Inne tematy
Inne tematy
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1027191,tit ... omosc.html | 10.01.2016
1,5 miliona zabitych i łzy prezydenta. USA ograniczają dostęp do broni palnej
• Od 1970 r. w USA od strzałów z broni palnej zginęło 1,5 miliona Amerykanów
• W ostatnich 45 latach broń palna zabiła więcej Amerykanów niż wszystkie wojny
• Barack Obama ogłosił regulacje ograniczające dostęp do broni palnej
• To głos wołającego na pustyni - komentuje prof. Bohdan Szklarski
Amerykanie są również właścicielami niemal połowy istniejącej na świecie broni przeznaczonej do prywatnego użytku.
Chodzi o niemal 1,5 miliona osób, choć trzeba podkreślić, że 2/3 z tej liczby stanowią samobójcy.
Tymczasem wszystkie konflikty, w których USA brały udział od 1776 r. (wliczając wojnę domową 1861-65), pochłonęły 1,4 miliona ofiar (500 tysięcy zginęło w sumie w obu wojnach światowych).
Bardzo ostrożnie do tego typu zestawień podchodzi prof. Szklarski. - Jeżeli popatrzymy bowiem na inne statystyki, to okaże się, że liczba broni w rękach prywatnych bardzo szybko rośnie, a przestępczość spada. Dzieje się tak ze względu na podnoszenie się stopy życia, a nie dzięki szerokiej dostępności pistoletów. Ten przykład pokazuje jednak, że statystyki to broń demagoga. Nie można z nich wyciągać zbyt pochopnie daleko idących wniosków - tłumaczy ekspert.
Kolejne masakry sprawiły jednak, że prezydent USA ogłosił wprowadzenie regulacji ograniczających dostęp do broni palnej. Mają one charakter administracyjny i nie wymagają zgody zdominowanego przez Republikanów Kongresu.
Zakładają rozszerzenie procesu sprawdzania osób, które zamierzają dokonać zakupu, czyli wprowadzenie tzw. „background check”. Chodzi w nim o dokładne sprawdzenie kupujących pod względem aktywności kryminalnej i zdrowia psychicznego. Ponadto osoby sprzedające broń palną będą musiały uzyskać specjalną licencję. W przeciwnym wypadku grozić im będzie kara pozbawienia wolności do pięciu lat lub grzywny w wysokości do 250 tys. dolarów.
Pomysły Obamy spotkały się jednak ze zdecydowanym oporem społeczeństwa. Według badania Instytutu Gallupa przeciw zakazowi posiadania broni palnej jest 74 proc. pytanych o tę kwestię Amerykanów. Krytyki prezydentowi nie szczędzą również Republikanie, którzy przekonują, że proponowane zmiany służą wyłącznie wzbudzeniu entuzjazmu wyborczego w szeregach Partii Demokratycznej.
Jego zdaniem broń jest tak mocnym elementem tożsamości amerykańskiej, że bardzo ciężko będzie przekonać społeczeństwo, by pozwoliło wprowadzić ograniczenia. Nasz rozmówca zwraca również uwagę na fakt, że w przypadku Stanów Zjednoczonych mówimy o sytuacji, w której broń jest już od dawna powszechnie dostępna i obecna w dużej liczbie domów. - W USA jest 300 milionów sztuk legalnej broni. Trudno sobie więc wyobrazić sytuację, w której ogranicza się dostęp do czegoś, co duża część osób już posiada. Nie widzę szans, by to zmienić. Problem polega na czymś innym - czy myśliwy powinien mieć dostęp do broni maszynowej? Obama chce zakazu posiadania przez cywilów automatycznej broni typu wojskowego - tłumaczy prof. Szklarski.
| Przemysław Dubiński
1,5 miliona zabitych i łzy prezydenta. USA ograniczają dostęp do broni palnej
• Od 1970 r. w USA od strzałów z broni palnej zginęło 1,5 miliona Amerykanów
• W ostatnich 45 latach broń palna zabiła więcej Amerykanów niż wszystkie wojny
• Barack Obama ogłosił regulacje ograniczające dostęp do broni palnej
• To głos wołającego na pustyni - komentuje prof. Bohdan Szklarski
Amerykanie są również właścicielami niemal połowy istniejącej na świecie broni przeznaczonej do prywatnego użytku.
Chodzi o niemal 1,5 miliona osób, choć trzeba podkreślić, że 2/3 z tej liczby stanowią samobójcy.
Tymczasem wszystkie konflikty, w których USA brały udział od 1776 r. (wliczając wojnę domową 1861-65), pochłonęły 1,4 miliona ofiar (500 tysięcy zginęło w sumie w obu wojnach światowych).
Bardzo ostrożnie do tego typu zestawień podchodzi prof. Szklarski. - Jeżeli popatrzymy bowiem na inne statystyki, to okaże się, że liczba broni w rękach prywatnych bardzo szybko rośnie, a przestępczość spada. Dzieje się tak ze względu na podnoszenie się stopy życia, a nie dzięki szerokiej dostępności pistoletów. Ten przykład pokazuje jednak, że statystyki to broń demagoga. Nie można z nich wyciągać zbyt pochopnie daleko idących wniosków - tłumaczy ekspert.
Kolejne masakry sprawiły jednak, że prezydent USA ogłosił wprowadzenie regulacji ograniczających dostęp do broni palnej. Mają one charakter administracyjny i nie wymagają zgody zdominowanego przez Republikanów Kongresu.
Zakładają rozszerzenie procesu sprawdzania osób, które zamierzają dokonać zakupu, czyli wprowadzenie tzw. „background check”. Chodzi w nim o dokładne sprawdzenie kupujących pod względem aktywności kryminalnej i zdrowia psychicznego. Ponadto osoby sprzedające broń palną będą musiały uzyskać specjalną licencję. W przeciwnym wypadku grozić im będzie kara pozbawienia wolności do pięciu lat lub grzywny w wysokości do 250 tys. dolarów.
Pomysły Obamy spotkały się jednak ze zdecydowanym oporem społeczeństwa. Według badania Instytutu Gallupa przeciw zakazowi posiadania broni palnej jest 74 proc. pytanych o tę kwestię Amerykanów. Krytyki prezydentowi nie szczędzą również Republikanie, którzy przekonują, że proponowane zmiany służą wyłącznie wzbudzeniu entuzjazmu wyborczego w szeregach Partii Demokratycznej.
Jego zdaniem broń jest tak mocnym elementem tożsamości amerykańskiej, że bardzo ciężko będzie przekonać społeczeństwo, by pozwoliło wprowadzić ograniczenia. Nasz rozmówca zwraca również uwagę na fakt, że w przypadku Stanów Zjednoczonych mówimy o sytuacji, w której broń jest już od dawna powszechnie dostępna i obecna w dużej liczbie domów. - W USA jest 300 milionów sztuk legalnej broni. Trudno sobie więc wyobrazić sytuację, w której ogranicza się dostęp do czegoś, co duża część osób już posiada. Nie widzę szans, by to zmienić. Problem polega na czymś innym - czy myśliwy powinien mieć dostęp do broni maszynowej? Obama chce zakazu posiadania przez cywilów automatycznej broni typu wojskowego - tłumaczy prof. Szklarski.
| Przemysław Dubiński
http://czerwony.korsarz.neon24.pl/post/ ... owieczenia | 10.01.2016
WSTYDZMY SIĘ WIĘZIEŃ, GDYŻ SĄ ONE MIEJSCEM ODCZŁOWIECZENIA
- Tam nie ma resocjalizacji - więźniowie po wyjściu na wolność powracają do kicia!?
Wstydźmy się więzień, karania przez odczłowieczanie.
W radiu Tok FM nadano dyskusję na temat resocjalizacji w polskich więzieniach. Udział wzięli prof. Zbigniew Lasocik i płk Krzysztof Olkowicz. Wysoko cenię inicjatywę, dyskusję i zaangażowanie. Ale nie zmieniam zdania: od lat głoszę pogląd, że zamykanie ludzi w więzieniach jest N I E L U D Z K I E, haniebne - i nie tylko nieskuteczne, ale i szkodliwe.
Z dyskusji otrzymałem jeszcze jeden argument: około połowy więzionych po wyjściu na wolność ponownie trafia do więzienia. To ważny argument, żeby jednak wymyślić inny sposób karania niż odczłowieczanie. Bo tym jest więzienie.
Nie wiem, czy w ogóle można mówić o resocjalizacji w więzieniu. Problem nomenklatury. Dla mnie resocjalizować można tylko w społeczeństwie, a nie - nawet w najlepiej zorganizowanej - izolacji.
Jeden z czołowych uczonych prawników karnistów w korespondencji ze mną napisał, że według niego T Y L K O 5% musi być izolowanych w więzieniach (czy czymś analogicznym), a aż 95% siedzi w więzieniach bez sensu i bez zasadności. A koszt utrzymania więźnia to trzy tysiące złotych miesięcznie.
Więzienie jest nieludzkim traktowaniem człowieka - jak hodowlanego zwierzęcia. Więzień jest pozbawiony (bez wyroku w tej sprawie!) realizacji najważniejszego popędu: realizacji seksu. A więc jest skazany na dewiację. Przed laty w Poradni na Nowogrodzkiej miałem na ten temat relacje od młodocianych. Nie sądzę, by coś się zasadniczo zmieniło.
Jaka więc resocjalizacja? Jest akurat odwrotnie! Po kilku latach były więzień nie ma już dokąd wracać. Najczęściej rodzina się rozpada, a pracy i mieszkania byłemu więźniowi nikt nie da. Powiedzcie uczciwie: zatrudnilibyście lub wynajęli kąt - gdyby nawet miał na to pieniądze - byłemu kryminaliście? Tylko szczerze i uczciwie: tak czy nie?
Tak więc: ZWOLNIONY NAJCZĘŚCIEJ NIE MA GDZIE WRACAĆ. POZOSTAJE MU ŚRODOWISKO KRYMINALNE, BEZDOMNOŚĆ, DEGRADACJA I DEGENERACJA. Nie dziwi, że połowa wraca do kryminału. A ilu unika ponownego więzienia, ale wraca do środowiska przestępczego?
Myślę, że nie tak długo - może już za parę lat - nasza cywilizacja będzie się wstydzić istnienia więzień. Tak jak dziś wstydzi się na przykład uwięzienia kiedyś Oscara Wilde (można by tu wymienić wielu innych).
Oczywiście jest i 5%, których według mojego znakomitego korespondenta trzeba izolować. Ale to pewnie musiałyby być bardziej zakłady psychiatryczne niż więzienia. Jakaś część przestępców musi być izolowana. Ale przecież nie tylu, ilu kierują tam sądy!
Niby „rok nie wyrok - dwa lata jak za brata”... Ale kiedy słyszę wyroki, które wyrywają ludzi ze społeczeństwa - nawet przestępców, ale często za przestępstwa nieumyślne, wątpliwe - to budzi się mój opór.
Ja sam w roku 1946 byłem aresztowany i siedziałem w piwnicy UB. To oczywiście nie da się nijak porównywać. Pisałem o tym, że w pewnym sensie (tfu - nie życzę nikomu) była to szkoła życia. I wielka akcja wychowawcza, bo nas młodocianych w y c h o w y w a l i w piwnicy siedzący z nami oficerowie AK i różni wspaniali ludzie, którzy śmieli stawiać opór władzy. Ale nawet z tak ulgowego (przynajmniej w moim przypadku) pobytu coś pamiętam. Szok i tragedia były w pierwszych chwilach i godzinach - może dniach. Potem następowało oswojenie, adaptacja - i dolegliwość stawała się niewspółmiernie mniejsza. Wniosek: może wystarczy przestępców nieumyślnych i niezdemoralizowanych karać tylko kilkudniowym aresztem? A nie całymi latami, które niosą \"uboczne\" efekty, jakie wymieniłem.
Wiem, że się narażam. Ale kto ma się narażać jak nie starcy u schyłku - póki funkcjonują intelektualnie? Ci, którzy już nic nie tracą, bo nic do stracenia nie mają. Jak ja.
To, o czym piszę, to bardzo dyskusyjny problem. Tylko... dyskusji nie ma. Przypomina to sytuację mojej ostatniej książki. Pisałem o pedofilii myśląc że wywołam dyskusję. Nic z tych rzeczy. Czy w naszym kraju jest taka siła, która może ewentualną dyskusję wyciszyć? Przypomina mi się jak nie zaistniał w ogóle wydany kiedyś podręcznik, który napisaliśmy z prof. Izdebskim. W ogóle nie zaistniał, bo nie podobał się Wiodącej Sile. A siła ta ma agentów wszędzie. Przede wszystkim w szkołach.
No dobrze. Ale jakiej dużej sile mogłoby zależeć na utrzymaniu więziennictwa takim jakie jest?
Zobacz więcej: andrzej jaczewski, blog, cicer cum caule, więzienia
WSTYDZMY SIĘ WIĘZIEŃ, GDYŻ SĄ ONE MIEJSCEM ODCZŁOWIECZENIA
- Tam nie ma resocjalizacji - więźniowie po wyjściu na wolność powracają do kicia!?
Wstydźmy się więzień, karania przez odczłowieczanie.
W radiu Tok FM nadano dyskusję na temat resocjalizacji w polskich więzieniach. Udział wzięli prof. Zbigniew Lasocik i płk Krzysztof Olkowicz. Wysoko cenię inicjatywę, dyskusję i zaangażowanie. Ale nie zmieniam zdania: od lat głoszę pogląd, że zamykanie ludzi w więzieniach jest N I E L U D Z K I E, haniebne - i nie tylko nieskuteczne, ale i szkodliwe.
Z dyskusji otrzymałem jeszcze jeden argument: około połowy więzionych po wyjściu na wolność ponownie trafia do więzienia. To ważny argument, żeby jednak wymyślić inny sposób karania niż odczłowieczanie. Bo tym jest więzienie.
Nie wiem, czy w ogóle można mówić o resocjalizacji w więzieniu. Problem nomenklatury. Dla mnie resocjalizować można tylko w społeczeństwie, a nie - nawet w najlepiej zorganizowanej - izolacji.
Jeden z czołowych uczonych prawników karnistów w korespondencji ze mną napisał, że według niego T Y L K O 5% musi być izolowanych w więzieniach (czy czymś analogicznym), a aż 95% siedzi w więzieniach bez sensu i bez zasadności. A koszt utrzymania więźnia to trzy tysiące złotych miesięcznie.
Więzienie jest nieludzkim traktowaniem człowieka - jak hodowlanego zwierzęcia. Więzień jest pozbawiony (bez wyroku w tej sprawie!) realizacji najważniejszego popędu: realizacji seksu. A więc jest skazany na dewiację. Przed laty w Poradni na Nowogrodzkiej miałem na ten temat relacje od młodocianych. Nie sądzę, by coś się zasadniczo zmieniło.
Jaka więc resocjalizacja? Jest akurat odwrotnie! Po kilku latach były więzień nie ma już dokąd wracać. Najczęściej rodzina się rozpada, a pracy i mieszkania byłemu więźniowi nikt nie da. Powiedzcie uczciwie: zatrudnilibyście lub wynajęli kąt - gdyby nawet miał na to pieniądze - byłemu kryminaliście? Tylko szczerze i uczciwie: tak czy nie?
Tak więc: ZWOLNIONY NAJCZĘŚCIEJ NIE MA GDZIE WRACAĆ. POZOSTAJE MU ŚRODOWISKO KRYMINALNE, BEZDOMNOŚĆ, DEGRADACJA I DEGENERACJA. Nie dziwi, że połowa wraca do kryminału. A ilu unika ponownego więzienia, ale wraca do środowiska przestępczego?
Myślę, że nie tak długo - może już za parę lat - nasza cywilizacja będzie się wstydzić istnienia więzień. Tak jak dziś wstydzi się na przykład uwięzienia kiedyś Oscara Wilde (można by tu wymienić wielu innych).
Oczywiście jest i 5%, których według mojego znakomitego korespondenta trzeba izolować. Ale to pewnie musiałyby być bardziej zakłady psychiatryczne niż więzienia. Jakaś część przestępców musi być izolowana. Ale przecież nie tylu, ilu kierują tam sądy!
Niby „rok nie wyrok - dwa lata jak za brata”... Ale kiedy słyszę wyroki, które wyrywają ludzi ze społeczeństwa - nawet przestępców, ale często za przestępstwa nieumyślne, wątpliwe - to budzi się mój opór.
Ja sam w roku 1946 byłem aresztowany i siedziałem w piwnicy UB. To oczywiście nie da się nijak porównywać. Pisałem o tym, że w pewnym sensie (tfu - nie życzę nikomu) była to szkoła życia. I wielka akcja wychowawcza, bo nas młodocianych w y c h o w y w a l i w piwnicy siedzący z nami oficerowie AK i różni wspaniali ludzie, którzy śmieli stawiać opór władzy. Ale nawet z tak ulgowego (przynajmniej w moim przypadku) pobytu coś pamiętam. Szok i tragedia były w pierwszych chwilach i godzinach - może dniach. Potem następowało oswojenie, adaptacja - i dolegliwość stawała się niewspółmiernie mniejsza. Wniosek: może wystarczy przestępców nieumyślnych i niezdemoralizowanych karać tylko kilkudniowym aresztem? A nie całymi latami, które niosą \"uboczne\" efekty, jakie wymieniłem.
Wiem, że się narażam. Ale kto ma się narażać jak nie starcy u schyłku - póki funkcjonują intelektualnie? Ci, którzy już nic nie tracą, bo nic do stracenia nie mają. Jak ja.
To, o czym piszę, to bardzo dyskusyjny problem. Tylko... dyskusji nie ma. Przypomina to sytuację mojej ostatniej książki. Pisałem o pedofilii myśląc że wywołam dyskusję. Nic z tych rzeczy. Czy w naszym kraju jest taka siła, która może ewentualną dyskusję wyciszyć? Przypomina mi się jak nie zaistniał w ogóle wydany kiedyś podręcznik, który napisaliśmy z prof. Izdebskim. W ogóle nie zaistniał, bo nie podobał się Wiodącej Sile. A siła ta ma agentów wszędzie. Przede wszystkim w szkołach.
No dobrze. Ale jakiej dużej sile mogłoby zależeć na utrzymaniu więziennictwa takim jakie jest?
Zobacz więcej: andrzej jaczewski, blog, cicer cum caule, więzienia
Re: Inne tematy
„Psychopata wierzy w swoje kłamstwa, a przynajmniej wtedy, gdy je wypowiada.”
„Psychopaci, to są tacy specyficzni psycholodzy, z tą różnicą, że m.in. swoje doświadczenia, wiedzę wykorzystują przeciwko swoim ofiarom.”
Nie mają także wyrzutów sumienia, a wręcz przeciwnie, bo są zadowoleni ze swojej szkodliwej, niszczycielskiej działalności…
Dlatego tak łatwo osiągają osobiste sukcesy, w tym m.in. jako politycy...
Krótki film o prawdzie i fałszu
https://www.youtube.com/watch?v=T1vW8YDDCSc
„Psychopaci, to są tacy specyficzni psycholodzy, z tą różnicą, że m.in. swoje doświadczenia, wiedzę wykorzystują przeciwko swoim ofiarom.”
Nie mają także wyrzutów sumienia, a wręcz przeciwnie, bo są zadowoleni ze swojej szkodliwej, niszczycielskiej działalności…
Dlatego tak łatwo osiągają osobiste sukcesy, w tym m.in. jako politycy...
Krótki film o prawdzie i fałszu
https://www.youtube.com/watch?v=T1vW8YDDCSc
Re: Inne tematy
Najbogatsi baronowie narkotykowi!
https://www.youtube.com/watch?v=L0vGFPOS_Ro
https://www.youtube.com/watch?v=L0vGFPOS_Ro
Re: Inne tematy
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomos ... 61593.html | 15.04.2016,
Kontrola NIK w Grupie PKP wykazała szereg nieprawidłowości. Kolejowe spółki wyrzucały pieniądze w błoto?
W wielu przypadkach firma płaciła za zadania, które powinni wykonać jej pracownicy, a nawet sam zarząd. Z niektórych ekspertyz nikt nigdy nie skorzystał.
Za same niewykorzystane ekspertyzy spółki zapłaciły 842 tys. zł. Niepotrzebne umowy to z kolei koszt ponad 1,5 mln zł.
W latach 2012-2014 w czterech firmach, do których zapukali kontrolerzy (PKP SA, PKP Intercity, PKP Energetyka i PKP Informatyka), pracownicy zawarli ponad tysiąc umów na różne usługi doradcze i eksperckie. Łącznie Grupa na ten cel przeznaczyła 171 mln zł. Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli sprawdzili tylko niewielką część dokumentów - 68 umów za które zapłacono 24 mln zł.
Kontrola NIK w Grupie PKP wykazała szereg nieprawidłowości. Kolejowe spółki wyrzucały pieniądze w błoto?
W wielu przypadkach firma płaciła za zadania, które powinni wykonać jej pracownicy, a nawet sam zarząd. Z niektórych ekspertyz nikt nigdy nie skorzystał.
Za same niewykorzystane ekspertyzy spółki zapłaciły 842 tys. zł. Niepotrzebne umowy to z kolei koszt ponad 1,5 mln zł.
W latach 2012-2014 w czterech firmach, do których zapukali kontrolerzy (PKP SA, PKP Intercity, PKP Energetyka i PKP Informatyka), pracownicy zawarli ponad tysiąc umów na różne usługi doradcze i eksperckie. Łącznie Grupa na ten cel przeznaczyła 171 mln zł. Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli sprawdzili tylko niewielką część dokumentów - 68 umów za które zapłacono 24 mln zł.
Re: Inne tematy
http://kobieta.wp.pl/kat,65524,title,Pr ... omosc.html | 13.04.2016
Prasowanie piersi. Mroczna praktyka dotarła do Europy
Wielka Brytania kontra tradycja
- Matka powiedziała mi, że moje piersi będą przyciągać mężczyzn. Zabrała mnie do uzdrowiciela. Wziął nóż i ciął je jedna po drugiej. Powiedział, że jeśli by tego nie zrobił, ludzie myśleliby, że jestem prostytutką. Zemdlałam z bólu.
- Najpierw rozgrzewają w ogniu łopatkę albo kamień. Kiedy przyciskają to do piersi, czuje się straszliwy ból, który na szczęście z czasem staje się coraz lżejszy. W tym czasie czuć rozpuszczanie się tłuszczu i powstają duże ubytki w piersiach – wspomina jedna z kobiet w materiale dla TVN24.
Prasowanie piersi stosowane jest przez matki w Kamerunie od kilkudziesięciu lat. Tradycja ta ma na celu zatrzymanie lub opóźnienie rozwoju piersi u dorastających dziewczynek. Powód? Chodzi o to, by młode Kamerunki nie rozpoczynały zbyt wcześnie współżycia i uniknęły molestowania seksualnego. Jak twierdzą ofiary tej przerażającej praktyki, kiedy dziewczyna zajdzie w ciążę, staje się problemem dla rodziny. Nie może się uczyć, ani zarabiać. Matki w „prasowaniu” widzą więc wybawienie przed biedą.
Według badań przeprowadzonych przed laty przez Niemieckie Towarzystwo Współpracy Technicznej, problem ten dotyczy aż 24 proc. dziewcząt w wieku od 9 do 14 lat. Blisko połowa kobiet w Kamerunie musiała przez to przejść, a to nie jedyne państwo, w którym tradycja się przyjęła.
Choć proceder ten znany jest w Afryce od lat, głośno zrobiło się o nim w światowych mediach dopiero po wystąpieniu jednego z brytyjskich polityków.
- Pewnie niewielu z was wie, na czym polega prasowanie albo spłaszczanie piersi. I nie wiecie, że do takiej przemocy dochodzi na terenie naszego kraju: w Birmingham i w Londynie. Według ekspertów możliwe, że mowa tu o tysiącach kameruńskich dziewczynek, które są kaleczone mieszkając już na terenie Wielkiej Brytanii - powiedział kilka dni temu parlamentarzysta Brytyjskiej Partii Konserwatywnej, Jake Berry.
Potwierdzono, że prasowanie piersi dokonuje się także w Anglii i to nie tylko w środowisku ubogich migrantów. W sprawę włączyły się organizacje dbające o prawa człowieka, które domagają się wpisania praktyki na listę przestępstw, za które powinna grozić kara więzienia. Dla działaczy to bestialskie torturowanie dzieci, podobnie jak rytualne obrzezanie.
md/ WP Kobieta
Prasowanie piersi. Mroczna praktyka dotarła do Europy
Wielka Brytania kontra tradycja
- Matka powiedziała mi, że moje piersi będą przyciągać mężczyzn. Zabrała mnie do uzdrowiciela. Wziął nóż i ciął je jedna po drugiej. Powiedział, że jeśli by tego nie zrobił, ludzie myśleliby, że jestem prostytutką. Zemdlałam z bólu.
- Najpierw rozgrzewają w ogniu łopatkę albo kamień. Kiedy przyciskają to do piersi, czuje się straszliwy ból, który na szczęście z czasem staje się coraz lżejszy. W tym czasie czuć rozpuszczanie się tłuszczu i powstają duże ubytki w piersiach – wspomina jedna z kobiet w materiale dla TVN24.
Prasowanie piersi stosowane jest przez matki w Kamerunie od kilkudziesięciu lat. Tradycja ta ma na celu zatrzymanie lub opóźnienie rozwoju piersi u dorastających dziewczynek. Powód? Chodzi o to, by młode Kamerunki nie rozpoczynały zbyt wcześnie współżycia i uniknęły molestowania seksualnego. Jak twierdzą ofiary tej przerażającej praktyki, kiedy dziewczyna zajdzie w ciążę, staje się problemem dla rodziny. Nie może się uczyć, ani zarabiać. Matki w „prasowaniu” widzą więc wybawienie przed biedą.
Według badań przeprowadzonych przed laty przez Niemieckie Towarzystwo Współpracy Technicznej, problem ten dotyczy aż 24 proc. dziewcząt w wieku od 9 do 14 lat. Blisko połowa kobiet w Kamerunie musiała przez to przejść, a to nie jedyne państwo, w którym tradycja się przyjęła.
Choć proceder ten znany jest w Afryce od lat, głośno zrobiło się o nim w światowych mediach dopiero po wystąpieniu jednego z brytyjskich polityków.
- Pewnie niewielu z was wie, na czym polega prasowanie albo spłaszczanie piersi. I nie wiecie, że do takiej przemocy dochodzi na terenie naszego kraju: w Birmingham i w Londynie. Według ekspertów możliwe, że mowa tu o tysiącach kameruńskich dziewczynek, które są kaleczone mieszkając już na terenie Wielkiej Brytanii - powiedział kilka dni temu parlamentarzysta Brytyjskiej Partii Konserwatywnej, Jake Berry.
Potwierdzono, że prasowanie piersi dokonuje się także w Anglii i to nie tylko w środowisku ubogich migrantów. W sprawę włączyły się organizacje dbające o prawa człowieka, które domagają się wpisania praktyki na listę przestępstw, za które powinna grozić kara więzienia. Dla działaczy to bestialskie torturowanie dzieci, podobnie jak rytualne obrzezanie.
md/ WP Kobieta
Re: Inne tematy
150 mld euro rocznie wynoszą straty w Unii Europejskiej z powodu tzw. złej jakości energii elektrycznej.
http://finanse.wp.pl/kat,1033689,title, ... omosc.html | 2016-04-20
http://finanse.wp.pl/kat,1033689,title, ... omosc.html | 2016-04-20
Re: Inne tematy
http://fischer.neon24.pl/post/131204,ja ... sie-polske | 21.04.2016
Jak okrada się Polskę ?
Zainspirowany artykułem Pana Marcina Szymańskiego - Gen. Duda lobbuje w interesie USA czy postradał zmysły? Postanowiłem do tematu dorzucić kilka moich przemyśleń dotyczących handlu bronią.
Nawiązując do artykułu najnowsze jakie oferuje się Polakom, to PAC-3 MSE pociski będące w fazie testów dla zmodernizowanej baterii Patriot. To ostania próba poprawy skuteczności systemu. Pociski te posiadają większy zasięg dzięki wydajniejszemu impulsowemu silnikowi oraz dodatkowym skrzydłom. W wyniku czego faktycznie zwiększono jego zasięg, jednakże pocisk stał się cięższy i jego prędkość zmalała. Ponadto w konfiguracji z baterią Patriot jest nie efektywny. Bateria Patriot nie jest dostosowana do strzelania dookólnego (360 st), może prowadzić już po modyfikacji strzelanie w ścisłe określonym sektorze 110 st względem osi wyrzutni. Gdybyśmy otrzymali te pociski, to musimy kupić zestaw z innymi wyrzutniami, w wyniku czego nie będziemy mogli odpalać z nich sprawdzonych pozostałych wersji pocisków realizujących inne zadania bojowe. Inaczej mówiąc albo przechwytujemy pociski balistyczne, albo samoloty. Kolejna wada to fakt, ze radar sytemu jest nieruchomy, kontroluje przestrzeń tylko przed sobą. Generalnie to nadal złom, tylko nowoczesny.
Ogólne dane dotyczące pocisków systemu Patriot, w tym PAC-3MSC, które są oferowane Polsce można znaleźć w Wikipedii.
Koncern Lockheed Martin otrzymał pierwsze zlecenie od Amerykańskiej armii na produkcję pocisków PAC-3 Missile Segment Enhancement (MSE) wraz z zestawami modernizacyjnymi wyrzutni. Kwota kontraktu opiewała na 611 mln USD (1,8 mld zł). Kilka pierwszych prób odbyło się się w 2013 roku. http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=13340
Niestety modernizacja okazała się nie efektywna, USA zaniechało projekt. Same pociski miały być istotnym elementem nowego systemu MEDAS . W którym większościowe udziały mieli amerykanie w oparciu o wprowadzony aport techniczny, ponadto Niemcy 25% i Włochy 17%. W marcu 2014 Niemcy zrezygnowali z MEDAS. USA i państwa Europejskie utopiły pieniądze w ten system. Teraz znaleziono frajerów którzy poniosą koszty prób, a może nawet w ramach kooperacji uratują, modernizując cały zestaw.
Innymi słowy, kontrakt jest następujący: kupcie nie dokończony system za 10 miliardów, może będzie skuteczny, a jak nie to go sobie dopracujcie.
Tymi frajerami są Polacy. Tu polecam wspominany artykuł naszego blogera Pana Marcina
Szef Inspektoratu Uzbrojenia generał Adam Duda, absolwent Uniwersytecie Obrony w Waszyngtonie (USA), doktor ekonomii lobuje na rzecz systemu. Systemu, który jego zwierzchnik sekretarz stanu w MON Czesław Mroczek , wycenił na ponad 10 miliardów złotych. Są to koszty jedynie dwóch baterii. Gdzie w Rosji, koszt budowy atomowego okrętu podwodnego Jiuri Dolgoruki wynosił 23 miliardy rubli, to jest 1,35 miliardów złotych.
Zatem ile są naprawdę warte baterie Patriot. Posłużę się zaczerpniętym z oficjalnych stron Waszyngtonu (https://www.dsca.mil/major-arms-sales/k ... nhancement ). Na stronie tej znajdują się wszystkie kontrakty zbrojeniowe, zawarte przez USA, a wymagające akceptacji kongresu. Znajdziemy tam ostatni kontrakt na zakup Patriotów. Tak więc Arabia Saudyjska w wrześniu 2014 r zakupiła dużo więcej sprzętu w ramach systemu patriot niż ma to zrobić Polska za 1,75 biliona dolarów (Po polski 1,75 miliarda dolarów- w USA bilion to polski miliard, jest to równowartość ok 6,6 miliarda złotych).
Ten sam Czesław Mroczek (PO) na własnej stronie (http://www.czeslawmroczek.pl/media/pap-1 ) wycenił kontrakt na zakup 50 śmigłowców H225M (dawniej Eurocopter EC 725) na kwotę 13 miliardów złotych, czyli jeden śmigłowiec wycenił na 260 milionów złotych. Faktyczna cena tego śmigłowca w wersji cywilnej to 12-13 milionów euro, natomiast w wersji wojskowej dochodzi do 20 milionów ero (http://www.aviationtoday.com/rw/commerc ... xjqiI9OK01 ) cytuje: „...Base price of the civilian EC225 runs between 12 million to 13 million euros (roughly $14.8 million to $16 million), with an additional two to three million euros ($2.5 million to $3.7 million) for customized equipment, all based on what the customer wants, Dubreuil said. The military EC725 can cost in excess of 20 million euros because of the need for specialized equipment, he said. ” ....
Czyli, cena pojedynczego śmigłowca to równowartość 86 milionów złotych, a w wypadku tak dużych kontraktów cena powinna być jeszcze niższa, a nie 260 milionów które proponuje MON. W ten sposób kupując nie za nowoczesne śmigłowce, mając własny potencjał produkcyjny w Świdniku, ratujemy francuski przemysł zbrojeniowy, który według różnych szacunków będzie musiał Rosji zapłacić od 1 do 2 mld euro. Zapewne Francuzi spłacą zobowiązanie z tytułu nie wywiązania sie z kontraktu budowy Mistrali kosztem Polski.
Podobnie miała się sprawa zakupu F-16. Generałowie którzy kwestionowali wysokie koszty kontraktu, eksploatacji i serwisu tych samolotów zginęli w katastrofie lotniczej pod Mirosławcem. Według moich przemyśleń Prezydent Lech Kaczyński też był ofiarą mafii zbrojeniowej. To gra o miliardy, przetargi wojskowe mają charakter tajny. Kiedy SKW (kontrwywiad wojskowy) usiłowały przyjrzeć się kontraktom, jego szef Gen. Janusz Nosek został odwołany przez PO z inicjatywy wiceministra obrony gen. Skrzypczaka. Decydenci z szeregów PO i SLD, okradli Polskę na kontraktach zbrojeniowych z miliardów. Być może nowy rząd PIS ukróci te praktyki. Wiele można mówić o Ministrze Obrony Macierewiczu. Nie ulega wątpliwości, że jest rusofobem. Żeby to zrozumieć trzeba znać jego biografię. Z drugiej strony mimo swoich wad , jest na wskroś, wręcz do bólu uczciwy i nie pójdzie na żaden dil z mafią zbrojeniową. To może być szansa na rozsądny rozwój technologiczny dla armii Polskie.
Wybrane komentarze:
Do: Fischer
Wydatki USA na zbrojenia - około 700 mld $ (głównie w kieszeniach skorumpowanych urzędników. ), wydatki Rosji - około 80 mld $ (10 razy wszystko tańsze oraz maksimum skutecznego efektu, przy minimum niezbędnych nakładów). Na każdego rosyjskiego dolara, jankesi muszą wydać ich od sto do tysiąca! Niezłe obciążenie dla jankeskiego bankruta! Liczba baz wojsk amerykańskich rozsianych po całym świecie, głównie przy granicach Rosji - ponad 400, liczba baz rosyjskich - 10 i też głównie przy granicach Rosji. „Amerykańscy urzędnicy przyznają, że tak intensywny rozwój rosyjskiej floty podwodnej może być związany z poczuciem „osaczenia”, jakie towarzyszy polityce Władimira Putina”. Jakim prawem Rosja ma się czuć osaczona? Jakim prawem ma jej się nie podobać obecność okrętów USA na Bałtyku, kilkadziesiąt kilometrów od granic Rosji i kilkanaście tysięcy kilometrów od USA? USrahell może sobie wydawać nawet i tryliard trylionów, ale co z tego, skoro jest debilem? USrahell nie opracował ani jednego wynalazku wojennego, wszystkie ukradł. Jeżeli Rosja jak za Jelcyna nie sprzeda USraehllowi projektów, to USrahell leży, a teraz jak wiadomo nie sprzedaje. F-35 został „opracowany” na podstawie Jak-41, starego radzieckiego projektu który został sprzedany po prostu USrahellowi w czasie jelcynowskiej smuty. Do dzisiaj nie wiadomo czy celowo, czy żeby zarobić, patrząc jakim bublem jest F-35 to z tego wynika że chyba celowo, żeby USrahell wydał jak najwięcej na tę ślepą uliczkę, w każdym razie - USrahell pozostawiony sam sobie zdechnie na bank i nie trzeba robić nic więcej, bo to kraj debili i nieudaczników :) Tak czy owak USrahell mordą po bruku pojedzie. Rozdmuchiwanie nieistniejącego zagrożenia rosyjskiego to złożona gra kilku amerykańskich lobbies. Główne z nich to lobby izraelskie i lobby zbrojeniowe. Co do Izraela wiadomo, choćby ostatnio musieli schować swoje zabawki oraz swoje myśliwce tak jak i Turcy do hangarów bo już nie wolno im latać nad Syrią. Wiadomo, że atak na Iran jest już w obliczu S-300 nierealny tak jak i przelot nad Syrią. Co do lobby zbrojeniowego wystarczy przypomnieć, że klapa programu F-35 kosztowała podatnika już ok. 1 biliona (tak, to 1000 miliardów) $. Tu są prawdziwe pieniądze. Proponuje się wznowienie produkcji F-22 w związku z tym. Etc. etc...Na koniec refleksja.. Niestety dla nas Polski i Polaków to potęgi wojskowo-gospodarcze walczą między sobą o wpływy na świecie a my w tej bezpardonowej walce próbujemy odgrywać rolę ratlerka głośno ujadającego wśród brytanów chcących osaczyć niedźwiedzia, co nie bardzo im na dziś wychodzi, bo niedźwiedź wyszedł z gawry i te brytany po kątach rozstawia, a ratlerek jako naganiacz poszczekuje. Niestety, w razie czego ratlerek polegnie jako pierwszy. Kilka dni temu można było przeczytać, że USA odtajniły część planów uderzeń jądrowych z 1954 roku na terytorium Polski. Już w 1954 roku w rejonie miasta Poznania planowane były 4 uderzenia jądrowe na znajdujące się tu lotniska. Na inne obiekty jeszcze dokumentów nie ujawniono. Jeżeli 60 lat temu, gdy siły jądrowe mocarstw dopiero się rozwijały a już planowano cztery uderzenia (ujawnione) to należy przypuszczać, że obecnie tych uderzeń byłoby jeszcze raz tyle a siła głowic obecnych jest kilkanaście razy większa od ówczesnych. Jasne jest, że obecnie pierwsze uderzenie przyszłoby z drugiej strony ale po wkroczeniu obcych wojsk na nasze terytorium wzajemne okładanie się odbywałoby się na terenie Polski. Wniosek z tego może być tylko jeden. Jakiekolwiek bajdurzenia o wojnie z Rosją i o bazach NATO na terenie Polski mogą być snute tylko przez „chorych” polityków, którzy w razie czego po cichu czmychną za granicę i stamtąd będą się wymądrzać. Należy rozwijać własną armię, która będzie w stanie odstraszać ewentualnego nieprzyjaciela a na wojnę z Rosją i zwycięstwo w niej nie ma co liczyć. Rosja ze względu na olbrzymie terytorium przetrwa a z Polski zostanie spalona ziemia na której przez setki lat nie będzie życia. Pan generał Pavel ma rację. Każda baza to dodatkowa rakieta na nią skierowana. Chociaż jeden zdroworozsądkowy głos. Odnoszę wrażenie, że o wojnie bajdurzą ci, którzy jedyną wiedzę o niej czerpią z zabawy z pistoletem do „paint- bala” i strzelanie do siebie kulkami z farbą. Niestety, strzelanie do siebie rakietami z głowicami jądrowymi znacząco od tego się różni.
| kula Lis 66
Do: kula Lis 66
Proszę Pana jestem za silną polską armią i taką mogła by być gdyby środki wykorzystane na zbrojenia były efektywnie wykorzystane. Jeszcze mamy szanse na własną produkcję zbrojeniową w odniesieniu do śmigłowców, floty, i broni pancernej przykładem niech będzie projekt polskiego czołgu. Mamy niezłe zakłady w Radomiu, moglibyśmy polski grafen wykorzystać w wielu technologiach wojskowych. Przeznaczone środki na zbrojenia moglibyśmy efektywnie pomnożyć. Państwa zachodnie skutecznie przez lata usiłowały polski przemysł zbrojeniowy zniszczyć, wprowadzając embarga na sprzedaż broni. Zdaje sobie sprawę że nigdy nie dogonimy Rosji, ale mając silna armie jesteśmy bezpieczniejsi. Proszę zwrócić tez uwagę na inny aspekt, korzystając z technologii wyłącznie zachodniej, jesteśmy jednocześnie bezbronni wobec dzisiejszych sojuszników. Dotyczy to przykład systemów obronnych pracujących w systemach sterowanych przez USA. Chodzi tu o satelity, Aegis BMD, systemy identyfikacji swój obcy i tak dalej. Wiele państw np. Izrael, Indie czy Arabia Saudyjska kupują sprzęt i kooperują nie tylko z USA, ale też z Rosją. Arabia Saudyjska kupuje i zestawy Patriot i S-400. Pewnie, że zazdroszczę Rosji potencjału wojskowego. Udowodnili tym, że jako Słowianie coś potrafią. Prawdą też że zawsze byli militarnie o krok do przodu, nawet podczas II wojny światowej. Nie prawdą jest że samoloty odrzutowe czy rakiety wymyślili pierwsi Niemcy. Tak nam się tylko wmawia. Polecam Panu i Państwu film amerykański o rozwoju uzbrojenia w okresie II wojny światowej https://www.youtube.com/watch?v=3nXwSnz4VC0 .
nadużycie link skomentuj
| Fischer
[Zbrojenia
- tylko ułamek z pieniędzy przeznaczanych na wojsko wykorzystuje się do rozwoju nowych technologii. I tylko część z tych technologii ma zastosowanie cywilne
- utajnianie wojskowych osiągnięć technologicznych opóźnia ich wprowadzenie do użytku ogółu
- w technice wojskowej obowiązują nieekologiczne, nieodpowiedzialne wymogi
- zbrojenia generują ogromne wydatki, współprzyczyniają się do wojen
- wyścig zbrojeń, wojny przyczyniają się do biedy
- bieda jest przyczyną kolejnych problemów, w tym wojen. – red.]
Patriot dla Polski
https://www.google.pl/search?q=Patriot+ ... 6AT45pq4BA
Patriot przestarzały
https://www.google.pl/search?q=Patriot+ ... 6ATsv7CwBA
Patriot wycofują wycofywany
https://www.google.pl/search?q=Patriot+ ... 6ASvmqq4BA
Jak okrada się Polskę ?
Zainspirowany artykułem Pana Marcina Szymańskiego - Gen. Duda lobbuje w interesie USA czy postradał zmysły? Postanowiłem do tematu dorzucić kilka moich przemyśleń dotyczących handlu bronią.
Nawiązując do artykułu najnowsze jakie oferuje się Polakom, to PAC-3 MSE pociski będące w fazie testów dla zmodernizowanej baterii Patriot. To ostania próba poprawy skuteczności systemu. Pociski te posiadają większy zasięg dzięki wydajniejszemu impulsowemu silnikowi oraz dodatkowym skrzydłom. W wyniku czego faktycznie zwiększono jego zasięg, jednakże pocisk stał się cięższy i jego prędkość zmalała. Ponadto w konfiguracji z baterią Patriot jest nie efektywny. Bateria Patriot nie jest dostosowana do strzelania dookólnego (360 st), może prowadzić już po modyfikacji strzelanie w ścisłe określonym sektorze 110 st względem osi wyrzutni. Gdybyśmy otrzymali te pociski, to musimy kupić zestaw z innymi wyrzutniami, w wyniku czego nie będziemy mogli odpalać z nich sprawdzonych pozostałych wersji pocisków realizujących inne zadania bojowe. Inaczej mówiąc albo przechwytujemy pociski balistyczne, albo samoloty. Kolejna wada to fakt, ze radar sytemu jest nieruchomy, kontroluje przestrzeń tylko przed sobą. Generalnie to nadal złom, tylko nowoczesny.
Ogólne dane dotyczące pocisków systemu Patriot, w tym PAC-3MSC, które są oferowane Polsce można znaleźć w Wikipedii.
Koncern Lockheed Martin otrzymał pierwsze zlecenie od Amerykańskiej armii na produkcję pocisków PAC-3 Missile Segment Enhancement (MSE) wraz z zestawami modernizacyjnymi wyrzutni. Kwota kontraktu opiewała na 611 mln USD (1,8 mld zł). Kilka pierwszych prób odbyło się się w 2013 roku. http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=13340
Niestety modernizacja okazała się nie efektywna, USA zaniechało projekt. Same pociski miały być istotnym elementem nowego systemu MEDAS . W którym większościowe udziały mieli amerykanie w oparciu o wprowadzony aport techniczny, ponadto Niemcy 25% i Włochy 17%. W marcu 2014 Niemcy zrezygnowali z MEDAS. USA i państwa Europejskie utopiły pieniądze w ten system. Teraz znaleziono frajerów którzy poniosą koszty prób, a może nawet w ramach kooperacji uratują, modernizując cały zestaw.
Innymi słowy, kontrakt jest następujący: kupcie nie dokończony system za 10 miliardów, może będzie skuteczny, a jak nie to go sobie dopracujcie.
Tymi frajerami są Polacy. Tu polecam wspominany artykuł naszego blogera Pana Marcina
Szef Inspektoratu Uzbrojenia generał Adam Duda, absolwent Uniwersytecie Obrony w Waszyngtonie (USA), doktor ekonomii lobuje na rzecz systemu. Systemu, który jego zwierzchnik sekretarz stanu w MON Czesław Mroczek , wycenił na ponad 10 miliardów złotych. Są to koszty jedynie dwóch baterii. Gdzie w Rosji, koszt budowy atomowego okrętu podwodnego Jiuri Dolgoruki wynosił 23 miliardy rubli, to jest 1,35 miliardów złotych.
Zatem ile są naprawdę warte baterie Patriot. Posłużę się zaczerpniętym z oficjalnych stron Waszyngtonu (https://www.dsca.mil/major-arms-sales/k ... nhancement ). Na stronie tej znajdują się wszystkie kontrakty zbrojeniowe, zawarte przez USA, a wymagające akceptacji kongresu. Znajdziemy tam ostatni kontrakt na zakup Patriotów. Tak więc Arabia Saudyjska w wrześniu 2014 r zakupiła dużo więcej sprzętu w ramach systemu patriot niż ma to zrobić Polska za 1,75 biliona dolarów (Po polski 1,75 miliarda dolarów- w USA bilion to polski miliard, jest to równowartość ok 6,6 miliarda złotych).
Ten sam Czesław Mroczek (PO) na własnej stronie (http://www.czeslawmroczek.pl/media/pap-1 ) wycenił kontrakt na zakup 50 śmigłowców H225M (dawniej Eurocopter EC 725) na kwotę 13 miliardów złotych, czyli jeden śmigłowiec wycenił na 260 milionów złotych. Faktyczna cena tego śmigłowca w wersji cywilnej to 12-13 milionów euro, natomiast w wersji wojskowej dochodzi do 20 milionów ero (http://www.aviationtoday.com/rw/commerc ... xjqiI9OK01 ) cytuje: „...Base price of the civilian EC225 runs between 12 million to 13 million euros (roughly $14.8 million to $16 million), with an additional two to three million euros ($2.5 million to $3.7 million) for customized equipment, all based on what the customer wants, Dubreuil said. The military EC725 can cost in excess of 20 million euros because of the need for specialized equipment, he said. ” ....
Czyli, cena pojedynczego śmigłowca to równowartość 86 milionów złotych, a w wypadku tak dużych kontraktów cena powinna być jeszcze niższa, a nie 260 milionów które proponuje MON. W ten sposób kupując nie za nowoczesne śmigłowce, mając własny potencjał produkcyjny w Świdniku, ratujemy francuski przemysł zbrojeniowy, który według różnych szacunków będzie musiał Rosji zapłacić od 1 do 2 mld euro. Zapewne Francuzi spłacą zobowiązanie z tytułu nie wywiązania sie z kontraktu budowy Mistrali kosztem Polski.
Podobnie miała się sprawa zakupu F-16. Generałowie którzy kwestionowali wysokie koszty kontraktu, eksploatacji i serwisu tych samolotów zginęli w katastrofie lotniczej pod Mirosławcem. Według moich przemyśleń Prezydent Lech Kaczyński też był ofiarą mafii zbrojeniowej. To gra o miliardy, przetargi wojskowe mają charakter tajny. Kiedy SKW (kontrwywiad wojskowy) usiłowały przyjrzeć się kontraktom, jego szef Gen. Janusz Nosek został odwołany przez PO z inicjatywy wiceministra obrony gen. Skrzypczaka. Decydenci z szeregów PO i SLD, okradli Polskę na kontraktach zbrojeniowych z miliardów. Być może nowy rząd PIS ukróci te praktyki. Wiele można mówić o Ministrze Obrony Macierewiczu. Nie ulega wątpliwości, że jest rusofobem. Żeby to zrozumieć trzeba znać jego biografię. Z drugiej strony mimo swoich wad , jest na wskroś, wręcz do bólu uczciwy i nie pójdzie na żaden dil z mafią zbrojeniową. To może być szansa na rozsądny rozwój technologiczny dla armii Polskie.
Wybrane komentarze:
Do: Fischer
Wydatki USA na zbrojenia - około 700 mld $ (głównie w kieszeniach skorumpowanych urzędników. ), wydatki Rosji - około 80 mld $ (10 razy wszystko tańsze oraz maksimum skutecznego efektu, przy minimum niezbędnych nakładów). Na każdego rosyjskiego dolara, jankesi muszą wydać ich od sto do tysiąca! Niezłe obciążenie dla jankeskiego bankruta! Liczba baz wojsk amerykańskich rozsianych po całym świecie, głównie przy granicach Rosji - ponad 400, liczba baz rosyjskich - 10 i też głównie przy granicach Rosji. „Amerykańscy urzędnicy przyznają, że tak intensywny rozwój rosyjskiej floty podwodnej może być związany z poczuciem „osaczenia”, jakie towarzyszy polityce Władimira Putina”. Jakim prawem Rosja ma się czuć osaczona? Jakim prawem ma jej się nie podobać obecność okrętów USA na Bałtyku, kilkadziesiąt kilometrów od granic Rosji i kilkanaście tysięcy kilometrów od USA? USrahell może sobie wydawać nawet i tryliard trylionów, ale co z tego, skoro jest debilem? USrahell nie opracował ani jednego wynalazku wojennego, wszystkie ukradł. Jeżeli Rosja jak za Jelcyna nie sprzeda USraehllowi projektów, to USrahell leży, a teraz jak wiadomo nie sprzedaje. F-35 został „opracowany” na podstawie Jak-41, starego radzieckiego projektu który został sprzedany po prostu USrahellowi w czasie jelcynowskiej smuty. Do dzisiaj nie wiadomo czy celowo, czy żeby zarobić, patrząc jakim bublem jest F-35 to z tego wynika że chyba celowo, żeby USrahell wydał jak najwięcej na tę ślepą uliczkę, w każdym razie - USrahell pozostawiony sam sobie zdechnie na bank i nie trzeba robić nic więcej, bo to kraj debili i nieudaczników :) Tak czy owak USrahell mordą po bruku pojedzie. Rozdmuchiwanie nieistniejącego zagrożenia rosyjskiego to złożona gra kilku amerykańskich lobbies. Główne z nich to lobby izraelskie i lobby zbrojeniowe. Co do Izraela wiadomo, choćby ostatnio musieli schować swoje zabawki oraz swoje myśliwce tak jak i Turcy do hangarów bo już nie wolno im latać nad Syrią. Wiadomo, że atak na Iran jest już w obliczu S-300 nierealny tak jak i przelot nad Syrią. Co do lobby zbrojeniowego wystarczy przypomnieć, że klapa programu F-35 kosztowała podatnika już ok. 1 biliona (tak, to 1000 miliardów) $. Tu są prawdziwe pieniądze. Proponuje się wznowienie produkcji F-22 w związku z tym. Etc. etc...Na koniec refleksja.. Niestety dla nas Polski i Polaków to potęgi wojskowo-gospodarcze walczą między sobą o wpływy na świecie a my w tej bezpardonowej walce próbujemy odgrywać rolę ratlerka głośno ujadającego wśród brytanów chcących osaczyć niedźwiedzia, co nie bardzo im na dziś wychodzi, bo niedźwiedź wyszedł z gawry i te brytany po kątach rozstawia, a ratlerek jako naganiacz poszczekuje. Niestety, w razie czego ratlerek polegnie jako pierwszy. Kilka dni temu można było przeczytać, że USA odtajniły część planów uderzeń jądrowych z 1954 roku na terytorium Polski. Już w 1954 roku w rejonie miasta Poznania planowane były 4 uderzenia jądrowe na znajdujące się tu lotniska. Na inne obiekty jeszcze dokumentów nie ujawniono. Jeżeli 60 lat temu, gdy siły jądrowe mocarstw dopiero się rozwijały a już planowano cztery uderzenia (ujawnione) to należy przypuszczać, że obecnie tych uderzeń byłoby jeszcze raz tyle a siła głowic obecnych jest kilkanaście razy większa od ówczesnych. Jasne jest, że obecnie pierwsze uderzenie przyszłoby z drugiej strony ale po wkroczeniu obcych wojsk na nasze terytorium wzajemne okładanie się odbywałoby się na terenie Polski. Wniosek z tego może być tylko jeden. Jakiekolwiek bajdurzenia o wojnie z Rosją i o bazach NATO na terenie Polski mogą być snute tylko przez „chorych” polityków, którzy w razie czego po cichu czmychną za granicę i stamtąd będą się wymądrzać. Należy rozwijać własną armię, która będzie w stanie odstraszać ewentualnego nieprzyjaciela a na wojnę z Rosją i zwycięstwo w niej nie ma co liczyć. Rosja ze względu na olbrzymie terytorium przetrwa a z Polski zostanie spalona ziemia na której przez setki lat nie będzie życia. Pan generał Pavel ma rację. Każda baza to dodatkowa rakieta na nią skierowana. Chociaż jeden zdroworozsądkowy głos. Odnoszę wrażenie, że o wojnie bajdurzą ci, którzy jedyną wiedzę o niej czerpią z zabawy z pistoletem do „paint- bala” i strzelanie do siebie kulkami z farbą. Niestety, strzelanie do siebie rakietami z głowicami jądrowymi znacząco od tego się różni.
| kula Lis 66
Do: kula Lis 66
Proszę Pana jestem za silną polską armią i taką mogła by być gdyby środki wykorzystane na zbrojenia były efektywnie wykorzystane. Jeszcze mamy szanse na własną produkcję zbrojeniową w odniesieniu do śmigłowców, floty, i broni pancernej przykładem niech będzie projekt polskiego czołgu. Mamy niezłe zakłady w Radomiu, moglibyśmy polski grafen wykorzystać w wielu technologiach wojskowych. Przeznaczone środki na zbrojenia moglibyśmy efektywnie pomnożyć. Państwa zachodnie skutecznie przez lata usiłowały polski przemysł zbrojeniowy zniszczyć, wprowadzając embarga na sprzedaż broni. Zdaje sobie sprawę że nigdy nie dogonimy Rosji, ale mając silna armie jesteśmy bezpieczniejsi. Proszę zwrócić tez uwagę na inny aspekt, korzystając z technologii wyłącznie zachodniej, jesteśmy jednocześnie bezbronni wobec dzisiejszych sojuszników. Dotyczy to przykład systemów obronnych pracujących w systemach sterowanych przez USA. Chodzi tu o satelity, Aegis BMD, systemy identyfikacji swój obcy i tak dalej. Wiele państw np. Izrael, Indie czy Arabia Saudyjska kupują sprzęt i kooperują nie tylko z USA, ale też z Rosją. Arabia Saudyjska kupuje i zestawy Patriot i S-400. Pewnie, że zazdroszczę Rosji potencjału wojskowego. Udowodnili tym, że jako Słowianie coś potrafią. Prawdą też że zawsze byli militarnie o krok do przodu, nawet podczas II wojny światowej. Nie prawdą jest że samoloty odrzutowe czy rakiety wymyślili pierwsi Niemcy. Tak nam się tylko wmawia. Polecam Panu i Państwu film amerykański o rozwoju uzbrojenia w okresie II wojny światowej https://www.youtube.com/watch?v=3nXwSnz4VC0 .
nadużycie link skomentuj
| Fischer
[Zbrojenia
- tylko ułamek z pieniędzy przeznaczanych na wojsko wykorzystuje się do rozwoju nowych technologii. I tylko część z tych technologii ma zastosowanie cywilne
- utajnianie wojskowych osiągnięć technologicznych opóźnia ich wprowadzenie do użytku ogółu
- w technice wojskowej obowiązują nieekologiczne, nieodpowiedzialne wymogi
- zbrojenia generują ogromne wydatki, współprzyczyniają się do wojen
- wyścig zbrojeń, wojny przyczyniają się do biedy
- bieda jest przyczyną kolejnych problemów, w tym wojen. – red.]
Patriot dla Polski
https://www.google.pl/search?q=Patriot+ ... 6AT45pq4BA
Patriot przestarzały
https://www.google.pl/search?q=Patriot+ ... 6ATsv7CwBA
Patriot wycofują wycofywany
https://www.google.pl/search?q=Patriot+ ... 6ASvmqq4BA
Re: Inne tematy
http://historia.wp.pl/title,Czy-uchwale ... &_ticrsn=5 | 2016-05-02
Czy uchwalenie Konstytucji 3 Maja było błędem, który kosztował Polskę niepodległość?
Polskę w otchłań nieistnienia popchnęła - i jest to niewątpliwie jeden z największych paradoksów w historii naszej Ojczyzny – chęć uratowania kraju. Lawina, którą wywołało uchwalenie Konstytucji, starła Polskę z mapy Europy na 123 trudne lata – pisze Robert Jurszo, Wirtualna Polska.
Lubimy się chwalić Konstytucją 3 Maja. Z upodobaniem powtarzamy, że była pierwsza w Europie, a druga – po konstytucji Stanów Zjednoczonych – na świecie. Zachwycamy się jej – rzecz jasna, jak na czasy, w których powstała – nowoczesnością i innowacyjnością. I dobrze, bo to naprawdę był światły dokument, dojrzały owoc najlepszych politycznych tradycji polskiego Oświecenia. Konstytucja budziła również podziw współczesnych. Tak pisał o niej Edmund Burke (1729-1797 r.), jeden z ojców politycznego konserwatyzmu: ''Jak dotąd, jest to niezawodnie najczystsze dobrodziejstwo, jakie kiedykolwiek ludzkość spotkało. [...] A wreszcie ta ustawa posiada w sobie zawiązek wszelkich przyszłych ulepszeń, i jako na takich podwalinach założona, doprowadzić może do wszystkich trwałych korzyści naszej angielskiej konstytucji''.
Niestety, rozpływając się w pochwałach rzadko przypominamy prawdy równie oczywiste, co nieprzyjemne i już mniej krzepiące na duchu. I nie chodzi tylko o to, że Konstytucja 3 Maja była – jak nazwali ją jedni z jej twórców, Ignacy Potocki i Hugon Kołłątaj - ''ostatnią wolą i testamentem gasnącej Ojczyzny''. Zresztą to ostatnie nie było do końca prawdą, bo szerokie masy szlacheckie XVIII-wiecznej Polski były jej przeciwne, gdyż widziały w niej zamach na swoją wolność. Ponura prawda jest również taka, że uchwalenie Konstytucji 3 Maja przyczyniło się do... ostatecznego upadku Rzeczpospolitej.
Państwo istniejące ''teoretycznie''
Brzmi to szokująco i paradoksalnie, prawda? Ale by zrozumieć, dlaczego tak się stało, trzeba cofnąć się kilkaset lat wstecz, do średniowiecza. Właśnie wtedy zaistniał trend rozwojowy, który miał okazać się zgubnym dla Polski. Najogólniej rzecz ujmując, polegał on na rosnącym – stulecie po stuleciu – politycznym znaczeniu szlachty, co odbywało się kosztem władzy monarszej. Najbardziej patologiczną aberracją tego procesu była niesławna zasada ''liberum veto'', która pozwalała na zrywanie sejmów i – tym samym - unieważnianie wszystkich podjętych na nich uchwał. ''Nadmiar wolności politycznych szlachty, w tym prawo wypowiadania posłuszeństwa królowi, nadmiar demokracji - to wszystko okazało się [...] katastrofalne'' – zauważył w jednym z wywiadów prof. Andrzej Chwalba (''Polacy w przeddzień zaborów''). Niestety, tak hołubiona ''złota wolność'' w praktyce oznaczała przedkładanie w coraz większym stopniu przez szlachtę i magnaterię interesów prywatnych i środowiskowych nad dobro wspólne, jakim było Królestwo Polskie. Poszczególni możni skłonni byli układać się z wrogimi Polsce mocarstwami ościennymi nawet na szkodę własnego kraju, jeśli tylko wiązało się to dla nich z jakimiś korzyściami. W takich warunkach król nie mógł prowadzić konsekwentnej, spójnej i - przede wszystkim - skutecznej polityki. Dlatego w XVIII w. Polska – odwołując się do współczesnej metafory – istniała ''teoretycznie''. W praktyce, była rozrywanym wewnętrznymi konfliktami politycznymi, podupadającym tworem politycznym, coraz bardziej zżeranym przez własne fatalne wady ustrojowe, które toczyły ją niczym rak.
Momentem gwałtownego przebudzenia części sił politycznych w Polsce był I rozbiór Polski w 1772 r., w wyniku którego Polska i Litwa utraciły łącznie 211 tys. km². W szczególności młoda szlachta i magnateria, zapatrzona w płynące z Zachodu idee oświeceniowe, skłonna była działać na rzecz naprawy stanu państwa. Rosła świadomość tego, że za opłakany stan kraju w znacznym, jeśli nie głównym, stopniu odpowiada zbyt mocna polityczna pozycja stanów wyższych. Reformatorzy rozumieli, że jeśli państwo ma przetrwać, to arystokracja Rzeczpospolitej musi dokonać politycznego samoograniczenia, albo należy ją do tego zmusić.
Najdojrzalszym efektem tych reformatorskich zapędów był Sejm Czteroletni (1788-1791 r.), którego najdoskonalszym dziełem była uchwalona 3 maja 1791 r. Konstytucja. Zawierała ona kompleksowy program naprawy państwa. Wprowadzała głosowanie większością, znosiła ''liberum veto'', ustanawiała powołany przez króla - ale odpowiedzialny przed parlamentem – rząd, otwierała drogę do społecznego i politycznego awansu mieszczaństwu, podkopując tym samym polityczny monopol arystokracji. Ale to był projekt, który stawał w kontrze nie tylko z wolą ościennych mocarstw, które pragnęły demontażu polskiej państwowości. Kłócił się również z liczącą setki lat rodzimą tradycją polityczną, która, jak wspomniałem, narodziła się już w średniowieczu. Reformatorzy byli w mniejszości a ich pomysły całkowicie rewolucyjne. Jak się miało okazać – nazbyt rewolucyjne, by mogły się udać.
Kamień, który spowodował lawinę
''Można sobie wyobrazić – mówi prof. Chwalba w rozmowie ''Konstytucja 3 maja zgubiła Rzeczpospolitą'' - że 3 maja 1791 r. nie uchwalono Konstytucji. Wówczas nie byłoby wojny w jej obronie i drugiego rozbioru. Nie wybuchłoby powstanie kościuszkowskie, które doprowadziło do trzeciego rozbioru i wymazania Rzeczpospolitej z mapy Europy. […] Konstytucja była kamieniem, który spowodował lawinę''.
Sercem tej lawiny był sprzeciw ościennych mocarstw, w szczególności carskej Rosji, która nie zamierzała przyglądać się biernie rozwojowi wypadków za swoją zachodnią granicą. Ona – jak i pozostali rozbiorcy: Austria i Prusy - już od dawna szła odmienną drogą politycznego rozwoju. Nie stawiała na rozpieszczanie kolejnymi przywilejami zachłannej arystokracji, ale dążyła do centralizacji władzy. A to właśnie ona umożliwiała prowadzenie wyraźnej i skutecznej imperialnej polityki międzynarodowej. Caryca Katarzyna II wsparła przeciwną reformom w Polsce konfederację targowicką, która pod hasłem – a jakże! - ''obrony zagrożonej wolności'' położyła kres marzeniom o przemianie kraju w monarchię konstytucyjną.
Konstytucja 3 Maja była dziełem ludzi doskonale rozumiejących źródła politycznych bolączek Rzeczpospolitej. Problem polega jednak na tym, że o ile obozowi reformatorów nie brakowało zdolności do wnikliwej analizy fundamentów rozkładu państwa, to zabrakło im praktycznej mądrości politycznej. Błąd leżał nie w idei, ale w działaniu. Prof. Chwalba: ''Prawdziwi mężowie stanu nie uchwalaliby Konstytucji. Krok po kroku kontynuowaliby reformy. Sejm, który rozpoczął obrady w 1788 r., wiele zmienił na lepsze. […] Te zdobycze można było zachować, bo Rosja godziła się na ograniczoną przebudowę państwa. Niestety, polskie elity polityczne nie określiły granic realnych do wykonania zmian''.
Twórcy Konstytucji nie wzięli pod uwagę tego, że jej uchwalenie wywoła skrajny opór konserwatywnie nastawionej – tzn. zainteresowanej zachowaniem status quo – arystokracji. I – jak wspomniałem – Prus, Austrii i Rosji, które dysponowały efektywniejszą w tamtych warunkach kulturą polityczną. Zatem wróg znajdował się nie tylko na zewnątrz kraju, ale też w obrębie jego granic. W takiej sytuacji – jak się wydaje – należało działać w sposób bardziej ostrożny, obliczony na zrealizowanie reform politycznych w dłuższym okresie. Z perspektywy czasu, uchwalenie Konstytucji 3 Maja wydaje się być w swej wymowie symbolicznej gestem pięknym, ale również nierozważnym i nierozsądnym.
Brzmi to zaskakująco, ale Polskę w otchłań nieistnienia popchnęła - i jest to niewątpliwie jeden z największych paradoksów w historii naszej Ojczyzny – chęć uratowania kraju. Bowiem lawina, którą wywołało uchwalenie Konstytucji, starła Polskę z mapy Europy na 123 trudne lata.
| Robert Jurszo, Wirtualna Polska
Wybrane komentarze
Błędem Polski, oprócz tolerowania wewnętrznego warcholstwa, szlacheckiego czy jakiegokolwiek innego w naszej historii, był lub jest brak mądrych sojuszy międzypaństwowych w naszym położeniu geopolitycznym miedzy dwoma zaborczymi imperiami, rosyjskiego i niemieckiego, które od wieków, zarówno w przeszłości jak i obecnie, wyciągają swoje chciwe złodziejskie barbarzyńskie łapska po nasze polskie ziemie i dobra. Patriotyczni autorzy Konstytucji Majowej słusznie kończyli z wewnętrznym warcholstwem, ale niezależna Polska, mająca przecież pełne prawa do naprawy państwa, nie miała żadnego wsparcia z zewnątrz, aby móc skutecznie przeciwstawić się ruskim i niemieckim imperialnym łotrom. Ciekawe czy obecnie, kiedy znowu polscy niezależni od nikogo patrioci naprawiają złą sytuację państwa po latach rządów liberalnego draństwa, uda nam się to zrobić, bo łotry z kremlowskiego wschodu i z liberalnego durnego zachodu nadal podnoszą swoje pazerne zbójeckie łby i chcieliby rządzić na naszej świętej polskiej ziemi.
| Polski Polak
Historia się powtarza. Znowu jest szlachta (PO, Nowoczesna, PSL) co chce wolności bronić, rękami TK, KOD-u i innych pożytecznych idiotów. Wzywają obcych do pomocy i rozsadzają od wewnątrz ojczyznę. Jak im się uda, to i 200 lat może być mało, żeby znowu po Polsku mówić.
| Rwg!
Caryca Katarzyna II mogła pozwolić istnieć okrojonemu państwu polskiemu uzależnionemu od woli i jurgieltu jej ambasadora (pruskiego też). Ale nie mogła pozwolić na państwo samodzielne z konstytucją 3 maja 1791r. Bo 14 lipca 1789r. Francuzi zburzyli Bastylię, 4-5 sierp. zniesiono zależności feudalne, dobra kościelne skonfiskowano, 26 sierp. 1789r. ogłoszono antyfeudalną Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. Jakobińska rewolucja pod bokiem?
| Passer Domesticus
Czy uchwalenie Konstytucji 3 Maja było błędem, który kosztował Polskę niepodległość?
Polskę w otchłań nieistnienia popchnęła - i jest to niewątpliwie jeden z największych paradoksów w historii naszej Ojczyzny – chęć uratowania kraju. Lawina, którą wywołało uchwalenie Konstytucji, starła Polskę z mapy Europy na 123 trudne lata – pisze Robert Jurszo, Wirtualna Polska.
Lubimy się chwalić Konstytucją 3 Maja. Z upodobaniem powtarzamy, że była pierwsza w Europie, a druga – po konstytucji Stanów Zjednoczonych – na świecie. Zachwycamy się jej – rzecz jasna, jak na czasy, w których powstała – nowoczesnością i innowacyjnością. I dobrze, bo to naprawdę był światły dokument, dojrzały owoc najlepszych politycznych tradycji polskiego Oświecenia. Konstytucja budziła również podziw współczesnych. Tak pisał o niej Edmund Burke (1729-1797 r.), jeden z ojców politycznego konserwatyzmu: ''Jak dotąd, jest to niezawodnie najczystsze dobrodziejstwo, jakie kiedykolwiek ludzkość spotkało. [...] A wreszcie ta ustawa posiada w sobie zawiązek wszelkich przyszłych ulepszeń, i jako na takich podwalinach założona, doprowadzić może do wszystkich trwałych korzyści naszej angielskiej konstytucji''.
Niestety, rozpływając się w pochwałach rzadko przypominamy prawdy równie oczywiste, co nieprzyjemne i już mniej krzepiące na duchu. I nie chodzi tylko o to, że Konstytucja 3 Maja była – jak nazwali ją jedni z jej twórców, Ignacy Potocki i Hugon Kołłątaj - ''ostatnią wolą i testamentem gasnącej Ojczyzny''. Zresztą to ostatnie nie było do końca prawdą, bo szerokie masy szlacheckie XVIII-wiecznej Polski były jej przeciwne, gdyż widziały w niej zamach na swoją wolność. Ponura prawda jest również taka, że uchwalenie Konstytucji 3 Maja przyczyniło się do... ostatecznego upadku Rzeczpospolitej.
Państwo istniejące ''teoretycznie''
Brzmi to szokująco i paradoksalnie, prawda? Ale by zrozumieć, dlaczego tak się stało, trzeba cofnąć się kilkaset lat wstecz, do średniowiecza. Właśnie wtedy zaistniał trend rozwojowy, który miał okazać się zgubnym dla Polski. Najogólniej rzecz ujmując, polegał on na rosnącym – stulecie po stuleciu – politycznym znaczeniu szlachty, co odbywało się kosztem władzy monarszej. Najbardziej patologiczną aberracją tego procesu była niesławna zasada ''liberum veto'', która pozwalała na zrywanie sejmów i – tym samym - unieważnianie wszystkich podjętych na nich uchwał. ''Nadmiar wolności politycznych szlachty, w tym prawo wypowiadania posłuszeństwa królowi, nadmiar demokracji - to wszystko okazało się [...] katastrofalne'' – zauważył w jednym z wywiadów prof. Andrzej Chwalba (''Polacy w przeddzień zaborów''). Niestety, tak hołubiona ''złota wolność'' w praktyce oznaczała przedkładanie w coraz większym stopniu przez szlachtę i magnaterię interesów prywatnych i środowiskowych nad dobro wspólne, jakim było Królestwo Polskie. Poszczególni możni skłonni byli układać się z wrogimi Polsce mocarstwami ościennymi nawet na szkodę własnego kraju, jeśli tylko wiązało się to dla nich z jakimiś korzyściami. W takich warunkach król nie mógł prowadzić konsekwentnej, spójnej i - przede wszystkim - skutecznej polityki. Dlatego w XVIII w. Polska – odwołując się do współczesnej metafory – istniała ''teoretycznie''. W praktyce, była rozrywanym wewnętrznymi konfliktami politycznymi, podupadającym tworem politycznym, coraz bardziej zżeranym przez własne fatalne wady ustrojowe, które toczyły ją niczym rak.
Momentem gwałtownego przebudzenia części sił politycznych w Polsce był I rozbiór Polski w 1772 r., w wyniku którego Polska i Litwa utraciły łącznie 211 tys. km². W szczególności młoda szlachta i magnateria, zapatrzona w płynące z Zachodu idee oświeceniowe, skłonna była działać na rzecz naprawy stanu państwa. Rosła świadomość tego, że za opłakany stan kraju w znacznym, jeśli nie głównym, stopniu odpowiada zbyt mocna polityczna pozycja stanów wyższych. Reformatorzy rozumieli, że jeśli państwo ma przetrwać, to arystokracja Rzeczpospolitej musi dokonać politycznego samoograniczenia, albo należy ją do tego zmusić.
Najdojrzalszym efektem tych reformatorskich zapędów był Sejm Czteroletni (1788-1791 r.), którego najdoskonalszym dziełem była uchwalona 3 maja 1791 r. Konstytucja. Zawierała ona kompleksowy program naprawy państwa. Wprowadzała głosowanie większością, znosiła ''liberum veto'', ustanawiała powołany przez króla - ale odpowiedzialny przed parlamentem – rząd, otwierała drogę do społecznego i politycznego awansu mieszczaństwu, podkopując tym samym polityczny monopol arystokracji. Ale to był projekt, który stawał w kontrze nie tylko z wolą ościennych mocarstw, które pragnęły demontażu polskiej państwowości. Kłócił się również z liczącą setki lat rodzimą tradycją polityczną, która, jak wspomniałem, narodziła się już w średniowieczu. Reformatorzy byli w mniejszości a ich pomysły całkowicie rewolucyjne. Jak się miało okazać – nazbyt rewolucyjne, by mogły się udać.
Kamień, który spowodował lawinę
''Można sobie wyobrazić – mówi prof. Chwalba w rozmowie ''Konstytucja 3 maja zgubiła Rzeczpospolitą'' - że 3 maja 1791 r. nie uchwalono Konstytucji. Wówczas nie byłoby wojny w jej obronie i drugiego rozbioru. Nie wybuchłoby powstanie kościuszkowskie, które doprowadziło do trzeciego rozbioru i wymazania Rzeczpospolitej z mapy Europy. […] Konstytucja była kamieniem, który spowodował lawinę''.
Sercem tej lawiny był sprzeciw ościennych mocarstw, w szczególności carskej Rosji, która nie zamierzała przyglądać się biernie rozwojowi wypadków za swoją zachodnią granicą. Ona – jak i pozostali rozbiorcy: Austria i Prusy - już od dawna szła odmienną drogą politycznego rozwoju. Nie stawiała na rozpieszczanie kolejnymi przywilejami zachłannej arystokracji, ale dążyła do centralizacji władzy. A to właśnie ona umożliwiała prowadzenie wyraźnej i skutecznej imperialnej polityki międzynarodowej. Caryca Katarzyna II wsparła przeciwną reformom w Polsce konfederację targowicką, która pod hasłem – a jakże! - ''obrony zagrożonej wolności'' położyła kres marzeniom o przemianie kraju w monarchię konstytucyjną.
Konstytucja 3 Maja była dziełem ludzi doskonale rozumiejących źródła politycznych bolączek Rzeczpospolitej. Problem polega jednak na tym, że o ile obozowi reformatorów nie brakowało zdolności do wnikliwej analizy fundamentów rozkładu państwa, to zabrakło im praktycznej mądrości politycznej. Błąd leżał nie w idei, ale w działaniu. Prof. Chwalba: ''Prawdziwi mężowie stanu nie uchwalaliby Konstytucji. Krok po kroku kontynuowaliby reformy. Sejm, który rozpoczął obrady w 1788 r., wiele zmienił na lepsze. […] Te zdobycze można było zachować, bo Rosja godziła się na ograniczoną przebudowę państwa. Niestety, polskie elity polityczne nie określiły granic realnych do wykonania zmian''.
Twórcy Konstytucji nie wzięli pod uwagę tego, że jej uchwalenie wywoła skrajny opór konserwatywnie nastawionej – tzn. zainteresowanej zachowaniem status quo – arystokracji. I – jak wspomniałem – Prus, Austrii i Rosji, które dysponowały efektywniejszą w tamtych warunkach kulturą polityczną. Zatem wróg znajdował się nie tylko na zewnątrz kraju, ale też w obrębie jego granic. W takiej sytuacji – jak się wydaje – należało działać w sposób bardziej ostrożny, obliczony na zrealizowanie reform politycznych w dłuższym okresie. Z perspektywy czasu, uchwalenie Konstytucji 3 Maja wydaje się być w swej wymowie symbolicznej gestem pięknym, ale również nierozważnym i nierozsądnym.
Brzmi to zaskakująco, ale Polskę w otchłań nieistnienia popchnęła - i jest to niewątpliwie jeden z największych paradoksów w historii naszej Ojczyzny – chęć uratowania kraju. Bowiem lawina, którą wywołało uchwalenie Konstytucji, starła Polskę z mapy Europy na 123 trudne lata.
| Robert Jurszo, Wirtualna Polska
Wybrane komentarze
Błędem Polski, oprócz tolerowania wewnętrznego warcholstwa, szlacheckiego czy jakiegokolwiek innego w naszej historii, był lub jest brak mądrych sojuszy międzypaństwowych w naszym położeniu geopolitycznym miedzy dwoma zaborczymi imperiami, rosyjskiego i niemieckiego, które od wieków, zarówno w przeszłości jak i obecnie, wyciągają swoje chciwe złodziejskie barbarzyńskie łapska po nasze polskie ziemie i dobra. Patriotyczni autorzy Konstytucji Majowej słusznie kończyli z wewnętrznym warcholstwem, ale niezależna Polska, mająca przecież pełne prawa do naprawy państwa, nie miała żadnego wsparcia z zewnątrz, aby móc skutecznie przeciwstawić się ruskim i niemieckim imperialnym łotrom. Ciekawe czy obecnie, kiedy znowu polscy niezależni od nikogo patrioci naprawiają złą sytuację państwa po latach rządów liberalnego draństwa, uda nam się to zrobić, bo łotry z kremlowskiego wschodu i z liberalnego durnego zachodu nadal podnoszą swoje pazerne zbójeckie łby i chcieliby rządzić na naszej świętej polskiej ziemi.
| Polski Polak
Historia się powtarza. Znowu jest szlachta (PO, Nowoczesna, PSL) co chce wolności bronić, rękami TK, KOD-u i innych pożytecznych idiotów. Wzywają obcych do pomocy i rozsadzają od wewnątrz ojczyznę. Jak im się uda, to i 200 lat może być mało, żeby znowu po Polsku mówić.
| Rwg!
Caryca Katarzyna II mogła pozwolić istnieć okrojonemu państwu polskiemu uzależnionemu od woli i jurgieltu jej ambasadora (pruskiego też). Ale nie mogła pozwolić na państwo samodzielne z konstytucją 3 maja 1791r. Bo 14 lipca 1789r. Francuzi zburzyli Bastylię, 4-5 sierp. zniesiono zależności feudalne, dobra kościelne skonfiskowano, 26 sierp. 1789r. ogłoszono antyfeudalną Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. Jakobińska rewolucja pod bokiem?
| Passer Domesticus
Re: Inne tematy
„FAKTY i MITY” nr 42, 25.10.2007 r. PRZEMILCZANA HISTORIA
HISTORIA NOŻA W PLECACH (CZ. VI)
Po raz trzydziesty pierwszy Kościół katolicki wbił nóż w plecy Polsce na „sejmie hańby” w Grodnie w 1793 r., pomagając Rosji i Prusom zalegalizować II rozbiór.
Po klęsce Polski w wojnie w 1792 r. i zaprowadzeniu rządów targowicy Rosja przysłała do Warszawy ambasadora Sieversa z zadaniem doprowadzenia do II rozbioru i ratyfikacji traktatów rozbiorowych przez polski sejm. Koszty, czyli łapówki, pokrywała do spółki z Prusami.
Kościół był wdzięczny targowicy i Rosji za obalenie jakobińskiej Konstytucji 3 maja, przywrócenie mu edukacji młodzieży i majątków zabranych przez Sejm Wielki na odbudowę wojska polskiego. Toteż wśród głównych aktorów „sejmu hańby” byli biskupi: Skarszewski, targowicki podkanclerzy, ten sejm organizował; Kossakowski rosyjskim złotem przekupywał i dobierał posłów (67 dukatów od głowy!); Massalski wygłaszał prorosyjskie mowy „o nieograniczonej ufności we wspaniałomyślność cesarzowej”. W kościołach warszawskich czytano list pasterski bpa Okęckiego z 2.09.1792 r., w którym wzywał do modłów, „ażeby Bóg błogosławił pracom konfederacji generalnej dla dobra ojczyzny podjętym”.
Kiedy już po II rozbiorze uproszony przez króla Stanisława Augusta kardynał protektor Polski Antici błagał papieża Piusa VI o interwencję na rzecz Polski, papież odpowiedział, że uważa ją za nieodpowiednią w obecnych okolicznościach, i radził kapitulację przed zaborcami. Ważniejsze dla Kościoła było utopienie we krwi rewolucji francuskiej.
Trzydziesty drugi nóż wbity przez Kościół tkwił w plecach Polski przez 800 lat – od chrztu do rozbiorów. To potworna grabież dziesięciną, świętopietrzem, annatami, iura stolae (opłaty za chrzty, śluby i pogrzeby; musieli je płacić proboszczom także innowiercy), opłatami sądowymi w sądach kościelnych (także odwołań do Rzymu), łapówkami za korzystne wyroki, haraczami za zdjęcie klątw, opłacaniem „przychylności” urzędników papieskich. Bogatych otaczały sfory darmozjadów i wyłżygroszy w sutannach – kapelani, spowiednicy i kaznodzieje, wyłudzający pieniądze i nadania „za pokutę” czy różne ślubowania.
Oprócz tego naszych przodków okradano takimi opłatami jak: meszne, iura menta (za udział duchownego w sądach), mortuarium (odumarszczyzna), podzwonne (za dzwonienie na pogrzebie), pokropki, poświęcenia. A pańszczyzna w majątkach kościelnych, przymus picia alkoholu, kary pieniężne, pokuty i chłosta za byle co? No i taca!
Kościół bogacił się jeszcze, pożyczając Żydom pieniądze na lichwę, wydzierżawiając ziemię i nieruchomości, a nawet... sprzedając chłopów jak zwykłych niewolników! To wszystko było złodziejom w sutannach mało, więc mnożyli sanktuaria, handlowali relikwiami i odpustami. Jeden z ciekawszych numerów: jezuici w czasie częstych wtedy epidemii handlowali... pigułkami na zarazy. Jak pacjent umarł, to nie reklamował; jak przeżył, to dziękował. Czy to nie analogia do nadziei zbawienia, na której opiera się to całe oszustwo?
Równocześnie Kościół praktycznie nie płacił podatków, nawet na obronę Polski. Wysilał się tylko czasem na subsidium charitativum, czyli podatek dobrowolny. Zawsze były to ochłapy. W roku 1775 (już po I rozbiorze) Kościół zaczął płacić 600 tys. zł rocznie. Zmusił ich do tego... rosyjski ambasador Stackelberg!
Tu ukazała się głupota nienasyconej bestii. Pazerność odjęła jej rozum: skarby, których się nałykała... zagrabili jej w czasie potopu Szwedzi. Bestia była tak tępa, że to doświadczenie niczego jej nie nauczyło. Nachapała się ponownie, ale nadal nie chciała płacić podatków na obronę Polski i... znów obrabowali ją podczas III wojny północnej Szwedzi, Rosjanie i Sasi.
Bestia znowu zabrała się do wyłudzania pieniędzy od ogłupionych Polaków, nachapała się i... Dwie lekcje powinny wystarczyć – płaciła wreszcie podatki? Ale przecież to Kościół katolicki, to i trzeci raz ją oskubali – tym razem zaborcy! Potem jeszcze bolszewicy i hitlerowcy. Coś strasznie tępa ta bestia. Bestia przywilejami podatkowymi cieszy się nadal...
Trzydziestym trzecim nożem Kościół katolicki wiercił w plecach Polski także 800 lat: to oświata. Kościół przez wieki miał monopol w edukacji Polaków, tylko na krótko przerwany epizodem wspaniałych szkół ewangelickich doby reformacji. Hasło „Raków” jest w każdej liczącej się światowej encyklopedii. Kościół zdegradował ten kwitnący europejski ośrodek myśli, kultury i nauki do rangi wioski. Raków to symbol: zakłamana bestia ze wszystkiego zrobi wiochę.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – proroczo napisał Jan Zamojski w akcie fundacyjnym swojej Akademii. To Kościół był piewcą złotej wolności, obrońcą wolnej elekcji i liberum veto. Potrzebował ich, aby utrzymać Polskę w stanie anarchii, by móc ją grabić bez przeszkód. To Kościół katolicki wychowywał polską młodzież, zaszczepiał jej fanatyzm katolicki, kołtuństwo i anarchię. To Kościół katolicki zamordował Polskę. Pamiętajmy, że najwięksi zdrajcy w naszej historii to m.in. kardynał Radziejowski, biskupi: św. Stanisław, Kossakowski, Massalski, Młodziejowski, Ostrowski, Trzebicki. Cywilni zdrajcy: Hieronim Radziejowski, Adam Poniński, Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i inni byli wychowankami szkół katolickich, w ogromnej większości jezuickich. To Kościół siał nietolerancję, pogardę, uczył donosicielstwa i lizusostwa.
Efekt tego katolickiego ogłupiania był taki, że Polska od połowy XVII wieku nie wniosła do kultury europejskiej NIC! Nie mówiąc o nauce, zlikwidowanej zupełnie, wyciętej równo z trawą, czego dowodem był brak naukowej terminologii w języku polskim! Stworzyła ją dopiero Komisja Edukacji Narodowej.
Wydarto załganej bestii edukację właściwie przypadkiem: papież w 1773 roku skasował zakon jezuitów. Z dnia na dzień w polskiej oświacie powstała pustka. Wykorzystał to król Stanisław August i doprowadził do powołania przez sejm Komisji Edukacji Narodowej. Opór i sabotaż ze strony Kościoła przedstawimy w osobnym artykule. Dzieło KEN cofnęła targowica, która w 1792 roku zwróciła edukację Kościołowi. Trochę tego ziarna jednak wykiełkowało, mimo wysiłków kleru, by wszelką wolną myśl wytępić.
Odrębna kwestia to oświata ludu. Nawet KEN nie zrobiła tu wiele, bo nie zajmowali się nią jezuici, ale proboszczowie, a w praktyce organiści, często niepiśmienni. Katolicki program nauczania dla ludu to wkuwanie na pamięć katechizmu i śpiew kościelny. Jedynym awansem społecznym dla przywiązanego do ziemi pańszczyźnianego chłopa była... ministrantura, potem „stanowisko” kościelnego lub organisty. Toteż analfabetyzm wśród ludu w połowie XVIII w. sięgał 95 proc.! Polski robotnik potrafił wykonać tylko prace proste, a na stanowiska techniczne sprowadzano Niemców, Czechów, nawet Holendrów, niemal zawsze ewangelików. Zaś o edukacji dziewcząt nie było w ogóle mowy!
Taki sam „program edukacyjny” był w Ameryce dla... niewolników murzyńskich! Trudno się dziwić, że polscy emigranci do USA w XIX w., ogłupieni przez Kościół analfabeci, zapracowali na słynne „Polish jokes”.
Dlatego budzi przerażenie, że mimo tych doświadczeń wpuszczono dzisiaj Kościół do szkół. Ogłupiony lud ma wierzyć w cuda, cudów oczekiwać, znosić kasę do kościołów, sanktuariów i całować szamanów po rękach. Jak w afrykańskim bantustanie. Katolicki kamień u szyi, który topił polską oświatę przez wieki i opóźniał rozwój kraju, znowu nam przywiązano.
Przedstawiliśmy największe klęski w naszej historii do czasu rozbiorów. Do sprowadzenia tej katastrofy na Polskę walnie przyczynił się Kościół katolicki. Fałszerze historii w sutannach czynią wszystko, by wymazać z pamięci narodu rolę Kościoła w rozbiorach. Wymazać, że umundurowani funkcjonariusze Kościoła (bo sutanna to przecież mundur) sterowali polską polityką i podporządkowywali ją interesom obcego państwa – Państwa Kościelnego. Przecież kanclerzem lub podkanclerzym zawsze był duchowny, prymas przewodniczył senatowi i był interreksem, a kościelne awanse zależały od wysługiwania się interesom Kościoła i cesarzy niemieckich.
Kościół kierował nie tylko polską polityką: wszystkich królów otoczył szczelnym murem kapelanów, spowiedników, kaznodziei, sekretarzy. Także królowe. Wychowawcami dzieci władców byli prawie zawsze duchowni; tak samo u magnatów. Pasożyty zlatywały się do władzy i pieniędzy. Przed każdym sejmem wszyscy znaczący senatorowie katoliccy otrzymywali papieskie brewe ze wskazówkami! Do tego Kościół dzierżył oświatę i jedyne wówczas masowe medium – ambonę. Spowiednicy sączyli jad do uszu klęczących przed nimi ludzi. Kościół miał w Polsce władzę absolutną!
Jak daleko sięgają ich macki, świadczy fakt, że odkrywcza książka prof. Łukasza Kurdybachy „Dzieje Kodeksu Andrzeja Zamoyskiego”, wydana w 1951 r. w skromnym nakładzie, dotąd nie doczekała się drugiego wydania. Niemal ślad zaginął po dziele prof. Wacława Sobieskiego „Nienawiść wyznaniowa tłumów za rządów Zygmunta III”, nie wznawianej od... 1902 r.! Od 105 lat! Przykłady można mnożyć. Pod rządami katoprawicy pojawiło się coś znacznie gorszego od cenzury – to autocenzura.
Każdy Czytelnik fakty tu podane może sprawdzić. Byle w źródłach rzetelnych, niepochodzących od fałszerzy historii w sutannach. Namacalnymi dowodami ich fałszerstw są katedry i kościoły wypełnione nagrobkami i epitafiami zdrajców w sutannach.
Po lekturze tego cyklu trudno mieć wątpliwości, że gdyby nie Kościół, nie byłoby rozbiorów, Polacy nie musieliby przelewać krwi w walkach o niepodległość. Nie byłoby więc wywózek na Sybir, krwawych narodowych powstań. Nikt nie śmiałby urządzić nam Katynia. A oni jeszcze wyciągają łapy po kasę za „opiekę”...
Większość z tych „zasług Kościoła dla Polski” z uwagi na objętość cyklu ujęliśmy skrótowo. W przyszłości przedstawimy je w szerszych opracowaniach.
Lux Veritatis
HISTORIA NOŻA W PLECACH (CZ. VI)
Po raz trzydziesty pierwszy Kościół katolicki wbił nóż w plecy Polsce na „sejmie hańby” w Grodnie w 1793 r., pomagając Rosji i Prusom zalegalizować II rozbiór.
Po klęsce Polski w wojnie w 1792 r. i zaprowadzeniu rządów targowicy Rosja przysłała do Warszawy ambasadora Sieversa z zadaniem doprowadzenia do II rozbioru i ratyfikacji traktatów rozbiorowych przez polski sejm. Koszty, czyli łapówki, pokrywała do spółki z Prusami.
Kościół był wdzięczny targowicy i Rosji za obalenie jakobińskiej Konstytucji 3 maja, przywrócenie mu edukacji młodzieży i majątków zabranych przez Sejm Wielki na odbudowę wojska polskiego. Toteż wśród głównych aktorów „sejmu hańby” byli biskupi: Skarszewski, targowicki podkanclerzy, ten sejm organizował; Kossakowski rosyjskim złotem przekupywał i dobierał posłów (67 dukatów od głowy!); Massalski wygłaszał prorosyjskie mowy „o nieograniczonej ufności we wspaniałomyślność cesarzowej”. W kościołach warszawskich czytano list pasterski bpa Okęckiego z 2.09.1792 r., w którym wzywał do modłów, „ażeby Bóg błogosławił pracom konfederacji generalnej dla dobra ojczyzny podjętym”.
Kiedy już po II rozbiorze uproszony przez króla Stanisława Augusta kardynał protektor Polski Antici błagał papieża Piusa VI o interwencję na rzecz Polski, papież odpowiedział, że uważa ją za nieodpowiednią w obecnych okolicznościach, i radził kapitulację przed zaborcami. Ważniejsze dla Kościoła było utopienie we krwi rewolucji francuskiej.
Trzydziesty drugi nóż wbity przez Kościół tkwił w plecach Polski przez 800 lat – od chrztu do rozbiorów. To potworna grabież dziesięciną, świętopietrzem, annatami, iura stolae (opłaty za chrzty, śluby i pogrzeby; musieli je płacić proboszczom także innowiercy), opłatami sądowymi w sądach kościelnych (także odwołań do Rzymu), łapówkami za korzystne wyroki, haraczami za zdjęcie klątw, opłacaniem „przychylności” urzędników papieskich. Bogatych otaczały sfory darmozjadów i wyłżygroszy w sutannach – kapelani, spowiednicy i kaznodzieje, wyłudzający pieniądze i nadania „za pokutę” czy różne ślubowania.
Oprócz tego naszych przodków okradano takimi opłatami jak: meszne, iura menta (za udział duchownego w sądach), mortuarium (odumarszczyzna), podzwonne (za dzwonienie na pogrzebie), pokropki, poświęcenia. A pańszczyzna w majątkach kościelnych, przymus picia alkoholu, kary pieniężne, pokuty i chłosta za byle co? No i taca!
Kościół bogacił się jeszcze, pożyczając Żydom pieniądze na lichwę, wydzierżawiając ziemię i nieruchomości, a nawet... sprzedając chłopów jak zwykłych niewolników! To wszystko było złodziejom w sutannach mało, więc mnożyli sanktuaria, handlowali relikwiami i odpustami. Jeden z ciekawszych numerów: jezuici w czasie częstych wtedy epidemii handlowali... pigułkami na zarazy. Jak pacjent umarł, to nie reklamował; jak przeżył, to dziękował. Czy to nie analogia do nadziei zbawienia, na której opiera się to całe oszustwo?
Równocześnie Kościół praktycznie nie płacił podatków, nawet na obronę Polski. Wysilał się tylko czasem na subsidium charitativum, czyli podatek dobrowolny. Zawsze były to ochłapy. W roku 1775 (już po I rozbiorze) Kościół zaczął płacić 600 tys. zł rocznie. Zmusił ich do tego... rosyjski ambasador Stackelberg!
Tu ukazała się głupota nienasyconej bestii. Pazerność odjęła jej rozum: skarby, których się nałykała... zagrabili jej w czasie potopu Szwedzi. Bestia była tak tępa, że to doświadczenie niczego jej nie nauczyło. Nachapała się ponownie, ale nadal nie chciała płacić podatków na obronę Polski i... znów obrabowali ją podczas III wojny północnej Szwedzi, Rosjanie i Sasi.
Bestia znowu zabrała się do wyłudzania pieniędzy od ogłupionych Polaków, nachapała się i... Dwie lekcje powinny wystarczyć – płaciła wreszcie podatki? Ale przecież to Kościół katolicki, to i trzeci raz ją oskubali – tym razem zaborcy! Potem jeszcze bolszewicy i hitlerowcy. Coś strasznie tępa ta bestia. Bestia przywilejami podatkowymi cieszy się nadal...
Trzydziestym trzecim nożem Kościół katolicki wiercił w plecach Polski także 800 lat: to oświata. Kościół przez wieki miał monopol w edukacji Polaków, tylko na krótko przerwany epizodem wspaniałych szkół ewangelickich doby reformacji. Hasło „Raków” jest w każdej liczącej się światowej encyklopedii. Kościół zdegradował ten kwitnący europejski ośrodek myśli, kultury i nauki do rangi wioski. Raków to symbol: zakłamana bestia ze wszystkiego zrobi wiochę.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – proroczo napisał Jan Zamojski w akcie fundacyjnym swojej Akademii. To Kościół był piewcą złotej wolności, obrońcą wolnej elekcji i liberum veto. Potrzebował ich, aby utrzymać Polskę w stanie anarchii, by móc ją grabić bez przeszkód. To Kościół katolicki wychowywał polską młodzież, zaszczepiał jej fanatyzm katolicki, kołtuństwo i anarchię. To Kościół katolicki zamordował Polskę. Pamiętajmy, że najwięksi zdrajcy w naszej historii to m.in. kardynał Radziejowski, biskupi: św. Stanisław, Kossakowski, Massalski, Młodziejowski, Ostrowski, Trzebicki. Cywilni zdrajcy: Hieronim Radziejowski, Adam Poniński, Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i inni byli wychowankami szkół katolickich, w ogromnej większości jezuickich. To Kościół siał nietolerancję, pogardę, uczył donosicielstwa i lizusostwa.
Efekt tego katolickiego ogłupiania był taki, że Polska od połowy XVII wieku nie wniosła do kultury europejskiej NIC! Nie mówiąc o nauce, zlikwidowanej zupełnie, wyciętej równo z trawą, czego dowodem był brak naukowej terminologii w języku polskim! Stworzyła ją dopiero Komisja Edukacji Narodowej.
Wydarto załganej bestii edukację właściwie przypadkiem: papież w 1773 roku skasował zakon jezuitów. Z dnia na dzień w polskiej oświacie powstała pustka. Wykorzystał to król Stanisław August i doprowadził do powołania przez sejm Komisji Edukacji Narodowej. Opór i sabotaż ze strony Kościoła przedstawimy w osobnym artykule. Dzieło KEN cofnęła targowica, która w 1792 roku zwróciła edukację Kościołowi. Trochę tego ziarna jednak wykiełkowało, mimo wysiłków kleru, by wszelką wolną myśl wytępić.
Odrębna kwestia to oświata ludu. Nawet KEN nie zrobiła tu wiele, bo nie zajmowali się nią jezuici, ale proboszczowie, a w praktyce organiści, często niepiśmienni. Katolicki program nauczania dla ludu to wkuwanie na pamięć katechizmu i śpiew kościelny. Jedynym awansem społecznym dla przywiązanego do ziemi pańszczyźnianego chłopa była... ministrantura, potem „stanowisko” kościelnego lub organisty. Toteż analfabetyzm wśród ludu w połowie XVIII w. sięgał 95 proc.! Polski robotnik potrafił wykonać tylko prace proste, a na stanowiska techniczne sprowadzano Niemców, Czechów, nawet Holendrów, niemal zawsze ewangelików. Zaś o edukacji dziewcząt nie było w ogóle mowy!
Taki sam „program edukacyjny” był w Ameryce dla... niewolników murzyńskich! Trudno się dziwić, że polscy emigranci do USA w XIX w., ogłupieni przez Kościół analfabeci, zapracowali na słynne „Polish jokes”.
Dlatego budzi przerażenie, że mimo tych doświadczeń wpuszczono dzisiaj Kościół do szkół. Ogłupiony lud ma wierzyć w cuda, cudów oczekiwać, znosić kasę do kościołów, sanktuariów i całować szamanów po rękach. Jak w afrykańskim bantustanie. Katolicki kamień u szyi, który topił polską oświatę przez wieki i opóźniał rozwój kraju, znowu nam przywiązano.
Przedstawiliśmy największe klęski w naszej historii do czasu rozbiorów. Do sprowadzenia tej katastrofy na Polskę walnie przyczynił się Kościół katolicki. Fałszerze historii w sutannach czynią wszystko, by wymazać z pamięci narodu rolę Kościoła w rozbiorach. Wymazać, że umundurowani funkcjonariusze Kościoła (bo sutanna to przecież mundur) sterowali polską polityką i podporządkowywali ją interesom obcego państwa – Państwa Kościelnego. Przecież kanclerzem lub podkanclerzym zawsze był duchowny, prymas przewodniczył senatowi i był interreksem, a kościelne awanse zależały od wysługiwania się interesom Kościoła i cesarzy niemieckich.
Kościół kierował nie tylko polską polityką: wszystkich królów otoczył szczelnym murem kapelanów, spowiedników, kaznodziei, sekretarzy. Także królowe. Wychowawcami dzieci władców byli prawie zawsze duchowni; tak samo u magnatów. Pasożyty zlatywały się do władzy i pieniędzy. Przed każdym sejmem wszyscy znaczący senatorowie katoliccy otrzymywali papieskie brewe ze wskazówkami! Do tego Kościół dzierżył oświatę i jedyne wówczas masowe medium – ambonę. Spowiednicy sączyli jad do uszu klęczących przed nimi ludzi. Kościół miał w Polsce władzę absolutną!
Jak daleko sięgają ich macki, świadczy fakt, że odkrywcza książka prof. Łukasza Kurdybachy „Dzieje Kodeksu Andrzeja Zamoyskiego”, wydana w 1951 r. w skromnym nakładzie, dotąd nie doczekała się drugiego wydania. Niemal ślad zaginął po dziele prof. Wacława Sobieskiego „Nienawiść wyznaniowa tłumów za rządów Zygmunta III”, nie wznawianej od... 1902 r.! Od 105 lat! Przykłady można mnożyć. Pod rządami katoprawicy pojawiło się coś znacznie gorszego od cenzury – to autocenzura.
Każdy Czytelnik fakty tu podane może sprawdzić. Byle w źródłach rzetelnych, niepochodzących od fałszerzy historii w sutannach. Namacalnymi dowodami ich fałszerstw są katedry i kościoły wypełnione nagrobkami i epitafiami zdrajców w sutannach.
Po lekturze tego cyklu trudno mieć wątpliwości, że gdyby nie Kościół, nie byłoby rozbiorów, Polacy nie musieliby przelewać krwi w walkach o niepodległość. Nie byłoby więc wywózek na Sybir, krwawych narodowych powstań. Nikt nie śmiałby urządzić nam Katynia. A oni jeszcze wyciągają łapy po kasę za „opiekę”...
Większość z tych „zasług Kościoła dla Polski” z uwagi na objętość cyklu ujęliśmy skrótowo. W przyszłości przedstawimy je w szerszych opracowaniach.
Lux Veritatis
Re: Inne tematy
PRAWDZIWSZA HISTORIA...
http://www.wolnyswiat.pl/4h5.html
http://www.wolnyswiat.pl/4h5.html
Re: Inne tematy
http://www.wp.pl / https://portal.abczdrowie.pl/lekooporna ... ?gallery=1 | 05-05-2016
Lekooporna bakteria New Delhi zaatakowała Polskę - zakażonych jest już 1100 osób
Epidemiolodzy biją na alarm: coraz więcej zakażonych bakterią New Delhi w Polsce – prawdopodobnie nosicielami NDM jest już 1100 osób, ale chorych może być znacznie więcej. To lekooporna bakteria, która wywołuje groźne zapalenie płuc czy sepsę. Czy Polsce grozi epidemia?
Bakteria New Delhi w Polsce
Po raz pierwszy New Delhi pojawiła się w Warszawie w 2011 roku. Wówczas nie spodziewano się jeszcze, że ta superbakteria będzie oporna na wszelkie leczenie i za parę lat będzie stanowiła poważny problem epidemiologiczny w naszym kraju.
Tylko w tym roku wystąpiło sześć nowych ognisk wywołanych przez superbakterię Klebsiella pneumoniae. Nosicieli może być jednak więcej, ponieważ bakterie NDM mogą bytować w organizmie człowieka nawet przez kilka lat, nie dając żadnych objawów.
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/c ... 38097.html |
NEW DELHI to superbakteria oporna na wszystkie antybiotyki. Jak można się nią zarazić?
Superbakteria New Delhi to potoczna nazwa Klebsiella pneumoniae NDM - pałeczki zapalenia płuc, która należy do grupy bakterii jelitowych. Bakteria New Delhi jest odpowiedzialna za groźne dla życia zapalenie płuc, zapalenie układu moczowego, pokarmowego, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i wielu innych chorób. Bardzo często doprowadza do sepsy, która kończy się śmiercią co drugiego pacjenta.
W Polsce choroba pojawiła się w 2011 roku w Warszawie, a kolejny raz w 2012 r. w szpitalu w Poznaniu. Jednak szpitale nie zastosowały odpowiednich środków ostrożności (m.in. nie izolowano osób zarażonych, co jest koniecznością) i pacjenci zakażali się nawzajem, wędrując między oddziałami. W konsekwencji w krótkim czasie liczba zakażonych zaczęła gwałtownie rosnąć. Jak wynika z danych krajowego Ośrodka Referencyjnego ds. Lekowrażliwości Drobnoustrojów, w 2013 roku w całym kraju było 105 zakażonych, a obecnie (kwiecień 2016 r.) liczba ta wynosi 1100, z czego większość w Warszawie. Jednak dane te są niedoszacowane i z pewnością zakażonych jest znacznie więcej.
Bakteria jest groźna także z innego powodu. Może bowiem przekazać "gen superoporności" innym bakteriom, często niegroźnym, sprawiając, że również stają się one superbakteriami odpornymi na wszystkie leki i nie do pokonania. Przykładami takich zmutowanych patogenów są te wywołujące czerwonkę czy cholerę.
Jak jednak zaznaczają specjaliści - główną przyczyną oporności bakterii jest niewłaściwe stosowanie lub nadmierne używanie antybiotyków. W całej Europie nadużywanie antybiotyków jest zjawiskiem powszechnym, a jak wynika z danych Europejskiego Programu Monitorowania Konsumpcji Antybiotyków ESAC (European Surveillance of Antibiotic Consumption), Polska zajmuje pod tym względem miejsce w ścisłej czołówce.
Superbakteria New Delhi - jak można się zarazić?
Klebsiella pneumoniae NDM żyje na skórze i w przewodzie pokarmowym. Wydalana jest wraz z kałem zarówno osoby chorej, jak i zdrowego nosiciela (czyli takiego, u którego nie pojawiły się jeszcze objawy chorobowe). W związku z tym może się przenieść poprzez niezdezynfekowaną toaletę, z której skorzystała osoba, będąca nosicielem bakterii. W związku z tym bakteria z łatwością przenosi się z jednej osoby na drugą. Należy zaznaczyć, że bakterie NDM są świetnie przystosowane do życia w układzie pokarmowym człowieka. Mogą przebywać w organizmie nawet przez kilka lat.
Bakteria staje się groźna wtedy, kiedy przedostanie się do krwi, dróg moczowych czy dróg oddechowych (np. przez cewnik moczowy, wenflon lub respirator, a także w czasie zabiegu chirurgicznego).
Może również dojść do samozakażenia. Tak się może stać np. u pacjenta po chemioterapii, jeśli w jej trakcie dojdzie do zniszczenia nabłonka przewodu pokarmowego. Wówczas bakteria z przewodu pokarmowego może się dostać samoistnie do krwi.
| Autor: Monika Majewska
[Trzeba działać wszechstronnie, w tym m.in. stosować eutanazję i komisyjne uśmiercanie, m.in. osoby w podeszłym wieku, schorowane, upośledzone, degeneratów, w tym alkoholików, narkomanów, recydywistów, prostytutki - zarażone i zarażające bomby biologiczne, ze względów społecznych, ekonomicznych, ekologicznych, zdrowotnych, w tym by zapobiegać epidemiom!!! Bo inaczej będziemy mieli kolejną, oprócz HIV, plagę... - red.]
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/c ... 43441.html
TERAPIA FAGOWA (fagoterapia, leczenie fagami) skuteczniejsza niż antybiotyki?
Terapia fagowa polega na zwalczaniu infekcji bakteryjnych wirusami, które nazywa się bakteriofagami lub fagami. Te "pożeracze bakterii" są skuteczne wtedy, gdy zawodzi leczenie antybiotykami, także tymi tzw. ostatniej szansy, stanowiącymi jedyną broń w walce z zakażeniami odpornymi na inne antybiotyki. Sprawdź, na czym polega terapia fagowa.
Terapia fagowa polega na stosowaniu fagów (inaczej bakteriofagi, wirusy bakteryjne), czyli wirusów, które mają zdolność niszczenia bakterii. Fagoterapia jest odpowiedzią na rosnącą oporność bakterii na antybiotyki, przez którą grozi nam powrót do czasów sprzed odkrycia antybiotyków. Fagi są bowiem skuteczne wtedy, gdy zawodzi leczenie antybiotykami, także tymi tzw. ostatniej szansy, stanowiącymi jedyną broń w walce z zakażeniami odpornymi na inne antybiotyki.
Bakteriofagi - czym są?
Bakteriofagi powszechnie występują w przyrodzie, m.in. w glebach, oceanach, a nawet w gorących źródłach - wszędzie tam, gdzie są bakterie.
Fagi atakują i zabijają tylko bakterie.
W związku z tym fagi można znaleźć także w organizmie ludzkim, z którego są usuwane wraz z kałem i moczem. To właśnie m.in. ze ścieków pochodzą fagi stosowane w terapii. Na przykład, w Polsce fagi najczęściej są pozyskiwane z wrocławskich ścieków, choć są dostarczane także z egzotycznych miejsc, np. fagi wyizolowane z wody z rzeki Kwai i z innych obszarów Azji.
Terapia fagowa - na czym polega?
Pierwszym krokiem jest namnożenie fagów, określenie wrażliwości danego szczepu bakterii na fagi i wytworzenie sterylnego preparatu, który będzie można podać pacjentom. Preparat ten ma postać bezbarwnego i bezzapachowego płynu zamkniętego w ampułce, co wyglądem przypomina sól fizjologiczną. Można go zastosować miejscowo, np. w przypadku infekcji nosa lub ucha podaje się go w formie kropli. U chorego z infekcją dróg oddechowych można zastosować aerozol do inhalacji, a u pacjenta z raną - kompresy. Płyn z fagami można zastosować również doodbytniczo, np. w leczeniu przewlekłego zapalenia gruczołu krokowego. Jeśli płyn jest stosowany doustnie, dodaje się do niego wodę lub sok, ponieważ jest dość gorzki.
Fagi po dostaniu się do chorego organizmu "przyczepiają" się do bakterii, wstrzykują jej swoje własne DNA i zaczynają się w niej powielać. W ten sposób w bakterii powstaje wiele nowych fagów, jej własnych niszczycieli. Następnie bakteria rozpada się, uwalniając w miejscu toczącej się infekcji namnożone fagi, które "pożerają" następne bakterie.
Leczenie trwa ok. półtora miesiąca, choć może być dłuższe, zwłaszcza w trudnych przypadkach, np. w zakażeniach po powikłaniach ortopedycznych. Preparat z fagami pacjent przyjmuje w domu lub w przychodni. Aż do zakończenia terapii pacjent zgłasza się regularnie na wizyty kontrolne, aby ocenić skuteczność leczenia.
Terapia fagowa a antybiotykoterapia
Czy bakterie mogą się uodpornić na fagi, tak samo jak na antybiotyki? Mogą, jednak ryzyko powstania oporności jest w przypadku bakteriofagów mniejsze niż dla antybiotyków, ponieważ u fagów dochodzi do mutacji, które ułatwiają im przystosowanie się do mutujących komórek bakteryjnych.
Do wyleczenia zakażenia bakteryjnego wystarcza zaledwie jedna dawka faga.
Poza tym bakteriofagi atakują i niszczą tylko określoną bakterię - tę odpowiedzialną za infekcję. "Dobre" bakterie, dzięki którym organizm funkcjonuje prawidło, które pełnią rolę strażników - pilnują, aby "złe", chorobotwórcze bakterie nie rozmnażały się - nie zostają zaatakowane przez fagi. W przebiegu antybiotykoterapii niszczone są zarówno „złe”, jak i „dobre” bakterie. W związku z tym fagoterapia jest znacznie bezpieczniejsza dla organizmu. Jest też dobrze tolerowana przez pacjentów - skutki uboczne terapii fagowej są bardzo rzadkie i niezbyt dokuczliwe, np. przemijający nieznaczny wzrost temperatury ciała.
Terapia fagowa w Polsce
W Polsce znajduje się jedyny w Unii Europejskiej ośrodek leczący infekcje bakteryjne wirusami. Jest to Ośrodek Terapii Fagowej przy Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu, którego szefem jest prof. Andrzej Górski.
Dzień terapii nowoczesnym antybiotykiem kosztuje ok. 30 euro, a fagami - ok. 1 euro.
| Autor: Monika Majewska
Lekooporna bakteria New Delhi zaatakowała Polskę - zakażonych jest już 1100 osób
Epidemiolodzy biją na alarm: coraz więcej zakażonych bakterią New Delhi w Polsce – prawdopodobnie nosicielami NDM jest już 1100 osób, ale chorych może być znacznie więcej. To lekooporna bakteria, która wywołuje groźne zapalenie płuc czy sepsę. Czy Polsce grozi epidemia?
Bakteria New Delhi w Polsce
Po raz pierwszy New Delhi pojawiła się w Warszawie w 2011 roku. Wówczas nie spodziewano się jeszcze, że ta superbakteria będzie oporna na wszelkie leczenie i za parę lat będzie stanowiła poważny problem epidemiologiczny w naszym kraju.
Tylko w tym roku wystąpiło sześć nowych ognisk wywołanych przez superbakterię Klebsiella pneumoniae. Nosicieli może być jednak więcej, ponieważ bakterie NDM mogą bytować w organizmie człowieka nawet przez kilka lat, nie dając żadnych objawów.
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/c ... 38097.html |
NEW DELHI to superbakteria oporna na wszystkie antybiotyki. Jak można się nią zarazić?
Superbakteria New Delhi to potoczna nazwa Klebsiella pneumoniae NDM - pałeczki zapalenia płuc, która należy do grupy bakterii jelitowych. Bakteria New Delhi jest odpowiedzialna za groźne dla życia zapalenie płuc, zapalenie układu moczowego, pokarmowego, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i wielu innych chorób. Bardzo często doprowadza do sepsy, która kończy się śmiercią co drugiego pacjenta.
W Polsce choroba pojawiła się w 2011 roku w Warszawie, a kolejny raz w 2012 r. w szpitalu w Poznaniu. Jednak szpitale nie zastosowały odpowiednich środków ostrożności (m.in. nie izolowano osób zarażonych, co jest koniecznością) i pacjenci zakażali się nawzajem, wędrując między oddziałami. W konsekwencji w krótkim czasie liczba zakażonych zaczęła gwałtownie rosnąć. Jak wynika z danych krajowego Ośrodka Referencyjnego ds. Lekowrażliwości Drobnoustrojów, w 2013 roku w całym kraju było 105 zakażonych, a obecnie (kwiecień 2016 r.) liczba ta wynosi 1100, z czego większość w Warszawie. Jednak dane te są niedoszacowane i z pewnością zakażonych jest znacznie więcej.
Bakteria jest groźna także z innego powodu. Może bowiem przekazać "gen superoporności" innym bakteriom, często niegroźnym, sprawiając, że również stają się one superbakteriami odpornymi na wszystkie leki i nie do pokonania. Przykładami takich zmutowanych patogenów są te wywołujące czerwonkę czy cholerę.
Jak jednak zaznaczają specjaliści - główną przyczyną oporności bakterii jest niewłaściwe stosowanie lub nadmierne używanie antybiotyków. W całej Europie nadużywanie antybiotyków jest zjawiskiem powszechnym, a jak wynika z danych Europejskiego Programu Monitorowania Konsumpcji Antybiotyków ESAC (European Surveillance of Antibiotic Consumption), Polska zajmuje pod tym względem miejsce w ścisłej czołówce.
Superbakteria New Delhi - jak można się zarazić?
Klebsiella pneumoniae NDM żyje na skórze i w przewodzie pokarmowym. Wydalana jest wraz z kałem zarówno osoby chorej, jak i zdrowego nosiciela (czyli takiego, u którego nie pojawiły się jeszcze objawy chorobowe). W związku z tym może się przenieść poprzez niezdezynfekowaną toaletę, z której skorzystała osoba, będąca nosicielem bakterii. W związku z tym bakteria z łatwością przenosi się z jednej osoby na drugą. Należy zaznaczyć, że bakterie NDM są świetnie przystosowane do życia w układzie pokarmowym człowieka. Mogą przebywać w organizmie nawet przez kilka lat.
Bakteria staje się groźna wtedy, kiedy przedostanie się do krwi, dróg moczowych czy dróg oddechowych (np. przez cewnik moczowy, wenflon lub respirator, a także w czasie zabiegu chirurgicznego).
Może również dojść do samozakażenia. Tak się może stać np. u pacjenta po chemioterapii, jeśli w jej trakcie dojdzie do zniszczenia nabłonka przewodu pokarmowego. Wówczas bakteria z przewodu pokarmowego może się dostać samoistnie do krwi.
| Autor: Monika Majewska
[Trzeba działać wszechstronnie, w tym m.in. stosować eutanazję i komisyjne uśmiercanie, m.in. osoby w podeszłym wieku, schorowane, upośledzone, degeneratów, w tym alkoholików, narkomanów, recydywistów, prostytutki - zarażone i zarażające bomby biologiczne, ze względów społecznych, ekonomicznych, ekologicznych, zdrowotnych, w tym by zapobiegać epidemiom!!! Bo inaczej będziemy mieli kolejną, oprócz HIV, plagę... - red.]
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/c ... 43441.html
TERAPIA FAGOWA (fagoterapia, leczenie fagami) skuteczniejsza niż antybiotyki?
Terapia fagowa polega na zwalczaniu infekcji bakteryjnych wirusami, które nazywa się bakteriofagami lub fagami. Te "pożeracze bakterii" są skuteczne wtedy, gdy zawodzi leczenie antybiotykami, także tymi tzw. ostatniej szansy, stanowiącymi jedyną broń w walce z zakażeniami odpornymi na inne antybiotyki. Sprawdź, na czym polega terapia fagowa.
Terapia fagowa polega na stosowaniu fagów (inaczej bakteriofagi, wirusy bakteryjne), czyli wirusów, które mają zdolność niszczenia bakterii. Fagoterapia jest odpowiedzią na rosnącą oporność bakterii na antybiotyki, przez którą grozi nam powrót do czasów sprzed odkrycia antybiotyków. Fagi są bowiem skuteczne wtedy, gdy zawodzi leczenie antybiotykami, także tymi tzw. ostatniej szansy, stanowiącymi jedyną broń w walce z zakażeniami odpornymi na inne antybiotyki.
Bakteriofagi - czym są?
Bakteriofagi powszechnie występują w przyrodzie, m.in. w glebach, oceanach, a nawet w gorących źródłach - wszędzie tam, gdzie są bakterie.
Fagi atakują i zabijają tylko bakterie.
W związku z tym fagi można znaleźć także w organizmie ludzkim, z którego są usuwane wraz z kałem i moczem. To właśnie m.in. ze ścieków pochodzą fagi stosowane w terapii. Na przykład, w Polsce fagi najczęściej są pozyskiwane z wrocławskich ścieków, choć są dostarczane także z egzotycznych miejsc, np. fagi wyizolowane z wody z rzeki Kwai i z innych obszarów Azji.
Terapia fagowa - na czym polega?
Pierwszym krokiem jest namnożenie fagów, określenie wrażliwości danego szczepu bakterii na fagi i wytworzenie sterylnego preparatu, który będzie można podać pacjentom. Preparat ten ma postać bezbarwnego i bezzapachowego płynu zamkniętego w ampułce, co wyglądem przypomina sól fizjologiczną. Można go zastosować miejscowo, np. w przypadku infekcji nosa lub ucha podaje się go w formie kropli. U chorego z infekcją dróg oddechowych można zastosować aerozol do inhalacji, a u pacjenta z raną - kompresy. Płyn z fagami można zastosować również doodbytniczo, np. w leczeniu przewlekłego zapalenia gruczołu krokowego. Jeśli płyn jest stosowany doustnie, dodaje się do niego wodę lub sok, ponieważ jest dość gorzki.
Fagi po dostaniu się do chorego organizmu "przyczepiają" się do bakterii, wstrzykują jej swoje własne DNA i zaczynają się w niej powielać. W ten sposób w bakterii powstaje wiele nowych fagów, jej własnych niszczycieli. Następnie bakteria rozpada się, uwalniając w miejscu toczącej się infekcji namnożone fagi, które "pożerają" następne bakterie.
Leczenie trwa ok. półtora miesiąca, choć może być dłuższe, zwłaszcza w trudnych przypadkach, np. w zakażeniach po powikłaniach ortopedycznych. Preparat z fagami pacjent przyjmuje w domu lub w przychodni. Aż do zakończenia terapii pacjent zgłasza się regularnie na wizyty kontrolne, aby ocenić skuteczność leczenia.
Terapia fagowa a antybiotykoterapia
Czy bakterie mogą się uodpornić na fagi, tak samo jak na antybiotyki? Mogą, jednak ryzyko powstania oporności jest w przypadku bakteriofagów mniejsze niż dla antybiotyków, ponieważ u fagów dochodzi do mutacji, które ułatwiają im przystosowanie się do mutujących komórek bakteryjnych.
Do wyleczenia zakażenia bakteryjnego wystarcza zaledwie jedna dawka faga.
Poza tym bakteriofagi atakują i niszczą tylko określoną bakterię - tę odpowiedzialną za infekcję. "Dobre" bakterie, dzięki którym organizm funkcjonuje prawidło, które pełnią rolę strażników - pilnują, aby "złe", chorobotwórcze bakterie nie rozmnażały się - nie zostają zaatakowane przez fagi. W przebiegu antybiotykoterapii niszczone są zarówno „złe”, jak i „dobre” bakterie. W związku z tym fagoterapia jest znacznie bezpieczniejsza dla organizmu. Jest też dobrze tolerowana przez pacjentów - skutki uboczne terapii fagowej są bardzo rzadkie i niezbyt dokuczliwe, np. przemijający nieznaczny wzrost temperatury ciała.
Terapia fagowa w Polsce
W Polsce znajduje się jedyny w Unii Europejskiej ośrodek leczący infekcje bakteryjne wirusami. Jest to Ośrodek Terapii Fagowej przy Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu, którego szefem jest prof. Andrzej Górski.
Dzień terapii nowoczesnym antybiotykiem kosztuje ok. 30 euro, a fagami - ok. 1 euro.
| Autor: Monika Majewska
Re: Inne tematy
http://www.o2.pl | 2008-10-16
CZY LEKARZE TO GŁĄBY?
Nie wszyscy oczywiście, ale ten prowokacyjny tytuł chcielibyśmy odnieść do coraz wyraźniejszego zjawiska, któremu na imię: "obniżenie jakości usług medycznych". Nie chodzi bynajmniej o usługi refundowane przez NFZ, bo na tych już dawno położono krzyżyk. Chodzi o porady lekarskie, za które płacimy z własnej kieszeni i robimy to z przeświadczeniem, że "prywatnie" oznacza "solidnie". Nie zawsze jednak - czasem możemy się srodze zawieść.
Łuskowata stopa
Brak wiedzy, doświadczenia i umiejętności często idzie w parze z agresywną postawą wobec pacjenta i łapczywością na pieniądze. Im mniej lekarz wie, tym bezczelniej oszukuje swoich pacjentów. Szczególnie widać to w przypadku takich chorych, którzy muszą odwiedzić go kilkakrotnie, oraz w przypadku dzieci. Rodzice chorych i cierpiących na rozmaite zespoły zwyrodnieniowe dzieci są łupieni przez medyków bez miłosierdzia. Rozmaite przypadłości, które dadzą się opisać jako "rozwojowe" lub można się ich pozbyć za pomocą łagodnych terapii lub ćwiczeń, diagnozowane są jako ciężkie przypadki kwalifikujące się niemal do operacji. Lekarze potrafią także wymyślać choroby, których nie ma i których nigdy nie było. Łżą w żywe oczy, że skonstruowane przez ich mózg przypadłości istnieją, i przepisują na nie lekarstwa, każą pacjentom przychodzić na kilka wizyt i za każdą pobierają opłatę. Dla ludzi, którzy z medycyną nie mają do czynienia lub stykają się z nią sporadycznie, opinia lekarza to świętość. Szczególnie jeśli lekarz i pacjent pochodzą ze środowiska małomiasteczkowego lub wiejskiego.
- Mojemu synowi zdiagnozowano łuskowatą stopę - mówi Rafał. - Uwierzyłem w to i zacząłem wykonywać z nim ćwiczenia, które zalecił lekarz. Jeździliśmy do niego kilkakrotnie z tą łuskowatą stopą, a on za każdym razem przyglądał się małemu i jego nóżce z wielką uwagą, miał taką mądrość w oczach. Potem kręcił głową i mówił, że niestety nic się nie poprawiło i trzeba przyjechać jeszcze raz. Za każdą wizytę pobierał opłatę w wysokości 150 złotych. Płaciłem, bo zależało mi na zdrowiu dziecka. Po jakimś czasie zacząłem coś podejrzewać i wybrałem się do specjalisty z prawdziwego zdarzenia, z tytułem profesorskim. Kolejka była długa i do tego musiałem tam jechać całą noc pociągiem, ale warto było. Kiedy powiedziałem mu, co nasz doktor mówił o łuskowatej stopie, nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Sam nie wiem, dlaczego nie doniosłem jeszcze na tego oszusta do NFZ.
Biodra niemowląt
Każdy rodzic wie, co to znaczy dysplazja stawów biodrowych u dziecka. W wypadku zdiagnozowania takiej przypadłości lekarze zwykle zalecają umieszczenie nóżek dziecka w specjalnej szynie rozwórce. Przez trzy lub cztery miesiące wesoły, tłuściutki bobas zamiast rozwijać się jak inne dzieci, próbować siadać o własnych siłach, machać nóżkami i wkładać sobie stópki do buzi, leży jak kłoda i nie może się ruszyć. Jego tłuste nóżki rozciągane są plastikową konstrukcją, która przytrzymywana jest szelkami obejmującymi ramiona. Wszystko po to, by maksymalnie rozciągnąć na boki nóżki dziecka, co umożliwi poprawne wykształcenie się panewek stawów biodrowych. Po takiej terapii nie będą one płytkie i główka kości nie będzie z nich wypadać, co niechybnie by się stało, gdyby rzecz całą pozostawić bez ingerencji. Bardzo wielu lekarzy diagnozuje dysplazję stawów biodrowych u niemowląt. Rodzice po takiej diagnozie mogą się co najwyżej rozpłakać. Nie powinni tego jednak robić, powinni poszukać dobrych ortopedów. Wielu lekarzy diagnozuje bowiem dysplazję, nie mając pojęcia, czym ona jest. Są nawet tacy, którzy nie potrafią czytać zdjęć rentgenowskich, a mimo to diagnozują. Zdarzają się i tacy, którzy nie są ortopedami, a zabierają głos w sprawach schorzeń układu kostnego. Są wreszcie tacy, którzy mając pełną świadomość tego, że niemowlę leżące przed nimi i wesoło machające nóżkami jest całkowicie zdrowe, każą rodzicom założyć mu rozwórkę. Robią to, ponieważ ich szwagier, kuzyn, teść lub kolega ze studiów ma sklep z akcesoriami ortopedycznymi i sprzedaje takie rozwórki. Biznes to biznes.
- Miałam taki przypadek - mówi pani Aneta, pielęgniarka w jednym z warszawskich szpitali. - Lekarz razem z kolegą rozwijali biznes w ten sposób, że jeden diagnozował dysplazję, a drugi sprzedawał rozwórki. Moja znajoma została oszukana w ten sposób. Doniosłam na obydwu do NFZ, przecież nie można się temu przyglądać bezkarnie.
Pół biedy, jeśli ktoś ma minimalną nawet wiedzę medyczną i potrafią ją wykorzystać. Gorzej z tymi, którzy każde słowo doktora traktują z powagą i wykonują jego wszystkie zalecenia. Dlatego w przypadkach, gdy w grę wchodzi zdrowie i rozwój dziecka, warto wybrać się do kilku lekarzy; najlepiej, żeby przynajmniej jeden z nich miał renomę i był znany w kraju, jeśli nie w Europie.
- Moja córeczka miała zdiagnozowaną dysplazję - mówi Agata. - Nie chciało mi się w to wierzyć, bo wcześniej to samo miał mój synek. Siedział dwa miesiące w tej cholernej szynie, aż poszłam do drugiego lekarza, który to z niego zdjął i po prostu cisnął w kąt. W przypadku drugiego dziecka pojechałam do najbardziej znanego specjalisty, do profesora Czubaka z Anina. Diagnoza była oczywiście odmienna, dziecko było zdrowe, a jeśli już któryś staw biodrowy był zbyt słabo rozwinięty, to akurat nie ten zdiagnozowany przez panią z mojej przychodni. Nie miałam ze szczęścia siły, żeby pójść do niej i wygarnąć, co myślę o jej diagnozach. Dobrzy specjaliści to prawdziwy skarb i tylko do nich warto chodzić, choćby trzeba było zapłacić i czekać długie miesiące na wizytę. Ludzie przyjeżdżają do takich lekarzy z całej Polski, nie przejmując się odległościami i kosztami.
Insulina zewnętrznie
Nie trzeba nikogo przekonywać, że cukrzyca jest chorobą straszną. Życie ludzi, którzy na nią cierpią, to pasmo udręk i wyrzeczeń. Zaawansowana cukrzyca to prócz konieczności przyjmowania insuliny także owrzodzenia stóp, trudno gojące się rany lub rany niegojące się nigdy, a z czasem amputacje. Cukrzyca zbiera straszliwe żniwo także przez to, że lekarze zabierający się do jej leczenia nie mają pojęcia, czym jest ta choroba. Nie każdy chory może jechać do specjalisty w dużym mieście, wielu musi zdać się na łaskę powiatowych medyków, którzy dyplom ukończenia studiów zdobyli sobie tylko znanymi sposobami mającymi niewiele wspólnego z systemem promocji przyjętym na wyższych uczelniach.
- Przez długi czas chodziłem z moją żoną, która ma cukrzycę i tak zwaną cukrzycową stopę, do poradni w naszym mieście - mówi pan Wojciech. - Kiedy potem miałem okazję porównać sposób traktowania pacjenta u nas i w Łodzi, dokąd wreszcie trafiliśmy, nie mogłem uwierzyć, że i tam, i tutaj mam do czynienia z lekarzami. Nasza lekarka po prostu pytała żonę, co ma jej przepisać, tak jakbyśmy to my byli po studiach medycznych. Nóg i owrzodzeń nawet nie oglądała, zapewne dlatego, że mogłaby się pobrudzić, no i potem trzeba by założyć od nowa opatrunek, a jak ona, pani doktor, miałaby to zrobić. Zanim trafiliśmy do specjalistów, wybraliśmy się jeszcze do jednego lekarza, bo zwątpiliśmy już w naszą specjalistkę. Tamten to dopiero nam dał popalić. Z wykształcenia jestem elektrotechnikiem, ale nawet ja wiem, że to, co nam powiedział, to bzdura wołająca o pomstę do nieba, a już na pewno o zabranie dyplomu i prawa do wykonywania zawodu. Najpierw kazał żonie pokazać tę opuchniętą i owrzodziałą stopę, a potem pokręcił głową i zalecił smarowanie nogi insuliną - zewnętrznie. Wyszliśmy stamtąd jak zmyci. Coś takiego nie mieściło nam się w głowie.
Robert Grąd
http://fakty.interia.pl/prasa/news-gpc- ... Id,2202315 | 14.05.2016 r.
"GPC": Lekarz bazgrze, chory cierpi
Nieczytelne wpisy, brak podstawowych danych, a nawet błędnie załączone wyniki badań - tak wygląda dokumentacja medyczna w większości przychodni, ambulatoriów, a nawet w szpitalach w Polsce. Ofiarą bałaganu padają pacjenci - pisze "Gazeta Polska codziennie"
Ambulatoria i szpitale niedbale prowadzą dokumentację medyczną - oceniła Najwyższa Izba Kontroli.
Nieprawidłowości dotyczą nie tylko kwestii formalnych, ale w części przypadków świadczą o braku należytej staranności w dokumentowaniu procesu diagnozowania i leczenia pacjentów - twierdzi NIK.
Inspektorzy skontrolowali niemal 2 tys. indywidualnych dokumentacji medycznych. "W trzech czwartych stwierdzili błędy i uchybienia. W jednej czwartej dokumentacji odnotowali więcej niż pięć uchybień różnego rodzaju" - czytamy w artykule.
"Bałagan w dokumentacji może prowadzić do tragedii" - pisze gazeta. "W ekstremalnych wypadkach za niedbalstwo chorzy płacą nawet życiem" - dodaje.
| PS
W Polsce rocznie z powodu błędów lekarskich umiera od 7 do 23 tys. osób...
CZY LEKARZE TO GŁĄBY?
Nie wszyscy oczywiście, ale ten prowokacyjny tytuł chcielibyśmy odnieść do coraz wyraźniejszego zjawiska, któremu na imię: "obniżenie jakości usług medycznych". Nie chodzi bynajmniej o usługi refundowane przez NFZ, bo na tych już dawno położono krzyżyk. Chodzi o porady lekarskie, za które płacimy z własnej kieszeni i robimy to z przeświadczeniem, że "prywatnie" oznacza "solidnie". Nie zawsze jednak - czasem możemy się srodze zawieść.
Łuskowata stopa
Brak wiedzy, doświadczenia i umiejętności często idzie w parze z agresywną postawą wobec pacjenta i łapczywością na pieniądze. Im mniej lekarz wie, tym bezczelniej oszukuje swoich pacjentów. Szczególnie widać to w przypadku takich chorych, którzy muszą odwiedzić go kilkakrotnie, oraz w przypadku dzieci. Rodzice chorych i cierpiących na rozmaite zespoły zwyrodnieniowe dzieci są łupieni przez medyków bez miłosierdzia. Rozmaite przypadłości, które dadzą się opisać jako "rozwojowe" lub można się ich pozbyć za pomocą łagodnych terapii lub ćwiczeń, diagnozowane są jako ciężkie przypadki kwalifikujące się niemal do operacji. Lekarze potrafią także wymyślać choroby, których nie ma i których nigdy nie było. Łżą w żywe oczy, że skonstruowane przez ich mózg przypadłości istnieją, i przepisują na nie lekarstwa, każą pacjentom przychodzić na kilka wizyt i za każdą pobierają opłatę. Dla ludzi, którzy z medycyną nie mają do czynienia lub stykają się z nią sporadycznie, opinia lekarza to świętość. Szczególnie jeśli lekarz i pacjent pochodzą ze środowiska małomiasteczkowego lub wiejskiego.
- Mojemu synowi zdiagnozowano łuskowatą stopę - mówi Rafał. - Uwierzyłem w to i zacząłem wykonywać z nim ćwiczenia, które zalecił lekarz. Jeździliśmy do niego kilkakrotnie z tą łuskowatą stopą, a on za każdym razem przyglądał się małemu i jego nóżce z wielką uwagą, miał taką mądrość w oczach. Potem kręcił głową i mówił, że niestety nic się nie poprawiło i trzeba przyjechać jeszcze raz. Za każdą wizytę pobierał opłatę w wysokości 150 złotych. Płaciłem, bo zależało mi na zdrowiu dziecka. Po jakimś czasie zacząłem coś podejrzewać i wybrałem się do specjalisty z prawdziwego zdarzenia, z tytułem profesorskim. Kolejka była długa i do tego musiałem tam jechać całą noc pociągiem, ale warto było. Kiedy powiedziałem mu, co nasz doktor mówił o łuskowatej stopie, nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Sam nie wiem, dlaczego nie doniosłem jeszcze na tego oszusta do NFZ.
Biodra niemowląt
Każdy rodzic wie, co to znaczy dysplazja stawów biodrowych u dziecka. W wypadku zdiagnozowania takiej przypadłości lekarze zwykle zalecają umieszczenie nóżek dziecka w specjalnej szynie rozwórce. Przez trzy lub cztery miesiące wesoły, tłuściutki bobas zamiast rozwijać się jak inne dzieci, próbować siadać o własnych siłach, machać nóżkami i wkładać sobie stópki do buzi, leży jak kłoda i nie może się ruszyć. Jego tłuste nóżki rozciągane są plastikową konstrukcją, która przytrzymywana jest szelkami obejmującymi ramiona. Wszystko po to, by maksymalnie rozciągnąć na boki nóżki dziecka, co umożliwi poprawne wykształcenie się panewek stawów biodrowych. Po takiej terapii nie będą one płytkie i główka kości nie będzie z nich wypadać, co niechybnie by się stało, gdyby rzecz całą pozostawić bez ingerencji. Bardzo wielu lekarzy diagnozuje dysplazję stawów biodrowych u niemowląt. Rodzice po takiej diagnozie mogą się co najwyżej rozpłakać. Nie powinni tego jednak robić, powinni poszukać dobrych ortopedów. Wielu lekarzy diagnozuje bowiem dysplazję, nie mając pojęcia, czym ona jest. Są nawet tacy, którzy nie potrafią czytać zdjęć rentgenowskich, a mimo to diagnozują. Zdarzają się i tacy, którzy nie są ortopedami, a zabierają głos w sprawach schorzeń układu kostnego. Są wreszcie tacy, którzy mając pełną świadomość tego, że niemowlę leżące przed nimi i wesoło machające nóżkami jest całkowicie zdrowe, każą rodzicom założyć mu rozwórkę. Robią to, ponieważ ich szwagier, kuzyn, teść lub kolega ze studiów ma sklep z akcesoriami ortopedycznymi i sprzedaje takie rozwórki. Biznes to biznes.
- Miałam taki przypadek - mówi pani Aneta, pielęgniarka w jednym z warszawskich szpitali. - Lekarz razem z kolegą rozwijali biznes w ten sposób, że jeden diagnozował dysplazję, a drugi sprzedawał rozwórki. Moja znajoma została oszukana w ten sposób. Doniosłam na obydwu do NFZ, przecież nie można się temu przyglądać bezkarnie.
Pół biedy, jeśli ktoś ma minimalną nawet wiedzę medyczną i potrafią ją wykorzystać. Gorzej z tymi, którzy każde słowo doktora traktują z powagą i wykonują jego wszystkie zalecenia. Dlatego w przypadkach, gdy w grę wchodzi zdrowie i rozwój dziecka, warto wybrać się do kilku lekarzy; najlepiej, żeby przynajmniej jeden z nich miał renomę i był znany w kraju, jeśli nie w Europie.
- Moja córeczka miała zdiagnozowaną dysplazję - mówi Agata. - Nie chciało mi się w to wierzyć, bo wcześniej to samo miał mój synek. Siedział dwa miesiące w tej cholernej szynie, aż poszłam do drugiego lekarza, który to z niego zdjął i po prostu cisnął w kąt. W przypadku drugiego dziecka pojechałam do najbardziej znanego specjalisty, do profesora Czubaka z Anina. Diagnoza była oczywiście odmienna, dziecko było zdrowe, a jeśli już któryś staw biodrowy był zbyt słabo rozwinięty, to akurat nie ten zdiagnozowany przez panią z mojej przychodni. Nie miałam ze szczęścia siły, żeby pójść do niej i wygarnąć, co myślę o jej diagnozach. Dobrzy specjaliści to prawdziwy skarb i tylko do nich warto chodzić, choćby trzeba było zapłacić i czekać długie miesiące na wizytę. Ludzie przyjeżdżają do takich lekarzy z całej Polski, nie przejmując się odległościami i kosztami.
Insulina zewnętrznie
Nie trzeba nikogo przekonywać, że cukrzyca jest chorobą straszną. Życie ludzi, którzy na nią cierpią, to pasmo udręk i wyrzeczeń. Zaawansowana cukrzyca to prócz konieczności przyjmowania insuliny także owrzodzenia stóp, trudno gojące się rany lub rany niegojące się nigdy, a z czasem amputacje. Cukrzyca zbiera straszliwe żniwo także przez to, że lekarze zabierający się do jej leczenia nie mają pojęcia, czym jest ta choroba. Nie każdy chory może jechać do specjalisty w dużym mieście, wielu musi zdać się na łaskę powiatowych medyków, którzy dyplom ukończenia studiów zdobyli sobie tylko znanymi sposobami mającymi niewiele wspólnego z systemem promocji przyjętym na wyższych uczelniach.
- Przez długi czas chodziłem z moją żoną, która ma cukrzycę i tak zwaną cukrzycową stopę, do poradni w naszym mieście - mówi pan Wojciech. - Kiedy potem miałem okazję porównać sposób traktowania pacjenta u nas i w Łodzi, dokąd wreszcie trafiliśmy, nie mogłem uwierzyć, że i tam, i tutaj mam do czynienia z lekarzami. Nasza lekarka po prostu pytała żonę, co ma jej przepisać, tak jakbyśmy to my byli po studiach medycznych. Nóg i owrzodzeń nawet nie oglądała, zapewne dlatego, że mogłaby się pobrudzić, no i potem trzeba by założyć od nowa opatrunek, a jak ona, pani doktor, miałaby to zrobić. Zanim trafiliśmy do specjalistów, wybraliśmy się jeszcze do jednego lekarza, bo zwątpiliśmy już w naszą specjalistkę. Tamten to dopiero nam dał popalić. Z wykształcenia jestem elektrotechnikiem, ale nawet ja wiem, że to, co nam powiedział, to bzdura wołająca o pomstę do nieba, a już na pewno o zabranie dyplomu i prawa do wykonywania zawodu. Najpierw kazał żonie pokazać tę opuchniętą i owrzodziałą stopę, a potem pokręcił głową i zalecił smarowanie nogi insuliną - zewnętrznie. Wyszliśmy stamtąd jak zmyci. Coś takiego nie mieściło nam się w głowie.
Robert Grąd
http://fakty.interia.pl/prasa/news-gpc- ... Id,2202315 | 14.05.2016 r.
"GPC": Lekarz bazgrze, chory cierpi
Nieczytelne wpisy, brak podstawowych danych, a nawet błędnie załączone wyniki badań - tak wygląda dokumentacja medyczna w większości przychodni, ambulatoriów, a nawet w szpitalach w Polsce. Ofiarą bałaganu padają pacjenci - pisze "Gazeta Polska codziennie"
Ambulatoria i szpitale niedbale prowadzą dokumentację medyczną - oceniła Najwyższa Izba Kontroli.
Nieprawidłowości dotyczą nie tylko kwestii formalnych, ale w części przypadków świadczą o braku należytej staranności w dokumentowaniu procesu diagnozowania i leczenia pacjentów - twierdzi NIK.
Inspektorzy skontrolowali niemal 2 tys. indywidualnych dokumentacji medycznych. "W trzech czwartych stwierdzili błędy i uchybienia. W jednej czwartej dokumentacji odnotowali więcej niż pięć uchybień różnego rodzaju" - czytamy w artykule.
"Bałagan w dokumentacji może prowadzić do tragedii" - pisze gazeta. "W ekstremalnych wypadkach za niedbalstwo chorzy płacą nawet życiem" - dodaje.
| PS
W Polsce rocznie z powodu błędów lekarskich umiera od 7 do 23 tys. osób...
Re: Inne tematy
Jezioro Aralskie - jak z czwartego największego jeziora stworzyć toksyczną pustynię?
https://www.youtube.com/watch?v=QuXRnp1w0xA
https://www.youtube.com/watch?v=QuXRnp1w0xA
Re: Inne tematy
http://www.wp.pl , http://www.interia.pl | 15.05.2016 r.
Dziś pod hasłem "Każde życie jest bezcenne" w 140 miastach Polski przejdą Marsze dla Życia i Rodziny. Uczestnicy manifestacji będą domagać się pełnej ochrony życia człowieka.
Prezes Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny Paweł Kwaśniak mówi, że manifestacje są radosnym wydarzeniem podkreślającym wartość życia od poczęcia do naturalnej śmieci.
W trakcie marszów zbierane będą podpisy pod obywatelskim projektem inicjatywy ustawodawczej zakładającym powszechną ochronę życia.
Jak podkreśla Paweł Kwaśniak, życie każdego człowieka, również nienarodzonego,"jest wartością niezaprzeczalną, która powinna być dostrzegana i chroniona także w systemie prawnym".
Organizatorzy chcą między innymi zbierać podpisy pod petycją o wycofanie pozwolenia na sprzedaż tabletek "dzień po" 15-latkom.
Wybrane komentarze:
Niedługo będą maszerować i drzeć pyski: tylko urodzenie z gwałtu rozgrzeszy gwałciciela!!! Nie ważne, że nie ma nóżek, rączek i mózgu, ważne że nie miał badań prenatalnych!!! Nie ważne, że matka umarła przy porodzie, ważne, że jej osierocone dzieci mają kolejne rodzeństwo!!! Nie ważne, że rodzice są niedorozwinięci ważne, że umieją płodzić i rodzą takie same niedorozwinięte dzieci jakimi sami się urodzili!!! Niech żyje Ilość!!! Macica!!! I każdy plemnik w tym kraju!!! Wszytko inne to obrzydliwy hedonizm. Liczy się cierpienie bo tylko tak pójdziemy do nieba!!! Niech żyje życie spłodzonych, a śmierć i cierpienie rodzących.
| ktosik1963
A więc życie płodu w 5-6 tygodniu będzie ważniejsze niż życie 18-20 letniej dziewczyny, dla której ciąża stanowi zagrożenie życia? Rodzina dziewczyny zgwałconej i ona sama muszą pogodzić się z tym, iż dziecko z gwałtu musi być donoszone i urodzone? Dziecko z wadami, które po narodzinach skazane jest na kilkudniowe życie w bólu i cierpieniu musi się urodzić, aby doznać tego "błogosławieństwa"?
Kto komu daje prawo, aby decydować w tak drażliwych tematach za innych! Wystarczy że osoby dokonujące takich wyborów z ich powodu same przeżywają dramat, nie trzeba im tego komplikować jeszcze bardziej. Znam tych "najzagorzalszych" katolików z dnia codziennego! Oby na co dzień stosowali się do zasad Dekalogu, a nie w tłumie narzucali innym swoje prawa na siłę. Ruszycie ustawę aborcyjną - za kilka lat inna władza też ją "poprawi" i może być o wiele bardziej liberalna od obecnej. Hipokryzja w najczystszym wydaniu!!!
| Darek Leśnik
[To w praktyce oznacza, że ludzie dbający o zdrowie, zdrowi, posiadający zdrowe, normalne, inteligentne potomstwo, pracujący będą utrzymywać nikotynowych, alkoholowych, narkotykowych, lekowych, żywieniowych, prowadzących nieruchliwy tryb życia, zajmujących się ryzykowaniem utratą swojego (i czyjegoś - na przykładzie motocyklistów i samochodziarzy) zdrowia, życia, co traktują jako rozrywkę, degeneratów, nierobów oraz ich anormalne, upośledzone psychicznie, fizycznie, chore, debilne, psychopatyczne dzieci, których część jeszcze się rozmnoży... - red.]
Pod każdym względem sytuacja nie pozwala nie tylko na dalsze przeludnianie naszej planety, ale wręcz przeciwnie – wymusza radykalne zmniejszenie wielkości naszej populacji!!
Więc co należy zaoferować rencistom, emerytom - są biedni, chorzy za własną sprawą, a my za ich i w dodatku jeszcze na kilka pokoleń zadłużani...
Rozwiązaniem jest przede wszystkim eutanazja, a pozostałym - pożytecznym - nie wypłacanie świadczeń, a jedynie zapewnianie wyżywienia i msa zamieszkania w elementarnym standardzie, a jedynie wybitnie konstruktywnym należy zapewnić dodatkowe świadczenia.
Jeszcze inaczej.
Rocznie z powodu głodu umiera na świecie około 40 mln ludzi. Gdybyśmy temu zapobiegali, to po 100 latach byłoby ich 4 mld, a oprócz tego ci ludzie rozmnażaliby się oraz także pozostali, czyli na świecie, teoretycznie, żyłoby kilkadziesiąt mld ludzi.
TEORETYCZNIE...
Tylko teoretycznie, gdyż wcześniej wyczerpano by, zużyto wszystkie zasoby, w tym spalono ropę, gaz, węgiel, przerobiono na trujące śmieci wszystkie surowce, wyłowiono by i zjedzono wszystkie nadające się do jedzenia organizmy wodne, wyjałowiono by wszystkie gleby, zjedzono wszystkie, w tym dzikie zwierzęta, wycięto wszystkie lasy, itp., itd...
Ogromne żniwo zbierałyby choroby, w tym epidemie.
480 mln ludzi zmarło na raka w ubiegłym wieku!
Ludzie mordowaliby się w wojnach.
Wg szacunkowych danych w 14 500 wojnach w historii ostatnich 5000 lat zginęło łącznie ponad 3,6 mld ludzi. Po II wojnie światowej do zakończenia zimnej wojny toczyło się na świecie 150-450 wojen (w zależności od zastosowanych kryteriów), w których zginęło 12-35 mln ludzi.
Więc jest to „ratowanie życia” (w tym spowodowane kierowaniem się, teoretycznie, religijnymi dogmatami, przykazaniami), czy wręcz przeciwnie – realizowanie totalnej zagłady!!!
A zatem zabijanie jest niezbędnym elementem m.in. celem ratowania życia!!!
Więc ludzi obciążonych wadami dziedzicznymi trzeba sterylizować, wszystkie, nawet w niewielkim stopniu, patologiczne płody trzeba usuwać, takie noworodki, osobniki biernie, czynnie szkodliwe bezboleśnie uśmiercać!!!
I to jest tylko i wyłącznie dobre (ale b. nieprzyjemne)!!!
PS
Kiedy w 2000 roku podjąłem się działalności jako redaktor, to wiedziałem czym grozi narażanie się już tylko jednej grupie, a co dopiero wielu: beneficjentom systemu, rządzącym, finansistom, bankierom, fabrykantom, pracownikom i właścicielom mediów, byłym i obecnym pracownikom służb specjalnych, klerowi, znacznej części społeczeństwa, a jednak miałem i mam na to odwagę, przeznaczam na to własne środki finansowe i ogromną ilość czasu. Mało tego, swą konstruktywną działalność poszerzyłem o zwoływanie zgromadzenia narodowo-ludowego, oczywiście będąc świadomy potęgowania zagrożenia dla siebie.
A wy zdegenerowane, bezwzględne gnoje co zrobiliście dla innych/dalekowzrocznie dla siebie, choćby pośrednio (np. wsparliście mnie, przyszliście)... NIE! Jakby Tusk zaproponował bezpośrednie wypłacanie po tysiąc zł na łeb w zamian za popieranie demokracji, kosztem jeszcze prawnuków wnuków, to miliony wyciągnęłoby łapsko po łapówkę... No to wara wam od zasobów, w tym pieniężnych!!! Sami zdychajcie od chorób, z powodu biedy, w tym z głodu, zimna (aczkolwiek humanitarnie proponuję wam bezbolesną eutanazję. I to by było tyle w sprawie dobroci dla rencistów i emerytów!)! Oczywiście poza nielicznymi wyjątkami (...).
12 powodów wymuszających m.in. zachowanie równowagi z środowiskiem, przyrodą celem przetrwania naszego gatunku, a m.in. by ludzka populacja nie liczyła więcej niż, przypuszczalnie, 300 mln ludzi!!!:
1. Lodowce są coraz mniejsze, rzeki wysychają, brakuje wody roślinom, zwierzętom, ludziom. Czego skutkiem jest śmierć z powodu pragnienia, głodu, chorób, w tym z powodu braku higieny, ludzi, zwierząt, usychanie roślin, lasów i jest przyczyną wojen o zasoby, co skutkuje na nie wydatkami, długami, biedą, skażaniem, śmiercią!!!
2. Ubywanie gleb uprawnych, w tempie kilka-kilkadziesiąt razy szybciej niż są wstanie się odtworzyć; pożary, pustynnienie planety, co skutkuje umieraniem z powodu głodu ludzi i jest przyczyną wojen o zasoby, co skutkuje na nie wydatkami, długami, biedą, skażaniem, śmiercią!!!
3. Ubywa lasów niezbędnych dla zachowania równowagi obiegu wody, umiarkowanego klimatu, jego równowagi, niezbędnych do tworzenia gleb, dla zachowania przyrody, bioróżnorodności!!!
4. Zaczyna brakować przestrzeni życiowej, co skutkuje o nią wojami, co skutkuje na nie wydatkami, długami, biedą, skażaniem, śmiercią ludzi!!!
5. Zaczyna brakować miejsca na śmieci!!! A śmieci przyczyniają się do skażeń, trucia, chorób, na ich leczenie wydatków, a te do długów, biedy, do degenerowania naszego gatunku, do śmierci!!!
6. Już teraz zaczyna brakować surowców, co już skutkuje o nie wojnami, co skutkuje na nie wydatkami, długami, biedą, skażaniem, śmiercią!!!
7. Jest coraz większe skażenie środowiska, co skutkuje chorobami, wydatkami na ich leczenie, długami, biedą, degenerowaniem naszego gatunku, śmiercią!!! Oprócz tego lecznictwo, na każdym etapie, przyczynia się do zużywania surowców, skażeń, zarażania, trucia, a więc i z tego powodu także do wydatków, długów, biedy, degenerowania naszego gatunku, do śmierci!!!
8. Jest coraz więcej chorobotwórczych mikrobów, zarażonych, chorych zwierząt, ludzi!!!
9. Rośnie na skalę globalną ilość i wielkość problemów!!!
10. Zmniejszenie wielkości naszej populacji do rozsądnej wartości i postaranie się o jak największą jakość naszego gatunku zmniejszy ilość i wielkość problemów o 90 procent, w tym umożliwi, w sposób samoodnawialny, w nieskończoność zaspokajać niemal wszystkie potrzeby ludzi!!!
11. Nic nie jest nasze na zawsze, tylko wszystko jest nam, na czas naszego życia, pożyczone i do oddania następnym pokoleniom!!! Wy zdemoralizowane, zdegenerowane, wypaczone, wynaturzone kanalie!!! Bo na nas świat się nie kończy - za naszą sprawą - nie powinien skończyć!!! Bo wszystkie biologiczne istnienia obowiązują wszystkie Prawa Natury!!!
12. Nikt na świecie nie jest wstanie - merytorycznie - podważyć nawet fragmentu tych argumentów!!!
*Wielkość ludzkiej populacji nie może być większa niż, przypuszczalnie, 300 mln ludzi!
Przy zachowaniu tej wielkości populacji ludzkiej Natura, w tym przyroda jest wstanie zaspokoić niemal wszystkie nasze potrzeby, w tym energetyczne, w sposób odnawialny! Dzięki temu zmalałaby także ilość i skala problemów o 90 procent!
[http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/201267,Milion-lat-temu-bylo-nas-18-tysiecy | 23.03.2010
Genetycy z Uniwersytetu Utah ustalili, że ok. 1,2 mln lat temu na Ziemi żyło 18,5 tys. naszych przodków – mowa jednak o przodkach „aktywnych rozrodczo”, bo tylko oni zostawili swój ślad w genach. Jak się szacuje, całkowita liczba żyjących ludzi wynosiła wówczas trzy razy więcej, przynajmniej 55 tys. osób. Dla porównania: w tym samym czasie żyło 21 000 aktywnych rozrodczo szympansów i aż 25 000 goryli.
Jednak liczba 18,5 tys. to i tak wysoki szacunek. W późniejszym okresie niejednokrotnie było dużo gorzej. Na przestrzeni ostatnich 100 000 lat populacja ludzi spadała poniżej 10 000 osobników.
Trzeba jednak zaznaczyć, że milion lat temu nie istniał jeszcze nasz gatunek, tj. człowiek anatomicznie współczesny. Niezaludnione przestrzenie w Afryce przemierzał wówczas Homo ergaster, a Azji jego azjatycki odpowiednik – Homo erectus. Nie wiadomo, czy wynikająca ze współczesnego genomu człowieka liczba 18,5 tys. osobników ma dotyczyć obydwóch tych gatunków razem, czy tylko Homo ergaster. Wszystko bowiem zależy od tego, czy człowiek współczesny wyewoluował tylko z H. ergaster, czy też z mieszanki ergastera z erectusem.]
Światowe tempo wycinania lasów: 1 hektar na sekundę; 860 km2 dziennie; 310 tysięcy km2 rocznie: to prawie powierzchnia Polski. Tempo wymierania gatunków: w lasach tropikalnych: 35 gatunków dziennie; na całej Ziemi: 137 gatunków dziennie.
Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć. Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety.
Jeżeli nic się nie zmieni to już w 2050 roku do życia potrzebna nam będzie nie jedna, ale pięć planet.
Szacuje się, że co roku na świecie ponad 75 mld ton ziemi ulega erozji. Najgorzej jest w Chinach, gdzie gleby niszczone są przez rolnictwo 57 razy szybciej niż są one w stanie się naturalnie regenerować. W Europie 17 razy, a w Ameryce 10 razy szybciej. To oznacza, że za 60 lat nie będziemy mieli gdzie uprawiać roślin - twierdzi prof. John Crawford.
Opublikowany przez „Independent” raport Centrum Prognoz i Badań Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. powierzchni naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.
CZEKAJĄ NAS WIELKI GŁÓD, CHOROBY I WOJNY. KATASTROFA CORAZ BLIŻEJ
Liczba ludzi na Ziemi zbliża się do punktu krytycznego.
Zdaniem ekspertów z UNEP - agencji ONZ do spraw środowiska, grozi nam globalny głód - alarmuje „The Daily Mail”.
Stanie się tak, jeśli połowa powierzchnia ziemi zostanie zurbanizowana. A do tego jest już coraz bliżej, bo teraz ten wskaźnik wynosi już 43 proc.
To oznacza, że wyniszczenie lasów i populacji większości zwierząt i ryb. Problemem będzie też dostęp do źródeł wody.
Już niebawem ludzie będą żyć w zupełnie nowej rzeczywistości, która będzie dla nich skrajnie nieprzyjazna - ostrzega prof. Anthony Barnosky z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.
Dodaje, że może się to stać już nawet w 2045 roku.
Trochę danych w skrócie:
Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!
W Polsce ok. 1 os. na 70 (łącznie ok. 700 000) jest zakażona wirusem HCV powodującym zapalenie wątroby typu C (potocznie żółtaczkę)(1 gram zakażonej wydzieliny wystarczy do zakażenia 1 mln ludzi! – To nie pomyłka), a ok. 1 os. na 1 000 HIV – ze stałą tendencją wzrostową zakażeń w obydwu wypadkach!! Prawie 80% zakażeń wirusem HCV (powodującym WZW typu C) prowadzi do przewlekłej choroby wątroby, zakażenie wirusem HBV (wywołującym WZW typu B) jest przyczyną ok. 80% przypadków raka wątroby!!
http://www.o2.pl / http://www.sfora.pl | 24.11.2009 14:34 RAPORT, UNAIDS, WHO: Pod koniec 2008 roku z HIV/AIDS żyło na całym świecie 33,4 mln ludzi. Dwa miliony osób zmarło w ubiegłym roku na AIDS. 2,7 mln osób się zaraziło. Codziennie zaraża się tym wirusem 7400 osób, w tym 1200 dzieci.
Każdego roku miliony ludzi, losowo, umiera z głodu (40 milionów)!!
Z powodu wojen kilka-kilkaset tys.!! http://wsiz.rzeszow.pl/kadra/mfutyra/Do ... %84ski.pdf
Wg szacunkowych danych w 14 500 wojnach w historii ostatnich 5000 lat zginęło łącznie ponad 3,6 mld ludzi. Po II wojnie światowej do zakończenia zimnej wojny toczyło się na świecie 150-450 wojen (w zależności od zastosowanych kryteriów), w których zginęło 12-35 mln ludzi. Nadal może się powiększać liczba ofiar, nawet już zakończonych wojen, bowiem niektóre skutki, środki przemocy działają z opóźnieniem, jak np. nędza, wybuchy min.
UNICEF: 663 mln ludzi na świecie nie ma dostępu do czystej wody.
Raport WHO podaje, że 8,2 mln ludzi umiera z powodu chorób nieprzenoszonych z człowieka na człowieka, ale z przyczyn związanych z zanieczyszczeniem powietrza. Są to w pierwszym rzędzie choroby układu oddechowego, krążenia i serca.
Zanieczyszczone środowisko powoduje rocznie 23 proc. przedwczesnych zgonów na świecie. Informuje o tym najnowszy raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
Co roku z powodu szeroko pojętego zanieczyszczenia środowiska przedwcześnie umiera około 12,6 mln ludzi. Chodzi zwłaszcza o zanieczyszczenie powietrza, wody i gleby, w tych sferach znajdują się bowiem szkodliwe dla zdrowia substancje chemiczne - wynika z raportu.
Degeneracja: Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś stopniu upośledzona - donosi france24.com. Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa!!
Choroby: 480 mln ludzi zmarło na raka w ubiegłym wieku! Rak wybija Polaków. 1,28 miliona ludzi w Europie umrze w tym roku na raka - prognozuje zespół włoskich naukowców. W samej Polsce będzie to 54,6 tys. mężczyzn i 44,4 tys. kobiet. Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca. W ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór!! Łącznie choroby są przyczyną śmierci co najmniej kilkunastu mln ludzi rocznie!!
Z powodu trucia się nikotyną umiera 5 mln!! 600 tysięcy ludzi na świecie umiera w wyniku następstw wdychania dymu tytoniowego - wynika z pierwszego globalnego raportu na ten temat!!
A z powodu trucia się alkoholem kolejne miliony!!
Narkotykami zabijają się następne miliony!!
Kolejne miliony są, bezpośrednio, pośrednio, uczone przez degeneratów nikotynizmu, alkoholizmu, narkomanii, lekomanii, trucia się środkami na porost mięśni, szkodliwego odżywiania!!
Ja proponuję by, bezboleśnie, umierali ci, których pozbycie się przyniesie same korzyści, czyli ich istnienie przynosi same szkody.
PS1
Dlaczego jak najszybciej oddziela się i wyrzuca zgniłe owoce, warzywa od reszty...
PS2
Kim są osobniki, które w obliczu faktu ciągłego ubywania zasobów, w dodatku coraz szybciej, coraz większego ich skażania, że ludzi mimo to przybywa, itp., itd., domagają się zwiększania produkcji, zwiększania wielkości naszej populacji, a osoby temu przeciwne nazywają ludźmi nienormalnymi, złymi i ich ratunkowym propozycjom są przeciwni... Jak to się skończy, jeśli dalej będziemy podporządkowywać się tym pierwszym...
Dziś pod hasłem "Każde życie jest bezcenne" w 140 miastach Polski przejdą Marsze dla Życia i Rodziny. Uczestnicy manifestacji będą domagać się pełnej ochrony życia człowieka.
Prezes Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny Paweł Kwaśniak mówi, że manifestacje są radosnym wydarzeniem podkreślającym wartość życia od poczęcia do naturalnej śmieci.
W trakcie marszów zbierane będą podpisy pod obywatelskim projektem inicjatywy ustawodawczej zakładającym powszechną ochronę życia.
Jak podkreśla Paweł Kwaśniak, życie każdego człowieka, również nienarodzonego,"jest wartością niezaprzeczalną, która powinna być dostrzegana i chroniona także w systemie prawnym".
Organizatorzy chcą między innymi zbierać podpisy pod petycją o wycofanie pozwolenia na sprzedaż tabletek "dzień po" 15-latkom.
Wybrane komentarze:
Niedługo będą maszerować i drzeć pyski: tylko urodzenie z gwałtu rozgrzeszy gwałciciela!!! Nie ważne, że nie ma nóżek, rączek i mózgu, ważne że nie miał badań prenatalnych!!! Nie ważne, że matka umarła przy porodzie, ważne, że jej osierocone dzieci mają kolejne rodzeństwo!!! Nie ważne, że rodzice są niedorozwinięci ważne, że umieją płodzić i rodzą takie same niedorozwinięte dzieci jakimi sami się urodzili!!! Niech żyje Ilość!!! Macica!!! I każdy plemnik w tym kraju!!! Wszytko inne to obrzydliwy hedonizm. Liczy się cierpienie bo tylko tak pójdziemy do nieba!!! Niech żyje życie spłodzonych, a śmierć i cierpienie rodzących.
| ktosik1963
A więc życie płodu w 5-6 tygodniu będzie ważniejsze niż życie 18-20 letniej dziewczyny, dla której ciąża stanowi zagrożenie życia? Rodzina dziewczyny zgwałconej i ona sama muszą pogodzić się z tym, iż dziecko z gwałtu musi być donoszone i urodzone? Dziecko z wadami, które po narodzinach skazane jest na kilkudniowe życie w bólu i cierpieniu musi się urodzić, aby doznać tego "błogosławieństwa"?
Kto komu daje prawo, aby decydować w tak drażliwych tematach za innych! Wystarczy że osoby dokonujące takich wyborów z ich powodu same przeżywają dramat, nie trzeba im tego komplikować jeszcze bardziej. Znam tych "najzagorzalszych" katolików z dnia codziennego! Oby na co dzień stosowali się do zasad Dekalogu, a nie w tłumie narzucali innym swoje prawa na siłę. Ruszycie ustawę aborcyjną - za kilka lat inna władza też ją "poprawi" i może być o wiele bardziej liberalna od obecnej. Hipokryzja w najczystszym wydaniu!!!
| Darek Leśnik
[To w praktyce oznacza, że ludzie dbający o zdrowie, zdrowi, posiadający zdrowe, normalne, inteligentne potomstwo, pracujący będą utrzymywać nikotynowych, alkoholowych, narkotykowych, lekowych, żywieniowych, prowadzących nieruchliwy tryb życia, zajmujących się ryzykowaniem utratą swojego (i czyjegoś - na przykładzie motocyklistów i samochodziarzy) zdrowia, życia, co traktują jako rozrywkę, degeneratów, nierobów oraz ich anormalne, upośledzone psychicznie, fizycznie, chore, debilne, psychopatyczne dzieci, których część jeszcze się rozmnoży... - red.]
Pod każdym względem sytuacja nie pozwala nie tylko na dalsze przeludnianie naszej planety, ale wręcz przeciwnie – wymusza radykalne zmniejszenie wielkości naszej populacji!!
Więc co należy zaoferować rencistom, emerytom - są biedni, chorzy za własną sprawą, a my za ich i w dodatku jeszcze na kilka pokoleń zadłużani...
Rozwiązaniem jest przede wszystkim eutanazja, a pozostałym - pożytecznym - nie wypłacanie świadczeń, a jedynie zapewnianie wyżywienia i msa zamieszkania w elementarnym standardzie, a jedynie wybitnie konstruktywnym należy zapewnić dodatkowe świadczenia.
Jeszcze inaczej.
Rocznie z powodu głodu umiera na świecie około 40 mln ludzi. Gdybyśmy temu zapobiegali, to po 100 latach byłoby ich 4 mld, a oprócz tego ci ludzie rozmnażaliby się oraz także pozostali, czyli na świecie, teoretycznie, żyłoby kilkadziesiąt mld ludzi.
TEORETYCZNIE...
Tylko teoretycznie, gdyż wcześniej wyczerpano by, zużyto wszystkie zasoby, w tym spalono ropę, gaz, węgiel, przerobiono na trujące śmieci wszystkie surowce, wyłowiono by i zjedzono wszystkie nadające się do jedzenia organizmy wodne, wyjałowiono by wszystkie gleby, zjedzono wszystkie, w tym dzikie zwierzęta, wycięto wszystkie lasy, itp., itd...
Ogromne żniwo zbierałyby choroby, w tym epidemie.
480 mln ludzi zmarło na raka w ubiegłym wieku!
Ludzie mordowaliby się w wojnach.
Wg szacunkowych danych w 14 500 wojnach w historii ostatnich 5000 lat zginęło łącznie ponad 3,6 mld ludzi. Po II wojnie światowej do zakończenia zimnej wojny toczyło się na świecie 150-450 wojen (w zależności od zastosowanych kryteriów), w których zginęło 12-35 mln ludzi.
Więc jest to „ratowanie życia” (w tym spowodowane kierowaniem się, teoretycznie, religijnymi dogmatami, przykazaniami), czy wręcz przeciwnie – realizowanie totalnej zagłady!!!
A zatem zabijanie jest niezbędnym elementem m.in. celem ratowania życia!!!
Więc ludzi obciążonych wadami dziedzicznymi trzeba sterylizować, wszystkie, nawet w niewielkim stopniu, patologiczne płody trzeba usuwać, takie noworodki, osobniki biernie, czynnie szkodliwe bezboleśnie uśmiercać!!!
I to jest tylko i wyłącznie dobre (ale b. nieprzyjemne)!!!
PS
Kiedy w 2000 roku podjąłem się działalności jako redaktor, to wiedziałem czym grozi narażanie się już tylko jednej grupie, a co dopiero wielu: beneficjentom systemu, rządzącym, finansistom, bankierom, fabrykantom, pracownikom i właścicielom mediów, byłym i obecnym pracownikom służb specjalnych, klerowi, znacznej części społeczeństwa, a jednak miałem i mam na to odwagę, przeznaczam na to własne środki finansowe i ogromną ilość czasu. Mało tego, swą konstruktywną działalność poszerzyłem o zwoływanie zgromadzenia narodowo-ludowego, oczywiście będąc świadomy potęgowania zagrożenia dla siebie.
A wy zdegenerowane, bezwzględne gnoje co zrobiliście dla innych/dalekowzrocznie dla siebie, choćby pośrednio (np. wsparliście mnie, przyszliście)... NIE! Jakby Tusk zaproponował bezpośrednie wypłacanie po tysiąc zł na łeb w zamian za popieranie demokracji, kosztem jeszcze prawnuków wnuków, to miliony wyciągnęłoby łapsko po łapówkę... No to wara wam od zasobów, w tym pieniężnych!!! Sami zdychajcie od chorób, z powodu biedy, w tym z głodu, zimna (aczkolwiek humanitarnie proponuję wam bezbolesną eutanazję. I to by było tyle w sprawie dobroci dla rencistów i emerytów!)! Oczywiście poza nielicznymi wyjątkami (...).
12 powodów wymuszających m.in. zachowanie równowagi z środowiskiem, przyrodą celem przetrwania naszego gatunku, a m.in. by ludzka populacja nie liczyła więcej niż, przypuszczalnie, 300 mln ludzi!!!:
1. Lodowce są coraz mniejsze, rzeki wysychają, brakuje wody roślinom, zwierzętom, ludziom. Czego skutkiem jest śmierć z powodu pragnienia, głodu, chorób, w tym z powodu braku higieny, ludzi, zwierząt, usychanie roślin, lasów i jest przyczyną wojen o zasoby, co skutkuje na nie wydatkami, długami, biedą, skażaniem, śmiercią!!!
2. Ubywanie gleb uprawnych, w tempie kilka-kilkadziesiąt razy szybciej niż są wstanie się odtworzyć; pożary, pustynnienie planety, co skutkuje umieraniem z powodu głodu ludzi i jest przyczyną wojen o zasoby, co skutkuje na nie wydatkami, długami, biedą, skażaniem, śmiercią!!!
3. Ubywa lasów niezbędnych dla zachowania równowagi obiegu wody, umiarkowanego klimatu, jego równowagi, niezbędnych do tworzenia gleb, dla zachowania przyrody, bioróżnorodności!!!
4. Zaczyna brakować przestrzeni życiowej, co skutkuje o nią wojami, co skutkuje na nie wydatkami, długami, biedą, skażaniem, śmiercią ludzi!!!
5. Zaczyna brakować miejsca na śmieci!!! A śmieci przyczyniają się do skażeń, trucia, chorób, na ich leczenie wydatków, a te do długów, biedy, do degenerowania naszego gatunku, do śmierci!!!
6. Już teraz zaczyna brakować surowców, co już skutkuje o nie wojnami, co skutkuje na nie wydatkami, długami, biedą, skażaniem, śmiercią!!!
7. Jest coraz większe skażenie środowiska, co skutkuje chorobami, wydatkami na ich leczenie, długami, biedą, degenerowaniem naszego gatunku, śmiercią!!! Oprócz tego lecznictwo, na każdym etapie, przyczynia się do zużywania surowców, skażeń, zarażania, trucia, a więc i z tego powodu także do wydatków, długów, biedy, degenerowania naszego gatunku, do śmierci!!!
8. Jest coraz więcej chorobotwórczych mikrobów, zarażonych, chorych zwierząt, ludzi!!!
9. Rośnie na skalę globalną ilość i wielkość problemów!!!
10. Zmniejszenie wielkości naszej populacji do rozsądnej wartości i postaranie się o jak największą jakość naszego gatunku zmniejszy ilość i wielkość problemów o 90 procent, w tym umożliwi, w sposób samoodnawialny, w nieskończoność zaspokajać niemal wszystkie potrzeby ludzi!!!
11. Nic nie jest nasze na zawsze, tylko wszystko jest nam, na czas naszego życia, pożyczone i do oddania następnym pokoleniom!!! Wy zdemoralizowane, zdegenerowane, wypaczone, wynaturzone kanalie!!! Bo na nas świat się nie kończy - za naszą sprawą - nie powinien skończyć!!! Bo wszystkie biologiczne istnienia obowiązują wszystkie Prawa Natury!!!
12. Nikt na świecie nie jest wstanie - merytorycznie - podważyć nawet fragmentu tych argumentów!!!
*Wielkość ludzkiej populacji nie może być większa niż, przypuszczalnie, 300 mln ludzi!
Przy zachowaniu tej wielkości populacji ludzkiej Natura, w tym przyroda jest wstanie zaspokoić niemal wszystkie nasze potrzeby, w tym energetyczne, w sposób odnawialny! Dzięki temu zmalałaby także ilość i skala problemów o 90 procent!
[http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/201267,Milion-lat-temu-bylo-nas-18-tysiecy | 23.03.2010
Genetycy z Uniwersytetu Utah ustalili, że ok. 1,2 mln lat temu na Ziemi żyło 18,5 tys. naszych przodków – mowa jednak o przodkach „aktywnych rozrodczo”, bo tylko oni zostawili swój ślad w genach. Jak się szacuje, całkowita liczba żyjących ludzi wynosiła wówczas trzy razy więcej, przynajmniej 55 tys. osób. Dla porównania: w tym samym czasie żyło 21 000 aktywnych rozrodczo szympansów i aż 25 000 goryli.
Jednak liczba 18,5 tys. to i tak wysoki szacunek. W późniejszym okresie niejednokrotnie było dużo gorzej. Na przestrzeni ostatnich 100 000 lat populacja ludzi spadała poniżej 10 000 osobników.
Trzeba jednak zaznaczyć, że milion lat temu nie istniał jeszcze nasz gatunek, tj. człowiek anatomicznie współczesny. Niezaludnione przestrzenie w Afryce przemierzał wówczas Homo ergaster, a Azji jego azjatycki odpowiednik – Homo erectus. Nie wiadomo, czy wynikająca ze współczesnego genomu człowieka liczba 18,5 tys. osobników ma dotyczyć obydwóch tych gatunków razem, czy tylko Homo ergaster. Wszystko bowiem zależy od tego, czy człowiek współczesny wyewoluował tylko z H. ergaster, czy też z mieszanki ergastera z erectusem.]
Światowe tempo wycinania lasów: 1 hektar na sekundę; 860 km2 dziennie; 310 tysięcy km2 rocznie: to prawie powierzchnia Polski. Tempo wymierania gatunków: w lasach tropikalnych: 35 gatunków dziennie; na całej Ziemi: 137 gatunków dziennie.
Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć. Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety.
Jeżeli nic się nie zmieni to już w 2050 roku do życia potrzebna nam będzie nie jedna, ale pięć planet.
Szacuje się, że co roku na świecie ponad 75 mld ton ziemi ulega erozji. Najgorzej jest w Chinach, gdzie gleby niszczone są przez rolnictwo 57 razy szybciej niż są one w stanie się naturalnie regenerować. W Europie 17 razy, a w Ameryce 10 razy szybciej. To oznacza, że za 60 lat nie będziemy mieli gdzie uprawiać roślin - twierdzi prof. John Crawford.
Opublikowany przez „Independent” raport Centrum Prognoz i Badań Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. powierzchni naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.
CZEKAJĄ NAS WIELKI GŁÓD, CHOROBY I WOJNY. KATASTROFA CORAZ BLIŻEJ
Liczba ludzi na Ziemi zbliża się do punktu krytycznego.
Zdaniem ekspertów z UNEP - agencji ONZ do spraw środowiska, grozi nam globalny głód - alarmuje „The Daily Mail”.
Stanie się tak, jeśli połowa powierzchnia ziemi zostanie zurbanizowana. A do tego jest już coraz bliżej, bo teraz ten wskaźnik wynosi już 43 proc.
To oznacza, że wyniszczenie lasów i populacji większości zwierząt i ryb. Problemem będzie też dostęp do źródeł wody.
Już niebawem ludzie będą żyć w zupełnie nowej rzeczywistości, która będzie dla nich skrajnie nieprzyjazna - ostrzega prof. Anthony Barnosky z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.
Dodaje, że może się to stać już nawet w 2045 roku.
Trochę danych w skrócie:
Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!
W Polsce ok. 1 os. na 70 (łącznie ok. 700 000) jest zakażona wirusem HCV powodującym zapalenie wątroby typu C (potocznie żółtaczkę)(1 gram zakażonej wydzieliny wystarczy do zakażenia 1 mln ludzi! – To nie pomyłka), a ok. 1 os. na 1 000 HIV – ze stałą tendencją wzrostową zakażeń w obydwu wypadkach!! Prawie 80% zakażeń wirusem HCV (powodującym WZW typu C) prowadzi do przewlekłej choroby wątroby, zakażenie wirusem HBV (wywołującym WZW typu B) jest przyczyną ok. 80% przypadków raka wątroby!!
http://www.o2.pl / http://www.sfora.pl | 24.11.2009 14:34 RAPORT, UNAIDS, WHO: Pod koniec 2008 roku z HIV/AIDS żyło na całym świecie 33,4 mln ludzi. Dwa miliony osób zmarło w ubiegłym roku na AIDS. 2,7 mln osób się zaraziło. Codziennie zaraża się tym wirusem 7400 osób, w tym 1200 dzieci.
Każdego roku miliony ludzi, losowo, umiera z głodu (40 milionów)!!
Z powodu wojen kilka-kilkaset tys.!! http://wsiz.rzeszow.pl/kadra/mfutyra/Do ... %84ski.pdf
Wg szacunkowych danych w 14 500 wojnach w historii ostatnich 5000 lat zginęło łącznie ponad 3,6 mld ludzi. Po II wojnie światowej do zakończenia zimnej wojny toczyło się na świecie 150-450 wojen (w zależności od zastosowanych kryteriów), w których zginęło 12-35 mln ludzi. Nadal może się powiększać liczba ofiar, nawet już zakończonych wojen, bowiem niektóre skutki, środki przemocy działają z opóźnieniem, jak np. nędza, wybuchy min.
UNICEF: 663 mln ludzi na świecie nie ma dostępu do czystej wody.
Raport WHO podaje, że 8,2 mln ludzi umiera z powodu chorób nieprzenoszonych z człowieka na człowieka, ale z przyczyn związanych z zanieczyszczeniem powietrza. Są to w pierwszym rzędzie choroby układu oddechowego, krążenia i serca.
Zanieczyszczone środowisko powoduje rocznie 23 proc. przedwczesnych zgonów na świecie. Informuje o tym najnowszy raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
Co roku z powodu szeroko pojętego zanieczyszczenia środowiska przedwcześnie umiera około 12,6 mln ludzi. Chodzi zwłaszcza o zanieczyszczenie powietrza, wody i gleby, w tych sferach znajdują się bowiem szkodliwe dla zdrowia substancje chemiczne - wynika z raportu.
Degeneracja: Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś stopniu upośledzona - donosi france24.com. Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa!!
Choroby: 480 mln ludzi zmarło na raka w ubiegłym wieku! Rak wybija Polaków. 1,28 miliona ludzi w Europie umrze w tym roku na raka - prognozuje zespół włoskich naukowców. W samej Polsce będzie to 54,6 tys. mężczyzn i 44,4 tys. kobiet. Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca. W ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór!! Łącznie choroby są przyczyną śmierci co najmniej kilkunastu mln ludzi rocznie!!
Z powodu trucia się nikotyną umiera 5 mln!! 600 tysięcy ludzi na świecie umiera w wyniku następstw wdychania dymu tytoniowego - wynika z pierwszego globalnego raportu na ten temat!!
A z powodu trucia się alkoholem kolejne miliony!!
Narkotykami zabijają się następne miliony!!
Kolejne miliony są, bezpośrednio, pośrednio, uczone przez degeneratów nikotynizmu, alkoholizmu, narkomanii, lekomanii, trucia się środkami na porost mięśni, szkodliwego odżywiania!!
Ja proponuję by, bezboleśnie, umierali ci, których pozbycie się przyniesie same korzyści, czyli ich istnienie przynosi same szkody.
PS1
Dlaczego jak najszybciej oddziela się i wyrzuca zgniłe owoce, warzywa od reszty...
PS2
Kim są osobniki, które w obliczu faktu ciągłego ubywania zasobów, w dodatku coraz szybciej, coraz większego ich skażania, że ludzi mimo to przybywa, itp., itd., domagają się zwiększania produkcji, zwiększania wielkości naszej populacji, a osoby temu przeciwne nazywają ludźmi nienormalnymi, złymi i ich ratunkowym propozycjom są przeciwni... Jak to się skończy, jeśli dalej będziemy podporządkowywać się tym pierwszym...
Wróć do „POLITYKA/PRAWO/GOSPODARKA”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości