www.wolnyswiat.pl

 

[Ostatnia aktualizacja: 02.2012 r.]

 

 

OBCE GATUNKI!

 

 

„WPROST” nr 6, 13.02.2005 r.

WYPALILI AUSTRALIĘ?

To ludzie sprawili, że środkowa część kontynentu australijskiego jest pustynią. Badania uczonych z University of Colorado wskazują, że gdy przed 50 tys. lat do Australii dotarli pierwsi osadnicy, szybko wyginęło tam wiele dużych zwierząt (m.in. 19 gatunków torbaczy, siedmiometrowe jaszczurki oraz żółwie wielkości małego samochodu) i roślin. Wykopaliska wskazują, że osadnicy używali ognia do polowań, oczyszczania ścieżek i pól uprawnych czy wysyłania sygnałów. „Systematyczne wypalanie roślinności doprowadziło do zmian klimatycznych na kontynencie” – mówi prowadzący badania prof. Gifford Miller. Dziś w środkowej Australii spada trzy razy mniej deszczu niż na jej wybrzeżach. | (JAS)

 

"NEWSWEEK" nr 4, 30.01.2005 r.: A co do wpływu człowieka na biosferę - to nie jest kwestia ostatnich dziesięcioleci. W obu Amerykach, w Australii i na wszystkich wyspach Oceanu Światowego pierwszy kontakt człowieka z fauną zakończył się wybiciem ponad 80 proc. gatunków wielkich ssaków i ptaków. To był tzw. overkill, wielkie zabijanie. W Ameryce miało to miejsce 11 tysięcy lat temu. W Australii jeszcze dawniej, 40 tysięcy lat temu (tam jeszcze doszły pożary lasów, które do końca zmieniły kontynent w wielką pustynię). Ostatnie ptaki moa na Nowej Zelandii wybito przed kilkuset laty, podobnie wielkie lemury na Madagaskarze.

Rozmawiał Filip Łobodziński

 

 http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj/wiadomosci/zatruta+woda

W BRĄZIE I BURSZTYNACH

Zdaniem prof. J. Czebreszuka była to pierwsza na współczesnych ziemiach polskich struktura protopaństwowa. Z osadą mogą być związane położone 7 km dalej imponujących rozmiarów kurhany w Łękach Małych. Byli tam prawdopodobnie pochowani lokalni władcy, bo znaleziono przy nich tzw. berła sztyletowe - osadzone w brązowej rękojeści sztylety z metalu, być może insygnia władzy.

 

Na terenie grodu odkryto najstarszy w Polsce, unikalny, kompletny warsztat metalurgiczny do przerobu brązu. Lokalni rządcy musieli być niezłymi organizatorami, skoro potrafili nakłonić mieszkańców do wielkiego wysiłku: przekopania głębokiej na cztery metry fosy, ścięcia tysięcy dębów i postawienia palisady wokół osady.

 

Co ich wygnało?

Pod koniec epoki brązu, ok. 1600 roku p.n.e. gród niespodziewanie podupadł i został opuszczony. Dlaczego? - Intensywnie rozwijająca się osada przeżyła coś w rodzaju katastrofy ekologicznej - tłumaczy Czebreszuk. - Zbyt intensywnie eksploatowano okoliczne zasoby naturalne. Mimo stosowania naturalnych nawozów ziemia stała się jałowa, brakowało drzew. Wiele wskazuje na to, że krajobraz wokół grodu zmienił się nie do poznania, wokół rozszerzała się pusta, ogołocona z drzew i wyższej roślinności równina.

 

Mieszkańcy zaczęli odczuwać skutki tej rabunkowej gospodarki - uważa Czebreszuk. Zdaniem dr Jutty Kneisel z Uniwersytetu w Kilonii, która bada pozostałości domów zachowanych dzięki ochronnej warstwie torfu, zdegradowane zostało także przylegające do osady jezioro. - Paleobiolodzy odkryli tu pozostałości sinic, które rozwijają się w zanieczyszczonej wodzie, nie była ona zdatna do picia - mówi Jutta Kneisel.

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

[No, ale za to było dużo msc tzw. pracy, mieli wysoki PKB... – red.]

 

 

Kolejny przykład to mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej, którzy w ciągu kilkuset lat praktycznie doszczętnie wytrzebili zwierzęta, rośliny, w tym wycięli wszystkie drzewa, i, w efekcie, zostali kanibalami, zjadaczami skorupiaków, itp... Czy też współprzyczyniły się do tego, bądź stało się to za sprawą przywiezionych beztrosko (trudno by je na łodziach nie zauważyć, tym bardziej, że musiały coś jeść, a więc robiły też kupy) czy świadomie bezmyślnie szczurów. Nie potrafiono się też zmobilizować by je wytrzebić.

 

 

Trzeba jeszcze podkreślić, że w wszystkich opisanych powyżej i wielu innych sytuacjach miał mse masowy kanibalizm i masowa śmierć głodowa...

 

 

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 17.09.2010, 15:27

INWAZJA OBCYCH GATUNKÓW RUJNUJE EUROPĘ

Są groźne dla ludzi i gospodarki.

Aż 1,3 tys. obcych gatunków zwierząt, roślin i mikroorganizmów, które dotarły do Europy zagraża bioróżnorodności kontynentu i powoduje co roku straty rzędu 12 mld euro - donosi BBC News.

Są groźne dla gospodarki powodując straty w rolnictwie i leśnictwie. Obce gatunki stanowią także zagrożenie dla ludzi, bo bakterie i wirusy mogą dzięki nim ławiej mutować.

Dlatego biolodzy obradujący na konferencji Neobiota w Kopenhadze apelują do władz Unii Europejskiej o wprowadzenie przepisów ograniczających chociażby możliwość przywożenia roślin i zwierząt  w celach hodowlanych.

Takie prawo obowiązuje już w Australii czy Nowej Zelandii. To konieczne, bo suma strat w wysokości 12 mld euro jest raczej niedoszacowana. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich negatywnych skutków inwazji obcych gatunków - mówi Piero Genovesi z Invasive Species Specialist Group.

Liczba takich zwierząt i roślin odkrytych w Europie wzrosła o 76 proc. w ciągu ostatnich 30 lat. To chociażby komary azjatyckie roznoszące groźne choroby, ale także sterniczki jamajskie - kaczki z Ameryki, które wypierają rodzime gatunki. | AJ

 

 

„WPROST’ nr 8, 26.02.2006 r.

INWAZJA PŁAZÓW

Ropuchy aga (Bufo marinus) zagrażają Australii. Te olbrzymie płazy - o długości 25 cm, szerokości 15 cm i wadze sięgającej 2 kg - sprowadzono tam 70 lat temu, by zwalczały owady niszczące uprawy trzciny cukrowej, choć ich toksyczne wydzieliny są szkodliwe dla ludzi i zwierząt domowych. Agi zaczęły się szybko rozprzestrzeniać. Kolejne pokolenia mają coraz dłuższe kończyny, co zwiększa szybkość ich migracji. W latach 60. w ciągu roku przemierzały zaledwie 10 km, dziś – 50 km. Te płazy opanowały już większą część kontynentu. (...) | (MF)

 

„FAKTY I MITY” nr 10, 13.03.2008 r.

JAK NIE OSAMA, TO PYTONY

Inwazja boa dusicieli, na USA. Wkrótce ogromne pytony opanują jedną trzecią terytorium kraju. Brzmi to jak szkic scenariusza trzeciorzędnego horroru, ale naukowcy zapewniają, że taka jest prawda.

Pyton birmański, kiedy osiągnie dojrzałość, ma długość 7 metrów i wagę ponad 100 kg. Wkrótce po narodzinach wcale na to nie wygląda i dlatego Amerykanie chętnie kupowali pytonki jako zwierzątka domowe dla dzieci. Zdając sobie poniewczasie sprawę z realiów, pozbywali się węży, wypuszczając je na wolność.

Pierwsze pytony odkryto w połowie lat 90. we florydzkim parku narodowym Everglades. Do roku 2003 zadomowiły się tam na dobre i zaczęły rozmnażać. Pytony  z reguły nie atakują ludzi, żywią się jeleniami, rysiami, kotami, psami, nawet aligatorami; owijają się wokół ofiary i miażdżą  ją. Są to stworzenia łatwo adoptujące się do nowych warunków i kolonizujące nowe obszary. Wkrótce pojawią się w teksasie i innych południowych stanach, przemieszczając się aż do San Francisco na zachodzie i Wirginii na wschodzie. Ponieważ są łakome, stanowią duże zagrożenie dla miejscowej fauny. Gdy tę przetrzebią, mogą zainteresować się istotami dwunożnymi... | ST

[Żadnych rozsądnych wniosków ze skutków wypuszczenia na wolność, przez pierwszych przybyszów z poza tego kontynentu, w Australii m.in. psów, świń, królików i kotów – które doprowadzają do zagłady lokalną faunę i florę. Tak więc nie tylko Polacy są przed szkodą i po szkodzie głupi... – red.])

 

 

 

 

"ANGORA nr 42, 15.10.2006 r.

"EKOŚWIAT" nr 10. Cena 5 zł

Zaburzenia proporcji między gatunkami mści się nie tylko na zwierzętach i roślinach, zawsze odczuwają to również ludzie

CENNA KUPA HIPOPOTAMA

Przykładem zaburzenia proporcji w Ameryce Północnej są kojoty. Amerykańscy farmerzy uważali je za szkodniki, więc wypowiedzieli im wojnę. Przez całe lata polowano na nie, łapano w sieci lub potrzaski, truto, wykładając przynęty z arszenikiem.

Cel został osiągnięty, liczba kojotów zmalała, i to bardzo.

Wkrótce okazało się, że farmerzy odnieśli pyrrusowe zwycięstwo, bo rezultatem wytępienia kojotów była plaga gryzoni, zwłaszcza myszy i królików, na które polowały kojoty. Plaga była tym większa, że w dużym stopniu wytępiono też jastrzębie i sokoły. Ponieważ straty powodowane przez gryzonie sięgały milionów dolarów, nie było innego wyjścia, jak zaniechać bezwzględnego zwalczania kojotów.

Przykład z Ameryki Środkowej to

 

mangusty.

Szczur śniady, przywleczony w XVII w. na statkach w ten rejon, tak się rozplenił, że stał się groźnym szkodnikiem na plantacjach trzciny cukrowej. Do walki z plagą szczurów sprowadzono mangusty. I rzeczywiście, niedługo zwierzęta te znacznie przetrzebiły szczury. Ponieważ mangusty nie miały naturalnych wrogów, a pożywienia im nie brakowało, więc ich populacja gwałtownie rosła. Gdy nie starczało im szczurów, zabrały się za miejscowe ptaki i gady. Niektórym gatunkom wręcz groziło wymarcie.

Walka, tym razem z mangustami, trwa.

Przykład z Ameryki Południowej.

 

Kajmany

są równie groźne, jak ich krewniacy – krokodyle. To było powodem, że tępiono je w nadmiarze, zabijano też dla mięsa, a przede wszystkim dla cennych skór. Gady te żywią się m.in. krwiożerczymi piraniami. Te nieduże ryby gromadnie atakują ofiarę, która nie ma żadnych szans. Są one tak żarłoczne, że w ciągu paru minut potrafią objeść do kości nawet wołu. Człowiekiem też nie gardzą.

Kiedy zaczęło ubywać tępionych kajmanów, przybywało piranii. Namnożyło się ich tak wiele, że rzeki stały się niezwykle groźne, co uniemożliwiało przeprawy w bród nie tylko bydłu, ale i ludziom. Zamiast więc polować na kajmany żyjące na wolności, zaczęto je hodować dla celów gospodarczych.

 

Hipopotamy

są przykładem z Afryki. Był czas, gdy ich gwałtownie ubywało, a wraz z nimi pewnych gatunków ryb. Odchody hipopotamów użyźniają wodę i powodują bujny rozwój planktonu, a tym samym ryb żywiących się planktonem. Są wśród nich ryby mające duże znaczenie gospodarcze dla miejscowej ludności. Tilapi – jeden

z gatunków tych ryb – żywi się nawet bezpośrednio odchodami hipopotama.

Tak więc radykalny spadek liczby hipopotamów spowodował drastyczne zmniejszenie populacji

ryb.

 

Dzikie króliki

W Australii nie było dzikich królików. Dopiero w 1959 r. sprowadzono 24 sztuki i jako prezent gwiazdkowy znalazły się w majątku myśliwego Thomasa Austina. Zwierzęta zaaklimatyzowały się, a że żywności miały w bród, mnożyły się na potęgę. Myśliwi nie nadążali z ich odstrzałem, choć tylko sam Austin w pierwszych 5 latach upolował 20 tys. królików. Ponieważ jedna samica rodziła 6 razy w roku, po 5-6 młodych w miocie, Australię zalała fala nowego gatunku.

W tym czasie podstawą gospodarki tego kraju była hodowla owiec, tymczasem pięć królików zjadało tyle paszy, co jedna owca. Szacuje się, że w 1950 r. króliki zjadały paszę, którą można było wykarmić 4 miliony owiec. Stało się jasne: inwazję trzeba zatrzymać. Jednak na nic zdawały się parkany ustawiane setkami kilometrów, nie dawał rezultatu masowy odstrzał, zastawianie sideł i zatruwanie zbiorników wodnych, a nawet użycie gazów trujących. Sytuację opanowano dopiero po stu latach od dnia sprowadzenia pierwszych królików.

Skuteczne okazało się użycie do walki z nimi wirusa myksomatozy.

 

Agresywne pszczoły

to przykład z Brazylii. W latach 50. ubiegłego wieku przywieziono tam 35 królowych afrykańskich pszczół Apis mellifera adansonii, produkujących dwukrotnie więcej miodu niż pszczoły miejscowe. Wkrótce się okazało, że afrykańskie pszczoły są nie tylko wydajne, ale i bardzo agresywne. Podczas eksperymentów w stacji badawczej 26 matek wydostało się na wolność, co wystarczyło, żeby doszło do krzyżówek z pszczołami miejscowymi. W rezultacie w okolicznych pasiekach pojawiło się pokolenie „wściekłych pszczół”. Doszło nawet do tego, że pszczelarze, chcąc chronić siebie i rodziny, wywozili ule możliwie najdalej od domów. Mimo to raz po raz dochodziło do tragicznych zdarzeń: padały konie i krowy atakowane przez „dzikie pszczoły”, były śmiertelne wypadki wśród

ludzi. Agresywne pszczoły rozprzestrzeniały się coraz bardziej. W ciągu pierwszych 10 lat ich roje pokonały odległość około 2500 km (w linii prostej). Wszędzie, gdzie się pojawiały, ludzie żyli w trwodze, bo owady atakowały przechodniów, rozpędzały procesje i kibiców na stadionach. Radzili sobie z nimi tylko strażacy, używając świec dymnych.

W ciągu pierwszych 20 lat w Brazylii od jadu wściekłych pszczół zginęło 150 osób. „Wściekłe pszczoły” stały się plagą nie tylko tego kraju, dotarły bowiem do Argentyny i Chile, do Meksyku i Stanów Zjednoczonych.

Zwalczanie inwazji trwa do dzisiaj.

 

Przykład z Polski –

rak amerykański.

W niektórych krajach europejskich raki są przysmakiem, kiedy więc zaczęły wymierać z powodu dżumy, w 1890 r. niemiecki hodowca sprowadził 100 raków z Ameryki i wpuścił je do małego jeziorka w Barnówku opodal Kostrzyna. Stąd raki wodami rzeki Myśli dostały się do Odry. Dalszemu ich rozprzestrzenianiu się pomógł proboszcz z Drzycimia, który – nieświadom skutków – wpuścił je do Jeziora Szpitalnego. Ponieważ nie tylko proboszcz był życzliwy przybyszom, amerykańskie raki pojawiły się w kilku miejscach. Doskonale się aklimatyzując i mnożąc, opanowały 3/4 obecnego obszaru Polski. Przybysz nie spełnił oczekiwań, bo mięsa z niego jest niewiele, okazało się też mniej smaczne. Co gorsza, rak amerykański zaczął wypierać raki krajowe, w wielu miejscach spowodował nawet ich zniknięcie.

 

Zakłócenia równowagi i tragiczne tego skutki mogą spowodować również

rośliny. Przykład z Australii –

kaktusy.

Oprócz plagi królików Australia przeżyła plagę kaktusów. Związane z nią fakty przytaczam według książki Aliny Leńkowej „Oskalpowana Ziemia”.

Na kaktusach żyją owady, z których wyrabiano bardzo drogi barwnik stosowany w przemyśle kosmetycznym. Licząc na dobry interes, hodowli kaktusów podjął się australijski kapitan Artur Philip. Sprowadził jeden z gatunków opuncji. Wkrótce kaktusy zarosły nie tylko ogród kapitana, ale też sąsiednie tereny, z których wyparły miejscową roślinność. Kaktusów wciąż przybywało. W 1925 r. ich zarośla zajmowały już 24 tys. ha gruntów. Walczono z nimi siekierami i środkami chemicznymi. Bezskutecznie. Ratunkiem stało się dopiero sprowadzenie naturalnego wroga opuncji – małego motyla. Biliony jajeczek tego owada rozsiano na terenach opanowanych przez kaktusy. Po siedmiu latach żarłoczne gąsienice motyli zahamowały inwazję kaktusów.

 

Źle się dzieje również wówczas, gdy nadmiernie rozmnażają się miejscowe

gatunki. Przykład z Europy –

kozy.

W latach 50. ubiegłego wieku Grecja liczyła 9 milionów ludzi i tyle samo kóz (plus krowy, owce i inne zwierzęta domowe). Władze starały się zmniejszyć pogłowie żarłocznych kóz, ale napotykały na stanowczy sprzeciw ludności. Rzecz w tym, że Grecja była wówczas krajem biednym, a przecież łatwa w hodowli koza to „krowa ubogich”. Skończyło się, jak skończyć się musiało: niewybredne kozy zjadły wszystko, co nadawało się do zjedzenia – zieloną trawę, gałązki krzewów, korę drzew, nawet suche łodygi. Grecja została niemal całkowicie ogołocona z szaty roślinnej.

Podobnie, choć na mniejszą skalę, nadmiar kóz przetrzebił roślinność Bułgarii, Turcji i kilku innych krajów. Znacznie wcześniej, bo w XVIII w., kozy ogołociły Wyspę Świętej Heleny, niszcząc m.in. tamtejsze lasy hebanowe.

 

Każde z opisanych zdarzeń było skutkiem ingerencji człowieka w stworzoną przez przyrodę równowagę gatunków. Jak się okazuje, zakłócenie tej równowagi szkodzi również człowiekowi.

Jan Więcek

Tytuł oryginalny: „ZNAĆ PROPORCJE,

MOCIUM PANIE”

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela 16.10.2011, 16:32

INWAZJA AZJATYCKICH SZERSZENI! ATAKUJĄ EUROPĘ

Zdobywają kolejne państwo.

Głównymi ofiarami żyjących w Chinach 3-cm szerszeni są pszczoły miodne. Polują na nie i zjadają miód. Teraz owady planują inwazję na Wyspy Brytyjskie.

Vespa velutina nigrithorax opanował już Hiszpanię, Francję i Belgię. Teraz gotuje się do skoku przez kanał, do Anglii. Garstka tych owadów w 2 godziny może zniszczyć całą pasiekę - donosi "The Independent".

Brytyjskie Ministerstwo Rolnictwa, DEFRA, wydało już ostrzeżenie dla lokalnych pszczelarzy, informując o możliwości ataku obcego gatunku szerszenia na ich pasieki.

Do Europy dostał się w kontenerach z Hongkongu w 2004 i świetnie dostosował do miejscowego klimatu. Jedna kolonia liczy do 15 tys. osobników.

W przypadku szerszeni nie ma szacunkowych wyliczeń strat dla gospodarki. Na pewno jednak przyczynią się do zmniejszenia populacji owadów zapylających. Utrata tych oznaczać będzie straty na poziomie 440 mln funtów - dodaje gazeta.

Wszystkie obce szkodniki na Wyspach powodują rokrocznie straty dla budżetu na poziomie 1,7 mld funtów. | JS

 

 

 

 

„ANGORA” nr 30, 27.07.2003 r.

„CORRIERE DELLA SERA” 05.07.2003 r.

ZAGŁADA OCEANÓW

– Środowisko oceaniczne przechodzi poważny kryzys – alarmuje niezależna organizacja „Pew Oceans Commission” z Waszyngtonu, złożona ze światowej sławy intelektualistów, naukowców i obrońców środowiska. Według najnowszych badań przeprowadzonych przez amerykańską Akademię Nauk, ilość resztek paliw trafiających do wód przez osiem miesięcy jest równa wyciekowi ropy z tankowca Exxon Valdez w 1989 roku.

Ilość azotu wpuszczonego do wód Wybrzeża Atlantyckiego i Zatoki Meksykańskiej w wyniku działalności przemysłowej człowieka wzrosła pięciokrotnie od czasów preindustrialnych, a do roku 2030 może powiększyć się o kolejnych 30%. Dwie trzecie zatok i ujść rzecznych ulega procesowi eutrofizacji. W 2001 roku tylko w USA ponad 13 tys. plaż zamknięto z powodu zanieczyszczenia – 20% więcej w porównaniu z rokiem ubiegłym. Według szacunków EPA (ministerstwa środowiska USA) w ciągu tygodnia 3 tys. pasażerów jednego rejsu produkuje 796 tys. litrów odchodów, 3,5 miliona litrów ścieków oleistych oraz ponad 8 ton śmieci.

Agresorzy, czyli nowe gatunki genetycznie zmodyfikowane przez człowieka i przystosowane do życia w niesprzyjających warunkach, przewyższają liczbę gatunków naturalnych i tym samym stanowią zagrożenie dla gospodarki morskiej. Rywalizując ze „starymi” odmianami, przyczyniają się do ich wyginięcia. W Zatoce San

 

Francisco co 14 tygodni odkrywany jest nowy gatunek. „Obcy” są trudni do zidentyfikowania i wykorzenienia z ekosystemu, bowiem bardzo szybko się rozwijają i wykorzystują do przemieszczania się wody balastowe, pompowane w czasie załadunku statków. Zazwyczaj woda jest nabierana w zanieczyszczonych portach, a następnie spuszczana na pełnym morzu. Każdego dnia ok. 7 tys. „obcych” gatunków podróżuje w ten sposób.

 

Groźnym czynnikiem są hodowle ryb, które umożliwiają gatunkom podbój siedlisk ich dzikich „kuzynów”. W grudniu 2000 roku na skutek burzy z hodowli w Maine uciekło 100 tys. łososi, co tysiąckrotnie przewyższa liczbę dorosłych osobników tego gatunku obecnych w wodach stanowych. Ostatnio około tysiąca łososi przedostało się do okolicznych rzek, powodując ogromne straty w lokalnej faunie: osobniki hodowlane atakowały gatunki naturalne oraz roznosiły choroby.

 

Intensywne połowy prowadzą do wyeliminowania ważnych drapieżników, co z kolei może powodować poważne zmiany w strukturze ekosystemu morskiego. W 1989 roku populacja dorsza i flądry uległa znacznej redukcji. Atlantycka populacja halibuta wyginęła w raz z odmianą rekina ostronosa – ofiarą nadmiernych połowów.

Bycatch, czyli polowanie, zabijanie i sortowanie gatunków w czasie połowów, stanowi jeden z poważniejszych problemów ekologicznych. Eksperci twierdzą, że w latach 1980-90 rybacy wyrzucali rocznie 26% (30 milionów kilogramów) złowionych ryb. (...)

Alessandra Farkas

 

„WPROST” 32/33(1285), 12-19.08.2007 r. NAUKA / ZDROWIE

PLAGA ŁOSOSIOWA

FARMY RYBNE TO WYLĘGARNIE CHORÓB I PASOŻYTÓW

Jeśli rybne farmy gruntownie się nie zmienią, czyste i obfitujące w ryby morza przejdą do historii. Hodowla owoców morza i ryb (zwana akwakulturą) miała się przyczynić do wzmocnienia ochrony naturalnych zasobów oceanów. Dzieje się odwrotnie – akwakultura stanowi dla nich dodatkowe zagrożenie. Rybołówstwu grozi więc potężny kryzys, gdyż oceany przestały być bezdenną spiżarnią.

 

RYBA PRZEMYSŁOWA

W Atlantyku Północnym, jednym z najbardziej przetrzebionych akwenów, popularnych fląder, dorszy, morszczuków, tuńczyków jest sześciokrotnie mniej niż sto lat temu. Tymczasem popyt na białko rośnie na całym świecie. Dlatego tak wielkie nadzieje wiązano z hodowlą ryb.

Co druga ryba, która trafia na stół, pochodzi z hodowli. Akwakultura jest najszybciej rosnącą gałęzią światowej gospodarki – co roku jej produkcja zwiększa się o ponad 10 proc. Tempo jej rozwoju to fenomen, gdyż wiąże się z udomowianiem nowych gatunków. Proces, który na lądach trwał 11 tys. lat, w morzach przebiega niemal na naszych oczach. W ostatnim stuleciu zaczęto hodować 430 gatunków (w ostatniej dekadzie – 107), co stanowi 97 proc. hodowanych obecnie wodnych organizmów. Niestety, to sukces pozorny – naukowcy coraz głośniej przestrzegają, że ta rewolucja przyspiesza trzebienie dzikich gatunków i zagraża środowisku.

 

TUCZENIE TUŃCZYKA

Na wyhodowanie 1 kg łososia, tuńczyka, dorsza czy krewetek trzeba przeznaczyć 2-5 kg innych ryb – sardyn, śledzi, makreli i innych niewielkich gatunków o tłustym mięsie. Według prof. Daniela Pauly’ego z University of British Columbia, to się po prostu nie opłaca, gdyż produkcja białka zwierzęcego wcale nie rośnie, lecz maleje. Ponadto duże farmy ryb produkują ścieki niczym małe miasto. Co to oznacza, można zobaczyć w Chile, gdzie eksport łososi przynosi rocznie 1 mld dolarów. W rejonach, w których koncentruje się hodowla, na wodzie unoszą się resztki ryb, zwierzęcego tłuszczu i paszy sojowej. W czasie odpływu zanieczyszczenia osiadają na plażach, które zwyczajnie cuchną. Tajlandia, światowy potentat w eksporcie krewetek, ma 25 tys. farm tych skorupiaków. Ceną za zysk z hodowli krewetek jest księżycowy krajobraz dominujący w przybrzeżnym pasie lądu. Drzewa mangrowe obumarły, a na szarej, spopielałej ziemi nic nie rośnie. To skutek odprowadzania ścieków z farm krewetek, które powodują wysokie zasolenie gleby i wody. Z podobnymi zniszczeniami muszą się liczyć Brazylia, Indie, Ekwador oraz południowe regiony Stanów Zjednoczonych.

 

ZMORA HODOWCÓW

W hodowlach choroby i pasożyty szerzą się niczym pożar. Zmorą jest tajemnicza choroba zwana zakaźną anemią łososi (ISA – infectious salmon anemia). Chore ryby mają krwawe plamy, wzdęte brzuchy, i wolno się poruszają. Z powodu ISA w Szkocji w latach 1998-1999 wybito wszystkie ryby hodowane w promieniu 25 mil od centrum epidemii (straty szacowano na 32 mln dolarów). W 1999 r. ISA kosztowała Norwegię 11 mln dolarów, a Kanadę – 14 mln dolarów.

Hodowcy próbują się chronić przed stratami, dodając do paszy i wody leki. Niektóre ze stosowanych antybiotyków łatwo przenikają do środowiska. W 2006 r. w dostarczanych do Europy krewetkach z Tajlandii i Wietnamu odkryto nitrofuran – antybiotyk mający działanie rakotwórcze. Podobne praktyki odkryto w Chinach. W lipcu 2007 r. amerykańska Food & Drug Administration ogłosiła wstrzymanie transportów hodowlanych ryb z tego kraju., bowiem często zawierają nielegalne w USA substancje – poza nitrofuranem również zieleń malachitową, fiolet gencjanowy oraz fluorochinolony.

Chore lub zaatakowane przez pasożyty ryby zagrażają dzikim gatunkom. Zdarza się, że hodowlany narybek ucieka na pełne morze, gdy zagrodę z siatki uszkodzą sztorm lub drapieżniki. Wszy morskie – pasożytnicze skorupiaki z gatunków Caligus elongatus i Lepeophtheirus salmonis żywiące się tkankami żywych ryb – to prawdziwa plaga okolic, w których się hoduje łososie. Niewielka w porównaniu z wyrośniętą rybą wesz jest dla narybku jak 25-kilogramowa pijawka dla dorosłego człowieka. W Irlandii ten pasożyt przyczynił się niemal do całkowitej likwidacji populacji pstrągów. Poza tym ryby uciekające z hodowli będą konkurować o pokarm i miejsca rozrodu z żyjącymi wolno gatunkami. Mogą się też krzyżować z dziką populacją i przekazywać jej osłabione geny.

 

RATUNEK W MAŁŻACH

Spośród 220 gatunków ryb i innych organizmów hodowanych na skalę przemysłową najmniej szkodzą środowisku małże. Omułki i ostrygi są filtratorami wody. Zastrzeżeń nie budzą także farmy raków. W Chinach te skorupiaki rosną razem z ryżem na zalanych wodą polach. Równie nieszkodliwe są słodkowodne roślinożerne ryby – karp, tilapia i sum.

Prowadzone są prace nad nowymi metodami hodowli. Dobre efekty dają eksperymenty prowadzone w Kanadzie na University of New Brunswick. W zbiornikach z łososiami są umieszczane małże i listownica cukrowa – glony o kilkumetrowych liściach. To bardzo wydajne połączenie, gdyż zanieczyszczające środowisko odpady z hodowli łososia są wykorzystywane jako pokarm przez inne organizmy. Okazuje się, że towarzystwo ryb dobrze służy i małżom, i glonom, które w takich warunkach bardzo szybko rosną.

 

Eksperci zalecają, by hodowla odbywała się w zbiornikach o litych ścianach, które odgrodzą hodowlę od otaczającej wody i pozwolą kontrolować ścieki. Inna propozycja to podwodne kamery monitorujące tempo żerowania ryb, by niepotrzebnie nie dosypywać karmy.

Ewa Nieckuła ( e.nieckula@wprost.pl )

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota 06.08.2011, 10:10

NA WYSPACH BOJĄ SIĘ "KREWETKI ZABÓJCY"

Powoduje ogromne szkody.

"Killer" – tak o drapieżnym gatunku krewetek Dikerogammarus villosus mówią eksperci z brytyjskiej Agencji Ochrony Środowiska. To najgroźniejszy z obcych, niewystępujących wcześniej w ekosystemie, gatunków, które atakują Wyspy.

Rocznie ta inwazja kosztuje budżet Wielkiej Brytanii traci ok. 1,7 mld funtów rocznie – informuje BBC News.

Jednak to właśnie krewetki pochodzące z Morza Czarnego najbardziej niepokoją ekspertów, bo w niedługim czasie mogą dosłownie spustoszyć rzeki i jeziora Anglii i Walii. Skorupiak zagraża rodzimym krewetkom i małym rybom – tym bardziej, że nie zawsze zabija dla pożywienia, ale pozostawia ofiarę nietkniętą.

Inne obce gatunki, które znalazły się na czarnej liście obcych gatunków w Wielkiej Brytanii to m.in. pierwiosnek wodny, rdest japoński, rak amerykański czy norka amerykańska. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [11.08.2010, 21:15]

TU GROŹNE MEDUZY POPSUJĄ CI WAKACJE

Parzą i są tak małe, że trudno je zauważyć.

Małe, praktycznie niewidoczne meduzy w ostatnim tygodniu poparzyły setki ludzi na hiszpańskich plażach. Zdaniem biologów, zmieniający się klimat i intensywne rybołówstwo sprawią, że parzydełkowców będzie przybywać - donosi "Polska".

Od niedzieli przezroczyste meduzy poparzyły ponad 700 turystów, którzy kąpali się w pobliżu popularnych plaż na Costa Blanca w okolicach Elche.

Na kąpieliskach pojawiły się ostrzeżenia o zagrożeniu, a jeśli parzących meduz jest zbyt wiele ratownicy czasowo wywieszają czerwoną flagę i zakazują wchodzenia do wody.

Z kolei plażowiczom na północy Hiszpanii zagraża inny niebezpieczny gatunek meduz, zwany żeglarzem portugalskim czy też bąbelnicą (Physalia physalis) - dodaje RMF FM.

Na kąpieliskach Kantabrii i Kraju Basków pomocy udzielono ponad 300 poparzonym turystom. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [03.08.2010, 08:21]

MORZE ŚRÓDZIEMNE CZEKA ZAGŁADA. ZAWŁADNĄ NIM OBCY

Już wkrótce nie będzie można się tam kąpać.

Morze Śródziemne to najbardziej zagrożony ekologicznie obszar świata.

Choć to morze jest siedliskiem ponad 17 tys. gatunków roślin i zwierząt to niebawem część z nich może wyginąć. Zastąpią je obce gatunki - nie zawsze przyjazne ludziom - ostrzega France24.

Raport "Marine Life" przygotowany przez międzynarodowy zespół naukowców wskazuje, że to efekt rabunkowej polityki rybackiej, zanieczyszczeń zrzucanych przez państwa basenu Morza Śródziemnego oraz zmian klimatycznych.

W wodach Morza Śródziemnego już teraz żyje prawie trzy razy więcej gatunków inwazyjnych niż w przypadku innych zagrożonych akwenów. To zagrożenie dla ekosystemu - zauważa stacja.

To chociażby olbrzymie meduzy amerykańskie, które skutecznie mogą zahamować także rozwój turystyki. Są tak niebezpieczne, że niebawem kąpiel w Morzu Śródziemnym będzie po prostu zakazana.

Największą stratę poniesie jednak nauka. Szacujemy, że nawet 75 proc. gatunków głębinowych nie jest jeszcze opisana. Wszystko wskazuje na to, że wyginą zanim zostaną zidentyfikowane - mówi prof. Marta Coll z Uniwersytetu Dalhousie. | AJ

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [03.10.2010, 20:07]ostatnia aktualizacja: Nd [03.10.2010, 20:09]

TE BAKTERIE ZAGRAŻAJĄ LUDZKOŚCI. SĄ W WODZIE

Stają się odporne na antybiotyki.

Bakterie żyjące w wodzie w pobliżu hodowli łososi stają się coraz bardziej odporne na antybiotyki.

To poważne zagrożenie dla ludzi i zwierząt, bo mogą one wywoływać choroby takie jak błonica, borelioza, listerioza, gruźlica czy posocznica - alarmują mikrobiolodzy z University of Washington.

Zdaniem naukowców, którzy badali bakterie występujące w pobliżu kanadyjskiego archipelagu Broughton, wyższa odporność wynika z niewłaściwego stosowania i nadużywania antybiotyków przez hodowców ryb w regionie British Columbia.

W czasie testów laboratoryjnych konieczne było zastosowanie dużo wyższego stężenia antybiotyków, żeby powstrzymać rozwój tych bakterii w porównaniu do innych, pobranych z wód oddalonych o 130 km od hodowli - mówi dr Michael Kelly.

Jego zdaniem czeka nas epidemia chorób wywołanych przez odporne na antybiotyki bakterie. Dodaje, że jedząc ryby z hodowli także inne bakterie we florze bakteryjnej w przewodzie pokarmowym mogą stać się praktycznie niezniszczalne. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 5 źródeł, 2 wideo Wtorek [09.03.2010, 14:45]

INWAZJA KARPI. POŻERAJĄ WSZYSTKO, ATAKUJĄ LUDZI (WIDEO)

Amerykanie walczą z "wodną szarańczą".

Ogromne azjatyckie karpie opanowują akweny w USA. Wypierają z wód nie tylko inne gatunki ryb, ale mogą również wyskakiwać z wody i ranić ludzi - alarmują amerykańskie media.

W słodkich wodach karpie osiągają rozmiar ok. 1,2 m. i wagę do 60 kg. W niektórych rzekach stanowią już 90 proc. wszystkich ryb.

Mogą one wyskakiwać ponad 2 metry ponad taflę wody. Robią to zazwyczaj wtedy, gdy słyszą dźwięk motorowych łodzi. Raniły już wiele osób - twierdzą specjaliści.

Azjatyckie karpie były importowane w południowe rejony USA w latach 70. ubiegłego wieku. Miały wówczas uwolnić amerykańskie akweny od nadmiaru alg.

Tymczasem, w wyniku powodzi, część z nich znalazła się w rzece Missisipi i zaczęła płynąć na północ. Wkrótce dopłyną do Wielkich Jezior.

Aby je powstrzymać Amerykanie chcą zamknąć tamy w okolicach Chicago.

Na walkę z rybami Biały Dom przeznaczył już 78 mln dolarów. | TM

 

 

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 18.10.2011, 11:47

GROŹNY CHWAST Z USA ZAGRAŻA EUROPIE

Jest niebezpieczny dla alergików.

Ambrozja bylicolistna - chwast przywleczony do Europy z Ameryki Północnej - obejmuje coraz większe obszary kontynentu.

Jest bardzo inwazyjny, szybko się rozmnaża, a jego pyłek sieje spustoszenie w ludzkim układzie odpornościowym - ostrzega "The Independent".

Lekarze na Węgrzech, z Włoch, Austrii i Francji alarmują o rosnącej liczbie pacjentów z alergią na pyłki tej rośliny. Ambrozja bylicolistna występuje już też na południowo-zachodnich krańcach Polski.

Przez ocieplenie klimatu niebawem pojawi się na północy Europy i dotrze też do Wielkiej Brytanii - mówi dr Clare Goodess z Climatic Research Unit z University of East Anglia.

W USA pyłek ambrozji jest jedną z najczęstszych przyczyn kataru siennego i ataków astmy. Spośród wszystkich alergików aż 75 proc. uczulonych jest właśnie na tę roślinę. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 06.09.2011, 21:54

INWAZJA DŻDŻOWNIC. NISZCZĄ LASY

Eksperci ostrzegają.

Dżdżownice obcych gatunków – niewystępujące naturalnie na danym kontynencie, a przeniesione przez człowieka - są niebezpieczne dla przyrody. Najbardziej zagrożone są lasy – donosi BBC News.

Biolodzy z Colgate University w Nowym Jorku odkryli, że dżdżownice z tych gatunków przyśpieszają przemianę węgla i azotu w ściółce leśnej (nawet o 28 proc.) oraz zwiększają tempo jej rozkładu.

Pozbawiona ściółki ciemna gleba wchłania więcej energii słonecznej, co powoduje jej szybsze wysychanie i wyższą temperaturę - dodaje stacja.

To oznacza ogranicza przestrzeń do życia na tym piętrze lasu dla zwierząt i roślin. Chodzi o wiele gatunków małych ssaków, ptaków, które zakładają gniazda na ziemi oraz paprocie.

W Stanach Zjednoczonych spustoszenie sieją - sprowadzone jako przynęta dla wędkarzy - europejskie rosówki. W ten sam sposób do Europy trafiają groźne dla naszej przyrody dżdżownice z Australii. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 29.07.2011, 08:05

PLAGA MIĘCZAKÓW NA POŁUDNIU POLSKI. TO OBCY GATUNEK

Nie ma na nie sposobu.

Są czarne, brązowe, pomarańczowe, a nawet plamiste jak węże. Opanowały ogrody, podjazdy, chodniki i klomby. Pomrowiki i śliniki luzytańskie, czyli nagie ślimaki, niszczą uprawy – alarmuje "Gazeta Krakowska".

O pladze mówią mieszkańcy wielu miejscowości południowej Polski. Działkowcy i rolnicy z Małopolski oraz Podkarpacia codzienne zbierają wiadra tych żarłocznych mięczaków. Ślimaki zjadają nie tylko warzywa i owoce, ale nawet rośliny ozdobne oraz karmę dla psów i kotów na podwórkach.

Pochodzące z Półwyspu Iberyjskiego ślimaki dobrze radzą sobie także w polskich miastach. Pełno ich w Krakowie, Przemyślu, Rzeszowie czy Łańcucie.

Ludzie na przystankach i w sklepach doradzają sobie, jak walczyć z plagą. Mówi się o piwnych pułapkach, sypaniu solą, rozsypywaniu skorupek jajek. Inni nabijają je na szpikulce i zakopują – dodaje gazeta.

Andrzej Jaworski z Małopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Karniowicach mówi, że z tym obcym gatunkiem, skutecznie można walczyć tylko środkami chemicznymi. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela 30.05.2010, 08:05

TEN OBCY GATUNEK ZAGRAŻA NASZEMU ŚRODOWISKU

Za jego wypuszczenie możesz trafić do aresztu.

W całej UE obowiązuje zakaz importu tego stworzenia. W Polsce, niestety, można go nadal kupić w wielu sklepach zoologicznych. Co gorsza spotkać na wolności. O jakie zwierzę chodzi?

O żółwia czerwonolicego, który wypiera naszego rodzimego żółwia błotnego - informuje tvp.info.

Jakim cudem żółw czerwonolicy trafia do naszych zbiorników wodnych?

Gdy okazuje się, że mały żółwik urósł do rozmiaru 30 cm, nieodpowiedzialni właściciele decydują się wypuścić go do rzeki - mówi tvp.info Magdalena Romanowicz z organizacji ekologicznej WWF Polska.

Niestety, żółw czerwonolicy łatwo adaptuje się do nowych warunków. Polskie mroźne zimy mu nie przeszkadzają.

Z procederem wypuszczania na wolność obcych naszej faunie gatunków, chce walczyć resort środowiska. Portal tvp.info dotarł do projektu rozporządzenia z listą obcych gatunków, których wprowadzenie do środowiska naturalnego będzie karalne.

Resort środowiska ma nadzieję, że właścicieli żółwi odstraszą sankcje karne - areszt albo grzywna w wysokości do 5 tys. zł. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek 23.08.2011, 14:28

INWAZJA OBCYCH GATUNKÓW ZAGRAŻA SKANDYNAWII

Przekraczają granicę duńsko-szwedzką.

Szwedzi obawiają się inwazji jenotów i szopów z Danii. Tam już, te obce gatunki zadomowiły się na dobre.

Przyrodnicy twierdzą, że zwierzęta mogą szybko przedostać się przez cieśninę Öresund i rozpocząć inwazję w południowej Szwecji – donosi Sveriges Radio.

Bertil Nilsson z wydziału ochrony środowiska w regionie Skania mówi, że wody Bałtyku nie są dla szopów i jenotów problemem, bo są świetnymi pływakami. Jego zdaniem te małe ssaki mogą wykorzystać w przeprawie także most łączący Szwecję z Danią.

Szwedzkie władze obawiają się, że azjatyckie jenoty staną się zagrożeniem dla rodzimej przyrody. Tak dzieje się już w Finlandii, gdzie sieją one spustoszenie wśród ptaków i żab. Rocznie zabija się tam aż 100 tys. drapieżników, które dotarły od strony Rosji – zauważa thelocal.se.

Podobnie jest z szopami, które przywieziono z Ameryki Północnej do Niemiec w 1930 roku. Po ucieczkach z hodowli kolonizują kolejne tereny Europy. | AJ

 

 www.o2.pl | Wtorek [19.05.2009, 12:59] 4 źródła

PLAGA JADOWITYCH PAJĄKÓW NA WYSPACH

Ewoluowały przez zmiany klimatyczne.

Postrachem Wysp stał się pająk fałszywa wdowa, kuzyn cieszącej się ponurą sławą czarnej wdowy.

Jego ugryzienie może zabić człowieka - ostrzegają eksperci.

Pająk przybył tu z Wysp Kanaryjskich w kiści bananów w roku 1870. Jednak do tej pory mroźne zimy nie pozwalały na nadmierne rozmnażanie się tych pajęczaków.

Ostatnio duże kolonie fałszywej wdowy odkryto w Gloucestershire i Wiltshire. Ten błyszczący, czarny osobnik potrafi ukryć się w miejscach, gdzie najmniej się go spodziewamy, na przykład w ogrodowych rękawicach.

"The Sun" pisze o przypadkach kilku osób, które po ugryzieniu przez pająka zapadły w śpiączkę lub zostały czasowo sparaliżowane. | K

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Środa [10.11.2010, 10:18]

ZABÓJCZE PAJĄKI OPANOWUJĄ MIASTA

Znakomicie adaptują się w nowym środowisku.

Zabójcze pająki redback (czarna wdowa) opanowują Nową Zelandię. Przybyły tam z Australii. Wykazują niesamowite zdolności adaptacyjne. Eksperci ostrzegają przed "zagrożeniem zdrowia publicznego".

Okazało się, że są bardziej odporne na zimno i mokre zimy niż pierwotnie zakładano - pisze "Herald Sun".

Do Nowej Zelandii dostały się wraz z towarami przewożonymi z Australii. Ich obecność zauważono zarówno na Wyspie Północnej jak i Południowej.

Są olbrzymim zagrożeniem dla ludzi, bowiem na swoje siedliska wybierają miejsca, gdzie żyją duże skupiska ludzi. Szczególnie w miastach - informuje gazeta.

Naukowcy obawiają się także, że redback wykończy także miejscowe populacje innych gatunków pająków. | MK

 

Zabójcze pająki opanowują miasta

Fot. wikiemedia.org

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [22.08.2010, 17:28]

PLUSKWY ZJADAJĄ LUDZI. OPANOWAŁY JUŻ CAŁĄ AMERYKĘ

To prawdziwy horror.

Najpierw pojawiły się w centrach gęsto zaludnionych miast, takich jak Nowy Jork, przez którego pokoje hotelowe przewijają się miliony gości.

Opanowały San Francisco, którego władze wprowadziły specjalny program edukacyjny dla gospodarzy domów, by nie dopuścić do rozprzestrzeniania się szkodników. O czym mowa? O krwiożerczych pluskwach - informuje portal npr.org.

Niestety, to już prawdziwa plaga. Pluskwy opanowały już domy i hotele od Teksasu do Ohio. I rozpleniają się dalej...

To prawdziwy horror - opowiada James Self z firmy Ameritex Pest Control, która zajmuje się tępieniem tych owadów. - Niedawno wezwano mnie do pewnego domu... Stanąłem przed ścianą i zastanawiałem się, co to za tapeta... Miała taki nietypowy gęsty wzór i fakturę... Gdy podszedłem bliżej zorientowałem się, że to nie wzór, tylko pluskwy. Miliony... W życiu czegoś takiego nie widziałem.

Zdaniem Michaela Rauppa, entomologa z Uniwersytetu w Maryland, Amerykanie powinni zacząć się martwić. I to bardzo.

Dlaczego? Bo jesteśmy coraz bardziej mobilni. Ludzie codziennie podróżują do odległych zakątków świata, chodzą do pracy, kina, teatru, restauracji. Korzystają z hotelowych pokoi. A te owady żyją wszędzie tam, gdzie znajdą żywność. A to my nią jesteśmy - mówi Raupp. - Potrafią przenosić się na naszych torbach i w ubraniach do nowych miejsc, gdzie rozmnażają się w zastraszającym tempie. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [01.09.2010, 15:39]

PLUSKWY ZJEDZĄ POLAKÓW. ZARAZ PO WAKACJACH

Są w siedzeniach samolotów i autobusów.

Po Stanach Zjednoczonych, gdzie mówi się o największej pladze krwiożerczych pluskiew od czasów II Wojny Światowej, te pasożyty masowo rozmnażają się także w Wlk. Brytanii.

Liczba domów, biur, hoteli i innych budynków użyteczności publicznej na Wyspach, gdzie pojawiły się pluskwy w ostatnim roku wzrosła o 24 proc. - ostrzega "The Daily Mail".

Eksperci nie mają wątpliwości, że to efekt coraz większej mobilności ludzi, którzy przemieszczają się w stopniu niespotykanym do tej pory.

Hotele i schroniska to najczęstsze miejsca skąd podróżni zabierają w bagażu czy w odzieży pluskwy do domu. Spotkać można je również w siedzeniach wagonów kolejowych, autobusów i samolotów.

Badania epidemiologów z University of Kentucky sugerują, że cały świat jest o krok od inwazji tych pasożytów. Tym bardziej, że stają się one coraz odporniejsze na trucizny stosowane przeciwko nim do tej pory - dodaje dziennik. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [27.02.2011, 18:47]

NOWA PLAGA NA ZIEMI: MRÓWKI OGNISTE

Atakują ludzi na kolejnych kontynentach.

Niebezpieczne mrówki ogniste zakładają swoje kolonie już na całym świecie. To przez rozwój handlu i ruchu turystycznego, bo to ludzie sami roznoszą te owady po świecie - donosi scientificamerican.com.

Mrówki ogniste pochodzą z Ameryki Południowej, ale ponad 80 lat temu pojawiły się na północy i teraz jad z ich żądeł zabija co roku w USA 100 osób, a przez ukąszenia 80 tys. ludzi trafia do szpitali ze wstrząsem anafilaktycznym.

Teraz entomolodzy z University of Georgia odkryli, że mrówki z kolonii w Stanach Zjednoczonych migrują dalej. Badania genetyczne wykazały, że to właśnie z USA trafiły do Chin, Australii oraz na Karaiby i Tajwan.

Niebawem ten gatunek może zająć nawet połowę lądów na świecie - także tych o klimacie suchym czy mroźnym - mówi dr Kenneth Ross.

Z kolei Ed Vargo, entomolog z North Carolina State University w Raleigh apeluje do rządów o wprowadzenie systemu kontroli ładunków, trafiających na inne kontynenty. Tym bardziej, że udowodniono, iż mrówki ogniste trafiły przed laty do Florydy na paletach do transportu

pszczół.

Mrówki ogniste mogą na statku przetrwać miesiące bez jedzenia, a nawet zjeść swoje młode, aby uniknąć śmierci głodowej. Do tej pory nie znaleziono skutecznej metody walki z tymi owadami - zauważa portal | AJ

 

 

 

 

„WPROST” nr 29, 18.07.2004 r.

KOMAR Z WYROKIEM ŚMIERCI

WIRUS ZACHODNIEGO NILU, KTÓRY WYWOŁAŁ EPIDEMIĘ W AMERYCE, DOTARŁ JUŻ DO POLSKI

(...) – Zarazek zaatakował już niektóre wróble i mazurki schwytane na skraju Puszczy Kampinowskiej w podwarszawskich Łomiankach – twierdzi prof. Józef Knap, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego. Podobnie było pod koniec lat 90. w USA, gdzie najpierw masowo padały ptaki i zwierzęta, głównie konie, a dopiero potem wirus przeniósł się na ludzi. Od tej pory krąży we wszystkich stanach USA i w Kanadzie. Wniknął do krwioobiegu ponad 300 tys. Amerykanów, ponad 4 tys. osób zachorowało, a 240 chorych zmarło. Czy tak samo będzie w Polsce?

(...) W Europie wirus zadomowił się już w Grecji, Hiszpanii, portugalii, we Włoszech i w Rumunii, gdzie zachorowało prawie 1,5 tys. osób, a 50 zmarło. Pojedyncze przypadki zachorowań odnotowano również u niemal wszystkich naszych sąsiadów: w Czechach, na Słowacji, Ukrainie i Białorusi.

Groźny wirus prawdopodobnie przeniosły do Polski ptaki migrujące z regionów tropikalnych. Od nich zaraziły się miejscowe... (...) Zarazki roznoszą głównie komary, a także meszki , muchówki, kleszcze - stawonogi, które żywią się zarówno krwią ptaków, jak i ssaków. (...) W Polsce nie prowadzi się na razie żadnych badań sprawdzających, czy chorzy na zapalenie opon mózgowych i mózgu byli zainfekowani wirusem gorączki Zachodniego Nilu, tymczasem aż 80 proc. tego typu zakażeń przebiega bezobjawowo. Okres wylęgania się choroby trwa 2-10 dni, a dolegliwości przypominają objawy grypy, z narastającą gorączką, dreszczami, ogólnym rozbiciem, bólami głowy i nieżytem żołądkowo-jelitowym. (...) Niektóre zainfekowane osoby mają objawy polio z ostrym porażeniem mięśni. Od 5 do 15 proc. osób dotkniętych gorączką umiera na skutek powikłań.

 

EBOLA W EUROPIE?

Do tej pory większość arbowirusów atakowała gęsto zaludnione tereny w krajach Trzeciego Świata, zwłaszcza położone w strefie międzyzwrotnikowej. Wzrost temperatury w ostatnich latach sprawił, że przenoszące śmiertelne choroby owady znajdują odpowiednie warunki do życia tam, gdzie dotychczas było im zbyt chłodno. Rozprzestrzenianiu się wirusów i pasożytów sprzyjają też coraz częstsze podróże oraz sprowadzanie zwierząt i roślin z egzotycznych zakątków świata.

We Włoszech zidentyfikowano pochodzącego z Azji komara tygrysiego, który przenosi wirusy powodujące zapalenie mózgu i gorączkę denga. Na Bałkany, do basenu Morza Śródziemnego i Morza Czarnego oraz na Węgry dotarła przenoszona przez kleszcze tzw. gorączka Krym-Kongo, która wywołuje silne wymioty, biegunkę i krwotoki. Jest szczególnie niebezpieczna, ponieważ można się nią zarazić od człowieka.

Poza strefą zwrotnikową pojawiła się również choroba denga, która występuje już w ponad 100 krajach i coraz szybciej przesuwa się na północ. Niedawno pierwszy raz pojawiła się na Hawajach. Według WHO, wirus ten zagraża 40 proc. ludzi na świecie. Leiszmaniozę trzewną można

„przywieźć” z południa Włoch. W naszym kraju z objawami tej choroby do lekarzy trafia około 10-20 osób rocznie.

- Do Polski może powrócić malaria, ponieważ jest u nas dużo jej przenosicieli - komarów z rodzaju Anopheles, które wylęgają się m.in. w pobliżu lotniska Gdańsk-Trójmiasto - podkreśla dr Beata Biernat.

Malarią może nas zarazić komar, który dostał się do Polski w samolocie, lub rodzimy widliszek, który nakarmił się krwią turysty wracającego ze strefy tropikalnej. W Europie w ostatnich 20 latach zarejestrowano 64 przypadki tej choroby. Za kilka lat większość ludzi będzie narażona na choroby tropikalne, nawet na wywoływaną przez wirus Ebola wyjątkowo groźną gorączkę krwotoczną.

Monika Florek

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [20.08.2009, 16:08] 2 źródła

GROZI NAM KOLEJNA EPIDEMIA?

Naukowcy ostrzegają przed wirusem Zachodniego Nilu.

Wirusolodzy mają pełne ręce roboty. Ludzi atakuje nie tylko wirus świńskiej grypy, zagraża nam także - do tej pory egzotyczny - wirus przywleczony przez ptaki z Egiptu. O jego pojawieniu się wśród ptasiej populacji na skraju Puszczy Kampinoskiej mówił już w 2004 roku prof. Józef Knap z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Teraz  specjaliści z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego twierdzą, że zagrożenie przeniesienia się tego wirusa na ludzi jest całkiem realne - donosi "Newsweek".

Wirus przenoszą ptaki. Trafia on do ludzkiego organizmu poprzez ugryzienie komara. A tegoroczne ciepłe i wilgotne lato sprzyja rozmnażaniu się tych owadów. Również gatunku, który przenosi wirusa z ptaka na człowieka.

Niebezpieczeństwo jest realne. Dlatego należy stworzyć system wczesnego ostrzegania, polegający na monitorowaniu obecności wirusa u dzikich ptaków. W okresie wzmożonej aktywności komarów może łatwo dojść do przeniesienia wirusa na ludzi - ostrzega w rozmowie z serwisem Newsweek.pl prof. dr hab. Elżbieta Samorek - Salamonowicz z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego - Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach.

Wirus powoduje chorobę zwaną gorączką Zachodniego Nilu. W 80 proc. zakażenie przechodzi bezobjawowo, pozostali odczuwają bóle głowy, mają nudności, kłopoty z koordynacją, wysoką gorączkę. W skrajnych przypadkach choroba powoduje objawy podobne do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i zapalenia mózgu czy zbliżone do choroby Parkinsona. Śmiertelność osób hospitalizowanych waha się między 2 a 35 proc. - przypomina "Newsweek".

Choroba ta w 1999 roku dotarła do USA. Rocznie choruje tam na nią kilka tysięcy osób. Przypadki zachorowań odnotowuje się także co roku u naszych południowych sąsiadów. Do dzisiaj nie ma chroniącej przed wirusem szczepionki. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [31.08.2010, 15:00]

TROPIKALNY WIRUS ZABIJA W EUROPIE. KIEDY DOTRZE DO POLSKI?

Trudno uniknąć choroby. Roznoszą ją komary.

Gorączka Zachodniego Nilu zabiła w Rumunii dwie osoby, a co najmniej pięć trafiło do szpitali po zarażeniu się wirusem. To pierwsze przypadki zarażenia tą tropikalną chorobą w Rumunii - donosi TVN 24.

Śmiertelną chorobę roznoszą komary. Sytuacja jest na tyle poważna, że Ministerstwo Zdrowia zaapelowało, by do szpitali natychmiast zgłaszali się ci, którzy cierpią na dziwne bóle głowy lub mięśni.

Komarów w tym roku w Rumunii jest wyjątkowo dużo. Sprzyjają im wilgoć i olbrzymie upały.

Gorączka Zachodniego Nilu pojawiła się również w Grecji i Rosji, gdzie zanotowano po kilka przypadków śmiertelnych - alarmuje stacja. | MK

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [17.06.2010, 11:38]

NADCHODZI EPIDEMIA MALARII. TO PRZEZ KOMARY

Przez chciwość koncernów zachorują miliony.

Wycinka lasów deszczowych w Amazonii może zwiększyć liczbę chorych na malarię w Brazylii i Peru o prawie 50 proc. Puste tereny po wyrębie to idealne miejsce do rozwoju groźnego gatunku komarów Anopheles darlingi - alarmuje France24.

To właśnie te owady najczęściej roznoszą malarię w Ameryce Południowej. Stopniowo wypierają inne gatunki, które są mniej groźne dla człowieka. Naukowcy zapowiadają, że plaga niebezpiecznych komarów zagrozi mieszkańcom Amazonii i wywoła epidemię malarii.

Otwarte przestrzenie bez drzew i częściowo nasłonecznione zbiorniki wodne to idealne środowisko dla tych owadów - mówi Sarah Olson z Center for Sustainability and the Global Environment.

Rocznie na malarie choruje pół miliona Brazylijczyków mieszkających w dorzeczu Amazonki. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [02.08.2010, 15:32]

TROPIKALNE KOMARY ATAKUJĄ EUROPĘ. BĘDĄ ZABIJAĆ LUDZI

Rozmnażają się u nas już trzy niebezpieczne gatunki.

Azjatyckie komary tygrysie, afrykańskie Aedes aegypti oraz występujące w Ameryce Anopheles odkryto w holenderskim regionie Brabant. Obce gatunki są bardzo niebezpieczne dla ludzi, bo przenoszą śmiertelne choroby - alarmuje dutchnews.nl.

Holenderskie służby sanitarne przypuszczają, że groźne owady trafiły do Europy w używanych oponach sprowadzonych przez kilka firm z kontynentów południowych.

Komary zdążyły już jednak się rozmnożyć i teraz - w opinii resortu zdrowia Holandii, stanowią poważne zagrożenie dla mieszkańców.

Mogą roznosić chociażby dengę, malarie, gorączkę zachodniego Nilu czy żółtą febrę oraz wirusowe zapalenie opon mózgowych - ostrzega Ab Klink, holenderski minister zdrowia.

Holendrzy o pomoc poprosili francuskich ekspertów, którzy mają już doświadczenie w walce z obcymi gatunkami komarów. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Piątek [22.10.2010, 11:41]

NIKT NIE POWSTRZYMA MALARII. JEST NOWY GATUNEK

Wszystko przez komary. Nie ma na nie sposobu.

Najbardziej niebezpieczny komar - Anopheles gambiae, zmienił swój kod genetyczny. Powstaje odrębny, jeszcze groźniejszy gatunek.

Tym samym owady najczęściej roznoszące malarię mogą stać się odporne na leki, a pasożyt wywołujący chorobę wręcz niemożliwy do zwalczenia w ludzkim organizmie - alarmuje "The Independent".

Do tej pory sądzono, że różnice w kodzie DNA dwóch grup komarów tego gatunku dotyczą jedynie części chromosomów. Naukowcy z Imperial College w Londynie odkryli jednak istotne różnice rozsiane w całym genomie.

Niebawem komary podzielą się na dwa odrębne gatunki. To oznacza poważne problemy dla mieszkańców Afryki, bo nie wiadomo jak zachowywać się w ludzkich organizmach pasożyty roznoszone przez te owady. Konieczna jest praca nad nowym typem leków - mówi dr Mara Ławniczak.

Już teraz rocznie z ponad 500 mln ludzi, którzy chorują na malarię po ukąszeniu komara, umierają 2 mln. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [12.06.2010, 15:29]

IDZIE ZARAZA! BĘDZIEMY UMIERAĆ NA DŻUMĘ, MALARIĘ I FEBRĘ

Jakie epidemie zbliżają się do Europy.

Naukowcy ostrzegają, że rosnące temperatury na świecie spowodują przesuwanie się na północ tropikalnych chorób zakaźnych. Grożą nam epidemie żółtej febry, gorączki denga, malarii a nawet dżumy - informuje serwis health24.com.

Wpływ zmian klimatu na choroby zakaźne daje się już odczuć i jest prawdopodobne, że w ciągu najbliższych kilku lat pojawią się i utrwalą w Europie nowe wektory i nowe patogeny - można przeczytać w najnowszym raporcie European Academies Science Advisory Council (EASAC).

W skład tej niezależnej instytucji wchodzi 26 narodowych akademii nauk z Unii Europejskiej.

Dla mnie nie robi różnicy jak to nazwiemy, ale udokumentowane jest to, że od ostatnich 20-30 lat mamy wyższe temperatury. Umożliwiają one owadom szerzącym choroby i wirusom szybszy rozwój i reprodukcję, a to będzie powodowało wzrost zachorowań - oświadczył przewodniczący EASAC dr Volker ter Meulen.

Przykład? Rosnące temperatury w Europie tworzą nowe siedliska dla komara przenoszącego żółtą febrę, wirusa zachodniego Nilu, gorączkę denga i zapalenie mózgu.

Ten komar wiązany jest już z ponad 200 przypadkami w Europie choroby o nazwie chikungunya, powodowanej przez wirusa i objawiającej się gorączką oraz uszkodzeniami stawów. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [17.02.2010, 16:59]

ŚWIATU GROZI NOWA EPIDEMIA

Ta choroba rozprzestrzenia się błyskawicznie.

Pandemia świńskiej grypy wywołała panikę na świecie, a niepostrzeżenie pojawiło się inne zagrożenie: denga. Przypadków tej potencjalnie śmiertelnej choroby roznoszonej przez komary przybywa w zawrotnym tempie - alarmuje "Newsweek".

Tygodnik zauważa, że Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób odnotowało do tej pory 11.749 zgonów spowodowanych przez wirus A/H1N1.

Tymczasem ze statystyk Światowej Organizacji Zdrowia

wynika, że z powodu epidemii dengi w ubiegłym roku do szpitali trafiło ponad pół miliona ludzi.

Czterdzieści lat temu wirus dengi występował w zaledwie dziewięciu krajach Afryki i Azji, obecnie jest rozpowszechniony w ponad stu. Denga jest drugą pod względem częstości chorobą przywożoną przez europejskich podróżników z wypraw - zauważa gazeta.

Denga to śmiertelna choroba, która występuje także u małp. Jej objawy są podobne jak w przypadku gorączki krwotocznej - to gorączka, silne bóle i sztywność stawów.

Jeśli wskutek globalnego ocieplenia przybywać będzie terenów sprzyjających rozwojowi komarów, ryzyko zakażenia dengą według Lowy Institute z Sydney obejmie ponad połowę populacji Ziemi - ostrzega "Newsweek". | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło, 1 wideo Piątek [26.03.2010, 06:14]

DENGA ZAATAKOWAŁA 150 TYS. LUDZI (WIDEO)

Chorobę wzmocniły zmiany klimatu.

Według raportu wydanego w marcu przez Panamerykańską Organizację Zdrowia (OPS), od początku roku na dengę zachorowało w Ameryce Południowej 146 tys. osób, z czego zmarło 79. Rok wcześniej OPS informowała o ponad 79 tys. przypadków zachorowań i 26 zgonach - czytamy na wyborcza.pl.

Ta przenoszona przez komary choroba ma za sprzymierzeńca rozchwiany klimat.

Wydłużenie pory wilgotnej ułatwiło rozmnażanie się owadów.

Kraje najbardziej dotknięte w tym roku przez dengę to Brazylia, Kolumbia i Wenezuela, choć w stanie pogotowia są wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej. W tym roku w Brazylii 21 osób z jej powodu zmarło i zanotowano ponad dwukrotny wzrost zachorowań w stosunku do roku ubiegłego - 108 tysięcy. W Kolumbii zmarły 22 osoby, a zachorowało 28 tysięcy, w Wenezueli zarejestrowano 16 tysięcy chorych - wylicza wyborcza.pl.

Denga w swej zwykłej postaci nie zabija.

Mordercza w skutkach jest krwotoczna odmiana tej gorączki, która sprawia, że człowiek traci krew nawet przez pory w skórze.

Większość ofiar śmiertelnych to osoby które czując łamanie w kościach i gorączkę, brały paracetamol. Zdiagnozowana jako przeziębienie, denga zabija w skutek reakcji z lekami przeciwgorączkowymi. | JS

 

www.o2.pl / www. sfora.pl | Poniedziałek [13.09.2010, 19:34]

ZABÓJCZA TROPIKALNA CHOROBA ATAKUJE EUROPĘ. TU JUŻ DOTARŁA

Natychmiast wprowadzono nadzwyczajne środki ostrożności.

Wirusową, odzwierzęcą zarazę - dengę, odnotowano po raz pierwszy we Francji - alarmuje france24.com.

Władze natychmiast zdecydowały o wytruciu komarów na terenie w okolicy Nicei, gdzie znaleziono zarażonego mężczyznę.

Denga to niezwykle groźna choroba.

Objawy są podobne do grypy. Może powodować gorączkę krwotoczną, która kończy się śmiercią - informuje portal. | MK

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [08.09.2010, 16:53]: Wirus gorączki Zachodniego Nilu w ostatnich dniach zabił w Europie już kilkanaście osób - nie tylko Turcji, także w Grecji, Rosji i Rumunii. | AJ

 

„WPROST” nr 4(1104), 2004 r.

BIAŁY TRĄD W BAGDADZIE

Kilkuset żołnierzy służących w Iraku zachorowało na leiszmaniozę, chorobę zakaźną wywoływaną przez pierwotniaki z rodzaju Leishmania atakujące białe krwinki i układ limfatyczny. Przenoszą ją pustynne moskity, które podczas obecnego konfliktu są bardzo uciążliwe.

Chorują Amerykanie i Brytyjczycy, Polacy na razie są zdrowi. Wojskowych atakuje głównie odmiana skórna choroby (CL), zwana białym trądem. Prowadzi ona do powstania na twarzy nie gojących się owrzodzeń oraz blizn, które długo mają siny kolor. Groźniejsza dla zdrowia jest postać trzewna (VL), wywołująca gorączkę, powiększenie śledziony i zmniejszenie produkcji krwinek w szpiku. Nie leczona może prowadzić do śmierci. W czasie operacji "Pustynna burza" w 1991 r. na leiszmaniozę zachorowało kilkudziesięciu żołnierzy z USA.

Leiszmanioza powszechnie występuje w ciepłym klimacie - zagrożonych nią jest 16 mln ludzi na całym świecie, co roku 1,5 mln osób choruje na CL, a 500 tys. na VL. Nie ma na nią szczepionki, leczenie nie zawsze jest skuteczne. W niektórych krajach podzwrotnikowych leiszmanioza jest uważana za typową chorobę wieku dziecięcego, tak jak u nas różyczka czy odra. | (JAS)

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | ostatnia aktualizacja: Nd [17.10.2010, 07:21]

BIAŁY TRĄD DZIESIĄTKUJE KOBIETY I DZIECI

Ciężka choroba pasożytnicza zagraża milionom.

Tylko w stolicy kraju, Kabulu, na skórną odmianę ciężkiej choroby pasożytniczej przenoszonej przez moskity zapadło w 2009 roku 65 tys. osób - donosi Światowa Organizacja Zdrowia.

Przenoszona przez muchówki leiszmanioza skórna zagraża wszystkim, którzy przebywają w Afganistanie.

Częściej zapadają na nią kobiety i dzieci niż mężczyźni, którzy rzadziej przebywają w zacienionych domach i są mniej narażeni na ukąszenia.

Są jednak potwierdzone wypadki, że do Europy przywozili ją także żołnierze wojsk NATO - informuje Yahoo News.

Leiszmaninoza skórna objawia się owrzodzeniem skóry i martwicą tkanek. Pozostawia blizny i trudno gojące się rany.

Zmiany chorobowe obejmują najczęściej twarz, szyję, kończyny (generalnie odkryte części ciała).

WHO wzywa społeczność międzynarodową do pomocy w zwalczaniu pasożyta, bo zagrożonych leiszmaniozą jest 13 mln osób - dodaje serwis. | JS

 

 

CDN...

 

 

 

 

 


PRAWO KATZA: LUDZIE I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...

 

 www.wolnyswiat.pl   WBREW ZŁU!!! 

PISMO NIEZALEŻNE – WOLNE OD WPŁYWÓW JAKICHKOLWIEK ORGANIZACJI RELIGIJNYCH, PARTII, UGRUPOWAŃ I STOWARZYSZEŃ ORAZ WYPŁOCIN REKLAMOWYCH. WSKAZUJE PROBLEMY GOSPODARCZE, POLITYCZNE, PRAWNE, SPOŁECZNE I PROPOZYCJE SPOSOBÓW ICH ROZWIĄZANIA (racjonalne myśli, analizy, wnioski, pomysły, postulaty, i ich argumentacja, całe i fragmenty rozsądnych, interesujących materiałów z prasy i internetu)

 

OSOBY CHCĄCE WESPRZEĆ MOJE PISMO, DZIAŁANIA PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO:

Piotr Kołodyński (BANK PEKAO SA II O. WARSZAWA)

Nr rachunku: 74 1240 1024 1111 0010 0521 0478

Przy wpłatach do 800 PLN należy podać: imię i nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna na pismo „Wolny Świat”). Wpłat powyżej 800 PLN można dokonać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą.

ILE ZOSTAŁO WPŁACONE BĘDĘ PRZEDSTAWIAŁ CO 3 MIESIĄCE NA PODSTAWIE WYDRUKU BANKOWEGO (na życzenie, przy wpłacie od 100 zł, będę podawał jej wielkość oraz wskazane dane wpłacających).

Stan wpłat od 2000 r. do dnia 14.01.2012 r.: 100 zł.

 

 

16. KANDYDAT NA PREZYDENTA

 http://www.wolnyswiat.pl/16h3.html

 

17. ELEKTRONICZNE ZBIERANIE PODPISÓW (pod

inicjatywami ustawodawczymi, moją kandydaturą na prezydenta)

 http://www.wolnyswiat.pl/17.php

 

21. WPŁATY I WYDATKI

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=113

 

22. MOJA KSIĄŻKA

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=73&sid=cdb9fbd2edd5f9499d890fd4e6a2cfa9

 http://www.wolnyswiat.pl/22.html