wszystkie zapasy wody butelkowanej - informuje "The Telegraph".

Opinię publiczną oburzył również fakt, że informacja o skażeniu była ukrywana przez władze przez prawie dwa tygodnie. Wysokie stężenie kadmu w rzekach odkryto 15 stycznia i strażacy próbowali je zneutralizować za pomocą chlorku aluminium, ale z małym skutkiem.

Władze podejrzewają, że kadm może pochodzić z pobliskiej kopalni w mieście Hechi. Jednak na razie nie ma na to dowodów. | BB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 07.11.2011, 13:40

REKORDOWY POZIOM SKAŻENIA OŁOWIEM W CHINACH

"Naruszone wszelkie normy".

Ponad 10 proc. gruntów rolnych w Chinach jest zanieczyszczona przez ołów, cynk i inne metale ciężkie.

To poziom, które przekracza wszelkie normy. Po raz pierwszy rządowi eksperci potwierdzili, że problem dotyczy tak wielkiej powierzchni kraju - informuje Reuters.

Wan Bentai z chińskiego resortu ochrony środowiska mówi, że skażenie to efekt osiadania na polach zanieczyszczeń z kominów hut oraz przedostawania się do gleby metali ciężkich w ściekach i odpadach stałych z zakładów przemysłowych.

Miesięcznie odnotowujemy ok. 10 nowych przypadków skażenie. Lokalne władze ignorują zalecenia rządu, bo stawiają rozwój gospodarczy przed ochroną środowiska - mówi Wan.

Chińskich przemysł zużywa rocznie ok. 4,1 mln ton ołowiu – to najwięcej na świecie. Dla człowieka ten metal jest bardzo niebezpieczny: uszkadza nerki oraz układ nerwowy i rozrodczy. | AJ

 

 

 

 

 www.interia.pl | Poniedziałek, 27.10.2008 r., (06:21) |

NAJWIĘKSZA ZAGŁADA OD CZASÓW DINOZAURÓW

Człowiek jest odpowiedzialny za największą zagładę gatunków od czasów wyginięcia dinozaurów. W ciągu ostatnich 35 lat biodywersyfikacja zmniejszyła się o 35 proc., jak wykazują najnowsze badania - czytamy w dzienniku "Polska".

 

Autorzy ostrzegają, że bezwzględna eksploatacja środowiska naturalnego przez ludzkość tworzy niemożliwy do utrzymania "dług ekologiczny".

 

- To destrukcja na wielką skalę. Jeżeli nie podejmiemy jakichś naprawdę drastycznych kroków i decyzji politycznych, to tempo strat będzie tylko rosło - mówi profesor Kerry Turner, dyrektor departamentu nauk ekologicznych na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.

 

Dla przykładu niszczenie lasów tropikalnych w celu pozyskania tarcicy może przynieść krótkoterminowe zyski producentom drewna, ale zagładzie ulega źródło, z którego, gdyby je zostawić w spokoju, cała planeta mogłaby czerpać w nieskończoność.

 

W maju konferencja ONZ na temat biodywersyfikacji ostrzegła, że niszczenie żywych zasobów naturalnych - w tempie czterech gatunków w ciągu godziny - będzie do 2010 roku kosztować około 440 mln funtów, a w 2050 roku sięgnie 11 mld funtów.

 

Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć.

 

Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety. - Wchodzimy w fazę masowej zagłady gatunków, która nie ma precedensu od milionów lat. Nasze konsumpcyjne społeczeństwo po prostu odmawia przyjęcia tego do wiadomości - mówi Tony Juniper, działacz ekologiczny i były dyrektor organizacji Friend of the Earth.

Źródło informacji: INTERIA.PL/Polska

 

 www.o2.pl  | Poniedziałek [29.12.2008, 22:37] 1 źródło

NATURA ZABIŁA W 2008 ROKU 220 TYSIĘCY OSÓB

Katastrofy przyniosły straty rzędu 144 miliardów euro.

Katastrofy naturalne w 2008 roku należały do najbardziej niszczycielskich w skutkach. Mimo że było ich mniej niż w ubiegłym roku (750 - w 2008 i 970 - w 2007), zginęło w nich o wiele więcej osób. Większe były też szkody materialne spowodowane przez huragany, trzęsienia ziemi i powodzie.

Wzrosły także, i to znacząco, sumy wypłaconych odszkodowań z tytułu strat spowodowanych przez katastrofy naturalne. Oszacowano je na 45 miliardów dolarów. | BW

 

 www.o2.pl | Piątek [29.05.2009, 16:05] 1 źródło

GLOBALNE OCIEPLENIE ZABIJA CO ROKU SETKI TYSIĘCY LUDZI

A państwa na całym świecie tracą z tego powodu 125 mld dol. rocznie.

Niekorzystne zmiany klimatu dotykają każdego roku niemal 300 mln ludzi na świecie, a zabijają 300 tys. z nich.  To wnioski z pierwszego raportu na temat wpływu zmian klimatu na życie człowieka.

Globalne ocieplenie powoduje wzrost temperatury, powodzie, pożary lasów i wiele innych kataklizmów - stwierdził były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, który przedstawił raport.

Jak twierdzi sytuacja z roku na rok będzie się pogarszać. Według prognoz zmiany klimatu w 2030 roku zabiją 500 tys. osób, a dziesiątki milionów ludzi zostanie bez dachu nad głową. Państwa będą tracić wtedy blisko 600 mld dolarów rocznie.

To duże wyzwanie dla ludzkości. Trzeba działać, by zapobiec katastrofie. Obecnie 500 mln ludzi jest zagrożonych tragicznymi skutkami ocieplania się klimatu - twierdzi Kofi Annan. | JK

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Piątek [12.11.2010, 07:28]

ONZ: KATASTROFY I ŻYWIOŁY ZABIJĄ NAWET 1,5 MLD LUDZI

Nadchodzi fala ogromnych powodzi, huraganów i trzęsień ziemi.

Ziemia staje się coraz bardziej niespokojna. Katastrofy i klęski żywiołowe - huragany, trzęsienia ziemi, powodzie - będą coraz częstsze i do roku 2050 mogą dotknąć 1,5 mld ludzi, zwłaszcza w wielkich miastach - alarmuje RMF FM.

Eksperci ONZ w swoim raporcie jako główną przyczynę nasilenia się występowania niebezpiecznych zjawisk, wskazują globalne ocieplenie.

Naukowcy ostrzegają, że jeśli rządy nie podejmą natychmiastowych działań to klęski żywiołowe będą zabijać coraz więcej ludzi i siać ogromne spustoszenie.

Dr Apurva Sanghi z University of Chicago mówi, że konieczne są inwestycje w systemy monitorowania zagrożeń i ostrzegania ludności, a nawet przebudowa sieci kanalizacyjnych w miastach.

Zaleca też lepszą ochronę kluczowej infrastruktury, takiej jak szpitale i szkoły, które mogą pełnić rolę tymczasowych schronisk - dodaje stacja.

ONZ zaleca również intensywne zalesianie wybrzeży, bo drzewa będą chronić nadmorskie tereny przed tsunami.

Szacuje się, że rocznie klęski żywiołowe kosztują świat prawie 190 mld dolarów. Powodzie, trzęsienia ziemi czy huragany zabiły w ostatnich 40 latach ponad 3,3 mln osób - średnio 83 tys. każdego roku. | AJ

 

 

Straty i koszty spowodowane powodzią w 1997 roku wyniosły około 13-15 mld zł (według obecnych cen to około 20 mld zł).

Straty i koszty spowodowane powodziami w 2010 roku wyniosły około 12-14 mld zł.

 

 http://forsal.pl/artykuly/450167,straty_po_powodzi_siegaja_12_mld_zl_rzadowi_brakuje_9_mld_zl.html | 2010-09-08 10:29

Zniszczonych 811 gmin

Drobiazgowy raport szkód sporządzony w resorcie spraw wewnętrznych obrazuje skalę katastrofy. Zniszczonych zostało: 80 tys. km dróg, 59 mostów, 680 tys. ha

ziemi uprawnej znalazło się pod wodą, 18 tys. budynków, 808 szkół.

Same szkody w infrastrukturze drogowej i kolejowej wyniosą co najmniej miliard złotych – dodaje Adam Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Ofiarą tegorocznych żywiołów padło też 1300 przedsiębiorstw.

Artykuł z: www.gazetaprawna.pl Autorzy: Robert Zieliński, Sylwia Czubkowska

 

 http://polskalokalna.pl/raport/poludnie-polski-walczy-z-woda/news/malopolska-po-powodzi-bilans-strat,1492106 | 14.06.2010 (11:46)

W wyniku powodzi uaktywniło się na terenie województwa ok. 1 tys. osuwisk.

Liczba poszkodowanych gospodarstw rolnych wynosi ok. 18 tys. Ilość zalanych i podtopionych obszarów rolnych to ponad 81 tys. ha.

Według danych sanepidu podczas powodzi zalanych zostało 7245 studni przydomowych, 30 wodociągów wyłączonych zostało z eksploatacji, uszkodzonych zostało 15 oczyszczalni ścieków, zalanych zostało 8 cmentarzy. Przeciw tężcowi zaszczepiono ponad 1 tys. osób.

Szkody w wyniku podtopień i zalań wystąpiły w 246 placówkach oświatowych (228 szkół i 18 przedszkoli) - wszystkie one wymagają remontu. W 11 szkołach ze względu na zniszczenia nie odbywają się zajęcia (5 szkół zawiesiło zajęcia do końca zajęć szkolnych; 4 z powodu przeznaczenia budynku na ewakuację ludności ze zniszczonych domów).

www.interia.pl  

 

[No to za karę wybudują jeszcze więcej domów.... A gdy będzie jeszcze gorzej, no to wybudują jeszcze więcej... – jak wojna z naturą, to wojna!... – red.]

 

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [14.11.2010, 21:32]

SAMOLOTY BĘDĄ SPADAĆ CORAZ CZĘŚCIEJ. TO KARA ZA NISZCZENIE PRZYRODY

Wszystko przez zmiany klimatu.

Samoloty pasażerskie są coraz bardziej narażone na zderzenia w powietrzu ze stadami ptaków. Tylko w Wielkiej Brytanii odnotowano 23 proc. więcej takich przypadków niż rok wcześniej - alarmuje "The Sunday Express".

Brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego otrzymał ponad 1,8 tys. zgłoszeń o kolizji z ptakami. 119 wypadków było na tyle poważnych, że zagrażały bezpieczeństwu pasażerów i wymagały pełmego dochodzenia wyjaśniającego.

Eksperci mówią, że ptaki zmieniły trasy swoich migracji jesienią i wiosną przez zmiany klimatu. Pojawiają się teraz niespodziewanie w korytarzach powietrznych i w pobliżu lotnisk, gdzie do tej pory starty i lądowania były bezpieczne - wyjaśnia dziennik.

Najgroźniejsze są mewy oraz stada gęsi. Szacuje się, że naprawy samolotów zniszczonych po zderzeniu z ptakami, kosztują brytyjskie linie lotnicze nawet 770 mln funtów. | AJ

 

 

www.twojapogoda.pl | 13-02-2011, 17:38

ULEWA + WAPIEŃ = WROTA PIEKIEŁ

Gigantyczne dziury w ziemi pojawiające się w różnych regionach świata. Brama do piekieł czy problem geologiczny? Weźmiemy pod lupę zjawisko, które spędza sen z powiek także mieszkańcom naszego kraju.

Gigantyczne studnie pojawiają się w ciągu zaledwie kilku chwil. Wszystko, co znajdzie się nad taką dziurą jest pochłaniane.

Ostatnio z wrotami piekieł mieliśmy do czynienia przy okazji przejścia cyklonu tropikalnego Agatha nad stolicą Gwatemali w Ameryce Środkowej. W centrum miasta powstała dziura w ziemi o szerokości 30 metrów i głębokości 60 metrów.

Sprawcą tego zjawiska były ulewne deszcze, które przenikając w głąb gleby doprowadziły do stopniowego osuwania się słabo związanego podłoża skalnego.

Ostatecznie doszło do zapadnięcia się gruntu na tak dużym obszarze. Fabryka położona nad osuwiskiem została wciągnięta na samo dno leja zwanego lejem krasowym.

Jednak spokojnie spać nie mogą nie tylko mieszkańcy Gwatemali, lecz również Polski. W naszym kraju największe prawdopodobieństwo pojawienia się leju krasowego występuje na południu i południowym wschodzie. Szczególnie niebezpiecznie jest podczas ulewnych deszczy.

Mogliśmy się o tym przekonać latem ubiegłego roku, gdy ulewy doprowadziły do osunięć ziemi w województwie śląskim, małopolskim i podkarpackim. Poniżej możecie się przekonać, co może się zdarzyć, gdy ulewy nawiedzą region z wapiennym podłożem skalnym.

www.twojapogoda.pl

 

http://www.boston.com/bigpicture/2010/12/2010_in_photos_part_2_of_3.html#photo35

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

WPŁYW GLOBALNEGO OCIEPLENIA NA GOSPODARKĘ

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

 

 

 http://www.hydropure.com.pl/informacje/czy_woda_pitna_moze_byc_trujaca

Rolnikom bardzo opłaca się sypać na pola nawozy sztuczne oraz trujące pestycydy. Producenci żywności dużo zarabiają, dodając do niej konserwanty przedłużające jej trwałość. Producenci i handlowcy wód mineralnych zbijają niezłą kasę sprzedając zwykłą wodę kranową. Lekarze nie protestują kiedy rośnie liczba chorych, bowiem to chorzy ludzie, a nie zdrowi, dają im pracę. Producenci lekarstw i aptekarze zarabiają więcej, gdy przybywa im ciągle klienteli. Czy widzisz, że żaden sektor produkcji żywności i innych dóbr oraz służba zdrowia nie są zainteresowane zapobieganiem chorobom oraz przedłużaniem życia Polaków?

 

§          

3,4 mld zł kosztowało w 2006 r. utrzymanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, z tego obsługa bankowego zadłużenia kosztowała 250 mln zł.

  W Polsce było zarejestrowanych w 2005 r. jako renciści i emeryci, 7,2 mln osób (rencistów w 2007 r. było prawie 3 mln)!

W 2008 roku wypłaty dla rencistów i emerytów (ok. 80% sumy) przekroczyły sumę 100 mld zł.

 

 www.o2.pl | Środa [01.07.2009, 07:44] 2 źródła

ZUS-OWI BRAKUJE MILIARDÓW NA RENTY I EMERYTURY

Żeby wypłacić należności zakład bierze kredyt.

ZUS-owi zabraknie w tym roku 5-8 mld zł na wypłatę rent i emerytur. Rząd nie zwiększy dotacji, bo dziura budżetowa i tak jest ogromna - pisze wyborcza.pl.

Wczoraj ZUS skorzystał z otwartej 2,5 miliardowej linii kredytowej w jednym z banków komercyjnych i wziął 200 mln zł. Ostatni raz zakład brał taki kredyt dwa lata temu. Jednak nie jest to bezbolesne rozwiązanie.

Zapłacą za to wszyscy podatnicy, bo gdy sytuacja gospodarcza się poprawi, budżet będzie musiał dać FUS większą dotację na spłacenie kredytu - mówi Mordasewicz. | JP

 

 www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 25.09.2009 07:24

GAZETA PRAWNA: W ZUS zabraknie wielkiej kasy!

Jeżeli zadłużenie będzie rosnąć ZUS nie będzie miał z czego wypłacać świadczeń.

Maria Szczur, odwołany już członek zarządu ZUS odpowiadający za jego finanse, przyznała w rozmowie z "GP", że w tym roku mimo dotacji w wysokości 30,4 mld zł, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych będzie musiał pożyczyć w bankach 4 mld zł. Tegoroczna sytuacja funduszu nie będzie taka zła w porównaniu z prognozami na następne lata.

Jak podaje "GP" gorsza sytuacja ma być w przyszłym roku. FUS otrzyma rekordową dotację z budżetu w wysokości 37,9 mld zł, a mimo to będzie mu brakować na wypłatę świadczeń. Dlatego dodatkowe 7,5 mld zł ma pochodzić z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Mimo to ZUS będzie musiał w bankach pożyczyć 3,8 mld zł. Łącznie więc w kasie FUS będzie brakować prawie 50 mld zł.

Jeżeli system nie zostanie zreformowany, z roku na rok dziura w budżecie ZUS będzie coraz większa.

www.gazetaprawna.pl

 

Rafał Kerger

rafal.kerger@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Sobota, 28.11.2009 19:37 33 komentarze

PIENIĄDZE: PRZEZ SYSTEM EMERYTALNY NIGDY NIE WEJDZIEMY DO STREFY EURO?

Emeryci nie uratują finansów państwa.

Zmiany w systemie emerytalnym miały, zdaniem rządu, przede wszystkim przynieść korzyści emerytom. Prawda jest inna. Prawdziwym celem tych zmian jest ukrywanie rosnących długów budżetu. Wiceminister finansów twierdzi, że przez system emerytalny Polska nigdy nie wejdzie do strefy euro – podaje CNBC Biznes.

Trzy tygodnie propozycjach zmian minister finansów przyznał, że chodzi o budżet, który rzekomo cierpi z powodu składek przekazywanych do OFE. Ale według ministra nawet to trzęsienie ziemi nie uratuje publicznych finansów.

Na początku listopada padła propozycja przesunięcia do ZUS części składek, które od dziesięciu lat spływają do OFE . Ich zdaniem byłaby to "drobna korekta systemu", na której skorzystaliby przyszli emeryci.

Zastępca ministra Rostowskiego przestrzega, że przez system emerytalny Polska nigdy nie wejdzie do strefy euro.

Przy dzisiejszym systemie emerytalnym jest to niemożliwe. po prostu ten dług nie tylko nie będzie się zmniejszał, ale będzie rósł - przyznał wiceminister finansów Ludwik Kotecki, rządowy pełnomocnik ds. przyjęcia europejskiej waluty.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70  mld zł), a w 2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).

 

 

16 listopada 2007 - zaprzysiężenie rządu Platformy Obywatelskiej (Donalda Tuska)

 

 http://www.mf.gov.pl/dokument.php?const=5&dzial=57&id=117900&typ=news

MINISTERSTWO FINANSÓW

Zadłużenie Skarbu Państwa nr 12/2007

Na koniec grudnia 2007 roku zadłużenie Skarbu Państwa (SP) wyniosło 501.530,8 mln zł (tj. ok. 140,0 mld EUR lub ok. 206,0 mld USD - w przeliczeniu po kursach z dnia 31 grudnia 2007r.: 1EUR = 3,5820 PLN, 1USD = 2,4350 PLN). W porównaniu z końcem grudnia 2006 roku zadłużenie to wzrosło o 23.004,4 mln zł, tj. o 4,8%.

 

MINISTERSTWO FINANSÓW

Zadłużenie Skarbu Państwa nr 2/2009

Na koniec lutego 2009 roku zadłużenie Skarbu Państwa (SP) wyniosło 598.214,8 mln zł (tj. ok. 128,4 mld EUR lub ok. 162,7 mld USD – w przeliczeniu po kursach z dnia 27 lutego 2009 r.: 1EUR = 4,6578 PLN, 1USD = 3,6758 PLN). W porównaniu z końcem stycznia 2009 roku zadłużenie to wzrosło o 14.363,7 mln zł, tj. o 2,5%.

 

Zadłużenie Sektora Finansów Publicznych (SFP) przed konsolidacją na koniec I kwartału 2009 r. wyniosło 639.754,6 mln zł, w tym:

- zadłużenie sektora rządowego 603.933,1 mln zł (94,4% długu

ogółem),

- zadłużenie sektora samorządowego 33.434,8 mln zł (5,2% długu

ogółem).

- zadłużenie sektora ubezpieczeń społecznych 2.386,7 mln zł

(0,4% długu ogółem).

 

 http://www.mf.gov.pl/dokument.php?const=5&dzial=590&id=70510

MINISTERSTWO FINANSÓW

Zadłużenie Skarbu Państwa nr 2/2010

Na koniec lutego 2010 roku zadłużenie Skarbu Państwa (SP) wyniosło 657.996,0 mln zł (tj. ok. 165,5 mld EUR lub ok. 224,9 mld USD – w przeliczeniu po kursach z dnia 26 lutego 2010r.: 1EUR = 3,9768 PLN, 1USD = 2,9251 PLN). W porównaniu z końcem stycznia 2010 roku zadłużenie to wzrosło o 5.083,2 mln zł, tj. o 0,8%.

 

[Czyli w roku 2010 zbliży się do 700 mld zł, a może nawet przekroczy tą kwotę!!! Za Gierka zadłużenie było mniejsze od samych odsetek obecnego zadłużenia...

 

 

 http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl - Licznik...

 

 http://www.noesen.pl/?p=p_26&sName=DLUG-POLSK - Licznik...

 

 

Proszę zwrócić uwagę, że społeczeństwo woli płacić - tracić - , łącznie, miliardy, niż racjonalnie zainwestować choćby złotówkę od osoby...; pozwalać na pogrążanie się - trwać - niż wykazać się choćby minimalną, racjonalną aktywnością...

 

Ach Ci analitycy, nie rozumieją komercyjnego kapitalizmu (skrót od kapitału i katolicyzmu; katolicyzm – skrót od: kapitału liczenia/kapitał się liczy) – trza dać zarobić bogaczom (również na długach indywidualnych i wierzytelnościach państwowych)(m.in. piorąc mózgi, wypaczając psychikę, ogłupiając wypłocinami reklamowymi; jaki ten kapitalizm kochany, tzn. z Bożo pomocom chciałem powiedzieć), bo Bóg tak chce! – red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [16.12.2009, 08:42] 2 źródła

RZĄD ZADŁUŻYŁ CIĘ NA 20 TYS. ZŁOTYCH

Ekonomiści ostrzegają przed krachem.

W przyszłym roku Polska zaciągnie nowe kredyty na sumę 100 mld zł. Dług państwa wzrośnie tym samym do 740 mld - informuje "Gazeta Wyborcza".

Co to oznacza? Że coraz więcej pieniędzy będziemy musieli co roku przeznaczać na jego spłatę. W 2010 roku na obsługę długu będziemy musieli przeznaczyć aż 35 mld złotych. Całkowite wydatki budżetu wyniosą w tym czasie 301,2 mld zł.

Znani ekonomiści już ostrzegają przed pokonaniem przez dług bariery 55 proc. PKB już w 2010 lub w 2011 r. Dlaczego? Bo wówczas rząd musiałby podjąć się planu ratunkowego, bardzo uciążliwego dla obywateli. Byłby zmuszony zamrozić pensje budżetówki i jeszcze bardziej obniżyć podwyżki dla emerytów.

(...) | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [29.12.2009, 16:27] 2 źródła

ILE POLSKA NAPRAWDĘ MA DŁUGÓW

Amerykanie też nie znają prawdy o własnym budżecie.

Co roku w listopadzie Departament Skarbu wydaje raport pokazujący deficyt budżetowy wg norm GAAP, czyli takich, które obowiązują amerykańskie przedsiębiorstwa - pisze na swoim blogu analityk Michał Słysz. W tym roku raport zostanie opublikowany później.

Ale i tak zawarte w nim dane nie trafią do mediów - przewiduje Słysz. Dlaczego? Bo zawiera on dane nie tylko o deficycie dochodów w danym roku względem wydatków, ale także przyrost przyszłych zobowiązań - głównie na rzecz funduszy emerytalnych i zdrowotnych. Jak informuje na swoim blogu Słysz całkowity dług budżetu USA w ujęciu GAAP wyniósł na koniec 2008 r. 66 bln USD czyli 460 proc. PKB.

A jak w podobnym ujęciu wyglądałoby zadłużenie polskiego budżetu? Słysz szacuje go, wraz z zobowiązaniami na rzecz przyszłych emerytów, na 3,1 bln zł czyli ok. 240 proc. PKB. | WB

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Niedziela, 23.05.2010 08:46

CAŁY ŚWIAT TONIE W DŁUGACH

Polska też ma kłopoty.

Żarty się skończyły! Na koniec 2011 roku dług Polski wzrośnie do prawie 60 proc. PKB, czyli ok. 900 mld zł. Zdaniem ekonomistów, dalsze zadłużanie kraju może zrujnować gospodarkę.

Specjaliści zwracają uwagę, że życie na kredyt po prostu się nie opłaca. Z kraju odpływają zagraniczni inwestorzy, a złotówka się osłabia.

Możemy jednak nie mieć wyboru i nowe długi będą konieczne. Tylko straty związane z powodzią szacuje się na grubo ponad 11 mld zł.

Ale na świecie są państwa, gdzie długi są znacznie większe niż u nas. Na 58 krajów badanych przez szwajcarski International Institute for Management Development aż 40 jest zadłużonych powyżej 60 proc. PKB - czytamy na rp.pl.

Japończykom obniżenie długu do 60 proc. PKP ma zająć 74 lata! Do 2019 roku z nadmiernym zadłużeniem uporają się Hiszpanie. Grecja czy Islandia zacznie wychodzić na prostą dopiero po 2030 roku - pisze "Rzeczpospolita".

Gigantyczne długi mają także Niemcy, Brytyjczycy i Francuzi. Ale Europa to nie wyjątek. Po uszy zadłużone są także Stany Zjednoczone, Australia czy Kanada.

Krzysztof Zacharuk

krzysztof.zacharuk@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 29.10.2010 11:32: Jeśli tempo przyrostu się utrzyma, zadłużenie naszego kraju na koniec 2011 roku może wynieść aż 918 mld zł – szacuje "Rz". To o wiele więcej niż zakłada rząd. Ale to nie koniec złych wiadomości. 918 mld zł to 61,4 proc. PKB, znacznie powyżej progu ostrożnościowego, ustalonego na 55 proc. PKB. Źródło: "Rzeczpospolita"

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Niedziela, 24.10.2010 09:10: Polska ma największe długi od 20 lat

Robi się niebezpiecznie. Ekonomiści biją na alarm. Twierdzą, że mimo uspokajających zapewnień rządu, sytuacja jest wyjątkowo trudna. Ministerstwo Finansów oszacowało deficyt finansów publicznych w 2010 roku na 7,9 proc. To grubo ponad 112 mld zł. [Deficyt liczony według unijnej metodologii ESA'95 - red.]

Krzysztof Zacharuk

krzysztof.zacharuk@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl / „PARKIET” | Wtorek, 26.10.2010 08:50

FIRMY WINDYKACYJNE MAJĄ CO ROBIĆ

W tym roku do siedmiu ogólnopolskich firm windykacyjnych trafiły przeterminowane należności wartości 7,3 mld zł. To - jak podaje "P" - aż o 40 % więcej niż przed rokiem.

Windykatorzy mają pełne ręce roboty, głównie za sprawą banków. Od stycznia do końca września przyjęli do windykacji 2,6 mln spraw, o ponad połowę więcej niż w tym samym czasie rok wcześniej.

Lektura "Parkietu" jest o tyle niepokojąca, że przeciętny Kowalski powinien się bać - do windykatorów trafiło cztery razy więcej wierzytelności detalicznych niż korporacyjnych.

Hossa na rynku windykacji nie będzie na szczęście trwać wiecznie - banki, sprawcy całego zmieszania, właśnie kolejny raz zaostrzyły politykę kredytową.

Rafał Mościcki

rafal.moscicki@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | www.o2.pl / www. sfora.pl | Czwartek [04.11.2010, 09:33]

POLACY ŻYJĄ NA KREDYT. JUŻ CO TRZECI SPŁACA RATY

Pożyczamy coraz więcej pieniędzy.

Już prawie co trzeci dorosły Polak (9,3 mln osób) ma przynajmniej jeden kredyt - wynika z badania GfK Polonia na zlecenie "Rzeczpospolitej".

Rok temu do spłacania pożyczki przyznawało się 22 proc., czyli o ok. 2,5 mln osób mniej. Eksperci uważają, że Polacy przestali już bać się kryzysu, częściej decydują się na zakupy sprzętu do domu i nie obawiają się problemów ze spłatą kredytów.

Banki też poluzowały kryteria udzielania pożyczek, choć nadal gruntownie prześwietlają klientów. Jednak i tak zgodę na kredyt hipoteczny otrzymało w tym roku już 3 razy więcej osób niż w roku ubiegłym. Więcej jest też pożyczek gotówkowych.

Wśród zadłużonych w bankach najwięcej, 72 proc., posiada kredyt gotówkowy, a 16 proc. pożyczyło pieniądze na zakup mieszkania lub budowę domu - dodaje gazeta. | AJ

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Środa, 27.10.2010 20:53

TRZY CZWARTE POLAKÓW NIE MA PIENIĘDZY NA CZARNĄ GODZINĘ

Żadnych oszczędności.

Prawie trzy czwarte Polaków nie ma odłożonych żadnych pieniędzy na czarną godzinę.

Cokolwiek udało się zaoszczędzić zaledwie 26 proc. osób ankietowanych przez TNS OPOP - podaje pb.pl za PAP. Jedna czwarta to bardzo mało, zwłaszcza że nie chodzi tylko o odłożone pieniądze, ale o jakiekolwiek wartościowe przedmioty czy nieruchomości, które w razie kłopotów finansowych można by upłynnić.

Jak czytamy, żadnych oszczędności nie mają najczęściej: nastolatki, osoby bezrobotne, rolnicy, robotnicy, a także emeryci, renciści i studenci. Liczy się też wykształcenie – w tej grupie jest wyjątkowo dużo osób z podstawowym i zasadniczym zawodowym.

Ludzie z wykształceniem wyższym i średnim odkładają na czarną godzinę znacznie częściej. Podobnie jak specjaliści, kierownicy, prywatni przedsiębiorcy, a także mieszkańcy miast liczących powyżej 100 tys. mieszkańców.

Wśród osób, które odłożyły coś na przyszłość: 7 proc. chomikuje ponad 100 tys. zł., 33 proc. zaoszczędziło co najmniej 10 tys. zł., 19 proc. - od 2 do 5 tys. zł, 28 proc. - do 2 tys. zł, - czytamy na pb.pl.

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 01.01.2010 19:31

FINANSE: Stany Zjednoczone są już praktycznie bankrutem

Jakie jest prawdziwe zadłużenie USA?

Departament Skarbu wydał doroczny raport pokazujący deficyt budżetowy wg norm GAAP (obowiązują amerykańskie przedsiębiorstwa).

Ekonomiści twierdzą, że informacje o raporcie trudno jest znaleźć w mediach, ponieważ użyta metodologia wydobywa na światło dzienne półprawdy zawarte w oficjalnym raporcie - tym, o którym media informują.

- Konserwatywne zasady GAAP uwzględniają nie tylko deficyt dochodów względem wydatków w danym roku, ale również przyrost bieżącej wartości przyszłych zobowiązań, głównie na rzecz funduszy Social Security (emerytalno-rentowych) i Medicare (zdrowotnych) – tłumaczy ekonomista Michał Słysz.

I dodaje, że według GAAP w ciągu ostatniej dekady deficyt budżetu wynosił ok. 4 bln USD średniorocznie, czyli ok. 30% PKB! I tak, w 2008 r. faktyczny deficyt wynosił nie 450 mld USD, ale 5,1bln!.

A Shadowstats, niezależne biuro statystyczne, szacuje deficyt GAAP w 2009 r. aż na 9 bln USD (czyli 63% PKB), co oznacza, że USA stoją praktycznie na krawędzi bankructwa.

- Całkowity dług budżetu USA w ujęciu GAAP wyniósł na koniec 2008 r. 66 bln USD czyli 460% PKB. Dla porównania, w Polsce dług publiczny wraz z ukrytymi zobowiązaniami budżetu wobec emerytów szacuję z grubsza na 3,1 bln zł czyli ok. 240% PKB – dodaje Słysz.

Leszek Sadkowski

leszek.sadkowski@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Sobota, 06.02.2010 22:37

ŚWIAT: ZADŁUŻENIE AMERYKANÓW SIĘGA 350% PKB!

Nie do wiary? Taka jest prawda!

W obecnym roku fiskalnym kończącym się we wrześniu, amerykański deficyt budżetowy sięgnie 10,6% PKB. Wyniesie 1,56 bln dolarów wobec zakładanych 1,2 bln dolarów i przewidywanych przez ekonomistów 1,35 bln dolarów. To największy deficyt od czasów II Wojny Światowej – podaje Gold Finance.

 

Następny budżet, którego projekt w tym tygodniu został przez prezydencką administrację przesłany do Kongresu Stanów Zjednoczonych, przewiduje deficyt w wysokości 1,27 bln dolarów. W czasie wyborów Barack Obama obiecywał, że do końca 2012 r. ograniczy deficyt do około 650 mld dolarów. Teraz wiadomo, że nie ma na to szans. Nawet, gdyby projektowany na kolejne 12 miesięcy deficyt nie został przekroczony.

 

Dług amerykańskiego sektora publicznego sięga dziś gigantycznej kwoty 12 bilionów dolarów. Jego obsługa, czyli spłata odsetek, pochłania prawie pół biliona dolarów rocznie. A prognozy mówią, że do 2020 r. dług ten wzrośnie do co najmniej 18,5 bln dolarów, sięgając 100% PKB.

 

I to mimo usilnych starań o ograniczenie deficytów budżetowych. Jeśli zliczyć całe zadłużenie Stanów Zjednoczonych, czyli i publiczne, i sektora przedsiębiorstw, i obywateli, to już teraz sięga ono 350% PKB.

 

Problem w tym, że nie da się pogodzić redukcji tak potężnego deficytu i tak ogromnej góry długów z pobudzaniem gospodarki kolejnymi hojnymi pakietami stymulacyjnymi. Wręcz przeciwnie: konieczne będzie ostre zaciskanie pasa przez wiele lat. A to rozwojowi amerykańskiej gospodarki nie będzie sprzyjać – Roman Przasnyski, główny analityk Gold Finance.

 

Źródło: Gold Finance.

 

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

5. EKONOMIA RACJONALNA

 http://www.wolnyswiat.pl/5h2.html 

 

5. EKONOMIA RACJONALNA - RÓŻNE MATERIAŁY

 http://www.wolnyswiat.pl/5ah2.html

 

5. EKONOMIA RACJONALNA - O BANKACH

 http://www.wolnyswiat.pl/5bh2.html

 

17. ELEKTRONICZNE ZBIERANIE PODPISÓW (pod

inicjatywami ustawodawczymi, moją kandydaturą na prezydenta)

 http://www.wolnyswiat.pl/17.php

 

21. WPŁATY I WYDATKI

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?p=815#815

 

 

 

 

Nie jedz…

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Wtorek [19.01.2010, 16:51]

TĄ CHEMIĄ KAŻDEGO DNIA ZATRUWASZ ORGANIZM

15 najczęściej spotykanych dodatków.

Jest z czego wybierać. Współczesna masowa produkcja jedzenia to proces skomplikowany i odarty z uroku domowego gotowania.

To, co jemy powstaje najpierw w laboratoriach, przy udziale części z 14 tys. używanych tam dodatków smakowych i upiększaczy - czytamy na physorg.com.

 

Oto 15 najczęściej stosowanych:

1-Metylocyklopropen

Tym gazem dusi się jabłka, by nie produkowały etylenu, naturalnego hormonu przyśpieszającego dojrzewanie owocu. Dzięki temu "świeże" mogą być aż przez rok. Dojrzewanie bananów powstrzymuje na miesiąc. Winogrona w tym samym celu spryskuje się dwutlenkiem siarki.

 

Sztuczne barwniki

Pierwsze datuje się na początek XX wieku, powstawały wtedy głównie z pochodnych ropy naftowej. Przez lata większość stała się nielegalna (jako rakotwórcze). W USA dopuszcza się już tylko 10 z nich w ograniczonych ilościach.

 

Sztuczne smaki

Tym terminem określa się setki związków chemicznych stworzonych w laboratoriach, by udawały prawdziwe smaki występujące w naturze. M.in. sztuczny smak wanilii uzyskuje się z ropy naftowej albo odpadów z młynów papierniczych. Odkładając się w organizmie człowieka, związki bazowe tych substancji wpływają na działanie mózgu.

 

Aspartam

To sztuczny słodzik, który - choć nie jest kaloryczny - uszkadza trzustkę. Nie zostawia dziwnego smaku, jak sacharyna, ale wiele osób nie jest w stanie metabolizować fenyloalaniny, jednego z dwóch aminokwasów zawartych w aspartamie. Nie zaleca się jego konsumpcji kobietom w ciąży i niemowlętom.

 

Astaxanthin (E-16)

Produkowany ze smoły barwnik, którym "karmi" się łososia. 90 proc. tej ryby w naszych sklepach pochodzi z farm. E-16 nadaje im świeży, różowy odcień.

 

Kwas benzoesowy

Dodaje się go głównie do mleka i mięsa, ale ten konserwant można znaleźć zarówno w napojach niegazowanych, jak i płatkach śniadaniowych. Odkładając się, blokuje prawidłowe działanie enzymów trawiennych w naszym organizmie. Powoduje migreny, biegunki, ataki astmy i nadpobudliwość u dzieci.

 

Butylowany hydroksyanizol (E-320) i Butylowany hydroksytoluen (E-321)

Te przeciwutleniacze na bazie ropy naftowej dodaje się do potraw zawierających olej jako konserwanty. Można je znaleźć w krakersach, płatkach śniadaniowych, parówkach, suszonym mięsie i każdym typie jedzenia z dodatkiem tłuszczu. Światowa Organizacja Zdrowia sugeruje, że mają działanie rakotwórcze.

 

Canthaxantin

Canthaxanthin jest pigmentem używanym w paszach zwierzęcych i ma na celu zwiększenie czerwonawej barwy mięsa hodowlanego łososia, żółtka w jajkach i mięsnych produktów drobiowych. W związku z tym, że naukowe badania udowodniły związek między wysokim poziomem canthaxanthin i problemami ze wzrokiem, Komisja przyjęła dyrektywę, by zmniejszyć autoryzowany poziom canthaxanthin w paszach zwierzęcych - czytamy na aquapoland.pl.

 

Zagęszczacze

Powstają na bazie tłuszczy roślinnych, gliceryny i kwasów organicznych. Dzięki nim chleb leży dłużej półce a woda miesza sie z olejem. Spotykane często w produktach niskotłuszczowych i tych o obniżonej kaloryczności, jak w margarynie czy majonezie.

 

Syrop kukurydziany

Słodzik utrzymujący świeżość i wilgotność potraw. Zawiera potężną i szkodliwą dla zdrowia

ilość fruktozy. Amerykanie jedzą go we wszystkim i tyją. Prowadzi do chorób krążenia, podnosi poziom cholesterolu i tryglicerydów, prowadzi do zakrzepów krwi i przyśpiesza starzenie.

 

Glutaminian sodu (E-621)

W dressingach do sałatek, majonezach, chipsach, kostkach rosołowych, "chińskich zupkach" - wzmacnia smak. W azji używany jako przyprawa pod nazwą Aji-no-moto. Spożywany już w niewielkich ilościach powoduje niekorzystny wpływ na przewodnictwo nerwowo mięśniowe. W większych prowadzi do zawrotów głowy i wywołuje palpitacje serca.

 

Olestra

Syntetyczny tłuszcz, który dodawany do chipsów obniża ich kaloryczność. Uważa się, że ogranicza on zdolność organizmu do przyjmowania witamin z owoców i warzyw. Prowadzi do biegunek. Używa się go także jako lubrykant w produkcji kosmetyków.

 

Tłuszcze trans

Tłuszcze roślinne przetworzone w procesie uwodorniania, który wykorzystuje się na masową skalę do produkcji margaryny, gdzie nienasycone tłuszcze roślinne, będące cieczami, w temperaturze pokojowej przeprowadza się w tłuszcze nasycone. Używane są jako tania alternatywa masła. Uzależniają, prowadzą do otyłości i związanych z nią chorób jak cukrzyca, rak i miażdżyca.

 

Bromian potasu

Zwiększa objętość białej

mąki, chleba i bułek. Choć szybko się rozkłada, jest rakotwórczy.

 

Azotan sodu

Konserwuje mięso. Sam w sobie jest nieszkodliwy, ale poprzez związki z innymi azotanami może tworzyć rakotwórcze substancje. Te powstają zwykle w procesie smażenia. | JS

 

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Środa, 09.12.2009 00:00 305 komentarzy

TANIE JEDZENIE ZABIJA

Co znajdziesz w polskiej żywności.

Ryby karmione moczem ciężarnych kobiet; kurczak faszerowany hormonami i antybiotykami; dżem malinowy bez malin – to jedzenie, które trafia na nasze stoły. Poza tym, że jest niezdrowe, ma jeden wspólny mianownik: jest bardzo tanie.

 

Żądamy niskich cen

Ostatnie badania nie pozostawiają wątpliwości. Jakość żywności, którą kupujemy w sklepach jest z roku na rok gorsza. Dlaczego tak się dzieje? W wielu przypadkach to efekt producenckiej pogoni za zyskiem za wszelką cenę. Często jednak nie mają oni wielkiego pola manewru. Polscy konsumenci żądają niskich cen.

 

To właśnie towary z najtańszej półki mogą być potencjalnie najgroźniejsze dla naszego zdrowia. Od dawna jasna jest przyczyna otyłości Amerykanów, spośród których dwie trzecie cierpi na nadwagę. Zabójcą jest tania żywność zawierająca bardzo dużo kalorii, a mało zdrowych składników, dużo tłuszczu, soli i cukru.

 

Ciekawe, ilu czytelników skłoniła do refleksji lektura reportażu, opublikowanego w ubiegłym roku w "Gazecie Wyborczej". Można było tam przeczytać m.in., że najtańsza mielonka wieprzowa w Polsce jest z kurczaków, parówki cielęce – z wieprzowiny, a w najtańszym syropie malinowym nie ma ani grama maliny. Zamiast niej jest zagęszczony sok z czarnej marchwi. I wszędzie cukier. Dużo cukru. Najtańszy keczup to budyń pomidorowy: woda, przecier pomidorowy (19%), skrobia i... cukier.

 

Za mało mięsa w mięsie

Ostrzegawcze sygnały płyną z wielu stron. W tym roku Inspekcja Handlowa skontrolowała w tym roku blisko 9 tys. partii produktów żywnościowych dostępnych w polskim handlu. Wniosek? Pogorszyła się jakość produktów mlecznych, mięsnych oraz miodów. Wygląda na to, że dobre produkty są zastępowane towarami o gorszej jakości.

 

Jakie nieprawidłowości wykryli inspektorzy? Część przetworów mięsnych nazywanych cielęcymi nie miała w ogóle cielęciny. Masło udają mniej lub bardziej skutecznie tłuszcze roślinne.

 

Konsumenci żądają niskich cen, więc producenci

wytwarzają wędliny czy pieczywo metodą wysokowydajną. Dzięki niej z jednego kilograma wsadu można uzyskać dwa kilogramy produktu — mówi Marek Nowak, Śląski Wojewódzki Inspektor Inspekcji Handlowej.

 

Co zatem znajdziemy w polskich wędlinach, które miały podbić rynki

Unii Europejskiej? Okazuje się, że ich producenci serwują nam same niespodzianki. Za mało mięsa, za dużo białka, tłuszczu, skrobi i wody. Co trzeci rodzimy producent wytwarza wędliny niezgodnie z polskimi normami. Ma to konsekwencje nie tylko smakowe. Nadmiar tłuszczu powoduje, że przyjmujemy zbyt dużo cholesterolu, a wędliny są zbyt kaloryczne.

 

Ciekawy skład mają produkowane u nas konserwy rybne. Okazuje się, że jest w nich za mało ryb i warzyw. Producenci dodają za to zbyt dużo tłuszczu – podaje Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.

 

Świeże ryby prosto z moczu

To pewne, że większość amatorów drobiu nie wie, z czym zmierzyć muszą się ich żołądki. Otóż drób w hodowli ma szybko rosnąć i mało chorować. Osiąga się to podając kurczakom paszę z zawartością hormonów i antybiotyków.

 

Mało? Ciekawe rzeczy dzieją się z mięsem, które w sklepie zbyt długo czeka na klienta. Trzeba je – podobnie jak kilka lat temu w starachowickim Constarze – odświeżyć. Najpierw za pomocą

wody usuwa się z niego zielonkawy nalot. Jeśli to nie pomoże nieświeże mięsko jest moczone w roztworze sody, a w skrajnych przypadkach malowane. Teraz kierownik sklepu "z czystym sumieniem" może je wysłać na promocję po niższych cenach. Szybki zbyt gwarantowany.

 

Może lepiej zatem sprowadzać żywność z zagranicy? Do polskich marketów panga czyli sum rekini trafia z Wietnamu. Niestety, hodowla tych ryb wzbudza wiele kontrowersji. Jak podał francuski kanał telewizyjny M6 ryby są hodowane w niewyobrażalnym ścisku, a by zmusić je do rozmnażania w zamknięciu, samicom podaje się hormon gonadotropina kosmówkowa. Zdaniem francuskich dziennikarzy, pobierany z moczu kobiet w zaawansowanej ciąży. U ludzi wyzwala on akcję porodową.

 

Mówi się ponadto, że do filetów pangi Wietnamczycy podają polifosforany i niefosforowe dodatki typu MTR-79. W połączeniu z solą kuchenną wiążą one wodę, dzięki czemu filet jest bardziej soczysty oraz cięższy. Nawet o 19%.

 

Kuchenna deprecha

Na koniec warto pamiętać, że to co jemy przekłada się też na nasze drowie psychiczne. Ponad 6 mln Polaków cierpi z powodu depresji. Niewielu z nas jednak zdaje sobie sprawę, że jedną z przyczyn choroby może być nieodpowiednia dieta. Coraz częściej jest ona oparta o produkty pełne konserwantów i sztucznych środków ulepszających żywność.

 

Oprócz schorzeń układu pokarmowego, mogą być one przyczyną zaburzeń psychicznych. Dieta optymalna dla mózgu zawiera składniki bogate w żelazo, selen, tiaminę i kwas foliowy. Z pewnością nie powinno być w niej konserwantów, sztucznych nawozów i metali ciężkich.

 

Kadm, pestycydy czy azotany, a szczególnie związki ołowiu zawarte w roślinach i w mięsie z nierozpoznanych regionów, uszkadzają komórki nerwowe, wywołują agresję, a nawet upośledzenie umysłowe - podkreśla psychiatra Sławomir Wolniak, ordynator Kliniki Psychiatrycznej i Terapii Uzależnień Wolmed.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

 http://www.psp12.stalowawola.pl/publikacje/O_jedzeniu.htm

,,CZY WIESZ, CO JESZ? – czyli słów kilka o skażeniu żywności”.

Stany Zjednoczone szczycą się najbezpieczniejszą żywnością na świecie. Może słusznie, może nie. Każdego roku około 5000 ludzi umiera tam z powodu czegoś, co zjedli. Zagrożenia pojawiają się bowiem wszędzie – od pola po kuchnię. Według Centers for Disease Control and Prevention (CDC- -odpowiednik naszego Sanepidu) zatruciom pokarmowym ulega co roku w USA 76 milionów osób; 325 000 z nich trafia do szpitali. W krajach rozwijających się skażona żywność i woda zabija 2 miliony dzieci rocznie. Wszystko na skutek jedzenia – czynności, uważanej przez nas za jedną z mniej ryzykownych.

 

Nawet miód może zawierać substancje toksyczne, jeśli pszczoły wytwarzają go z nektaru roślin trujących. Takimi niebezpiecznymi roślinami są różaneczniki (Rhododendron flawum i Rhododendron ponticum), które zawierają związek toksyczny – andrometoksynę. Może się także zdarzyć, że pasieki są umieszczone w pobliżu upraw ziół leczniczych i owady zbierają nektar z ich kwiatów. Do miodu przechodzą między innymi glikozydy nasercowe z konwalii majowej i naparstnicy wełnistej, alkaloidy z pokrzyku wilczej jagody i bielunia dziędzierzawy.

 

Nawet niektóre rośliny jadalne mogą w pewnych okresach lub warunkach wegetacji stać się niebezpieczne dla zdrowia. Zdarza się także, że na plantacjach zbóż wyrastają rośliny, których nasiona zawierają toksyny i mieszają się one z ziarnem. Przyczyną zatruć może być ziarno zbóż zanieczyszczone sporyszem lub nasionami trujących chwastów, na przykład kąkolu i życicy. W praktyce takie zanieczyszczenia ziarna są niezmiernie rzadkie ze względu na powszechne stosowanie chemicznych środków chwastobójczych.

 

Jedną z podstawowych i najszerzej stosowanych w latach sześćdziesiątych, a w niektórych krajach jeszcze w latach siedemdziesiątych, grup pestycydów (insektycydów) były węglowodory chlorowane. Czołową pozycję zajmował wśród nich preparat DDT, który – choć niewątpliwie dawał wiele korzyści – spowodował niemal powszechne skażenie biosfery. Nawet zwierzęta wodne (np. kryl) odławiane w rejonach Antarktydy nie były wolne od tego związku. Ocenia się, że do końca lat sześćdziesiątych rozprzestrzeniło się w biosferze ponad milion ton DDT.

 

Po wycofaniu DDT z użycia, większą rolę odgrywają pestycydy fosforoorganiczne, które charakteryzują się znacznie mniejszą trwałością niż węglowodory chlorowane i nie ulegają w zasadzie kumulacji ani w środowisku, ani też w organizmach zwierzęcych. Ujemną stroną związków fosforoorganicznych jest natomiast ich większa toksyczność powodująca objawy o ostrym przebiegu dla ludzi i zwierząt.

 

Zbliżone swoją budową i właściwościami do insektycydów chloroorganicznych są polichlorowane dwufenyle (PCB). Cechują się więc znaczną trwałością i odkładaniem się w środowisku i tkankach zwierzęcych. Są one wykrywane w Europie, w tym i w Polsce w tkankach niemal wszystkich ludzi oraz we wszystkich próbkach mleka kobiecego. PCB znajduje szerokie zastosowanie w przemyśle, zwłaszcza elektrotechnicznym, gumowym, papierniczym, przy produkcji tworzyw sztucznych, farb, smarów, olejów itp. Odkładają się też w tłuszczach ssaków, ptaków i ryb. Do żywności, zwłaszcza tłuszczów, również łatwo dostają się z niektórych opakowań z tworzyw sztucznych. Nawet niewłaściwe torebki plastikowe do mleka mogą być pewnym zagrożeniem.

 

Toksyczność PCB jest według niektórych autorów większa niż preparatu DDT. Oprócz zwykłych cech toksyczności wykazują działanie immunosupresyjne w organizmie człowieka.

 

Polichlorowane dwufenyle stanowią obecnie poważny problem w dziedzinie higieny żywności i profilaktyki zdrowia ludzi.

 

Jednak miejsce dawnych zakażeń pokarmowych zajęły nowe, m.in. grupa wywoływana przez bakterie: Campylobacter jejuni, Salmonella enteritidis, E. coli O157:H7, Shigella sonnei, Listeria monocytogenes. Niektóre z nich to nowe postacie dawnych mikrobów, inne są takie same jak zawsze, ale w nowych miejscach.

 

Dziś eksperci od żywienia są zgodni, że nawet idealne jajko nie musi być bezpieczne. Salmonella enteritidis – bakteria mogąca wywołać biegunkę, kurczowe bóle brzucha, gorączkę, a nawet groźną dla życia infekcję – potrafi dostać się do jajników kury nioski i zakazić jaja jeszcze przed powstaniem skorupek.

 

Amerykański Federalny Urząd ds. Żywności i Leków (FDA) wymaga, by pojemniki na jaja były opatrzone napisem: ,, Aby uniknąć chorób bakteryjnych, przechowuj jaja w lodówce, gotuj jaja do chwili, gdy żółtko będzie twarde i dokładnie gotuj wszelką żywność zawierającą jaja ”. Jajka na miękko, jajka sadzone i rzadka jajecznica znalazły się teraz na liście zagrożeń, razem z klasycznymi wersjami wielu sałatek, musów, beszamelów, grzanek i omletów.

 

Innym źródłem kłopotów mogą być pasztety, hot-dogi, porcjowane mięsa i wędliny, wędzone ryby, a także różne gatunki sera. Zagrożenie stanowi Listeria - bakteria, która potrafi się rozmnażać w temperaturach panujących wewnątrz lodówek. Zarazek ten może wywołać zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, a u kobiet w ciąży – poronienia.

 

Teraz w większym stopniu zdajemy sobie sprawę z tego, że odpowiedzialność nie leży jedynie po stronie kucharza. Wiemy, że skażenie następuje często we wczesnych fazach procesu produkcji.

 

W styczniu 2000 roku w Wirginii (USA) zauważono grupę pacjentów, którzy doznali zatrucia jednym szczepem salmonelli. Zidentyfikowano 79 pacjentów   w 13 stanach, którzy zostali zainfekowani przez ten sam szczep bakterii. Piętnastu, cierpiących na krwistą biegunkę hospitalizowano, dwóch zmarło. Wspólny element? Wszyscy jedli owoce mango w listopadzie i grudniu.

 

Śledztwo w sprawie owoców doprowadziło do plantacji w Brazylii. Urzędnicy służby zdrowia podczas wizyty w tym gospodarstwie stwierdzili, że zbiorniki, w których zanurzano owoce, najpierw w ciepłej wodzie, by pozbyć się much, a potem w zimnej, by owoce ochłodzić – były odkryte. Wokół zbiorników znaleziono ropuchy, a w wodzie fekalia. Prawdopodobnie podczas kąpieli owoce wchłaniały wodę ze zbiornika wraz ze znajdującymi się w niej bakteriami salmonelli.

 

Nie dość, że chcemy by nasze produkty żywnościowe były zróżnicowane i dostępne przez okrągły rok, to jeszcze pragniemy, aby były opakowane i gotowe do spożycia bez obróbki. Pozostawiamy przetwórcom obieranie, krojenie i mieszanie naszego jedzenia. Kupujemy rozmaite sałatki i surówki w pojemnikach. Częściej jemy poza domem. Dla przykładu: 40 centów z każdego dolara wydanego na żywność w Ameryce trafia do restauracji i innych punktów gastronomicznych, gdzie posiłki przygotowują młodzi, niedoświadczeni, z reguły kiepsko opłacani pracownicy. To wszystko zwiększa ryzyko zatruć pokarmowych.

 

Chcemy też, by żywność była tania. Postępy technologii, pobudzane przez nacisk na utrzymanie niskich cen, sprawiły, że w miejsce wielu małych zakładów spożywczych pojawiło się mniej ale dużych. Powiększa to zakres szkód, jakie może wywołać każdy przypadek zaniedbania zasad bezpieczeństwa. Niektóre z poważnych wybuchów chorób przenoszonych przez pokarmy miały źródło w fabrykach i farmach, dostarczających żywności ogromnej liczbie konsumentów.

 

Jedna z największych epidemii zatruć w historii miała miejsce w 1994 roku za sprawą lodów. Samochody transportujące półprodukty do lodów Schwan’s, marki popularnej w USA, zawierały ślady surowych jaj skażonych Salmonella enteritidis. Jak się szacuje, choroba dotknęła 224 000 osób w 48 stanach.

 

Z kolei jedna z najbardziej śmiercionośnych epidemii dotyczyła hot-dogów i porcjowanych mięs z pewnego zakładu korporacji Sara Lee. Bakteria, niezwykły szczep listerii, spowodowała choroby rzesz konsumentów i była wiązana z 15 przypadkami śmierci oraz 6 poronieniami bądź urodzeniami martwych płodów. Epidemia się skończyła, kiedy firma wycofała ze sprzedaży 7000 ton mięsa; była to jedna z największych tego typu operacji w historii USA.

 

W imię wydajności i oszczędności zmieniliśmy tez metody hodowli zwierząt. Ryby, bydło, brojlery i nioski są ,,produkowane” w ogromnych farmach, hodujących wielkie liczby ciasno stłoczonych zwierząt. Te przepełnione zwierzęce miasta sprzyjają skażeniom i szerzeniu się chorób.

 

Krowy stoją ciasno w czarnej mazi fekaliów. Zanim dotrą do rzeźni, całe są pokryte odchodami. Jeśli tylko jedno zwierzę jest nosicielem E. coli O157:H7, w takich warunkach zapewne zarazi inne.

 

W trakcie mielenia mięsa ryzyko zakażenia znacząco wzrasta. Przetwarzanie mięsa jednego skażonego zwierzęcia może rozprzestrzenić patogen na wszystkie hamburgery przechodzące przez maszyny danego dnia.

 

Poziom skażeń w produktach mięsnych mógłby być, jak twierdzą naukowcy, jeszcze niższy, gdyby farmerzy zredukowali zakażenia zwierząt hodowlanych. Nie jest to zadanie łatwe: E. coli O157:H7 występuje już powszechnie w stadach bydła, a jak dotąd nie znaleziono skutecznego sposobu zwalczania tej bakterii.

 

Odkrywanie E. coli nie w mięsie, a w płodach rolnych przemawia za zajęciem się sprawą zwierząt hodowlanych, gdyż przyczyną jest tu w dużej mierze nawóz.

 

Jako społeczeństwo, traktujemy ostrożnie odchody ludzkie. Natomiast fekalia zwierzęce trafiają do potoków i wód gruntowych, którymi nawadniamy uprawy. Obornik jest też używany jako nawóz. Jeśli ów nawóz zawiera E. coli i salmonellę, to sami rozprowadzamy te zarazki w środowisku.

 

W mielonej wołowinie możemy przynajmniej zabić E. coli dzięki obróbce w wysokiej temperaturze. Myjąc warzywa, zmniejszamy skażenie, ale jeśli występują na nich organizmy chorobotwórcze, jest mało prawdopodobne, byśmy wszystkie usunęli.

 

To, w jaki sposób zwierzęta zostają po raz pierwszy zainfekowane patogenami, pozostaje tajemnicą. Być może jednak odpowiedzi należy szukać w tym, co zwierzęta jedzą.

 

W ostatnich 50 latach hodowcy zmienili metody żywienia bydła mięsnego, wprowadzając ziarno w miejsce siana, by przyspieszyć wzrost i obniżyć koszty. Kiedy przeżuwacze są karmione paszą ubogą we włókna, flora bakteryjna ulega zmianie i zwierzę staje się bardziej podatne na zaburzenia metaboliczne, a w niektórych przypadkach także choroby zakaźne. Ponadto nowe technologie zachęcają do karmienia bydła odpadami.

 

Kurczęta jedzą urozmaiconą karmę, łącznie z mączką rybną. Bydło zjada takie uboczne produkty rolnicze, jak łupiny orzeszków ziemnych i migdałów, odpady z piekarni i odchody drobiowe.

 

Wprowadzając do wtórnego obiegu zwierzęce produkty uboczne i odpady, być może tworzymy nowe nisze dla oportunistycznych zarazków i umożliwiamy im dostawanie się do żywności. Dowodem na to może być wybuch choroby szalonych krów, czyli BSE. Gwałtowne rozprzestrzenianie się choroby, której źródłem było zapewne karmienie bydła mięsem i mączką kostną z chorych zwierząt, powiązano z ponad stu przypadkami śmiertelnej choroby Creutzfeldta--Jakoba u ludzi, którzy zjedli zainfekowane mięso.

 

Od czasu epidemii, która rozpoczęła się u brytyjskiego bydła w 1986 roku, BSE stwierdzono u zwierząt w Japonii oraz w kilku krajach europejskich (w tym w Polsce).

 

W 1997 roku FDA zakazało używania bydlęcych i owczych resztek do karmienia amerykańskich przeżuwaczy i jak na razie w USA nie ma oznak BSE. Jednak przepisy nadal dopuszczają wykorzystanie w karmie dla bydła krwi i produktów krwiopochodnych, a także białka wieprzowego i końskiego. Zezwalają również na wykorzystanie drobiu w karmie dla bydła i bydła w karmie dla drobiu. Czy jest to właściwy recykling zwierzęcego białka, czy też naruszenie podstawowych relacji ekologicznych?

 

Koryta zwierząt hodowlanych pełne są jeszcze jednego zagrożenia dla zdrowia, być może większego niż same zarazki – antybiotyków.

 

Latem 1998 roku do szpitala w Kopenhadze trafiła 62-letnia Dunka cierpiąca na biegunkę. Rozpoznano u niej zatrucie pokarmowe salmonellą i podano ciprofloksacynę, antybiotyk używany w leczeniu wąglika oraz jeden z leków z wyboru w przypadku salmonellozy. Jednak ów specyfik nie zdał się na wiele i bakteria doprowadziła do perforacji jelit. Operacja się nie udała i pacjentka zmarła.

 

Salmonella, która zaatakowała tę kobietę, jest znana jako DT 104. To szczep, który wykształcił odporność na pięć antybiotyków. Epidemiolodzy stwierdzili obecność szczepu DT 104 u 25 pacjentów. Wszyscy jedli skażoną wieprzowinę, dotykali jej lub mieli kontakt z osobami, które z jej powodu zachorowały.

 

Poprzez rzeźnię ślad mięsa doprowadził do dwóch hodowli na Zelandii. Zwierzęta były nosicielami bakterii, które uodporniły się na antybiotyki z grupy chinolonów, ale naukowcy nie zdołali określić, jak świnie zostały zakażone.

 

Hodowcy dodają antybiotyki do paszy od ponad pół wieku, odkąd odkryto, że przyspieszają one wzrost zwierząt. A wielu naukowców uważa, że podawanie antybiotyków zwierzętom wpływa na tworzenie się szczepów odpornych na antybiotyki stosowane w medycynie.

 

Od początku lat 90-tych zakażenia ,,supermikrobem” DT 104 oraz innymi bakteriami odpornymi na antybiotyki wykrywano w kilku krajach.

 

Raport opublikowany w 2001 roku, po przebadaniu przez naukowców mielonej wołowiny, indyka, kurczaka i wieprzowiny z waszyngtońskich supermarketów, ujawnił, że jedna piąta próbek zawierała salmonellę, a 84% bakterii było odpornych na co najmniej jeden antybiotyk. Niektóre były odporne aż na 12.

 

Przedstawiciele przemysłu leków weterynaryjnych twierdzą, że dodawanie antybiotyków jest konieczne, by pasza była zdrowa. Eksperci są zgodni, że prawdziwą przyczyną odporności ludzi na te leki jest ich nadużywanie. Jednak wielu naukowców sądzi, że podawanie zwierzętom tych samych antybiotyków, na których polegamy w medycynie, to zły pomysł.

 

Światowa Organizacja Zdrowia wypowiedziała się przeciwko tej praktyce, a w 1999 roku Unia Europejska zakazała używania czterech antybiotyków jako dodatków wspomagających wzrost zwierząt.

 

Na chemiczne zanieczyszczenia żywności składa się szereg substancji, a wśród nich bardzo dużo związków metali. Niektóre metale, ich sole i związki metaloorganiczne są aktywnymi kancerogenami. Przyjmuje się, że proces nowotworowy inicjowany jest przez bezpośrednie wniknięcie danego metalu lub jego jonu do organizmu, co mogą ułatwić wirusy i wyparcie z enzymu obecnego tam naturalnie pierwiastka.

 

Do najbardziej niebezpiecznych zanieczyszczeń metalicznych, których obecność w żywności w każdej ilości jest niepożądana, zalicza się rtęć (Hg), ołów (Pb), kadm (Cd) i arsen (As). Inne metale, uważane za niezbędne dla życia człowieka, takie jak cynk, selen, mangan, chrom, jod, fluor – po przekroczeniu dopuszczalnych dawek mogą być również szkodliwe.

 

Do powietrza rtęć dostaje się przez parowanie jej naturalnych złóż i działalność człowieka. Rtęć metaliczna jest stosowana nadal dość powszechnie w różnych urządzeniach i aparatach fizycznych i technicznych. Oprócz tego wykorzystuje się ją w przemyśle chemicznym, farmaceutycznym, do produkcji materiałów wybuchowych itp.

 

W przeszłości szeroko stosowano związki rtęci w rolnictwie, w preparatach grzybobójczych, którymi ,,zaprawiano” ziarno siewne. Obecnie, ze względu na duże zagrożenie zdrowia ludzi, stosowanie w tym celu związków rtęci jest niedopuszczalne i zabronione. Jednak w dalszym ciągu substancje zawierające ten pierwiastek bywają składnikami niektórych trutek do zwalczania szkodników.

 

Dużo rtęci trafia do zbiorników wodnych z wpływających do nich ścieków różnych fabryk. Stanowią one poważne zagrożenie dla ryb, które mają zdolność kumulowania rtęci w postaci organicznych związków metylortęciowych. Te bardzo niebezpieczne związki były kilkanaście lat temu przyczyną zatruć ludzi w Japonii, po spożyciu skażonych ryb i skorupiaków.

 

Związki metylortęciowe powstają w sprzyjających warunkach z nieorganicznych połączeń rtęci i rtęci metalicznej w glebie, wodzie i w organizmach zwierząt. Są one bardzo łatwo wchłaniane z przewodu pokarmowego człowieka, pary rtęci metalicznej natomiast łatwiej wchłaniają się przez układ oddechowy i skórę. Po wchłonięciu połączenia organiczne rtęci kumulują się głównie w nerkach i wywołują zatrucia charakteryzujące się długim okresem utajenia.

 

Uszkadzają one trwale układ nerwowy, głównie mózg, co powoduje hamowanie wzrostu, zaburzenia słuchu, mowy, porażenia mięśni kończyn. Do uszkodzenia mózgu może dojść już w okresie życia płodowego, jeśli matka była narażona na toksyczne działanie związków metylortęciowych. Istnieje także wiele dowodów na to, że związki organiczne rtęci mogą być przyczyną zmian genetycznych.

 

Rtęć jest więc bardzo niebezpiecznym pierwiastkiem, a skutki oddziaływania na organizm jej organicznych związków są nieodwracalne.

 

Długo sądzono, że zawartość rtęci w żywności musi być zerowa, ale w ostatnich latach, dzięki rozwojowi metod analitycznych, wykrywa się nawet śladowe ilości tego pierwiastka w wielu produktach spożywczych. Uznano więc, że tolerowane tygodniowe pobranie rtęci przez organizm człowieka powinno wynosić nie więcej niż 0,005 mg/kg m.c.

 

Najważniejszym, bo najbardziej powszechnym sposobem wnikania ołowiu do środków spożywczych są obecnie skażenia czteroetylenkiem ołowiu pochodzącym z benzyny, spowodowane rozwojem motoryzacji. Wypasanie krów i innych zwierząt w bezpośrednim sąsiedztwie ruchliwych arterii komunikacyjnych oraz uprawianie na takich terenach roślin stwarzają coraz większe zagrożenie dla zdrowia ludzi i są niedopuszczalne, lecz jakże często są nadal stosowane.

 

Drugim sposobem wnikania ołowiu są skażenia środowiska pochodzenia przemysłowego, powstające przy produkcji kwasu siarkowego i fosforowego, niektórych powłok ochronnych, płyt akumulatorowych, wyrobów z ołowiu – co jest bardzo istotne – dość licznych farb i niektórych rodzajów szkła.

 

Obliczono, że z powietrza, czyli przez układ oddechowy, dostaje się do organizmu tylko ok. 15% ogólnej ilości tego pierwiastka, natomiast drogą pokarmową aż 85%.

 

Najwięcej ołowiu czerpiemy z tych produktów, które spożywamy w dużych ilościach, a więc z pieczywa, mleka, ziemniaków, mięsa i jaj. Stosunkowo duże ilości ołowiu wykrywane są w niektórych konserwach mięsnych. Uzasadnia się to tym, że mięso wzięte do ich produkcji mogło być już skażone (np. przez odstrzeliwanie śrutem zwierząt łownych) lub też ołów mógł pochodzić z metalu, z którego zostały zrobione puszki. W 1993 roku w Polsce w jednej z konserw      z dziczyzny stwierdzono stężenie ołowiu ok. 120 mg/kg, a więc kilkaset razy wyższe od normalnego i kilkadziesiąt razy wyższe od dopuszczalnego.

 

Ołów po wniknięciu do organizmu ma zdolność kumulowania się w różnych organach i tkankach, ale w największych ilościach gromadzi się w kościach. Zatrucie przewlekłe tym pierwiastkiem sygnalizują: niedokrwistość, zmiany neurologiczne, bóle głowy i stawów. Charakterystycznym objawem jest także ,,ołowiany” rąbek na zębach i ,,ołowiana” cera. W ołowicy, bo tak jest nazywane to zatrucie, chorzy cierpią także na zaburzenia funkcjonowania przewodu pokarmowego i podwyższone ciśnienie krwi.

 

Wszystkie te objawy są wynikiem ingerencji ołowiu w wiele przemian metabolicznych, w wyniku których zaburzona zostaje synteza białek, synteza i aktywność wielu enzymów, a także wydalanie ważnych dla zdrowia pierwiastków mineralnych, m.in. żelaza, wapnia, fosforu i miedzi. Ustalono, że człowiek toleruje dawkę ołowiu wynoszącą 0,025 mg/kg m.c./tydzień.

 

Skażenie biosfery i żywności kadmem ma swoje źródło w przemyśle. Dochodzi do niego głównie w hucie cynku, papierni, elektrociepłowni, spalarni odpadów, przy produkcji niektórych farb, smarów, akumulatorów zasadowych, opon samochodowych, stopów łatwo topliwych dla elektrotechniki (np. telewizory, komputery, radary) oraz przy kadmowaniu powierzchni metalowych.

 

Do organizmu człowieka metal ten wchłania się bardzo łatwo i kumuluje się w nim podobnie jak ołów. W zatruciach kadmem obserwuje się zaburzenia mineralizacji kości, zanik mięśni, niedokrwistość. W doświadczeniach ze zwierzętami stwierdzono, że kadm podawany w dużych dawkach może działać rakotwórczo. Charakterystyczne jest to, że stężenie tego pierwiastka w tkankach koni jest często kilkadziesiąt razy wyższe niż u innych zwierząt.

 

Zawodowe, długotrwałe narażenie na kadm i jego związki może spowodować ryzyko zachorowania na nowotwory płuc, nerek i prostaty.

 

Tolerowane tygodniowe pobranie tego metalu wynosi 0,007 mg/kg m.c.

 

Jeszcze inną grupę substancji obecnych w żywności stanowią związki chemiczne celowo do niej dodawane przez ludzi w procesie produkcji.

 

Wiemy wszyscy, że to co dodajemy do żywności musi być dla człowieka bezpieczne. W tym przypadku zagrożenie może wynikać z pomyłek ilościowych i jakościowych, które oczywiście nie powinny się zdarzać.

 

Niebezpieczeństwo stanowią także związki chemiczne, których działanie na organizm nie zostało do końca poznane, a mimo to wykorzystano je w procesie produkcji.

 

Historia pokazuje, że wiele substancji uważanych za bezpieczne i dodawanych do żywności, po wielu latach ich stosowania okazało się szkodliwymi.

 

Coraz częściej do naszych rąk trafia pięknie opakowana żywność z tajemniczymi oznaczeniami: E 150d, E 950 itd. Właśnie pod tymi symbolami kryją się substancje chemiczne celowo dodawane do żywności. Dobrze jest wiedzieć, czy to co mamy zjeść, zawiera substancje dopuszczone w naszym kraju jako dodatki do żywności, czy też nie. Każdy kraj ma bowiem trochę inne wykazy takich ,,ulepszaczy”. W zasadzie to my sami wymuszamy stosowanie tych dodatków. Wszystko, co ładnie wygląda i ładnie pachnie, jest znacznie chętniej kupowane niż produkty bezbarwne i bez wyraźnego smaku. Podobnie jest z owocami i warzywami. Wprawdzie nie barwi się ich sztucznie, ale żeby były piękne i dorodne, w ich uprawie trzeba zastosować nawozy oraz środki chwasto- i owadobójcze.

 

Jedną z dróg wiodących do podnoszenia stanu sanitarno-higienicznego w zakładach spożywczych jest stosowanie właściwych preparatów zmywających i odkażających. Ich liczba ulega bardzo szybkiemu wzrostowi, a skuteczność ich działania staje się coraz większa.

 

Trzeba jednak koniecznie pamiętać, że nawet najbardziej nowoczesne i najlepsze preparaty odkażające nie mogą zastąpić tradycyjnych, podstawowych sposobów zachowania czystości. Jednocześnie, im częstsze i bardziej masowe jest stosowanie tych środków, tym powszechniejszy i poważniejszy staje się problem ich pozostałości w produktach spożywczych.

 

Ze względu na to, że określenie stopnia szkodliwości dla ludzi pozostałości preparatów zmywająco-odkażających, które mogłyby występować w żywności nawet w małych ilościach, lecz powszechnie, jest problemem bardzo trudnym. Uważa się, że pozostałości tych substancji w produktach spożywczych nie powinny w ogóle występować, a jeśli nie jest to możliwe, to ich stężenie musi być ograniczone do minimum.

 

Szczególny niepokój budzą związki myjące zawierające jod, tzw. Jodofory. Podwyższona ilość tego pierwiastka w mleku może być przyczyną zaburzeń metabolizmu hormonów tarczycy i w konsekwencji wielu innych przemian metabolicznych.

 

Zagrożeniem dla zdrowia są również substancje przenikające do żywności z tworzyw sztucznych, używanych do produkcji opakowań, a także stanowiących część aparatury technologicznej. Tworzywa sztuczne zawierają takie związki organiczne, jak polietylen, polistyren, chlorek winylu. Pod wpływem wysokiej temperatury, światła i tlenu zachodzą w tych tworzywach procesy rozkładu i mogą być z nich uwalniane plastyfikatory, stabilizatory, emulgatory, barwniki oraz wiele innych substancji.

 

Nie wolno więc pakować jedzenia w przypadkowe woreczki i pudełka z tworzywa. Musi być na nich napisane, że zostały dopuszczone do kontaktu z żywnością.

 

Problem skażeń promieniotwórczych pojawił się wraz z początkiem tzw. ery atomowej, a więc w roku 1945. Od wielu już lat obserwuje się skażenie całej biosfery substancjami promieniotwórczymi.

 

Rozwój energetyki nuklearnej, nasilenie zbrojeń i wykorzystywanie energii jonizacyjnej do konserwowania niektórych produktów spożywczych są podstawowymi przyczynami skażenia żywności pierwiastkami promieniotwórczymi.

 

Poprzez glebę, rośliny i zwierzęta, zanieczyszczenia te przedostają się do organizmu człowieka. Oczywiście wchłaniamy je także przez skórę i układ oddechowy.

 

Do żywności najczęściej przenikają: stront90 i stront89, cez137, jod131, bar140. Z wymienionych pierwiastków stront90 i cez137 zalegają bardzo długo w środowisku, ponieważ ich okresy połowicznego rozpadu dochodzą nawet do kilkudziesięciu lat.

 

Międzynarodowa Komisja Ochrony Radiologicznej ustala dla każdego pierwiastka radioaktywnego jego dopuszczalny, bezpieczny poziom w żywności, a także dopuszczalne dzienne pobranie dla dorosłych i dzieci.

 

Szczególnie niebezpieczne są nieprzewidziane, nagłe emisje takich pierwiastków – takie, jakie zdarzają się po awariach elektrowni atomowych lub próbach z bronią jądrową.

 

Ponadto ciągle trwają badania nad wykorzystaniem promieniowania jonizacyjnego do sterylizacji żywności i przedłużania w ten sposób jej trwałości. Chociaż ta metoda budzi jeszcze dużo kontrowersji, to staje się coraz powszechniejsza. W Polsce wykorzystuje się napromieniowanie do hamowania wczesnego kiełkowania cebuli i czosnku. Wydano również pozwolenia na hamowanie tą metodą wczesnego kiełkowania ziemniaków i przedłużania trwałości pieczarek.

 

A oto kolejny problem! Stoisz przed straganem z warzywami. Wybierasz jabłka. W jednej skrzynce leżą małe i blade ,,ogryzki”, w drugiej dorodne, czerwone owoce. Sięgasz po te drugie, bo są ładniejsze. Ale czy zdajesz sobie sprawę z tego, że mogą być modyfikowane genetycznie?

 

Już od paru lat niektóre produkty żywnościowe są poddawane genetycznym modyfikacjom. Oznacza to, że człowiek zmienia ich właściwości poprzez przenoszenie, dodawanie lub usuwanie pewnych genów. Dzięki temu są większe, ładniejsze i co najważniejsze – dłużej zachowują świeżość.

 

Taki na przykład ,,genetyczny” pomidor może spokojnie leżeć choćby tydzień  i wciąż być jędrny i soczysty. Po tym można go rozpoznać, choć... łatwo o pomyłkę, bo ,,normalne” pomidory też niekiedy długo pozostają świeże. Na pewno natomiast nie odróżnimy ,,genetycznego” makaronu czy pop cornu od tych naturalnych. Mają ten sam smak, zapach i kolor, różnica jest tylko taka, że niektóre z ich składników (np. zboże i kukurydza) są wytworami jednej z najnowszych dziedzin genetyki – inżynierii genetycznej.

 

Produkty żywnościowe po ingerencji w niektóre ich właściwości, mogą być spożywane także przez osoby, które normalnie nie powinny ich jeść. Dobrym przykładem są genetycznie zmodyfikowane ziemniaki, które podczas smażenia wchłaniają znacznie mniejsza ilość oleju niż ziemniaki naturalne. Dzięki temu, zrobionymi z nich frytkami mogą spokojnie opychać się nawet ci, którzy mają problemy z cholesterolem lub nadwagą.

 

Niektóre produkty z ,,poprawionymi” genami mogą być stosowane jak lekarstwo. W Chinach wyhodowano kilka nowych odmian ryżu bogatego w witaminę A, która nie ulega zniszczeniu nawet po ugotowaniu. Odżywianie się takim ryżem pomaga zapobiegać niedoborom tej witaminy, które często są przyczyną problemów ze skórą i wzrokiem.

 

Genetyka jest wykorzystywana nie tylko po to, by umilać życie łakomczuchom. W Stanach Zjednoczonych wydano już zezwolenie na wprowadzenie na rynek bananów, które mają ... szczepić przeciwko cholerze, ospie i czerwonce!

 

Taki banan działa jak zwykła szczepionka, ponieważ zawiera gen, który wyzwala przeciwciała uodparniające organizm na te choroby.

 

Nasi naukowcy też mają coś do powiedzenia w tej sprawie – w polskich laboratoriach wyprodukowano sałatę – szczepionkę przeciwko żółtaczce oraz marchew, która ma chronić przed wrzodami żołądka.

 

Pierwsze ,,ulepszone” rośliny zaczęli uprawiać Amerykanie w 1995 roku. Na początku do soi czy ziemniaków dorzucano jeden lub więcej genów, aby uodpornić je na pasożyty i choroby. Dziś dokonuje się poważniejszych zmian. Dzięki różnym naukowym ,,sztuczkom” rośliny można niemal dowolnie zaprogramować: żeby miały ładniejszy kolor, więcej witamin lub białka, żeby były odporne na niskie lub wysokie temperatury, złe warunki transportu i przechowywania, żeby działały leczniczo itp.

 

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda wspaniale: jedzenie wzbogacone jest dodatkowymi witaminami, nie psuje się, wygląda zawsze ładnie i smakuje dobrze. Są też inne korzyści: dzięki produkcji takiej żywności można rozwiązać problem głodu na świecie, z którym w żaden inny sposób nikt nie potrafi sobie poradzić.

 

A jednak pojawiają się głosy sprzeciwu. Dlaczego?

 

Dlatego, że dzisiaj nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, czy ulepszona żywność jest zupełnie nieszkodliwa dla ludzi. Pojawiły się pierwsze opinie, że może być groźna, ale na razie nie ma podstaw, by nas straszyć

 

W połowie lat 90-tych XX wieku jedna z firm rozpoczęła prace nad wprowadzeniem do soi genu z orzecha brazylijskiego. Wybrany gen wzbogaca białko w kwas aminokarboksylowy. Chodziło o stworzenie wysokowartościowej paszy dla zwierząt. Ponieważ orzech zawiera alergen, firma prowadziła tez badania nad reakcją organizmu człowieka na nowy produkt. Gdy testy wykazały, że organizm ludzki może reagować na zmodyfikowaną soję, odrzucono projekt.

 

Dla niektórych był to dowód, ze system kontroli żywności modyfikowanej działa, jednak dla innych raczej przestroga, że groźne składniki mogą się prześliznąć przez sieć bezpieczeństwa.

 

Istnieje możliwość pojawienia się nowego typu białka z własnościami uczulającymi w żywności biotechnologicznej, tak jak może się to zdarzyć z żywnością produkowaną konwencjonalnie i ewentualność, że nie zostanie to w porę wykryte. Co więcej, wprowadzanie obcych genów do gatunków krańcowo różnych zwiększa prawdopodobieństwo, że dojdzie do zaburzeń w funkcjonowaniu wszczepionego genu lub macierzystego DNA. A to może mieć nieprzewidywalne skutki zdrowotne.

 

Przyszłość pokaże, czy spełnią się obietnice likwidacji głodu na świecie i podniesienia jakości życia dzięki żywności biotechnologicznej. Jej możliwości są ogromne, ale niesie też ryzyko i zagrożenia, a za błędy w ocenie możemy płacić w sposób, jakiego nie umiemy sobie nawet wyobrazić.

 

Największym z możliwych błędów byłoby jednak całkowite odrzucenie lub przyjęcie na ślepo tej nowej technologii. Jeśli będziemy starannie analizować jak, gdzie i dlaczego wprowadzamy produkty genetycznie zmodyfikowane, testować je wszechstronnie, zdołamy właściwie porównać ciężar ryzyka z pożytkiem, jaki mogą przynieść najbardziej potrzebującym.

 

 

Bezpieczna żywność to ruchomy cel, po części dlatego, że my sami jesteśmy ruchomymi celami. Nasze nawyki żywieniowe i metody produkcji żywności ulegają zmianom. My też się zmieniamy.

 

Same drobnoustroje też ewoluują, pojawiają się u nowych żywicieli poprzez nowe produkty żywnościowe, powodując więcej zakażeń, a my nadal w ograniczonym stopniu pojmujemy sposoby ich działania.

 

Po niemal 20 latach badań wciąż nie potrafimy w konsekwentny sposób leczyć zaawansowanych zakażeń E. coli. Wciąż nie wiemy, jak patogeny żywnościowe rozprzestrzeniają się wśród zwierząt hodowlanych.

 

Tymczasem gotujemy jajka na twardo, myjemy ręce i blaty, by uniknąć wtórnych zakażeń, zabraniamy dzieciom jedzenia niedopieczonego mięsa. I zastanawiamy się, co będziemy mieli do wyboru w przyszłości, a także o ile więcej zapłacilibyśmy za gwarancję, że nasz kurczak nie będzie napromieniowany, a nasza sałatka wolna od śmiercionośnej E. coli.                                                                                                                     

Leszek Sudoł

 

BIBLIOGRAFIA:

1. Biernat J., Świat trucizn. Wydawnictwo ASTRUM, Wrocław 1999.

 

2. Gertig H., Żywność a zdrowie. PZWL, Warszawa 1996.

 

3.Kompendium wiedzy o ekologii. Wydawnictwo Naukowe PWN, Poznań 1999.

 

4. Macioszczyk A., Ozimek T., Szulc M., Rolnictwo XX wieku – zagrożenia        i nadzieje. WSiP, Warszawa 1995.

 

5. National Geographic Nr 6 (33), Co jeść?

 

 

 

 

 www.mos.gov.pl/2strony_tematyczne/substancje_szczegolnie_szkodliwe/wlasciwosci.pdf  

MINISTERSTWO ŚRODOWISKA

WŁAŚCIWOŚCI SUBSTANCJI SZCZEGÓLNIE SZKODLIWYCH WEDŁUG WYKAZU II

DYREKTYWY 76/464/EWG

[Skróty – red.:]

 

Antymon

Należy do pierwiastków mobilnych, o czym świadczy duża zawartość w wodach,

powiązana jest z wodorotlenkami żelaza oraz koncentracja w węglach.

Ostre zatrucia pokarmowe powodują silne zaburzenia trawienne i oddechowe. Dzienna dawka w

pożywieniu wynosi 30-50 µg, a za szkodliwą ustalono 100 mg/dzień.

W latach 1988-1992 obserwuje się wzrost wydobycia antymonu z 81 do 96 tys. t/rok.

Stosowany jest głównie w metalurgii do stopów antykorozyjnych i stopów .twardych. oraz

produkcji akumulatorów, farb i emalii. Ponadto wykorzystywany jest w przemyśle

tekstylnym, szklarskim i gumowym.

 

Arsen

Jest szkodliwy w nadmiernych stężeniach dla organizmów wodnych. Już zawartość 250

µg/l powoduje zaburzenia w rozwoju tkanek twardych u pstrągów. Łatwo ulega

bioakumulacji i dlatego jego stężenie w wodach zanieczyszczonych może osiągać 430 ppm w

roślinach i 2,5 ppm w rybach.

Związki arsenu dostają się do organizmu z przewodu pokarmowego oraz poprzez

skórę i drogi oddechowe. Fizjologiczna dawka arsenu dla dorosłego człowieka wynosi 12- 15

µg/dzień, a toksyczna 5-50 mg/dzień. Związki arsenu wykazują powinowactwo do wielu

enzymów i mogą blokować ich działanie, a przede wszystkim powodują zaburzenia cyklu

Krebsa. Związki nieorganiczne arsenu są bardziej szkodliwe od organicznych, a wśród

nieorganicznych najbardziej toksyczny jest arsen trójwartościowy np. arsenowodór (AsH3) i

arszenik (As2O3). Dawka 10-50 ppb na 1 kg masy ciała może powodować zaburzenia

krążenia krwi, czego następstwem są nekrozy i gangrena kończyn. Dopuszczalna zawartość w

wodzie pitnej wg WHO 10 µg/l. Ostre zatrucia powodują przede wszystkim uszkodzenia

przewodu pokarmowego, a przewlekłe niedokrwistość, łamliwość włosów i paznokci oraz

zmiany skórne (rogowacenie, przebarwienia itp.), zaburzenia oddychania, zmiany w

funkcjonowaniu obwodowego systemu nerwowego, serca czy wątroby. Arsen jest

pierwiastkiem kancerogennym, mutagennym i teratogennym, a zmiany mogą wystąpić po

długim okresie utajenia.

 

Bar

W gruntowych wodach pitnych naturalnych środowisk Polski stężenie baru wynosi 3-

60 µg/l, w USA 1-20 µg/l. Łatwo ulega bioakumulacji w fito- i zooplanktonie. Toksyczność

baru zależy od rozpuszczalności w wodzie jego soli. Związki łatwo rozpuszczalne jak BaCl2,

Ba(NO3)2, BaCO3 są silnymi truciznami, natomiast trudno rozpuszczalne jak BaSO4 nie są

szkodliwe dla organizmu. Za toksyczna dawkę uważa się 200 mg baru, a dzienne pobieranie

500 µg. Poprzez drogi oddechowe może dostać się do płuc i krwioobiegu. Istnieją

podejrzenia, że może być przyczyna niewydolności sercowo-naczyniowej i postępującego

paraliżu mięśniowego.

 

Beryl

Rozpuszczalne formy berylu są łatwo akumulowane w planktonie roślinnym i zwierzęcym (do około 5 ppm).

Beryl występuje w mięśniach średnio w ilości 32 ppb, kościach 0,3 ppb, a we krwi 1,0

µg/l. Dzienne pobranie z wyżywieniem wynosi około 0,4 µg. Jest on toksycznym składnikiem

organizmów, a trujące działanie polega prawdopodobnie na powstawaniu w komórkach

Be(OH)+, który wykazuje dużą aktywność w blokowaniu enzymów, głównie fosfataz.

Najbardziej trujące są rozpylone sole, szczególnie tlenofluorek i fluorek berylu. Beryl

powoduje ogólne zatrucie organizmu wywołując ostre zmiany w tkankach, zapalenia układu

oddechowego (od łagodnego zapalenia górnych dróg oddechowych, gardła, tchawicy do

ciężkich zapaleń płuc) oraz stany zapalne skóry. Uważany jest za jeden z czynników

rakotwórczych, powoduje interakcje z DNA dając mutacje genowe, aberracje chromosomowe

i wymiany siostrzanych chromatyd w kulturach komórek somatycznych ssaków. Również

może wywoływać odczyn zapalny poprzez stosowanie protez stomatologicznych. Chroniczne

zatrucie nazywane jest berylozą i objawia się zespołem różnych zmian zapalnych, zapaleniem

płuc, kaszlem, bólem w piersiach, utratą wagi, osłabieniem, dysfunkcją wątroby oraz

zaburzeniami w gospodarce wapniem.

Toksyczność ostra analizowana u różnych gatunków ryb słodkowodnych waha się

LC50 = 0,15 .32 mg Be/l. Toksyczność dla ryb rośnie wraz z malejącą twardością wody.

 

Bor

Bor nie jest szczególnie toksyczny, ale jego związki, np. kwas borowy i boraks wykazują

działanie szkodliwe nawet w małych stężeniach, zwłaszcza na wrażliwe ryby jak np. pstrągi.

Dzienne pobieranie boru przez dorosłego człowieka waha się od 1 do 3 mg/dzień, a

dawka toksyczna wynosi 4 g. Wchłaniany jest zarówno przez przewód pokarmowy i drogą

pokarmową. Na ogół nie jest akumulowany w organizmie człowieka i jest szybko wydalany.

Najdłużej zatrzymywany jest w komórkach mózgowych.

Zatrucia chroniczne borem doprowadzają do zahamowania funkcji enzymów z grupy

oksydoreduktaz oraz wzrostu RNA w wątrobie. Objawy toksyczności polegają m.in. na

ataksji (niezborność ruchów), degeneracji nerek, spadku hemoglobiny, zapalnych zmianach

skóry oraz na zaburzeniach trawiennych. Zatrucie borem wywołuje konwulsje (związane ze

zmianami elektroencefalograficznymi), anemię, wymioty, biegunkę oraz stany zapalne skóry.

Do organów najszybciej uszkadzanych należą: centralny system nerwowy, przewód

pokarmowy, skóra i błony śluzowe oraz wątroba i nerki.

 

Cynk

Podlega on łatwej bioakumulacji w fito- i zooplanktonie, w którym koncentruje się około

30-krotnie w stosunku do zawartości w wodzie.

Niedobór cynku spowodowany jest głównie jego ograniczonym przyswajaniem z pożywienia

i pasz i wywołuje osłabienie, anoreksję, anemię, zaburzenia rozwoju układu kostnego,

oligospermię, stany zapalne skóry i łysienie. Ponadto zachodzą zmiany biochemiczne we

krwi, którym często towarzyszy leukopenia, a także miażdżycowy proces w aorcie.

Cynk jest stosunkowo mało toksyczny dla ludzi i zwierząt. Szkodliwość cynku

związana jest przede wszystkim z wtórnym deficytem miedzi i nie wywołuje objawów

specyficznych. Ostre zatrucie cynkiem powoduje osłabienie, wymioty, niedokrwistość.

Nadmiar tego metalu w organizmie może być przyczyną zmian nowotworowych. Zatrucia

występują głównie w wyniku spożycia owoców lub warzyw opryskiwanych preparatami

cynkowymi.

 

Cyna

Nadmierne ilości cyny powodują u człowieka zaburzenia neurologiczne. Szczególnie

toksyczne są alkilowe związki cyny, a ich szkodliwość wzrasta wraz z ilością grup

metylowych.

Dzienne pobieranie cyny z pożywieniem przez dorosłego człowieka oblicza się na

około 6-15 mg, a WHO określa dopuszczalne pobieranie nawet na 120 mg. Jeżeli dawka cyny

przekraczała 6 mg/dzień·kg masy ciała, to zaobserwowano ubytek wapnia w organizmie

człowieka i obniżenie gęstości kości.

 

Chrom

Dawka śmiertelna dla wodnych i lądowych bezkręgowców stanowi 0,05 mg/l.

Chrom jest niezbędny dla normalnego rozwoju człowieka i organizmów zwierzęcych.

Chrom i jego związki wchłaniane przez układ oddechowy są bardziej toksyczne niż

pobierane drogą pokarmową. Zatrucie chromem objawia się zaburzeniami układu krążenia

oraz układu oddechowego, a ponadto chorobami skóry i alergią. Może również wpływać na

zmiany nowotworowe, chociaż mechanizm działania nie jest do końca poznany. Związki

chromu, a zwłaszcza kwas chromowy są bardzo niebezpieczne i powodują poważne

uszkodzenia organów wewnętrznych. Przewlekła ekspozycja prowadzi do chronicznych

zaburzeń w organizmie.

 

Kobalt

Organizmy morskie mogą kumulować nawet do 10 ppm tego metalu. Dorosły

człowiek pobiera dziennie średnio 40-50 µg kobaltu, ale jego wchłanianie wynosi około 50%

dawki. Kobalt jest niezbędny dla organizmów zwierzęcych. Wchodzi w skład kobalamin

(witamin B12) spełniających podstawową funkcję w wytwarzaniu czerwonych krwinek oraz w

metabolizmie kwasów nukleinowych i białek. Uczestniczy też w reakcjach oksydacyjnoredukcyjnych.

Dzienna dawka witaminy B12 powinna wynosić 0,3-2 µg w zależności od

wieku i stanu zdrowia. Niedobór pierwiastka powoduje przede wszystkim niedokrwistość,

zmiany w organach miąższowych i niektórych komórkach nerwowych. Przypadki zatrucia

kobaltem są rzadkie, mają najczęściej charakter chroniczny i są związane z warunkami pracy.

Kobalt pobierany drogą pokarmową jest mało szkodliwy, ale jednorazowo spożyty w ilości

25-30 mg działa toksycznie. Nadmiar powoduje czerwienicę (policytemię), uszkadza nerki i

wątrobę oraz osłonę włókien nerwowych. Chroniczne zatrucia doprowadzają do zmian w

mięśniu sercowym (kardiomiopatie) oraz do przerostu gruczołu tarczowego, działając

ograniczająco na przyswajalność jodu. Kobalt łatwo przenika przez łożysko i może

powodować zmiany w zarodku. Wywołuje zaburzenia mitozy i syntezy DNA i może

byćprzyczyna chorób nowotworowych. Kobalt wdychany z pyłami z powietrza uszkadza błony

śluzowe i skórę.

 

Miedź

Nadmiar miedzi jest silnie toksyczny dla biologicznej aktywności, co ogranicza

procesy samooczyszczania. W kwaśnych wodach miękkich stężenie szkodliwe dla ryb

(pstrąga) może być 20 µg/l, a w alkalicznych wodach twardych 520 µg/l. Łatwo ulega

bioakumulacji przez fito- i zooplankton. Miedź może być kumulowana w tkankach

bezkręgowców morskich nawet do 100 ppm, podczas gdy ssaki lądowe zawierają jej średnio

5 ppm. Największe stężenia miedzi występują u pierścienic, skorupiaków i mięczaków, u

których wchodzi w skład hemocjaniny. Organizmy morskie odławiane z akwenów

zanieczyszczonych mogą być źródłem nadmiernej ilości miedzi.

Miedź jest jednym ze składników krwi ludzkiej. Zapotrzebowanie dorosłego

człowieka wynosi 1,5 . 4 mg Cu/ dzień. Zapotrzebowanie na miedź zwiększone jest u kobiet

w ciąży, dzieci i osób starszych. Stopień przyswajania miedzi zależy od jej formy w

pożywieniu (łatwiej z mleka i młodych warzyw) i wynosi średnio 5-20% całkowitej dawki.

Długotrwałe spożywanie miedzi wiąże się z ryzykiem zatruć chronicznych, na co

narażone są szczególnie dzieci i niemowlęta. Nadmiar wywołuje różne zmiany metaboliczne,

zmiany w wątrobie, uszkodzenia nerek, tkanki mózgowej, naczyń wieńcowych i mięśnia

sercowego. Miedź wykazuje większą toksyczność przy bezpośrednim działaniu na komórki,

co tłumaczy się zmianami w strukturze białek pod wpływem tego metalu.

 

Molibden

W wodach zanieczyszczonych jezior i rzek stężenia molibdenu mogą sięgać nawet 130 µg/l.

W organizmie człowieka Mo jest gromadzony głównie w wątrobie, nerkach i zębach.

Wchodzi w skład kilku enzymów biorących udział w procesach oksydacyjno-redukcyjnych

i innych metaloenzymów katalizujących metabolizm puryn i tłuszczów. Minimalne dzienne

zapotrzebowanie określa się na około 20 µg. Molibden łatwo jest pobierany z przewodu

pokarmowego, a następnie szybko wydalany. W warunkach naturalnych nie występuje

niedomiar tego pierwiastka. Jego nadmiar powoduje deformacje kości (zmiany zbliżone do

gośćca), podatność na próchnicę zębów oraz zaburzenia w metabolizmie tłuszczów i białek.

Nadmiar molibdenu jest prawdopodobnie jedną z przyczyn zmian nowotworowych w

żołądku. Ponadto mogą występować objawy niespecyficzne jak anemia, spadek ciężaru,

zaburzenia ruchowe, ograniczenia płodności i laktacji. Typowymi objawami są osteoporoza i

zniekształcenia stawów. Nadmiar molibdenu powoduje wtórny niedobór miedzi, zaburzenia

metabolizmu wapnia i fluoru w tkankach kostnych.

 

Nikiel

Przyjmuje się, że stężenie niklu w wodach rzek czystych powinno wynosić

około 1 µg/l, zaś w większości rzek Europy sięga nawet 75 µg/l. Duże ilości niklu dostają do

wód powierzchniowych ze ściekami komunalnymi, w których stężenie przekracza 3000 ppm

s.m.

Nikiel łatwo podlega bioakumulacji szczególnie w fitoplanktonie lub w innych roślinach

wodnych.

Nikiel występuje w tkankach ssaków lądowych w stężeniach 1-3 ppm, a organizmy

morskie mogą go kumulować nawet do 40 ppm. Nikiel pobierany z pożywieniem i wodą jest

słabo pochłaniany i szybko wydalany z organizmu. Kumuluje się głównie w kościach,

organach miąższowych, mięśniu sercowy, skórze i różnych gruczołach. Nikiel wdychany z

powietrzem atmosferycznym jest w dużym stopniu akumulowany w płucach, a także

przemieszczany do innych organów. Uważa się, że dzienne zapotrzebowanie dorosłego

człowieka na nikiel wynosi 25-35 µg.

Nadmiar niklu wdychanego powoduje uszkodzenie błon śluzowych. Ponadto objawia się

odczynami alergicznymi, zaburzeniami metabolizmu białek w osoczu, zmianami w chromosomach

i szpiku kostnym oraz zmianami nowotworowymi. Drażni skórę, podrażnia oczy, wpływa na

reprodukcję, jest teratogenny, mutagenny i toksyczny dla embrionów. Najbardziej toksyczny

jest karbonylek niklu [Ni(CO)4], który jest łatwo wchłaniany nawet przez skórę.

 

Ołów

Niestety zanieczyszczenie wód ołowiem jest dość

powszechne. Przykładowo wody rzeki Przemszy zawierają średnio 60 µg/l, a wody rzeki

Białej, do której są odprowadzane wody z rejonu kopalń nawet powyżej 1000 µg/l. W

wodach gruntowych średnie stężenie ołowiu wynosi 2 µg/l, natomiast w wodach

powierzchniowych i gruntowych z obszarów wapieni okruszcowanych lub złóż galeny

zawartość jest podwyższona i osiąga 1000 µg/l. Ołów występujący w postaci zawiesiny o

dużej dyspersji lub związany z małocząsteczkową frakcją organiczną może utrzymywać się

długo w wodzie i podlegać transportowi na znaczne odległości (w Norwegii zaobserwowano

podwyższona zawartość ołowiu w odległości 40 km od źródła ujścia ścieków

przemysłowych). Łatwo podlega akumulacji w osadach dennych, jak również łatwo podlega

bioakumulacji. Glony w pobliżu ujścia ścieków z zakładów hutniczych zawierają około 5000

ppm Pb, a w osadnikach po flotacji rud ołowiu maksymalne stężenie w mezoflorze dochodzi

do 14 000 ppm. Fauna morska, skorupiaki, małże, ryby a także rośliny wyższe łatwo

kumulują ołów i są dobrymi wskaźnikami zanieczyszczeń. Średnia zawartość ołowiu w

rybach nie zanieczyszczonych zbiorników wodnych stanów zjednoczonych wynosi 0,3-3

ppm, w rybach Bałtyku 0,02-1,3 ppm, a w rybach rzek Polski 0,02-2,6 ppm. W organizmach

morskich dochodzi do większego nagromadzenia ołowiu niż w ssakach lądowych, u których

koncentruje się głównie w kościach. Dla tych samych gatunków LC50, 96 h dla ryb wód

miękkich waha się między 1-27 mg/l, a dla ryb wód twardych wynosi 440 - 540 mg/l.

Do organizmu człowieka dostaje się przez układ oddechowy i przewód pokarmowy.

Średnie pobieranie ołowiu przez dorosłego człowieka oszacowano na 320-440 µg/ dzień.

Dopuszczalną tygodniową dawkę ustalono na 3000 µg. W Polsce ilości ołowiu pobieranego

przez dzieci wahają się 40-350 µg/dzień i przekraczają normy zalecane przez WHO (54

µg/dzień). Główne źródło Pb dla niemowląt, to mleko krowie oraz farby z powierzchni

pomieszczeń i zabawek. Ołów wprowadzany do organizmu przechodzi prawie w całości do

krwi i łączy się z białkami osocza. Początkowo pobierany ołów nie powoduje zatrucia, gdyż

jest w w 90% odkładany w kościach. Przejście od stanu nietoksyczności do zmian

patologicznych jest stopniowe i nie udaje się ustalić jednoznacznej granicy. Do narządów

najbardziej narażonych na zatrucie ołowiem należą: wątroba, nerki, szpik kostny i mózg.

Ponadto ogólne osłabienie organizmu, bóle głowy, niespecyficzne zaburzenia o nieznanej

etiologii. Pierwsze opisywane symptomy zatrucia ołowiem wystąpiły u Rzymian, którzy

stosowali ten metal do wyrobu różnych naczyń domowych, glazury ceramicznej oraz

spożywali octan ołowiawy tzw. cukier ołowiany. Objawy zatrucia przewlekłego mogą być

różnorodne. Ostra postać zatrucia tzw. kolka ołowicza polega na ogólnym stanie spastycznym

różnych organów wewnętrznych oraz uszkodzeniu obwodowego neuronu ruchowego.

Długotrwała ołowica może prowadzić do zmian organicznych w ośrodkowym i obwodowym

układzie nerwowym. Do charakterystycznych objawów należą: bladoszare zabarwienie skóry

i rąbek ołowiczy na dziąsłach (niebiesko-czarna obwódka). Jest pierwiastkiem terato-,

karcyno- i mutagennym.

 

Selen

W rejonach niedoboru selenu (Chiny), gdzie zawartość spada poniżej 30 ppb w

roślinach spożywczych występują kardiomiopatyczne schorzenia (choroba Keshan)

orazograniczenia sprawności układu odpornościowego. Niedobór powoduje poza tym martwicę

wątroby, choroby układu kostnego (choroba Kashin-Becka), zwiększa ryzyko choroby

nadciśnieniowej i nowotworowej oraz zaburzenia tarczycy. U zwierząt może powodować

nieprawidłowości w wykształceniu tkanek twardych (zębów, sierści, piór) i zwyrodnienia

niektórych organów.

Nadmiar selenu wywołuje niedokrwistość, atrofię organów wewnętrznych,

zesztywnienie kończyn, wypadanie owłosienia i uszkodzenie kopyt (racic) oraz ślinotok i

ślepotę, a także zmiany nowotworowe. U ludzi występują nasilenia chorób skórnych,

zaburzeń trawiennych, żółtaczki i artretyzmu. Powszechna jest wówczas próchnica zębów.

 

Srebro

Najwięcej srebra gromadzi się we frakcji organicznej osadów, jest intensywnie kumulowane

przez zooplankton, w którego popiele znajduje się 10-20 pm, a w popiele fitoplanktonu około 4

ppm. Duże zawartości srebra występują w osadach akwenów odbierających ścieki komunalne

i przemysłowe. Szczególne zagrożenie stanowią ścieki z przemysłu fotograficznego.

Jego nadmiar powoduje nekrozę tkanek wątroby, przebarwienia skóry i błon w formie

niebieskoszarych plamek (tzw. argyria). Jest najsilniej toksyczne dla ryb słodkowodnych,

gdyż powoduje zaburzenia transportu sodu i chloru przez membrany komórek skrzeli. Jest też

jednym z najbardziej toksycznych metali dla bakterii, dzięki czemu stosowane jest do

produkcji preparatów aseptycznych.

 

Tal

Podwyższone ilości występują w wodach gruntowych rejonów zanieczyszczonych odpadami

przemysłu cementowego i hutniczego (20-80 µg Tl/l).

Jest toksyczny przy pobieraniu drogą pokarmową, jak i w skutek wdychania pyłów lub

par oraz wchłaniania przez skórę. Charakterystycznym objawem jest łysienie lub wypadanie

sierści, a jedną z pierwszych oznak jest czarna pigmentacja korzeni włosa. W zatrutych

organizmach występują zaburzenia trawienne, bóle newralgiczne, zmiany psychiczne oraz

uszkodzenia układu naczyniowo-sercowego. Głównym źródłem emitowanego talu są pyły z

cementowni.

 

Tytan

Łatwo podlega bioakumulacji. Maksymalne stężenie w fitoplanktonie osiąga 200 ppm,

a w zooplanktonie - 400 ppm.

Tytan podlega akumulacji w tkankach twardych organizmów morskich. W tkankach

człowieka gromadzi się głównie w płucach (nawet do 20 ppm) i we włosach (11 ppm). Źródło

tytanu dla człowieka stanowi pożywienie, a dawka dobowa wynosi 800 µg/l oraz dodatkowo

może być wdychany z pyłem atmosferycznym. Jest pierwiastkiem biernym chemicznie i nie

stanowi dużego zagrożenia toksykologicznego. Jednak nagromadzenie jego minerałów

powoduje podrażnienia tkanek. Najczęstsze przypadki schorzeń to choroby płuc u osób

narażonych.

 

Wanad

W zanieczyszczonych wodach Białej i Czarnej Przemszy stężenie waha

się w granicach 4-19 µg/l. Związki wanadu +3 są trudno rozpuszczalne w wodzie, ale jony

kompleksowe zarówno organiczne, jak i nieorganiczne są ruchliwe i decydują o jego

transporcie do wód ze ściekami przemysłowymi i komunalnymi, np. stężenie w wodach

jeziora Erie dochodziło do 300 µgV/l. Wanad jest szybko wiązany przez osady denne, które

są czułym wskaźnikiem zanieczyszczenia. Podlega też szybkiej bioakumulacji, czego

wyrazem jest jego częste nagromadzenie w zoo- i fitoplanktonie.

Stosowany jest do stali wysoko-wytrzymałościowych i implantów medycznych.

Dorosły człowiek pobiera z pożywieniem 10-100 µg/dzień wanadu, co na ogół pokrywa

zapotrzebowanie organizmu. Nadmiar wanadu jest szkodliwy, a szczególnie agresywne są

jony na wyższym stopniu utlenienia. Uszkadza on układ nerwowy (powodując konwulsje,

zaburzenia ruchowe oraz śpiączkę), a także układ oddechowy i trawienny. Poziom jego

wzrasta głównie we krwi i organach miąższowych.

 

Cyjanowodór

Silna gwałtownie działającą trucizna. Łatwo palna ciecz, wrząca w temperaturze

25,7C. Pary tworzą mieszaniny wybuchowe z powietrzem. W niskich temperaturach łatwo

absorbuje się na materiałach tekstylnych (np. odzieży), z których uwalnia się pod wpływem

ciepła. Jest w klasie toksyczności A MziOS. Substancja nie była oceniana pod względem

działania rakotwórczego.

Próg wyczuwalności zapachu - 0,22-5,6 mg/m3 (zapach gorzkich migdałów wyczuwany

przez osoby wrażliwe może być sygnałem ostrzegającym o zwiększeniu stężenia powyżej

bezpiecznego).

Działanie toksyczne na ustrój człowieka: trucizna dusząca - blokuje oddychanie

tkankowe. Działa drażniąco. Substancja drażniąca i żrąca. Wchłania się przez drogi

oddechowe, przez skórę, z przewodu pokarmowego. Objawy są niezależne od drogi wchłonięcia.

Stężenie w powietrzu 200-300 mg/m3 powoduje natychmiastowy zgon. Stężenie

130 mg/m3 powodują zawroty głowy, osłabienie ogólne, przyspieszenie i pogłębienie

oddechów (hyperwentylację), rozsadzający ból głowy, bicie serca, sinicę, utratę

przytomności, zatrzymanie oddechu, drgawki i śmierć po 1 godz. Niższe stężenia: osłabienie

i drżenie mięśni, rozsadzający ból głowy, podrażnienie błony śluzowej jamy nosowej i języka

i podrażnienie spojówek objawiające się zaczerwienieniem i uczuciem .pieczenia., ból

gardła. Zatrucia droga pokarmową i przez skórę (zwłaszcza skaleczoną) mogą spowodować

apoplektyczną. (piorunującą) postać zatrucia: zapaść, utratę przytomności, drgawki, śmierć.

Objawy zatrucia przewlekłego: stężenie 4-13 mg/m3 powoduje zwiększenie zawartości

hemoglobiny we krwi, osłabienie, bóle i zawroty głowy, zaczerwienienie gardła, duszność

wysiłkową, wymioty, rumieniowe zmiany na skórze, powiększenie tarczycy, przerost

gruczołu tarczowego.

 

Cyjanowodór jest stosowany w produkcji niektórych tworzyw sztucznych, szczególnie

akrylowych. Poważne znaczenie techniczne mają sole kwasu cyjanowodorowego, a zwłaszcza

cyjanki sodu i potasu. Należą do jednych z najbardziej toksycznych substancji.

 

Fenol i fenole

Fenol jest trującym, żrącym i palnym ciałem stałym bezbarwnym różowiejącym na

powietrzu. Pary jego tworzą mieszaniny wybuchowe z powietrzem. Są cięższe od powietrza,

gromadzą się przy powierzchni ziemi i w dolnych partiach pomieszczeń. Jest w klasie

toksyczności B MziOS.

Działanie toksyczne na ustrój człowieka: substancja żrąca; działa na układ nerwowy.

Wchłania się przez drogi oddechowe, przez skórę, z przewodu pokarmowego. Objawy

zatrucia ostrego: niskie stężenia par i mgieł powodują podrażnienie spojówek, błon

śluzowych nosa i gardła. Przy wyższych stężeniach kaszel, duszność, przyspieszenie i

pogłębienie oddechu, zatrzymanie oddechu, obrzęk płuc lub zapalenie płuc. Roztwory mogą

powodować zmętnienie rogówki, a nawet ślepotę. Przy przyjęciu doustnym fenol powoduje

rozległe oparzenie błon śluzowych ust i gardła, oparzenie przewodu pokarmowego, możliwość

krwawienia lub/i perforacji przewodu pokarmowego, uszkodzenia nerek i

wątroby, drgawki, sinicę, śpiączkę, śmierć. Objawy zatrucia przewlekłego: zaburzenia ze

strony układu pokarmowego wymioty, ślinotok, biegunka i jadłowstręt.

 

Azotyny

Źródłem azotynów i azotanów w glebach i zbiornikach wodnych są nawozy sztuczne,

jak również mogą wynikać z rozkładu materii organicznej przez mikroorganizmy glebowe.

Ponadto są nimi odchody zwierzęce, przemysł i transport odpadów. W wodzie występują

przeważnie azotany, które mogą ulec redukcji dzięki drobnoustrojom.

Człowiek jest narażony na azotyny głównie poprzez wodę i pożywienie. Najbardziej

toksycznym objawem nadmiernego spożycia azotynów jest methemoglobinemia, polegająca

na zablokowaniu odwracalnego wiązania tlenu przez hemoglobinę. To z kolei powoduje

osłabienie, utraty przytomności, bóle głowy, duszności. Zaobserwowano także przypadki

śmiertelne u dzieci, które spożywały szpinak o jonowym poziomie azotynów 2180 mg/kg. W

roślinie tej w wyniku doświadczeń zaobserwowano przemianę azotanów w azotyny. Równie

niebezpieczne mogą być konserwanty mięsne np. w kiełbasie stwierdzono zawartość

azotynów na poziomie 200 mg/kg oraz zatrucia rybami sztucznie konserwowanymi.

Najbardziej narażone są dzieci, ze względu na wysoką dawkę przyjętą stosunkowo dużą do

masy ciała oraz niemowlęta mają mniejsza kwasowość soków żołądkowych, co może

spowodować rozwój bakterii redukujących azotany.

 

Amoniak

Amoniak jest toksycznym, palnym gazem. W powietrzu pali się słabo, natomiast

dobrze w tlenie. Pali się zielonkawym płomieniem. Jest lżejszy od powietrza, gromadzi się w

górnych partiach pomieszczeń. Jest stabilny chemicznie. W niewielkim stopniu dysocjuje w

temperaturze 840-930 o C. Bardzo dobrze rozpuszcza się w wodzie tworząc alkaliczne

roztwory. Jest aktywny chemicznie. Stwarza zagrożenie pożarem i/lub wybuchem w

reakcjach z: acetaldehydem, akroleiną, trójfluorkiem boru, bromem, chlorem, kwasemchlorowym,

trójfluorkiem chloru, chloranami, chlorosilanem, tlenkiem etylenu, fluorem,

bromowodorem, kwasem podchlorawym, jodem, kwasem azotowym, dwutlenkiem azotu,

trójchlorkiem azotu, chlorkiem nitrozylu, pięciotlenkiem fosforu, kwasem pikrynowym,

fosforem i fosforowodorem, arsenowodorem, antymonowodorem, sodem, dwuchlorkiem

siarki. Amoniak, szczególnie w obecności wilgoci atakuje miedź, cynk, cynę i ich stopy.

Zbiorniki z amoniakiem narażone na działanie ognia lub wysokiej temperatury mogą

eksplodować.

W wykazie B MZiOS umieszczony jest amoniak o stężenie ponad 9%. Substancja

toksyczna według wykazu EINECS. Substancja nie była oceniana pod względem działania

rakotwórczego.

Substancja drażniącą i żrąca. Wchłania się z przewodu pokarmowego - w postaci

roztworu oraz w postaci gazowej i par roztworu wodnego drogą inhalacyjną.

Drażni błony śluzowe: spojówki oczu i górnych dróg oddechowych; wywołuje ból gardła,

chrypkę, może spowodować odmę, zapalenie oskrzeli i płuc, w wyjątkowo dużych stężeniach

10000 ppm może spowodować śmierć. W dawkach śmiertelnych powoduje zgon przez

poważne uszkodzenia płuc i następnie zaburzenia w naczyniach wieńcowych serca. Dostanie

się do oczu powoduje uszkodzenie rogówki, martwicę gałki ocznej, częściową lub całkowitą

ślepotę. Powoduje podrażnienia, oparzenia lub odmrożenia skóry, przesuszenie śluzówki, a w

związki z tym podrażnienie gardła, nosa, oczu.

 

Fluorki

Ludzie narażeni są na pobranie fluorków głównie droga pokarmową z żywnością i

wodą. Fluorki mają zarówno negatywny jak i pozytywny wpływ na człowieka. Zbyt niskie

spożycie powoduje wzrost próchnicy zębów i osteoporozę, niewielki nadmiar zaś również

może przyspieszać psucie i objawy zaczernienia zębów, poważne zmiany w szkielecie, co jest

najczęściej obserwowane u zwierząt domowych. Nie ma jednak jednoznacznych dowodów,

że nadmiar fluorków może powodować raka kości. W badaniach in vitro nie potwierdzono

mutagenności jonów.

 

Ropopochodne

Badania toksykologiczne na myszach i królikach dowiodły, że surowe produkty ropy

naftowej są mniej szkodliwe i mutagenne niż jej destylaty. Produkty ropy naftowej są szybko

wchłaniane drogą pokarmową i oddechową, ale równie szybko są wydalane.

Najbardziej widocznymi objawami zatrucia są podrażnienie dróg oddechowych, zapalenia

płuc, podrażnienie oczu, nadpobudliwość, kryzys centralnego układu nerwowego oraz także

gwałtowną śmierć. Najbardziej toksyczne związki ropopochodne to benzen i jego

aromatyczne pochodne powodujące mutagenność, kancerogenność i teratogenność. Badania

doświadczalne wykazały również wysoka toksyczność i kancerogenność alifatycznych

związków organicznych długo-łańcuchowych, alicyklicznych oraz alkiloaromatycznych. W

kontakcie ze skóra zaobserwowano pojawienie się guzów. Zetknięcie się z oparami daje efekt

zażywania narkotyków oraz odczyny alergiczne skóry.

 

 

 

 

Nie oddychaj…

 

 http://www.opracowania.info/readarticle.php?article_id=3392

www.opracowania.info 12.03.2007 r., 23:52:41

WPŁYW ZANIECZYSZCZENIA ŚRODOWISKA NA ORGANIZMY ZE SZCZEGÓLNYM UWZGLĘDNIENIEM CZŁOWIEKA

Najważniejszą antropogeniczną przyczyną zagrożenia ludzkiego zdrowia jest zanieczyszczenie środowiska substancjami chemicznymi. Człowiek współczesny wyprodukował już, co najmniej 50 tys. i co roku produkuje ponad tysiąc nowych syntetycznych związków chemicznych, które nie występują w przyrodzie.

 

ZANIECZYSZCZENIE POWIETRZA

Możemy zostać narażeni na działanie toksycznych chemikaliów po prostu oddychając zatrutym powietrzem, wydobywającym się np. z kominów spalarni lub w efekcie wypadku w zakładach chemicznych. Także żywność i woda pitna mogą zawierać trujące substancje. Choć trudno jest określić precyzyjnie, w jaki sposób poszczególne związki chemiczne niszczą nasze zdrowie, wiemy jednak, że niektóre z nich mogą być przyczyną raka, problemów z ciążą, chorób skóry i kości, ślepoty oraz uszkodzeń mózgu.

Zanieczyszczenia atmosfery po opadnięciu na ziemię oddziaływają degradująco na glebę i wody powierzchniowe powodując skażenia całego łańcucha pokarmowego.

Poszczególne rodzaje zanieczyszczeń powietrza np. związki siarki ( H2S, SO2 , SO3 ), związki fluoru, tlenki azotu, pył mają szkodliwy wpływ na rośliny. Substancje te mogą bezpośrednio niszczyć komórki, zatykać aparaty szparkowe, pokrywać liście nieprzenikalną warstwą, co ogranicza dostęp światła, a co za tym idzie – fotosyntezę. Wnikając do wnętrza rośliny, mogą powodować zanikanie chlorofilu. Szczególnie groźne pod tym względem są pyły cementowe, ponieważ w obecności wody tworzą skorupkę. Ekosystemy leśne, a w szczególności lasy iglaste, są najbardziej zagrożone skażeniami atmosfery. Przykład stanowią zniszczone lasy w Górach Izerskich ( wpływ SO2 ) oraz okolice Puław (wpływ związków azotu). Zwierzęta, spożywając skażone rośliny oraz wdychające zanieczyszczone powietrze, chorują. Odbija się to niekorzystnie na hodowli i chowie zwierząt gospodarczych, a także na losie zwierzyny leśnej i dzikiego ptactwa.

 

WPŁYW KWAŚNYCH OPADÓW NA ROZWÓJ ORGANIZMÓW

Kwaśne zanieczyszczenia powietrza nie są problemem poszczególnych regionów, państw czy nawet kontynentów, lecz problemem ogólnoświatowym. Najbardziej znane są negatywne skutki oddziaływania kwaśnych deszczy w Europie – oddziaływania na ludzkie zdrowie, roślinność, wody i zwierzęta. Podobne problemy obserwuje się w Ameryce Północnej i w Azji.

Kwaśne zanieczyszczenie powietrza ma duży wpływ na zakwaszanie wód stojących (jezior i zbiorników) wód płynących ( rzek, strumieni, kanałów). Gdy wody zostaną zakwaszone stają się nieużyteczne dla celów gospodarczych, ale przede wszystkim są szkodliwe dla ludzi i zwierząt. Rośliny i zwierzęta zamieszkujące środowisko słodkich wód śródlądowych w różnym stopniu tolerują zmiany kwasowości wód. Najmniej tolerancyjne na podniesienie się kwasowości wód są ślimaki i małże, bardziej tolerancyjne są takie owady jak jętki i chruściki, dalej pstrągi, węgorze, plankton. Największą tolerancję wykazują niektóre rośliny wodne. W jeziorach południowej Skandynawii wiele gatunków roślin lub zwierząt wyginęło lub zmniejszyło swą liczebność. Ponad 20% jezior w południowej Norwegii i w Szwecji jest mocno zakwaszonych. W latach 70. wody w jeziorach zachodniej Szwecji były kwaśne – odczyn wód jeziornych był nawet 1000 razy bardziej kwaśny niż w latach 30. i 40. W zakwaszonym jeziorze część roślin i zwierząt obumiera. Ubożeje wtedy także środowisko wodne i lądowe w niektóre gatunki żywiącymi się organizmami wodnymi, np. zmalała liczba nurków i ptaków żyjących w środowisku słodkowodnym, ponieważ zmniejszyła się ilość poczwarek jętek i larw chruścika w jeziorach.

Kwaśne deszcze powodują także uszkodzenia drzew i innych roślin. Za przyczynę „śmierci lasów ” powszechnie uznane zostały zanieczyszczenia powietrza – a kwaśne deszcze za głównych winowajców. Zanieczyszczenia powodujące zakwaszenie powietrza oddziałują na drzewa i inne rośliny w sposób bezpośredni i pośredni. Bezpośredni uszkodzenie drzew powodują kwaśne opady – suche i mokre oaz ozon znajdujący się przy powierzchni Ziemi. Pośrednio na uszkodzenie drzew wpływa zakwaszenie gleb i wód. Kwaśne opady uszkadzają liście i korzenie drzew i powodują niedobór substancji odżywczych w glebie. Kwasy niszczą ochronną warstwę wosku na igłach i liściach. Uszkadza to szparki oddechowe i przyczynia się do nadmiernego parowania wody. Kwasy powodują także rozpad chlorofilu w częściach zielonych roślin. Skutkiem oddziaływania kwasów na części zielone roślin jest zwiększenie wrażliwości drzew na suszę, niskie temperatury i silne wiatry. Kwaśne opady zakwaszają glebę i uszkadzają korzenie roślin. Zakwaszenie gleby powoduje wymywanie wielu niezbędnych dla roślin substancji – magnezu, miedzi, manganu. Powoduje też niedobór składników odżywczych i deficyt wody. W ostatnich latach gwałtownie obumierają duże ilości drzew w lasach. Jednym z pierwszych miejsc w Europie, gdzie zaobserwowano masowe uszkodzenia drzew, były lasy w górach Schwarzwaldu na terenie Niemiec. W Europie w ciągu ostatnich dwudziestu lat zostały uszkodzone duże powierzchnie lasów, zarówno iglastych i liściastych. W Polsce połowa gatunków drzew jest uszkodzona w ponad 60 %. Szczególne niebezpieczeństwo grozi większości drzew iglastych. W Sudetach, na terenie Polski i Czech, na zboczach gór stoją kikuty martwych drzew iglastych, które niegdyś były zielonym lasem.

Kwaśne zanieczyszczenia powietrza są równym stopniu szkodliwe dla drzew, upraw, gleby i zwierząt, jak i dla ludzi – ich zdrowia i życia. Dla człowieka szczególnie groźny jest smog powodujący choroby oddychania i krążenia. Zanieczyszczenie powietrza zwiększa także kwasowość wody pitnej pochodzącej z ujęć powierzchniowych i podziemnych. Kwasy wypłukują szkodliwe metale do wody. Woda dostarczana do naszych mieszkań może zawierać zwiększone ilości ołowiu, miedzi, cynku, glinu, a nawet kadmu. Spożywanie tych metali w wodzie i innych produktach spożywczych zagraża ludzkiemu zdrowiu. Kadm uszkadza nerki, nadmiar miedzi powoduje biegunkę, nadmiar glinu uszkadza kości, a nawet mózg, ołów niszczy system nerwowy. Stwierdzono, że nadmiar glinu w organizmie człowieka jest przyczyn chorób Alzheimera i Parkinsona.

Podczas oddychania zanieczyszczone powietrze dostaje się do naszych płuc. Powietrze takie zawiera mniej tlenu – prowadzi to do kłopotów z oddychaniem i krążeniem. Wdychane zanieczyszczenia przenikają głęboko – sięgają aż do pęcherzyków płucnych, gdzie życiodajny tlen przenika z płuc do krwi. W wyniku reakcji wilgoci zawartej w płucach z wdychanym dwutlenkiem siarki może powstać kwas siarkowy paraliżujący pracę płuc. Uszkodzenie płuc może powodować także nadmierne stężenie ozonu w powietrzu, którym oddychamy. Ozon powoduje kaszel, niszczy tkanki i osłabia naturalną ochronę organizmu przed infekcją.

 

SKUTKI NISZCZENIA OZONU

Dla atmosfery – warstwy ozonowej – zagrożeniem jest przemysłowa działalność człowieka. Głównymi czynnikami powodującymi zmniejszenie warstwy ozonowej są freony, a mniejszym stopniu inne gazy, takie jak metan czy tlenki azotu. Niszczenie ozonu jest groźne dla życia na Ziemi. Warstwa ozonowa jak tarcza chroni życie na Ziemi i zatrzymuje ogromnie niebezpieczne promieniowanie ultrafioletowe zwane UV-C i częściowo pochłania promieniowanie UV-B, którego nadmiar jest również szkodliwy dla żywych organizmów na naszej planecie. Likwidacja tej tarczy zagraża ludzkiemu zdrowiu. Spadek zawartości ozonu w atmosferze o 10% pociąga za sobą wzrost liczby przypadków raka o 26% (wg Raportu ONZ z listopada 1991) Ustalono także, że zmniejszenie warstwy ozonu chroniącej przed promieniowaniem UV-B, które powodują obniżenie odporności organizmu, wywołuje wiele uszkodzeń wzroku – zaćmę, nadwzroczność a nawet ślepotę. Spadek ilości ozonu zaburza także łańcuch pokarmowy i w niektórych przypadkach zmniejsza produkcję rolną. Gdy ryż, pszenica czy kukurydza otrzymają nadmierną dawkę promieniowania ultrafioletowego, to obniża się zarówno jakość i obfitość zbiorów. Nadmiar promieniowania ultrafioletowego oddziałuje też szkodliwie, choć w różnym stopniu, na organizmy żywe we wszystkich ekosystemach, zmieniając zależności pokarmowe, czego konsekwencją mogą być nawet katastrofa ekologiczna. Przerwanie łańcucha pokarmowego może stanowić zagrożenie dla zaopatrzenia świata w żywność – na przykład wyginięcie planktonu roślinnego i zwierzęcego w morskich wodach powierzchniowych przyczyniło się do zagłady ryb, które stanowią ważne źródło żywności dla większości mieszkańców Ziemi.

 

WPŁYW ZWIĄZKÓW CHEMICZNYCH NA ORGANIZMY

AmoniakNH3

Amoniak działa drażniąco na błony śluzowe dróg oddechowych, oczu i na skórę. Wywołuje przykre uczucie pieczenia w gardle, kaszel, ślinotok, nudności, łzawienie, bóle głowy. Szczególnie niebezpieczny jest dla rogówki oka-powoduje jej nieodwracalne zmętnienie i owrzodzenie prowadzące, w krańcowych przypadkach, do przebicia. Wówczas do zmian rogówki dołączają się poważne uszkodzenie tęczówki, ciała szklistego i siatkówki, powodując całkowitą utratę wzroku. Próg wyczuwalności węchowej 0,5 mg/m3. Stężenia większe niż 1,5*103 mg/m3, mogą być niebezpieczne dla życia człowieka. Amoniak jest trujący dla ryb i planktonu. Stężenie szkodliwe dla ryb wynosi 1,25mg/m3. Stonogi giną po kilkugodzinnym oddziaływaniu amoniaku o stężeniu 10*103mg/m3, skorupiaki przy stężeniu równym 8*10mg/m3. Amoniak jest wydzielany do powietrza podczas srebrzenia luster. Jest składnikiem gazów powstających w wyniku rozkładu ciał organicznych, np. podczas produkcji klejów zwierzęcych, w fabrykach dykty, w rzeźniach, garbarniach, a także podczas rozkładu odchodów.

 

ArsenAs

Arsen i jego związki wywołują uszkodzenia skóry i błon śluzowych, a niekiedy układu nerwowego, narządów miąższowych i krwi. Działanie pyłu arsenu na błony śluzowe powoduje ich przekrwienie, obrzęk oraz zmiany zapalne dróg oddechowych i spojówek oczu. W przewlekłych zatruciach występują zaburzenia czucia w kończynach. Arsen jest wykrywany we wszystkich tkankach organizmu, szczególnie we włosach i w paznokciach. Skutkiem zmian wywołanych działaniem arsenu może być rak skóry. W wodzie pitnej stężenie arsenu wynosi ok. 1*10-4mg/m3. Znaczne ilości arsenu mogą występować w żywności (do 50 mg/kg ). W powietrzu atmosferycznym stężenie związków arsenu wynosi zwykle mniej niż 1*10-5 mg/m3. Arsen należy do trwałych zanieczyszczeń środowiska. Jego związki ulegają w różnych elementach środowiska transformacji do związków arsenu trójwartościowego.

 

AzotanyNO,

NO2 Głównym skutkiem działania azotanów jest methemoglobinemia. Badania przeprowadzone na szczurach wykazały działanie embriotoksyczne (śmiertelność płodów, resorpcja i zmniejszenie masy noworodków). Azotany występujące w postaci aerozoli w powietrzu atmosferycznym mogą działać drażniąco na układ oddechowy.Niemowlęta i bardzo małe dzieci są szczególnie wrażliwe na indukcję methemoglobinemii przez azotany. Azotany mogą sprzyjać rozwojowi nowotworów. Bezpośrednim źródłem azotanów w powietrzu atmosferycznym jest emisja z zakładów produkcji nawozów mineralnych. Pośrednim źródłem jest przemysł chemiczny i energetyczny. Azotany tworzą się w przyrodzie w wyniku działania bakterii nitryfikacyjnych. Ulegają wielu przemianom (obieg azotu)

 

Benzo(a)piren

Benzo(a)piren jest kancerogenem dla zwierząt i ludzi. LD50 (myszy) wynosi 250 mg/kg. Dla myszy jest embriotoksyczny i teratogenny, powoduje uszkodzenia DNA.Człowiek jest narażony na oddziaływanie benzo(a)pirenu przez drogi oddechowe i przewód pokarmowy. Benzo(a)piren powstaje w wyniku niecałkowitego spalania paliw, a także w następstwie biosyntezy przez organizmy wodne. Stężenia benzo(a)pirenu w powietrzu atmosferycznym wynoszą do 74x10-6 mg/m3, a w wodzie do 13x10-3 mg/m3. Ponadto benzo(a)piren może występować w żywności, glebie i tkankach różnych organizmów. Benzo(a)piren przemieszcza się wraz z pyłem i wodą. Ulega biotransformacji, a także przemianom pod wpływem światła, tlenu i temperatury.

 

ChlorCl

Chlor niszczy życie w wodzie i działa bakteriobójczo. Chlor jest gazem drażniącym. Działa na błony śluzowe dróg oddechowych, spojówki oczu, a także na skórę. Chlor w małych dawkach działa przede wszystkim na górne odcinki dróg oddechowych, w dużym także na odcinki środkowe i dolne. Stężenie większe niż 50 mg/m3 powoduje podrażnienie błon śluzowych oczu, nosa i górnych dróg oddechowych, wywołuje łzawienie, kichanie, kaszel, w połączeniu z bólami głowy i za mostkiem. Stężenie większe niż 200 mg/m3 powoduje obrzęk płuc i śmierć w ciągu kilku godzin, wśród objawów duszenia i niewydolności krążenia. Większe stężenia mogą spowodować natychmiastowy zgon wskutek obrzęku głośni. Chlor nie kumuluje się w organizmie i nie powoduje zatruć przewlekłych, jednak u osób narażonych dłuższy czas na jego działanie powstają przewlekłe nieżyty dróg oddechowych, uszkodzenia błon śluzowych jamy ustnej i szkliwa zębów. W dużych stężeniach, szczególnie w obecności pary wodnej, chlor może powodować uszkodzenia skóry. Próg wyczuwalności węchowej 0,06 mg/m3. Niebezpieczeństwo zatrucia występuje już na progu stężenia wyczuwalnego. Chlor może być emitowany przez zakłady, w których jest stosowany. Uwolniony do powietrza rozprzestrzenia się nisko nad ziemią. Strefa dawki letalnej może się rozciągać do 50 km od miejsca wycieku, w paśmie o szerokości kilku kilometrów. W powietrzu reaguje z parą wodną, dając kwas solny i tlen. W wodzie rozpuszcza się nieznacznie, tworząc kwas solny i podchlorawy.

 

ChromCr

Chrom i jego związki przenikają do organizmu przez drogi oddechowe i przewód pokarmowy. Związki chromu sześciowartościowego są bardzo toksyczne. Wywołują podrażnienie skóry i błon śluzowych. Długotrwała ekspozycja na związki chromu sześciowartościowego powoduje marskość płuc, zmiany w mięśniu sercowym, owrzodzenie dwunastnicy, a niekiedy raka oskrzeli. W powietrzu miejskim stężenie chromu wynosi ok. 2*10-5 mg/m3, w wodzie pitnej ok. 5*10-3 mg/m3, a w żywności 0,02-0,59 mg/kg. Związki chromu trójwartościowego mogą się utleniać w powietrzu.

 

Dwusiarczek węgla CS2

Dwusiarczek węgla jest wchłaniany przez drogi oddechowe oraz przez nieuszkodzoną skórę. Działa na układ nerwowy. Wywołuje uszkodzenia struktury nerwów i zaburzenia ich czynności. Stężenie 5*103 mg/m3 powoduje zgon po 30-minutowej ekspozycji. Dwusiarczek węgla jest związkiem trującym dla ryb i planktonu. Występuje w powietrzu atmosferycznym w pobliżu zakładów wiskozowych. Jest wykrywany w odległości paru kilometrów od źródła emisji. Ulega utlenieniu.

 

Dwutlenek siarkiSO2

Dwutlenek siarki jest gazem silnie drażniącym drogi oddechowe. Ulegając rozpuszczeniu w wydzielinie błon śluzowych, tworzy kwas siarkowy, który działa na nie żrąco. Stężenie dwutlenku siarki w powietrzu bezpośrednio niebezpieczne dla życia wynosi 400-500 mg/m3, w ciągu 0,51 godziny. Natychmiastowa śmierć może nastąpić przy stężeniu 1000-1500 mg/m3. Próg wyczuwalności węchowej: 0,8 mg/m3. W powietrzu atmosferycznym może występować w znacznych ilościach od 0,1 do 1,0 mg/m3. Dwutlenek siarki i produkty jego utleniania mogą być transportowane z powietrzem na odległość tysięcy kilometrów. Wymywane z atmosfery opadami (kwaśne deszcze) spadają na powierzchnię ziemi powodując znaczne straty.

 

Fenol C6H5OH

Fenol działa silnie żrąco na błony śluzowe i skórę, wywołuje stany zapalne, a przy dużym stężeniu uszkodzenie powłok skórnych Do ustroju przedostaje się przez drogi oddechowe, przewód pokarmo- wy i przez skórę. Oblanie fenolem 400 cm2 skóry powodu je śmiertelne zatrucie. Fenol działa trująco na ryby i plankton. Przy stężeniu 0,1-0,2 mg/dm3 zmienia smak ryb, a 5 mg/m3 jest dawką śmiertelną dla szczupaków. Próg wyczuwalności węchowej: 0,022 mg/m3 Występuje w surowej wodzie w stężeniach do 0,01 mg/dm3 i w powietrzu wokół koksowni i niektórych zakładów chemicznych. Ulega utlenieniu i biodegradacji.

 

FluorF

Fluor jest gazem trującym, działającym żrąco na skórę, drogi oddechowe i przewód pokarmowy. Pary fluoru powodują oparzenia skóry, spojówek oczu oraz błony śluzowej dróg oddechowych. Do ustroju jest wchłaniany bardzo szybko przez skórę, drogi oddechowe i przewód pokarmowy. W organizmie wiąże się z wapniem, tworząc rozpuszczalny fluorek wapniowy, co powoduje odwapnienie ustroju i doprowadza do hipokalcemii z objawami tężyczki. Uszkodzenia błony śluzowej jelit (owrzodzenia) wraz z tężyczką w krótkim czasie mogą doprowadzić do śmierci Fluor nie występuje w przyrodzie w stanie wolnym. W powietrzu łączy się natychmiast z parą wodną i tworzy fluorowodór, którego sole (fluorki) mogą występować w różnych elementach środowiska.

 

KadmCD

Pył, pary i dymy są wchłaniane przez błony śluzowe dróg oddechowych .Związki kadmu mogą być także wchłaniane przez przewód pokarmowy. Kadm jest zaliczany do najbardziej toksycznych metali – powoduje zatrucia ostre i przewlekłe. Wywołuje uczucia suchości w gardła,

kaszel, bóle głowy duszności , wymioty, wyczerpanie, sinicę, niewydolność krążenia degenerację wątroby i nerek. Działa ponadto teratogennie, mutagennie i rakotwórczo.Kadm kumuluje się w organizmie. Według obliczeń szacunkowych zatrucie śmiertelne u ludzi przy stężeniu kadmu wynoszącym 10 mg/m3 następuje po upływie 5 godzin. W powietrzu atmosferycznym może występować od 0,001*10-3 do 0,5*10-3 mg/m3, w wodzie pitnej do 1*10-6 mg/cm3.Bardzo trwały w glebie, skąd przenika do roślin i warzyw jadalnych.

 

Kwas siarkowy H2SO4

Do organizmu jest wchłaniany przez drogi oddechowe i przewód pokarmowy. Na skórę działa silnie drażniąco – wnika w tkankę podskórną i mięśnie, powoduje głęboką martwicę.Pary stężonego kwasu siarkowego powodują ostry stan zapalny górnych dróg oddechowych, podrażnienie spojówek, stany zapalne oskrzeli i uszkodzenie tkanki płuc.Próg wyczuwalności węchowej 1 mg/m3.Dawka śmiertelna wynosi 6-8g. Kwas siarkowy powoduje silne zakwaszenie wód i gleby, stanowi zagrożenie życia Występuje wokół fabryk produkujących kwas siarkowy oraz jako produkt przemian SO2 zachodzących w powietrzu atmosferycznym. W postaci kwaśnych chmur może być transportowany na odległość tysięcy kilometrów.

 

MiedźCu

Miedz występuje stale w organizmie człowieka. Zawartość miedzi w dobowej porcji pożywienia i wody wynosi ok. 2mg, jednakże większa część pobranej w ten sposób miedzi jest wydalana z kałem. Miedź jest istotnym czynnikiem w syntezie hemoglobiny w organizmie ludzkim i zwierzęcym. Nadmierne ilości miedzi działają toksycznie. Sole miedzi drażnią silnie błony śluzowe przewodu pokarmowego i dróg oddechowych. Drobne cząstki miedzi wytwarzane przy metalizacji miedzią mogą wywołać gorączkę, podobną do gorączki występującej u odlewników W powietrzu miedź występuje w formie siarczków, tlenków, węglanów, siarczanów, chlorków i krzemianów

 

OłówPb

Ołów jest trucizną ogólnoustrojową. Jest wchłaniany przez błony śluzowe dróg oddechowych i przewodu pokarmowego. Skóra nie odgrywa większej roli we wchłanianiu ołowiu. Ołów działa na układ krwionośny, układ nerwowy, układ sercowo-naczyniowy, układ oddechowy, nerki, ma też wpływ na rozrodczość. Zaobserwowano zwiększoną wrażliwość na działanie ołowiu w wyniku wzrostu temperatury. Stężenia ołowiu w powietrzu wynoszą od 2*10-3 do 4*10-3 mg/m3 w miastach o dużym nasileniu ruchu samochodowego i ok. 0,2*10-3 mg/m3 w większości obszarów podmiejskich. Stężenia ołowiu w wodzie pitnej są z reguły mniejsze niż 0,01 mg/m3, ale w niektórych okolicach, tam gdzie występuje „miękka” woda i gdzie używa się ołowianych rur lub pojemników do jej przechowywania, stężenia mogą osiągać 2-3 mg/dm3. Ołów stanowi trwałe zanieczyszczenie środowiska.

 

RtęćHg

Rtęć jest wchłaniana do organizmu przez błony śluzowe dróg oddechowych i przez skórę. Wchłanianie rtęci przez przewód pokarmowy nie jest w pełni poznane. Rtęć jest kumulowana w organizmie, m.in. w mózgu i w wątrobie. Przenika przez łożysko, jest częściowo wydzielana z mlekiem matki. Powoduje denaturację białek, inaktywację enzymów oraz uszkodzenia tkanek (np. nerek i mózgu). Powoduje także uszkodzenia obwodowych nerwów czuciowych. Stężenie rtęci w powietrzu atmosferycznym wynosi średnio 2*10-5 mg/m3.Zawartość rtęci w wodach deszczowych i śniegu wynosi do 5*10-4 mg/m3. Znaczne ilości rtęci może zawierać żywność. Rtęć jest trwałym zanieczyszczeniem środowiska: cyrkulacja par rtęci ma zasięg globalny.

 

Siarkowodór H2S

Siarkowodór jest gazem drażniącym i duszącym. Wywołuje zapalenie rogówki i obrzęk płuc. Stężenie większe niż 225 mg/m3 poraża receptory narządu węchowego. Stężenia większe niż 3000 mg/m3 powodują natychmiastowe porażenie ośrodków oddechowych, a w konsekwencji śmierć. Próg wrażliwości węchowej wynosi: 0,0008-0,20 mg/m3. Stężenie siarkowodoru w powietrzu obszarów miejskich może osiągnąć wartość 0,050mg/m3. Znaczne ilości siarko- wodoru mogą występować w wodach naturalnych. Siarkowodór ulega w powietrzu atmosferycznym transformacji do kwasu siarkowego.

 

Tlenek węgla CO

Tlenek węgla jest gazem duszącym-reaguje z hemoglobiną tworząc karboksyhemoglobinę, niezbędną do przenoszenia tlenu, oraz inaktywuje enzymy oddechowe. Za pośrednictwem dróg oddechowych działa na ośrodkowy układ nerwowy, układ naczyniowy i układ oddechowy. Objawy przewlekłych zatruć to: bóle i zawroty głowy, osłabienie, wzmożona pobudliwość nerwowa, niezdolność do koncentracji uwagi, osłabienie pamięci, szum w uszach, senność w czasie dnia i bezsenność w nocy, brak łaknienia, nudności, wymioty, zaburzenia w trawieniu, zwiększenie liczby krwinek czerwonych i hemoglobiny, kołatanie serca, dolegliwości w okolicy serca, zaburzenia ciśnienia krwi. Tlenek węgla może działać teratogennie i embriotoksycznie. Stężenie tlenku węgla w powietrzu atmosferycznym wynosi zwykle 0,01-0,9 mg/m3. Stężenie tlenku węgla w powietrzu atmosferycznym może dochodzić do 60 mg/m3. Jest dość twardy. Wraz z powietrzem atmosferycznym może przenosić się na znaczne odległości.

 

 

NEGATYWNE SKUTKI PROMIENIOWANIA. KONSEKWENCJE SKAŻEŃ RADIOIZOTOPOWYCH

Żyjące na Ziemi organizmy, w tym człowiek, narażone są na stały wpływ promieniowania jonizującego. Oddziałuje ono na organizm zarówno przy ekspozycji zewnętrznej, jak i w wyniku obecności radioizotopów wewnątrz organizmu. Najczęstszymi drogami przedostawania się radioizotopów do organizmu są: drogi oddechowe, układ pokarmowy i skóra. Promieniowanie jonizujące oddziaływa na wszystkie organizmy żywe, jednakże skutki i następstwa promieniowania zależą zasadniczo od dawki oraz cech osobniczych napromieniowanego organizmu. Szkodliwy wpływ promieniowania jonizującego na organizmy żywe i człowieka polega na wzbudzeniu i jonizacji atomów, które z kolei mogą prowadzić do zmian czynnościowych i morfologicznych. Nie wszystkie zmiany w strukturach biologicznych, zwłaszcza w cząsteczkach kwasów nukleinowych i chromosomach, ujawniają się w organizmie od razu po napromieniowaniu, wiele następstw ma miejsce w znacznie późniejszym czasie jako tzw. zmiany późne.

Biologiczne skutki promieniowania jonizującego u ludzi można podzielić na:

somatyczne - występujące bezpośrednio po napromieniowaniu całego ciała dawką pochłoniętą rzędu 0,75-4 Gy. Późniejsze skutki takiego napromieniowania to białaczka, nowotwory złośliwe skóry, kości, zaćma, zaburzenia przewodu pokarmowego, bezpłodność;

genetyczne - związane z mutacjami, z tym, że małe dawki powodują pojawienie się mutacji w następnych pokoleniach, a z kolei duże dawki najczęściej są letalne.

 

ODDZIAŁYWANIE ELEKTROMAGNETYCZNEGO PROMIENIOWANIA NIEJONIZUJĄCEGO NA ŚRODOWISKO

Działanie promieniowania niejonizującego na organizmy, a także na organizm ludzki, nie jest dokładnie rozpoznane; uważa się je obecnie za jedno z powszechnych zanieczyszczeń środowiska. Promieniowanie o wysokiej częstotliwości powstaje w wyniku działania: zespołów sieci i urządzeń elektrycznych w pracy, w domu, urządzeń elektromedycznych do badań diagnostycznych i zabiegów fizykoterapeutycznych, stacji nadawczych, urządzeń energetycznych, telekomunikacyjnych, radiolokacyjnych, radionawigacyjnych.

Negatywny wpływ energii elektromagnetycznej przejawia się tzw. udarem cieplnym, co może powodować dodatkowe zmiany biologiczne np. zmianę właściwości koloidalnych w tkankach, a nawet doprowadzić do śmierci termicznej. Pole elektromagnetyczne wytwarzane przez silne źródło niekorzystnie zmienia warunki bytowania człowieka, wpływa na przebieg procesów życiowych organizmu; mogą wystąpić zaburzenia funkcji ośrodkowego układu nerwowego, układów rozrodczego, hormonalnego, krwionośnego oraz narządów słuchu i wzroku. Najbardziej narażeni są ludzie zatrudnieni przy obsłudze urządzeń emitujących tego rodzaju promieniowanie. Przeprowadzone badania lekarskie tej grupy pracowników ujawniły, że najczęstszymi ich dolegliwościami były: pieczenie pod powiekami i łzawienie, bóle głowy, drażliwość nerwowa, wypadanie włosów, suchość skóry, oczopląs, impotencja płciowa, osłabienie popędu płciowego, arytmia serca, objawy nerwicowe, zaburzenia błędnika. Zespół wymienionych objawów określa się ogólnym pojęciem „choroby radiofalowej” lub „choroby mikrofalowej”. Biologiczne skutki skażeń elektromagnetycznych nie są możliwe do wykrycia za pomocą zmysłów, nie są też one odczuwalne, a mogą wystąpić dopiero po wielu latach.

Obecnie prawie wszyscy ludzie podlegają ekspozycji promieniowania elektromagnetycznego pochodzącego ze źródeł sztucznych. Poziom tej ekspozycji zależy od stopnia uprzemysłowienia danego regionu, koncentracji stacji nadawczych i liczby odbiorników, liczby lotnisk, portów morskich, rozwoju sieci energetycznej. Obecność pól elektromagnetycznych ma także degenerujący wpływ na rośliny i zwierzęta. U roślin obserwuje się opóźniony wzrost i zmiany w budowie zewnętrznej, u zwierząt natomiast zaburzenia neurologiczne i w krążeniu, zakłócenia wzrostu, żywotności i płodności.

 

 

WPŁYW ZANIECZYSZCZEŃ GLEB NA ŚRODOWISKO I ŻYCIE CZŁOWIEKA

Prawidłowy rozwój człowieka jest uzależniony od struktury i składu gleby, która z pożywieniem roślinnym i zwierzęcym dostarcza mu odpowiedniej ilości wysokokalorycznych składników odżywczych, witamin, substancji mineralnych, niezbędnych do budowy i właściwego funkcjonowania organizmu. Razem z pożywieniem człowiek pobiera składniki korzystne, jak i niekorzystne dla rozwoju.

Ekologiczne skutki chemizacji gleby dotyczą nie tylko człowieka, ale całego świata organicznego. Oto przyczyny, mechanizm oddziaływania i skutki skażeń gleby.

 

1. Kumulacja substancji toksycznych w roślinach staje się przyczyną skażenia wszystkich ogniw łańcucha pokarmowego.

2. Przemieszczanie się środków chemicznych z gleby do wód powoduje eutrofizację wód powierzchniowych i podziemnych.

3. Zakwaszenie gleby, wywołane zanieczyszczającymi powietrze związkami siarki i azotu, a docierającymi do gleby i wód w postaci kwaśnych deszczów lub suchego opadu, powoduje hamowanie rozwoju organizmów, niszczenie szaty roślinnej.

4. Zatrucie gleby metalami ciężkimi (nikiel, rtęć, kadm, arsen, ołów), a następnie kumulowanie się tychże w tkankach roślin jest przyczyną nieodwracalnych zmian w organizmach roślinnych, powoduje zmniejszenie przyrostu masy roślinnej, zmniejszenie plonowości. U człowieka nadmiar metali ciężkich może powodować miażdżycę i nowotwory.

5. Zatruwanie gleby nawozami mineralnymi, w wyniku nieumiejętnego i nadmiernego ich stosowania, może prowadzić do pogorszenia się jakości plonów, powodować zanik aktywności mikroflory glebowej, w szczególności niekorzystnie oddziaływać na procesy nitryfikacji i procesy wiązania azotu atmosferycznego. Nadmierna przewaga potasu w roślinach rosnących na glebach przenawożonych prowadzi do groźnych chorób zwierząt (np. tężyczki pastwiskowej). Przewapnowanie gleb może spowodować chlorozę liści, zakłócenie metabolizmu węglowodanów i białek. Niebezpieczne jest także przenawożenie nawozami azotowymi. Nadmiar azotu pobranego przez rośliny kumuluje się w tkankach w formie azotanów. Zbyt wysoka zawartość azotanów w roślinach jest szkodliwa dla ludzi i zwierząt. U zwierząt nadmiar azotanów przejawia się wzrostem poronień, obniżeniem mleczności, niepłodnością, powolnym wzrostem. U ludzi powoduje rozliczne, niekiedy ciężkie schorzenia (m.in. methemoglobinemię- wielostronne niedotlenienie organizmu, szczególnie niebezpieczne dla dzieci) notowane stosunkowo często w okolicach Puław.

6. Przenawożenie gnojowicą może spowodować zaburzenia właściwości chemicznych i biologicznych gleb oraz skażenie gleb i roślin bakteriami chorobotwórczymi. Skutkiem tego może być wzrost zachorowań zwierząt, a nawet człowieka, na brucelozę, różyczkę, pryszczycę, gruźlicę.

7. Skażenie pestycydami wskutek nieumiejętnego ich stosowania może spowodować zatrucia ptactwa i zwierząt oraz liczne schorzenia człowieka. Do organizmu człowieka, jak i zwierząt, pestycydy wnikają drogą pokarmową, oddechową i przez skórę. Trudno ulegając przemianom metabolicznym, kumulują się w tkankach (zwłaszcza tłuszczowej), powodują osłabienie ochronnego działania skóry, alergie, nowotwory, patologiczne zmiany w układzie nerwowym i układzie krążenia, zaburzają procesy biochemiczne, przemiany węglowodanowe, białkowe, inaktywują wiele enzymów.

Ludność już od starożytności interesowała się zabiegami dotyczącymi ochrony środowiska. Na początku dotyczyły one ochrony dzikich zwierząt i ochrony lasów. Wiek XIX przyniósł pewne uporządkowane prawodawstwo w dziedzinie ochrony przyrody. W Polsce uznaje się prof. Maksymiliana Siłz-Nowickiego, który był przyrodnikiem i współzałożycielem Towarzystwa Tatrzańskiego.

 

SZKODLIWE SUBSTANCJE W NASZYM POŻYWIENIU.

Bardzo często można znaleźć na polach, łąkach i w lasach zwierzęta, przede wszystkim ptaki, które zginęły wskutek spożycia trucizny, której człowiek używa do zwalczania szkodników. Człowiek jest dziś również niejednokrotnie zagrożony przez trucizny i inne szkodliwe substancje, zawarte w pożywieniu.

 

ZWALCZANIE SZKODNIKÓW JEST KONIECZNOŚCIĄ.

Rokrocznie zbiory zbóż zmniejszają się na skutek działań szkodników zwierzęcych, chorób roślin i zachwaszczenia. Straty w samej Europie sięgają rocznie około jednej czwartej zbiorów, na które można by liczyć, a które przepadają bezpowrotnie. Człowiek prowadzi od dawna walkę ze szkodnikami roślin użytkowych. Przez setki lat działo się to w prosty sposób: zbierano z roślin chrząszcze i gąsienice, na drzewach zakładano opaski klejące przeciwko gąsienicom, łapano w pułapki małe gryzonie i walczono z chwastami za pomocą ręcznego plewienia. Tych metod zwalczania szkodników, ze względu na niedobór rąk do pracy, prawie nie da się dzisiaj stosować. Wobec masowego występowania szkodników w monokulturach byłyby one zresztą mało skuteczne.

 

DLACZEGO SZKODNIKI WYSTĘPUJĄ TAK MASOWO?

Uprawiane przez człowieka wielkie łany, plantacje owoców i lasy są sztucznymi przestrzeniami życiowymi, w których poważnie zagrożone są naturalne współzależności i układy. Monokultury cechuje zubożony świat zwierzęcy. Żyją tam przede wszystkim te gatunki zwierząt, które są "wyselekcjonowane". Zwierzęta tej monokultury są w swoim rodzaju przystosowane do tego właśnie gatunku roślin. Mają obfitość pożywienia i przez to występują szczególnie licznie - stają się szkodnikami.

Natomiast prześladowców tych szkodników - ich naturalnych wrogów - brakuje w tym sztucznym środowisku, ponieważ nie mają odpowiednio sprzyjających warunków życia. W ten sposób szkodniki mogą się bez przeszkód rozmnażać i rozprzestrzeniać. W zdrowym naturalnym terenie, z zaroślami i zagajnikami, nie tak łatwo dochodzi do plagi szkodników. Stworzenia żyjące w zaroślach odżywiają się szkodnikami z pól.

 

CHEMICZNE ZWALCZANIE SZKODNIKÓW.

Już w ubiegłym stuleciu używano do zwalczania szkodników i chorób roślin - a później także chwastów - środków chemicznych. W ostatnich dziesiątkach lat wyprodukowano szczególnie skuteczne środki ochrony roślin - początkowo nazywano je pestycydami. Zawierają one chemiczne trucizny i nimi opryskuje się rośliny. Dziś na świecie jest w użyciu kilka tysięcy środków ochrony roślin. Niestety środki te często stosuje się nieprawidłowo. Używa się ich w celu zapobiegania rozwojowi szkodników, ale stosuje się je częściej i w większych ilościach niż przewiduje sposób użycia. Jeszcze przed kilkunastu laty uważano, że stosowanie środków ochrony roślin to szczególnie ważne przedsięwzięcie, które zwalczy głód w świecie, gdyż dzięki nim można będzie zwiększyć zbiory. Później jednak, ujawniły się problemy, które były wynikiem stosowania środków chemicznych do zwalczania szkodników.

 

SZKODNIKI UODARNIAJĄ SIĘ.

Żywiono nadzieję, że za pomocą chemicznych środków zwalczających szkodniki, szczególnie dzięki bardzo skutecznemu środkowi do niszczenia robactwa, jakim był DDT, można zwalczyć wszystkie szkodniki. Okazało się jednak, że mogą się one uodpornić zarówno na DDT, jak również na inne trucizny. Organizmy, które stały się odporne wobec trucizn przekazują tę cechę następnym pokoleniom.

Aktualnie istniejące środki zwalczania szkodników, przy stosowaniu, których nie zaobserwowano do tej pory zjawiska uodpornienia. Niektórzy uczeni przypuszczają jednak, że z czasem wszystkie rodzaje szkodników mogą się uodpornić przeciwko stosowanym środkom ochrony roślin.

 

ŚRODKI OCHRONY ROŚLIN – NIEBEZPIECZEŃSTWEM DLA WSZYSTKICH ORGANIZMÓW ŻYWYCH.

Jest wiele przykładów na to, że środki ochrony roślin nie tylko niszczą szkodniki, ale często również zabijają lub uszkadzają inne organizmy żywe. Wciąż można po opryskiwaniu sadów znaleźć dużą liczbę ofiar: martwe lub ciężko chore sikorki, rudziki, zięby i inne ptaki, które same byłyby wyśmienitymi pomocnikami w walce ze szkodnikami. Podczas wielkich akcji zatruwania szkodników, jakie przeprowadzano w lasach i plantacjach owocowych uśmiercano poza szkodnikami ogromne liczby - miliony pożytecznych owadów, między innymi również i te, które są naturalnymi wrogami szkodników.

Szczególnie zagrożone środkami ochrony roślin są pszczoły. Jeśli robotnice zetkną się z określoną trucizną, to po ich powrocie do ula trucizna zostaje przeniesiona również na pszczoły pracujące w ulu. W ten sposób giną masowo nie tylko robotnice, ale całe pszczele roje ponoszą ogromne straty. W wielu przypadkach poprzez stosowane środki ochrony roślin całe rody pszczele zostały ciężko poszkodowane, a nawet zniszczone. Badania naukowe wykazały, jakie środki do zwalczania szkodników nie wyrządzają szkód pszczelim rojom. Dlatego dzisiaj już rzadko zdarzają się ich zatrucia.

Jak problematyczne jest zastosowanie chemicznych środków zwalczania szkodników, widzimy wyraźnie na przykładzie DDT. Środki ochrony roślin przywierają podczas opryskiwania do roślin. Z kolei zwierzęta, które żywią się tymi roślinami wchłaniają trujące substancje. Jeśli te zwierzęta zostaną z kolei spożyte, trucizna "wędruje" znowu do następnego organizmu.

Środki ochrony roślin, które zostają przez deszcz spłukane z roślin, przedostają się do gleby lub do cieków wodnych i tam się utrzymują, zagrażając różnym organizmom. W łańcuchu żywieniowym przechodzą od drobnych żyjątek do większych i dużych zwierząt. W wielu przypadkach łańcuch żywieniowy kończy się na człowieku.

Niektóre środki trujące, w odróżnieniu np. od środków spożywczych nie rozkładają się i nie są wydalane, lecz magazynują się w tkankach poszczególnych żywych stworzeń. Im dłuższy jest łańcuch żywieniowy, tym większa ilość trucizny znajduje się w ostatnim członie łańcucha; może ona okazać się nawet śmiertelna dla organizmu. Jak szybko wzrasta zawartość DDT od członu do członu w łańcuchu żywieniowym stwierdzono podczas badań w jednej z zatok morskich.

 

CZŁOWIEK JEST ZAGROŻONY.

W organizmie człowieka są także magazynowane środki ochrony roślin. Ich działanie na zdrowie człowieka to: uszkodzenie nerwów, stany podniecenia, bezsenność, również schorzenia mózgu i wątroby. Niektóre środki ochrony roślin są rakotwórcze. Szkodliwe działanie "ochronnych" środków trujących zostaje jeszcze wzmożone, gdy zostają one pobrane łącznie z innymi chemikaliami - lekarstwami i używkami.

 

NOWE METODY ZWALCZANIA SZKODNIKÓW.

Aby uniknąć szkodliwego działania środków ochrony roślin na ludzi, zwierzęta i rośliny uczeni starają się rozwijać nowe metody zwalczania szkodników: hoduje się rośliny, które są odporne na szkodniki,

hoduje się wirusy lub bakterie, które u szkodliwych owadów wywołują choroby o śmiertelnym przebiegu i opryskuje się nimi obszary zagrożone. Dla innych organizmów żywych te chorobotwórcze czynniki nie są niebezpieczne,

hoduje się naturalnych wrogów szkodników - organizmy pożyteczne - które wypuszcza się w obszarach opanowanych przez szkodniki.

Za szczególnie ważną formę zwalczania szkodników uważa się utrzymanie pożytecznych organizmów w ich naturalnych przestrzeniach życiowych. Przy czym prawidłowe ukształtowanie krajobrazu ma tu pierwszorzędne znaczenie. Naturalnie, wszystkie te przedsięwzięcia nie mogą obecnie całkowicie zastąpić stosowania chemicznych środków ochrony roślin. Przy czym środki chemiczne stosuje się tylko wtedy, kiedy szkodniki występują masowo. Poza tym uwzględnia się w tej ochronie naturalne organizmy żywe.

 

 

METALE CIĘŻKIE (ŹRÓDŁA I SKUTKI SKAŻENIA GLEB)

Metale ciężkie zaliczane są do tych zanieczyszczeń żywności, które stanowią szczególne zagrożenie dla zdrowia człowieka. Są one tym bardziej groźne że skutki ich działania nie są natychmiastowe, ujawniają się po wielu latach, pokoleniach i nie są w pełni poznane. Zanieczyszczenie żywności pierwiastkami ciężkimi jest trudne do uniknięcia. Można jedynie dążyć do tego, aby ich stężenia były jak najniższe. Zanieczyszczenie to jest odzwierciedleniem skażenia powietrza, wody, gleby przez pyły, gazy przemysłowe, ścieki, odpady a także procesy spalania węgla. Zawartość metali ciężkich w środowisku jest dość zróżnicowana, a działanie ich zależy od dawki pobranej, rodzaju pierwiastka, postaci chemicznej, w jakiej występują oraz nawet od stanu odżywienia organizmu.

 

OŁÓW

Ołów jest metalem szeroko stosowanym w różnych gałęziach przemysłu. Jest obecny wszędzie - w powietrzu, glebie, organizmach roślinnych i zwierzęcych. Do atmosfery dostaje się poprzez emisje przemysłowe z różnych hut, cementowni oraz stalowni a także przez wzmożoną w ostatnich latach komunikację. Następnie opada lub zostaje wypłukiwany do gleby, gdzie pozostaje przez lata; może też migrować do wód. Źródłem ołowiu są także produkty zawierające go w swoim składzie: baterie i akumulatory, farby, dodatki do paliw, amunicja, stopy do lutów. W wodzie może się znaleźć przez przestarzałe rury ze spawami zawierającymi ołów oraz zanieczyszczenia pochodzące ze ścieków. W skali indywidualnej palenie tytoniu jest także źródłem ołowiu.

 

Zatrucia przewlekłe - ołowica są bardzo złożone a szybkość ich rozwoju zależy od stężenia w powietrzu oraz od okresu narażania na działanie pyłów lub par ołowiu. Do najbardziej charakterystycznych i najczęściej spotykanych objawów należy zabarwienie skóry bladoszare o żółtawym odcieniu - cera ołowicza, powstające w wyniku skurczu tętniczek i włośniczek w skórze oraz rozwijające się uszkodzenie krwinek czerwonych i związana z tym niedokrwistość. Już po kilku dniach może powstać na dziąsłach charakterystyczna niebiesko- czarna obwódka, osadzającego się siarczku ołowiu - tzw. rąbek ołowiczy. Występują także z różnym nasileniem objawy takie jak: zmęczenie, zwiększona pobudliwość nerwowa, brak łaknienia, zaparcie, upośledzenie przyswajania pokarmów. Przy dalszym rozwoju zatrucia występuje metaliczny posmak, kolka ołowiczna - czyli ostry, silny skurcz mięśni gładkich jelit, trwa kilka minut, występuje zwykle w nocy powodując silne bóle, obfite poty, biegunkę i wymioty. Napadom towarzyszy przyspieszenie czynności serca, skąpomocz i białkomocz oraz spadek temperatury ciała. Ołów powoduje skurcz naczyń mózgowych, wywołując wiele ciężkich zaburzeń.

 

KADM

Używany jest on do powlekania powierzchni metali zamiast cynku.

Jest także stosowany jako składnik lutów i stopów, do wyrobu lamp kadmowych, barwników. Do atmosfery dostaje się przez emisje przemysłowe. Kadm jest szeroko rozpowszechniony w przyrodzie oraz produktach codziennego spożycia. Jeden papieros zawiera 1-2 mikrogramy kadmu, przy czym przeszło 70% przechodzi do wdychanego dymu.

 

Zatrucia przewlekłe rozwijają się powoli. Pierwszy okres trwa około 1 roku i jest bezobjawowy, można jedynie stwierdzić wyższy poziom kadmu w moczu i we krwi. Dłuższe - 2 letnie narażenie, prowadzi do rozwoju przewlekłej kadmicy. Charakteryzuje się ona ogólnym osłabieniem, suchością jamy ustnej, posmakiem metalicznym, brakiem łaknienia, występowaniem rąbka kadmowego na dziąsłach, okresowymi bólami brzucha i głowy, wzrostem OB i innymi objawami. Po 5 latach występuje bezsenność, pobudliwość nerwowa, zawroty głowy, krwawienia z nosa, bóle mięśniowo- stawowe, zmiany w kościach na tle odwapnieni. Natomiast po kilkunastu latach narażenia zaczynają się nieustające bóle mięśni, osłabienie, bezsenność, duszności, rozedma płuc, uszkodzenia nerek, szpiku oraz zmiany włókniejące w płucach.

 

RTĘĆ

Rtęć jest metalem płynnym, łatwo paruje i rozpada się na drobne kuleczki, co znacznie zwiększa powierzchnię parowania. Wykorzystuje się ją w przemyśle elektrotechnicznym (prostowniki, lampy jarzeniowe i kwarcowe), przy wyrobie termometrów, barometrów, aparatury naukowo - badawczej, w technologii materiałów wybuchowych (piorunian rtęci), w przemyśle chemicznym i farmaceutycznym. Znaczenie toksykologiczne ma zarówno rtęć metaliczna jak i sole rtęciowe i rtęciawe oraz połączenia organiczne rtęci.

 

Rtęć występuje w 3 formach: jako rtęć organiczna, nieorganiczna oraz metaliczna. Związki organiczne rtęci powodują zatrucia charakteryzujące się długim okresem utajenia. Wchłaniają się przez błonę śluzową przewodu pokarmowego i przez krew zostają rozprowadzone do wszystkich tkanek, a kumulują się w narządach miąższowych, głównie w nerkach, wątrobie, mięśniach i kościach. W wyniku działania związków alkilortęciowych uszkodzony zostaje ośrodkowy układ nerwowy, a skutki są nieodwracalne. Zaobserwowano, że obecność w diecie szczurów selenu, zmniejsza toksyczne objawy zatrucia rtęcią, co może odbywać się poprzez konkurencję w wiązaniu się z niektórymi białkami i aminokwasami. Rtęć metaliczna bardzo słabo wchłania się przez skórę - 0,1 % i z przewodu pokarmowego - 2%. Natomiast bardzo dobrze wchłania się przez układ oddechowy - 80%. Spożycie rtęci z termometru nie powoduje, więc żadnych objawów toksycznych, jest wydalana w niezmienionej postaci wraz z kałem. Opary natomiast wykazują znaczną toksyczność.

 

Rtęć wydala się głównie przez nerki wkrótce po jej wchłonięciu, ale powoli i przez dłuższy czas. Metal ten wydala się także prze gruczoły ślinowe i drażni je powodując ślinotok, który jest jednym ze wczesnych objawów zatrucia. Pierwiastek znajduje się również w pocie.

 

Przewlekłe zatrucia rtęcią zdarzają się w zakładach pracy, w których używana jest jej postać metaliczna lub sole. Zatrucia te rozwijają się powoli i w odróżnieniu od zatruć ostrych powodują nieodwracalne zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym.

 

Symbolem zagrożenia rtęcią stała się tragedia w zatoce Minamata w Japoni na wyspie Kiu-Sziu. Wytwórnia tworzyw sztucznych spuszczała swoje ścieki do wód zatoki. Tam rtęć metylowały pewne bakterie i wreście trafiła ona do organizmu ryb. W 1953 roku w rybackiej wiosce nad zatoką przyszło na świat pierwsze dziecko, u którego rozpoznano uszkodzenie mózgu.W następnych latach przybywało dzieci niedorozwiniętych fizycznie i umysłowo,a w rybackich rodzinach dorośli chorowali na dziwną chorobę, której charekterystyczne objawy to zaburzenia wzroku, słuchu, ruchów itd. Początkowo podejrzewano jakąś dziwną zarazę, a dopiero w 1959 roku stwierdzono, że chodzi o rtęć. Liczba ofiar śmiertelnych ocenia się różnie: od 100 do 230.

 

ARSEN

W znaczących ilościach występuje w zbożach oraz w tkankach zwierząt morskich. Ponadto źródłem arsenu są zanieczyszczenia kwasów organicznych i nieorganicznych, barwników i pestycydów. Organiczne związki arsenu wchodzą w skład niektórych lekarstw.

Skażenie żywności.

 

Przy skażeniach żywności bardzo ważną rolę odgrywa gleba. W warunkach naturalnych pełni ona role buforującą i chroni przed nadmiernym przemieszczaniem się związków i substancji do wód gruntowych i do roślin. Zanieczyszczenie środowiska wpływa niekorzystnie na właściwości fizykochemiczne gleb i może znacznie ograniczyć ochronną funkcję gleby. Szczególnie niebezpieczne są zmiany w zawartości metali ciężkich w glebie, których nadmierna koncentracja może doprowadzić do zwiększonego pobierania przez rośliny, a tym samym wprowadzenia do łańcucha pokarmowego ludzi i zwierząt. Istnieją czynniki, które powiększają lub zmniejszają pobieranie metali przez rośliny. W związku z tym nawet na glebach o podwyższonej zawartości tych szkodliwych pierwiastków można przy odpowiedniej agrotechnice uzyskać płody rolne o wysokich parametrach jakościowych. Może się również stać odwrotnie - przy słabo zanieczyszczonych glebach, uzyskamy skażone rośliny. Dlatego ważna jest odpowiednia wiedza na ten temat.

 

Szacuje się, że 80 - 90 % dawki metali dostarczane jest do organizmu poprzez żywność, natomiast reszta drogą oddechową.

 

 

SUROWCE ROŚLINNE

Rośliny są istotnym ogniwem w przemieszczaniu metali z gleby do organizmów zwierząt i człowieka. Ze względu na ilość spożywanych surowców roślinnych, jest to bardzo istotne źródło metali ciężkich.

 

Zawartość metali ciężkich w warzywach, owocach, zbożach i roślinach oleistych.

 

Warzywa ze względu na stały kontakt z glebą - zwłaszcza części podziemne warzyw - dostarczają człowiekowi metali ciężkich. Szczególne niebezpieczeństwo tkwi w ziemniakach, których spożywamy bardzo wiele. Z badań przeprowadzonych wynika, że ziemniaki są źródłem 30% ołowiu i kadmu wprowadzanego do organizmu z żywności. Zaobserwowano również dość duże ilości metali ciężkich w sałacie, natce pietruszki oraz w marchwi, ale nieprzekraczające norm. Po przebadaniu mrożonek i przetworów warzywnych stwierdzono na ogół niższe poziomy badanych metali niż w warzywach świeżych. Spośród mrożonek najwyższe stężenia zanotowano dla: szpinaku, pietruszki, marchewki oraz selera. Dowodzi to słuszności stwierdzenia, że 20-50% metali usuwamy wraz ze skórką, 20% mocząc warzywa i owoce w wodzie lub gotując je. W ten sposób pierwiastki zostają wypłukiwane z surowca a ilość przechodzących do wody metali zależy od jego właściwości chemicznych.

 

W badaniach monitorowych w 1997 roku przebadano rzepak i stwierdzono, że zanieczyszczenia rzepaku rtęcią, arsenem i miedzią nie stanowią żadnego problemu. Generalnie są niskie i nie mogą wpłynąć na przekroczenie, ADI (ADI - dopuszczalne dzienne spożycie dla człowieka danej substancji toksycznej, wyrażone w mg/kg masy ciała, obejmuje ogólną ilość pierwiastka lub związku, która może wnikać do ustroju z pożywieniem i ze wszystkich innych źródeł, bez szkody dla zdrowia).

Tych metali z tytułu konsumpcji oleju. Zanieczyszczenie ołowiem stanowiło 49% dopuszczalnej normy, a więc również nie stanowiło problemu. Oczywiście próby nie były sobie równe - pobrane na południu Polski znacznie podwyższały średnią krajową. W zbożach średnie zawartości metali ciężkich mieszczą się w 30-60% dopuszczalnej ilości.

 

SUROWCE ZWIERZĘCE

Spośród przetworów rybnych najwięcej ołowiu wykryto w konserwach w sosie pomidorowym i w galarecie, natomiast ilość kadmu w 98% był wyższy od przewidywanego w normach poziomu.

 

Wykonano także badania zawartości metali ciężkich w przyprawach i preparatach przyprawowych i stwierdzono istnienie zagrożenia zanieczyszczeniami. W wielu badanych przyprawach poziomy kadmu znacznie przekraczały ustalone zalecenia. Najwięcej kadmu stwierdzono w owocach kolendry i bazylii. Natomiast ołów występował w dużych ilościach w cynamonie i chilli a także w bazylii, estragonie, papryce słodkiej oraz w pieprzu cayenne. W niektórych mieszankach przyprawowych wykryto znacznie przekraczające dopuszczalne ilości ołowiu i kadmu.

 

W bardzo często spożywanych przez dzieci i przez dorosłych wyrobach cukierniczych także występują metale ciężkie. Najwięcej ołowiu wykryto w chałwie i czekoladzie, natomiast kadmu w wyrobach zawierających orzechy laskowe, arachidowe, wiórki kokosowe, ziarno sezamowe.

 

Co druga kontrola Inspekcji Ochrony Środowiska stwierdza naruszenie przepisów!

 

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:Ns4Egu6Nsx0J:zss2.pollub.pl/scan/img/galeria/gazetka-smieci-html.rtf+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=8&gl=pl&client=firefox-a

FAKTY ZE ŚWIATA I Z POLSKI

Wraz ze wzrostem zamożności rośnie konsumpcja, a wzrost konsumpcji oznacza, że zużywa się więcej i więcej przedmiotów. Julia Hailes - autorka słynnych poradników ekologicznych zakupów - obliczyła, że przeciętna brytyjska rodzina wyrzuca co roku zużyty papier, który stanowi równowartość 6 dużych drzew, a także 500 puszek, 50 kg plastiku, 32 kg metalu, 45 kg organicznych odpadków i 47 kg szkła. Oznacza to, że każdy Brytyjczyk produkuje 10 razy więcej śmieci niż sam waży. Samych tylko puszek po piwie i coca-coli wyrzuca się co roku w samej tylko Wielkiej Brytanii 7 miliardów. Ustawione jedna na drugiej sięgnęłyby do księżyca. Przeważnie ilości produkowanych śmieci ludzie uświadamiają sobie dopiero przy okazji strajku służb oczyszczania miasta.

 

 Żeby zdać sobie sprawę z ilości papieru używanego tylko jeden raz, a potem wyrzucanego, wystarczy równie obrazowe porównanie: wydanie angielskiej gazety ,,The Sun” tylko z dwóch dni, ułożone jeden egzemplarz na drugim, sformułowałoby stertę wysokości Mount Everestu. Codziennie też Brytyjczycy produkują wystarczająco dużo śmieci, by wypełnić nimi ogromny plac w środku Londynu - Trafalgar Square - aż po szczyt stojącej tam wysokiej kolumny z pomnikiem admirała Nelsona. Duńczycy produkują jeszcze więcej śmieci - około 1500 kg; nie ma jednak wśród wyrzucanych przez nich przedmiotów puszek po napojach. Mniej więc produkują śmieci, które do ponownego użytku wymagają zainwestowania dużej ilości energii: butelki bowiem po umyciu można napełnić po raz drugi, puszki zaś trzeba zgnieść, przetopić itp.

 

POLSKA... i problem toksycznych odpadów

W Polsce odbieranie butelek i makulatury może przynieść zyski. W naszym kraju zachęcić do skupu mogą też zarządzenia administracyjne. Przykładem może być prawo duńskie, które zabrania sprzedaży i sprowadzania napoi w puszkach, by wymusić zwiększone wykorzystanie powtórne butelek. Także cenny jest odzysk stłuczki. Oblicza się, że każda tona stłuczki oszczędza 135 l ropy naftowej - równoważne energii potrzebnej do wyprodukowania szkła. Podobnie łatwym do powtórnego wykorzystania materiałem jest papier. Zysk dla środowiska z powtórnego wykorzystania papieru (nie licząc oszczędzanych drzew) jest wielki. W stosunku do wyprodukowania nowego papieru zmniejsza się o 60% zużycie energii, zużycie wody o 85%, skażenie wody o 95%, a skażenie powietrza o 50%.

 

Pomiędzy domowymi śmieciami znajdują się substancje wysokotoksyczne, groźne dla zwierząt i ludzi. Zużyte akumulatory, żrące chemikalia, baterie oraz stłuczone termometry i żarówki rtęciowe, to tylko kilka tego typu ,,kłopotliwych ładunków”. W Niemczech, Danii i Holandii materialny takie zbiera się do specjalnych kwasoodpornych pojemników. W sortowniach śmieci, niektórych sklepach czy szkołach znajdują się punkty odbioru baterii. Wrzucenie starej baterii do normalnego kosza na śmieci może, u obywateli tych krajów, wywołać złośliwe komentarze lub co najmniej grzeczne pouczenie.

 

Jednak ilość toksycznych chemikaliów z codziennego użytku w gospodarstwach domowych, nawet jeżeli sięga setek ton, jest znikoma wobec odpadów (ubocznych produktów) przemysłowych. Na wszystkich kontynentach, a zwłaszcza w Europie i Ameryce, gromadzi się nadzwyczaj szkodliwe materiały, które z miejsca składowania (legalnego lub nielegalnego) przesączają się do wód, skażają gleby i powietrze. Ocenia się, że same tylko Stany Zjednoczone produkowały w końcu lat 80. i na początku lat 90. około 240 milionów ton wysoce szkodliwych odpadów rocznie, z czego 70% sam przemysł chemiczny. Trudno nawet ocenić, ile takich odpadów produkuje się na świecie. Organizacja Gospodarczej Współpracy i Rozwoju ONZ ocenia to na 330 mln t.

 

SMUTNA PRAWDA

Przez wiele lat płatnym śmietniskiem trujących odpadów były kraje Europy Wschodniej. Ocenia się, że do 1989 raku niemal 2 miliony metrów sześciennych różnych odpadów przekroczyła granicę między Europą Zachodnią i Wschodnią.

 

A JAK JEST W POLSCE?

W 1990 roku na składowiskach w Polsce było zdeponowanych 1,3 mld ton odpadów, a jak się przewiduje, w roku 2010 będzie ich 3,5 mld ton. Na samym tylko Śląsku zalega 100 mln ton odpadów, z czego 3 miliony są toksyczne. Składowiska dla tych odpadów zajmują w Polsce około 11 000 ha gruntów! Wciąż jednak odpowiednich składowisk jest zbyt mało, a zabezpieczenie ich pozostawia wiele do życzenia. W roku 1990 brakowało w Polsce miejsc na wysypiska miejskie, a wiele gmin (wg danych Sanepidu 30%) nie miało w ogóle poprawnie działających wysypisk.

 

OGROMNE ZAGROŻENIE ŚRODOWISKA

Osobnym problemem o ogromnej skali jest składowanie odpadów powstających przy eksploatacji węgla w okolicy kopalń oraz hałdy wokół hut. Gromadzenie tych materiałów na hałdach może być niebezpieczne z powodu możliwości osunięcia się ich lub wymywania przez wodę metali ciężkich i substancji radioaktywnych.

Barbara Sokowska

 

 

 http://www.sciaga.pl/tekst/30896-31-recycling

Polskie odpady zgromadzone w jednym miejscu stworzyłyby górę

o długości 1 km i wysokości podwójnego Everestu,

Na polskich składowiskach znajdują się 2 mld ton odpadów przemysłowych

i 4 mln ton odpadów komunalnych,

Codziennie każde duże miasto w Polsce wysyła na składowisko sto ciężarówek z odpadami,

Ilość nagromadzonych odpadów zwiększyła się trzykrotnie przez ostatnie

20 lat,

Zajmowana przez te odpady powierzchnia zwiększyła się dwukrotnie,

40 mln obywateli produkuje rocznie 10 mln ton odpadów komunalnych,

Szacuje się, że rocznie do śmieci trafia ponad 1550 ton baterii

i akumulatorów, 11500 ton farb i 3000 ton farmaceutyków,

130 mln ton odpadów przemysłowych rocznie przybywa w Polsce,

Tylko 222 tys. ton odpadów komunalnych jest kompostowanych (2%); dla porównania w Danii, Szwajcarii i Szwecji 60-80%,

Żeby odpady uległy naturalnej biodegradacji musi minąć kilkaset lat,

Gospodarka odpadami ograniczona jest tylko do składowania odpadów podrzucona jako bomba ekologiczna przyszłym pokoleniom,

Każde 100 kg papieru to średniej wielkości dwa drzewa, przy czym należy wiedzieć, że jedno drzewo produkuje w ciągu roku tlen dla 10 osób,

Każdy z nas wyrzuca w ciągu roku ok. 56 opakowań szklanych nadających się w pełni do ponownego wykorzystania,

Wyrzucone w ciągu roku na całym świecie butelki PET ustawione jedna na drugiej utworzyłyby wieżę o wysokości 28 mln km,

W Polsce rocznie zużywa się 400 mln aluminiowych puszek, które można powtórnie przetworzyć oraz wykorzystać nieskończenie wiele razy; 6 puszek ze złomu to oszczędność energii równej spalaniu jednego litra paliwa,

Każda tona odzyskanej makulatury pozwoli zaoszczędzić 1200 l. wody

w papierni oraz 2,5 m3 przestrzeni środowiska,

Aby wyprodukować 1 t. papieru trzeba ściąć średnio 17 drzew,

Jeżeli każdy z nas wyrzuci na śmietnik tylko jeden słoik to na wysypiska

w całej Polsce trafi rocznie 10 tys. szkła,

Tworzywa sztuczne wyrzucane na składowiska nie ulegają rozkładowi nawet przez 500 lat.

 

 

http://www.sciaga.pl/tekst/16252-17-skutki_dzialania_niektorych_substancji_chemicznych_na_srodowisko_przyrodnicze

NEGATYWNE SKUTKI DZIAŁANIA NIEKTÓRYCH SUBSTANCJI CHEMICZNYCH NA ŚRODOWISKO PRZYRODNICZE

3. NISZCZENIE BUDOWLI I KONSTRUKCJI METALOWYCH.

Jednak nie tylko zagrożone są organizmy żywe. Zanieczyszczenia powietrza oddziaływają też szkodliwie na materiały budowlane, tworzywa sztuczne, witraże i metale. Szczególnie narażone są dawne budowle z piaskowca i wapienia, który rozkłada się i rozpada. Przykładem takim są średniowieczne zabytki Krakowa, katedra Lincolna w Anglii, świątynie na Akropolu w Atenach.

W ostatnich latach coraz częstsze jest występowanie zjawiska korozji, którą wzmaga zakwaszenie środowiska. Nawet hartowane materiały nie mogą sprostać kwaśnym opadom; wymagają częstszego malowania, a zanieczyszczenia oddziaływają niekorzystnie na pigmenty w farbach. Tory w rejonach uprzemysłowionych oraz stal (nawet ocynkowana) szybko korodują , wymagając częstszych remontów. Niszczeniu ulegają też obrazy, litografie i starodruki w galeriach sztuki i bibliotekach.

Zanieczyszczenia powietrza zwiększają także kwasowość wody pitnej. Powoduje to wzrost zawartości ołowiu, miedzi, cynku, glinu, a nawet kadmu w wodzie dostarczanej do naszych mieszkań. Zakwaszone wody niszczą instalacje wodociągowe, wypłukując z niej różne substancje toksyczne.

 

RODZAJE ODPADÓW KOMUNALNYCH MIEJSKICH

Statystyczny mieszkaniec miasta wyrzuca rocznie:

• 80 kg odpadów produktów spożywczych;

• 47 kg papieru;

• 20 kg szkła;

• 9 kg metalu.

Szacuje się, że 1998 roku na jednego mieszkańca terenów objętych obsługą usuwania odpadów przypadło około 2 metrów sześciennych wytworzonych odpadów.

Ilość odpadów w przeliczeniu na jednego mieszkańca różni się w zależności od poziomu życia, struktury zabudowy, poziomu obsługi oraz sposobu ogrzewania budynków. Intensywność powstawania odpadów komunalnych na obszarze kraju jest proporcjonalna do gęstości zaludnienia. Z roku na rok przybywa odpadów komunalnych. Tylko 55% ludności kraju jest obsługiwana przez komunalne służby oczyszczania miasta, podczas gdy w krajach Europy zachodniej wskaźnik ten przekracza na ogół 90%.

 

ODPADY PRZEMYSŁOWE

Odpady przemysłowe powstają podczas wydobywania i przetwarzania różnych surowców. Najwięcej odpadów wytwarzają energetyka, górnictwo i przemysł metalurgiczny.

Są to przede wszystkim :

• odpady górnicze, głównie skalne, z kopalń podziemnych i odkrywkowych;

• szlamy poflotacyjne i odpady popłuczkowe przetwórstwa węglowego, barytowego, siarkowego, miedziowego i cynkowo - ołowiowego;

• popioły lotne i żużel z elektrowni, elektrociepłowni.

 

Odpady przemysłowe powstają zazwyczaj w dużej masie i są najczęściej składowane na hałdach. Charakteryzują się w wielu przypadkach znacznym ładunkiem niebezpieczeństwa ze względu na wysoką toksyczność, palność, wybuchowość, rakotwórczość. Stanowią więc istotny czynnik degradacji środowiska.

 

Substancje powodujące zanieczyszczenia w większości nie ulegają biodegradacji. Biodegradacja- biochemiczny rozkład związków organicznych przez organizmy żywe (pierwotniaki, bakterie, promieniowce, grzyby, glony, robaki) na prostsze składniki chemiczne.

 

 

http://www.literka.pl/ratujmy-nasze-srodowisko-od-zanieczyszczen,artykul,21142.html

Wysłany przez tarkasia dnia 10-06-2008 o godz. 14:43:58

RATUJMY NASZE ŚRODOWISKO OD ZANIECZYSZCZEŃ

 

POWIETRZE

Wśród sztucznych zanieczyszczeń można wyróżnić: gazy, pary, dymy oraz pyły o najgroźniejszych składach chemicznych. Źródłem emisji pyłów i gazów do atmosfery są zakłady przemysłowe, elektrownie i elektrociepłownie, paleniska domowe, koksownie, gazownie oraz silniki pojazdów mechanicznych. Do zanieczyszczeń gazowych zaliczamy: siarkowodór, tlenki siarki, tlenki azotu, tlenki węgla, węglowodory (np. metan). Natomiast zanieczyszczenia pyłów stanowią: pyły zawierające metale ciężkie, pyły radioaktywne, azbestowe, drzewne, wapienia, gipsu, węgla, żelaza. Pyły najczęściej dostają się do płuc, powodując choroby układu oddechowego, niedotlenienie, zmniejszają odporność na choroby zakaźne, prowadzą do powstawania nowotworów. Metale ciężkie, takie jak rtęć, cynk, ołów, wchodzą w skład zanieczyszczeń pyłowych o działaniu toksycznym i wywołują szybkie zatrucie organizmu. Mogą uszkodzić układ nerwowy, odkładają się w szpiku kostnym, śledzionie i nerkach, pogarszają stan sprawności umysłowej oraz wywołują choroby nowotworowe. Na co dzień najczęściej mamy do czynienia z ołowiem, ponieważ źródłem jego emisji są spaliny samochodowe. Największy obszar skażenia tym metalem znajduje się wzdłuż autostrad i dróg szybkiego ruchu. Ołów jest pochłaniany przez rośliny i kumulowany w tkankach, dlatego stanowi zagrożenie dla zdrowia spożywających je zwierząt i ludzi.

 

W dużych miastach coraz częściej możemy zaobserwować groźne zjawisko nazywane smogiem. Powstaje ono w wyniku połączenia mgły lub pary wodnej z dymem pochodzącym z fabryk i elektrowni. Mówimy wtedy o smogu wilgotnym lub londyńskim. Trująca chmura unosząca się nad miastem odbija się niekorzystnie na ludziach; powodując choroby płuc i podrażnienia oczu. Istnieje też smog suchy (fotochemiczny),powstający w gorące dni w miastach o dużym natężeniu ruchu samochodowego. W tym przypadku dodatkowym zagrożeniem jest wydzielana pod wpływem promieni słonecznych silnie trująca odmiana tlenu-ozon.

 

Zanieczyszczenia w zetknięciu z obecną w atmosferze wodą tworzą kwaśne deszcze. Przyczyną są gazy powstające w elektrowniach (dwutlenek węgla i siarki) i rolnictwie (tlenki azotu z nawozów sztucznych). Unoszone przez wiatr zanieczyszczenia wiążą się z wodą w chmurach i spadają na ziemię jako kwaśny deszcz, najczęściej pod postacią roztworu kwasu siarkowego i azotowego. Wyjaławia on gleby, zakwasza wody, niszczy rośliny, a także zabytki. Oprócz kwaśnych deszczy możemy spotkać kwaśny śnieg, a także suchy opad pyłów.

 

Ozon przy powierzchni Ziemi jest szkodliwy, natomiast wyższych partiach atmosfery chroni planetę przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. Niestety w wyniku działalności człowieka warstwa ozonu zmniejsza się. Przyczyną są uwalniane do atmosfery freony-substancje chemiczne stosowane w urządzeniach chłodniczych (np. lodówki), aerozolach i przy produkcji opakowań piankowych. Do niszczenia ozonu przyczynia się spalanie paliw przez silniki samolotów i rakiet. Zawarty w freonach chlor skutecznie niszczy warstwę ozonu, przez co promieniowanie ultrafioletowe zagraża ludziom powodując poparzenia choroby skóry, roślinom karłowatość oraz niszczy plankton, będący pożywieniem dla ryb i wielorybów.

 

WODA

Zanieczyszczenia do wód dostają się bezpośrednio z atmosfery i lądów. Wykorzystywane przez człowieka wody wracają do środowiska w postaci ścieków o różnym stopniu zanieczyszczenia. Szczególnie szkodliwe są zanieczyszczenia chemiczne, które nie ulegają rozkładowi i długo utrzymują się w środowisku. Najcięższe skutki dla środowiska naturalnego mają ścieki przemysłowe, gdyż nie ulegają biodegradacji. Pochodzą one z różnych gałęzi przemysłu, z rolnictwa, komunikacji i transportu samochodów, żeglugi śródlądowej i dalekomorskiej; mogą zawierać detergenty, związki metali ciężkich, fenole, krezole, środki ochrony roślin, nawozy oraz takie związki, jak: benzyna, nafta, ropa naftowa, oleje, smary.

 

Ogromne szkody powodują metale ciężkie (m.in. rtęć, ołów i kadm),szkodząc wszelkim organizmom żywym. Kumulują się one w rybach, które stanowią pożywienie dla ludzi. Dużym zagrożeniem dla wód jest kadm- produkt uboczny w kopalnictwie i wykorzystywany między innymi do produkcji baterii i akumulatorów. Na skutek korozji kadm wydostaje się ze złomowisk i wodami podskórnymi i gruntowymi przenika do rzek i dalej do morza. Spożywanie ryb o podwyższonej zawartości kadmu stanowi zagrożenie dla ludzi, gdyż kadm z organizmu ludzkiego nie jest wydalany, kumuluje się w nerkach.

 

Woda w morzach i oceanach zanieczyszczana jest przez wycieki z platform wiertniczych nieszczelnych rurociągów, tankowców i statków. Ropa unosi się na powierzchni morza szkodzi zwierzętom. Skleja pióra ptaków, przez co nie mogą one latać ani pływać. Zaklejają skrzela rybom. Powoduje także zamieranie planktonu i alg, które są pożywieniem dla zwierząt morskich. Ropa osiadając na wybrzeżach tworzy grudki smoły, co skutkuje zamykaniem plaż.

 

Oprócz ścieków przemysłowych wyróżniamy również ścieki komunalne, które pochodzą z gospodarstw domowych, mogą zawierać detergenty czyli środki piorące, czyszczące, płyny do mycia naczyń i do higieny osobistej, fenole, krezole.

 

Jeziora w Polsce zagrożone są zrzutem ścieków komunalnych i przemysłowych oraz spływem wód z pól nawożonych nawozami mineralnymi. Najgroźniejsze są pestycydy, środki ochrony roślin, których obecność w wodzie grozi wymarciem organizmów wodnych. Natomiast nadmiar substancji organicznych wpływa na szybki rozwój glonów, określany jako zakwit wody. Ograniczają one dostęp światła do głębszych warstw, powodując śmierć roślin i powstanie pustyni tlenowej. Brak tlenu jest przyczyną śmierci zwierząt, w zbiorniku zaczynają zachodzić procesy gnilne i zbiornik nie ma możliwości samooczyszczenia. Wędkarze również przyczyniają się do zanieczyszczenia zbiorników, ponieważ łowiąc na przynętę jednorazowo mogą wrzucić do wody około pół kilograma potraw (np. kukurydzy czy kaszy).

 

Zanieczyszczenia wód mają szkodliwy wpływ na zdrowie człowieka. Przyczyniają się do schorzeń układu pokarmowego (czerwonka, zatrucie pokarmowe) oraz układu chłonnego (dur brzuszny).

 

GLEBA

Odpady są nierozerwalnie związane z naszym życiem. Wszystkie zużyte przedmioty, ciała stałe i ciekłe pochodzące z działalności człowieka przeznaczone są do usunięcia. W ciągu roku każdy produkuje przeciętnie 300 kg śmieci, a więc czteroosobowa rodzina wytwarza ich ok. 1200 kg rocznie. Ze względu na pochodzenie odpady dzielą się na:

 

Komunalne

Powstają na terenach zabudowanych, mieszkalnych i rekreacyjnych, pochodzą z gospodarstw domowych oraz różnych obiektów użyteczności publicznej, sklepów, szpitali, szkół czy kin. Stanowią mieszaninę zużytych przedmiotów, odzieży, żywności, opakowań, środków czystości i środków higieny, papierów, złomu, szkła itp.

 

Przemysłowe

Powstają w różnych gałęziach przemysłu podczas wydobywania i przetwarzania surowców. Zazwyczaj jest ich duża ilość i są składowane na hałdach, przyczyniają się do degradacji środowiska. Należą do nich popioły, żużle, szlamy, odpady górnicze, ale też odpady powstałe w trakcie produkcji żywności, odzieży, kosmetyków itp.

 

Ze względu na ich szkodliwość dla środowiska odpady mogą być:

a) niebezpieczne - to substancje toksyczne, radioaktywne, wybuchowe, palne; wprowadzone do środowiska nawet w minimalnych ilościach powodują jego degradację;

b) szkodliwe - substancje, które w dużych ilościach i po pewnym czasie niszczą środowisko;

c) uciążliwe - odpady, które zanieczyszczają krajobraz.

 

Śmieci można znaleźć wszędzie: w lesie, nad morzem, na ulicach, w parkach itp. Pierwszym podstawowym krokiem na rzecz ochrony środowiska jest zmniejszenie ilości odpadów, czyli po prostu unikanie śmieci. Czy jest to możliwe?

 

Coraz częściej kupujemy towary, które są nietrwałe, jednorazowego użytku, niepotrzebnie lub nadmiernie opakowane. Unikanie śmieci zaczyna się od kupowania, a polega na dokonywaniu mądrych ekologicznie wyborów.

 

Dwa małe słoiki dobrze jest zastąpić jednym większym, napoje kupować w szklanych zamiast plastikowych butelkach, które można zwrócić lub powtórnie wykorzystać.

 

Zakupy możemy pakować w trwałe lub papierowe torby, zamiast w plastikowe, których rozkład w środowisku trwa około 400 lat.

 

Możemy wybierać produkty wielokrotnego użytku, np. akumulatorki zamiast zwykłych baterii, oraz popierać te formy, których towary mają znaczki "przyjazny dla środowiska" lub powstały z surowców wtórnych.

 

LITERATURA

1. "Na ratunek ziemi" L. Schwartrz

2. "Przyroda podstawowe fakty" A.Ganerj, M.Betterfjeld

3. "Ekologia- atlas ilustrowany" D.Kokurewicz

 

Opracowała: Katarzyna Wassel

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [08.04.2011, 21:09]: UWAŻAJ, DZIURA OZONOWA NAD POLSKĄ Pomiary Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wykazały spadek warstwy nad naszym krajem o 35 proc. w stosunku do średnich klimatycznych. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 03.10.2011, 06:41

TAK DUŻEJ DZIURY OZONOWEJ JESZCZE NIE BYŁO. NIEBEZPIECZNA DLA POLAKÓW

To rekord.

Podczas tegorocznej arktycznej zimy nad biegunem północnym otworzyła się dziura ozonowa pięć razy większa niż powierzchnia Kalifornii.

Dziura rozpościera się od Europy Wschodniej, przez Rosję aż po Mongolię. Przez to mieszkańcy tych terenów są narażeni na działanie wyższego poziomu promieniowania ultrafioletowego - donosi portal france24.com.

Naukowcy twierdzą, że powiększająca się dziura ozonowa nad Arktyką do zły znak. Do tej pory zjawisko to dotyczyło bardziej bieguna południowego. Tam niedobór ozonu w stratosferze zawsze był wyższy ze względu na niższą temperaturę powietrza.

Badania satelitarne wykonane w 2010 i w 2011 roku pokazały, że nad biegunem północnym warstwa ozonu dramatycznie zmalała na wysokości od 15. do 23. km. Jednak największy ubytek ozonu - aż 80 proc. zaobserwowano na wysokości 18-23 kilometrów - informuje france24.com.

Naukowcy podkreślają, że jeszcze nigdy dziura ozonowa nad biegunem północnym nie dorównała swoją wielkością tej znad Antarktydy. | BB

 

 www.o2.pl  |Piątek [20.03.2009, 12:54] 4 źródła |

TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU

Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.

W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.

To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.

Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.

Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.

Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie.| TM

 

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:mG4ggwxmDagJ:www.tkk.pl/~matfiz/zan.doc+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=23&gl=pl&client=firefox-a

ZANIECZYSZCZENIE ŚRODOWISKA, A ZDROWIE CZŁOWIEKA

1. Metale ciężkie

2. Pestycydy

3. Dziura ozonowa

4. Kwaśne deszcze

 

1. METALE CIĘŻKIE

Źródłami antropogenicznego skażenia środowiska metalami ciężkimi są różne gałęzie przemysłu, energetyka, komunikacja, gospodarka komunalna, wysypiska odpadów, nawozy i odpady stosowane do nawożenia. Metale ciężkie z tych źródeł ulegają rozproszeniu w środowisku i zanieczyszczają gleby, wody, powietrze i bezpośrednio lub poprzez rośliny dostają się do organizmu zwierząt i człowieka. Pod względem ilości emitowanych metali ciężkich największe zagrożenie dla środowiska w Polsce stwarza energetyka oparta na spalaniu węgla kamiennego i brunatnego. Kopalnictwo rud i hutnictwo metali niezależnych (miedzi, cynku, ołowiu) przyczynia się do silnego zanieczyszczenia gleb w sąsiedztwie, lecz na mniejszym obszarze w porównaniu z rozproszonym działaniem energetyki. Do znacznego zanieczyszczenia gleb i roślin metalami ciężkimi dochodzi wśród szlaków komunikacyjnych. Odnosi się to przede wszystkim do ołowiu, który występuje w spalinach samochodowych, kadmu i chromu, z którymi mamy do czynienia w czasie ścierania się opon i innych części pojazdów. Z innych źródeł można jeszcze wymienić różnego rodzaju materiały zawierające metale ciężkie, znajdujące się w użytkowaniu człowieka, takie jak wyroby z tworzyw sztucznych stopów metali, powłoki ochronne, farby, lakiery itd..

 

Ołów

wchłaniany jest przez skórę i drogi oddechowe. Dostaje się również do naszego organizmu z powietrzem, żywnością i wodą lub przez kontakt z wyrobami przemysłowymi zawierającymi ołów lub jego związki, jak farby, akumulatory, naczynia pokryte glazurą ołowianą, niektóre wyroby z porcelany, wyroby z plastików do produkcji, których użyto związków ołowiu itp. Największe zatrucie ołowiem wśród roślin, zwierząt i ludzi występuje w rejonach wydobycia oraz przetwarzania rud ołowiu i miedzi. Najbardziej powszechne zatrucie ołowiem powstaje w dużych aglomeracjach miejskich oraz w rejonach dróg o nasilonym ruchu samochodowym z powodu zatrucia spalinami samochodowymi. Ołów jest przyczyną wielu chorób, a zwłaszcza chorób umysłowych. Uszkadza on komórki nerwowe, powoduje upośledzenie umysłowe, niedorozwój dzieci, agresywność, wyraźnie skraca życie i jest najprawdopodobniej również przyczyną śmiertelności na choroby serca. Powoduje on również powstawanie nowotworów żołądka, jajników, nerek, białaczek itp. Wprowadzanie benzyny bezołowiowej i katalizatorów zmniejsza zagrożenie zatrucia ołowiem, chociaż nie likwiduje szkodliwego oddziaływania innych substancji wydzielanych przez samochody.

 

Kadm

jest pierwiastkiem toksycznym kumulującym się w organizmie człowieka, zwłaszcza w pęcherzyku moczowym. Ponadto kumuluje się w ciele ostryg, jagniąt i kurcząt oraz w liściach tytoniu. Jest bardzo toksyczny i rakotwórczy, powoduje odwapnienie i deformację kości, zanik mięśni i węchu, impotencję, nadciśnienie i nowotwory. Dostaje się do organizmu drogą oddechową i pokarmową. Pierwiastek ten występuje w dużych ilościach w rejonach skażenia przemysłowego, w dymie papierosowym, w wodzie wodociągowej, w glebie i żywności na niej uprawianej. Kadm narusza przemiany metaboliczne wapnia, magnezu, żelaza, cynku i miedzi. Wypłukiwanie przez kadm, wapnia ze szkieletu i innych narządów powoduje deformację i łamanie się kości, uszkodzenia narządów wewnętrznych i zaburzenia wszystkich funkcji regulacyjnych organizmu, w których niezbędny jest udział wapnia, magnezu lub innych biopierwiastków. Zatrucie kadmem powoduje bóle i zaniki mięśni, niedokrwistość, nadciśnienie tętnicze, uszkodzenia wątroby, nerek lub płuc. Nadmiar kadmu może być przyczyną powstawania wszystkich rodzajów nowotworów. Uważa się, że kadm jest głównym czynnikiem nowotworowym dymu tytoniowego.

 

Rtęć

Obecna wiedza nie pozwala z całą pewnością stwierdzić czy przyjęte normy są właściwe, zwłaszcza, że brak wystarczających danych o skutkach genetycznych zatrucia rtęcią, które mogą objawić się w przyszłych pokoleniach.

 

Toksyczne działanie poszczególnych metali ciężkich na człowieka przedstawia tabela:

Kadm

nerki, wątroba, nadnercze, płuca

* uszkodzenie nerek

* nadciśnienie

* deformacja kości

* zmiany nowotworowe

* zaburzenia nowotworowe

* bezpłodność

 

Ołów

nerki, wątroba, kości, zęby

* uszkodzenie wątroby i nerek

* uszkodzenie komórek mózgu

* uszkodzenie kości

* uszkodzenie układu nerwowego i naczyniowego

 

Rtęć

włosy, paznokcie, nerki, wątroba        

* uszkodzenie struktury DNA

* zaburzenia enzymatyczne

* zaburzenia psychiczne

* porażenie układu nerwowego

 

 

2. PESTYCYDY

Do zwalczania szkodników uprawowych używa się wielu metod, z grubsza podzielonych na dwie grupy: metody zapobiegawcze (kwarantanna, różne metody uprawowe itp.) i bezpośrednie zwalczanie (mechaniczne, biologiczne i chemiczne). Największą rolę odgrywa w tym wypadku, niestety, zwalczanie chemiczne. W tym celu stosuje się różnorodne substancje trujące, określane ogólnie mianem pestycydów (od łacińskiego: pestis = morowe powietrze + caedo = zabijam). W zależności od grupy organizmów, do których zwalczania są one przeznaczone, wyróżnia się: fungicydy, herbicydy, insektycydy itd.

 

Z reguły niewielka ilość pestycydu osiada na opryskiwanej roślinie (10-20%), reszta paruje lub spływa do gleby. Obliczono, że jedynie 0,1% zastosowanego insektycydu dostaje się na ciało owadów, które zamierza się zwalczyć. Kłopot w tym, że pestycydy odznaczają się dużą rakotwórczością, mutagennością i toksycznością - często nieselektywną. Wiele z nich, po dostaniu się do środowiska, przekształca się w substancje jeszcze bardziej niebezpieczne, a co gorsze, przemieszcza się w ekosystemie, a nawet w całej biosferze. Wśród nich najbardziej groźne są tzw. substancje persystentne - to znaczy takie, które w związku ze swoją trwałością długo pozostają w obiegu. Do nich zalicza się osławione już DDT i jego analogi oraz wiele innych. Jednym z procesów, który umożliwia pozostawanie szkodliwych substancji w środowisku, jest ich sorpcja na cząstkach gleby. Takim procesom podlegają np. szeroko stosowane w intensywnym rolnictwie herbicydy diprydylowe oraz propanid. Zdarza się, że związki stosunkowo nietrwałe i - co się przez to zwykle rozumie - mniej szkodliwe, np. pestycyd tiofos, są wiązane z cząstkami próchnicy. Próchnica rozkładana jest następnie przez grzyby, a uwolniona substancja toksyczna zaczyna szkodliwie działać na znajdujące się w otoczeniu organizmy..

 

Obecnie w handlu przeważają związki fosfoorganiczne i pyretroidy, chociaż spotyka się jeszcze chlorowane węglowodory i karabaminiany - związki nieselektywne i bardzo toksyczne. Globalne zużycie pestycydów - niestety - wciąż wzrasta.

 

Aby przeciwdziałać zatruciu środowiska specjaliści zalecają zmniejszenie dawek pestycydów do najmniejszych skutecznych, ograniczenie częstości zabiegów, nieużywanie substancji persystentnych, zastosowanie różnych pestycydów (ich zmianowanie) oraz stosowanie innych metod zwalczania. W dalszym ciągu prowadzone są prace nad nowymi, coraz doskonalszymi preparatami do zwalczania "szkodników". Jednocześnie co 6 lat podwaja się ilość owadów odpornych na ich działanie. Do biosfery wciąż dostają się ogromne ilości trucizn - coraz to nowszych.

 

DDT jest to insektycyd, po raz pierwszy wykorzystywany w latach 1940. Stosowano go między innymi do zwalczania komarów (larw), zwłaszcza tam gdzie występuje malaria. Był mało toksyczny dla ludzi i bardzo efektywny w zwalczaniu owadów.

Z czasem okazało się, że DDT i produkty jego rozpadu (DDE i DDD) kumulują się w organizmach, powodując liczne zaburzenia zdrowia

 

 

3. DZIURA OZONOWA

W atmosferze ziemskiej na wysokości od 10 do 50 km występuje warstwa o podwyższonej koncentracji ozonu (O3) - ozonosfera. Maksymalne stężenie ozonu utrzymuje się na wysokości ok. 23 km. Od końca lat 70 - tych obserwuje się znaczny spadek zawartości ozonu, szczególnie nad Antarktydą, w rejonie bieguna południowego. Zmniejszenie koncentracji ozonu w ozonosferze jest nazywane dziurą ozonową.

 

Ozon stratosferyczny pochłania część promieniowania ultrafioletowego docierającego do Ziemi ze Słońca. Niektóre rodzaje promieniowania ultrafioletowego są szkodliwe dla organizmów żywych, ponieważ mogą uszkadzać komórki powodując oparzenia oraz uszkadzać materiał genetyczny komórek. U ludzi i zwierząt promieniowanie UV może wywoływać zmiany nowotworowe (np. czerniaka złośliwego). Organizm ludzki broni się przed ultrafioletem, wytwarzając barwnik – melaninę, powodujący pochłanianie promieniowania w warstwie powierzchniowej skóry, a zawartość tego barwnika objawia się ciemnieniem skóry. 

 

Problem pojawił się gdy zaczęto używać związku CCl2F2, zwanego freonem 12 oraz innych fluoropochodnych metanu i etanu (nazwanych wspólnie freonami lub CFC) do produkcji aerozoli. Związki te wykorzystywane były w konstrukcji systemów chłodniczych:

* w sprężarkach lodówek

* chłodniach i urządzeniach klimatyzacyjnych

* do produkcji lakierów

* w przemyśle kosmetycznym

* w medycynie

* jako delikatne środki czyszczące w przemyśle komputerowym.

 

Po pewnym czasie stwierdzono, jak katastrofalne skutki przynosi używanie tych związków dla warstwy ozonowej. Cząsteczki freonów nie wchodzą w reakcję z innymi substancjami i nie rozpadają się, mogą więc żyć w atmosferze ponad 100 lat. Owa niezniszczalność freonów oraz lekkość pozwalająca na przenikanie aż do ozonosfery zaniepokoiły dwóch chemików. Z ich założeń wynikało, że w ozonosferze miliony ton lekkich freonów pod wpływem promieniowania ultrafioletowego rozkładają się na pierwiastki: węgiel, fluor i chlor. Wprawdzie węgiel spala się, ale fluor i jeszcze silniej chlor rozpoczynają reakcję łańcuchową z ozonem powodując tworzenie się tlenków i powstanie zwykłego tlenu dwuatomowego.

 

 

MECHANIZMY POWSTAWANIA DZIURY OZONOWEJ – ROZKŁAD OZONU W STRATOSFERZE 

W stratosferze freony ulegają rozbiciu przez promieniowanie ultrafioletowe z uwolnieniem chloru atomowego. Mimo że chlor może być przechwycony przez cząsteczkę metanu, który dość powszechnie występuje w atmosferze i utworzyć niegroźny dla ozonu chlorowodór, to bardziej prawdopodobna jest jego reakcja z ozonem : 

 

Cl + O3 → ClO + O2 

 

Tlenek chloru (ClO) może przereagować z dwutlenkiem azotu, tworząc azotan chloru (ClONO2). Staje się wówczas dla ozonu neutralny. Może jednak trafić na atom tlenu powstały podczas fotochemicznego rozkładu ozonu : 

 

ClO + O →Cl + O2

 

Łatwo dostrzec niebezpieczne skutki obu tych reakcji. Atom chloru najpierw zniszczył ozon, a potem uległ „regeneracji”. Przy okazji związał wolny atom tlenu, który w reakcji z O2 mógłby odtworzyć cząstkę ozonu. Wolny chlor jest zdolny do kolejnej reakcji katalitycznej. Badania wykazały, że jeden jego atom może przeobrazić w dwuatomowy tlen nawet 100 000 cząstek ozonu. Łańcuch ten ulega przerwaniu jedynie wtedy, gdy nadzwyczaj reaktywny chlor utworzy cząsteczkę chlorowodoru lub azotanu chloru. Teoretycznie więc pojedynczy atom chloru mógłby rozłożyć całą warstwę ozonu, gdyby nie zachodziły jego trwalsze reakcje z tlenkiem azotu. W 1985 r. odkryto, że warstwa ozonowa nie jest niszczona stopniowo i równomiernie wokół globu ziemskiego, lecz sezonowo i tylko nad wybranymi obszarami. Nad Antarktydą we wrześniu i październiku (początek wiosny na półkuli południowej) od końca lat siedemdziesiątych obserwowano spadek zawartości ozonu nawet do 40%.

 

 Gdy amerykańscy obrońcy środowiska zdali sobie sprawę z konsekwencji działania freonów, przystąpili do akcji i zwrócili uwagę, że szaleństwem jest zagrażać życiu na Ziemi jedynie po to, by móc rozpylać na siebie dezodoranty. Uzyskali poparcie konsumentów i sprzedaż dezodorantów spadła nagle o 60%. Pojawiła się presja polityczna, by wprowadzić całkowity zakaz produkcji aerozoli zawierających freony. W kwietniu 1987 roku w Wiedniu zebrali się eksperci prawni i techniczni, którzy przygotowali projekt protokołu w sprawie kontroli produkcji i konsumpcji chloropodobnych węglowodorów. Protokół ten podpisano w tym samym roku w Montrealu. Protokół Montrealski zakładał między innymi:

* Zamrożenie produkcji i konsumpcji tych związków na poziomie 1986 roku.

* Ograniczenie do roku 1998 zużycia freonów i halonów o połowę *Możliwość ograniczenia handlu z krajami które nie podpiszą tego Protokołu. 

 

Trzeci Świat może zatem zwiększyć wykorzystanie freonów sześciokrotnie. Gdyby tylko Chiny i Indie osiągnęły poziom 3 kg freonów na osobę, to światowe zużycie tych związków wzrosłoby w stosunku do 1985 roku o połowę. Natomiast gdyby kraje rozwijające zużywały tyle freonów, ile kraje wysoko uprzemysłowione, wzrost byłby trzykrotny. Taki przyrost zniweczyłby wszelkie próby ograniczenia koncentracji chloru w stratosferze

 

 

4. KWAŚNE DESZCZE

Przemysłowe źródła kwaśnych deszczów.

Około 70% emisji dwutlenku siarki pochodzi ze spalania zasiarczonych paliw stałych, stosowanych do ogrzewania i wytwarzania energii. Reszta wynika z procesów przemysłowych, takich jak: przetwarzanie ropy naftowej hutnictwo, produkcja pulpy drzewnej itp.

 

Tlenki azotu są produktem ubocznym spalania węgla i ropy naftowej, powstają wskutek utleniania w wysokich temperaturach diazotu (N 2 ) zawartego w powietrzu i azotu występującego w paliwie. Znaczne ich ilości tworzą się również w procesach wysokotemperaturowych wykorzystujących tlen (np. w procesach wytwarzania stali) i w trakcie produkcji związków chemicznych zawierających azot (np. nawozów azotowych) .

 

 

SKUTKI KWAŚNYCH DESZCZY

Najbardziej uwidocznionym skutkiem kwaśnych deszczów są uszkodzenia liści i igieł roślinności występującej na terenach na których wystąpiły lub stale występują kwaśne deszcze. Poza zewnętrznymi skutkami w roślinach tych zostaje również naruszony wewnętrzny system tkanek co odbija się w zaburzeniach systemu odżywiania i w bilansie wodnym. Pośrednie uszkodzenia powodowane kwaśnymi deszczami to m.in. zakwaszenie gleby które powoduje zmniejszenie dostępności substancji odżywczych przy równoczesnym zwiększeniu zawartości szkodliwych dla drzew metali rozpuszczonych w roztworze glebowym (np. glinu). Kwaśna gleba powoduje natomiast uszkodzenia systemu korzeniowego oraz zabicie flory grzybów symbiotycznych co skutkuje niedoborem pokarmu. Rośliny o zmniejszonej odporności atakowane są częściej przez owady i pasożytnicze grzyby. Zmiana składu roślinności odbija się natomiast bezpośrednio na populacji zwierząt występujących na danym terenie. 

 

 

OCHRONA PRZED KWAŚNYMI DESZCZAMI

Jedynym pełnym rozwiązaniem problemu zakwaszenia jest zmniejszenie emisji zanieczyszczeń powietrza przez zmniejszenie zużycia paliw. Ponadto należy budować instalacje wyłapujące tlenki siarki i azotu ze spalin emitowanych do atmosfery. Przeciwdziałanie występowaniu kwaśnych deszczy powinno mieć charakter międzynarodowy, ponieważ nierzadko opady kwaśnego deszczu trafiają na obszary znacznie oddalone od źródeł zanieczyszczeń atmosfery. Szczególnie silnym źródłem emisji dwutlenku siarki jest spalanie węgla brunatnego, jako najbardziej zasiarczonego. Natomiast zdecydowanie najkorzystniejszą formą zapobiegania emisji spalin zakwaszających powietrze jest rozwój elektrowni wodnych i wiatrowych, oraz energetyki jądrowej. 

 

Bibliografia:

“Podręczna encyklopedia ucznia”

„Świat Wiedzy”. Planeta Ziemia, prognozowanie pogody

Encyklopedia powszechna PWN

wikipedia.pl „Wolna Encyklopedia”

„Pogoda. Ilustrowany przewodnik ”

Interklasa – Polski Portal Edukacyjny

 

Wykonała: Justyna Kurz

 

 

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [20.08.2009, 21:06] 4 źródła

CZY POWINNA POWSTAĆ KOLEJNA TAMA NA WIŚLE (GŁOSUJ)

Ekolodzy już szykują się do protestu i grożą "drugą Rospudą".

To już fakt: rząd chce aby do 2015 roku na Wiśle stanęła gigantyczna zapora i elektrownia wodna. Jej zwolennicy twierdzą, że jest niezbędna, żeby ratować walącą się tamę we Włocławku. Ostro protestują ekolodzy. Zapowiada się druga Rospuda, tylko na dużą większą skalę - donosi "Dziennik".

Dzisiaj podpisano list intencyjny w sprawie budowy przez koncern Energa elektrowni i stopnia wodnego w Nieszawie lub Ciechocinku. Inwestycja ma zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom nadwiślańskich miejscowości w razie awarii przestarzałej tamy we Włocławku.

To nie do końca prawda. Dla spiętrzenia wody w celu ratowania zapory we Włocławku wystarczy budowa niewielkiego i tańszego progu piętrzącego, który będzie znacznie mniej ingerował w środowisko niż w wariancie proponowanym przez koncern. Tyle że w przypadku budowy elektrowni, firma będzie mogła zarabiać na produkcji energii - twierdzi "Dziennik".

Przeciwko rządowym planom protestują już ekolodzy. Przypominają, że jedyna analiza oddziaływania elektrowni poniżej Włocławka na środowisko wykazała, że budowa jest niezgodna z polskim i unijnym prawem. Zagraża bowiem degradacją krajobrazu w obszarze „Natura 2000".

Cała Europa zazdrości nam nieuregulowanej, dzikiej, dużej rzeki. Chcemy to zniszczyć, podczas gdy na świecie odchodzi się już od budowy elektrowni wodnych na rzekach nizinnych. Powstają one głównie w krajach trzeciego świata - uważa Przemysław Nawrocki z WWF Polska.

Co ciekawe - ekologów popierają także hydrolodzy. Cytowany przez gazetę dr Janusz Żelaziński stwierdza, że budowa zapory poniżej Włocławka nie rozwiąże problemu, a przeniesie go jedynie 40 kilometrów w dół rzeki.

Tama we Włocławku powstała 38 lat temu i miała działać jedynie dekadę. Później miała powstać kolejna zapora - właśnie w Nieszawie. Tak się nie stało, a teraz stan techniczny włocławskiej konstrukcji grozi katastrofą.

Na dnie zbiornika znajdują się miliony metrów sześciennych niebezpiecznych metali i toksyn. Gdyby spłynęły Wisłą zabiłyby życie w rzece oraz w południowej części Bałtyku. | AJ

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [17.08.2009, 09:25] 2 źródła

GDZIE W POLSCE TYKAJĄ BOMBY EKOLOGICZNE

To tylko krok od tragedii, a nikt nie wie co zrobić z groźnymi odpadami.

Hałda odpadów na terenie dawnych Zakładów Wyrobów Azbestowo-Cementowych w Szczucinie oraz zbiornik po Zakładach Surowców Ogniotrwałych "Górka" w Trzebini - to według Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska najgroźniejsze "bomby ekologiczne" w Małopolsce - donosi "Dziennik Polski".

W Szczucinie zalega około 1,5 mln ton odpadów - także azbestowych. Właściciel terenu nie zamierza nic z tym zrobić. A zbiornik w Trzebini może w każdej chwili zalać okolicę skażonymi wodami.

Równie niebezpieczny jest zbiornik w Gorlicach, gdzie po upadłej rafinerii bez opieki pozostały tony mazutu.

Trudno nawet przewidzieć skalę ewentualnego zagrożenia. Gdyby doszło do wycieków straty byłyby na pewno duże i nieodwracalne - nie ukrywa Ewa Gondek z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Nowym Sączu. | AJ

 

 

Nie pij...

Czy to jeszcze jest woda…

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:Xs-S3YMYw_wJ:www.progressio.pl/Dokumenty/Programy/naszaplaneta.doc+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=11&gl=pl&client=firefox-a

W wyniku działalności człowieka związanej transportem do oceanów dostaje się 3 mln ton ropy rocznie w wyniku katastrof tankowców. Tylko  w 1990 roku do mórz dostało się 100 000 ton ropy w wyniku katastrof tankowców. Oszacowano, że katastrofa „Exxon Valdez” spowodowała śmierć 100 000-300 000 ptaków i tysięcy innych istnień, a katastrofy o tak poważnych skutkach ekologicznych zdarzają się przynajmniej raz w roku.

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 2 źródła Wtorek [23.03.2010, 08:06]

OD WOJEN WIĘCEJ LUDZI ZABIJA... WODA

Ile osób umiera z tego powodu.

3,7 proc. wszystkich zgonów na świecie związanych jest z chorobami powiązanymi z jakością wody, co przekłada się na miliony ofiar - wynika z raportu przygotowanego przez oenzetowski Program Środowiskowy (UNPE) - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Ponad połowa chorych, którzy leżą w szpitalach to ofiary brudnej wody.

Jeśli nie będziemy potrafili poradzić sobie z naszymi odpadami będzie to oznaczało, że na choroby związane z jakością wody będzie umierać coraz więcej ludzi - twierdzi dyrektor UNPE Achim Steiner.

Jego zdaniem, by świat mógł sie nadal rozwijać i umożliwić przetrwanie 6 mld ludzi (w 2050 roku ma być ich już 9 mld), powinniśmy nauczyć się rozsądniej gospodarować ściekami.

Z raportu wynika, że codziennie produkujemy i wylewamy 2 miliardy ton ścieków pochodzących z rolnictwa, gospodarstw domowych i przemysłu. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Czwartek [25.03.2010, 19:26] ostatnia aktualizacja: Czw [25.03.2010, 19:27]

CODZIENNE MYCIE SKRACA ŻYCIE.. PLANETY

Nasze pragnienie czystości szkodzi środowisku naturalnemu.

Wszystko przez chemię, która z naszych wanien i pralek trafia do wodociągów, a potem rzek - donosi zeenews.com.

Dotąd patrzono na toalety jako główne źródło zanieczyszczenia. Do ścieków trafiają zarówno stare leki, jak i narkotyki czy środki hormonalne.

Z kałem i moczem trafiają do środowiska.

Amerykańska Rządowa Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zajęła się alternatywnymi drogami, jakimi trująca chemia trafia do środowiska naturalnego - dodaje serwis. Okazuje się, że to co trafia do odpływu w wannie czy wypływa z pralki jest równie zabójcze jak to, co wydala nasz organizm. Dochodzą tu bowiem kremy, żele, szampony oraz wybielacze z proszków do prania - tłumaczą naukowcy. Co gorsza, dostają się do środowiska w swojej oryginalnej postaci.

JS

 

 http://www.hydropure.com.pl/informacje/czy_woda_pitna_moze_byc_trujaca

Polska należy w Europie do państw o najdalej posuniętej degradacji środowiska. Zaniedbania kolejnych rządów w Polsce powojennej doprowadziły do tego, że obecnie nie mamy praktycznie w ogóle wód I-szej klasy czystości (1% w roku 2000), które jako jedyne mogą być surowcem do produkcji wody pitnej w zakładach wodociągowych. Bowiem tylko z takiego surowca da się wyprodukować czystą, zdrową i bezpieczną wodę pitną. Z powodu braku wód I-szej klasy, ale także II-giej klasy czystości (6% w 2000 roku) zmuszeni jesteśmy przerabiać do picia ścieki w postaci wód III-ciej klasy (33% w 2000 roku) oraz wód pozaklasowych (60% w 2000 roku). Nie można się zatem dziwić, że w 1 litrze dzisiejszej wody kranowej mamy ponad 1 000 mg związków chemicznych, których nie da się z niej usunąć żadną z tradycyjnych metod.

 

Otóż to, Wisła - główne źródło wody pitnej dla Warszawiaków posiada od wielu, wielu lat wodę pozaklasową. Przez środek tego pięknego miasta płynie sobie po prostu największy polski ściek.

 

Nikogo zatem nie zdziwi, że produkowana z takiego "żuru" woda nie może nadawać się do picia. Wrażliwi ludzie nie mogą się w niej nawet kąpać, czego dowodem są istoty wrażliwe z definicji - dzieci. O tym wiadomo już dawno i oficjalnie - zabrania się wręcz kąpieli niemowląt i małych dzieci w warszawskiej kranówie.

 

Wisłą spływa rocznie między innymi około 175 ton ołowiu, 50 ton rtęci i 14 ton kadmu.

 

Nie inaczej ma się w Zbiorniku Zegrzyńskim, drugim "źródełku" wody pitnej dla Warszawa. Tutaj woda jest również pozaklasowa.

 

Ponieważ surowiec dostarczany zakładom wodociągowym jest tak tragiczny, stąd musi być poddany brutalnym procesom rewitalizacji, a to z kolei nie pozostaje bez wpływu na finalną jakość wody opuszczającej bramy tych zakładów.

 

Woda pitna w Warszawie zawiera do 110!!! razy większe stężenie chlorowanych węglowodanów, do 60 razy większe stężenie chlorobenzenów i do 50 razy większe stężenie chlorofenoli niż zezwala na to norma. Aktywny chlor używany do dezynfekcji wody surowej może wytworzyć w wyniku reakcji chemicznych ponad 250 (!!!) toksycznych i mutagennych chloropochodnych substancji.

 

Kolejną tragiczną sprawą jest fakt, że liczba organicznych związków chemicznych normowanych w Polsce w wodzie do picia jest znikoma. Natomiast liczba toksycznych związków chemicznych organicznych, które nie podlegają żadnej normie sięga tysięcy.

 

Dzisiaj nasze śmietniki wyglądają inaczej - era plastików z rakotwórczym polichlorkiem winylu, trujące baterie i akumulatory, farby i lakiery, lekarstwa i inne odpady szpitalne, popioły z pieców węglowych itd., itp. Nie ma sensu wymieniać tutaj wszystkiego, bo tak naprawdę to wszystko co produkujemy w fabrykach chemicznych, prędzej czy później wyląduje na śmietnikach. Nie zapominajmy również, że oprócz omawianych tutaj odcieków ze śmietnisk, do rzek dostają się bezpośrednio ścieki komunalne, przemysłowe oraz rolnicze (nawozy i pestycydy).

 

"Ryby w Tamizie nie potrzebują operacji zmiany płci. Na zlecenie BBC wykonano badania dowodzące, że same zmieniają płeć - na żeńską. Wody tej rzeki skażono bowiem żeńskim hormonem. Wszystkiemu winne są pigułki antykoncepcyjne z silną dawką estrogenu, który wraz z moczem przedostaje się do rzeki. Najgorsze jest to, że skażenie może mieć wpływ na rozrodczość Anglików. 1/3 wody pitnej w Wielkiej Brytanii pochodzi z rzek."

 

Artykuł tej treści pojawił się około pół roku temu w gazetach angielskich, a w ostatnich miesiącach pokazał się w kilku czasopismach w Polsce. Tylko wiedzieć należy, że opisany w powyższym artykule problem nie dotyczy wyłącznie Wielkiej Brytanii. Ten problem mamy wszyscy, bo również w innych krajach (nie wykluczając Polski) spożywane są pigułki antykoncepcyjne. Podobne badania przeprowadzono w 2001 roku w Niemczech - tam stwierdza się takie dawki antybiotyków w wodach kranowych (ich źródłem są również lekarstwa aplikowane tysiącom pacjentów), że zdrowi ludzie spożywający taką wodę stają się na pewne antybiotyki odporni.

 

Nasze polskie rzeki należą do najbardziej skażonych w Europie. Roi się w nich od trujących związków chemicznych, w tym również rakotwórczych. W krajach zachodnich już od dawna przestrzega się ludzi przed wodą z kranu, która nie nadaje się do picia. Tam już od wielu lat obywatele wiedzą, że ponad 80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej. Tam już od dawna wiadomo, że w chwili obecnej istnieje tylko jeden sposób na usunięcie chemii z wody pitnej - osmoza odwrócona. Cieszmy się zatem, że urządzenia osmotyczne zdobywają u nas w Polsce coraz więcej zwolenników, szczególnie, że są one coraz tańsze.

 

 

 http://www.hydropure.com.pl/informacje/czy_woda_pitna_moze_byc_trujaca

CZY WODA PITNA MOŻE BYĆ TRUJĄCA?

 

SPIS ARTYKUŁÓW

   1. Niebezpieczne metale

   2. Skąd biorą się związki rakotwórcze w wodzie

   3. Poważne zagrożenie naszego zdrowia ze strony pvc

   4. Niegroźne pestycydy

   5. Oligoceńska z Warszawy Zdrój

 

   7. Jak bardzo trujemy się wodą z kranu

   8. Ochrona polskiego konsumenta

   9. Trucizny z Podhala

  10. Substancje rakotwórcze w wodzie

  11. Chemia - niewidoczny wróg człowieka nr 1

  12. Władze amerykańskie dbają o jakość wody pitnej

 

  14. Ziemia - niebieska planeta

 

  16. Szambo w studni

  17. Znaczenie wody w organizmie człowieka

  18. Rozcieńczanie odcieków

  19. Czarodzieje w zakładach wodociągowych

  20. Woda z kranu

  21. Organoleptyczna ocena jakości wody

  22. To tam wylewa się ścieki do rzeki?

  23. 100 litrów zdrowej wody za 1 złotówkę

  24. Cyrk z wodami mineralnymi w Polsce

  25. Woda jest wszędzie

  26. Trujące rzeki

  27. Chemia - największy wróg współczesności

  28. Oczyszczanie wody w zakładach wodociągowych

  29. Wody mineralne z kranu

  30. Dopuszczalna zawartość wybranych pierwiastków i związków chemicznych w wodzie pitnej i mineralnej

  31. Gdzie są wody mineralne z tamtych lat...?

  32. Minerały w wodzie osmotycznej

  33. Woda dla niemowląt made in humana

  34. Dziwny jest ten świat

  35. Ruch wody w przyrodzie i jej zanieczyszczenia

 

  37. Woda - skarb, którego cena stale rośnie

  38. Za niewiedzę oraz brak wyobraźni trzeba słono płacić

  39. Światem rządzi pieniądz

  40. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi

  41. Co się kryje w wodzie z kranów

 

 

1. NIEBEZPIECZNE METALE

"Co za dużo, to niezdrowo" mówi znane nam wszystkim przysłowie. Lekarze współcześni przestrzegają nas, że spożywamy za dużo soli, cukru oraz tłuszczu. Mówią również, że w ogóle jemy za dużo. W tym nierzadko zatrutym przez środowisko pożywieniu (dotyczy również wody) znajdujemy również coraz więcej elementów obciążających nasz organizm. Przyjrzyjmy się raz jeszcze jakie spustoszenie czyni wybrana grupa metali, jeśli spożywamy ich za dużo.

 

Wysypisko śmieci

ALUMINIUM

    Jest przyczyną choroby Alzheimera, powoduje wapnienie tkanek miękkich oraz zanik elastyczności błon komórkowych.

ARSEN

    Powoduje uszkodzenie przewodu pokarmowego, niedokrwistość, zmiany skórne, łamliwość włosów i paznokci, jest rakotwórczy.

KADM

    Jest wyjątkowo toksyczny, zalicza się do metali śmierci. Powoduje uszkodzenie nerek, nadciśnienie, deformację kości, zmiany nowotworowe.

KOBALT

    Uszkadza nerki i wątrobę, mięsień sercowy i osłonę włókien nerwowych. Jest przyczyną przerostu gruczołu tarczowego, powoduje zmiany nowotworowe.

MIEDŹ

    Uszkadza wątrobę, nerki oraz naczynia wieńcowe.

FLUOR

    Zmienia strukturę kości i uszkadza nerki. Niektóre fluorki mogą działać mutagennie.

RTĘĆ

    Powoduje zaburzenia enzymatyczne, poraża układ nerwowy, uszkadza strukturę DNA. Jest również zaliczany do metali śmierci.

MANGAN

    Uszkadza organy miąższowe i zakłóca metabolizm żelaza.

OŁÓW

    Również metal śmierci. Uszkadza wątrobę, nerki, kości i komórki mózgowe. Obniża znacznie iloraz inteligencji.

SELEN

    Zakłóca metabolizm innych pierwiastków śladowych i uszkadza organy miąższowe, głównie wątrobę.

CYNK

    Wywołuje uszkodzenia wątroby, mięśnia sercowego oraz zaburzenia przewodu pokarmowego.

 

W broszurce "Pić albo nie pić wodę z naszych kranów" znajdziecie na stronie 18 tabelę, z której można odczytać w jakich miejscach naszego organizmu powyższe pierwiastki są kumulowane, jeżeli spożywamy je w nadmiarze. Nie wolno nam zapominać, że niemała ilość tych pierwiastków dostarczana jest nam z wodą pitną z naszych kranów i studni.

 

 

2. SKĄD BIORĄ SIĘ ZWIĄZKI RAKOTWÓRCZE W WODZIE

Brudna rzeka

Ich pochodzenie jest oczywiście różne. Jakie, możemy odczytać z poniższej listy. Zwróćcie uwagę na fakt, że 1/3 związków z tej listy to takie, które mają bezpośredni związek z oczyszczaniem wody i ścieków i większość z nich pochodzi od chlorowania wody. Super, wodę chlorujemy po to, aby nie dopuszczać do zachorowań wirusami i bakteriami, czyli epidemii (zatrucia bakteriami z wody, to pewne epidemie, bo wodę taką piją tysiące ludzi). I jaki z tego zysk? Otóż taki, że mamy w to miejsce epidemię raka i innych chorób. Dokładnie jak w powiedzeniu "jak nie kijem go to pałką".

 

POCHODZENIE KANCEROGENÓW W WODZIE Z KRANU:

Ściek

Akrylamid

    polimer do oczyszczania ścieków i uzdatniania wody

Alachlor

    pestycyd

Antymon

    środki gaśnicze, ceramika, elektronika, spawanie

Azbest

    materiały azbestowo-cementowe w sieci wodnej

Benzen

    benzyna, pestycydy, farby, przemysł mas plastycznych

Benzo(a)piren

    spalanie substancji organicznych

Bromodichlorometan

    produkt uboczny chlorowania wody pitnej

Bromoform

    produkt uboczny chlorowania wody pitnej

Chlorek winylu

    wypłukiwany z rur PCV w instalacjach wodnych

Chloroform

    produkt uboczny chlorowania wody pitnej

Di (2-etyloheksyl)

    PCV i inne masy plastyczne

Dibromochlorometan

    produkt uboczny chlorowania wody pitnej

Dichlorobenzen (para)

    dezodorant powietrza i wody

Dichloroetan (1,2-)

    benzyna ołowiowa, fumiganty, farby

Dichloroetylen (1,1-)

    masy plastyczne, barwniki, perfumy

Dichlorometan

    usuwanie farb, tłuszczu, ekstraktor

Dichloropropan (1,2-)

    zużyte rozpuszczalniki przemysłowe

Dioksyna 2,3,7,8

    TCDD - produkcja chemiczna

Dwubromek etylenu

    benzyna ołowiowa

Epichlorhydryna

    uzdatnianie wody

Pentachlorofenol

    konserwacja drewna

Polichlorowane bifenyle

    transformatory elektryczne

Tetrachlorek węgla

    rozpuszczalniki i produkty rozpadu

Tetrachloroetylen

    rozpuszczalniki z pralni chemicznych

Trichloroetylen

    tkaniny, kleje, odtłuszczanie metali

 

 

Na świecie bardzo skrupulatnie przestrzegane są normy zawartości pierwiastków kancerogennych w produktach i pokarmach, których nie wolno przekroczyć. Tymczasem w Polsce dopuszczalne wysokości tych substancji są kilkakrotnie, a nawet kilkunastokrotnie zawyżone w porównaniu z normami w innych krajach. "Z ekologią na co dzień"

 

 

3. POWAŻNE ZAGROŻENIE NASZEGO ZDROWIA ZE STRONY PVC

Na podstawie opracowania Państwowego Zakładu Higieny.

Autorzy:

mgr Bogna Wichrowska

dr Idalia Lewandowska-Malinowska

mgr Agnieszka Stankiewicz

Warszawa, 1999 rok.

 

Ostatnimi laty instalacje sanitarne z tradycyjnych rur z metalu są rurami z polichlorku winylu (PVC), polietylenu (PE), polipropylenu (PP) i polibutylenu (PB). Największe zastosowanie ma budzące wiele zastrzeżeń PVC. Szereg organizacji ekologicznych i konsumenckich występuje przeciwko produkcji oraz stosowaniu tego tworzywa z czterech istotnych powodów:

    * wytwarzany jest z chloru, który stanowi bombę ekologiczną;

    * monomer chlorek winylu ma charakter rakotwórczy;

    * z instalacji wodnych oprócz monomeru przenikają do wody toksyczne metale jak np. ołów;

    * podczas pożaru tych wyrobów i otulin instalacyjnych tworzą się toksyczne diotoksyny i chlorowodór.

 

W dość dużej, wieloletniej ekspansji wyrobów z polichlorku winylu pewne zachwianie nastąpiło w połowie lat 70. Przyczyną było wykrycie silnych właściwości kancerogennych dla człowieka monomeru - chlorku winylu.

 

U robotników zatrudnionych przy produkcji rur z PVC zaczęto notować występowanie paliczkowatych zmian w kościach dłoni i stóp, przypadki złośliwych mięsaków wątroby. Uwagę lekarzy i toksykologów zwróciło występowanie chloru, którego pozostałości znajdowały się zarówno w samym surowcu jak i w gotowych wyrobach. Dopiero doniesienia Międzynarodowej Agencji ds. Badania Raka z 1974 roku zwróciły uwagę krajów Unii Europejskiej na ten problem.

W Polsce brak jest jakichkolwiek norm zawartości w wodzie pitnej takich związków rakotwórczych, jak akrylamid, bromiany, bromodichlorometan i epichlohydryna. W krajach Unii Europejskiej takie normy są ustalone i przestrzegane bardzo rygorystycznie. Monomer chlorku winylu jest macierzystym składnikiem polichlorku winylu (PCV), który przez Amerykańskie Towarzystwo Nowotworowe został wpisany na listę 5 najbardziej rakotwórczych substancji. "Żyjmy dłużej"

 

PRODUKCJA I WŁAŚCIWOŚCI PVC

Rury PVC

Podczas każdego etapu produkcji PVC występują poważne zagrożenia. W pierwszym etapie reaguje gazowy chlor z etylenem. Chlor ma właściwości trujące, a etylen jest łatwopalny. Do wytwarzania wyrobów z PVC zużywa się około 30% światowej produkcji chloru.

 

Przeciwko stosowaniu chloru do produkcji różnego rodzaju wyrobów protestują różne organizacje ekologiczne. Chlor jest bardzo toksycznym i duszącym gazem. Podczas I-wszej wojny Światowej użyto go jako broni chemicznej. Stało się to przyczyną śmierci tysięcy żołnierzy nieprzygotowanych na gaz bojowy. Z upływem czasu został on zastąpiony przez inne pochodne chloru, jeszcze bardziej toksyczne gazy jak luizyt czy gaz musztardowy.

 

Obecnie chlor jest stosowany jako utleniacz, dezynfekant i wybielacz. Zakłady wodociągowe używają go do dezynfekcji wody przeznaczonej do picia. Każdego dnia po drogach i torach transportowane są beczki, butle lub cysterny z ciekłym chlorem.

 

W ostatnich 30 latach wydarzyło się w naszym kraju 90 poważnych wypadków drogowych i kolejowych z udziałem chloru płynnego.

 

Kolejny problem. Aparatura potrzebna do wytwarzania chloru gazowego wymaga użycia rtęci, co ze względu na toksyczność tego etapu stwarza poważne zagrożenie dla środowiska. Największą tragedie odnotowano w 1953 roku w Japonii, gdzie ścieki z produkcji PVC odprowadzano do wód Zatoki Minamata. Wśród mieszkańców wiosek żyjących nad ta zatoką zauważono zaburzenia neurologiczne zwane przez mieszkańców "Kibyo", tzn. tajemnicza choroba. Rtęć przenikająca ze ściekami do wody tworzy w organizmach planktonu, a następnie ryb, kotów i ludzi charakterystyczny syndrom choroby Minamata. Przyczyną tego schorzenia jest dimetylortęć. U kotów wywołuje ona spazmatyczne skurcze i upośledzenie funkcjonowania narządów ruchu. Zostało to nazwane chorobą tańczących kotów. Koty zataczały się, gwałtownie wirowały, albo dostawały konwulsji. W wodzie zatoki wykryto zawartość 2 mg Hg/l. W wyniku tego zatruło się 700 osób, z tego 40% zmarło. Ludność do chwili obecnej odczuwa skutki tamtego niefrasobliwego zatrucia środowiska. Ludzie zatruci maja uszkodzony układ nerwowy i mózg.

 

Drugi przypadek choroby Minamata zanotowano w Japonii w 1964 roku w Niigata. Na skutek zanieczyszczenia ściekami przemysłowymi wód rzeki Agano zatruło się ponad 500 osób.

 

Teoretycznie nie powinno być żadnych strat rtęci w procesie produkcji chloru, jednak w starych fabrykach metal ten w znacznych ilościach przedostaje się do środowiska zanieczyszczając powietrze, wodę i glebę.

 

W nowoczesnych i ulepszonych technologiach wycieki rtęci nie przekraczają 250 mg na tonę wyprodukowanego chloru. Mimo zachowania pełnej zawartości mają miejsce ubytki rtęci. Dlatego chemicy opracowali metody membranowe niewymagające stosowania rtęci. W procesie membranowym komora elektrolityczna rozdzielona jest membraną azbestową lub z tworzywa sztucznego.

 

Włókna azbestowe mogą również stanowić zagrożenie dla człowieka. Dlatego najlepiej stosować metodę z membraną z tworzywa. Jest to jednak metoda najdroższa i dająca roztwór wodorotlenku zanieczyszczony solanką. Dlatego dąży się do tego, aby metoda rtęciowa była wycofywana. Kraje otaczające Morze Północne maja tego dokonać do 2010 roku.

 

Katastrofalne zatrucie związkami chloru obejmujące tereny zamieszkiwane przez 28 000 osób miało miejsce w Soveso w pobliżu Mediolanu 10 lipca 1976 roku. Podziałało to na Włochy tak, że starają się likwidować wszelką produkcję chloropochodnych związków, a chlor stosowany do dezynfekcji wody zastępują dwutlenekiem chloru (ClO2).

 

Z chloru wytwarza się ciekły chlorek etylenu (jego opary powodują uszkodzenia nerek - był stosowany jako środek oczyszczający w pralniach). W wyniku ogrzewania przekształca się on w chlorek winylu - który powoduje raka wątroby. Spośród wszystkich tworzyw sztucznych tylko chlorek winylu należy do nielicznych substancji chemicznych o udowodnionym działaniu rakotwórczym na ludzi.

 

Rak u osób narażonych na działanie chlorku winylu ujawnia się dopiero po 25 latach. Ludzie pracujący bez zabezpieczeń - szczególnie w małych, "domowych" wytwórniach gadżetów lub przerobie odpadów w latach 70 są nadal zagrożeni powstaniem śmiertelnej choroby.

 

Po polimeryzacji zawsze powstają śladowe ilości tego związku, które przenikają z wyrobów do powietrza czy żywności.

 

Rury PVC 2

Światowa produkcja PVC przekracza 20 mln ton rocznie, przy rocznym wzroście około 2%. W Polsce produkcja PVC jest na poziomie 250 tys. ton (3 zakłady: Oświęcim, Tarnów i Włocławek). Produkcja ta stanowi ponad 30% wszystkich produkowanych w kraju polimerów. Trzeba jednak zaznaczyć, że powstało dużo nowych firm, w tym małych wytwórni różnych wyrobów powszechnego użytku, także zabawek dla dzieci, a brak obowiązkowej kontroli wszelkich wyrobów może spowodować zastosowanie PVC o jakości niezgodnej z wymaganiami.

 

W skład PVC wchodzi węgiel, wodór i chlor, przy czym ten ostatni pierwiastek stanowi aż 56,8% wagowych. PVC w temperaturze około 80 - 85°C przechodzi ze stanu szklistego w elastoplastyczny (mięknie), a w temperaturze około 175°C osiąga stan plastyczny (topi się). Powyżej 180 - 200°C zaczyna się stopniowe wydzielanie z PVC toksycznego chlorowodoru w postaci gazowej. Produkcja PVC jest nadzwyczaj tania co jest powodem jego wyjątkowej popularności pomimo zagrożeń jakie za sobą niesie.

 

Zagrożenia wynikające ze stosowania polichlorku winylu w bezpośrednim kontakcie z żywnością i ciałem człowieka wynikają głównie z:

 

   1. obecności rakotwórczego monomeru, którego zawartość musi być ściśle kontrolowana zarówno w tworzywie jak i gotowych wyrobach;

   2. stosowania substancji pomocniczych takich jak stabilizatory pochodne metali (np. stabilizatorów cynoorganicznych, dozwolonych tylko do kontaktu ze środkami spożywczymi nie zawierającymi tłuszczu). Do wyrobów stykających się z żywnością nie mogą być stosowane stabilizatory pochodne metali ciężkich takich ak: ołów, kadm i bar. Stabilizatory te są jednak używane przy produkcji szeregu wyrobów powszechnego użytku z PVC, nie podlegających obowiązkowi uzyskiwania świadectw bezpieczeństwa zdrowotnego;

   3. stosowania plastyfikatorów tak zwanych zmiękczaczy, stanowiących nawet 50% masy gotowej mieszanki zmiękczonego PVC. Plastyfikatory najczęściej używane do wytwarzania zmiękczonego PVC są to głównie estry kwasu ftalowego, adypinowego, sebacynowego.

 

Niektóre z tych związków takie jak np. ftalany dwuoktylu i dwubutylu,w badaniach toksykologicznych na szczurach i myszach, okazały się rakotwórcze dla tych zwierząt.

Zdrowie i życie człowieka zależy w dużej mierze od rodzaju i jakości wody, którą na co dzień pije. prof. Julian Aleksandrowicz

 

 

4. NIEGROŹNE PESTYCYDY

Wpadła mi przypadkowo do ręki ulotka pewnego pestycydu. Jest ich w końcu tysiące. Nudziłem się, więc przeczytałem ją od A do Z. I stwierdzam, że warto podzielić się z wami moimi spostrzeżeniami.

 

Ten pestycyd to "Siarkol K 1000 S.C." (brr, co za nazwa) i jest stosowany do zwalczania łamliwości źdźbła oraz mączniaka w uprawach zbóż ozimych. Przyznam, że nic z tego nie rozumiem, ale cóż, przecież nie jestem rolnikiem. Nie zrozumiałem również zdania: "stosować od początku fazy strzelania zbóż w źdźbło do fazy pierwszego kolanka". Tu już przestałem mieć wątpliwości, że jestem za głupi do tych spraw. Jeszcze się nie poddałem, bo wierzę, że znam się trochę na zanieczyszczeniu wód gruntowych i powierzchniowych pestycydami, a ponadto jestem uparty. Więc czytam dalej:

Traktor

"Zawartość substancji biologicznie czynnych:

920 g siarki

80 g karbendazymu (związek z grupy benzimidazoli) w 1 litrze preparatu."

 

Myślę sobie - drobnostka, przecież siarka jest jednym z pierwiastków życia, a tego karbendazymu jest tutaj mało, więc po co kruszyć kopie. To jeszcze nie koniec:

 

    * V klasa toksyczności

    * praktycznie nieszkodliwy dla pszczół,

    * szkodliwy dla ryb.

 

O psiakość, nie wiedziałem, że pszczoły są aż tak odporne na trucizny, a ryby z kolei nie. Przyznam również, że nie znam się na klasach toksyczności pestycydów, więc się na ten temat nie wypowiadam. Jak ja w szkole dostałem "5", to mnie chwalili...

 

Wiem również doskonale jakie podstępne i asekuracyjne znaczenie posiada w powyższym stwierdzeniu słowo "praktycznie". Czyli ani tak ani siak. Jak zaszkodzi, to można zawsze usłyszeć: "No wie pan, to przeważnie nie truje ale czasami zdarzają się przypadki...".

 

Gdy dotarłem do momentu: "Nie dopuścić do przedostawania się preparatu do zbiorników i cieków wodnych", to już przestałem mieć jakiekolwiek wątpliwości.

 

Opryskiwanie

A teraz siedzę tak od paru godzin i boję się, że mam przed sobą przekichaną noc, bo myślę, myślę i myślę. Myślę, jak to oni w rolnictwie robią, że wysypują te pestycydy równo i bez przytomności na pola i łąki i potrafią je odgrodzić od zbiorników i cieków wodnych. Niebywałe. Szkoda, że mnie teraz nie widzicie - podobno mam minę inspektora Kolombo.

 

Teraz wyobraźcie sobie, że takich i im podobnych pestycydów jest tysiące. I tysiące ton tych "odpornych na kontakt z wodą" trucizn ląduje na powierzchnię naszych pól, łąk, lasów i jezior. A każde o innym przeznaczeniu, o innym składzie chemicznym oraz innej klasie toksyczności. Jedne groźne dla pszczół, inne dla much i komarów, a jeszcze inne dla myszy, szczurów, ale również owiec i krów. Ale czy ktoś z tych panów - rolników, którym tylko w głowie plony, tony i pieniądze pomyślał również o zdrowiu ludzi? No chyba, że rzeczywiście potrafią tak dobrze odizolować te zatrute pola od zbiorników i cieków wodnych...

Związki między zanieczyszczeniami wody pitnej a zdrowiem są niezaprzeczalne. Zawartość azotanów w wodzie pitnej może wywołać śmiertelną sinicę u niemowląt. Liczne związki organiczne zsyntetyzowane przez człowieka, które trafiają do wód, mają własności rakotwórcze. Rakotwórczy jest również arsen zawarty w wodzie pitnej. Zaobserwowano związek między zawartością organicznych związków chloru w wodzie pitnej a trudnościami w uczeniu się. Trujące są pozostałości preparatów chemicznych stosowanych w rolnictwie, związki rtęci i ciągle obecnego DDT, które kumulują się w łańcuchu pokarmowym. dr Ewa Pyłka - Gutowska

"Ekologia z ochroną środowiska"

 

 

5. OLIGOCEŃSKA Z WARSZAWY ZDRÓJ

Warszawa, to stolica Polski. Jak przystało na stolicę szanującego się państwa żyje w niej bardzo dużo mieszkańców - blisko 2 miliony. Warszawa ma wiele innych rzeczy, które wyróżniają ją na tle innych miast Polski - ma piękny Pałac Kultury (z którego mieszkańcy stolicy podobno nie są wcale dumni?!), ma piękne hotele, zamek królewski, lotnisko, ogród zoologiczny. Ma nawet metro, a tego nie zobaczycie w każdej metropolii świata. Ale jest coś czego Warszawa niestety nie ma. Warszawa, największe i najważniejsze polskie miasto nie ma dobrej wody do picia. Jak to? Zapytacie. Przecież Warszawa leży nad piękną rzeką Wisłą, o czym wiedzą już przedszkolaki.

 

Beczkowóz do Wisły

Otóż to, Wisła - główne źródło wody pitnej dla Warszawiaków posiada od wielu, wielu lat wodę pozaklasową. Przez środek tego pięknego miasta płynie sobie po prostu największy polski ściek.

 

Nikogo zatem nie zdziwi, że produkowana z takiego "żuru" woda nie może nadawać się do picia. Wrażliwi ludzie nie mogą się w niej nawet kąpać, czego dowodem są istoty wrażliwe z definicji - dzieci. O tym wiadomo już dawno i oficjalnie - zabrania się wręcz kąpieli niemowląt i małych dzieci w warszawskiej kranówie. Wisłą spływa rocznie między innymi około 175 ton ołowiu, 50 ton rtęci i 14 ton kadmu.

 

Nie inaczej ma się w Zbiorniku Zegrzyńskim, drugim "źródełku" wody pitnej dla Warszawy. Tutaj woda jest również pozaklasowa.

 

Ponieważ surowiec dostarczany zakładom wodociągowym jest tak tragiczny, stąd musi być poddany brutalnym procesom rewitalizacji, a to z kolei nie pozostaje bez wpływu na finalną jakość wody opuszczającej bramy tych zakładów.

 

Woda pitna w Warszawie zawiera do 110!!! razy większe stężenie chlorowanych węglowodanów, do 60 razy większe stężenie chlorobenzenów i do 50 razy większe stężenie chlorofenoli niż zezwala na to norma. Aktywny chlor używany do dezynfekcji wody surowej może wytworzyć w wyniku reakcji chemicznych ponad 250 (!!!) toksycznych i mutagennych chloropochodnych.

 

Kolejną tragiczną sprawą jest fakt, że liczba organicznych związków chemicznych normowanych w Polsce w wodzie do picia jest znikoma. Natomiast liczba toksycznych związków chemicznych organicznych, które nie podlegają żadnej normie sięga tysięcy.

 

Ale czy trzeba i warto o tym wszystkim pisać. Po co, skoro Warszawa posiada jeszcze coś pięknego o czym nie napisaliśmy na wstępie tego artykułu. Otóż nasza stolica jest szczęśliwie położona ponad złożem fantastycznej wody oligoceńskiej, którą jej mieszkańcy mogą sobie sami, bezpłatnie i w dowolnych ilościach pobierać z ponad 200 studni wywierconych w różnych miejscach miasta. Raj na ziemi. I w ten sposób mamy w Warszawie do czynienia z obrazkami, które widzi się po powodzi, wybuchu epidemii, w czasie wojny itp. Dzisiaj mieszkaniec Warszawy, obok normalnych zakupów, musi jeszcze załatwić wodę oligoceńską do domu - musi stać w kolejce po nią, musi ją przynieść lub przywieźć do domu. Czy zastanawialiście się kiedyś, ile zachodu wymaga ten "luksus" polegający na zaopatrzeniu warszawskiej rodziny w oligoceńską wodę pitną? Przypominamy, że w przeciętnej rodzinie wypija się dziennie 5 do 8 litrów (napoje, gotowanie potraw). Czyli drobiazg dla gospodyni domowej, tatusia po pracy albo dziadka, który taką ilość może przywieźć na skleconym wózeczku, jeśli dźwigać jemu nie wolno. A ile trzeba się napracować, jeśli się zapragnie oligoceńskiej wody ze studni do mycia włosów, do mycia zębów, do prania delikatnej bielizny, do kąpieli niemowląt i małych dzieci, do podlewania roślin domowych, do karmienia ukochanych zwierząt itd., itp. Zaopatrywanie rodziny w takie ilości wody dla domu nie należy do przyjemności, nie trzeba o tym nikogo przekonywać. Nic dziwnego, że wiele ludzi woli zapłacić firmie, która wodę taką dostarczy bezpośrednio pod wskazany adres. Ale czy wszyscy zapłacą?

Zdrowie to nie wszystko, ale bez zdrowia wszystko jest niczym. Arthur Schopenhauer (1788-1860)

 

Sprawa następna. Czy ta słynna, warszawska woda oligoceńska jest rzeczywiście taka wspaniała jak władze sanitarne nam opowiadają? Czy wszyscy, którzy ją piją, wiedzą, że ma ona np. za dużo żelaza?

 

Przecież całe Mazowsze cierpi na nadmiar żelaza w płytkich wodach, szczególnie gruntowych. O tym wiedzą wszyscy laicy oraz ludzie po fachu. Ciekawe zatem skąd ta ślepa wiara w brak żelaza wśród wód położonych niżej. Czyżby grawitacja przestała nagle działać? Przecież woda głębinowa zanim znalazła się głęboko, musiała przejść i przepłukać zażelazione płytsze warstwy geologiczne. Mazowsze zawsze miało w swoich wodach za dużo żelaza - zatem nie dajmy się zwodzić. A czy konsumenci takiej wody wiedzą, że przedawkowanie żelaza w wodzie pitnej jest przyczyną wielorakich chorób układu pokarmowego?

 

Sprawa bakterii. Wody głębinowe wykazują z natury dobre parametry mikrobiologiczne. Ale niewłaściwe korzystanie z takiej wody, a szczególnie niewłaściwe jej przechowywanie prowadzi do szybkiego i znacznego pogorszenia się jakości mikrobiologicznej i możliwego, szkodliwego wpływu na organizm człowieka.

 

Jedne z trzech typów bakterii, tzw. bakterie właściwe mogą żyć nawet w wodach ze śladowymi ilościami pożywienia. Dzięki temu występują one nawet w wodach niezanieczyszczonych. Niektóre z tych bakterii, np. Pseudomonas, obecne w wodzie w wyższych liczbach mogą być przyczyną zaburzeń jelitowych.

 

Wody głębinowe, bogate w składniki mineralne mogą być dobrym podłożem dla drobnoustrojów zanieczyszczających wodę, a pochodzących ze źródeł ludzkich i otoczenia człowieka. Do zanieczyszczenia może dojść w czasie pobierania wody, a przede wszystkim w czasie jej magazynowania.

 

Wody niezanieczyszczone zawierają wprawdzie bardzo mało pokarmów dla drobnoustrojów, jednakże obecność soli mineralnych umożliwia wzrost takich drobnoustrojów jak PSEUDOMONAS, VIBRIO oraz licznych pleśni. Podkreślić trzeba, że w wodzie czystej obserwuje się dłuższą przeżywalność bakterii chorobotwórczych niż w wodzie zanieczyszczonej. Ponadto zawartość tlenu w wodzie głębinowej jest niska, ale jej przechowywanie w naczyniach powoduje szybkie nasycenie tlenem umożliwiające wzrost drobnoustrojów tlenowych. Z kolei wyższa na powierzchni niż w głębinach temperatura wody umożliwia wzrost wielu drobnoustrojów mezofilnych -chorobotwórczych dla człowieka.

Człowiek jest taki, jaka jest woda, którą pije.

 

Do pojemników służących do przenoszenia i przechowywania wody mogą łatwo dostać się, namnożyć i uwolnić metabolity licznych gatunków pleśni, z których kilka produkuje aflatoksyny, substancje o wyjątkowo rakotwórczym wpływie na organizm człowieka. Stopień zanieczyszczenia wody drobnoustrojami zależy w dużej mierze do materiału, z którego jest wykonany pojemnik, gdyż większość bakterii mezofilnych posiada silne powinowactwo do powierzchni z tworzyw sztucznych i przywiera do nich za pomocą specjalnie wytwarzanych substancji śluzowych. W ten sposób na wewnętrznej powierzchni naczynia powstaje biofilm złożony z bakterii jego wytwarzających oraz innych bakterii i ich metabolitów.

 

Widzimy więc, że tak na pozór proste i bezpieczne zaopatrywanie się w wodę głębinową, która wykazuje dobre parametry mikrobiologiczne niesie ze sobą zagrożenie zdrowia wynikające z braku znajomości przestrzegania zasad higieny w trakcie jej pobierania i przechowywania.

 

Wiemy zatem jak bardzo zanieczyszczona i niebezpieczna jest woda pitna z warszawskiego kranu. Zgadzamy się również z tym, że głębinowa woda oligoceńska tych zanieczyszczeń z cywilizacji wprawdzie nie posiada (jeszcze...), ale posiada ona inne wady, o których należy mówić głośno. Czy zgadzacie się zatem z twierdzeniem wielu fachowców mówiących, że warszawska woda oligoceńska to przysłowiowe "mniejsze zło"?

 

Piszemy o tej sytuacji w Warszawie nie tylko dlatego, że to stolica, że tu tyle ludzi mieszka. Piszemy głównie dlatego, że przykład Warszawy nie jest na tle Polski taki odosobniony. Czy woda wiślana jest zła tylko w Warszawie? Albo czy wody głębinowe w Częstochowie, Lublinie i innych miastach Polski są również tak zdrowe i bezpieczne jak lubią opowiadać ci, którym to bardzo pasuje?

 

ZAPAMIĘTAJ

    * Wisła, główne źródło wody pitnej dla wielu miast i miasteczek, posiada od wielu lat wodę pozaklasową.

    * Kranowa woda pitna w Warszawie posiada:

          o do 110 razy większe stężenie chlorowanych węglowodorów,

          o do 60 razy większe stężenie chlorobenzenów,

    * do 50 razy większe stężenie chlorofenoli, niż zezwala na to i tak wygórowana norma.

    * Aktywny chlor używany do dezynfekcji wody surowej może wytworzyć w wyniku reakcji chemicznych ponad 250 toksycznych i mutagennych chloropochodnych.

    * Liczba organicznych związków chemicznych normowanych w Polsce w wodzie do picia jest znikoma. Natomiast liczba toksycznych związków organicznych, które nie podlegają żadnej normie, sięga tysięcy.

    * Specjaliści z geologii od dawna wiedza, że nadmiar żelaza na Mazowszu nie dotyczy tylko wód gruntowych, ale także głębinowej wody oligoceńskiej.

    * Przedawkowanie żelaza w wodzie pitnej jest przyczyną wielorakich chorób układu pokarmowego.

    * Obecnie w wodach głębinowych bakterie Pseudomonas mogą w większych ilościach być przyczyną zaburzeń jelitowych.

    * Wody niezanieczyszczone zawierają wprawdzie mało pokarmów dla drobnoustrojów, jednakże obecność soli mineralnych umożliwia wzrost takich drobnoustrojów jak Pseudomonas, Vibrio oraz licznych pleśni.

    * Przechowywanie wody głębinowej w naczyniach powoduje szybkie nasycenie tlenem umożliwiające wzrost drobnoustrojów tlenowych.

    * Wyższa na powierzchni niż w głębinach temperatura wody umożliwia wzrost wielu drobnoustrojów mezofilnych, chorobotwórczych dla człowieka.

    * Do pojemników służących do przenoszenia i przechowywania wody mogą łatwo dostać się, namnożyć i uwolnić metabolity licznych gatunków pleśni, z których kilka produkuje alfatoksyny, substancje o wyjątkowo rakotwórczym wpływie na organizm człowieka.

    * Na zewnątrz powierzchni plastikowych naczyń do przenoszenia i przechowywania głębinowej wody powstaje biofilm złożony z bakterii, które jego wytwarzają oraz innych bakterii i ich metabolitów.

 

 

7. JAK BARDZO TRUJEMY SIĘ WODĄ Z KRANU

W Polsce połowa wszystkich ścieków przemysłowych wlewana jest bezpośrednio do rzek i jezior. Ścieki rolnicze ( tworzą je nawozy sztuczne oraz środki ochrony roślin, czyli pestycydy) przedostają się w 100 % do wód gruntowych i w dalszej kolejności do rzek.

 

Z badań docenta Jerzego Rybińskiego wynika, że Wisłą i Odrą spływa rocznie do Bałtyku 2 500 ton cynku, 370 ton ołowiu, 81 ton rtęci, 42 tony kadmu itd. Ilość tych zanieczyszczeń podwaja się co 10 lat. Stężenie metali śmierci w zatoce Gdańskiej jest obecnie 12-krotnie wyższe niż w strefie morza otwartego.

 

Jakie jest źródło tych trucizn w wodach gruntowych, powierzchniowych oraz w morzach i czy musimy się tym aż tak przejmować. Weźmy pod lupę tylko parę przykładów.

Brudna rzeka

 

OŁÓW

Źródłem ołowiu w naszych wodach są:

    * emisja przemysłowa,

    * motoryzacja,

    * spożywanie płodów rolnych wyprodukowanych blisko zakładów przemysłowych oraz dróg komunikacyjnych,

    * rury PCV,

    * stare ołowiane rury wodociągowe oraz uszczelnienia nowych rur.

 

Wiemy doskonale, że ołów przechodzi przez wszystkie etapy oczy-szczania wód dostarczanych do zakładów wodociągowych, a w przypadku studni nie ma w ogóle mowy o oczyszczaniu z chemii wód dochodzących do nich. Zatem mamy sporo ołowiu w wodach kranowych i studziennych. A czym to grozi? Otóż:

    * zawartość 10 mikrogramów ołowiu w 100 centymetrach sześciennych krwi może spowodować zaburzenia wzrostu dzieci,

    * 15 mikrogramów ołowiu w tej samej ilości krwi utrudnia przyswajanie przez organizm dziecięcy witaminy D3, co jest prostą drogą do krzywicy,

    * przy 20 mikrogramach dziecko zaczyna się gorzej uczyć i gorzej przyswaja wiadomości. Jest już naukowo udowodnione, że dzieci narażone na podwyższony kontakt z ołowiem posiadają obniżony iloraz inteligencji.

 

Badania przeprowadzone w Centrum Pediatrii w Zabrzu wykazały, że ponad połowa dzieci w wieku 7-10 lat ma ponad 25 mikrogramów ołowiu w 100 cm sześciennych krwi.

 

Według danych naukowców z USA 25% dzieci opóźnionych w rozwoju cierpi na nieodwracalne uszkodzenia mózgu na skutek zatrucia ołowiem.

Kominy

 

Ale ołów jest groźny nie tylko dla dzieci. Wśród dorosłych jest przyczyną następujących chorób:

    * kumulacja w różnych narządach i kościach,

    * działanie rakotwórcze,

    * działanie mutagenne,

    * blokowanie aktywności wielu enzymów niezbędnych do życia, w tym oddechowych,

    * blokowanie prawidłowego rozwoju komórek,

    * zaburzenia gospodarki wapniowej w komórkach (nadmierne gromadzenie się wapnia),

    * uszkodzenia mięśnia sercowego,

    * uszkodzenia cewek nerkowych:

          o białkomocz

          o cukromocz

          o mocznica

    * uszkodzenia błony śluzowej jamy ustnej - krwawe wybroczyny i zmleczenia,

    * anemia,

    * ołowica,

    * działanie na układ nerwowy:

          o objawy nerwowe i psychiczne

          o obniżenie ilorazu inteligencji

          o niepełnosprawność umysłowa i psychiczna

          o zmiany w funkcjonowaniu centralnego układu nerwowego: zahamowanie rozwoju psychomotorycznego, stany lękowe, pobudzenie ruchowe

          o zaburzenia percepcji wzroku

    * wysoka umieralność noworodków,

    * zahamowanie prawidłowego rozwoju płodu,

    * niedorozwój wewnętrzny płodu i noworodka.

 

RTĘĆ

Źródłem rtęci w wodzie są:

    * produkcja baterii, farb, przyrządów pomiarowych, lamp rtęciowych, cementu,

    * produkcja środków leczniczych,

    * zaprawianie ziarna siewnego,

    * produkcja środków ochrony roślin z grupy fungicydów,

    * procesy spalania węgla i olejów pędnych.

 

Skutki spożywania rtęci z żywnością i wodą są następujące:

 

    * kumulacja w organizmie,

    * uszkodzenia tkanki mózgowej,

    * zaburzenia psychiczne,

    * zmiany chorobowe układu nerwowego:

          o drgawki

          o brak koordynacji ruchów

          o zaburzenia zmysłu czucia

          o zaburzenia lub utrata wzroku

          o zaburzenia lub utrata słuchu

          o uszkodzenie i bolesność wątroby

          o uszkodzenie nerek: białkomocz, cukromocz, mocznica

    * Traktor uszkodzenie mięśnia sercowego,

    * poronienia,

    * toksyczne działanie na płód, widoczne po urodzeniu:

          o zaburzenia rozwoju fizycznego

          o upośledzenie umysłowe dziecka

          o trudności w nauce

          o zaburzenia wzroku

          o zaburzenia słuchu

    * zatrucie chroniczne - rtęcica,

    * uszkodzenia skóry:

          o silne podrażnienia

          o ostre zapalenie

          o zmiany we wrażliwości

          o wysypka

          o wypadanie włosów

 

KADM

Kadm jest bardzo często znajdowany w wodach gruntowych i powierzchniowych, a jego pochodzenie w nich jest następujące:

    * emisja z hut cynku i ołowiu,

    * wymywanie z rur wodociągowych wykonanych z PCV,

    * wymywanie z instalacji wodociągowych z rur uzbrojonych w armaturę z niektórych gatunków mosiądzu,

    * ścieki komunalne i przemysłowe.

 

Spożywanie kadmu w wodzie pitnej powoduje:

    * kumulowanie się w kościach,

    * działanie rakotwórcze,

    * uszkodzenie:

          o wątroby

          o nerek

          o mięśnia sercowego

      Śmietnik

    * zaburzenia w funkcjonowaniu szpiku kostnego,

    * zaburzenia neurologiczne,

    * nadciśnienie,

    * choroba Itai-Itai:

          o deformacja kości i szkieletu

          o bardzo bolesne złamania kończyn

    * zaburzenia czynności nerek,

    * zaburzenia funkcji rozrodczych.

 

ARSEN

Źródłem arsenu w wodach są:

    * produkcja szkła i emalii,

    * produkcja mineralnych nawozów fosforowych i azotowych,

    * środki chwastobójcze (herbicydy) stosowane w rolnictwie i leśnictwie,

    * zabezpieczenia drewna przed działaniem pleśni oraz przeciw owadom.

 

A oto jak działa arsen na organizm ludzki:

    * kumulacja w wątrobie, kościach i włosach,

    * zaburzenia w funkcjonowaniu enzymów,

    * uszkodzenie centralnego układu nerwowego:

          o zaburzenia nerwowe

    * uszkodzenie układu oddechowego,

    * zapalenie błon śluzowych oczu, nosa i gardła,

    * ogólne osłabienie mięśniowe,

    * chorobowe zmiany skóry:

          o ostre zapalenie

          o zmiana pigmentacji

          o rakowacenie

    * zapalenie nerek,

    * nowotwory:

          o wątroby

          o płuc

          o nerek

          o pęcherza moczowego

          o skóry

 

Ołów, rtęć, kadm i arsen to tylko wybrane przykłady trucizn występujących w wodach gruntowych, powierzchniowych oraz pitnych.

 

Takich i im podobnych trucizn jest dzisiaj tysiące. W jednym litrze wody kranowej i studziennej mamy obecnie ponad 1 000 miligramów związków chemicznych, które my, ludzie, wyrzuciliśmy wcześniej w postaci ścieków do środowiska. Wypijając dziennie 2,5 do 3 litrów wody z kranu zjadamy przy tym około 3 gramy chemi!

 

Aby skutecznie obronić się przed tą chemią mamy dzisiaj tylko jedno rozwiązanie - odwrócona osmoza.

Rolnikom bardzo opłaca się sypać na pola nawozy sztuczne oraz trujące pestycydy. Producenci żywności dużo zarabiają, dodając do niej konserwanty przedłużające jej trwałość. Producenci i handlowcy wód mineralnych mają ogromne zyski, sprzedając zwykłą wodę kranową. Lekarze nie protestują, kiedy rośnie liczba chorych, bowiem to chorzy ludzie, a nie zdrowi, dają im pracę. Producenci lekarstw i aptekarze zarabiają więcej, gdy przybywa im ciągle klienteli. Czy widzisz, że żaden sektor produkcji żywności i innych dóbr oraz służba zdrowia nie są zainteresowane zapobieganiem chorobom oraz przedłużaniem życia Polaków?

 

 

8. OCHRONA POLSKIEGO KONSUMENTA

Ochrona polskiego konsumenta przed masowym zagrożeniem czynnikami rakotwórczymi jest drastycznie słabsza w porównaniu z ochroną konsumenta w Unii Europejskiej. Najbardziej charakterystycznym przykładem są normy jakości zdrowotnej wody do picia i potrzeb gospodarczych. W Unii Europejskiej sprawdza się wodę na obecność 11 kancerogenów, a w Polsce tylko na 5 z nich. Czyli polska woda z kranu nie jest badana przez służby kontrolne na obecność co najmniej sześciu substancji rakotwórczych uznanych w Europie za zagrażające zdrowiu publicznemu.

 

Kancerogeny obecne w wodzie z kranu zagrażają zdrowiu wszystkich, od niemowlęctwa do starości, niezależnie od stylu życia lub warunków pracy. Należy dodać, że czynniki rakotwórcze pobierane przez całe życie z wodą pitną przyspieszają kancerogenezę związaną z paleniem tytoniu, piciem alkoholu lub warunkami pracy i zamieszkania (azbest, radon itd.).

 

Na krótkie życie Polaków i Polek ma wpływ epidemia chorób nowotworowych. Częstość zgonów z powodu raka jest w Polsce dwukrotnie większa niż średnio na świecie, wśród mężczyzn trzykrotnie.

 

Polskie przepisy nie uwzględniają wcale normy na chlorek winylu, który jest jednym z najróżniejszych czynników rakotwórczych znanych ludzkości. Chlorek winylu to bezbarwny gaz o słabym słodkim zapachu, a jego głównym źródłem w środowisku są kominy fabryczne i ścieki odprowadzane do wód powierzchniowych z zakładów produkcji plastyku. Jego obecność stwierdzono również w rurach PCV stosowanych w sieci wodociągowej do rozprowadzania wody pitnej.

 

Ogrom zagrożeń związanych z azbestem w Polsce wymaga szczególnego potraktowania przy rozpatrywaniu jakości wody wodociągowej rozprowadzonej siecią rur cementowo-azbestowych. Niska jakość ich wykonania i instalacji wpływa na częste awarie sieci wodociągowej.

 

Azbest obok benzenu, chlorku winylu, arsenu i aflatoksyn jest wymieniony przez Amerykańskie Towarzystwo Zwalczania Raka wśród najgroźniejszych substancji rakotwórczych.

 

 

9. TRUCIZNY Z PODHALA

Podhale, to kotlina położona między Beskidami a Tatrami. Swoją pięknością przyciąga tysiące turystów z kraju i zagranicy. Atrakcją tego regionu turystycznego są produkowane pod różną postacią skóry pochodzące z hodowanych tutaj owiec. Ale wiedzieć należy, że produkcja tych skór niesie ze sobą również niemało skutków ubocznych. Otóż do ich utrwalania używa się pewnego związku o nazwie chromal, związku który zawiera w sobie metal śmierci chrom. Niemało tego związku wylewa się wraz ze ściekami do Dunajca, skoro w rejonie Podhala produkuje swoje skóry ponad 600 garbarni.

 

Zatem piją ten chrom z wodą wszyscy konsumenci, dla których źródłem wody pitnej jest Dunajec oraz Wisła, do której Dunajec wpada.

 

Jest tylko jeden sposób, aby ten groźny związek usunąć z wody pitnej - osmoza odwrócona.

"Człowiek dorosły przyjmuje codziennie około 2,5 kg żywności oraz 2,5 litra wody. Tą drogą otrzymujemy od lat coraz więcej zanieczyszczeń pochodzących ze środowiska. Jeśli jadalne rośliny i mięso dostaną od środowiska zbyt dużo trucizn to ulegną zepsuciu i w efekcie nie zostaną dopuszczone do spożycia przez ludzi. Woda nie zginie, woda przyjmie od środowiska każdą ilość trucizn i zostanie przyjęta przez każdy zakład wodociągowy. Niestety tam nikt nie potrafi tych trucizn z wody usunąć, a my musimy ją pić". Prof. Dr hab. ZBIGNIEW JETHON

AKADEMIA MEDYCZNA WROCŁAW

 

 

10. SUBSTANCJE RAKOTWÓRCZE W WODZIE

W roku 1972 powstała przy Organizacji Narodów Zjednoczonych Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem, w skrócie IARC (Inaternational Agency for Research on Kancer). Jest to wyspecjalizowana agencja, która w swoich monografiach ogłasza opracowane przez międzynarodowych ekspertów oceny ryzyka raka u ludzi. Wśród setek skatalogowanych substancji rakotwórczych istnieją dzisiaj 73 substancje rakotwórcze (stan 2000 r.) wystę-pujące w wodzie pitnej. Substancje te podzielono według ich szkodliwości na 4 kategorie:

   1. Rakotwórcze dla człowieka (11 substancji).

   2. Prawdopodobnie rakotwórcze dla człowieka (8 substancji).

   3. O możliwie rakotwórczym działaniu na człowieka (25 substancji).

   4. O niedostatecznie udowodnionym rakotwórczym działaniu na człowieka (29 substancji).

 

Z powyższego podziału widać wyraźnie, że w stosunku do 11 substancji nie ma żadnych wątpliwości co do ich rakotwórczego wpływu na nasze zdrowie. Do substancji tych należą:

   1. Arsen

   2. Azbest

   3. Benzen

   4. Beryl

   5. Chrom sześciowartościowy

   6. Dioksyna

   7. Tlenek etylenu

   8. Kadm

   9. Nikiel

  10. Radon

  11. Chlorek winylu

 

Jedyną skuteczną metodą usuwania tych związków z wody jest osmoza odwrócona.

 

Wody pitne z kranu są obecnie największym źródłem chorób nowotworowych.

 

   1. W Polsce umiera na raka 2 razy więcej ludzi niż średnio na świecie.

   2. W każdej godzinie zapada w Polsce na raka 15 osób, a 9 z nich umiera.

   3. Na choroby nowotworowe umiera w Polsce wielokrotnie więcej obywateli niż jest rannych w wypadkach samochodowych.

 

Raport Senatu RP, Maj, 1997 r.

 

 

11. CHEMIA - NIEWIDOCZNY WRÓG CZŁOWIEKA NR 1

Niezliczone rodzaje trucizn zanieczyszczają powietrze, wodę, glebę, żywność, miejsca pracy i mieszkania. Współczesny człowiek pławi się w morzu substancji chemicznych. Najczęściej zagrożenia nie widać, nie słychać, nie czuć. Trucizny są jednak wszędzie. Skażona jest nimi żywność, nawet chleb. Trujące mogą być pasty do zębów, plomby z amalgamatu, naczynia kuchenne. Corocznie świat produkuje ponad 400 milionów ton chemikaliów! Każdego dnia przybywa nowych związków chemicznych, które zaczynają żyć własnym życiem w środowisku i trudno nad nimi zapanować. Amerykańska Chemical Abstracts zarejestrowała 6 milionów substancji sztucznie powołanych do życia. Co najmniej 100 tysięcy spośród nich stosuje się powszechnie w różnych sferach życia i gospodarki. Codziennie atakują człowieka. Ponad 10 tysięcy uznaje się za szczególnie niebezpieczne, 200 za zdolne do działania rakotwórczego. Ponad 2 300 znanych związków chemicznych łatwo i szybko rozpuszcza się w wodzie i dlatego w prosty sposób dostaje się do środowiska, wód gruntowych i powierzchniowych. Ponieważ żadna z tradycyjnych metod oczyszczania wody nie jest w stanie usunąć z niej rozpuszczonych związków chemicznych, jesteśmy zmuszeni wypijać je wraz z wodą studzienną lub kranową.

Ponad 80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO)

 

 

12. WŁADZE AMERYKAŃSKIE DBAJĄ O JAKOŚĆ WODY PITNEJ

W USA powstała rządowa Agencja ds. Rejestracji Substancji Toksycznych i Chorób, w skrócie ATSDR (Agency for Tonic Substances and Disease Registry). Agencja ta opracowała 250 charakterystyk obecnych w środowisku najgroźniejszych substancji zagrażających zdrowiu i życiu człowieka.

 

Dzięki pracy ATSDR opinia publiczna oraz lekarze otrzymują wyczerpujące informacje na temat każdej ze szkodliwych substancji, takie jak:

 

    * opis,

    * narażenie,

    * losy w organizmie,

    * skutki zdrowotne,

    * badanie lekarskie pozwalające wykryć narażenia,

    * poziomy narażenia szkodliwe dla człowieka,

    * środki podjęte przez władze w celu przeciwdziałania zagrożeniu.

 

Powstanie powyższego rejestru spowodowało, że lekarzom z USA łatwiej jest teraz szukać przyczyn chorób (szczególnie rakowych oraz alergicznych)w wodzie.

 

Niestety w Polsce mało jest lekarzy, którzy tylko w domyśle kojarzyliby nasze choroby z jakością wody. O konkretnych diagnozach w ogóle nie można mówić, bowiem wyniki badań wody zostają nadal pod kluczem w laboratoriach zakładów wodociągowych oraz sanepidów.

 

Inna instytucja w USA to Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska. Jest ona wyspecjalizowaną agencją rządu Stanów Zjednoczonych, która zajmuje się między innymi jakością wody do picia, łącznie z udostępnianiem informacji w tej sprawie. EPA skatalogowała różnorodne metody oczyszczania wody do picia w celu usunięcia substancji, które mogą wywołać rozmaite skutki zdrowotne u ludzi. Za najlepszą dostępną technologią (Best Available Technology- BAT) do usuwania groźnych substancji z wody uznano odwróconą osmozę. EPA zajmuje się doborem filtrów na potrzeby gospodarstwa domowego, niewielkich (żłobki, przedszkola, pensjonaty, restauracje) oraz dużych (zakłady pracy, biura itd.) instytucji i od kilku lat najczęściej zalecanymi urządzeniami są aparaty działające na zasadzie odwróconej osmozy.

Osmoza odwrócona jest dzisiaj jedyną metodą oczyszczania wody z groźnej chemii. Jest jednocześnie tania w eksploatacji i dzięki temu szybko zyskuje popularność.

 

 

14. ZIEMIA - NIEBIESKA PLANETA

Polska należy w Europie do państw o najdalej posuniętej degradacji środowiska. Zaniedbania kolejnych rządów w Polsce powojennej doprowadziły do tego, że obecnie nie mamy praktycznie w ogóle wód I-szej klasy czystości (1% w roku 2000), które jako jedyne mogą być surowcem do produkcji wody pitnej w zakładach wodociągowych. Bowiem tylko z takiego surowca da się wyprodukować czystą, zdrową i bezpieczną wodę pitną. Z powodu braku wód I-szej klasy, ale także II-giej klasy czystości (6% w 2000 roku) zmuszeni jesteśmy przerabiać do picia ścieki w postaci wód III-ciej klasy (33% w 2000 roku) oraz wód pozaklasowych (60% w 2000 roku). Nie można się zatem dziwić, że w 1 litrze dzisiejszej wody kranowej mamy ponad 1 000 mg związków chemicznych, których nie da się z niej usunąć żadną z tradycyjnych metod.

 

Nasza ocena jakości wody na podstawie jej wyglądu, smaku i zapachu (ocena organoleptyczna) jest bardzo zawodna i omylna, bowiem zdecydowana większość związków chemicznych w niej rozpuszczonych jest pozbawiona wyglądu i smaku. Z ponad 2 300 związków, które łatwo rozpuszczają się w wodzie tylko 3% można stwierdzić naszymi zmysłami. Wypijając dziennie około 3 litrów wody kranowej lub studziennej, która zawiera w 1 litrze około 1000 mg związków chemicznych pochodzących ze ścieków, wypijamy (zjadamy) ich około 3 gramów.

 

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) głosi od wielu lat, że ponad 80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej. W Polsce trudno temu zaprzeczyć, skoro od kilku lat panuje u nas epidemia chorób nowotworowych, z których te najczęściej spotykane (rak piersi, pęcherza moczowego oraz prostaty) mają udowodniony związek z jakością wody pitnej. Należymy w Europie do państw o najwyższej umieralności - żyjemy średnio 7 lat krócej niż ludzie w Europie Zachodniej.

Wszystkie związki chemiczne zawarte w ściekach komunalnych, przemy-słowych oraz rolniczych i wydalane do środowiska naturalnego przedostają się nieuchronnie do wód gruntowych, powierzchniowych oraz głębinowych, a stąd do wód pitnych z kranu i ze studni oraz do wód mineralnych i źródlanych.

 

Wiemy dobrze, że wszystkie wody na globie ziemskim są w ciągłym obiegu hydrologicznym. Parując do atmosfery (paruje tylko czysta woda) tworzą chmury i powracają na powierzchnię ziemi w postaci opadów atmosferycznych również w czystej postaci. Deszcze są wprawdzie nierzadko kwaśne, ale to stanowi śmiesznie mały problem na tle tego co stanie się już na powierzchni ziemi. Teraz ścieki komunalne, przemysłowe i rolnicze dokonają reszty - czystą wodę powracającą z chmur zamieniają natychmiast w trujące rzeki.

 

Retencja wód opadowych polega na gromadzeniu czystych wód rzecznych (zanim ulegną zabrudzeniu) w zbiornikach retencyjnych. Takie zbiorniki stanowią źródło czystego surowca dla zakładów wodociągowych, a ponadto pomagają w zapobieganiu powodziom. Takie zbiorniki retencyjne budują wszystkie mądrze gospodarujące państwa, do których Polska niestety nie należy. Bowiem jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie zbiorniki retencyjne istniejące w Europie, to okaże się, że retencja na tym kontynencie wynosi 30%, czyli 30% całorocznych opadów deszczu, śniegu i gradu w całej Europie można z tychże zbiornikach zdeponować. Jeśli jednak weźmiemy pod lupę samą Polskę, to okaże się, że retencja wynosi u nas tylko 4%, czyli dokładnie tyle co np. w Egipcie. Wprawdzie nie jesteśmy na samych końcu, bo za nami jest jeszcze Albania, ale to chyba mały powód do radości.

 

Zaniedbania w Polsce w kwestii degradacji jakości wód powierzchniowych i gruntowych są ogromne. Od zakończenia II-iej Wojny Światowej minęło już ponad pół wieku i ten okres zaniedbań i dewastacji zrobił swoje. Niech nikt nie liczy na cud, niech nikt nie spodziewa się, że nasz współczesny kapitalizm coś tu pomoże. Fachowcy twierdzą, że aby naprawić szkody wyrządzone w gospodarce wodnej należałoby przeznaczyć na ten cel ponad połowę majątku narodowego. A to też graniczyłoby z cudem. Nie liczmy również na to, że pomoże w tej kwestii Unia Europejska, do której tak bardzo się pchamy. Pomoże, owszem, ale tylko w ten sposób, że zmusi nas do zrównania naszych śmiesznych i kompromitujących norm wodnych do ich norm. I w ten sposób zmuszą nas do rzetelnego oczyszczania wody pitnej. Rzetelnego, czyli tylko i wyłącznie przy u życiu osmozy odwróconej, bo innego sposobu po prostu nie ma.

 

Zatem nie liczmy na żadną pomoc z zewnątrz, tylko zastosujmy się do starego i sprawdzonego porzekadła, które mówi, że: "Jeśli chcesz liczyć, to licz tylko na siebie". A jeśli chcesz liczyć na siebie, to masz jedno rozwiązanie: domowa, osmotyczna stacja uzdatniania wody.

W obecnych czasach tylko urządzenia osmotyczne potrafią skutecznie usunąć z wody toksyczne związki chemiczne. prof. dr hab. Zbigniew Jethon,

Akademia Medyczna, Wrocław

 

 

15. TRUJĄCA RTĘĆ

Rtęć jest wyjątkowo podstępną trucizną. Płynny, srebrzyście błyszczący metal należy do grupy cynkowców. Jest niebezpieczny ponieważ ma zdolność parowania i może być wdychany. W naszym organizmie rtęć wyrządza tylko szkody. Zawarty w przemysłowym mule odpadowym pierwiastek śladowy dociera do strumieni, rzek i jezior, a stąd już prosta droga do wody. Ten pierwiastek śladowy jest w tak wysokim stopniu trujący, że używa go nawet przemysł kosmetyczny, aby zabić np. bakterie skórne. Długoletnie stosowanie leków zawierających rtęć prowadzi do zatruć organizmu. Rtęć jest jednym z metali śmierci.

 

Wszystkie artykuły żywnościowe, nie pochodzące z wody, zawierają stosunkowo mało rtęci, ale zatrute ryby, przede wszystkim z wód przybrzeżnych, mogą wykazywać do 300 razy wyższą koncentrację tego pierwiastka niż ryby zdrowe. Również amalgamatowe plomby z rtęcią będą zastąpione innymi materiałami. Hamujące rozwój bakterii preparaty rtęciowe (np. do dezynfekcji ran, środki przeciwko katarowi) mają swój udział w stopniowym gromadzeniu się trucizny w organizmie.

 

Mniej więcej dziesięć procent rtęci przyjętej z pożywieniem, przez skórę lub w trakcie oddychania, nieustępliwie kieruje się do mózgu i kumuluje w nim. Następnie rtęć wnika do jąder komórkowych, niszcząc geny i chromosomy.

 

Zatrucia rtęcią i jego następstwa:

    * nerwowość

    * zaburzenia wzroku i świadomości

    * stany osłabienia

    * zaburzenia orientacji

    * zaburzenia pamięci

 

 

16. SZAMBO W STUDNI

Odwiedziłem ostatnio pewnego klienta w niedużej wiosce koło Wodzisławia. Dowiedziałem się od niego, że w tej wiosce wszyscy posiadają szamba, bowiem nie ma tam kanalizacji. Nie tak dawno wójt tej wioski dokonał ciekawego odkrycia - obliczył, że przyjeżdżający sporadycznie beczkowóz do opróżniania szamb wywozi dziesięć razy mniej ścieków niż się ich w tej wiosce produkuje. A co z resztą, co dzieje się z pozostałą porcją ścieków, która stanowi 90%? Przecież wszyscy dobrze wiemy - ta reszta jest wylewana gdzie tylko się da. Do gleby, na trawniki, zakopanymi w ziemi wężami do kanalizacji, a nocą po prostu do rowów. Wszystkie szamba są ponadto dziurawe i w ten sposób ich zawartość bez przerwy jest przesączana do gruntu.

 

Studnia

Czy ktoś ma teraz wątpliwości, że zawartość tych szamb, czyli fekalia, detergenty i wszystkie inne ścieki, które znalazły się w nich, przesiąkają prostą drogą do studni stanowiących źródło wody do picia i innych celów gospodarczych? Czy kogoś zdziwi teraz, że we wszystkich wodach studziennych w tej wiosce czuć amoniak (jedynym jego źródłem jest mocz ludzi i zwierząt), którego nadmiar potwierdzają również badania laboratoryjne wykonane wielokrotnie przez sanepid?

 

Moi drodzy, ta wioska z okolic Wodzisławia jest typowym przykładem tego co dzieje się w tysiącach innych wiosek i miasteczek w Polsce. Ale ta wioska jest również dobrym przykładem tego co dzieje się u nas w kraju z innymi ściekami. Przecież wszystkie ścieki przemysłowe, komunalne i rolnicze, ścieki ze wszystkich śmietnisk itd., itp. przesiąkają do wód gruntowych oraz powierzchniowych. Dokładnie tak samo jak zawartość z szamb we wspomnianej wiosce przesiąkała do studni.

 

Klient, którego odwiedziłem już ma spokojne noce - on i jego rodzina korzysta od czterech lat z De Luxa. Ale zanim nabyli naszą domową stację uzdatniania wody, cierpieli na wszelkie choroby układu pokarmowego oraz nerki, a mąż miał na dłoniach łuszczycę. Dziś wszystkie choroby ustąpiły - okazało się, że brudna woda ze studni była źródłem chorób układu pokarmowego, alergii oraz łuszczycy. Żaden lekarz nie domyślił się tego, ale nie można się dziwić - lekarze nie mają zielonego pojęcia o tym co może być w wodzie. Niestety żonie naszego klienta już nikt nie przywróci utraconej nerki, musi się zadowolić jedną.

 

PS

Dla ścisłości - jeżeli w innych wioskach i miejscowościach szamba są grzecznie opróżniane przez przeznaczone do tych celów beczkowozy, to nie musimy podskakiwać ze szczęścia. Te beczkowozy wylewają najczęściej fekalia ludzkie prosto do rzek.

 

 

17. ZNACZENIE WODY W ORGANIZMIE CZŁOWIEKA

Woda jest jednym z najważniejszych składników środowiska, w którym żyjemy. Jest ona, oprócz powietrza, podstawowym elementem potrzebnym do życia. Jak ogromne znaczenie ma w naszym życiu niech świadczy fakt, że jej zawartość w organizmie wynosi od 70 do 90% i zmienia się z wiekiem; w trzymiesięcznym płodzie znajduje się około 90%, u noworodka około 80%, a u człowieka dorosłego 70% wody.

Ilość wody w organizmie człowieka

 

Funkcje wody w organizmie człowieka:

   1. Rozpuszczanie pokarmu oraz jego transport.

   2. Wchłanianie pożywienia z jelit i odżywianie komórek.

   3. Usuwanie szkodliwych produktów przemiany materii.

   4. Udział w reakcjach biochemicznych.

   5. Regulacja temperatury.

   6. Zwilżanie błony śluzowej, stawów, gałki ocznej.

 

Woda występuje we wszystkich tkankach naszego ustroju, chociaż jej rozmieszczenie w nim jest nierównomierne. Jest niezbędna w podtrzymywaniu wszystkich procesów biologicznych, bierze udział w procesie wchłaniania pożywienia z jelit i odżywianiu komórek. Podczas trawienia pokarmy doprowadzane są do stanu umożliwiającego ich rozpuszczenie w wodzie i rozłożone na drobne cząstki przenikają przez ścianki jelit do krwi i płynu śródkomórkowego, a stamtąd do komórek.

DZIECKO POTRZEBUJE 500 SZKLANEK WODY,ABY UROSNĄĆ O DWA CENTYMETRY

 

Woda w organizmie jest przenośnikiem i regulatorem ciepła, pochłania jego nadwyżki i wydala je w czasie parowania przez skórę i drogami oddechowymi. Bierze udział we wszystkich reakcjach biochemicznych, zwilża błony śluzowe, gałkę oczną i zapewnia ruchliwość stawów. Dorosły człowiek jest w stanie przeżyć bez jedzenia ponad miesiąc lecz bez wody zaledwie kilka dni. Niedostateczna jej podaż doprowadza do szybkiego odwodnienia organizmu - niedobór wody wynoszący około 10% masy ciała powoduje niewydolność fizyczną i psychiczną, a utrata 20% może doprowadzić do śmierci.

CZŁOWIEK DOROSŁY WYPIJA DZIENNIE 2,5 LITRA WODY

 

Dzienne zapotrzebowanie człowieka wynosi średnio 2,5 litra wody, co oznacza od 3% do 6% wody ustrojowej. Całość wody znajdującej się w naszym organizmie wymieniana jest w ciągu 20 dni. Ilość wody potrzebna do uzupełnienia bilansu wodnego zależna jest od wielu czynników, przede wszystkim od wieku, aktywności fizycznej, temperatury otoczenia i wilgotności powietrza.

PO 20 DNIACH WYMIENIAMY ZAWARTOŚĆ WODY W ORGANIZMIE

 

Jest rzeczą oczywistą, że przy tak olbrzymim znaczeniu wody dla życia ludzkiego niebagatelną sprawą jest jej odpowiednia jakość. Woda musi być odpowiednio czysta, bo jeśli będzie zawierać jakiekolwiek substancje szkodliwe, dostarczy je natychmiast do najdalszych zakątków naszego organizmu. Nie tylko woda bezpośrednio wypijana musi być pozbawiona szkodliwych składników, wysoka jakość wody jest także niezbędna w przemyśle spożywczym, farmaceutycznym i medycynie.

 

Wymagania, jakimi powinna odpowiadać woda pitna, reguluje Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z 04.09.2000 r., w którym określono najwyższe dopuszczalne wartości cech fizycznych wody (smak, zapach, barwę, mętność) i niektórych związków chemicznych, a także jej właściwości bakteriologiczne.

CZŁOWIEK JEST TAKI, JAKA JEST WODA, KTÓRĄ PIJE

 

 

18. ROZCIEŃCZANIE ODCIEKÓW

 

O co chodzi w tym dziwnym tytule przeczytać można w artykule "Jak uleczyć wysypiska?" jaki ukazał się 28 lipca 2001 roku w czasopiśmie "Nasz Dziennik". Artykuł ten zajmuje się problemem tzw. odcieków pochodzących z wysypisk śmieci. Wiemy przecież, że deszcze spadające na takie wysypiska, a w porze zimowej topniejący na nich śnieg, wypłukują z nich wszelkie toksyny. W swojej wędrówce przez grunt, nasączone chemią odcieki dostają się do wód gruntowych oraz powierzchniowych, które są głównym źródłem wód pitnych w Polsce.

 

Proponuję, abyśmy wzięli ten artykuł pod lupę. Czytamy w nim:

"Substancje wydzielające się z wysypisk śmieci wraz z przepływającą przez nie wodą deszczową mogą za kilka lat stać się poważnym zagrożeniem z uwagi na swoją trwałość i toksyczność".

 

Pytam zatem, co to znaczy za kilka lat. Przecież woda deszczowa, która spadnie na dowolne wysypisko śmieci potrzebuje kilka - do kilkunastu dni, aby przedostać się do najbliższego strumienia, rzeczki lub rzeki (największe we Wrocławiu wysypisko śmieci położone jest zaledwie 1 kilometr od Odry). Proszę nam zatem nie wciskać, że problem ten może nam grozić za kilka lat, bo ten problem istnieje już od dawna.

 

W innym miejscu czytamy:

"Na większości wysypisk substancje zwane odciekami są zbierane i odsyłane do oczyszczania ścieków. Jednak stosowane w oczyszczalniach procesy biologiczne nie są w pełni skuteczne w przypadku tego typu zanieczyszczeń".

 

Przypomnijmy sobie, że od zarania dziejów, przez miliony lat istnienia życia biologicznego na ziemi jedyne śmieci i odpady z jakimi mieliśmy do czynienia, to były odchody ludzkie i zwierzęce oraz resztki jedzenia lub popiół z pieców i ognisk. Owszem na śmietnikach tworzonych przed setkami lat można było zobaczyć np. stare meble, ale tylko z drewna i metalu. Zatem zgodzimy się, że najbardziej niebezpieczne ze względu na choroby, mogły być odchody. Ludzie wiedzieli o tym i dlatego załatwiali się zawsze z dala od źródeł wody pitnej. Ale mimo tego, w dużych skupiskach ludzkich dochodziło łatwo do zakażeń a nawet epidemii a to dlatego, że ludzkość dopiero pod koniec XIX wieku odkryła istnienie bakterii i wirusów. A co działo się (i dzieje się również dzisiaj) z tymi fekaliami?

Dzisiaj nasze śmietniki wyglądają inaczej - era plastików z rakotwórczym polichlorkiem winylu, trujące baterie i akumulatory, farby i lakiery, lekarstwa i inne odpady szpitalne, popioły z pieców węglowych itd., itp. Nie ma sensu wymieniać tutaj wszystkiego, bo tak naprawdę to wszystko co produkujemy w fabrykach chemicznych, prędzej czy później wyląduje na śmietnikach. Nie zapominajmy również, że oprócz omawianych tutaj odcieków ze śmietnisk, do rzek dostają się bezpośrednio ścieki komunalne, przemysłowe oraz rolnicze (nawozy i pestycydy).

Liczba chorób alergicznych w Polsce wzrosła dramatycznie w okresie ostatnich 20 lat. Jeśli będzie nadal narastała w tym tempie, to w XXI wieku będzie w naszym kraju więcej alergików niż ludzi zdrowych. dr n. med. Urszula Smolińska­Zawisza,

Akademia Medyczna, Warszawa

 

Dzisiaj naukowcy próbują zaprzęgać się do walki z chemią w wodzie bakterie. Wiemy np. o istnieniu bakterii, które "zjadają" ropę naftową i są w ten sposób pomocne w momentach morskich katastrof tankowców, z których ogromne ilości ropy dostają się do morza trując florę i faunę. Naukowcom marzą się nowe bakterie, które będą zjadały również inne chemiczne śmieci. Ale przyznam, że nie chciałbym żyć w świecie takich bakterii.

 

Czytajmy dalej:

"Toksyczne substancje zawarte w odciekach zaczynają krążyć w przyrodzie, co ma bardzo negatywny wpływ na środowisko, a pośrednio także na zdrowie człowieka. W odciekach zawarte są m.in. takie szkodliwe związki jak kancerogenne, polichlorowane bifenyle PCB, które są odpowiedzialne za zmniejszenia rozrodczości i obniżenia poziomu intelektualnego dzieci i wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA), których niewielkie ilości powodują raka".

 

Jeśli czyta się relacje instytucji odpowiedzialnych za zanieczyszczenie środowiska, to najczęściej przeczytamy, że wszystko jest w normie. A prawda jest zdecydowanie inna i wierzcie mi, że takie informacje jak ta powyżej, to tylko czubek góry lodowej.

 

"Ponad 80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej" WHO - Światowa Organizacja Zdrowia

 

 

19. CZARODZIEJE W ZAKŁADACH WODOCIĄGOWYCH

Dużo do myślenia dał mi artykuł jaki ukazał się w biuletynie zakładowym "Kropla wody" wydanym przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji z Wrocławia. Tytuł artykułu, który ukazał się w numerze 31 opisanego biuletynu brzmiał "Pod mikroskopem - laboratoria w MPWiK".

 

Otóż cały ten artykuł poświęcony był prezentacji chluby wrocławskich zakładów wodociągowych, jaką jest ich nowoczesne laboratorium badawcze. Nieznany autor artykułu (en) pokazuje w liczbach ile tysięcy badań wody może ich instytucja wykonać w ciągu miesiąca. Chwali się nowoczesnymi aparatami oraz komputerami do pomiarów przeróżnych parametrów wody. Wszystko ładnie i pięknie, ale każdy wie co w trawie piszczy wie również dobrze, że te coraz bardziej wyrafinowane pomiary różnych parametrów wody wcale nie poprawiają jej jakości. Do tego przyznaje się zresztą autor w zdaniu:

 

"Wyniki badań po poszczególnych etapach uzdatniania służą przede wszystkim technologom do kontroli procesu uzdatniania i optymalizacji dozowania środków chemicznych". Już to znamy - chemia pogania chemię. W innym miejscu czytamy:

 

"Trzy razy dziennie badane są efekty poszczególnych etapów uzdatniania, czyli woda po sedymentacji, koagulacji, filtracji i dezynfekcji. Biorąc pod uwagę fakt, że Zakład Uzdatniania Wody "Mokry Dwór" uzdatnia nieco gorszy surowiec (wodę z rzeki) niż ZUW "Na Grobli" (wodę infiltracyjną), zakres i częstotliwość badań jest inna".

 

Czyli im gorsza woda, tym częściej jest ona badana. Ale czy dzięki temu stanie się ona lepsza? Okazuje się jednak, że Zakłady Wodociągowe mają sposób na poprawę jakości wody. Oto on:

Oczyszczalnia ścieków

 

"W przypadku stwierdzeniu pogorszenia parametrów wody w sieci miejskiej pracownicy Wydziału Dystrybucji Wody podejmują działania eksploatacyjne polegające na płukaniu wytypowanych odcinków sieci, a w miesiącach letnich dokonują czasem lokalnej dezynfekcji chlorem. Nie powinny zatem Państwa martwić sytuacje, w których widzicie wodę wypływającą prosto z hydrantu. Dzięki takiemu zabiegowi poprawiona jest jakość wody w Waszej okolicy".

 

Zatem kolejne mydlenie oczu konsumentów nie znających się na rzeczy. Typowy odbiorca wody nie wie przecież, że mętność, która ma tutaj świadczyć o złej jakości wody, nie jest tak szkodliwa jak niewidoczne i niewyczuwalne związki chemiczne, których nie usunie z wody żaden Zakład Wodociągowy. Nie wszyscy wiedza również, że im więcej chloru w wodzie tym więcej powstaje w niej związków rakotwórczych.

W zakładach wodociągowych usuwa się z wody tylko nieszkodliwą dla zdrowia mętność oraz dezynfekuje się ją (najczęściej chlorem) celem unieszkodliwienia bakterii. Związki chemiczne rozpuszczone w wodzie przechodzą w 100% przez wszystkie kolejne etapy oczyszczania wody w tych zakładach.

 

I na koniec przytoczę ostanie zdanie z omawianego artykułu, zdanie, które również stanowił jego zamknięcie:

 

"Na zakończenie przeglądu zagadnień związanych z Laboratorium Jakości wody należy stwierdzić, że mają profesjonalnych pracowników, nowoczesne urządzenia i oprogramowanie do zarządzani danymi możemy spać spokojnie - przez 7 dni w tygodniu ktoś czuwa, aby woda w naszych kranach była bezpieczna i jak najlepszej jakości".

 

Podsumowując pragnę przyznać, że Zakłady Wodociągowe wypuszczając w świat takie teksty, dobrze starają się sprzedać swój kiepski towar jakim jest woda. Na szczęście dzięki wolności słowa oraz dzięki niestrudzonej pracy ogromnej rzeszy sprzedawców nowoczesnych urządzeń do oczyszczania wody, rośnie wiedza oraz świadomość konsumentów wody pitnej. Wiedza polskiego społeczeństwa na temat groźby wody pitnej z kranów powiększa się wyraźnie dzięki coraz liczniejszym artykułom prasowym. Dziś nie jest łatwo opowiadać konsumentom wody bajki o jej czystości. Dziś coraz trudniej będzie Zakładom Wodociągowym sprzedawać swój kit.

Od ponad pół wieku zakłady wodociągowe w Polsce produkują wodę pitną z surowca, który do takich celów w ogóle się nie nadaje.

 

 

20. WODA Z KRANU

Surowcem do produkcji wody pitnej jest najczęściej woda powierzchniowa zakwalifikowana do III klasy czystości lub pozaklasowa. Woda taka zawiera zanieczyszczenia:

    * naturalne, pochodzące ze ścieków komunalnych

    * przemysłowe, pochodzące z nieczyszczonych ścieków przemysłowych

    * z motoryzacji

    * z chemizacji rolnictwa

    * ze składowisk śmieci

    * z opadów atmosferycznych

    * wypłukiwane z naturalnych złóż skalnych

 

Ogromna część zanieczyszczeń wody (szczególnie ta rozpuszczona w niej) jest tradycyjnymi metodami po prostu nieusuwalna. W celu zapobiegania epidemiom stosuje się skuteczne dawki chloru do dezynfekcji surowca. Jesteśmy zatem zmuszeni wypijać z wodą kranową setki związków chemicznych, których ilość przekracza dzisiaj do 1000 mg na 1 litr wody. Następstwem uzdatniania wody pitnej są nowe związki chemiczne, których w surowcu dostarczanym do zakładu uzdatniania wody nie było. Przykładem takich związków są:

    * AKRYLOAMID

    * EPICHLOROHYDRYNA

    * TRIHALOMETANY

 

Większość specjalistów z dziedziny nauk o środowisku jest przekonana o tym, że 85% nowotworów u człowieka spowodowanych jest stałym stykaniem się z substancjami zawartymi w wodzie i w powietrzu. Uważa się również, że w przypadku substancji rakotwórczych każde ich stężenie, nawet minimalne, jest szkodliwe.

 

DOWIEDZMY SIĘ TROCHĘ O TYCH ZWIĄZKACH

Akryloamid

Związek dodawany w zakładach produkcji wody pitnej oraz w oczyszczalniach ścieków przemysłowych i komunalnych. Przy spożywaniu tego związku w stężeniach powyżej dozwolonych może nastąpić:

    * uszkodzenie układu nerwowego

    * zmiana składu krwi

    * osłabienie i brak koordynacji ruchów kończyn dolnych

    * porażenia

    * choroby raka

 

Epichlorohydryna

Jest dodawana do wody w zakładach produkcji wody pitnej i w oczyszczaniach ścieków przemysłowych i komunalnych. Przy spożywaniu tego związku w dawkach powyżej dozwolonych może pojawić się:

    * podrażnienie skóry

    * podrażnienie żołądka i oczu

    * podrażnienie wątroby i nerek

    * uszkodzenie centralnego układu nerwowego

    * zmiany we krwi

    * rak

 

Trihalometany

Trihalometany są produktami ubocznymi dezynfekcji wody chlorem, który reaguje z naturalnie występującymi kwasami huminowymi i taninowymi. Do najbardziej groźnych trihalometany zalicza się:

    * chloroform

    * bromoform

    * dibromochlorometan

    * bromodichlorometan

 

Przy spożywaniu trihalometanów w większych stężeniach następuje:

    * uszkodzenie wątroby

    * uszkodzenie nerek

    * choroby raka

 

Jeśli w niniejszym artykule skupiliśmy się na jakości wody pitnej pochodzącej z zakładów wodociągowych, to nie oznacza to, że woda pochodząca ze studni jest lepsza. Otóż woda studzienna nie jest w ogóle obrabiana, a jedynym sposobem na przygotowanie jej do picia jest gotowanie. W Polsce połowa społeczeństwa spożywa wodę pochodzącą z zakładów wodociągowych (źródło: wody powierzchniowe), a pozostałam połowa pije wodę ze studni (źródło: wody gruntowe). Tylko znikoma część społeczeństwa (około 2%) posiada dostęp do wód głębinowych.

Częstość zgonów z powodu raka jest w Polsce dwukrotnie większa niż średnio na świecie. Mamy więc do czynienia z epidemią raka, a opinia publiczna nie jest informowana o rozmiarach ponoszonych ofiar. Liczba zmarłych z powodu raka jest wielokrotnie wyższa nie tylko od liczby zabitych w wypadkach drogowych, ale nawet od liczby rannych w tych wypadkach. Stanowisko Komisji Ochrony Środowiska Senatu RP w sprawie jakości wody do picia JEŚLI NIE CHCEMY SIĘ TRUĆ WODĄ, TO MAMY TYLKO JEDNO ROZWIĄZANIE - OSMOZA ODWRÓCONA

 

 

21. ORGANOLEPTYCZNA OCENA JAKOŚCI WODY

Ocena organoleptyczna wody polega na ocenie za pomocą zmysłu wzroku, smaku i węchu. Korzystając ze zmysłu wzroku człowiek potrafi oceniać barwę lub mętność wody.

Barwa.

Przepływając przez rozmaite twory geologiczne oraz przez pokłady żywej lub gnijącej materii woda nabiera różnych barw. Również sieć wodociągowa orz instalacje domowe mają nie mały udział w zabarwieniu wody. Najbardziej uciążliwe jest zabarwienie wody wynikające z nadmiaru żelaza i manganu, a do najbardziej niebezpiecznych należy zabarwienie dowodzące nadmiaru miedzi w wodzie.

 

W wodzie zawieszone są często cząstki nierozpuszczalnych substancji organicznych i nieorganicznych jak:

    * piasek

    * iły

    * gliny

    * humusy

    * konglomeraty bakterii, pleśni i alg

 

Woda gruntowa zasilająca studnię mętnieje często po silnych opadach deszczowych, które przepłukują zlewisko studni. Woda wodociągowa nabiera często mętności z powodu skorodowanych i zamulonych rur przesyłowych. Piasek wypływający z kranu wraz z wodą jest rzucającym się w oczy przykładem niskiej jakości wody, której spożycie może spowodować nagłe i masowe zagrożenie zdrowia.

 

Zapach i smak. Również obcy zapach i smak może każdy człowiek wyczuwać w wodzie nie korzystając ze specjalistycznych przyrządów pomiarowych. Najczęściej spotykanym i odpychającym smakiem w wodzie jest smak chloru, używanego od wielu lat do dezynfekcji wody. Obecność chloru w wodzie pociąga za sobą skutki uboczne w postaci:

    * podrażnienia, suchości i pękania skóry

    * obniżenia odporności skóry na zakażenia grzybicami i drożdżami

    * marskość wątroby

    * białaczkę

    * guzy chłoniakowe

 

Ponieważ aktywny chlor reaguje z wieloma związkami chemicznymi zawartymi w wodzie i tworzy z nimi nowe związki, niestety często rakotwórcze, stąd do ubocznych skutków chloru w wodzie doszły w ostatnich latach:

    * rak pęcherza moczowego i prostnicy oraz - rak wątroby i nerek

 

Badania naukowców amerykańskich oraz niemieckich dowiodły zwiększoną ilość chloru w organizmach kobiet chorujących na raka piersi. Zmysł węchu ostrzega nas również przed wodą cuchnącą fenolem, benzyną, naftą, a także fekaliami. W czasie gorącego lata wyczuwamy często w wodzie stęchło-zgnilny odór powstały w wyniku nasilonego rozwoju glonów i bakterii.

 

Podkreślić jednak należy, że wszystko to, co potrafimy w wodzie stwierdzić za pomocą naszych zmysłów, to tylko znikoma część tego co w niej jeszcze jest. Bowiem wszystkie nie rozpuszczone w wodzie części, które są odpowiedzialne za jej mętność (piaski, iły itp.) są raczej nieszkodliwe dla naszego zdrowia. Najbardziej szkodliwe są rozpuszczone w niej i niewidoczne związki chemiczne, z których zdecydowana większość nie jest wyczuwalna żadnym z ludzkich zmysłów. Zwróćmy uwagę na fakt, że zmysłem smaku lub węchu potrafimy stwierdzić w wodzie tylko:

    * chlor

    * żelazo i mangan

    * fenole

    * benzynę i naftę

 

czyli zupełnie niewiele związków, jeśli zważyć, że przebywa ich w wodzie ponad 2 500. Ponad 97% związków chemicznych rozpuszczalnych w wodzie jest absolutnie niewidocznych i niewyczuwalnych przez nasze zmysły. Nikt nie zna smaku oraz zapachu ołowiu, rtęci, chromu i kadmu (metale śmierci), azotanów, pestycydów, groźnych i rakotwórczych węglowodorów aromatycznych. Setki takich związków znajdują się w wodach gruntowych, powierzchniowych, ale również kranowych, ponieważ żadna z tradycyjnych metod jej oczyszczania nie jest w stanie usunąć ich. Dziś znamy tylko jedną skuteczną metodę, która potrafi usunąć z wody groźne związki chemiczne - osmoza odwrócona.

 

Nie zapominajmy, że według Światowej Organizacji Zdrowia ponad 80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej. Może warto się zatem zastanowić nad tym, czy to nie woda pitna w Polsce jest głównym winowajcą najwyższej umieralności ludzi w Europie - życie ludzi w Polsce jest 10% krótsze niż ludzi żyjących na Zachodzie. Zastanówmy się również nad tym, czy to nie woda jest odpowiedzialna za najwyższą na świecie umieralność na raka.

Współczesna medycyna coraz rzadziej wykrywa przyczyny naszych chorób, a tylko je zalecza. A może źródłem tych chorób jest skażona woda pitna?

 

 

22. TO TAM WYLEWA SIĘ ŚCIEKI DO RZEKI?

Pewien drobny epizod, który wydarzył się parę lat temu, bardzo zmienił moją opinię na temat świadomości nas - Polaków w kwestii jakości wód powierzchniowych (czytaj: rzecznych). Otóż zdarzyło mi się kiedyś opowiedzieć w kręgu znajomych pewną zabawną historyjkę z mojego życia. Kiedy brałem udział w studenckiej wyprawie do Indii, wylądowaliśmy w środku lata nad rzeką Tygrys w Iraku. Niebywały upał, 50°C w cieniu, czyli temperatura dla nas, wychowanych w innych szerokościach geograficznych, nie do wytrzymania. Zatem wiele nie myśląc wskoczyłem z innym kolegą do wspomnianej rzeki z zamiarem przepłynięcia na drugi brzeg. Gdy zanurzaliśmy się w wodzie (jej widok i zapach nie był przyciągający) nie spodziewaliśmy się, że mniej więcej na środku szerokiej w tym miejscu rzeki zastanie nas mocny prąd, z którym musieliśmy nieźle powalczyć. Na szczęście młodsi wtedy i pełni sił pływacy daliśmy jakoś rady i resztką sił wyszliśmy na brzeg po drugiej stronie rzeki. Ale tutaj pech; wyszliśmy na brzeg miejscu, w którym do rzeki wpadały ścieki z pobliskiego miasta. Ciekawy był widok - na naszych głowach fekalia, na mojej szyi papier toaletowy itd., itp. Wybaczcie, ale nie mam ochoty pisać o tym szczegółowo. Jednak my szczęśliwi i zadowoleni, bo przeżyliśmy tą ryzykowną eskapadę.

 

Gdy skończyłem tę opowieść, pewna starsza, już siwiutka pani odezwała się w ten sposób: "To tam wylewa się ścieki do rzeki?"

 

Okazało się, że ta pani, która żyje w Polsce od ponad 70 lat nie wie dotąd, że to nie tylko tam w Iraku i innych krajach słabo rozwiniętych wylewa się ścieki do rzek, ale wylewa się je również w Polsce. I tak dzieje się wszędzie na świecie. Problem w tym, że różne kraje, zależnie od ich gospodarności oraz troski o poziom zdrowia społeczeństwa różnie te ścieki oczyszczają zanim poślą do środowiska. U nas w Polsce oczyszczanie ścieków pozostawia wiele do życzenia. Połowa miast polskich powyżej 100 000 mieszkańców nie posiada żadnych oczyszczalni. Na wsiach (i nie tylko) polowa mieszkańców Polski nie ma dotąd żadnej kanalizacji. Efekty takiego postępowania przecież znamy; w naszych rzekach nie posiadamy od lat wód I klasy czystości. Mało jest wód drugiej klasy, a zdecydowana większość, to klasa III (około 33%) i wody pozaklasowe (60%).

 

Przypominam, że zgodnie z ustawą Ministra Ochrony Środowiska (podobną zresztą, jak we wszystkich cywilizowanych państwach świata) do celów wodociągowych powinny być ujmowane tylko wody I klasy czystości, bowiem tylko z takich wód, tylko z takiego surowca zakłady wodociągowe zdołają wyprodukować czystą, zdrową i bezpieczną wodę do picia. Ze ścieków nie zrobią czystej wody, tego nie potrafi żaden zakład wodociągowy na świecie. Dzisiaj istnieje tylko jedna metoda, która zdoła wydobyć ze ścieków zdrową wodę - to osmoza odwrócona.

Jeśli ktoś nie docenia znaczenia wody, którą spożywa, to tak jakby świadomie rujnował swoje zdrowie i skracał swoje życie. doc. dr Michał Tombak

 

 

23. 100 LITRÓW ZDROWEJ WODY ZA 1 ZŁOTÓWKĘ

Od zakończenia II wojny światowej nigdy wcześniej nie mówiło się w mediach tak dużo o złej jakości wody co dzisiaj. Nigdy wcześniej woda w kranach i studniach nie była taka zła. Po raz pierwszy po wojnie również Najwyższa Izba Kontroli wzięła jakość wody pitnej pod swoje lupy.

 

Nigdy wcześniej nie sprzedawano w sklepach tak ogromnych ilości wody do picia. Obecnie w Polsce notujemy ponad 600 wód mineralnych, a ich producentom jest niezmiernie łatwo docierać do nich, bo zmieniona norma, dotycząca tych wód, jest bardzo tolerancyjna - od wody mineralnej niskozmineralizowanej wymaga się, aby zawierała od 0 (!!!) do 500 mg pierwiastków mineralnych w 1 litrze wody. I w ten oto sposób dzisiaj woda z każdego polskiego kranu, z każdej studni, z każdego stawu, jeziorka, bajorka i źródełka jest mineralna. Bo taka jest norma.

 

Ale dajmy teraz tej normie spokój i skupmy się na swojej pracy. Otóż wody oferowane w sklepach kosztują różnie - od 0,80 do 1,00 zł za litr. Jeśli w dużych marketach ujrzysz wodę po 0,60 zł/litr, to podobno (tak twierdzą handlowcy z konkurencji) jest to już dumping. Również wody dowożone przez rozmaite firmy do domów i instytucji (najczęściej w 19 litrowych pojemnikach) kosztują w okolicach 0,80 zł za litr (tu koszty transportu są jeszcze wyższe, bo mniejsze ilości wody dowozi się do wielu rozsianych w terenie punktów odbioru).

 

A jak mają się ceny wody osmotycznej proponowanej przez Hydropure Polska. No to policzmy: skoro koszt wymiany kompletu filtrów ochronnych wynosi około 160,- zł ( od 145,- zł do 166,- zł, zależnie od modelu) raz na pół roku, to znaczy, że dziennie wymiana taka kosztuje klienta 1 zł. Za tą złotówkę można kupić w sklepie w najlepszym przypadku 1,5 litra wody o niepewnej jakości.

W obecnych czasach tylko urządzenia osmotyczne potrafią skutecznie usunąć z wody toksyczne związki chemiczne. prof. dr hab. Zbigniew Jethon,

Akademia Medyczna, Wrocław

 

24. CYRK Z WODAMI MINERALNYMI W POLSCE

Woda jest najbardziej rozpowszechnionym składnikiem skorupy ziemskiej. Pokrywa ona ponad 70% powierzchni naszego globu (morza, oceany, rzeki itd.), ale mało kto zastanawia się nad tym, że woda wypełnia również każdą pustkę w skorupie ziemskiej (szczeliny, groty, gąbczaste w swojej budowie piaski, iły itd.). Nieważne w jakim miejscu na ziemi zaczynamy wiercić otwór głębinowy, to bądź pewny, że w końcu dowiercimy się do wody, nawet na pustyni. Różna jest oczywiście głębokość jej zalegania, bo to zależy od budowy geologicznej skał w danym miejscu. Takich otworów wywiercono w ostatnim stuleciu w Polsce dziesiątki tysięcy, szczególnie że dzięki nowoczesnym maszynom i technologiom, wiercić możemy je dzisiaj szybciej i taniej. W ten sposób znaleziono w Polsce dziesiątki tysięcy wód głębinowych zalegających w różnych miejscach kraju. Ale nie każda z tych wód głębinowych nadaje się do picia, bowiem zdecydowana większość z nich zawiera w sobie zbyt dużo minerałów i pierwiastków. Najbardziej powszechnym w przyrodzie pierwiastkiem, który degraduje wodę głębinową jako wodę pitną jest żelazo. Ale nie brakuje wód głębinowych z nadmiarem siarki, arsenu, manganu lub fluoru. Istnieją również wody głębinowe o dużej koncentracji pewnych soli mineralnych, które wolno spożywać tylko po konsultacji z lekarzem - są to tzw. wody lecznicze.

 

Pierwszą wodę mineralną znaleziono w Polsce około 200 lat temu. To znana "Krystynka" z Ciechocinka. Przez następne dziesiątki lat znaleziono następne źródła wód mineralnych i jeszcze nie tak dawno (do roku 1992) mieliśmy zarejestrowanych 28 (tylko!!!) takich wód w Polsce. To znane wszystkim Nałęczowianka, Kryniczanka, Buskowianka, Anka, Staropolanka itd.

 

Źródła tych wód mineralnych są eksploatowane od dziesiątków lat (te najstarsze od 200 lat). W ostatnich latach wydobycie wód mineralnych wzrosło kilkadziesiąt razy, bowiem stały się szczególnie modne. Z kolei moda na wody mineralne też ma swoje uzasadnienie - wody z kranu i studni coraz rzadziej nadają się do picia.

 

Ale zastanówmy się, co dzieje się w głębi ziemi, gdy nieustannie pompuje się na powierzchnię ogromną ilość cennych wód mineralnych. Otóż w miejsce wypompowanej wody mineralnej musi napłynąć inna woda, mianowicie ta z powierzchni. A jaka jest woda powierzchniowa wiemy wszyscy bardzo dobrze. W ten oto prosty sposób rabunkowa gospodarka wodami mineralnymi w Polsce doprowadziła do ich wyniszczenia. Przecież każdy metr sześcienny wydobytej z głębi wody mineralnej został natychmiast uzupełniony inną wodą - gorszą wodą sąsiadującą na tej samej głębokości oraz wodą napływającą od góry (woda powierzchniowa)

 

A jaki mamy teraz efekt takiej rabunkowej gospodarki wód mineralnych w Polsce? Najpierw przypomnijmy sobie, że definicja wody mineralnej na całym świecie jest taka sama i mówi, że wodą mineralną jest taka woda głębinowa, która:

   1. zawiera minimum 1000 mg pierwiastków życia w 1 litrze wody

   2. zawarte w tej wodzie pierwiastki tworzą ze sobą odpowiednie stosunki ilościowe

 

Taka norma obowiązywała również w Polsce bliska 200 lat. Ale w 1992 roku obniżono próg ilościowy z 1000 mg/l na 200 mg/l. Od tego momentu zaczęły pojawiać się w Polsce w szybkim tempie nowe wody mineralne, o których wcześniej nikt nigdy nie słyszał. Okazało się bowiem, że warunki tej nowej normy spełniają wody wielu stawów, studni, a nawet wody kranowe. Wystarczyło zatem pokazać w odpowiednim laboratorium, że woda ze stawu zawiera 200 mg pierwiastków życia w 1 litrze, pokazać, że nie zawiera za dużo ołowiu, pestycydów, azotanów itp. (zgodnie z polską normą dotyczącą wody pitnej i gospodarczej) i zameldować ją w Państwowym Zakładzie Higieny w Poznaniu. Oczywiście sprytni producenci takich wód mineralnych nie przyznają się do tego, że ich woda pochodzi z przydomowego stawu, tylko dają im przyciągające nazwy typu "Jordanka Zdrój", "Pasikurowianka Zdrój" itp. Bardzo szybko pojawiło się w polskich sklepach ponad 1 000 nowych wód mineralnych.

 

W roku 1997 nastąpiła kolejna zmiana w ustawie dotyczącej wód mineralnych i w ten sposób mamy dziś trzy rodzaje tych wód w Polsce, odpowiednio do zawartości pierwiastków życia w 1 litrze wody:

   1. wody niskozmineralizowane - zawierające od 0 (!!!) do 500 mg/l

   2. wody średniozmineralizowane - zawierające od 500 do 1500 mg/l

   3. wody wysokozmineralizowane - zawierające powyżej 1500 mg/l

 

A co to oznacza? Ano to, że w świetle nowej normy woda z każdego kranu oraz każdej studni w Polsce jest mineralna. Przecież już najmniejsza ilość soli mineralnych w wodzie kwalifikuje są do wody mineralnej niskozmineralizowanej.

 

Zatem istny raj dla producentów i handlowców wód mineralnych. Bowiem jasne jest, że nawet w najbardziej ubogiej w minerały wodzie kranowej, studziennej itd. minerały są. I już najmniejsza ich ilość w wodzie pozwala zarejestrować ją jako wodę mineralną niskozmineralizowaną. Stąd nadal przybywa tych wód na półkach sklepowych. Dziś największą trudność stwarza producentom wymyślanie kolejnych nazw na etykietach. Jeszcze nie tak dawno starali się oni sugerować w swoich nazwach pochodzenie tej wody z jakiegoś tam zdroju. Okazało się szybko, że mamy w Polsce więcej zdrojów niż miast i miasteczek. Dziś następuje nowa moda - duże sklepy handlowe posiadają swoje własne wody jak "Marino", "Tesco" itp. Zatem po co wysilać się i kłamać, że woda pochodzi z jakiegoś tam zdroju, skoro ludzie coraz rzadziej wierzą w te bajki. Teraz gwarantem dobrej jakości wody ma być sama nazwa renomowanego sklepu. A że woda pochodzi z kranu - przecież przeciętny zjadacz chleba o tym nie wie.

 

Nie zdziwię się, że w najbliższej przyszłości pan Kowalski albo rodzina Zielińskich napełniać będą butelki w swoim mieszkaniu - oczywiście kranówką. Przecież jest to woda mineralna niskozmineralizowana. Pozostałe warunki dla wody pitnej są również spełnione, więc o co chodzi, wszystko zgodnie z prawem. Taka woda będzie przypuszczalnie tańsza, bo Kowalski i Zielińscy będą mogli ręcznie roznosić taką "wodę mineralną" z kranu swojej dzielnicy. Odpadną pośrednicy typu hurtownia czy sklep detaliczny, odpadnie również drogi transport na duże odległości. A w Polsce pojawią się kolejne tysiące nowych wód mineralnych jak: "Woda mineralna Kowalski" lub "Woda mineralna Zieliński Zdrój".

 

 

26. TRUJĄCE RZEKI

"Ryby w Tamizie nie potrzebują operacji zmiany płci. Na zlecenie BBC wykonano badania dowodzące, że same zmieniają płeć - na żeńską. Wody tej rzeki zakażono bowiem żeńskim hormonem. Wszystkiemu winne są pigułki antykoncepcyjne z silną dawką estrogenu, który wraz z moczem przedostaje się do rzeki. Najgorsze jest to, że skażenie może mieć wpływ na rozrodczość Anglików. 1/3 wody pitnej w Wielkiej Brytanii pochodzi z rzek."

 

Artykuł tej treści pojawił się około pół roku temu w gazetach angielskich, a w ostatnich miesiącach pokazał się w kilku czasopismach w Polsce. Tylko wiedzieć należy, że opisany w powyższym artykule problem nie dotyczy wyłącznie Wielkiej Brytanii. Ten problem mamy wszyscy, bo również w innych krajach (nie wykluczając Polski) spożywane są pigułki antykoncepcyjne. Podobne badania przeprowadzono w 2001 roku w Niemczech - tam stwierdza się takie dawki antybiotyków w wodach kranowych (ich źródłem są również lekarstwa aplikowane tysiącom pacjentów), że zdrowi ludzie spożywający taką wodę stają się na pewne antybiotyki odporni.

 

Nasze polskie rzeki należą do najbardziej skażonych w Europie. Roi się w nich od trujących związków chemicznych, w tym również rakotwórczych. W krajach zachodnich już od dawna przestrzega się ludzi przed wodą z kranu, która nie nadaje się do picia. Tam już od wielu lat obywatele wiedzą, że ponad 80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej.

 

 

27. CHEMIA - NAJWIĘKSZY WRÓG WSPÓŁCZESNOŚCI

Przez szereg milionów lat ludzkość nic nie wiedziała o istnieniu bakterii. Z tego powodu ludzie nie potrafili zapobiegać wielu chorobom i epidemiom. Największe epidemie pochłaniały miliony istnień ludzkich - podczas epidemii cholery w XVIII wieku zmarło w Hiszpanii 20 milionów ludzi. Bakterie znajdują się wszędzie - w powietrzu, w pożywieniu i w wodzie. A dlaczego człowiek przez długie wieki nie potrafił się przed nimi bronić? Odpowiedź jest prosta; bo ich nie widział. Dopiero dwa wieki temu powstała nauka o bakteriach, a dzięki ich bliższemu poznawaniu nauczyliśmy się zapobiegać chorobom wywoływanym przez nie.

 

Takich niewidocznych wrogów nie brakuje nam w otoczeniu. Weźmy na przykład promieniowanie ultrafioletowe, które emitowane jest przez słońce. Wiedzieć należy, że przez nadmierne opalanie się można nabawić się raka skóry.

 

A Czarnobyl? Czy po wybuchu tamtejszego reaktora atomowego (niedawno obchodziliśmy 16 rocznicę tego wydarzenia) ktokolwiek widział, czuł czy też mógł powąchać niebezpieczne promienie atomowe emitowane po katastrofie reaktora? Skutki tego promieniowania odczuwają tysiące ludzi po dzień dzisiejszy (noworodki bez rąk, bez nóg itd., itp.).

 

Piszemy o tych otaczających nas zewsząd, niewidocznych wrogach dlatego, bo ludzkość musi się szybko nauczyć, że od niedawna mamy do czynienia z nowym wrogiem - z tysiącami związków chemicznych, których najwięcej jest niestety w wodzie. Ten wróg jest stosunkowo młody, bowiem intensywna chemizacja przemysłu, rolnictwa i w ogóle życia współczesnego tak naprawdę rozpoczęła się dopiero w latach 60 ubiegłego wieku. A przecież życie biologiczne na Ziemi trwa już wiele milionów lat i przez cały poprzedni okres nie znaliśmy żadnych związków chemicznych w wodzie z wyjątkiem minerałów pochodzących z naturalnego rozpuszczania skał skorupy ziemskiej.

 

Dzisiaj musimy sobie uprzytomnić, że wszystkie bez wyjątku, związki chemiczne, które produkujemy w tysiącach fabryk prędzej czy później trafiają do środowiska naturalnego człowieka. W tym środowisku podstawowym składnikiem jest woda gruntowa lub powierzchniowa (to one stanowią podstawowe źródła wody pitnej), a woda jest najlepszym rozpuszczalnikiem w przyrodzie. W niej bardzo łatwo rozpuszczają się wszelkie odpady wypełniające tysiące śmietnisk komunalnych i dzikich. Woda deszczowa natychmiast rozpuszcza w sobie wszystkie pestycydy oraz nawozy sztuczne, które w milionach ton wysypuje się (i wylewa) na nasze pola, łąki i lasy. Ta sama woda spłukuje brudy i pyły z dachów, ulic itp. i zabiera je kanałami burzowymi prosto do rzek. W tych rzekach lądują wszystkie ścieki komunalne z naszych domostw, a w tych ściekach jest wszystko to, co my sami wylewamy w toaletach (również nasze odchody), w kuchniach, łazienkach, itd. Pomyśl, że wszystkie mydła, proszki do prania, kosmetyki - wszystko to za chwilę znajdzie się w pobliskiej rzece. Z tej samej rzeki zakłady wodociągowe czerpią wodę, którą później pijemy z kranu. O tym jak łatwo zakłady wodociągowe usuwają z wody nierozpuszczone w niej części (tzw. mętność wody) i jak łatwo hamują rozwój bakterii (dezynfekcja chlorem), a jednocześnie przepuszczają wszystkie rozpuszczone w wodzie związki chemiczne, będziemy pisać w następnych artykułach.

Skutki spożywania z wodą pitną niebezpiecznych związków chemicznych pojawiają się dopiero po wielu latach, niekiedy w przyszłych pokoleniach, dlatego nikt nie kojarzy przyczyn tych chorób z jakością tej wody.

 

Warto wiedzieć, że dzisiejsza nauka chemii zna ponad 6 milionów różnych związków chemicznych. Wśród nich jest ponad 2 300 takich, które łatwo i szybko rozpuszczają się w wodzie. A wśród tych 2 300 związków jest aż 97% takich, które nie są wyczuwalne żadnym ze zmysłów ludzkich (nie mają wyglądu, smaku i zapachu). Nikt nie wie jak wygląda w wodzie ołów, rtęć, chrom czy aluminium. Nikt nie zna ani smaku ani zapachu azotanów, pestycydów, chlorobenzenu lub DDT w wodzie. A tymczasem wszystkie te związki oraz setki innych, niemniej trujących, znajdują się w naszych wodach pitnych z kranu lub ze studni. Setki związków chemicznych, których nie widać oraz nie czuć. Obecna norma określająca warunki, jakim powinna odpowiadać woda pitna, dopuszcza ponad 1000 mg związków chemicznych w jednym litrze. Norma ta wymienia około 70 najbardziej niebezpiecznych związków chemicznych oraz ich dopuszczalne ilości w wodzie pitnej, ale nie są to wcale wszystkie związki występujące w niej, lecz tylko te najbardziej szkodliwe (na Zachodzie bada się dzisiaj wodę na obecność ponad 250 związków).

 

Dzisiejsze społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z wielkiego niebezpieczeństwa jakie niesie z sobą woda pitna nafaszerowana chemią. Mało wiemy na ten temat, bo tej chemii nie widać, a jeśli ktokolwiek o tym mówi lub pisze, to władze odpowiedzialne za tę sytuację (zakłady wodociągowe oraz sanepidy) żywo zaprzeczają. A pokazanie tej chemii w wodzie wymaga odpowiednich przyrządów badawczych oraz dużych nakładów finansowych na te badania. Reklama i propaganda wmawia ludziom, że w wodzie pitnej są przede wszystkim minerały, a chemii, to owszem, ale tylko trochę i czasami.

 

Zatem uczmy się usilnie sami poznawać prawdę o wodzie, bo aby do niej dotrzeć wystarczy przypomnieć sobie tylko podstawowe wiadomości z fizyki, chemii oraz biologii. Powtarzam - podstawowe wiadomości, bowiem tylko te nabyte już w szkole podstawowej*. I zapamiętajmy: w Polsce mężczyźni umierają o 9 lat szybciej, natomiast kobiety o 6 lat szybciej niż mężczyźni oraz kobiety na Zachodzie Europy. Pamiętajmy również, że należymy do krajów o najwyższej zachorowalności i umieralności na raka (na raka umiera u nas więcej ludzi niż jest rannych w wypadkach samochodowych).

 

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nie ma żadnego interesu w tym co głosi już od ponad 15 lat, a mianowicie:

"PONAD 80% WSPÓŁCZESNYCH CHORÓB MA BEZPOŚREDNI ZWIĄZEK Z JAKOŚCIĄ WODY PITNEJ."

 

 

28. OCZYSZCZANIE WODY W ZAKŁADACH WODOCIĄGOWYCH

Około 50% społeczeństwa polskiego pije z kranów wodę, która pochodzi z zakładów wodociągowych, 48% (!!!) Polaków pije wodę ze studni, a tylko 2% - wodę głębinową. Zakłady wodociągowe zaczęto budować ponad 100 lat temu, niedługo po odkryciu bakterii, którego dokonał francuski uczony Ludwik Pasteur (1822-1895). Zadaniem tych zakładów była dezynfekcja (zapobieganie gwałtownemu rozmnażaniu się) bakterii, które do czasu ich odkrycia były źródłem wielu groźnych chorób i epidemii.

 

Problem jednak w tym, że wymyślone ponad 100 lat temu zakłady wodociągowe do dziś pracują w ten sam sposób, bowiem technologia oczyszczania wody jest w nich ciągle taka sama. A przecież nie wolno nam zapominać, że od kilkudziesięciu lat mamy w wodzie nowego wroga, również niewidocznego i niemniej groźnego niż bakterie. Tym wrogiem jest otaczająca nas zewsząd i rozpuszczona w wodzie chemia.

Zakłady wodociągowe nigdy nie usuwały z wody związków chemicznych i nie będą tego robiły, bo żadna z tradycyjnych metod jej oczyszczania nie jest w stanie tego uczynić.

 

Rozwijająca się w ogromnym tempie nauka chemii tworzy każdego dnia nowe związki chemiczne, wśród których nie brakuje związków groźnych, trujących i rakotwórczych. Dzisiejsi chemicy znają ponad 6 milionów związków, a wśród nich jest ponad 2300 takich, które łatwo i szybko rozpuszczają się w wodzie. Zdecydowana większość związków rozpuszczalnych w wodzie, bo ponad 97%, nie ma żadnego wyglądu, smaku lub zapachu, czyli jest niewyczuwalna przez nasze ludzkie zmysły. Nikt nie zna smaku i zapachu ołowiu, rtęci czy pestycydów w wodzie. Nikt nie widzi azotanów, metali ciężkich i promieniotwórczych, detergentów itd. Setki takich związków dostają się do środowiska naturalnego człowieka, którego podstawowym składnikiem jest woda. Wszystkie ścieki komunalne, przemysłowe oraz rolnicze (nawozy sztuczne i pestycydy) dostają się bezpośrednio do naszych rzek. Wszystkie odcieki ze śmietnisk komunalnych i innych, wody deszczowe spłukujące dachy i ulice spływają również do rzek. W ten sposób rzeki stały się swoistym śmietnikiem dla chemii, która płynie dalej, do morza.

 

Ustawa Ministra Ochrony Środowiska mówi wyraźnie, że tylko rzeki I klasy czystości mogą być źródłem wód dla zakładów wodociągowych celem przerabiania ich na wody pitne. Bowiem tylko z takiego surowca da się zrobić czystą, zdrową i bezpieczną wodę do picia. Problem w tym, że takich wód powierzchniowych już w Polsce nie ma. Z powodu ich braku oraz braku wód II klasy czystości wodę pobiera się najczęściej z rzek III klasy czystości oraz z rzek pozaklasowych.

 

Przyjrzyjmy się jak wygląda oczyszczanie wody w zakładach wodociągowych, które, powtarzam, nie zmieniło się od ponad 100 lat. Zanim woda rzeczna dostanie się na rozległy teren tych zakładów, musi przejść przez dużą kratę, która posiada niemałe zadanie - zatrzymują się na niej duże konary drzew, pływające deski, a ostatnio w Krakowie... zdechła krowa. Tak wstępnie "oczyszczona" woda będzie poddana jeszcze dokładniejszej obróbce, którą można podzielić na 4 etapy.

 

ETAP I - SEDYMENTACJA

Wzburzona w rzece woda niesie ze sobą niemało mułu, drobnego piasku, iłów itd. Zatem wszystko to, co się w wodzie nie rozpuszcza i co powoduje tzw. mętność wody. W zakładach wodociągowych taka mętna woda dostaje się w pierwszym etapie do odpowiednio dużych stawów sedymentacyjnych, przez które płynie ona powoli, leniwie. Dzięki temu niemała ilość sedymentów opadnie na dno tych stawów, a woda stanie się bardziej klarowna. Niestety, rozpuszczona w wodzie chemia nie opadnie na dno stawów sedymentacyjnych lecz popłynie dalej.

 

ETAP II - KOAGULACJA

Nie wszystkie sedymenty opadną na dno stawów, bowiem w wodzie nie brakuje tych lżejszych, które nadal się w niej unoszą. Ale również na nie wynaleziono metodę - jeśli do takiej wody wsypie się siarczanu żelazowo-aluminiowego, to zdoła on te pływające jeszcze części połączyć ze sobą w małe zlepki, kłaczki. W wodzie utworzą się charakterystyczne żele, w których główną zawartością są lżejsze sedymenty. I nic nie przeszkadzałoby nam w takim sposobie oczyszczania wody, gdyby nie to, że ten wspomniany siarczan żelazowo-aluminiowy jest głównym winowajcą w powstawaniu choroby Alzheimera. Choroby, która na całym świecie czyni coraz większe kręgi, bowiem do tej pory nie wymyślono innego, ale równie skutecznego i równie taniego sposobu usuwania z wody mętności.

 

Podkreślamy, że również koagulacja służy do poprawy wyglądu wody, a nie jej wartości zdrowotnej. Bowiem również tutaj wszystkie związki chemiczne rozpuszczone w wodzie oraz niezużyty siarczan żelazowo-aluminiowy przejdą dalej.

Uczeni angielscy po przeprowadzeniu wielu badań doszli do wniosku, że to aluminium pochodzące z zakładów wodociągowych (jest tam powszechnie używane w postaci siarczanu żelazowo-aluminiowego) może być główną przyczyną choroby Alzheimera.

 

ETAP III - FILTRY ŻWIROWO-PIASKOWE

Woda po sedymentacji i po koagulacji ma już zdecydowanie lepszy wygląd. To już nie jest ta brunatna, szara lub ciemnozielona ciecz jaka płynie w Odrze, Wiśle, Warcie czy Oławce. Jednak nie jest ona jeszcze krystalicznie czysta, bo pływają w niej małe kłaczki i żele powstałe w koagulacji oraz szczątkowe ilości sedymentów. Ostatnim szlifem wyglądu takiej wody jest jej ostateczne oczyszczanie na mechanicznych filtrach żwirowo-piaskowych. Tutaj odbywa się znane od wieków oczyszczanie mechaniczne, po którym woda osiągnie nieskazitelny, kryształowy wygląd (takiej wody nie można ujrzeć w naszych domach, bo zostaje ona ponownie zamulona w rurach wodociągowych). Ale również tutaj nie wolno nam zapominać, że wygląd wody nie jest dowodem jej pełnej czystości. Chemia nadal w niej pozostała, bowiem rozpuszczonych w wodzie związków chemicznych nie usuną żadne filtry mechaniczne, nawet te najbardziej dokładne. Chemia przechodzi przez takie filtry w 100%!!!

 

ETAP IV - DEZYNFEKCJA

W żadnym z dotąd opisywanych etapów oczyszczania wody nie czyniono nic co miałoby zapobiec rozmnażaniu się bakterii. Taki etap następuje na końcu i polega on na dezynfekcji wody, która od ponad 100 lat również odbywa się tak samo, bowiem do tego celu używa się do dnia dzisiejszego chloru. Chlorowanie wody powoduje wiele chorób jak:

    * podrażnienie, suchość i pękanie skóry

    * obniżenie odporności skóry na zakażenie drożdżami

    * marskość wątroby

    * rak wątroby i nerek

    * rak pęcherza moczowego i prostnicy

 

Badania naukowe w USA i w Niemczech dowiodły większą zachorowalność na raka piersi u kobiet, których organizm zawierał więcej chloru. Najbardziej niebezpieczne okazują się jednak nowe związki tworzone przez aktywny chlor, związki często rakotwórcze.

Chlorowanie wody jest konieczne, aby zapobiec epidemiom chorób wywoływanych przez bakterie. Ten sam chlor tworzy jednak w wodzie pitnej wiele nowych związków toksycznych, w tym rakotwórczych, dlatego obecnie mamy do czynienia z inną epidemią - epidemią raka.

 

Drogie Koleżanki, drodzy Koledzy, związków chemicznych nie usunie z wody żadna z tradycyjnych metod oczyszczania wody. Tymczasem w Polsce zdecydowana większość społeczeństwa wierzy jeszcze, że w wodzie kranowej są przede wszystkim minerały. Wierzą w to, bo tak grzmi zewsząd propaganda oraz reklamy. A te trujące i chorobotwórcze związki, to owszem, również o tym wie społeczeństwo, ale mało kto zna skalę tego zagrożenia. Bardzo ogólnikowy obraz ilości przeróżnych związków chemicznych w wodach pitnych daje nam treść normy dotyczącej warunkom jakim powinna (wcale nie musi!!!) ona odpowiadać. W ostatniej normie, która weszła w życie 4 września 2000 roku ustawodawca nakazuje badać wodę na zawartość około 70 wybranych substancji chemicznych i pierwiastków. Wybranych nie oznacza wszystkich - bada się tylko te najgroźniejsze, podczas gdy na Zachodzie bada się wodę na zawartość co najmniej 250 związków, bo tyle uznano tam za groźne dla zdrowia obywateli.

 

Nam jeszcze daleko do Zachodu. Świadomość oraz dobra wola naszych władz sanitarnych i innych odpowiedzialnych za obecny stan rzeczy pozostawiają wiele do życzenia. Przerażająca jest również świadomość naszego społeczeństwa w kwestii zagrożenia płynącego wraz z wodą pitną.

Badania przeprowadzone ostatnio w USA dowiodły, że ludzie, którzy przez wiele lat piją chlorowaną wodę, są bardziej narażeni na raka pęcherza moczowego oraz jelita grubego. Najbardziej niebezpiecznym efektem chlorowania wody pitnej są związki rakotwórcze powstające w wyniku reakcji chloru z innymi związkami chemicznymi.

 

 

29. WODY MINERALNE Z KRANU

Przez niemal 200 lat wody mineralne wydobywane były w małych ilościach w porównaniu z tym co stało się w ostatnich kilkunastu latach. Z tego powodu groźba skażenia ich wodami powierzchniowymi była minimalna. Dodajemy tutaj również, że wody powierzchniowe były kilkadziesiąt lat temu zdecydowanie czyściejsze niż dzisiaj. Najlepszym wykładnikiem zmian jakości wód powierzchniowych jest ilość rzek I klasy czystości na przestrzeni ostatnich lat:

    * 1955 rok - 55%

    * 1965 rok - 35%

    * 1995 rok - 3%

    * 1998 rok - 1%

 

Stara norma dotycząca wód mineralnych nie dopuszczała w nich nawet śladowych ilości pierwiastków oraz związków chemicznych pochodzących z odpadów i ścieków, które na powierzchni ziemi wzbogacały wody rzeczne. Kiedyś wody mineralne były po prostu czyste. Ale tak było kiedyś, bowiem dzisiaj dopuszcza się w wodach mineralnych coraz większe ilości tych samych związków, które musimy siłą rzeczy tolerować w wodach pitnych płynących z kranów lub zawartych w studniach przydomowych. W poniższej tabeli podajemy wybrane przykłady trujących pierwiastków, związków chemicznych i ich dopuszczalne ilości w wodzie pitnej oraz w wodzie mineralnej.

 

 

30. DOPUSZCZALNA ZAWARTOŚĆ WYBRANYCH PIERWIASTKÓW I ZWIĄZKÓW CHEMICZNYCH W WODZIE PITNEJ I MINERALNEJ

 

PIERWIASTEK/ZWIĄZEK   WODA PITNA (mg/l)1           WODA MINERALNA (mg/l)2

ANTYMON                       0,005                                             0,005

ARSEN                                                  0,01                                        0,01

CYJANKI                                              0,05                                        0,01

CYNK                                                   3,00                                        1,00

CHROM                                                0,05                                        0,01

GLIN*                                        0,2                                          0,1

KADM                                                   0,003                                                  0,003

OŁÓW                                                   0,01                                        0,01

RTĘĆ                                         0,001                                                  0,001

DDT*  ---                           0,0002

BENZO(A)PIREN*                        10 ng/l                                            10 ng/l

Suma WWA*                      100 ng/l                                          100 ng/l

 

*- opis na końcu rozdziału

 

Ta tabela mówi wszystko; po prostu normę po raz kolejny dopasowano do obecnej sytuacji i nadal wszystko jest w normie. A nieświadomi konsumenci wierzą w to, że nasze normy są najlepsze.

 

Ale poczekajmy, prawda zawsze na wierzch wypływa. To tylko kwestia czasu jak nasze społeczeństwo dowie się o kolejnym oszustwie, niedługo wszyscy będą wiedzieli, że kupują w sklepach za ciężkie pieniądze zwykłą wodę kranową z etykietką "Mineralna". I wtedy producenci oraz handlowcy wód pitnych będą zmuszeni tak postępować jak czyni się na Zachodzie. A jak jest na Zachodzie? Ano trochę inaczej niż u nas - tam nie zmieniano normy, tam nadal wodzie mineralnej stawia się takie same wymagania jak wcześniej, czyli:

1. Minimum 1000 mg minerałów w 1 litrze wody (warunek ilościowy). 2. Odpowiednie proporcje tych minerałów (warunek jakościowy). 3. Brak śladowych ilości pierwiastków i związków chemicznych pochodzących z powierzchni ziemi.

 

A ponieważ Zachód ma podobne problemy z pogarszającą się jakością wód głębinowych jak my w Polsce, to znaleźli inne rozwiązanie: dokładnie czyszczą wody różnego pochodzenia i sprzedają w sklepach wodę oczyszczoną lub dodatkowo mineralizowaną. A gdy zapytacie w jaki sposób je czyszczą, to otrzymacie zawsze tę samą odpowiedź - urządzeniami osmotycznymi, bowiem tylko takie potrafią usunąć z wody wszelkie rozpuszczone w niej trucizny.

 

GLIN (aluminium) - największe ilości tego groźnego pierwiastka dostają się do wody pitnej w skutek jej koagulacji siarczanem żelazowo-glinowym w zakładach wodociągowych. Medycyna już dawno dowiodła związek nadmiaru aluminium z mózgu człowieka z chorobą Alzheimera. Badania w USA i Wielkiej Brytanii dowiodły, że głównym źródłem aluminium w wodzie pitnej są zakłady wodociągowe. Niestety konsumenci wody pitnej wzbogaconej związkami aluminium nie są informowani zagrożeniem spowodowanym spożywaniem tego pierwiastka.

Zwalczajcie stonkę ziemniaczaną

 

Przez ponad 30 lat powojennych DDT (inaczej azotox) był powszechnie stosowanym w Polsce pestycydem

 

DDT (również azotox) - należy do pestycydu stosowanego powszechnie od 1940 roku. Dzięki wprowadzeniu tego środka do zwalczania owadów opanowano wiele chorób przenoszonych przez nie. Zmniejszając dzięki DDT populację wszy zmniejszono groźbę tyfusu, który był przez nie przenoszony, a po ograniczeniu populacji komarów opanowano niebezpieczną chorobę jaką jest malaria. Ale okazało się (co było przecież do przewidzenia!!!), że ten groźny związek chemiczny jest również niebezpieczny dla człowieka. Spożycie DDT następowało najczęściej poprzez wodę pitną. Sprawą aferalną było odkrycie na początku lat 70- tych wyjątkowo długiego okresu rozkładu biologicznego tego pestycydu, który wynosi aż 50 lat. Po tym odkryciu zabroniono używać DDT na całym świecie.

 

Zatem DDT nadal występuje w wodach pitnych (patrz: polska norma) mimo zakazu jego używania w 1974 roku. Organizm człowieka kumuluje DDT przede wszystkim w tkance tłuszczowej, ale również wątrobie i mózgu. DDT jest związkiem, rakotwórczym, który łatwo uszkadza centralny układ nerwowy. Wynikiem tego jest osłabienie pamięci, niedorozwój umysłowy, szczególnie w sferze psychiki. Jako związek rakotwórczy najczęściej atakuje wątrobę.

 

BENZO(A)PIREN - jest jednym z najgroźniejszych przedstawicieli wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA). Jest uznawany za jeden z najsilniejszych związków rakotwórczych. Norma dopuszcza 10 ng/l (nanogram jest jednostką 1 milion razy mniejszą od 1 miligrama) zarówno w wodzie pitnej jak i mineralnej (!!!).

 

Benzo(a)piren powstaje w procesach niepełnego spalania substancji organicznych i występuje najczęściej w sadzy węglowej. Szacuje się, że do atmosfery Ziemi dostaje się roczni 5 000 ton tego trującego związku.

 

Z wielu badań wynika, że organizm człowieka przyjmuje w ciągu roku wraz z wodą pitną około 0,05 mg benzo(a)pirenu.

 

WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne) - należą do substancji o silnym działaniu rakotwórczym. Wśród znanych obecnie 800 związków rakotwórczych, WWA stanowią największą grupę, która liczy ponad 200 związków. W wodach powierzchniowych wykryto dotychczas ponad 100 różnych związków należących do WWA. Najgroźniejsze z nich to:

    * benzo(a)piren

    * naftalen

    * antracen

    * fluoranten

    * piren

 

Źródłem WWA w środowisku jest przed wszystkim przemysł petrochemiczny, koksowniczy i motoryzacyjny, a także elektrociepłownie, urządzenia grzewcze w gospodarstwach domowych oraz gazy spalinowe z samochodów. WWA dostają się bezpośrednio do rzek, jezior i wód gruntowych ze ścieków przemysłowych i komunalnych oraz ze ścieranych nawierzchni asfaltowych.

 

WWA wykazują dużą zdolność do kumulacji w organizmie człowieka i narażenie na najmniejsze dawki tych związków może stać się przyczyną zachorowania na raka. W wodzie pitnej poddanej chlorowaniu powstają chloropochodne WWA - z benzo(a)pirenu tworzy się m.in. chlorobenzo(a)piren. (Szczegółowy opis wymienionych w tabeli trucizn pochodzących z wody pitnej znaleźć można w książce dr Barbary Mikołajczak pt. "Rakotwórcza woda". Do nabycia w Hydropure Polska).

 

 

31. GDZIE SĄ WODY MINERALNE Z TAMTYCH LAT...?

W słowniku hydrobiologicznym wydanym przez PWN w 2002 roku znajdziemy następującą definicję wody głębinowej: "głębinowa woda - woda znajdująca się głęboko pod powierzchnią ziemi, odizolowana wieloma warstwami utworów nieprzepuszczalnych, która nie przemieszcza się i nie podlega zasilaniu ani odnawianiu. Przy odpowiednim stopniu mineralizacji jest kwalifikowana do - mineralnej wody."

 

I wszystko, co wyżej napisane, zgadza się pod warunkiem, że woda głębinowa (lub mineralna, która jest szczególnym przypadkiem wody głębinowej) leży sobie spokojnie w głębi ziemi i nie jest naruszana przez człowieka.

 

O czym warto tutaj wiedzieć? Otóż wszędzie na globie ziemskim posiadamy niezliczone ilości źródeł wód głębinowych. Kiedy Ziemia, miliony lat temu, tworzyła się w obecnych kształtach, to w jej wnętrzu powstawały w naturalny sposób szczeliny, komory, różnego rodzaju pustki. Często mamy do czynienia ze skałami o strukturze gąbczastej, w której również są puste miejsca. Zatem nie dziwi nikogo, że wszystkie te puste miejsca w sposób naturalny wypełniła woda. Mówi się o niej - woda głębinowa.

 

Wody głębinowe są najczęściej przemineralizowane, czyli zawierają zbyt duże ilości minerałów i stąd nie nadają się do picia. Tylko niektóre z nich posiadają taką ilość minerałów oraz taką ich proporcję, że nadają się do spożycia (wody mineralne).

 

Jeśli któryś z producentów starych i prawdziwych wód mineralnych (tych z 28 źródeł) posiada jeszcze wodę nieskażoną (prawdy oczywiście nigdy się nie dowiemy), to również miesza ją z kranową. Byłby głupcem, nie robiąc tego, przecież norma pozwala mu na to i tak postępuje każdy z jego konkurentów.

 

Zatem doszliśmy do sytuacji, gdzie państwo nie potrafi już w żaden sposób zapewnić nam czystej, zdrowej i bezpiecznej wody do picia, a jej konsumentom nie pozostało już nic innego jak oczyszczać tę wodę samemu.

 

 

32. MINERAŁY W WODZIE OSMOTYCZNEJ

Membrany osmotyczne stosuje się w technice do oczyszczania różnych rozpuszczalników. A właściwie nie oczyszczania lecz oddzielania związków rozpuszczonych w rozpuszczalniku od samego rozpuszczalnika. Zdarzają się bowiem sytuacje, że związki rozpuszczone są właśnie tym elementem, który chcemy odzyskać. Przykładem takiego zastosowania osmozy odwróconej jest odzysk soli kuchennej z mocno zasolonych wód kopalnianych na Górnym Śląsku. Przemysłowe agregaty osmotyczne pracują w kopalni "Dębieńsko" w Czerwionce-Leszczynach między Gliwicami a Rybnikiem i kilku innych, gdzie pozyskiwana sól kierowana jest do handlu i naszych domowych kuchni.

 

Jeśli mówimy o rozpuszczalnikach, to wiedzieć warto, że do tej grupy zalicza się praktycznie każdy płyn. Do najbardziej znanych rozpuszczalników zaliczamy oleje, benzynę, kwasy i zasady, aceton, ale przede wszystkim wodę. Tu podkreślić należy, że woda jest najlepszym rozpuszczalnikiem znanym w przyrodzie i to właśnie woda potrafi rozpuścić w sobie największą ilość związków chemicznych (ponad 2300).

 

Pozostańmy zatem w zastosowaniu osmozy odwróconej w rozpuszczalniku o nazwie woda. Tu wiedzieć warto, że oczyszczanie wody tą metodą jest realizowane w wielu dziedzinach przemysłu oraz medycyny - w przemyśle komputerowym, farmaceutycznym, do oczyszczania ścieków przemysłowych itp. Jednak największą popularność zdobywa osmoza odwrócona w sektorze oczyszczania wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi.

 

Przypomnijmy sobie, że istotą działania membran osmotycznych do oczyszczania wody pitnej są jej pory zbliżone swoją wielkością do wielkości cząstki wody. Taka pora ma średnicę około 0,0001m, czyli jest 5 000 razy mniejsza od średniej bakterii, 10 razy mniejsza od atomu ołowiu lub 20 razy mniejsza od groźnego pestycydu o skróconej nazwie DDT - potocznie azotox (dwuchlorodwufenylotrój-chloroetan). Producenci membran osmotycznych (tylko 3 wytwórnie są w posiadaniu patentu na ich produkcję i wszystkie mają siedzibę w USA) potrafią w dowolny sposób regulować ich porowatość - inne membrany stosuje się do separacji chemicznej kwasów, olejów, benzyny itd. i zupełnie inne membrany mają zastosowanie w oczyszczaniu wody. Jeśli mowa o oczyszczaniu wody, to najdokładniejsze membrany zamawia się do fabryk i wytwórni leków, do dializy nerek w szpitalach itd. Takie superdokładne membrany są w zakupie 20 - 30 razy droższe, niż te mniej dokładne, stosowane do produkcji w ody pitnej. Otóż te do wody pitnej posiadają taką porowatość, która już na początku ich działania pozwala na przejście z wody surowej około 10% związków w niej zawartych. Dlaczego tak? Otóż korzystając z faktu, że znajdujące się w wodzie pierwiastki mineralne (najczęściej wapń, sód, potas, i magnez) są również bardzo małe, chcemy żeby przedostawały się łatwo przez membranę do wody oczyszczonej. Widzimy zatem, że woda osmotyczna wcale nie jest pozbawiona pierwiastków życia, przeciwnie, przechodzą one w zdecydowanej większości wraz z wodą czystą. Pamiętajmy również, że zużycie membran polega przede wszystkim na ciągłym powiększaniu się jej porów (tzw. dekalibracja membran) co powoduje, że przez te coraz większe pory przechodzą coraz większe związki i jest ich jednocześnie coraz więcej (gdy ilość związków przechodzących na drugą stronę membrany osiągnie około 40% zawartych w wodzie surowej, należy wymienić ją na nową). Po niecałym roku używania membrany przepuszcza ona 100% pierwiastków życia zawartych w wodzie.

WODA OSMOTYCZNA POSIADA CZYSTOŚĆ ORAZ SKŁAD MINERALOGICZNY ZBLIŻONY DO CZYSTOŚCI I SKŁADU WODY W GÓRSKIM POTOKU

 

Ale to nie wszystko, bowiem nasze urządzenia uzbrajamy w mineralizatory, które wodę osmotyczną wzbogacają w dodatkową porcję wapnia, sodu, potasu i magnezu, a to z kolei powoduje, że taka woda jest już mineralna. I lepszej wody mineralnej nie możemy sobie dziś wymarzyć, bowiem nasza jest zupełnie pozbawiona trującej i rakotwórczej chemii, czego nie da się powiedzieć o wodach mineralnych oferowanych w handlu.

Dzięki wyjątkowo małym porom, membrany osmotyczne odrzucają z wody bakterie, trujące pierwiastki i związki chemiczne, takie jak pestycydy, azotany, detergenty, ołów, aluminium itd., a jednocześnie przepuszczają małe pierwiastki mineralne. Woda osmotyczna jest najlepszą wodą mineralną, bo nie zawiera żadnych zanieczyszczeń chemicznych.

 

Pamiętajmy, że czystych wód mineralnych, pochodzących z głębi ziemi, już nie ma i nigdy nie będzie. Poprzez wieloletnią i z każdym rokiem rosnącą eksploatację tych wód zasysaliśmy jednocześnie zatrute wody powierzchniowe w głąb ziemi. W ten oto sposób już dawno doszło do zatrucia wydobywanych na powierzchnię wód głębinowych, co zmusiło polskich ustawodawców do zmiany normy. Dzisiejsza norma definiująca skład oraz dopuszczalne zanieczyszczenia wód mineralnych, pozwala na obecność w nich takich samych ilości rtęci, ołowiu, azotanów i pestycydów, które siłą rzeczy dopuszcza się w wodach pitnych pochodzących z kranu lub ze studni.

WODA OSMOTYCZNA PO PRZEJŚCIU PRZEZ MINERALIZATOR JEST, ZGODNIE Z OBECNĄ NORMĄ, WODĄ MINERALNĄ NISKOZMINERALIZOWANĄ.

 

 

33. WODA DLA NIEMOWLĄT MADE IN HUMANA

Znana niemiecka firma HUMANA słynie z produkcji przeróżnych odżywek dla niemowląt i dzieci. Mleko w proszku produkowane w tej firmie znane jest w wielu krajach całego świata.

 

Ale firma HUMANA już dawno stwierdziła, że ich cenne i zdrowe mleko w proszku bardzo traci na wartości, jeśli rozpuści się je w wodzie kranowej, która zawiera dziś pestycydy, azotany, ołów, rtęć, aluminium itd., itp. Z tego powodu firma ta wprowadziła do handlu... czystą wodę. A czy chcielibyście wiedzieć, skąd HUMANA bierze czystą wodę? Otóż z urządzeń osmotycznych - na opakowaniu wody dla niemowląt HUMANA można przeczytać: "Woda zalecana do przyrządzania odżywki mlecznej - jest wolna od wszelkich domieszek szkodliwych dla zdrowia dzięki oczyszczaniu metodą osmozy odwróconej."

W wielu krajach zachodnich głośno odradza się przyrządzanie pożywek dla niemowląt przy użyciu wody kranowej lub mineralnej. W sklepach sprzedających pożywki dla dzieci można kupić również czystą wodę pochodzącą z urządzeń osmotycznych, a coraz bardziej powszechne są urządzenia osmotyczne montowane w domowych kuchniach.

 

 

34. DZIWNY JEST TEN ŚWIAT

Większość specjalistów z dziedziny nauk o środowisku jest przekonana o tym, że 85% nowotworów u człowieka spowodowanych jest stałym stykaniem się z substancjami zawartymi w wodzie i w powietrzu. Uważa się również, że w przypadku substancji rakotwórczych każde ich stężenie, nawet minimalne, jest szkodliwe.

 

Zatem co tu jest grane? Skąd te wszystkie nowotwory piersi, pęcherza moczowego, prostnicy (kiszka stolcowa), płuc, nerek, wątroby, krwi, kości, skóry. Czy w ogóle istnieje jeszcze jakiś organ w naszym ciele, który na raka jest odporny? I najgorsze w tym wszystkim, że dzisiejsze społeczeństwo, a w szczególności znawcy problemu, dobrze wiedzą, że winę za ten stan rzeczy ponosi zupełnie nowy wróg - chemia. Tysiące nowych związków chemicznych, które mądrzy chemicy wymyślają po to, aby ułatwić nam życie. Ale niestety jest rzeczą niemożliwą, aby środowisko naturalne człowieka od tych związków całkowicie odseparować. Nie da się uczynić czegoś takiego, co przeczytałem kiedyś w reklamie pewnego herbicydu (środek chemiczny do niszczenia chwastów) wysypywanego na nasze pola: "Nie dopuścić do przedostawania się do wód gruntowych".

 

Chemia dopada nas zewsząd - jest jej najwięcej w ściekach przemysłowych, rolniczych (pestycydy i nawozy sztuczne), komunalnych, chemia jest w powietrzu oraz w środkach spożywczych wzbogaconych dziś różnymi "ulepszaczami". Ta chemia dostaje się do naszych organizmów trzema drogami:

   1. Przez wdychane powietrze

   2. Wraz z pożywieniem

   3. Z wodą pitną

 

W powietrzu jest jej najmniej - tu tylko pyły i gazy emitowane z fabrycznych kominów. Zresztą wszystko co jest w powietrzu i tak przy najbliższym deszczu zostanie porwane do wody gruntowej.

 

Woda jest w przyrodzie najlepszym rozpuszczalnikiem. Pamiętajmy, że dzisiaj znamy ponad 2 300 związków chemicznych, które w wodzie rozpuszczają się łatwo i szybko. I woda wszystkie te związki łatwo i szybko wchłania, gdy tylko znajdą się w gruncie (pestycydy, nawozy sztuczne) czy w rzece (ścieki przemysłowe i komunalne). Zrób w domu następujące doświadczenie - sprawdź ile łyżeczek cukru zdołasz rozpuścić w jednej szklance wody. Zdziwisz się. Dopiero po około 15 łyżeczkach woda robi się wyraźnie gęsta. Po 30 masz już do czynienia z syropem. Ale ta ciecz, o której każdy nieświadomy ciągle mówi "woda", jest ciągle przeźroczysta, tego cukru wcale w niej nie widać. Podobne doświadczenie można zrobić z solą kuchenną, która jest na wyposażeniu każdej kuchni. Cukier i sól są przykładami związków chemicznych, które nam nie zagrażają - od nich nie zachorujemy na raka. Nie wolno nam zapominać, że aż 97% z podanej wyżej liczby 2 300, to związki chemiczne, które w wodzie nie posiadają smaku, zapachu, i nie są widoczne gołym okiem. Wiemy również, że wszystkie związki chemiczne przechodzą przez wszystkie etapy oczyszczania wody w zakładach wodociągowych, które wymyślono 100 lat temu w celu zabijania bakterii odkrytych w wodzie przez Pasteura. Współczesne zakłady wodociągowe nie zmieniły nic w swojej budowie oraz technologii oczyszczania wody przez minione 100 lat, bo tu nie da się nic zmienić. A chemia, o której nigdy dotąd nie było mowy, nie zostanie zatrzymana w procesie sedymentacji, koagulacji, czy też na filtrach mechanicznych z piasków i żwirów. Zatem tą chemię, którą my sami wyrzucamy do środowiska za chwilę wypijemy z naszą wodą z wodociągów lub ze studni.

 

Rolnikom bardzo opłaca się sypać na pola nawozy sztuczne oraz trujące pestycydy. Producenci żywności dużo zarabiają, dodając do niej konserwanty przedłużające jej trwałość. Producenci i handlowcy wód mineralnych zbijają niezłą kasę sprzedając zwykłą wodę kranową. Lekarze nie protestują kiedy rośnie liczba chorych, bowiem to chorzy ludzie, a nie zdrowi, dają im pracę. Producenci lekarstw i aptekarze zarabiają więcej, gdy przybywa im ciągle klienteli. Czy widzisz, że żaden sektor produkcji żywności i innych dóbr oraz służba zdrowia nie są zainteresowane zapobieganiem chorobom oraz przedłużaniem życia Polaków?

 

Nie zapominajmy, że monopolistą w produkcji wody pitnej jest nasze państwo, a instytucje kontrolujące jakość tej wody są również państwowe. Myślę, że komentarz jest tutaj zbyteczny.

 

A co na to nasze władze? Ano nic. Widocznie nie zależy im na dłuższym życiu Polaków. Bo skoro dzisiejszy, polski emeryta lub rencista korzysta ze swojej emerytury lub renty średnio 2 lata (tak mówi statystyka), to państwo zaciera ręce, bo i tak nie ma dla nich pieniędzy, które wcześniej odkładali w składkach emerytalnych przez 40 lat pracy.

 

Umieralność na raka jest w Polsce dwukrotnie większa niż średnio na świecie. Na raka umiera u nas więcej ludzi niż jest rannych w wypadkach samochodowych. Czy masz jeszcze wątpliwości, że winna za ten stan rzeczy jest nasza woda? Czy już uwierzyłeś w prawdziwość hasła głoszonego od wielu lat przez Światową Organizację Zdrowia ( WHO), która krzyczy, że: "80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej"?

 

Wierzę zatem, że gdyby Czesław Niemen zapoznał się z tym problemem (jeśli już zna, to go przepraszam) również wykrzyczałby swój znany refren: "Dziwny jest ten świat..."

 

Ale, gdy Pan Niemen weźmie pod uwagę fakt, że w innych krajach świata nie oszukuje się ludzi tak otwarcie jak w Polsce, nie sprzedaje się w sklepach wód mineralnych, które pochodzą z kranu, wówczas zaśpiewałby chyba inaczej: "Dziwna jest ta Polska...". Gdy 100 lat temu Ludwik Pasteur po odkryciu wirusów i bakterii ogłosił swoje hasło: "90% chorób pochodzi z wody", to na całym świecie technolodzy od jej oczyszczania zareagowali natychmiast i zaczęli skażoną wodę dezynfekować. Ale, gdy dziś w Polsce mamy problem z chemią w wodzie, to nikt nie reaguje. Na odpowiednie inwestycje (tu pomogą jedynie zbiorniki retencyjne gromadzące wody I klasy czystości) brak pieniędzy, a władze udają, że jest wszystko w porządku. Mówimy w Polsce, bo w krajach zachodnich nie robi się wody pitnej z wód III klasy jakości lub pozaklasowych. Tam się ludzi tak nie oszukuje.

 

 

35. RUCH WODY W PRZYRODZIE I JEJ ZANIECZYSZCZENIA

Wody nie brakuje na globie ziemskim. Większą część powierzchni Ziemi, tj. około 70% zajmują oceany i morza. Do tego dochodzą rzeki i jeziora, niemało wody zgromadzonej jest w roślinach. Zapytasz więc, na czym polega problem z wodą? Odpowiedź jest jedna - brak czystej wody. Woda nieustannie paruje do atmosfery, paruje oczywiście tylko woda, a nie związki chemiczne rozpuszczone w oceanach, rzekach czy jeziorach. Woda z atmosfery powraca w postaci opadów deszczu, śniegu lub gradu. Woda ta była przez długie wieki również czysta i tworzyła na powierzchni Ziemi czyste rzeki i jeziora. Do XIX wieku wszystkie rzeki i jeziora na naszym globie spełniały dzisiejsze warunki I klasy czystości. Wtedy zresztą nikt nie dzielił wód powierzchniowych na klasy, bo była tylko jedna - ta najlepsza.

 

W Polsce zaniedbania w ochronie środowiska naturalnego są szczególnie daleko posunięte. Czy zastanawiałeś się kiedyś, co dzieje się z milionami metrów sześciennych ścieków przemysłowych wylewanych każdego dnia do naszych rzek. Zacofanie w tej kwestii jest ciągle jeszcze wyjątkowe, bowiem zakładom i fabrykom opłaca się bardziej wypuszczanie ścieków do rzek, niż oczyszczanie ich.

 

Czy pomyślałeś kiedyś, co się dzieje z milionami ton pestycydów (środki ochrony roślin) wylewanych i wysypywanych na nasze pola. Niech nikt się nie łudzi, że pestycydy szkodą tylko chwastom, grzybom, trują tylko insekty i szczury, a nie szkodzą wcale ludziom. Każdego dnia tysiące ton tych trujących środków jest spłukiwane na skutek opadów atmosferycznych do rzek i jezior.

 

A co ze ściekami komunalnymi? Proszę wyobrazić sobie, że dzisiaj, w pół wieku po zakończeniu II wojny światowej, tylko połowa polskich miast posiada oczyszczalnie ścieków komunalnych. O sytuacji na wsi lepiej nie wspominać - połowa ludności polskiej konsumuje wodę ze studni i połowa polskich wsi nie jest dotąd skanalizowana. Ze ściekami komunalnymi kojarzą się nam najczęściej odchody ludzkie, ale pamiętajmy również o tysiącach ton środków do pielęgnacji ciała oraz środków do ochrony czystości, jakimi są współcześnie: mydła, proszki do prania, płyny do zmywania podłóg i sanitariatów, płyny do zmywania szyb, kremy, perfumy i wszystkie inne produkty, które widzimy dzisiaj w sklepach drogeryjnych i chemicznych. Przecież to wszystko, bez wyjątku, spływa ze ściekami do rzek.

 

Zatruwa środowisko naturalne motoryzacja, która rozwija się w ostatnich latach tak szybko, jak nigdy wcześniej. Ale okazuje się, że tylko 20% sprzedawanych i zużywanych w Polsce olejów samochodowych powraca w recyklingu do rafinerii. A co z resztą? Przecież wiemy - wlewana jest prosto do kanałów i gleby, a stąd dostaje się do rzek i jezior.

 

Zastanów się, jaki jest los milionów lekarstw, których coraz więcej kupujemy w aptekach. Czy wiesz, że ich zdecydowana większość ląduje w ubikacjach lub na śmietniku? W Wielkiej Brytanii mówi się głośno o problemie związków hormonalnych w wodzie pitnej z kranu. Skąd wzięły się one w wodzie pitnej? Okazuje się, że w Wielkiej Brytanii spożywa się takie ilości lekarstw hormonalnych, że wydalane przez człowieka do ścieków komunalnych, dostają się do rzek, zakładów oczyszczania wody, a stąd do wody pitnej, stanowiąc coraz większe zagrożenie dla jej konsumentów. Tych hormonów nie da się bowiem usunąć z wody tradycyjnymi metodami. W Polsce słychać już, że podobny problem mamy z antybiotykami. Spożywamy je w takich lościach, że mamy ich również niemało w wodzie pitnej z kranu.

 

Wraz ze stałym wzrostem produkcji wszelakiego rodzaju towarów przybywa na świecie odpadów w postaci pyłów, ścieków i śmieci. Światowa Organizacja Zdrowia obliczyła w 1995 r., że w poprzednich dziesięciu latach powstało na świecie tyle odpadów, ile wcześniej przez 70 lat. Jednocześnie prognozowano, że taka sama ilość odpadów powstanie przez następne 5 lat.

Od zarania dziejów woda była cennym płynem, służącym do oczyszczania. Dzisiaj sama musi być oczyszczona, aby zapewnić nam przeżycie. Ivan Illich - światowej sławy ekolog

 

Należy wiedzieć, że wszystkie, absolutnie wszystkie odpady mają bezpośrednią styczność z wodami gruntowymi i powierzchniowymi. Od kilku lat wiemy, że związki chemiczne z powierzchni przedostały się do wód głębinowych. To przecież dlatego nowa ustawa dotycząca wód mineralnych (rok 1997) dopuszcza w nich ołów, rtęć, pestycydy, detergenty itd. Tylko bogate kraje zachodnie posiadają drogie, nowoczesne spalarnie, w których śmieci przerabiane są na niegroźny tlen, azot i porę wodną. Jak na razie tylko kraje, w których jest bardzo duża świadomość ekologiczna, nie dopuszczają do tego, aby wypłuczyny ze śmietnisk komunalnych przedostawały się do gruntu, budując nowoczesne urządzenia, które je wychwytują i spalają. W takich krajach rzeki są czyste.

 

A jak jest w Polsce? Przepis który mówi, że wody pobierane z rzek jako surowiec przeznaczony dla zakładów wodociągowych do przerobienia w wodę pitną, muszą być pobierane wyłącznie z rzek I klasy czystości, jest ustawicznie łamany. Bowiem w Polsce nie ma już takich rzek, a wodę pitną produkuje się ze ścieków. Połowa polskiego społeczeństwa ciągle jeszcze korzysta z wody pitnej ze studni, a z badań sanepidów wynika, że ponad 80% tych studni należałoby zamknąć. Nie zamknięto ani jednej.

 

Opady atmosferyczne, które biorą udział w obiegu wody w przyrodzie są jednocześnie najlepszym nośnikiem większości trucizn produkowanych przez nas. Deszcze i śniegi zbierają z atmosfery pyły fabryczne oraz gazy (tak powstają kwaśne deszcze), spłukują pyły z powierzchni ziemi, dachów, ulic, a z pól łąk i lasów miliony ton pestycydów i nawozów sztucznych, którymi rolnicy faszerują je. Pochłaniają ścieki z tysięcy nieszczelnych szamb. Takie "bogate" w toksyny oraz bakterie i wirusy wody wypełniają nasze studnie, znajdują się w najbliższej rzece lub jeziorze. Ponadto do rzek dostają się ścieki przemysłowe i komunalne i w ten sposób tworzy się w nich chemiczny cocktail, który codziennie wypijamy.

Śmietnik

 

Woda pitna pobierana z kranu czy studni zawiera dzisiaj w jednym litrze ponad 1000 mg związków chemicznych pochodzących z różnych odpadów. Oznacza to, że statystyczny Polak, spożywając dziennie około 3 litrów takiej wody, wypija (zjada!!!) około 3 gramów "chemii", co w ciągu roku daje 1 kilogram.

 

Wśród związków chemicznych spożywanych z wodą pitną znajduje się nie więcej niż 5 % tych, które pochodzą z rozpuszczenia naturalnych skał skorupy ziemskiej. Pozostałe 95% to związki pochodzące z odpadów - ścieków, śmieci i pyłów. Organizm ludzki część z nich wydala, a część kumuluje. Ale skutki picia takiej wody pojawiają się najczęściej po latach, a niektóre w następnych pokoleniach.

W związku z ogromnym przyrostem liczby różnych związków chemicznych w wodzie i w pożywieniu lekarze często nie są w stanie wykryć źródła naszych chorób. Choroby nowotworowe pojawiają się zazwyczaj dopiero po kilku lub kilkunastu latach spożywania "chemii". Mało tego, wiele takich chorób i alergii dziedziczymy dziś po naszych przodkach, bo ich geny zostały zaatakowane przez jakieś związki mutagenne, niewiadomego pochodzenia. Lekarze coraz częściej zaleczają choroby, bo nie mają żadnych możliwości im zapobiegać. prof. Paul C. Bragg, USA

 

 

37. WODA - SKARB, KTÓREGO CENA STALE ROŚNIE

Jednocześnie notujemy drastyczny wzrost zapotrzebowania na czystą wodę przez rolnictwo i przemysł. już obecna sytuacja zmusza nas wszystkich do oszczędnego traktowania skarbu jakim jest słodka i nieskażona woda. Jeśli tego nie uczynimy, będziemy zmuszeni pić w przeszłości wody jeszcze bardziej skażone chemicznie, a to z kolei odbije się na wyraźnym pogorszeniu naszej kondycji zdrowotnej oraz na dalszym zmniejszeniu długości życia.

 

 

38. ZA NIEWIEDZĘ ORAZ BRAK WYOBRAŹNI TRZEBA SŁONO PŁACIĆ

Ostatnio byłem świadkiem rozmowy, w której pewna pani chwaliła pewne czereśnie za to, że takie duże, słodkie i, a to było dla niej najważniejsze, bez robaków. Na to druga pani odpowiedziała jej, że nie ma się tu z czego cieszyć, bo brak robaków w czereśniach świadczy tylko o tym, że były wcześniej spryskane jakimiś truciznami (dla ciekawych te trucizny nazywane są w rolnictwie pestycydami, o czym wspomniana pani nie wiedziała, co zresztą nie jest grzechem). Ta sama pani dodała również, że woli, gdy w czereśniach zdarzają się od czasu do czasu robaki, bo wtedy ma pewność, że one nie są zatrute. Na to ta pierwsza pani uspokaja ją tłumacząc, że nawet jeśli ktoś popryskał drzewo czereśniowe truciznami, to uczynił to wczesną wiosną, jeszcze przed pojawieniem się owoców, zatem trucizny te już dawno znalazły się w ziemi i nie przedostały się na owoce.

 

Otóż to - przedostały się do ziemi i basta. Możesz człowieku jeść te czereśnie śmiało i bez przytomności i jeśli dostaniesz od tego rozwolnienia, to wyłącznie z przejedzenia się, ale nie zatrucia. Rzadko kiedy zastanawiamy się nad tym co dzieje się dalej z tymi pestycydami, które jak słusznie i trafnie zauważyła pani nr 1, poszły sobie do ziemi. Brak wyobraźni powoduje, że przestajemy śledzić dalszą drogę wszelkich pestycydów, które nie wyparują na księżyc i nie znikną bezpowrotnie. A przecież wylewa się je i wysypuje na pola, łąki i lasy w setkach tysiącach ton dziennie.

 

Korzystając z okazji przypomnijmy, że pestycydy, zależnie od ich zastosowania, dzieli się na:

    * herbicydy - substancje chwastobójcze

    * insektycydy - substancje owadobójcze

    * fungicydy - substancje grzybobójcze

    * muluskocydy - substancje ślimakobójcze

    * nematocydy - substancje nicieniobójcze

    * rodentycydy - substancje gryzoniobójcze

    * akaracydy - substancje roztoczobójcze

    * algicydy - substancje niszczące algi

    * defiolianty - substancje usuwające liście roślin itp.

 

Wszystkie pestycydy są po prostu truciznami słabszymi lub silniejszymi, stąd dzieli się je na klasy toksyczności, ale to nie ma żadnego znaczenia, bowiem nadal pozostaną truciznami. Jeśli mają spalić chwasty, zabić mszyce, myszy lub szczury, wyniszczyć pleśnie i grzyby, to niech nikt nie liczy na to, że nie zaszkodzą one nam - ludziom. Przecież wszystkie te trucizny przedostają się nieuchronnie do gleby, do wód gruntowych, a w dalszej kolejności do wód powierzchniowych. Z tych wód korzystają wszystkie zakłady wodociągowe, a my wiemy doskonale, że w zakładach tych nie usuwa się z wody rozpuszczonej w niej chemii, bo się po prostu nie da. Zatem wszyscy pijemy ten koktajl i czynimy to od wielu lat.

 

WYMIENIONE TRWAŁE PESTYCYDY DZIAŁAJĄ NA NAS NASTĘPUJĄCO:

    * DDT (dwuchloro-dwufenylo-trójchloroetan) - należy do groźnej grupy węglowodorów chlorowanych. Był stosowany do zwalczania owadów począwszy od II wojny światowej. Dopiero gdy odkryto, że środek ten potrzebuje aż 40 lat, aby się całkowicie rozłożyć biologicznie oraz zaobserwowano ogromne skutki uboczne jego stosowania, postanowiono wycofać go obiegu. W USA i Europie Zachodniej skreślono DDT z listy pestycydów w 1971 r., a w Polsce trzy lata później. Oznacza to, że musimy teraz czekać do 2014 roku, aby setki tysięcy ton DDT zalegających jeszcze w naszych gruntach przestały być aktywne. Nic dziwnego, że DDT jeszcze dziś figuruje w normie dotyczącej wód mineralnych na liście związków, które sanepidy muszą w nich badać. DDT zniknęło niedawno z normy dotyczącej wody kranowej, ale za to pojawiło się w wodach mineralnych. Dlaczego? Otóż przez 30 lat, jakie upłynęły od chwili jego wycofania ze sprzedaży, deszcze wypłukały DDT z powierzchni naszych gruntów. Ale to samo DDT już dawno przedostało się do wód głębinowych i tam siedzi twardo. DDT jest czynnikiem kancero- i mutagennym. Może uszkadzać centralny układ nerwowy i doprowadzać do osłabienia pamięci i niedorozwoju umysłowego. Jako środek rakotwórczy powoduje najczęściej nowotwory wątroby. Jest kumulowany w tkance tłuszczowej, w wątrobie i mózgu. W przypadku zbyt szybkiego odchudzania się może dojść do szybkiego uwolnienia się DDT z tkanki tłuszczowej i zatrucia całego organizmu, a nawet zgonu. Norma dopuszcza 0,001 miligrama DDT w 1 litrze wody mineralnej.

 

    * Heptachlor - trwały insektycyd. Rakotwórczy.

 

    * Lindan - (heksachlorocykloheksan) jest pestycydem stosowanym od wielu lat do zwalczania szkodników upraw rolnych oraz jako środek do konserwacji drewna. Ponieważ jest szeroko rozpowszechnionym zanieczyszczeniem środowiska, może łatwo znaleźć się w wodzie. Jest szkodliwy dla zwierząt oraz trujący dla pszczół. Podwyższone dawki lindanu w organizmie człowieka powodują gorączkę, obrzęk płuc, uszkodzenie wątroby, nerek, układu nerwowego i odpornościowego. Istnieją również dowody dotyczące stymulowania przez lindan procesów nowotworowych. Polska norma dopuszcza 0,005 mg lindanu w 1 litrze wody pitnej.

 

    * Aldryna i dieldryna - obydwa preparaty należą do insektycydów. Pod względem budowy chemicznej należą do chlorowanych węglowodorów cyklicznych. Podobnie jak DDT, należą do związków kumulujących się w środowisku i odpornych na rozkład oraz biodegradację. Charakteryzują się dużą toksycznością w stosunku do człowieka, co może być przyczyną zatrucia chronicznego. Działają przede wszystkim pobudzająco na układ nerwowy, powodując pobudliwość odruchową, drgawki, bradykardię i obniżenie ciśnienia. Łatwo przenikają przez skórę, uszkadzając ją.

 

Zawartość pestycydów w wodach przeznaczonych do konsumpcji jest oczywiście normalizowana. I tak ostania norma z dnia 4 września 2000 r. (Dz.U. Nr 82,poz. 937) dopuszcza pojedyncze pestycydy w ilości nieprzekraczającej 0,1 mg na litr, natomiast sumę wszystkich pestycydów do 0,5 mg/l. Zatem dawkę 0,5 mg pestycydów w litrze wolno zakładom wodociągowym podawać w wodzie, co daje dziennie około 1 mg, natomiast rocznie - 180 mg !!! Jeśli ktoś nie wie czy to dużo, czy mało, to podpowiadamy: 6 małych łyżeczek !!! 180 mg pestycydów rocznie wolno nam wypijać z wodą kranową, bo pewni mądrzy naukowcy zbadali kiedyś, że taka dawka trucizn nie jest dla ludzi groźna. Ci sami naukowcy zbadali również ile trucizn w postaci przeróżnych barwników i konserwantów wolno pakować do żywności, aby nam nie zaszkodziło. Zatem czuwają nad naszym zdrowiem. Dziwne więc, że bijemy w Polsce rekordy świata w chorobach alergicznych (ich ilość ulega w Polsce podwojeniu co 20 lat) nowotworowych (mamy 2 razy więcej zgonów na raka, niż średnio na świecie), a długość życia jest u nas o 8 lat krótsza niż w Europie Zachodniej.

Polska należy w Europie do krajów o najwyższej umieralności swoich obywateli - życie Polaków jest średnio 8 lat krótsze niż życie ludzi w Europie Zachodniej. Na krótsze życie Polaków największy wpływ ma epidemia chorób nowotworowych.

 

Jeśli komuś wydaje się, że ratunkiem przed trującymi wodami z kranu są rozreklamowane wody mineralne i źródlane, to myli się bardzo. Od kilku lat we wszystkich wodach oferowanych w sklepach dopuszcza się dokładnie te same ilości pestycydów, detergentów, azotanów, ołowiu i wielu innych związków chorobotwórczych, jakie dopuszcza się w wodach kranowych. Dziś nie ma żadnej różnicy między wodami kranowymi, a wodami mineralnymi, jeśli mówimy o ich skażeniu chemicznym.

 

 

39. ŚWIATEM RZĄDZI PIENIĄDZ

Czy to hasło czytasz pierwszy raz? Chyba nie. Większość ludzi na świecie, nie wyłączając władców i polityków, robi kariery tylko z chęci robienia pieniędzy lub (i) awansu, ale to i tak przeważnie idzie w parze. Czy wszyscy uwierzyli, że Bush, obecny prezydent USA, poszedł do Iraku szukać broni masowego rażenia? Czy wszyscy uwierzyli w to, jakoby nie wiedział, że jej tam nie ma? Nie. I tak wiadomo o co tu chodzi - o ropę naftową.

 

Czy rolników, którzy sypią na pola tony pestycydów martwi to, że za chwilę, ktoś je wypije? Co ich to obchodzi, ważniejszy jest przecież ich interes - wysokie i bardziej zyskowne plony. Ostatnio pewnemu chłopu pod Trzebnicą zdechły 3 krowy, ponieważ wypasał je tuż obok pola, na które sam wysypał wcześniej jakiś pestycyd. Krowy zdechły, on nie umarł, zatem nadal uważa, że pestycydy szkodzą tylko zwierzętom, a nie ludziom. Przecież ludzie nie jedzą trawy.

 

Czy producentów żywności boli pakowanie do niej trujących konserwantów? Oczywiście że nie, ich interes jest zupełnie inny - konserwować żywność, bo wtedy ich zyski idą w górę. Na liście dopuszczonych do użytku konserwantów jest mnóstwo substancji rakotwórczych.

Badania amerykańskie wykazały, że kobiety chore na raka mają pięć razy więcej estrogenów w tkankach piersi niż zdrowe. Badania tkanek i krwi u chorych wykazały również obecność dużej ilości związków naśladujących estrogeny. Pochodzą one z chemikaliów: pestycydów, detergentów, plastików i spalin są obecnie najpoważniejszą przyczyną raka.

 

Świat jest podzielony na ludzi, którzy za wszelką cenę (nawet po trupach) chcą osiągnąć maksymalne korzyści finansowe oraz tych co się przed tym bronią, bo jeśli tego nie uczynią, to mogą przypłacić chorobą, a nawet życiem. Tak było, jest i będzie. Ludzie, których łączą wspólne interesy, grupują się tworząc różne organizacje, małe i duże, regionalne oraz na skalę światową.. Do organizacji na skalę całego świata z pewnością należy Światowa Organizacja Zdrowia* (WHO - skrót od World Health Organization).

 

W innym miejscu można przeczytać: "Poszczególne chemiczne zanieczyszczenia występują w wodzie do picia wraz z wieloma innymi składnikami organicznymi i nieorganicznymi. Zalecane dopuszczalne wartości zostały obliczone oddzielnie dla poszczególnych substancji, bez specjalnego uwzględnienia wspólnego oddziaływania danej substancji z innymi, występującymi w wodzie związkami. Mogą jednakże wystąpić sytuacje, w których kilka zanieczyszczeń o podobnym toksycznym działaniu będzie znajdować się w stężeniach zbliżonych do swoich zalecanych dopuszczalnych wartości. W takich wypadkach należy podjąć stosowne działanie mające na względzie warunki lokalne. Przy braku innych danych można przyjąć założenie, że toksyczne działanie tych związków sumuje się."

 

Na co tutaj należy zwrócić uwagę? Dowiadujemy się, że badacze szkodliwości poszczególnych substancji toksycznych obserwują jedynie jaka dawka wybranej toksyny jest dla człowieka szkodliwa. A nie bierze się pod uwagę faktu, że te toksyny występują często grupowo, a ich działanie sumuje się. Badanie takiego oddziaływania na organizm ludzki wydaje się wręcz niemożliwe, bowiem w każdym rejonie świata, występują zupełnie różne toksyny oraz w różnych ilościach. Czytamy wprawdzie, że; "W takich wypadkach należy podjąć stosowne działania mające na względzie warunki lokalne", jednak nigdzie i nigdy w Polsce powojennej nie spotkaliśmy się dotąd z takimi działaniami lokalnych władz.

 

W innym miejscu czytamy: "Dezynfekcja jest najważniejszym etapem uzdatniania wody w publicznych systemach zaopatrywania w wodę. Zniszczenie mikroorganizmów patogennych jest konieczne i prawie zawsze polega na stosowaniu w tym celu aktywnych środków chemicznych, takich jak chlor, który nie tylko jest silnym biocydem, ale także jest w stanie reagować z innymi składnikami wody, powodując powstanie nowych związków chemicznych o potencjalnie szkodliwym długotrwałym oddziaływaniu na zdrowie ludzi. Z tego względu przy całościowej ocenie wpływu dezynfekcji na zdrowie ludzi należy brać pod uwagę nie tylko jakość wody pod względem mikrobiologicznym, lecz także toksyczność środków dezynfekcyjnych i produktów ich reakcji.

 

Okazuje się, że jeśli w wyniku dezynfekcji powstanie więcej ubocznych środków trujących niż pozwalają na to przepisy, to należy zmienić przepisy, bo z dezynfekcji zrezygnować nie wolno. Po prostu trzeba wybrać mniejsze zło. Gdy w wyniku niewystarczającej dezynfekcji doszłoby do zakażenia ludzi w danym mieście bakteriami, to wybucha natychmiast afera i słusznie. Ale jeśli puści się z wodą pitną większą dawkę trucizn, to konsumenci nie zareagują natychmiast, bo efekty picia wody zatrutej chemią lubią odzywać się z opóźnieniem, po latach i nierzadko nawet w przyszłych pokoleniach W taki oto łatwy sposób udaje się władzom nas oszukiwać.

 

I na deser jeszcze parę zdań, które dają dużo do myślenia: "Przestrzeganie standardów jakości wody do picia, ustalonych na podstawie tych Wytycznych, powinno gwarantować bezpieczne zaopatrzenie w wodę. Należy jednakże zdawać sobie sprawę z tego, że dla zapewnienia ciągłego dotrzymywania ustalonych wymagań bardzo ważne jest prowadzenie odpowiedniego monitoringu i że w grę może wchodzić wiele potencjalnych niebezpiecznych sytuacji, pojawiających się czasami bardzo szybko".

 

Monitoring jakości wody pitnej polega na jej rutynowej kontroli w celu upewnienia się, że uzdatnianie i dystrybucja tej wody spełniają założone cele i wymagania określone przepisami. Ciągła kontrola jest integralną częścią zadań przedsiębiorstw wodociągowych, a niezależne instytucje (sanepidy, które podlegają Państwowemu Zakładowi Higieny w Warszawie) powinny sprawdzać, czy przedsiębiorstwo wodociągowe wypełnia prawidłowo swoje zadania w tym zakresie.

 

Problem w tym, że częstość pobierania próbek zależna jest od dostępnych środków (znów odzywa się ekonomia). A jasne jest, że im częściej kontrolowana jest woda, tym łatwiej wykrywane są wszelkie przekroczenia dopuszczalnych ilości toksyn w wodzie. Światowa Organizacja Zdrowia podpowiada, w przypadku korzystania z wód powierzchniowych, pobieranie próbek w ilości minimum raz w miesiącu. Częstość pobierania próbek musi być większa w przypadku dużej ilości mieszkańców w danym mieście, ze względu na zwiększoną liczbę osób narażonych na ryzyko. I tak dla miast liczących 5 000 do 10 000 mieszkańców zaleca się (podkreślam: zaleca, czyli jak komu pasuje) 1 próbkę miesięcznie na 5 000 mieszkańców (czyli w przypadku miasta liczącego 50 000 mieszkańców 10 próbek w miesiącu). Dlatego tak łatwo dochodzi do swoistego "przemytu" zwiększonych dawek trucizn do naszych kranów, bo sytuacje takie mogą być po prostu niezauważone. Przecież pod osłoną nocy niejeden zakład chemiczny może wyrzucić swoje zatrute ścieki, które po kilku lub kilkunastu godzinach mogą znaleźć się w naszych kranach i żołądkach. I nikt nic nie wie.

 

Jeden z dyrektorów zakładu wodociągowego, którego mam przyjemność znać osobiście, porównał tą sytuację do walki boksera na ringu. Bowiem bokser bezustannie musi bacznie obserwować przeciwnika - wystarczy chwila nieuwagi i może znaleźć się na deskach. Problem w tym, że ten bokser musi na ringu wytrzymać tylko kilka minut. W przypadku monitorowania jakości wody zakłady wodociągowe muszą uważać non stop, dzień i noc, a to jest po prostu niemożliwe. Tych chwil nieuwagi mamy w tym przypadku zdecydowanie więcej. A efekt takiego stanu rzeczy znamy; szerzące się w tempie katastrofalnym choroby cywilizacyjne, alergie, choroby raka.

 

 

40. PRAWDZIWA CNOTA KRYTYK SIĘ NIE BOI

"Każdy nowy wynalazek musi pokonać dwie przeszkody: uprzedzenia pseudonaukowców oraz zatwardziałość starych i utartych sposobów myślenia." Herophilus (335-280 p.n.e.)

 

Tak było zawsze, tak jest i tak będzie. Dlatego nie możemy się dziwić, że również zupełnie nowa technologia oczyszczania wody jaką jest osmoza odwrócona potrzebuje trochę czasu, aby się przebić przez mur skostniałych umysłów. Szczególnie, że sprzedawcy wszystkich filtrów do wody, w tym również osmotycznych, muszą uporać się z pewnymi naturalnymi konkurentami, do których zaliczają się:

   1. Zakłady wodociągowe

   2. Władze sanitarne

   3. Producenci wód mineralnych

 

A skoro są naszymi konkurentami, to nie może nas dziwić, że będą oni krytykowali osmozę odwróconą w każdy możliwy sposób. Zatem poznajmy te sposoby po to, by móc się przed nimi mądrze i skutecznie bronić.

 

Zakłady wodociągowe oraz sanepidy popierają się nawzajem i dlatego ich argumenty przeciwko osmozie są podobne. Pamiętajmy, że najwięcej zakładów stanowią spółki, w których większość udziału posiadają miasta i gminy. Z kolei sanepidy są organami państwowymi upoważnionymi do kontroli jakości wody pitnej. Ręka rękę myje.

 

Ulubioną sztuczką tych instytucji, uprawianą od wielu lat, jest czepianie się pH wody osmotycznej. Otóż okazuje się, że woda osmotyczna wychodząca z nowej membrany może mieć pH w okolicy 6, a nawet mniej. Tymczasem norma określająca warunki jakim woda powinna odpowiadać narzuca pH od 6,5 do 8,5 (Dz.U. Nr 203, poz. 1718 z dnia 19 listopada 2002 r.). Czyli okazja do dyskwalifikacji naszej czystej przecież wody. Tymczasem żaden sanepid nie przyznaje się do tego, że narzucone przez Dziennik Ustaw pH wody nie jest wcale skierowane w kierunku ochrony zdrowia konsumenta lecz w imię ochrony wodnych instalacji przesyłowych. Im bardziej agresywna jest woda, tym szybciej instalacje te korodują i jednocześnie pogarszają jakość wody dochodzącej do kranu. Dlatego muszą być częściej wymieniane. W "Wytycznych WHO dotyczących jakości wody do picia" (WHO - Światowa Organizacja Zdrowia) możemy przeczytać:

 

"... Należy kontrolować pH wody wtłaczanej do sieci wodociągowej w celu zminimalizowania korozji przewodów wodociągowych i instalacji wewnętrznych. Niespełnienie tych wymagań może spowodować wtórne zanieczyszczenie wody do picia i niekorzystnie wpływać na smak, zapach i wygląd wody..."

 

"... dla pH wody do picia nie podaje się zalecanej dopuszczalnej wartości wynikającej z przesłanek zdrowotnych. Wskaźnik pH zwykle nie ma bezpośredniego znaczenia dla konsumenta wody..."

 

Aby zrozumieć dlaczego niższe pH wody nie wpływa ujemnie na nasze zdrowie weźmy za przykład herbatę z cytryną lub gazowane wody kupowane w sklepach. Przecież plasterek cytryny w herbacie powoduje, że jej pH natychmiast spada do około 3. Podobnie jest z gazowanymi wodami - dwutlenek węgla wtłaczany do wody zakwasza ją, bo wynikiem takiej mieszanki jest lekki kwas węglowy o pH od 2 do 3. I czy ktokolwiek zabrania nam tego pić? Tak kwaśne płyny, ale również kwaśne potrawy nigdy nam nie szkodzą, bowiem środowisko żołądka jest również kwaśne - do strawienia spożywanych przez nas potraw jest w nim wydzielany stężony kwas solny.

Wymagane przez przepisy pH wody pitnej i gospodarczej od 6,5 do 8,5 jest pomyślane wyłącznie w celu ochrony rur przesyłowych, a nie w celu ochrony zdrowia konsumenta. Ponieważ czysta woda osmotyczna z nowych membran może posiadać pH poniżej 6,5 to sanepidy, wykorzystując często niewiedzę sprzedawców urządzeń osmotycznych, potrafią ją zdyskwalifikować.

 

Identyczny zamysł, czyli ochrona rur, ma wprowadzony w roku 2000 do przepisów dotyczących jakości wody zapis, który narzuca jej minimalną twardość w wysokości 60 mg/l CaCO3. We wspomnianych wyżej wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) przeczytamy:

 

"...Wody miękkie o twardości poniżej 100 mg/l mają małą zdolność buforową i mogą powodować większą korozję rur wodociągowych..."

 

a w innym miejscu czytamy:

 

"... Nie proponuje się zalecanej dopuszczalnej wartości opartej na przesłankach zdrowotnych..."

Miękka woda zawierająca poniżej 100 mg/l CaCO3 może powodować większą korozję rur wodociągowych. Z tego powodu nowe przepisy z roku 2000 wprowadziły minimum 60 mg/l CaCO3 w wodzie pitnej i gospodarczej. Niestety również ten zapis normy jest często wykorzystywany przez sanepidy przeciwko sprzedawcom urządzeń osmotycznych (woda osmotyczna jest miękka), mimo że nasz czysta woda nie korzysta z transportu rurami wodociągowymi.

 

Istnieje jeszcze jeden argument używany często przez wszystkich naszych konkurentów, tym razem również przez producentów wód mineralnych. Według nich woda osmotyczna jest zbyt czysta, jałowa i dlatego niezdrowa.

 

Na temat braku jakiejkolwiek logiki w tych zarzutach nie będziemy się wypowiadać na łamach tego artykułu, bo temat jest nam bardzo znamy i nieraz przerabiany (na konkretne życzenie chętnie przyślemy kilkunastostronicowe opracowanie, w którym na temat minerałów wypowiadamy się szczegółowo). W tym miejscu chcemy tylko zwrócić uwagę na dwa istotne aspekty.

 

Po pierwsze woda osmotyczna nigdy nie była jałowa, bowiem już w zupełnie nowym urządzeniu membrany przepuszczały zawsze kilka procent związków zawartych w wodzie nieoczyszczonej. W ten sposób woda osmotyczna zbliża się swoim składem oraz smakiem do wody z górskiego potoku, szczególnie, że wśród związków zawartych w wodzie po przejściu przez membranę zawsze mają przewagę te najmniejsze, czyli pierwiastki życia (wapń, magnez, sód i potas). Ostatnio firmy produkujące domowe membrany osmotyczne (podkreślam domowe, bo zupełnie inne membrany stosuje się w innych sferach gospodarki i przemysłu), zwiększyły w nich dwukrotnie wielkość por, które teraz dochodzą do około 0,0002 mikrometra. Dzięki takiej zmianie zupełnie nowa membrana przepuszcza na początku 30 do 50% pierwiastków życia zawartych w wodzie nieoczyszczonej, a po roku używania pierwiastki te przechodzą w 100%. Tu dodać należy, że przez taki manewr skrócono wprawdzie żywotność tych membran o około 12 miesięcy, ale dzisiaj nie ma to dużego znaczenia ze względu na ich znikome ceny. Niektórzy z nas pamiętają, że około 10 lat temu cena membran sięgała do 1 000,- złotych, a dzisiaj ta sama membrana jest do nabycia za około 200,- złotych.

 

Jeśli do urządzenia osmotycznego zainstalujemy dodatkowo mineralizator, wówczas nie można mieć żadnych wątpliwości, ze woda z niego jest (w świetle nowych przepisów) porównywalna z niskozmineralizowaną wodą mineralną.

 

A wracając do wątpliwości naszych szanownych konkurentów co do walorów zdrowotnych wody osmotycznej zwracam uwagę na następujące fakty; w chwili obecnej w każdej godzinie umiera na świecie dziesiątki tysięcy ludzi, przy tym coraz częściej z powodu chorób cywilizacyjnych. Tymczasem nigdy w historii życia na Ziemi, które trwa już 5 milionów lat, nie zanotowano ani jednego przypadku, by komuś zaszkodziła czysta woda, nawet jeśli nie zawiera minerałów.

 

Ostatnio pojawił się na naszym horyzoncie zupełnie nowy konkurent, o którym dotąd nie wspominaliśmy. Otóż w każdej branży i w każdym zawodzie pojawiają się firmy lub ludzie uczciwi oraz nieuczciwi. Taka sytuacja nie ominęła również naszej branży - firm z filtrami do wody. Znalazły się na polskim rynku firmy działające szczególnie nieuczciwie i brutalnie, aż w końcu doigrały się występu w telewizji ogólnopolskiej. Wcześniej na temat nierzetelnych firm oferujących urządzenia osmotyczne pisano w różnych gazetach lokalnych. Samo życie.

 

Jednak sam fakt pojawienia się na rynku nierzetelnych firm nie oznacza nigdy, że wszyscy w danej branży pracują podobnie. Zdecydowana większość firm z branży urządzeń osmotycznych poważnie traktuje swoją pracę oraz swoich klientów. Te rzetelne firmy nie żałują czasu i pieniędzy na profesjonalne szkolenia swoich sprzedawców. Z kolei sprzedawcy ci informują fachowo swoich klientów o pracy urządzeń osmotycznych oraz kosztach ich eksploatacji. Klienci zamawiający nasze urządzenia poprzez sprzedaż bezpośrednią są informowani o przysługującym im prawie odstąpienia w ciągu 10 dni od złożonego zamówienia i bez podawania przyczyn takiej decyzji.

 

Poważne firmy osmotyczne mogą pochwalić się dobrze wyszkolonymi technikami, którzy każdą awarię usuwają w ciągu doby od momentu jej zgłoszenia. Te poważne firmy osmotyczne działają już od wielu lat i zamierzają kolejne lata trwać w tej branży. Z kolei te inne prędzej czy później znikną z rynku, bowiem każde kłamstwo ma krótkie nogi.

 

Ponad 20 firm osmotycznych z różnych miejsc kraju utworzyło w maju bieżącego roku Stowarzyszenie "Czysta Woda". Wszyscy członkowie Stowarzyszenia wyróżniają się jakością pracy swoich sprzedawców oraz techników i skupiając się w nim pragną wyraźnie odciąć się od tych firm, które czynią tylko szkody na rynku filtrów osmotycznych. Jednocześnie zapraszamy do współpracy następne firmy, bo im więcej nas będzie, tym więcej będziemy mogli wspólnie zdziałać.

 

Stowarzyszenie "Czysta Woda" skupia wszystkich tych, którzy wiedzą, że urządzenia osmotyczne będą sprzedawane zawsze, szczególnie w kraju, w którym nikt i nic poza osmozą odwróconą nie poprawi jakości wody pitnej. My miłośnicy osmozy odwróconej wiemy, że to tylko kwestia czasu, kiedy w każdym polskim domu aparat osmotyczny będzie tak oczywistym sprzętem jak pralka, lodówka albo telewizor.

Osmoza odwrócona jest dzisiaj jedyną metodą oczyszczania wody z groźnej chemii. Jest jednocześnie tania w eksploatacji i dzięki temu szybko zyskuje popularność.

 

 

41. CO SIĘ KRYJE W WODZIE Z KRANÓW

Pierwotniaki pasożytnicze, wywołujące choroby jelit, są obecne w wodzie wodociągowej polskich miast w ilościach, które mogą zagrażać zdrowiu publicznemu - ogłosili naukowcy na konferencji zorganizowanej przez PAN.

 

"Przeprowadzone po raz pierwszy w Polsce badania wody ze zbiorników powierzchniowych i wody pitnej Poznania i jego okolic wskazują, że zagrożenie zdrowia publicznego związane z występowaniem w tych wodach pasożytniczych pierwotniaków jelitowych jest w Polsce zupełnie realne" - powiedział dr Paweł Sulima z Katedry i Zakładu Biologii i Parazytologii Lekarskiej Akademii Medycznej w Poznaniu na spotkaniu zorganizowanym przez Komitet Parazytologii Polskiej Akademii Nauk.

 

Jak wyjaśnił, wyniki jego badań wykazały, że oocysty (tj. stadia służące do rozprzestrzeniania) trzech rodzajów pierwotniaków - Cryptosporidium, Cyclospora i Giardia są obecnie nie tylko w zbiornikach wykorzystywanych w celach rekreacyjnych, ale też w Warcie, która jest źródłem wody pitnej dla Poznania, a nawet w jednej z próbek uzdatnionej wody pitnej z wodociągów w centrum Poznania.

 

"W próbce wody wodociągowej wykryto 9 oocyst Cryptosporidium w 250 litrach wody. Z danych naukowych wynika natomiast, że już obecność jednej oocysty w ponad 30 tys. litrów wody zwiększa ryzyko epidemii" - mówił dr Sulima.

 

Jak podkreślił, wynik uzyskany w jego badaniach powinien spowodować już działanie prewencyjne.

 

"Niestety, obowiązujące w Polsce przepisy prawne nie przewidują zagrożeń związanych z obecnością w wodzie pitnej pasożytniczych pierwotniaków jelitowych. W związku z tym przepisy te nie obligują do działań zapobiegających epidemii" - powiedział.

 

"Wyniki wskazują, że zagrożenie może dotyczyć nawet krajów dobrze rozwiniętych, które posiadają zadowalające metody uzdatniania wody" - powiedział prof. Anna C. Majewska z Katedry i Zakładu Biologii i Parazytologii Lekarskiej Akademii Medycznej w Poznaniu.

 

Badaczka przytoczyła dane na temat epidemii zakażeń Cryptosporidium z 1993 roku w Milwaukee w stanie Wisconsin, gdy zarażeniu uległo 403 tys. osób, z których zmarło 100, a kilka tysięcy było hospitalizowanych.

 

Jak mówiła, ryzyko zakażenia jest związane również z basenami. "Połknięcie nawet niewielkiej ilości wody z basenu, w której są oocysty, może wywołać zakażenie. Najlepszym przykładem jest epidemia kryptosporidiozy z 1997 roku związana z fontanną w ZOO w Minnesocie. Tu wystarczyło połykanie kropelek wody rozpryskujących się z fontanny, które zwierały oocysty, by epidemia objęła 370 osób" - opisuje badaczka.

 

"Jak się później okazało, źródłem zakażenia było 2-letnie dziecko, a raczej zawartość jego pampersa" - dodaje.

 

"W Polsce nie ma nawet jednego laboratorium referencyjnego, które prowadziło by badania diagnozujące zakażenie pierwotniakami jelitowymi. Testy tego typu są bardzo drogie, ale czasem niezbędne jest ich przeprowadzenie, by ocenić przyczyny objawów zatrucia pokarmowego u dzieci czy osób starszych" - tłumaczyła dr Anna Bajer z Instytutu Zoologii Uniwersytetu Warszawskiego.

 

Zakażenia różnymi gatunkami Cryptosporidium, Giardia, Cyclospora i Microsporidium u osób ze zdrowym układem odpornościowym mogą wywołać krótkotrwałe biegunki, które przypominają objawy grypy jelitowej i mijają samoistnie po około 2-3 tygodniach, jednak u osób z obniżoną odpornością, takich jak osoby starsze, po przeszczepach, zakażone HIV czy dzieci, mogą być przyczyną wyniszczającej choroby, prowadzącej nawet do zgonu. Criptosporidium parvum zostało całkiem niedawno wpisane na listę organizmów, które mogą być wykorzystane w bioterroryzmie.

 

Wszystkie wymienione rodzaje pierwotniaków wywołują tzw. wodnopochodne parazytozy. Oocysty Cyptosporidium są wydalane z kałem ludzi oraz zwierząt dzikich i domowych, zwłaszcza młodego bydła. W wilgotnej glebie czy wodzie pozostają inwazyjne przez wiele miesięcy. Do wód powierzchniowych mogą dostawać się ze ścieków rolniczych i komunalnych. Oocystami Cyclospora można się zarazić nie tylko za pośrednictwem wody, ale też spożywając owoce i warzywa, które były podlewane lub spryskiwane zakażoną wodą. Ich mycie nie zapobiega zakażeniu.

 

Jak podkreślają specjaliści, oocysty wielu gatunków tych pierwotniaków są odporne na większość środków dezynfekujących. Chlorowanie i standardowe warunki uzdatniania wody nie usuwają stadiów inwazyjnych pierwotniaków. Jedyną pewną metodą uzdatniania wody jest jej gotowanie lub filtrowanie przez filtry o bardzo małych porach, które są jednak bardzo drogie.

 

PAP MAJ 2004 r.

 

HYDROPURE POLSKA Sp. z o.o. 51-650 Wrocław ul. Canaletta 41

tel. 0-71/345-28-60 fax 0-71/345-28-70 biuro@hydropure.com.pl

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [31.05.2010, 09:41]

PIJESZ WODĘ Z BUTELKI? ZOBACZ, CO W NIEJ PŁYWA

Kiedy lepiej wybrać kranówkę.

Zawiera ona znacznie więcej bakterii niż woda z kranu. W niektórych markach ich poziom przekracza dopuszczalną normę sto razy - wynika z ostatnich badań.

Tak wysoka obecność drobnoustrojów stanowi szczególne zagrożenie dla kobiet w ciąży, niemowląt, pacjentów z obniżoną odpornością i ludzi starszych - pisze newsru.com.

Wniosek jest jeden. Nie wolno ulegać reklamom o cudownych właściwościach tego, co znajduje się w plastikowych opakowaniach.

Jeżeli mamy informację, że woda z sieci wodociągowej jest dobrej jakości, to kupowanie butelkowanej nie ma sensu - stwierdził dr Sonish Azam z kanadyjskiego Ccrest Laboratories. | MK

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 09.06.2011, 22:50

JUŻ MILIARD LUDZI NA ŚWIECIE JEST CIĘŻKO CHORYCH

Będzie jeszcze gorzej.

Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś stopniu upośledzona- donosi france24.com.

Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa.

Szczególnym problemem jest rosnąca liczba osób z cukrzycą, chorobami serca, rakiem i zmianami psychicznymi.

Niepełnosprawnym grozi nie tylko wykluczenie ze społeczeństwa, ale i dużo gorsza opieka medyczna. Trzykrotnie częściej odmawia się im koniecznej pomocy medycznej - dodaje portal. Najczęściej dotyczy to upośledzenia umysłowego. | JS

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [14.05.2009, 11:04]

NASZE DZIECI BĘDĄ ŻYŁY KRÓCEJ

Przeciętny młody Polak będzie żył 5 lat krócej, niż jego rodzice! Naukowcy z amerykańskiego National Institutes on Aging alarmują: najwyższy czas to zmienić. | Dodał: EdgarS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [23.10.2010, 17:38]

TA CHOROBA BĘDZIE PLAGĄ DLA LUDZKOŚCI. ZACHORUJE CO TRZECI CZŁOWIEK

W połowie wieku będzie to już epidemia.

Do 2050 roku liczba Amerykanów chorujących na cukrzycę wzrośnie z 10 do 33 proc. populacji - donosi rządowa agenda Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób.

Przybywa otyłych i zwiększa się procentowy udział latynosów i czarnoskórych w społeczeństwie. Te grupy etniczne są najbardziej narażone na zachorowanie.

Choć tworzy się coraz doskonalsze leki, pozwalające prowadzić chorym na cukrzycę w miarę normalne życie, to problem jest poważny.

Cukrzyca jest olbrzymim obciążeniem dla budżetu państwa. Prowadzi ona bowiem do uszkodzeń innych narządów, ale i np. do raka czy ślepoty - zauważa "The USA Today".

W tej chwili cukrzyca obciąża rocznie amerykański budżet sumą 174 mld dolarów, z tego dwie trzecie to koszty zabiegów i opieki medycznej. | JS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [15.10.2010, 10:35]

NOWOTWORY TO NASZE DZIEŁO. STAROŻYTNI NIE CHOROWALI NA RAKA

Co przyczynia się do rozwoju tej strasznej choroby?

Naukowcy z Uniwersytetu w Manchesterze przekonują, że to, iż dzisiaj tyle osób choruje na różnego rodzaju nowotwory, to wina nas samych.

W starożytności ludzie na nie nie chorowali - informuje express.co.uk.

W społeczeństwach uprzemysłowionych rak jest drugą po chorobach układu krążenia przyczyną śmierci. Ale w czasach starożytnych był niezwykle rzadki - twierdzi prof. Rosalie David. | WB

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [19.09.2010, 17:43]

RAK? TO JUŻ PRZESĄDZONE ZANIM SIĘ URODZISZ

Ryzyko zachorowania rośnie nawet w łonie matki.

Rodzice, którzy chcą zmniejszyć ryzyko raka u swoich dzieci powinni jeść mniej konserwowanej żywności i unikać substancji chemicznych- stwierdza Ricardo Uauy, guru żywienia zbiorowego w Londyn School of Higeny.

Jeżeli nie będą prowadzić zdrowego trybu życia - ich dzieci z wielkim prawdopodobieństwem zachorują na raka. To bowiem choroba genetyczna, ale to, czy wystąpi zależy od warunków środowiska w jakim rozwija się i żyje człowiek.

Matki powinni przestać palić papierosy, pić alkohol, oraz zapewnić sobie właściwy poziom żelaza i kwasu foliowego - pisze "Herald Sun".

Zdaniem profesora niezmiernie ważne jest tez właściwe odżywianie w okresie ciąży.

Otyłość prowadzi do raka okrężnicy, piersi i nerki. Kobiety oczekujące na dziecko nigdy nie powinny jeść za dwóch- stwierdza Uauy na łamach "Herald Sun". | MK

 

"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.: Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

 

 www.o2.pl | Środa [10.12.2008, 08:22] |

OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN

Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [01.06.2010, 20:16]

WHO: RAK BĘDZIE ZABIJAĆ DWA RAZY CZĘŚCIEJ

Medycyna przegrywa w walce z nowotworami.

Z powodu nowotworów złośliwych w 2030 roku na świecie umrzeć może nawet 13,3 mln ludzi. Ale na raka co roku zachoruje ponad 21 mln osób - alarmuje France24.

Raport ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia stwierdza, że liczba ofiar chorób nowotworowych za 20 lat podwoi się.

W 2008 roku z powodu na tę chorobę zmarło 7,6 mln ludzi - najwięcej w Europie Zachodniej, Australii i Ameryce Północnej.

To efekt złych nawyków żywieniowych w rozwiniętych społeczeństwach oraz oczywiście skutek powszechnego uzależnienia od papierosów. Teraz najczęściej występuje rak płuc, piersi oraz jelita grubego - mówi dr Freddie Bray z International Agency for Research on Cancer.

Jego zdaniem na wzrost liczby chorych na nowotwory wpłynie przejmowanie negatywnych wzorców kulturowych przez społeczeństwa krajów rozwijających się. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [10.02.2011, 06:45]: Rak wybija Polaków. 1,28 miliona ludzi w Europie umrze w tym roku na raka - prognozuje zespół włoskich naukowców. W samej Polsce będzie to 54,6 tys. mężczyzn i 44,4 tys. kobiet.