www.wolnyswiat.pl

 

[Ostatnia aktualizacja: 08.2009 r.]

 

 

UWAGA, CHOROBY ZAKAŹNE (PANDEMIA)!!!

 

 

www.o2.pl | Poniedziałek [25.05.2009, 08:28] 1 źródło

EUROPĘ ATAKUJE NOWY WIRUS

Przed epidemią gorączki Chikungunya może nas uratować satelita.

Przy pomocy satelitów naukowcy są w stanie wykryć na powierzchni Ziemi np. niewielkie wahania temperatury czy ilości chlorofilu produkowanego przez rośliny, które mają ogromny wpływ na liczbę i kondycję owadów przenoszących choroby - pisze „Newsweek".

Ostatnio naukowcy pracujący w ramach projektu EDEN ustalili na podstawie zdjęć satelitarnych, że w Europie rośnie ryzyko pojawienia się takich groźnych chorób, jak denga czy malaria. Przestrzegają także przed gorączką Chikungunya - roznoszące ją komary, żyjące dotąd w krajach afrykańskich, pojawiły się już we Włoszech i Albanii.

Obserwacje wykazały także, że w zachodniej Afryce malaria rozprzestrzenia się szybciej w strefie podmiejskiej niż w centrach miast czy slumsach. Na zdjęciach satelitarnych zauważono, że na obrzeżach miast jest więcej stawów, kałuż i bajorek, przyjaznych dla komarów anopheles. | TM

 

 

„WPROST” nr 29, 18.07.2004 r.

KOMAR Z WYROKIEM ŚMIERCI

WIRUS ZACHODNIEGO NILU, KTÓRY WYWOŁAŁ EPIDEMIĘ W AMERYCE, DOTARŁ JUŻ DO POLSKI

(...) – Zarazek zaatakował już niektóre wróble i mazurki schwytane na skraju Puszczy Kampinowskiej w podwarszawskich Łomiankach – twierdzi prof. Józef Knap, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego. Podobnie było pod koniec lat 90. w USA, gdzie najpierw masowo padały ptaki i zwierzęta, głównie konie, a dopiero potem wirus przeniósł się na ludzi. Od tej pory krąży we wszystkich stanach USA i w Kanadzie. Wniknął do krwioobiegu ponad 300 tys. Amerykanów, ponad 4 tys. osób zachorowało, a 240 chorych zmarło. Czy tak samo będzie w Polsce?

(...) W Europie wirus zadomowił się już w Grecji, Hiszpanii, portugalii, we Włoszech i w Rumunii, gdzie zachorowało prawie 1,5 tys. osób, a 50 zmarło. Pojedyncze przypadki zachorowań odnotowano również u niemal wszystkich naszych sąsiadów: w Czechach, na Słowacji, Ukrainie i Białorusi.

Groźny wirus prawdopodobnie przeniosły do Polski ptaki migrujące z regionów tropikalnych. Od nich zaraziły się miejscowe... (...) Zarazki roznoszą głównie komary, a także meszki , muchówki, kleszcze - stawonogi, które żywią się zarówno krwią ptaków, jak i ssaków. (...) W Polsce nie prowadzi się na razie żadnych badań sprawdzających, czy chorzy na zapalenie opon mózgowych i mózgu byli zainfekowani wirusem gorączki Zachodniego Nilu, tymczasem aż 80 proc. tego typu zakażeń przebiega bezobjawowo. Okres wylęgania się choroby trwa 2-10 dni, a dolegliwości przypominają objawy grypy, z narastającą gorączką, dreszczami, ogólnym rozbiciem, bólami głowy i nieżytem żołądkowo-jelitowym. (...) Niektóre zainfekowane osoby mają objawy polio z ostrym porażeniem mięśni. Od 5 do 15 proc. osób dotkniętych gorączką umiera na skutek powikłań.

 

EBOLA W EUROPIE?

Do tej pory większość arbowirusów atakowała gęsto zaludnione tereny w krajach Trzeciego Świata, zwłaszcza położone w strefie międzyzwrotnikowej. Wzrost temperatury w ostatnich latach sprawił, że przenoszące śmiertelne choroby owady znajdują odpowiednie warunki do życia tam, gdzie dotychczas było im zbyt chłodno. Rozprzestrzenianiu się wirusów i pasożytów sprzyjają też coraz częstsze podróże oraz sprowadzanie zwierząt i roślin z egzotycznych zakątków świata.

We Włoszech zidentyfikowano pochodzącego z Azji komara tygrysiego, który przenosi wirusy powodujące zapalenie mózgu i gorączkę denga. Na Bałkany, do basenu Morza Śródziemnego i Morza Czarnego oraz na Węgry dotarła przenoszona przez kleszcze tzw. gorączka Krym-Kongo, która wywołuje silne wymioty, biegunkę i krwotoki. Jest szczególnie niebezpieczna, ponieważ można się nią zarazić od człowieka.

Poza strefą zwrotnikową pojawiła się również choroba denga, która występuje już w ponad 100 krajach i coraz szybciej przesuwa się na północ. Niedawno pierwszy raz pojawiła się na Hawajach. Według WHO, wirus ten zagraża 40 proc. ludzi na świecie. Leiszmaniozę trzewną można

„przywieźć” z południa Włoch. W naszym kraju z objawami tej choroby do lekarzy trafia około 10-20 osób rocznie.

- Do Polski może powrócić malaria, ponieważ jest u nas dużo jej przenosicieli - komarów z rodzaju Anopheles, które wylęgają się m.in. w pobliżu lotniska Gdańsk-Trójmiasto - podkreśla dr Beata Biernat.

Malarią może nas zarazić komar, który dostał się do Polski w samolocie, lub rodzimy widliszek, który nakarmił się krwią turysty wracającego ze strefy tropikalnej. W Europie w ostatnich 20 latach zarejestrowano 64 przypadki tej choroby. Za kilka lat większość ludzi będzie narażona na choroby tropikalne, nawet na wywoływaną przez wirus Ebola wyjątkowo groźną gorączkę krwotoczną.

Monika Florek

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [20.08.2009, 16:08] 2 źródła

GROZI NAM KOLEJNA EPIDEMIA?

Naukowcy ostrzegają przed wirusem Zachodniego Nilu.

Wirusolodzy mają pełne ręce roboty. Ludzi atakuje nie tylko wirus świńskiej grypy, zagraża nam także - do tej pory egzotyczny - wirus przywleczony przez ptaki z Egiptu. O jego pojawieniu się wśród ptasiej populacji na skraju Puszczy Kampinoskiej mówił już w 2004 roku prof. Józef Knap z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Teraz  specjaliści z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego twierdzą, że zagrożenie przeniesienia sie tego wirusa na ludzi jest całkiem realne - donosi "Newsweek".

Wirus przenoszą ptaki. Trafia on do ludzkiego organizmu poprzez ugryzienie komara. A tegoroczne ciepłe i wilgotne lato sprzyja rozmnażaniu się tych owadów. Również gatunku, który przenosi wirusa z ptaka na człowieka.

Niebezpieczeństwo jest realne. Dlatego należy stworzyć system wczesnego ostrzegania, polegający na monitorowaniu obecności wirusa u dzikich ptaków. W okresie wzmożonej aktywności komarów może łatwo dojść do przeniesienia wirusa na ludzi - ostrzega w rozmowie z serwisem Newsweek.pl prof. dr hab. Elżbieta Samorek - Salamonowicz z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego - Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach.

Wirus powoduje chorobę zwaną gorączką Zachodniego Nilu. W 80 proc. zakażenie przechodzi bezobjawowo, pozostali odczuwają bóle głowy, mają nudności, kłopoty z koordynacją, wysoką gorączkę. W skrajnych przypadkach choroba powoduje objawy podobne do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i zapalenia mózgu czy zbliżone do choroby Parkinsona. Śmiertelność osób hospitalizowanych waha się między 2 a 35 proc. - przypomina "Newsweek".

Choroba ta w 1999 roku dotarła do USA. Rocznie choruje tam na nią kilka tysięcy osób. Przypadki zachorowań odnotowuje się także co roku u naszych południowych sąsiadów. Do dzisiaj nie ma chroniącej przed wirusem szczepionki. | WB

 

 

„WPROST” nr 4(1104), 2004 r.

BIAŁY TRĄD W BAGDADZIE

Kilkuset żołnierzy służących w Iraku zachorowało na leiszmaniozę, chorobę zakaźną wywoływaną przez pierwotniaki z rodzaju Leishmania atakujące białe krwinki i układ limfatyczny. Przenoszą ją pustynne moskity, które podczas obecnego konfliktu są bardzo uciążliwe.

Chorują Amerykanie i Brytyjczycy, Polacy na razie są zdrowi. Wojskowych atakuje głównie odmiana skórna choroby (CL), zwana białym trądem. Prowadzi ona do powstania na twarzy nie gojących się owrzodzeń oraz blizn, które długo mają siny kolor. Groźniejsza dla zdrowia jest postać trzewna (VL), wywołująca gorączkę, powiększenie śledziony i zmniejszenie produkcji krwinek w szpiku. Nie leczona może prowadzić do śmierci. W czasie operacji "Pustynna burza" w 1991 r. na leiszmaniozę zachorowało kilkudziesięciu żołnierzy z USA.

Leiszmanioza powszechnie występuje w ciepłym klimacie - zagrożonych nią jest 16 mln ludzi na całym świecie, co roku 1,5 mln osób choruje na CL, a 500 tys. na VL. Nie ma na nią szczepionki, leczenie nie zawsze jest skuteczne. W niektórych krajach podzwrotnikowych leiszmanioza jest uważana za typową chorobę wieku dziecięcego, tak jak u nas różyczka czy odra. | (JAS)

 

                                                                                             

„FAKTY I MITY” nr 35, 08.09.2005 r.

PANDEMIA

W Rosji rozprzestrzenia się ptasia grypa. Najpoważniejsza jest sytuacja na Syberii, gdzie infekcje pojawiają się w coraz to nowych regionach. To dopiero początek...

Pierwszy przypadek odnotowano w lipcu. Od tego czasu choroba pojawiła się w pięciu obwodach. Jeden z nich graniczy z europejską częścią Rosji. Wirus przyniosły z Azji Południowo-Wschodniej migrujące ptaki. Szczep grypy H5N1 może być zabójczy dla ludzi. Epidemiolodzy i lekarze są coraz bardziej zaniepokojeni możliwością pandemii, która może zdziesiątkować ludność planety.

Nie tylko oni ostrzegają. Wielka kanadyjska firma brokerska BMO Nesbitt Burns analizuje konsekwencje, jakie rozprzestrzenianie się zabójczego wirusa może mieć w sferze biznesowej. Ich rozmiary byłyby porównywalne z wielką depresją lat trzydziestych XX wieku. Wartość nieruchomości gwałtownie się obniży, bankructwa będą masowe, ubezpieczalnie pójdą z torbami. Handel międzynarodowy się załamie. Linie lotnicze przestaną funkcjonować, transport towarów zamrze, wyparuje turystyka. „Na całym świecie będzie miał miejsce kompletny krach gospodarczy”. Ta sytuacja spowoduje ogólnoświatową panikę.

Światowa Organizacja Zdrowia, ONZ i eksperci od pewnego czasu ostrzegają, że świat może być już na krawędzi pandemii. Specjaliści od chorób zakaźnych w USA alarmują, że przygotowania do odparcia zarazy są zbyt powolne. Sądzą, że na ptasią grypę może zapaść 90 milionów Amerykanów, a ponad 200 tysięcy umrze.

Obecnie wirus H5N1 dziesiątkuje drób w Azji. Nawet jeśli pandemia miałaby względnie łagodny przebieg, szacuje się, że jedna trzecia ludności na ziemi zachorowałaby w ciągu kilku miesięcy, a miliony ludzi by umarły. Wszystko to mogłoby nastąpić w ciągu 18-24 miesięcy. Amen...? | PZ

 

[By zmniejszyć skalę problemu trzeba m.in. wytrzebić wszystkie gołębie przebywające w pobliżu siedzib ludzkich. Można to zrobić np. używając samobieżnego lasera (zsynchronizowanego z kamerą). A ich dokarmianie musi być rygorystycznie i surowo karane! Takie środki trzeba stosować już na stałe. – red.]

 

 

"WPROST" nr 23(1226), 11.06.2006 r.

DRUGI ATAK WIETNAMKI

Ludzi zabijają dwie nowe odmiany ptasiej grypy

Gdy kilka dni temu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) postawiła w stan pogotowia producenta leku przeciwgrypowego Tamiflu, eksperci uspokajali, że to tylko ćwiczenia. Wygląda jednak na to, że WHO pierwszy raz jest poważnie zaniepokojona ptasią grypą. Przez najbliższe tygodnie żelazna rezerwa farmaceutyku, wystarczająca do wyleczenia trzech milionów ludzi, będzie gotowa w każdej chwili do wysłania do Indonezji, gdzie wirus H5N1 zaatakował z niespotykaną dotychczas siłą. W ciągu niecałych trzech tygodni zabił siedmioro członków rodziny mieszkającej w wiosce Kubu Simbelang na Sumatrze. Ponieważ tylko jedna z ofiar miała kontakt z drobiem, lekarze uznali, że pozostali musieli się zarazić od niej. - Wbrew temu, co twierdzi WHO, nie jest to pierwszy przypadek przeniesienia ptasiej grypy z człowieka na człowieka. Rodzinne ogniska zachorowań pojawiały się już w Wietnamie i Turcji - powiedział "Wprost" dr Henry Niman, specjalista w dziedzinie genetyki wirusów z amerykańskiej firmy Recombinomics.

 

Nie sprawdziły się przepowiednie uczonych, którzy uznali, że po zakończeniu sezonu grypowego wirus H5N1 nie będzie groźny aż do jesieni. Z najnowszych analiz wynika, że zarazek przeszedł mutacje genetyczne umożliwiające mu rozprzestrzenianie się także w letnich temperaturach. Światu dziś nie zagraża ptasia grypa, która rozwijała się w Azji Środkowo-Wschodniej przez ostatnie dziesięć lat. Wirus wietnamki jest coraz słabszy, a w Wietnamie i Tajlandii udało się go niemal całkowicie pokonać. Ewolucja zarazków nie stoi jednak w miejscu - od roku Indonezję atakuje nowa, bardziej śmiercionośna odmiana H5N1, a kolejny wariant jesienią wraz z ptactwem dotarł do Europy, Afryki i na Bliski Wschód.

 

Przeklęte DNA

Złożona z 17 tys. wysp Indonezja jest idealnym inkubatorem dla wirusa ptasiej grypy. Władze twierdzą, że nie są w stanie zmusić hodowców drobiu do wybijania zainfekowanych stad, ponieważ nie mają pieniędzy na odszkodowania. Świadomość zagrożenia wśród Indonezyjczyków jest niemal zerowa. Rodziny chorych nie stosowały żadnych środków ostrożności, choć lekarze tłumaczyli im konieczność zakładania masek chirurgicznych czy częstego mycia rąk. Niektórzy pacjenci odmawiali przyjmowania leków, a nawet uciekali ze szpitali. "Nad tą rodziną musiało ciążyć jakieś przekleństwo. No bo dlaczego tylko oni zachorowali? I to tylko ci z tej samej krwi?" - pyta 37-letnia Sembining, mieszkająca niedaleko domów siedmiu ofiar wirusa H5N1.

Przekleństwem, jak przypuszczają uczeni, mogą być geny. Praktycznie we wszystkich "rodzinnych" ogniskach choroby wirus przenosił się między rodzeństwem albo między rodzicami i dziećmi, ale nigdy między małżonkami. Niewykluczone, że część z nas jest odporna na H5N1, który atakuje ludzkość od tysiącleci. Nie byłby to zresztą precedens - 10 proc. Europejczyków jest nosicielami mutacji CCR5, dającej niemal całkowitą ochronę przed AIDS. Jeśli uczonym uda się znaleźć geny chroniące przed infekcją H5N1, możliwe będzie opracowanie nowych sposobów niszczenia wirusa.

 

Testowane na ludzkości

Poszukiwanie nowych leków i szczepionek przeciw ptasiej grypie staje się coraz bardziej gorączkowe, bo do tej pory medycyna nie może się pochwalić niemal żadnym sukcesem w tej dziedzinie. Masowe szczepienia będą możliwe dopiero pół roku po wykryciu ogniska epidemii, bo tyle czasu zajmie opracowanie i wyprodukowanie skutecznego preparatu. Uniwersalne szczepionki przeciw grypie - takie, które byłyby skuteczne przeciwko wszystkim odmianom wirusa i dawałyby dożywotnią na niego odporność - są we wczesnej fazie testów na zwierzętach. "Takie preparaty są dla badaczy grypy jak święty Graal. Nam na razie udało się ochronić przed infekcją myszy" - mówi dr Richard Webby z St. Jude Children's Research Hospital, pracujący nad przeciwgrypową szczepionką nowej generacji wykorzystującą krótkie odcinki DNA wirusa.

 

Dotychczasowe plany działań na wypadek epidemii skupiają się więc na środkach przeciwwirusowych, wśród których największym wzięciem cieszy się oseltamivir (tamiflu), produkowany przez koncern Roche. - Agencja Rezerw Materiałowych zmagazynowała ilość wystarczającą do wyleczenia tysiąca osób, ale pod koniec roku mamy otrzymać kolejne dostawy leku. W sumie na ten cel zarezerwowano 300 mln zł - mówi Paweł Trzciński, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. W ministerialnych planach nie ma mowy o magazynowaniu innych preparatów, takich jak amantadyna i rimantadyna, które mogą się okazać skuteczne i są znacznie tańsze. Specjaliści przypuszczają, że to zasługa przede wszystkim lobbingu firmy Roche, sięgającego ponoć kierownictwa WHO. "Dowiedliśmy, że wirus ptasiej grypy potrafi się szybko uodpornić na działanie oseltamiviru. Nie sposób więc przewidzieć, czy ten lek byłby skuteczny w wypadku globalnej epidemii" - uważa prof. Yoshihiro Kawaoka z University of Wisconsin-Madison. Lekarze nie są nawet pewni, jak często oseltamivir powoduje powikłania ani jaka dawka naprawdę jest skuteczna, bo do tej pory lek był rzadko stosowany.

 

Zamaskowana epidemia

Uczeni podkreślają, że H5N1 nie jest jeszcze w stanie skutecznie się przenosić z człowieka na człowieka. Dzieje się tak, bo na razie potrafi wniknąć jedynie do komórek znajdujących się głęboko w płucach. Tymczasem zwykła grypa atakuje także nabłonek w nosie i gardle, skąd może się błyskawicznie rozprzestrzeniać przez kichanie i kaszel.

- H5N1 od pewnego czasu ewoluuje w tym kierunku. Odmiana, która zabiła cztery osoby w Turcji, potrafiła się mnożyć także w górnych drogach oddechowych - mówi dr Niman. Jego zdaniem, większość przypadków infekcji tym wirusem nie jest w ogóle wykrywana, ponieważ próbki do badań są pobierane tylko od niektórych osób, a i u nich najczęściej w nieodpowiednim momencie. Testy wykonuje się na oddziałach zakaźnych, ale chorzy trafiają tam kilka dni po wystąpieniu pierwszych objawów, a wtedy wirusa nie można już wykryć w jamie nosowej czy gardle. Z kolei przeciwciała świadczące o przebyciu infekcji pojawiają się we krwi pacjenta dopiero po miesiącu, a wtedy ci, którzy przeżyli atak choroby, często są już w domu. Oznacza to, że prawdziwe oblicze wirusa - a także jego podatność na znane dziś leki i szczepionki - tak naprawdę poznamy dopiero wtedy, gdy zaatakuje on miliony ludzi.

 

WIRUS NIE UMIERA NIGDY

Nawet te mikroby, które uznajemy za pokonane przez współczesną medycynę, mogą się jeszcze okazać dla nas groźne. WHO odwleka decyzję o likwidacji ostatnich "oficjalnych" próbek wirusa ospy prawdziwej, przechowywanych od 30 lat w laboratoriach rosyjskich i amerykańskich, a dziś wykorzystywanych do prac nad szczepionkami nowej generacji. Naukowcy boją się, że zarazkiem mogą dysponować również terroryści pracujący nad bronią biologiczną. Możliwy jest też inny scenariusz - wirus ospy, podobnie jak wirus grypy, przeniósł się na człowieka ze zwierząt. W organizmach krów do dziś występuje krowianka - mikrob blisko spokrewniony z ospą, który w przyszłości może znów zaatakować gatunek Homo sapiens. - Wirusy często wracają do starych, sprawdzonych rozwiązań. Ich ewolucja polega na nieustannym recyklingu genów dających im większe szanse na przetrwanie - wyjaśnia dr Henry Niman z firmy Recombinomics.

Jan Stradowski

 

 

"WPROST" Numer: 50/2005 (1202)

POŻERACZE CIAŁA

ŚMIERCIONOŚNE SUPERBAKTERIE WYMKNĘŁY SIĘ ZE SZPITALI

Brytyjska aktorka Leslie Ash była bliska śmierci, gdy w publicznym szpitalu zainfekowano ją gronkowcem złocistym. Wskutek niedbalstwa lekarzy wewnątrz jej kręgosłupa powstał ropień uciskający rdzeń kręgowy. Ofiarą szpitalnych zakażeń padli również szkocki wokalista Edwyn Collins i polska malarka Hanna Bakuła. Uczeni ostrzegają, że agresywne bakterie niewrażliwe na większość stosowanych dziś antybiotyków coraz częściej atakują osoby, które nie miały żadnego kontaktu z placówkami służby zdrowia. Najgroźniejsze szczepy gronkowca złocistego opornego na metycylinę (MRSA) jeszcze kilka lat temu spotykano niemal wyłącznie na oddziałach intensywnej terapii. Dziś nosicielem tej superbakterii jest już w USA co dziesiąte dziecko.

 

Szczepy niewrażliwe na antybiotyki wywołały epidemię w krajach azjatyckich - są tam przyczyną 70--80 proc. zakażeń wewnątrzszpitalnych. We Włoszech i Portugalii odsetek ten przekracza 50 proc. - Polska jest w europejskiej czołówce pod względem zużycia antybiotyków, więc spodziewamy się szybkiego narastania zjawiska antybiotykooporności. Największe zagrożenie stanowią dziś bakterie Pseudomonas i Acinetobacter - w ich wypadku liczba szczepów opornych podwoiła się w ostatnich dwóch latach - ostrzega dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Infekcje szpitalne zabijają rocznie 30 tys. Polaków, mimo że wydatki na antybiotyki pochłaniają ponad 10 proc. pieniędzy na refundację leków.

 

Martwica bakteryjna

Superbakterie znajdujące się na naszej skórze czy w jamie nosowej mogą przez wiele lat pozostawać w ukryciu, by zaatakować, gdy spadnie odporność organizmu. "MRSA potrafi się przedostać do wnętrza ciała przez bardzo małe zranienia, wywołując szybko postępującą martwicę tkanek miękkich. Dlatego nazywamy go pożeraczem ciała" - opowiada dr Loren Miller z University of California w Los Angeles. Gronkowce są również przyczyną ciężkich zapaleń płuc, a także wstrząsu toksycznego, który potrafi błyskawicznie zabić pozornie zdrową osobę. Coraz groźniejsze infekcje powodują także inne mikroby: pneumokoki, Haemophilus influenzae (szczególnie niebezpieczny dla dzieci), enterokoki i pałeczki jelitowe.

Winę za epidemię trudnych do wyleczenia zakażeń ponosi przede wszystkim służba zdrowia. Już Alexander Fleming, odkrywca penicyliny, ostrzegał, że jej nadużywanie doprowadzi do szybkiego powstania opornych na nią bakterii. Mimo to lekarze często przepisują antybiotyki pacjentom, którzy ich w ogóle nie potrzebują. Szczególnym powodzeniem cieszą się nowe preparaty o szerokim spektrum działania, intensywnie promowane przez koncerny farmaceutyczne. W rezultacie coraz więcej sprawdzonych, bezpiecznych farmaceutyków trafia do lamusa: bakterie przestają reagować na penicylinę, amoksycylinę, klindamycynę czy fluorochinolony. Pojawiły się też gronkowce i enterokoki niewrażliwe na wankomycynę, uważaną za lek ostatniej szansy w ciężkich infekcjach.

                                                                                               

Pożeracze mikrobów

W ostatniej dekadzie na rynek trafiło zaledwie kilka nowych antybiotyków, które często powodują nieprzyjemne skutki uboczne i są bardzo drogie. Terapia linezolidem, uznawanym za jeden z najskuteczniejszych środków na gronkowce, kosztuje około 6 tys. zł. Koncernom farmaceutycznym bardziej opłaca się produkowanie leków zażywanych przewlekle niż antybiotyków czy szczepionek przeciw bakteriom. Dlatego do tej pory nie udało się opracować szczepienia chroniącego przed gronkowcami. Najbliższa sukcesu była niewielka firma Nabi Biopharmaceuticals, ale jej preparat StaphVax nie sprawdził się podczas prób klinicznych z udziałem ludzi.

Uczeni próbują wykorzystywać bakteriofagi, czyli wirusy niszczące określone gatunki bakterii. Terapia ta była powszechnie stosowana w pierwszej połowie XX wieku, ale potem badania nad nią prowadzono niemal wyłącznie w Europie Wschodniej. Wrocławski Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk dysponuje dziś ponad 300 gatunkami leczniczych bakteriofagów, które do tej pory zastosowano u 1,5 tys. pacjentów.

- Nadal jest to leczenie eksperymentalne, którego nie refunduje Narodowy Fundusz Zdrowia. Tymczasem terapia fagami jest nie tylko skuteczna, ale i tania, bo przeciętnie kosztuje 300-400 zł - mówi prof. Andrzej Górski, szef instytutu. Polskimi bakteriofagami na razie nie zainteresował się żaden producent leków, choć badania nad tymi wirusami są prowadzone przez kilkanaście zachodnich firm.

Częściowo polski rodowód mogłaby też mieć nowa grupa antybiotyków, bazujących na białkach zwanych cystatynami. Ich niewielkie fragmenty potrafią niszczyć wiele gatunków chorobotwórczych bakterii, a nawet niektóre wirusy (m.in. polio i opryszczki), nie szkodząc fizjologicznej florze bakteryjnej człowieka. Szwedzcy badacze z Lunds Universitet opatentowali prototypowy lek o nazwie Cystapep 1, który został z sukcesem przetestowany na zakażonych gronkowcem zwierzętach. Co więcej, okazało się, że bakterie nie są w stanie wytworzyć przeciw niemu oporności! - Nie znamy jeszcze mechanizmu działania tych substancji ani ich wpływu na organizm człowieka, dlatego może minąć jeszcze wiele lat, zanim oparte na nich farmaceutyki trafią na rynek - wyjaśnia dr Franciszek Kasprzykowski z Uniwersytetu Gdańskiego, jeden z odkrywców antybiotyków cystatynowych. Prace trwają, ale są całkowicie finansowane przez Szwedów.

 

Mydło zamiast antybiotyku

Nawet najnowsze technologie okażą się nieskuteczne, jeśli nie zmieni się nastawienie lekarzy. - Konieczne jest rozliczanie lekarzy z każdego zastosowanego antybiotyku oraz zwiększenie liczby wykonywanych badań mikrobiologicznych, takich jak posiew bakterii z antybiogramem. W wielu szpitalach wykonuje się ich tak mało, że laboratoria są zamykane - mówi dr Grzesiowski. Umiar w przepisywaniu leków jest najlepszą bronią w walce z antybiotykoopornością - efekty widoczne są już w krajach skandynawskich, Holandii i USA. Skuteczne okazały się różne strategie: od wyposażenia lekarzy w szczegółowe instrukcje dotyczące używania antybiotyków po zakaz podawania niektórych preparatów bez konsultacji z innym specjalistą. Prof. Mark Spigelman z University College London proponuje wręcz, by część szpitali z oddziałami chirurgicznymi w ogóle nie stosowała antybiotyków, aby uniknąć "hodowania" superbakterii. Pacjenci wymagający terapii takimi lekami mieliby być przenoszeni do innych placówek.

Specjaliści zwracają również uwagę na proste metody zapobiegania infekcjom: gruntowne sprzątanie szpitalnych pomieszczeń i częste mycie rąk przez personel medyczny. "Higiena w brytyjskich placówkach jest poniżej wszelkiej krytyki. Gdy mój ojciec leżał w szpitalu, sama sprzątałam jego łóżko i czyściłam meble" - wspomina aktorka Leslie Ash. Tymczasem ciepła wodza z mydłem jest w stanie usunąć ze skóry nawet najgroźniejsze odmiany gronkowca, a także liczne wirusy i grzyby. Co więcej, nie jest nawet konieczne stosowanie detergentów, które niszczą także korzystne dla człowieka bakterie. Analizy wykazały, że zwykłe mydło jest równie skuteczne jak produkty reklamowane jako bakteriobójcze.

 

Wyścig mikrozbrojeń

Do niedawna sądzono, że szybko mnożące się bakterie uzyskują oporność na leczenie wskutek przypadkowych mutacji. Masowe stosowanie antybiotyków - nie tylko u ludzi, ale także u zwierząt hodowlanych - doprowadziło do szybkiego "wypromowania" najbardziej wytrzymałych mikrobów. Okazuje się jednak, że bakterie, nawet jeśli należą do różnych gatunków, potrafią przekazywać sobie odcinki DNA z genami odpowiedzialnymi za oporność. "Wystarczy, aby kilka mikrobów miało takie geny, a cała kolonia bakteryjna staje się niewrażliwa na leki" - twierdzi prof. Stuart Levy z Tufts University. Na dodatek antybiotyki, których celem jest DNA bakterii - takie jak fluorochinolony, stosowane m.in. w leczeniu infekcji układu moczowego - prawdopodobnie zwiększają częstość występowania mutacji związanych z antybiotykoopornością.

Jan Stradowski

 

 

 www.o2.pl | Sobota [14.02.2009, 12:37] 1 źródło

GRONKOWCEM MOŻESZ ZARAZIĆ SIĘ W MORZU

Ostrzegają amerykańscy naukowcy.

Uczeni z Miami University odkryli, że kąpiele morskie mogą sprzyjać  rozprzestrzenianiu się gronkowca złocistego. Ten lekoodporny szczep bakterii - jak informuje "Daily Mail" - powoduje co roku śmierć około 1500 Brytyjczyków.

 

Jak się okazało, w ciepłych morskich wodach, w okolicach Hiszpanii, Portugalii i na Florydzie znaleziono gronkowca.

 

Naukowcy dowiedli, że na 100 osób, które przez co najmniej piętnaście minut zanurzą się w morzu, 37 zarazi się tą niebezpieczną bakterią. | BW

 

 

 www.o2.pl | Środa [13.05.2009, 13:36] 1 źródło

GROŹNE BAKTERIE MOGŁY ZABIĆ PACJENTÓW SZPITALA

Placówkę we Wrocławiu już zamknięto.

Niezwykle groźną zgorzele gazową wykryto u pacjenta oddziału chirurgicznego szpitala im. Marciniaka we Wrocławiu - informuje RMF FM.

Placówka wstrzymała przyjęcia na wszystkie oddziały. Odwołano też operacje i zabiegi. Teraz szpital czeka na dezynfekcję.

Jak przypomina RMF FM, bakterie zgorzeli gazowej uwalniają toksyny, które uszkadzają m.in. serce i nerki. Mogą

prowadzić także do śmierci. | JK

 

 

 www.o2.pl /sfora | 15:55, 27.06.2009 /onet.pl, www.nowpublic.com

ZAKAZIŁ SIĘ BAKTERIĄ POŻERAJĄCĄ TKANKI

USA: 14-LATEK WALCZY O ŻYCIE

Pływając w jeziorze zaraził się rzadką bakterią, która pożera tkanki. 14-letni Matthew McKinney stracił część nosa i podniebienia, ale lekarze wierzą, że przeżyje.

Według lekarzy Matthew zaraził się podczas pływania w jeziorze Hope Mills w Georgii. Chłopak nurkując najprawdopodobniej przesunął kilka leżących na dnie kamieni, pod którymi miały znajdować się bakterie.

Rodzice zawieźli syna do szpitala, gdy zaczął się skarżyć na ostry ból twarzy i wysoką gorączkę. Przypadki zakażenia bakterią chromobacterium violaceum są jednak tak rzadkie, że lekarze nie potrafili początkowo określić, co dolega 14-latkowi. Dopiero gdy na skórze chłopca pojawiły się wyraźne zmiany, doszli do wniosku, że został zaatakowany przez agresywną, szybko się namnażającą bakterię.

Stracił część nosa
By uratować mu życie i zapobiec dalszym przerzutom, lekarze w trakcie operacji wycięli mu część chrząstki nosa i podniebienia. Matthew stracił też pięć zębów. 14-latek pozostaje nadal pod okiem lekarzy i przyjmuje silne antybiotyki, które mają spowolnić, a następnie całkowicie zatrzymać działanie groźnej bakterii. Jego stan już się poprawia - badania krwi pokazują, że krew chłopca jest w większości wolna od infekcji, a zakażenie płuc też się poprawia. Jednak pozostanie w szpitalu przynajmniej przez tydzień lub dwa.

W ostatnich 82 latach odnotowano zaledwie 150 przypadków zakażenia chromobacterium violaceum. Bakteria ta żyje na dnach jezior w południowowschodniej części Stanów Zjednoczonych.
kaw/mlas

 

 

 www.wp.pl | PAP | dodane 2008-11-17 (14:10)

"MLEKO PROSTO OD KROWY" WCALE NIE TAKIE ZDROWE

W surowym mleku naukowcy wykryli nowy szczep bakterii, który rozwija się nawet w niskiej temperaturze i może wywołać salmonellę, a nawet gruźlicę - pisze "International Journal of Systematic and Evolutionary Microbiology".

Nowo wykryta "podstępna" bakteria to Chryseobacterium oranimense. Jest to szczep, który rozwija się w niskiej temperaturze i uwalnia enzymy powodujące psucie się mleka.

 

W celu ograniczenia rozwoju drobnoustrojów świeże mleko jest schładzane. Jednak niektóre rodzaje bakterii są wyjątkowo odporne na działanie niskiej temperatury i nie giną. Wytwarzają za to enzymy, których nie zabija wysoka temperatura podczas późniejszej pasteryzacji, co wpływa na pogorszenie walorów smakowych mleka i produktów mlecznych.

 

Wiele krajów wprowadziło zakaz sprzedaży surowego mleka. Jednak zwolennicy "mleka prosto od krowy" twierdzą, że jest ono zdrowsze, mimo że istnieje ryzyko wystąpienia w nim groźnych drobnoustrojów, które mogą wywołać salmonellę lub nawet gruźlicę. | (pp)

 

 

Blisko co 3. Polak zarażony jest prątkami Koha, które mogą wywołać gruźlicę. Osoby zarażone nie prątkują, natomiast jeden chory zaraża, poprzez kichnięcie, kaszlnięcie itp. ok. 10-12 osób. Aż 30 % przypadków gruźlicy lekarze wykrywają nie w czasie badań, lecz dopiero na podstawie okresowo

wykonywanych zdjęć rentgenowskich, a do szpitali trafiają hoży z b. zaawansowaną chorobą. – Za „GW” nr 61 z dn. 12.03.1992 r.

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [08.08.2009, 12:43] 1 źródło

EKSCYTUJEMY SIĘ GRYPĄ, A W POLSCE SZALEJE GRUŹLICA

A za lek musisz płacić sam.

Jak informuje "Głos Wielkopolski" siedzimy na prawdziwej bombie z prątkami gruźlicy lekoodpornej. Dlaczego? Bo po raz pierwszy od 35 lat pacjenci muszą czekać na lek i na dodatek płacić za niego z własnej kieszeni. A to sprawia, że wielu przerywa leczenie i... zaraża gruźlicą otoczenie.

Problem pojawił się, gdy polski koncern farmaceutyczny zrezygnował z produkcji jedynego i niezbędnego leku – izoniazidu. Teraz sprowadzamy go z Czech. Szpital leczący chorego stara się o import docelowy.

Jednak leczenie szpitalne nie kończy kuracji. Pacjent powinien przyjmować lek

nadal, już w domu. Powinno to trwać od czterech miesięcy do nawet dwóch lat. Jednak wielu pacjentów kurację przerywa.

Dlaczego się tak dzieje? Między innymi dlatego, że na lek muszą długo czekać - o zgodę na import docelowy w imieniu pacjenta występuje wówczas do resortu zdrowia

kierownik poradni, urzędniczy proces może zaś trwać, jak informuje "Głos Wielkopolski", nawet 4 miesiące.

Problemem jest również to, że za opakowanie leku pacjent musi zapłacić kilkadziesiąt złotych. I to z własnej kieszeni. A na refundację nie ma co liczyć - przepisy na to nie pozwalają.

To jest igranie ze zdrowiem społeczeństwa, a dodatkowym niebezpieczeństwem jest możliwość zmiany postaci gruźlicy, która nie reaguje na leki już podawane – tłumaczy gazecie Aleksander Barinow-Wojewódzki, dyrektor Wielkopolskiego Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii. | WB

 

 

W Polsce ok. 1 os. na 70 jest zakażona wirusem żółtaczki typu C (jest to bardzo zakaźna i nieuleczalna forma, która często prowadzi do zapalenia wątroby, następnie raka, śmierci. 1 gram zakażonej wydzieliny wystarczy do zakażenia 1 mln ludzi! – To nie pomyłka), a ok. 1 os. na 1000 HIV – ze stałą tendencją wzrostową zakażeń w obydwu wypadkach!!

 

 

 

 

„WPROST” Numer: 8/2003 (1056)

SZALEJĄCA BAKTERIA

MRSA GROŹNIEJSZE OD AIDS?

Już ponad tysiąc więźniów w Los Angeles cierpi na bolesne i trudne do wyleczenia infekcje skórne. Bakteria, która je wywołuje, stała się również przyczyną zakażeń homoseksualistów z Los Angeles i San Francisco; objawami są szybko powiększające się czyraki i ropnie. Wielu chorych jest nosicielami wirusa HIV. Stwierdzono, że epidemię wywołuje gronkowiec złocisty - Staphylococcus aureus.

Bakterią, którą dotychczas zarażali się pacjenci szpitali i pensjonariusze domów opieki społecznej, można było skutecznie zwalczać. Tym razem naukowcy obawiają się jednak nowych zakażeń. Okazuje się bowiem, że powodujący je szczep jest oporny na działanie metycyliny, penicyliny i innych standardowych antybiotyków. Ponadto obawy wzbudza fakt, że po raz pierwszy infekcja rozprzestrzenia w innych niż zazwyczaj środowiskach, a liczba zakażeń wciąż wzrasta.

 

GROŹBA NOWEJ PANDEMII?

Początkowo władze uważały, że przyczyną infekcji w więzieniach Los Angeles były ukąszenia pająków. W zakładach karnych nie znaleziono jednak pająków, które by mogły być ich sprawcami. Okazało się, że bakteria różni się od innych opornych na metycylinę szczepów gronkowca złocistego (methicillin-resistant Staphylococcus aureus - MRSA) powodujących infekcje tych miejsc na skórze, w których została przerwana jej ciągłość. Lekarze obawiają się wybuchu pandemii. Dr Elizabeth Bancroft z Los Angeles County Department of Health Services przyznaje, że szybko wzrasta liczba osób, które ani nie były w więzieniu, ani nie są homoseksualistami, a skarżą się na podobne dolegliwości.

 

WIEMY, ŻE NIC NIE WIEMY

MRSA rozprzestrzenia się w szpitalach i ośrodkach zdrowia już od lat 80. Nikt jednak nie wie, jak powszechne są te szczepy poza placówkami medycznymi. Władze stanowe nie wymagają bowiem, by lekarze zgłaszali wypadki zakażenia gronkowcem opornym na leki, tak jak są zobowiązani do powiadamiania o zachorowaniach na AIDS czy gruźlicę.

Nie wiadomo, ilu homoseksualistów zostało zakażonych, ale lekarze z Los Angeles mówią, że ponad wszelką wątpliwość stwierdzili infekcję u ponad 50 pacjentów. Wielu z nich jest nosicielami wirusa HIV. Dr Peter Ruane, lekarz zajmujący się terapią homoseksualistów i nosicieli wirusa HIV w Tower Infectious Disease Medical Associates w Los Angeles, powiedział, że czyraki i ropnie pojawiały się nagle, szybko się powiększały, a infekcje były znacznie bardziej złośliwe niż te, które wcześniej leczył. - To szalejąca bakteria, niezwykle trudna do zwalczenia, oby więc nie była groźniejsza w skutkach od HIV- stwierdził dr Bill Owen, lekarz pierwszego kontaktu z San Francisco, prowadzący gabinet dla homoseksualistów i nosicieli wirusa HIV.

 

KOSZMAR MUTACJI

Władze medyczne już stwierdziły, że wyizolowany u zakażonych więźniów i gejów szczep gronkowca był identyczny ze szczepem, który w zeszłym roku w Los Angeles stał się przyczyną dwóch epidemii. Jedna z nich dotknęła sportowców, druga dzieci. Szczep gronkowca okazał się oporny na powszechnie stosowane antybiotyki. Wydaje się jednak, że dobrze reaguje na mniej znane antybiotyki doustne oraz podawaną dożylnie vancomycynę.

Władze podkreślają więc, że ważne jest, by zakażeni pacjenci zażywali całą serię antybiotyków. Dzięki temu można zapobiegać mutacjom zjadliwej bakterii.

David Tuller, „The New York Times”

 

 

„WPROST” nr 13(1061), 2003 r.

ATAK MIKROBÓW

W KAŻDEJ CHWILI MOŻE DOJŚĆ DO WYBUCHU EPIDEMII NA SKALĘ AIDS

Zarazek wywołujący ciężkie zapalenie płuc w ciągu kilku tygodni przedostał się z Hongkongu i Wietnamu do Australii, Europy i Ameryki Północnej. W Holandii na fermie drobiu pięć osób zaraziło się występującą do tej pory wyłącznie w Azji ptasią grypą. W Azji, Australii i Ameryce Południowej z wyjątkową siłą wybuchła epidemia dengi, gorączki krwotocznej. W Kongo panika ogarnęła mieszkańców prowincji Brazzaville, gdzie w ciągu dwóch miesięcy ponad 80 osób zmarło na gorączkę krwotoczną wywołaną przez wirus Ebola.

W ostatnich dziesięcioleciach nie zdarzyło się, by w tak krótkim okresie pojawiło się tak wiele niepokojących infekcji w różnych regionach świata. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), w ostatnich kilku latach zidentyfikowano ponad trzydzieści nowych, bardzo agresywnych chorób zakaźnych. Niebezpieczne stają się zarówno nowe zarazki, takie jak wywołujące chorobę szalonych krów priony, jak również mutacje dawno - wydawało się - poskromionych drobnoustrojów, na przykład wirusów żółtaczki.

 

ZABÓJCZE MUTANTY

- Nie ma wygasających zakażeń i epidemii, ciągle powstają ich nowe odmiany - mówi dr Andrzej Kotłowski z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Przykładem jest rozprzestrzeniający się od kilku tygodni po świece wirus wywołujący atypowe zapalenie płuc (SARS, Severe Acute Respiratory Syndrom). Wstępne badania w Hongkongu, Europie i USA wykazały, że prawdopodobnie jest to mutant tzw. paramiksowirusów. Tego typu zarazki powodują zakażenia i stany zapalne dróg oddechowych, m.in. świnkę, odrę i zapalenie przyusznic, czasami również zapalenie opon mózgowych. Wciąż powstają ich nowe odmiany. Jedną z nich jest wirus Nipah, który przed trzema laty wywołał epidemię ostrego zapalenia mózgu i układu oddechowego w Malezji i Singapurze. Zarazek zaatakował najpierw ptaki i świnie, a potem przeniósł się na ludzi. W ciągu kilku miesięcy zachorowało 265 osób, 105 chorych zmarło. W 2000 r. okazało się, że ten patogen jest spokrewniony z wirusem Hendra, który w latach 1994--1995 uśmiercił w Australii

15 koni oraz ich dwóch trenerów.

Wirusy SARS - wywołujące atypowe zapalenie płuc - mogą być kolejną odmianą paramiksowirusów, tym razem rozprzestrzeniającą się wyłącznie między ludźmi. Wiadomo, że pierwsze ognisko epidemii tej choroby pojawiło się już w listopadzie ubiegłego roku w Chinach. W lutym tego roku pochodzący z południa Chin profesor medycyny (jego nazwiska nie ujawniono) prawdopodobnie przeniósł zakażenie do Hongkongu. W hotelu Metropole, gdzie przebywał, atypowym zapaleniem płuc zaraziło się sześć osób, m.in. siedemdziesięcioośmioletnia kobieta, która na początku marca zmarła w Kanadzie.

 

RZEŹ W HOLANDII

- Zarazek powodujący atypowe zapalenie płuc nie wywoła występującej na kilku kontynentach pandemii, bo nie jest tak groźny jak wirus grypy - mówi Andrzej Gładysz, krajowy konsultant ds. zakażeń. Takiego zagrożenia nie stwarza na razie również ptasia grypa. W lutym trzydziestotrzyletni mężczyzna zmarł w Hongkongu na tę odmianę grypy, którą zaraził się na fermie kur. W marcu epidemia choroby wybuchła na fermach drobiu w Holandii. Mimo natychmiastowego odizolowania zaatakowanych wirusem hodowli wykryto prawie 40 nowych ognisk zakażenia, m.in. w Belgii (w pobliżu granicy z Holandią). Aby zapobiec szerzeniu się epidemii, Holendrzy wybili ponad milion kurczaków.

Na razie nie ma śmiertelnych ofiar ptasiej grypy wśród Europejczyków. Gdyby jednak doszło do skrzyżowania się wirusów atakujących ptactwo i ludzi, a nadal trwa sezon grypowy, mogłaby powstać nowa, wyjątkowo groźna odmiana tego zarazka. - Wirus grypy tak bardzo potrafi się mutować, że jest nieobliczalny - twierdzi prof. Lidia Brydak, szef Krajowego Ośrodka ds. Grypy Państwowego Zakładu Higieny. - Najbardziej obawiamy się nowej mutacji wirusa, który może wywołać pandemię grypy, zapowiadaną od ponad trzydziestu lat - mówi dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia w Warszawie.

 

INWAZJA GORĄCZKI KRWOTOCZNEJ

Zmiany klimatyczne i dewastacja środowiska sprzyjają rozprzestrzenianiu się chorób tropikalnych na półkuli północnej. Denga występuje już w stu krajach i coraz bardziej przesuwa się z południa na północ. Według WHO, wirusem dengi zaraziło się 40 proc. populacji świata. Podobnie może się rozprzestrzeniać malaria i wirus Ebola.

Lekarze wykryli w ubiegłym roku przypadek malarii u zatrudnionego na lotnisku Heathrow pod Londynem. Podobno nigdy nie był w żadnym kraju, gdzie występuje ta choroba. David Sanders z Perdue University w stanie Indiana odkrył, że wirus Ebola może być przenoszony przez ptaki! Jeśli jego podejrzenia się potwierdzą, niebezpieczna gorączka krwotoczna może się przenieść z Afryki na inne kontynenty.

W każdej chwili może dojść do wybuchu nowej epidemii, nawet tak groźnej jak AIDS - ostrzega Światowa Organizacja Zdrowia. Zagrożenie stwarza rozprzestrzeniający się od dwóch lat w Ameryce Północnej wirus Zachodniego Nilu. Badania Centrum Kontroli Chorób w Atlancie wykazały, że zarazek wywołujący objawy podobne do grypy i zapalenia mózgu może być przenoszony zarówno przez komary, jak i skażoną krew - podobnie jak HIV!

Wirus Zachodniego Nilu po raz pierwszy wykryto przed 65 laty w Ugandzie. Nie wiadomo, dlaczego nagle pojawił się w USA. Podejrzewa się, że wniknął już do krwiobiegu ponad 300 tys. Amerykanów. Do tej pory zachorowało około 4 tys. osób, a prawie 240 zmarło. W Ontario w Kanadzie zmarła kobieta zakażona wirusem po transfuzji krwi. W stanie Georgia w USA zostało zakażonych czterech chorych, którym przeszczepiono narządy pobrane od zainfekowanej wirusem ofiary wypadku drogowego (jeden z biorców organów zmarł, a pozostali byli leczeni z powodu ostrego zapalenia mózgu).

 

ALARM DLA POLSKI

Już ponad pół miliona Polaków jest zainfekowanych nową odmianą żółtaczki typu C. Zagrożeniem są również oporne na antybiotyki szczepy prątków Kocha, rozprzestrzeniające się w Rosji. - To bomba z opóźnionym zapłonem - twierdzi prof. Kazimierz Roszkowski, dyrektor Instytutu Gruźlicy w Warszawie. Jego zdaniem, oporna na leczenie gruźlica może się u nas pojawić w ciągu kilku lat. Jeszcze większym niebezpieczeństwem jest dla nas epidemia AIDS w Rosji, na Ukrainie i Białorusi. WHO prognozuje, że do 2010 r. na AIDS umrze nawet milion Rosjan!

 

NIEPOKOJĄCE OBJAWY

Pierwsze symptomy atypowego zapalenia płuc pojawiają się w ciągu 2-7 dni od zakażenia i przypominają przeziębienie lub grypę. Skutkiem zakażenia jest ciężka niewydolność oddechowa, grożąca śmiercią.

* gorączka powyżej 38°C

* trudności w oddychaniu (płytki oddech)

* kaszel

* bóle głowy

* sztywność mięśni

* brak apetytu

* biegunka

 

ŚMIERCIONOŚNE ZAKAŻENIA

Prawie 20 mln ludzi co roku umiera na choroby zakaźne. Najwięcej osób uśmiercają zakażenia dróg oddechowych, głównie zapalenie płuc - z tego powodu rocznie umiera ponad 4 mln chorych, w tym około miliona dzieci. Cholera, tyfus i czerwonka zabijają co roku 3,1 mln ludzi, AIDS prawie 2,5 mln, malaria 2 mln (głównie w Afryce).

1976 Wirus Ebola wywołuje w Zairze pierwszą epidemię gorączki krwotocznej

 

1986 W Wielkiej Brytanii zostaje wykryta choroba szalonych krów (BSE), wywoływana przez priony

 

1981 Centrum Kontroli Chorób w Atlancie poinformowało o wykryciu w USA pierwszych pięciu przypadków AIDS

 

1998 Wirus Nipah wywołuje epidemię zapalenia mózgu wśród mieszkańców Malezji i Singapuru

 

1999 Pierwsze w Nowym Jorku przypadki groźnej gorączki powodowanej przez wirus Zachodniego Nilu

 

2003 W Hongkongu i Wietnamie wybucha epidemia atypowego zapalenia płuc

 

Zbigniew Wojtasiński

 

 

http://zb.eco.pl/bzb/25/bse.htm | BZB nr 25 - Wegetarianizm - sposób na życie

CHOROBA SZALONYCH KRÓW

We Francji wykryto dotychczas 16 przypadków choroby szalonych krów (BSE), znacznie mniej niż w Wielkiej Brytanii, gdzie epidemia ogarnęła już 160 tys. tych zwierząt. Na CJD zmarło tam 10 osób poniżej 45 roku życia, co jest o tyle niepokojące, że śmierć z tego powodu w tak młodym wieku należała do rzadkości. Wcześniej wyłącznie chorowali ludzie po 60 roku życia, u których choroba rozwijała się przez 10, 20, a nawet 30 lat.

 

ZEMSTA NATURY

Narodowy Instytut Zdrowia USA (NIH) poinformował, że choroba szalonych krów może być przenoszona na drób, np. na kury. Wskazują na to eksperymenty laboratoryjne. Brytyjskie pismo sugeruje, że jeśli ludzie nie zarazili się w ten sposób, to tylko dlatego, że u kurczaków choroba nie zdąży się w pełni rozwinąć. Uczeni amerykańscy wykazali również, że istnieje możliwość zainfekowania także innych gatunków zwierząt, m.in. domowych kotów, myszy, antylop, tygrysów, pumy, a także szympansów i innych małp. Prof. Paul Brown powiedział, że wybicie 4,5 mln krów w Wielkiej Brytanii prawdopodobnie na niewiele się zda, gdyż BSE mogą być zarażone także świnie. Brytyjczycy wykazali to w badaniach laboratoryjnych, w których użyli znacznych ilości prionu, zagadkowego zakażanego białka, podejrzanego o to, że wywołuje gąbczaste zwyrodnienie mózgu u różnych gatunków, m.in. u owiec, krów i ludzi. Prof. Brown jest dyr. ds. medycznych NIH w Bethesda w USA. Od 30 lat zajmuje się badaniami nad chorobą Creutzfeldt-Jakoba (CJD). Uważa, ze lepiej uzbroić się w cierpliwość gdyż na razie pospieszne i nieprzemyślane zabijanie krów może poważnie skomplikować całą i tak już trudną sytuację. Zwłoki krów nie mogą być zakopywane w ziemi czy zatopione w morzu. Trzeba je unieszkodliwić w spalarniach, bo są podejrzenia, że zarazek jest aktywny nawet po zadziałaniu wysoką temperaturą, przekraczającą 200 st. C, czyli wyższą od tej, jaką wykorzystuje się do sterylizacji narzędzi chirurgicznych używanych w neurochirurgii. Podobno nie pomaga też zastosowanie detergentów, wysokiego ciśnienia oraz promieniowania radioaktywnego. Nic dziwnego, że o zarazku mówi się, że jest zemstą natury na ludziach, którzy coraz śmielej w nią ingerują, dokonując manipulacji genetycznych i transplantacji narządów.

 

TAJEMNICZY ZARAZEK

Krowy najprawdopodobniej zaraziły się po spożyciu paszy wytwarzanej z resztek padłych owiec, od dawna chorujących na scrapie, nazywaną też kołowacizną lub trzęsawką owiec. Choroba ta znana jest od XVIII stulecia. Objawia się uszkodzeniem mózgu, podobnym do tego, jaki powoduje choroba szalonych krów. Prawdopodobnie wywołuje ją ten sam czynnik zakaźny, zwany prionem. Obecnie jednoznacznym potwierdzeniem choroby są tylko badania mózgu, wykonywane wyłącznie po śmierci jej ofiary. Największym jednak utrapieniem jest ustalenie, czym w istocie jest wywołująca ją substancja zakaźna. Po raz pierwszy wydaje się, że zakażenie wywołuje zarazek, który nie zawiera kwasu nukleinowego. W każdym razie, jak dotąd, nikomu nie udało się go wykryć. Prion jest białkiem niewielkich rozmiarów, składa się z około tysiąca nukleotydów. Jeśli ukrywa się w nim kwas nukleinowy (DNA), to jest go stosunkowo mało, ma nie więcej niż 200 nukleotydów. Znane są jednak wiroidy, zarazki atakujące i zabijające rośliny, które zawierają 150 nukleotydów. W biologii wszystko jest możliwe, nawet to, co podważa dotychczasowe ustalenia, uznawane za podstawowe i nie podlegające dyskusji. Przykładem jest dogmat, że kolejność aminokwasów, z jakich składają się białka, określa ich strukturę przestrzenną. Mogą one mieć tę samą kolejność, ale inną strukturę, która sprawia, że prawidłowe białko zamienia się w groźny zarazek, atakujący zwierzęta i ludzi. Zamiast spirali przybiera on kształt czegoś przypominającego pałeczkę.

 

Prion (białko o takiej samej strukturze jak w/w pałeczka) po zetknięciu się z białkiem organizmu zainfekowanego może narzucać swój patologiczny kształt białkom prawidłowym, które były dotąd nieszkodliwe. Jest to tym bardziej niepokojące, że jego gen komórkowy zawierają wszelkie ssaki, a prawdopodobnie ptaki, muszka owocowa i robak C. elgans. Patologiczne białko może przybierać różne kształty, tak jakby tworzyło szczepy zarazka o odmiennej zjadliwości, atakujące poszczególne gatunki zwierząt.

 

 

 www.o2.pl | Sobota [27.12.2008, 14:25] 2 źródła |

CHOLERA W MIESIĄC ZABIŁA TYSIĄC OSÓB

Epidemia w Zimbabwe jest poza kontrolą - alarmuje WHO.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na cholerę zmarło dokładnie 1518 osób.

Działająca przy ONZ organizacja ostrzega, że liczba ta będzie rosnąć. Bo na cholerę choruje już ponad 25 tys. mieszkańców Zimbabwe.

Od początku grudnia wskaźnik umieralności wzrósł z 4 do 5,7 procent. Tylko w tym miesiącu zmarło na chorobę blisko tysiąc osób - alarmuje WHO.

I ostrzega sąsiadów Zimbabwe, by monitorowali skalę epidemii i jak najszybciej przeprowadzili masową akcję szczepień. | JK

 

 

 www.o2.pl | Niedziela [29.03.2009, 08:43] 1 źródło

PO 200 LATACH WYSPOM GROŻĄ EPIDEMIE SZKARLATYNY I KOKLUSZU

W ciągu roku liczba zachorowań wzrosła o połowę.

Brytyjscy lekarze chcą wprowadzić obowiązkowe szczepienia dzieci na krztusiec. Obawiają się także epidemii szkarlatyny. Ta choroba 200 lat temu zabiła tysiące Europejczyków. W ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii zachorowało na nią 3 tysiące osób, to o 50 procent więcej niż w roku 2007.

Podobnie jest z kokluszem, na który w 2007 roku zachorowało ponad tysiąc Brytyjczyków.

To wynik zaniedbań w systemie szczepień. Sama edukacja nie wystarczy - powiedział Hugh Pennington z Uniwersytetu w Aberdeen. | TM

 

 

„WPROST” nr 13(1061), 2003 r.

BIOHORROR

ROZMOWA Z KENEM ALIBEKIEM, DORADCĄ RZĄDU AMERYKAŃSKIEGO DS. BIOOBRONY, BYŁYM SZEFEM PROGRAMÓW WOJNY BAKTERIOLOGICZNEJ W ZSRR

Bożena Kastory: W Związku Radzieckim kierował pan produkcją najgroźniejszych bakterii: dżumy, tularemii, brucelozy, wąglika, a także zarazków ospy oraz wirusów Marburg, Ebola i innych, które miały być użyte przeciw Ameryce.

Ken Alibek: To prawda. Rozmnażaliśmy w laboratoriach tony zarazków. W latach 80. tej broni było tyle, że stosowaliśmy specjalny tajny kod, by nad wszystkim zapanować. L1 oznaczało dżumę, L2 - tularemię, L3 - brucelozę, L4 - wąglika, L5 - nosaciznę itd. Broń zawierająca wirusy zaczynała się od litery N: N1 - ospa, N2 - wirus Ebola, N3 - Marburg, N4 - Machupo...

Kilkanaście lat temu pewnie nie przypuszczał pan, że stanie się doradcą Amerykanów w sprawie zwalczania skutków tej broni?

- Nie mogłem tego przewidzieć. Gdy dziesięć lat temu przyjechałem do USA, miałem jasny cel: powiedzieć o rosyjskim programie broni biologicznej i pomóc w zrozumieniu rozmiarów tego zagrożenia.

Kiedy zdecydował pan, by - zamiast produkować nowe zabójcze szczepy - zająć się obroną przed nimi?

- Gdy w Związku Radzieckim pracowałem nad bronią biologiczną, częścią mojego zajęcia było też studiowanie możliwości bioobrony. Nie była więc to dla mnie zupełnie nowa dziedzina.

Pana specjalnością jest wąglik, patogen, który w ubiegłym roku rozsyłano w Stanach Zjednoczonych w listach. Kilka osób wówczas zmarło. Czy zakażenie wąglikiem można zwalczać antybiotykami?

- Tak, trzeba jednak pamiętać, że zwykle upływa pewien czas między zakażeniem a pojawieniem się objawów choroby. Im później zastosuje się leki, tym mniejsze są szanse przeżycia. Bakterie atakują węzły chłonne i w ciągu kilku godzin zajmują cały układ limfatyczny. Stamtąd przedostają się do krwiobiegu i zaczynają wydzielać toksyny atakujące wszystkie organy. Wywołują szok w organizmie, śmierć komórek, krwotoki. Wówczas już przed wąglikiem ucieczki nie ma. Dlatego potrzebne są zupełnie inne metody działania.

Myśli pan o szczepionkach?

- Szczepionki są dobrym rozwiązaniem dla pewnych grup - wojska czy służb medycznych. Nie sposób jednak szczepić wszystkich przeciw wszyst-kim możliwym patogenom. Moim zdaniem, nie należy zaczynać od zwalczania poszczególnych bakterii i wirusów, które mogą się stać narzędziem ataku terrorystycznego, ale od zwiększenia możliwości obronnych ludzkiego układu odpornościowego. Mamy przecież armię limfocytów, które tropią i niszczą obce białko. Można też użyć przeciwciał atakujących wybrane wirusy czy bakterie. Można również zastosować pewne czynniki hamujące wewnętrzne krwotoki i w ten sposób zwiększyć szanse przeżycia.

Czy te środki terapeutyczne są już dostępne na rynku? Można je kupić w aptekach?

- Nie, ale są w trakcie zaawansowanych badań. Problem polega na tym, że w ciągu wielu lat nikt nie uważał wąglika za realną groźbę. Na świecie zdarza się zaledwie od 100 do 500 zgonów rocznie z powodu tej choroby. Nie sądzono, by ten patogen był wykorzystany jako broń masowej zagłady.

Jest pan głównym naukowcem firmy Hadron Advanced Biosystems, zajmującej się bioobroną. Czego dotyczą te prace?

- Opracowaliśmy środek, który jest połączeniem antybiotyków i pewnych specyficznych ludzkich przeciwciał niszczących wąglika. Jego zastosowanie wydatnie zmniejsza śmiertelność z powodu tej choroby. Wykazaliśmy też, że pewne naturalne substancje aktywne w organizmie podczas procesów zapalnych czy zakażeń mogą, odpowiednio stymulowane, chronić przed skutkami ataku ospą.

To pan uświadomił Amerykanom, jak groźny może być teraz wirus ospy, zwłaszcza po wykorzenieniu tej choroby na całym świecie.

- Kiedy przyjechałem do USA, nikt tu nie wierzył, że ospa może być wykorzystana jako broń masowego rażenia. Udało mi się przekonać władze, że robią ogromny błąd i że wirus ospy jest produkowany w ogromnych ilościach.

Czy sądzi pan, że zawsze będzie istniała przepaść między tempem produkowania nowych zabójczych szczepów drobnoustrojów a opracowywaniem sposobów obrony przed nimi?

- Powiedziałbym tak: jeśli kilka lat temu była to różnica 15-20 lat, obecnie wynosi ona 25-30 lat.

Dlatego że tak wielu naukowców konstruuje zmienione genetycznie patogeny w celach terrorystycznych?

- Powód jest nieco inny. Jeśli będzie się próbowało zapewnić skuteczniejszą obronę tylko przez nowe szczepionki, ten dystans się nie zmniejszy. Samymi szczepionkami nigdy nie zapewnimy wszystkim ochrony przed tyloma różnymi chorobami. Jeśli natomiast postawimy na okresowe wzmocnienie zdolności obronnych naszego układu odpornościowego, możemy ten wyścig wygrać.

Czy sądzi pan, że Saddam Husajn wykorzysta swoje zapasy śmiertelnych wirusów i bakterii w tej wojnie?

- Trudno to przewidzieć. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że zrobią to grupy terrorystyczne, które otrzymały tę broń wcześniej od Husajna. Mogą jej użyć w trakcie wojny lub natychmiast po jej zakończeniu. Jeśli tak się stanie, czeka nas prawdziwy biohorror.

Wywiad przeprowadziła Bożena Kastory

 

KEN ALIBEK

Urodził się w 1950 r. w Kazachstanie jako Kanatjan Alibekow. Ukończył Instytut Medyczny w Tomsku. Doktorat otrzymał za badania nad dżumą i tularemią i za opracowanie technologii wytwarzania wąglika na skalę przemysłową. Był szefem wielu programów produkcji broni biologicznej w ZSRR. Jako zastępca dyrektora Biopreparatu, instytucji nadzorującej te prace, kierował wytwarzaniem ton zabójczych drobnoustrojów. Był odpowiedzialny za 40 zakładów i laboratoriów produkujących tę broń. W 1992 r. uciekł do USA. Pracował dla CIA. Jest doradcą rządu amerykańskiego ds. bioobrony, profesorem Uniwersytetu George'a Masona i prezesem firmy Hadron Advanced Biosystems, Inc. pracującej nad nowymi sposobami obrony przed atakami bioterrorystycznymi.

 

 

http://forum.valka.cz/viewtopic.php/t/39930 | Bioterorismus | Poland 27.03.2006 22:11:01

BIOTERRORYZM

W przeciwieństwie do innych rodzajów broni, broń biologiczna jest najbardziej podstępna i jednocześnie niezwykle skuteczna. Środki bakteriologiczne potrafią bowiem rozwijać się błyskawicznie poza wszelką kontrolą ludzi. Ich użycie na masową skalę stanowi zatem poważne zagrożenie dla przetrwania życia na naszej planecie.

 

Masowa produkcja bojowych środków biologicznych nie stanowi większych trudności. Powszechnie przecież produkuje się szczepionki i antybiotyki. Z tego właśnie wynikają obawy, że może dojść do niekontrolowanego rozwoju broni biologicznej w różnych częściach świata. Skłoniło to Stany Zjednoczone do podjęcia decyzji o jednostronnym wycofaniu się ze wszelkich badań dotyczących bojowych środków bakteriologicznych. W deklaracji prezydenta Richarda Nixona z 25 listopada 1969 r. czytamy m.in.: „Wyrzekamy się stosowania śmiercionośnych czynników biologicznych i wszystkich innych metod wojny biologicznej”. Oficjalnym powodem takiej decyzji było uznanie broni biologicznej za mało skuteczną i trudną w użyciu. Natomiast prawdziwe powody ujawnił dopiero 20 lat później biolog molekularny i specjalista w dziedzinie broni biologicznej Matthew S. Meselson z Uniwersytetu Howarda. Podczas przesłuchania przed komisją Senatu Stanów Zjednoczonych podał trzy powody decyzji prezydenta Nixona:

– broń biologiczna może być równie groźna jak broń jądrowa;

– opracowanie i wyprodukowanie skutecznych środków bakteriologicznych jest stosunkowo łatwe;

– amerykański program zbrojeń biologicznych mógłby zostać bez trudu skopiowany.

 

Ostatni powód, zdaniem Meselsona, był najważniejszy. Administracja Nixona bardzo obawiała się sytuacji, w której ewentualne odkrycia amerykańskich naukowców przedostałyby się w ręce terrorystów albo państw rządzonych przez dyktatorów lub fanatyków religijnych.

 

 

Jeden z największych wypadków związanych z produkcją broni biologicznej wydarzył się 30 marca 1979 r. w Swierdłowsku. Z powodu nieprzestrzegania przepisów dotyczących wymiany filtrów przez przewody wentylacyjne przedostał się do atmosfery drobny pył zawierający m.in. pałeczki wąglika. „W ciągu następnych kilku dni zachorowali wszyscy pracownicy zakładów ceramicznych znajdujących się po przeciwnej stronie ulicy, w którą to stronę feralnej nocy wiał wiatr. W ciągu tygodnia niemal wszyscy umarli”. Oficjalny komunikat z tego wypadku zawiera informację o 66 ofiarach śmiertelnych. Jako przyczynę zgonów podano spożycie skażonego mięsa. Ken Alibek uważa, że zmarło co najmniej 105 osób, zastrzegając jednocześnie, że „…] prawdziwych danych jednak chyba nigdy nie poznamy”.

 

Jeśli poważne mocarstwo jądrowe nie dotrzymuje swoich zobowiązań, to czy jakiekolwiek konwencje mogą powstrzymać szaleńców w rodzaju Saddama Husajna? Czy jakiekolwiek międzynarodowe prawo może powstrzymać terrorystów lub fanatyków religijnych? Już w 1970 r. raport Światowej Organizacji Zdrowia ostrzegał m.in. przed niebezpieczeństwem dostania się broni chemicznej lub biologicznej w ręce terrorystów,

W 1995 r. członkowie sekty religijnej Aum Shinrikyo (Najwyższa Prawda) pokazali światu, jak łatwo można przygotować i przeprowadzić akcję terrorystyczną z użyciem chałupniczo uzyskanego środka trującego. Rozproszony w tokijskim metrze sarin zabił wówczas 12 osób. Wcześniej ta sama sekta próbowała zaatakować, wykorzystując wąglika. Na szczęście użyty szczep okazał się niegroźny.

 

Znaczna część informacji dotyczących badań nad bronią biologiczną była utajniana. Można się spodziewać, że część tych tajemnic nigdy nie ujrzy światła dziennego, co zdaje się być uzasadnione w sytuacji nasilonego zainteresowania terrorystów zdobyciem broni biologicznej. Wystarczająco przerażające są informacje, które docierają do opinii publicznej. Na przykład, po 50 latach ujawniono film, który był przeznaczony dla Armii Amerykańskiej. Otóż, w 1957 r. samolot przelatujący nad kilkoma stanami USA rozsiał niewidoczną smugę obojętnej dla zdrowia substancji. Ustalono, że cząsteczki pyłu rozprzestrzeniły się na obszarze około 1 mln. km2. Gdyby był to czynnik biologiczny, zabiłby miliony ludzi. W świetle tego doświadczenia jakże przerażające są informacje Centralnej Agencji Wywiadowczej o zainteresowaniu terrorystów zakupem samolotów do opryskiwania pól uprawnych?

 

 

O nieszczelności systemu zabezpieczeń przekonali się inspektorzy Organizacji Narodów Zjednoczonych, odkrywając w Iraku setki litrów laseczek wąglika. Dociekliwi dziennikarze z „New York Times” próbowali dowiedzieć się, skąd pochodzą groźne zarazki – ślad zaprowadził ich niespodziewanie do Stanów Zjednoczonych, do Manassas w Wirginii. Znajduje się tam Amerykański Bank Kultur Typowych, dostarczający różnego rodzaju próbek bakterii i wirusów do badań naukowych. Stąd w latach 80. Saddam Husajn uzyskał wiele niebezpiecznych zarazków, w tym wspomniany już szczep wąglika 11 966. Okazało się, że w 1988 r. zamówienie na wąglik złożył Wydział Transportu Materiałów Technicznych Irackiego Ministerstwa Handlu.

 

http://forum.valka.cz/viewtopic.php/title/Bioterorismus/p/152294#152294 ]

Sierżant (Polsko - Armáda)

 

 

"WPROST" nr 48/2003 (1096)          

HODOWLA MORDERCÓW

Craig Venter stworzył sztuczny zarazek w dwa tygodnie. Kiedy nauczą się tego terroryści, żeby zabijać?

Latem ubiegłego roku stworzono sztucznego wirusa polio, wywołującego u ludzi chorobę Heine-Medina. Skonstruowany przez prof. Eckarda Wimmera ze State University of New York zarazek zakażał ludzkie komórki, a u laboratoryjnych myszy wywoływał porażenie mięśni. Uczeni uspokajali wówczas, że wyprodukowanie śmiercionośnego zarazka przez terrorystów jest mało prawdopodobne, bo do stworzenia mikroba niezbędny jest drogi sprzęt i wiele lat badań. Naukowcy składali sztucznego wirusa polio przez trzy lata, a i tak jego genom zawierał wiele błędów. "Gdyby ktoś chciał wyprodukować 24 razy większy zarazek ospy, mógłby nie doczekać rezultatów eksperymentu. Tego nie da się zrobić w garażu" - żartował Neil Berry, mikrobiolog z brytyjskiego National Institute for Biological Standards and Control.

Tymczasem amerykański genetyk Craig Venter w ciągu 14 dni skonstruował w laboratorium wirusa z podstawowych "cegiełek" DNA. Uczony stworzył kopię wirusowego DNA - po wstrzyknięciu sztucznego zarazka do bakterii szybko powstały nowe wirusy, gotowe zarażać kolejne komórki. Wyhodowany wirus nie jest groźny dla ludzi, atakuje wyłącznie bakterie - zapewnia Venter, który w latach 90. zrewolucjonizował badania nad rozszyfrowaniem ludzkiego genomu.

 

Fabryki zarazków

Odkrycie Craiga Ventera dowiodło, że wirusy można produkować szybko i skutecznie. Wystarczy sięgnąć do dostępnych w Internecie baz danych zawierających zapisy wirusowych genomów, będących "przepisami kucharskimi" biotechnologów. W tych bazach można znaleźć genomy wielu groźnych mikrobów, w tym HIV, wirusa Ebola, różne odmiany ospy i grypy. Z takim przepisem w ręku można zamówić w firmie biotechnologicznej części składowe, czyli krótkie odcinki DNA nazywane oligonukleotydami. Zamówienia nie podlegają żadnej kontroli, można je złożyć nawet pocztą elektroniczną. Potem wystarczy połączyć fragmenty DNA w odpowiedniej kolejności i mamy gotowy genom wirusa. Jeśli wstrzykniemy go do komórki, powstaną mikroby wyposażone w otoczkę białkową niezbędną do wywołania zakażenia.

- Możliwości manipulowania genami i całymi genomami są coraz większe - powiedziała "Wprost" profesor Magdalena Fikus z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN w Warszawie. - Niepokojące jest to, że nie wiemy, jakie właściwości mogą mieć nowe wirusy. Tymczasem na świecie jest wielu specjalistów, którzy mogą je stworzyć, jeśli tylko ktoś im odpowiednio dużo zapłaci. Wyniki badań nad nowymi odmianami groźnych mikrobów rzadko są ujawniane. "W byłym Związku Radzieckim próbowano wyhodować genetycznie modyfikowaną ospę bez większych sukcesów. Nietrudno sobie wyobrazić, co można zrobić dziś, dysponując tak zaawansowaną technologią" - twierdzi Ken Alibek, rosyjski specjalista w dziedzinie broni biologicznej, który w 1992 r. wyjechał do USA.

 

Esencja życia

W 2001 r. australijscy uczeni przypadkiem wyprodukowali nową odmianę wirusa mysiej ospy, która była niezwykle groźna - zabijała 60 proc. zainfekowanych zwierząt. Ich metodę udoskonalił Mark Buller z Saint Louis University, który kilka tygodni temu stworzył stuprocentowo skutecznego zabójcę. Co gorsza, wirus zakaża nawet te zwierzęta, które były wcześniej zaszczepione. Uczony eksperymentował również z ospą krowią, która może się przenosić na człowieka. "Naszym głównym celem jest bezpieczeństwo narodowe. Musimy badać genetycznie modyfikowane mikroby, aby się dowiedzieć, jak je zwalczać" - twierdzi Buller, którego prace sponsorował rząd amerykański.

Szczegółowy opis eksperymentu Craiga Ventera za kilka miesięcy ukaże się łamach pisma "Proceedings of the National Academy of Sciences". Część uczonych apeluje, by cenzurować prace, które mogłyby pomóc terrorystom przy produkcji broni biologicznej (wydawcy czołowych czasopism naukowych zawarli w lutym tego roku porozumienie w tej sprawie). Odkrycie Ventera zostało jednak uznane za niegroźne. "Po długim namyśle uznaliśmy, że ta praca jest zbyt ważna dla rozwoju badań, aby ją utajniać" - przyznała Bridget Coughlin z "Proceedings of the National Academy of Sciences". Venter również nie chce niczego ukrywać. Zamierza stworzyć w laboratorium pierwsze żywe organizmy - bakterie (wirusy nie są zaliczane do żywych organizmów, bo nie potrafią się samodzielnie rozmnażać).

Należący do Ventera Institute for Biological Energy Alternatives od 1999 r. pracuje nad tzw. minimalnym genomem. Uczeni chcą sprawdzić, które geny są niezbędne do funkcjonowania komórki. Od kilku lat badają mykoplazmy - bakterie niewiele większe od wirusów. Są one odpowiedzialne m.in. za zapalenia płuc oraz infekcje cewki moczowej u ludzi. Mnożą się samodzielnie (w odróżnieniu od wirusów, które mogą to robić tylko wewnątrz zaatakowanych komórek), mając zaledwie 517 genów. To rekord, który uczonym udało się już pobić - po usunięciu połowy DNA bakteria nadal żyła. To, co zostało, prawdopodobnie jest genetyczną "esencją życia", na jej podstawie można stworzyć nowy, sztuczny organizm - twierdzi Venter.

(...)

ZABÓJCY WSZECH CZASÓW

    * wirus ospy prawdziwej

      Upiór przeszłości. Nęka ludzkość od czasów starożytnych. Zabił w sumie kilkaset milionów ludzi. Umierał co trzeci zakażony. W 1980 r., po kosztującej 300 mln dolarów akcji szczepień, uznano, że ospa prawdziwa została całkowicie wyeliminowana. Jej próbki są jednak nadal przechowywane w laboratoriach.

    * wirus grypy

      Seryjny zabójca. Epidemia, która zaatakowała świat w 1918 r., zabiła ponad 20 mln ludzi, większość ofiar stanowiły osoby w wieku 20-40 lat. Nie pokonana do dziś - rocznie jest przyczyną śmierci kilkuset tysięcy osób na całym świecie. Wirusy szybko ulegają mutacjom, co roku potrzebna jest nowa szczepionka.

    * wirus Ebola

      Jeden z najskuteczniejszych morderców - 90 proc. chorych zabija w ciągu kilku dni. Ogniska choroby wybuchają co jakiś czas w Afryce, ale źródło wirusa nadal nie jest znane. Uczeni podejrzewają, że słynną średniowieczną epidemię Czarnej Śmierci wywołały nie bakterie dżumy, ale odmiana wirusa Ebola.

    * HIV

      Mistrz kamuflażu. Przenosi się m.in. przez kontakty seksualne. Długo nie wywołuje żadnych objawów, co ułatwia zakażanie kolejnych osób. Z wirusem żyją już ponad 42 mln ludzi na całym świecie. Tylko w ubiegłym roku epidemia AIDS pochłonęła trzy miliony ofiar.

 

Autor: Jan Stradowski

 

 

www.o2.pl | Środa [13.05.2009, 21:28] 2 źródła

WIRUS MEKSYKAŃSKIEJ GRYPY POWSTAŁ W LABORATORIUM?

To mógł być ludzki błąd - twierdzi australijski wirusolog.

Adrian Gibs zanalizował dostępne dane dotyczące wirusa A/H1N1 powodującego tzw. meksykańska grypę i doszedł do wniosku, że najprostszym sposobem jego powstania jest przypadkowa mutacja w laboratorium.

Nie sądzę, by ktoś zrobił to złośliwie. To był zapewne przypadek - twierdzi Gibs.

Analizując kod genetyczny A/H1N1 doszedł do wniosku, że to składa on się m.in. z wirusa grypy znalezionego u świń w Ameryce Południowej i Europie od ponad dziesięciu lat. Twierdzi jednak, że połączenie i mutacja tych wirusów odbyła się trzy razy szybciej niż to jest możliwe. A to oznacza, że mogło się to stać w laboratorium.

Wirusolog twierdzi, że prawdopodobnie doszło do tego podczas prac nad nową szczepionką lub innym lekiem. I wirus wymknął się spod kontroli...

 

Adrian Gibs jest już na emeryturze - ma 75 lat. Badanie ewolucji wirusów to jego hobby. Zajmował się nimi przez całe życie - przez 39 lat swojej kariery naukowej na Australian National University w Canberze napisał na ich temat 250 prac naukowych.

Gibs był także członkiem zespołu, który opracował jedyny lek na ptasią grypę - Tamiflu. Jego nazwisko jest znane wśród wirusologów.

 

Raport Gibsa trafił już do WHO, które nadal szuka źródeł wirusa.

 

Na świecie zanotowano już 5251 przypadków zachorowania na nową grypę. 61 osób zmarło. | WB

 

 

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [16.07.2009, 12:27] 4 źródła

WODA ŚWIĘCONA ZNIKNIE Z KOŚCIOŁÓW. ROZNOSI WIRUSA

A księża na Wyspach mają odwiedzać wiernych w rękawiczkach i maskach.

Woda w kropielnicy może łatwo stać się źródłem zarażenia i środkiem szybkiego rozprzestrzeniania się świńskiej grypy - tłumaczy anglikański biskup John Gladwin.

Stwierdził także, że duchowni powinni zalecać pozostanie w domach tym wiernym, którzy mają objawy podobne do nowej grypy. Dokument wydany przez Galdwina zaleca także nieprzyjmowanie Komunii Św. pod postacią wina przez osoby z objawami grypy oraz ograniczenie wizyt duszpasterskich.

Ludzie powinni mieć pewność, że Kościół robi wszystko, co w jego mocy, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się zakażenia - oświadczył Chris Newlands, kapelan biskupa. | JS

 

„NIE” nr 15, 12.04.2001 r.:

„Woda święcona, służąca do kropienia święconki, zawiera bakterie z grupy coli (norma przekroczona od 24 do 240 razy), oraz kolonie bakterii badane na agarze odżywczym (norma przekroczona od 9.5 do 28 razy) – wg analiz sporządzonych na zlecenie tygodnika „NIE”z marca 1994r. („NIE”nr 15, z 1994 r.)

 

 

„FAKTY I MITY” 20.06.2002 r.

Z RĘKĄ W... KLOACE

Przebadaliśmy próbki wody z [przenajświntszych (jak oni się wyrażają, bezbożnicy jedni!...) – red.] kropielnic na Jasnej Górze

(...) Bakterii grupy coli mamy w „naszej” wodzie całe 20 kolonii, a w wodzie, z którą mają styczność ludzie, pod żadnym pozorem nie może być ani jednej. Prawdziwym „hitem” okazuje się jednak obecność enterokoka  o nazwie paciorkowiec kałowy. Liczba jego kolonii, jest tak wielka, że biologom w ogóle nie udało się tego policzyć (stąd zapis „niepoliczalny”). Ogólna ilość wykrytych w święconej wodzie paskuctw jest taka, że wielokrotnie przekracza dopuszczalne normy i urąga elementarnym zasadom higieny. (...) – „To jest  jakaś okropna woda. Nie pamiętam , abyśmy mieli kiedyś tak fatalną próbkę. Właściwie to nie woda, ale jakaś chorobotwórcza mieszanina strasznych jadów” – powiedziała w rozmowie z dziennikarzem „FiM” pracująca przy próbkach laborantka. (...) ... dowiedzieliśmy się, że paciorkowce (nie mają nic wspólnego z różańcem, choć – jak się okazuje – nie do końca...) mogą powodować zapalenie skóry, zapalenie zatok, szkarlatynę, ciężkie biegunki, gorączkę, wielodniowe wymioty, zmiany ropne w tkankach, zapalenie osierdzia. Zarazki coli zaś to takie „przyjemniaczki”, które są w stanie wywołać ostre zatrucia pokarmowe, ciężkie zapalenie płuc, a nawet trwałe uszkodzenie nerek mogące się skończyć dożywotnią dializą pacjenta lub koniecznością przeszczepu. Epidemia wywołana przez bakterie coli spowodowała kilka lat temu w Japonii śmierć kilkudziesięciu osób. (...) Tymczasem co dzień, co godzina, dziesiątki tysięcy ludzi: zdrowych i ciężko chorych, czystych i brudnych, wprost z trasy pielgrzymkowej: czasem tuż po podtarciu się w polowych warunkach, wkładają swoje dłonie do kropielnic wszystkich polskich kościołów. Rąk tych potem nie myją, bo zazwyczaj nie mają gdzie. Chwilę później podają prawicę przyjaciołom, wycierają buzię dzieciom, jedzą lody i hamburgery, przeliczają i puszczają w obieg banknoty. A paciorkowiec aż piszczy z radości i tylko czasem martwi się w ukryciu czy nie wyprzedzą go w dziele zniszczenia koleżanki – bakterie coli. Te zaś spokojnie rozmnażają się w brzuszkach. (...)

Marek Szenborn 

 

 

„FAKTY I MITY” nr 30, 29.07.2004 r.

BIEGUNKA CUD

Pod drewnianą kapliczką

w Krasnobrodzie bije naturalne

źródełko, z którego woda

miała podobno przywrócić zdrowie

Marii Zamoyskiej, późniejszej

Marysieńce Sobieskiej.

Wprawdzie kłam powszechnej legendzie

o nadprzyrodzonych właściwościach

zdroju zadają ekspertyzy zamojskiego

sanepidu, który regularnie

(ostatnio w czerwcu) w „cudownej

wodzie” wykrywa bakterie kałowe,

ale mało kto wierzy sanepidowi...

Mimo informacji – wielokrotnie zamieszczanych

we wszystkich lokalnych

mediach – o tym, że woda nie

nadaje się do picia, nikt nie przejmuje

się ostrzeżeniami. Zwłaszcza

w niedzielę do kapliczki „na wodzie”

tłumnie ściągają pielgrzymi z całej

Zamojszczyzny. Moczą nogi, przemywają

oczy i nałogowo piją skażoną

wodę. Rekordziści potrafią robić zapasy

na cały tydzień, napełniając wodą

nawet po kilkadziesiąt trzylitrowych

butelek. Spożycie wody z pałeczkami

coli nie jest specjalnie groźne

dla osób dorosłych, grozi co najwyżej

bólami brzucha i biegunką. Może

być natomiast bardzo poważnym

zagrożeniem dla dzieci.

AK

 

[Co na to - i od czego jest - sanepid. Czyżby „święcone bakterie” nie szkodziły?!! Jeśli okaże się, że szkodzą to pewnie Bóg tak chciał... Więc niech tą „świętą wodę” spożyją ci, którzy tak twierdzą! – red.]

 

 

„FAKTY I MITY” nr 28, 19.07.2007 r.

SEDESOLOGIA

(...) Nie należy używać dmuchawy do suszenia rąk po ich umyciu. Zasysają one bakterie z powietrza i w rezultacie, po wysuszeniu ręce są brudniejsze niż po umyciu. (...) | TN

 

 

NIEHIGIENICZNE POSTĘPOWANIE I ZACHOWANIE (PRZYCZYNIAJĄCE SIĘ DO ZARAŻANIA: WIRUSAMI, BAKTERIAMI, GRZYBICĄ I PASOŻYTAMI):

– Spożywanie z pomocą niemytych dłoni produktów spożywczych (w tym nie rzadko wcześniej zapakowanych)!

– Spożywanie niemytych produktów spożywczych (np. owoców), i nie z dezynfekowanych (np. nie zapakowanego chleba, który często dotykany jest wieloma dłońmi, a niekiedy upada jeszcze na „ziemię”(można go poddać oddziaływaniu płomienia gazowego, bądź żaru kuchenki elektrycznej przez parę sekund))!

– Picie płynów z kartonów i puszek, które w msu styku ust z pojemnikiem nie są zabezpieczone przed brudem!; picie z jednego naczynia, pojemnika przez więcej niż jedną osobę (w tym zarażanie, w ten sposób (m.in. próchnicą), przez matki, dzieci)!; podobnie się ma sytuacja z nadgryzionymi produktami spożywczymi!

– Rozpylanie różnych żyjątek - przed  ich konsumpcją przez gości  - podczas gaszenia świeczek na torcie!

– Dzielenie się żyjątkami, tzn. opłatkiem...!

– Używanie cieczy... z kropielnic (w msh, gdzie nie należy myśleć...)!

– Dłubanie w zębach paznokciami, obgryzanie paznokci!

– Przekazywanie życia (przynajmniej na początku... i w różnej postaci...) podczas uścisku dłoni!

– Przekazywanie życia (...) podczas kichania!

– Zlizywanie z powierzchni znaczków, stron pism, książek itp., za pośrednictwem naślinionego palca, tego, co tam ktoś wcześniej zostawił, i pozostawianie kolejnych porcji... dla następnych zlizywaczy!

– Zlizywanie tego, co się zebrało na palcach... podczas gwizdania!

– Stosowanie kranów, które wymagają zostawiania na nich brudu podczas ich odkręcania, a następnie zebrania go podczas zakręcania!

– Stosowanie ręcznie uruchamianych spłuczek ustępowych, po których użyciu można niekiedy zrobić wymaz z dłoni...!

– Ręczne zbieranie tego, co zostawili poprzednicy na klamkach podczas otwierania drzwi!

– Podawanie art. spożywczych do bezpośredniego spożycia dłońmi, którymi przekazywane są m.in... pieniądze!

– Nierzadko osoby tak postępujące uważają, iż tak się hartują (dzięki  czemu obie strony sobie pojedzą... !). I tak mamy zahartowanych... (w tym nieuleczalnymi chorobami) setki tyś. osób!!

 

 

 www.o2.pl | Piątek [03.07.2009, 08:13] 4 źródła

UWAŻAJ NA KAWIARENKI INTERNETOWE. MOŻESZ SIĘ ZARAZIĆ

Nawet bardzo groźnymi bakteriami.

Na niebezpieczeństwo narażeni są zwłaszcza goście kawiarenek internetowych i pracownicy

biur, w których kilka osób korzysta z tego samego komputera.

Na klawiaturach używanych przez kilka osób znajduje się pięć razy więcej mikroorganizmów niż na tych, których używa tylko jedna osoba - twierdzą naukowcy z Swinburne University of Technology.

Blisko połowa bakterii znajdujących się na klawiaturach to gronkowiec złocisty.

Możliwość zarażenia jest bardzo duża ponieważ komputery nie są odpowiednio czyszczone - powiedział profesor Enzo Palombo, jeden z autorów raportu. | TM

 

 

„FOKUS” nr 23, 06.06.2004 r.

POD KRAWATEM

Chorobotwórcze mikroby wykryli amerykańscy uczeni… na krawatach u połowy lekarzy pracujących w jednym z nowojorskich szpitali. Okazuje się, że ten element męskiego ubioru często dotyka ciała pacjenta w czasie badania, a zarazem rzadko jest czyszczony przez właściciela. Dlatego na krawatach znaleziono m.in. gronkowce złociste i pałeczki ropy błękitnej. „Elegancki ubiór wzbudza zaufanie wśród pacjentów. Trzeba się jednak zastanowić, czy noszenie krawata nie jest groźne” – mówi prowadzący badania dr Steven Nurkin. Higieniści przypominają, że główną drogą przenoszenia bakterii między pacjentami są nadal dłonie lekarza. W Polsce też przydałoby się więcej doktorów o czystych rekach (mniejsza i krawaty). (JAS)

 

 

"FAKTY I MITY" nr 9, 08.03.2007 r.

TOKSYCZNE BABY

Kobiety powszechnie uchodzą za istoty akuratne, czyste i sprzątające. Do mężczyzn przylgnęło zaś miano niechlujów, a nawet brudasów. Czas obalić te mity.

Naukowcy z Uniwersytetu Arizony dowiedli, że biura pań zawierają ponad trzy razy więcej zarazków niż biura mężczyzn. Co się na to składa? Przede wszystkim namiętne używanie kremów do rąk, który przenosi się na powierzchnię biurka. Robi się ona lepka i przywierają do niej bakterie. Drobnoustroje przyciąga też makijaż. Pozy tym kobiety częściej przebywają w towarzystwie dzieci, te zaś są roznosicielami zarazków. Naukowcy znajdowali też duże ilości pleśni w damskich szufladach. Oblepione bakteriami są telefony. Ogromny magazyn drobnoustrojów to kobiece torebki. W jednej trzeciej z analizowanych wykryto bakterie charakterystyczne dla fekaliów. JF

 

 

"WPROST" nr 994, 16.12.2001 r.

NIE CAŁUJCIE SIĘ! 

WIRUSY I BAKTERIE MOGĄ BYĆ PRZYCZYNĄ ZAWAŁÓW, CUKRZYCY, SCHIZOFRENII, SM, CHOROBY ALZHEIMERA, A NAWET RAKA!

Zarazki mogą wywoływać choroby, których przyczyn upatrywano do tej pory w wadach genetycznych, starzeniu się lub niewłaściwym stylu życia. Za cukrzycę odpowiedzialne mogą być patologiczne białka, za chorobę Alzheimera oraz stwardnienie rozsiane - bakterie i wirusy. Opryszczka narządów płciowych w czasie ciąży powoduje u dziecka schizofrenię, która ujawnia się dopiero po wielu latach. Drogą płciową mogą być przenoszone nawet niektóre rodzaje raka. Jeśli potwierdzą się podejrzenia naukowców, że drobnoustroje odpowiedzialne są za miażdżycę i zawały serca, a nawet choroby psychiczne i otyłość, czeka nas rewolucja w medycynie.

"Może się okazać, że mikroorganizmy przyczyniają się do powstawania większości nowotworów złośliwych oraz niezakaźnych chorób przewlekłych, szczególnie tych, których genezy nie znamy" - uważa amerykański biolog, prof. Paul W. Ewald z Amhers College University of Massachusetts, nazywany Darwinem mikroświata, autor książki "Plaque Time" ("Czas na zarazki"). Wiemy już, że niektóre odmiany tej bakterii powodują raka żołądka, a podejrzewa się też, iż są odpowiedzialne za reumatyzm, zawały serca, a nawet nagłe zgony niemowląt.

 

Zaczajone mikroby

Raka szyjki macicy wywołują wirusy brodawczaka, którymi rok po inicjacji seksualnej zarażona jest co czwarta dziewczyna. Każda zmiana partnera dziesięciokrotnie zwiększa ryzyko zachorowania. - Na raka szyjki macicy zapadają przeważnie mieszkanki dużych miast, szczególnie te, które wcześnie rozpoczynają współżycie i często zmieniają partnerów - mówi Małgorzata Rekosz kierująca samodzielną Pracownią Profilaktyki Nowotworów Narządu Rodnego

 

w Centrum Onkologii w Warszawie. Raka szyjki macicy mogą również wywoływać Chlamydia trachomatis - jedne z najczęściej atakujących kobiety bakterii przenoszonych drogą płciową - uważają specjaliści z Centrum Badania Raka w Heidelbergu. Drobnoustroje te są jedną z głównych przyczyn śluzowo-ropnego zapalenia szyjki macicy oraz nierzeżączkowych zapaleń cewki moczowej (zarówno u kobiet, jak i mężczyzn).

 

Dwie najgroźniejsze odmiany brodawczaka (HPV-16 i HPV-18) prawdopodobnie wywołują raka prącia i jamy ustnej, a także szyi i głowy. Do zakażenia niektórymi wirusami może dojść zarówno podczas kontaktów seksualnych, jak i przez głęboki pocałunek. W ślinie może się znajdować HHV-8, wirus odpowiedzialny za powstawanie mięsaka Kaposiego - nowotworu objawiającego się guzkami na skórze i błonach śluzowych, węzłach chłonnych i narządach wewnętrznych. W niektórych rejonach Afryki na tę chorobę cierpi aż 70 proc. mieszkańców. Amerykańscy specjaliści z Centrum Onkologicznego w Seattle HHV-8 wykryli także u homoseksualistów i biseksualistów zainfekowanych HIV.

 

Seks i reumatyzm

Zarazki wywołują również mutacje genetyczne w komórkach (których następstwem może być rak), a także niekorzystne reakcje układu odpornościowego, prowadzące do chorób autoimmunologicznych. Gdy zaatakowane zostaną chrząstki stawów, dochodzi do ich reumatoidalnego zapalenia, na skutek zniszczenia komórek trzustki rozwija się cukrzyca, a w wyniku destrukcji osłony mielinowej neuronów mózgu i rdzenia kręgowego - stwardnienie rozsiane.

 

Jedne mikroorganizmy mogą mieć związek z różnymi schorzeniami. Chlamydia trachomatis - jak wykazały badania Instytutu Reumatologicznego w Warszawie - odpowiedzialne mogą być zarówno za raka szyjki macicy, jak i jedną trzecią przypadków zapalenia stawów i kręgosłupa. Bardziej zdumiewające jest jednak odkrycie, że kilka rodzajów mikroorganizmów może wywoływać jedno schorzenie. W wypadku zapalenia stawów mogą to być: Helicobacter pylori, salmonella i Escherichia coli, a także powodujące zapalenie jelit Campylobacter i odpowiedzialne za czerwonkę Shigella.

 

Zarazki obłędu

Ludzie, którzy często chorują na infekcje i niedostatecznie dbają o higienę jamy ustnej, są bardziej narażeni na zawały serca, udary mózgu i martwicę kończyn dolnych. Powodem są prawdopodobnie żyjące w układzie pokarmowym i oddechowym Chlamydia pneumoniae, wywołujące zapalenie płuc. Bakterie te ukrywają się też w blaszkach miażdżycowych, osadzających się na ścianach tętnic, choć nie ma jeszcze dowodów na to, że wywołują miażdżycę.

 

Rozważane są najbardziej niewiarygodne hipotezy wpływu zarazków na powstawanie różnych schorzeń niezakaźnych. Garth Cooper z Uniwersytetu Auckland sądzi, że cukrzycę powoduje patologiczne białko odkładające się w trzustce. Nikhila Dhurandhar z Uniwersytetu Wisconsin podejrzewa, że otyłość oprócz złej diety mogą wywoływać tzw. adenowirusy, oznaczone symbolami SMAM-1 i AD-36. Już kilkanaście lat temu spokrewnionym z tymi drobnoustrojami zarazkiem

 

zainfekował kurczaki. Wkrótce ptaki stały się otyłe, mimo że cholesterol i trójglicerydy były u nich w normie. Dhurandhar poszukuje teraz podobnych wirusów atakujących ludzi. Badacze z Instytutu Roberta Kocha w Berlinie uważają, że depresję może wywołać wirus Borna, gdyż wyizolowali go z krwi kilku pacjentów cierpiących na ostrą depresję lub nerwicę natręctw. Naukowcy ci antywirusowym preparatem wyleczyli podobno kobietę od jedenastu lat chorą na depresję maniakalną. Amerykanie wykryli u chorych na schizofrenię wyjątkowo duże ilości retrowirusa HERV-W - zarazka zdolnego wbudować się w DNA zaatakowanej komórki.

Doniesienia tych badaczy przyjmowane są z niedowierzaniem. Wkrótce może się jednak okazać, że w zwalczaniu chorób niezakaźnych niezbędne będą zarówno leki, jak i szczepionki. Testowane są już pierwsze preparaty chroniące przed wrzodami przewodu pokarmowego i rakiem szyjki macicy.

Zbigniew Wojtasiński

 

 

"WPROST" nr 42, 19.10.2003 r.

FATALNY POCAŁUNEK

Całując się, możemy się nabawić wirusowego zapalenia wątroby typu C! Uczeni z University of Washington w Seattle twierdzą, że znaleźli wirus w ślinie osób chorych na tę odmianę żółtaczki. Dotychczas sądzono, że jedynym źródłem zakażenia jest krew. Amerykańscy naukowcy przez 21 dni badali pacjentów z wirusowym zapaleniem wątroby typu C. W tym czasie pobrali 248 próbek śliny, aż w 52 z nich znaleźli wirus. Na zakażenie najbardziej narażeni są ludzie cierpiący na chorobę dziąseł, gdyż krwawienia w jamie ustnej ułatwiają zarazkowi przeniknięcie ze śliny do krwiobiegu - ostrzegają naukowcy. (PG)

 

 

„ANGORA: ANGORKA” nr 7, 13.02.2005 r.

POCAŁUNKI SĄ NIEHIGIENICZNE!

Całowanie się jest niehigieniczne! Tak twierdzą w swoim raporcie naukowcy ze Szwedzkiego Stowarzyszenia Farmaceutycznego. Z przeprowadzonych przez nich eksperymentów wynika, że podczas typowego pocałunku partnerzy wymieniają się około 40 tysiącami pasożytów i 250 typami bakterii oraz białkami, tłuszczami i innymi substancjami organicznymi. Ze względów zdrowotnych lepiej też nie cmokać ulubionych zwierząt.

Badania przeprowadzono w ramach akcji propagującej dbanie o czystość jamy ustnej.

 M.K. na podst. „Ekspresu Ilustrowanego”

 

 

„WPROST”

POCAŁUNEK RAKA

Seks oralny może powodować raka jamy ustnej - twierdzą naukowcy Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem w Lyonie we Francji. Uczeni przebadali 1670 pacjentów z rakiem jamy ustnej i 1732 zdrowych ochotników z Europy, Kanady, Australii, Kuby i Sudanu. U osób cierpiących na ten rodzaj nowotworu trzy razy częściej niż u zdrowych uczestników badań stwierdzono obecność przenoszonego drogą płciową wirusa brodawczaka. Te same osoby trzykrotnie częściej przyznawały się do uprawiania seksu oralnego. „Wiedzieliśmy, że istnieje niewielka grupa chorych na raka jamy ustnej, u których schorzenie to nie jest spowodowane długoletnim piciem alkoholu i paleniem papierosów. Wirus brodawczaka i seks oralny to wiarygodne wytłumaczenie powstania choroby” – mówi Neweli Johnson z King’s  College London, współautor badań. (PG)

 

 

"WPROST" nr 2(1205), 15.01.2006 r.

POCAŁUNEK ŚMIERCI

SEKS ORALNY MOŻE WYWOŁAĆ RAKA!

Zarazki nie wywołują raka, a jakiekolwiek twierdzenia na ten temat to herezja" - uważał na początku XX wieku James Ewing, amerykański patolog. Według najnowszego raportu Harvard Center for Cancer Prevention, chorobotwórcze mikroby przyczyniają się do powstania co najmniej 25 proc. nowotworów złośliwych. - U niektórych osób groźne mogą być nawet wirusy wywołujące przeziębienie, grypę i inne infekcje dróg oddechowych - powiedział w rozmowie z "Wprost" dr Alan Cantwell, autor książki "The Cancer Microbe" (Rakotwórczy mikrob).

Wirusy grypy i odry po kilku latach od zakażenia mogą doprowadzić do rozwoju guzów mózgu - gwiaździaka i wyściółczaka. Prof. Jillian Birch z University of Manchester wykazała, że u dzieci urodzonych w czasie epidemii grypy ryzyko wystąpienia tych nowotworów jest ponadtrzykrotnie wyższe niż u innych. Z kolei dzieci urodzone w czasie epidemii odry chorują dwukrotnie częściej niż te, które przyszły na świat w innym czasie.

- Wirus może "porwać" gen i rozregulować funkcje komórek. Jeśli mechanizm naprawczy organizmu nie zadziała, powstaje nowotwór - wyjaśnia prof. Cezary Szczylik z Wojskowego Instytutu Medycznego. Bakterie uwalniają cytotoksyny i enzymy powodujące stany zapalne, początkujące wiele nowotworów. Przykładem są przewlekłe zakażenia pałeczkami Helicobacter pylori, odpowiedzialnymi za większość zachorowań na raka żołądka. Z najnowszych badań wynika, że mogą one powodować nie kontrolowane namnażanie się białych krwinek w śluzówce żołądka, co prowadzi do rozwoju chłoniaka typu MALT. Nowotwór mogą też wywołać substancje wydzielane przez grzyby pleśniowe, znajdujące się w nieświeżej żywności. Toksyny grzybów powodują zaburzenia genetyczne prowadzące najczęściej do rozwoju raka wątroby lub nerek.

Na świecie z powodu raka wywołanego przez wirusy umiera prawdopodobnie co najmniej 15 proc. chorych na nowotwory. Aż 80 proc. pierwotnych guzów wątroby powodują wirusy zapalenia wątroby typu B i C. Szczególnie groźny jest wirus typu C, wywołujący raka u 70 proc. zakażonych nim pacjentów. U chorych na ten typ żółtaczki częściej występują też nieziarnicze chłoniaki złośliwe - informuje "Cancer Medicine". Przenoszony drogą płciową wirus brodawczaka jest przyczyną prawie wszystkich zachorowań na raka szyjki macicy (w Polsce z jego powodu codziennie umiera pięć kobiet). Podejrzewa się nawet, że mikroby mogą się przyczyniać do rozwoju raka sutka, z którym zmaga się ponad 370 tys. mieszkanek Europy. Uczeni z australijskiego The Prince of Wales Hospital u prawie połowy pacjentek z tym nowotworem wykryli wirus HHMMTV, wykazujący podobne działanie jak wirusy wywołujące raka sutka u myszy.

 

Wirus brodawczaka może się przyczyniać do rozwoju raka jamy ustnej (tak jak palenie tytoniu i nadużywanie alkoholu). Na działanie tego zarazka szczególnie wrażliwe są nabłonek i śluzówka pochwy, prącia i odbytu oraz ust, gardła, języka i migdałków. Niektórzy badacze podejrzewają, że wzrost zachorowań na raka jamy ustnej może byćĘ związany z rosnącą popularnością seksu oralnego. Jeszcze bardziej niepokoi to, że rozwój nowotworu może zapoczątkować pocałunek. Podczas głębokiego pocałunku do śliny może się przedostać wirus Epsteina-Barra, którego niektóre odmiany prawdopodobnie zwiększają ryzyko zachorowania na raka gardła, ziarnicę złośliwą, nieziarnicze chłoniaki złośliwe i chłoniaka Burkitta (objawiającego się guzem żuchwy). Wirus aktywuje limfocyty B, komórki układu odpornościowego, które rozrastając się bez ograniczeń, doprowadzają do rozwoju niektórych rodzajów białaczki.

W ślinie może też się znajdować wirus opryszczki HHV-8, odpowiedzialny za powstawanie raka sromu i mięsaka Kaposiego, nowotworu objawiającego się guzkami na skórze, błonach śluzowych, w węzłach chłonnych i narządach wewnętrznych. Przez kontakt ze śliną, moczem, nasieniem i wydzieliną pochwy rozprzestrzenia się wirus cytomegalii, który może się przyczynić do powstania raka jelita grubego. Jeśli te podejrzenia potwierdzą kolejne badania, szczepionki na zarazki będą wkrótce zapobiegać nowotworom, podobnie jak rzucenie palenia i przestrzeganie odpowiedniej diety.

Monika Florek-Moskal

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [17.08.2009, 21:17] 3 źródła

NIE CAŁUJ SIĘ. ZŁAPIESZ WIRUSA

To niebezpieczne dla dzieci i dorosłych.

Nie całuj dziecka ani partnera. Za tę przyjemność możesz zapłacić zdrowiem - ostrzegają australijscy medycy.

Pocałunek to główny sposób przenoszenia wirusów HSV-1 i HSV-2, które wywołują opryszczkę. Są one obecne w organizmie przez całe życie i w każdej chwili mogą się uaktywnić - twierdzi Tricia Berger z Australian Herpes Management Forum.

Wirus przenosi się nawet wówczas gdy objawy opryszczki nie są widoczne. Opryszczkę u dzieci wywołuje wirus HSV-1, który przenoszony jest najczęściej podczas całowania ich przez dorosłych. | TM

 

 

„NEWSWEEK” nr 13, 02.04.2006 r., strona 68 LABORATORIUM

BAKTERIOLOGIA

POCAŁUNEK ŚMIERCI

Pierwszy pocałunek to dla nastolatka krok w dorosłość. Okazuje się jednak, że może być bardzo niebezpieczny. Częste całowanie się czterokrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia choroby meningokokowej, groźnej infekcji będącej najczęstszą przyczyną zapalenia opon mózgowych i związanych z nim groźnych dla zdrowia powikłań - wykazały badania publikowane w najnowszym numerze "British Medical Journal".

Na zarażenie meningokokami jesteśmy szczególnie narażeni najpierw w pierwszych latach życia, a potem w wieku 15-19 lat.

 

 

www.o2.pl | 2008-10-31 05:13 |

MATKA ZABIŁA NIEMOWLAKA SWOIM POCAŁUNKIEM

Pocałunki mogą być niebezpieczne, a nawet prowadzą do śmierci. Przekonała się o tym 32-letnia Charlotte, która pocałunkiem zabiła własne, nowonarodzone dziecko - donosi "Daily Mail". Matka przekazała dziecku wirus opryszczki, który uśmiercił niemowlaka. (...)

("Daily Mail")

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [06.04.2009, 07:33] 2 źródła |

SEKS ORALNY WINIEN EPIDEMII RAKA MIGDAŁKÓW

Tak samo jak francuskie pocałunki - sugerują lekarze.

W latach 70. w życiu społecznym zaczęły zachodzić drastyczne zmiany. Ich rezultat widać szczególnie na przykładzie nawyków seksualnych. Społeczne przyzwolenie dla seksu oralnego, czy wręcz jego nobilitacja, dla francuskich pocałunków oraz przypadkowych stosunków seksualnych to już standard w większości krajów - mówi Tina Dalianis, profesor wirusologii z prestiżowego Instytutu Karolinska.

I ostrzega, że ta liberalizacja niesie ze sobą poważne konsekwencje zdrowotne. Lekarze w ciągu ostatnich 20 lat zauważyli niepokojący wzrost zakażeń wirusem brodawczaka ludzkiego (HPV) przyczyniającego się do powstawania różnych nowotworów.

Nasze badania wykazały, że HPV przekazywany drogą ustną, jak to ma miejsce np. podczas seksu oralnego, znacznie zwiększa ryzyko zachorowania na raka migdałków. Od lat 70. zanotowaliśmy 7-krotny wzrost zapadalności na tę chorobę u osób uprzednio zarażonych wirusem HPV. To jest już stan epidemiczny - tłumaczy prof. Tina Dalianis. K

 

 

„PRZEGLĄD” nr 10, 03.06.2006 r. ZDROWIE

POLKI CHORUJĄ NA RAKA

Rak szyjki macicy jest drugim co do częstości występowania nowotworem u kobiet do 45. roku życia. Rozwija się w wyniku zakażenia określonymi typami wirusa HPV. Uszkodzone komórki nabłonka zaczynają dzielić się bez kontroli. Od momentu zakażenia do wystąpienia pełnej formy raka mija od pięciu do 10 lat.

To znany mechanizm, a szybko wykryty rak szyjki macicy jest całkowicie uleczalny. Jednak co z tego, skoro cytologię w Polsce wykonuje tylko 30% kobiet, a co trzecia nigdy w życiu nie miała wykonanego tego badania. Efekty są przerażające. W Polsce codziennie na ten typ nowotworu umiera pięć kobiet i właśnie pod względem umieralności na tę chorobę nasz kraj jest na pierwszym miejscu w Europie.

Zdaniem lekarzy, w społeczeństwie ciągle pokutuje brak wiedzy i świadomości ryzyka. Dlatego warto zajrzeć na internetową stronę kampanii "Chronię życie przed rakiem szyjki macicy", www.hpv.pl. To kompendium wiedzy o nowotworze i zasadach profilaktyki.

 

 

"FAKTY I MITY" nr 21, 31.05.2007 r.

SEKS NA RAKA

Badacze z Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Baltimore opublikowali w najnowszym wydaniu fachowego periodyku „New England Journal of Medicine” rezultaty swego studium: uprawianie miłości francuskiej podwyższa ryzyko nowotworu złośliwego gardła.

U osób, które w ciągu dotychczasowego życia uprawiały seks oralny z sześcioma lub więcej partnerami, prawdopodobieństwo pojawienia się raka gardła jest trzy, cztery razy większe. Stosunki konwencjonalne też podwyższają zagrożenie: ludzie, którzy spółkowali z co najmniej 24 partnerami, mają trzy razy większą szansę zapaść na tę odmianę raka. Odpowiedzialny jest wirus HPV, związany z większością nowotworów narządów płciowych, zwłaszcza rakiem szyjki macicy. Naukowcy przypuszczają, że wirus doprowadza do zmian na poziomie molekularnym, które w konsekwencji kończą się nowotworem.

A to się dewoci ucieszą... TN

 

 

"WPROST" Numer: 50/2005 (1202)

TŁUSTY PASOŻYT

Bakterie zwane chlamydiami rzeczywiście są przyczyną miażdżycy - taki wniosek płynie z badań przeprowadzonych na Duke University. Mikroby te rozmnażają się wewnątrz naszych komórek, czerpiąc energię z drobnych kropelek tłuszczu. Okazało się, że przy okazji zmuszają nasz organizm do produkcji nadmiernych ilości takich kropelek, co prowadzi do odkładania się substancji tłuszczowych w ścianach tętnic i powstawania płytki miażdżycowej. Chlamydie są przyczyną m.in. infekcji przenoszonych drogą płciową, niepłodności, zapaleń płuc, chorób stawów i oczu. Zakażonych nimi jest prawie 10 proc. osób w krajach rozwiniętych (wśród ludzi młodych odsetek ten sięga 25 proc.). (JAS)

 

 

"NEWSWEEK" nr 49, 07.12.2003 r.

DROBNOUSTROJE ATAKUJĄ

Schorzenia psychiczne, takie jak depresja, autyzm czy anoreksja, mogą być wywoływane przez bakterie, wirusy lub pierwotniaki.

Gdy 50 lat temu zaczęto stosować penicylinę do leczenia kiły, z zakładów dla obłąkanych wypuszczono tysiące wyleczonych tam schizofreników. Przez wiele lat wiedziano, że objawy kiły są takie same jak niektórych chorób psychicznych. Dziś jednak uczeni mają też coraz więcej dowodów na to, że drobnoustroje chorobotwórcze odgrywają znacznie większą rolę w rozwoju chorób umysłowych, niż dawniej sądzono. A wiele przypadków zespołu obsesyjno-kompulsywnego, schizofrenii i choroby afektywnej dwubiegunowej (wpędzającej pacjentów na przemian w depresję i euforię) powstaje w wyniku zakażeń. Niewykluczone, że nieleczone infekcje wywołują autyzm, anoreksję i zespół Tourette'a, który objawia się niekontrolowanymi drgawkami całego ciała.

 

Wiele schorzeń psychicznych jest spowodowanych zarażeniem wirusami, bakteriami lub pierwotniakami pasożytniczymi. Doktor E. Fuller Torrey, psychiatra z Medycznego Instytutu Badawczego Stanleya w Maryland, ustalił na podstawie analizy materiałów archiwalnych ze szpitali dla umysłowo chorych, że ogniska zachorowań na schorzenia psychiczne - czyli obszary, gdzie liczba pacjentów jest większa niż przeciętnie - przypominają ogniska chorób zakaźnych, co świadczyłoby, że czynniki zakaźne odgrywają rolę w dolegliwościach psychicznych.

 

Prawdopodobnie najbardziej znaną infekcją, która wiąże się z zaburzeniami neurologiczno-psychicznymi, jest borelioza wywoływana przez bakterię o nazwie Borrelia burgdorferi. Wiadomo było od dawna, że niewyleczona od razu wywołuje uporczywe bóle stawów i atakuje ośrodkowy układ nerwowy. Obecnie naukowcy ustalili, że borelioza może dawać wiele objawów typowych dla chorób psychicznych, w tym także depresji. Pewien nowojorczyk na własnej skórze przekonał się, jak ciężki przebieg może mieć ta choroba. Gdy w 1992 roku zaczęły go prześladować napady ciężkiej depresji, nie przyszło mu do głowy, że mogą być efektem ukąszenia kleszcza sprzed czterech lat. Przez dwa lata przeżywał koszmar: leczono go silnymi psychotropami, trafiał do szpitali dla psychicznie chorych i do więzień, podejmował próby samobójcze. Wreszcie pewien lekarz w szpitalu psychiatrycznym w New Jersey wpadł na pomysł, by sprawdzić, czy chory nie cierpi przypadkiem na boreliozę. Po kuracji silnymi antybiotykami stan zdrowia pacjenta natychmiast się poprawił.

 

Niektórzy psychiatrzy obawiają się, że być może tysiące ludzi zmaga się z wywołanymi boreliozą depresjami, nie mając pojęcia o przyczynach choroby. Borelioza jest nie tylko trudna do rozpoznania (nie u każdego pojawia się pierścieniowate zaczerwienienie w miejscu ukąszenia, a testy laboratoryjne nie są do końca wiarygodne), lecz na dodatek między ukąszeniem a pojawieniem się zaburzeń neurologiczno-psychicznych może minąć 10 lat i więcej.

 

Bywa, że zaburzenia psychiczne są wywołane przez pierwotniaka Toxoplasma gondii, którym można się zakazić przez zjedzenie niedogotowanego mięsa. Z badań wynika, że pasożyt pobudza wytwarzanie w organizmie substancji chemicznej podobnej do LSD, wywołującej omamy. Nawet gdy pierwotniak pozostaje w uśpieniu w tkance mięśniowej czy nerwowej, może utrudniać zdolność skupienia uwagi i refleks u osoby, która poza tym jest całkiem zdrowa. Naukowcy z Uniwersytetu Karola w Pradze odkryli ostatnio, że pacjenci, u których test na toksoplazmozę dał wynik pozytywny, wykazują w badaniach nieco gorszy refleks i - pewnie właśnie dlatego - z trzykrotnie większym prawdopodobieństwem ulegają wypadkom drogowym. To dość niepokojąca wiadomość. Szacuje się bowiem, że zakażonych można liczyć w miliardach.

 

Nawet zwykły ból gardła może prowadzić do zaburzeń psychicznych. Uczeni uważają, że u jednej na tysiąc osób w parę tygodni po przejściu paciorkowcowego zapalenia gardła, zwanego anginą, rozwijają się objawy zespołu obsesyjno-kompulsyjnego. Bakterie pobudzają układ immunologiczny do nadgorliwości, co powoduje uszkodzenie niektórych komórek nerwowych i ich stan zapalny. Objawy zazwyczaj ustępują po kilku miesiącach. Mogą jednak wrócić, zwłaszcza gdy dojdzie do ponownej anginy.

 

Widmo "zarazka depresji" czy "zakaźnej nerwicy natręctw" może niepokoić - lecz daje też nadzieję na wyzdrowienie. Unikanie zakażeń i właściwe ich leczenie ma bowiem na zdrowie wpływ równie ważny jak geny, które się odziedziczyło - a jest czymś, na co mamy znacznie większy wpływ.

 

Schorzenia psychiczne, takie jak depresja, autyzm czy anoreksja, mogą być wywoływane przez bakterie, wirusy lub pierwotniaki.

Janet Ginsburg

 

 

"WPROST" Numer: 21/2009 (1376): PLAGA ŻÓŁTACZKI

Aż 95 proc. przewlekle zakażonych osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że są chorzy.

Dotychczas zdiagnozowano w Polsce zaledwie 50 tys. przypadków zakażenia wirusowym zapaleniem wątroby typu C. Ale podejrzewa się, że chorych może być ponad 700 tys.

Wiele innych osób dowie się dopiero wtedy, gdy będą mieli już tak zniszczona wątrobę, że będzie można im pomóc tylko w niewielkim stopniu.

 

Do największych uszkodzeń wątroby dochodzi zwykle u tych osób, które nie wiedzą, że są zakażone, i nadużywają alkoholu. HCV rzadko wywołuje poważne objawy. Żółtawe zabarwienie skóry i białek oczu to rzadkość. Chorzy mogą odczuwać osłabienie, senność lub depresję. Czasami pojawiają się bóle stawów, mięśni i zmiany skórne. A takie dolegliwości większość osób lekceważy.

 

Organizm niektórych chorych potrafi zwalczyć wirusy, jeśli zapalenie wątroby jest ostre i trwa nie dłużej niż pół roku. Choroba ustępuje, a pacjent nabywa odporność. Gorzej, gdy infekcja nie daje objawów i przechodzi w stan przewlekły. Z tak przebiegającą chorobą można żyć nawet 20-30 lat, zanim się okaże, że doszło do marskości lub raka wątroby.

 

Żółtaczka jest najczęstszym po paleniu tytoniu czynnikiem kancerogennym. Żółtaczka to ukryta epidemia, na dodatek w znacznym stopniu wywołana przez służbę zdrowia. WZW typu C aż 80 proc. pacjentów zastało zainfekowanych w szpitalach i przychodniach. Najczęściej doszło do tego podczas drobnych zabiegów medycznych, takich jak zabiegi stomatologiczne, usuwanie znamion, pobieranie krwi. Jedynie w pozostałych przypadkach powodem infekcji może być zrobienie tatuażu.

 

Przed wirusowym zapalaniem wątroby typu C nie chroni żadna szczepionka. Dostępne są jedynie preparaty chroniące przez wirusowym zapaleniem wątroby typu A (nazywanym żółtaczką pokarmową albo chorobą brudnych rąk) oraz typu B (tzw. żółtaczka wszczepienna). Jedyną ochroną przed HCV jest sterylizacja narzędzi medycznych i mycie rąk przez lekarzy i pielęgniarki. Te podstawowe zasady higieny często nie są przestrzegane. Warto o tym pamiętać podczas wizyty u stomatologa, bo wirusem można się zarazić także podczas zabiegów dentystycznych. Stomatolodzy nie używają jednorazowych narzędzi, a sterylizacja nie w pełni chroni przed HCV. Wykonują zabiegi w rękawiczkach, ale głównie po to, żeby chronić siebie, a nie pacjenta. Rękawiczki powinny być zmieniane do każdej procedury, nawet u tego samego pacjenta, tymczasem bywa tak, że te same używane są podczas leczenia kolejnych pacjentów.

 

Nie ma przepisu pozwalającego lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej kierować pacjentów z podejrzeniem zakażenia na bezpłatne testy na obecność HCV. Takie badania w pierwszej kolejności powinni być wykonywane u osób, którym przed 1992 r. przetoczono krew. Badane powinny być kobiety także w ciąży, chorzy po wielu zabiegach oraz osoby, które stosowały dożylne narkotyki, nawet jeśli zrobiły to tylko raz w życiu. Test kosztuje zaledwie 30 zł.

 

Jeszcze groźniejszy niż wirus HCV jest wirus zapalenia wątroby typu B (HBV). Jest aż 100 razy bardziej zakaźny niż HIV. Ponieważ do zakażenia wystarczy znikoma ilość zainfekowanej krwi, podejrzewa się, że zetknęły się z nim 2 mld ludzi – prawie jedna trzecia światowej populacji. Aż 350 mln osób jest przewlekle chorych, z tego 17 mln mieszka w Europie. Podejrzewa się, że w Polsce choruje 350-400 tys. osób, ale nikt dokładnie tego nie wie, bo żółtaczka nie jest monitorowana nawet wśród grup ryzyka, takich jak noworodki zakażonych matek, homoseksualiści, osoby dializowane i pracownicy służby zdrowia.

 

WZW typu B przestało straszyć, gdy pojawiły się szczepionki. Od 1994 r., gdy wprowadzono szczepienia wszystkich noworodków przeciw HBV, liczba zakażeń zmniejszyła się dziesięciokrotnie – do 1-1,5 tys. zakażeń rocznie. Ale są to jedynie dane szacunkowe, bo nie ma obowiązku rejestracji przypadków przewlekłego zakażenia HBV. Nie uwzględnia się wzrostu zachorowań wywoływanego przez migrację i turystykę. Wiele osób nie jest zaszczepionych. – Jeśli ktoś tego jeszcze nie zrobił, powinien jak najszybciej się na to zdecydować – radzi prof. Andrzej Radzikowski, mazowiecki konsultant ds. pediatrii. Jego zdaniem, powinni być zaszczepieni wszyscy, od noworodków po osoby w podeszłym wieku. Bo żółtaczka typu B wciąż nie jest chorobą całkowicie opanowaną.

 

O powodzeniu leczenia decyduje wczesne wykrycie zakażenia i zastosowanie odpowiedniej terapii. W Polsce mimo niewątpliwego postępu nadal są z tym kłopoty. „Polscy pacjenci wciąż nie mają dostępu do nowoczesnych terapii, które są już standardem w innych krajach europejskich" – stwierdzono przed kilkoma dniami na spotkaniu ekspertów w ministerstwie zdrowia. Konieczna jest zmiana programów terapeutycznych, bo obecne leczenie jest niezgodne z zasadami sztuki lekarskiej. W pierwszym rzucie stosuje się leki powodujące lekooporność, a gdy już do niej dojdzie, nie można zastosować optymalnej, zarejestrowanej w UE terapii.

Autor: Zbigniew Wojtasiński

 

 

„WPROST” nr 7, 19.02.2006 r. NAUKA I ZDROWIE

ŻÓŁTACZKA POD LUPĄ

Mikrobiologom udało się wyhodować w laboratorium najgroźniejszą odmianę wirusa zapalenia wątroby typu C (HCV 1a), odpowiedzialną za liczne przypadki marskości i raka wątroby. Problemy z hodowlą utrudniały dotychczas opracowanie skutecznej szczepionki przeciw temu mikrobowi. Wirusem HCV zainfekowanych jest około 170 mln ludzi na świecie (w Polsce - 800 tys.), 80 proc. z nich zapada na marskość wątroby. Więcej informacji na stronie www.hcv.pl. (JAS)

 

 

„METROPOL” 09.09.2004 r.

WIDMO HIV/AIDS NAD UNIĄ

W CAŁEJ EUROPIE ZACHODNIEJ ŻYJE OK. 580 TYS. OSÓB ZAKAŻONYCH HIV.

Krajom Unii i jej sąsiadom grozi epidemia AIDS, jeśli nie zostaną podjęte skoordynowane działania na rzecz jej przeciwdziałania. (...) Na początku lat 90. pojawiły się opinie, że epidemię AIDS w Europie Zachodniej udało się ustabilizować.

– Ta opinia okazała się przedwczesna. Liczba nowych zarejestrowanych zakażeń w Europie Zachodniej podwoiła się od 1995 r. – powiedział Teliczka. Należy też wziąć pod uwagę fakt, że wiele nowych zakażeń jest niezarejestrowanych i faktyczna liczba nosicieli HIV może być nawet kilkakrotnie wyższa.| PAP

 

 

„FAKTY I MITY” nr 51/52, 05.01.2005 r.:

Według opublikowanego przez ONZ raportu, liczba osób zakażonych wirusem HIV przekracza już 40 mln. Prawie 5 mln spośród nich zaraziło się w roku 2005. Epidemia szczególnie szybko narasta we wschodniej Europie oraz środkowej i wschodniej Azji. W roku 2005 ponad 3 mln ludzi zmarło z powodu chorób związanych z AIDS, w tym ponad 500 tys. dzieci.

Dominika Nagel, Marek Szenborn

[Czyli wkrótce zarażonych będzie 1% mieszkańców Ziemi! Najlepszym środkiem zaradczym jest racjonalne myślenie i w wyniku tego odpowiednie postępowanie zamiast emocjonalnego (np.: Co komu pisane... Będzie, co ma być... Jak ktoś ma umrzeć to i tak umrze... Będę uważać a i tak cegłówka mi na głowę spadnie itp...) – red.]

www.aids.gov.pl

 

 

http://www.innastrona.pl/bq_safe2003.phtml

ŚWIATOWY DZIEŃ AIDS 2003

Chroniczna nieuleczalna choroba?

W wspomnianych już Niemczech, wirusem HIV zaraża się rocznie około dwóch tysięcy osób zaś w skali światowej czternaście tysięcy.

 

 

„NEWSWEEK” nr 48, 03.12.2006 r.: Każdego dnia wirusem HIV zakaża się na świecie 14 tys. osób. Ogólną liczbę chorych na AIDS i zakażonych szacuje się na ok. 40 mln osób.

Ok. 50% zakażeń dotyczy osób między 15. a 24. rokiem życia. Każdego dnia na świecie umiera z przyczyn związanych z HIV/AIDS około 8 tys. osób. W Polsce statystycznie każdego dnia dwie osoby dowiadują się, że są zakażone HIV.

 

 

 www.o2.pl |  21.10.2008, 23:45 |

Co dziewiąty obywatel RPA jest zarażony HIV! Nieoficjalne dane mówią, że nawet 70% prostytutek w tym kraju jest chorych. Szok!

Redakcja Sportfan.pl

 

 

 www.onet.pl | PAP, PU / 02.10.2008 20:03

1,1 MLN AMERYKANÓW ZARAŻONYCH WIRUSEM HIV

Ok. 1,1 mln Amerykanów jest zarażonych wywołującym AIDS wirusem HIV - wynika z opublikowanych nowych danych Ośrodka Prewencji i Zwalczania Chorób (CDC). Ludność USA liczy ponad 301 mln.

Te szacunki, które CDC opiera na danych z roku 2006, pokazują, że liczba nosicieli HIV rośnie za sprawą nowych zarażeń i tego, że więcej pacjentów przeżywa dzięki odpowiednim lekarstwom.

 

Poprzedni raport CDC dotyczący HIV i AIDS, wykorzystujący dane z roku 2003, mówił o 994 tysiącach zarażonych.

Najnowsze dane CDC potwierdziły wcześniejsze ustalenia, że ryzyko zakażenia jest większe wśród osób czarnoskórych bez względu na płeć, a także wśród homoseksualistów i biseksualistów.

 

Co roku w USA na AIDS umiera 15-18 tys. ludzi.

 

Na całym świecie wirusem nabytego upośledzenia odporności (HIV) zakażonych jest 33 mln osób, a 2 mln z nich co roku umiera.

 

 

 www.onet.pl 02.10.2008

SKAZANE NA HIV

W szpitalu chorób zakaźnych w Moskwie znajduje się najsmutniejszy oddział – oddział dla dzieci, które urodziły się z wirusem HIV. W Rosji jest około 330 tys. nosicieli wirusa. 50 tys. z nich ma tylko kilkanaście lat. 1,5 tys. chorych dzieci urodziło się już jako nosiciele wirusa.

 

 

 www.onet.pl | 20.08.2008 07:00

"POLITYKA" NAUKA

STRACH SIĘ NIE BAĆ

Najpierw był paniczny lęk przed wirusem HIV

Potem, wraz z rozwojem terapii, oswoiliśmy się z tym zagrożeniem. I to jest najgorsze, co mogło się przytrafić.

Epidemiolodzy biją na alarm: ludzie zobojętnieli na codzienne niebezpieczeństwo związane z AIDS. Po 27 latach od wybuchu epidemii, która przeniosła się ze Stanów Zjednoczonych na wszystkie kontynenty, bilans sukcesów i porażek wygląda następująco: w arsenale środków stosowanych w kontrolowaniu zakażenia są już 22 leki antyretrowirusowe (HIV należy do grupy tzw. retrowirusów), dzięki różnym kombinacjom tych preparatów życie chorych udaje się wydłużyć do późnej starości, śmiertelność z powodu AIDS spadła w Europie i Ameryce Płn. o 40 proc., ale nadziei na skuteczną szczepionkę profilaktyczną wciąż nie ma, więc wirus rozprzestrzenia się nadal. Pomagają mu w tym najbardziej ci, którzy przestali się go bać.

(...)

W Meksyku niemal połowę nowych przypadków AIDS odnotowuje się w grupie wiekowej od 10 do 24 roku życia. Powód dość oczywisty: 40 proc. mężczyzn, najczęściej gejów, stroni od używania prezerwatyw (a prawicowy rząd, związany z Kościołem katolickim, odstąpił od ich promowania). Młodzi ludzie wierzą, że choroba ich nie dotknie, a jeśli nawet, to dopiero za jakiś czas, a leczenie pozwoli im dożyć późnej starości.

 

Michael z Los Angeles: – Młode pokolenie nigdy nie widziało fizycznych skutków zaawansowanej infekcji HIV: fioletowych plam mięsaka Kaposiego na twarzy bliskich przyjaciół, koszmaru zapaleń płuc zżeranych przez Pneumocystis carinii, skutków toksoplazmozy mózgu. Nie odwiedzali nikogo w hospicjach ani nie uczestniczyli w pogrzebach.

Paweł Walewski

 

 

www.o2.pl | Piątek [15.05.2009, 17:59] 4 źródła

HIV ATAKUJE MŁODYCH BRYTYJCZYKÓW

To efekt niestosowania prezerwatyw - twierdzą specjaliści.

Na Wyspach zakażonych przybywa dwa razy szybciej niż w innych krajach UE. W ostatnim czasie odnotowano tam ponad 7,7 tysiąca nowych nosicieli wirusa HIV.

To nie tylko kwestia ludzi, którzy przyjeżdżają do nas zakażeni wirusem. Powodem rekordowej liczby nowych chorych jest nieodpowiedzialne zachowanie, czyli na przykład niestosowanie prezerwatyw - powiedziała Anita Tiessen, dyrektor UNICEF w Wielkiej Brytanii.

W Wielkiej Brytanii żyje obecnie 77 tysięcy nosicieli wirusa HIV, z czego jedna czwarta jest już chora na AIDS. Drugie miejsce w Europie w tej niechlubnej statystyce zajmuje Francja, a trzecie Niemcy.

Największą nową grupę chorych na Wyspach stanowią osoby pomiędzy 16 i 24 rokiem życia. | TM

 

 

"WPROST" Numer: 16/2009 (1371)

CZY EPIDEMIA AIDS SIĘ KOŃCZY?

(...)

Lekarze podnieśli jednak alarm, prosząc o nowe fundusze nie tylko na leczenie zakażeń HIV, ale także na zwalczanie gruźlicy, gdyż jej prątki na większość opracowanych dekadę temu antybiotyków już się uodporniły. Atmosferę podgrzewają dane, które po raz pierwszy napłynęły z Chin. W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2008 r. na AIDS zmarło tam 7 tys. osób, a u 45 tys. wykryto HIV. AIDS stał się w Chinach najczęstszą przyczyną zgonów spowodowanych chorobami zakaźnymi. Zakażonych może być 700 tys. Chińczyków. W największym chińskim mieście Chongqing (32 mln mieszkańców) 20 proc. homoseksualnych mężczyzn jest zakażonych HIV. W Chengdu (9 mln ludności) odsetek ten wyniesie w 2009 r. 35 proc. – Do 2012 r. co drugi przypadek zakażenia HIV w Chinach wystąpi w tej grupie mężczyzn. Wielu z nich utrzymuje stosunki seksualne także z kobietami, narażając je na śmiertelne niebezpieczeństwo – przestrzega Zhang Beichuan, profesor z Qingdao University.

W Afryce (na południe od Sahary) żyje ponad 22 mln zakażonych wirusem HIV. Od 2000 r. 14 mln Afrykańczyków zmarło na AIDS, a kolejnych 17 mln zostało zarażonych HIV. Do 2020 r. w dziewięciu państwach subsaharyjskich z powodu AIDS straci życie 13-26 mln osób. Zaskakujące są badania Daniela Halperina z Harvardu, pokazujące, że AIDS nie jest chorobą najuboższych. W Kenii wśród najbiedniejszych kobiet odsetek chorych na AIDS (3,9 proc.) jest niższy niż wśród najlepiej uposażonych (12 proc.). Wirus atakuje zamożniejsze i spokojniejsze państwa, jak Botswana, Suazi, a w nękanych wojnami – Ruandzie, Kongo i Angoli – rozwija się wolniej. Poza tym afrykańskie kobiety coraz częściej są nosicielkami HIV, w niektórych państwach stanowią nawet 62 proc. zakażonych tym wirusem.

Autor: Mirosław Stańczyk

 

 

 

 

 www.onet.pl | 28.02.2008 09:53 | „ŻYCIE WARSZAWY”

CO TRZECIA TIRÓWKA MOŻE MIEĆ HIV

Na drogach wylotowych z Warszawy ruszyły badania prostytutek

Kilkadziesiąt kobiet już przeszło testy. Pierwsze wyniki są porażające.

– Najgorzej, że większość przebadanych dziewczyn zupełnie nie zmartwiła się wynikiem testu – mówi prof. Mariusz Jędrzejko z warszawskiej fundacji Pedagogium, która rozpoczęła pilotażowe badania. – Za chwilę obsługiwały kolejnych mężczyzn – dodaje.

(...)

Fundacja będzie chciała wspólnie z Krajowym Centrum ds. AIDS przeprowadzić podobne badania w całym kraju. Z ostatniego raportu "Zachowania seksualne i wiedza na temat HIV/AIDS w grupie kobiet świadczących usługi seksualne w Polsce", przeprowadzonego przez TNS OBOP dla Krajowego Centrum ds. AIDS, wynika, że co trzecia prostytutka nie stosuje żadnych metod antykoncepcyjnych. W największej liczbie przypadków powodem, dla którego w trakcie stosunku nie została użyta prezerwatywa, był sprzeciw klienta.

 

– Mężczyźni dodatkowo płacą prostytutkom za to, by uprawiać seks bez zabezpieczenia, a one stawiają wszystko na jedną kartę – mówi prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog.

 

– Klienci sami powinni namawiać osoby sprzedające usługi seksualne do stosowania zabezpieczeń. Korzystanie z komercyjnych usług seksualnych niesie ze sobą olbrzymie ryzyko zakażenia HIV i innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową – przypomina Anna Marzec-Bogusławska, dyrektor Krajowego Centrum ds. AIDS.

 

TAKIE SĄ POLSKIE PROSTYTUTKI

Średni wiek inicjacji seksualnej prostytutek wynosi 16 lat. Co czwarta z badanych kobiet deklaruje, że swój pierwszy stosunek seksualny odbyła w wieku 17 lat.

 

Większość kobiet ma dziennie od jednego do trzech klientów. Ponad połowa prostytutek pracuje najczęściej pod wpływem alkoholu, co 10 pod wpływem narkotyków (marihuana, amfetamina).

 

Połowa kobiet świadczących usługi seksualne ma już za sobą przynajmniej jeden zabieg usunięcia ciąży.

Michał Cessanis

 

Źródło: TNS OBOP dla Krajowego Centrum ds. AIDS

 

 

 

 

 www.onet.pl | 12:33, 18.02.2009 /tvn24.pl

ŚWIADOMIE ZAKAŻAŁ HIV - POLICJA SZUKA OFIAR

CO NAJMNIEJ CZTERY OFIARY MĘŻCZYZNY

W ręce policji wpadł Tomasz Strączyński - nosiciel wirusa HIV, który jest podejrzany o świadome zakażenie co najmniej czterech osób. Śledczy apelują do wszystkich, którzy utrzymywali z nim kontakty seksualne, o niezwłoczne zgłoszenie się na policję.

 

Kieleccy policjanci zatrzymali 18-latka w mieszkaniu w centrum Kielc. Z ustaleń policjantów wynikało, że nawiązywał on kontakty seksualne z różnymi osobami na terenie całego kraju. Jest podejrzany o świadome narażenie na zakażenie wirusem HIV 16-letniego chłopca mieszkającego w woj. łódzkim. Ustalono, że mężczyzna od przynajmniej roku szukał – najczęściej przez internet – kontaktów partnerskich.

 

Mężczyzna przebywa w areszcie śledczym. Grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności.

 

Śledczy apelują do wszystkich osób, które utrzymywały z nim kontakty seksualne, o zgłoszenie tego faktu osobiście w budynku komendy miejskiej policji w Kielcach przy ul. Śniadeckich 14 (lub telefonicznie pod nr 041 349 3456) albo prokuratury rejonowej Kielce – Wschód przy ul. Sandomierskiej 106 (lub telefonicznie pod nr 041 364 9840).

 

 

 http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,wid,8671182,wiadomosc.html?ticaid=16324  |PAP | dodane 2007-01-05 (17:05) |

KAMERUŃCZYK, KTÓRY ZARAŻAŁ HIV, POSIEDZI TRZY MIESIĄCE

Kameruńczyk Simon Moleke Njie, podejrzany o zakażenie wirusem HIV co najmniej czterech kobiet, zostanie aresztowany na trzy miesiące - zdecydował Sąd Rejonowy dla Warszawy Żoliborza.

 

W tej chwili prokuratura będzie intensywnie prowadzić śledztwo. Mam nadzieję, że z pomocą środków masowego przekazu w zakresie dojścia do kolejnych pokrzywdzonych, bo wszystko wskazuje na to, że może być tych osób więcej - powiedział rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Maciej Kujawski.

 

Policja cały czas apeluje też do kobiet, które spotykały się z podejrzanym i do osób, które mają informacje o tej sprawie, o kontakt z Komendą Rejonową Policji na Żoliborzu (przy ul. Żeromskiego 7). Można dzwonić pod numer telefonu 0 22 603-10-86.

(bart)

 

 

 http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1342&wid=8683961&rfbawp=1168530408.668&ticaid=13059

| IAR | dodane 2007-01-11 (15:40) |

Simon Mol był w Gdańsku we wrześniu ubiegłego roku. Brał udział w Festiwalu "Muzyka Przeciwko Nietolerancji i Przemocy", organizowanym przez Nadbałtyckie Centrum Kultury. Nie wiadomo czy spotykał się wówczas z kobietami. Lekarze obserwują jednak wyraźny wzrost zainteresowania wykonaniem testów na HIV. Od kilkunastu dni codziennie robi je setka osób. Wcześniej było ich średnio kilkanaście - mówi doktor Ewa Zarazińska, kierownik Wojewódzkiej Przychodni Skórno-Wenerologicznej w Gdańsku.

 

Na badania zgłosili się m.in. dwaj młodzi mężczyźni, których obecne partnerki miały kontakty seksualne z Simonem Molem. Obaj mężczyźni są bardzo zaniepokojeni. Na razie nie są znane jeszcze wyniki ich testów. Zdaniem lekarzy osób, które miały bezpośredni lub pośredni kontakt z zarażonym Kameruńczykiem może być więcej.

 

Śledztwo w sprawie celowego zarażania kobiet wirusem HIV przez Simona Mola prowadzi stołeczna komenda policji.

(reb)

 

 

 www.o2.pl | 2008-11-03 14:09

MĘŻCZYZNA PODEJRZANY O ZARAŻENIE NASTOLATKI WIRUSEM HIV

Zarzut narażenia drugiej osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo zarażenia wirusem HIV postawiła krakowska prokuratura 45-letniemu mężczyźnie - poinformowała w poniedziałek PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska.

 

Prokuratura poszukuje także innych kobiet, które mogły współżyć z Wiesławem S. Jak podaje, mężczyzna nawiązywał kontakty przez internet, a w jego komputerze znaleziono adresy wielu kobiet.

 

W poniedziałek Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Podgórza zezwoliła na opublikowanie wizerunku Wiesława S.

 

Podejrzany, który przyznał się do winy, nie potrafił wyjaśnić, dlaczego nie powiedział partnerce o tym, że jest nosicielem wirusa HIV. Jak stwierdził, nie wie, dlaczego tego nie zrobił.

 

Z ustaleń prokuratury wynika, że Wiesław S. od 1990 roku wiedział, iż jest nosicielem HIV.

 

Jak poinformował PAP rzecznik prasowy małopolskiej policji Dariusz Nowak, Wiesław S. odsiadywał wyrok za usiłowanie zabójstwa, a po odzyskaniu wolności podróżował po Polsce. Od pewnego czasu przebywał w Krakowie, gdzie zajmował się wyrobem naszyjników i nawiązywał kontakty z kobietami.

 

Poprzez internet Wiesław S. poznał m.in. 15-latkę, która uciekła z domu. Doszło do spotkania pomiędzy nimi i bliższych kontaktów. Za kilka dni okaże się, czy nastolatka została zarażona wirusem HIV.

 

"Policja dociera do kobiet, których adresy znaleziono w komputerze mężczyzny" - powiedział PAP Dariusz Nowak. Prokuratura zapowiada, że zakres zarzutów może się zwiększyć. | (PAP)

 

 

 http://www.trendomierz.net/show/942192/celowo-zarazal-hiv.html

CELOWO ZARAŻAŁ HIV

38-letni mężczyzna, nosiciel wirusa HIV, został oskarżony w Kolonii o rozmyślne zarażenie trzech kobiet tym powodującym AIDS wirusem.

źródło: INTERIA.PL [podsumowanie dla źródła];

 

 

 http://test.gejowo.pl/index.php?pid=3&n_id=8049&n_offset=585&reply=60736

2007-01-17, 0:00

KOLEJNY MĘŻCZYZNA ZARAŻAŁ HIV

Nawet kilkanaście osób mógł zarazić wirusem HIV Jacek W. z Jastrzębia Zdroju.

Źródło: Interia.pl / RMF FM

 

 

 www.o2.pl | Sobota [28.03.2009, 14:57] 3 źródła

DILER Z MRĄGOWA ZARAŻA DZIEWCZYNY HIV

Wśród ofiar jest 15-latka.

35-letni mężczyzna wie, że jest zarażony, jednak kobietom nic nie mówi.

Zdaniem policji mógł już zarazić trzy kobiety. Być może jest ich więcej.

Mężczyzna jeszcze nie został zatrzymany. Ukrywa się. Policja zapewnia jednak, że odnalezienie go to kwestia czasu.

Śledczy chcą, by kobiety, które mogły mieć intymne kontakty z zarażonym 35-latkiem zgłaszały się na policję. BW

 

   http://209.85.135.104/search?q=cache:fMapIgxtOxYJ:wiadomosci.wp.pl/kat,1342,wid,9027405,wiadomosc.html+zara%C5%BCa%C5%82a+HIV&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl&client=firefox-a 

| PAP | dodane 2007-07-16 (16:35)

24-LATKA ŚWIADOMIE ZARAŻAŁA HIV?

24-letnia mieszkanka jednej ze wsi niedaleko Piły (Wielkopolskie) została oskarżona o świadome narażanie swoich partnerów seksualnych na zakażenie wirusem HIV - poinformowała prokurator rejonowy w Pile, Maria Wierzejewska-Raczyńska.

 

Emilia G. od 2000 roku była świadoma, że jest nosicielem wirusa HIV, mimo to nie informowała o tym swoich partnerów seksualnych i nie stosowała żadnych zabezpieczeń.

 

 

 http://www.wprost.pl/ar/127540/Warszawa-ekskluzywna-prostytutka-zarazala-HIV/ | 2008-04-11 10:12 |

WARSZAWA: EKSKLUZYWNA PROSTYTUTKA ZARAŻAŁA HIV

Prokuratura apeluje o zgłaszanie się do śródmiejskiej policji klientów pięciu znanych warszawskich agencji towarzyskich, w których pracowała kobieta zakażona wirusem HIV. Według nieoficjalnych informacji PAP, kobieta mogła mieć związek ze sprawą Kameruńczyka Simona M.

 

Jak poinformował rzecznik komendanta stołecznego policji Marcin Szyndler chodzi o "ekskluzywne agencje przy ulicach: Waryńskiego 3, Hożej 38, Waszyngtona 2 B, Nowogrodzkiej 62 B i Rębkowskiej 14 i o osoby, które korzystały z ich usług w okresie od sierpnia do końca 2007 r.

 

"To wyjątkowa sytuacja. Staramy się ustalić krąg osób, które mogły zakazić się wirusem HIV. Prosimy osoby, który korzystały z tych agencji o zrobienie badań i w sytuacji gdy okaże się, że są zarażone zgłaszały się na śródmiejską komendę. Gwarantujemy dyskrecję" - podkreślił Szyndler. | PAP, SS

 

 

 www.o2.pl | Sobota [ 6.12.2008, 17:34]

MODA NA ZABIJANIE SEKSEM. KAŻDY MOŻE BYĆ OFIARĄ?

Zarażanie wirusem HIV stało się w Polsce modne. Po Simonie Molu i Wiesławie Sz. z Giżycka w ręce policji dostał się kolejny niebezpieczny amant.

Arkadiusz J. to 28-letni muzyk (głównie weselny) i kompozytor. Wykształcony, bezdzietny kawaler. Z dużym doświadczeniem w dziedzinie internetowych randek. W odróżnieniu od nieżyjącego Kameruńczyka i 47-letniego wytwórcy koralików z Giżycka, nie ograniczający się wyłącznie do kobiet. Romansował również z mężczyznami. A także - jak informują policjanci, którzy sprawdzili komputery muzyka - z dziećmi.

 

Zatrzymano go w jego mieszkaniu w Poznaniu. Od razu potwierdził, że jest nosicielem wirusa HIV.

 

Policja dotarła na razie do dwóch osób, które uprawiały seks z 28-latkiem. Do kobiety i mężczyzny. Żadne z nich nie wiedziało o tym, że ich kochanek jest nosicielem wirusa. Postawiono mu zarzuty narażenia na zakażenie HIV. Policjanci są w trakcie poszukiwań innych osób, które nawiązały z Arkadiuszem J. równie bliskie stosunki.

 

Na dzień dzisiejszy nie wiadomo jeszcze, czy ktoś się od niego zaraził. Ale wszystko wskazuje na to, że muzyk i tak wyląduje za kratkami. Jak wyjaśnił dziennikarzom poznańskiej "Gazety Wyborczej" Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej:

 

    - Nie ma znaczenia, czy te osoby mają wirusa. Liczy się to, że ktoś świadomie naraża partnera na utratę zdrowia.

 

Grozi mu do 8 lat więzienia. Póki co, został aresztowany na 3 miesiące.

 

O sprawie Wiesława Sz. było głośno równo miesiąc temu. Czy za kilka tygodni na łamach gazet znajdzie się kolejny uwodziciel z wirusem?

 

To, co jeszcze nie tak dawno uchodziło za wyjątkowy przypadek, zaczyna wyglądać na polską codzienność. Nie chodzi już o kilka Polek zarażonych przez przybywającego z bardzo daleka emigranta. Pałeczkę przejęli rodzimi Don Juani z HIV. Wizja złapania wirusa przestaje być egzotyką spod znaku "mnie to nie grozi".

 

Ciekawe, czy świadomość tego będzie miała wpływ na seksualne zachowania młodych ludzi w naszym kraju?

Daniel Nogal

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [ 3.07.2008, 12:33]

NIE DO WIARY: LUDZIE CELOWO ZAKAŻAJĄ SIĘ HIV!

AIDS | HIV | geje | seks | prostytucja | głupota

Media zauważyły wreszcie, że do Polski dotarła niepojęta moda, obserwowana na świecie od 6-7 lat. Nosiciele wirusa HIV otrzymują od ludzi zdrowych propozycje, by ich... zakazili.

 

Polskie środowisko gejowskie zna subkulturowe zjawisko "bug chasingu" już od jakiegoś czasu - i na swój sposób z nim walczy. Dotychczas problem nikogo nie interesował. Dlatego wyniki badań prof. Zbigniewa Izdebskiego są dla "Rzeczpospolitej" wielką sensacją.

 

    Mnie kiedyś zaproponowano nawet pieniądze – 2500 złotych, żebym zakaził. Odmówiłem, bo takie miałem przekonanie.

 

    Miałem kiedyś taki przypadek, będąc na czacie gejowskim. Była najpierw rozmowa, że jestem zakażony HIV. On nalegał, żebyśmy się spotkali.

 

    Jeszcze rok temu było nie do pomyślenia, żeby znaleźć w Polsce ogłoszenia, że ktoś szuka partnera pozytywnego, żeby go zakaził, co słyszeliśmy wcześniej w Anglii. Teraz u nas to jest.

 

Sprawa bynajmniej nie ogranicza się jednak do środowiska gejów. Dr Grażyna Cholewińska wspomina pacjentkę-prostytutkę:

 

    Kiedy klient chciał uprawiać seks bez prezerwatywy, informowała go o chorobie. Pewien mężczyzna, gdy to usłyszał, był gotów zapłacić podwójnie, byle było bez zabezpieczenia.

 

Co kieruje takimi osobami? Skłonności samobójcze, jak trochę bezradnie przypuszcza "Rzeczpospolita"? Trudno w to uwierzyć, wirus HIV może wywołać AIDS po latach - a nawet wcale. A śmierć na AIDS jest wyjątkowo, drastycznie wręcz nieprzyjemna. Czy może, choć i w to trudno uwierzyć, chęć przeżycia silnych doznań? Tak sądzi prof. Izdebski.

 

    Prawie 4 proc. Polaków przyznaje, że możliwość zakażenia się HIV podczas stosunku stanowi dla nich dodatkową podnietę. Wykazały to moje wcześniejsze badania.

 

Profesor jest na dobrym tropie - choć zjawisko ma podłoże głębsze i bardziej złożone. Według prowadzonych od lat badań zachodnich, osoby które mu się oddają realizują po prostu w skrajny sposób właściwą większości ludzi potrzebę... oryginalności.

 

Szukają czegoś, co odróżniałoby ich od reszty ludzkości - im radykalniej i drastyczniej, tym lepiej. Oczywiście to również trudno pojąć, ale wiąże się w jakiś sposób z coraz większą popularnością skrajnie ryzykownych zachowań seksualnych. Co z kolei wynika zapewne z narastającej w naszej cywilizacji nudy.

 

Oraz poczucia alienacji. Zarazem bowiem, co paradoksalne, oprócz potrzeby wyróżnienia się ludzie chcą być częścią czegoś. Dr. Gerald Schoenewolf uważa, że środowisko osób HIV-pozytywnych może się stać substytutem rodziny dla ludzi pogubionych - bo chętnie przyjmie każdego. Biletem do akceptacji jest... wirus.

 

Ludzie chcą się więc zakazić HIV, gdyż to czyni ich wyjątkowymi - o co we współczesnej, uniformizującej cywilizacji popkultury coraz trudniej. Zarazem jednak pragną akceptacji. "Złapanie" HIV to droga na skróty. Nie musisz być wyjątkowy czy akceptowany przez swą osobowość - której wielu ludzi dziś po prostu nie posiada - ale przez swego wirusa.

 

Słowem, wyjątkowość i akceptację można sobie "kupić". Cena jest wysoka, ale płatność, jak na karcie kredytowej, odłożono w czasie.

 

Istnieje oczywiście motywacja nieco odmienna - choć po części pokrewna chęci wyróżnienia się. Przewrotność. Bycie oryginalnym przez automatyczne odwracanie zachowań ogólnie przyjętych. W tej optyce "warto" mieć HIV, gdyż większość ludzi ocenia go jako coś strasznego, złego. To takie robienie na złość. Głównie samemu sobie. Robisz to, czego nie powinieneś. Jesz mydło, choć ci nie smakuje.

 

Naukowcy wskazują nawet, że HIV został dopisany na listę... fetyszy seksualnych. Działa to na podobnej zasadzie jak środowisko BDSM. Skoro ból może być podniecający, dlaczego nie HIV? Mamy więc pełną listę przyczyn, z jakich ludzie dobrowolnie zakażają się HIV. Oryginalność, akceptacja, przewrotność, mocne wrażenia. HIV jako lek na uniformizację, samotność, banał - i pustkę.

 

Izdebski wskazał oficjalnie, że moda na "bug chasing" dotarła do Polski. Została zapoczątkowana w USA na początku obecnego wieku. Po raz pierwszy opisał ją w roku 2003 w “Rolling Stone” Gregory A. Freeman, w klasycznym już tekście “Bug Chasers: The men who long to be HIV+.”

 

Od dawna też mówi się, że nowoczesne terapie antyretrowirusowe, dość skutecznie powstrzymujące rozwój AIDS, doprowadziły do narastającego lekceważenia "bezpiecznego seksu". Ludzie uwierzyli, że z HIV można żyć.

 

    To jak cukrzyca. Bierzesz kilka proszków, i żyjesz dalej.

 

Nie zawsze. AIDS to brak odporności na infekcje. Umrzeć można na cokolwiek - wirus, bakterię, drożdżaki. Znakomity brytyjski pisarz Bruce Chatwin długo i boleśnie umierał na ogólną grzybicę organizmu. Skóry, płuc, oczu, błon śluzowych.

 

Podobno nie było w tym nic fajnego.

Magda Hartman

 

 

 www.interia.pl | Wtorek, 4 listopada (17:46)

OFIARY NOSICIELA HIV BOJĄ SIĘ ZGŁOSIĆ NA POLICJĘ

Do tej pory na policję i do prokuratury nie zgłosiła się żadna z kobiet, które mogły paść ofiarą zarażonego wirusem HIV Wiesława S. - ustalił serwis internetowy tvp.info. Podobnie od pół roku do warszawskiej prokuratury nie zgłosił się żaden z klientów stołecznej prostytutki, która będąc nosicielką wirusa pracowała w agencjach towarzyskich.

 

- Niestety, jak dotąd w sprawie Wiesława S. nie otrzymaliśmy żadnych zgłoszeń od kobiet, które mogły się z nim spotykać. Jedyne czym dysponujemy to zeznania 15-letniej dziewczyny, która mieszkała z nim po ucieczce z domu. Po zbadaniu komputera i telefonu komórkowego podejrzanego będziemy ewentualnie docierać do innych kobiet, z którymi utrzymywał kontakt - mówi Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury okręgowej.

 

Policjanci apelują do znajomych Wiesława S. aby, nawet jeżeli nie chcą współpracować z wymiarem sprawiedliwości, zgłosiły się na badania na obecność wirusa HIV.

 Dotarcie do ofiar może okazać się trudne. Do dziś do prokuratury i na policję nie zgłosił się żaden z klientów prostytutki, będącej nosicielką wirusa HIV. Policja szacowała liczbę zagrożonych mężczyzna nawet na kilkaset osób.

 

W kwietniu policja ujawniła, że zarażona wirusem HIV dziewczyna pracowała w agencjach mieszczących się przy Waryńskiego 3, Hożej 38, Waszyngtona 2B, Nowogrodzkiej 62B i Rębkowskiej 14 w Warszawie. Kobieta przyznała się, że wirusem zaraził ją Simon Mol (Kameruńczyk oskarżony przez stołeczną prokuraturę o świadome zarażenie kilkunastu kobiet, zmarł 10 października w czasie procesu). Mimo to dalej pracowała w agencjach towarzyskich.

źródło informacji: TVP Info

 

 

 http://kronika.wordpress.com/2007/05/31/gang-homoseksualistow-zarazal-hiv/ | maj 31, 2007 o godzinie 7:57

“GANG HOMOSEKSUALISTÓW ZARAŻAŁ HIV”

Interia (31.05): “Holenderski gang działał zawsze w ten sam sposób: poznanych w internecie homoseksualistów zapraszano do mieszkania. Tam podawano im narkotyki i gwałcono, by zarazić wirusem HIV.

 

Ujawniona w środę przez policję sprawa wstrząsnęła Holandią. Policjanci poinformowali, że dwa tygodnie wcześniej doszło do zatrzymania trzech homoseksualistów, nosicieli HIV, podejrzewanych o zgwałcenie i zarażenie wirusem czterech mężczyzn.

 

Ronald Zwarter, dowódca policji w Groningen - mieście, w którym doszło do przestępstw - powiedział, że dwójka z zatrzymanych przyznała się już do winy. - Zatrzymani tłumaczyli, że zarażali wirusem, ponieważ uważali, iż im więcej nosicieli HIV tym większa dla nich szansa na uprawnianie seksu bez zabezpieczenia - powiedział Zwarter. (…)”

 

 

 www.wp.pl | Rzeczpospolita | dodane 2008-10-15 (08:04)

WSTRZYKIWALI GEJOM ZAKAŻONĄ KREW

Mężczyźni w wieku od 33 do 49 lat są oskarżeni o gwałt, nielegalne posiadanie narkotyków i ciężkie uszkodzenie ciała dokonane z premedytacją - czytamy w "Rzeczpospolitej". Według prokuratury między 2006 a 2007 rokiem celowo zarazili 14 mężczyzn wirusem HIV. Grozi im za to do 20 lat więzienia.

 

Swoje ofiary poznawali przez Internet. Proponowali im udział w orgiach. Potem ich odurzali za pomocą tzw. pigułki gwałtu i wstrzykiwali własną, zarażoną krew. Ofiary traciły przytomność, nie pamiętały, co się z nimi działo. Podejrzani zostali aresztowani w maju ubiegłego roku. Wcześniej służba zdrowia w Groningen zauważyła wyraźny wzrost liczby przypadków zarażenia wirusem HIV wśród miejscowych homoseksualistów.

 

Wszyscy trzej przyznali się do winy. W czasie przesłuchania mówili, że zarażanie mężczyzn śmiercionośnym wirusem ich podnieca. Jeden z nich miał powiedzieć, że im więcej jest gejów chorych na AIDS, tym większe szanse na seks bez prezerwatywy. To jest dla mnie naturalny, czysty seks – wyznał. Potem jednak odwołał swoje zeznania.

 

Większość ofiar już zachorowała. Mają nadzieję, że dowiedzą się podczas procesu, dlaczego oskarżeni świadomie narazili ich na śmierć. Ich obrońca zapowiedział, że wniesie skargę o odszkodowanie, jeśli oskarżeni zostaną uznani za winnych.

 

Holendrzy są w szoku. Zdaniem ministra zdrowia Aba Klinka trzej mężczyźni dopuścili się wyjątkowo ohydnej zbrodni. Organizacje walczące z AIDS ostrzegają, że to jedynie wierzchołek góry lodowej.

 

Z badań opublikowanych przez holenderskie stowarzyszenie walki z HIV (HVN) wynika, że zaledwie 24 proc. gejów używa prezerwatyw podczas przypadkowych stosunków. Jedna trzecia nie wie, czy ich stały partner jest nosicielem śmiertelnego wirusa. Seks grupowy bez zabezpieczenia staje się coraz bardziej popularny.

 

W konsekwencji od 2006 roku liczba przypadków zarażenia wirusem HIV wśród homoseksualistów wzrosła w Europie o prawie 12 pkt proc.

 

Seks bez prezerwatywy jest uważany przez wielu gejów za sposób potwierdzenia męskości i chęci do życia.

 

„To, że nie wiem, czy się zarażę AIDS, zwiększa rozkosz seksualną" – cytuje HVN jednego z ankietowanych.

(kab)

 

 

"NEWSWEEK" nr 48, 04.12.2005 r.

HIV W PARAGRAFIE

Przybywa zakażonych wirusem HIV. Wielu z nich sieje postrach wśród zdrowych. Tymczasem za świadome zainfekowanie kogoś śmiertelnym wirusem można w Polsce dostać najwyżej trzy lata więzienia.

Doradca zastępcy burmistrza Waszyngtonu na początku listopada został skazany na 21 lat więzienia za to, że świadomie zakaził co najmniej siedem kobiet (w tym piętnastoletnią dziewczynkę i własną żonę) wirusem HIV. Sundiata Basir od 1996 r. wiedział, że jest nosicielem, mimo to prowadził bardzo bogate życie seksualne, a swoich partnerek nie informował, że jest chory. Kiedy pytały - kłamał. Sąd nie miał dla niego litości. Nie pomogła nawet nieposzlakowana opinia, jaką wydała mu jego była przełożona, wiceburmistrz Waszyngtonu. Takie wysokie wyroki w USA to norma. W ubiegłym roku mieszkaniec stanu Iowa został skazany na 25 lat tylko za to, że nie powiedział partnerce przed stosunkiem, że jest zakażony wirusem HIV.

 

Nasz kodeks karny za świadome zakażenie osoby wirusem HIV przewiduje maksymalnie trzy lata więzienia (art. 161 paragraf 1 kodeksu karnego). Ale procesów porównywalnych do głośnej waszyngtońskiej sprawy w Polsce nie odnotowano (na blisko 450 osób zakażanych co roku w trakcie stosunku heteroseksualnego). Dlaczego milczą? Zdaniem psycholog Joanny Heidtman przede wszystkim z braku wiary w skuteczność prawa i z obawy przed społecznym potępieniem.

 

Beatę, atrakcyjną trzydziestolatkę, wirusem zainfekował narzeczony. Byli razem dwa lata. Planowali ślub. Potem kobieta zaszła w ciążę. Zrobiła analizę krwi, wyniki były tak złe, że skierowano ją na kolejne badania. Wyszło, że ma HIV. - On wiedział, że jest zakażony, a nie zdradził się ani słowem - Beata chowa twarz w dłoniach. Od tamtego dnia minęły już dwa lata. Lekarstwa antywirusowe i wzmacniające pochłania kilogramami, ale odporność organizmu spada z miesiąca na miesiąc, czuje się coraz słabsza.

 

O tym, że Beata jest chora, wiedzą tylko jej rodzice i kilkoro znajomych. - I niech tak zostanie - mówi. - Przynajmniej nikt nie wytyka palcami mnie i mojego dziecka. Gdybym poszła do sądu, ktoś mógłby się dowiedzieć.

 

Psycholog Joanna Heidtman podziela obawy Beaty. W świadomości społecznej osoba będąca zakażona wirusem HIV z góry zostaje uznana za winną, niezależnie od tego, czy jest sprawcą, czy ofiarą. - Mówi sobie: to moja osobista tragedia, nie potrzeba mi jeszcze społecznego stygmatu - tłumaczy psycholog. Do tego dochodzi powszechna niewiedza i niewiara w skuteczność prawa oraz łagodne traktowanie przez niego przestępców - nosicieli wirusa HIV.

 

Corocznie policja przyjmuje kilka, kilkanaście zgłoszeń (np. w 2004 roku było ch 13) dotyczących świadomego lub mimowolnego zarażenia innych osób HIV. W ostatnich pięciu latach sądy skazały jedynie dziesięciu narkomanów z HIV, którzy pożyczali swoje strzykawki albo specjalnie kłuli ofiary brudną igłą. - I wszystkie sprawy, które znam lub o których słyszałem, dotyczą właśnie narkomanów - mówi Marek Celej, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.

 

Jedna z najgłośniejszych zdarzyła się w 2002 roku. Na dworcu kolejowym w Katowicach 23-letni narkoman Piotr podszedł na peronie do 25-letniej Ewy, matki dwuletniego dziecka, i napastliwie zaczął żądać pieniędzy. Kobieta nie miała przy sobie ani grosza. Rozzłoszczony narkoman wbił jej igłę w dłoń. Chwilę później zaatakował policjanta, który ruszył kobiecie na pomoc. Ofiarom, dopiero po kilkunastu godzinach, podano lek zmniejszający ryzyko zakażenia wirusem, ale przez parę miesięcy oboje przeżywali horror niepewności. Na szczęście nie zachorowali. Prokurator dopiero pod naciskiem mediów zdecydował się na aresztowanie szaleńca, a sąd parę miesięcy później wymierzył mu po ojcowsku łagodną karę - rok więzienia.

 

W Wielkiej Brytanii, Francji, Irlandii i na Malcie za umyślne zakażenie drugiej osoby wirusem HIV można zostać skazanym na dożywotnie więzienie. W większości krajów europejskich (np. w Holandii, Niemczech, Szwecji, Rumunii, Portugalii, Szwajcarii), a także w Australii maksymalna kara za tego typu przestępstwo to 10 lat więzienia. Wyroki, które w łagodny sposób traktują sprawców, wywołują w tych państwach prawdziwą burzę.

 

Tak zdarzyło się w ubiegłym roku we Francji, kiedy 24-letnia Aurora oskarżyła swojego chłopaka, 31-letniego Christophe'a, o umyślne zakażenie HIV. W sukurs mężczyźnie przyszli najlepsi adwokaci zatrudnieni przez organizację broniącą praw osób chorych na AIDS. Dowodzili przed sądem, że skazanie ich klienta uderzyłoby w lansowaną przez służbę zdrowia politykę, która głosi, że obrona przed wirusem HIV jest sprawą obojga partnerów. Aurora nie doczekała wyroku. Na dzień przed rozprawą zginęła w wypadku samochodowym, najprawdopodobniej świadomie uderzyła w przydrożne drzewo. Jak wszyscy obserwatorzy procesu zdawała sobie sprawę, że sąd jest skłonny przychylić się do stanowiska obrony. I rzeczywiście - wyrok, który zapadł, był uniewinniający.

 

"Jesteśmy ofiarami ludzi, którzy wirusa HIV używają jako broni. Tak długo, jak nie będzie surowego prawa, tak długo oni będą górą" - pisały w liście protestacyjnym działaczki z Femmes Positives, organizacji skupiającej nad Sekwaną kobiety zakażone HIV przez swoich partnerów. Ciekawe, co powiedziałyby, gdyby poczytały polski kodeks karny.

Dorota Kowalska

 

 

 http://psr.racjonalista.pl/index.php/s,11/t,4437  | (31-05-2005)

KANADYJSKI CZERWONY KRZYŻ ZARAŻAŁ HIV I ŻÓŁTACZKĄ

Kanadyjski Czerwony Krzyż przyznał się, że w latach 80. i 90. doprowadził do zarażenia wirusem HIV i żółtaczką tysięcy pacjentów. To największy skandal w historii kanadyjskiej służby zdrowia.

 

Okazało się, że brak testów krwi krwiodawców spowodował zakażenie wirusem HIV około tysiąca, a żółtaczką typu C ok. 20 tys. pacjentów. Większość ofiar to chorzy na hemofilię, którzy potrzebują częstych transfuzji, a spośród zakażonych 3 tys. już zmarło. W 1997 odebrano

[gazeta.pl]

 

 

 

 

"FAKTY I MITY" nr 26, 03.07.2008 r.: 26 proc. nowojorczyków zarażonych jest herpesem genitalnym. To przenoszona drogą płciową nieuleczalna choroba, objawiająca się bolesnymi wrzodami na narządach płciowych. Dwukrotnie zwiększa ryzyko zarażenia się wirusem HIV. Więcej chorych jest wśród kobiet, alarmujący jest odsetek zarażonych murzynów - 49 proc. Ale nie tylko to. Dane statystyczne pokazują, że w Nowym Jorku jest znacznie więcej chorych na choroby weneryczne: kiłę, rzeżączkę i inne.

 

 

 

 

 www.o2.pl | Piątek [12.06.2009, 17:13] 1 źródło

WAKACYJNY SEKS JEST NIEBEZPIECZNY DLA ZDROWIA

Najniebezpieczniejszy jest seks na plaży i w wodzie - przekonują lekarze. A to za sprawą obecnych tam wielu bakterii.

Zanieczyszczony piasek, źle utrzymane baseny, jacuzzi czy brudne wody jezior i mórz mogą spowodować poważną infekcję. A letni okres, to idealny okres wylęgu groźnych bakterii - ostrzega LiveScience.

Infekcja może zagrozić układowi trawiennemu, oddechowemu, a także doprowadzić do gnicia niezagojonych skaleczeń. Do tego, jak twierdzą lekarze, groźne bakterie mogą się dostać do układu moczowego i rozrodczego. Największe zagrożenie płynie ze strony bakterii rodzaju enterokoki i E.coli.

 

Jeżeli dany odcinek morza czy oceanu zamknięto z powodu skażenia bakteryjnego, plaża wcale nie jest bezpiecznym miejscem do erotycznych zabaw. Wyniki badań stanu ich czystości, opublikowane w 2007 roku w piśmie "Environmental Science & Technology", wskazują na obecność tych samych mikrobów w wodzie i w piachu - donosi portal.

Gdyby tego było za mało, warto pamiętać że zbyt częste wizyty w jacuzzi mogą wywołać u mężczyzn bezpłodność. Prowadzić do tego może już pół godziny w tygodniu, przez trzy miesiące. Wystarczy, że temperatura wody przekracza temperaturę ciała.

 

Nie liczmy także, że ochronią nas prezerwatywy i to zarówno przed infekcją, czy niechcianą ciążą.

Choć słona woda morska nie ma fizycznego wpływu na tworzywo z którego zrobione są prezerwatywy, środki chemiczne obecne w basenach, jak chlor czy ozon, już mają - rzecznik firmy Durex tłumaczy portalowi LiveScience. | JS

 

 www.o2.pl | Czwartek [16.07.2009, 21:49] 1 źródło

IDZIESZ NA PLAŻĘ? UWAŻAJ NA PIACH!

Pomiędzy ziarenkami czyha niebezpieczeństwo.

Trwające 4 lata badanie 27 tys. plażowiczów pokazało, że ci, którzy wyjścia na plażę nie ograniczają wyłącznie do grzecznego leżenia na kocyku tylko grzebią się w piachu, częściej chorują.

Najczęściej na żołądek. Źródeł należy dopatrywać w niezliczonej ilości sproszkowanego ptasich odchodów, padliny i ścieków pokrywających wybrzeża - ostrzega "San Diego Union-Tribune".

Jak radzi gazeta, jeżeli ktoś koniecznie musi iść na plażę, niech poczyta sobie książkę albo pospaceruje wzdłuż brzegu.

Już lepiej pływać w ściekach niż wchłaniać je przez piach - zauważa gazeta. - Też się choruje, ale rzadziej - dodaje.

Najważniejsze to nic nie jeść, gdy ręce pokrywa piach. Zarazki pokrywające ziarenka dostają się bowiem do naszego organizmu właśnie przez zapiaszczone ręce.

Badanie przeprowadziła amerykańska Environmental Protection Agency na zlecenie władz regionu San Diego. | JS

 

 

 

 

"WPROST" Numer: 32/2006 (1235)

PO 50 LATACH ZNÓW GROZI NAM PLAGA SYFILISU

SYFILIS JAK GRYPA

O zakażeniu kiłą mogą świadczyć pojedyncze nadżerki lub owrzodzenia, pojawiające się na narządach płciowych po trzech lub czterech tygodniach od kontaktu z zarazkiem. Po mniej więcej dwóch tygodniach owrzodzenie się goi, ale nie świadczy to o wyzdrowieniu. Jeśli pacjent nie podjął leczenia, wkrótce może się pojawić na całym ciele wysypka (plamki, grudki) oraz brodawkowate narośla na sromie. Często towarzyszą temu plamki i nadżerki w jamie ustnej, przebiegająca bez gorączki tzw. angina kiłowa i plackowata utrata włosów. Czasem objawy syfilisu przypominają grypę: powiększone węzły chłonne, zapalenie gardła i podwyższona temperatura. W wielu wypadkach zakażenie nie daje natychmiastowych objawów. Bakterie mogą pozostawać w fazie uśpienia nawet 10-20 lat. W tym czasie przedostają się do narządów wewnętrznych, m.in. serca, mózgu i narządów wzroku i słuchu i bezpowrotnie je uszkadzają.

 

W cieniu AIDS na całym świecie niepostrzeżenie rozprzestrzeniają się inne choroby przenoszone drogą płciową. Do niedawna można było mówić o epidemii, teraz to już sytuacja kryzysowa - alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia. Syfilisem jest zakażonych trzykrotnie więcej osób niż HIV, choć jeszcze kilka lat temu wydawało się, że w niektórych krajach tę chorobę będzie można całkowicie wyeliminować. W Wielkiej Brytanii jedynie w ostatnich pięciu latach liczba zakażeń wzrosła o 550 proc.! W Polsce pierwszy raz od 50 lat ponownie zaczęła ona gwałtownie rosnąć. Szacuje się, że kiłą od początku tego stulecia co roku zakaża się ok. 10 tys. osób, ale jedynie w tym roku liczba infekcji może się zwiększyć o 30 proc. - ostrzega prof. Sławomir Majewski z Centrum Diagnostyki i Leczenia Chorób Przenoszonych Drogą Płciową Akademii Medycznej w Warszawie.

Ponad 100 mln ludzi na świecie jest zakażonych wirusem opryszczki narządów płciowych (Herpes simplex virus). Kelnerka z baru zażądała od Robina Williamsa 6 mln dolarów odszkodowania za zarażenie tą chorobą. Aktor zgodził się zapłacić odszkodowanie. Internetowy magazyn "Livejournal" sugeruje, że Angelina Jolie, Jennifer Garner, Madonna i Katie Holmes przeszły cesarskie cięcie, by nie zarazić opryszczką swoich dzieci.

Blisko połowa dorosłych jest nosicielami wirusa brodawczaka ludzkiego, przyczyniającego się do rozwoju raka szyjki macicy. W USA ten wirus został uznany przez Centrum Kontroli Chorób w Atlancie za najczęstszą infekcję przenoszoną drogą płciową. Wirus jest już tak powszechny, że wiele nastolatek jest nim zarażonych wkrótce po inicjacji seksualnej!

- Rozprzestrzenianie się chorób przenoszonych drogą płciową zawsze było barometrem zachodzących w społeczeństwach zmian obyczajowych - twierdzi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Na początku XXI stulecia w wiek dojrzewania wkroczyło nowe pokolenie, które nie przeżyło szoku, jakim w połowie lat 80. był HIV. Zagrożone jest też pokolenie baby-boomers, które ma za sobą rewolucję seksualną lat 60. i zawiera przypadkowe znajomości, bo ma dość życia w stałych związkach. Powszechne jest również lekceważenie chorób wenerycznych, ponieważ zakorzeniło się fałszywe przekonanie, że leczy się je równie łatwo jak przeziębienie. W efekcie codziennie chorobami przenoszonymi drogą płciową zaraża się 1,5 mln osób (nie licząc HIV i wirusowego zapalenia wątroby typu B, którym też można się zarazić podczas kontaktu seksualnego).

 

Damy do towarzystwa

Bill Clinton po aferze z Monicą Levinsky był prawdopodobnie zarażony opryszczką narządów płciowych. To dlatego nie chciał ujawnić wyników badań lekarskich. Tak sugeruje raport prokuratora Kennetha Starra, który był oskarżycielem byłego prezydenta USA. Na opryszczkę chorował też Neil Bush, brat obecnego prezydenta USA. Zaraził się nią w Tajlandii. Patrick Buchanan, komentator telewizyjny, gdy startował w wyborach prezydenta USA w 2000 r. z ramienia republikanów, musiał odwołać kampanię z powodu zakażenia chorobą przenoszoną drogą płciową, prawdopodobnie chlamydiami.

- W naszym ambulatorium leczymy dziś pięciokrotnie więcej pacjentów niż pół roku temu - mówi prof. Majewski. Wielu z nich to turyści powracający z Azji, zwłaszcza z Tajlandii i Indonezji, gdzie kiła jest jedną z najczęstszych chorób przenoszonych drogą płciową. Coraz więcej osób zainfekowanych przyjeżdża do Polski z Europy Wschodniej. Według ostatnich badań, syfilis jest na Białorusi większym problemem niż AIDS. Oficjalne dane mówią o 4 tys. zarażonych HIV i 42 tys. cierpiących na syfilis (w tym dzieci poniżej 14. roku życia). Na Ukrainie kiłą zakaża się co najmniej 12 tys. osób rocznie, w Rosji w ciągu minionych 10 lat zanotowano 260-krotny wzrost liczby zachorowań. Są to jedynie oficjalne dane. Faktyczna liczba osób zarażonych syfilisem może być nawet pięciokrotnie większa.

Z badań prof. Gordona Scotta z Edinburgh Royal Infirmary wynika, że w Wielkiej Brytanii co najmniej 9,8 proc. mężczyzn i 10 proc. aktywnych seksualnie kobiet jest zarażonych chlamydiami Đ to prawie pięciokrotnie więcej, niż sugerowały wcześniejsze analizy. Uczeni z Indiana University School of Medicine ostrzegli kilka dni temu, że nosicielami odmiany wirusa opryszczki HSV 1, powodującego opryszczkę warg, jest aż 59,6 proc. badanych przez nich dziewcząt między 14. a 18. rokiem życia, a 13,5 proc. jest zakażonych HSV 2, powodującym opryszczkę narządów płciowych. Tak jest od początku rozwoju cywilizacji. Zmieniają się tylko choroby przenoszone drogą płciową.

 

Jadowity wąż Hispanioli

W czasach nowożytnych pierwsze przypadki kiły pojawiły się w Europie w latach 1493-1494, przywiezione z Nowego Świata przez załogę Krzysztofa Kolumba. Pewien hiszpański lekarz nazwał wtedy syfilis "jadowitym wężem Hispanioli". "Z niewyjaśnionych powodów bakteria powodująca syfilis po przybyciu do Europy przybrała niezwykle agresywną formę, wżerała się w ludzkie genitalia, atakując chropowate załamki skóry, częste w czasach nie mytego krocza. Zabijała w ciągu paru miesięcy... nie szczędząc bólu..." Đ opisywano chorobę w przeszłości.

W 1495 r. "chorobę francuską" przywiozła do Polski małżonka jednego z urzędników na Wawelu, powracająca z pielgrzymki do Wiecznego Miasta. Kilka lat później chorowała połowa dworu królewskiego. Kiłę początkowo nazwano chorobą francuską, bo najczęściej zapadali na nią Francuzi. Rosjanie byli przekonani, że roznoszą ją głównie Polacy, i nazywali syfilis chorobą polską. Podczas wyprawy króla Francji Karola VIII do Neapolu Francuzi nazywali kiłę chorobą włoską lub neapolitańską. Arabowie z kolei nazywali ją chorobą chrześcijańską. W XVIII wieku kiła była już chorobą społeczną, atakującą zarówno mieszczan i wieśniaków, jak też królów i dostojników Kościoła.

"Epidemia rozkoszy" występowała w Europie już w starożytności. W 1997 r. w północnej Francji znaleziono szkielet niemowlęcia z VII-V wieku p.n.e. z wyraźnymi śladami kiły, którą dziecko może się zarazić w łonie matki. Syfilis rozprzestrzeniał się falami, bo długo nie kojarzono go z kontaktami seksualnymi. Jeszcze pod koniec XVIII wieku nie odróżniano kiły, rzeżączki i tzw. wrzodu miękkiego. Dopiero w 1857 r. skojarzono następstwa mózgowe choroby z późnym, trwającym nawet 30 lat rozwojem syfilisu, powodującym paraliż, obłęd i zmiany osobowości. Na początku XX wieku co trzeci pacjent zakładów psychiatrycznych był zakażony "królową" chorób przenoszonych drogą płciową! Syfilis doprowadził pisarza Guya de Maupassanta do obłędu, a u malarza Henriego de Toulouse-Lautreca spowodował paranoję i depresję.

 

Mutanty przetrwalnikowe

W drugiej połowie XX wieku liczba zachorowań na syfilis zaczęła spadać dzięki wprowadzeniu antybiotyków i profilaktyki zakażeń. Sądzono, że większość tego typu chorób udało się wyeliminować. Nieliczne przypadki zachorowań na syfilis i rzeżączkę, które zaczęły się pojawiać w ostatnich 20 latach, traktowano jako "formy przetrwalnikowe" infekcji z przeszłości. Nie potwierdziły się nawet przypuszczenia brytyjskich naukowców z Imperial College London, że cykliczne nawroty syfilisu są jedynie epidemiami wyrównawczymi, typowymi dla wszystkich chorób zakaźnych, i nie mają związku z zachowaniami seksualnymi. Dziś nie ma wątpliwości, że były to zwiastuny nowej fali epidemii.

- Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że choruje na kiłę lub jest nosicielami jej zarazków i może zarażać innych - mówi prof. Majewski. Wiele osób, szczególnie młodych, nie używa prezerwatyw, gdyż wydaje się im, że ich partner jest "pewny" - podkreśla prof. Zbigniew Izdebski. Badania dr. Rogera Inghama z University ofSouthampton wykazały, że większość nastolatków rozpoczynających życie seksualne używa prezerwatyw jedynie podczas pierwszego stosunku. Jednocześnie w ostatnich kilkunastu latach niemal dwudziestokrotnie zmniejszyła się liczba pacjentów zgłaszających się na badania serologiczne krwi, pozwalające wykryć bezobjawową postać kiły (opracowane już 100 lat temu przez Augusta Wassermanna).

Pierwsze objawy zakażenia, takie jak nadżerka czy owrzodzenie, są przez pacjentów lekceważone, bo na ogół po kilkunastu dniach mijają. Do poradni, niemal jak w XIX wieku, zgłasza się coraz więcej pacjentów z powikłaniami kiły. Z reguły te osoby są niewłaściwie leczone, bo nawet lekarze nie przypuszczają, że przyczyną dolegliwości może być infekcja narządów płciowych. Jeszcze bardziej niepokoi to, że zwiększa się oporność na antybiotyki niektórych bakterii wywołujących choroby weneryczne. "The Lancet" ostrzega, że oporność rzeżączki na te leki zwiększyła się z 3 proc. do 10 proc.

 

Ukryta epidemia

Syflis będzie niszczył ludzkość, dopóki nie zaczniemy się do niego przyznawać - pisał na początku XX wieku John H. Stokes w książce "The Third Great Plague: A Discussion of Syphilis for Everyday People". Amerykański lekarz Thomas Parran przekonywał, że tej choroby nie da się wyeliminować, dopóki nie poprawią się standardy moralne. Według biblijnej Księgi Wyjścia, syfilis był karą za grzechy ojców, nałożoną na potomków do czwartego pokolenia. Dziś to samo można powiedzieć o wszystkich chorobach przenoszonych drogą płciową.

W USA nosicielami wirusa opryszczki narządów płciowych jest 22 proc. dorosłych, a co roku rejestruje się pół miliona nowych przypadków! Za 20 lat w Ameryce Północnej zakażonych będzie 40 proc. mężczyzn i 50 proc. kobiet w wieku od 15. do 39. roku życia - prognozują specjaliści z McMaster University w Hamilton w Ontario. Tego rodzaju infekcję wywołuje zwykle wirus HSV-2, ale coraz częściej na narządy płciowe przenosi się drugi typ tego zarazka (HSV-1), wywołujący dotychczas wyłącznie opryszczkę ust. Choroby przenoszone drogą płciową wkrótce mogą się okazać kolejną "seksbombą" z opóźnionym zapłonem, której nikt już nie zdąży rozbroić.

 

OFIARY WENERY

Al Capone - jeden z najsłynniejszych gangsterów, zaraził się od prostytutki. Z powodu wstydu nie chciał się leczyć i w efekcie zmarł.

 

Karen Blixen - duńska pisarka, zaraziła się od swojego męża barona Brora Blixena, a on - od kobiety z plemienia Masajów.

 

Fryderyk Nietzsche odwiedzał domy publiczne; syfilis był przyczyną jego choroby psychicznej przypominającej schizofrenię.

 

Włodzimierz Lenin zaraził się syfilisem w młodości, choroba wyniszczyła go psychicznie i fizycznie.

 

Adolf Hitler zaraził się syfilisem podczas I wojny światowej, zbiegł z lazaretu i nie wyleczył choroby.

 

Jan III Sobieski - prawdopodobnie syfilisem zaraziła go królowa Marysieńka.

 

Henryk VIII prawdopodobnie zaraził się od swojej żony Katarzyny Aragońskiej.

 

Henri de Toulouse-Lautrec z powodu syfilisu popadł w paranoję i depresję.

 

Vincent van Gogh osłabiony syfilisem przerwał studia na Królewskiej Akademii Sztuki w Antwerpii.

 

Stanisław Wyspiański zaraził się od modelki Paula Gauguina lub od robotnicy z krakowskiej drukarni.

 

Franciszek Schubert z powodu syfilisu był samotnikiem i zmarł, mając zaledwie 31 lat.

 

 

ODCZYN WASSERMANNA

Sto lat temu niemiecki mikrobiolog August von Wassermann zrewolucjonizował diagnostykę kiły. W 1906 r., rok po odkryciu bakterii krętka bladego wywołującego tę chorobę, stworzył serologiczną metodę rozpoznawania kiły. Dziś odczyn Wassermanna został zastąpiony przez stworzony na podstawie jego badań odczyn VDRL - od angielskiej nazwy firmy, przez którą został opracowany.

 

NIEBEZPIECZNY SEKS

Kiła (syfilis) - choroba spowodowana zakażeniem krętkiem bladym (Treponema pallidum), w jej zwalczaniu stosuje się najstarszy antybiotyk - penicylinę. Uczeni z Children's Memorial Hospital w Chicago dowiedli, że obrzezani mężczyźni rzadziej zarażają się kiłą.

 

Rzeżączka - wywoływana przez dwoinki rzeżączki (na zdjęciu), kobiety mogą się nią zarazić nie tylko przez kontakt seksualny, ale nawet przez używanie pościeli czy ręczników zakażonej osoby. Najczęściej chorują na nią mieszkańcy miast między 15. a 29. rokiem życia.

 

Opryszczka - choroba wirusowa powodująca powstawanie na ustach i narządach płciowych niewielkich pęcherzyków, które przekształcają się w ranki i zwiększają ryzyko infekcji innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową. Opryszczka wargowa może spowodować u partnera opryszczkę narządów płciowych i odwrotnie.

 

Rzęsistek pochwowy (Trichomonas vaginalis) - pierwotniak z grupy wiciowców, powoduje chorobę zapalną dróg moczowo-płciowych - rzęsistkowicę. Występuje aż u 50 proc. osób często zmieniających partnerów seksualnych.

 

Wirus brodawczaka ludzkiego (HPV) - najgroźniejsze jego typy mogą prowadzić do rozwoju raka szyjki macicy i innych nowotworów narządów moczowo-płciowych. Na świecie jest nim zakażonych około 630 mln ludzi.

 

Chlamydia trachomatis - bakterie niezdolne do życia poza żywymi komórkami zaatakowanego organizmu, w niektórych regionach krajów rozwijających się jest nimi zarażone 90 proc. społeczeństwa. Atakują zarówno mężczyzn, jak i kobiety, ale u kobiet powodują bardziej dramatyczne skutki, takie jak niepłodność czy zapalenie stawów.

Zbigniew Wojtasiński, Monika Florek-Moskal

 

 

 www.o2.pl | Niedziela [07.12.2008, 10:24]

LECZ OPRYSZCZKĘ, BO STRACISZ PAMIĘĆ

Strzeżcie się opryszczki! Ona psuje nie tylko wasz wygląd, ale i pamięć. Brytyjscy naukowcy odkryli właśnie, że wirus HSV1 odpowiedzialny jest nie tylko za popularne "zimno", ale także za chorobę Alzheimera.

 

"Jesteśmy bardzo podekscytowani. Odkrycie, że wirus HSV1 wywołuje 60 procent przypadków Alzheimera, to prawdziwy przełom" - mówi Ruth Itzhaki z University of Manchester.

 

Jego radość jest ogromna, bo wygląda na to, że wiemy już walczyć z nieuleczalną dotąd chorobą.

 

"Przecież mamy leki na opryszczkę. W każdej aptece kupimy Zovirax. Skoro skutecznie zwalcza HSV1, w wypadku "zimna", to powinien zadziałać także przy leczeniu Alzheimera" - mówi Itzhaki .

 

Teraz naukowcy chcą to sprawdzić. Szukają pieniędzy na następny etap swoich badań. "Na zwierzętach przetestujemy, czy rzeczywiście taki lek jak Zovirax, wyleczychorobę Alzheimera" - tłumaczy Itzhaki.

 

 

 www.o2.pl | Środa [17.06.2009, 11:42] 3 źródła

AIDS, KIŁA I RZEŻĄCZKA - OTO BRANŻA PORNO

Dochodzenie ujawnia tajemnice aktorów.

Wart miliardy dolarów kalifornijski rynek filmów dla dorosłych, znalazł się pod lupą urzędników państwowych - podaje Concord Monitor.

Jak ostrzega Jonathan Fielding, okręgowy szef służby zdrowia, różowa branża stała się prawdziwą wylęgarnią chorób przenoszonych drogą płciową.

Rozprzestrzeniają się bardzo gwałtownie - twierdzi Fielding.

Od 2004 roku służby zdrowia z Los Angeles potwierdziły 22 przypadki wystąpienia wirusa HIV wśród osób z "branży".

W tym samym okresie potwierdzono też 2378 zarażeń bakteriami chlamydii, 1357 przypadków rzeżączki oraz 15 kiły. Powyższe statystyki dotyczą tylko aktorów porno - informuje New Scientist.

Teoretycznie aktorzy powinni się zabezpieczać - tak nakazuje prawo. Jednak system produkcji filmów oraz specyfika branży praktycznie uniemożliwiają jakiekolwiek dochodzenie. | JP

 

 

 http://www.grabieniec.pl/pokaz_artykul.php?id_artykulu=559

SKUTECZNOŚĆ PREZERWATYWY

W Stanach Zjednoczonych każdego dnia jedną z powyższych chorób wenerycznych zaraża się około 7000 młodych ludzi, co daje liczbę 2,5 mln rocznie, mimo stosowania prezerwatywy.

 

 

 

 

 http://homoseks.blox.pl/ 

HOMOSEKSUALIZM - ZAGROŻENIA DLA ZDROWIA

Homoseksualiści częściej niż heteroseksualiści maja zły stan zdrowia, dwa razy częściej mają choroby weneryczne, pięć razy częściej umyślnie zarażają partnerów chorobą weneryczną. Od 70% do 78% homoseksualistów chorowało na choroby przenoszone droga płciową. Od 25% do 39% miało pasożyta jelit. 83% chorych na AIDS miało kontakty homoseksualne. Od homoseksualistów zarażają się leczący ich lekarze i pacjenci wspólnie z nimi leczeni (co prowadzi do wyższych kosztów opieki leczniczej i podwyższania podatków, homoseksualiści powinni być podobnie jak palacze zniechęcani do szkodliwych dla zdrowia praktyk).

Częsta zmiana partnerów wśród homoseksualistów (od 10 do 110 rocznie) prowadzą do licznych zakażeń chorobami przenoszonymi droga płciową. Uprawiany przez 100% homoseksualistów (70% z nich uprawia go przygodnie) seks oralny prowadzi do zapalenia wątroby typu A i typu B (homoseksualiści stanowiący od 1 do 3% społeczeństwa, wśród chorych na zapalenie wątroby typu A stanowią od 29 do 66% przypadków), rzeżączki i HIV. Stosunki analne (uprawiane prze 90% homoseksualistów, w 66% przypadkach regularnie, średnio rocznie z 68 różnymi partnerami) prowadzą do uszkodzeń ścianek odbytu przez penetracje penisem, dłonią lub przedmiotami. Uszkodzone ścianki odbytu mają kontakt z zarażoną krwią, śliną, nasieniem, w wyniku czego dochodzi do częstych zakażeń i zachorowań na zapalenie wątroby typu B, HIV, syfilis, choroby przenoszone przez krew. Lizanie odbytu praktykowane przez 75% homoseksualistów prowadzi do zapaleń wątroby typu A, zakażeń pasożytami jelit (syndrom Gaya Bowela), durem brzusznym, opryszczką, zakażeń prowadzących do raka. Zakażeni homoseksualiści pracujący w gastronomi zarażają klientów lokali gastronomicznych.

źródło: prawica.net

Na podstawie raportu przedstawionego przez grupę lekarzy Parlamentowi Kanady w styczniu 2005 roku: 'Gay-Marriage' and Homosexuality, some medical comments ze strony: www.lifesite.net

 

 

 http://www.insomnia.pl/AIDS.-t206167.html 

(...) Seks analny jest bardzo niebezpieczny, ponieważ ruchy członka w odbycie mogą łatwo uszkodzić bardzo ukrwioną w tym miejscu błonę śluzową. To jakby szerokie otwarcie drzwi dla wirusa. Jeśli jest obecny w spermie partnera aktywnego, trafia bezpośrednio i w dużych ilościach do krwiobiegu partnera biernego. Prezerwatywa, nawet dobrej jakości, nie jest wystarczająco pewną ochroną, ponieważ może zostać uszkodzona w wyniku silnego tarcia, jakie ma miejsce przy stosunku analnym. Gdy pęknie, wówczas wirusy wnikają z nasieniem w każde uszkodzone miejsce błony śluzowej odbytu.

Gdy seks analny ma brutalną formę i polega na manualnym pobudzaniu partnera, wówczas wysokie ryzyko dotyczy obydwu (czy obydwojga) partnerów. Błona śluzowa odbytu jest delikatniejsza niż błona pochwy i bardziej podatna na uszkodzenia. Ocieranie się uszkodzonej śluzówki o ewentualne skaleczenia czy uszkodzenia skóry dłoni umożliwia przeniesienie się wirusa przez kontakt krew-krew z partnera biernego na aktywnego, i odwrotnie. Całowanie odbytu jest niebezpieczne dla partnera aktywnego.

 

Seks z homoseksualistą lub mężczyzną biseksualnym to duże ryzyko z uwagi na częstość zakażeń w populacji gejów. To samo dotyczy populacji narkomanów i dlatego kontakty seksualne z osobą używającą dożylnie narkotyków grożą zakażeniem.

 

Wielu partnerów seksualnych - więcej niż jeden w ciągu roku - wiąże się po prostu z większym prawdopodobieństwem kontaktu z kimś, kto jest zakażony wirusem. Groźba potęguje się, gdy ma się kilku partnerów w krótkim okresie czasu, powiedzmy w ciągu miesiąca, ponieważ do zwiększonego prawdopodobieństwa zetknięcia się z osobą zakażoną dołącza się element ryzyka związanego z przypadkowością takich kontaktów. O partnerze niewiele się w takich razach wie, a raczej trudno liczyć na to, że będzie sam informował o swoich ewentualnych kłopotach - chorobie wenerycznej czy nosicielstwie HIV. Poza tym może nie zdawać sobie sprawy z tego, że jest chory wenerycznie czy zakażony wirusem HIV. Z tych samych powodów nie jest wskazane współżycie z osobą, która ma czy miała licznych partnerów.

 

Niebezpieczeństwo używania wspólnych wibratorów i innych tego typu gadżetów polega na tym, że na przedmiocie może pozostać zakażona krew lub wydzielina narządów płciowych osoby, która się nim posługiwała. Kolejna osoba może zostać zakażona, jeśli zanieczyszczony przedmiot zetknie się z jakimś uszkodzeniem na jej skórze lub błonie śluzowej. (...)

 

 

 http://kobieta.interia.pl/news/grzeszna-milosc/komentarze,976154,1,11588424,3,3 

| ( 2007-09-14 17:02) ~MoniTa

GRZESZNA MIŁOŚĆ - KONSEKWENCJE

SEKS ANALNY

Z fizjologii człowieka jasno wynika, że ciało nie jest przeznaczone do tej aktywności.

Odbytnica w sposób znaczący różni się od pochwy pod względem przystosowania do penetracji przez penisa. Wagina posiada naturalne lubrykanty i jest podtrzymywana przez system mięśni. Jest utworzona ze śluzówki pokrytej wielowarstwowym nabłonkiem, co pozwala na znoszenie przez nią tarcia bez uszkodzenia, a także na stawianie oporu działaniom immunologicznym spowodowanym przez nasienie i spermę. W porównaniu z waginą odbyt jest delikatnym mechanizmem złożonym z małych mięśni, które tworzą jednokierunkowe przejście tylko dla wychodzących fekaliów. Przy ponawiających się urazach, otarciach i naciągnięciach zwieracz traci napięcie oraz możliwość utrzymania szczelnej izolacji. W konsekwencji seks analny prowadzi do wycieku fekaliów, który łatwo może się przerodzić w dolegliwość chroniczną

Możliwość urazu pogarsza fakt, że jelito posiada wyłącznie pojedynczą warstwę komórek oddzielającą  je od wysoce unaczynionej tkanki, czyli, praktycznie, krwi. Dlatego jakiekolwiek organizmy wprowadzone do odbytnicy potrzebują o wiele krótszego czasu, by utorować drogę infekcji, aniżeli wprowadzone do pochwy. Pojedyncza warstwa tkanki nie jest w stanie wytrzymać tarcia związanego z penetracją penisa, czego rezultatem są urazy narażające obu uczestników na kontakt z krwią, organizmami obecnymi w fekaliach i na zmieszanie płynów ustrojowych. Co więcej, sperma posiada składniki immunosupresyjne. Dzięki nim w trakcie zwykłego fizjologicznego aktu seksualnego nasienie unika obrony immunologicznej w organizmie kobiety.

Wprowadzanie nasienia królikom drogą odbytniczą pokazało, że sperma uszkodziła obronę immunologiczną biorcy. Więc nasienie ludzkie może mieć podobny wpływ na ludzi.

 

Ostateczny efekt sprowadza się do tego, że kruchość odbytu i odbytnicy wraz z immunosupresyjnym efektem działania spermy sprawiają, że stosunek analno-genitalny jest najskuteczniejszym sposobem przekazywania wirusa HIV i innych infekcji.

 

LISTA CHORÓB POJAWIAJĄCYCH SIĘ Z NIEZWYKŁĄ CZĘSTOTLIWOŚCIĄ U AKTYWNYCH HOMOSEKSUALISTÓW W NASTĘPSTWIE SEKSU ANALNEGO JEST ZATRWAŻAJĄCA:

rak odbytu

ziarnica weneryczna pachwin

kryptosporidia

lamblioza

opryszczka

wirus niedoboru odporności (HIV)

wirus brodawek ludzkich

drobnoustrojowe zakażenie przewodu pokarmowego

isospora belli

zakażenie grzybicze microsporidia

rzeżączka

żółtaczka typu B i C

syfilis

 

INNE PROBLEMY FIZYCZNE ZWIĄZANE Z SEKSEM ANALNYM TO:

hemoroidy

pęknięcia odbytu

uraz odbytu

utknięcie ciała obcego.

 

 

"FAKTY I MITY" nr 2, 17.01.2008 r.

STANY ZAROBACZENIA

Alarmująco duża liczba Amerykanów choruje na pasożyty charakterystyczne dla krajów Trzeciego Świata.

To konkluzja studium badawczego dra Petera Hoteza, eksperta z George Washington University.

Czwarta część murzyńskich dzieci z zabiedzonych, śródmiejskich gett cierpi na tasiemce i inne groźne pasożyty. 14 proc. całej populacji amerykańskiej zarażone jest robakami pochodzącymi od psów i kotów. Pasożyty są częstą przyczyną astmy i epilepsji u dzieci.

„Jestem głęboko przekonany – stwierdza dr Hotez – że te oraz inne groźne problemy zdrowotne są ignorowane przez służby medyczne, bo dotyczą biednych i czarnych. USA wydają setki milionów dolarów na profilaktykę bioterrorystyczną, tymczasem tuż pod nosem mamy epidemię pasożytów”. | PZ

 

 

EGZOTYCZNE... CHOROBY

SKUTKI NIE PANOWANIA NAD PRAGNIENIAMI, BEZTROSKI, BRAKU ROZSĄDKU, KALKULACJI PLUSÓW I MINUSÓW, CZYLI DALEKIE PODRÓŻE DO KRAJÓW Z... EGZOTYCZNYMI PASOŻYTAMI I CHOROBAMI!

 

 

„POLITYKA” nr 27(2357), 06.07.2002 r. Społeczeństwo  /  Zdrowie

NIE JEDZ LODÓW TAM GDZIE ŻAR

CO GROZI TURYŚCIE W KRAJACH TROPIKALNYCH

Każdy słyszał straszne historie o amebie i innych tropikalnych chorobach. Choć w obiegowych opiniach bywa sporo przesady, a turyści chorują raczej rzadko, jednak wybierając się do egzotycznych krajów nie lekceważmy ryzyka.

 

• Jedzenie. Przede wszystkim trzeba uważać, co się je. Zwłaszcza w pierwszych dniach pobytu. Miejscowych specjałów lepiej nie próbować, a jeśli pokusa zwycięża zdrowy rozsądek – robić to dopiero, gdy nasz układ trawienny dojdzie do siebie po zmianie klimatu. Anglicy mówią zwięźle: Boil it, cook it, peel it or forget it – przegotuj, ugotuj, obierz ze skórki albo zapomnij. Żywność gotowana, smażona czy pieczona jest bezpieczna pod warunkiem, że nie stoi długo.

 

Ryzykowne pokarmy to surowe lub niedogotowane potrawy mięsne, ryby i frutti di mare (zwłaszcza małże filtrując wodę mogą gromadzić mnóstwo bakterii). Podobnie lody, mleko i napoje mleczne, budynie i zimne przekąski, sałata (nijak nie da się wypłukać do czysta) i te surowe jarzyny, których nie można obrać ze skórki. Najlepiej niczego nie kupować od ulicznych sprzedawców i w pokątnych jadłodajniach. Cytrusy, banany i orzechy są natomiast bezpieczne dzięki grubej łupinie.

 

Podczas upałów trzeba mocniej niż zwykle solić potrawy, aby uzupełnić straty związane z poceniem. Ostre przyprawy pobudzają wydzielanie kwasu żołądkowego, który zabija większość zarazków, a niektóre same są bakteriobójcze. Warto jednak pamiętać, że intensywny zapach i smak przyprawy może maskować nieświeże składniki.

 

• Picie. W tropikach trzeba dużo pić (około 4 litrów na dobę). Lepiej unikać słodkich gazowanych płynów. Woda do picia powinna być przegotowana. Jeśli nie mamy takiej możliwości, przydają się specjalne filtry lub tabletki (choć przy tych ostatnich ze względu na chlor woda smakuje gorzej niż nasza z kranu). Lepiej pić przez słomkę niż ze szklanki, która może być brudna.

 

• Alkohol. Lód zawsze jest podejrzany – także ten w alkoholowych drinkach. Choćby to była czysta whisky, może nie dać rady bakteriom. Napoje alkoholowe, same w sobie zwykle wolne od zanieczyszczeń, nie są wcale skutecznym środkiem dezynfekcyjnym – nawet wysokoprocentowe zbytnio się rozcieńczają w przewodzie pokarmowym. Przy słonecznej pogodzie alkohol sprzyja przegrzaniu i – jako moczopędny – odwodnieniu.

 

• Higiena. Trzeba się myć co najmniej raz dziennie, najlepiej pod prysznicem. Nie przesadzać ze stosowaniem mydła, by nie wysuszyć skóry. Wrażliwe miejsca dobrze jest pudrować, co zapobiega odparzeniom. Do mycia zębów lepiej używać wody przegotowanej lub butelkowanej. Podobnie z goleniem.

 

• Ubiór. Ubranie powinno być luźne i przewiewne, w jasnym kolorze i z długimi rękawami – dzięki temu łatwiej uniknąć nadmiaru słońca i owadów. Najlepsze są bawełna i len. Zbyt obcisłe ubranie sprzyja podrażnieniom skóry i grzybicom. Słońce tropików jest niebezpieczne, dlatego trzeba nosić coś na głowie. Każda rana to dogodne miejsce dla inwazji drobnoustrojów. Dlatego na przykład buty powinny być wygodne, aby nie powodowały otarć.

 

• Zachowanie. Nie przesadzać ze słońcem, a jeśli już musimy się opalać, to ostrożnie i przy użyciu kremów z silnym filtrem. Jak wskazują dane epidemiologiczne z Australii, nadmiar słońca sprzyja wśród Europejczyków rakowi skóry. Przy okazji wystawiając się na słońce ryzykujemy przegrzanie. Dlatego lepiej wzorem ludów Południa najgorętsze godziny spędzać w cieniu.

 

Nie należy kłaść się bezpośrednio na ziemi ani chodzić boso.

Na ziemi i w ziemi jest pełno owadów i bezkręgowców, dla których jesteśmy potencjalnym żywicielem. Także przy brodzeniu w ciepłym morzu lepiej mieć na nogach klapki z solidną podeszwą – zawsze może się trafić jeżowiec czy jadowity ślimak. Jeśli obozujemy z dala od cywilizacji, nie powinniśmy kłaść ubrania na ziemi. Także w butach lubią się chować skorpiony i inne małe zwierzątka, dlatego przed założeniem trzeba się upewnić, czy coś w nie nie wlazło.

 

• Przed wyjazdem. 6–8 tygodni wcześniej warto pójść porozmawiać z lekarzem, najlepiej w poradni chorób tropikalnych. Niektóre choroby (układu krążenia, cukrzyca) mogą być przeciwwskazaniem do męczącego wyjazdu. W porę trzeba się zaszczepić w stacji sanitarno-epidemiologicznej lub rozpocząć profilaktykę przeciw malarii. Trzeba sprawdzić zęby – kontakt z egzotycznym dentystą to bardzo wątpliwa przyjemność, a w niektórych rejonach świata można co najwyżej wyrwać ząb u ulicznego cyrulika. Wędrując na własną rękę po wielu krajach Trzeciego Świata lepiej mieć ze sobą własne igły i strzykawki – bywa, że bieda zmusza tamtejsze szpitale do wielokrotnego używania jednorazowego sprzętu, a to niemal pewne zakażenie.

 

Pomyślmy o ubezpieczeniu zapewniającym zwrot kosztów w razie konieczności korzystania z pomocy medycznej. Jeśli wyjeżdżamy z biurem podróży, organizator wycieczki powinien udzielić w tej sprawie ścisłych informacji.

 

• Gdy zachorujemy. Najczęstszą dolegliwością w podróży jest łagodna biegunka wywołana przez kontakt z egzotycznymi drobnoustrojami. Zwykle sama ustępuje po dwóch dniach. Zazwyczaj wystarczy odpoczynek i dieta. Niepokojące objawy (nasilona i długotrwała biegunka, biegunka krwawa lub śluzowa, gorączka, złe samopoczucie) powinny być wskazaniem do szukania pomocy lekarskiej. Po powrocie do kraju w razie jakichkolwiek wątpliwości lepiej zrobić badania pod kątem możliwych przywleczonych chorób tropikalnych. Jak mówią Niemcy, najlepszym lekiem na choroby tropikalne jest Lufthansa, czyli szybki powrót do kraju.

 

   CZYHAJĄ POD PALMAMI

 

      Malaria. Sława chorób zakaźnych jest luźno związana z ich rzeczywistym występowaniem. BSE wydaje się Europejczykom poważnym zagrożeniem, choć z jego powodu umarło dotąd około 100 osób (a i to nie jest zupełnie pewne). Natomiast na malarię choruje co roku około 300 mln, z czego 1 mln umiera. Przenoszony przez samicę komara widliszka zarodziec malarii dostaje się do krwi ze śliną owada. Namnażając się powoduje cykliczny rozpad krwinek, co objawia się występującą regularnie co kilka dni gorączką i dreszczami. Może też dawać objawy przypominające zapalenie gardła czy płuc albo zatrucie pokarmowe. Malaria jest bardzo wycieńczająca i może atakować narządy wewnętrzne. Jak dotąd nie udało się opracować skutecznej szczepionki, toteż w malarycznych rejonach trzeba profilaktycznie brać leki (przede wszystkim pochodne chininy), zaczynając przed wyjazdem i kończąc dopiero po powrocie. Niestety, liczne szczepy są odporne na leki. Dlatego trzeba dostosować rodzaj profilaktyki do rejonu świata, w jaki się udajemy. Tam gdzie są komary, lepiej nie wychodzić z pomieszczeń po zachodzie słońca. Trzeba też spać pod moskitierą (chyba że jest klimatyzacja) i używać odstraszających preparatów.

 

      Żółta febra.

Inny gatunek komara (Aedes aegypti) przenosi wirusa żółtej febry, która nieleczona jest nawet w połowie przypadków śmiertelna. Atakuje przede wszystkim wątrobę, a pierwsze objawy są podobne do grypy. Na szczęście istnieje przeciw niej skuteczna i bezpieczna szczepionka. Wiele krajów nie wpuszcza na swoje terytorium osób niezaszczepionych.

 

      Śpiączka.

Afrykańska mucha tse-tse przenosi świdrowce (trypanosoma), które wywołują śmiertelnie niebezpieczną śpiączkę. Aby nie dać jej szansy, podczas safari lepiej nosić koszule z długimi rękawami, długie spodnie i smarować się odstraszającym preparatem w sztyfcie lub kulce (spray zwykle działa krócej).

 

      Cholera.

Wywołująca ją bakteria przenosi się drogą pokarmową, zwłaszcza poprzez wodę. Atakując jelito powoduje wyjątkowo nasiloną biegunkę – w ciężkich przypadkach pacjent traci nawet ponad 20 litrów na dobę. Dzięki nawadnianiu doustnemu i dożylnemu śmiertelność ogromnie się zmniejszyła – właściwie leczona cholera rzadko kończy się naprawdę źle. W wielu krajach dostępne są specjalne mieszanki soli mineralnych i cukru, które wystarczy rozcieńczyć czystą wodą. Wystarczy przestrzeganie podstawowych zasad higieny.

 

      Ameba.

Choć występuje niemal wszędzie, najgroźniejsza jest w tropikach. W niektórych regionach aż 80 proc. tubylców ma jej łagodną postać w jelicie grubym, co oczywiście sprzyja zakażeniom. Przenosi się z jedzeniem i napojami. Tylko przetrwalniki (cysty) mogą przeżyć w żołądku. Gdy przedostaną się dalej, zwykle przechodzą w postać łagodną. Ale w sprzyjających warunkach ameba powiększa się kilkakrotnie i zaczyna niszczyć tkankę jelita wywołując krwawą biegunkę. Z czasem może przedostać się do narządów wewnętrznych wywołując bardzo niebezpieczne ropnie. Wcześnie wykrytą amebę stosunkowo łatwo wyleczyć, gorzej, gdy przedostanie się do krwi.

 

      AIDS.

Aby się choroby ustrzec, wystarczy świadomość ryzyka i zdrowy rozsądek (jak wiadomo, wirus HIV przenosi się głównie przez seks i krew).

 

      Przywry.

Larwy przywr Schistosoma występują w większości krajów tropikalnych. Wystarczy wejść do słodkiej wody, zwłaszcza stojącej, by wwierciły się w skórę. Oczywiście jeszcze łatwiej wypić larwy z zanieczyszczoną wodą. Dostają się do krwi i z jej prądem wędrują do pęcherza lub jelita. Charakterystycznym objawem jest krew w moczu. Niektóre odmiany uszkadzają nie tylko układ moczowy, ale i wątrobę czy jelito grube.

 

      Nitkowiec.

Robak gwinejski – nitkowiec – zagraża osobom pijącym surową wodę. Obecne w niej maleńkie skorupiaki – oczliki – zawierają jaja robaka. Z jelita wędruje pod skórę, gdzie dorasta do długości około metra (jest cienki). W dogodnej chwili przebija skórę i uwalnia wiele larw. Przed robakiem chronią już najprostsze filtry, a wyleczyć go stosunkowo łatwo. Kiedyś jedynym sposobem było wyciąganie poprzez nawijanie na patyczek.

 

      Żółtaczka.

Wirusowe zapalenie wątroby (wzw) typu A (żółtaczka pokarmowa) i typu B (żółtaczka wszczepienna) można złapać także nie wyjeżdżając z kraju. Ale w tropikach łatwo się zarazić – wzw B choćby przez kontakt seksualny czy wizytę w salonie tatuażu. Zarówno przeciw wirusowi A jak i B istnieje skuteczna szczepionka, jednak zanim rozwinie się odporność, musi upłynąć sporo czasu – warto się zaszczepić wcześniej, by mieć spokój na wiele lat.

 

      Krwotoczna gorączka.

Najsławniejszy chyba po HIV zabójca wśród wirusów – Ebola i spokrewniony z nim wirus Marburg – występują na szczęście rzadko i w dodatku w niedostępnych regionach Afryki. Przy tym krwotoczna gorączka zabija na tyle szybko i spektakularnie, że często jej ofiara nie zdąży zarazić dalszych osób.

 

    GDZIE SZUKAĆ PORADNI CHORÓB TROPIKALNYCH

 

      Bielsko-Biała, Dział Zamiejscowy Śląskiej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, ul. Broniewskiego 21, tel. (0-33) 815-82-26 w. 222

 

      Bydgoszcz, Klinika Chorób Zakaźnych, ul. Floriana 10, tel. (0-52) 325-56-39

 

      Gdynia, Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej, ul. Powstania Styczniowego 9 B, tel. (0-58) 622-33-54

 

      Katowice, Wojewódzka Poradnia Chorób Tropikalnych, ul. Warszawska 42, tel. (0-32) 586-723

 

      Kraków, Klinika Chorób Zakaźnych, ul. Śniadeckich 5, tel. (0-12) 424-73-57

 

      Lublin, Klinika Chorób Zakaźnych, ul. Biernackiego 9, tel. (0-81) 740-82-71

 

      Łódź, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. dr. Biegańskiego, ul. Kniaziewicza 1/5, tel. (0-42) 251-60-51

 

      Olsztyn, Wojewódzki Zespół Medycyny Przemysłowej, ul. Piłsudskiego 71a, tel. (0-89) 533-44-85

 

      Poznań, Klinika Chorób Pasożytniczych i Tropikalnych, ul. Przybyszewskiego 49, tel. (0-61) 869-13-63

 

      Wałbrzych, Dolnośląski Ośrodek Medycyny Pracy, ul. Sokołowskiego 4, tel. (0-74) 841-20-93

 

      Warszawa, Szpital Zakaźny nr 1, ul. Wolska 37, tel. (0-22) 632-06-84

 

      Wrocław, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny Chorób Infekcyjnych, ul. Koszarowa 5, tel. (0-71) 326-13-25

 

      Warto zajrzeć:

      www.zdrowezycie.pl

      www.logostour.pl/szczepienia.htm

      www.resmedica.pl/zdart7003.html

      www.euroreisen.com.pl/choroba.htm#16  

 

Paweł Wernicki

 

 

„PRZEKRÓJ” nr 36, 01.09.2005 r.

WAKACJE Z LARWAMI                           

Wróciłeś z egzotycznych wakacji, na których zwiedzałeś głównie toalety? Dokucza ci dziwny kaszel, bolą mięśnie? Odwiedź lekarza. Sprawdź, czy z podróży nie przywiozłeś sobie jakiegoś niechcianego towarzysza...  Jadąc na wakacje za granice, niewielu z nas myśli o tym, ze podczas urlopu sami możemy się stać bardzo atrakcyjnym miejscem zamieszkania. Często dopiero po powrocie do domu okazuje się, ze nasze ciała zapewniają  jeśli nie opierunek, to na pewno wikt różnym, dość antypatycznym istotom. Często do takich sytuacji doprowadza beztroska. A zadomowionego w naszym organizmie Obcego pozbyć się nie tak łatwo. Zakażenie można nawet przypłacić życiem.

 

DYSK CZY DENGA 

Kiedy w Polsce umarł ktoś na malarie? Sto lat temu? Niestety. Dwa lata temu z powodu malarii przywleczonej z Kenii kwarantanną objęto cały szpital w Szczecinie. Pod koniec lipca po 36 godzinach od przywiezienia do szpitala zmarł tam 30-letni mężczyzna, który kilkanaście dni wcześniej wrócił z Afryki. Do akcji wkroczył sanepid. Objawy sugerowały jedną z chorób tropikalnych. Podejrzewano wirusową gorączkę krwotoczną (do chorób takiego typu należą między innymi żółta febra i ebola). Próbki krwi i tkanek przesłano do Instytutu Medycyny Tropikalnej w Hamburgu oraz Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.

 

Badania wykazały, ze przyczyną śmierci była „zwykła” malaria. Mężczyzna, który afrykańska wycieczkę przypłacił życiem, przed wyjazdem nie został zaszczepiony przeciw żółtej febrze ani nie otrzymał leków przeciwmalarycznych, mimo że Kenia jest zagrożona tymi chorobami. – I od tamtego czasu niewiele się zmieniło – mówi doktor Romuald Goraj, kierownik warszawskiej przychodni chorób tropikalnych. – W dalszym ciągu biura podróży nie informują swych klientów o konieczności szczepień oraz profilaktyce przeciw malarii. Co roku zdarzają się przypadki przywleczenia do Polski tej choroby, tak jak i kilku innych. Na domiar

złego pokutuje przekonanie, że leki przeciwmalaryczne są szkodliwe, mają nieprzyjemne skutki uboczne. Każdy lek je ma – tłumaczy doktor Goraj – ale dlaczego bardziej boimy się leku niż śmierci z powodu ciężkiej choroby? – Gdy wyjeżdżam do tropików, zawsze mam przy sobie leki przeciw malarii, ale nie biorę ich profilaktycznie – mówi Marek Arcimowicz, fotograf. – Wychodzę z założenia, że nie tak łatwo zachorować, a lek nie jest obojętny dla organizmu.  – I co, zachorował pan? – Tak, mało nie umarłem. Ale przytrafiło mi się to dopiero po półtora roku pobytu w strefie zagrożonej malarią. Miąłem wtedy przy sobie

antybiotyk i to uratowało mi życie. Choć potem ataki malarii wracały jeszcze dwa razy.  – Teraz będzie pan brał leki profilaktycznie? – Nie. I nie dam ich też swojemu synowi, choć w tropiki zabiorę go dopiero wtedy, gdy skończy trzy lata, bo słyszałem, ze największa śmiertelność z powodu malarii dotyka dzieci do trzeciego roku życia. – Dlaczego ludzie boją się leków? – pytam doktora Goraja. – Leki zawsze dostosowuje się do kraju, do którego jedzie dana osoba, bo są cztery różne typy malarii – mówi lekarz. – Niektóre leki – te zapisywane głównie w ramach obrony przeciw tak zwanej malarii lekoopornej – mają na przykład uboczne działanie depresyjne. Ale od tego jest lekarz, by zrobić dokładny wywiad, zanim je zapisze. Pierwszą tabletkę przyjmuje się przed wyjazdem, jest czas, by

obserwować jej działanie na pacjenta i w razie potrzeby zmienić lek. A malaria naprawdę może zabić. Przenoszone przez komary pasożyty dostają się do naszej krwi i niszczą czerwone krwinki. Każdy kolejny atak jest gorszy od poprzedniego. Trzeci często prowadzi do uszkodzeń nerek czy mózgu. To są zmiany nieodwracalne. Nie jest też prawdą, że zarazić się trudno. Niedawno mięliśmy przypadek młodego mężczyzny, który był w Nigerii tylko przez dwa tygodnie i zachorował na bardzo ciężką postać malarii. Ale malaria to niejedyna – choć najczęstsza – choroba przywożona z tropików. – Drugą, jeśli chodzi o popularność, jest denga – mówi profesor Przemysław Myjak z gdyńskiego Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej. – Często zdarzają się pierwotniaki, choroby wirusowe, na przykład żółtaczka, zakażenia bakteryjne, grzybice, a nawet larwy owadów, które wybrały sobie na żywiciela nasz organizm. Na dengę chorowała w Paragwaju podróżniczka i pisarka Beata Pawlikowska. – Raziło mnie światło, bolały plecy, miałam wysoką gorączkę – wspomina. – Miejscowy lekarz stwierdził, że to

kręgosłup, pewnie dysk mi wypadł. Zalecił zastrzyki w plecy. Dwa dni później objawy wróciły z taka mocą, że nie byłam w stanie o własnych siłach dojść do lekarza. Badanie krwi wykazało dengę. Nie była to najgorsza odmiana tej choroby, która wywołuje wewnętrzne krwotoki, ale było ciężko.                                                                                 

 

NA PLASTER LARWA
Na plaży w Zanzibarze dopadła mnie pchła piaskowa – opowiada tymczasem mój kolega. – Weszła mi w stopę i tam się rozmnożyła.
– Pchły piaskowe przywożone są dość często – zgadza się doktor Goraj. – Lubią zagnieżdżać się pod paznokciem. Nie jest to nic przyjemnego, ale łatwo się tego pozbyć. Podobnie jak larw muchy.
– Muchy? – zrobiło mi się trochę niedobrze, kiedy przypomniałam sobie opowieść „Przekrojowego” fotoedytora, który podczas wakacji w Paragwaju został ugryziony przez muchę. Złożyła w jego ciele jajeczko, z którego po pewnym czasie rozwinęła się larwa żywiąca się jego tkanką. Usunięto ją chirurgicznie.
– Najczęściej wyjmuje się ja na plaster – mówi doktor Goraj. – W skórze pozostaje otworek, przez który larwa oddycha. Trzeba go zakleić. Ona, chcąc się wydostać, przyklei się do plastra. Odrywając go, pozbywamy się pasożyta – tłumaczy lekarz. Jedyny problem to to, że niektóre muchy mogą przenosić tak zwane filariozy.
To choroby wywoływane przez maleńkie organizmy – nicienie, które osądzają się w węzłach chłonnych, jelitach czy powiece oka, a czasem – jak tak zwana larwa wędrująca – krążą po ciele.
– Ale to przypadki bardzo rzadkie wśród Polaków – uspokaja lekarz. – Znacznie bardziej należy obawiać się użądlenia osy, zwłaszcza jeśli się jest alergikiem.

GRZYB OD GACKA
Na tropikalne choroby w znacznie mniejszym stopniu narażone są osoby jadące do dobrego hotelu w znanym kurorcie. – Najczęściej przywożą stamtąd jedynie tak zwaną chorobę podróżnych – mówi profesor Myjak. – To różnego rodzaju kłopoty żołądkowo-jelitowe, wynikające często ze zmiany flory bakteryjnej zasiedlającej w sposób naturalny nasz organizm. Gdyby jednak dolegliwości długo nie ustępowały, należy zgłosić się do specjalisty, by sprawdzić, czy to na przykład nie zakażenie pasożytami – choćby amebą, która dostaje się do naszego organizmu z brudną wodą lub niedomytymi owocami.

Na dużo większe niespodzianki narażone są osoby mające zamiar spędzać czas w tropikach inaczej niż na leżaku.
– Z wakacji dwa razy przywiozłem sobie towarzysza – mówi Marcin Gala, który podczas urlopu zajmuje się eksploracją jaskiń. – Raz w Meksyku nabawiłem się grzybicy płuc – opowiada. – Trafiłem do szpitala zakaźnego, gdzie dość długo nie wiedziano, co mi jest. Potem okazało się, że taką grzybicą można się zarazić, wdychając kurz z wyschniętych odchodów nietoperzy. A tam, gdzie chodziliśmy, było tego sporo. Na szczęście leczenie było proste. Innym razem z Papui-Nowej Gwinei przywiozłem sobie jakiegoś pasożyta pod powieką oka. Wszystko przez to, że postanowiłem być higieniczny i wziąłem na wyprawę jednodniowe soczewki kontaktowe. Skutek był taki, ze w dżungli codziennie grzebałem sobie w oku, aż cos tam sobie wsadziłem. Zanim dojechałem do Polski, wyleczyłem to dzięki pomocy lekarzy medycy tropikalnej w Tuluzie.

RZADKA PRZYWRA
– Czy trafiają do pana pacjenci z jakąś trudną do zdiagnozowania przypadłością? – pytam doktora Goraja.
– Oczywiście, choć rzadko. Raz po przyjeździe z Ekwadoru zgłosiła się do nas młoda dziewczyna z objawami nieżytu dróg oddechowych. Bolała ją klatka piersiowa, przepona. Nie było wiadomo, co jej jest. Dopiero dalsze badania ujawniły, że to pasożyt – przywra płucna. To dość rzadka choroba. Można się nią zakazić drogą pokarmową. Ona przebija ścianę jelita, przeponę i dociera do płuc.

– Czy w Polsce jesteśmy w stanie zdiagnozować wszystkie choroby tropikalne?
– Nie i nie ma takiej potrzeby. Większość z nich występuje niezwykle rzadko, a badania są bardzo drogie. W takich wypadkach wysyłamy próbki do specjalistycznych laboratoriów w Hamburgu czy Londynie – mówi doktor Goraj. – Często jednak ważniejsze jest właściwe rozpoznanie objawów i szybkie wdrożenie leczenia niż potwierdzenie laboratoryjne.

Czasem jednak bez specjalistycznych badań niewiele da się wskórać. Przekonał się o tym mój kolega, który ze względu na wstydliwość choroby, której się nabawił, prosił o niewymienienie go z nazwiska.
– Z trzymiesięcznej podróży po Afryce Zachodniej wróciłem opalony i lżejszy o 10 kilogramów – opowiada. – Przywiozłem też niemiłą pamiątkę z wakacji – męczącą infekcję przewodu moczowego. Poszedłem do lekarza.
– Porozmawiajmy jak mężczyzna z mężczyzną. Niech pan powie, z iloma kobietami pan tam spał? – zapytał doktor, uśmiechając się dobrodusznie.
– Z żadną – odpowiedziałem zgodnie z prawda. – Byłem z narzeczoną – dodałem szybko.

Lekarz pokiwał tylko głową i zalecił komplet testów na choroby weneryczne. Protestowałem, ale nie pomogło. Posłusznie je zrobiłem. Na wyniki czekałem parę dni, dzielnie znosząc cierpienie. Badania nic nie wykazały.
– W takim razie w ogóle nie wiem, co panu jest – powiedział zdziwiony lekarz, kiedy zobaczył wyniki. – Moim zdaniem musieli się pomylić. Ale niech pan tak na wszelki wypadek zrobi sobie test na HIV. Najlepiej za parę tygodni, bo dopiero wtedy pojawiają się przeciwciała. Wcześniej standardowy test nic nie wykryje.
Kolega poszedł do innego lekarza. Rozmowa się powtórzyła. U trzeciego i czwartego było to samo. Pomógł piąty, do którego dotarł po trzech miesiącach. Zrobiono posiew. Wyszedł gronkowiec, i to dość oporny na antybiotyki. Zrobiono antybiogram. Znalazł się lek, który zadziałał. Leczenie zajęło kilka dni.

ZABIERZ ROZUM
– Czy Polacy, przyjeżdżając z tropików, chorują dziś częściej niż kiedyś? – Raczej mniej – odpowiada profesor Myjak. – Mam wrażenie, ze są bardziej świadomi zagrożeń i umieją się przed nimi chronić.
– Na takie tropikalne wyprawy wybierają się raczej ludzie zamożni, których stać na często drogie leki profilaktyczne i szczepienia – wtóruje mu doktor Goraj. – Nie widzę, by w ostatnich latach przybywało zachorowań.
Czy jednak to właśnie wypchany portfel ochroni nas przed malarią czy denga? Raczej zdrowy rozsadek. A ten warto brać ze sobą w każdą podróż.

Olga Woźniak

 

http://www.eioba.pl/a103600/jedne_z_najniebezpieczniejszych_pasozytow_swiata

JEDNE Z NAJNIEBEZPIECZNIEJSZYCH PASOŻYTÓW ŚWIATA

Pasożytnicze robaki człowieka należą głównie do dwóch wielkich grup systematycznych: obleńców (Nemathelminthes) i płazińców (Platyhelminthes). Według danych statystycznych około 2 miliardów ludzi zakażonych jest przynajmniej jednym pasożytem, a ogólna liczba przypadków parazytoz; czyli chorób wywołanych przez pasożyty, przekracza 3 miliardy, ten sam człowiek może być zakażony kilkoma robakami jednocześnie.

Dane te to bardzo ostrożne wyliczenia.

 

Według statystyk WHO, co 3 Europejczyk nosi w sobie pasożyta. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jednego z nich żywisz Ty. Raczej nie żadnego z powyższego zestawienia, ale może owsiki lub tasiemca? Kto wie.

Autor: vbrancati

Źródła:

"Reportaże Afrykańskie" Bogdan Szczygieł

 

 

 

 


WIRUSY, BAKTERIE I INNE MIKROORGANIZMY ZAKAŹNE, ALERGENY

 

 

"WPROST" nr 49(1201), 11.12.2005 r.

KOCIE ALERGENY

Kocie alergeny mogą działać u astmatyków nawet przez 22 godziny - wykazali uczeni z University of California w Los Angeles. Główny alergen, wytwarzany przez gruczoły ślinowe i łojowe, występuje nie tylko na sierści zwierzęcia, ale i w powietrzu. Wnika głęboko do płuc i atakuje drobne oskrzeliki, powodując zapalenie, które długo nie daje objawów i nie leczone prowadzi do ataków astmy. Lekarze nie zdawali sobie sprawy, że atak choroby mogą wywoływać alergeny umiejscowione w oskrzelikach, do których niemal nie docierają leki podawane przez inhalatory. Z danych amerykańskich wynika, że alergeny kocie i psie są obecne niemal w każdym domu, choć zwierzęta mieszkają tylko w połowie z nich. | (MF)

 

 

"ANGORA" nr 11, 12.03.2006 r.

W. Brytania „THE TIMES” 27.02.06. Cena 0,40 GBP

Jedenaście z dwunastu najgroźniejszych czynników

bioterrorystycznych pochodzi od zwierząt

NOWA PLAGA LUDZKOŚCI

Co najmniej jeden nowy patogen

przełamuje każdego roku barierę

międzygatunkową, narażając ludzi

na kontakt z nowymi chorobami,

wcześniej groźnymi wyłącznie dla

zwierząt.

Pierwsza próba skatalogowania nowych

bakterii i wirusów zdolnych do zakażania ludzi

wykazała 38 patogenów,

które pojawiły się w ostatnich 25 latach.

Trzy czwarte z nich, w tym HIV, ptasia

grypa, SARS i nowy wariant choroby

Creutzfeldta-Jakoba początkowo były

chorobami wyłącznie zwierzęcymi. Projekt,

który nadzorował dr Mark Woolhouse

z Uniwersytetu w Edynburgu,

pozwolił na identyfikację 1400 patogenów

szkodliwych dla ludzi, z których co

najmniej 800 przekroczyło wcześniej

barierę międzygatunkową.

Nie jest jasne, czy współcześnie

zwiększa się liczba zwierzęcych chorób

groźnych dla ludzi. Dr Woolhouse

uważa jednak, że nie jest możliwe, by

wcześniej w historii ludzie byli narażeni

na kontakt z porównywalnie dużą

liczbą nowych patogenów. Zmiany

w naszym zachowaniu, w tym jedzenie

mięsa dzikich zwierząt, intensywna

gospodarka rolna, łatwość podróżowania

na duże odległości oraz globalne

ocieplenie, mogły w dużym

stopniu przyczynić się do rozprzestrzenienia

wśród ludzi niebezpiecznych

zwierzęcych drobnoustrojów.

Obserwowane obecnie zwiększenie

liczby patogenów przekraczających

barierę międzygatunkową jest

zbyt szybkie, by dało się je wytłumaczyć

 z perspektywy ewolucyjnej skali

czasu - powiedział dr Woolhouse na

zjeździe Amerykańskiego Stowarzyszenia

dla Popierania Postępu Nauki

(AAAS) w Saint Louis. – Gdyby takie

tempo utrzymywało się od wieków, zalałaby

nas fala szkodliwych drobnoustrojów

ów. (…)

Najbardziej złowrogim przykładem

patogenu, który niedawno pokonał

barierę międzygatunkową, jest wirus

HIV, który pierwotnie występował

u afrykańskich małp. Podobnie rozprzestrzeniały

się odpowiedzialne za gorączki krwotoczne wirusy Marburg

i Ebola, koronawirus wywołujący

SARS, szczep H5N1 ptasiej grypy czy

wirus zachodniego Nilu (...)

Mark Henderson

© THE TIMES NEWSPAPER LIMITED, 2006

 

 

„WPROST” nr 37, 16.09.2007 r.

GROŹNE ZWIERZĘTA

Ponad 70 proc. nowych chorób u ludzi wywołują zwierzęta – wynika z najnowszego dorocznego raportu Światowej Organizacji Zdrowia, opublikowanego pod hasłem „Bezpieczna przyszłość”. Najbardziej niebezpieczny dla ludzi jest wciąż wirus H5N1 wywołujący ptasią grypę. W 60 proc. przypadków u ludzi kończy się śmiercią.

 

PTASIA GRYPA

Wywoływana przez wirus H5N1.

Pierwszy przypadek choroby zanotowano przed czterema laty w Wietnamie. Od tego czasu na ptasią grypę zachorowały 322 osoby, 195 zmarło.

 

GORĄCZKA LASSA

Wywoływana przez wirusy przenoszone przez gryzonie (głównie szczury). Jest chorobą endemiczną występującą wyłącznie w zachodniej Afryce.

Co roku notuje się do 500 tys. nowych przypadków choroby.

Każdego roku umiera na gorączkę Lassa około 5 tys. osób

 

GORĄCZKA KRWOTOCZNA EBOLA

Wirus przenoszą małpy i gryzonie. Występuje głównie w Afryce. W ostatniej dekadzie choroba zabiła ponad 400 osób w Sudanie i ponad 300 w Kongu.

 

LEPTOSPIROZA

Wywoływana przez bakterie przenoszone m.in. przez myszy, króliki, owce, krowy i skunksy. W ostatniej dekadzie przypadki choroby zanotowano w Peru i Wenezueli.

 

GORĄCZKA RIFT VALLEY

Wirus przenoszą komary. Choroba największe żniwo zbiera w Afryce. W 1998 r. w Kenii zabiła 400 osób. W tym roku zmarło na nią prawie 200 Kenijczyków.

 

MALARIA

Chorobę wywołuje bakteria zarodźca malarycznego przenoszona przez komary. Malaria to najczęstsza na świecie choroba zakaźna. Każdego roku zapada na nią ponad 220 mln osób, a umiera 1-3 mln (głównie dzieci z Czarnego Lądu). | (PB)

 

 

 www.o2.pl | Niedziela [02.08.2009, 22:02] 5 źródeł

JEST NOWY RODZAJ WIRUSA HIV. SKĄD POCHODZI?

Stwierdzono go u mieszkanki Kamerunu.

Nową odmianę wirusa HIV odkryto u kobiety pochodzącej z Kamerunu, a która od kilku lat mieszka w Paryżu. Szczep różni się od znanych już trzech postaci wirusa, który wywołuje AIDS. Prawdopodobnie to ten sam wirus, który odkryto niedawno u afrykańskich goryli - donosi huffingtonpost.com.

Naukowcy wciąż nie wiedzą w jaki sposób wirus przeniósł się z małp na ludzi. Tym bardziej, że 62-letnia Kamerunka twierdzi, że nie miała kontaktu z gorylami i nie spożywała ich mięsa.

Jean-Christophe Plantier z Uniwersytetu w Rouen uważa, że odkrycie powinno zapoczątkować dodatkowe badania dzikich małp żyjących w Afryce Środkowej.

To stamtąd pochodzi nowy szczep wirusa. Naukowcy sądzili do tej pory, że szczepy wywołujące AIDS pochodzą od szympansów, teraz okazuje się, że ich nosicielami są także goryle. | AJ

 

[Należy społeczeństwo wyleczyć z zoofiliofobii, by ci prześladowani ludzie mogli m.in. legalne sprowadzać małpy i goryle, zawierać z nimi związki, adoptować dzieci, itd... - red.]

 

 

 

 

 www.o2.pl | Piątek [10.07.2009, 22:00] ostatnia aktualizacja: Piątek [10.07.2009, 22:01] 1 źródło

ŚWINIE ROZNOSZĄ NIE TYLKO GRYPĘ, ALE TEŻ WIRUSA EBOLI

Na razie jest niegroźny. Może jednak zmutować.

Po odkryciu wirusa Ebola-Reston (REBOV) u trzody chlewnej zawrzało w środowisku wirusologów. Dotąd tę odmianę znajdowano go jedynie u ludzi i małp.

Jednak świnie mogą służyć wirusowi jako miejsce wylęgu nowej i bardzo niebezpiecznej dla ludzi formy - tłumaczy BBC.

O nowym szczepie odkrytym na Filipinach donosi magazyn "Science". Według wirusologów z amerykańskiego Center for Disease Control and Prevention w obecnej formie, jest on niegroźny.

Zarazili się nim rolnicy pracujący przy świniach. Są w dobrym stanie, i wracają do zdrowia.

Wirus Eboli w swej najbardziej zabójczej formie powoduje szybkie wykrwawienie się organizmu - przypomina BBC. | JS

 

 

"WPROST" nr 50(1046), 15.12.2002 r.

PASOŻYT BRAWURY

TOKSOPLAZMOZA ZMIENIA NAS W DEMONY SZOS

W Europie rozwija się utajona epidemia. Zarażeni nie uskarżają się na żadne dolegliwości fizyczne, obserwuje się u nich natomiast wyraźne zmiany osobowości. Stają się nieostrożni i nadmiernie pewni siebie, mają kłopoty z koncentracją. Trzy razy częściej niż osoby zdrowe - jak donosi w jednym z ostatnich numerów tygodnik "New Scientist" - powodują wypadki drogowe.

 

MIĘSO Z WKŁADKĄ

Problem dotyczy od 8 proc. do 70 proc. populacji. Są to osoby, które stały się nosicielami Toxoplasma gondii, pierwotniaka spokrewnionego z zarodźcem wywołującym malarię. Zarazić można się przez kontakt z chorym kotem, w którego odchodach znajdują się formy przetrwalnikowe pasożyta. Jednak aż w 80 proc. wypadków przyczyną toksoplazmozy jest zjedzenie niedogotowanego mięsa zwierząt hodowlanych. Badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii wykazały, że 27 z 71 produktów mięsnych sprzedawanych w brytyjskich supermarketach zawierało DNA pierwotniaka Toxoplasma gondii. Niemal w 90 proc. wypadków toksoplazmoza przebiega bezobjawowo. Groźna bywa dla osób mających osłabioną odporność, na przykład chorych na AIDS. Niebezpieczna jest też dla kobiet w ciąży, ponieważ pierwotniak ma dużą zdolność przenikania przez łożysko. Zakażenie w pierwszych miesiącach ciąży prowadzi zwykle do poronienia, w późniejszym czasie - może spowodować u dziecka uszkodzenie oczu i upośledzenie umysłowe. Ostra postać choroby - z gorączką, dreszczami i wysypką, a niekiedy także zapaleniem mózgu, serca albo wątroby - pojawia się niezwykle rzadko. W Polsce w roku 2001 stwierdzono ich 446, ale od paru lat liczba zachorowań gwałtownie wzrasta.

 

TOXOPLASMA GONDII ZA KIEROWNICĄ

Od początku lat 80. wiadomo, że zaatakowane przez pierwotniaka zwierzęta - myszy i szczury - inaczej reagują na nowe obiekty: zdradzają niezwykłą ciekawość i brak ostrożności. Z tego powodu częściej padają ofiarą drapieżników, w tym kotów. Jest to etap niezbędny dla rozwoju pasożyta, ponieważ w organizmach drapieżników rozmnaża się on i produkuje formy przetrwalne. Naukowcy uważali, że zmiany zachowania dotyczą jedynie gryzoni. Tymczasem w połowie lat 90. czeski parazytolog Jaroslav Flegr z Uniwersytetu Karola w Pradze stwierdził, że u ludzi z utajoną toksoplazmozą dochodzi do wyraźnych zmian osobowości. W

 

sierpniu tego roku Flegr opublikował wyniki bardzo pomysłowego badania. Przetestował próbki krwi pobrane od sprawców wypadków drogowych, szukając przeciwciał przeciw pierwotniakowi. Wyniki okazały się zaskakujące: nosiciele pierwotniaka przeciętnie 2,65 razy częściej byli sprawcami kolizji na drodze niż osoby zdrowe. U sześciu rekordzistów w grupie 146 nosicieli prawdopodobieństwo spowodowania wypadku było aż szesnaście razy większe niż w grupie kontrolnej. Im mniej czasu upłynęło od zarażenia, tym zależność ta była wyraźniejsza. Prawdopodobnie zarażeni z czasem uczyli się sobie radzić z problemami z koncentracją i refleksem.

 

PASTA NA PASOŻYTA

Toksoplazmoza w stadium utajonym uchodzi za chorobę nieuleczalną. Dopiero w ostatnich dwóch latach pojawiły się informacje dające nadzieję na skuteczną obronę przed pasożytem. Rima McLeod z University of Chicago i Craig Roberts z University of Strath - clyde w Wielkiej Brytanii dowodzą, że triclosan, popularny środek bakteriobójczy, stosowany między innymi w pastach do zębów i mydłach antybakteryjnych, skutecznie niszczy cysty pierwotniaka Toxoplasma gondii.

 

Dzieje się tak dzięki podobieństwu biochemii pasożyta do procesów zachodzących w komórkach bakteryjnych. Już teraz na rynku znajdują się leki, które skutecznie niszczą pierwotniaka. Wyprodukowano je z myślą o osobach cierpiących na? osteoporozę. Substancja czynna zawarta we wspomnianych środkach - bifosfonian - przeciwdziała zanikowi tkanki kostnej, blokując działanie pewnego enzymu. Ten sam enzym występuje w komórkach pasożyta. Zanim rzucimy się przetrząsać apteczkę babki, może warto pomyśleć o prostszych środkach zaradczych: nie wypuszczać kota na polowanie do piwnicy, a kupione mięso włożyć na dobę do zamrażalnika. To, zdaniem specjalistów, wystarczy, by uniknąć groźnego natręta.

Hanna Pasierska

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [08.06.2009, 16:14] 2 źródła

PRZEZ KOTA NIE BĘDZIESZ MÓGŁ PROWADZIĆ AUTA

Bo będziesz miał większą szansę na spowodowanie wypadku.

Toksoplazmoza - choroba pasożytnicza, którą najłatwiej można się zarazić od kota, może mieć poważny wpływ na naszą zdolność bezpiecznego prowadzenia

samochodu.

Nosiciele pasożyta toksoplazmozy mają zwolniony czas reakcji i w związku z tym, istnieje większe prawdopodobieństwo, że spowodują wypadek - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Karola w Pradze.

Jak poinformowało RMF FM naukowcy przez 18 miesięcy zbadali blisko 4 tys. kierowców. Okazało się, że osoby o krwi typu Rh- zarażone pasożytem toksoplazmozy 2,5-raza częściej niż inni ulegają wypadkom drogowym

.Wiadomo także, że toksoplazmoza jest niebezpieczna dla kobiet w ciąży, powoduje poważne uszkodzenie płodu. | TM

 

 

„WPROST” nr 6(1209), 12.02.2006 r.

GRYPA MÓZGU

KOCIE ODCHODY MOGĄ BYĆ PRZYCZYNĄ OBŁĘDU

Przeziębienie, katar i zapalenie gardła kojarzone są z dokuczliwymi, ale niegroźnymi dolegliwościami górnych dróg oddechowych. Tymczasem mogą powodować poważne choroby. Uczeni z Karolinska Institutet w Sztokholmie wykryli w surowicy krwi chorych na anoreksję i bulimię przeciwciała atakujące neurony odpowiedzialne za odczuwanie głodu i sytości (obecne w podwzgórzu i przysadce mózgowej). Przeciwciała powstały w wyniku działania wirusów grypy typu A oraz powodujących anginę paciorkowców Streptococcus pyogenes.

Nie dowodzi to jeszcze, że zaburzenia odżywiania są wywoływane przez zarazki. Coraz więcej wyników badań wskazuje jednak, że pospolite drobnoustroje mogą się przyczynić do powstania zaburzeń psychicznych. - Mikroby wywołują głównie infekcje, ale zamiast bezpośrednio atakować tkanki organizmu, mogą sprawić, że będzie je niszczył wprowadzony w błąd układ odpornościowy - mówi dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Warszawie. Tak powstają tzw. choroby autoimmunologiczne, do których zaliczane są m.in. stwardnienie rozsiane i reumatoidalne zapalenie stawów. Podejrzewa się, że podobnie mogą się rozwijać depresje i nerwice natręctw. Wszystko zależy od tego, które tkanki zaatakuje układ immunologiczny - komórki nerwowe czy chrząstki stawów.

 

MIMIKRA MIKROBÓW

Paciorkowce powodujące zwykle anginę, zapalenie gardła i ucha mogą uruchomić atak komórek odpornościowych na melanokortyny - hormony przekazujące informacje dotyczące głodu i sytości. Zaburzenie ich działania wywołuje nadmierny apetyt albo brak łaknienia i w efekcie anoreksję lub bulimię. Ponad połowy pacjentów nie udaje się wyleczyć. Badania uczonych z Karolinska Institute wykazały, że podobną reakcję mogą wywołać bakterie Helicobacter pylori, odpowiedzialne za wrzody przewodu pokarmowego, oraz wirusy Epsteina-Barra, powodujące ostre zapalenia gardła i migdałków.

- Wirus wślizguje się do DNA organizmu i powoduje, że komórki zaatakowanego zaczynają produkować obce białka. U niektórych zakażonych mogą one być rozpoznawane przez komórki odpornościowe jako groźne i niszczone - mówi dr Paweł Grzesiowski. Bakterie powodują z kolei tzw. mimikrę molekularną - produkują białka podobne do obecnych w tkankach narządów. Wprowadzony w błąd układ odpornościowy, walcząc z bakteriami, niszczy również własne tkanki. Wirus grypy modyfikuje komórki mięśnia sercowego, narażając je na atak układ odpornościowego, co może doprowadzić do tzw. przewlekłej kardiomiopatii rozstrzeniowej, powodującej ciężką niewydolność serca. Paciorkowce wytwarzają w zaatakowanym organizmie tzw. białko M, przypominające znajdującą się w komórkach serca miozynę, odpowiedzialną za kurczenie się mięśni. Organizm, walcząc z bakterią, niszczy także komórki mięśnia sercowego i znajdujące się w nim naczynia krwionośne. Dochodzi wtedy do groźnego zapalenia mięśnia sercowego, objawiającego się silnymi bólami w klatce piersiowej, przyspieszonym rytmem serca i narastającą dusznością. - Jeśli pacjent lub lekarz zlekceważy te objawy, może dojść do tak znacznego uszkodzenia mięśnia sercowego, że jedynym ratunkiem dla chorego będzie przeszczep serca - mówi prof. Witold Rużyłło z Instytutu Kardiologii w Warszawie.

 

PENICYLINA NA SCHIZOFRENIĘ

Leki przeciwbakteryjne i przeciwwirusowe mogą się okazać skuteczne w leczeniu niektórych przypadków psychoz i depresji. Najnowsze badania wykazały, że wywołujące kiłę krętki blade (Treponema pallidum) przyczyniają się do rozwoju schizofrenii, manii i depresji. Syfilitycy w pierwszej połowie minionego stulecia stanowili aż jedną trzecią pacjentów zakładów psychiatrycznych. Ta trudno wówczas uleczalna choroba w zaawansowanym stadium atakuje także mózg, powodując m.in. zaburzenia psychiczne i wiąd rdzenia. Chorzy na kiłę zniknęli ze szpitali psychiatrycznych, gdy w latach czterdziestych minionego stulecia zaczęto stosować penicylinę.

Najnowsze analizy epidemiologiczne ognisk chorób psychicznych ujawniły, że pojawiają się one i znikają podobnie jak ogniska chorób zakaźnych. Schizofrenię częściej diagnozuje się w dużych miastach, na obszarach o chłodnym klimacie i w wielodzietnych rodzinach, czyli w warunkach sprzyjających rozprzestrzenianiu się zarazków. W Anglii i Walii na schizofrenię zachorowało prawie dwukrotnie więcej osób urodzonych w czasie epidemii grypy w 1957 r. niż w pokoleniu, które przyszło na świat rok wcześniej. U dzieci, których matki chorowały na grypę w czasie ciąży, zagrożenie schizofrenią wzrasta trzykrotnie. "W tym wypadku pierwotną przyczyną rozwoju choroby jest reakcja układu odpornościowego matki" - wyjaśnia amerykański neurolog dr Robert C. Bransfield. "Białka uruchamiające reakcję obronną organizmu (tzw. cytokiny) uszkadzają połączenia nerwowe w mózgu płodu. Ten defekt ujawnia się dopiero w wieku dorosłym" - dodaje.

W podobny sposób do schizofrenii przyczynia się pierwotniak Toxoplasma gondii znajdujący się w kocim kale, zanieczyszczonej wodzie i surowym mięsie. Prof. Alan S. Brown, epidemiolog z University of Columbia, wykazał, że dzieci, które miały kontakt z toksoplazmozą w łonie matki, są nie tylko zagrożone niedorozwojem narządu wzroku czy serca, ale też dwukrotnie częściej chorują na schizofrenię. - Aby uchronić płód przed odrzuceniem, układ odpornościowy kobiet w ciąży działa intensywniej niż normalnie i na ogół potrafi stłumić agresję komórek atakujących własne tkanki. Czasami jednak nie udaje mu się obronić - wyjaśnia dr Grzesiowski.

 

ZARAŹLIWA NERWICA

Mikrobiolodzy z University of California w Irvine, badając bliźnięta, doszli do wniosku, że u dzieci zarazki są przyczyną aż 60 proc. przypadków nerwicy natręctw. Skutkiem uruchomionego przez zarazki samoniszczenia organizmu może być nawet autyzm, który najczęściej ujawnia się w pierwszych trzech latach życia. Najprawdopodobniej matki chorych dzieci w czasie ciąży zostały zainfekowane wirusem cytomegalii, którym można się zarazić przez kontakt ze śliną, moczem, nasieniem i wydzieliną pochwy.

Jeszcze bardziej zaskakujące jest podejrzenie, że wirusy mogą być przyczyną otyłości! Badania uczonych z University of Wisconsin przeprowadzone na kurczętach wykazały, że wywołujący u ludzi przeziębienie adenowirus Ad 37 powoduje również zaburzenia metaboliczne. Poddany testom drób zaczął nadmiernie przybierać na wadze. Nikt dotychczas nie wykazał, że podobny mechanizm działa u ludzi. Wielu wirusologów jest jednak przekonanych, że współczesna medycyna wciąż nie docenia wpływu drobnoustrojów na powstawanie i rozwój chorób niezakaźnych.

Monika Florek-Moskal

 

 

http://www.refugee.pl/?mod=knowbase&path=1755

10 ZAPOMNIANYCH KONFLIKTÓW I KRYZYSÓW HUMANITARNYCH

Redakcja (2007-10-01)

 

4. Siła AIDS

Z 40 mln ludzi zarażonych HIV/AIDS, 2/3 żyje w Afryce Sub-Saharyjskiej. 30% ludzi powyżej 18 roku życia jest nosicielami wirusa HIV, a 14 mln dzieci zostało osieroconych. W najbardziej zaludnionych krajach świata Chinach i Indiach odsetek ludności zarażonej AIDS wzrasta gwałtownie, podobnie w Kambodży i Tajlandii. W Europie Wschodniej według Czerwonego Krzyża i Stowarzyszenia Czerwonego Półksiężyca mieszka 1,2 mln nosicieli.

"HIV/AIDS zabija od ponad 20 lat. I pomimo rozwoju technologii, medycyny nasza cywilizacja jest pochłaniana przez AIDS. Nie zdajemy sobie sprawy z ekonomicznych oraz psychologicznych konsekwencji dla krajów dewastowanych przez AIDS”.

Pam Wilson, international relief coordinator, Operation Mercy

 

10. Choroby zakaźne

Specjaliści uznali, że świat zapomniał o chorobach, które zabijają na masową skalę, w szczególności w Afryce. Pierwsza z nich to malaria, z powodu której co 30 sekund w Afryce umiera jedno dziecko. Ponad 40 % populacji światowej jest zagrożonych tą chorobą. Corocznie odnotowywanych jest 300-500 mln przypadków malarii, która zabija rocznie milion ludzi. Na liście znalazła się również gruźlica, na którą rocznie umiera około 2 mln ludzi, włączając ludzi zarażonych wirusem HIV, którzy są bardziej na nią podatni. Rocznie zaraża się 8,8 mln ludzi. Do zabójców dzisiejszych czasów zalicza się również Denga - krwotoczna gorączka, zabijająca corocznie 24 tysiące ludzi, szczególnie groźna dla dzieci i ludzi z osłabionym system immulogicznym.

"Pomimo  międzynarodowych wysiłków, śmiertelność z powodu malarii wzrasta jako rezultat biedy, braku opieki medycznej. Zapobieganie malarii nie jest wcale trudne, ani bardzo kosztowne, mimo to umierają tysiące..”

Roy Probert, communications chief, International Federation of Red Cross and Red Crescent Societies

 

Źródło: www.alertnet.org  

 

 

 http://www.magazyn.goniec.com/artykul/206_angielski_pacjent.html

Angielski pacjent 06.07.2008

BRYTYJSKIE SZPITALE NIE RADZĄ SOBIE Z GRONKOWCEM. Każdego roku wirus zabija na Wyspach co najmniej 5 tysięcy pacjentów. Ofiarami angielskiej służby zdrowia coraz częściej stają się Polacy.

 

Brytyjski National Health Service podaje, że każdego roku w angielskich szpitalach zaraża się 321 tysięcy pacjentów. Zainfekowanych może być jeszcze więcej, bo, tak jak w przypadku Krzysztofa Łukomskiego, zdarza się, że rekonwalescent zostaje wypisany ze szpitala, zanim choroba w pełni się ujawni.

 

Zdaniem brytyjskiej prasy tutejsze szpitale przypominają te z krajów Trzeciego Świata. Tuż przed Nowym Rokiem w Aberdeen Royal Infirmary w Szkocji znaleziono przez przypadek 20 opasek uciskowych, które od czterech lat, niemyte, przechodziły na kolejnych pacjentów. Nawet 21 tysięcy pensjonariuszy mogło ich nieświadomie używać w trakcie leczenia w szpitalu. Dokładne badania wykazały, że na opaskach były bakterie MRSA.

 

Krzysztof Łukomski przyznaje, że warunki w londyńskich szpitalach pozostawiają wiele do życzenia. – Kilka razy w moim pokoju widziałem karalucha – mówi.

 

Do 2011 roku środki na angielską służbę zdrowia wzrosną trzykrotnie w stosunku do tych z 1997 roku. Budżet NHS za trzy lata wyniesie 110 miliardów funtów.

 

 

 http://www.wprost.pl/ar/?O=77586&C=57

„ŚMIERĆ Z WODY”

„WPROST” Numer: 24/2005 (1176)

Polskie hotele atakuje choroba legionistów Ponad 50 mieszkańców Norwegii nagle w maju i czerwcu zachorowało na zapalenie płuc. Wywołały je bakterie Legionella pneumophila, które rozprzestrzeniły się przez system filtrujący powietrze w jednej z fabryk w Sarpsborg. Zmarło już dziesięć osób. - Przekonanie, że legionelloza to choroba egzotyczna, którą można się zarazić jedynie w basenie Morza Śródziemnego, jest błędne - powiedziała "Wprost" dr Katarzyna Pancer z Państwowego Zakładu Higieny. Bakterie wywołujące chorobę z powodzeniem rozmnażają się również w Polsce. W naszym kraju na legionellozę zapada ok. 800 osób rocznie. Gdy w ubiegłym roku niemiecki turysta po pobycie w Gdańsku nagle zachorował na legionellozowe zapalenie płuc, w pomorskich hotelach natychmiast rozpoczęto kontrolę wody. Aż w 30 stwierdzono istnienie groźnych mikrobów!

 

Epidemiolodzy szacują, że na świecie chorobę rozpoznaje się zaledwie u 1-5 proc. osób.

 

W Niemczech co roku na chorobę legionistów zapada do 12 tys. osób, z czego 20 proc. umiera.

 

Według danych EWGLI, aż 16 proc. przypadków zapalenia płuc wynika z zarażenia się legionellami w domu.

 

 

 http://www.gpmedia.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070119/ZDROWIE/101190423

19 stycznia 2007 - 11:11 

 

ZDROWIE

GDY CAŁE CIAŁO PŁONIE

Posocznicą nie można się zakazić

Sepsa to indywidualna reakcja każdego organizmu. Natomiast można zakazić się czynnikami ją wywołującymi. U jednych zakażenie nie da żadnych objawów (to tzw. nosicielstwo), u innych może to być angina lub zapalenie gardła, u kolejnych zapalenie opon mózgowych i mózgu, a w końcu - u niektórych niestety posocznica. Znaczna część bakterii wywołujących te schorzenia szerzy się drogą kropelkową (oddechową).

 

Jedną z najgroźniejszych przyczyn sepsy są bakterie meningokoka. Jak podają statystyki rocznie zaraża się nimi ok. 200 osób, kilkadziesiąt umiera. Minigokoki przenoszone są wraz z krwią i śliną.

 

Najbardziej narażone są na nie małe dzieci, do piątego roku życia. Dlatego tak ważne jest, by w przedszkolach opiekunki nie pozwalały dzieciom pić z jednego kubeczka czy wymieniać się cukierkami już nadgryzionymi czy polizanymi.

 

Nastolatki stanowią kolejną grupę ryzyka - pocałunki, puszka piwa krążąca między uczestnikami zabawy, czy wspólny papieros - bakterie nie mogą nie wykorzystać takiej okazji.

 

Osoby przebywające w tzw. środowiskach zamkniętych, jak koszary, więzienia, dodatkowo osłabione wysiłkiem fizycznym - to kolejna grupa ryzyka.

 

Na świecie co roku na ciężką postać sepsy choruje 18 milionów ludzi, a 750 tysięcy umiera. W Polsce rocznie diagnozuje się około 100 tys. przypadków, z czego 30-40 proc kończy się zgonem. Aż trzy czwarte chorych umiera z powodu zbyt późnego rozpoznania choroby.

 

 

 http://media.wp.pl/kat,37978,wid,8860442,wiadomosc.html?ticaid=16322

Poniedziałek, 14 maja 2007

 

MOŻNA SIĘ ZASZCZEPIĆ PRZECIW NOWOTWOROM PRZENOSZONYM DROGĄ PŁCIOWĄ

HPV to wyjątkowo groźny zarazek, przenoszony głównie przez kontakty seksualne. Jest on częstą przyczyną zachorowań na raka szyjki macicy.

 

Rak szyjki macicy co roku jest wykrywany aż u czterech tysięcy Polek (to najwyższa liczba zachorowań w Europie), połowa z nich umiera, bo choroba jest diagnozowana zbyt późno.

 

Inicjacja z zarazkiem

 

Zakażenie wirusem brodawczaka ludzkiego jest najczęstszą infekcją przenoszoną drogą płciową. Rocznie zaraża się nim ponaddwudziestokrotnie więcej osób niż HIV (ponad połowa dorosłych zakaża się przynajmniej raz w życiu). Na infekcję najbardziej narażone są kobiety przed 30. rokiem życia. Każda zmiana partnera aż dziesięciokrotnie zwiększa ryzyko zakażenia. Wiele nastolatek jest nim zarażonych zaraz po inicjacji seksualnej. - Część tych infekcji ulega samowyleczeniu - zdrowy organizm powinien wyeliminować wirusa w ciągu 6 -12 miesięcy. Nikt jednak nie jest w stanie przewidzieć, które osoby zwalczą zakażenie, zanim spowoduje ono zmiany przednowotworowe - mówi prof. Sławomir Majewski, wenerolog z Akademii Medycznej w Warszawie. Nawet jeśli wirus brodawczaka nie spowoduje raka, znacznie zmniejsza szanse na zajście w ciążę i jej donoszenia.

 

Ustalono na razie, że liczbę zachorowań na raka szyjki macicy może znacznie zmniejszyć szczepienie przeciwko HPV także mężczyzn. To głównie oni przenoszą wirus między kobietami. Uczeni z Medical College of Georgia prowadzą badania nad zastosowaniem szczepionki u mężczyzn między 16. a 23. rokiem życia. Nie tylko przerwałaby ona łańcuch zakażeń, ale także uchroniłaby ich przed zachorowaniem na raka prącia, ust, gardła, języka i migdałków (nabłonek i śluzówka tych części ciała są szczególnie podatne na niszczycielskie działanie HPV), oraz raka odbytu, za który w 90 proc. są odpowiedzialne HPV16 i HPV18.

 

 

 http://zdrowie.onet.pl/1466843,2039,,,,plaga_naszych_czasow,profilaktyka.html

RAK JEST PLAGĄ NASZYCH CZASÓW

Według Światowej Organizacji Zdrowia co roku na świecie odnotowuje się prawie 11 mln. zachorowań (w ciągu najbliższego dwudziestolecia liczba ta ma się podwoić). W Polsce 130 tys. osób rocznie dowiaduje się o chorobie; 85 tys. co roku umiera. Do zdrowia powraca jedynie 30% dorosłych Polaków oraz 75% polskich dzieci.* Skąd te przerażające statystyki?

 

http://209.85.135.104/search?q=cache:erDnz2M0a6IJ:www.tbalert.org/resources/documents/TBfinalversion_POdocpolish.pdf+rocznie+zara%C5%BCa+si%C4%99&hl=pl&ct=clnk&cd=15&gl=pl&client=firefox-a

 

W JAKI SPOSÓB ROZPRZESTRZENIA SIĘ GRUŹLICA I CZY JESTEM ZAGROŻONY ZACHOROWANIEM?

Gruźlicą można się bezpośrednio zarazić tylko od osoby, która ma zarazki w płucach lub gardle.

Gruźlica rozprzestrzenia się przez powietrze, gdy osoby chore zakasłają lub kichną. Ale po to, aby złapać tę chorobę, musisz przebywać w pobliżu zarażonej osoby przez dłuższy czas. Tak więc prawdopodobieństwo, że złapiesz gruźlicę w autobusie lub metrze – dla przykładu – jest niewielkie.

Nie każda osoba cierpiąca na gruźlicę zaraża innych, zaś większość osób z zakaźną gruźlicą dosyć szybko staje się nosicielami nie zarażającymi – na ogół po około dwóch tygodniach – pod warunkiem, że korzystają z właściwego leczenia.

Chociaż na gruźlicę może zapaść każdy, niektóre osoby należą do grup szczególnego ryzyka.

 

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że niemal 9 milionów osób na całym świecie zapada na gruźlicę co roku

Gruźlica powoduje około 2 milionów zgonów rocznie. Obok malarii i HIV, jest jedną z najgroźniejszych chorób zakaźnych współczesnego świata

W Afryce Subsaharyjskiej, epidemia HIV zwiększa podatność tubylców na gruźlicę

W całym Zjednoczonym Królestwie, liczba zachorowań na gruźlicę wzrosła o 27% od lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku –z 5745 przypadków do 7300 rocznie

W Londynie, liczba przypadków zachorowań na gruźlicę wzrosła o połowę od lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku i obecnie wynosi niemal 3000 zachorowań rocznie

 

 

"WPROST" Numer: 29/2006 (1232)

ŚMIERTELNY KASZEL

Groźny krztusiec jest często mylony z przeziębieniem lub grypą

Jeszcze dziesięć lat temu krztusiec był w Europie zaliczany do chorób niemal całkowicie wyeliminowanych. W Polsce ostatnia epidemia tej choroby wybuchła w latach 50., opanowano ją po wprowadzeniu szczepionki w 1960 r. Dziś krztusiec powraca, i to na całym kontynencie europejskim. W Polsce w ciągu ostatnich ośmiu lat mimo masowych szczepień liczba osób cierpiących na tę chorobę zwiększyła się aż dziesięciokrotnie. Według Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, co roku rejestruje się około 3 tys. zachorowań, ale rzeczywista liczba chorych jest znacznie większa. U młodzieży i dorosłych krztusiec przebiega nieco łagodniej niż u małych dzieci, dlatego często jest mylony ze zwykłym przeziębieniem lub grypą.

W Stanach Zjednoczonych co roku setki tysięcy nastolatków i dorosłych chorują na tzw. słaby koklusz, zwykle rozpoznawany jako zapalenie oskrzeli - wykazały badania Center for Disease Control w Atlancie. - W ten sposób zarażeni krztuścem dorośli stają się rezerwuarem zarazków i przenoszą je na dzieci, u których szczepionka przestała już działać - wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.

W połowie lat 90. najbardziej zagrożone krztuścem były niemowlęta i dzieci do czwartego roku życia. Teraz prawie 40 proc. osób zakażonych tą chorobą to dzieci między 10. a 14. rokiem życia, a ponad 25 proc. - dorośli. - Granica wieku osób cierpiących na krztusiec przesunęła się, ponieważ szczepionka chroni przed zachorowaniem przez 3-4 lata. Później z każdym rokiem odporność spada, a po 12 latach zanika całkowicie - mówi prof. Andrzej Zieliński z Zakładu Epidemiologii Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie. Dodatkowa dawka szczepionki, wprowadzona trzy lata temu u sześciolatków, przedłuża odporność jedynie o 3 lata.

 

Pałeczki bezdechu

Krztuścem, nazywanym także kokluszem, można się zarazić drogą kropelkową lub przez kontakt z wydzielinami górnych dróg oddechowych osoby zakażonej. Chorobę wywołują bakterie Bordetella pertussis, znane jako pałeczki krztuśca. Pierwsze objawy choroby przypominają ostre przeziębienie, ze stanem podgorączkowym, zapaleniem spojówek i suchym kaszlem. Potem pojawiają się silne napady kaszlu, które mogą trwać całą dobę. Czasem kończą się wymiotami i krwawymi wybroczynami na twarzy, szyi i w oczach. Takie ataki mogą doprowadzić do bezdechu, a w efekcie nawet do śmierci.

U niemowląt i małych dzieci choroba może spowodować groźne powikłania, m.in. zapalenie płuc, ucha czy uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego. Uszkodzenie mózgu wystąpiło u chorego na krztusiec pięciomiesięcznego pacjenta jednego z warszawskich szpitali. - Toksyna wytwarzana przez pałeczkę krztuśca wniknęła do mózgu dziecka, najpewniej spowodowała obniżenie poziomu cukru, niszcząc tkanki mózgowe i doprowadziła do uszkodzenia mózgu - mówi dr Grzesiowski.

Aby uchronić maluchy przed tak ciężkimi powikłaniami, zaczęto stosować szczepienia już w pierwszym roku życia. Dzięki temu w ciągu dwudziestu lat zachorowalność na krztusiec spadła stukrotnie, a choroba nie spowodowała ani jednego zgonu. Tymczasem w 1997 r. odnotowano nagły wzrost zachorowań. Od tego czasu liczba osób zarażających się pałeczkami krztuśca stale rośnie. Najbardziej zagrożone są kilkumiesięczne niemowlęta, które jeszcze nie przyjęły pełnej serii szczepień i mogą się zarazić od dorosłych. Pólroczny pacjent dr. Grzesiowskiego z podwarszawskiego Wołomina zaraził się krztuścem od matki. Dziecko przez cztery tygodnie miało świszczący oddech, napady kaszlu i duszności. Kilka tygodni musiało spędzić w szpitalu.

 

Niebezpieczne szczepy

W Wielkiej Brytanii aż 40 proc. dzieci, które zgłaszają się do lekarza z powodu uporczywego kaszlu, jest zarażonych krztuścem mimo otrzymanych szczepień. W Polsce u osób między 10. a 13. rokiem życia szczepionka jest skuteczna jedynie w 68 proc. - Ta ochrona jest niewielka, ponieważ stosowana od 30 lat na całym świecie szczepionka przeciwko krztuścowi zawiera szczepy bakterii, które znajdowały się w środowisku naturalnym 40 lat temu. Gdy dzieci uodporniono przeciw nim, bakterie zmutowały i przestały się poddawać układowi odpornościowemu - wyjaśnia prof. Zieliński. Długotrwałej ochrony nie dają nawet szczepionki nowej generacji, zawierające jedynie fragmenty szczepów bakterii wywołujących krztusiec.

Szczepionka przeciwko krztuścowi doprowadziła do rozwoju nowej odmiany choroby, tzw. krztuśca rzekomego, wywoływanego przez bakterie Bordetella parapertussis. Dawniej ta odmiana stanowiła jedynie 5 proc. zachorowań na krztusiec, więc nie stosowano przeciw niej szczepień. Teraz krztusiec rzekomy stał się poważnym zagrożeniem. Choć nie jest tak fatalny w skutkach jak krztusiec kliniczny, trzeba go leczyć antybiotykami. W przeciwnym razie zakażenie bakteriami B. parapertussis może doprowadzić do zapalenia oskrzeli, płuc i astmy. Tymczasem na całym świecie w rutynowym badaniu pacjentów nie stosuje się testów serologicznych, odróżniających te dwa rodzaje krztuśca. Wywołujące je bakterie można rozróżnić jedynie w badaniach eksperymentalnych, prowadzonych w laboratoriach badawczych.

Nową szansą na ujarzmienie krztuśca może być szczepionka dla dorosłych, która w Polsce ma się pojawić za pięć lat. - Zanim będzie to możliwe, zarażone krztuścem osoby powinny być izolowane co najmniej trzy tygodnie od pierwszego napadu kaszlu. Dzieci mogą się kontaktować z rówieśnikami dopiero po ok. 4 tygodniach, kiedy całkowicie wyzdrowieją - mówi dr Grzesiowski. Dzieci do 6. roku życia chore na krztusiec muszą przebywać w szpitalu, ponieważ podczas napadu kaszlu często dochodzi u nich do zatrzymania oddechu. Tymczasem wiele osób nie tylko nie przestrzega podstawowych zaleceń, ale też próbuje leczyć uporczywy kaszel domowymi sposobami, sprzyjającymi roznoszeniu zarazków.

 

NERWICA ZAKAŹNA

Krztusiec przez prawie cztery stulecia uchodził za mało groźną chorobę. W średniowiecznej Francji wywoływany przez niego kaszel wiązano z sezonowymi przeziębieniami i grypą, które określano terminem coqueluche. Choć w 1578 r. w Paryżu wybuchła epidemia tej choroby, wciąż nie traktowano jej jak choroby zakaźnej. Ówcześni medycy byli przekonani, że uporczywy, spazmatyczny kaszel jest wynikiem nerwicy. Źle leczona choroba rozprzestrzeniała się na przełomie XVIII i XIX wieku nie tylko w Europie, ale także w Ameryce. Przełom w podejściu do krztuśca nastąpił dopiero na początku ubiegłego stulecia, gdy uczeni odkryli wywołujące go bakterie. Zarazki te były wtedy już tak powszechne, że w latach 20. i 30. XX wieku niemal każda rodzina w Europie przeżywała tragedię związaną ze śmiercią dziecka z powodu krztuśca, a w USA ta choroba była główną przyczyną śmierci małych dzieci.

Monika Florek-Moskal

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [26.01.2009, 10:59] 1 źródło

OTYŁOŚCIĄ MOŻNA SIĘ ZARAZIĆ?

W taki sam sposób jak innymi "chorobami brudnych rąk" - sugerują naukowcy.

Wirus powoduje ból gardła i uczucie zapchanego nosa. Rozprzestrzenia się tak, jak większość zakażeń pokarmowych - przez brudne ręce. Adenowirusy atakują tkankę tłuszczową i powodują mnożenie komórek, co prowadzi do zwiększenia masy ciała nawet wtedy, gdy jemy tyle samo, co dotychczas. Badania naukowców wykazują, że prawie jedna trzecia osób dorosłych z nadwagą może przenosić wirusa na innych ludzi.

Ale powody nadwagi mogą być inne, niż zakażenie wirusowe od osób otyłych, dlatego nie ma sensu starać się za wszelką cenę unikać osób pulchnych - zastrzega profesor Nikhil Dhurandhar, z Pennington Biomedical Research Centre.

 

Brytyjscy naukowcy uważają, że dowody na zakaźnie działanie adenowirusów są niewystarczające, by stwierdzić, że to właśnie one są przyczyną plagi otyłości.

Niezdrowa żywność, osiadły tryb życia i kaloryczne potrawy to o wiele bardziej prawdopodobne przyczyny obfitych kształtów i nadmiernego przyrostu wagi. | AH

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [09.07.2009, 19:17] 4 źródła

NIE MYJESZ ZĘBÓW? BĘDZIESZ GRUBY

Odkryto bakterię, która może powodować otyłość.

Podczas poszukiwania przyczyn coraz większej liczby osób z nadwagą, naukowcy odkryli, że za ten problem może być odpowiedzialna bakteria żyjąca w jamie ustnej - donosi portal brightsurf.com.

Wyniki badań opublikowane w amerykańskim Journal of Dental Research wskazują, że za otyłość wielu z nas odpowiadać może jeden rodzaj bakterii - Selenomonas noxia.

To potwierdza wcześniejsze przypuszczenia, że nagły wzrost liczby osób mających problem ze swoją wagą nie wynika tylko ze złych nawyków żywieniowych.

Grupa naukowców przebadała DNA i ślinę ponad 600 kobiet - połowa z nich miała znaczną nadwagę. Okazało się, że u 98 procent otyłych uczestniczek doświadczenia w składzie mikrobiologicznym śliny, wykryto bakterię wspomnianego wyżej rodzaju. | AJ

 

 

 http://www.resmedica.pl/zdart10011.html

POCAŁUNEK ROBAKA

Choroba Chagasa, zwana również trypanosomatozą, jest zakażeniem wywoływanym przez pasożyta Trypanosoma cruzi. Ocenia się, że 16-18 mln ludzi na całym świecie cierpi na tę chorobę, a spośród zarażonych umiera 50-60 tys. osób rocznie.

 

W rozlicznych szparach i dziurach ubogich mieszkań krajów Ameryki Południowej i Środkowej żyją przenosiciele choroby Chagasa - pluskwiaki, zwane po angielsku "kissing bugs" ("całujące robaki"). Owady zarażają się przez ugryzienie innego zwierzęcia bądź osoby już zakażonej pierwotniakami Trypanosoma cruzi.

 

Choroba przenosi się na człowieka przez odchody zarażonego owada, "zdeponowane" na skórze ofiary zwykle podczas jej snu. Później taka osoba często przypadkowo wciera kał w otwartą ranę, w spojówki oka lub śluzówki jamy ustnej. Zwierzęta zarażają się w ten sam sposób, a dodatkowo mogą po prostu zjeść zainfekowanego owada.

 

 

 http://www.sosnowiecfakty.pl/news.php?id=989

22-07-2006

COŚ MI TU BRZYDKO PACHNIE…

Pan Krupa może nie wręczać mandatów psom, ale jeżeli wg opinii dra Jarosława Paconia z Akademii Rolniczej we Wrocławiu (Polityka nr 13/2006) dojdzie do nieszczęścia, wychodzi mi, że może być nieciekawie: „Włosogłówka psia, tęgoryjce oraz groźne dla człowieka jaja glisty psiej (…) – człowiek zaraża się. Może to powodować odklejenie się siatkówki a nawet ślepotę. Odnotowujemy od kilkudziesięciu do kilkuset takich przypadków rocznie. Zarażają się głównie dzieci.”

Krzysztof Korn

 

 

 http://209.85.135.104/search?q=cache:JsdIkGRD_nIJ:www.paramedic.za.pl/Choroby%2520zakazne/Choroby%2520paso%25BFytnicze.doc+rocznie+zara%C5%BCa+si%C4%99&hl=pl&ct=clnk&cd=8&gl=pl&client=firefox-a

W5  07.05.2005

CHOROBY ZAKAŹNE

CHOROBY PASOŻYTNICZE

Toksoplazmoza:

Zakażenia  Toxoplasma gondi są pospolite, najczęściej przewlekłe i bezobjawowe lub skąpoobjawowe. Poważnym problemem są nieliczne przypadki toksoplazmozy wrodzonej, toksoplazmoza oczna, neurotoksoplazmoza i toksoplazmoza rozsiana zwłaszcza u osób z niedoborami odpornościowymi, np. po terapii immunosupresyjnej lub z AIDS.

Toksoplazma gondi występuje w 3 postaciach rozwojowych – trofozoitu, cysty i oocysty, oraz w 2 kręgach żywicieli : w przewodzie pokarmowym kota – trofozoity i oocysty- i w tkankach prawie wszystkich ssaków i niektórych ptaków – trofozoity, cysty.

 

 

 http://www.maluchy.pl/artykul/157

TOKSOPLAZMOZA W CIĄŻY

Toksoplazmoza jest chorobą odzwierzęcą, wywołaną przez pierwotniaka toxoplazma gondi, który po raz pierwszy został wyizolowany w 1908 roku od gryzoni afrykańskich, ale dopiero w roku 1939 trzech autorów (A. Wolf, D. Cowen, B. Pajge) opisali możliwość wystąpienia toksoplazmozy wrodzonej u płodu i noworodka.

 

Cykl rozwojowy toxoplazma gondi przypomina przemianę pokoleń u Plazmodium.

 

Początkowo postacie wewnątrzkomórkowe rozwijają się w organizmach wielu gatunków ptaków i ssaków, natomiast żywicielem ostatecznym jest jelito cienkie zwierząt kotowatych, gdzie pasożyt osiąga formę dojrzałą, inwazyjną.

 

Drogi zarażenia człowieka

 

Człowiek zaraża się bezpośrednio od chorego kota (wyłącznie od kota, nigdy od innych zwierząt), drogą pokarmową (zanieczyszczone pokarmy, jarzyny, owoce) lub przez zjedzenie świeżego mięsa zwierząt rzeźnych, również mięsa marynowanego, grilowanego lub wędzonego. Możliwe jest również zarażenie się przez uszkodzoną skórę (weterynarze, pracownicy laboratorium) lub błonę śluzową odbytu (homoseksualiści).

 

Chociaż brak dokładnych badań, ocenia się, że w Polsce 70 % kotów jest zarażonych tym pasożytem. Wśród ludzi przeciwciała anty toxoplazma gondi w naszym kraju stwierdza się u około 50% populacji, co jest równoznaczne z częstością występowania tej choroby.

 

Przebieg kliniczny choroby

 

Z przewodu pokarmowego człowieka pasożyt przedostaje się do węzłów chłonnych człowieka, mięśni poprzecznie prążkowanych (czasami do mięśnia sercowego), mięśni gładkich, mózgu, rdzenia kręgowego, gałek ocznych. Przebieg choroby może być zupełnie bezobjawowy, często jednak występuje powiększenie węzłów chłonnych, złe samopoczucie, rzadko objawy zapalenia mięśnia sercowego, a czasami nawet zapalenie opon mózgowych.

 

Udowodniono, że zarażenie kobiety w okresie przed zajściem w ciążę nie stanowi zagrożenia dla płodu (chociaż są znawcy przedmiotu, którzy nadal nie zgadzają się z takim twierdzeniem). Świeża infekcja u ciężarnej wywołuje zapalenie łożyska i przejście tą drogą pasożytów do płodu. Ryzyko przeniknięcia toxoplazma gondi przez łożysko wzrasta wraz z zaawansowaniem ciąży i wynosi: 25 % w pierwszym trymestrze, 50 % w drugim i około 65 % w trzecim trymestrze, ale ryzyko toksoplazmozy wrodzonej u płodu jest największe w pierwszym trymestrze – 75 %, mniejsze w drugim – około 50 %, a w trzecim trymestrze już tylko około 5 %.

 

U 10 % zarażonych prenatalnie płodów rozwijają się różne objawy kliniczne, czasami w postaci tzw. triady Sabina Pinkertona – wodogłowie lub małogłowie, zapalenie siatkówki oraz zwapnienia śródmózgowia, któremu towarzyszy znacznie opóźnienie rozwoju umysłowego dziecka. Toksoplazmoza wrodzona może również powodować hipotrofię płodu, małopłytkowość, powiększenie wątroby i śledziony.

Poronienie samoistne lub obumarcie wewnątrzmaciczne występuje w przypadku zakażeń wewnątrzmacicznych w pierwszym trymestrze ciąży.

 

Objawowa toksoplazmoza wrodzona występuje u około 30 % zarażonych noworodków, w tym u około 10 % ma ciężki przebieg. Śmiertelność okołoporodowa z powodu toksoplazmozy wrodzonej u dzieci wynosi 8 %. W ostatnich latach w Polsce rocznie wykrywa się około 300 przypadków toksoplazmozy wrodzonej. 70 % zarażonych prenatalnie dzieci nie ma żadnych objawów i u większości z nich choroba zostaje nierozpoznana, a więc i nie leczona. U niektórych z tych dzieci w późniejszym wieku mogą ujawnić się niekorzystne następstwa ze strony ośrodkowego układu nerwowego, a również upośledzenie słuchu i zaburzenia widzenia.

 

 

"WPROST" Numer: 33/34/2006 (1236) NAUKA I ZDROWIE

DZIKIE I WŚCIEKŁE

Kleszczowe zapalenie mózgu zaatakuje tego lata dwa razy więcej Polaków niż przed rokiem

Choroby tropikalne nie są największym zagrożeniem podczas wakacyjnych wyjazdów. Znacznie groźniejsze mogą się okazać nasze rodzime zarazki roznoszone przez zwierzęta. Już ponad 120 osób tylko w województwie łódzkim zaraziło się tego lata przenoszoną przez kleszcze boreliozą. Podlasie, Podkarpacie i Mazury są zagrożone bąblowcem - pasożytem, którym można się zarazić, jedząc nie myte jagody. Zalesianie terenów rolniczych powoduje, że owady i pajęczaki przenoszące groźne dla człowieka choroby znajdują więcej dogodnych do życia obszarów, przybywa także zwierząt, które są nosicielami pasożytów. To znacznie zwiększa rezerwuar zarazków atakujących turystów podczas wakacji.

Badania Instytutu Parazytologii PAN wykazały, że odchody aż 60 proc. szczeniąt są zakażone toksokarozą, tzw. chorobą brudnych rąk. Wywołujące chorobę pasożyty znaleziono w połowie badanych próbek piasku z plaż, parków i ogrodów. Mieszkańcom Warszawy, Londynu i Berlina mogą grozić roznoszona przez lisy choroby. Te zwierzęta są coraz częściej spotykane w miejskich parkach, takżew Łazienkach Królewskich w Warszawie.

 

SANEPID OSTRZEGA

Do lasu należy wychodzić zawsze w długich spodniach i odzieży z długimi rękawami, a po powrocie dokładnie opłukać ciało. Przed kleszczowym zapaleniem mózgu chroni szczepionka, która uodparnia na pięć lat. Należy się zaszczepić co najmniej dwa miesiące przed sezonem aktywności kleszczy. Eksperci radzą też nie karmić i nie dotykać obcych zwierząt, bez względu na to, jak bardzo wydają się przyjazne.

 

Kleszcze boga Proteusza

"W Europie wykryto aż cztery typy przenoszonych przez kleszcze bakterii" - donosi informator zdrowia publicznego "Eurosurveillance". W Polsce w ostatnich trzech latach liczba chorych na boreliozę zwiększyła się dwukrotnie. W Norwegii liczba zakażeń tylko w zeszłym roku wzrosła o 74 proc., w Finlandii o 51 proc., a w Belgii o 44 proc. - Trzeba pamiętać, że ukłucia kleszczy często są niezauważane, bo ślina tych owadów zawiera substancje znieczulające. Tymczasem w wypadku zakażenia boreliozą tylko wczesne rozpoznanie choroby chroni przed poważnymi powikłaniami - mówi dr Paweł Stefanoff z Zakładu Epidemiologii Państwowego Zakładu Higieny. Jużpierwsze zmiany na skórze w postaci sinoczerwonej plamy w miejscu ukłucia kleszcza, powinny skłonić do wizyty u lekarza. Wiele osób jednak je ignoruje. Tymczasem po kilkunastu miesiącach zarazki mogą zaatakować narządy wewnętrzne i dawać rozmaite objawy - dlatego boreliozę porównuje się do boga Proteusza, umiejącego przybierać różne postacie. W efekcie choroba nie zawsze jest rozpoznawana od razu. Rok temu z powodu boreliozy zmarł aktor Eugeniusz Priwieziencew. Choroba rozwijała się u niego dwa lata. Niemal cudem borelioza nie doprowadziła do śmierci amerykańskiej pisarki Amy Tan. Siedem lat temu zaraziła się ona nią podczas wesela swoich przyjaciół. Po czterech tygodniach zaczęła odczuwać senność, skurcze mięśni i miała kłopoty z pamięcią. Kiedy zgłosiła się do lekarza, zdiagnozowano u niej depresję i zespół stresu pourazowego. Zaczęto podejrzewać także guza mózgu i chorobę Alzheimera. Po kilku miesiącach pisarce doskwierały już dolegliwości stawów biodrowych i kolanowych. Boreliozę zdiagnozowano u niej dopiero po czterech latach niewłaściwego leczenia. Choć od tamtej pory regularnie przyjmuje antybiotyki, wciąż ma kłopoty z koncentracją.

Jeszcze groźniejszą chorobą przenoszoną w Europie przez ten sam gatunek pajęczaków jest kleszczowe zapalenie mózgu. W Polsce w ostatnich 15 latach liczba osób zakażonych wirusem wywołującym tę chorobę zwiększyła się aż trzydziestokrotnie. - W tym roku ponownie obserwujemy wzrost aktywności choroby - mówi dr Stefanoff. Zakażeń może być dwukrotnie więcej niż rok temu. Na Podlasiu, Warmii i Mazurach kleszczowe zapalenie mózgu, obok boreliozy, zostało uznane za najczęściej spotykaną chorobę zawodową rolników i leśników. U 30 proc. zakażonych wirus atakuje układ nerwowy. Prawie u połowy chorych wynikiem zakażenia kleszczowym zapaleniem mózgu są zaburzenia świadomości, koncentracji i snu oraz depresja.

W Turcji z powodu roznoszonej przez kleszcze krwotocznej gorączki krymsko-kongijskiej zmarło już 20 osób. Ta choroba szaleje także w Rosji. Powoduje gwałtowny spadek ilości płytek krwi, utrudniając jej krzepnięcie. Bez podania leków antywirusowych i krwi chory może się wykrwawić na śmierć. Eksperci w Londynie ostrzegają, że w najbliższych miesiącach liczba zachorowań wzrośnie, ponieważ wywołujący chorobę wirus może się rozprzestrzeniać także drogą kropelkową, przez krew i ślinę. W zeszłym tygodniu w Turcji pielęgniarka zaraziła się gorączką od chorego, przypadkowo kalecząc się igłą. Sytuacja ta jest przestrogą, że na kontakt z kleszczami należy uważać, również podróżując do innych regionów świata.

 

Lisy w mieście

Nie sprawdziła się przepowiednia Ludwika Pasteura, który przekonywał w XIX wieku, że potęga nauki zmiecie choroby zakaźne z powierzchni ziemi. Choć Pasteur wprowadził szczepienia przeciwko wściekliźnie, choroby nie udało się wyeliminować. Z jej powodu co roku umiera na świecie ponad 100 tys. osób. Można się nią zarazić nawet wtedy, gdy ślina chorego zwierzęcia dostanie się do organizmu człowieka przez uszkodzoną błonę śluzową. Wirus wścieklizny atakuje system nerwowy, powodując porażenie mięśni oddechowych i nieuchronną śmierć.

Wściekliznę przenoszą europejskie lisy, mimo prowadzonych w niektórych krajach akcji doustnego uodparniania tych zwierząt. Co gorsza, te drapieżniki coraz częściej osiedlają się w pobliżu ludzkich siedzib. W Warszawie lisy zakradają się do zoo, podchodzą do osiedli na Ursynowie i w Wilanowie.

Lisy są także nosicielami bąblowca, groźnego tasiemca wywołującego bąblowicę. Według badań prowadzonych w latach 1994--2003, zarażonych jest nim prawie 20 proc. tych zwierząt. Człowiek może się zarazić bąblowcem, jedząc zanieczyszczone odchodami lisów owoce runa leśnego. Chorobę trudno wykryć, bo przypominające nowotwór pierwsze zmiany w tkankach pojawiają się dopiero po 10-15 latach od zakażenia.

Podobnie podstępną chorobą jest toksokaroza. Mikroskopijne jaja pasożyta wywołującego zakażenie mogą się znajdować w odchodach psów i kotów na plażach, w ogrodach i piaskownicach. Tak, jak inne choroby odzwierzęce toksokaroza daje pierwsze objawy dopiero po kilku tygodniach. Ponieważ są to kaszel, osłabienie i gorączka, lekarze często mylą ją z grypą. Około 10 proc. osób zarażonych toksokarozą traci wzrok. W Szkocji aż 300 dzieci rocznie z powodu toksokarozy przestaje widzieć.

W rozprzestrzenianiu się chorób odzwierzęcych często pomagamy sami, zaniedbując zasady higieny i bezpieczeństwa. Tymczasem mimo postępu w medycynie w XXI w. wciąż trwa walka z zarazkami. Coraz częściej pojawiają się mutanty wielu szczepów bakterii i wirusów, z którymi farmaceutyki radzą sobie coraz słabiej.

Monika Florek-Moskal

 

 

„POLITYKA” nr 48 (2532), 03-12-2005; s. 76  NAUKA

CHOROBY ZAKAŹNE

ATAK GENÓW?

Włączanie genów pasożyta do ludzkiego DNA może być przyczyną niektórych przewlekłych chorób zakaźnych. Hipoteza tak intrygująca, że wywołała skandal na łamach renomowanego pisma „Cell”.

Choroba Chagasa występuje w Ameryce Łacińskiej – od pogranicza USA i Meksyku po Patagonię. W ostrej formie wywołuje charakterystyczne, zwykle jednostronne, opuchnięcie oka i powieki, zapalenie spojówek, gorączkę, osłabienie, nudności, powiększenie węzłów chłonnych, a u noworodków także obrzęk mózgu, który może prowadzić do śmierci. Po kilku tygodniach objawy te ustępują, a choroba przechodzi w formę utajoną. U 30 proc. pacjentów objawia się ona ponownie po upływie 10–40 lat w o wiele groźniejszej formie chronicznej. Wtedy choroba atakuje zwykle serce i układ pokarmowy. Pojawia się przerost tkanek powodujący arytmię serca, niewydolność mięśnia sercowego, duszności, kłopoty z krążeniem krwi i obrzęk nóg, a ze strony przewodu pokarmowego – kłopoty z przełykaniem pokarmów stałych i uporczywe zaparcia.

 

Niebezpieczny pluskwiak

W przeważającej większości przypadków choroba atakuje biedotę zamieszkującą slumsy, drewniane chaty lub rozpadające się murowane rudery. Choć z reguły nie jest śmiertelna, to jej przewlekła forma jest jednak bardzo dolegliwa i skraca życie statystycznie o 9–10 lat. Występowanie choroby w ubogich warstwach społecznych od dawna sugerowało naukowcom, że jej przyczyn należy upatrywać w niehigienicznych warunkach życia.

 

Choroba wzięła swą nazwę od nazwiska odkrywcy zarazka – Brazylijczyka Carlosa Chagasa. W 1909 r., szukając przyczyny choroby biedoty w brazylijskim stanie Minas Gerais, wykrył w komórkach krwi zarówno dzieci, jak i zwierząt (kotów, oposów, pancerników, gryzoni, psów, nietoperzy i małp) cierpiących na tę chorobę obecność pierwotniaka z gatunku Schyzotrypanum cruzi, dziś zwanego Trypanosoma cruzi. Wykazał również, że pierwotniak ten żyje w przewodzie pokarmowym pewnego gatunku owada z grupy pluskwiaków, choć nie wnika do jego komórek. Okazało się także, że zarazek występuje u ptaków, ale nie jest dla nich groźny. Obecność tego samego pierwotniaka u chorych ludzi i zwierząt sugerowała, że może on być przyczyną choroby. Chagas zidentyfikował więc nie tylko chorobotwórczy drobnoustrój, jego rezerwuar (liczne gatunki ssaków i ptaków przenoszących pierwotniaka), ale i głównego winowajcę zakażenia ludzi, czyli tzw. wektor przenoszenia choroby – pluskwiaka Panstrongylus megistus.

 

Raport Darwina

Po odkryciu Chagasa okazało się, że nauka już od 1835 r. znała tego pluskwiaka, noszącego lokalną argentyńską nazwę benchuca. W relacji ze swej podróży badawczej dookoła świata na HMS Beagle, w zapiskach z Patagonii, Karol Darwin pisze o tym owadzie: „Wbija w skórę ofiary swoją kłujkę i w ciągu 10 minut wysysa tyle krwi, że jego płaski odwłok przekształca się w kulkę”. Darwin nie zdawał sobie sprawy, że opisuje jeden ze sposobów przenoszenia zarazka choroby Chagasa.

 

Benchuca żyje w ludzkich domostwach, ale wybiera tylko te zaniedbane, w których pełno pęknięć muru lub ścian z desek i bali drewna. Ukąszenie przez pluskwiaka bywa źródłem choroby, najczęściej jednak do zakażenia dochodzi w wyniku wtarcia bogatych w pierwotniaki odchodów owada w drobne ranki na skórze lub w śluzówkę oka czy jamy ustnej. Benchuca żeruje nocą, rozsiewając swe odchody często wprost na ciele śpiących domowników. Fatalne w skutkach może więc być zwykłe poranne przetarcie oczu.

 

Obserwacje te wyjaśniły, dlaczego przy ostrej formie choroby Chagasa tak często dochodzi do stanu zapalnego tylko jednego oka. Prawdopodobieństwo wtarcia pierwotniaków do obu oczu jednocześnie jest po prostu znacznie mniejsze. Najlepszą formą walki z chorobą, a problem dotyczy 16–18 mln ludzi, z których co roku 50 tys. umiera, jest tępienie benchuca. Dlatego tak ważna jest poprawa warunków życia w krajach Ameryki Łacińskiej. Organizacje pozarządowe zbierają pieniądze głównie na zakup cementu do zacierania szczelin i pęknięć w murach domostw. Propagują również stosowanie zasad higieny, używanie moskitier i środków owadobójczych. Na samą chorobę nie ma bowiem dotąd ani skutecznego środka zaradczego, ani szczepionki. Jej ostrą formę łagodzą leki, ale nie zabezpieczają one przed najgorszym – schorzeniem chronicznym. To właśnie ono jest najgroźniejsze, gdyż wyniszcza organizm, skracając życie chorych.

 

Skaczące geny

Od dawna sądzono, że chroniczna forma choroby Chagasa jest wynikiem utajonej, wewnątrzkomórkowej obecności pierwotniaków w najczęściej atakowanych tkankach serca, jelita i przełyku albo efektem autoimmunologicznej reakcji włączonej przez zakażenie pierwotne, które miało miejsce przed wieloma laty. Badania mikroskopowe nie potwierdzają jednak obecności pierwotniaków w chorych tkankach. Dlatego wysnuto hipotezę, że w komórkach tych może dochodzić do przetrwania nie zarazków, lecz tylko ich genów.

 

Możliwość włączania się genów trypanosomy do ludzkiego DNA wykazała w 1994 r. brazylijska ekipa badawcza Antonio Teixeiry. W DNA pobranym z zakażonych komórek wykryła geny pochodzące z tzw. kinetoplastu pierwotniaka. Kinetoplast to wewnątrzkomórkowe organellum niezbędne do produkcji energii – odpowiednik mitochondrium komórek ludzi, zwierząt i roślin. Kinetoplast, podobnie jak mitochondria, zawiera własny DNA, w którym zapisane są geny niezbędne do jego funkcjonowania. Co ważne, na DNA kinetoplastu składają się tysiące krótkich, w porównaniu z DNA jądrowym, nici tego kwasu nukleinowego, tzw. plazmidy. Stanowią one aż 15 proc. całego DNA pierwotniaka.

 

W kolejnej publikacji, tym razem w najbardziej prestiżowym czasopiśmie „Cell” z lipca ubiegłego roku, ta sama grupa wykazała, że DNA kinetoplastu Trypanosoma cruzi nie tylko włącza się do DNA chorego człowieka czy zwierzęcia (królika i kury), ale też może być przekazywany potomstwu w komórkach jajowych lub plemnikach.

 

Autoagresja kierowana

W jaki sposób chroniczna forma choroby Chagasa mogłaby być wywoływana obecnością nie całych zarazków, a tylko pewnych ich genów wmontowanych w DNA ofiary? Otóż geny pierwotniaka włączają się do DNA chorych w przypadkowych miejscach. Przerywają one wówczas ciągłość genów chorego. To zaś powoduje, że komórki organizmu są zmuszone do produkcji białek będących de facto chimerami białek pierwotniaka i człowieka. Hipoteza Teixeiry sugerowała, że obecność tych białek w organizmie może wywoływać reakcje autoimmunologiczne; część pierwotniacza białka pobudzałaby układ odpornościowy pacjenta do tworzenia przeciwciał skierowanych przeciwko własnej reszcie białka chimerowego. Pomysł ten jest bardzo atrakcyjny, gdyż również inne choroby chroniczne, jak gruźlica, trąd, borelioza, tyfus, gorączka Gór Skalistych czy legionelloza, mogłyby mieć podobne podłoże – oczywiście jeśli ich zarazki też włączałyby swoje geny do DNA ofiar. Tym tropem podąża dziś wielu badaczy.

 

Wielką konsternację wśród specjalistów od choroby Chagasa (i nie tylko) wywołała zamieszczona w tygodniku „Cell” (z 23 września br.) informacja o wycofaniu publikacji ekipy Teixeiry z 2004 r., co dla naukowej społeczności jest równoznaczne z uznaniem, że wyniki ich pracy są nieprawdziwe. Zadecydowali jednak o tym nie sami autorzy, lecz wydawca pisma, i to bez porozumienia z recenzentami, którzy przed rokiem pozytywnie zaopiniowali tę publikację. Jako powód tak drastycznej decyzji „Cell” podaje opinię niezależnego eksperta, który dopatrzył się w pracy Teixeiry „możliwości niepełnych dowodów włączenia pierwotniaczego DNA do genomu badanych komórek”. Taki tryb postępowania jest w naukowym świecie ewenementem. Wycofanie publikacji zdarzało się nieraz, ale zawsze dotyczyło prac, których autorzy dopuścili się naukowych oszustw lub pomyłek. Gdy wychodziło to na jaw, wówczas sami wycofywali taki artykuł. Na oszustwo w przypadku Teixeiry nie ma dowodów, a on sam nadal twierdzi, że wyniki są prawdziwe.

 

Afera wokół publikacji w „Cell” może mieć jednak dobre skutki. Sprowokuje bowiem innych biologów do wnikliwego przebadania możliwości włączania się genów trypanosomy i innych drobnoustrojów do DNA żywiciela. Zapewne nie będziemy musieli długo czekać na definitywne potwierdzenie lub odrzucenie tej hipotezy. A to może być bardzo ważne nie tylko dla zagrożonych chorobą Chagasa, lecz i innymi zakaźnymi chorobami chronicznymi.

Jacek Kubiak

 

 

"WPROST" nr 1196, 06.11.2005 r. (DODATEK SPECJALNY - 200 POWODÓW KICHNIĘCIA) 

ZARAZKI PRZEZIĘBIENIA MOGĄ SIĘ UKRYWAĆ W PŁUCACH NAWET PRZEZ WIELE MIESIĘCY

Przeciętny mieszkaniec naszej strefy klimatycznej co roku przechodzi tę chorobę od dwóch do pięciu razy. Jak pisał amerykański poeta Ogden Nash, rodzina składa się nie tylko z dzieci, mężczyzn, kobiet, czasami zwierząt, ale i z przeziębienia. U co czwartej osoby wirusy przeziębienia nie wywołują zauważalnych objawów, ale mimo to uczeni z University of Michigan wyliczyli, że przeziębienia, fachowo zwane łagodnymi infekcjami górnych dróg oddechowych, kosztują amerykańską gospodarkę 40 mld USD rocznie, głównie z powodu zwolnień branych przez pracowników firm.

Problem polega na tym, że zarazki wywołujące katar są absolutnymi mistrzami świata w wykorzystywaniu naszego organizmu do własnych celów. Dlatego dotychczas nie opracowano skutecznej metody leczenia tych pospolitych schorzeń ani zapobiegania im. Co więcej, takiej metody być może nigdy nie będzie, ponieważ przeziębienia są nierozerwalnie związane z ewolucją gatunku Homo sapiens.

 

SKAZANI NA KATAR

Choroby zakaźne były do niedawna główną przyczyną zgonów, ale rozwój cywilizacji ograniczył mikrobom dostęp do naszych organizmów. W krajach rozwiniętych schorzenia przenoszone przez pasożyty, takie jak pchły czy komary, należą już do rzadkości, a te związane z zanieczyszczoną wodą czy pokarmem też stają się coraz mniej groźne. Nadal jednak ludzie żyją w dużych skupiskach i często spotykają się z sobą, co wykorzystują zarazki przenoszące się drogą kropelkową - takie jak wirusy przeziębienia. O sukcesie tej strategii świadczy liczba gatunków mikrobów odpowiedzialnych za tę chorobę. Najczęstszymi sprawcami są tzw. rhinowirusy, ale w zakatarzonych nosach wykryto również koronawirusy, adenowirusy, wirusy RSV i paragrypy. Uczeni szacują, że odmian wirusów przeziębienia jest ponad dwieście, z czego tylko połowa została do tej pory zidentyfikowana! Na dodatek wiele z nich szybko ulega mutacjom i dlatego nikomu nie udało się do tej pory opracować szczepionki na przeziębienie ani wynaleźć skutecznego leku zwalczającego zarazki.

 

Okazuje się również, że istnieją różne odmiany przeziębienia. Niektóre wirusy - zwłaszcza paragrypy i RSV - wywołują chorobę o cięższym przebiegu i często prowadzącą do powikłań, takich jak zapalenie oskrzeli czy nawet pogłębienie niewydolności serca. Co więcej, choć do niedawna uczeni sądzili, że zarazki przeziębienia utrzymują się w organizmie najwyżej kilka dni, to prawdopodobnie niektóre z nich mogą się ukrywać w płucach przez wiele miesięcy. "Wirus RSV jest pod tym względem bardziej podobny do HIV czy opryszczki niż do grypy" - mówi prof. Peter Openshaw z Imperial College London. RSV często atakuje noworodki i niemowlęta, a powtarzające się infekcje znacznie zwiększają ryzyko rozwoju astmy oskrzelowej. Istnieje jednak prosta metoda zapobiegania takim infekcjom. Eksperymenty wykazały, że wirusy przeziębienia, w tym RSV, często przenoszą się przez bezpośredni kontakt z wydzielinami chorej osoby. "Najskuteczniejszym sposobem na uchronienie się przed przeziębieniem może być częste mycie rąk ciepłą wodą i mydłem" - twierdzi prof. Elliot Dick z University of Wisconsin-Madison.

 

NOS JAK ODRZUTOWIEC

Na powszechność przeziębień wpływa także budowa dróg oddechowych człowieka. To, że poruszamy się w pozycji wyprostowanej, doprowadziło do zmian w budowie jamy nosowej, które skomplikowały przepływ powietrza w jej obrębie. Uczeni twierdzą, że aerodynamika nosa jest bardziej złożona niż w wypadku jumbo jeta! W rezultacie mikroby mają do dyspozycji wiele miejsc, w których mogą się bezpiecznie ulokować, wywołując dobrze znane objawy: kichanie, katar, łzawienie, ból głowy i gorączkę.

Dolegliwości związane z przeziębieniem ustępują po kilku dniach, ale u wielu osób dochodzi do przewlekłego stanu zapalnego w zatokach. Lekarze szacują, że na przewlekły katar i związane z nim zaburzenia węchu cierpi ponad 15 proc. dorosłych. Do niedawna uważano, że odpowiedzialne za to są bakterie osiedlające się na błonie śluzowej osłabionej atakiem wirusów albo alergia na pyłki czy kurz. "Z naszych badań wynika jednak, że w większości przypadków zapalenie zatok wywołane jest przez chorobotwórcze grzyby, takie jak Alternaria czy Cladosporium, prowokujące organizm do silnej reakcji immunologicznej" - mówi prof. David Sherris z University of Buffalo. Badania wykazały, że podawane do nosa leki przeciwgrzybicze, takie jak amfoterycyna B, dająĘznaczącą poprawę u ponad 70 proc. chorych na przewlekle zapalenie zatok.

 

WIDMO PANDEMII

Przeziębienie często bywa mylone z grypą - dlatego wiele osób uważa szczepionkę przeciwgrypową za nieskuteczną. Grypa to jednak znacznie poważniejsza choroba, silnie osłabiająca organizm i prowadząca do licznych powikłań, takich jak zapalenie płuc, uszkodzenie serca czy wątroby. Co roku zabijają one prawie milion ludzi na całym świecie. Dlatego regularne szczepienia są znacznie ważniejsze niż nowe, drogie leki przeciwgrypowe (jak oseltamivir czy zanamivir), które jedynie łagodzą objawy choroby i zapobiegają jej rozprzestrzenianiu. "Istnieje nawet szansa, że szczepionki na zwykłą grypę będą przynajmniej częściowo chroniły przed ptasią grypą, która już niedługo może doprowadzić do globalnej epidemii" - uważa dr Henry Niman z firmy Recombinomics, specjalista badający ewolucję wirusów.

Nikt nie potrafi dziś przewidzieć, kto zachoruje na śmiercionośną grypę, ale wiadomo już, że azjatycki wirus atakujący ptaki i ludzi upodabnia się do hiszpanki, która w 1918 r. pochłonęła 40-50 mln ofiar. Obie choroby potrafią zabić około 70 proc. zainfekowanych osób, a ich źródło to dzikie i udomowione ptaki. Na zwykłą grypę umierają przede wszystkim osoby starsze i dzieci (najczęściej wskutek powikłań wynikających z dodatkowego zakażenia bakteriami), za to hiszpanka zabiła wyjątkowo dużo osób w wieku 15-34 lat. U jej ofiar - a także SARS i tegorocznej azjatyckiej ptasiej grypy - najgroźniejsza była zbyt gwałtowna reakcja immunologiczna na wirusa, prowadząca do śmiertelnego zniszczenia tkanek, głównie w płucach. Do takiej reakcji jest zdolny tylko dorosły organizm - układ odpornościowy dzieci jest niedojrzały, dlatego z takich epidemii najczęściej wychodzą one obronną ręką. Podobnie jest w wypadku osób starszych i z obniżoną odpornością. Dlatego opracowywana przez naukowców szczepionka przeciw ptasiej grypie być może w pierwszej kolejności będzie podawana młodym dorosłym, którzy będą najbardziej zagrożeni podczas pandemii. "Nie zastanawiamy się już nad tym, czy dojdzie do jej wybuchu, ale nad tym, kiedy to się stanie" - ostrzega Światowa Organizacja Zdrowia (WHO).

 

GARDŁOWA SPRAWA 

Wielu z nas myli nie tylko grypę z przeziębieniem, ale i anginę z zapaleniem gardła. W obu wypadkach różnica polega na skali choroby. Przeziębienie i zapalenie gardła, które często jest następstwem przeziębienia, to stosunkowo łagodne choroby wirusowe, ustępujące samoistnie po kilku dniach i nie wymagające leczenia antybiotykami. Tymczasem angina to ciężkie ropne zapalenie migdałków podniebiennych, wywoływane przez bakterie (najczęściej paciorkowce), które atakują organizm i zatruwają krew toksynami. W efekcie chore jest nie tylko gardło, ale cały organizm - może dojść nawet do uszkodzenia zastawek serca. W wypadku anginy niezbędny jest antybiotyk przepisany przez lekarza i zażywany regularnie przez co najmniej pięć-siedem dni. Niestety, pacjenci często odstawiają leki, kiedy tylko poczują się lepiej, a to sprawia, że bakterie w ich migdałkach uzyskują odporność na antybiotyki i atakują ponownie.

Jan Stradowski

 

JAK WALCZYMY Z GRYPĄ 

43% korzysta z porad bliskich i znajomych

37% zapobiegawczo zażywa witaminy

37% radzi się lekarza

32% stosuje metody domowe

 

JAK POLACY LECZĄ KATAR 

36 % zażywa leki dostępne bez recepty

27 % stosuje metody domowe

17 % w ogóle nie leczy

16 % szuka porady u lekarza

8 % radzi się bliskich

7 % prosi o poradę farmaceutę

 

GRYPA CZY PRZEZIĘBIENIE 

Grypa

Wirusy

rozmnażają się w całym organizmie

Objawy

bardzo nasilone i uciążliwe dla chorych

Dolegliwości

poza oznakami podobnymi do przeziębienia pojawiają się bóle mięśniowo-stawowe, bóle brzucha, wzmożone pocenie się i dreszcze

Czas trwania

nawet dwa tygodnie

Temperatura ciała

znaczne skoki temperatury, gorączka powyżej 38,5oC

Powikłania

mogą wystąpić tak poważne powikłania jak zapalenie płuc

 

Przeziębienie

Wirusy

atakują wyłącznie drogi oddechowe

Objawy

są lżejsze i łagodniejsze niż w wypadku grypy

Dolegliwości

dotyczą nosa i gardła

Czas trwania

5-7 dni

Temperatura ciała

w normie lub nieznacznie podwyższona (37,5oC)

Powikłania

rzadko występują, zazwyczaj są dość łagodne

 

 

"FAKTY I MITY" nr  12, 21-27.03.2008 r.

TŁUSTY WIRUS

Dlaczego epidemie grypy występują zimą? Powszechnie uważa się, że łatwiej zarazić się z powodu wychłodzenia organizmu. Amerykańscy naukowcy wykryli jednak prawdziwy powód: wirusy grypy na zimę opatulają się warstwą tłuszczu, która zabezpiecza je przed mrozem.

Przekazywane są przez kaszel, kichanie i wycieranie nosa. Przylepiają się też do opuszków palców. Gdy wirusy znajdą się w drogach oddechowych, otoczka tłuszczu przypominającego masło rozpuszcza się pod wpływem ciepła i wirus przystępuje do akcji. Sam nie jest w stanie się rozmnażać i musi w tym celu zaatakować komórki organizmu. Otoczka tłuszczowa sprawia, że wirus grypy jest odporny na niektóre detergenty, więc nawet sumienne mycie rąk nie zawsze zabezpiecza. Odkrycie uczonych z Krajowego Instytutu Zdrowia Dzieci pozwoli na opracowanie nowych metod walki z grypą.

JF

 

 

"WPROST" nr 1166, 10.04.2005 r.

ZAWAŁ ZAKAŹNY 

DLACZEGO LUDZIE CZĘSTO MYJĄCY ZĘBY KILKAKROTNIE RZADZIEJ CHORUJĄ NA SERCE

W powtarzanych od dawna zaleceniach: "Myj zęby dla zdrowia i urody", jest więcej sensu, niż sądzili stomatolodzy. Najnowsze badania dowiodły, że bakterie tworzące tzw. płytkę nazębną potrafią uszkadzać tętnice w sercu i mózgu, wywołując zawały i udary. Co prawda, już na początku XX wieku lekarze uznali, że zęby zaatakowane przez bakterie są przyczyną wielu groźnych chorób - zapalenia stawów, wsierdzia, nerek, a nawet wyrostka robaczkowego - ale ta teoria została uznana za błędną. Teraz okazuje się, że osoby cierpiące na pozornie niegroźną paradontozę zapadają na choroby układu krążenia częściej niż nałogowi palacze! W USA ten problem dotyczy 200 mln osób, w Polsce - co najmniej 25 mln.

 

SZCZOTKOWANIE SERCA

Paradontoza jest chorobą bakteryjną, w której dochodzi do zapalenia dziąseł szybko przenoszącego się na tkanki otaczające ząb (tzw. przyzębie). Powoduje to rozchwianie zębów i ubytki w kościach szczęki. Chorobę wywołują mikroby, które osadzają się na powierzchni zębów i tworzą płytkę nazębną. Choć w jamie ustnej występuje około 600 różnych bakterii, najgroźniejsze dla dziąseł są cztery gatunki - pałeczki Actinobacillus actinomycetemcomitans, Porphyromonas gingivalis, Tannerella forsythia oraz krętek Treponema denticola. Razem stanowią prawie jedną czwartą wszystkich mikrobów znajdujących się w płytce nazębnej.

 

Im więcej tych bakterii, tym bardziej zaawansowana miażdżyca. Być może to właśnie ona sprzyja rozwinięciu się chorób dziąseł, ale - zdaniem uczonych - to mało prawdopodobne. Osoby dbające o higienę jamy ustnej kilkakrotnie rzadziej chorują na serce. Regularne szczotkowanie zębów kilkakrotnie zmniejsza ryzyko zachorowania na paradontozę. Pomaga też używanie nici dentystycznej, płukanie ust przy użyciu odkażających roztworów i regularne usuwanie kamienia nazębnego. Leczenie paradontozy jest uznawane za najskuteczniejszy sposób zapobiegania przedwczesnym porodom. Udowodniono, że kobiety cierpiące na paradontozę aż sześciokrotnie częściej rodzą wcześniaki o niskiej wadze. Przewlekły stan zapalny w obrębie macicy, wywołany przez bakterie pochodzące z płytki nazębnej, jest odbierany jako sygnał świadczący o dojrzałości płodu, a to wywołuje skurcze porodowe. Prawdopodobnie paradontoza ma też związek z rozwojem cukrzycy typu II.

 

Nadal nie wiadomo jednak, w jaki sposób mikroby żyjące na zębach potrafią spowodować rozwinięcie się chorób w innych narządach. Mogą się na przykład wraz z wdychanym powietrzem przedostać do płuc i wywołać w nich stan zapalny. Na to narażane są głównie starsze osoby przebywające w domach opieki. Być może - jak przypuszczali twórcy teorii infekcji ogniskowych - przenikają też do krwi i wraz z nią trafiają do serca i mózgu, gdzie uszkadzają ściany naczyń krwionośnych i sprzyjają powstawaniu zakrzepów. Bakterie wywołujące paradontozę znaleziono w płytkach miażdżycowych u wielu pacjentów, którzy zmarli na zawał.

 

ZATRUTE TĘTNICE

Niektóre mikroby wytwarzają tzw. toksyny lipopolisacharydowe - substancje prowokujące nasz układ odpornościowy do gwałtownej reakcji. Dochodzi wówczas do ogarniającego cały organizm stanu zapalnego, wywołanego przez rosnący poziom takich substancji, jak cytokiny, białko C-reaktywne (CRP) i lipoproteiny. Badania kliniczne dowiodły, że po wyleczeniu paradontozy znacznie obniża się poziom CRP, który uznaje się za jeden z najważniejszych wskaźników zagrożenia zawałem.

 

Bakterie z płytki nazębnej nie są jedynymi, które w ten sposób szkodzą sercu. Podobnie jest w wypadku infekcji chlamydiami. Te niewielkie mikroby rozmnażają się tylko wewnątrz zaatakowanych komórek, podobnie jak wirusy, a jednocześnie budową przypominają bakterie. Ludzi najczęściej atakuje Chlamydia pneumoniae, wywołująca zapalenie płuc. U 90 proc. zakażonych infekcja przebiega bezobjawowo, za to może doprowadzić do rozwoju choroby wieńcowej. - Na powierzchni chlamydii znajdują się białka podobne do tych, które wchodzą w skład mięśnia sercowego. Komórki odpornościowe atakują je, ale przy okazji uszkadzają naczynia krwionośne w sercu - tłumaczy prof. Joseph Penninger z Instytutu Onkologii w Ontario. Osoby zakażone chlamydiami częściej niż inni przechodzą zawały, a także cierpią na astmę i chorobę Alzheimera.

 

Inną bakterią podejrzaną o wywoływanie miażdżycy jest Helicobacter pylori - ta sama, która odpowiada za większość przypadków choroby wrzodowej żołądka. Uczeni ustalili, że niektóre jej odmiany produkują tzw. cytotoksynę A - białko uszkadzające ściany tętnic wieńcowych i mózgowych. To niepokojące, bo aż 70 proc. Polaków jest zakażonych Helicobacter pylori, a kontakt z chlamydiami miał praktycznie każdy dorosły. Na szczęście nie każda infekcja prowadzi do zawału. Choroba wieńcowa to prawdopodobnie kilka różnych schorzeń mających takie same objawy, a wśród ich przyczyn - oprócz zbytniej aktywności układu odpornościowego, palenia papierosów i niezdrowej diety - istotną rolę odgrywają również bakterie.

 

KAMICA BAKTERYJNA

Do rozwoju miażdżycy mogą się przyczynić tzw. nanobakterie - mikroby o średnicy kilkudziesięciu nanometrów, a więc mniejsze od wielu wirusów! - Te organizmy otaczają się wapniową skorupką, która chroni je przed działaniem wysokiej temperatury, kwasów, promieniowania, a także komórek układu odpornościowego i większości antybiotyków - powiedziała w rozmowie z "Wprost" dr Neva Ciftcioglu, która siedem lat temu odkryła nanobakterie. Mikroby potrafią uszkadzać komórki i tworzyć złogi wapnia w różnych narządach. Uczeni wykryli je m.in. w ogniskach miażdżycy, uszkodzonych zastawkach serca, a także w nowotworach prostaty, tarczycy i piersi.

 

Obecność nanobakterii nie świadczy jeszcze o schorzeniu. Wiadomo jednak, że nieprzypadkowo występują one w kamieniach nerkowych i żółciowych. - Nanobakterie wchłaniają wapń i wbudowują go w swoje skorupki. W ten sposób stają się zaczątkiem kamieni u osób, które mają genetyczną predyspozycję do choroby - mówi dr Ciftcioglu. Jej badania, prowadzone na zlecenie NASA, wyjaśniły, dlaczego astronauci częściej niż inni cierpią na kamicę. Okazało się, że w stanie nieważkości nanobakterie mnożą się pięciokrotnie szybciej niż przy normalnej ziemskiej grawitacji. Niestety, nadal nie wiadomo, w jaki sposób przenoszą się wśród ludzi. Uczeni nie znają ich sekwencji DNA ani metabolizmu.

 

ANTYBIOTYKI NA MIAŻDŻYCĘ?

Lekarze, nie czekając na wyniki badań, próbują leczyć pacjentów chorych na serce za pomocą antybiotyków zabijających nanobakterie. Okazało się, że są one wrażliwe na powszechnie stosowane tetracykliny. Aby rozbić ich ochronne pancerzyki, uczeni podawali pacjentom kwas etylenodiaminotetraoctowy, zwany EDTA lub TAED (dodawany m.in. do proszków do prania jako środek "zmiękczający" wodę). Poprawę zauważono u 84 proc. chorych. Zachęcające rezultaty dały też próby zastosowania antybiotyków makrolidowych zwalczających chlamydie - klarytromycyny, azytromycyny i roksytromycyny. Po kilkumiesięcznym leczeniu u większości pacjentów poprawił się przepływ krwi przez tętnice, procesy miażdżycowe zostały zahamowane, a ryzyko wystąpienia zawału spadło o ponad 40 proc.

Niektórzy kardiolodzy zalecają profilaktyczne zażywanie antybiotyków, podobnie jak od wielu lat polecają przyjmowanie aspiryny. Specjaliści ostrzegają jednak przed zbyt pochopnym stosowaniem tych leków przez chorych na serce - obawiają się, że z tego powodu szybko doczekamy się szczepów bakterii opornych na większość dostępnych leków. Wciąż nie ma pewności, czy stan zdrowia pacjentów poprawił się wskutek zniszczenia chlamydii. Antybiotyki makrolidowe, podobnie jak aspiryna, mają właściwości przeciwzapalne i dzięki temu mogły doprowadzić do zahamowania miażdżycy. Być może dopiero szczepionki przeciw chlamydiom i bakteriom powodującym paradontozę, nad którymi pracuje kilka firm farmaceutycznych, położą kres epidemii zawałów serca.

Jan Stradowski

 

BAKTERIE ATAKUJĄ 

Coraz częściej okazuje się, że przewlekłe infekcje pozornie mało szkodliwymi bakteriami mogą powodować poważne choroby w różnych narządach

 

1. Nanobakterie

słabo poznane mikroby, pasożytujące w różnych narządach i wytwarzające ogniskowe zwapnienia

są przyczyną powstawania kamieni nerkowych, zwłaszcza u astronautów przebywających w stanie nieważkości

mogą mieć też związek z innymi schorzeniami, m.in. miażdżycą i chorobą Alzheimera

 

2. Actinobacillus actinomycetemcomitans, Porphyromonas gingivalis, Tannerella forsythia, Treponema denticola

tworzą płytkę nazębną i prowadzą do powstania paradontozy, czyli uszkodzenia dziąseł

wpływają na powstawanie zmian miażdżycowych w tętnicach - bezpośrednio albo wytwarzając toksyny, które wywołują stan zapalny w całym organizmie

mogą się też przedostać do układu oddechowego i wywołać zapalenie płuc, zwłaszcza u starszych osób

 

3. Chlamydia pneumoniae

atakuje układ oddechowy, wywołuje zapalenie płuc, ale wiele infekcji przebiega bezobjawowo

nieprawidłowa reakcja układu odpornościowego próbującego usunąć chlamydie prowadzi do uszkodzenia naczyń krwionośnych, przede wszystkim w sercu

przewlekła infekcja może też doprowadzić do rozwoju astmy oskrzelowej

 

4. Helicobacter pylori

pasożytuje na błonie śluzowej żołądka, u części osób wywołuje zapalenie żołądka i chorobę wrzodową

szczepy wytwarzające tzw. cytotoksynę A mogą uszkadzać tętnice m.in. w sercu i mózgu 

 

 

"WPROST" nr 1070, 01.06.2003 r.

GRYPĄ W RAKA

WIRUSY ZWALCZAJĄ NOWOTWORY, CHOROBY SERCA I INFEKCJE

Wirus powodujący przeziębienie może się okazać skuteczną bronią w walce z glejakiem, jednym z najczęstszych i najgroźniejszych nowotworów mózgu - dowiedli uczeni z M. D. Anderson Cancer Center w Houston. Wyniki ich badań przeprowadzonych na myszach relacjonuje najnowszy numer "Journal of National Cancer Institute". Inne doświadczenia wykazały pewną skuteczność wirusów w walce z rakiem jajników, wątroby, trzustki, nowotworami szyi i głowy. Wirusy mogą być też stosowane w terapii chorób serca.

 

PRZEZIĘBIĆ NOWOTWÓR

Adenowirus, który uporał się z glejakiem w mózgach myszy, pod koniec przyszłego roku będzie testowany u ludzi - zapewniają naukowcy z M.D. Anderson Cancer Center. W trakcie eksperymentów na zwierzętach komórki glejaka pobrane z organizmu człowieka wszczepiono do mózgu myszy. Następnie uczeni wstrzyknęli wirus do tkanki zmienionej nowotworowo. 60 proc. gryzoni, które były leczone przy użyciu wirusa, żyło około czterech miesięcy po zabiegu. Te, którym nie wszczepiono wirusa, umierały przeciętnie po 19 dniach.

 

Zmodyfikowanego wirusa grypy użyto do walki z innymi nowotworami. W zeszłym roku prof. Daniel Sze ze Stanford University podał go trzydziestu pięciu pacjentom cierpiącym na raka wątroby. U chorych pojawiły się ból gardła, katar i gorączka, ale tego rodzaju skutki uboczne były znacznie mniej dotkliwe niż efekty chemioterapii: nudności, osłabienie i wypadanie włosów. Przed rozpoczęciem eksperymentu lekarze dawali pacjentom około sześciu miesięcy życia. Terapia wirusowa pozwoliła na wydłużenie tego okresu do roku. Pod wpływem leczenia wiele nowotworów zmniejszyło się bądź przestało się powiększać.

 

Uczeni intensywnie poszukują nowych celów, w które mogłyby uderzyć wirusy. Na Uniwersytecie Karoliny Północnej podjęto badania skuteczności adenowirusów w leczeniu nowotworów głowy i szyi. Uczeni z Southwestern Medical Center przy University of Texas rozpoczęli z kolei testy mające wykazać, czy możliwe jest leczenie adenowirusem raka jajników.

Grupa uczonych z Mayo Clinic, pracujących pod kierunkiem Adele Fielding, wykazała, że szczepionka przeciw odrze, zawierająca wirus tej choroby, może walczyć z chłoniakami (nowotworami układu limfatycznego). Trwają przygotowania do zastosowania tej terapii u ludzi.

 

LEKARSTWO EBOLA

Medyczne zastosowanie wirusów nie ogranicza się do terapii nowotworów. W marcu tego roku firma Robarts Research Institute z Londynu ogłosiła, że pierwszy raz dzięki zmodyfikowaniu wirusa opracowano lek, który może być bezpiecznie stosowany u ludzi. Preparat o roboczej nazwie VT-111 ma być wykorzystywany w terapii chorób układu krążenia, ale naukowcy, którzy przyczynili się do jego powstania, są przekonani, że podobne leki wirusowe będą wkrótce stosowane do walki z takimi przypadłościami, jak choroba Leśniewskiego i Crohna (odcinkowe nieswoiste zapalenie jelita cienkiego), stwardnienie rozsiane czy reumatoidalne zapalenie stawów.

 

Być może wirusy zostaną też wykorzystane w terapii chorób płuc. Davidowi Sandersowi i jego współpracownikom z Purdue University udało się tak zmodyfikować wirus Ebola, że nie tylko stał się on nieszkodliwy dla człowieka, ale także umożliwiał wprowadzenie do organizmu odpowiedniej sekwencji genów. Ponieważ nie zmodyfikowany wirus Ebola atakuje przede wszystkim płuca, uczeni liczą, że zmodyfikowany drobnoustrój będzie stosowany w terapii genowej chorób płuc.

 

Infekcje bakteryjne to kolejny cel wirusów. Od kilku lat lekarze obserwują alarmujący spadek skuteczności antybiotyków, które do tej pory stosowano w leczeniu silnych infekcji. Poszukując innej terapii, uczeni coraz częściej próbują wykorzystać wirusy, m.in. bakteriofagi, czyli wirusy zwalczające bakterie. Ich działanie jest znane od początku XX wieku. W Stanach Zjednoczonych i Europie powstają firmy biotechnologiczne, takie jak Intralytix czy GangaGen, zajmujące się produkcją preparatów medycznych, których głównych składnikiem są bakteriofagi.

Paweł Górecki 

 

 

"WPROST", nr 945, 07.01.2001 r.

ZABÓJCY BAKTERII 

CZY BAKTERIOFAGI ZASTĄPIĄ NIESKUTECZNE ANTYBIOTYKI?

73 lata po odkryciu penicyliny bakterie znowu zabijają. Uodpornione na nowe rodzaje antybiotyków atakują dawno już zapomnianymi chorobami, z gruźlicą na czele. Na świecie trwa wyścig uczonych poszukujących nowej skutecznej broni w wojnie z bakteriami.

 

Wrocławscy naukowcy mają nadzieję, że taką bronią okażą się bakteriofagi, wirusy, które są naturalnymi wrogami bakterii i żyją na Ziemi równie długo jak one.

- Szacuje się, że bakteriofagów jest dziesięć razy więcej niż bakterii. Te najliczniejsze na naszej planecie organizmy są naturalnymi wrogami bakterii. Atakują je, doprowadzając w konsekwencji do ich całkowitego rozpadu - tłumaczy prof. Andrzej Górski, dyrektor Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej im. Ludwika Hirszfelda Polskiej Akademii Nauk we Wrocławiu i były rektor Akademii Medycznej w Warszawie.

 

Zaletą bakteriofagów jest to, że atakują określone gatunki bakterii. Tymczasem antybiotyki zabijają nie tylko bakterie chorobotwórcze, ale także pożyteczne dla człowieka, doprowadzając do wyjałowienia przewodu pokarmowego czy biegunek. Ponadto bakteriofagi potrafią się przekształcać równie szybko jak zwalczane przez nie bakterie. - Próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie, jaką rolę odgrywają bakteriofagi w układzie odpornościowym człowieka. Wiemy bowiem, że występują one nie tylko u chorych, ale także u zdrowych ludzi - mówi prof. Andrzej Górski.

 

Badania dotyczące wykorzystania bakteriofagów w leczeniu zakażeń bakteryjnych prowadziły dotychczas na szerszą skalę dwa ośrodki: Instytut Mikrobiologii i Wirusologii w Tbilisi (Gruzja) i wrocławski IIiTD PAN. - W ostatnich 15 latach leczyliśmy bakteriofagami 1500 pacjentów odpornych na antybiotyki. Dziewięćdziesiąt procent z nich wyleczyliśmy. U pozostałych albo nastąpiła wyraźna poprawa, albo terapia nie dała efektów - informuje dr Beata Weber-Dąbrowska, kierownik laboratorium bakteriofagowego IIiTD.

 

Bakteriofagami leczono między innymi pacjentów cierpiących na przewlekłe przetoki ropne, ropne zakażenie nosa, gardła i oskrzeli, posocznicę, ropne zapalenie otrzewnej, odoskrzelowe zapalenie płuc, ropiejące rany pooperacyjne i czyraki. Najmłodszy pacjent miał tydzień, najstarszy - 86 lat. - W leczeniu czyraków mamy praktycznie stuprocentową skuteczność, w wypadku posocznicy - dziewięćdziesięcioośmioprocentową. Niedawno uratowaliśmy życie 21-letniej pacjentce oddziału hematologii WAM w Warszawie, która miała posocznicę po przeszczepie szpiku. W wypadku tego ciężkiego powikłania przegrywamy tylko wówczas, gdy lekarze proszą nas o pomoc dopiero wtedy, kiedy pacjent jest w stanie agonalnym - twierdzi dr Beata Weber-Dąbrowska.

 

Do polskich i gruzińskich osiągnięć (naukowcy z Tbilisi twierdzą, że w wypadku zakażeń bakteriami z grupy enterococcus skuteczność terapii wynosi 80 proc.) z dużym dystansem odnosili się dotychczas badacze z Europy Zachodniej i USA. "The Lancet", prestiżowe pismo medyczne, poinformowało w październikowym numerze, że powodem takiego stosunku było stosowanie nieprawidłowych metod badawczych, między innymi nieprzeprowadzenie badań klinicznych metodą podwójnie ślepej próby, co pozwoliłoby obiektywnie zweryfikować informacje o skuteczności terapii podawane przez oba ośrodki.

 

- Prawdą jest - przyznaje prof. Andrzej Górski - że w ubiegłych latach takiej metody nie stosowano, ale od roku czynimy starania, by ten wymóg spełnić. Niestety, nie mamy na to pieniędzy. Nie możemy kosztów badań klinicznych pokryć ze szczupłych funduszy otrzymywanych z KBN, a z resortu zdrowia nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasz wniosek w tej sprawie. Mimo to - zwracam uwagę - w "The Lancet" podano, że skuteczność naszych bakteriofagów wynosiła około 90 proc.

 

Rosnące zagrożenie ze strony bakterii opornych na antybiotyki przyczyniło się do wzrostu zainteresowania uczonych amerykańskich i kanadyjskich terapią bakteriofagową. W maju, na dorocznym zjeździe, członkowie Amerykańskiego Towarzystwa Mikrobiologicznego uznali, że bakteriofagi mogą być bronią w walce z bakteriami. Programy badawcze prowadzone są między innymi przez amerykański Narodowy Instytut Zdrowia (NIH) i uniwersytet stanowy na Florydzie.

 

Zdaniem cytowanego przez "The Lancet" Mike’a DuBow z Uniwersytetu McGill w Montrealu, bakteriofagi nie zastąpią kuracji antybiotykowej, ale mogą być jej uzupełnieniem. - Jako lekarz wiem doskonale, że nie ma lekarstw, którymi można wyleczyć każdą chorobę i każdego chorego. Gdy jednak antybiotyki zawodzą, fagoterapia jest jedyną znaną, skuteczną i zarazem bezpieczną metodą leczenia niektórych zakażeń. Szczególnie wtedy, gdy zagrożone jest życie pacjenta - twierdzi prof. Marian Mulczyk z IIiTD.

Andrzej Kulik 

 

 

"WPROST" nr 928, 10.09.2000 r.

WIRUS W POTRZASKU 

Chorzy na wirusowe zapalenie wątroby mogą nieco odetchnąć. Od niedawna w terapii tego schorzenia stosowany jest nowy preparat. Zamiast znienawidzonych, kłopotliwych zastrzyków wystarczy zażywanie raz dziennie jednej tabletki. Lek - jak wynika z badań klinicznych - jest dobrze tolerowany przez organizm.

Lamiwudyna jest pierwszym preparatem bezpośrednio atakującym wirusy. Substancja czynna jest wbudowywana w nici DNA wirusa, co uniemożliwia mu dalszą syntezę kwasu nukleinowego i rozmnażanie się. Dzięki temu zabiegowi układ odpornościowy co drugiego chorego jest w stanie zniszczyć wirusy. Już po miesiącu terapii lekarze nie wykrywają ich we krwi. Leczenie musi jednak trwać jeszcze około roku. U części tych chorych, u których nie udało się całkowicie zniszczyć wirusa, cofają się zmiany martwiczo-zapalne i proces włóknienia wątroby.

 

Jedyne dostępne do niedawna leki, zwane interferonami, przyczyniały się do zwiększenia zdolności układu immunologicznego do rozpoznawania wirusa. Pośrednio prowadziły zatem do jego niszczenia. Często jednak powodują one uciążliwe działania uboczne - zaburzenia hematologiczne, depresję, utratę apetytu i wagi, łysienie, objawy grypopodobne i złe samopoczucie.

- Na naszych oczach dokonuje się rewolucja w leczeniu chorób wirusowych. Jeszcze do niedawna nie umieliśmy sobie z nimi poradzić. Teraz leków jest już tyle, że lekarze mogą mieć kłopoty z wymienieniem wszystkich nazw. Obecna rewolucja jest podobna do tej, jaką spowodowało pojawienie się antybiotyków. Dzięki nim można było zwalczyć chorobotwórcze bakterie - mówił na spotkaniu z dziennikarzami prof. Jacek Juszczyk, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych Akademii Medycznej w Poznaniu.

 

Wirus wywołujący zapalenie wątroby typu B sprawia lekarzom ogromne kłopoty. Do zakażenia może dojść stosunkowo łatwo. Narażeni na nie jesteśmy podczas różnorodnych zabiegów medycznych i niemedycznych (tatuowania, przekłuwania uszu, zabiegów kosmetycznych i fryzjerskich), jeśli podczas ich przeprowadzania dochodzi do uszkodzenia skóry, oraz poprzez stosunki seksualne z zakażonym partnerem. Wirus może być też przeniesiony podczas porodu z zakażonej matki na noworodka.

Choroba jest groźna z jeszcze jednego powodu: zazwyczaj przez wiele lat nie daje żadnych objawów. Po pewnym czasie chorzy skarżą się na zaburzenia żołądkowe i dolegliwości przypominające grypę. Po 10-15 latach nie rozpoznana prowadzi do marskości wątroby. Niekiedy dopiero dolegliwości wywołane poważnym uszkodzeniem tego narządu, na przykład krwotok żylaków odbytu, są pierwszymi objawami świadczącymi o zakażeniu wirusem HBV. Jedynym sposobem leczenia jest wówczas transplantacja narządu.

 

Nie leczone, przewlekłe zakażenie wirusem HBV może także prowadzić do rozwoju pierwotnego raka wątroby. Specjaliści szacują, że zakażenie HBV stukrotnie zwiększa ryzyko powstania zmian nowotworowych w tym narządzie. Wirus ten jest uważany za najczęstszą po paleniu tytoniu przyczynę nowotworu wątroby.

Nowa, mniej uciążliwa terapia jest szansą na inne życie dla 350 mln chorych na zapalenie wątroby typu B.

- Jest także nadzieją dla tych, którzy nie mogli być leczeni dostępnymi dotychczas preparatami. Dotyczyło to m.in. pacjentów po 65. roku życia, z psychozą lub depresją (interferony nasilały te objawy i powodowały, że chorzy popełniali samobójstwo), z niewydolnością krążenia i chorobą wieńcową oraz z niektórymi postaciami cukrzycy - przypomina prof. Janusz Cianciara, kierownik Kliniki Hepatologii i Niedoborów Immunologicznych Akademii Medycznej w Warszawie.

 

Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na początku przyszłego roku liczba zakażonych wirusem HBV wzrośnie do 400 mln. Najbardziej zagrożeni są mieszkańcy południowo-wschodniej Azji, Chin, Afryki i Europy Środkowej. W Polsce żyje 300 tys. chorych na żółtaczkę. W latach 1979-1985 co roku rejestrowano do 16 tys. zachorowań. Potem ich liczba zaczęła spadać. Nadal jednak ryzyko zakażenia tą chorobą jest bardzo duże.

 

- Korzystniejsza sytuacja epidemiologiczna obserwowana w drugiej połowie lat 90. jest efektem poprawy skuteczności sterylizacji, która jednak nadal nie jest zadowalająca, oraz wprowadzenia obowiązkowych szczepień - uważają lekarze. Epidemiolodzy oceniają, że do 60 proc. zakażeń wirusem HBV u osób dorosłych i aż 80 proc. u dzieci dochodzi podczas zabiegów medycznych.

- To nie poprawa warunków sanitarnych spowodowała zmniejszenie liczby chorych na żółtaczkę typu B, lecz szczepienia. Do klinik w całej Polsce przyjmowane są dziś grupy młodych ludzi z ostrym zapaleniem wątroby. Nie objęły ich szczepienia obowiązkowe, a sami nie zdecydowali się na nie, choć na pewno nie uczynili tego z braku pieniędzy. Dziś płacą za tę nierozwagę - ostrzega prof. Juszczyk.

Dorota Romanowska 

 

 

"WPROST" nr 888, 05.12.1999 r.

CICHY ZABÓJCA

CZY NAUKOWCOM UDA SIĘ WRESZCIE WYGRAĆ WALKĘ Z CHOROBOTWÓRCZYMI BAKTERIAMI?

Antybiotykomania doprowadziła do tego, że coraz więcej bakterii uodporniło się na wszelkie znane ludziom leki. Niewielkie efekty przyniósł międzynarodowy program optymalizacji stosowania antybiotyków. Choć ich zużycie nieznacznie spadło, nadal pojawiają się szczepy, których nie umiemy zwalczyć. Naukowcy wpadli jednak na pomysł, jak pokonać wciąż mutujące bakterie. Postanowili stworzyć antybiotyk skutecznie niszczący drobnoustroje odpowiedzialne za powstanie jednej choroby. Zaczęli od przewlekłego zapalenia oskrzeli, które wbrew powszechnej opinii jest jedną z groźniejszych dolegliwości trapiących mieszkańców naszego globu. Na przewlekłe zapalenie oskrzeli cierpi 5-7 proc. ludzi, głównie mężczyzn w sile wieku. W Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej schorzenie to jest czwartą lub piątą (w zależności od kraju) przyczyną śmierci w tej grupie osób. W ciągu ostatnich 20-30 lat liczba cierpiących na przewlekłe zapalenie oskrzeli zwiększyła się o ponad 50 proc. W takim samym tempie rośnie również liczba ofiar tej choroby. Wraz ze zwiększaniem się liczby pacjentów wzrastają koszty społeczne i medyczne tej choroby. W połowie lat 90. w Stanach Zjednoczonych wydatki na leczenie przewlekłego zapalenia oskrzeli wyniosły prawie 20 mld USD. Z tego na leki wydano 1,6 mld USD. W Stanach Zjednoczonych żyje prawie 12 mln osób dotkniętych tym schorzeniem. Lekarze pierwszego kontaktu składają im każdego roku 14 mln wizyt. Ponad 2,3 mln chorych kierują na leczenie szpitalne. W podstawowej opiece zdrowotnej częściej niż co dziesiąta recepta na leki antybakteryjne była wypisywana właśnie pacjentom z zapaleniem oskrzeli. W 1992 r. Brytyjczycy wydali 47,2 mln funtów, wykupując 12 mln recept na leki mające zwalczyć infekcje dróg oddechowych (w Polsce w ubiegłym roku przepisano 6 mln takich recept). Światowa Organizacja Zdrowia określiła przewlekłe zapalenie oskrzeli mianem "cichego zabójcy" (shadow killer). Chorych męczy dotkliwy kaszel, nie pozwalający im wypocząć nawet w nocy. Rano budzą się rozbici, podrażnieni, niektórzy wpadają w depresję. Nieustannie odczuwają duszność, nie mogą złapać tchu, mają świszczący oddech. Podczas napadu kaszlu może u nich dojść do zatrzymania obiegu krwi w płucach i ustać dopływ krwi do ośrodkowego układu nerwowego. Bardzo silny atak może doprowadzić zatem do krótkotrwałej utraty przytomności. Zaburzenie krążenia płucnego obciąża zaś serce, co może spowodować rozwój niewydolności krążenia. Bezpośrednią przyczyną zaostrzenia przewlekłego zapalenia oskrzeli są infekcje bakteryjne (u ponad 50 proc. chorych), wirusowe lub grzybicze. U ludzi zdrowych błona śluzowa oskrzeli wysłana jest rzęskami, które wykonując ruch podobny do falującego na wietrze zboża, usuwają śluz wraz z jego zawartością - pyłami, bakteriami itp. Gdy ilość zanieczyszczeń rośnie, maleje skuteczność rzęsek. Najpierw układ oddechowy atakują wirusy, które torują drogę bakteriom. Powstaje stan zapalny. Z czasem bakterie zagnieżdżają się już nie tylko w oskrzelach, lecz także przechodzą niżej, do płuc. Zanim jednak do tego dojdzie, drogi oddechowe muszą być przez długi czas drażnione. Przyczynia się do tego zanieczyszczenie powietrza spowodowane emisją pyłów przemysłowych i spalin samochodowych, paleniem w domowych piecach i przede wszystkim dymem tytoniowym. Dla epidemiologów nie było zatem zaskoczeniem, że na przewlekłe zapalenie oskrzeli cierpi co ósmy nałogowiec i jedynie co dwudziesta osoba niepaląca. Prawdopodobnie z tego powodu niemal dwa razy częściej chorują na nią mężczyźni niż kobiety. Panowie bowiem chętniej ulegają temu nałogowi. Problemy z oddychaniem ma prawie każdy palacz już po kilku latach trwania w nałogu. Na początku męczy go jedynie poranny kaszel i odkrztuszanie wydzieliny. Z czasem kaszel staje się bardziej uporczywy, a odkrztuszanie trudniejsze. - Najlepszą terapią byłoby rzucenie palenia. Wiele osób nie zdaje sobie jednak sprawy z zagrożenia. Lubią czuć smak papierosów. Potem szybko wpadają w nałóg, z którego nie jest łatwo się wyzwolić - mówi dr Peter Ball ze Szkoły Nauk Biomedycznych Uniwersytetu w St. Andrews w Wielkiej Brytanii. - Próbować jednak warto. Nawet u ludzi starszych, którzy postanowili rzucić palenie dopiero po przekroczeniu 65. roku życia, poprawia się - choć co prawda nieznacznie - stan dróg oddechowych - dodaje prof. Luigi Allegra z Instytutu Chorób Układu Oddechowego Uniwersytetu w Mediolanie. Gdy dojdzie do zaostrzenia choroby, lekarz musi zastosować antybiotyk. Ordynowanie przypadkowych preparatów - najczęściej promowanych wśród lekarzy lub najtańszych - powoduje, że u 13-25 proc. pacjentów leczenie okazuje się nieskuteczne. Jeśli antybiotykoterapia ma być skuteczna, powinna zostać poprzedzona badaniami laboratoryjnymi, które pozwoliłyby ustalić, jakie bakterie wywołały chorobę i na jakie leki są one wrażliwe. Stan pacjenta nie pozwala jednak lekarzom czekać na ich wynik. Wymaga podjęcia błyskawicznej decyzji i przystąpienia do leczenia.

 

Lekarz przepisuje zatem antybiotyk, nie mając pewności, czy pomoże on choremu. Stosuje zazwyczaj preparat o możliwie najszerszym zakresie działania. Często jednak nie tylko nie osiąga żadnych efektów terapeutycznych, lecz dodatkowo niszczy florę bakteryjną niezbędną do prawidłowego funkcjonowania organizmu. - W medycynie tani lek nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Po pewnym czasie może się okazać, że terapia - początkowo tania - ostatecznie była jednak bardzo droga. Doszło bowiem do powikłań, pacjent częściej przebywał w szpitalu i krótszy był czas między kolejnymi zaostrzeniami się choroby. Z wieloletnich analiz wynika także, że cena leków, w tym antybiotyków, wynosi mniej niż 10 proc. kosztów medycznych i społecznych ponoszonych przy opiece nad osobami cierpiącymi na przewlekłe zapalenie oskrzeli. Różnica w cenie leku wpływa zatem nieznacznie na budżet służby zdrowia - mówi prof. Ronald Grossman z Uniwersytetu w Toronto, w Kanadzie. Naukowcy zaobserwowali, że u niemal wszystkich pacjentów z przewlekłym zapaleniem oskrzeli - i to niezależnie od kontynentu - chorobę wywołują przede wszystkim trzy gatunki bakterii: Haemophilus influenzae, Streptococcus pneumoniae i Moraxella catarrhalis. Wpadli zatem na pomysł opracowania antybiotyku, który miałby ściśle określony zakres działania, by nie trzeba było - jak to się często czyni - stosować kilku leków niszczących bakterie. Tak powstała moksyfloksacyna. - W Stanach Zjednoczonych żyje 10,5 mln astmatyków. Terapia 9 mln z nich jest efektywna. Tymczasem przy zaostrzeniu się przewlekłego zapalenia oskrzeli możemy pomóc zaledwie co dziewiątemu pacjentowi. Przy tak wysokich kosztach tej choroby, a jednocześnie tak małej efektywności leczenia opracowanie nowej terapii stało się niezmiernie ważne. Zwłaszcza wielu pacjentów nie chce słyszeć o rzucaniu palenia i coraz więcej osób żyje w zatrutym środowisku, w którym narażeni są na nieustanne drażnienie dróg oddechowych - mówi prof. Grossman. - Pojawienie się moksyfloksacyny, antybiotyku najnowszej generacji, prawdopodobnie zaradzi tym problemom. Lek niszczy bowiem większość znanych bakterii wywołujących przewlekłe zapalenie oskrzeli - uważa dr Ball. Moksyfloksacyna ułatwi także pracę wielu lekarzom. Nie będą bowiem musieli przeżywać rozterek, jaki lek przepisać choremu.

 

Wystarczy jedynie dobrze postawiona diagnoza. - Nowa generacja antybiotyków zdaje się być groźną bronią w walce z bakteriami. Daje szybkie efekty terapeutyczne i jest bezpieczna dla pacjentów - zapewnia prof. Frank Armstrong z zespołu badawczego nad moksyfloksacyną. Nie wiadomo tylko, jak długo lek będzie skutecznie zwalczać bakterie wywołujące przewlekłe zapalenie oskrzeli. Kiedy pojawiają się kolejne ich mutacje, które ponownie zadrwią z naukowców?

Dorota Romanowska, Rzym

 

 

GRUŹLICA

Gruźlica – opis choroby, leczenia i sposobów zapobiegania

Gruźlica jest chorobą zakaźną, która z reguły atakuje płuca, chociaż może uszkodzić dowolną inną

część ciała.

Mniej więcej 150 lat temu, powodowała ona jedną ósmą wszystkich zgonów w Zjednoczonym

Królestwie, jednakże do lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku, wskutek lepszych warunków

mieszkaniowych, poprawionych standardów żywienia i pojawienia się skuteczniejszych leków,

stała się rzadkością w naszym kraju – w 1987 roku zanotowano tylko 5745 przypadków.

Jednakże gruźlica nie została całkowicie wyeliminowana. Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat,

liczba zachorowań w Zjednoczonym Królestwie powoli rosła. Obecnie, około 7000 osób zapada na

gruźlicę co roku – czyli nieco więcej niż jedna osoba na 10 000 całej populacji.

Nie jest łatwo zarazić się gruźlicą – trzeba przez dłuższy czas znajdować się w bezpośrednim

kontakcie z osobą cierpiącą na tę chorobę (przykładowo z chorym domownikiem), niemniej

wszyscy powinni zdawać sobie sprawę z symptomów choroby, aby w razie potrzeby móc jak

najszybciej uzyskać leczenie.

Gruźlica jest uleczalna – należy otrzymać zestaw specjalnych antybiotyków.

W jaki sposób rozprzestrzenia się gruźlica i czy jestem zagrożony zachorowaniem?

Gruźlicą można się bezpośrednio zarazić tylko od osoby, która ma zarazki w płucach lub gardle.

Gruźlica rozprzestrzenia się przez powietrze, gdy osoby chore zakasłają lub kichną. Ale po to, aby

złapać tę chorobę, musisz przebywać w pobliżu zarażonej osoby przez dłuższy czas. Tak więc

prawdopodobieństwo, że złapiesz gruźlicę w autobusie lub metrze – dla przykładu – jest niewielkie.

Nie każda osoba cierpiąca na gruźlicę zaraża innych, zaś większość osób z zakaźną gruźlicą dosyć

szybko staje się nosicielami nie zarażającymi – na ogół po około dwóch tygodniach – pod

warunkiem, że korzystają z właściwego leczenia.

Chociaż na gruźlicę może zapaść każdy, niektóre osoby należą do grup szczególnego ryzyka.

Zalicza się do nich osoby, które:

● zamieszkują w tym samym gospodarstwie domowym – lub są narażone na długotrwały

bliski kontakt – z osobą chorą na zakaźną gruźlicę

● mieszkają w niezdrowych warunkach lub w przeludnieniu, w tym osoby bezdomne lub

śpiące w prymitywnych warunkach

● zamieszkiwały, pracowały lub przebywały przez dłuższy czas w kraju o wysokiej

zachorowalności na gruźlicę, przykładowo w krajach Azji Południowo-Wschodniej, Afryki

Subsaharyjskiej lub w niektórych krajach Europy Wschodniej

● mogły być narażone na gruźlicę w młodości, gdy ta choroba była bardziej

rozpowszechniona w naszym kraju

● są dziećmi osób, w których kraju pochodzenia jest wysoka zachorowalność na gruźlicę

● przebywały w więzieniu

● nie mogą zwalczyć infekcji (immunosupresja) z powodu innej choroby (np. zarażenie HIV)

lub cyklu leczenia

● są uzależnione od narkotyków lub nadużywają alkoholu

● nie jedzą na tyle dobrze, aby utrzymać się przy zdrowiu

Skąd mam wiedzieć, czy mam gruźlicę?

Najpowszechniejsze symptomy gruźlicy to między innymi:

● kaszel, który pogarsza się na przestrzeni kilku tygodni

● utrata wagi bez wyraźnej przyczyny

● gorączka i intensywne pocenie nocne

● ogólne i nietypowe poczucie zmęczenia oraz kiepskie samopoczucie

● kasłanie krwią.

Wszystkie te symptomy mogą być oznaką innych problemów, jeżeli jednak występują u

Ciebie i jesteś zaniepokojony, to porozmawiaj z lekarzem lub pielęgniarką w lokalnej

przychodni lub klinice, bądź skorzystaj z centrum pomocy bezpośredniej NHS lub zadzwoń

na numer NHS Direct (0845 4647).

(Dla bezpieczeństwa pacjentów, wszystkie rozmowy z NHS Direct są nagrywane. Opłata jak za

połączenie lokalne.)

Jeżeli utrzymujesz bliski kontakt z osobą, którą zdiagnozowano jako chorą na gruźlicę, i istnieje

ryzyko, że mogłeś się zarazić, to zostanie Ci zaoferowana wizyta kontrolna w specjalistycznej

klinice.

Czy gruźlica jest uleczalna?

Tak, gruźlica może być wyleczona za pomocą specjalnych antybiotyków. Po rozpoczęciu leczenia,

zauważysz poprawę zdrowia po mniej więcej dwóch – czterech tygodniach. Jednakże leczenie musi

trwać co najmniej sześć miesięcy. Jest rzeczą niezbędną, abyś ukończył cały cykl leczenia. W

przeciwnym razie gruźlica może powrócić w postaci odpornej na działanie zwykłych leków i

znacznie trudniejszej do wyleczenia. A tę groźniejszą postać gruźlicy możesz przekazać swojej

rodzinie i przyjaciołom.

W razie niewłaściwego leczenia, gruźlica może doprowadzić do śmierci.

Myślałem, że jest szczepionka, która zapobiega gruźlicy?

Rzeczywiście, istnieje szczepionka (BCG), którą od wielu lat stosuje się do zapobiegania gruźlicy.

BCG jest najskuteczniejsza, jeżeli chodzi o zapobieganie najpoważniejszym formom gruźlicy u

dzieci. Jednakże szczepionka nie zawsze zapobiega zachorowaniu, w związku z czym musisz

zawsze znać oznaki i symptomy gruźlicy.

Kto może skorzystać ze szczepionki BCG?

Szczepionka BCG jest oferowana:

. niemowlętom urodzonym lub mieszkającym na obszarach, na których zachorowalność na gruźlicę

wynosi co najmniej 40/100 000 mieszkańców

. niemowlętom, których rodzice lub dziadkowie urodzili się lub pochodzą z kraju, w którym

zachorowalność na gruźlicę wynosi co najmniej 40/100 000 mieszkańców

. imigrantom z krajów o wysokiej zachorowalności na gruźlicę, którzy nie byli uprzednio

szczepieni

Jak inaczej można zapobiec gruźlicy?

Najważniejszym i najbardziej skutecznym sposobem zapobiegania rozprzestrzenianiu się gruźlicy

w naszym kraju jest diagnozowanie osób możliwie najwcześniej i dopilnowanie, aby przeszły

odpowiedni cykl leczenia. Dlatego właśnie pełna wiedza o chorobie jest tak ważna.

Jadę za granicę, czy potrzebuję szczepionki BCG?

Jeżeli zamierzasz mieszkać lub pracować zagranicą w kraju o dużej zachorowalności na gruźlicę

przez okres powyżej jednego miesiąca, to jest rzeczą ważną, abyś uzyskał ochronę przed gruźlicą.

Poproś o pomoc w lokalnej przychodni lub klinice.

GRUŹLICA W LICZBACH – FAKTY

● Gruźlica występuje od mniej więcej 4000 lat – nawet na egipskich mumiach widać ślady tej

choroby

● Mniej więcej 2 miliardy osób (czyli w przybliżeniu jedna trzecia całej populacji Ziemi) są

zarażone wirusem gruźlicy – w związku z czym istnieje ryzyko, że w pewnym okresie życia

rozwinie się u nich aktywna forma choroby

● Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że niemal 9 milionów osób na całym

świecie zapada na gruźlicę co roku

● Gruźlica powoduje około 2 milionów zgonów rocznie. Obok malarii i HIV, jest jedną z

najgroźniejszych chorób zakaźnych współczesnego świata

● W Afryce Subsaharyjskiej, epidemia HIV zwiększa podatność tubylców na gruźlicę

● W całym Zjednoczonym Królestwie, liczba zachorowań na gruźlicę wzrosła o 27% od lat

osiemdziesiątych dwudziestego wieku –z 5745 przypadków do 7300 rocznie

● W Londynie, liczba przypadków zachorowań na gruźlicę wzrosła o połowę od lat

osiemdziesiątych dwudziestego wieku i obecnie wynosi niemal 3000 zachorowań rocznie

● W Zjednoczonym Królestwie, ze względu na powszechny dostęp do skutecznej opieki

medycznej, przypadki zgonów powodowane przez gruźlicę są rzadkie.

Gruźlica – powszechne obawy

Większość mieszkańców Zjednoczonego Królestwa nigdy nie zetknie się z gruźlicą. Podczas gdy

jest rzeczą ważną, abyśmy potrafili rozpoznać symptomy gruźlicy i znali sposoby

rozprzestrzeniania się i leczenia tej choroby, to jednak nie mniej istotne jest zrozumienie

faktycznego ryzyka dla nas i naszych rodzin.

Transport publiczny i zamknięte miejsca publiczne

Używanie transportu publicznego i wykonywanie normalnych, codziennych czynności nie zwiększa

ryzyka zachorowania na gruźlicę.

Gruźlica w szkołach

Jest to zjawisko niezwykle rzadkie, ale budzące wiele emocji. Dzieci chorujące na gruźlicę rzadko

kiedy rozprzestrzeniają chorobę. Dzieci zarażają się gruźlicą od dorosłych, którzy mają zarazki tej

choroby w płucach. W razie wykrycia dziecka chorego na gruźlicę w szkole, przeprowadza się

badanie wszystkich uczniów w celu ustalenia źródła infekcji oraz zabezpieczenia pozostałych dzieci

i nauczycieli. Źródłem jest z reguły członek rodziny lub osoba przebywająca w tym samym

gospodarstwie domowym. W razie wykrycia zakaźnej postaci gruźlicy u członka kadry

nauczycielskiej, uczniowie zostaliby przebadani zgodnie z zaleceniami lokalnych władz ds. opieki

zdrowotnej.

Dlaczego wstrzymano program szczepień BCG w szkołach, jeżeli zachorowalność na gruźlicę

wzrasta?

Wzorzec zachorowań na gruźlicę zmienił się znacznie od czasu wprowadzenia programu szczepień

BCG w 1953 roku, w związku z czym szczepienie dzieci w przypadku bardzo niskiego ryzyka

zachorowania straciło sens. W ramach nowej polityki, szczepienia BCG są oferowane tym osobom,

które najwięcej na nich skorzystają w możliwie wczesnym okresie życia, gdy szczepionka jest

najskuteczniejsza. (Patrz arkusz informacyjny dot. gruźlicy, opracowany przez Ministerstwo

Zdrowia).

Gruźlica a imigracja

Chociaż faktem jest, że ponad połowa mieszkańców naszego kraju, u których stwierdzono gruźlicę,

urodziła się zagranicą, to jednak sama imigracja nie tłumaczy ostatniego wzrostu zachorowań na

gruźlicę. Mniej więcej czterdzieści procent osób, które urodziły się zagranicą i zapadają na gruźlicę

w naszym kraju, mieszkało w Zjednoczonym Królestwie przez ponad dziesięć lat. Najważniejszym

działaniem służącym ochronie zdrowia społeczeństwa jest zapewnienie, żeby wszystkie przypadki

gruźlicy były szybko diagnozowane i skutecznie leczone.

Więcej informacji

Aby uzyskać więcej informacji o odpowiedniej ochronie przed gruźlicą dla siebie, rodziny i

przyjaciół, skontaktuj się z:

NHS Direct pod numerem 0845 4647* lub porozmawiać z lekarzem czy przedstawicielem TB

Alert

* Dla bezpieczeństwa pacjentów, wszystkie rozmowy z NHS Direct są nagrywane. Opłata jak za

połączenie lokalne.

TB Alert jest organizacją charytatywną, która stawia sobie za cel rozwijanie świadomości o

gruźlicy i zwalczanie tej choroby na całym świecie.

TB Alert

22 Tiverton Road

London

NW10 3HL

Telefon: 0845 456 0995

e-mail: infor@tbalert.org

Nr rejestrowy organizacji charytatywnej: 1071886

Odwiedź także witryny:

 www.immunisation.nhs.uk

 www.dh.gov.uk

 www.tbalert.org

 www.hpa.org.uk

NHS Direct Interactive – serwis informacji zdrowotnej, której jest dostępny w cyfrowej telewizji

satelitarnej po naciśnięciu przycisku interaktywnego na pilocie.

Niniejsza ulotka jest dostępna w wyżej wymienionych językach na witrynie

 www.immunisation.nhs.uk

Gruźlica

Gruźlica – opis choroby, leczenia i sposobów zapobieganiaAby otrzymać więcej kopii tej broszurki,

skontaktuj się z:

Department of Health Publications

Telefon: 08701 555 455

e-mail: dh@prolog.uk.com

Telefon tekstowy (dla użytkowników minikomputerów)

0870 0102 870 dla osób niedosłyszących

Od 08.00 do 18.00, od poniedziałku do piątku

Aby uzyskać więcej informacji na temat szczepień, odwiedź naszą witrynę

 www.immunisation.nhs.uk

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [27.04.2009, 15:13] 4 źródła

ŚWIŃSKA GRYPA MOŻE PRZEDŁUŻYĆ KRYZYS

To koniec nadziei na szybsze wyjście z recesji.

Ptasia grypa kosztowała świat 3 biliony dolarów, a obecny wirus wydaje się być znacznie groźniejszy - uważa Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.

Zdaniem ekspertów należy spodziewać się przede wszystkim zapaści w turystyce i transporcie.

Mogą się zmienić także przyzwyczajenia konsumentów. Ekonomiści przewidują ograniczenie wizyt w centrach handlowych, co wpłynie na ogólny spadek obrotów w gospodarce - pisze "Puls Biznesu".

Grypa odbiła się już na wynikach wszystkich giełd Starego Kontynentu, poza skandynawskim OMX.

Jest więcej niż prawdopodobne, że negatywny sentyment wywołały informacje o wirusie - uważają analitycy. | TM

 

[Przypominam też o poprzednich plagach: gąbczastym zwyrodnieniu mózgu krów, chorobach świń... poprzez dodawanie do karm wynalazków, jak np. antybiotyki, hormony, zwierzętom roślinożernym dodatków pochodzenia zwierzęcego. Kolejna sprawa to różne krzyżówki, i inne eksperymenty. Następna współprzyczyna to skażenie środowiska chemią, tzw. lekami, wydalinami po ich zażyciu, zawierającymi też pochodzące od chorych (uprzywilejowanych...) ludzi bakterie, wirusy, i w efekcie zatruwanie, zarażanie również zwierząt (wystarczy by doszło do skażenia któregoś elementu łańcucha pokarmowego, np. wody, ryb). Do tego wszystkiego trzeba też dodać osłabienie zwierząt (w wyniku zatrucia, wad rozwojowych, chorób wynikłych z skażenia środowiska, niedożywienia), co powoduje, iż są bardziej podatne na choroby. Następnie dochodzi jeszcze zakłócanie równowagi w środowisku zwierząt, oprócz że w całym ekosystemie, którym niezbędne są drapieżniki eliminujące m.in. chore zwierzęta.

 

CO DO ROZPRZESTRZENIANIA SIĘ ZARAŻEŃ ZWIERZĘCO-LUDZKĄ ODMIANĄ ZARAZKA GRYPY, to brakuje bardzo istotnych inf.: o jego zaraźliwości – kompletnych, w tym jak, od czego to zależy, długo żyją zarazki, co je zabija, jak uniknąć zarażenia.

Biorąc pod uwagę katastrofalne skutki ewentualnej globalnej epidemii, należy natychmiast zamknąć granice, aż do całkowitego opanowania sytuacji, tzn. gdy nie będzie już kolejnych zarażeń, plus odczekanie okresu ewentualnej inkubacji, plus rezerwa czasowa uwzględniająca nie zgłoszenie przypadków zarażenia, niewłaściwe ich rozpoznanie. - red.]

 

 

www.o2.pl | Poniedziałek [27.04.2009, 22:53] 2 źródła

700 TYSIĘCY SZCZURÓW OPANOWAŁO LONDYN

Oszczędności na wywożeniu śmieci grożą epidemią.

W ciągu ostatniego roku szczurza populacja na Wyspach Brytyjskich urosła o 13 procent do ponad 50 milionów osobników. W samej tylko stolicy kraju żyje ich ponad 700 tysięcy.

W tym czasie codzienny odbiór śmieci z 12,5 miliona domostw zmniejszył się o 7,1 procent. O jedną trzecią wzrosła za to liczba usługodawców oferujących odbiór zaledwie dwa razy w tygodniu - donosi serwis branżowy "Waste Data Flow".

 

Brytyjskim szczurom kryzys w gospodarce bardzo odpowiada.

 

Oszczędności na wywożeniu śmieci, do których okrojone budżety miejskie bezpośrednio doprowadziły, dają szansę rozwoju epidemiom. Szczury przenoszą 35 rodzajów chorób zakaźnych, które człowiek złapać może np. przez kontakt z szczurzą uryną, odchodami, przez ugryzienie - donosi serwis Bloomberg.com. | JS

 

 

[ITP., ITD. Czy obecnie rządzący, w Polsce, na świecie, dają radę współczesnym wyzwaniom (obecne postępowanie (m.in. wyczerpywanie surowców, wydatki, płatne zajęcia, rozmnażanie się bez składu, ładu i umiaru itd., itp.) jest rozsądne?)(a przecież to tylko część z morza problemów (sposób rozwiązania wielu z nich opisałem w swoim piśmie))... - red.]

 

 

PRAWO KATZA: LUDZIE I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...

 

 www.wolnyswiat.pl   WBREW ZŁU!!! 

PISMO NIEZALEŻNE – WOLNE OD WPŁYWÓW JAKICHKOLWIEK ORGANIZACJI RELIGIJNYCH, PARTII, UGRUPOWAŃ I STOWARZYSZEŃ ORAZ WYPŁOCIN REKLAMOWYCH. WSKAZUJE PROBLEMY GOSPODARCZE, POLITYCZNE, PRAWNE, SPOŁECZNE I PROPOZYCJE SPOSOBÓW ICH ROZWIĄZANIA (RACJONALNE MYŚLI, ANALIZY, WNIOSKI, POMYSŁY, POSTULATY, I ICH ARGUMENTACJA, CAŁE I FRAGMENTY ROZSĄDNYCH, INTERESUJĄCYCH MATERIAŁÓW Z PRASY I INTERNETU)

 

OSOBY CHCĄCE WESPRZEĆ MOJE PISMO, DZIAŁANIA PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO:

Piotr Kołodyński

Skr. 904, 00-950 W-wa 1

BANK PEKAO SA II O. WARSZAWA

Nr rachunku: 74 1240 1024 1111 0010 0521 0478

Przy wpłatach do 800 PLN należy podać: imię i nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna na pismo „Wolny Świat”). Wpłat powyżej 800 PLN można dokonać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą.

ILE ZOSTAŁO WPŁACONE BĘDĘ PRZEDSTAWIAŁ CO 3 MIESIĄCE NA PODSTAWIE WYDRUKU BANKOWEGO (na życzenie, przy wpłacie od 100 zł, będę podawał jej wielkość oraz wskazane dane wpłacających).

Stan wpłat od 2000 r. do dnia 15.08.2009 r.: 100 zł.

 

 

17. ELEKTRONICZNE ZBIERANIE PODPISÓW (pod

inicjatywami ustawodawczymi, moją kandydaturą na prezydenta)

 http://www.wolnyswiat.pl/17.php

 

21. WPŁATY I WYDATKI

 http://www.wolnyswiat.pl/21.html

 

22. MOJA KSIĄŻKA

 http://www.wolnyswiat.pl/22.html