TO TYLKO... REALIZACJA UTOPII (plik uniwers.)(cz. 1 i 2)

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:22 pm

9. KOLEJNA PLAGA – ŚMIECI
Ostatnio zmieniony ndz gru 06, 2009 4:45 pm przez admin, łącznie zmieniany 1 raz.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:35 pm

EKONOMIA RACJONALNA nie jest trudna, gdyż jest logiczna. Problem w jej pojęciu tkwi w tym, iż nie uczy, nie wykłada się logiki, myślenia, analizowania całościowego. Stąd umysły przeogromnej większości ludzi nie są przygotowane do przeprowadzania takiego procesu myślowego, logicznego wywodu, analizy, wnioskowania.
WIĘC OBECNIE ŚWIATEM WSPÓŁRZĄDZI SEKTA PROPRODUKCYJNYCH-, PROKONSUMCYJNYCH IDEOLOGICZNYCH TZW. EKONOMISTÓW, wykorzystująca wiarę, w służącą - wyłącznie im i ich - posiadających ogromny kapitał - mocodawcom - ideologię. Wymyślają sobie usprawiedliwiające ich działania, ich skutki, nośne hasła, np. o braku wolności gospodarczej (lasy są za wolno wycinane, powietrze, ziemia, woda za mało skażone...; za dużo roślin i zwierząt przeżyło...; ludzie są za mało chorzy...; surowce za mało wyczerpane...; jest za mało śmieci...; jest za mało wydatków, długów...), wyjaśniające sytuację teorie, o istnieniu jakichś cykli koniunktury/dekoniunktury (przy czym koniunktura ma mse wówczas, gdy się możliwie maksymalnie, totalnie marnuje, zużywa, skaża, truje, zadłuża i wydaje... A katastrofalna dekoniunktura jest wówczas, gdy następuje spadek takich działań...), wykazują fachową wiedzą, inicjatywą i zalecają pobudzanie popytu-podaży (np. by produkować, budować i sprzedawać jak najwięcej samochodów, domów, dupereli itp...)... A efektem działania tej sekty, realizowania jej utopii jest totalna katastrofa ekologiczno-ekonomiczno-zdrowotna!!!

KONSUMPCJA MUSI BYĆ ROZSĄDNA, ZASADNA, RACJONALNIE UŻYTECZNA!
Tak zalecana KONSUMPCJA przyczynia się - tak jak poprzedzający ją przemysł wydobywczy, transport, następnie wstępne przetworzenie surowców, transport półproduktów, po czym produkcja produktów finalnych, następnie ich transport, sprzedaż - do zużywania energii, surowców, powstawania śmieci, chorób zawodowych, skażania, degradacji środowiska, zagłady przyrody, zatruwania ludzi, chorób, wydatków! Więc produkcja-konsumpcja powinna być najpierw przemyślana całościowo; sensowna (m.in. ograniczona do rozsądnego minimum)! Bo inaczej tylko za nią płacimy i ponosimy inne jej negatywne konsekwencje!

www.o2.pl | Janusz Szewczak - autor jest analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl | Lipiec 2008 r.: Zadłużenie Polaków w kredytach hipotecznych wyniosło pod koniec 2008 r. 150 mld zł, w kredytach gotówkowych 100 mld zł, na kartach kredytowych ok. 10 - 20 mld zł! Zagraniczne długi przedsiębiorstw działających w Polsce to już kwota 82 mld euro! Od wstąpienia do UE od 2004 r. zadłużenie to podwoiło się! Banki zagraniczne działające w Polsce są też zadłużone na łączną kwotę 35 mld euro, a wartość kredytów w złotych zaciągniętych przez polskie przedsiębiorstwa to 165 mld zł! Również potrzeby finansowania i pozyskiwania kapitału zagranicznego dla rolowania starych długów tylko w 2009 r. znacząco rosną. Wyniosą astronomiczną kwotę 120 mld dolarów. Jesteśmy w tej materii całkowicie uzależnieni od dopływu środków z zagranicy!

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek, 09 Lipiec 2009 20:54
WARIANT ARGENTYŃSKI WKRÓTCE W POLSCE? [fragmenty]:
Kłamaliśmy cały czas
A oto te rzekomo mocne fundamenty polskiej gospodarki. To dziś, przypomnijmy: 650 mld zł długu publicznego Skarbu Państwa, ok. 200 mld euro długów zagranicznych, 200 mld zł zadłużenia Polaków z tytułu kredytów hipotecznych, z czego olbrzymia cześć w walutach zagranicznych, w tym we franku szwajcarskim, 45 mld kredytów zagrożonych, na razie, na dziś, 17 mld zadłużenia na kartach kredytowych, 45 mld euro zadłużenia banków komercyjnych działających w Polsce, minimum 20 mld długów przedsiębiorstw z tytułu opcji walutowych, 271 mld wzajemnych zobowiązań przedsiębiorstw, coraz poważniejsze zatory płatnicze, niewypłacanie pensji i wynagrodzeń pracownikom na czas, rosnące bezrobocie – pod koniec roku może wzrosnąć aż o 600 tys. osób do nienotowanego od dawna poziomu na przełomie roku 2009/2010 rzędu 18 – 20 proc.

Długi, długi…
Tylko w latach 2007 – 2009 dług publiczny Skarbu Państwa wzrósł o ponad 150 mld zł, tylko przez te 3 lata. W 2010 przekroczymy pewnie poziom publicznego zadłużenia Skarbu Państwa w kwocie 800 mld zł łącznie. To prawdziwy rekord szybkości w zadłużaniu w ostatnich latach. Przypomnijmy też, że tegoroczne potrzeby pożyczkowe na razie jeszcze sprzed zapowiedzi nowelizacji to 155 mld zł.

Już dziś, w połowie 2009 r., realny deficyt zbliża się do poziomu 50 mld zł. Można go w miarę dokładnie oszacować na poziomie 54 – 55 mld zł. Pod koniec roku może on wynieść równie dobrze 90 mld i przewyższyć słynną już dziurę Bauca. Deficyt budżetu państwa wyniesie w 2009 r. między 6 a 7 proc. PKB, a deficyt sektora finansów publicznych może wynieść na koniec roku nawet 8 do 9 proc. PKB. W tym ostatnim przypadku deficytu sektora finansów publicznych minister finansów informując Komisję Europejską, pomylił się tylko o 14 mld zł – dodajmy: na razie.

Żeby przetrwać i dalej funkcjonować instytucje okołobudżetowe będą musiały rozpaczliwie pożyczać, tylko gdzie? Które banki tak chętnie udzielą tych pożyczek? Krajowy Fundusz Drogowy będzie musiał pożyczyć od 10 do 15 mld zł, FUS od 5 do 10 mld zł.

Polacy na własne oczy zobaczą wreszcie na przełomie 2009 i 2010 kryzys, w który nie chcą jeszcze uwierzyć. Późną jesienią 2009 r. trzeba będzie po raz drugi nowelizować tegoroczny budżet, bo znów zabraknie 25 – 27 mld zł.
A istotne osłabienie waluty krajowej, które z reguły występuje przy nowelizacji budżetu czy załamaniu się wpływów i dochodów budżetowych, może oznaczać krach w argentyńskim stylu.
Janusz Szewczak - autor jest analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl


Konsumpcyjny; zbytkowy, bezmyślny; szkodliwy; statystyczny „PKB” bardzo szybko ląduje i rośnie... na wysypiskach śmieci! A jego trwalsze postacie (np. samochody, mieszkania) trzeba najpierw, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, za ogromne pieniądze, wybudować, wyprodukować, a następnie, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, na tego kupno zapracować, po czym, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, za ogromne pieniądze, utrzymywać!

PROKONSUMPCYJNA PRODUKCJA I WYNIKŁA Z NIEJ KONSUMPCJA = MOZOLNE, OGŁUPIAJĄCE, SZKODLIWE, PŁATNE ZAJĘCIA; CHOROBY ZAWODOWE, WYPADKI; KALECTWA; RENTY; DOJAZDY; TRANSPORT; WYPADKI; SKAŻANIE, ZATRUWANIE; CHOROBY, KALECTWA; RENTY, ŚMIERĆ = PRANIE MÓZGÓW; OGŁUPIANIE, MARNOWANIE CZASU, WYPACZANIE; SZKODZENIE, POGRĄŻANIE (W TYM, W WIELONASÓB, LUDZI WYBITNYCH) TZW. REKLAMAMI = WYCIĘTE LASY, ZUŻYWANIE ENERGII, ZUŻYWANIE (OGRABIANIE Z NICH BIEDNIEJSZYCH KRAJÓW, PRZYSZŁYCH POKOLEŃ; WYCZERPYWANIE) SUROWCÓW; PRZYCZYNIANIE DO ZWIĘKSZANIA ICH CENY; PRZEWROTY, KONFLIKTY, WOJNY O SUROWCE = KALECTWA; ŚMIERĆ = EMISJA SZKODLIWYCH SUBSTANCJI, POWSTAWANIE ODPADÓW, ŚMIECI; ZAJMOWANIE MSA = SKAŻANIE, ZATRUWANIE = DEWASTACJA ŚRODOWISKA, DEGENERACJA (W TYM NASZEGO) GATUNKÓW = KATASTROFY EKOLOGICZNE; ZMIANY KLIMATYCZNE = ANOMALIE, KLĘSKI, KATAKLIZMY ŻYWIOŁOWE; PLAGI = CHOROBY (ŚMIERĆ); CIERPIENIA, NIESZCZĘŚCIA, TRAGEDIE, POTWORNOŚCI; WYMARŁE ZWIERZĘTA, KATASTROFALNA SYTUACJA NASTĘPNYCH POKOLEŃ, ZAGŁADA ŻYCIA = WYDATKI, DŁUGI; STRATY, PROBLEMY:
Ostatnio zmieniony wt cze 22, 2010 4:24 pm przez admin, łącznie zmieniany 2 razy.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:36 pm

Kto by się tam przejmował co jest za własnym płotem, innymi, przyszłością...



348 kg emitowanych pyłów przypada rocznie na jednego człowieka. Źródło: dr Joyce E. Penner z Uniwersytetu Michigan

99 mld puszek aluminiowych rocznie wyrzucają Amerykanie Źródło: EPA

3 tys. ton farmaceutyków wyrzucają do śmieci Polacy. Źródło: aktualne.pl

71 kg odpadów nuklearnych przypada na mieszkańca USA. Źródło: EEC

„PRZEKRÓJ” nr 41, 12.10.2006 r.: Waste Isolation Pilot Project (WIPP) to otwarte w 1999 roku składowisko odpadów radioaktywnych. Stworzono je w nieczynnej kopalni soli w Carlsbad, w stanie Nowy Meksyk. Zanim przechowywane tu odpady przestaną być zagrożeniem, minie około 300 tysięcy lat.

1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej. Źródło: EEC

1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce

Rolnictwo przemysłowe jest jednym z głównych źródeł zanieczyszczeń. Z tego powodu 2,5% obszaru Polski jest narażone na zanieczyszczenia azotanami.


„ANGORA: ANGORKA” nr 6, 05.02.2006 r.
KOSMICZNE ŚMIECI
Ponad 9 tys. odpadów o łącznej masie ponad 5 mln kg krąży nad naszymi głowami wskutek działalności człowieka w kosmosie.
Od 1957 roku, gdy na orbitę okołoziemską poleciał pierwszy sztuczny satelita Sputnik 1, przestrzeń międzyplanetarna jest coraz bardziej zaśmiecana, co zagraża nie tylko powodzeniu misji naukowych, ale także komercyjnych podróży. Jak obliczyli naukowcy z NASA, za pomocą specjalnie skonstruowanego modelu komputerowego, w drugiej połowie XXI stulecia liczba kosmicznych zanieczyszczeń zacznie gwałtownie rosnąć. W ciągu 200 lat należy spodziewać się ok. 18 kolizji obiektów, z których 10 może mieć katastrofalne skutki.
Obecnie większość krajów prowadzących misje kosmiczne propaguje politykę ograniczania produkcji nowych śmieci. Może się to jednak okazać niewystarczające. Musimy usunąć już istniejące odpadki o dużych rozmiarach z najbliższych Ziemi orbit – ostrzegają badacze.
G.K. na podst. www.onet.pl

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 10.11.2011, 17:19
TO BĘDZIE NAJWIĘKSZE SKAŻENIE Z KOSMOSU. PRZEZ ROSJAN
Fobos-Mars awaria satelita upadek paliwo toksyczne skażenie katastrofa
Ekspert twierdzi, że paliwo może nie spalić się w atmosferze.
Rosyjska sonda Fobos-Grunt, która utknęła na orbicie Ziemi z powodu awarii, to tykająca bomba. 11 ton paliwa, które ma na pokładzie to silnie toksyczne substancje - informuje cbc.ca.
Tony toksycznego paliwa, tetratlenku diazotu i hydrazyny mogą zamarznąć, zanim sonda wejdzie w ziemską atmosferę. Wówczas nie wybuchną i nie spalą się w niej. Rozleją się tu, na powierzchni planety - uważa James Oberg, emerytowany pracownik NASA, specjalista w dziedzinie rosyjskiego programu kosmicznego.
Jego zdaniem, jeśli nie uda się przywrócić sprawności sondzie, może się ona okazać najbardziej niebezpiecznym obiektem stworzonym przez człowieka, który kiedykolwiek spadł na Ziemię. Upadek Fobos-Grunt będzie znacznie groźniejszy niż rosyjskiego Marsa-96, który rozbił się w Andach lub amerykańskiego satelity szpiegowskiego USA-193.
Satelita szpiegowski miał na pokładzie zaledwie ok. pół tony zamrożonej hydrozyny. Mimo to władze USA zdecydowały się go zestrzelić, by uniknąć skażenia powierzchni „o wielkości dwóch boisk futbolowych”.
NASA cały czas śledzi ruch satelity na orbicie. Zdaniem jej ekspertów, jeśli nie uda się uruchomić silników manewrowych sondy, wejdzie ona w atmosferę ziemską mniej więcej za siedem dni. | WB


www.o2.pl | Poniedziałek [05.01.2009, 14:38] 1 źródło
AKUMULATORY ZABIJAJĄ AFRYKĘ
Kraje Trzeciego Świata nęka tajemnicza choroba.
Oprócz zbierających śmiertelne żniwo chorób takich jak AIDS, trwale okaleczających jak polio, pojawiło się nowe zagrożenie.
Według Światowej Organizacji Zdrowia to ołów z akumulatorów. WHO oskarżyła właśnie centrum recyclingu o zatrucie mieszkańców senegalskiego miasta. Bo niebezpieczne substancje ze składowanych starych akumulatorów skaziły ziemię.
Choroba zaczyna się od wysokiej gorączki - powiedziała Associated Press matka zatrutego ołowiem dziecka. Potem przychodzą drgawki i ślinotok.
W sumie w wyniku podobnie przebiegających zatruć umarło już 18 osób. Pomimo rządowego zarządzenia uprzątnięcia odpadów, szkodliwa substancja wciąż pozostaje w ziemi.
Podobne problemy ma też wiele innych krajów Trzeciego Świata. Tam też zużyte akumulatory składuje się byle gdzie a elektrolit wylewa po prostu na ziemię.
Problem jest poważny, bowiem dla wielu mieszkańców Afryki akumulator jest jedynym źródłem prądu. | AH


www.o2.pl / www. sfora.pl | Poniedziałek [04.10.2010, 20:20]
CHEMICZNY SZLAM ZALEWA LUDZI W DOMACH. PONAD 120 ZATRUTYCH (WIDEO)
Dramatyczna ewakuacja na Węgrzech. Zagrożony Dunaj.
„Czerwony szlam” - silnie toksyczna substancja zalała tereny pod węgierskim Veszprem. Dwie osoby nie żyją, cztery zaginęły, w szpitalach jest 120 osób - w tym dwie w stanie krytycznym.
Wśród rannych jest 8 strażaków, policjant i żołnierz, którzy udzielali pomocy poparzonym ludziom - informuje gazeta.pl.
Katastrofa to wynik przerwania zbiornika w fabryce aluminium. Ranni mają oparzenia drugiego i trzeciego stopnia.
Trucizna dotarła do co najmniej dwóch miejscowości. Ewakuowano w sumie osiem.
Zalewał domy do wysokości dwóch metrów, wdzierał się do wnętrz, porywał samochody i zwierzęta - dodaje dziennik.
Około 1000 już udało się przewieźć w bezpieczne miejsce.
Na miejscu wypadku znajduje się 30 karetek i kilkadziesiąt jednostek straży pożarnej. W akcji ratunkowej bierze udział ponad 100 żołnierzy z jednostek chemicznych i cztery śmigłowce - informuje „Gazeta Wyborcza”.
Czerwony szlam to efekt uboczny produkcji aluminium. Ze zbiornika wyciekło go milion metrów sześciennych, część dostała się już do dopływów Dunaju.
Katastrofa ekologiczna grozi w całym rejonie położonym 50 kilometrów od Balatonu. Samo jezioro nie jest jednak bezpośrednio zagrożone. | JS
Ostatnio zmieniony pt sty 18, 2013 3:09 pm przez admin, łącznie zmieniany 4 razy.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:36 pm

http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj ... truta+woda | 2005-04-18, ostatnia aktualizacja 2005-04-18 00:00
CHIŃSCY ROLNICY WALCZĄ Z TRUJĄCĄ FABRYKĄ NA NOŻE I KAMIENIE
Mieszkańcy chińskiej wioski walczą z trującymi fabrykami. To praktycznie ludowe powstanie przeciwko skorumpowanym urzędnikom
Do Huaxi, wioski w prowincji Zhejiang w Chinach wschodnich, ściągają w ostatnich dniach tysiące ludzi z całej okolicy. Atrakcją są dwa przewrócone autobusy policyjne i mundur policjanta zatknięty na kiju. Zdjęcia przewróconych pojazdów można już znaleźć w chińskim internecie.

To pozostałości po bitwie, jaką miejscowi rolnicy stoczyli z policją tydzień temu w niedzielę. Wieś jest na razie górą, policjanci wycofali się, ale rozstawili wokół wioski posterunki i kontrolują przyjezdnych. Dziennikarkę wychodzącego w Hongkongu dziennika „South China Morning Post”, której udało się przedrzeć do Huaxi, policjanci zabrali notatki.

Wojna toczy się o miejscowy park przemysłowy, a raczej o znajdujące się na jego terenie trzynaście wysoce trujących zakładów chemicznych. Mieszkańcy żądają, by przeniesiono je gdzieś dalej.

Parki przemysłowe to chińska specjalność i lokalni urzędnicy stawiają je masowo głównie z powodów prestiżowych. Skargi na trucicieli mieszkańcy Huaxi wysyłali do władz od lat. Pisali w nich, że od wyziewów trudno oddychać, że zatruta jest woda, a dzieci coraz częściej umierają w łonie matek. „Wysychały lasy, góry są gołe. Warzywa przestały nam rosnąć” - lamentowała jedna z mieszkanek Huaxi.

Władze wstrzymały pracę fabryk do wyjaśnienia sprawy. Rolnicy na wszelki wypadek rozstawili wokół parku wartę. W ubiegłą niedzielę stało tam dwustu starszych mieszkańców wioski. Noc spędzali w szałasach z bambusa.

I właśnie wtedy policja postanowiła usunąć protestujących. Na miejsce przyjechało kilkuset, niektórzy mówią nawet o 3 tys. uzbrojonych funkcjonariuszy. Protestujący nie dali się jednak przepędzić. Wtedy policjanci użyli elektrycznych pałek. Wśród mieszkańców błyskawicznie rozeszła się niepotwierdzona do dziś plotka, że policjanci zabili dwie starsze kobiety. Całe Huaxi - świadkowie mówią o 50 do 60 tys. ludzi - ruszyło warcie na pomoc.

Na ogół potulni chińscy chłopi wszczęli regularną bitwę z policją na noże, kamienie i gaz łzawiący. - W wiosce jest wiele domów dwu- i trzypiętrowych. Zewsząd rzucano w nas kamieniami, nie mieliśmy gdzie się schronić - opowiadał dziennikarzom oficer policji. - Niektórzy z kolegów zrzucali z siebie mundury, ale mieszkańcy i tak ruszyli na nas z nożami.

Do szpitala w pobliskim Dongyang trafiło 80 osób, w tym 30 policjantów. Policja nie pali się do nowej konfrontacji. - Nie chcemy tam wracać. Ale jeśli władze wydadzą rozkaz, przyjmiemy ten wyrok śmierci na nas i wykonamy, co nam każą - mówi jeden z nich. Mieszkańcy Huaxi nie mają złudzeń - lokalne władze im nie wybaczą. Są przekonani, że urzędnicy, którzy udzielali koncesji na budowę fabryk, zrobili to za udziały w niej. Protestujący nie kryją obaw przed aresztowaniami, ale ustąpić nie chcą.

Ratunku wypatrują w Pekinie. Wierzą, że może im pomóc premier Wen Jiabao. W tym roku ogłosił on bowiem nową politykę harmonijnego społeczeństwa. Ma to być kontynuacja polityki szybkiego rozwoju, ale o bardziej ludzkim obliczu, bez towarzyszącej mu dewastacji środowiska i bardziej uważnej na społeczne koszta transformacji. Mieszkańcy Huaxi nie tracą nadziei: - Wygramy, jeśli tylko rząd w Pekinie dowie się, co się u nas dzieje.
Maria Kruczkowska
Źródło: Gazeta Wyborcza

http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj ... truta+woda | 2006-09-29 18:45
CHINY - NAJWIĘKSZE WYSYPISKO ŚWIATA
Brytyjskie, ale nie tylko, opakowania jednorazowe, torebki nylonowe i tacki trafiają na chińskie wysypisko pod Kantonem, zabijają ludzi i zatruwają środowisko.
Najpierw państwo Brownowie wdrażali się latami do sortowania śmieci, by ratować naturę. Osobno odpadki naturalne, osobno papiery, szkło i opakowania plastikowe. Teraz dowiedzieli się, że ich plastikowe torby i tacki płyną do Chin. O zatruwaniu biedniejszej części świata przez bogatszą zaalarmowała agencja Asia News, a brytyjski dziennik „Mail on sudany” prześledził drogę jednego z transportów śmieci odpływających z Liverpoolu do Azji.

W Hongkongu przeładowano je na chiński statek i Rzeką Perłową dopłynęły do rzecznego portu w prowincji Guangdong. Stamtąd ciężarówkami przewieziono je na przedmieścia dziewięciomilionowego Kantonu, do miejscowości Lian Jiao.

Tam opakowania z Tesco, plastikowe tacki z Sainsbury i torebki od Marksa i Spencera sortuje 30 tys. chłopów przybyłych z całych Chin. Ich dzień pracy trwa 14 godzin, a stawka dzienna 2,7 dol. Ludzie pracują gołymi rękami, widać całe rodziny, czasami z małymi dziećmi. Wybierają i odkładają na bok wszystko co plastikowe. Potem zużyte opakowania są zmywane strumieniem wody pod silnym ciśnieniem. Usuwane chemikalia spływają prosto do dopływu Rzeki Perłowej, którą barwią na czerwono, fioletowo i zielono i płyną dalej do morza.

Reszta, czyli 20 proc. brytyjskich śmieci, albo trafia na wysypisko, albo jest palona w piecach lub na świeżym powietrzu. W górę buchają kłęby czarnego trującego dymu. Wysypisko w Lian Jiao to piekło na ziemi. Powietrze cuchnie. Ludzie, którzy tu pracują, wytrzymują dwa do trzech lat, potem wyjeżdżają. - Po powrocie do domu są słabi i chorują - mówi pracujący na wysypisku Len Li Gen. - Kaszlą, cierpią na zmiany skórne, umierają na nowotwory i choroby płuc.

Mimo chińskich zakazów odpady sprowadza dwa tysiące miejscowych firm. Za tonę plastiku z wysypiska płacą 360 dol., zarabiają na niej 54 dol.

Brytyjscy eksporterzy tłumaczą, że na Wyspach przemysł opakowań nie chce utylizować odpadów, woli stosować surowiec pierwotny. Brytyjskie przepisy nie pozwalają przyjmować na wysypiska plastiku, bo nie rozkłada się on w sposób naturalny. Nie wolno go więc składować w kraju, ale wolno eksportować, jeżeli plastikowe śmieci zostały posortowane i osobno zapakowane. A tym zajmują się konsumenci.

O tym, jaka jest skala procederu, świadczy to, że tylko jedna firma Warrant Group wysłała przez rok do Azji 40 tys. ton plastiku. Do Chin trafiają też stare telefony, komputery i sprzęt gospodarstwa domowego.

„Jestem zniesmaczona i przerażona” - powiedziała przedstawicielka rządowej agencji ochrony środowiska po przeczytaniu reportażu w „Mail on Sudany”. - Sporo odpadów plastikowych trafia do krajów Trzeciego Świata.

Rzeczniczka agencji zamierza przyjrzeć się sprawie i jeśli okaże się, że wywożono nie czysty plastik, lecz tzw. odpady mieszane, czyli niedoskonale sortowane, winni poniosą karę.

Edward Chan, chiński współpracownik organizacji ekologicznej Greenpeace, apeluje do Zachodu: Wiemy, że macie dobrą wolę, więc sprawdźcie gdzie trafiają wasze śmiecie i nie zatruwajcie nas. 55 proc. wszystkich deszczy spadających na prowincję Guangdong to deszcze kwaśne, zatrute, a dwie trzecie rzek to ścieki.
Maria Kruczkowska

Źródło: Gazeta Wyborcza

„PRZEGLĄD” nr 19, 14.05.2006 r.
KATASTROFA CO DWA DNI
Dyrektor Państwowego Urzędu Ochrony Środowiska w Chinach, Zhou Shengxian, przyznał, że co dwa dni dochodzi tam do kolejnej katastrofy ekologicznej.
Szybki rozwój gospodarczy Chin w latach 80. i 90. XX w. stał się zmorą tego kraju. To przez niego Państwo Środka musi walczyć z kwaśnymi deszczami, a połowa rzek jest zanieczyszczona. Tylko w tym roku doszło tam do kilku bardzo groźnych katastrof.
Chodzi m.in. o wyciek kadmu do Rzeki Perłowej (na południu Chin) w styczniu i wyciek gazu w Chongqing (w centrum kraju), w wyniku którego trzeba było ewakuować 15 tys. osób.
Zdaniem Zhou Shengxiana, 50% ubiegłorocznych katastrof ekologicznych było związanych z zanieczyszczeniem rzek, a 40% - z zanieczyszczeniem powietrza.

http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj ... truta+woda
CHINY NAPRAWDĘ BLISKO | 2008-07-10 20:07
Rozwój czy katastrofa
Nigdzie dotąd w takim tempie i na taką skalę nie odbywał się proces urbanizacji kraju rolniczego. W Chinach w błyskawicznym tempie stawia się gigantyczne metropolie na miejscu wyburzanych starych kwartałów. Rozwojowi przemysłowemu towarzyszy największe na świecie skażenie środowiska.
Zapytana, jak określiłaby przemiany dokonujące się w Chinach, zamiast nasuwającego się słowa „rozwój” - mówi: „kryzys”. Ma na myśli gigantyczne skażenie środowiska, zatrutą wodę i ziemię.
Na ożywionych w filmie zdjęciach Burtynskiego oglądamy obrazy jak z science fiction - piękne na swój sposób, ciągnące się po horyzont wysypiska odpadów elektronicznych, zwożonych do Chin z całego świata. Na tych przyszłościowych \\\"polach ryżowych\\\" pracują przy recyklingu pochyleni ludzie w maskach i słomianych kapeluszach. „Kiedy to zobaczyłam, pomyślałam: Boże, przecież to nasza przyszłość. - opowiada Baichwal. - Tak będzie wyglądał nasz świat, jeżeli się nie opamiętamy”.
Źródło: Gazeta Wyborcza

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 27.01.2012, 19:06
RZEKI ZATRUTE RAKOTWÓRCZĄ SUBSTANCJĄ. LUDZIE WYKUPUJĄ WODĘ
Nie wiadomo skąd wyciekła trucizna.
Miliony mieszkańców prowincji Kuangsi na południu Chin mają zakaz picia wody z lokalnych rzek. W dwóch z nich znaleziono rakotwórczy kadm - donosi „The Telegrach”.
W najgorszej sytuacji jest miasto Liuzhou, w którym mieszka prawie 4 mln osób. Skażenie odkryto bowiem m.in. w rzece Liujiang, która jest głównym źródłem wody pitnej dla metropolii.
Władze miasta zapewniają, że woda płynąca z kranów jest oczyszczona i nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Mimo to mieszkańcy Liuzhou rzucili się do sklepów i wykupili niemal wszystkie zapasy wody butelkowanej - informuje „The Telegrach”.
Opinię publiczną oburzył również fakt, że informacja o skażeniu była ukrywana przez władze przez prawie dwa tygodnie. Wysokie stężenie kadmu w rzekach odkryto 15 stycznia i strażacy próbowali je zneutralizować za pomocą chlorku aluminium, ale z małym skutkiem.
Władze podejrzewają, że kadm może pochodzić z pobliskiej kopalni w mieście Hechi. Jednak na razie nie ma na to dowodów. | BB

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 07.11.2011
REKORDOWY POZIOM SKAŻENIA OŁOWIEM W CHINACH
„Naruszone wszelkie normy”.
Ponad 10 proc. gruntów rolnych w Chinach jest zanieczyszczona przez ołów, cynk i inne metale ciężkie.
To poziom, które przekracza wszelkie normy. Po raz pierwszy rządowi eksperci potwierdzili, że problem dotyczy tak wielkiej powierzchni kraju - informuje Reuters.
Wan Bentai z chińskiego resortu ochrony środowiska mówi, że skażenie to efekt osiadania na polach zanieczyszczeń z kominów hut oraz przedostawania się do gleby metali ciężkich w ściekach i odpadach stałych z zakładów przemysłowych.
Miesięcznie odnotowujemy ok. 10 nowych przypadków skażenie. Lokalne władze ignorują zalecenia rządu, bo stawiają rozwój gospodarczy przed ochroną środowiska - mówi Wan.
Chińskich przemysł zużywa rocznie ok. 4,1 mln ton ołowiu – to najwięcej na świecie. Dla człowieka ten metal jest bardzo niebezpieczny: uszkadza nerki oraz układ nerwowy i rozrodczy. | AJ

www.wp.pl | PAP | dodane 2008-11-28 (15:35)
ELEKTRONICZNE ŚMIECI GROŻĄ KATASTROFĄ ZDROWOTNĄ
Nieprawidłowe przetwarzanie (recykling) elektronicznych śmieci, tzw. e-śmieci, czyli starych, zużytych już komputerów, telewizorów, czy nawet telefonów komórkowych powoduje ogromne zanieczyszczenie środowiska, a ludność zamieszkująca okolice fabryk odzyskujących cenne metale z e-śmieci wystawiona jest na wielokrotnie zwiększone stężenia toksycznych substancji, co przyczynia się do znacznego pogorszenia zdrowia, donosi
„Chemistry World”.
Według najnowszych analiz chińskich naukowców, na terenach południowych prowincji Chin stężenie różnych substancji toksycznych we krwi ludzi wielokrotnie przekracza chińską średnią, która i tak odbiega zazwyczaj od światowych norm.
Jest to efekt skoncentrowania w jednym miejscu dużych ilości zakładów przemysłowych, zajmujących się przetwarzaniem odpadów elektronicznych, czyli tzw. e-śmieci.

Podczas badań porównawczych, polegających na określeniu stężenia różnych metali ciężkich oraz innych substancji toksycznych we krwi osób mieszkających w Guiyu i porównaniu tych wartości z danymi z innego rejonu Chin, odkryto ciemną stronę tak intensywnego przetwarzania e-śmieci w jednym miejscu. Proces wymaga użycia stężonych kwasów, które rozpuszczają e-śmieci, a dalej wygrzania całości, by móc odzyskać z 1 tony takich śmieci nawet do 200 kg ołowiu oraz około pół kilograma złota.

Ilość dzieci, u których stężenie ołowiu przekracza 100, a kadmu 20 miligramów na litr (mg/L), w mieście Guiyu jest dwukrotnie wyższa niż w pozostałych rejonach kraju. Zanieczyszczenie powietrza generowane podczas przetwarzania elektronicznych śmieci wpływa również na bardzo dużą liczbę poronień oraz przedwczesnych narodzin, jakie obserwuje się w okolicach Guiyu.

Według naukowców, sytuacja jest bardzo trudna, gdyż przemysł odzyskiwania cennych materiałów z e-śmieci jest bardzo dochodowy - z jednej strony - oraz konieczny - z drugiej (recykling). Niestety, stosowane w Chinach technologie nie zapewniają dostatecznej ochrony nie tylko środowiska naturalnego (ogromna emisja toksycznych substancji również organicznych, takich jak PAH, czy dioksyny do atmosfery), ale również ludzi zamieszkujących okolice fabryk przetwarzających e-śmieci. Co najważniejsze, problem zanieczyszczenia powietrza oraz problem zdrowia ludzi w tych miejscach lawinowo narasta! (meg)

www.o2.pl / www.sfora.pl | 14.01.2013 r.
Powietrze w Chinach zabija ludzi. Atakuje serce
Liczba osób trafiających nasz oddział ratunkowy z atakami serca wzrosła od piątku, 11 stycznia dwa razy. Właśnie wtedy wartość zanieczysz­cze­nia powietrza wzrosła ponad górną granicę skali - powiedział agencji Bloomberg Ding Rongjing, zastępca szefa kardiologii Ludowego Uniwersyteckiego Szpitala w Pekinie.

www.o2.pl / www.sfora.pl | 30.12.2013 r.
WIELKIE SKAŻENIE ZIEMI. TO OBSZAR JAK CAŁA BELGIA
Około 3,33 mln hektarów gruntów rolnych w Chinach jest tak skażone, że nie nadaje się do żadnych upraw. Obszar jest równy powierzchni Belgii - donosi rp.pl.
To oficjalne dane przedstawione przez chiński rząd i niezależni komentatorzy twierdzą, że skala problemu może być jeszcze większa.
Skażenie może dotyczyć nawet 70 proc. powierzchni Państwa Środka. Może to zagrozić produkcji żywności.
Wiceminister ds. gruntów i bogactw naturalnych, Wang Shiyuan zapowiada wydanie kilkudziesię­ciu miliardów juanów rocznie na pilotażowe metody oczyszczania gruntów i wód podziemnych.
Autor: AJ
http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/706257,1075774.html...

[Ale za to mają wysoki PKB!... I Polska też dogania w PKB przodujące w tym kraje! Z podobnymi skutkami, konsekwencjami... - red.]
Ostatnio zmieniony wt gru 31, 2013 6:24 pm przez admin, łącznie zmieniany 2 razy.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:37 pm

www.o2.pl | Środa [18.02.2009, 11:40] 1 źródło
WIELKA BRYTANIA WYSYŁA TOKSYCZNE ODPADY DO AFRYKI
Co roku trafia tam 940 tys. ton sprzętu elektronicznego z dioksynami i metalami ciężkimi.
W świetle brytyjskiego prawa stary sprzęt elektroniczny powinien zostać oddany do recyklingu lub przekazany krajom rozwijającym się. Praktyka jest jednak inna. Stare brytyjskie telewizory czy komputery trafiają do Afryki, gdzie zalegają jako toksyczne odpady. Co roku z Wysp do Afryki trafia aż 940 tys. ton starego sprzętu elektronicznego. - czytamy w „The Independent”.
Gazeta dodaje, że ów sprzęt nie nadaje się do użytku dla Afrykańczyków, którzy chcieliby z niego skorzystać. Z prostej przyczyny - w wielu afrykańskich wioskach nie ma... prądu, tak jak to ma miejsce np. w Nigerii.
Za to zawarte w starym sprzęcie metale ciężkie oraz toksyczne substancje, takie jak dioksyny czy polichlorowane bifenyle, powodują skażenie afrykańskiego środowiska. Co gorsze, przenikając np. do wód gruntowych albo jezior, stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia
ludzi. | K

www.o2.pl | Sobota [18.07.2009, 16:01] ostatnia aktualizacja: Sb [18.07.2009, 16:18] 4 źródła
BRYTYJCZYCY ZASYPUJĄ ŚWIAT TOKSYCZNYMI ODPADAMI
M.in. Brazylię i Ghanę.
Kilka firm z Wielkiej Brytanii wywoziło kontenerami niebezpieczne odpady medyczne i elektroniczne na inne kontynenty. Teraz brytyjski rząd musi tłumaczyć się z naruszenia międzynarodowych konwencji - donosi „The Times”.

O podrzucaniu śmieci z wysp zaalarmowało Ministerstwo Ochrony Środowiska z Brazylii. W 90 kontenerach przysłanych z Wielkiej Brytanii odkryto ponad 1.400 ton odpadów niebezpiecznych dla ludzi i środowiska.

Odbiorcy spodziewali się tworzyw sztucznych, nadających się do recyklingu. W kontenerach były jednak zużyte strzykawki, prezerwatywy i pieluchy, przeterminowane leki, a nawet pojemniki z krwią. Odkryto również transport brudnych zabawek z adnotacją: „zdezynfekować przed rozdaniem biednym”.

Brazylia to prawdopodobnie nie jedyny kierunek eksportu angielskich śmieci. Brytyjskie Ministerstwo Obrony nie było w stanie wyjaśnić dziennikarzom \"The Times\" jak jeden z urzędowych komputerów znalazł się porzucony na wybrzeżach Ghany.

Sprawę toksycznych ładunków wyjaśniają brytyjskie ambasady, a rząd zapowiada zaostrzenie kar za eksport odpadów. | AJ


www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [23.11.2009, 08:43] 3 źródła Poleć na: Facebook
ZATRULI SETKI DZIECI TOKSYCZNYMI ODPADAMI
Tysiące osób już nigdy nie odzyska zdrowia.
Za zgodą szwedzkiego rządu koncern Bolidem sprzedał chilijskiej firmie 20 tys. ton osadów zawierających groźne dla zdrowia ołów, arsen i kadm. Chilijski odbiorca pozostawił je jednak niezabezpieczone.
Składowisko stało się miejscem zabaw dzieci, a trujące pierwiastki wywołały u setek ludzi poważne choroby układu kostnego i nerek.
Niedawno wielu poszkodowanych złożyło pozwy do chilijskich sądów o odszkodowanie, a władze zdecydowały o przeniesieniu ponad 7 tys. mieszkańców w inne miejsce.
Szefowie koncernu Boliden nie poczuwają się do odpowiedzialności. Tłumaczą, że transakcja sprzedaży odpadów odbyła się zgodnie z obowiązującym w latach 80. prawem - poinformowała telewizja SVT.
Sprawa wywołała w Szwecji prawdziwą burzę za sprawą filmu \"Ołowiane dzieci\" Larsa Edmana oraz Williama Johanssona. | K

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [23.10.2010, 23:12]
POWSTAJE NAJWIĘKSZE ŚMIETNISKO EUROPY. ZATRUJĄ WSZYSTKO
To będzie ekologiczna katastrofa.
Albania, jeden z najbiedniejszych krajów kontynentu, może stać się w niedługim czasie śmietniskiem Europy - zwraca uwagę wyborcza.pl.
W uzasadnieniu można usłyszeć, że wszystko co zostanie wwiezione do Albanii zostanie poddane recyklingowi. Ekolodzy boją się, że mafia zacznie sprowadzać odpady radioaktywne.
Słabość albańskich instytucji i brak wyspecjalizowanych służb celnych i kontrolerów, którzy byliby w stanie sprawdzać zawartość ładunków importowanych odpadów, doprowadzą do tragedii - portal cytuje organizację \"Ekolevizja\".
Albańska Fundacja Badań Biotechnicznych stwierdziła, że zamiast sprowadzać nowe, rząd powinien uporać się z własnymi śmieciami. Choćby tymi, które zanieczyszczają albańskie wybrzeże.
Z obecnie wytwarzanych 850 tys. ton śmieci i odpadów przetwarza się 4 tys. ton papieru, złomu żelaznego, aluminium i plastiku. Kraj niemal nie prowadzi selekcji odpadów - podkreśla wyborcza.pl.
Stolica kraju, Tirana, ma jedno wysypisko śmieci. Odpadki z reszty kraju wywozi się w przypadkowe miejsca i zwyczajnie pali, ew. wrzuca do rzek lub morza. | JS


www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [16.09.2009, 09:42] 2 źródła, 1 wideo
MAFIA ZATAPIA TOKSYCZNE ODPADY U WYBRZEŻY WŁOCH
Ekolodzy twierdzą, że robi to od lat.
Nielegalne składowanie toksycznych odpadów to kokosowy interes. Nic dziwnego więc, że zajęła się nim mafia. Jak informuje BBC, sprawą zatopienia u wybrzeży Włoch statku z radioaktywnymi odpadami zajmuje się tamtejsza prokuratura.
O sprawie poinformował jednego z sędziów zajmujących się mafią jego informator. Wysłany na wskazane przez niego miejsce batyskaf potwierdził, że na dnie leży nieuszkodzony statek. Wokół niego leżą zaś żółte beczki z odpadami oznaczonymi jako niebezpieczne.
BBC dowiedziało się, że jeśli potwierdzi się informacja, że w beczkach znajdują się toksyczne lub radioaktywne substancje, natychmiast rozpocznie się poszukiwanie 30 innych statków, które rzekomo zostały zatopione u wybrzeży Włoch przez mafię.
Greenpeace i inne organizacje ekologiczne od lat tworzą listę statków, które zaginęły w tajemniczych okolicznościach u wybrzeży Włoch i Grecji. | WB


www.o2.pl /sfora | 29 czerwca 2009, 10:53:33
GROZI NAM POWÓDŹ E-ODPADÓW!
Jeśli nie zostaną wdrożone efektywne metody kontroli transportu elektronicznych odpadów, kraje rozwijające się staną się światowym wysypiskiem zużytego sprzętu - ostrzegają analitycy firmy Gartner w najnowszym raporcie.
Zgodnie z danymi przedstawionymi w dokumencie „Emerging Markets Are Becoming Dumping Grounds for Secondary PCs”, w 2008 r. 37 mln. komputerów zostało odnowionych i wyeksportowanych do krajów rozwijających się. Liczba ta ma wzrosnąć do 2012 r. do 69 mln.

Meike Escherich, analityczka Gartnera, mówi: „Chociaż powtórne wykorzystanie należy uznać za lepszą od innych metodą zarządzania odpadami, bez efektywnych narzędzi kontrolnych, eksport [zużytego sprzętu - red.] może być wymówką dla pozbywania się śmieci i składowania toksycznych odpadów w krajach o rozwijających się gospodarkach”.

Jeszcze kilka lat temu stary sprzęt komputerowy trafiał zwykle na najbliższe składowisko śmieci. Od 2005 r., czyli od daty wprowadzenia w Unii Europejskiej dyrektywy WEEE (Waste Electrical and Electronic Equipment), zużyte pecety muszą podlegać rozbiórce lub przetworzeniu z uwagi na zawartość toksycznych materiałów i substancji.

Recykling musi mieć miejsce na terenie Unii, odpadów nie można też wywozić do krajów \"trzeciego świata\". Tymczasem na początku tego roku działacze Greenpeace wykryli i opisali proceder transportu starego sprzętu z Wielkiej Brytanii do państw afrykańskich.

W 2007 r. na całym świecie na złom trafiło prawie 68 mln. pecetów, z czego 15 mln. trafiło w najbiedniejsze rejony globu. Za trzy lata państwa rozwijające będą musiały poradzić sobie z 30 mln. starych komputerów, składowanych tam przez państwa zachodnie.

Bez podjęcia działań producenci komputerów zastaną rosnącą liczbę swoich pecetów na wysypiskach śmieci lub w nielegalnych lub źle prowadzonych prywatnych zakładach rozbiórki. Ani jedno ani drugie nie przysłuży się korporacyjnym kampaniom i programom na rzecz ochrony środowiska - uważa M. Escherich.

Gartner ma rację, ale...
Tony Roberts, założyciel i szef organizacji non-profit Computer Aid International, zajmującej się przetwarzaniem starych pecetów i dostarczaniem ich na rynki państw rozwijających się, zgadza się z tezami raportu Gartnera, uważa jednak, że producenci komputerów powinni podjąć wysiłek finansowania recyklingu sprzętu także poza granicami Unii Europejskiej.

Od czasu obowiązywania dyrektywy WEEE w cenę urządzenia elektronicznego wliczony jest koszt utylizacji zużytego sprzętu. Od stycznia 2009 r. sprzedawcy muszą podawać koszt gospodarowania odpadami - KGO - w cenie urządzeń (nie dotyczy to komputerów, a jedynie sprzętu RTV/AGD).

„Płacimy 8 dolarów więcej za każdy komputer, który kupujemy, aby sfinansować proces recyklingu. Wytwórcy pecetów z dumą mówią o recyklingu w Europie, powinni robić to samo w Afryce i Ameryce Południowej. (...) Ich odpowiedzialność [w tym zakresie - red.] kończy się na skale gibraltarskiej” - podkreśla T. Roberts.

Organizacja CAI eksportuje przerobione komputery do państw rozwijających się - składa w zasadzie nowe zestawy z działających części zebranych z kilku różnych maszyn i wysyła je kontrahentom. Komponenty zepsute lub nieprzydatne są utylizowane na terenie Unii Europejskiej.
Ostatnio zmieniony pt sty 18, 2013 3:12 pm przez admin, łącznie zmieniany 1 raz.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:37 pm

„NEWSWEEK” 44, 03.11.2002 r.
CAŁY KRAJ W ŚMIECIACH
Mimo restrykcji prawnych obowiązujących od początku roku niebezpieczne odpady wciąż zalewają Polskę.
Chodząc ulicami polskich miast, odwiedzając parki i lasy, pijąc wodę, nie zdajemy sobie sprawy, że niemal na każdym kroku czai się śmiertelne niebezpieczeństwo - trujące odpady przemysłowe. Zawierają metale ciężkie, rozpuszczalniki, oleje, a nawet gotowe trucizny, jak np. toluen. Zamiast do wyspecjalizowanych firm zajmujących się ich utylizacją i zabezpieczaniem, trafiają często w bezpośrednie sąsiedztwo ludzkich domów, a nawet do materiałów konstrukcyjnych, z których owe domy zbudowano.
Ale truje nie tylko przemysł, my sami także zakładamy sobie pętlę na szyję. Od początku lat 90. Polacy kupują coraz więcej urządzeń gospodarstwa domowego. Kiedy urządzenia się psują, wyrzuca się je do śmieci. Według dr. Stefana Góralczyka z Instytutu Mechanizacji, Budownictwa i Górnictwa Skalnego w Warszawie na nielegalne wysypiska może trafić w tym roku na przykład ok. 0,5 mln niebezpiecznych dla środowiska lamp rtęciowych i tyle samo kineskopów zawierających metale ciężkie, jak kadm i cynk. Najgorzej jest w województwie śląskim, dolnośląskim i małopolskim, w których przedsiębiorstwa wytwarzają najwięcej odpadów. Prawo chroniące środowisko w Polsce nie ustępuje standardom europejskim. Od 1 stycznia obowiązuje nowe prawo ochrony środowiska, ustawa o odpadach, ustawa o opakowaniach i odpadach opakowaniowych, ustawa o obowiązkach przedsiębiorstw w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami. Musieliśmy je przyjąć, by dostosować nasze prawo do unijnego. Przepisy te mają sprawić, że w końcu zaczniemy pić czystą wodę, oddychać świeżym powietrzem, a produkowane przez nas odpady poddane zostaną bezwzględnej utylizacji.

Ale jak to często w Polsce bywa, prawo sobie, a życie sobie. Według prawa każda firma kupująca na własne potrzeby świetlówki, komputery, tonery, akumulatory, oleje, farby, a nawet lodówki musi dokładnie przemyśleć, co zrobi z nimi albo z ich opakowaniami po zużyciu. Najczęściej stosowaną praktyką jest przekazywanie odpadów wyspecjalizowanym firmom, zajmującym się utylizacją. W praktyce jednak okazuje się, że wiele z tych firm wcale nie jest \"wyspecjalizowanych\". Ich działalność sprowadza się bardzo często do odbioru niebezpiecznych substancji, zakopywania w lasach lub magazynowania \"na wieki\" w przemysłowych halach. Co gorsza, część szkodliwych śmieci trafia z powrotem do obiegu w różnego rodzaju wyrobach, na przykład w betonowych elementach, z których budowane są nasze mieszkania. - Nie jesteśmy jeszcze w stanie przewidzieć oddziaływania tych substancji na zdrowie człowieka w przyszłości - mówi Zdzisław Krajewski, zastępca Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. - Toksyczne odpady są rozproszone po całej Polsce, więc ich stężenie rozkłada się równomiernie.

Z kolei dr Stefan Góralczyk przywołuje przykład Japonii, w której w latach 60. i 70. odpady masowo wyrzucano do morza. Po kilkunastu latach okazało się, że wśród Japończyków jedzących ryby łowione w zanieczyszczonych akwenach znacznie wzrosła liczba zachorowań na nowotwory.

Abba-Ekomed z Torunia to jedna z najdłużej, bo od 1992 roku, działających na polskim rynku firm, które zajmują się utylizacją i recyklingiem, czyli uzdatnianiem odpadów. Odbiera m.in. świetlówki zawierające trującą rtęć. Za każdą sztukę Abba-Ekomed bierze od dostawcy odpadu 1,19 zł. Choć firma jest pod stałą kontrolą Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ), to jednak przez półtora roku stłuczka szklana zawierająca rtęć nie trafiała tam, gdzie powinna, czyli do hut.

Sprawa wyszła na jaw w lipcu tego roku, kiedy w siedzibie WIOŚ zaczęli pojawiać się ludzie, którzy w kupowanych od toruńskiej firmy Torbet elementach budowlanych zauważyli podejrzane składniki. - W płytach betonowych dostrzegłem kawałki szkła i jakieś dziwne metalowe pręciki - opowiada Leszek Bednarski. Natychmiast wstrzymał prace przy budowie swojego domu. Wezwani inspektorzy WIOŚ stwierdzili, że w betonie znajdują się fragmenty potłuczonych świetlówek z rtęcią. 28 sierpnia powiadomili o tym prokuraturę. Z ustaleń wynika, że szkło pochodzi z firmy Abba-Ekomed. Wojewoda kujawsko-pomorski, udzielając firmie zgody na działalność, zobowiązał ją do przekazywania zmielonego szkła hutom. Tam odpady miały być przetapiane na surowiec do produkcji zniczy nagrobkowych. Tymczasem Abba podpisała kontrakt z działającą w tym samym mieście firmą Torbet na odbiór stłuczki. Torbet stosował ją jako wypełniacz przy wytwarzaniu betonowych płyt stropowych. Umowa była bezgotówkowa. Abba miała z głowy daleki transport do hut, a Torbet używał darmowego szkła, niestety z domieszką rtęci zamiast żwiru.

Według dr inż. Alicji Grodzickiej z Instytutu Techniki Budowlanej w Warszawie w Polsce nie przeprowadzono dotąd żadnych kompleksowych badań nad możliwością wykorzystania szkła ze świetlówek do budowy domów. Podobnych odpadów można co najwyżej używać przy produkcji wiaduktów lub betonowych podkładów pod drogi, a więc konstrukcji, z którymi człowiek nie ma bezpośredniego kontaktu. Torbet złamał te zasady, wykorzystał ok. 400 ton szkła po świetlówkach i trafiły one do kilkudziesięciu odbiorców.

- Z uwagi na niewygórowaną cenę kupiłem je nie tylko dla siebie, ale też namówiłem paru znajomych. Teraz żałuję - mówi Przemysław Szymański, który zamierza pozwać Torbet do sądu za złamanie norm technologicznych. Specjaliści z Instytutu Techniki Budowlanej mają wątpliwości, czy wyprodukowany przez Torbet beton będzie wystarczająco trwały.

Mariusz Kawczyński, prezes Abba-Ekomed, twierdzi, że jego firma nie miała pojęcia, że beton trafia do płyt stropowych. - Odbiorca zobowiązał się, że wykorzysta szkło zgodnie ze sztuką budowlaną - tłumaczy Kawczyński. Z kolei Grzegorz Drychta, szef Torbetu, całą sprawę nazywa \"wypadkiem przy pracy\" i twierdzi, że w kontrakcie nie było słowa o tym, że szkło może zawierać rtęć.

- W kilku przebadanych dotąd próbkach zawartość rtęci nie osiągnęła stężenia groźnego dla zdrowia ludzkiego, ale kontrola trwa. Nie sposób jeszcze powiedzieć, że ten beton jest bezpieczny - mówi Marek Sadowski z inspekcji ochrony środowiska. Wojewoda kujawsko-pomorski wie o tym, że Abba złamała warunki umowy, przekazując stłuczkę prywatnym kontrahentom zamiast hucie. Ale mimo to nie wypowiedział firmie umowy. - Abba otrzymała ostre wytyczne. Teraz już wysyła stłuczkę do huty i jest pod stałą kontrolą inspektorów - mówi Małgorzata Dysarz, rzeczniczka wojewody.

Dr Stefan Góralczyk twierdzi jednak, że rtęć z betonem nie wchodzi w żadną reakcję chemiczną i istnieje możliwość, że po jakimś czasie wydostanie się na zewnątrz. - Pewność, że zagrożenie minęło, będziemy mieli dopiero za kilkaset lat, bo tyle trwa rozkład tego trującego pierwiastka - mówi dr Góralczyk.

Wpadka Abby nie jest pierwszą w jej historii. Właściciel większości udziałów w tej firmie, Roman Zamorski, już w 1999 r. dostał wyrok dwóch lat więzienia (w zawieszeniu na 5 lat) za podrzucenie na wysypisko śmieci w Bobrownikach 100 beczek z toluenem. Toksyczny, rakotwórczy i na dodatek wybuchowy odpad pochodził z drukarni w Ciechanowie, która zleciła jego utylizację Abbie. Zamiast tego pod osłoną nocy beczki trafiły na wysypisko. Pracownik firmy Jan Watan zeznał, że wziął za ten nietypowy transport 600 zł.

W Polsce działa kilkaset firm, zajmujących się neutralizacją odpadów i ich przetwarzaniem do powtórnego użycia. Nie istnieje jednak żaden rejestr, który pozwoliłby skutecznie kontrolować ich działalność. Firmy rejestrują się w urzędach gminy, ale często ukrywają to, co robią naprawdę.

Ktoś na przykład zgłasza jako podstawową działalność naprawę lodówek, podaje jeszcze kilka innych uczenie brzmiących terminów, a dopiero gdzieś na końcu wymienia tajemniczy recykling. - Urzędnik nie wie często, co tak naprawdę zarejestrował na swym terenie - powiada Piotr Widuch, prezes firmy Thornman, jednej z najbardziej znanych spółek parających się utylizacją niebezpiecznych odpadów. Widuch mówi, że w przypadku wspomnianych wyżej lodówek nieuczciwe firmy najłatwiej rozpoznać, analizując oferowane przez nie ceny. Aby recykling (odzyskanie plastiku, metalu, utylizacja freonu) opłacał się, za przyjęcie jednej lodówki trzeba zainkasować od 50 do 100 zł. Tymczasem niektóre firmy gotowe są przyjmować chłodziarki już za 10-15 zł, aby potem, za drobną opłatą dla stróża, podrzucić je np. na miejskie wysypisko.

Podobnie jest z tonerami do drukarek komputerowych, które zawierają metale ciężkie i cyjanki potasu. Odebranie jednego tonera powinno kosztować 7-10 zł - w tej cenie zmieszczą się koszty utylizacji. Tymczasem w Polsce działają firmy, które odbierają tonery już za 2 zł od sztuki. Choć zobowiązują się w umowach do ich utylizacji, tak naprawdę przekazują je do powtórnego napełnienia. Aby to zrobić, trzeba jednak otworzyć hermetycznie zamknięte pudełko i w efekcie do atmosfery przedostają się metale ciężkie i cyjanki potasu.

Inspektoraty ochrony środowiska zasypywane są coraz to bardziej restrykcyjnymi uregulowaniami prawnymi, powiększa się ich kompetencje, ale w ślad za tym nie idzie nic, co pozwoliłoby skutecznie egzekwować prawo.

- Mam w tej chwili 40 inspektorów, a potrzebuję, według najskromniejszych wyliczeń, jeszcze 36 osób, żeby przynajmniej raz w roku skontrolować wszystkie firmy działające na naszym terenie - mówi Waldemar Kulaszka, szef WIOŚ we Wrocławiu. Na niedostatek etatów narzeka nawet Główny Inspektorat. Jak mówi dyrektor Zespołu Inspekcji Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska Anna Kowalska: - Powinno nas być o jedną trzecią więcej, by odwiedzać nie tylko podejrzane, ale wszystkie firmy.

Teraz każdego roku Inspekcja Ochrony Środowiska przeprowadza ok. 17 tysięcy kontroli, w tym prawie 3 tysiące po interwencjach mieszkańców. W Niemczech w każdym z landów zatrudnionych jest od kilkuset do kilku tysięcy kontrolerów. Tamtejszy system kontroli i prewencji budzi tak duży respekt, że od 1994 roku nie było w kraju ani jednego przypadku nielegalnego wysypiska toksycznych odpadów.

W Polsce takie wysypiska są ujawniane najczęściej nie przez kontrolerów, ale dzięki lokalnym społecznościom, którym coś nagle zaczyna \"śmierdzieć pod nosem\". Tak było w Wysokiej koło Częstochowy, gdzie we wrześniu zamknięto składowisko należące do spółki Eko SOS. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo. Również niedaleko Częstochowy, pod Koniecpolem, wybuchła w połowie września afera wokół firmy Izomer należącej do 43-letniego Dariusza Trojanka. Powiadomieni przez mieszkańców inspektorzy WIOŚ z Częstochowy znaleźli w otwartych na oścież magazynach ponad 150 ton złomu z beczek po rozpuszczalnikach, lakierach, farbach - wszystko z metalami ciężkimi. Oprócz tego w magazynach zalegało 270 ton innych śmieci, m.in. przeterminowanych prezerwatyw. Jak się okazało, firma działała bez wymaganych zezwoleń już 6 lat. Teraz Dariuszowi Trojankowi grozi do 5 lat więzienia za przetrzymywanie bez zezwolenia i zabezpieczenia trujących substancji.

- I co z tego, skoro to świństwo nadal tam leży, a Trojanek i tak nie ma pieniędzy na utylizację. Sami będziemy musieli za to zapłacić, ok. 300 tys. zł. Wątpię, czy kiedykolwiek uda nam się coś odzyskać od Izomeru - mówi Józef Kałuża, burmistrz Koniecpola.

Przypadek spod Koniecpola jest typowy. Odbieranie odpadów to bardzo dochodowy interes, jeśli firma ogranicza się do magazynowania niebezpiecznych substancji. Według wyliczeń Piotra Widucha z zajmującej się utylizacją firmy Thornman z każdych 100 zł zarobionych na odebraniu zużytej lodówki trzeba wydać 70 zł na utylizację.

Pokusa jest wielka. Nieuczciwi przedsiębiorcy starają się tracić jak najmniej. Jeśli nawet wpadają, problem pozostaje, bo zazwyczaj nie mają pieniędzy, by zlikwidować nagromadzone latami odpady. Tak jest m.in. we Wrocławiu, gdzie w połowie lat 90. wykryto nielegalne składowisko szkła po świetlówkach, które skupowała firma Almet. Dziś w kontenerach, na obrzeżach miasta, przy ul. Strzegomskiej zalega tysiąc ton świetlówek z rtęcią. Są zabezpieczone w zaplombowanym magazynie, ale wiadomo, że w końcu coś z tym fantem trzeba będzie zrobić.

- Jakby tego było mało, odkryliśmy drugie, podobnej wielkości składowisko Almetu w wyrobisku po kopalni barytu niedaleko Wałbrzycha - mówi Waldemar Kulaszka, szef wrocławskiego WIOŚ. Utylizacja dwóch tysięcy ton świetlówek kosztuje ok. 6,5 mln zł. Płacić muszą lokalne samorządy, których na to po prostu nie stać.

Ale bywa jeszcze gorzej. W łódzkim sądzie rozpoczęła się rozprawa przeciwko 54-letniemu Andrzejowi Janikowi, który trzymał w domu 50 litrów chemikaliów, by stopniowo wylewać je do kanalizacji. W śledztwie zeznał, że dostawał za to niewielkie sumy na alkohol od właściciela firmy Ekoservice Aleksandra Borowika. Obu mężczyznom za spowodowanie niebezpieczeństwa utraty życia wielu ludzi grozi do 10 lat więzienia. Rzecz jest o tyle ciekawa, że Borowik znany jest Temidzie jeszcze z jednej sprawy. W Łodzi trwa jego proces o zorganizowanie nielegalnego składowiska chemikaliów przy ul. Chocianowskiej. Bez zgody na obrót truciznami, bez ewidencji substancji, właściciel Ekoservice trzymał na swej posesji ponad 30 tys. litrów odpadów: olejów, rozpuszczalników, amoniaku, toluenu, trójchlorku arsenu, azbestu itp. Za tę sprawę grozi mu do 5 lat więzienia. W prowadzonym śledztwie Borowik przyznał, że odpady dostarczały mu firmy z całego kraju. Za przyjęcie substancji brał jedną trzecią ceny, którą właściciele firm musieliby zapłacić w prawdziwej utylizatorni.

Paweł Głuszyński, szef Ogólnopolskiego Towarzystwa Zagospodarowania Odpadów, uważa, że kontrola obiegu niebezpiecznych odpadów jest za słaba i dopóki to się nie zmieni, zawsze znajdzie się sposób na ominięcie przepisów. W końcu jak już człowiek wystawi fakturę za fikcyjną utylizację, a odpady wyrzuci do lasu, to pozostaje mu tylko jeden problem: nie puszczać do tego lasu swoich dzieci.

Unijni negocjatorzy, próbując przybliżyć nas i nasze środowisko do Europy, skrupulatnie dobierali słowa i paragrafy przy konstruowaniu przepisów ochrony środowiska. Widać, nie wzięli tylko pod uwagę środowiska, w jakim ich regulacjom przyjdzie funkcjonować.
Marek Kęskrawiec
Współpraca Grzegorz Indulski

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [26.11.2009, 11:41] 1 źródło, 1 wideo
ZASYPIĄ NAS TRUJĄCE ELEKTROŚMIECI
Recykling telewizorów i lodówek to w Polsce fikcja.
Polskie firmy nie utylizują zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. W Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska przedstawiają dokumenty, z których wynika, że zbierają i przetwarzają tyle starych urządzeń, ile wymagają przepisy, jednak wiele z nich w dalszym ciągu zalega na hałdach śmieci - alarmuje \"Dziennik Gazeta Prawna\".
Chodzi oczywiście o pieniądze, bo kupno fałszywej dokumentacji może być nawet 10 razy tańsze niż faktyczny recykling elektrośmieci. W efekcie wysypiska nadal zalewane są zużytym sprzętem, który zagraża środowisku i zdrowiu ludzi. Jak to możliwe?
Lodówki są nielegalnie utylizowane przez firmy złomowe, które nie mają zezwolenia na zbieranie odpadów powstałych ze zużytych urządzeń elektrycznych i elektronicznych. Z kolei z monitorów i telewizorów wymontowywane są metalowe elementy, a szkło z kineskopów, które w przetworzeniu jest drogie, składowane jest jako odpad opakowaniowy, czyli np. butelki - wyjaśnia gazeta.
W tej chwili system kontroli proces zbiórki i przetwarzania odpadów nie jest szczelny. Eksperci wskazują, że trzeba stworzyć cyfrową bazę danych, która pozwoli „śledzić” urządzenie od produkcji do utylizacji. | JS
Ostatnio zmieniony pt sty 18, 2013 3:13 pm przez admin, łącznie zmieniany 1 raz.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:37 pm

http://www.sciaga.pl/tekst/30896-31-recycling
Polskie odpady zgromadzone w jednym miejscu stworzyłyby górę
o długości 1 km i wysokości podwójnego Everestu,
Na polskich składowiskach znajdują się 2 mld ton odpadów przemysłowych
i 4 mln ton odpadów komunalnych,
Codziennie każde duże miasto w Polsce wysyła na składowisko sto ciężarówek z odpadami,
Ilość nagromadzonych odpadów zwiększyła się trzykrotnie przez ostatnie
20 lat,
Zajmowana przez te odpady powierzchnia zwiększyła się dwukrotnie,
40 mln obywateli produkuje rocznie 10 mln ton odpadów komunalnych,
Szacuje się, że rocznie do śmieci trafia ponad 1550 ton baterii
i akumulatorów, 11500 ton farb i 3000 ton farmaceutyków,
130 mln ton odpadów przemysłowych rocznie przybywa w Polsce,
Tylko 222 tys. ton odpadów komunalnych jest kompostowanych (2%); dla porównania w Danii, Szwajcarii i Szwecji 60-80%,
Żeby odpady uległy naturalnej biodegradacji musi minąć kilkaset lat,
Gospodarka odpadami ograniczona jest tylko do składowania odpadów podrzucona jako bomba ekologiczna przyszłym pokoleniom,
Każde 100 kg papieru to średniej wielkości dwa drzewa, przy czym należy wiedzieć, że jedno drzewo produkuje w ciągu roku tlen dla 10 osób,
Każdy z nas wyrzuca w ciągu roku ok. 56 opakowań szklanych nadających się w pełni do ponownego wykorzystania,
Wyrzucone w ciągu roku na całym świecie butelki PET ustawione jedna na drugiej utworzyłyby wieżę o wysokości 28 mln km,
W Polsce rocznie zużywa się 400 mln aluminiowych puszek, które można powtórnie przetworzyć oraz wykorzystać nieskończenie wiele razy; 6 puszek ze złomu to oszczędność energii równej spalaniu jednego litra paliwa,
Każda tona odzyskanej makulatury pozwoli zaoszczędzić 1200 l. wody
w papierni oraz 2,5 m3 przestrzeni środowiska,
Aby wyprodukować 1 t. papieru trzeba ściąć średnio 17 drzew,
Jeżeli każdy z nas wyrzuci na śmietnik tylko jeden słoik to na wysypiska
w całej Polsce trafi rocznie 10 tys. szkła,
Tworzywa sztuczne wyrzucane na składowiska nie ulegają rozkładowi nawet przez 500 lat.


www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [24.08.2009, 06:45] 1 źródło
ZAPŁACIMY SETKI MILIONÓW KARY ZA ŚMIECI
Za dużo odpadów trafia w Polsce na wysypiska.
400 mln zł rocznie - to kara jaką może polska dostać od Unii Europejskiej. A to dlatego, że brakuje nam segregowalni śmieci, ostrzega \"Gazeta Prawna\". Bez nich nie jesteśmy w stanie spełnić naszych zobowiązań wobec UE w w dziedzinie gospodarki odpadami - mówi \"GP\" Janusz Mikuła, specjalista ds. ochrony środowiska.
A Polska obiecała, że do 2010 roku ograniczymy ilość odpadów trafiających na wysypiska o jedną czwartą. Reszta powinna śmieci powinna zostać przetworzona.
Przeciętna polska rodzina nie wytwarza więcej śmieci niż francuska czy niemiecka (do 500 kg rocznie), ale z około 12 mln ton śmieci komunalnych, które wytwarza się w Polsce, mniej niż 5 proc. jest przetwarzanych. Na zachodzie Europy na wysypiskach ląduje zaledwie 10 proc. śmieci - pisze „Gazeta Prawna”. | JK

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [02.10.2009, 08:55] 2 źródła
UNIA ZAMKNIE POLSKIE WYSYPISKA
Wywóz śmieci zdrożeje, o ile wciąż będzie je gdzie wywozić.
Do końca roku zostaną zamknięte wysypiska, które nie spełniają norm ekologicznych - pisze gazetaprawna.pl.
Wymaga tego Unia Europejska. Nowe składowiska nie zostaną póki co wybudowane, gdyż krajowy Plan
Gospodarki Odpadami zakłada ograniczenie miejsc, do których będą trafiały śmieci.
Nie wiem gdzie od 1 stycznia będą trafiały nasze odpady komunalne - przyznaje Józef Zajkowski, wójt małej gminy Sokoły w woj. podlaskim.
W innych województwach sytuacja wcale nie wygląda lepiej.
Na terenie województwa lubelskiego ma zostać zamkniętych prawie 100 wysypisk śmieci, w mazowieckim - 42, w dolnośląskim - 30, a w zachodniopomorskim - 11 - podaje gazetaprawna.pl.
Resort środowiska sugeruje samorządom, które stracą swoje wysypiska, wywożenie śmieci do sąsiadów.
Próbujmy przedłużyć istnienie małych wysypisk oraz negocjujemy z sąsiadami możliwość tymczasowego skierowania naszych śmieci do nich - mówi Bartosz Detkiewicz sekretarz Związku Międzygminnego Gospodarka Komunalna w Ełku.
Jako że transport śmieci do odleglejszych składowisk kosztuje, bardzo prawdopodobne, że zwiększą się opłaty
komunalne za wywóz śmieci. | JP

[Trzeba przynajmniej utrzymać (a jeszcze lepiej zwiększyć) produkcję śmieci, tzn. przyszłych śmieci, to będzie coraz lepiej... - red.]
Ostatnio zmieniony pt sty 18, 2013 3:13 pm przez admin, łącznie zmieniany 1 raz.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:37 pm

http://www.kciuk.pl/Jak-niszczymy-dobre ... iata-r3130
MARNOTRAWSTWO GLOBALNE
Amerykański sen, łatwość bogacenia się, gdy tylko masz pomysł.
Bądź bogaty, nie licz się z nikim, zarabiaj,
nie współczuj, jedz hamburgery i nie myśl, broń Boże…

Kilka słów o tym jak niszczymy dobre świeże jedzenie na oczach głodującego świata.
Zaczęło się kilka lat temu w północnej Ameryce. Powstała tam organizacja mająca na celu ograniczenie podaży ziemniaków po to, aby sztucznie wzrosła ich cena. Namawiali farmerów we flanelowych koszulach w kratę do niszczenia części plonów. Niestety kowboje posłuchali i zrobili co im kazano. Dolary, dolary, dolary.

Jedna z filii tej organizacji w samym Idaho tylko w jednym roku zniszczyła ok. 200 tysięcy kilogramów dobrych ziemniaków. Jedynie po to żeby pozostałe były droższe. Jeden z rolników przez kilka dni zakopywał w ziemi zebrane wcześniej ziemniaki o wartości 100 tysięcy dolarów.

W samym 2006 roku tylko w USA i Kanadzie organizacja zniszczyła prawie 7 milionów worków dobrych ziemniaków. Efektem ich działania był wzrost cen tego produktu. W zeszłym roku ziemniaki zdrożały w tamtym rejonie o prawie 50 %. Farmerzy się cieszą, bo dzięki temu zarabiają więcej. Dla mnie to oburzające i szalenie niemoralne biorąc pod uwagę, iż ilość kalorii zawartych w zniszczonych ziemniakach jest wystarczająca do utrzymania przy życiu minimum 100 tysięcy głodujących osób. To raptem 1% ludzi umierających z głodu rocznie, ale przecież mowa tu tylko o samych ziemniakach.

Nie tylko amerykańscy farmerzy ziemniaczani postępują w tak naganny sposób.
W wielu europejskich krajach ma miejsce niszczenie żywności na jeszcze większą skalę.
Mając świadomość, iż w wielu miejscach na ziemi tacy sami jak my ludzie wciąż umierają z głodu lub zabijają się o jedzenie, nie można nie czuć porażającego rozgoryczenia słysząc o takich rzeczach. Oczywiście pojawiają się głosy mówiące o ekonomii i gospodarce. Na pewno po części mają rację. Ale tylko po części. Chyba, że tylko częściowo chcemy czuć się ludźmi.

Nie zawsze jednak chodzi o względy ekonomiczne (czytaj: chciwość, pazerność, żądza zysku). Jest jeszcze jeden powód bezsensownego mimo wszystko niszczenia jedzenia. Marnowania źródła życia ludzkiego na jeszcze większą skalę. Jeszcze głupszy powód. Estetyka żywności. Także jej unifikacja.

Duże sieci sklepów tworząc przyjazny wizerunek dla jakże wrażliwego na piękno produktów spożywczych klienta, dba o to, aby ów esteta nie natknął się przypadkiem w ich sklepie na odbiegający od ideału owoc czy warzywo. Zdegustowany mógłby więcej do nich nie wrócić obawiając się ponownego spotkania z, dajmy na to, niewymiarową sałatą.

Efekt – średnio ok. 35 % dostarczonych do supermarketów warzyw i owoców ląduje w śmietniku. Lepiej zmarnować tony jedzenia niż narazić klienta na traumatyczne przeżycia. Nikt przecież nie chce patrzeć na krzywe truskawki, nieregularnie wybarwione owoce, przerośnięte ponad ideał pomidory i inne wybryki natury. Jesteśmy na to zbyt wrażliwi. Aby nas chronić jedna z sieci sprzedaje wyłącznie marchewki tak proste żeby dawały się obrać jednym ruchem. Pozostałe zdelegalizowano. Tak o nas dbają. Czekam tylko, aż wprowadzą zakaz zbliżania się do terenów rolniczych, aby nie narażać się na traumatyczne przeżycia związane z gorszącym oglądaniem roślin nieustawowo ukształtowanych przez naturę. Matki będą zasłaniać oczy swoim pociechom przechodząc obok niesieciowego warzywniaka.
Może to i śmieszne, ale przecież w Wielkiej Brytanii prawo zakazuje sprzedaży marchewek o średnicy mniejszej niż jeden centymetr. Nie wolno ich także sprzedawać jeśli są rozszczepione lub posiadają odrosty. Niedługo nikt nie będzie wiedział jak wyglądają prawdziwe marchewki.
W skali ogólnoświatowej najbardziej cierpią banany. To ich właśnie niszczy się najwięcej. Nawet 40 % produkcji to produkcja prosto na wysypisko.
Rolnictwo bardzo się rozwinęło na przestrzeni ostatnich wieków. Obecnie może produkować dowolną liczbę mięsa i zboża przy równoczesnym zachowaniu niesamowicie niskich cen. Konsumenci zazwyczaj nie mają bladego pojęcia co się kryje za niskimi (pozornie) cenami żywności. Sałata nie jest droga. W cenę sałaty jest wliczony koszt jeszcze dwóch sałat przeznaczonych na wysypisko śmieci. Lekki szok! Bo za tanio by było! Klienci nie są świadomi jak wielkie ilości jedzenia lądują na śmietnikach. A że i tak tanio, to sami też nie szanują i część wywalają lekką ręką.

Jak ogromne ilości się marnują?
Oto tylko to co wyrzuca się w Wielkiej Brytanii:
70 kg żywności na jednego mieszkańca rocznie
Ogólnie wywala się tam 16,5 miliarda dolarów rocznie.
Jak obliczono jest w tym 484 000 000 zapieczętowanych, dobrych kubków z jogurtem, 27 jabłek na osobę oraz ponad 2,5 miliarda kromek chleba
Wystarcza to na wyżywienie 30 milionów głodujących ludzi!

W Europie nie wolno sprzedawać jabłek ważących poniżej 70 gramów. A właściwie dlaczego? Europejskie dyrektywy unifikujące żywność zmusiły w 2008 roku brytyjskiego hurtownika do wyrzucenia 5 tysięcy owoców kiwi bo były o 1 mm węższe niż regulaminowe. Dlaczego ów przedsiębiorca musiał wyrzucić owoce zamiast oddać potrzebującym? Bo groziłaby mu za to grzywna w wysokości 9 tysięcy dolarów. Przepisy takie mają zapewnić w całej Europie wysoką jakość i jednolitość towaru. W wielu przypadkach taniej i łatwiej jest wyrzucić niż komuś oddać. Coś chyba jest nie tak.

Niekiedy dzięki amerykańskiej ustawie Dobrego Samarytanina niektórym firmom uda się coś legalnie rozdać. Wtedy się tym bardzo chwalą. Koncern Sainsburg’s trzy lata temu rozdał 6,5 tysiąca ton jedzenia. Dużo? Na pewno niemało i byłby to powód do dumy gdyby nie fakt, że pozostałe 60 tysięcy ton wywalili na śmietnik. Już bez chwalenia się.

Inny gigant Marks&Spencer wymaga od swoich dostawców kanapek, aby wyrzucali po dwie skrajne kromki z obydwu krańców chleba. W ten sposób wyrzucają na śmietnik codziennie 13 tysięcy kromek.

Takie zjawisko elegancko określa się nadprodukcją.
Elegancko – Nadprodukcja w sektorze gotowej żywności osiąga 56 % produkcji całkowitej.
Po ludzku – Marnotrawstwo w tej branży jest porażające. Więcej się wyrzuca niż sprzedaje. Ktoś za to musi też zapłacić, więc wartość tego co się wyrzuca wlicza się w cenę tego co się sprzedaje.

Chcecie więcej?
Otóż przedstawiam beznadziejnie niehumanitarnego marnotrawcę na skalę globalną.
Najwięcej żywności marnuje przemysł rybny. 40 – 60 % złowionych ryb wyrzuca się do morza. Niestety martwych. Dlaczego? Bo są za małe lub nie ma ich na liście zamówionych gatunków. Obłęd, tragedia i hańba dla Homo Sapiens!
Mało kto chyba zastanawia się nad tym że sami konsumenci ryb ostatecznie wytworzą kolejne odpady rybne i w efekcie końcowym tak pożądane rybie białko, które trafia ostatecznie do naszych brzuszków to jedynie 10 % wyłowionych stworzeń morskich.
Niedługo to się skończy, bo globalne łowiska są na wyczerpaniu i znikną za około 30 lat. Obecnie 90 % dużych drapieżnych ryb już zniknęło z oceanów. Ktoś tu chyba jest idiotą.

Takich przykładów jest jeszcze niestety wiele. Marnotrawienie i wyrzucanie żywności rodzi kolejne poważne problemy ekologiczne, ale to już inna historia. Równie ponura.
Podobnych tematów jest też mnóstwo. Ten wydaje mi się szczególnie drażliwy, gdyż dotyka bardzo poważnego zagadnienia jakim jest jedzenie. To podstawowa potrzeba obok oddychania i nie mogę pozostać obojętny skoro marnujemy połowę jedzenia podczas gdy co roku z głodu umierają miliony ludzi.

Śmierć z głodu jest powolna.
Na świecie głodują 963 miliony ludzi, czyli co szósty człowiek.
Niedożywienie powoduje 55 % wszystkich zgonów dzieci na świecie.
Codziennie umiera z głodu 20 tysięcy dzieci nic nie wiedząc o 13 tysiącach kromek chleba wyrzucanych na śmietnik przez jedną z bogatych firm.
Co 3,5 sekundy umiera człowiek. Z głodu. Co 5 sekund umiera z głodu dziecko.
Tylko w czasie czytania tego artykułu umarło z głodu 85 ludzi w tym 60 dzieci.

Informacje źródłowe to ogólnodostępne wyniki wyszukiwania w google pochodzące ze stron internetowych organizacji humanitarnych, wikipedia, wycinki prasowe, artykuł w piśmie FORUM “Strata świata”, publikacja Nancy Macdonald z Macleans.ca oraz kilka innych pomniejszych źródeł.

Przepisy unijne możesz sprawdzić tutaj jeśli mi nie wierzysz: http://eur-lex.europa.eu/

Opublikował/a Pihont w dniu Styczeń 9, 2010

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Piątek [26.03.2010, 20:01]
SKLEPY WYRZUCAJĄ TONY JEDZENIA. TO PRZEZ KLIENTÓW
Na śmietnik trafiają warzywa, mięso i nabiał.
Sieci sklepów na całym świecie odrzucają od 25 do 40 proc. zamówionej żywności. Według Waste & Resources Action Programme w Wielkiej Brytanii na śmietnik trafia rocznie 1,6 mln ton żywności, a w Japonii 2,6 mln ton. Podobnie jest w Polsce. W poniedziałki wyrzucamy nawet 300 kg bananów, pomidory, sałatę i inne nietrwałe owoce. To nawet 500 kg jednego dnia - twierdzą pracownicy sklepu Real.
Podobnie się dzieje w sieciach Biedronka i Carrefour. Zdarza się, że jednego dnia do kontenerów trafia tona mięsa i wędlin - pisze \"Rzeczpospolita\".
Do śmietnika trafiają też setki opakowań nabiału, a do morza ponownie wyrzucanych jest 40 - 60 proc. łowionych ryb: najczęściej są za małe lub należą do innego gatunku.
Sieci twierdzą, że muszą pozbywać się takiego jedzenia ponieważ klienci nie chcą kupować brzydkich owoców czy warzyw.
Jednak np. w Niemczech konsumenci są gotowi zapłacić dwukrotnie więcej za jabłka ze śladami robaka. Wiadomo bowiem, że urosły bez środków chemicznych i dojrzały na drzewie - pisze dziennik. | TM


www.o2.pl / www. sfora.pl | Piątek [17.09.2010, 10:17]
SUPERMARKETY POD OSTRZAŁEM. ZA TRUCIE PRZYRODY
Używają za dużo opakowań do jednego towaru.
Władze angielskiego miasta Linconshire żądają, aby supermarkety Sainsbury's zrezygnowały ze sprzedaży w tym mieście produktów \"nadmiernie\" opakowanych.
Sprawa trafiła do sądu, bo samorząd zarzuca sieci handlowej zanieczyszczanie środowiska - donosi \"The Guardian\".
Jako przykład urzędnicy wskazują chociażby paczkę wołowiny, która nie dość, że leży w plastikowym pudełku i jest otoczona folią, to jeszcze dodatkowo zabezpiecza ją tektura. Podobnie pakowane są owoce, warzywa czy ciasta i cukierki, a tysiące ton niepotrzebnych śmieci lądują na wysypiskach.
Sainsbury's oskarżono o naruszenie ustawy, która nakazuje, by opakowanie jedzenia było ograniczone do \"odpowiedniego minimum\" - dodaje „The Daily Mail”.
Sąd rozpatrzy sprawę w połowie października. | AJ
Ostatnio zmieniony pt sty 18, 2013 3:14 pm przez admin, łącznie zmieniany 1 raz.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:38 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:38 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:38 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:39 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:39 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:39 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:39 pm

...


Wróć do „POLITYKA/PRAWO/GOSPODARKA”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 60 gości