Pole tekstowe: WOLNY ŚWIAT         

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


NR 2 [Ostatnia aktualizacja: 08.2009 r.]

POSTULATY

 

 

SPIS:

 

Pole tekstowe: OSIĄGNIĘCIA CYWILIZACJI...!!! (cz. 2):
 

 


 

„FAKTY I MITY” nr 47, 27.11.2003 r.

WYWIAD Z BOGIEM

 

 

A TERAZ KOMENTARZ DO REDAKCJI „FAKTÓW I MITÓW”

 

[ODEZWA DO INNYCH REDAKCJI (POWINNA BYĆ… MOBILIZUJĄCA)]

PROMOCJA POLITYKÓW.

TO MEDIA W ZNACZNEJ MIERZE SĄ WSPÓŁODPOWIEDZIALNE ZA TO, IŻ RZĄDZENIEM ZAJMUJĄ SIĘ CI, KTÓRYCH NA CO DZIEŃ WIDZIMY I CZEGO SKUTKI... PONOSIMY. TO W ICH RĘKACH TKWI KLUCZ BY TO ZMIENIĆ I WYPROMOWAĆ OSOBY KONSTRUKTYWNE.

                                                                    SZANOWNE... REDAKCJE

ODWAŻNI, UCZCIWI, WSPÓLNIE DLA DOBRA WSZYSTKICH

 

Pole tekstowe: SZANOWNI PAŃSTWO I POZOSTALI
 

 

 

 

 


 [POSTULATY]

Pole tekstowe: OTO NIEKTÓRE KROKI, JAKIE TRZEBA PRZEDSIĘWZIĄĆ W KIERUNKU POPRAWY JAKOŚCI I NORMALNOŚCI ŻYCIA (c.d.)
 

 

 

 

 

 

 


3. PRAWO

h)   PRAWA INNYCH WSPÓŁMIESZKAŃCÓW ZIEMI ZWIERZĄT.

 

10. ZAPOBIEGANIE I WALKA Z PRZESTĘPCZOŚCIĄ, W TYM Z TERRORYZMEM, ORAZ DESTRUKCYJNYMI DYKTATURAMI. KARY I ODSZKODOWANIA ZWIĄZANE Z PRZESTĘPCZOŚCIĄ. BEZPIECZEŃSTWO

 

13. RÓŻNE PROPOZYCJE, UWAGI

 

 

 

 

 


                                                                                                           

Pole tekstowe: OSIĄGNIĘCIA CYWILIZACJI...!!! (cz. 2):
 

 

 


Jaka część ludzkości jest zdrowa fizycznie, psychicznie, szczęśliwa?! – Czy tak b. wysoka - elementarna wartość - cena naszych osiągnięć cywilizacyjnych... jest sensowna: zapracowywanie się, ciągły pośpiech, (kosztem zdrowia, życia osobistego), stres (w tym strach, m.in. o utratę pracy, nie z powodu niekompetencji tylko intryg itp.), przemęczenie. A skutki to bezsenność, nerwowość, nadpobudliwość, branie różnych tzw. leków..., substancji (często mających skutki uboczne, szkodliwych) na swoje kłopoty. Stawianie irracjonalnych wymagań przed uczniami, pracownikami – takich które w danym msu nie są potrzebne (np. „odpowiedniej” mimiki, zaangażowania emocjonalnego, punktualności czy codziennej obecności). Częsta konieczność podporządkowywania się ludziom o niższym poziomie kultury, inteligencji. Dochodzi do bezsensownej sytuacji utraty zdrowia z powodu zarabiania pieniędzy, a następnie utraty pieniędzy na ratowanie zdrowia.

Kolejne stresy związane są z koniecznością wynajmowania u kogoś pokoju, wspólnego mieszkania z osobami o innej osobowości, uciążliwymi w stresującym (np. z powodu hałasów) msu. Fatalne warunki nauki: nuda, udręka, brak zróżnicowania metod, indywidualnych programów, uczenie się mnóstwa niepotrzebnych rzeczy i nieuczenie mnóstwa potrzebnych. Wrażliwcy, inteligentni uczniowie przebywają w otoczeniu chamów, prymitywów, łobuzów wyznających zupełnie inne zasady, i to właśnie im ci pierwsi muszą się podporządkowywać, a nazywa się to integracją!... Presja rodziny, szkoły, rówieśników, otoczenia na przestrzeganie im odpowiadających wartości, zasad, celów życiowych (m.in. indoktrynacja religijna). Wyprzedzający w rozwoju etycznym, intelektualnym otoczenie są postrzegani jako osobnicy nienormalni, wymagający leczenia psychiatrycznego (że np. nie chcą czegoś słuchać, wdychać, nie wieżą i nie słuchają, facetów w kieckach i Łojca Świntego).

To najczęściej głupsi, źli, pozbawieni prospołecznych zasad (egoistyczni, cyniczni, czujący koniunkturę) śmieją się z mądrzejszych, wrażliwszych i triumfują – dominują (lepiej im się powodzi). Przyjęty model (stereotyp), że to nie ten kto ma rację, mądrzejszy poucza głupszego tylko ten kto ma mocniejszą pozycję (rodzice, nauczyciel, przełożony, tzw. wychowawca, członek organizacji religijnej). To nie pozytywne cechy charakteru, efekty działań tylko pozycja w hierarchii, zajmowane stanowisko wzbudzają poważanie, szacunek (np. Hitler, Stalin, dyktator północnokoreański, papieże i wielu, wielu innych zawdzięcza powodzenie temu zjawisku wynikłemu z instynktu stadnego. Póki nie osiągnęli najwyższej pozycji byli zwykłymi, w tym jeszcze... omylnymi itp., ludźmi).

Zmuszanie do odbywania tzw. służby wojskowej, bądź służby zastępczej gdzie młody, niekiedy wrażliwy, człowiek jest zdany na łaskę różnych osobników/przebywa w otoczeniu osób od których powinien trzymać się z daleka (i tego skutki: urazy, okaleczenie i choroby psychiczne, samobójstwa).

Jaką część społeczeństwa stać na korzystanie z wolności poruszania się po swoim kraju (wiele osób widziało np. może raz w życiu) (a co dopiero po świecie)?! Ile osób może sobie pozwolić na wykazanie inicjatywy (np. na zmianę pracy, msa zamieszkania)?!

Jaką część społeczeństwa stać na korzystanie z znacznej części zdobyczy cywilizacyjnych?! Środki przekazu, programy RTV zamiast być wzorem, wyprzedzać - być ponad przeciętnym poziomem - schlebiają najniższym, prymitywnym gustom, stanowiąc taki właśnie wzorzec (ideał to rozmodlony - płacący kor - kiepski). Itp., itd.!

 

 

„FAKTY I MITY” nr 47, 27.11.2003 r.

WYWIAD Z BOGIEM

(...) Co najbardziej zdumiewa Cię w ludziach, których stworzyłeś? Bóg odpowiedział: – To, że ludzie nudzą się dzieciństwem. Spieszą się, by dorosnąć, a gdy to osiągną, tęsknią, by być dziećmi. To, że tracą zdrowie, by zdobyć pieniądze, a potem tracą pieniądze, by zdobyć zdrowie. To, że, troszcząc się o przyszłość, zapominają o teraźniejszości, a przez to nie żyją ani teraz, ani potem. To, że żyją, jakby mieli nigdy nie umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli. (...)

Opr. PaS za: www.reata.org

 

 

A TERAZ KOMENTARZ DO REDAKCJI „FAKTÓW I MITÓW”

I proszę mi tu bez ściemniania o likwidacji „FiM” (nr 43, 03.11.2005 r.)((ale mnie Pan dobił tym komentarzem – nie wiedziałem że ze mnie taki nałóg) – jesteśmy uzależnieni, a to pańska wina, i co piątek musimy otrzymać porcję zdroworozsądkowego, antyklerykalnego leku, bo inaczej podamy Pana - ze 100 tys. luda - do sądu o narażanie na szwank naszego zdrowia psychicznego i inteligencji (trawa nie wyrośnie przez 500 lat)!

W razie czego proszę podać wcześniej termin i mse gdzie się zbierze przenajświętsza kacza inkwizycja – pomożemy jej podjąć prawidłową decyzję, a nie wykonanie polecenia!

Do wszystkich aktywnych czytelników, chcących bronić niekoniunkturalnej, najodważniejszej, najrzetelniejszej, Redakcji, a w efekcie, dzięki niej, uświadamianego społeczeństwa, interes naszego kraju: nie zapomnijcie zabrać odpowiednich transparentów, np. z takimi hasłami:

 

HASŁA (np. na wiece):

HASŁA (m.in. na manifestacje):

 

MOŻECIE SIĘ MODLIĆ, ZAWIERZAĆ DO OPORU – SKORO JEDNAK BÓSTWO WAS NIE SŁUCHA, TO MU SIĘ NIE SPRZECIWIAJCIE I SAMI NIE KARAJCIE ZA PISANIE PRAWDY!

 

SĄDY SĄ OD BRONIENIA INTERESU SPOŁECZEŃSTWA, A NIE OD WYKONYWANIA ROZKAZÓW!; SŁUŻENIA RELIGIJNEJ SEKCIE!

 

HISTORIA ZATOCZYŁA KOŁO... – SĄDY ZNÓW WYKONUJĄ POLECENIA; NIE MA WOLNOŚCI SŁOWA – ZNÓW OKREŚLONE TEMATY, TYTUŁY PRASOWE SĄ ZABRONIONE!

 

WY SŁUCHACIE RADIA MARYJA, MY ROZUMU

 

SŁUCHANIE RADIA (CO) MARYJA JEST RY(D)ZYKOWNE...!

 

WY WIERZYCIE, MY MYŚLIMY

 

WY ULEGACIE INSTYNKTOWI STADNEMU I SŁUŻYCIE ORG. RELIGIJNEJ, MY MYŚLIMY SAMODZIELNIE I POSTĘPUJEMY ROZUMNIE

 

WY PŁACICIE HARACZ, MY WPŁACAMY PIENIĄDZE DO BANKU, INWESTUJEMY

 

ROZUM, A NIE WIARA/WIARA, A NIE ROZUM

 

UWAGA! WAŻNY KOMUNIKAT JEDNEJ Z PARTII: ATEIŚCI TO LUDZIE POZBAWIENI ROZUMU. GŁOSUJCIE NA LPR!

 

PRZESTAŃ MYŚLEĆ – ZACZNIJ WIERZYĆ

 

PRECZ Z RELIGIJNĄ TRUCIZNĄ!!

 

WIARA ALBO ROZUM – NIE FATYGUJ SIĘ: WYBORU DOKONUJĄ ZA CIEBIE RODZICE I TZW. NAUCZYCIELE...

 

WARA OD DZIECI!! PRECZ Z RELIGIJNYM OGŁUPIANIEM, ZATRUWANIEM - OKALECZANIEM - UZALEŻNIANIEM OD USŁUG KOR!!

 

BĄDŹCIE MOCNI W ROZUMIE, ROZSĄDKU (nie dajcie się zwodzić pustosłowiem,

wykorzystywać)

 

NIE LĘKAJCIE SIĘ MYŚLEĆ

 

JEST LEK NA KŁAMSTWO I CIEMNOTĘ: ODWAGA I PRAWDA – WIEDZA (EDUKACJA)

 

MY NIE CHCEMY MYŚLEĆ TYLKO WIERZYĆ

 

MY NIE CHCEMY SAMODZIELNIE MYŚLEĆ, TYLKO SŁUCHAĆ NASZYCH PASTERZY I IM SŁUŻYĆ DO STRZYŻENIA

Barany

 

PRZESTAŃ GRZESZYĆ MYŚLENIEM I ZACZNIJ WIERZYĆ W PŁACENIE!

 

MY NIE CHCEMY BYĆ MĄDRZY TYLKO RELIGIJNI

 

BIEDNA POLSKA KATOLICKA

 

POLSKA LAICKA NIE KATOLICKA

 

BYŁEM KATOLIKIEM, ALE JUŻ POTRAFIĘ MYŚLEĆ I NIKT JUŻ MNIE NIE WYKORZYSTA I KRZYWDY MI NIE ZROBI

 

BYŁEM KSIĘDZEM, ALE TERAZ JESTEM UCZCIWYM, POŻYTECZNYM CZŁOWIEKIEM – CZŁONKIEM SPOŁECZEŃSTWA, A NIE JEGO PASOŻYTNICZYM, DESTRUKCYJNYM MARGINESEM

 

POLSKA RACJA STANU Z DALA OD WATYKANU!

 

ZDRAJCY PRECZ Z POLSKI DO WATYKANU! DAWAJCIE CZARNYM NIEROBOM SWOJE PIENIĄDZE I NIERUCHOMOŚCI, A OD NASZYCH ŁAPY PRECZ!

 

MY NIE CHCEMY ŻYĆ W ZAMOŻNYM KRAJU, TYLKO W KATOLICKIM

 

MY CHCEMY ŻYĆ W JESZCZE WIĘKSZEJ NĘDZY, WIĘC DOMAGAMY SIĘ DLA KLERU WIĘCEJ PIENIĘDZY!

 

PIENIĄDZE DLA KLERU, A DLA SPOŁECZEŃSTWA WIARA

 

PRECZ Z DOBROBYTEM – CAŁY MAJĄTEK DLA NOWYCH - JEDYNIE SŁUSZNYCH – BO OD BOZI - PANÓW, A DLA RESZTY ŚWIĘTE OBRAZKI

 

KATOLICKA ORG. RELIGIJNA NAJSKUTECZNIEJ ZBAWIA... OD ROZUMU, A NASTĘPNIE PIENIĘDZY

 

CZY MYŚLAŁEŚ/AŚ O CZYMŚ OSTATNIO?! TAK!? TO PODWAŻASZ PODSTAWY JEDYNIE SŁUSZNEGO USTROJU KATOLICKIEGO! PODSTAWĄ USTROJU KATOLICKIEGO JEST SŁUCHANIE I WIERZENIE W PŁACENIE! POZA TYM MYŚLENIE JEST GRZECHEM, NIEZGODNE Z NATURĄ ORAZ SZKODLIWE DLA ZDROWIA (KTO NIE MYŚLI TEN ŻYJE DŁUŻEJ). WIĘC ZACZNIJ, DLA SWOJEGO DOBRA OCZYWIŚCIE, SŁUCHAĆ RADIA MARYJA, CZYTAĆ „NASZ DZIENNIK”, PASTERZY A PRZESTANIESZ GRZESZYĆ MYŚLENIEM I ZACZNIESZ WRESZCIE PŁACIĆ – BO NIE MA ZBAWIENIA BEZ PŁACENIA (A POSIADANIE PIENIĘDZY PRZEZ WIERNYCH TEŻ JEST GRZECHEM – BO TO JEST PRZETRZYMYWANIE TEGO CO SIĘ NALEŻY PANOM, BO I TAK TAM TRAFIĄ)!

 

CELEM ŻYCIA KAŻDEGO NORMALNEGO CZŁOWIEKA WINNO BYĆ SŁUŻENIE - OPŁACANIE - CZŁONKÓW ORGANIZACJI RELIGIJNEJ. A RZĄDZĄCY POWINNI ZAJMOWAĆ SIĘ POMAGANIEM W TYM

 

DLACZEGO SŁUGOM BOZI DAJE SIĘ TYLKO KILKA MLD ZŁ ROCZNIE, PRZECIEŻ BUDŻET PAŃSTWA WYNOSI PONAD 200 MLD ZŁ! DAJ PRZYKŁAD I UDOWODNIJ ŻE JESTEŚ PRAWDZIWYM KATOLIKIEM DAJĄC SWOJĄ WYPŁATĘ KSIĘDZU

 

DO ROBOTY CZARNE NIEROBY, A OD NASZYCH PIENIĘDZY ŁAPSKA PRECZ (NIECH WAM BOZIA ZEŚLE KASZKĘ Z NIEBA I ZROBI Z WODY WINO)!

 

CZŁONKOWIE KOR MÓDLCIE SIĘ - PRZECIEŻ SAMI ZALECACIE CODZIENNE MODŁY; CHYBA NIE JESTEŚCIE MAŁEJ WIARY - O KATOLIZACJĘ. A OD DZIECI, W OGÓLE LUDZI PRECZ!!

 

ZABRONIĆ „N(W)ASZEGO DZIENNIKA”, RADIA MARYJA!

 

TCHÓRZE!

 

NASZĄ SIŁĄ JEST WIEDZA I INTELIGENCJA, WASZĄ NIEBEZPIECZNĄ SŁABOŚCIĄ JEST KONIUNKTURALNOŚĆ, TRWACTWO; IGNORANCTWO, RELIGIJNE ZAMROCZENIE, A SIŁĄ ILOŚĆ...

 

PAMIĘTAJCIE: ANTYKLERYKALIZM TO OBRONA - WALKA - PRZED-, Z KLERYKALIZMEM, CZYLI ZAWŁASZCZANIEM PAŃSTWA, PODPORZĄDKOWYWANIEM SPOŁECZEŃSTWA, JEGO KOSZTEM, DLA WŁASNYCH (I POMOCNYCH W TYM CELU KLERYKAŁÓW) KORZYŚCI!

 

CZY KOŚCIÓŁ ZA COŚ ODPOWIADA (OK. 10% CZŁONKÓW TEJ ORG. TO DEWIANCI SEKSUALNI. 99,9 PROCENT WIĘŹNIÓW TO KATOLICY)!

 

 

APEL:

Zwracam się z prośbą, propozycją - dla dobra wszystkich - by ci, którzy do tej pory głosowali na AWS-owców i innych SLD-dowców – tych, którzy dzięki temu doszli do władzy, by teraz, najpóźniej w 2009 roku, wreszcie posłuchali mądrych ludzi i zagłosowali tak jak oni. A oto hasła przedwyborcze dla tego ugrupowania (które mówią same za siebie):

MY - RACJONALIŚCI - JESZCZE NIGDY W HISTORII LUDZKOŚCI NIEMIELIŚMY MOŻLIWOŚCI DZIAŁANIA. MY NIE KŁAMIEMY, ANI NIE OBIECUJEMY GRUSZEK NA WIERZBIE, ROZDAWNICTWA. KONIEC MARNOTRAWSTWA, UTRZYMYWANIA KAST TYLKO DLATEGO, BY ICH PRZEKUPIĆ DO POPIERANIA, JAKO WYBORCÓW; DLA ROBIENIA KARIERY (OD TEGO JEST PRZEMYSŁ ROZRYWKOWY ITP.)

 

JESTEŚMY OD TEGO BY KONSTRUKTYWNIE DZIAŁAĆ, A NIE TRWAĆ PRZY ŻŁOBIE. TRZEBA W PARLAMENCIE POSPRZĄTAĆ, BO JEST NACHLAPANE PRZY KORYCIE...

 

KATOLIKOM, KOMUNISTOM, POPULISTOM JUŻ DZIĘKUJEMY – DOŚĆ RUJNOWANIA KRAJU, MATERIALNEGO I INTELEKTUALNEGO POGRĄŻANIA SPOŁECZEŃSTWA, BY INTELEKTUALNE, ZDEGENEROWANE, PASOŻYTNICZE MIERNOTY OPŁYWAŁY W LUKSUSY I CIESZYŁY NIE TYLKO BEZKARNOŚCIĄ, ALE I JESZCZE POWAŻANIEM...!

 

KOMUNIZM, KATOLICYZM, POPULIZM NIGDY NIE DAŁY NIC DOBREGO SPOŁECZEŃSTWU, DAJMY WIĘC WRESZCIE SZANSĘ RACJONALISTOM

 

WSZYSCY MOGĄ SIĘ MODLIĆ DO OPORU (CHYBA NA ZAWIERZANIU BÓSTWU POLEGA PRAWDZIWA WIARA), SŁUCHAĆ – NIE MAJĄCYCH PODSTAW W PRAWACH EKONOMII - BAJEK O TYM JAK BĘDZIE LEPIEJ PO ROZDAWANIU/DOPŁACANIU TEŻ MOŻNA BYLE NA ICH OPOWIADACZY NIE GŁOSOWAĆ/W NIE NIE WIERZYĆ, ALE RZĄDZENIEM NIECH SIĘ ZAJMĄ MĄDRZY, PRAWI LUDZIE, A NIE POPULIŚCI, RELIGIJNI (W TYM NAJCZĘŚCIEJ NA POKAZ, BO W PAZERNOŚCI SĄ NIEDOŚCIGLI)

 

UDOWODNIJ, IŻ NIE STANOWISZ ZAGROŻENIA DLA SYSTEMU I NIERÓB NIC

 

 

PS1

Te hasła można też wydrukować i rozkleić w msh publicznych (w tym na pudełkach kartonowych). Ustalmy też, iż w każdą pierwszą sobotę miesiąca (np. o godz. 15.30) chętni zaopatrzeni w transparenty z hasłami (można je zrobić z jednej ścianki kartonu osadzonego w naciętej podłużnie rurce, bądź 4 stronny transparent z całego kartonu (górną ściankę trzeba podeprzeć kawałkiem kartonu, a drążek włożyć do środka przez szczelinę między zamkniętymi przykrywkami dolnej części)) będą się zbierać w msh publicznych i gęsiego (by nie tamować ruchu) przejdą się z nimi ruchliwymi ulicami. Może to być pobudzające, dodające otuchy, odwagi i inspirujące do konkretniejszych działań i przez innych ludzi, którzy zwątpili, boją się, czują że są sami. Nie tylko tchórzostwo, apatia są zaraźliwe ale i odwaga, aktywność również (jest to też alternatywa dla: zróbmy coś głupiego). Za kilka-kilkanaście lat będziecie z dumą mogli pokazać zdjęcia swoim bliskim, dzieciom jak obalaliście katolicyzm - oswabadzaliście kraj od czarnych ogłupiaczy, nierobów i pasożytów - uświadamiając ludzi.

PS2

Uwaga na katoprowokatorów zachęcających do zadymy, agresji (proszę robić im zdjęcia, dzięki czemu na drugi raz szybciej ich rozpoznamy, a za jakiś czas publicznie podziękujemy...).

Podawajcie reżim do sądu o ograniczanie wolności, dostępu do informacji, uniemożliwianie kupna/czytania odpowiadającej wam prasy (aż do Trybunału w Strasburgu). I tu proszę o poradę, pośrednictwo prawnika z „FiM”, w tym na wiecu przed sądem.

 

 

A TERAZ DRUGI APEL:

KONIEC OGŁUPIANIA I POGRĄŻANIA NARODU! MEDIA MUSZĄ BYĆ DLA NAS A NIE DLA WŁADZY!

Tym razem do zajmujących się propagandą, manipulacją  itp., trwactwem, zamiast edukacją, przekazem informacji – czyli chodzi o środki przekazu, które mają również edukować, oraz edukację młodzieży w szkołach.

Dyktatury są silne siłą swoich popleczników (nieudaczników w normalnym systemie – więc jest to dla nich okazją do prosperity), ofiar (opierają się one na trwactwie, bierności –  utrwalającej postawie społeczeństwa a nie sile jednego człowieka).

Obecną - tzn. od zawsze - sytuację w Polsce (na świecie) można równie łatwo... zmienić. Wystarczy iż wszyscy sprzeciwimy się systemowi: środki przekazu zaczną być obiektywne - uczciwe - rzetelne (odważne), szkoły zaczną nauczać a nie uzależniać, dopasowywać do systemu. A rzeczywistość, świat natychmiast ulegnie zmianie (gdy kogokolwiek spotkają restrykcje z tego powodu musimy natychmiast wykazać się solidarnością – oni boją się jeszcze bardziej).

By zmobilizować kluczowe msa działania tj. śr. przekazu, trzeba wywrzeć na nie presję w postaci nie kupowania zainfekowanych trwactwem pism (proszę przed nimi ostrzegać innych, a inf. o rzetelnych) – jak otrzymają zwroty, to zrobi im się niedobrze...

I tu proszę o współpracę najodważniejszą, najrzetelniejszą redakcję wysokonakładowego tygodnika „Fakty i Mity”, by zajęła się weryfikowaniem pod tym względem rynku prasowego i przedstawiała tytuły najrzetelniejszych - uczciwych - prospołecznych pism i pozostałe...   

 

 

PROMOCJA POLITYKÓW.

TO MEDIA W ZNACZNEJ MIERZE SĄ WSPÓŁODPOWIEDZIALNE ZA TO, IŻ RZĄDZENIEM ZAJMUJĄ SIĘ CI, KTÓRYCH NA CO DZIEŃ WIDZIMY I CZEGO SKUTKI... PONOSIMY. TO W ICH RĘKACH TKWI KLUCZ BY TO ZMIENIĆ I WYPROMOWAĆ OSOBY KONSTRUKTYWNE.

                              SZANOWNE... REDAKCJE

ODWAŻNI, UCZCIWI, WSPÓLNIE DLA DOBRA WSZYSTKICH.

Ogłaszam apel by od nowego roku wszyscy zaczęli postępować uczciwie, konstruktywnie. A dać przykład powinny media, gdyż mają wpływ na miliony ludzi, kreując, w znacznej mierze, rzeczywistość. Niech od teraz istnieje TYLKO wspólny interes - nasze dobro - i to w dalekosiężnej perspektywie z korzyścią dla wszystkich (ci, którzy kosztem innych mają majątki wcale nie są z tego powodu szczęśliwi: dręczy ich strach – o utratę tego co nakradli, poniesienie tego konsekwencji, uświadomione bądź nie wyrzuty sumienia, są szantażowani; ponoszą tego skutki zdrowotne (w tym trucia się alkoholem, lekami, narkotykami); tylko nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę).

W bogatym społeczeństwie łatwiej jest się wzbogacić, w dodatku uczciwie, a więc bez lęków i z satysfakcją, zyskując przy tym wdzięczność innych, w tym np. współpracowników/,pracowników/,klientów. Takie społeczeństwo generuje pozytywne uczucia, które się na każdym kroku udzielają, tym bardziej iż liczba i skala problemów maleje – co wszystko razem jest samonapędzającym się konstruktywnym mechanizmem – ludzie mają większe możliwości na takie właśnie działania zamiast zajmować się egzystencjonalną walką o przetrwanie. W takich warunkach łatwiej jest nie tylko odnaleźć ale i realizować swoje aspiracje życiowe, być szczęśliwym. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, a właściwie: wszyscy za wszystkich! Kto się wyłamie od tego procesu...

 

PS

Na koniec dam przykład jak można bez tchórzostwa, krótkowzrocznego egoizmu, konformizmu tak właśnie postępować. Otóż od lat tak właśnie funkcjonują redakcje tygodników, np.: „NIE”, „FAKTY I MITY”, „ANGORA”, „PRZEGLĄD” (i oczywiście ja...). I co, mają się B. DOBRZE – mogą być i są z siebie dumni, mają satysfakcję, wiernych i wdzięcznych czytelników, pieniądze, działają pozytywnie i tak oceni ich historia. A was...

 

PS2 [To jeden z wielu e-maili które im wysłałem]

NOWA DROGA; NORMALNY, ZDROWY, WOLNY OD PATOLOGII, RACJONALNY ŚWIAT

Wspólnie. Mamy jeden cel. Czy osiągnęliście już państwo odpowiedni poziom świadomości by to dostrzec, zrozumieć; do jego realizacji; do współpracy; by konstruktywnie działać; że byliście P. oszukiwani, zaślepieni krótkowzrocznym postrzeganiem rzeczywistości.

Mam nadzieję.

 

Redaktor internetowego pisma www.wolnyswiat.pl Piotr Kołodyński

 

PS

Pojawienie się moich tekstów (zawartość mojego pisma - z podaniem źródła - jest do państwa dyspozycji) na łamach państwa pisma będzie oznaką że tak.

 

 

Pole tekstowe: SZANOWNI PAŃSTWO I POZOSTALI
 

 

 

 

 


To niesamowite, iż w tym kraju (...) udało się po raz drugi przekazanie społeczeństwu tego pisma. Ten tekst przygotowałem dużo wcześniej na wypadek wypadku... - kary boskiej: boziek popiera kłamców i złodziei?! - który mógłby mi się przytrafić. Jeśli nie żyję, a Państwo mimo to mogą dalej fakty, m.in. na temat tej bezwzględnej org. czytać tzn., iż przynajmniej część tego czego pragnąłem osiągnąłem. To już spory krok do usunięcia przyczyn obecnej sytuacji...! No cóż, ponieważ nie mogę robić tego z zaświatów (jeśli rzeczywiście egzystencjonalne problemy mam za sobą...) - a proszę mi wierzyć, że gdybym mógł, to na pewno bym tak zrobił - pozostaje mi udzielić paru wskazówek/rad (z przeszłości dla przyszłości?) [Na wszelki wypadek... proszę skopiować to pismo i gdyby nagle zniknęło, to proszę je odtworzyć gdzie się da.].

 

PS

No i już tradycyjnie, podsumowanie jak wielu ludzi mi - nam, czyli również sobie - pomogło... Otóż, po mojej odezwie oraz setkach e-maili, pism do niemal wszelkich msc, otrzymałem ni mniej ni więcej tylko 0 (zero) czegokolwiek (w tym propozycji zamieszkania, np. w jakimś domku letniskowym po sezonie, czy piwnicy, otrzymania np. notebooka, bym  mógł przygotować kolejne ny pisma (nawet od służb specjalnych z nadajnikiem...), pracy (np. w jakiejś redakcji)). [W tym czasie dla kor, na alkohol, tn, narkotyki ludzie przeznaczyli dziesiątki miliardów zł! – To kolejny przykład na to jak myśli, a w efekcie postępuje, przeogromna większość ludzi!] Pozwolą P. że nie będę dziękował (dalej zasuwam jako tzw. fizol by m.in. przeżyć)... Pewnie (tradycyjnie) doczekam się uznania po śmierci... (z łopatą w ręce, albo w śmietniku?)(na wszelki wypadek – z góry dziękuję...).

 

Jak już napisałem, będą  „tylko” 4 numery tego pisma. Chciałem dobrze. Poświęciłem próbom zdziałania czegoś dla naszego dobra b. wiele (nie tylko materialnie). Nie udało się (co najwyżej połowicznie), trudno. Nie ma żadnych przesłanek (...) aby w Polsce, w ciągu najbliższych wielu lat, było lepiej, w tym niezbędnego warunku, a mianowicie zmiany systemu wyborczego (o czym napisałem w poprzednim ne). Gdy ukończę ostatni, 4. nr, wyjeżdżam z tego kraju. Mogę przyjechać, ale wtedy gdy zobaczę, że mój trud nie był daremny.

 

Ponieważ moje dotychczasowe zgłoszenia w Urzędzie Patentowym nie wzbudziły zainteresowania, wymyśliłem inne rzeczy, a mianowicie: nowe narkotyki, truciznę nikotynową i alkohol, które dają wspaniałe doznania i są o połowę tańsze od dotychczasowych, oraz składany (np. na drogę) krzyż. LUUUDZIEEE, SPOKOJNIE – STARCZY DLA WSZYSTKICH CHĘTNYCH!... Aaa, bym zapomniał, ukazała mi się Matka Boska i powiedziała żebym zaczął zbierać pieniądze na budowę Schodów Do Nieba bo koniec świata się zbliża. PROSZĘ PAŃSTWA, BEZ PANIKI!, banki są czynne do 17-18-tej, 5-6 dni w tygodniu, WSZYSCY ZDĄŻĄ WPŁACIĆ (zostawcie sobie coś na jedzenie)... 

Przyjemnej lektury i do następnego razu (nie, nie jestem trwaczem – dlatego nie pójdę do kor, czy jakiejś drobnicy z Pruszkowa czy Wołomina by za grube pieniądze służyć pomysłami. – Ale frajer ze mnie co... – tyle kasy mógł bym mieć).

 

 

Pole tekstowe: OTO NIEKTÓRE KROKI, JAKIE TRZEBA PRZEDSIĘWZIĄĆ W KIERUNKU POPRAWY JAKOŚCI I NORMALNOŚCI ŻYCIA (c.d.)
 

 

 

 

 

 

 

 


3. PRAWO

a) (...)

Prawo patentowe. By dać szansę dokonania zgłoszeń przez osoby nie posiadające śr. finansowych (zdobycie ich zajęło mi kilkanaście lat!), zwiększenia tą drogą liczby nowych, usprawniających, polepszających (m.in. energooszczędnych) nasze życie rozwiązań trzeba spowodować większą dostępność tej procedury min. dając możliwość dokonania bezpłatnego i nie spełniającego tak ostrych wymogów zgłoszenia w zamian za przeznaczenie 10% ewentualnego zysku rzecznikowi, czy Urzędowi Patentowemu. W końcu są one motorem rozwoju - polepszenia bytu ludzkości - tego, iż żyjemy w cywilizacji technicznej. Obecnie niewielkiej części

wynalazców i racjonalizatorów udaje się sprostać, w tym finansowym, wymogom, co zniechęca do dalszych działań w tej materii, zajmujących się tym i mających taki zamiar. Równie ważne jest ułatwienie wdrożenia udanych rozwiązań. Obecnie graniczy to niejednokrotnie z cudem (rysunki i opis swoich zgłoszeń - oprócz

umieszczenia na stronie internetowej - przekazałem w setki msc! Banki domagają się stałego, udokumentowanego źródła dochodu. Bycie wynalazcą, redaktorem (niezależnego) pisma i jednoczesne intelektualne i czasowe zaangażowanie w pracę jest niemożliwe do zrealizowania – to wzajemnie się wyklucza! W ten sposób od lat nie mogę niczego zrealizować, a przecież byłoby to z korzyścią dla wszystkich (dla banku, społeczeństwa i dla mnie). W Polsce inwestuje się głównie w wille, tzn. plebanie..., kościoły, stawianie krzyży, pomników, zmiany nazw ulic, placów, szkół (już niedługo znowu trzeba będzie je zmieniać...) itp...).

 

„KULISY” nr 163, 15.07.2005 r.

JAK ZMARNOWANO POCISK STECKIEGO

Nie przeszywa ciała, poszycia samolotu i nie rykoszetuje – idealny nabój przeciwko terrorystom, konstrukcji polskiego żołnierza. Po ataku zamachowców bin Ladena na World Trade Center amunicję Polaka chciał mieć cały świat. Tymczasem kula trafiła w płot.

(...) Chciał go mieć cały świat

O naboju Steckiego szybko dowiedział się cały świat. Do Inowrocławia, gdzie mieszka konstruktor, gnały tłumy dziennikarzy, nawet z amerykańskiego „New York Timesa”. Do Mesko zgłaszali się Japończycy, Chińczycy, Francuzi, a wszyscy chcieli kupić gotowe pociski. Australijczycy, Kanadyjczycy i Niemcy gotowi byli taką produkcję uruchomić u siebie. Stecki chciał, aby nabój produkowano w Polsce. (...) Po raz ostatni zadzwoniłem do Mesko ze dwa miesiące temu – mówi dziś Stecki. – Powiedzieli mi, że nie są zainteresowani, że nie ma pieniędzy. (...)

Andrzej Chyliński

 

 

h)   PRAWA INNYCH WSPÓŁMIESZKAŃCÓW ZIEMI ZWIERZĄT.

 

Egoistyczne, bezmyślne - destrukcyjne, w tym samobójcze - samouwielbienie: takie zaspokajanie, w tym wyimaginowanych potrzeb – kosztem siebie nawzajem i wszystkich innych stworzeń (w tym potworne eksperymenty – na ogół na zwierzętach). – To cecha homo sapiens (człowieka myślącego...).

 

  Trzeba wprowadzić normalną - niekatolicką - edukację społeczeństwa, iż  nie jesteśmy żadnymi panami innych stworzeń tylko ich braćmi, współmieszkańcami Ziemi. I jak na razie jej totalnymi - niszczącymi i zabijającymi wszystko - samobójczymi pasożytami!

  Warunkiem tzw. posiadania zwierząt musi być posiadanie odpowiednich predyspozycji psychofizycznych i finansowych.

  Cyrk, tresowanie dzikich - upadlanie itp. - zwierząt musi być radykalnie ograniczone! 

 

q        

Można wprowadzić wirtualne strzelnice dla myśliwych (z odgłosami zwierząt, zapachem lasu itp.) by tam mogli zaspokajać swoje instynkty, żądze bez mordowania rzeczywistych zwierząt.

 

·           

Niniejszym oświadczam iż nigdy nie jadłem żadnych produktów ani nie kupowałem, nie używałem niczego co pochodziłoby od gatunków zagrożonych wyginięciem (to w znacznej mierze skuteczny sposób zmniejszenia ich trzebienia). Trzeba być bezmyślnym kretynem/ką (wierzyć w brednie reklamujących je sprzedawców, czy w przypadku minimalnej skuteczności, właściwości leczniczych, poświęcać gatunek nie przejmując się tym, w tym przyszłymi pokoleniami! Od leczenia są skuteczne leki, a nie zabobony) by postępować inaczej – przyczyniać się do zbrodni na gatunku!

 

 

 www.faktyimity.pl | nie, 31 sierpień 2008 00:32 / Kapitan

Na temat przywożenia zwierząt z innych stref klimatycznych do środowiska w którym nie powinny żyć, bo natura wyznaczyła im inne miejsce, mam negatywny stosunek.

One nie powinny być w ogóle przedmiotem handlu, nawet dla ogrodów zoologicznych – to jest dla nich wiezienie, one tam denaturalizują się, powinny żyć na wolności. Cyrk również powinien obyć się bez tresury, bo to jest forma niewolnictwa.

Oprócz zwierząt udomowionych reszta powinna żyć w swoim środowisku naturalnym, na wolności, a człowiek powinien umiejętnie z nimi koegzystować.

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [04.06.2009, 21:49] 1 źródło

LEKI BĘDĄ TESTOWAĆ NA WIRTUALNYCH LUDZIACH

Zakończy się cierpienie zwierząt. Kiedy?

Skomplikowany model komputerowy udający człowieka i testy na żywych komórkach, w przeciągu jednego pokolenia mogą zastąpić testy na zwierzętach, które są dla nich okrutną torturą - donosi "The Times" za naukowcami, uczestniczącymi w wykładach i pokazach zorganizowanych w ramach The Times Cheltenham Science Festival.

Zdaniem obecnych na tym wydarzeniu ekspertów, potrzeba dwudziestu kilku lat, by technika nadążyła za potrzebami.

Już dziś postępy w biologii komórkowej pozwalają naukowcom oceniać precyzyjnie skuteczność nowych leków bez udziału zwierząt. Przykładem są tu mikropłuca, namnożone komórki pobrane z żywego organu, które mogą pokazać toksyczność nowych kosmetyków wobec danego organu.

Czasem chyba to tradycja każe nam odwoływać się do testów na zwierzętach. Przecież już dziś istnieją modele komputerowe, na których przeprowadzając testy otrzymuje się dokładniejsze wyniki - mowi biolog komórkowy Kelly BéruBé z uniwersytetu w Cardiff.

Odtwarzając z komórek żywe tkanki można badać zarówno samo gojenie się ran jak i wpływ leków na cały organizm. Choć liczba zwierząt laboratoryjnych spada, nadal jest ich około 3 milionów, głównie za sprawą rosnącej liczby genetycznie modyfikowanych myszy i szczurów, które są łatwe w utrzymaniu i dokonywane w nich zmiany pozwalają na lepsze odwzorowanie reakcji ludzkich tkanek. | JS

 

 

 

 

10. ZAPOBIEGANIE I WALKA Z PRZESTĘPCZOŚCIĄ, W TYM Z TERRORYZMEM, ORAZ DESTRUKCYJNYMI DYKTATURAMI. KARY I ODSZKODOWANIA ZWIĄZANE Z PRZESTĘPCZOŚCIĄ. BEZPIECZEŃSTWO

 

a)      CO MOŻNA ZROBIĆ M.IN. W IRAKU, AFGANISTANIE.

PISMO DO OSÓB OKALECZONYCH PSYCHICZNIE, OGŁUPIONYCH, ZASTRASZONYCH PRZEZ ORG. RELIGIJNE – STĄD NIEZDOLNYCH DO  SAMODZIELNEGO, RACJONALNEGO WYCIĄGANIA WNIOSKÓW (to pismo można przetłumaczyć i przekazać m.in. Irakijczykom, Afgańczykom)

        Jeżeli jakieś bóstwo ma nagradzać za mordowanie - w tym za to, że ktoś staje się mordercą!!! - to ja się pytam co to za bóstwo?!! Dlaczego wyznawcy wszechmogących - w tym wszechwiedzących - sprawiedliwych itp. bóstw wyręczają  je w karaniu. Czyżby lepiej od nich wiedzieli czy, kto i na jaką karę zasłużył!!?...

        Podobnie wygląda sytuacja z miłowaniem bólu, cierpienia – bo ono w ten sposób okazuje miłość...!! – Na pewno nieraz słyszeliście Państwo ten emocjonalny debilizm od specjalistów-ek od spraw bóstwowych... Skąd te - nie mające absolutnie nic wspólnego z faktami, rzeczywistością - założenie, że bóstwo jest dobre (zakładając jego istnienie)?!

        Zastanówcie się też ogłupiani, a w efekcie oszukiwani - wykorzystywani - ludzie - ofiary - lokalnej org. nad sensem tego co wam wmawiają, np.: macie obecnie narządy płciowe i kobiety z którymi możecie je wykorzystać, ale wy wolicie robić to po śmierci w niematerialnym świecie...?! Itd., itp.... – Posłużcie się logiką, a cały ten totalny bezsens , utopię zdemaskujecie i staniecie się normalnie, niezależnie myślącymi ludźmi, których ciężko będzie namówić do czegoś złego, absurdalnego, oszukać i wykorzystać. 

        Dlaczego bóstwa nie chronią swoich wyznawców (w tym m.in. Wojtyłów, Husajnów, tzw. przywódców religijnych) którzy muszą się ukrywać, chorują, są mordowani?!...

        Jeżeli ktoś podpiera się retoryką religijną tzn., że jest najprawdopodobniej miernotą intelektualną, jego intencje nie są czyste i nic dobrego z tego nie

      wyniknie.

        Czy z religijnego zamroczenia wynika coś dobrego (oczywiście poza korzyściami dla kapłanów, tzw. przywódców religijnych..., i innych osób wykorzystujących taki stan rzeczy)?!... Przecież religie dały ludziom wszelkie możliwe cierpienia i nieszczęścia!!!, w tym podporządkowanie i wykorzystywanie społeczeństw przez oszukujących je nikczemników! Dlatego w tych krajach, gdzie współrządzą członkowie org. relig., jest tak źle! Jest tam największa przestępczość, bieda itp.!

        Gdyby terrorystom zależało na opuszczeniu Iraku przez wojska koalicyjne to nie dawaliby powodów do ich pozostawania swoimi działaniami! W interesie wszelkich społeczeństw jest pełny rozwój a nie podporządkowywanie się, utrzymywanie, służenie kaście religijnej. A wy nie służycie społeczeństwu tylko jesteście jego zdrajcami – marionetkami tej kasty, broniąc jej interesów.

Gdyby nie takie działania tych grup nie byłoby również ofiar wśród ludności cywilnej.

        Modlenie się to nic innego jak wmawianie sobie (kodowanie w umyśle) istnienie danego bóstwa - więc i jego wpływu na wszystko, w tym na swoje życie - przypisywanie zdarzeniom ponadnaturalnych przyczyn i wtedy pomyślne – jako nagroda, a niepomyślne – jako kara zdarzenia są dowodem jego istnienia... Jest to pozbywanie się zdolności do racjonalnego, zdroworozsądkowego myślenia. – Wówczas, naturalną koleją rzeczy, pojawienie się kogoś (np. tzw. kapłana) czy nawet myśli (np. o zbrodni o podłożu religijnym) oznacza, że to bóstwo tak widocznie chce, a bóstwu sprzeciwiać się nie można... I za posłuszność jego woli nagrodzi, a za nieposłuszeństwo ukaże. Więc za wszystko odpowiedzialne staje się bóstwo – wykonawca „jego woli” ma czyste sumienie i jest dumny z tego co zrobił. Stąd zdolność takich ludzi do wszystkiego każdych, w tym dowolnie absurdalnych, aspołecznych działań, byleby tylko kapłanowi (bóstwu) się przypodobać.

 

            WIERZĄCY, A MYŚLĄCY

Jestem osobą myślącą, czyli nie naśladującą bezmyślnie innych, bez względu na ich ilość; niewierzącą w rzeczy irracjonalne – osądy dokonuję nie pod wpływem emocji, w tym strachu, że dane myśli mogą się tzw. kapłanom, bóstwu nie spodobać. Stąd mam zdolność m.in. do krytycznego osądu, dogłębnego analizowania. Dla bóstwa nie byłoby żadnym problemem przekonać mnie o swoim istnieniu. A tak się składa, że tzw. nawracaniem zajmują się osoby ewidentnie głupie, ogłupione, okaleczone, zdegenerowane (w tym pazerne, zachłanne, leniwe, chciwe władzy, bezkarności, wolące pasożytować kosztem innych zamiast postępować konstruktywnie) itp. czyli ostatni ludzie jakim należy ufać. Nie miałbym absolutnie nic przeciwko temu by nawracaniem zajmowało się bóstwo (sam bym mu pomógł).

 

PRÓBA (do wyboru).

            Specjalistów od bóstw można poddać próbie:

  1. Niech bóstwo (podobno wszechmocne...) potwierdzi pisemnie, że istnieje (ponieważ bóstwa mają to do siebie, iż są b. nieśmiałe... można kartkę i długopis włożyć do skrzyni) potwierdzając, iż dany prorok, kapłan (czy co tam) ma cokolwiek z nim wspólnego (specjalista... może w tym celu np. wyć, skomleć, lamentować, a nawet zrobić kupę);
  2. Niech bóstwo pisemnie (...) zaprzeczy, iż kapłani itp. to oszuści, nieroby, i religia nie służy im do życia w dobrobycie, poważaniu, bezkarności i nieróbstwie.
  3. Niech specjalista/ści (nim więcej tym lepiej...) wsadzi swój łeb do wody i tak się modli przez kwadrans (jest to też skuteczny sposób na pozbycie się b. wielu problemów...).
  4. Niech specjaliści, bezwzględnie zawierzający bóstwu, wejdą do głębokiego dołu z bombą zegarową (tak ze 10 kg na łeb powinno wystarczyć – nie rozdrabniajmy się) i liczą na interwencję bóstwa (w końcu to jego sługi, wyznawcy), że powstrzyma wybuch (mogą się modlić, obłożyć wszelkimi świętymi pismami, relikwiami, a nawet je zjeść). Jeśli przeżyją tzn. że rzeczywiście powinni podkładać bomby pod innych – na próbę, ale podkreślam: WYŁĄCZNIE W TEJ KOLEJNOŚCI! Chyba nie jesteście małej wiary? (mam nadzieję, że amerykańscy saperzy pomogą sługom bożym dać świadectwo prawdzie...).

PS

MOŻECIE SIĘ MODLIĆ, w tym najwyżsi rangą w danej organizacji, 16 godzin dziennie i 365 dni w roku, jak kto chce i o co chce: o karę dla mnie, moje nawrócenie, jedno i drugie, do wszystkich bóstw na raz, każdego z osobna, czy tylko jednego (tylko proszę się gimnastykować – przynajmniej taki będzie z tego pożytek). Dotyczy to też ofiar wszystkich organizacji religijnych, w tym o to by wasze dzieci też znalazły się w takim stanie jak wy, ale TYLKO MÓDLCIE SIĘ OTO (sami im nic nie róbcie, nawet módlcie tak, by o waszych modłach nie wiedziały – tak będzie najobiektywniej, najetyczniej). No chyba nie jesteście małej wiary; wierzycie w modły, swoje bóstwo, w tym w jego nieograniczone możliwości, nieomylność, wszechwiedzę itp. (już ono/e zajmą się mną, innymi, waszymi dziećmi i Wy nie musicie). Więc jeśli jakieś bóstwo uzna że zasłużyłem na karę to niech ono mnie ukaże, a nie osobnicy broniący swoich interesów, ich poplecznicy, koniunkturaliści, ich ogłupiane, okaleczane ofiary!

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [19.02.2009, 19:28] 1 źródło |

GRUPOWE MODŁY SKŁANIAJĄ DO SAMOBÓJCZYCH ZAMACHÓW

Tak twierdzą psycholodzy.

Najnowsze badania palestyńskich muzułmanów pokazują, że choć związek między zamachami, a religią istnieje, to nie islam popycha wiernych do samobójczych ataków. Winę za zamachy ponoszą wspólne modlitwy - donosi pismo Psychological Science.

Według psychologów im częstsze są wizyty modlitewne w meczecie, tym większa jest skłonność do popierania idei samobójczych zamachów. Głęboko wierzący muzułmanie, którzy modlą się równie często, ale prywatnie, tej tendencji nie przejawiają.

Dalsze badania potwierdzają tę zależność także w przypadku innych religii. W telefonicznej sondzie zapytano Żydów mieszkających w Strefie Gazy i Zachodnim Brzegu o poparcie dla samobójczych ataków na Palestyńczyków.

Wśród modlących się w domach takie poparcie wyraziło jedynie 6 procent pytanych. Wśród tych, deklarujących częste wizyty w synagodze, już 23 procent - informuje pismo.

Takie same wyniki osiągano też w przy katolikach w Meksyku, muzułmanach w Indonezji, protestantach w Wielkiej Brytanii, hindusach w Indiach i prawosławnych Rosjanach.| J

 

 

„PRZEGLĄD” nr 3(317), 22.01.2006 r.: Co najmniej 362 pielgrzymów zostało zadeptanych przez tłum podczas rytualnego kamieniowania szatana w miejscowości Mina pod mekką.

[Nazwa rytuału jest chyba nieodpowiednia... – red.]

 

 

TERRORYZMOWI NAJLEPIEJ ZAPOBIEGAĆ.

Można to robić m.in. zapewniając odp. warunki rozwoju – tzn. zmniejszając dysproporcje w poziomie życia między krajami bogatymi a biednymi; chroniąc społeczeństwa przed organizacjami religijnymi (...) 

To org. finansowopolityczne, uchodzące za religijne, generują większość problemów nękających ludzkość. M.in. wypaczając ludzką psychikę (nasza, lokalna m.in. uzależniając swoje ofiary od: gliny, gipsu, papieru, patyków, budowli, modlenia się, płacenia kapłanom... itp. co negatywnie rzutuje na wszystko).

        Ponieważ znaczącym problemem w krajach rozwijających się jest przeludnienie trzeba - oprócz edukacji w tym temacie - budować tam fabryki produkujące nieszkodliwe śr. antykoncepcyjne, zmniejszającymi też liczbę zarażeń.

        W krajach opanowanych przez org. religijne (np. w Iraku) trzeba stworzyć „oazy” –  msa, obszary neutralne religijnie, gdzie nikt nikogo nie będzie mógł zmuszać, wywierać presji, do wyznawania jakiejkolwiek religii (w tym również katolickiej. Np.: chcesz zjeść, ubranie no to się ochrzcij, pomódl – a później dawaj forsę za zbawienie i przyprowadź następnych).

        Trzeba zastąpić szacunek dla wieku, funkcji (np. religijnej) szacunkiem dla pozytywnych cech charakteru, a szczególnie efektów takich działań (jeżeli Amerykanie kłaniają się przed facetami z brodą, tzw. przywódcami religijnymi (podobnie jak nasi politycy...), z nimi negocjują  itp. to tym bardziej tacy osobnicy cieszą się poważaniem, posłuchem wśród wyznawców, ludności i są słuchani. Decyzje, być słuchani, szanowani, powinni podejmować mądrzy, prawi, a nie religijni (...), ludzie).

        Zamiast tzw. poszanowania religii, tradycji normalna edukacja, takie źródła wiedzy, a nie indoktrynacja religijna (obecnie, w wielu przypadkach, to kapłani, i to co napisali ich poprzednicy, decydują co jest prawdą... i o czym mają myśleć wyznawcy) jest gwarantem m.in. zminimalizowania ekstremalnych, aspołecznych działań.

        Podobnie ma się sytuacja z poszanowaniem tradycji (z godnie z nią m.in. w niektórych krajach okalecza się narządy płciowe, w tym b. ciężko dziewcząt (oni lepiej wiedzą od bóstwa, natury jak powinny wyglądać!...); morduje się tysiące kobiet rocznie gdy są podejrzewane o tzw. „podejrzane” kontakty z mężczyznami!).

        Tylko prawi, mądrzy ludzie, mają przekazywać wzorce; odpowiednio przygotowane formy nauczania, przekazu wiedzy, informacji. Czyli KAŻDY musi mieć możliwość bezproblemowego poznania obiektywnej prawdy o org. religijnych, oraz samodzielnego zadecydowania o przebiegu swojego życia (a nie np. rodzice, przywódcy religijni). Bo inaczej dzieci będą robiły to co rodzice, czyli opłacać i słuchać org. religijne!

        Trzeba trzymać z daleka, od tych krajów, katolickich dyktatorów, którzy tylko czekają na okazję by opanować kolejne społeczeństwo.

        By skończyć z terrorem i ludobójstwem w Korei Północnej trzeba tych ludzi uświadomić m.in. dostarczając ulotki z opisem i zdjęciami więzień, obozów zagłady w tym kraju. Te informacje w końcu obudzą to społeczeństwo. Przecież odpowiedzialnych za to jest niewielu i nie dadzą rady całemu uświadomionemu społeczeństwu. Trzeba w tych sługusach i oprawcach wzbudzić strach przed odpowiedzialnością i to oni mogą dokonać przewrotu licząc na złagodzenie kary.

        Trzeba umożliwić tym ludziom odbiór odpowiedniej stacji radiowej, telewizyjnej by mieli orientacje w jakim kraju żyją, jak jest na świecie – jaka jest rzeczywistość.

q          

Na skrzyżowaniach i w innych msh o dużym zagrożeniu atakami można ustawiać systemy obezwładniające (m.in. z wykorzystaniem silnych, modulowanych, źródeł dźwięku, światła, miotaczy pyłu pieprzowego, elektroszokerów, podnoszonych zapór uniemożliwiających przejazd), oraz z bronią ostrą sprzężone z kamerami.

q        

Do rozpracowywania, likwidacji org. terrorystycznych najlepiej wykorzystywać ich członków po ich uświadomieniu (odtruciu umysłów np. po religijnej truciźnie). Zysk będzie potrójny gdyż nie będzie danej organizacji, terrorystów a w ich mse zyskamy normalnych ludzi.

 

 

"WPROST" Numer: 33/34/2006 (1236)

DRUGA BITWA O ANGLIĘ

Europejska Konwencja Praw Człowieka chroni islamskich terrorystów przed deportacją z Wielkiej Brytanii

Pakistański wywiad działał błyskawicznie i, jak zwykł to robić, zapewne brutalnie. Aresztowanemu w Karaczi Raszidowi Raufowi już po kilku godzinach przesłuchania rozwiązał się język. Dzięki temu wyjaśniło się, co knuje obserwowana od ponad roku przez MI5 grupa kilkudziesięciu muzułmanów z Wielkiej Brytanii. W zamachu na co najmniej 10 samolotów lecących z londyńskiego Heathrow do różnych portów w USA miało zginąć nawet dwa razy więcej osób niż podczas ataków 11 września. Władze w Londynie podały później, że udało się udaremnić "masowe morderstwo na niewyobrażalną skalę". Nie ma jednak powodów do radości. Jest pewne, że terroryści ponowią próbę. Odkryli bowiem dziurę w systemie bezpieczeństwa, której nie da się szybko załatać. Jest jeszcze jedna, gorsza wiadomość: armia islamskich frustratów, gotowa dopuścić się najokrutniejszych zbrodni, ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.

 

Bomba w butelce

- Niecałe dwa miesiące temu Al-Kaida zapowiadała, że pomści Irak i Afganistan, atakując brytyjskie i amerykańskie samoloty. 16 sierpnia miała spełnić tę obietnicę - uważa Paul Baver, niezależny analityk zajmujący się islamskim terroryzmem. Zamachowcy chcieli wnieść na pokład samolotów ładunki wybuchowe w stanie płynnym. Po "doprawieniu" ich substancjami barwiącymi mogą imitować napoje, pasty, żele, nawet mleko dla dzieci. Niedoszli zamachowcy aresztowani w ubiegłym tygodniu chcieli podobno wnieść w bagażu podręcznym płynne bomby w butelkach napojów energetyzujących.

To, że terroryści spróbują dokonać zamachów z wykorzystaniem takich substancji, było pewne od lat. W 2002 r. FBI ostrzegało, że członkowie Al-Kaidy omawiają użycie "bomb w płynie" podczas ataków na samoloty. Zamachowcy, którzy zabili w Londynie 52 osoby 7 lipca 2005 r., rozważali użycie ładunków z nadtlenkiem acetonu (TATP). Problem w wypadku takich substancji leży nawet nie w tym, że na lotniskach brakuje skanerów, które by je wykrywały. Tego typu skanery w ogóle nie istnieją! Gwarancji bezpieczeństwa nie ma więc żadnych. Tymczasem terroryści, gdy znajdą dziurę w systemie, nie odpuszczą. Tym razem ją znaleźli. - Jednym ze znaków rozpoznawczych Al-Kaidy jest to, iż wraca do celów, których wcześniej nie zniszczyła, a jej nowi członkowie błyskawicznie uczą się na błędach poprzedników - twierdzi Bruce Hoffman, ekspert Rand Corp. Tak było m.in. podczas zamachu na okręt USS "Cole" w 2000 r., który poprzedził nieudany atak na USS "Sullivan" rok wcześniej.

Al-Kaida próby z płynami prowadzi od ponad dekady. W 1994 r. bomba umieszczona pod siedzeniem w samolocie z Manili do Tokio zabiła tylko jedną osobę. Śledczy bez skutku szukali motywów zabójstwa japońskiego biz-nesmena. Okazało się, że był przypadkową ofiarą, a celem zamachu było sprawdzenie, ile materiału wybuchowego trzeba do zniszczenia całej maszyny. Plan serii ataków na 11 samolotów lecących do USA nie wypalił, bo w kuchni u jednego z terrorystów wybuchły składowane tam materiały. Dopiero wówczas wyszło na jaw, że misternie zaplanowana w 1994 r. operacja "Bojinka" miała polegać również na zabiciu Jana Pawła II i wysadzeniu kwatery głównej CIA. Al-Kaida 11 września korzystała z doświadczeń "Bojinki".

 

Dokopać mniejszemu bratu

Z pewnością i tym razem terroryści wyciągną wnioski. Zwłaszcza że lekcja była wyjątkowo dotkliwa - eksperci są zgodni, że w organizację zamachu były zaangażowane co najmniej dwie komórki terrorystyczne. Podobno już pod koniec ubiegłego roku było jasne, że szykują zamach. Mimo że - jak mówi się nieoficjalnie - do grupy przeniknął brytyjski agent, brakowało danych, jaki to ma być atak i gdzie. Źródła w Departamencie Bezpieczeństwa Narodowego USA ujawniły, że punktem zwrotnym było aresztowanie Raszida Raufa. Wyjawił on szczegóły, ale pozostający na wolności jeden z jego wspólników wysłał zaszyfrowaną wiadomość o treści: "Atakujcie teraz". Podsłuchujący telefony w Pakistanie i monitorujący maile Amerykanie przechwycili tę wiadomość. Aresztowania we wschodnim Londynie, High Wycombe i Birmingham zaczęły się błyskawicznie. 9 sierpnia za kratki trafiły 24 osoby. - Skala tego spisku jest jednak zatrważająca, bo był on znacznie większy od wszystkiego, co widzieliśmy od czasu ataków 11 września - uważa Paul Wilkinson, autor książki "Terrorism Versus Democracy".

Ujawnienie nazwisk podejrzanych wywołało szok. Większość niedoszłych zamachowców to 20-latkowie urodzeni w Wielkiej Brytanii, pochodzący z klasy średniej. 25-letni Oliver Samant zaledwie pół roku temu przeszedł na islam. W tym samym czasie religię zmienił syn polityka partii konserwatystów, 19-letni Don Stewart-Whyte, absolwent prestiżowej ChallonerŐs Grammar School. 23-letni Waheed Zaman studiował biomedycynę i był działaczem towarzystwa muzułmańskiego na londyńskim uniwersytecie, 24-letni Usman Saddique pracował w pizzerii, a 23-letni Asim Tariq w ochronie lotniska Heathrow.

Rok temu, gdy czterej młodzi Brytyjczycy dokonali samobójczych zamachów w Londynie, mówiono, że znaleźli się pod wpływem radykałów z Al-Kaidy. Dziś wiadomo, że siatka Bin Ladena nie miała z organizacją tamtego zamachu nic wspólnego. Można mówić jedynie o wpływie jej ideologii. Tym razem związek z fundamentalistami z Pakistanu istnieje. Mowa jednak nie o czterech, lecz o 24 osobach, które urodziły się i wychowywały w Wielkiej Brytanii i chciały popełnić samobójstwo, zabijając tysiące niewinnych ludzi. - Najwyższy czas przyznać, że Wielka Brytania wysunęła się na prowadzenie wśród państw, które mają na swym terenie najwięcej ekstremistów - mówi Magnus Ranstorp, badacz ze Swedish National Defense College w Sztokholmie. O ile w Azji czy na Bliskim Wschodzie można zrozumieć motywy zamachowców, bo działa się ich społecznościom krzywda, której byli świadkami lub której doświadczyli, w wypadku urodzonych i wychowanych w Wielkiej Brytanii mowa o zupełnie nowym rodzaju terroru. Nie ma on celu i motywowany jest jedynie ślepą rządzą zemsty. Wyrządzenie krzywdy Ameryce jest celem nr 1, ale osiągnięcie go jest coraz trudniejsze, więc istnieje cel alternatywny. - Nie możesz ukarać USA? Dokop Wielkiej Brytanii. Ukarz mniejszego brata - tak właśnie myślą ci ludzie - wyjaśnia Ranstorp.

 

Mission Impossible?

Rok temu rząd brytyjski, zaskoczony atakami w Londynie, zaczął wprowadzać reformy, które miały pokazać jego determinację w walce z terroryzmem. W początkowej fazie odizolowano od społeczności muzułmańskiej 17 radykalnych przywódców, którzy od lat deklarowali sympatię dla Al-Kaidy i popierali samobójcze zamachy. Wcześniej przez lata władze tolerowały ich, bo byli chronieni m.in. Europejską Konwencją Praw Człowieka, która uniemożliwia deportację imigranta do kraju, w którym grozi mu kara śmierci albo tortury. Te przepisy chroniły m.in. Abu Katadę, nazywanego "duchowym ambasadorem Bin Ladena w Europie", który ścigany jest w Jordanii za udział w serii zamachów. Ostatnio połowicznym sukcesem okazało się usunięcie z wysp Omara Bakriego Mohammeda, który nieopatrznie pojechał na wakacje do Libanu, tracąc możliwość powrotu. Jego prawnicy zapowiedzieli, że wystąpią do sądu ze skargą o naruszenie praw człowieka, bo rodzina Bakriego mieszka na Wyspach i ma on prawo dołączyć do niej.

Poza polityką ekstradycji brytyjski rząd przeforsował przepisy (tzw. control orders), które pozwolą szefowi MSW bez nakazu sądu ograniczyć podejrzanemu prawo do przemieszczania się, kontaktowania z innymi, pracowania czy kupowania określonych produktów. W ostatniej z wdrożonych ustaw, poza przedłużeniem do 28 dni maksymalnego okresu zatrzymania bez postawienia zarzutów, zdefiniowano nowe rodzaje przestępstw, takie jak gloryfikowanie terroryzmu, podżeganie do zamachów lub odwiedzanie baz terrorystów. Ostatnim z pomysłów jest projekt wprowadzenia dowodów osobistych. Optymistycznie zakłada się, iż Brytyjczycy będą je mieć "już" za 9 lat. Jednocześnie rząd zajął się reformą służb specjalnych i policji. Zatrudnienie ma w nich wzrosnąć z 2200 osób do 3200 w 2008 r. Tyle że trwające aż trzy lata szkolenie nowych agentów z pewnością przedłuży oczekiwanie na wzrost efektywności tych służb.

Sytuacja wymaga tymczasem natychmiastowych działań. Do stałej obserwacji jednego tylko podejrzanego potrzeba około 30 agentów, tymczasem MI5 podała, że 1200 islamskich radykałów powinno być obecnie inwigilowanych. Nie ma szans na stałą ich obserwację i kontrolę. Peter Clarke, szef oddziału antyterrorystycznego w Scotland Yardzie, ujawnił, że policja zajmuje się 70 dochodzeniami dotyczącymi terroryzmu. - Sytuacja jest bezprecedensowa, a pojawianie się nowych spraw pokazuje, że nie wygrywamy - uważa. Jednocześnie nowe przepisy przynoszą marny efekt: z ponad tysiąca aresztowanych niewiele ponad 150 usłyszało zarzuty. Nic dziwnego, że media zaczęły rozwijać skrót MI5 jako Mission Impossible.

 

Zwierciadło Europy

W Wielkiej Brytanii legalnie mieszka 1,6 mln muzułmanów. Większość przybyła na Wyspy w latach 80. i 90., gdy wydawały się one rajem dla imigrantów. Również dla radykałów, których prawo do wolności wypowiedzi było przestrzegane z żelazną konsekwencją. Pożywką dla fundamentalistów stał się na pewno fakt, iż dla wielu nowy kraj nie popłynął mlekiem i miodem. Statystyki wskazują, że bezrobocie wśród muzułmanów jest wyższe niż wśród wyznawców innych religii i wynosi 28 proc., podczas gdy brytyjska średnia to 12 proc. Powszechna jest opinia, że społeczna izolacja wyznawców Allacha i ich brak perspektyw są pożywką dla organizacji terrorystycznych. - To nieprawda. To równie łatwa odpowiedź jak ta, której młodym udzielają radykałowie - uważa Menzies Campbell, przewodniczący opozycyjnych Liberalnych Demokratów. - Tylko półgłówek nie zrozumiałby, że chodzi o brytyjską i amerykańską politykę zagraniczną - twierdzi Asghar Bukhari, przewodniczący londyńskiego Muslim Public Affairs Committee. Ehsan Hannan, rzecznik londyńskiego Muslim Center, dodaje, że "wprowadzanie demokracji siłą" spowodowało wybuch gniewu. Jednocześnie, jak podkreśla Hannan, wielu muzułmanów jest przekonanych, że nowe prawo ma ich prześladować. Oliwy do ognia dolało zabicie przez policję zeszłego lata niewinnego imigranta z Brazylii. W czerwcu policja aresztowała dwóch braci muzułmanów podejrzewanych o przygotowywanie ataku chemicznego w Londynie. Okazało się, że ich jedynym przestępstwem było to, że mieli w komputerze film z dziecięcą pornografią.

Wielka Brytania, gdzie domorośli zamachowcy dokonali rok temu pierwszego w Europie zamachu terrorystycznego, może się okazać zwierciadłem całego kontynentu. Już wcześniej nim była, gdy w Londynie na masową skalę zaczęli się pojawiać islamscy fundamentaliści. Dzięki temu miasto zyskało przydomek Londonistan. To tam rozgrywały się kolejne batalie radykałów islamskich, w których zyskiwali oni coraz większe przywileje. Wielka Brytania godziła się na to, podobnie jak później inne kraje europejskie. Czyniły to w imię własnych wartości. "Masowego morderstwa", do którego miało dojść w samolotach 16 sierpnia, nie chcieli dokonać przybysze z Azji czy Bliskiego Wschodu, lecz młodzi Brytyjczycy. Ich plany są dowodem na to, że gardzą oni swą ojczyzną i jej prawami. Tego problemu nie rozwiążą najnowocześniejsze skanery na lotniskach ani najostrzejsze prawo antyterrorystyczne.

Agata Jabłońska

Arkadiusz Kotliński

 

 

"WPROST' Numer: 3/2007 (1256): ZBIERANIE BURZY Nie każdy muzułmanin jest terrorystą, ale terroryzm jest w większości islamistyczny

Dzielny mudżahedin

Gdy w latach 70. i 80. XX wieku USA walczyły z ZSRR o dominację w świecie, ideą dżihadu usprawiedliwiano napływ ochotników w góry Afganistanu. Ta idea była głęboko zakorzeniona w muzułmańskiej historii - w ciągu ponad 1400 lat istnienia islamu zostało wypowiedzianych i wygranych wiele dżihadów.

Przywódcy świata anglosaskiego wiedzieli zatem - lub powinni wiedzieć - że wzywając do dżihadu w Afganistanie i planując dżihad w Azji Środkowej gwoli pozbycia się stamtąd ZSRR, wypuszczają z butelki potężnego dżina. Mimo to media nie podjęły żadnych prób wyjaśnienia, co naprawdę oznacza dżihad. Na Zachodzie nie tylko media antykomunistyczne, lecz także liberalne i lewicujące podziwiały mudżahedina, a charakteryzując tego bojownika, stworzyły krótką listę frazesów opiewających jego umiłowanie wolności, wytrzymałość i odwagę. Trwało to, dopóki mudżahedini nie przyjęli antyzachodniego kursu. Niestety, ani administracja Busha seniora, ani Clintona nie podjęły wysiłku, aby zamknąć dżina dżihadu w butelce, kiedy problem Afganistanu "został rozwiązany" i radziecka armia opuściła ten kraj. Świat był zajęty upadkiem wschodnioeuropejskiego imperium i walką z Saddamem w Kuwejcie.

W Afganistanie pierwsze kroki w mordowaniu "niewiernych" stawiał Osama bin Laden, zapewniający pomoc organizacyjną swym arabskim i pasztuńskim braciom, którzy zabijali szurawi - Sowietów i ich afgańskich sprzymierzeńców. Określenie "dżihad defensywny" odnosi się do każdego terytorium okupowanego czy kontrolowanego przez niewiernych. Po wycofaniu się ZSRR Afganistan opuścili też Amerykanie, podczas gdy ich pakistańscy i saudyjscy sojusznicy wspomagali talibów.

Ariel Cohen

 

 

„WPROST” nr 31(1131), 2004 r.

ŚMIERĆ W INTERESIE

PÓŁ KILOGRAMA ZŁOTA OFERUJE DZIŚ BIN LADEN ZA GŁOWĘ AMERYKANINA BĄDŹ POLAKA

(...) Kolejna różnica między tym, czego oczekują Irakijczycy, a tym, co terroryści rzekomo dla nich chcą wywalczyć, to przyszłość państwa. Irakijczyków nie interesuje dyktatura na wzór saudyjskiej ani republika podobna do Iranu. Sondaże - w tym przeprowadzone na zlecenie Gallupa - wskazują, że chcą oni świeckiego państwa, rządzącego się regułami demokratycznymi. Terroryści, sądząc po tym, co wypisują m.in. w portalach internetowych, żadnego planu nie mają. Powtarzają tylko, że chcą "porządków bożych", co nijak się ma do wyobrażeń przeciętnego Irakijczyka o przyszłości.

Terroryści z Al-Kaidy w Iraku - czy z jej odnogi w postaci grupy Zarkawiego, czy grożącej nam Al-Tawhid - w przeciwieństwie do swych poprzedników z Czerwonych Brygad, baskijskiej ETA, irlandzkiej IRA czy Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny nie mają nic wspólnego z walką o niepodległość kraju. Nie mają też poparcia społeczeństwa ani planu politycznego. Terroryzm to ich sposób na zarabianie pieniędzy - bin Laden za głowę każdego cudzoziemca z państw koalicji obiecał płacić pół kilograma złota. Ustępstwa mogą doprowadzić jedynie do przekształcenia Iraku w państwo na wzór talibanu.

Agata Jabłońska

 

 

"PRZEGLĄD" nr 15(329), 16.04.2006 r.

IRAK W OBLICZU WOJNY DOMOWEJ

ŻYCIE W IRAKU STAJE SIĘ CORAZ BARDZIEJ BRUTALNE. MIESZKAŃCY MASOWO SIĘ ZBROJĄ, ABY BRONIĆ SIĘ PRZED BANDYTAMI

Irak pogrąża się w krwawym chaosie. Codziennie na skutek zamachów, bandyckich napadów oraz walk między szyitami a sunnitami ginie kilkudziesięciu ludzi.

Każdego miesiąca 150 irackich policjantów umiera gwałtowną śmiercią. Od 2003 r. zgładzono 110 członków rad miejskich stolicy. Amerykanie dostarczyli ciężarówki chłodnie, gdyż zabrakło miejsca na składowanie zwłok. Ambasador USA, Zalmay Khalilzad, oskarżył milicje szyickie, że mordują więcej ludzi niż "terroryści". Każdego dnia pod mostami, w rowach przydrożnych, w samochodach porzucane są ciała młodych mężczyzn, uprowadzonych, skutych kajdankami, pobitych, zastrzelonych lub uduszonych. Często świeże groby zabitych można znaleźć, gdy krew wypływa spod cienkiej warstwy piasku. Juan Cole, profesor historii z Michigan i znawca problematyki bliskowschodniej, uważa, że spływająca krwią ziemia jest metaforą obecnej sytuacji w Iraku. Ofiary tych mordów to zazwyczaj sunnici, zgładzeni przez szyickie bojówki. Wielu uważa, że niezliczonych zabójstw dopuściły się "szwadrony śmierci" wysłane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, na którego czele stoi szyicki radykał, Bajan Dżabr. Przerażeni mieszkańcy nie wiedzą, z kim mają do czynienia, rebelianci i kryminaliści bowiem ubrani są często w policyjne mundury, natomiast stróże prawa z obawy przed zamachami występują w cywilu lub, jak bandyci, w maskach na twarzach. Komentatorzy zastanawiają się, czy to już wojna domowa, czy dopiero jej zwiastuny. Pewne jest jednak, że ponad trzy lata po amerykańskiej inwazji sytuacja w Iraku jest gorsza niż kiedykolwiek przedtem. Amerykanie i najważniejsi funkcjonariusze rządowi są względnie bezpieczni w strzeżonej Zielonej Strefie w irackiej stolicy. Ale nawet Zielona Strefa przypomina

 

miasto w stanie oblężenia.

 

Wokół ambasady USA stoją betonowe minibunkry, w których można się schronić na wypadek ostrzału z moździerzy. Ostatnio sunniccy rebelianci uknuli przemyślny spisek, wprowadzili swych ludzi jako funkcjonariuszy i żołnierzy rządowych do Zielonej Strefy, gdzie zamierzali uprowadzić zagranicznych dyplomatów. W ostatniej chwili Amerykanie pokrzyżowali te plany, lecz nie można wykluczyć, że następnym razem partyzantom się uda.

Spirala przemocy rozkręciła się z budzącą grozę mocą, kiedy 22 lutego terroryści, prawdopodobnie sunniccy, zniszczyli bombami Złoty Meczet, święte sanktuarium szyitów w mieście Samara. Rozwścieczeni szyici wzięli krwawy odwet, mordowali sunnickich duchownych, palili meczety. Amerykanie okazali się bezradni wobec tej eksplozji nienawiści. Władze w Bagdadzie wprowadziły godzinę policyjną, dzięki temu udało się uniknąć powszechnej pożogi. Ale i tak, według oficjalnych danych armii USA, od 22 lutego do 22 marca zginęło, przeważnie w starciach na tle religijnym, 1313 irackich cywilów, 173 innych zaś straciło życie w zamachach bombowych. Tysiące osób zostało rannych.

2 kwietnia, kiedy sekretarz stanu USA, Condoleezza Rice, składała wizytę w Bagdadzie, na skutek ognia z moździerzy, zamachów bombowych i egzekucji w Iraku zabitych zostało 50 ludzi.

25 tys. Irakijczyków musiało uciekać ze swych domów, aby ratować życie. Szyitów wypędzano z regionów i dzielnic sunnickich, sunnici w prowincjach szyickich nie byli pewni dnia ani godziny. 41-letni Dhafir Sadun, sunnita i właściciel sklepu w szyickiej dzielnicy Bagdadu Miasto Sadra (dawniej Miasto Saddama), także w popłochu opuścił swój dom. "Nie boję się szyickich milicji. Mieszkamy w Mieście Sadra od 20 lat, wszyscy nas znają, wiedzą, że jesteśmy przyjaciółmi szyitów. Ale ludzie z MSW aresztują każdego sunnitę. Najpierw aresztują, potem zabijają", opowiada Sadun. Waszyngton i Londyn mają nadzieję, że sytuacja się uspokoi, kiedy premier Iraku, szyita Ibrahim al-Dżafari, mający opinię fanatyka religijnego, ustąpi ze stanowiska. Ale na razie Al-Dżafari, nieakceptowany przez sunnitów i Kurdów, nie zamierza odejść. Twierdzi, że został szefem rządu w wyniku demokratycznych wyborów.

Nie ma widoków na stabilizację. Straty wśród cywilów w Iraku rosną z miesiąca na miesiąc. Prezydent George W. Bush przyznaje, że w ciągu trzech lat zginęło 30 tys. Irakijczyków, aczkolwiek niezależni obserwatorzy twierdzą, że liczba zabitych sięga 75 tys. Maleją natomiast straty amerykańskie. W marcu nad Tygrysem zginęło "tylko" 31 żołnierzy USA, chociaż wszystko wskazuje na to, że kwiecień będzie bardziej krwawy. Komentatorzy twierdzą, że sunniccy partyzanci unikają konfrontacji z Amerykanami, dysponującymi potężnym uzbrojeniem, i wyszukują "miękkie" cywilne cele. Ponadto do akcji coraz częściej wysyłane są jednostki rządowej armii i policji irackiej, co pozwala oszczędzać amerykańską krew. Ale ta irakizacja sił bezpieczeństwa zwiększa ryzyko wojny domowej na pełną skalę. Oddziały złożone z szyitów gorliwie walczą z partyzantką sunnitów, mających w czasach reżimu Husajna uprzywilejowaną pozycję. Najlepsze bataliony w nowej armii Iraku tworzą Kurdowie, często noszący emblematy swej własnej milicji - peszmerga. Kurdowie na północy Iraku w praktyce rządzą się sami i nie są zainteresowani stworzeniem silnego państwa ani władzy centralnej. Prawdopodobnie to oddział kurdyjski wziął ostatnio szturmem meczet w Bagdadzie, w którym zginęło kilkunastu szyitów. Przywódcy szyiccy w ostrych słowach oskarżyli Amerykanów o urządzenie tej "masakry".

Można przypuszczać, że Stany Zjednoczone, tworząc armię i policję nowego Iraku, uzbroiły przeciwników w wojnie domowej nad Tygrysem. Niektórzy muzułmańscy komentatorzy, np. saudyjskiego dziennika "Arab News", sugerują, że politycy w Waszyngtonie świadomie podsycają napięcia między grupami religijnymi i etnicznymi w Iraku, aby doprowadzić do podziału kraju i łatwiej sprawować nad nim władzę.

Dla Irakijczyków jeszcze groźniejsi od szyickich milicji, rządowych szwadronów śmierci czy rebeliantów są zwykli kryminaliści, którzy

 

grabią i porywają

 

dla okupu, prawie zawsze bezkarnie. Po upadku reżimu Saddama Husajna Irak stał się krajem bezprawia. Dziesiątki tysięcy obywateli zostało uprowadzonych, nie wszyscy wrócili do domów. Co zamożniejsi wynajmują ochroniarzy, inni w ogóle nie opuszczają swych małych dzielnic, w których czują się względnie pewnie, nie posyłają dzieci do szkoły. Kobiety, które w czasach Saddama bez lęku poruszały się po ulicach, najczęściej przebywają zamknięte w czterech ścianach. W metropolii nad Tygrysem grasują brutalne gangi porywaczy-gwałcicieli.

W Bagdadzie nawet wyjazd po zakupy może się skończyć tragicznie. Ośmiu klientów sklepu z artykułami elektrycznymi w zamieszkanym przez klasę średnią stołecznym okręgu Mansur zostało postawionych pod ścianą i rozstrzelanych przez zamaskowanych napastników.

Trwa prawdziwe polowanie na ludzi wykształconych: lekarzy, naukowców, profesorów. Według danych Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego, od 2003 r. zamordowano w Iraku 89 profesorów i wykładowców uniwersyteckich, przy czym policji nie udało się ująć sprawców żadnej z tych zbrodni. Iraccy akademicy ułożyli dłuższą listę aż 105 ofiar. Jako ostatni zginął w końcu marca z rąk zabójców Ali Muhawesh, dziekan Wydziału Inżynierii stołecznego Uniwersytetu Mustansirija. W kolegium medycznym w Mosulu zamordowano dziewięciu wykładowców. Zgodnie z oficjalnymi danymi rządowymi, w czasie ostatnich czterech miesięcy w Iraku ofiarą zamachów padło 311 nauczycieli.

Nic dziwnego, że osoby wykształcone lub mające jakieś środki finansowe uciekają z kraju. 700 tys. Irakijczyków osiedliło się w Jordanii, wielu innych uciekło do Syrii lub Egiptu. Zazwyczaj bez zezwolenia na pracę, inżynierowie i lekarze zatrudniają się na czarno za nędzną zapłatę. Ci, którzy musieli zostać w Iraku, nie ufają już Amerykanom, rządowi, policji, lecz zbroją się na własną rękę. Bagdad stał się jednym wielkim targiem handlu bronią. Po ataku na meczet w Samarze cena kałasznikowa wzrosła na stołecznych bazarach ze 112 do 290 dol., jednego naboju zaś - z 24 do 33 centów. Granaty ręczne, choć ich sprzedaż jest niezgodna z prawem, można z łatwością kupić za 95 dol.

 

Nocne kanonady w Bagdadzie

nikogo nie dziwią, a przed wschodem słońca policja nie zapuszcza się do niebezpiecznych regionów miasta.

Nawet najwięksi optymiści nie wierzą w uspokojenie sytuacji. Żołnierzy amerykańskich i sojuszniczych jest za mało, aby ustabilizować wielki i ludny kraj. USA mają w Iraku 140 tys. żołnierzy, zdaniem ekspertów militarnych potrzebnych jest co najmniej 460 tys., i to przez długie lata. Istnieją obawy, że płomienie z Iraku przerzucą się na cały Bliski i Środkowy Wschód. Na szyickim południu Iraku coraz większe wpływy zdobywa szyicki Iran. W obawie przed ekspansją Teheranu Jordania i Arabia Saudyjska mogą udzielić pomocy sunnickim rebeliantom. Czy Turcja oprze się pokusie zgniecenia autonomii irackich Kurdów? Ambasador Zalmay Khalilzad miał rację, gdy mówił, że amerykańska inwazja na Irak otworzyła puszkę Pandory.

Krzysztof Kęciek

 

 

"FAKTY I MITY" nr 10, 7-13.03.2008 r.

WYROK ZA SZMINKĘ

Rezultaty przywracania demokracji w Iraku są ogólnie znane. Kraj w ruinie, wojna domowa, miliony obywateli uciekło i tuła się za granicą.

Przeciętni ludzie, wychodząc do pracy czy na targ, nie wiedzą, czy przed końcem dnia nie zostaną po nich strzępy mięsa. Jest jeszcze jeden, mniej znany aspekt akcji okupantów: wolność poczynań zyskali ekstremiści muzułmańscy, których ofiarami padają kobiety.

Irak był za Husajna jednym z najbardziej świeckich krajów islamskich. Dziś jego obywatelki, terroryzowane, żyją pod butem samców egzekwujących swoją wizję islamskiego zamordyzmu.

Najgorsza sytuacja jest w drugim co do wielkości mieście – Basrze. Po wycofaniu się Brytyjczyków we wrześniu ubiegłego roku kontrolę przejęli konserwatywni szyici o skrajnych poglądach religijnych. Przed wejściem na bazar transparent obwieszcza: „Ostrzegamy kobiety: makijaż i chodzenie bez nakrycia głowy są zakazane. Te, które się nie podporządkują, będą karane. Bóg nam świadkiem, że was ostrzegaliśmy”.

„Kara” to zabójstwo – uduszenie, obcięcie głowy, odrąbywanie kończyn... Matki zabijane są w obecności małych dzieci. Zwłoki noszą zazwyczaj ślady tortur. W minionym roku w ten sposób zamordowano 133 kobiety za brak czadora lub użycie szminki. Czasem można ponieść śmierć za niewłaściwy kolor chusty (zaleca się brązowe, szare i czarne). Policja prawie nigdy nie znajduje sprawców mordów. Czy w ogóle ich szuka...?

Amnesty International bije na alarm: sytuacja pogarsza się. Ale wyzwoliciele nie reagują. Mają dosyć własnych kłopotów.| JF

 

 

„POLITYKA” nr 32 (2566), 12.08.2006; s. 50

Rozmowa z Yasminą Khadrą, pisarzem arabskim, długoletnim oficerem armii algierskiej

(...)

Zachód tego nie widzi czy nie rozumie?

Europa i USA nie pojmują, jak bardzo skomplikowany jest świat arabski. Są trzy określenia islamu. Najpierw chodzi o zwyczajnych wiernych, takich samych jak inni, chrześcijanie czy żydzi – wierzą w Boga, żyją sobie spokojnie, tak jak umieją, nie mają żadnej strategii czy makiawelicznych ambicji. To zwykli ludzie. Dalej mamy islamistów, ale nie mających nic wspólnego z fundamentalistami. Islamiści chcą przywrócenia państwa teokratycznego w ich kraju. Islamista egipski chce państwa teokratycznego w Egipcie, a nie w Libanie czy w Syrii. Chce pozostawić tę samą flagę narodową, hymn, instytucje narodowe, lecz by były pod rządami duchownych. Islamiści, którzy angażują się politycznie, szanują różnice etniczne oraz zasady demokracji, chcą zachować islamską tożsamość społeczeństw i jednocześnie układają się z Zachodem na wzór Arabii Saudyjskiej i Kuwejtu, które pokazały, że potrafią negocjować, handlować, utrzymywać normalne związki ze światem.

 

Natomiast fundamentaliści to utopijny ruch ideologiczny, w dodatku zbrojny, który chce stworzyć utopijne państwo. Oni nawet nie słuchają dzisiejszych państw arabskich, które są dla nich tylko wasalami i które pewnego dnia znikną na rzecz jednego wielkiego narodu, umma. Będzie jeden kalifat pod wspólnym sztandarem. Nawet najwybitniejsi filozofowie i intelektualiści zachodni mylą islamistów z fundamentalistami. Fundamentaliści chcą powrotu do tradycji, szariatu i teokracji, chcą walczyć z Zachodem, ich państwo miałoby utrzymywać pokojowe stosunki tylko z innymi państwami muzułmańskimi. Zatem jeśli Wielka Brytania się nie nawróci, to kalifat będzie z nią toczył wojnę. Według fundamentalistów, Algieria miałaby się stać zaledwie departamentem arabskiego mocarstwa.

 

Kto może opanować fundamentalistów?

Nad fundamentalistami nie ma żadnej kontroli – raz, że jest ich zaledwie kilka tysięcy (na 1,2 mld muzułmanów), a dwa, że nie są uzależnieni od jakiegokolwiek państwa. To właśnie ta garstka trzyma świat w szachu, strasząc, że wysadzi go w powietrze. Ci psychopaci nie znają granicy dobra i zła, prawdy i fałszu. Swą siłę czerpią z absurdalnego straszenia Zachodem. Kiedyś mówiłem, że gdyby Zachód zachował więcej zimnej krwi, spojrzał na sytuację tak, jak się ma w rzeczywistości – to fundamentalizm sam doprowadziłby się do upadku i pewnego dnia zniknął jak kamfora. Teraz to przepadło. Dziś USA i Izrael dowartościowały fundamentalizm, legitymizowały go. Ostatnia szansa na pokój poszła z dymem.

rozmawiał Marek Ostrowski

 

Yasmina Khadra to w rzeczywistości mężczyzna, algierski pisarz Mohammed Moulessehoul. Literacki pseudonim – imiona żony – przyjął, by uniknąć ingerencji wojskowej cenzury w swoje książki. Khadra urodził się w Algierii w 1955 r., ukończył korpus kadetów, potem przez 25 lat był oficerem w algierskiej armii. W 2000 r. opuścił kraj i osiadł na południu Francji. Powieści Khadry, pisane po francusku, wydawane są w 22 krajach, a „Jaskółki z Kabulu” znalazły się w USA i Wielkiej Brytanii na liście 20 najpopularniejszych powieści nieanglojęzycznych. Najnowsza książka pt. „L’attentat” („Zamach”) jest nominowana do prestiżowych nagród literackich: Prix Goncourt, Prix de l’Academie i Prix Femina, ponadto książka weszła na szczyt francuskich list bestsellerów. Trwają przygotowania do ekranizacji. W Polsce wydano jego cztery książki – „Jaskółki z Kabulu”, „Kuzynka K”, „Owieczki Pana” i „O czym marzą wilki”.

 

 

„POLITYKA” nr 30, 28.07.2007 r. 

TROCKIŚCI ISLAMU

Skąd się bierze nienawiść między szyitami i sunnitami, która dziś zagraża nie tylko przyszłości Iraku, lecz całego świata islamu?

(...) I że to najczęściej Irakijczycy gotują ten los Irakijczykom.

Najczęściej, ale nie zawsze. Iracka wojna domowa miała różne etapy. Irakijczyków zabijali także zagraniczni wojownicy świętej wojny z bezbożnym Zachodem. Tych syryjskich, saudyjskich, jordańskich, libańskich, pakistańskich czy afgańskich dżihadystów pogrążony w anarchii kraj mógł przyciągać jak magnes. Konflikt w Iraku uważają za bitwę w długiej wojnie o władzę islamu nad światem. Wrogiem są dla nich nie tylko Amerykanie i w ogóle człowiek Zachodu, lecz także, a czasem nawet jeszcze bardziej, muzułmanie, którym nie odpowiadają polityczne cele i ambicje dżihadystów.

 

Ekstremiści mordują współwyznawców pod pretekstem, że ktoś nie praktykuje islamu dość ortodoksyjnie lub wręcz udaje, że jest wierzącym muzułmaninem, a w istocie hołduje złotym cielcom współczesnego świata. Tak na wznowiony historyczny konflikt szyicko-sunnicki nakłada się konflikt muzułmanie dżihadyści kontra muzułmanie umiarkowani. Od tego, jak ostatecznie potoczy się wojna sunnitów z szyitami i fundamentalistów z tradycjonalistami, może zależeć przyszłość całego świata muzułmańskiego i jego stosunków z resztą globu. (...)

Adam Szostkiewicz

 

 

„NEWSWEEK” 07, 19.02.2006 r., strona 24 WOLNOŚĆ MEDIÓW

ISLAMSKI IMPERIALIZM

CZY ZACHÓD STANIE W OBRONIE SWOICH ZWYCZAJÓW I WARTOŚCI, TAKICH JAK WOLNOŚĆ SŁOWA, CZY MUZUŁMANIE NARZUCĄ MU SWÓJ SPOSÓB ŻYCIA? TO ISTOTA SPORU O KARYKATURY MAHOMETA. OSTATECZNIE NIE MA KOMPROMISU: ALBO ZACHÓD OCALI SWOJĄ CYWILIZACJĘ Z JEJ PRAWEM DO OBRAZY I PROFANACJI, ALBO NIE - PISZE DANIEL PIPES.

A konkretniej, czy Zachód będzie żył według podwójnych standardów, zgodnie z którymi muzułmanie mogą obrażać judaizm, chrześcijaństwo, hinduizm i buddyzm, podczas gdy Mahomet, islam i sami muzułmanie są chronieni przed obrazą? Wszak muzułmanie stale publikują karykatury znacznie bardziej obraźliwe niż te duńskie.

 

Niemiecki dziennik "Die Welt" zwrócił uwagę na ten problem w swoim komentarzu redakcyjnym: "Protesty muzułmanów można by wziąć na poważnie, gdyby mniej było w nich hipokryzji. Gdy syryjska telewizja w czasie najlepszej oglądalności nadała filmy dokumentalne, pokazujące rabinów jako kanibali, imamowie milczeli". Nie protestowali też, kiedy deptano chrześcijański krzyż na duńskiej fladze.

 

Duński redaktor Flemming Rose, który opublikował karykatury, wyjaśniał, że jeśli muzułmanie upierają się, "że ja, jako niemuzułmanin, powinienem przestrzegać ich tabu (...), to proszą, bym się im poddał". O to chodzi. Robert Spencer słusznie wezwał wolny świat, by stanął "bez wahania za Danią". Dziennik "Brussels Journal" podkreśla: "Wszyscy jesteśmy Duńczykami".

 

Niektóre rządy to rozumieją.

Norwegia: "Nie przeprosimy, bo w kraju, który gwarantuje swobodę wypowiedzi, nie możemy przepraszać za to, co drukują gazety" - stwierdził premier Jens Stoltenberg.

Niemcy: "Dlaczego rząd miałby przepraszać? To wyraz wolności prasy" - powiedział minister spraw wewnętrznych Wolfgang Schauble.

Francja: "Karykatury są z natury przesadne. Wolę karykaturę niż cenzurę"

- uznał minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy.

 

Inne rządy robią błąd i przepraszają.

Polska: "Wykroczono poza granice swobody wyrażania poglądów" - powiedział premier Kazimierz Marcinkiewicz.

Wielka Brytania: "Przedruki karykatur były niepotrzebne, nie okazano wrażliwości, nie poszanowano innych, popełniono błąd" - mówił minister spraw zagranicznych Jack Straw.

Nowa Zelandia: "Bezsensownie obraźliwe" - tak opisał karykatury minister ds. negocjacji handlowych Jim Sutton.

Stany Zjednoczone: "Wzniecanie nienawiści religijnej czy etnicznej jest niedopuszczalne" - powiedziała Janelle Hironimus, urzędniczka z biura prasowego Departamentu Stanu.

 

Ciekawe, że stara Europa stoi twardo, zaś mięknie strefa anglosaska. Reakcja amerykańskiego rządu była tak okropna, że została pochwalona przez czołową organizację islamską w USA, Radę ds. Stosunków Amerykańsko-Islamskich. Waszyngton od dawna traktuje islam ulgowo. Już dwa razy wcześniej ugiął się w sprawach obrazy Mahometa.

 

W 1989 r. ajatollah Chomeini wydał fatwę, czyli wyrok śmierci, na Salmana Rushdiego, który w powieści "Szatańskie wersety", utrzymanej w stylu magicznego realizmu, poważył się na satyrę wobec Mahometa. Zamiast bronić pisarza, prezydent George Bush zrównał "Szatańskie wersety" z wyrokiem śmierci i uznał jedno i drugie za "obraźliwe". Potem sekretarz stanu James A. Baker określił fatwę Chomeiniego jako zaledwie "godną pożałowania".

 

W 1997 r., gdy pewna Izraelka rozprowadzała plakat ukazujący Mahometa jako świnię, rząd USA postąpił żenująco, wycofując się z obrony wolności słowa. W imieniu prezydenta Billa Clintona wystąpił rzecznik Departamentu Stanu Nicholas Burns: uznał kobietę za "chorą albo złą" i stwierdził, że "zasługuje ona na proces za ataki na islam". Departament Stanu rozważa proces karny w sprawie o chronioną konstytucyjnie wolność wypowiedzi?

 

Jeszcze dziwniejszy był kontekst tego wybuchu. Gdy przekopałem się wówczas przez zapisy konferencji prasowych Departamentu Stanu z kilku tygodni, nie znalazłem nic, co choćby zbliżało się do tak mocnych określeń w wypowiedziach na temat przerażających wydarzeń w Rwandzie, gdzie życie straciły tysiące ludzi. Wręcz przeciwnie, pan Burns był do bólu ostrożny i dyplomatyczny.

 

Muzułmanów obraża, że Europa chce żyć zgodnie z własnymi wartościami

 

Zachodnie rządy powinny przyswoić sobie zasady islamskiego prawa i historyczny muzułmański imperatyw podporządkowania sobie narodów niemuzułmańskich. Mogą zacząć od lektury książki Efraima Karsha "Historia islamskiego imperializmu", którą wkrótce wyda Uniwersytet Yale. Narody, które chcą zachować wolność, muszą bez wahania bronić Danii.

Daniel Pipes

jest dyrektorem Middle East Forum zajmującego się studiami dotyczącymi Bliskiego Wschodu, komentatorem gazet "New York Post" (USA), "Jerusalem Post" (Izrael) i amerykańskich mediów elektronicznych. Pracował w Departamencie Stanu i Departamencie Obrony, wykładał na Harvardzie. Jest autorem kilkunastu książek o islamie

 

© Daniel Pipes, distr. by The New York Times Syndicate/Syndykat Autorów, 2006

 

 

"WPROST" nr 4/2009 (1359)

KTO STWORZYŁ WSPÓŁCZESNYCH TERRORYSTÓW

Oficjalnie wszystkie państwa potępiają terroryzm. Terroryści są źli, a stosowane przez nich metody nie do zaakceptowania. Wiele państw sięga jednak po metody terrorystyczne, gdy uważa to za konieczne dla obrony swoich interesów.

Większość najgroźniejszych organizacji oskarżanych o terroryzm korzystała ze wsparcia tajnych służb państw uznawanych za demokratyczne. Parafrazując Carla von Clausewitza, można powiedzieć, że terroryzm – tak jak wojna – jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami.

 

Rząd Izraela, prowadzący wojnę z palestyńskimi terrorystami z organizacji Hamas, sam przez lata wspierał fundamentalistów islamskich. Traktował to jako sposób ograniczenia wpływu Organizacji Wyzwolenia Palestyny kierowanej przez Jasera Arafata. Stowarzyszenie Braci Muzułmanów, którego członkowie w 1987 r. (po wybuchu powstania palestyńskiego) założyli Hamas, mógł spokojnie działać w Palestynie, podczas gdy ludzie Arafata byli tępieni. Radykalni wyznawcy islamu mieli nie tylko przeszkadzać Arafatowi, ale również wpływać na odwracanie się Europejczyków od sprawy palestyńskiej. Od 1994 r. Hamas zaczął przeprowadzać zamachy samobójcze, aby storpedować proces pokojowy. Analitycy zwracali uwagę, że cele „jastrzębi" z Izraela i Hamasu były zbieżne – obie strony dążyły do konfrontacji. Gdy w 1997 r. izraelski prawicowy premier Beniamin Netanjahu wypuścił z więzienia duchowego przywódcę Hamasu szejka Ahmeda Jassina, prasa w wielu krajach zarzucała mu, że podgrzewa atmosferę i chce doprowadzić do zerwania negocjacji pokojowych. Jeżeli była to polityczna zagrywka, to skończyła się źle. Siedem lat później, 22 marca 2004 r., izraelskie śmigłowce wystrzeliły rakiety, które spowodowały śmierć opuszczającego meczet Jassina. Zabito go za inspirowanie zamachów w Izraelu. Razem z poruszającym się na wózku niewidomym Jassinem zginęło kilku cywilów.

Gry terrorystami i terrorem zostały doprowadzone do perfekcji w okresie zimnej wojny między USA i ZSRR. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że obóz komunistyczny popierał terrorystów lewackich, a kraje zachodnie – prawicowych.

– Szefowie tajnych służb byliby głupcami, gdyby nie próbowali wykorzystać organizacji terrorystycznych do destabilizacji sytuacji w krajach przeciwników – komentuje Krzysztof Karolczak, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Na przykład dokonująca zamachów w Europie Zachodniej Frakcja Czerwonej Armii (RAF) miała liczne powiązania ze Stasi, tajną policją NRD. Oczywiście, państwa niedemokratyczne z racji mniejszej kontroli swoich działań odnosiły w tej wojnie większe sukcesy. Lewicowy terroryzm był w Europie dużym problemem. Lata 1972- -1982 w historii Włoch zostały nazywane anni di piombo (latami ołowiu) z uwagi na liczbę zamachów terrorystycznych. – Podczas zimnej wojny wiele organizacji terrorystycznych w początkowym okresie ich istnienia miało powiązania z tajnymi służbami różnych krajów – potwierdza Krzysztof Liedel, dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.

 

Problemem jest to, że terror często wymyka się tajnym służbom spod kontroli. Tak jak to było w wypadku afgańskich partyzantów – mudżahedinów. Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Afganistanu w 1979 r. rozgorzała wojna, w której mudżahedinów wsparły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Pakistan, Arabia Saudyjska, w mniejszym stopniu – Iran oraz Chiny. Pomoc polegała na finansowaniu, szkoleniu, dostarczaniu broni, m.in. nowoczesnych wówczas rakiet przeciwlotniczych Stinger. Pomoc pakistańskiego wywiadu i wsparcie Amerykanów trafiało przede wszystkim do fundamentalistów islamskich. Powstałe dzięki temu oddziały talibów (tak nazywano uczniów szkół koranicznych) po pokonaniu wojsk sowieckich w 1989 r. postanowiły przejąć władzę w Afganistanie. Wybuchła wojna domowa, w której wyniku talibowie przejęli rządy. Wkrótce cały świat zaczął się bać przekazanej talibom broni – szczególnie rakiet, którymi można było strącać pasażerskie samoloty. Nikt nie przypuszczał, że 12 lat po zakończeniu sowieckiej interwencji Amerykanie będą musieli szturmować Afganistan i prosić Rosjan o pomoc w likwidacji siedlisk terrorystów (w tym kraju znajdowały się m.in. obozy szkoleniowe al Kaidy). W wyniku ataku na WTC zginęło więcej ludzi niż w jakimkolwiek innym zamachu terrorystycznym. Spowodował on też największe straty materialne

 

Najbardziej znanym przykładem posłużenia się terrorystami przez państwo uznawane na arenie międzynarodowej – według niektórych ekspertów – mogą być zamachy w 1999 r. w Rosji, w których zginęło kilkaset osób.

O przeprowadzanie tych ataków bombowych byli oskarżani „czeczeńscy terroryści". Stało się to powodem rozpoczęcia drugiej wojny w Czeczenii, która w efekcie wyniosła do władzy pułkownika Federalnej Służby Bezpieczeństwa (następcy komunistycznego KGB) Władimira Putina. Mocne dowody na to, że nie były to ataki czeczeńskich terrorystów, tylko zaplanowana akcja tajnych służb, przedstawili Aleksander Litwinienko, zbiegły na Zachód podpułkownik FSB, i dysydent historyk Jurij Felsztinski w książce „Wysadzić Rosję". Przypomnijmy, w 1999 r. wyleciały w powietrze budynki mieszkalne w Moskwie i Wołgodońsku. Podobny zamach udaremniono w Kazaniu. Gdy okazało się, że tamtejsze FSB ściga zamachowców i że to ludzie z tej samej służby, ogłoszono, że próba podłożenia prawdziwych ładunków wybuchowych nie była zamachem, tylko „ćwiczeniami". Epilogiem tej historii stało się zamordowanie Litwinienki w roku 2006.

 

Czym naprawdę jest terror w polityce międzynarodowej, pokazuje próba wyjaśnienia tego, kto odpowiada za największy zamach terrorystyczny w Europie. 21 grudnia 1988 r. nad szkockim miastem Lockerbie wybuchł boeing 747 linii Pan Am. Zginęło 259 pasażerów i członków załogi oraz 11 mieszkańców miasteczka. Według oficjalnie obowiązującej wersji, odpowiedzialność za zamach spoczywa na Libii.

 

Sprawa stała się tematem głośnego filmu dokumentalnego BBC „Zamach nad Lockerbie. Teorie Spiskowe". Ujawniono w nim, że Libijczyków skazano na podstawie zeznań dwóch niezbyt wiarygodnych świadków. Dziwnym zbiegiem okoliczności jest również to, że na pokład samolotu nie dotarło kilku VIP-ów, m.in. Roelof Frederik „Pik" Botha – były minister spraw zagranicznych RPA, Steve Green, funkcjonariusz DEA (Amerykańska Agencja Antynarkotykowa), oraz John McCarty, ambasador USA na Cyprze. Tak jakby ich ktoś ostrzegł w ostatnim momencie.

Ciekawy był geopolityczny kontekst, w którym doszło do zamachu. Odpowiedzialnością początkowo obarczano Iran i Syrię. Kraje te miały motyw, bo pięć miesięcy wcześniej amerykański krążownik rakietowy USS „Vincennes", przebywając na irańskich wodach terytorialnych, zestrzelił irańskiego airbusa. Zginęło 290 pasażerów, w tym 66 dzieci. Każde państwo po takiej pomyłce może się spodziewać reakcji. Oskarżenia o udział w zamachu nad Lockerbie kierowane przez zachodnie media przeciwko Syrii i Iranowi zostały skierowane na początku lat 90. na Libię. Było to wręcz konieczne, gdyż administracja ówczesnego prezydenta USA George’a Busha (ojca) przygotowywała się do ataku na irackie wojska okupujące Kuwejt. Dla rządu Stanów Zjednoczonych Syria i Iran były wówczas ważnym elementem antysaddamowskiej koalicji. Amerykańska administracja potrzebowała przynajmniej ich neutralności podczas przeprowadzania operacji wyzwolenia Kuwejtu. Z niezależnego śledztwa przeprowadzonego na zlecenie linii Pan Am przez Juvala Aviva, byłego agenta izraelskiego wywiadu, wynikało, że odpowiedzialne za zamach były Syria lub Iran, lub… agenci CIA. Według spiskowej teorii Aviva, Amerykanie zamierzali w sposób kontrolowany „wyrównać rachunki" (coś w rodzaju dobrowolnego poddania się karze), a w zamian mieli otrzymać pomoc od Iranu i Syrii w swoich grach wywiadowczych. W 2003 r. Libia wzięła na siebie odpowiedzialność za zamach (wypłaciła 10 mln dolarów odszkodowania rodzinom każdej z ofiar), ale nie przyznała się do winy. W zamian zniesiono stosowane wobec niej sankcje, a libijski dyktator, pułkownik Muammar Kaddafi stał się sojusznikiem Ameryki.

Tam, gdzie ścierają się interesy państw, pojęcia dobra i zła nie mają zastosowania. – To gra, tylko gra. Kto wygrywa? Obie strony. To sytuacja korzystna dla obu stron – komentował dla BBC Saif Kaddafi, syn pułkownika, na pytanie o faktycznych sprawców zamachu.

Słowo „terroryzm" ma bardzo pejoratywne zabarwienie, zatem strona, która narzuci przeciwnikowi miano terrorysty, zyskuje przewagę w oczach międzynarodowej opinii publicznej. Terrorysta dla jednej strony dla drugiej jest bojownikiem o wolność.

Mylne jest wrażenie, że akty terrorystyczne zaczęły się wraz z porwaniem przez Palestyńczyków 23 lipca 1968 r. samolotu izraelskich linii El Al. Akty terroryzmu w pierwszej połowie XX wieku nie były dla Europy nowością – wystarczy wspomnieć terroryzm stosowany przez ukraińskich (organizacja OUN) i chorwackich (ustasze) nacjonalistów walczących o niepodległe państwo w latach 30. A także terrorystyczne akcje żydowskich grup Irgun i Lehi walczących o powstanie Izraela.

Terroryzm przyjął się jako metoda walki politycznej, bo jest skuteczny. Akty terrorystyczne skierowane przeciwko Brytyjczykom i Palestyńczykom zdarzały się przez cały okres II wojny światowej. Twórca Lehi Abraham Stern został schwytany i zabity przez angielskich agentów w lutym 1942 r. W listopadzie 1944 r. w Kairze Lehi zlikwidowała brytyjskiego ministra do spraw Bliskiego Wschodu lorda Moyne. 22 lipca 1946 r. w Hotelu Króla Dawida w Jerozolimie w wyniku ataku Irgunu i Lehi zginęły 84 osoby (26 Brytyjczyków, 41 Arabów i 17 Żydów). Najbardziej znane są jednak akcje Irgunu i Lehi z 9 kwietnia 1948 r. w palestyńskiej wiosce Deir Jassin ( jak się szacuje, zginęło wówczas od 120 do 254 osób) oraz zabójstwo hrabiego Folke Bernadotte, głównego mediatora ONZ 17 września 1948 r. Dowódcy Irgunu i Lehi zostali oczywiście oficjalnie potępieni, ale nikt nie został nigdy pociągnięty do odpowiedzialności.

Niemcy wykształcili w czasie wojny specjalistów od zwalczania podziemnego ruchu oporu, który traktowali podobnie jak terrorystów. Ich wiedzę wykorzystali później alianci. Najbardziej znanym przykładem był Klaus Barbie, „kat Lyonu". Szef tamtejszego gestapo jest odpowiedzialny za schwytanie i deportacje do obozów zagłady setek Żydów i śmierć 4 tys. innych ludzi. Po wojnie był ochraniany i wykorzystywany przez amerykański wywiad. Był dla nich zbyt cennym specjalistą od zwalczania podziemia, aby go wydać sprawiedliwości. Praktykował swoje umiejętności w Ameryce Południowej. Francuzi, którzy poszukiwali go po zakończeniu wojny, dostali go w swoje ręce dopiero w latach 80. Rząd Boliwii w zamian za odpowiednie polityczne gratyfikacje wydał go Francji w 1983 r. Skazany na dożywocie Barbie zakończył życie w 1991 r. we francuskim więzieniu.

Mimo wielu prób podejmowanych na forum ONZ nie udało się wypracować takiej definicji terroryzmu, którą zaakceptowałyby państwa należące do tej organizacji. Bo nawet rządom w pełni demokratycznych państw europejskich zdarza się przeprowadzać działania, które według każdej z możliwych definicji są terroryzmem. Najbardziej jaskrawym przykładem terrorystycznych działań prowadzonych przez demokratyczne państwo była akcja francuskich komandosów przeciwko organizacji ekologicznej Greenpeace, przeprowadzona 10 lipca 1986 r. w nowozelandzkim porcie Auckland. Organizacja kupiła statek, planując rejsy w rejony Pacyfiku, w których Francja zamierzała przeprowadzić próby jądrowe. Statek Greenpeace „Rainbow Warrior" (Tęczowy wojownik) zatonął na skutek wybuchu dwóch min magnetycznych podłożonych przez płetwonurków francuskiej marynarki wojennej. W zamachu zginął holenderski fotograf portugalskiego pochodzenia Fernando Pereira. Chociaż nowozelandzka policja ścigała zamachowców, zostali oni uratowani przez francuski atomowy okręt podwodny „Rubis".

Ucieczka nie udała się jednak dwóm innym francuskim agentom. Kapitan Dominique Prieur i major Alain Mafart (dowódca ośrodka wyszkolenia nurków), podróżujący jako małżeństwo Turenge, zostali złapani przez nowozelandzką policję, która dysponowała tak silnymi dowodami, że – jak żartowali dziennikarze – brakowało jedynie „beretu, wina Beaujolais i bagietki". Mimo to Paryż przez dwa miesiące zaprzeczał, jakoby miał z tym aktem terroryzmu cokolwiek wspólnego. Francja zawarła później porozumienie z Nową Zelandią oraz Greenpeace i wypłaciła odszkodowania. Skazani przez nowozelandzki sąd na dziesięć lat pozbawienia wolności Prieur i Mafart zostali po wywarciu przez Francuzów silnej presji na Nową Zelandię wypuszczeni po spędzeniu dwóch lat w więzieniu. W ojczyźnie zostali uhonorowani medalami.

Najczęściej stosowana definicja terroryzmu mówi, że jest to użycie lub groźba użycia przemocy dla uzyskania celów politycznych. Niektórzy badacze zjawiska uważają, że ważny jest efekt, którym jest zastraszenie, a nie metody jego osiągania. Nowinką terrorystyczną jest cyberterroryzm, np. ataki na systemy informatyczne państwa, dzięki któremu nie używając klasycznie pojmowanej siły, można uzyskać pożądany efekt psychologiczny. Terroryzm jest planowany z wyprzedzeniem i skierowany głównie przeciwko obiektom cywilnym. Akty terroru nie są wynikiem impulsu czy chwilowego niezadowolenia.

Walka z terroryzmem jest trudna, bo czy można walczyć z metodą uprawiania polityki? Zabicie terrorystów nie spowoduje zniknięcia politycznych przyczyn problemu. Pojawią się naśladowcy: wszyscy ci, którzy nie mogą realizować swoich celów politycznych normalnymi metodami.

 

WIELKI TERROR: USA

Zamachy 11 września 2001 r. Największy atak terrorystyczny ostatnich lat. Terroryści związani z al Kaidą porwali cztery samoloty. Dwa z nich rozbili o wieżowce World Trade Center na Manhattanie. Trzeci samolot zniszczył część Pentagonu (siedziba Departamentu Obrony USA), czwarty rozbił się w polu w Pensylwanii (prawdopodobnie miał uderzyć w Biały Dom lub Kapitol). Łącznie w atakach z 11 września zginęło około 3 tys. osób. Tylko w ataku na WTC w Nowym Jorku straciło życie 2603 osób.

 

Wysadzenie siedziby FBI w Oklahoma City Zamach zorganizował 19 maja 1995 r. Timothy McVeigh, były amerykański żołnierz. Podczas ataku na budynek agencji zginęło 168 osób. W czasie śledztwa okazało się, że McVeigh działał sam (ważącą 2300 kg bombę przywiózł ciężarówką), a zorganizowany przez niego zamach był zemstą za najazd agentów federalnych na siedzibę sekty Davida Koresha w Waco w Teksasie (zginęło wtedy 74 współwyznawców sekty, w tym dzieci). McVeigh został skazany na śmierć.

 

Próba wysadzenia budynków World Trade Center 26 lutego 1993 r. – furgonetka z 680 kg ładunków wybuchowych została zdetonowana na podziemnym parkingu północnej wieży. W wyniku ataku zginęło sześć osób, a ponad tysiąc zostało rannych.Zamachowcy (sześć osób zostało skazanych za zorganizowanie ataku) byli związani z al Kaidą.

 

Zamachy Theodore’a Kaczynskiego Znany jako Unabomber Kaczynski przez niemal 18 lat (1978-1995) wysłał 16 bomb (w starannie wykonanych pudełkach oznakowanych literami FC Freedom Club, czyli „klub wolności"), które raniły 23 osoby i zabiły troje ludzi. Swoje postępowanie tłumaczył walką z postępem technicznym, który ograniczał ludzką wolność i przyczyniał się do powstania nierówności w społeczeństwach.

 

CZY POLSKA JEST ZAGROŻONA ATAKIEM TERRORYSTÓW?

 

TAK

Krzysztof Liedel

Dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas

 

Polska nie stała się dotychczas celem ataku głównie dlatego, że nie jesteśmy atrakcyjnym celem strategicznym dla islamskiego terroryzmu. Polska należy do tzw. celów zapasowych. Sposób, w jaki budujemy swoją pozycję międzynarodową – ścisły sojusz z USA, udział w koalicji antyterrorystycznej i misje zagraniczne, na przykład w Afganistanie, ale również współpraca z tajnymi służbami innych krajów – to elementy, które powodują, że musimy się liczyć z atakiem terrorystycznym. Na wzrost zagrożenia może wpłynąć wiele czynników, na przykład zmiana sytuacji geopolitycznej lub decyzje naszych polityków. Organizacja imprezy masowej, jaką jest Euro 2012, jest takim czynnikiem.

 

Tomasz Aleksandrowicz

Doktor nauk prawnych, zastępca redaktora naczelnego kwartalnika „Terroryzm"

 

Jesteśmy dla terrorystów celem drugoplanowym. To jednak nie powinno nas uspokajać. Jeśli poziom zabezpieczeń antyterrorystycznych w innych krajach będzie stanowić zbyt wielkie utrudnienie dla terrorystów, to będą próbować uderzyć w cele rezerwowe. Dla nas problemem jest skala takiego zamachu. Aby terroryści osiągnęli odpowiedni z ich punktu widzenia efekt medialny, zamach w Polsce musiałby być równie spektakularny jak wysadzenie dwóch wież w Nowym Jorku. Odrębnym problemem jest Euro 2012, ponieważ celem zamachu nie będzie Polska, ale wykorzystanie koncentracji w jednym miejscu dużej liczby ważnych osobistości. Musimy być na to przygotowani.

 

Jerzy Dziewulski

Były dowódca jednostki antyterrorystycznej

 

W moim gabinecie wisiało motto „Nigdy nie bądź pewny, co może cię czekać, bo nie wiesz, co cię czeka". W Polsce skuteczny mógłby być nawet nieduży atak, na przykład wybuch bomby w miejscu publicznym. W jego rezultacie doszłoby do chaosu organizacyjnego, komunikacyjnego i politycznego. Wszystkie takie możliwości są ujęte w planach, ale czy naprawdę jesteśmy przygotowani, okazuje się w wyniku rzeczywistego zagrożenia. Nasze przygotowanie do Euro 2012 zostanie zweryfikowane przez doświadczone jednostki antyterrorystyczne. Polska nie jest w stanie samodzielnie zapewnić odpowiedniego bezpieczeństwa mistrzostw.

 

NIE

Władysław Stasiak

Były Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego

 

Polska nie należy do grupy krajów szczególnie zagrożonych terroryzmem. Właściwie nie ma u nas radykalnie nastawionych mniejszości narodowych bądź religijnych, które potencjalnie mogłyby stanowić oparcie dla grup i działań terrorystycznych. Trudno byłoby podać przykłady decyzji politycznych, których bezpośrednim skutkiem może być zwrócenie na Polskę szczególnej uwagi terrorystów. Wbrew dość powszechnie przytaczanym sądom udział polskich żołnierzy w misji stabilizacyjnej w Iraku nie przełożył się na zwiększenie zagrożenia terroryzmem. Dzięki właściwemu sposobowi prowadzenia działań poprawił się wizerunek naszego kraju w oczach dużej części Irakijczyków.

 

WIELKI TERROR: EUROPA

Zamach w Londynie 7 lipca 2005 r. islamscy ekstremiści powiązani z Tajną Grupą Dżihadu al Kaidy w Europie wysadzili w centrum Londynu łącznie cztery bomby. Trzy eksplodowały w metrze, jedna w autobusie. Zginęły 52 osoby, najwięcej na stacji metra, a co najmniej 700 osób zostało rannych.

 

Atak na szkołę w Biesłanie 1 września 2004 r. grupa 32 Czeczenów zajęła szkołę w Biesłanie w Osetii Północnej i wzięła wszystkich uczniów za zakładników. Po dwóch dniach od zajęcia szkoły rosyjskie służby specjalne rozpoczęły atak na szkołę. W czasie akcji zginęło 339 osób, w tym 156 dzieci. 200 osób uznano za zaginione.

 

Zamach bombowy w Madrycie 11 maja 2004 r. w pociągach podmiejskich jadących do stolicy Hiszpanii eksplodowało dziesięć bomb. W ataku zorganizowanym przez islamskich fanatyków zginęły 192 osoby, a ponad 1800 zostało rannych.

 

Atak na teatr w Moskwie 23 października 2002 r. komando czeczeńskich bojowników wzięło za zakładników 850 widzów, którzy przebywali w teatrze na Dubrowce. W czasie odbijania zakładników służby specjalnie użyły gazu usypiającego. Według oficjalnych rosyjskich źródeł, w czasie akcji zginęło 129 zakładników i 33 terrorystów.

 

Wysadzenie bloków mieszkalnych w Rosji We wrześniu 1999 r. zamachowcy wysadzili cztery budynki w Moskwie, Wołgodońsku i Bujnaksku. Pod gruzami zginęły 293 osoby. Zamachy stały się pretekstem do wkroczenia wojsk rosyjskich do Dagestanu i rozpoczęcia drugiej wojny w Czeczenii.          

 

KTO NAS BRONI

1 października 2008 r. rozpoczęło działalność Centrum Antyterrorystyczne, jednostka ABW działająca w systemie 7 dni/24 godziny. Pełnią w nim służbę oddelegowani funkcjonariusze, żołnierze i pracownicy ze służb i instytucji uczestniczących w antyterrorystycznej ochronie Polski (m.in. z Policji, Straży Granicznej, BOR, AW, SKW, SWW i Służby Celnej). W skład zespołu wchodzą przedstawiciele dwudziestu instytucji, służb państwowych, prokuratury oraz m.in. BBN. Przewodniczącym zespołu jest minister spraw wewnętrznych.      

 

OD ZWIĄZKÓW Z TERROREM DO POKOJOWEGO NOBLA

Jaser Arafat

Urodził się w 1929 r. w Kairze, zmarł 11 listopada 2004 r. Nagrodę Nobla dostał w 1994 r. wspólnie z izraelskimi politykami Szymonem Peresem i Icchakiem Rabinem za doprowadzenie do porozumień z Oslo. Działania terrorystyczne prowadził już w latach 60. ubiegłego wieku. Od 1971 r. był głównodowodzącym Palestyńskich Sił Rewolucyjnych. W grudniu 1988 r. oficjalnie wyrzekł się terroryzmu.

 

Le Duc Tho

Urodził się w 1911 r., zmarł 13 października 1990 r. Nagrodę Nobla dostał w 1973 r. wspólnie z Henrym Kissingerem za wynegocjowanie pokoju w Wietnamie. Nie przyjął jej. Walczył w wojnie partyzanckiej przeciwko Francuzom do 1954 r., a następnie Amerykanom do 1975 r.

 

Sean MacBride

Urodził się w 1904, zmarł 15 stycznia 1988 r. Nagrodę Nobla dostał w 1974 r. za działania na rzecz praw człowieka. Walczył w czasie wojny partyzanckiej 1919-1921 z Brytyjczykami. Od 1927 r. był szefem wywiadu IRA, a od 1936 r. szefem sztabu. Założyciel i przewodniczący Amnesty International (1961-1974).

 

Nelson Mandela

Urodził się w 1918 r. w Transkei w Republice Południowej Afryki. Nagrodę Nobla dostał w 1993 r. wspólnie z Frederikiem De Klerk za działania na rzecz zakończenia apartheidu (segregacji rasowej) i tworzenia demokracji w RPA. W 1961 r. został dowódcą zbrojnego ugrupowania Umkhonto we Sizwe. Za działalność terrorystyczną przesiedział w więzieniu 27 lat. W 1994 r. został pierwszym czarnoskórym prezydentem w historii RPA.

 

Menachem Begin

Urodził się w 1913 r. w Brześciu, zmarł 9 marca 1992 r. Był jednym z żołnierzy armii gen. Władysława Andersa. Nagrodę Nobla dostał w 1978 r. wspólnie z egipskim prezydentem Anwarem Sadatem za wynegocjowanie pokoju między Egiptem a Izraelem. Od lutego 1944 r. był szefem organizacji Irgun. Przygotowywał atak na Hotel Króla Dawida. W 1947 r. na jego rozkaz powieszono dwóch porwanych żołnierzy brytyjskich.

 

Wielki teror: Bliski Wschód i Azja

 

Zamachy w Bombaju Od 26 do 29 listopada 2008 r. terroryści w różnych punktach miasta podłożyli dziesięć bomb, zajęli także hotele Oberoi i Taj Mahal, w kilku innych punktach Bombaju zaczęli strzelać do przechodniów. W atakach zginęło prawie 200 osób. Napastnicy byli Pakistańczykami.

 

Zamach bombowy w Bagdadzie 6 marca 2008 r. – wybuch bomby na targu w Bagdadzie. Kiedy tłum gapiów zebrał się wokół miejsca wybuchu, zamachowiec samobójca zdetonował ładunki, zabijając 68 osób i raniąc 120.

 

Zamach w Kandaharze 17 lutego 2008 r. zginęło tam ponad 100 osób – był to najkrwawszy od 2001 r. zamach terrorystyczny w Afganistanie. O przeprowadzenie ataku podejrzewa się talibów.

 

Zamach na Benazir Bhutto 7 grudnia 2007 r. zamachowiec najpierw strzelił do liderki pakistańskiej opozycji, a potem wysadził się w powietrze. W wyniku wybuchu zgięły 24 osoby.

 

Atak na Bali 12 października 2002 r. w turystycznym mieście Kuta dokonano zamachów na dwa kluby. W wyniku eksplozji samochodu- -pułapki i ataku samobójczego zginęły 202 osoby, a ponad 200 zostało rannych.

 

Zamach w Tel Awiwie 1 czerwca 2001 r. bomba podłożona w nocnym klubie zabiła 140 osób. Do zamachu przyznał się Hamas.           

 

DIAGNOZA W PIGUŁCE

Terroryzm jest metodą prowadzenia polityki. Cechą charakterystyczną jest element zastraszenia. Celem jest uzyskanie konkretnych celów politycznych, np. zmiana nastawienia opinii publicznej, polityki lub nawet odzyskanie niepodległości.

 

Wspieranie „bojowników o wolność", które praktykowały rządy wielu krajów, aby zaszkodzić wrogim państwom w okresie zimnej wojny, wymknęło się spod kontroli. Bojownicy stawali się terrorystami.

 

Dużej części zamachów terrorystycznych nie można przekonująco wyjaśnić, a faktyczni sprawcy zamachów pozostają bezkarni. Kraje przyłapane na terrorystycznym ataku wypłacają odszkodowanie, ale chronią wykonawców.

 

Wielu polityków przechodzi przemianę od terrorysty do męża stanu po zrealizowaniu części swoich celów. Jest to polityczna gra, której ofiarami są niewinni ludzie.

 

Większość idei i wartości próbowano kiedyś lub obecnie wprowadzać za pomocą siły i metod terrorystycznych.       

Rafał Przedmojski

Współpraca: Tomasz Sobola, Agnieszka Sijka        

 

 

„FAKTY I MITY” nr 31, 11.08.2005 r. ŻYCIE PO RELIGII:

OBCY WŚRÓD NAS

Seria zamachów w Londynie na nowo wywołała dyskusję nad zagrożeniem dla nowoczesnej cywilizacji – zagrożeniem, które pochodzi ze strony islamskich Europejczyków. Szkoda, że dyskusja ta jest tak powierzchowna i wybiórcza.

Padają pomysły, aby muzułmanów na przykład... usunąć. W wygadywaniu bzdur, często rasistowskich, prym wiedzie wybitna niegdyś włoska dziennikarka Oriana Fallaci, której, z trudnych do pojęcia powodów, nie krepują się drukować czołowe gazety Europy. Każdego dnia straszy się Europejczyków milionami francuskich czy niemieckich „wyznawców islamu”. Ten cudzysłów nie jest przypadkowy – nikt jakoś nie zastanawia się, jaki jest faktyczny status światopoglądowy arabskich lub tureckich przybyszów. Przecież wśród tych milionów są miliony ateistów, miliony bardzo liberalnych muzułmanów, którzy są znacznie bardziej europejscy w

 

swej mentalności niż większość polskich katolików. Przecież wielu z tych ludzi opuściło swoje kraje właśnie dlatego, że nie chciało żyć w „islamskim raju” w swoich ojczyznach. Nie znam wielu Arabów, ale do kilkorga, których znam, należy algierska katoliczka Lilah, która mieszka w Paryżu, a także algierski ateista Ahmed, który uciekł z Oranu ścigany przez islamistów i osiadł na Śląsku. Teraz zmienił nawet imię, bo to poprzednie zanadto kojarzyło mu się z islamską kulturą.

 

Oczywiście – w parafialnych i oficjalnych statystykach ludzie ci widnieją jako muzułmanie, bo w tej religii się urodzili, mają śniadą skórę i ubierają się w przewiewne ciuchy. Ogromna część europejskiej młodzieży arabskiej czy tureckiej nie chce mieć wiele wspólnego z wiarą ojców, a ortodoksyjni muzułmanie stanowią może 20 procent islamskich emigrantów i ich potomków. Wśród nich samobójczy kamikadze to zaledwie garstka, choć – faktycznie – garstka groźna i zabójcza.

 

Ciekawe, że wśród zagrożeń dla cywilizacji euroamerykańskiej, liberalnej obyczajowo i demokratycznej, nie chce się widzieć konserwatywnego chrześcijaństwa. Przecież nie przez przypadek zmarły papież przezwał naszą demokratyczną kulturę cywilizacją śmierci i wzywał do reewangelizacji Europy. On czuł się obco na nowoczesnym, wyzwolonym kontynencie. Jeszcze gorzej czuje się jego następca. To nic, że ortodoksyjni katolicy i im podobni nie mają smagłej skóry i mieszkają

 

tu od pokoleń – ta kultura, „eurosodoma”, jak ją nazywają, jest przez nich znienawidzona. I oni są nie mniejszym problemem niż islamiści. Co prawda na razie wszechpolacy i im podobni nie podkładają bomb, ale w USA już to robią. Przecież zamach sprzed dekady w Oklahoma City, z setkami zabitych, zorganizował biblijny chrześcijanin, który chciał uderzyć tą drogą w Wielki Babilon współczesnego świata.

A zatem dyskutujmy o zagrożeniach naszej cywilizacji, ale nie róbmy tego wybiórczo, wyolbrzymiając jedne zagrożenia, a przemilczając inne...     Marek Krak

 

[Autor, w kolejnym odcinku („FiM” nr 33, 25.08.2005 r.), zaproponował b. skuteczne rozwiązanie jak pozbyć się fanatyzmu religijnego. A mianowicie by opłacać duchownych islamskich, by głosili swoim współbraciom to, o co ich poprosimy. Takie rozwiązanie ma też tą zaletę, iż jest bezkrwawe i o rzędy wielkości tańsze od np. militarnego szerzenia demokracji (bez względu na to, co miałoby to znaczyć). A wejście Turcji do Unii Europejskiej widzi jako kolejną szansę na usunięcie fanatyzmu, pod warunkiem pomocy temu krajowi, by inne kraje islamskie (młodzież) mogły się przekonać (m.in. od strony ekonomicznej), iż warto przyjąć europejski model życia. Gratuluję pomysłu autorowi. Z uznaniem i poważaniem – red.]

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [15.08.2009, 13:49] 2 źródła

WOJNĘ Z TERRORYZMEM DA SIĘ... KUPIĆ

Eksperci: to najtańszy sposób na zakończenie afgańskiej operacji.

Wojna w Afganistanie kosztuje USA 4 mld dolarów miesięcznie i nie wiadomo kiedy się zakończy - pisze "Time".

Zdaniem wielu ekspertów walka z talibami jest po prostu nieopłacalna. Dlaczego zatem ich nie... przekupić?

Trzeba zaufać matematyce. Bojownicy zarabiają 10 dolarów dziennie. Obecnie walczy ich około 10-15 tys. Nawet gdy zapłacimy im dwa razy więcej, będzie to nas kosztować tylko 300 tysięcy dolarów dziennie - twierdzą amerykańscy analitycy. To mniej niż 1 procent obecnych kosztów działań wojennych.

Eksperci szacują, że tylko 5 procent bojowników walczy dla idei. Dla 70 procent z nich wojna to wyłącznie sposób na zarabianie pieniędzy.

Stany Zjednoczone mogłyby kupić tę wojnę za mniejsze pieniądze  niż wydają na utrzymanie bazy w Bagram - twierdzi jeden z analityków.

Podobną strategię Waszyngton zastosował w Iraku, płacąc 100 tysiącom sunnickich rebeliantów po 300 dolarów miesięcznie. | TM

 

 

 

 

www.o2.pl | Niedziela [19.04.2009, 18:37] 1 źródło

ŁOWCY GŁÓW ZAPOLUJĄ NA PIRATÓW?

Pomysł znajduje uznanie w amerykańskim kongresie.

Kongresman z Teksasu Ron Paul zaproponował, by do walki z piratami wykorzystać łowców głów.

Jak przekonuje, zezwala na to amerykańska konstytucja, która zawiera zapisy umożliwiające taką interwencję. Nie były jednak wykorzystywane od 1812 roku.

 

To pierwszy pomysł kontrowersyjnego polityka, który znajduje uznanie w kongresie.

 

Gdybyśmy mieli 100 amerykańskich naśladowców Rambo patrolujących morze, prawdopodobnie byłaby to dobra droga, aby załatwić tą sprawę - skomentował propozycję Paula Eli Lehrer z Competitive Enterprise Institute.

 

Amerykańskie przepisy umożliwiają wynajęcie najemników do patrolowania i ochrony

wód międzynarodowych. Kongres poważnie rozważa ją  jako sposób na walkę

z piratami. Tym bardziej, że amerykańska marynarka nie sprawdza się w tej roli.

Wykorzystanie jej w walce z piratami przypomina raczej strzelanie z wielkiej armaty do małej muszki - komentuje "Los Angeles Times". | G

 

 

„FAKTY I MITY” nr 34, 01.09.2005 r.

FAKTY: WIELKA BRYTANIA

Salman Rushie, światowej sławy pisarz (m.in. „Szatańskie Wersety”) wywodzący się ze środowiska indyjskich muzułmanów, wezwał świat islamu do reformy. Rushie, który ukrywał się przez 9 lat po rzuceniu na niego klątwy przez Homeiniego, stwierdził, że należy odejść od traktowania Koranu jako nieomylnej księgi świętej i traktować ją jako dokument historyczny, zawierający wiele rad dla wierzących. Jego zdaniem, fundamentalizm prowadzi do izolacji muzułmanów i terroru.

Czy na tym świecie trzeba być odszczepieńcem i kalać świętości, aby mówić święte słowa? 

 

 

„WPROST” nr 1(1306), 2008 r.

PAUL L. WILLIAMS, PISARZ, EKSPERT W DZIEDZINIE BEZPIECZEŃSTWA:

(...) PEWNE JEST, ŻE OSAMA BIN LADEN NADAL BĘDZIE PRÓBOWAŁ ZAATAKOWAĆ BRONIĄ NUKLEARNĄ TERYTORIUM USA. NA RAZIE NIE MA JEDNAK NATYCHMIASTOWEGO POWODU DO ATAKU. RADYKALNY ISLAM SZERZY SIĘ NIE TYLKO W IRANIE, IRAKU, PAKISTANIE, AFGANISTANIE, W INDONEZJI ORAZ NA PÓŁWYSPIE ARABSKIM, LECZ TAKŻE W ROSJI, W PAŃSTWACH BAŁKAŃSKICH I EUROPIE ZACHODNIEJ. TYLKO W USA LICZBA MECZETÓW, SPONSOROWANYCH I BUDOWANYCH PRZEZ WAHABITÓW, WZROSŁA CZTEROKROTNIE OD 2001 R. TYMCZASEM UGRUPOWANIA judeochrześcijańskie, które otwarcie sprzeciwiają się islamskiej inwazji i erozji wartości w amerykańskim społeczeństwie, są albo okrzyczane jako „ksenofobiczne", albo ciągane po sądach i narażane na wysokie koszta procesów przez takie islamskie organizacje, jak Rada ds. Stosunków Islamsko-Amerykańskich (CAIR). Tym nigdy nie brakuje pieniędzy. Mówiąc krótko: bin Laden wygrywa „wojnę z terrorem". I to walkowerem.

 

 

2005 r.

APEL O ROZSĄDEK

ZAMIAST BOMB: WIEDZA – A WIĘC I WOLNOŚĆ SŁOWA. RELIGIA JAK KAŻDE IRRACJONALNE, SZKODLIWE, NAWET POTENCJALNIE NIEBEZPIECZNE, ZACHOWANIE MUSI BYĆ OGRANICZANE, PODLEGAĆ LEGALNEJ, RACJONALNEJ ANALIZIE, OCENIE, A WIĘC I KRYTYCE, BEZ OGRANICZEŃ (PRAWDA ZAWSZE SIĘ OBRONI – JEŚLI NIKT TEGO NIE ZABRONI ANI  NIE OGRANICZY. OCHRONY PRZED PRAWDĄ POTRZEBUJE TYLKO KŁAMSTWO, STĄD TYLE KRWAWYCH OFIAR ORG. RELIGIJNYCH I INNYCH DESTRUKCYJNYCH DYKTATUR; STĄD POTRZEBNY IM JEST TEŻ STRACH PRZED NIMI).

Celem katolickiej, islamskiej org. religijnej jest zdobycie jak największej ilości profitów, zyskanie jak największego obszaru działania zarówno terytorialnie jak i w wszelkich dziedzinach życia! Te organizacje ani myślą o samoograniczaniu się, bazowaniu na osiągniętych ustępstwach, możliwościach, które jakie by nie były zawsze okażą się za małe – nigdy na nich nie poprzestaną! Zależy im na maksymalnym rozroście, ekspansji, maksymalizacji wpływów, potędze. Im chodzi o: władzę, pieniądze i inne profity. A raz otrzymane przywileje będzie b. trudno cofnąć, bo to już będzie nie obrona przed org. relig., tylko walka z wiarą, bóstwem...

Są to bezwzględni egoiści, pazerne prymitywy; fanatyczne, okaleczone ofiary.

Ich członkowie, to w zwykłym, normalnym życiu szaraczkowie, nieudacznicy. Dopiero działalność religijna daje im możliwość bezkarnego zaspokojenia egoistycznych ambicji, potrzeb, pazerności, awansu, prosperity, bo tam wystarczy tylko cytować pismo napisane przez ich poprzedników, religijnie zawoływać, robić odpowiednie miny, odpowiednio się ubierać itp. - grać na emocjach, nie wykazywać się intelektem, racjonalizmem – czego po prostu nie posiadają - i już są poważani, słuchani, żyją w dobrobycie itp. jako kapłani, wybrańcy, pośrednicy, czujący powołanie, ludzie poświęcający się, nauczający, głoszący itp., a nie chciwi, leniwi, bezwzględni karierowicze; ogłupieni, uzależnieni - okaleczeni - wykorzystywani i wykorzystujący fanatycy.

Przed takimi org. trzeba społeczeństwa bronić, m.in. obnażając je, ograniczając ich wpływy, możliwości rozrostu, szkodzenia, a nie obdarzać przywilejami, okazywać szacunek, poważanie, uznanie itp.

Wprowadzanie zakazów, rygorów ograniczających, uniemożliwiających, w tym intelektualną obronę, w tej materii, okazywanie szacunku org. relig. to jest zakładanie pętli na szyję naszej cywilizacji: przekazywanie im inicjatywy; usankcjonowanie indoktrynacji religijnej to legalizacja ogłupiania kłamstwami i wymysłami, uzależniania a następnie wykorzystywania. Bezkarność takiego postępowania. jest notorycznie wykorzystywana. Opływanie w dobrobycie (w nieróbstwie), poważaniu, znacznej bezkarności itp. jest b. silną pokusą dla jak najnikczemniejszych, zdegenerowanych osobników – wystarczy iż pokrzyczą o ataku na przenajświętszą wiarę, bóstwo zrobią obłąkańczą, groźną minę i już otoczenie truchleje i często spełnia zachcianki. Później ilość ofiar takich org. jest też argumentem za poszerzaniem ich wpływów (jest nas tak dużo tzn. że mamy rację; działa też wtedy instynkt stadny, w wyniku czego dołączają do niej następni, w tym karierowicze, tacy współpracownicy; nie podskakujcie bo...!). A przecież w normalnej - zdroworozsądkowej - sytuacji takie postępowanie, pogrążanie ludzi, społeczeństw powinno być karane z pełnym racjonalnym uzasadnieniem (a więc i obnażaniem takich osobników i ich ideologii (...)). Ich ofiar ma ubywać a nie przybywać, przywileje wpływy, zawłaszczane obszary powinny maleć a nie rosnąć. Bo inaczej jest to bezmyślność w imię jak najgorzej pojmowanej tolerancji. Dlatego też - jak widać - ofiar takich org. przybywa, zarówno jako wyznawców jak i pozostałych... krwawych! To b. realnie przybliża, zamiast oddalać, prawdopodobieństwo totalnej, krwawej rzezi (kto by uwierzył, że pod koniec XX wieku może dojść do krwawego ludobójstwa między ludnością  jednego kraju, a jednak w Rwandzie dwa plemiona z powodu/pod pretekstem? śmierci jednego człowieka, prezydenta, doszło do krwawej rzezi setek tysięcy ludzi, w tym dzieci, kobiet – wszystkich, którzy byli z innego plemienia. I do tej pory odbywają się  jeszcze walki!), a następnie rządów brodaczy...! Jako skutek ustępstw, uważania na słowa, by tylko nie zaszkodzić w interesach – przepraszam... nie urazić pośredników od bóstwa. Podobnie było z inną org., przed II wojną światową, też były ustępstwa, uważanie na słowa, przymykanie oczu, milczenie, a nawet okazywanie szacunku i współpraca, a skutkiem była wojenna rzeź, której skutki, reperkusje ponosimy do dziś. Więc w ten sposób można doprowadzić do kolejnej katastrofy!

 

Gdzie instynkt samozachowawczy, perspektywiczne, racjonalne myślenie, rozsądek?! Od kiedy kłamstwa, wymysły, ogłupianie, uzależnianie i wykorzystywanie ludzi, społeczeństw zasługują na szacunek, pomoc ze strony rządów itp.?!

Na braku wolności słowa i wynikłej stąd krytyki, a w efekcie bezkrytycznego podejścia, bazują przecież destrukcyjne dyktatury (kor w średniowieczu też dzięki temu tak się rozrosła i dalej ma się nieźle, w tym w niektórych... krajach wręcz b. dobrze). Więc tą drogą doprowadzimy do szerzenia się dyktatury religijnej, i po pewnym czasie może okazać się, iż jej ofiar (np. islamskiej) może być więcej niż pozostałych ludzi, więc zgodnie z zasadami demokracji/instynktu stadnego to ONI zaczną decydować o wszystkim, rządzić wszystkimi.

Proszę się też zastanowić: czy organizacje religijne dają  jakieś korzyści czy wręcz przeciwnie (nawet te już... pokojowo nastawione, generują zagrożenia, problemy)...; w związku z czym mają być nie tylko uprzywilejowane, ale w ogóle tolerowane?!! Czy potrafią P. przemóc trwactwo - instynkt stadny - i to obiektywnie ocenić, i na tej podstawie rozsądnie postępować?

Oblicze przyszłego kryzysu ogólnoświatowego może przyjąć różny, pod względem zasięgu i natężenia, w tym połączony, kombinowany, obraz. A przeważyć o jego powstaniu/przyczynić się do niego może lekceważony jeden czynnik. A przecież możliwości jest kilka.

 

 

 

 

www.interia.pl | Poniedziałek, 9 marca (22:32)

WOJNA CYWILIZACJI

Oriana Fallaci: Ludzie, obudźcie się!

"Nie mówię oczywiście do tych sępów, którzy, widząc obrazy z 11 września, chichoczą szyderczo 'Dobrze. Dobrze tak Amerykanom.' Mówię do ludzi, którzy, choć nie są głupi ani źli, żyją złudzeniami pobożności, niepewności, wątpliwości. Do nich mówię: Ludzie, obudźcie się, obudźcie się! Zastraszeni perspektywą płynięcia pod prąd, bojąc się wyjść na rasistów (zresztą zupełnie niewłaściwe słowo, bo problem nie ma nic wspólnego z rasą - chodzi o religię), nie rozumiecie lub nie chcecie zrozumieć, że toczy się już Odwrotna Krucjata" - napisała Oriana Fallaci w emocjonalnej reakcji na zamachy z 11 września 2001 r. Prezentujemy obszerne fagmenty jej książki-apelu "Wściekłość i duma", opublikowanej przez Wydawnictwo Cyklady.

 

Zaślepieni krótkowzrocznością i głupotą Politycznie Poprawnych, nie zdajecie sobie sprawy lub nie chcecie zdać sobie sprawy, że toczy się już wojna religijna. Wojna, którą oni nazywają dżihadem. Wojna, która nie ma być może (być może?) na celu podboju naszego terytorium, ale z pewnością ma na celu podbój naszych dusz i zlikwidowanie naszej wolności. Wojna, która jest prowadzona po to, by zniszczyć naszą cywilizację, nasz styl życia i umierania, modlenia się lub niemodlenia, jedzenia, picia i ubierania się, i studiowania, i cieszenia się życiem. Otępieni propagandą fałszu nie przyjmujecie do wiadomości lub nie chcecie przyjąć do wiadomości, że jeśli nie zaczniemy się bronić, jeśli nie będziemy walczyć, dżihad zwycięży. Zwycięży, tak, i zniszczy świat, który w ten czy inny sposób udało nam się zbudować. Zmienić, ulepszyć, uczynić bardziej inteligentnym, mniej zakłamanym czy może w ogóle niezakłamanym. Zmiecie naszą kulturę, naszą sztukę, naszą naukę, naszą tożsamość, naszą moralność, nasze wartości, nasze przyjemności... Na Boga! Czy nie rozumiecie, że ci wszyscy Osamowie bin Ladenowie uważają się za uprawnionych do zabijania was i waszych dzieci, bo pijecie alkohol, bo nie nosicie długich bród, czadoru czy burki, bo chodzicie do teatru i do kina, bo kochacie muzykę i śpiewacie piosenki, bo tańczycie i oglądacie telewizję, bo nosicie minispódniczki albo szorty, bo na plaży i na basenie opalacie się nago czy prawie nago, bo kochacie się wtedy, kiedy chcecie, i z tymi, z którymi chcecie, czy też dlatego że nie wierzycie w Boga?!? Jestem ateistką, chwała Bogu. I nie mam zamiaru dać się ukarać tym niedorozwiniętym bigotom, którzy zamiast wnieść swój wkład w ulepszenie ludzkości, salamują i gdaczą modlitwy pięć razy dziennie.

 

Powtarzam to od dwudziestu lat. Dwudziestu. Z pewnym umiarkowaniem, bez tej wściekłości i bez tej dumy, dwadzieścia lat temu napisałam artykuł wstępny. Był to artykuł osoby przyzwyczajonej do współżycia z wszelkimi rasami, zwyczajami i wierzeniami, kobiety przywykłej do walki z wszelkim faszyzmem i nietolerancją, laika bez żadnych tabu. Ale był to też krzyk mieszkańca Zachodu pełen oburzenia na idiotów, którzy nie czują smrodu nadchodzącej świętej wojny, którzy tolerują przestępstwa popełniane w Europie przez synów Allacha wraz z ich terroryzmem... Moje rozumowanie dwadzieścia lat temu szło mniej więcej tym tropem: ,,Jaka jest logika w szanowaniu tych, którzy nie szanują nas? Jaka godność w obronie ich kultury czy rzekomej kultury, jeśli oni okazują pogardę naszej? Chcę bronić mojej kultury, nie ich, i oświadczam wam, że lubię Dantego i Szekspira i Goethego i Verlaine'a i Walta Whitmana i Leopardiego znacznie bardziej niż Omara Chajjama". No tak. Zostałam ukrzyżowana. ,,Ty rasistko, wstrętna rasistko!" To nasze cykady ukrzyżowały mnie za pomocą oszukańczego słówka ,,Rasistka". A potem, to znaczy podczas sowieckiej inwazji na Afganistan zrobiły to znowu. Zrobiły to, ponieważ za każdym razem, gdy brodaci wojownicy wrzeszczeli Allach akbar strzelając z moździerza, miałam złe przeczucia i mówiłam ,,Spójrzmy prawdzie w oczy. Sowieci są jacy są, ale w tym wypadku powinniśmy im podziękować". Potem zostałam ukrzyżowana, kiedy opisałam, co robią z sowieckimi jeńcami. Że obcinają im ręce i nogi. (Te same okrucieństwa, przypomnij sobie, które popełniali pod koniec dziewiętnastego wieku na ambasadorach królowej Wiktorii i innych europejskich dyplomatach przebywających w Kabulu. Po takim okaleczeniu obcinali żywej jeszcze ofierze głowę i tą obciętą głową grali w buskachi. Rodzaj afgańskiego polo. Co do rąk i nóg, sprzedawali je na bazarze jako trofea...) Wtedy też zostałam ukrzyżowana, tak. Nie podobał im się nawet fakt, że opłakuję bezrękich i beznogich ukraińskich rekrutów, porzuconych przez tych barbarzyńców i odnalezionych przez swoich towarzyszy, którzy leżeli w szpitalach polowych błagając: pozwólcie mi umrzeć. Nazwali mnie ,,rasistką" za to też, pamiętasz? Nazywając mnie rasistką, wiwatowali na cześć Amerykanów, którzy otumanieni strachem przed Związkiem Radzieckim, dali barbarzyńcom swe wsparcie i broń, wyszkolili młodego Saudyjczyka nazwiskiem Osama bin Laden i krzyczeli ,,Niech żyje bohaterski naród afgański! Precz z Sowietami! Sowieci precz od Afganistanu!" No cóż, Sowieci odeszli. Osama bin Laden został i wysłał kamikadze do Ameryki. Teraz jesteście zadowoleni?

Oriana Fallaci

 

Niektórzy nie są ani zadowoleni, ani niezadowoleni. Po prostu im nie zależy. Czemu miałoby nam zależeć, protestują, Ameryka jest daleko. Między Ameryką a Europą jest ocean. O nie, moi drodzy. Nie ma oceanu - jest strużka wody. Kiedy bowiem chodzi o los Zachodu, kiedy zagrożone jest przetrwanie naszej cywilizacji, Nowy Jork to my. Ameryka to my. My Włosi, my Francuzi, my Anglicy, my Niemcy, my Szwajcarzy, Austriacy, Holendrzy, Węgrzy, Słoweńcy, Polacy, Belgowie, Hiszpanie, Grecy, Portugalczycy, Skandynawowie, Rosjanie... Tak, również Rosjanie, zważywszy że Moskwa ma ten sam problem co my z terroryzmem muzułmanów z Czeczenii. Ameryka to my, mówię wam. Więc jeśli Ameryka upadnie, upadnie też Europa. Upadnie cały Zachód. Wszyscy upadniemy. I to nie tylko finansowo, czego wielu jedynie się obawia. (Kiedyś, kiedy byłam młoda i naiwna, powiedziałam do dramaturga Arthura Millera: ,,Wy, Amerykanie, mierzycie wszystko pieniędzmi, martwicie się tylko o cholerne pieniądze". A Arthur Miller roześmiał się i odparował: ,,A wy nie?"). Upadniemy pod wszelkimi względami, moi drodzy. Ponieważ umrze nasza cywilizacja i obudzimy się z minaretami zamiast wież kościelnych, w burkach zamiast minispódniczek, z wielbłądzim mlekiem zamiast drinka... Nie rozumiecie tego, do cholery? Blair zrozumiał. Zaraz po tragedii przyjechał tu i odnowił solidarność z Bushem. Nie solidarność opartą na pogawędkach i narzekaniach - solidarność opartą na faktach. To znaczy na sojuszu militarnym. Chirac nie zrozumiał. Jak wiesz, on też tu przyjechał. Z wizytą przygotowaną dużo wcześniej, nie spontaniczną. Przyjechał, zobaczył ruiny wież, zrozumiał, że zabitych są niewypowiedziane rzesze, ale nie zmienił swej postawy. Podczas wywiadu w CNN był czterokrotnie pytany przez Christiane Amanpour, w jaki sposób i w jakim zakresie Francuzi zamierzają włączyć się do walki z dżihadem. I cztery razy wykręcił się od odpowiedzi, wyśliznął się jak piskorz. W taki pokrętny i przerażający sposób, że miałam ochotę krzyknąć: ,,Monsieur le President, czy nie pamięta pan lądowania w Normandii? Czy nie wie pan, ilu Amerykanów zginęło w Normandii, żeby wypędzić hitlerowców z Francji?!?"

 

Kłopot polega na tym, że wśród pozostałych przywódców europejskich też nie widzę żadnego Ryszarda Lwie Serce. A tym bardziej nie widzę go w moim kraju, gdzie do dnia tego listu, to jest końca września 2001 roku, nie zidentyfikowano i nie aresztowano żadnych podejrzanych o współpracę z Osamą bin Ladenem. Ejże, panie premierze Włoch: meczety Mediolanu, Turynu i Rzymu po prostu pękają w szwach od terrorystów i kandydatów na terrorystów, którzy marzą o wysadzeniu w powietrze naszych dzwonnic, naszych kopuł - czy pana policja jest taka nieudolna? Czy pana tajne służby są tak źle poinformowane, tak bojaźliwe? Czy pana urzędnicy są tak niezdarni? I czy wszyscy nasi brodaci goście są tacy niewinni, tak niepowiązani z tym, co stało się w Ameryce? Czy też strach przeszkadza panu zidentyfikować i aresztować wyżej wymienionych facetów? Dobry Boże, nie odmawiam nikomu prawa do strachu. Tysiąc razy pisałam, że ktokolwiek twierdzi, że nie zna lęku, jest albo kłamcą, albo idiotą, albo jednym i drugim. Ale w Życiu i w Historii są chwile, kiedy strach nie jest dopuszczalny. Chwile, kiedy strach jest niemoralny i niecywilizowany. A ci, którzy ze słabości albo głupoty (albo zwyczaju trzymania jednej nogi w dwóch butach) unikają zobowiązań narzucanych przez tę wojnę, są nie tylko tchórzami - są masochistami.

 

Masochistami, tak, masochistami. I w tym kontekście porozmawiajmy wreszcie o tym, co wy nazywacie ,,różnicami między dwoma kulturami". Dwoma?!? Jeśli naprawdę chcecie wiedzieć, czuję się nieswojo nawet wtedy, kiedy słyszę słowa ,,dwie kultury". To znaczy, kiedy stawiacie je na tym samym poziomie, jakby były dwoma równoległymi bytami. Dwoma rzeczywistościami o równej wadze i znaczeniu. Nie bądźcie tacy skromni, moi drodzy. Bo za naszą kulturą stoi Homer, Fidiasz, Sokrates, Platon, Arystoteles, Archimedes. Stoi starożytna Grecja ze swą boską rzeźbą i architekturą, i poezją, i filiozofią, ze swą zasadą demokracji. Stoi starożytny Rzym ze swą wielkością, uniwersalnością, pojęciem prawa, literaturą, pałacami, amfiteatrami, akweduktami, mostami, drogami budowanymi w całym znanym wówczas świecie...  (...) Stoi kulturalne przebudzenie, które rozpoczęło się i rozkwitło we Florencji, w Toskanii, by umieścić Człowieka w centrum Wszechświata i pogodzić jego potrzebę wolności z jego potrzebą Boga. Mam na myśli renesans. A dzięki renesansowi mamy też Leonarda da Vinci. Michała Anioła, Donatella, Rafaela, Wawrzyńca Wspaniałego. (Wybieram pierwsze nazwiska, które przychodzą mi do głowy.) Mamy też spuściznę pozostawioną przez Erazma z Rotterdamu, Montaigne'a, Tomasza More'a i Kartezjusza. Stoi też za nią oświecenie, mam na myśli Rousseau i Woltera, i Encyklopedię. Jest też muzyka Mozarta i Bacha, i Beethovena, i Rossiniego, i Donizettiego aż do Verdiego i Pucciniego, i całej reszty. (Ta muzyka, bez której nie potrafimy żyć, a która w kulturze muzułmańskiej czy rzekomej kulturze muzułmańskiej jest wstydem, wielką zbrodnią; biada tym, którzy zagwiżdżą piosenkę czy zanucą kołysankę. "Co najwyżej mogę wam pozwolić na marsz wojskowy" - powiedział Chomeini podczas wywiadu w Kum.) W końcu jest też nasza nauka, na Boga. I technika, która z niej czerpie soki. Nauka, która w ciągu kilku stuleci poczyniła zapierające dech w piersiach odkrycia, zmieniła oblicze tej planety. Technika, która wyprodukowała i produkuje cuda godne czarodzieja Merlina... Dość tych bzdur, mój drogi: Kopernik, Galileusz, Newton, Darwin, Pasteur, Einstein nie byli wyznawcami Proroka. Prawda? Silnik, telegraf, żarówka, mam na myśli wykorzystanie elektryczności, fotografia, telefon, radio, telewizja nie zostały wynalezione przez jakichś mułłów czy ajatollachów. Prawda? Pociąg, samochód, samolot, helikopter (o którym marzył i który projektował Leonardo da Vinci), statki kosmiczne, którymi polecieliśmy na Księżyc i na Marsa i które niedługo polecą Bóg wie gdzie, tak samo. Prawda? Przeszczepy serca, wątroby, oczu i płuc, lekarstwo na raka, rozszyfrowanie genomu, także. Nieprawda? Nie zapominajmy też o poziomie życia, jaki osiągnęła zachodnia kultura we wszystkich warstwach społecznych. Na Zachodzie nie umieramy już z głodu i na uleczalne choroby tak jak ludzie w krajach muzułmańskich. Prawda czy nie? Ale nawet gdyby były to wszystko mało ważne osiągnięcia (w co wątpię), powiedzcie mi: gdzie są zdobycze tej drugiej kultury, kultury bigotów z brodami, w czadorach i burkach?

 

Szukajcie, szperajcie, szperajcie, szukajcie, ja potrafię znaleźć tylko Proroka z jego świętą księgą, która brzmi niedorzecznie nawet wtedy, kiedy jest plagiatem Biblii czy Ewangelii, czy Tory, czy myślicieli hellenistycznych. Potrafię znaleźć tylko Awerroesa z jego niezaprzeczalnymi zasługami jako uczonego (Komentarze do Arystotelesa itd.), Omara Chajjama z jego uroczą poezją oraz kilka pięknych meczetów. Żadnego innego osiągnięcia w dziedzinie sztuki czy w ogrodzie Myśli. Żadnych dokonań na polu nauki, techniki czy dobrobytu... Kiedy wypowiadam takie słowa, niektórzy protestują i mówią ,,matematyka". Jak zwykle rycząc i plując mi w twarz swoją cuchnącą śliną, Arafat w roku 1972 powiedział mi, że jego kultura jest ,,wyższa" od mojej, ponieważ jego przodkowie wynaleźli matematykę i liczby. (Nawiasem mówiąc, cykady: jak to jest, że on może mówić ,,wyższa", a ja nie?) Ale oprócz małej inteligencji i bezmiernej niewiedzy Arafat ma też krótką pamięć. Nie, panie pyszałkowaty pyskaczu, wyjaśnijmy to raz na zawsze: pańscy przodkowie nie wynaleźli matematyki. Matematyka została wynaleziona mniej więcej równocześnie przez Arabów, Hindusów, Greków, Majów, mieszkańców Mezopotamii. Idź i sprawdź. Twoi przodkowie nie wynaleźli też liczb. Po prostu wynaleźli nowy sposób ich zapisywania. Sposób, który my, niewierni, przyjęliśmy, ułatwiając i przyspieszając tym samym odkrycia, których wy nigdy nie dokonaliście. Ten wynalazek jest wysoce chwalebny, przyznaję. Niewątpliwie godny najwyższego uznania. Ale jest też niewystarczający, by uznać kulturę islamską za wyższą od kultury zachodniej. W rezultacie czuję się w pełni uprawniona do stwierdzenia, że oprócz Awerroesa i paru poetów, i paru meczetów, i sposobu zapisywania liczb, pańscy przodkowie pozostawili nam jedną książkę. I to wszystko. Mam na myśli ten Koran, który przez tysiąc czterysta lat wyrządził ludzkości więcej cierpień niż Biblia, Ewangelie i Tora razem wzięte. A teraz przyjrzyjmy się, dlaczego cykady, zwłaszcza te europejskie, szanują ją bardziej niż szanowały "Kapitał" Karola Marksa.

 

Może z powodu jej kłamliwego, obłudnego, oszukańczego przesłania Pokoju i Braterstwa, i Sprawiedliwości? Ach! Żeby uciszyć swoich Araboamerykanów, zachować ich lojalność, nawet George Bush powtarza, że islam naucza pokoju i braterstwa, i sprawiedliwości. Ale w imię logiki - jeśli ten Koran jest taki pokojowy i braterski, i sprawiedliwy, to jak wytłumaczymy ,,oko za oko, ząb za ząb", które co prawda znajdziemy także w Biblii i Torze, ale które dla muzułmanów jest Solą Życia? Jak wytłumaczymy nakaz czadoru i burki, burki, pod którą muzułmańskie kobiety stają się bezkształtnymi tobołami i oglądają świat przez malutką pajęczynę? Jak wytłumaczymy fakt, że w większości krajów islamskich nie mają prawa chodzić do szkoły, nie mogą pójść do lekarza, nie mają żadnych praw, są mniej warte od wielbłąda i tak dalej i tak dalej amen? Jak wyjaśnimy potworność ukamienowania czy dekapitacji niewiernej żony? (Ale nie niewiernych mężów.) Jak wytłumaczymy karę śmierci dla pijących alkohol i karę okaleczenia dla złodziei - za pierwszą kradzież lewa ręka, za drugą prawa ręka, za trzecią lewa stopa, a potem nie wiem co? To także zapisano w Koranie: tak czy nie? I nie wydaje mi się to specjalnie sprawiedliwe. Nie wydaje mi się to bardzo braterskie. Nie wydaje mi się to bardzo pokojowe. Nie wydaje mi się to też specjalnie mądre...

 

A skoro mowa o inteligencji: czemu włoskie ultralewicowe cykady nie przyjmują takich uwag? Czemu, czytając je czy słysząc, dostają amoku i wrzeszczą ,,Nie do zniesienia, niedopuszczalne, skandaliczne"? Czy wszystkie nawróciły się na islam, czy też może zachowują się w ten sposób, żeby się przypodobać swojemu nowemu partnerowi, niewytłumaczalnie proislamskiemu Kościołowi katolickiemu? No cóż... Mój stryj Bruno miał rację, kiedy mówił: ,,Włochy, które nie miały reformacji, są krajem, który bardziej intensywnie i katastrofalnie przeżywa kontrreformację".

 

Oto jest zatem moja odpowiedź na pytanie o to, co nazywacie "różnicami między dwoma kulturami". Jest na tym świecie miejsce dla każdego. W swoich własnych domach, swoich własnych krajach ludzie robią, co chcą. Jeśli zatem w krajach muzułmańskich kobiety są tak głupie, że noszą czadory i burki, jeśli są tak niemądre, że akceptują fakt, iż są mniej warte od wielbłąda, jeśli są tak tępe, że wychodzą za mąż za rozpustnika, który chce mieć cztery żony, tym gorzej dla nich. Jeśli ich mężczyźni są tak niemądrzy, że odmawiają kieliszka wina czy szklanki piwa, to samo. Ja nie zamierzam mieszać się do ich wyboru. Mnie wychowano w zrozumieniu wolności, do cholery, a moja matka zawsze mówiła: ,,Świat jest ciekawy, bo jest różnorodny". Ale jeśli próbują narzucić te szaleństwa mnie, mojemu życiu, mojemu krajowi, jeśli chcą zastąpić moją kulturę swoją kulturą czy swoją rzekomą kulturą... A chcą. Osama bin Laden oświadczył, że cały ziemski glob musi stać się muzułmański, że po dobroci czy nie on nas nawróci, że aby osiągnąć ten cel, zabija nas i nadal będzie nas zabijał. Tego zaś nie może zaakceptować nawet najbardziej tępy czy cyniczny adwokat islamu. Więc zgadnijcie, czy mogę to zaakceptować ja. Tak naprawdę, bardzo chętnie odwróciłabym role i zapolowała na niego... Kłopot w tym, że śmierć Osamy bin Ladena nie jest rozwiązaniem problemu. Ponieważ Osamów bin Ladenów jest już zbyt wielu - jak klonowanych owiec w naszych laboratoriach. Co więcej nie są oni już dzielnymi Maurami, którzy podbijali Hiszpanię i Portugalię, jadąc na wielbłądach i walcząc złocistymi bułatami.

 

Czasy się zmieniają. Dzisiaj są sprytnymi oszustami, których uczymy, jak pilotować boeinga 757, jak obsługiwać skomplikowany komputer, jak wyprodukować broń jądrową. Jak zniszczyć lub zablokować system elektroniczny, system komunikacyjny, system finansowy, jak wypuścić chorobotwórczego wirusa. Jak zaszantażować rząd, jak manipulować papieżem, jak uwieść i wykorzystać media i kręgi intelektualne czy tak zwane kręgi intelektualne. To znaczy, jak wpływać na zachodnie umysły (w tym umysły ludzi dobrej wiary), kontrolując ich codzienne otoczenie. Przecież ci najlepiej wyszkoleni i co bardziej inteligentni nie przebywają w krajach muzułmańskich, w jaskiniach Afganistanu czy meczetach Iranu lub Pakistanu. Przebywają w naszych krajach, w naszych miastach, naszych uniwersytetach, naszych przedsiębiorstwach. Mają doskonałe kontakty z naszymi kościołami, naszymi bankami, naszymi telewizjami, naszymi radiostacjami, naszymi gazetami, naszymi wydawcami, naszymi organizacjami akademickimi, naszymi związkami, naszymi partiami politycznymi. Gnieżdżą się w zwojach nerwowych naszej techniki. Gorzej: żyją w samym sercu społeczeństwa, które ich gości, nie kwestionując ich inności, nie sprawdzając ich złych intencji, nie karząc za posępny fanatyzm. Społeczeństwo, które przyjmuje ich w duchu swojej liberalnej demokracji, nieograniczonej tolerancji, chrześcijańskiej litości, liberalnych zasad, cywilizowanych praw. Praw, które odrzuciły tortury i karę śmierci, które nie pozwalają nikogo aresztować, jeśli nie zostało popełnione przestępstwo, nie pozwalają nikogo sądzić, jeśli nie ma obrońcy, nie pozwalają nikogo skazać, jeśli wina nie została udowodniona. Praw, czy może powinnam powiedzieć luk prawnych, które pozwalają unieważnić wyrok czy zwolnić przestępcę. Co do luk prawnych, no cóż... Czy to nie dzięki nim nasi goście osiedlają się na naszym terytorium, wtrącają się w nasze życie, drażnią nas i dyrygują nami? Podczas synodu w Watykanie zorganizowanego w październiku 1999 roku dla przedyskutowania stosunków między chrześcijanami a muzułmanami, pewien sławny uczony islamski zwrócił się do oniemiałych słuchaczy, oświadczając ze spokojną bezczelnością: ,,Dzięki waszej demokracji najedziemy was, dzięki islamowi podporządkujemy was sobie". (To niepokojące sprawozdanie przedstawił jeden z uczestników spotkania: Jego Eminencja monsignor Giuseppe Bernardini, arcybiskup tureckiej diecezji smyrneńskiej.)

 

Jak widzisz, ich Odwrotna Krucjata nie potrzebuje współczesnego Srogiego Saladyna czy jakiegoś Napoleona. Z Saladynami i Napoleonami czy bez nich jest nieodwracalnym faktem. Rozwijającą się cały czas rzeczywistością, którą Zachód bezrozumnie podsyca i popiera. I właśnie dlatego owi Krzyżowcy są coraz liczniejsi, żądają coraz więcej, panoszą się coraz bardziej. Także dlatego właśnie (jeśli nadal pozostaniemy bezczynni) będzie ich coraz więcej. Będą żądać coraz więcej, będą nas drażnić i dyrygować nami coraz bardziej. Aż nas sobie podporządkują. A zatem pertraktowanie z nimi jest niemożliwe. Próba dialogu - nie do pomyślenia. Okazywanie pobłażliwości - samobójcze. A ten, kto myśli inaczej, jest głupcem.

 

Publikowany fragment pochodzi z książki:

Oriana Fallaci "Wściekłość i duma" Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2003

 

źródło informacji: INTERIA.PL

 

 

 

 

(Jeżeli chodź jedna dziesiąta tego co donoszą jest prawdą)

DO PÓŁNOCNOKOREAŃSKIEGO DYKTATORA – PSYCHOPATY, LUDOBÓJCY, DEBILA, NIKCZEMNEJ KREATURY!!

Ty kanalio! Będziesz wisieć za krzywdę, zło, w tym śmierć, tysięcy ludzi, którym to uczynili, hodowani do tego celu, przez podległe ci kreatury, podludzie! Ty dno! Jak sam możesz żyć wiedząc, że jesteś taką zdegenerowaną bestią?!! Powieś się sam ekskremencie ludzkości. Uwolnij ludzkość od swojej osoby, a przede wszystkim od swojej tyrani zaszczute społeczeństwo które więzisz. Ty tchórzu, hory despoto, ludzki śmieciu!! Swoim istnieniem kalasz świat! – Jesteś hańbą narodu ludzkiego!, wynaturzeniem człowieczeństwa! 

 

b)      PRZESTĘPCZOŚĆ 

POMYSŁY, PROPOZYCJE.

q         

By zmusić do podania się uzbrojonych, zabarykadowanych przestępców wystarczy użyć - dużej mocy - wysokotonowe głośniki,  lampy błyskowe/stroboskopowe, granaty i miotacze pyłu pieprzowego czy gazu. W takich warunkach nie będą mogli nie tylko stawiać oporu ale wytrzymać w ogóle.

q        

Ponieważ część legalnie posiadanej broni trafia w niepowołane ręce (w tym do przestępców) trzeba zastosować jej zdalną neutralizację (np. materiałem pirotechnicznym o wysokiej temp. spalania) np. inicjując to sygnałem emitowanym za pośrednictwem sieci tel. komórkowej. Do jej neutralizacji musi docchodzić również przy nieuprawnionej próbie z niej korzystania i gdy nie zostanie do określonej godz. zdana (dzięki mechanizmowi zegarowemu).

q        

W miejscach publicznych powinny być ukryte kamery, podłączone do komputerów rozpoznających twarz, sylwetkę. W ten sposób będzie można wyłapywać poszukiwanych, potwierdzać niewinność osób, które podczas przestępstwa  rzeczywiście były w innym msu.

o        

Policja, straż pożarna, pogotowie i inne służby specjalne muszą mieć możliwość otrzymywania: SMS-uw, MMS-uw (w tym zdjęć przestępców), e-maili.

q        

www.o2.pl | 2008-07-16 13:37

RZĄD CHCE POBIERAĆ OD WSZYSTKICH ODCISKI PALCÓW

Włoski rząd planuje powszechne pobieranie odcisków palców od wszystkich dorosłych obywateli.

Zgodnie z zamierzeniami mają one znajdować się w dowodach tożsamości od stycznia 2010 roku. | (PAP)

[To ogromnie ułatwi i radykalnie zmniejszy koszty dochodzeń. Do tego należy dodać inf. o profilu genetycznym, głosie. – red.]

 

q        

ACH CI GŁUPCY I SZKOLĄCY ICH CHWALIPIĘTY... Ciągle gdzieś czytam jak to jakiś przestępca był głupi... i dał się podpuścić, coś przeoczył, popełnił jakiś błąd, dzięki jakiej metodzie, technice, przypadkowi, sprytowi itp. został zidentyfikowany. Gratuluję oświecającym, w tym potencjalnych, przestępców redaktorom i policjantom poczucia wyższości swojego umysłu (planuję doskonałe przestępstwo finansowe – proszę mnie oświecić bym nie popełnił jakiegoś błędu. Chciałbym też zając się odpłatnym szkoleniem w tym zakresie innych)...

UJAWNIANIE JAK DOSZŁO DO USTALENIA, KTO POPEŁNIŁ PRZESTĘPSTWO (JAKIE POPEŁNIŁ BŁĘDY) TO BEZMYŚLNOŚĆ, KRETYŃSTWO – SPRZYJANIE PRZESTĘPCZOŚCI (W TYM ZBRODNIOM)(JEST TO TEŻ PRZYCZYNĄ WZROSTU KOSZTÓW DOCHODZEŃ, CZYLI WYDATKÓW NA WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI)!! TAKIE INF. MUSZĄ BYĆ TAJNE, A UJAWNIANIE ICH SUROWO KARANE!

Do skutecznych metod walki z przestępczością, w tym z terroryzmem, należy zaliczyć obowiązującą w wszystkich krajach dyskrecję czyli zachowanie w tajemnicy - nie ujawnianie w żadnym czasie - wszelkich metod i jakichkolwiek inf. o działaniach policji i innych służb specjalnych (w tym o ukrytych kamerach) oraz błędach jakie popełnili przestępcy. Przestępcy nie mają przenosić się w inne mse, ale zaprzestać działań przestępczych z uwagi na ich wysoką wykrywalność. Proszę sobie wyobrazić jaka byłaby skuteczność wykrywania przestępczości, i o ile by zmalała, gdyby nigdy nie ujawniono możliwości ustalania tożsamości dzięki liniom papilarnym (maskowano by to innymi, pozornymi działaniami by nie wskazać właściwej metody). A jeśli do tego dodamy jeszcze inne, zachowane w tajemnicy, techniki stosowane w walce z przestępczością, to efekt byłby taki, że wystarczyłby 1%, a może i mniej obecnej ilości przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, prewencji. Czyli nastąpiłoby odpowiednio zmniejszenie kosztów z tym, w tym z skutkami przestępstw, związanych. Obecnie prasa, w tym pisma związane z tą problematyką, i inne środki przekazu, to źródła bezcennej wiedzy dla przestępców.

 

 

 www.o2.pl / www.gazetaprawna.pl | 19 sierpnia 2009 r.

BADANIE DNA MOŻNA SFAŁSZOWAĆ

Naukowcy z Izraela wykazali, że można sfałszować DNA stanowiące dowód rzeczowy. To podważa wiarygodność badania, uważanego za złoty standard w dziedzinie kryminalistyki - informuje pismo "Forensic Science International: Genetics".

Zespołowi Dana Frumkina z firmy Nucleix (Tel Aviv) udało się sfabrykować próbki śliny i krwi zawierające DNA osoby innej niż dawca krwi lub śliny. Udało się również wykazać, że mając dostęp do umieszczonego w bazie danych profilu DNA łatwo można stworzyć fałszywe DNA, by zmylić śledztwo. Do tego nie ma potrzeby fizycznego dostępu do próbek tkanek danej osoby. Każdy absolwent wydziału biologii jest w stanie dokonać fałszerstwa na miejscu przestępstwa - twierdzi Frumkin.

Założona przez naukowca firma Nucleix opracowała na użytek specjalistów od kryminalistyki test, za pomocą którego będzie można odróżnić fałszywe ślady od prawdziwych, o ile nie pojawi się lepsza technika fałszerstwa.

Znajomość cudzego DNA można wykorzystać także w innych celach

Wystarczy zebrać próbkę złuszczonych komórek z używanego przez upatrzoną osobę jednorazowego kubeczka czy też z niedopałka papierosa, by sfabrykować dowód w dochodzeniu pokrewieństwa albo sfałszować badania dotyczące podatności na niektóre choroby.

 

Zdaniem cytowanego przez "The New York Times" Gaila H. Javitta z Johns Hopkins University, mogą się pojawić "genetyczni paparazzi", polujący na próbki DNA celebrytów.

 

Źródło: PAP

Artykuł z dnia: 2009-08-19

 

 

– Zdeklarowanym  przestępcom (recydywistom) trzeba zakładać (w tym obezwładniające w razie próby jej usunięcia, i przekazujące o tym inf. drogą radiową odp. służbom) elektroniczne obroże (z elektronicznym aparatem fotograficznym/kamerą) na szyję z nadajnikiem. To rozwiązanie ma też tą zaletę, iż złodzieje nie będą mieli wstępu do msc gdzie kradli. Pomysł znany od dawna, ale jak na razie nie upowszechnił się. A przecież w ten sposób nie tylko ogranicza się przestępczość, koszty egzekwowania kary, ale umożliwia również pracę, więc odpracowanie skutków przestępstwa.

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | 2009-08-18 13:33

OD WRZEŚNIA OPASKI DLA SKAZANYCH

Od września niektórzy skazani będą mogli odbywać karę pozbawienia wolności w domu.

Za dwa tygodnie w pełni gotowy będzie system ich elektronicznego dozoru - powiedział dyrektor generalny Służby Więziennej gen. Paweł Nasiłowski podczas prezentacji centrum monitorowania skazanych, które powstało w Warszawie.

Monitoringiem będą mogły być objęte osoby, które popełniły lekkie przestępstwa i zostały skazane na kary od pół roku do roku pozbawienia wolności. Monitoring umożliwi odbywanie przez nich kary poza zakładem karnym poprzez kontrolowanie, czy przestrzegają obowiązków pozostawania w wyznaczonym czasie w określonym miejscu lub czy dopełniają zakazu zbliżania się do określonych osób i miejsc - z możliwością bieżącego określania i rejestrowania miejsc pobytu skazanego.

Wdrożenie systemu ma także zmniejszyć liczbę osób czekających na możliwość odbycia zasądzonej kary, których w ub. roku było 27 tysięcy. W porównaniu z umieszczeniem skazanego w zakładzie karnym niższe mają być także koszty. Jak powiedział Nasiłowski, warunki do objęcia dozorem elektronicznym spełnia obecnie ok. 8 tys. osób, które przebywają w zakładach karnych.

Jak dodał, docelowo takim dozorem mogliby zostać objęci także skazani za ciężkie przestępstwa, np. mordercy, gwałciciele i pedofile, którzy opuszczają zakłady karne po odbyciu kary w pełnym, zasądzonym wymiarze. To jednak wymaga zmian obecnie obowiązujących przepisów, w tym kodeksu karnego.

Zakładana na nogę bransoleta monitorująca obecność skazanego w wyznaczonym obszarze (np. we własnym mieszkaniu) przypomina wyglądem duży zegarek. Umieszczony w niej nadajnik wysyła fale radiowe i komunikuje się z urządzeniem w domu osadzonego, które z kolei przekazuje sygnał do centrali. Jej uszkodzenie lub oddalenie się skazanego z miejsca pobytu, w którym powinien przebywać w określonych godzinach, spowoduje powiadomienie centrum monitorowania, które skontaktuje się ze skazanym lub wyśle na miejsce patrol.

Jak powiedział Mirosław Zawadzki z Ministerstwa Sprawiedliwości, o objęcie dozorem elektronicznym skazany będzie musiał zwrócić się sam. Decyzję w tej sprawie podejmować będzie sąd penitencjarny. Skazany ma też ponosić opłaty za możliwość skorzystania z monitoringu - na początku zapłaci 80 zł, a później - 2 zł za każdy dzień odbywania kary.

Radosław Frydrych z Comp Safe Support - firmy, która wygrała ogłoszony przez MS przetarg na utworzenie, wdrożenie i eksploatację systemu powiedział, że system będzie rozbudowywany etapami. Od września dozorem będzie mogło być objętych 500 skazanych z terenu apelacji warszawskiej. Do 11 maja przyszłego roku karę będzie mogło w ten sposób odbywać 1,5 tys. kolejnych skazanych - z apelacji białostockiej, lubelskiej i krakowskiej.

W apelacjach poznańskiej, gdańskiej i rzeszowskiej system zacznie działać do końca 2010 r. i będzie mógł objąć 2 tys. osób. Na terenie całego kraju system będzie funkcjonować przed końcem 2011 r. Objętych nim zostanie wówczas 3,5 tys. skazanych z rejonów apelacji katowickiej, łódzkiej, szczecińskiej i wrocławskiej.

Docelowo z tej formy odbywania kary jednocześnie będzie mogło korzystać do 7,5 tys. skazanych. Jak dodał Nasiłowski, w ciągu pięciu lat działania systemu - przy założeniu, że dozorem objęte byłyby tylko osoby skazane na kary sześciu miesięcy pozbawienia wolności - poza zakładem karnym będzie mogło odbyć je w sumie prawie 51 tys. osób.

Ustawę zakładającą, że osoby skazane na kary od pół roku do roku pozbawienia wolności będą mogły odbywać je na wolności - ze stale noszoną bransoletą monitorującą miejsce pobytu - uchwalił Sejm we wrześniu 2007 r. Ustawa miała wejść w życie 1 lipca 2008 r., ale przedłużono o rok jej vacatio legis. Ostatecznie przepisy wejdą w życie 1 września 2009 r.

 

Raport Money.pl

Ponad 3,1 mld złotych wydamy w tym roku na polskie więzienia. Dzienny koszt utrzymania jednego skazanego wynosi 63 złote.

(PAP)

 

 

 www.o2.pl | Piątek [31.07.2009, 16:44] 1 źródło

WIĘZIENIA SĄ PRZEPEŁNIONE, SĄDY ZWALNIAJĄ SKAZANYCH

Drobni przestępcy dostaną "obroże" z nadajnikami.

Proces wypuszczania do domowych aresztów ma się rozpocząć we wrześniu tego roku. M.in. w więzieniu w Wadowicach, jednym z najbardziej przeludnionych w kraju.

Rok temu Trybunał Konstytucyjny uznał, że przepis dopuszczający zagęszczenie cel w zakładach karnych poniżej 3 m kw. na osobę jest niezgodny z Konstytucją - czytamy na serwisie polskalokalna.pl.

 

Wedle przepisów dozór elektroniczny stosowany ma być tylko wobec osób, którym grozi do 6 miesięcy za kratami.

 

Co ciekawe, zainteresowani muszą jednak wyrazić na to zgodę. "Kandydat" będzie musiał posiadać stałe miejsce zamieszkania, a współmieszkańcy muszą wydać zgodę na to, żeby mógł odbywać w domu zastępczą karę - tłumaczy portal.

 

Każdy więzień mniej to dla dyrekcji zakładu w Wadowicach 1,5 tys. oszczędności. | JS

 

 

– PORZĄDNIE PRZYGOTOWANE - by nie dochodziło do nadużyć - prowokacje policyjne, kontrolne zakupy to doskonałe narzędzie na ograniczenie przestępczości (np. sprzedaży narkotyków, fałszywych dokumentów, broni; działania oszukańczych firm, np. w tzw. systemie argentyńskim; złodziei kieszonkowych).

Przestępcy (w tym kierowcy, którzy popełnili przestępstwo, w tym spowodowali kalectwo, śmierć) muszą  ponosić wszystkie koszty przestępstwa (z przepadkiem mienia włącznie): dochodzenia, rozprawy sądowej, pobytu w więzieniu i wypłaty odszkodowania dla ofiar. Jeśli przestępca zwróci np. połowę należności, a gdy jest wiarygodny np. 10%, powinien w uzasadnionych przypadkach mieć możliwość odpracowania długu na wolności, z pewnymi ograniczeniami (m.in. z obrożą (...) na szyi). To powinna być podstawowa forma odstraszania i karania (odszkodowania).

Więźniowie mogą pracować m.in. w, i za pośrednictwem internetu, przy monitoringu za pośrednictwem kamer msc publicznych, w tym sklepów, budowaniu ekologicznych elektrowni, przy segregacji śmieci na wysypiskach (to mogą też wykonywać uciążliwi żebracy, narkomanii, alkoholicy).

 

www.o2.pl | Wtorek [26.05.2009, 09:30] 2 źródła

RODZICE ZAPŁACĄ ZA WIĘZIENIE DLA NIELETNICH

To kara za to, "że nie zajmowali się ich wychowaniem".

W najbliższym czasie projekt odpowiednich zmian w ustawodawstwie trafi do parlamentu - powiedział Grigorij Wasilewicz, białoruski prokurator generalny.

W dwóch białoruskich zakładach karnych dla niepełnoletnich przestępców obecnie przebywa kilkaset osób. Utrzymanie więźnia kosztuje tam około 160 dolarów.

To, że dziecko popełniło przestępstwo nie jest tylko winą rodziców. Jest jeszcze szkoła - stwierdził Gary Paganiajła z Białoruskiego Komitetu Helsińskiego. - Więzienia są utrzymywane z podatków i wszyscy finansują ich działalność.

Wcześniej władze wprowadziły dla rodziców, którym odebrano prawa rodzicielskie, obowiązek opłacania kosztów pobytu dzieci w sierocińcach. | TM

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [02.07.2009, 20:28] 2 źródła

JEST SPOSÓB, BY USPOKOIĆ WIĘŹNIÓW

Nowa usługa sprawia, że stają się mniej agresywni.

System JPay co prawda służy już amerykańskim skazańcom od lat jako forma bezpiecznej i szybkiej komunikacji e-mailowej z ich rodzinami poza murami więzień, ale teraz stało się to prostsze niż kiedykolwiek.

Oferta JPay powiększyła się o multimedialne kioski do wideokonferencji. Raz w tygodniu rodziny więźniów mają możliwość zobaczyć swoich bliskich przebywających za kratami i porozmawiać bez konieczności odwiedzania zakładu karnego. Pół godziny rozmowy kosztuje 12,5 dolara - informuje "Los Angeles Times".

Skazańcy, tylko ci w zakładach karnych o niskim rygorze, mogą też za pomocą JPay otrzymywać pieniądze. System działa analogicznie do serwisu PayPal a od każdej transakcji pobierany jest procent (np. 11 dolarów od przesłanych 300).

Co ciekawe, strażnicy z Rockville, w stanie Indiana (pierwszy zakład karny z telekonferencjami) donoszą o znacznej poprawie zachowania więźniów. Mając możliwość kontaktu z bliskimi są mniej agresywni. | JS

 

 www.o2.pl | Piątek [29.05.2009, 08:04] 3 źródła

ZAMYKAJĄ WIEZIENIA, BO BRAKUJE PRZESTĘPCÓW

Zobacz, gdzie poradzili sobie z bandytami.

Odpowiadamy - to Holandia. Tamtejsze ministerstwo sprawiedliwości zamierza zamknąć osiem więzień. Powód?

W miejscowych więzieniach jest 14 tysięcy miejsc, ale siedzi w nich tylko 12 tys. ludzi - informuje "Gazeta Wyborcza".

 

Holendrzy postanowili zarobić na wynajmie cel. Wkrótce do zakładu karnego w Tilburgu trafi 500 belgijskich skazańców. Holandia - kraj, w którym dozwolona jest prostytucja i posiadanie marihuany - może zarobić na tym 30 milionów euro.

 

Więzienia pustoszeją przez wspólne działania rządu, policji, sądownictwa. Mamy bardzo zdecydowaną politykę wobec recydywistów - uważa prof. Peter van der Laan, ekspert od więziennictwa. - Po wyjściu z więzienia zaczyna się okres intensywnego nadzoru. Np. władze lokalne pilnują, żeby recydywiści mieli gdzie mieszkać, żeby szukali pracy - dodaje. | TM

 

 

 www.o2.pl | Piątek [24.04.2009, 08:26] 3 źródła

ANTYTERRORYŚCI BYLI BOSSAMI MAFII

Z gangsterami mogło pracować kilkunastu łódzkich policjantów.

Czterech z nich zostało już zatrzymanych przez śledczych z Centralnego Biura Śledczego i Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji - ujawniła "Gazeta Wyborcza".

Zdaniem prowadzących śledztwo, policjantów werbował ich kolega, 34-letni Przemysław G., antyterrorysta z 12-letnim stażem.

Zdaniem "Gazety", funkcjonariusze terroryzowali właścicieli lokali w okolicach Łodzi i Wielkopolsce. Handlowali także narkotykami. | TM

 

 www.o2.pl | Środa [05.08.2009, 08:02] 4 źródła

POLICJANCI NA USŁUGACH GANGSTERÓW TO POLSKA NORMA

Rzadziej przestępcy korumpują ministrów i posłów - wynika z raportu MSWiA.

85 proc. gangsterów twierdzi, że pracowali dla nich skorumpowani policjanci. Ponad 30 proc. miało do czynienia ze skorumpowanym wyższym urzędnikiem - wynika z badań wiceszefa MSWiA.

Mamy 100 tys. policjantów i blisko pół tysiąca gangów. Nic dziwnego, że próbują przekupywać mundurowych, ale spadek korupcji wśród policji jest wyraźny - uważa Zbigniew Rau.

 

Jak pisze "Rzeczpospolita", szefowie grup przestępczych mają też wpływ na lokalny szczebel władzy: burmistrzów i wójtów. Blisko 50 proc. oceniła go jako bardzo duży lub duży. 

 

Byli przestępcy przyznawali się także do przekupywania celników i pracowników banków. Ponad 30 proc. z nich spotkało skorumpowanego posła, senatora, wojewodę lub ministra.

 

Ponad połowa świadków koronnych twierdzi, że na drugą stronę barykady zaprowadziła ich chęć zerwania ze światem przestępczym i troska o rodzinę. | TM

 

 

 

 

„POLITYKA” nr 2 (2537), 14.01.2006; s. 76 NAUKA

ELEKTRONICZNA SMYCZ

WOLNI NA UWIĘZI

Polskie więzienia pękają w szwach, a ponad 30 tys. skazanych ciągle czeka w kolejce. Wyjściem z tej sytuacji mogłyby być elektroniczne systemy dozoru osób. Pozwalają one odbywać karę na wolności.

Twórcą pierwszego skutecznego rozwiązania zdalnego elektronicznego monitoringu przestępców był amerykański psycholog Ralph Schwitzgebel pracujący na Harvard University. Powstało ono przypadkiem, w wyniku modyfikacji słynnej Maszyny Schwitzgebela (Schwitzgebel Machine) – urządzenia służącego do zdalnego monitorowania stanu mózgów pacjentów kliniki psychiatrycznej w Harvard Medical School. Idea zmaterializowana na przełomie lat 1964 i 1965 polegała na wyposażeniu nadzorowanego więźnia w nadajnik radiowy krótkiego zasięgu (do 400 m) oraz masywną baterię. Po stronie nadzorców znajdowały się odbiorniki współpracujące z tablicą świetlną, pokazującą uproszczoną mapę terenu oraz żarówki sygnalizujące przybliżoną pozycję monitorowanego więźnia. System ten nie przyjął się jednak – jego wadą była ograniczona liczba więźniów, których można było jednocześnie śledzić, i krótki czas działania baterii zasilających ich nadajniki.

 

Rozwój technologii cyfrowych pozwolił pod koniec lat 80. ubiegłego wieku udoskonalić ten pomysł i dziś stosowane są na świecie (między innymi w USA, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Holandii, Belgii i Francji) dwa rodzaje zdalnej kontroli więźniów. Prostsze i tańsze są tzw. systemy pasywne, obejmujące niewielki obszar nadzoru. Ich podstawowym przeznaczeniem jest kontrola obecności osoby nadzorowanej w pobliżu wyznaczonych punktów (urządzenia te umieszczane są najczęściej w mieszkaniu skazanego), które potrafią przekazywać do centrali systemu (np. za pomocą sieci GSM) informacje o przemieszczaniu się obserwowanego. Osoby monitorowane muszą mieć przy sobie elektroniczne identyfikatory (zwane w języku technicznym tagami lub transponderami), które mają najczęściej postać opasek lub bransoletek noszonych na ręku. Rzecz jasna, taka osoba nie może sama zdjąć elektronicznego identyfikatora ani przy nim manipulować. Elektroniczna smycz jest mała, lekka i nie wymaga baterii do jej zasilania. Energia potrzebna do funkcjonowania transpondera jest dostarczana indukcyjnie z anteny nadajnika punktu kontrolnego. Rozwiązanie nadzwyczaj proste, a przy tym sprawdzone i bardzo skuteczne.

 

Zdecydowanie większe możliwości mają aktywne systemy zdalnego nadzoru. Pozwalają na precyzyjne ustalenie pozycji monitorowanej osoby w dowolnym momencie i w dowolnym miejscu naszego globu. Jest to okupione wyższą ceną systemu oraz większą liczbą urządzeń, jakie osoba nadzorowana musi przy sobie nosić. Musi być wyposażona w odbiornik GPS oraz nadajnik radiowy wysyłający sygnał o swoim położeniu do centrum monitoringu. Połączenie w jednym odbiornika GPS i nadajnika GSM (uproszczonego do minimum telefonu komórkowego) pozwoliło stworzyć nadzorcę bliskiego ideałowi: w każdej chwili dokładnie wiadomo, gdzie się znajduje monitorowana osoba. Jedyny poważny problem to konieczność ciągłego zasilania takiego urządzenia oraz jego nieco większe (niż w przypadku urządzeń pasywnych) wymiary. Tak więc co jakiś czas osoba na elektronicznej smyczy musi się zgłaszać do centrali, żeby podładować akumulator. Stosowanie aktywnych systemów nadzoru jest uzasadnione tylko w przypadku monitorowania skazanych za ciężkie przestępstwa.

 

Współczesna technika pozwala więc na to, aby nie wszystkie osoby, którym sąd ograniczył wolność, musiały przebywać w zakładach karnych. We Francji dozorowi elektronicznemu mogą podlegać skazani na karę do 1 roku więzienia. Brytyjski wymiar sprawiedliwości dopuszcza do takiego programu skazanych nawet na 4 lata oraz osoby, którym do zakończenia kary zostało już 4,5 miesiąca. Z kolei w Szwecji większość osób żyjących na elektronicznej smyczy to skazani za wykroczenia drogowe – głównie za jazdę w stanie nietrzeźwym (typowe wyroki w takich sprawach nie przekraczają 3 miesięcy). Tam zastosowanie dozoru elektronicznego jest możliwe pod warunkiem uzyskania przez skazanego – jeśli mieszka z innymi osobami – zgody współlokatorów na takie rozwiązanie, ponadto musi on uczyć się lub pracować. Według danych francuskiego ministerstwa sprawiedliwości za 2004 r., rygory elektronicznego nadzoru naruszyło 3,6 proc. osób nim objętych, a w Szwecji 4,6 proc.

 

Polski kodeks karny nie przewiduje możliwości zastosowania elektronicznego dozoru. W lutym 2005 r. powstał projekt zmian (autorstwa prof. dr. Zygfryda Siwika z Uniwersytetu Wrocławskiego), który przewiduje objęcie takim nadzorem osób skazanych na kary do 6 miesięcy pozbawienia wolności (w 2004 r. było ich 5245) i więźniów, którym do końca odsiadki pozostało nie więcej niż pół roku (9830 osób w 2004 r.). Czy stać nas na to? Z wyliczenia przedstawionego na międzynarodowej konferencji poświęconej elektronicznemu monitorowaniu przestępców, która odbyła się w maju ubiegłego roku we Wrocławiu, wynika, że całkowity koszt budowy pasywnego systemu nadzoru nie powinien przekroczyć 85 mln zł, a miesięczny koszt jego eksploatacji, przypadający na jedną monitorowaną osobę, to 750 zł, czyli o połowę mniej niż utrzymanie więźnia w zakładzie karnym. System osiągnie opłacalność po przekroczeniu liczby 2 tys. osób objętych dozorem, a oszczędności wynikające z pełnego wykorzystania jego możliwości mogą sięgnąć w ciągu pierwszych pięciu lat jego stosowania 193 mln zł, co stanowi 75 proc. dotychczasowych rocznych nakładów na więziennictwo.

 

Oprócz możliwych korzyści ekonomicznych wprowadzenie tego systemu może przynieść także inne pozytywne skutki – rozładuje tłok w więzieniach oraz stworzy także szansę na lepsze efekty resocjalizacji, która w więzieniu jest raczej ułudą.

Piotr Zbysiński

Autor jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Elektronika Praktyczna”.

 

ELEKTRONICZNE OGRANICZENIE WOLNOŚCI

Elektroniczny areszt – system sprawdzający, czy osoba monitorowana nie wychodzi poza dozwolony obszar.

 

Elektroniczny stróż – ogranicza dostęp osoby monitorowanej do określonych stref lub pomieszczeń.

 

Elektroniczny policjant – umożliwia precyzyjne, ciągłe śledzenie pozycji osoby monitorowanej.

 

NADZÓR PO POLSKU

Po niepowodzeniu w Sejmie poprzedniej kadencji, na początku grudnia 2005 r. SLD ponownie złożył projekt zmian w kodeksie karnym, który ma uprawomocnić stosowanie dozoru elektronicznego wobec niektórych skazanych. Mieliby oni obowiązek noszenia elektronicznego identyfikatora przez cały czas odbywania kary, mieliby także wyznaczone miejsca i pory pobytu. Sąd mógłby określić godziny w ciągu doby czy dni tygodnia, w których skazany mógłby się oddalić do pracy, szkoły, lekarza itp. Dozór elektroniczny mógłby być też stosowany w niektórych przypadkach jako środek zapobiegawczy i można by było go łączyć z poręczeniem majątkowym.

 

 

„NEWSWEEK” nr 6, 12.02.2006 r., strona 72 KRYMINALISTYKA

LASER NAMIERZA OSZUSTA

TRADYCYJNY WYKRYWACZ KŁAMSTW TO PRZEŻYTEK. TERAZ OSZUSTA BĘDZIE MOŻNA WYŁOWIĆ BEZ JEGO WIEDZY NAWET Z TŁUMU PRZECHODNIÓW NA LOTNISKU CZY W METRZE.

Polityk już nie będzie mógł składać obietnic, których nie zamierza spełnić, a wagarowicz nie przekona rodziców, że był w szkole. Amerykański Departament Obrony prowadzi prace nad zdalnym wykrywaczem kłamstw, który będzie można zastosować nawet bez wiedzy badanej osoby. Wiązka lasera lub mikrofal odczyta reakcje fizjologiczne towarzyszące oszukiwaniu. Aby jednak wykluczyć ryzyko pomyłki, tropiciele kłamstw testują też inne metody ich wykrywania. Szukają śladów krętactwa w głosie badanych osób i na obrazie ich twarzy uchwyconym kamerą termowizyjną. Zaglądają też tam, gdzie kłamstwo powstaje - do ludzkiego mózgu.

 

Jako wykrywacz kłamstw wyjątkowo dobrze sprawdza się funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI), który ujawnia działanie nawet najgłębszych struktur mózgu. Z badań opublikowanych w najnowszym numerze pisma "Radiology" wynika, że swoją skutecznością znacznie przewyższa tradycyjne wariografy. Naukowcy z Temple Univeristy w Filadelfii wykazali, że gdy kłamiemy, niektóre obszary naszego mózgu pracują na pełnych obrotach, a gdy mówimy prawdę, są kompletnie nieaktywne. Można to wykryć właśnie za pomocą fMRI.

W USA nad wykorzystaniem tej technologii do testowania prawdomówności pracuje już około 50 laboratoriów, a pod koniec tego roku dwie prywatne firmy, No Lie fMRI oraz Cephos, zaczną oferować odpłatne badania tego typu z wykorzystaniem fMRI. - Planujemy sprzedawać swoje usługi osobom niesłusznie oskarżonym, ale też

organom ścigania, urzędom imigracyjnym, kontrwywiadowi, rządom obcych krajów, a także wielkim korporacjom, które będą chciały weryfikować kandydatów na wysokie stanowiska - mówi Joel Huizenga, jeden z założycieli No Lie fMRI.

Technika ma jednak kilka wad. Urządzenie umożliwiające przeprowadzenie badań zajmuje niemal cały pokój. Badany wjeżdża na specjalnej leżance do wnętrza aparatu, a minimalne poruszenie głową podczas testu może zniweczyć wiarygodność całego badania.

Naukowcy zastanawiają się nad prostszymi metodami tropienia oszustów. Jedną z takich metod może być badanie elektrycznej aktywności żołądka - przekonują naukowcy z University of Texas. Wyniki swoich badań zaprezentowali podczas zeszłorocznej konferencji American College of Gastroenterology. Uczeni poddali 16 ochotników badaniom elektrogastrograficznym EGG. Testy pokazały, że liczba fal obserwowanych na ekranie komputera podczas badania znacznie zmniejszała się u osób próbujących zataić informacje. Zdaniem naukowców kłamstwo można dostrzec w żołądku ze względu na doskonałą komunikację między mózgiem a jelitowymi i żołądkowymi komórkami nerwowymi.

Jednak badanie EGG, podobnie zresztą jak fMRI, ogranicza możliwości działania, kiedy prawdomówność trzeba szybko zweryfikować w terenie, np. na dworcu czy lotnisku, a przepytywana osoba nie chce współpracować.

Idealnym rozwiązaniem byłby zdalny wykrywacz kłamstw, taki, nad jakim pracuje Departament Obrony. Urządzenie to dzięki wiązce mikrofal czy lasera ma odczytywać puls badanego, jego przyspieszony oddech, a także zmiany potliwości skóry będące oznaką stresu. Objawy te mogą świadczyć zarówno o kłamstwie, jak i swoistym pobudzeniu, na przykład u terrorysty, który jest w trakcie wykonywania zbrodniczej misji. System czujników odbierających sygnały nawet z odległości 35 metrów pozwoli ocenić rzeczywiste intencje podejrzanej osoby niezależnie od tego, czy rozmawia ona przez telefon, spaceruje, czy wsiada do metra. A, co więcej, urządzenie samo wyłowi z tłumu tych, których reakcje zdradzają jako oszustów.

Nowy system budzi nadzieje. Ma jednak ograniczenia. Zasada jego działania będzie zbliżona do tradycyjnych wykrywaczy kłamstw, które także badają tętno oraz oddech, tyle że za pośrednictwem elektrod umieszczonych bezpośrednio na skórze. Urządzenia te jednak w świetle coraz liczniejszych badań okazały się zawodne.

Wykrywacze kłamstw wykorzystujące mikrofale i laser należałoby więc stosować w połączeniu z innymi sposobami zdalnego namierzania oszusta. Prace nad takimi metodami już trwają. W laboratoriach Polygraph Institute, placówki będącej częścią Departamentu Obrony, pracuje się na przykład nad wykorzystaniem tzw. obrazowania termicznego. Badani proszeni są o udział w zainscenizowanych przestępstwach. Mają na przykład dźgnąć plastikowym nożem swoją ofiarę i szybko uciec. Później są pytani o te wypadki, a ich zadaniem jest przekonać śledczych o swojej niewinności. Nie wiedzą jednak, że w czasie przesłuchania ich obraz rejestruje kamera termowizyjna wyłapująca choćby minimalne różnice w temperaturze twarzy świadczące o zwiększonym przepływie krwi i stresie związanym z próbą ukrycia prawdy. - Choć wciąż prowadzone są badania, jesteśmy pewni, że obrazowanie termiczne może zrewolucjonizować wykrywanie kłamstw - przekonuje Andrew Ryan, szef Polygraph Institute.

 

Takiej rewolucji nie przyniesie raczej technologia umożliwiająca analizę głosu. Wprawdzie w Stanach Zjednoczonych pewną popularność zyskał Truster, przenośne urządzenie wielkości telefonu komórkowego przeprowadzające takie właśnie testy, jednak seria badań prof. Mitchella S. Sommersa z Washington University podważyła jego wiarygodność.

 

Prawdziwy przełom mogłoby przynieść połączenie fMRI i zdalnych, niewielkich wykrywaczy kłamstw. Być może taki aparat już wkrótce powstanie. Pracuje nad nim profesor Britton Chance, biofizyk z University of Pennsylvania. By zajrzeć do wnętrza ludzkiego mózgu, Chance wykorzystuje wiązki podczerwonego światła, które nie wyrządzając szkody, przenika przez kości czaszki i penetruje pierwsze

kilka centymetrów kory mózgowej. Zmiany w przepływie krwi w tej części mózgu, rejestrowane przez odbitą wiązkę świetlną, mogą świadczyć o kłamstwie. Testy wykazały, że metoda ta pozwala je wykryć w aż 95 procentach przypadków.

Na razie podczas testów wiązka podczerwonego światła emitowana była z opaski umieszczanej na głowie badanego. Teraz prof. Chance pracuje nad zastąpieniem podczerwieni wiązką lasera, którą można będzie wyemitować z drugiego końca pokoju. Pozwoli to zdalnie monitorować np. aktywność mózgów pasażerów samolotów podczas rutynowych rozmów z celnikami. Zmieniłoby się też znaczenie pojęcia "kontrola osobista". Oznaczałoby nie tylko przeszukiwanie ciała, ale też mózgu.

Sam prof. Chance miał wątpliwości natury etycznej, czy można czytać w czyichś

myślach bez zgody zainteresowanego. Aby je rozstrzygnąć, zwrócił się do Arthura

Caplana, dyrektora Centrum Bioetyki na University of Pennsylvania. Ten uspokoił go, mówiąc, że istnieją przecież przestrzenie publiczne, gdzie tracimy prawo do prywatności. - Przywykliśmy do tego, że pracownicy lotniska mogą przeszukać nasze bagaże i rzeczy osobiste. Możliwość zajrzenia do naszych mózgów w poszukiwaniu kłamstwa nie musi być czymś złym, jeśli specjalne służby korzystają z niej tylko wtedy, gdy chcą zapewnić bezpieczeństwo w miejscach o wyjątkowym znaczeniu

- mówi Caplan.

Zachodzi jednak obawa, że choć nowa rewolucyjna technologia może okazać się nieocenionym narzędziem w walce z przestępczością, jest też zwiastunem świata opisanego przez Orwella w powieści "1984", gdzie na wszystkich ludzi spogląda czujnie Wielki Brat.

Paweł Górecki

 

 

„POLITYKA” nr 34 (2617), 25.08.2007 r.

JAWNE NUMERY TAJNYCH SŁUŻB

Tajne służby muszą działać skrycie. Dlatego też, tak jak m.in. w aferze gruntowej w resorcie rolnictwa, ukrywają one tożsamość swoich funkcjonariuszy oraz fałszują urzędowe dokumenty i podpisy urzędników. Mogą się także posługiwać pojazdami z „cywilnymi” numerami rejestracyjnymi. Ale sporo służbowych samochodów nosi oznaczenia właściwe dla danej służby, po których można się zorientować, kim są ich pasażerowie.

 

Jeśli jedzie za nami samochód z numerem rejestracyjnym zaczynającym się od liter (...), to możemy być pewni, że to samochód policyjny. W wyprzedzającej nas w szaleńczym tempie limuzynie z literami (...) zapewne siedzi prominent ochraniany przez Biuro Ochrony Rządu. Straż Graniczna posługuje się tablicami z literami (...). Jeśli na przyszpitalny parking podjedzie auto z literami (...), to ordynatorzy mogą być pewni, że wizytę składają im funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Auta cywilnego kontrwywiadu (ABW) i wywiadu (AW) mają tablice z literami (...), a wojskowego kontrwywiadu (SWK) i wywiadu (SWW) – z literami (...)(czyżby od nazwisk ich szefów: Macierewicza i Marczuka?). Trwają prace legislacyjne nad rozporządzeniem, które specyficzne numery rejestracyjne nada pojazdom służb fiskusa. Kiedy zatem pod bramę firmy podjedzie samochód z literami (...), to przedsiębiorca będzie mógł przypuszczać, że znalazł się kręgu podejrzeń służby celnej, a jeśli z literami (...) – to kontroli skarbowej. | M.H.

 

 

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [12.08.2009, 21:07] 1 źródło

DONOSICIELSTWO CZY OBYWATELSKA POSTAWA? (GŁOSUJ)

Policja dostaje coraz więcej anonimowych zdjęć.

Fotki zrobione telefonem, a nawet krótkie filmy dokumentują wykroczenia drogowe, nielegalne wysypiska czy chuligaństwo. Sędziowie przyznają, że to coraz częściej dowód w sprawie - donosi gp24.pl.

Wyprzedzanie na ciągłej czy parkowanie w niedozwolonym miejscu tylko pozornie może się nam upiec, jeśli nie przyłapali nas policjanci czy strażnicy miejscy. Może się okazać, że swoim telefonem uwiecznił nas czujny obywatel. Policja cieszy się, że otrzymuje takie fotograficzne donosy.

Nawet dzisiaj przekazałem policjantom drogówki materiał przysłany na naszą skrzynkę mailową. Był to pięciosekundowy filmik, na którym widać, jak kierowca wyprzedza na skrzyżowaniu. Widać rejestrację i możemy tego pana ukarać - mówi na łamach portalu gp24.pl Robert Czerwiński z pomorskiej policji.

Policjanci dostają także zdjęcia od przechodniów, których denerwuje zastawiane samochodami chodników czy filmy, na których sąsiedzi podrzucają odpadki. Także sądy coraz częściej korzystają z takich dowodów podczas rozpraw. | AJ

 

 

 

 

Najskuteczniejszym sposobem na zmniejszenie przestępczości, o podłożu materialnym, to oczywiście jej zapobieganie m.in. poprzez zapewnienie samowystarczalności (pracy z godziwymi warunkami, w tym zarobkami), środków finansowych i innych elementarnych potrzeb, czyli POWSZECHNY, OGÓLNODOSTĘPNY dobrobyt.

 

 

KARA

Sposobem na zmniejszenie przestępczości nie jest brutalność (poza skrajnymi przypadkami), okaleczanie - kara (po wieloletnim pobycie w więzieniu zachodzą nieodwracalne zmiany w psychice. Osadzony czuje się ofiarą, szuka odwetu na społeczeństwie) - tylko zmniejszenie przyczyn takiego postępowania do których należą głównie trudne warunki życiowe, które prowokują ekstremalne zachowania. Więc polepszenie warunków życia jest potwierdzonym sposobem na zmniejszenie przestępczości. Wówczas też, nawet krótka izolacja, i bez ostrych, wypaczających, rygorów, od jego atrakcji, jest dużą dolegliwością. Te polepszone warunki życia to również nie okaleczone przez tzw. org. religijne..., atrakcyjne, w tym wysportowane, rozbudzone - chętne... - kobiety, zamiast bezzębnych, mamroczących, rozrodczych katolickich „macior” – dziecko jezd no to wystarczy grzeszenia i można jeszcze wincej żryć.

PS

Przy okazji. Zamiast tortur można zachęcać do współpracy przestępców (w tym członków org. terrorystycznych) proponując im komfortowe warunki pobytu w więzieniu, czy na wolności, a więc m.in. wyrafinowany seks, pieniądze i inne atrakcje; prowizje od odzyskanych dóbr, wielkości zasądzonych wyroków opartych na zdobytej wiedzy od współpracującego.

 

PRAWO MUSI BYĆ SKUTECZNE

A więc działania jego przedstawicieli muszą być adekwatne do zagrożenia. – Prawo nie może być łaskawsze dla przestępcy, który je łamie. W ten sposób nie może mieć przewagi nad przedstawicielami  prewencji, wymiaru sprawiedliwości oraz nad ofiarą, która również powinna, zawsze, przestrzegać prawa. Czyli - w uzasadnionych przypadkach - jego reguły muszą być ostrzejsze. – Jeżeli ktoś brutalnie złamał prawo to musi się liczyć z stosownymi konsekwencjami!

 

q        

Do walki z pseudo kibicami można zatrudniać najagresywniejszych z nich jako ochroniarzy (pomysł stosowany, tylko go przypominam).

 

q        

Sposobem na zwiększenie bezpieczeństwa; uproszenie, zmniejszenie liczby, kosztów procedur związanych z procesami, udowadnianiem winy, karaniem za przestępstwa jest powszechne zastosowanie mobilnych (przenośnych, przewoźnych) kamer internetowych z mikrofonami. Byłyby w nie wyposażone patrole policyjne, straży miejskiej (można je mocować na ramieniu, przy kasku, na pojeździe). W razie złapania na gorącym uczynku, czy podczas interwencji, sytuacja byłaby o wiele prostsza do udokumentowania – samym filmem, a więc bez konieczności spisywania zeznań. Mało tego, jeśli każdy patrol będzie posiadał elektroniczny wykaz kar (z wieloma słowami kluczowymi dla wyszukiwarki) za powszechne przestępstwa, będzie on mógł w wielu przypadkach na msu wymierzyć taką karę, w tym w postaci mandatu (patrole byłyby wspomagane dyżurującymi przy monitorach (z słuchawkami z mikrofonem)(np. w swoich domach) prawnikami, sędziami). Więc obejdzie się też bez dowożenia zeznających do aresztu, rozprawy w sądzie. W takim maksymalnie uproszczonym procesie wyroki byłyby o połowę mniejsze. Jeśli jednak winny wykroczenia, przestępstwa zmusi wymiar sprawiedliwości do całej procedury, to ponosiłby sto procent kary oraz koszty całej procedury.

Trzeba też masowo wprowadzić dobrze ukryte kamery z mikrofonami w msh publicznych.

 

q        

IDENTYFIKACJA

By utrudnić oszustwa związane z identyfikacją trzeba wprowadzić rozwiązania na miarę 21. w. A więc m.in. w dowodach osobistych, przy identyfikacji muszą być wykorzystywane odciski palców, skan siatkówki oczu, głos.

 

CO ZROBIĆ BY ZMNIEJSZYĆ SENSOWNOŚĆ DZIAŁAŃ TERRORYSTYCZNYCH

Należy nie podawać absolutnie żadnych inf. na temat ich działań. Wówczas brutalność - żer dla medi - straci sens, co, mam nadzieję, zmusi ich do zastosowania innych - nie krwawych - metod – by przekazać swoje zdanie (racje).

 

WALKA Z NARKOMANIĄ

Policja powinna, w absolutnej tajemnicy, za pośrednictwem podstawionych ludzi sprzedawać środek wywołujący uczulenie na narkotyki, nieszkodliwe imitacje narkotyków (uzyskane w ten sposób pieniądze można przeznaczać właśnie na ten cel, oraz inne metody ograniczenia narkomanii).

 

CO SPRZYJA PRZESTĘPCZOŚCI.

        Ważnym czynnikiem jest obecne prawo zezwalające na posiadanie, przez jednostki, ogromnych kapitałów, które wypracowały masy, co m.in. wywołuje ich frustrację, przeradzającą się niekiedy w agresję, w tym poprzedzoną ucieczką w religijność (bo po śmierci będzie lepiej, a bogacze zostaną ukarani...). Wielu właścicieli fortun absorbuje ogromne środki na zaspokajanie swojej próżności, zachcianek (np. wyrobów jubilerskich, futer, luksusowych limuzyn, basenów, w których się nawet czasami kąpią, jachtów, którymi niekiedy wypływają, pałacy, gdzie niekiedy bywają  itp.) a mogłyby one zaspokoić potrzeby szerokich rzesz ludzkich, m.in. zmniejszając przestępczość i jej koszty. Tacy ludzie, posiadając ogromne środki finansowe, mają też duży wpływ (władzę) na rzeczywistość: promują i manipulują politykami, wspierają fanatyków religijnych, inicjują konflikty, wojny, dokonują międzynarodowych manipulacji fortunami, eksploatują ubogie kraje. Bo dla nich najważniejszy jest szybki - płytki - zysk – krótkowzroczna perspektywa.

Równowartość tego co ma 455 najbogatszych ludzi na świecie jest większa niż wynosi roczny dochód ludzkości.

„NEWSWEEK” nr 50, 18.12.2005 r.: Około 15 proc. Amerykanów żyje poniżej progu ubóstwa.

„FAKTY I MITY” nr 18, 08.05.2003 r.: Łączna wartość majątku pierwszej dwudziestki z listy 100 najbogatszych ludzi w Polsce wynosi ponad 40 miliardów złotych, czyli więcej niż roczny deficyt budżetowy kraju (w 2003 r. – 38,7 mld zł).

 

        Kolejna sprawa to przeludnienie (w znacznej mierze spowodowane działalnością org. relig., tradycją, bezmyślnością).

        Trzeba uświadamiać tą część społeczeństwa, która kupuje rzeczy pochodzące z przestępstwa – że w ten sposób zatrudniają przestępców. Co wcale nie wychodzi taniej – bo trzeba ponieść ogromne koszty przestępczości (...).

 

Ludzka natura ma to do siebie, iż ludzie angażują się w to co robią - umysł programuje się, wczuwa - niestety bez względu na to czy jest to prawe czy złe. Stąd b. ważne jest, zarówno w przypadku przestępczości pospolitej jak i terroryzmu, by już na samym początku, zanim dojdzie do patologicznego zaangażowania się osób tym się zajmujących, ustalić ich tożsamość, wyłapać. – Bo wtedy jest szansa odzyskania ich dla społeczeństwa. Gdy ktoś wejdzie w samonakręcającą się spiralę destrukcyjnych działań szkody mogą być ogromne. I ci ludzie, do nich się przyczyniający, nie widzą się w innej roli (terroryzm staje się celem w samym sobie.

 

Czekają na artykuły, relacje w śr. masowego przekazu o sobie. Czują się ważni, sławni. Stąd muszą coś, co jakiś czas, zrobić. Wtedy, pierwotny cel jest tylko pretekstem, usprawiedliwieniem dalszych takich działań, a inne, w tym skuteczniejsze metody, niezauważane, pomijane; kradzieże, włamania i napady stają się podniecającą przygodą).

 

o        

DO OSÓB NIEDOJRZAŁYCH SPOŁECZNIE I ZDEGENEROWANYCH, które zajmują się odreagowywaniem swoich frustracji na społeczeństwie, czyli m.in. bandytyzmem, złorzeczą policji (której funkcjonariusze dzień i noc narażają, m.in. dla nich, życie) m.in. nazywając ich psami, grożąc im śmiercią itp. (to też, w tym wrażliwi, ludzie). Mam dla was propozycję: Otóż, zrzeknijcie się praw do ochrony przez policję, a zobaczymy jak będziecie, i jak długo, żyć?!...

 

o        

ODEZWA DO ZDEKLAROWANYCH PRZESTĘPCÓW, MAJĄCYCH SIĘ ZA COŚ WIĘCEJ NIŻ RESZTA SPOŁECZEŃSTWA („PANÓW”)

Kto komu jest potrzebny – wy społeczeństwu czy społeczeństwo wam?!...

Co dajecie społeczeństwu w zamian za to co jecie, w co się ubieracie, gdzie mieszkacie, czym jeździcie, bawicie się itp., itd.: strach, bul, nieszczęścia, kalectwo, śmierć, wydatki, koszty itp., itd. I za to jesteście lepsi?!...

Tylko tak odreagowujecie sobie stres, kompleksy, poczucie winy robiąc mentalnie z siebie kogoś, kto stoi wyżej w hierarchii społecznej (strach i wynikły stąd respekt to absolutnie nie to samo co uznanie, szacunek!) bo wiecie iż jesteście „tylko” pasożytami, ekskrementami społeczeństwa, które by tylko odetchnęło z ulgą  gdybyście zniknęli z powierzchni ziemi (redukcja policji, wymiaru sprawiedliwości, więzień, zaoszczędzone miliardy pieniędzy, mniej nieszczęść, strachu itp., itd.)!

NA KONIEC JESZCZE O HONORZE...

Regularnie w reportażach z rozmów z już niestanowiącymi zagrożenia przestępcami - bo osadzonymi w więzieniach - czytam ich opinię o innych przestępcach, którzy, mniejsza o motywy, stali się, przynajmniej formalnie lojalni wobec społeczeństwa i ujawnili inf. o innych przestępcach oszczędzając społeczeństwu kolejnych nieszczęść. Padają tam określenia w rodzaju, zdrajcy, ludzie bez honoru itp. Pytam się, zdegenerowany, pasożytniczy Gnoju jeden z drugim, czy: ludzie kradnący, sprzedający trucizny alkoholowe, nikotynowe, narkotykowe, napadający, porywający, mordujący ludzi itp. mają honor, moralne prawo wytykać innych – którzy wykazali skruchę, zaczęli postępować prospołecznie?!... Więc stul pysk śmieciu!!

 

o        

W każdym państwie powinien być wyznaczony obszar gdzie obowiązywałoby dzikie prawo. Tzn. reguły zamieszkiwania tam ustanawialiby sami mieszkańcy takiego terenu. Chodzi o to, by ci którym nie odpowiada np. ochrona policji, zasady współżycia społecznego, obowiązujące prawo, generujący mnóstwo problemów, w tym wydatków, itp. mieli alternatywę... Część z nich b. szybko by się wyleczyła z niedostosowania i b. by się starali, po takim doświadczeniu, spełniać wszelkie normy cywilizowanego świata. A pozostali żyliby tak jak im odpowiada, nie szkodząc reszcie społeczeństwa.

 

 

 

 

Część przypadków pobić, znęcania się, morderstw to, uświadomiony bądź nie, odwet za okaleczenie psychiczne (wpojenie, przekazanie, wywołanie, spowodowanie urazów), i stąd spowodowanie zubożenia, kalectwa emocjonalnego; przekreślenia szans na pełnię doznań, szans życiowych, w tym na, o wysokich walorach, partnera, co skazuje na pustkę, cierpienia (w tym spowodowane przebywaniem z osobami o niskich walorach)

WYROK (KARA) ŚMIERCI. MORDERCY

Gdyby, obecnie mordercom, zapewniono wcześniej odpowiednie warunki rozwoju, to wielu z nich, byłoby prawymi, szczęśliwymi ludźmi.

Nierzadko mordercy to ofiary innych ludzi, którzy się nad nimi, ich bliskimi znęcali i zaznali od nich cierpień, upokorzeń, katuszy psychicznych – sadyzmu. Tą drogą otrzymali zamiast pozytywnych (w tym uczuć wyższych) negatywne wzorce zachowań, bądź niezdrową mieszankę, gdzie trudno o właściwą orientację, ocenę. A do

tego dochodzi poczucie winy (bo niemożliwe by ktoś robił im bez powodu krzywdę), wstydu przed innymi. Podobnym źródłem stresu są osoby ułomne intelektualnie, w tym religijne, a pod których opieką... przebywają podległe im dzieci. – Ciągły stres, negatywne napięcie emocjonalne, zawęża sposób myślenia, oceniania świata, rzeczywistości – postrzeganej wówczas poprzez swoje cierpienie, z jej przyczyną (...). W dalszym życiu katalizatorem takich, najczęściej skrajnie destrukcyjnych, działań może być powielanie któryś z wcześniej poznanych (np. kłamanie, złośliwości, krzyki) zachowań np. przez partnerkę. Wówczas, może dojść do zsumowania wszystkich negatywnych przeżyć z całego życia. W końcu odkrywają, iż na tą wieloletnią krzywdę nie zasłużyli, a zadane rany nie da się już nigdy do końca zaleczyć – odkrywają, iż zostali bestialsko okaleczeni i nie są zdolni do głębszych uczuć, co często jest zastępowane alkoholem z kolejnymi tego skutkami! I w ten sposób zaczyna się samonapędzająca destrukcyjna spirala Widzą też w okuł, innych, którym się w życiu, pod tym względem, powiodło i im zazdroszczą (że nie stać ich na takiego inteligentnego, sympatycznego, atrakcyjnego, partnerka). Nie mają też motywacji do dbania o siebie, zaangażowania w związek. W takich okolicznościach dochodzi niekiedy, pod wpływem wzburzenia, do podjęcia decyzji o definitywnym ukaraniu kolejnej złej osoby. Jest to o tyle łatwiejsze, iż tutaj hierarchia jest na ogół odwrócona, co jest pokusą odreagowywania swoich przejść na osobie podległej. Morderstwo to kolejne, straszne, negatywne przeżycie w wyniku którego taki człowiek, już jako morderca, a jednak nierzadko i ofiara osoby/osób które się do tego przyczyniły ponosi kolejne cierpienia w więzieniu.

Gdyby przeżycia, doprowadzające niektórych do morderstwa, były udziałem wszystkich to proporcje ilości morderców do reszty społeczeństwa mogłyby się

diametralnie zmienić. – Część szczęśliwych osób, obecnie  brzydzących się, czujących odrazę do morderców, gdyby znalazła się w ich sytuacji  również mogłaby stać się mordercami.

Podsumowując. Część morderców najpierw sama cierpiała, a reszta to konsekwencje ich przejść – stanu do jakiego zostali doprowadzeni. Okaleczony człowiek nie jest zdolny do uczuć wyższych, a skrzywdzony pragnie zemsty. Ci prostolinijni – bezpośredniej, czyli nie w postaci wieloletniego znęcania się. Tak, by już nigdy dana osoba nie zrobiła komukolwiek krzywdy.

 

Nie generalizuję, chodzi o niektóre przypadki. Jestem przeciwny przekreślaniu takich ludzi (też ofiar), które nie wzięły przykładu z swoich prześladowców i wybrały radykalne, definitywne rozwiązanie. Wielu z nich zasługuje na współczucie za to co przeszli – do jakiego stanu zostali doprowadzeni.

 

Celem tego artykułu jest uczulenie wymiaru sprawiedliwości na takie przypadki, a wówczas postrzeganie osób które zamordowały również w kategoriach ofiar; oraz społeczeństwa, że to nie jest takie, jak wszystko co związane z relacjami międzyludzkimi, proste. Sam, kilkakrotnie w swoim życiu, spotkałem bestie. Ale postanowiłem, iż nie uda im się zrobić mi takiej krzywdy, że zostanę mordercą. Ale o tym, za jakiś czas. 

 

Ścisłe, tradycyjne, przestrzeganie zasad hierarchii rodzinnej, stereotypy myślowe społeczeństwa (m.in., że dzieci zawsze mają słuchać rodziców – nie słuchające są z góry winne itp.) rodzi niekiedy patologie, niesprawiedliwość, niezdrowe sytuacje (np. poczucie winy jeżeli postąpiło się słusznie ale wbrew woli rodziców. Więc jeśli okaże się, iż dziecko ma rację to należy je nagrodzić, np. uznaniem, a nie karać). To dobro, racja ma decydować o postępowaniu, a nie np. wiek, hierarchia, pozycja danej osoby. To pozytywne cechy charakteru mają zasługiwać na szacunek. Podobnie z emocjonalnym stereotypem, iż dzieci powinny utrzymywać kontakt z rodzicami bez względu na to, jakie to przynosi skutki! A przecież najważniejsze jest dobro potomstwa, by przekazało jak najkorzystniejsze cechy następnemu pokoleniu! Przebywanie z sobą, a niekiedy nawet sporadyczne utrzymywanie kontaktów, z różnych pokoleń, to prowokowanie konfliktowych sytuacji, powodujących m.in. urazy i tego skutki. Rozstanie z rodzicami i zajmowanie swoimi sprawami (a nie m.in. skutkami utrzymywania kontaktów z rodzicami), potomstwem jest naturalną koleją rzeczy i to jest w interesie społecznym, naszego gatunku.

 

q        

Trzeba skończyć z eksperymentami-absurdami sposobów egzekucji! Już dawno stosuje się niezawodny sposób zabijania, jakim jest strzał w głowę! Skąd te inne, durne, pomysły?!

 

 

„NEWSWEEK” nr 7, 19.02.2006 r., strona 80 PORWANIA.

OKUP ALBO ŚMIERĆ

PORWANIA DLA OKUPU STAJĄ SIĘ W POLSCE CORAZ LEPSZYM BIZNESEM. SZYBKA ROBOTA I DUŻE PIENIĄDZE

Okrągły milion złotych za pomoc w ujęciu przestępców. Plakat z tą informacją wisi na słupach ogłoszeniowych i murach w całej Polsce. Na nim twarze siedmiu przestępców, członków tzw. gangu mokotowskiego, odpowiedzialnych za ponad dwadzieścia uprowadzeń. I za śmierć co najmniej dwóch porwanych przez nich ofiar (dwóch innych osób nie odnaleziono - żywych ani martwych).

Jolkę, córkę biznesmena z okolic Warszawy, uprowadzili spod uczelni. Ojcu przysłali obcięte tuż przy skórze długie jasne włosy dziewczyny. Dostali 560 tys. euro okupu. Minęło osiem miesięcy. Jola nie wróciła do domu.

Rodzina hinduskiego handlowca Harisha Hitangiego dostawała przesyłki z jego trzema palcami odciętymi sekatorem. Dziś już wiedzą, że Harish nie żyje.

--------------------------------------------------------------------------------

Rodzice Mariusza Mirkowskiego spod Piaseczna wpłacili część żądanego haraczu

- 100 tys. złotych. Wkrótce dostali SMS: "Okup w kawałkach - syn w kawałkach". Mariusz został zakatowany na śmierć.

- To rodziny porwanych złożyły się na tę nagrodę - mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji w Warszawie. Milion złotych to największa w historii Polski nagroda za wskazanie kryjówki bandytów. Ale kwota może jeszcze wzrosnąć. Rodziny ofiar są zdesperowane.

Zdesperowani, aby złapać bandytów, są również policjanci. Porwania dla okupu stają się w Polsce coraz bardziej intratną gangsterską specjalnością. Jak mówią oficerowie z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw w Warszawie (potocznie zwanego wydziałem terroru) są równie dochodowe, za to mniej pracochłonne niż np. handel narkotykami czy sutenerstwo. Szybka robota, duże pieniądze. A na dodatek odpowiedzialność stosunkowo niewielka - maksymalnie 12 lat więzienia. I to tylko w przypadku, gdy ofiara umrze lub zostanie ciężko okaleczona.

Choć za każdym porwaniem kryje się wielka tragedia, oficjalne statystyki nie porażają. W woj. mazowieckim od 1999 roku zgłoszono 64 przypadki porwań dla okupu. W całym kraju w ciągu ostatnich trzech lat uprowadzono 109 osób. Tyle tylko że oficjalne dane nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Ciemna liczba (popełnione, a niezgłoszone policji przestępstwa) w przypadku porwań jest, według specjalistów, nawet dziesięciokrotnie wyższa. Drżące o życie swoich bliskich rodziny milczą. To oznacza, że przez trzy lata por-wano nawet ponad 1000 osób. A to daje już niemal jedno uprowadzenie dziennie.

Rośnie też brutalność przestępców, jest coraz więcej ofiar śmiertelnych. W 1999 roku zabito dwóch zakładników, rok temu już jedenastu. W sumie przez trzy lata aż 26 porwanych nie przeżyło tortur lub zostało zamordowanych.

I zjawisko nie mniej przerażające - dziś nie trzeba już być bogatym człowiekiem, aby zostać uprowadzonym. Wystarczy, jak mówi "Newsweekowi" prokurator krajowy Janusz Kaczmarek, autor książki "Porwania dla okupu" - że się jest zaledwie zamożnym. - Albo przynajmniej sprawia takie wrażenie - dodaje. Bandyci zadowolą się kwotą nawet 100 tys. złotych. A na zebranie takiej gotówki stać przeciętnie zarabiającego człowieka. Więc także przeciętni stają się potencjalnym celem.

Rozmawialiśmy z mężczyzną, który - choć wcale niebogaty - w zeszłym roku został porwany. Bandyci uznali, że skoro jeździ dobrym samochodem, na pewno stać go na okup. Mężczyzna przeżył koszmar. Przez kilka tygodni był więziony w piwnicy, bity, katowany. Bandyci grozili śmiercią jemu i jego bliskim. Choć odzyskał wolność, koszmar trwa. - Jestem bankrutem - mówi. Na okup za jego życie składali się bliżsi i dalsi znajomi. Nawet sąsiedzi przynosili po tysiąc, dwa tysiące. Żona zaciągnęła kredyt. Kiedy wrócił do domu, przez wiele tygodni nie był w stanie pracować. Odsetki rosły. - Dziś komornik chce zabrać mi dom - mówi załamany.

Zamożniejsi ubezpieczają się już od ryzyka porwania. Taką ofertę dla właścicieli spółek, członków zarządów i rad nadzorczych, kluczowych pracowników ma firma AIG Polska. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, tylko w zeszłym roku "antyporwaniowy" pakiet (obejmuje m.in. koszty negocjatorów, psychologów, nagrodę dla informatora i odsetki od pożyczki zaciągniętej na zapłacenie okupu) wykupiono dla ponad pięciu tysięcy osób.

 

Wśród wszystkich gangów uprowadzających ludzi najgroźniejsza, najbardziej bezwzględna jest bodaj grupa mokotowska, która zaczęła funkcjonować przed trzema laty.

- Świetnie zorganizowana, każdy w niej wiedział, co ma robić - opowiada jeden z oficerów wydziału do walki z terrorem. W tej grupie jedne osoby były odpowiedzialne za samo porwanie, inne za przetrzymywanie ofiary, kolejne za prowadzenie negocjacji.

Schemat porwań dokonywanych przez "Mokotów" był zawsze podobny: gangsterzy przebrani za policjantów zatrzymywali upatrzoną ofiarę do kontroli drogowej, kazali wysiąść z wozu, obezwładniali i wrzucali do furgonetki. Mieli kurtki z nadrukiem "Policja", na dachu nieoznakowanego wozu policyjnego koguta. Świadkowie porwania i sama ofiara byli przekonani, że mają do czynienia z autentyczną akcją oficerów operacyjnych.

--------------------------------------------------------------------------------

Gangsterzy porywali dzieci polskich bogaczy, przedstawicieli klasy średniej

i obcokrajowców niemal "hurtowo". Jedna z porwanych kobiet, przetrzymywana w opustoszałym domu pod Warszawą, zeznała, że słyszała, jak jej oprawcy wprowadzali do pozostałych pomieszczeń inne ofiary, jak wyprowadzali z domu tych, za których zapłacono już okup. - To przypominało linię produkcyjną - opowiadała. W ciągu trzech lat grupa zarobiła na uprowadzeniach ponad 9 milionów złotych. Najmniejszy okup, jakiego zażądali bandyci, wyniósł 100 tys. złotych, największy milion euro.

Policjanci opowiadają, że z żądaniem okupu bandyci zgłaszają się najczęściej dwa-trzy dni po porwaniu. Czekają, aż rodzina ofiary skruszeje. - Nie dzwonią, wiedzą, że wtedy możemy nagrać ich głos, najczęściej wysyłają informację za pomocą SMS-a - mówi nam jeden z warszawskich policjantów, wyszkolony do negocjacji z porywaczami. Żądają zawsze więcej, niż w rzeczywistości spodziewają się wziąć. Czasem podczas negocjacji udaje się zbić cenę okupu nawet o połowę. Nie zawsze jednak bandyci (z obawy przed wpadką) decydują się odebrać pieniądze. I nie zawsze podjęcie przez nich okupu jest gwarancją, że porwany wróci do domu.

Latem 2004 roku uprowadzili (pierwszego z trzech) tureckiego biznesmena. Za uwolnienie zażądali 100 tys. euro. Bliscy porwanego poprosili o 3 tygodnie na zebranie całej sumy. Porywacze zgodzili się poczekać, ale przysłali rodzinie odcięty mały palec u ręki porwanego - żeby wiedziano, że nie żartują. Obcinanie palców ofiarom stało się niejako ich znakiem rozpoznawczym. Zanim rodzina hinduskiego biznesmena Harisha Hitangiego zebrała pieniądze na haracz, dostała trzy przesyłki z palcami. Ostatni bandyci obcięli mężczyźnie, gdy ten już prawdopodobnie nie żył. Wykrwawił się na śmierć, chorował na hemofilię.

Palec stracił też, nim zginął, Mariusz Mirkowski, syn piaseczyńskiego biznesmena. Mężczyznę uprowadzono 1 kwietnia 2004 roku, jego ciało znaleziono 9 maja. Miał zmasakrowaną twarz i niemal ucięte lewe ramię. Mordercy wrzucili go półprzytomnego do grobu, dobili ciosami w potylicę. - Porwani byli traktowani wyjątkowo brutalnie. Bandyci owijali im głowy workiem i drutem kolczastym. Na rękach wypalali wulgarne wyrazy, skórę pod oczami smarowali kwasem solnym - opowiada oficer policji.

Z jedną z ofiar porywaczy spotykamy się w podwarszawskiej miejscowości. Pełna anonimowość, żadnych zdjęć, nazwisk. Mężczyzna jest wciąż przerażony, opowiada szybko, krótkimi zdaniami: wpadli do jego firmy w kominiarkach, z długą bronią. Zawieźli do starego domu na obrzeżach Warszawy. Trzymali prawie dwa miesiące. Obcięli mu mały palec. Zanim to zrobili, zastanawiali się na głos, czy może lepiej wydłubać mu oczy. Potem tłukli młotkiem po całym ciele. - Wiedziałem, że szanse na przeżycie mam niewielkie, to byli profesjonaliści - wspomina. Strach był tak paraliżujący, że nawet nie myślał o ucieczce. Przeżył, gdy żona zapłaciła okup, ponad 800 tys. złotych, bandyci puścili go wolno.

Oficer z wydziału terroru przyznaje, że z takim okrucieństwem nie spotkał się nigdy. Porywaczom było wszystko jedno, czy zakładnik przeżyje. Wielu z nich miało już na koncie zabójstwa, więc pozbawienie kogoś życia nie stanowiło dla nich problemu. Zabijali zresztą wspólnie - bo ten, kto zamorduje, nie może zostać świadkiem koronnym. Wspólnie torturowali. - Czasem mam wrażenie, że świat zwariował, że ludzie staczają się coraz niżej - mówi z obrzydzeniem policjant.

 

I jest w tym sporo prawdy, bo uprowadzenia dla okupu to nie tylko polski problem. Brytyjskie Centrum Polityki Zagranicznej (Foreign Policy Centre) szacuje, że na świecie porywanych jest rocznie ok. 10 tys. osób, głównie w Ameryce Południowej, na terenach byłego ZSRR (np. Gruzji, Czeczenii) i w Afryce. A haracze z porwań dają grupom przestępczym dochód rzędu 500 mln dolarów rocznie. Dlatego przybywa gangów specjalizujących się w uprowadzeniach. Są one plagą zwłaszcza tam, gdzie policja i służby bezpieczeństwa funkcjonują źle albo są skorumpowane.

Jednym z krajów, gdzie skutecznie walczy się z tą plagą, są Stany Zjednoczone. Jednak w niektórych stanach za porwanie dla okupu grozi kara śmierci. Ale wymiar kary zależy też od tego, czy ofiara była karmiona, czy może bita. Porwania w Ameryce Północnej to zaledwie 2,2 proc. wszystkich dokonywanych na świecie. Najwięcej, aż 75 proc. uprowadzeń, ma miejsce w Ameryce Łacińskiej, 14,2 proc. na terenie Azji, w Europie - 5,6 proc.

W Kolumbii gangi porywaczy są lepiej zorganizowane niż policja. I bogate, bo znalazły sposób na pobieranie podwójnego haraczu. Gangsterzy negocjują z bliskimi porwanego okup, ale po jego otrzymaniu nie wydają zakładnika, lecz domagają się jeszcze większych pieniędzy. Mogą tygodniami ciągnąć negocjacje, gdyż wiedzą, że policja wcale ich nie szuka. W Meksyku bandy porywaczy grasują niemal w każdej dzielnicy większego miasta.

--------------------------------------------------------------------------------

Na Haiti porwania w ostatnich miesiącach przybrały rozmiar epidemii. Znikają biznesmeni, studenci, dziennikarze, pracownicy zagranicznych organizacji - wszyscy, którzy mają więcej pieniędzy. W stolicy kraju Port-Au-Prince tylko w grudniu notowano dziesięć porwań dziennie. Jedną z ofiar była Genevieve, studentka z Port-Au-Prince - pod koniec ubiegłego roku bandyci zatrzymali samochód, którym jechała, przystawili jej lufę pistoletu do głowy i zawieźli do mieszkania w dzielnicy slumsów. - Wyglądali jak żebracy - opowiada Genevieve. Jej ojciec wypłacił im 3,6 tys. dolarów i przed świętami dziewczynę uwolniono.

Według Foreign Policy Centre fala porwań przybrała na sile po upadku ZSRR i zakończeniu zimnej wojny. Z Moskwy przestały płynąć fundusze dla bojówek lewackich na świecie. Wiele z nich, np. kolumbijski FARC, żeby się utrzymać, musiało znaleźć inny sposób zdobywania pieniędzy. Najprostszym stały się porwania dla okupu, które stanowią 60 proc. wszystkich dokonywanych na świecie.

Ale problemy z gangami porywającymi ludzi ma też sama Rosja. Nie dalej jak w ubiegłym tygodniu prezydent Władmir Putin nakazał prokuraturze i milicji ostrzejszą walkę z tym rodzajem przestępstw. W Rosji w niewyjaśnionych okolicznościach znika rocznie około 70 tys. ludzi. Gangi porywaczy szaleją także w innych tzw. krajach transformacji, gdzie tworzy się klasa średnia.

Polska nawet pod rządami komunistów miała swoje głośne uprowadzenia. Tyle tylko że porywali nie bandyci - społeczeństwo było zbyt biedne, a państwo zbyt restrykcyjne

- a funkcjonariusze państwowi. I nie chodziło o pieniądze, a o brutalną walkę polityczną. Tak było z jednym z najgłośniejszych uprowadzeń w PRL. 22 stycznia 1957 r. dwóch osobników zaprosiło do taksówki 16-letniego Bohdana Piaseckiego. Jego ojciec Bolesław przed wojną przewodził nacjonalistom z Obozu Narodowo-Radykalnego. Pod koniec II wojny podjął współpracę z radzieckimi służbami specjalnymi, dzięki czemu postawiono go na czele PAX. Postrzegany jako człowiek Moskwy, był znany z politycznych ambicji i antysemityzmu.

Zwłoki młodego Piaseckiego odnaleziono dopiero w grudniu 1958 r. W trakcie śledztwa kolejno ginęły taśmy z nagraniami rozmów telefonicznych z porywaczami (dzwonili z żądaniem okupu), ślady ich odcisków palców. Wprawdzie aresztowano taksówkarza Ignacego Ekerlinga, który przywiózł kidnaperów na miejsce zbrodni, lecz oskarżenie o współudział szybko wycofano.

Pod koniec istnienia PRL w październiku 1984 r. funkcjonariusze SB porwali i zamordowali księdza Jerzego Popiełuszkę. Choć to wydarzenie wstrząsnęło całym krajem, do więzienia trafili jedynie bezpośredni wykonawcy rozkazów. Do dziś nie udało się jednoznacznie określić, kto był rzeczywistym mocodawcą.

 

Policyjne statystyki III RP pierwsze przypadki porwań dla okupu zanotowały dopiero po 1991 roku i prawdę mówiąc - mało kto wtedy tym się przejmował. Pewnie dlatego, że porwania zdarzały się niemal wyłącznie wśród ludzi powiązanych ze światem przestępczym. Oni wtedy mieli w Polsce pieniądze. - Duża część policjantów i prokuratorów wychodziła z założenia: niech się między sobą powybijają - przyznaje prokurator Kaczmarek.

Sukcesy planu Balcerowicza - wolny rynek, rozwój prywatnej inicjatywy - sprawiły, że potencjalnych ofiar porywaczy było coraz więcej. Ten okres zbiegł się w czasie ze spadkiem opłacalności przestępstw związanych z kradzieżami samochodów i coraz większym zagęszczeniem na rynku narkotykowym.

Zaczęły się porwania biznesmenów. Poczucie bezkarności sprawiło, że przestępcy poszli krok dalej i na celowniku znaleźli się zwyczajni, uczciwi ludzie. Byleby tylko mieli jakiś majątek. Niemal każda większa grupa przestępcza działająca w Polsce zaczęła "robić w porwaniach". Takie zarzuty zostały postawione członkom gangów dowodzonych przez Ryszarda Boguckiego i Ryszarda Niemczyka, ludziom z grupy Janusza Treli, ps. Krakowiak, osiłkom z mafii pruszkowskiej i wołomińskiej.

--------------------------------------------------------------------------------

To była kasa. Szefowie łódzkiej ośmiornicy za trzech porwanych biznesmenów wzięli okup wynoszący łącznie ponad trzy miliony zł. Milion marek zażądali porywacze z gangu "Prezesa" za 45-letniego przedsiębiorcę wywodzącego się z Olsztyna, a prowadzącego interesy w Niemczech. Został uprowadzony 18 grudnia 2000 r. z placu budowy na oczach pracowników. Akcja wyglądała jak na sensacyjnym filmie. Do ofiary podeszło trzech mężczyzn w czarnych uniformach, kominiarkach, z długą bronią. Wyglądali jak policjanci z oddziału antyterrorystycznego. Szef gangu, "Prezes", udawał prokuratora. - Pan pozwoli z nami - powiedział. Biznesmen bez oporów wsiadł do ich samochodu.

Wyczyny gangu "Prezesa", który uprowadzał biznesmenów z woj. warmińsko-mazurskiego (oficjalnie zgłoszono policji cztery przypadki, nieoficjalnie mówi się o kilkunastu), odbiły się szerokim echem. Media rozpisywały się o cierpieniach ofiar, o wysokości płaconych okupów. - I rozsypał się worek z porwaniami - mówi jeden z policjantów.

Funkcjonariusze wciąż uczą się, w jaki sposób walczyć z plagą porwań. To trudne: przestępcy stają się coraz sprytniejsi, bardziej okrutni i nieprzewidywalni. - Dla nas najważniejsze jest życie ludzkie - mówi "Newsweekowi" prokurator Kaczmarek.

- Pierwszym zadaniem jest odzyskanie ofiary żywej, dopiero później łapanie przestępców.

W ściganiu porywaczy wyspecjalizował się wspomniany już Wydział do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw, CBŚ, a także w wydziałach kryminalnych komend miejskich i wojewódzkich są już ludzie umiejący radzić sobie z tym problemem. Jednak prokurator Janusz Kaczmarek mówi wprost, że kary za porwania są zbyt niskie. I nawet jeśli coraz więcej porywaczy będzie trafiać do więzienia, pojawią się następcy. Odstraszyć ich może dopiero wizja znacznie surowszej kary.

Na razie możemy się więc tylko uspokajać, że w wyłapywaniu bandytów policja ma coraz więcej sukcesów. Grupa mokotowska została poważnie osłabiona. W styczniu w ręce policji wpadł jej szef Grzegorz Kiełek, ps. Ojciec, powszechnie szanowany sołtys wsi Brzózka koło Warszawy. Skupił on wokół siebie bandę złodziei i brutalnych bandytów, którzy od lat zarabiali w ten sposób na życie. Do tej pory zatrzymano 20 przestępców. Jednak sześciu nadal jest na wolności i to właśnie ich zdjęcia widnieją na plakatach rozwieszonych w całym kraju. A dopóki oni są na wolności, oznacza to jedno - następny może być prawie każdy z nas.

Dorota Kowalska , Violetta Krasnowska, współpraca: Wojciech Rogacin, Joanna Jaraszek, Michał Kacewicz, Urszula Kaczorowska, Dorota Malesa

 

 

"WPROST' Numer: 48/2006 (1250)

WSPÓLNY DOM MAFII

Przestępcza ośmiornica z południa Włoch pożera Europę

Wyroki śmierci na ludzi pióra wydają nie tylko islamscy fundamentaliści. Salman Rushdie z powodu "Szatańskich wersetów" przez dziesięć lat musiał się ukrywać obłożony fatwą za obrazę islamu. We Włoszech 28-letni dziennikarz Roberto Saviano od kilku miesięcy przebywa w nieznanym miejscu i ma policyjną ochronę. W bestsellerowej książce "Gomorra" zdradził tajemnice świata kamorry, neapolitańskiej mafii, a potem naraził się jej bossom śmiałymi publicznymi wypowiedziami. Urodzony i wychowany w Neapolu dobrze wie, że listy z pogróżkami i głuche telefony to nie czcze żarty. Śmierć niekoniecznie musi mieć twarz złowrogiego bandyty, może się wcielić w młodzieniaszka na skuterze, niespodziewanie wyciągającego nóż lub pistolet.

 

Suknia Angeliny Jolie

Neapol, trzecia włoska metropolia, ma opinię najniebezpieczniejszego miasta Unii Europejskiej. Kamorra od 1979 roku zabiła ponad 3600 osób. Z jej rąk co roku ginie około 100 ludzi, w pierwszych dziesięciu miesiącach tego roku straciło życie ponad 70. Kiedy jesienią kamorra zabiła w ciągu czterech dni siedem osób, a gangsterskie rodziny zaczęły odbijać aresztowanych bandytów, do Neapolu zjechał premier Romano Prodi w asyście 1300 policjantów. Mówiło się nawet o wysłaniu do miasta wojska, ale premier uznał, że nie jest to konieczne. Bezpieczeństwa w Neapolu mają strzec wzmocnione siły policji oraz czynne przez całą dobę kamery. Większe znaczenie rząd przywiązuje do "odblokowania" rozwoju regionu. Gospodarcza pomyślność, zdaniem polityków, pozwoli ostatecznie wyeliminować kamorrę.

Mafia nie jest hamulcem dla gospodarki, ona sama jest gospodarką ­ odpowiada się w Neapolu. Słowo "kamorra" weszło już do międzynarodowego słownika, ale dla neapolitańczyków mafijne klany to "system". "Jestem z systemu takiego a takiego" - wykrzykują sklepikarzom kilkunastoletni "żołnierze", otwierając magicznym słowem wszystkie kasy. W regionie z bezrobociem przekraczającym gdzieniegdzie 50 proc. kamorra daje pracę i utrzymanie (na przykład za zabójstwo płacąc 2500 euro). Kontroluje handel i roboty publiczne (sklep w centrum miasta płaci do 1000 euro haraczu miesięcznie). Mafijne klany rządzą też nielegalnymi parkingami, sektorem sprzedaży obwoźnej, handlem mięsem, sprzedażą kwiatów i wywózką śmieci. Kamorra kontroluje ponadto port w Neapolu, przez który przepływa m.in. 70 proc. importu tekstyliów z Chin. Tamtejszy urząd celny przyznaje, że 60 proc. towarów uchodzi jego kontroli. "System" sprzedaje i podrabia wszystko co się da, od obuwia i zabawek po kamery cyfrowe. Opanowuje świat włoskiej mody. Angelina Jolie podczas ceremonii rozdania Oscarów nosiła wartą majątek suknię, ręcznie szytą przez neapolitańskiego krawca pracującego "na czarno" za kilkaset euro miesięcznie. Kamorra jest także jednym z największych światowych handlarzy narkotyków i broni. Wiele konfliktów, od Ameryki Południowej po Bałkany, toczyło się dzięki uzbrojeniu dostarczonemu przez mafię.

 

Potęga bez granic

Mamy do czynienia z przestępczą potęgą i ta potęga nie zna dziś granic - mówi Roberto Saviano. Mafijne sieci nie są już czymś mitycznym i odległym, ograniczonym do Włoch, przenikają codzienne życie całej Europy. Brudne pieniądze Kamorry zalewają Hiszpanię - alarmuje włoski autor w wywiadzie dla "El Pais". Klan Casalesi już w latach 80. zainwestował duże sumy na Costa del Sol i w Andaluzji, budując tam hotele i ośrodki turystyczne. Neapolitańska rodzina Nuvoletta, związana z sycylijską cosa nostrą, zagospodarowała turystycznie część Teneryfy. Inni bossowie przenieśli do Hiszpanii przemyt narkotyków i kontrolują handel kokainą w Barcelonie. Według Saviano, mafiosi z kamorry patrzą na Hiszpanię tak, jak kiedyś uchodźcy polityczni na Francję. Za czasów Francois Mitterranda znajdowali tam schronienie ajatollah Chomeini, członkowie włoskich Czerwonych Brygad i bojownicy palestyńscy, pod warunkiem że na terytorium francuskim zachowają się spokojnie. W podobny sposób szefowie kamorry kontynuują w Hiszpanii przestępcze interesy, rezygnując tylko w pewnych granicach z przemocy. Inny słowy, pieniądze, ale bez kul.

Być może prokuratorzy już się tym niepokoją, ale politycy wciąż nie mają świadomości, że kamorra uczestniczy w rozwoju gospodarczym Hiszpanii - ostrzega Saviano. Ostatnio na alarm uderzono na północy Europy. W tajnym raporcie, ujawnionym w listopadzie przez "Berliner Tageszeitung", niemieckie służby specjalne BND odnotowują rosnącą aktywność włoskiej mafii, szczególnie ndranghety, między Renem i łabą. Skalista Kalabria uchodzi za jeden z najsłabiej rozwiniętych regionów kontynentu - 25 proc. rodzin żyje tam poniżej granicy ubóstwa. A tamtejsza mafia osiąga obroty w wysokości 36 mld euro rocznie. Ndrangheta, specjalizująca się dawniej w porwaniach dla okupu, wyrosła na czołowego handlarza kokainą w Europie. Jej członkowie są też mocno osadzeni w innych sektorach przestępczego biznesu, takich jak handel bronią, przemyt toksycznych odpadów, pranie pieniędzy i haracze z kontraktów na roboty publiczne. Były włoski minister spraw wewnętrznych Giuseppe Pisanu nazwał ndranghetę "najgłębiej zakorzenioną, najpotężniejszą i najbardziej agresywną z wielkich organizacji przestępczych we Włoszech".

W Niemczech, według raportu BND, kalabryjska mafia zainwestowała w ostatnich latach dziesiątki milionów euro w zakup hoteli, restauracji i innych nieruchomości głównie w dawnej NRD. Przez Niemcy prowadzą też główne szlaki tranzytowe przemytu broni i narkotyków w Europie, z których ndrangheta ciągnie lwią część zysków. W tym celu w Niemczech usadowiło się kilka kalabryjskich klanów, organizując stąd, a także ze Szwajcarii, przemyt broni i materiałów wybuchowych do Europy Wschodniej. Proceder rozwijany jest we współpracy z mafią albańską. Niektórzy eksperci wiążą wzrost potęgi ndranghety z konfliktem kosowskim w 1999 r., gdy wspierana przez NATO albańska Armia Wyzwolenia Kosowa w celu sfinansowania zakupów broni sięgnęła po przemyt narkotyków - m.in. z Turcji via Kalabria. Z albańską mafią w Niemczech współpracuje też cosa nostra.

 

Z tej ziemi

Większość członków włoskich gangów w Niemczech oddaje się działalności mało wyrafinowanej - uważa Letizia Paoli, ekspertka ds. zorganizowanej przestępczości. Niemcy, obok Belgii, Holandii, Hiszpanii i Francji, są jednym z głównych ośrodków prania pieniędzy ndranghety. Kalabryjskie klany zakupiły duże pakiety akcji firm notowanych na giełdzie frankfurckiej, szczególnie z branży energetycznej (E.ON i Siemens). Część zainwestowała w Gazprom. W Niemczech działają także grupy rosyjskiej zorganizowanej przestępczości, aktywne w sektorze finansowym i inwestycyjnym. Europol informuje też o rosnącej roli gangów motorowych, takich jak Bandidos czy Helląs Angels. Klany z Półwyspu Apenińskiego są jednak bezkonkurencyjne, bijąc rywali na głowę skutecznością i bezwzględnością. Pomaga im w tym struktura: pionowa, hierarchiczna w cosa nostra, w kamorrze pozioma, a przez to elastyczna i nieprzewidywalna. Najgroźniejsza i najtrudniejsza do rozbicia okazuje się ndrangheta, tworzona przez rodzinne klany, autonomiczne na swoim terytorium. Od kilku lat włoscy eksperci antymafijni sygnalizują obecność ndranghety w nowych demokracjach Europy, zwłaszcza w Czechach, na Węgrzech i w Rumunii. Również tamte rynki są penetrowane przez Kalabryjczyków we współpracy z gangami albańskimi.

Raport BND w mało zawoalowany sposób krytykuje władze włoskie za niedostateczne działania przeciw mafii, wskazując m.in. na ustawy utrudniające konfiskatę mafijnych majątków. Ndranghecie, według niemieckich ocen, udało się przeniknąć do włoskiej polityki i sądownictwa. Podczas szczytu UE w Lahti Władimir Putin, krytykowany za łamanie przez Moskwę praw człowieka, wypomniał unii, że to Włochy są kolebką mafii, a Hiszpania ma skorumpowanych burmistrzów. "Wśród wielkich figur nowej mafii rosyjskiej są też Włosi. Ale Italia w walce z mafią podejmuje po stokroć większe wysiłki niż Rosja" - odparowuje Saviano. Sycylijski pisarz Leonardo Sciascia już w latach 70. ostrzegał, że mafia staje się wspólnym problemem Europy. Mafijna mentalność przenika świat finansów, państwową biurokrację, rodzi symbiozę między polityką i przestępczymi grupami. "Wasza potęga nic nie znaczy, bo oparta jest na strachu. Wynoście się z tej ziemi" - mówił we wrześniu na antymafijnym zgromadzeniu Saviano. Pech chciał, że "tą ziemią" staje się cały europejski dom.

 

WPROST EXTRA

KLANY POŁUDNIA

Termin "mafia" pojawił się w powszechnym użyciu w latach 60. XIX wieku, odnosząc się na początku do przestępczej organizacji z Sycylii, nazywanej tam cosa nostra. Mafijne grupy podzieliły się wpływami na terytorium włoskiego Południa. Cosa nostra rządzi na Sycylii, ndrangheta w Kalabrii, camorra w Neapolu, sacra corona unita w Apulii. Prócz tego istnieją mniej lub bardziej samodzielne struktury mafijne. Wszystkie działają w ściśle wyznaczonych strefach interesów, zarówno geograficznie, jak i kompetencyjnie. Wyjątek stanowi ndrangheta, która w ostatnich latach usadowiła się także na północy Włoch.

Łączne obroty wszystkich grup włoskiej zorganizowanej przestępczości oceniane są na 100 miliardów euro rocznie. Za najpotężniejszą i najbogatszą organizację mafijną uchodzi kalabryjska ndrangheta. Jej nazwa wywodzi się prawdopodobnie od greckiego andragathia, oznaczającego "męstwo", "odwagę", i określa "stowarzyszenie walecznych". Poszczególne klany ndranghety, których liczbę władze włoskie oceniają na 157, działają autonomicznie, każdy we własnej strefie.

73 klany ndranghety są aktywne także poza granicami Italii, niektóre nawet na odległych kontynentach. Tylko drobną część zysków z przestępczej działalności inwestują we Włoszech, większość pieniędzy transferując do innych krajów Europy.

Choć "mafia" weszła do międzynarodowego słownika jako określenie zorganizowanej przestępczości, współcześni eksperci coraz częściej uznają ją za swoistą "organizację władzy", czerpiącą siłę nie tyle z dochodów z nielegalnych interesów, ile z powiązań i współpracy z urzędnikami państwowymi i politykami, a także z poparcia części społeczeństwa.

Waldemar Kedaj

 

 

"WPROST" Numer: 33/34/2006 (1236)

MAFIA TOTALNA

Włoska mafia zarabia dwa razy tyle co Fiat

Żeby zobaczyć święte krowy, nie trzeba jechać nad Ocean Indyjski. W okolicach Reggio Calabria na południu Włoch stada rogatych zwierząt chodzą i pasą się, gdzie chcą. Kto chciałby je przepędzić, ryzykuje życie. Bo kalabryjskie krowy należą do mafii. A właściwie do jej nowej gałęzi zwanej agromafią. "Mafia stała się nowoczesna: haracze i wymuszenia porzuciła na rzecz działalności biznesowej" - twierdzi włoski dziennikarz Enzo Biagi. Już nie tylko korupcja i handel narkotykami, prostytucja i napady, fałszerstwa i haracze, przemyt samochodów, porwania i handel bronią znajdują się w polu zainteresowania włoskiej zorganizowanej przestępczości. Do listy dołączyły handel materiałami nuklearnymi i przemyt organów ludzkich do przeszczepów. Macki mafii są praktycznie wszędzie. Z opublikowanego we Włoszech raportu "SOS Impresa" wynika, że spółka akcyjna Mafia osiąga przychody w wysokości 75 mld euro rocznie, porównywalne z przychodami państwowego koncernu naftowego ENI i dwa razy większe niż przychody włoskiego Fiata!

 

Przestępcy bez kodeksu

- Włoska mafia nie ma nic wspólnego z wyobrażeniami o niej stworzonymi przez kino i powieści sensacyjne, które przedstawiały mafiosów jako przestępców kierujących się kodeksem honorowym - uważa sędzia Antonio Patrono z Państwowej Dyrekcji Antymafijnej (DNA). Prawdziwi mafiosi nie kierowali się sprawiedliwością, ale zawsze myśleli o swoich interesach. Na dowód Patrono podaje przykład najważniejszej i najstarszej włoskiej organizacji mafijnej, sycylijskiej cosa nostry. - Powstała ona przeciw ludności i po to, aby ją wykorzystać - mówi. Pierwszymi mafiosami były osoby zatrudniane przez właścicieli ziemskich do pilnowania interesów latyfundystów, a także do tłumienia żądań zwrotu zagrabionej ziemi. Włoska mafia narodziła się na polach i zawsze tam istniała, ale nigdy nie była zorganizowana tak dobrze jak dzisiaj. Nowa gałąź tego biznesu nazwana agromafią przynosi roczne dochody w wysokości 7,5 mld euro. Z tego powodu w ubiegłym roku wystosowano czternaście wniosków o wstrzymanie dotacji na rolnictwo przyznawanych przez UE.

Niemal każdego dnia w gazetach pojawiają się nagłówki typu: "Oszustwo na pomarańczach", "Wykryta nielegalna rzeźnia", "Ekomafia podbija północ". Tysiące włoskich rolników jest zastraszanych przez sycylijską cosa nostrę, neapolitańską kamorrę, kalabryjską Ôndranghetę i działającą w Apulii sacra corona unitę. Kampania, Bazylikata, Apulia, Kalabria, Sycylia i Sardynia to regiony, w których koncentruje się zorganizowana przestępczość. Tam też odnotowuje się najwięcej wypadków łamania prawa, kradzieży urządzeń rolniczych, produktów rolnych, a nawet bydła. Gdy niesubordynowany rolnik nie chce zapłacić haraczu, bandyci podpalają jego dom. Coraz częstsze są kradzieże maszyn rolnych, które sprzedaje się na części lub za których zwrot żąda się pieniędzy.

 

Dochodowy proceder

Kampania jest jednym z najżyźniejszych regionów Włoch. Właśnie tutaj produkuje się większość warzyw (pomidory, kapustę, karczochy, groch, ziemniaki) i owoców (brzoskwinie, morele, wiśnie, truskawki). Liczne są plantacje kukurydzy i gaje oliwne. Region jest też znany z hodowli bydła i trzody chlewnej - tu znajduje się większość hodowli włoskich bawolic, z których mleka produkowana jest mozzarella. Nic dziwnego, że agromafia szczególnie upodobała sobie to miejsce. Według badań przeprowadzonych przez Włoską Konfederację Rolników, mafia wpływa również na ceny produktów rolnych, zmuszając rolników do odstępowania zbiorów po niskich cenach i sprzedając zagrabione plony według ustalonego cennika.

Na południu Włoch nagminnym przestępstwem jest kradzież bydła (za krowę można dostać nawet 3 tys. euro). Bandyci, którzy w nocy przyjeżdżają sześcioma tirami, aby zabrać bydło, zazwyczaj szybko transportują zdobycz do nielegalnych rzeźni. Według danych włoskiego Państwowego Obserwatorium Zoomafii przy Lidze przeciwko Wiwisekcji (LAV), tylko w 2001 r. zaginęło bez śladu 10 tys. zwierząt - krów, owiec i kóz. W całych Włoszech kradzież bydła zwiększyła się ostatnio o 20 proc. Prawdopodobnie wzrosła też liczba nielegalnych ubojni, bo w państwowych wymagana jest pełna dokumentacja weterynaryjna. Choć można sądzić, że i z tym agromafia nie ma problemów.

Duży rozgłos wywołało niedawno wykrycie nielegalnych rzeźni należących do kamorry w Visciano di Nola niedaleko Neapolu. Według ustaleń sędziów śledczych, znalezione tam mięso mogło nawet zagrażać zdrowiu publicznemu. Bydło sprowadzano z Niemiec bez żadnych certyfikatów, ukrywano w oborach na północy Włoch, a potem przewożono na południe kraju do rzeźni. W wyniku akcji zorganizowanej przez komórkę antymafijną karabinierów NAS aresztowano 37 osób, w tym ośmiu weterynarzy. Skonfiskowano 2 tys. sztuk bydła i 30 tys. jednostek zakazanych anabolików służących powiększaniu masy mięśniowej zwierząt.

Mafia bezceremonialnie obchodzi się też ze środowiskiem naturalnym, zarabiając m.in. na śmieciach. Jak podaje włoska organizacja ekologiczna Legambiente, w ostatnim roku nastąpił wzrost przemytu odpadków o 16,5 proc. W nieznany sposób zniknęło 18,8 mln ton śmieci, z których wiele było niebezpiecznych. Organizacja szacuje, że obroty mafii w tym sektorze wyniosły w zeszłym roku około 22,4 mld euro.

 

Zwyciężyć kaprali

Dawniej niewolników zdobywano na wojnach, dzisiaj - podczas migracji. Instynkt przeżycia sprawia, że wielu ludzi jest gotowych na wszystko, byle się wyrwać z biedy. Wyruszają w nieznane z nadzieją na lepsze jutro, ale na miejscu czeka ich katorżnicza praca przy zbiorze pomidorów, kapusty, ziemniaków, pomarańczy itp. Wpadają w ręce kaprali, którzy nazywają siebie capo i są pośrednikami między właścicielami farm a robotnikami sezonowymi.

"Mafia to właśnie ci kaprale" - mówi Carlo DŐAntoni, proboszcz z Cassibile, miasteczka w okolicach Syrakuz, w którym w 1943 r. doszło do podpisania rozejmu między wojskami włoskimi a alianckimi. Bandyci między czwartą a siódmą rano przyjeżdżają busem na główny plac miasteczka i tam wybierają spośród imigrantów tych, którzy wydają się najsilniejsi, zdolni pracować dwanaście czy czternaście godzin. Dochodzi do tego, że zdesperowani i chyba pogodzeni z brutalną rzeczywistością robotnicy orzą ziemię własnymi rękami. Im więcej skrzynek napełnią ziemniakami, tym większą szansę mają na zatrudnienie następnego dnia. Właścicieli przedsiębiorstw, w których pracują imigranci (przede wszystkim z Afryki, ale także ze Słowacji, Polski, Rumunii i Albanii), wszyscy w okolicy znają, ale nikt o nich nie mówi. Brudną robotę wykonują kaprale dysponujący budżetem 50 euro na każdego zwerbowanego robotnika. Jedną trzecią tej kwoty zatrzymują za pośrednictwo.

"Mafia wcale nie jest niezwyciężona. Jest groźnym zjawiskiem, które można zwalczyć, nie domagając się heroicznych czynów od obywateli, ale angażując do walki wszystkie siły instytucji państwowych" - twierdził zamordowany w 1992 r. przez mafię włoski sędzia Giovanni Falcone. Próby walki z agromafią są podejmowane. Istnieje interwencyjny numer telefonu, pod który można dzwonić z informacją o przestępstwie bez podawania danych osobistych, wprowadzono kontrolowanie faktur zakupu urządzeń rolniczych, podjęto współpracę z organizacjami zrzeszającymi rolników. Do możliwości skutecznych interwencji policji i innych służb wielu Włochów podchodzi jednak sceptycznie, m.in. ze względu na ogrom opanowanego przez mafię terytorium. Policja może też wkroczyć do akcji dopiero po formalnym zgłoszeniu naruszenia prawa, co z kolei pociąga ryzyko ujawnienia swoich danych i stania się łatwym celem dla bandytów, którzy z pewnością będą chcieli się zemścić. I dlatego wciąż panuje omerta, zmowa milczenia.

Pewna włoska reklama telewizyjna, mająca mobilizować ludność do walki ze zorganizowaną przestępczością, głosi: "Kiedy całe społeczeństwo płaci haracze, jest społeczeństwem bez godności". W Rzymie powiadają, że nie wszystkie reklamy są chętnie oglądane.

Jolanta Kondraciuk

 

 

"WPROST" nr 23(1226), 11.06.2006 r.

ZABAWY Z BRONIĄ

W Wielkiej Brytanii, Australii czy Japonii liczba osób zastrzelonych w ciągu roku nie przekracza 70, w USA przekracza 30 tysięcy

 W arsenał broni zdołał się w ciągu doby uzbroić nastolatek w stanie Kansas. Najpierw uciekł ze szpitala psychiatrycznego, następnie zastrzelił oficera policji, zranił dwóch następnych i ostrzelał komendę policji. Wypuszczony z aresztu za kaucją, zaatakował policję przy użyciu kałasznikowa, karabinu myśliwskiego i pięciu pistoletów. Zdarzyło się to zaledwie kilka tygodni po tym, jak w przededniu rocznicy masakry w liceum Columbine policja udaremniła próby powtórzenia tej rzezi w czterech miasteczkach Ameryki. W każdym wypadku nastolatki - na Alasce sześciu zaledwie trzynastoletnich chłopców - postanowiły odtworzyć najbardziej dramatyczną strzelaninę ostatnich lat. Dzieciaki aresztowano, a w ich domach znaleziono imponujące składy broni.

 

Kiedy miną emocje, rozpocznie się znowu debata na temat wyjątkowo łatwego dostępu do broni, który jest znakiem firmowym amerykańskiej cywilizacji. Bo prawo do posiadania broni jest w Ameryce uznawane za jedną z najważniejszych swobód obywatelskich. "Konstytucja nigdy nie powinna tak być pomyślana (...), by móc zabraniać obywatelom Stanów Zjednoczonych posiadania własnej broni" - to stwierdzenie Samuela Adamsa z 1788 r., z dokumentu ratyfikującego konstytucję USA. "Żaden wolny człowiek nie powinien być pozbawiony prawa do użycia broni" - mawiał Thomas Jefferson. Prawo do noszenia broni, gwarantowane przez drugą poprawkę do konstytucji, zostało uznane przez ojców założycieli za jedną z najważniejszych swobód obywatelskich. I USA nadal pozostają krajem o szczególnie liberalnym podejściu do posiadania broni. Przodują też w statystykach przestępstw z jej użyciem.

 

Rozbrajanie milicji

Konstytucjonaliści, lobbyści, Kongres i organizacje pozarządowe spierają się o interpretację XVIII-wiecznej poprawki, zgodnie z którą "dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa; prawo ludzi do posiadania i noszenia broni nie może być naruszone". Co obecnie może oznaczać nazwa "milicja" oraz w jakim stopniu zapis ten gwarantuje obywatelom Ameryki prawo do posiadania broni? W XVIII wieku niepodległość nowej republiki wywalczyło pospolite ruszenie kolonistów, uzbrojonych we własną broń. Prawo do posiadania broni było tożsame z wolnością do przeciwstawienia się tyranii i obrony bliskich. Przeciwstawianie się tyranii może być jednak opatrznie rozumiane. Prawo do samoobrony również. Pole działania, które łatwy dostęp do broni stwarza szaleńcom i bandytom, jest nieograniczone. W niewielkim stopniu odzwierciedla to statystyka zabójstw politycznych. Na 200 lat historii USA przypada pięciu zastrzelonych prezydentów, 10 groźnych zamachów na ich życie, zabójstwa polityków mniejszego kalibru oraz działaczy społecznych i religijnych.

Akt prawny, ograniczający w pewnym stopniu dostęp do broni, powstał w 1968 r. i był konsekwencją dwóch mordów politycznych, które wstrząsnęły Ameryką. W 1968 r., pięć lat po zabójstwie Johna Kennedy'ego, zastrzelono kandydującego na prezydenta Roberta Kennedy'ego i pastora Martina Luthera Kinga. Politykom trudno jest coś zdziałać w sprawie ograniczenia dostępu do broni. Po pierwsze, druga poprawka do konstytucji pojmowała prawo do noszenia broni jako możliwość obrony przed nadużyciami polityków i władzy centralnej. Po drugie, lobby, którego misją jest obrona drugiej poprawki, może w każdych wyborach rzucić na szalę krytyczną liczbę głosów.

 

Miliony strzelb

Statystyki kryminalne wskazują na to, że z drugiej poprawki do konstytucji robi się w USA bardzo nieszczęśliwy użytek. W 1999 r. w Ameryce zostało zastrzelonych 30 tys. osób. W 2000 r. 75 tys. ludzi zostało postrzelonych w wypadkach i napadach z bronią. 70 proc. tych wypadków zdarzyło się wskutek użycia legalnie nabytej i zarejestrowanej broni. Dla porównania, w krajach, w których obowiązują rygorystyczne prawa dotyczące posiadania broni, jak Wielka Brytania, Australia czy Japonia, liczba osób zastrzelonych w ciągu roku nie przekracza 70. Specjalna grupa ekspertów, wyznaczona przez prezydenta Clintona, obliczyła, że rocznie w USA dostępnych jest 4 mln sztuk broni pochodzącej z przemytu lub nielegalnej produkcji.

 

Osobnym problemem jest to, że do broni mają dostęp dzieci. W stanie Teksas, który słynie z literalnego traktowania drugiej poprawki, w 1998 r. w szkołach publicznych skonfiskowano ponad 8 tys. sztuk broni. W tym samym okresie szkoły były miejscem ponad 63 tys. incydentów z jej użyciem. W USA liczba dzieci, które co roku giną w wypadkach związanych z bronią palną, jest 12-krotnie wyższa niż w innych 25 krajach rozwiniętych razem wziętych.

Masakrę w liceum w Jonesboro (czworo dzieci zabitych, 11 rannych) urządziło dwóch chłopców w wieku 13 i 11 lat. Po wypadkach w Columbine policja i oddziały specjalne SWAT wprowadziły szkolenia symulujące podobne sytuacje. Innymi słowy, policjanci uczą się, jak sobie radzić z dziećmi, które dorwały się na przykład do broni półautomatycznej. Po innej masakrze, wszkole w Stockton w Kalifornii, władze stanowe wprowadziły najsurowsze restrykcje w USA. Należy wyjaśnić, że prawa te stanowią, iż każdy rodzaj broni sprzedawany w Kalifornii musi mieć bezpiecznik odporny na machinacje dzieci, a sprzedaż pistoletów jest ograniczona do jednej sztuki na osobę miesięcznie. Zapewne nawet takie regulacje trudno byłoby wprowadzić, gdyby w obozie zwolenników ograniczenia prawa do posiadania broni nie znaleźli się wpływowi ludzie. Jednym z twórców Krajowej Rady do Spraw Kontroli Broni był menedżer wielkiej korporacji chemicznej DuPont. Nelson Shields po stracie syna, który został zastrzelony, został aktywistą ruchu na rzecz kontroli broni. Z czasem dołączył do niego Jim Brady, rzecznik prasowy Reagana, ciężko ranny podczas zamachu na prezydenta. Utworzona przez nich organizacja Brady Campaign jest głośnym lobby, walczącym o ograniczenie drugiej poprawki do konstytucji. Po stronie przeciwnej jest zaś wpływowa organizacja pozarządowa - National Rifle Association (Krajowe Stowarzyszenie Strzelnicze) z rocznym budżetem 10 mln dolarów.

 

Pospolite ruszenie

Członkowie National Rifle Association (NRA) wierzą, jak koloniści w XVIII wieku, że "uzbrojony ruch obywatelski jest najlepszą obroną narodu przed tyranią rządu". Trudno przewidzieć, co mogłoby zdziałać pospolite ruszenie przeciw potencjałowi armii USA. Na takie argumenty NRA odpowiada: "60 tys. sowieckich żołnierzy zabitych w Afganistanie nie może kłamać". A zatem, jeśli mudżahedini byli w stanie się przeciwstawić regularnej armii radzieckiej, to NRA może obalić rząd USA. Wprawdzie NRA miała okresy bardziej racjonalnego myślenia, ale teraz to stowarzyszenie zabiega o daleko idące regulacje w kwestii broni palnej. Solą w oku jest dla nich nawet konieczność rejestracji broni.

 

NRA walczy z ustawą, która delegalizuje tzw. amunicję antypolicyjną, czyli kule zdolne przebić kevlarowe kamizelki policjantów i żołnierzy. Broni też prawa obywateli do nabywania pistoletów z tłumikami i kolbami, na których nie pozostają odciski palców.

Prawo w większości stanów wymaga nie tylko rejestracji broni, ale też sprawdzenia przeszłości nabywcy, uzyskania zgody szeryfa i licencji Biura ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych. Licencjonowanie palenia w miejscach do tego przeznaczonych wydaje się ostatnio bardziej skuteczne niż kontrola handlu bronią. Istnieją bowiem luki prawne pozwalające obejść rygory. Eric Harris i Dylan Klebold, dwóch nastolatków, którzy urządzili masakrę w Kolorado, zdołali się zaopatrzyć w broń półautomatyczną, karabin Hi-Point 9 x 19 mm, dwie strzelby śrutowe oraz 99 ładunków wybuchowych. Większość domowej roboty bomb nie wypaliła. Z zapisów w ich dzienniku wynika, że chcieli zabić minimum 500 osób.

 

Demokracja Smitha & Wessona

Dla wielu Amerykanów korygowanie konstytucji jest niedopuszczalne. W USA proces ustawodawczy to jedynie interpretowanie ustawy zasadniczej - nieodwołalnej, ostatecznej litery prawa. Jest to szacunek dla koncepcji człowieka wbudowanej w protestancką tradycję. Surowy indywidualizm i jednostkowa odpowiedzialność są tak głęboko zakorzenione w tej kulturze, że odnaleźć je można zarówno w myśli ojców założycieli, pismach filozofów, jak i popularnej literaturze i westernach. Ralph Waldo Emerson, czołowy myśliciel szkoły transcendentalnej, napisał w 1841 r.: "Mam tylko jedną doktrynę - nieskończoną prywatność człowieka". Jego uczeń Henry David Thoreau w eseju "Obywatelskie nieposłuszeństwo" poszedł dalej w szacunku dla indywidualnych decyzji moralnych. I tak daleko w krytyce rządu, że jego poglądy zahaczają o romantyczną anarchię. Według Thoreau, rząd, który tłamsi handel i indywidualną inicjatywę, a przy tym legalizuje niewolnictwo, zasługuje jedynie na nieposłuszeństwo.

Warto przypomnieć, że tam gdzie niegdyś nie docierały nie tylko wpływy rządu federalnego, ale nawet amerykańska kawaleria, bezpieczeństwo i porządek gwarantowali Smith & Wesson.

Marta Fita-Czuchnowska

 

 

 www.o2.pl | Piątek [27.02.2009, 00:15] 1 źródło

USA ZBROJOWNIĄ KARTELI Z MEKSYKU

Przygraniczne sklepy w Arizonie zaopatrują narkotykowych dilerów.

Trzeciego marca przed sądem w Phoenix stanie jeden z właścicieli setek sklepów z bronią, którzy zaopatrują narkotykowe gangi w Meksyku.

George Iknadosian sprzedał meksykańskim kartelom setki karabinów, między innymi 550 AK-47 i jednen karabin snajperski kalibru 0,5 cala. Agentom ATF (Bureau of Alcohol, Tobbaco and Firearms) udało się namierzyć kilka kałasznikowów, z których w maju 2008 roku zastrzelono ośmiu meksykańskich policjantów - donosi "International Herald Tribune".

 

Sprawa sklepu X-Caliber Guns jest jedną z niewielu, jakie udało się doprowadzić do końca. Choć podobnie działających sklepów jest więcej

(ogółem wzdłuż całej granicy amerykańsko-meksykańskiej jest 6600 sklepów z bronią), ciężko złapać kogoś za rękę.

 

Dilerzy wynajmują osoby nienotowane przez policję, by te kupowały na własne konto po kilka sztuk broni palnej. Zakupów dokonują wiele razy, zmieniając sklepy. Później przemycają broń przez granicę - opisuje "IHT" sposób zbrojenia się meksykańskich gangów.

 

W zeszłym roku wojna gangów narkotykowych z meksykańską policją kosztowała życie ponad 6 tys. niewinnych osób. | K

 

 

 www.o2.pl | 2009-04-10

WYLĘGARNIE PRZESTĘPCÓW

Wiadomo, że młodzież staje się coraz bardziej agresywna. Wiadomo też, że wymiar sprawiedliwości coraz gorzej radzi sobie z "przestępcami w krótkich spodenkach". Wiadomo wreszcie, że mamy w Polsce kilkadziesiąt poprawczaków. Czy spełniają swoje zadanie?

(...)

Dziś działają w Polsce 34 zakłady poprawcze i - jak pisze na łamach "Wprost 24" Paulina Kaczanow - Poprawczaki w naszym kraju kształcą kryminalistów. Zakłady poprawcze to szkoły zbrodni, będące zarazem najdroższymi w kraju placówkami edukacyjnymi. Miesięczne utrzymanie wychowanka kosztuje podatników nawet 7 tys. zł. Za te pieniądze złodziej doskonali się u złodzieja, morderca dokształca mordercę. Resocjalizacja jest fikcją. Pracownicy zakładów poprawczych coraz częściej idą do pracy z obawą, czy uda im się wrócić do domu. W ubiegłym roku w każdym polskim zakładzie poprawczym osadzeni średnio trzykrotnie atakowali wychowawców. Kilkunastu pracowników zostało trwale okaleczonych. Największe siedliska agresji to zakłady w Ostrowcu Świętokrzyskim, Koronowie, Witkowie i Kcyni. Takiej demoralizacji nie ma w żadnej placówce dla pełnoletnich przestępców. Dlaczego zakłady, które mają wychowywać i przygotowywać do dorosłego życia, stały się jednymi z najbardziej niebezpiecznych miejsc w kraju?

 

W jednym z raportów Ministerstwa Sprawiedliwości na temat tzw. wydarzeń nadzwyczajnych w zakładach dla nieletnich odnotowano, że tylko w 2000 roku prawie co drugi mieszkaniec brał udział w ucieczkach, rozbojach, gwałtach, napaściach na wychowawców, kradzieżach. Wygląda na to, że współcześnie, podobnie jak w XIX stuleciu, w poprawczakach anioły bynajmniej nie siedzą.

 

W opisywanym przez raport okresie w trzech placówkach pracownikom udało się nie dopuścić do ucieczek - na 300 wspomnianych "wydarzeń nadzwyczajnych".

Oto kilka ciekawszych przykładów: dwaj wychowankowie podejrzani o kradzieże i rozboje zbiegli z zakładu w Nowem nad Wisłą, kraty w oknie przecinając... palnikiem gazowym. Dwóch 17-latków z domu poprawczego w Ignacewie podczas szkolnych warsztatów najzwyczajniej w świecie wyszło przez bramę. Podejrzany o zabójstwo aptekarki z Suwałk uciekł z poprawczaka o zaostrzonym rygorze w Barczewie. Podobno trudniej do niego wejść niż z niego wyjść.

 

Ludzie i cwele w poprawczaku

Inną chorobą nękającą polskie zakłady poprawcze jest agresja wychowanków wobec wychowawców i wobec siebie nawzajem. Nie jest tajemnicą, że w poprawczaku od dziesiątek lat obowiązuje zapożyczony z prawdziwego kryminał podział na "grypserę" i "frajerów". Cały czas jestem bity - na korytarzu, w szkole, na warsztatach. Piorę ich rzeczy, majtki, skarpety. Jak się sprzeciwię, to biją. Chcą mnie wykorzystać seksualnie, rozmawiałem z wychowawcą, ale on niewiele może - to relacja jednego z wychowanków zanotowana przez wizytatorów Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

 

I jeszcze jeden problem, którego nie widać przez mury poprawczaka. Kwestia przygotowania do zawodu i pracy w zakładzie wychowawczym. Jak twierdzi Paweł Włodkowic, autor wielu publikacji na temat zakładów dla nieletnich, jest z tym kiepsko: wychowawcy dają im najczęściej nożyczki i każą wycinać serwetki.

 

Wychowankowie kształcą się najczęściej w najprostszych zawodach, takich jak murarz, stolarz, palacz. W dodatku brakuje nauczycieli, ponieważ przy obecnych zarobkach pedagogów trzeba być prawdziwym entuzjastą, by zdecydować się na pracę z młodzieżą, która nie dość, że jest trudna, to nierzadko potrafi zaatakować nauczyciela lub wychowawcę.

 

Kolejny problem związany z poprawczakami - tym razem prawny - to fakt, że młodociany nie jest przestępcą, a jego pobyt w zakładzie poprawczym to nie kara, tylko działanie wychowawcze. Zatem morderca skazany na poprawczak wychodzi na wolność jako niekarany. Może zostać np. ochroniarzem. Poza tym ponad połowa wychowanków po uzyskaniu pełnoletniości i tak trafia do więzień. Rośnie też lawinowo przestępczość nieletnich na wolności, a obniża się wiek małolatów popadających w konflikt z prawem. W ubiegłym roku prawie 3 tys. nieletnich zatrzymano za udział w pobiciu. To prawie dwa razy więcej niż w 2002 roku. Rośnie też liczba skazań. W 1999 roku sądy wydały 33 tys. wyroków na młodocianych, a w 2007 - już 47 tys. Dlatego pewnie powstał w ubiegłym roku kontrowersyjny pomysł Platformy Obywatelskiej, aby drastycznie zaostrzyć kary wobec nieletnich. Nowe prawo dotyczące karania nieletnich to efekt wieloletnich prac w Ministerstwie Sprawiedliwości. Gotowy projekt ma zastąpić przestarzałą ustawę z 1982 roku. Według twórców projektu zmian za przestępców będą uznawani już 10-latkowie; mają oni przebywać w poprawczakach do 18 roku życia (teraz do 21). Wprowadzona ma być też możliwość skazywania nieletnich w wieku od 15 do 18 lat nawet na 25 lat więzienia za najcięższe przestępstwa. Nowe przepisy popiera Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

 

Karać czy wychowywać?

Problem przestępczości nieletnich wzbudza od dawna gorące spory i kontrowersje w społeczeństwie. Coraz młodsi przestępcy napędzają nam coraz większego stracha i budzą oburzenie. W rozlicznych opracowaniach, artykułach, audycjach telewizyjnych i na forach dyskusyjnych roi się od setek wypowiedzi. Oto tylko garść z nich:

 

- Powinno się ich zamykać w poprawczaku, ale w sumie potem wychodzą z niego jeszcze gorsi. A gdy uciekają, to z powrotem, a nie, że się czują potem bezkarni i wiedzą, że jeśli uciekną, to im nic nie zrobią (Iskra).

- Dodatkowo przydałoby się jeszcze przywrócić kary cielesne. I nie mówię tu o klapsach. 30 batów i cały dzień w dybach na miejskim rynku każdego nauczyłoby szacunku do prawa (Scipio).

- Mam dwóch synów w poprawczaku; byli już wszędzie i jadą na zaostrzone rygory. To, co się dzieje w tych poprawczakach, jest szokiem, jak wychowawcy traktują tych małolatów, chamy i nic więcej. Co tu dużo mówić - banda debili chce resocjalizować trudną młodzież. Sami powinni się resocjalizować (brak podpisu)

- Dzisiaj dzieci edukują się same dzięki większemu dostępowi do mediów, internetu, gdzie bez trudu można znaleźć prawa dziecka i sposoby, jak z tych praw skorzystać. Do tego rodzice gonią za pieniądzem i harują całymi dniami, żeby mieć co do gara włożyć. To nie dzieci są złe, ale dorośli, którzy je otaczają, i świat, w jakim przyszło im żyć (Migotka).

 

Zapraszamy do komentowania artykułu

Wypowiedz się na forum o2.pl

TZ

 

 

www.o2.pl | Sobota [18.07.2009, 10:01] 2 źródła

WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI DLA NIELETNICH WYCHOWUJE PRZESTĘPCÓW

Ci, którzy mieli z nim kontakt częściej trafiają do więzienia.

Naukowcy przez wiele lat obserwowali jak wpływa na przyszłość nieletnich kontakt z wymiarem sprawiedliwości. Okazało się, że ci, wobec których orzeczono pobyt w specjalnych ośrodkach wychowawczych dla nieletnich, siedem razy częściej trafiali do więzienia w dorosłym życiu niż ci, wobec których takiej kary nie orzeczono - czytamy na portalu livescience.com.

 

Portal przedstawia opublikowane w "Journal of Child Psychology and Psychiatry" wyniki badań naukowców z Uniwersytetu w Montrealu.

 

Naukowcy stwierdzili, że w ośrodkach dla młodocianych przestępców tworzy się swoista "kultura dewiacji". Nieletni uczą się od siebie "przestępczych tricków", które wykorzystują po opuszczeniu ośrodka.

 

Naukowcy przez kilkanaście lat śledzili losy blisko 800 chłopców z 53 szkół w najbiedniejszych rejonach Quebecu, którzy mieli już problemy z prawem. Co roku - od 10 do 17 roku życia - przeprowadzali z nimi rozmowy.

I co się okazało? 17,6 proc. z nich, po ukończeniu 20 lat miała już na koncie poważny konflikt z prawem. 17,9 proc. z nich została skazana za zabójstwo, ponad 30 proc. za podpalenie, 25,5 proc. za prostytucję, 16,4 - za posiadanie narkotyków.

Większość z nich zanim trafiła do więzienia przebywała w ośrodkach wychowawczych dla nieletnich.

 

Są dwa wyjścia z tej sytuacji - twierdzi Richard E. Tremblay, profesor psychologii, pediatrii i psychiatrii na montrealskim uniwersytecie, współautor badań. - Rozpocząć programy profilaktyczne wśród dzieci zagrożonych demoralizacją o wiele wcześniej, gdy są jeszcze bardziej podatne na nasz wpływ, lub starać się uniknąć umieszczania nieletnich w ośrodkach wychowawczych.

 

Nie bez znaczenia jest informacja, że Quebec uważany jest za region wzorcowo zajmujący się nieletnimi przestępcami. | WB

 

[Proszę także nie pomijać faktu, iż te dzieci zaczęły mieć do czynienia z wymiarem sprawiedliwości nie bez powodu już za pierwszym razem...

Oczywiście koszty przestępstw, sankcji prawnych, prób reedukacji – poniosą pożyteczne osoby... – red.]

 

 

„PRZEKRÓJ” nr 31, 28.07.2005 r.

BAT NA CHAMÓW

ASBO TO NOWY WSPANIAŁY ŚRODEK NA WALKĘ Z CHULIGANERIĄ. OPATENTOWANY W WIELKIEJ BRYTANII. DZIAŁA, AŻ STRACH.
W niedzielne popołudnie w pubie Shiredale jest wesoło. – Debbs! Wstaw no moje szkło do zmywarki! – woła Tommy Massey. Debbs zbiera z baru szklanice po piwie i pochyla swój grubaśny odsłonięty dekolt, by zrobić to, o co prosił Tommy. – Hu, hu, hu, Debbs, ty kusicielko kutasów – ryczy Massey na cały pub, a „bufet” Debbs faluje od śmiechu.
Pub mieści się w Harpurhey, północnym przedmieściu Manchesteru. Tommy ma dobrze po siedemdziesiątce i dobrze w czubie. Jest starym zbereźnikiem i działaczem osiedlowej samopomocy sąsiedzkiej. Ta samopomoc jest tu bardzo potrzebna. Bo wystarczy wyjść z pubu, by przekonać się, że dookoła nie jest za wesoło. Harpurhey – brzmi trochę jak ropucha – to według badań z 2004 roku najgorsza dzielnica w całym Zjednoczonym Królestwie. Brzydko, brudno, biednie. Ogrodzenie pubu wieńczą girlandy drutu kolczastego. Wiaty na przystankach zamiast ze szkła są z blachy. Opuszczone bloki komunalne straszą zza rzędów obskurnych segmentów. Slums.
– Widziałeś tych drani po tamtej stronie ulicy? Za samo postawienie nogi po naszej stronie skunksy pójdą do pierdla. Wystarczy, że zadzwonię po psiarnię. Dzięki ASBO wreszcie ich załatwiliśmy – chwali się Massey.

PROSPOŁECZNY ENTUZJAZM
Angielskie gazety, pisząc o ASBO, licytują się w zwariowanych nagłówkach. „Na pięć lat za kratki za szuranie meblami”, „Ciupa za noszenie kaptura”, „Więzienie za granie w piłkę”. Wszystko to prawda. Tommy Massey też nie kłamie – grupa wyrostków z Harpurhey ma sądowy zakaz przechodzenia na wschodnią stronę ulicy Fernclough Road. Jeśli to zrobią, popełnią przestępstwo, za które grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
– Całe życie myślałem, że jestem poważnym prawnikiem. A teraz w Manchesterze musimy bronić ludzi, którzy stają przed sądem za założenie rękawiczek golfowych – mówi Ben Taylor, adwokat z firmy prawniczej Glaysiers. Noszenie rękawiczek do golfa było znakiem rozpoznawczym gangu nastolatków z Longside pod Manchesterem. W ramach ASBO sąd zakazał chłopakom noszenia rękawiczek, spotykania się ze sobą i wchodzenia na główną ulicę dzielnicy. – Może mi pan powie, co jest antyspołecznego w noszeniu rękawiczek? – pyta Taylor.
ASBO to nowe prawo, które w całym cywilizowanym świecie musi budzić zdziwienie. W Anglii i Walii wywołuje społeczny entuzjazm. Według sondażu instytutu MORI z czerwca tego roku 82 procent Anglików popiera ASBO, czyli „Anti-Social Behaviour Orders” – zakaz zachowań antyspołecznych. Autorzy doktryn prawnych przewracają się w grobach, ale angielskich stróżów porządku to nie odstrasza. ASBO wydaje sąd cywilny. Wystarczą zeznania grupy sąsiadów i oświadczenie miejscowej policji, urzędników gminy lub opieki społecznej, by delikwent dostał ASBO – zakaz konkretnych zachowań trwający minimum dwa lata.

PROSPOŁECZNY POLITYKA
W ramach tej kwarantanny można zakazać rzucania łodygami rabarbaru (Margaret Porter, lat 50, Northallerton), używania słowa „kapuś” (Paul Marshall, New Moston), a nawet chodzenia po domu w bieliźnie przy odsłoniętych firankach (słynna już w całej Anglii Caroline Shepherd, lat 27). Zakazać można praktycznie wszystkiego, a złamanie ASBO jest przestępstwem, za które bezwzględnie trafia się za kratki. Dotyczy to również nieletnich.
Jako bat na przestępczość młodocianą, wobec której liberalne prawo i policja były bezsilne, ASBO okazało się bezkonkurencyjne. Tony Blair strzelił w dziesiątkę. To jego rząd zapoczątkował w 1999 roku krucjatę przeciwko chuliganerii uprzykrzającej życie na ubogich, komunalnych osiedlach Wielkiej Brytanii. Pełne wdrażanie systemu ASBO trwało pięć lat. Ostatnie zmiany w prawie weszły w życie pod koniec czerwca – zwiększono ochronę świadków i ułatwiono składanie doniesień o łamaniu ASBO. Do tej pory wydano już ponad pięć tysięcy tych kontrowersyjnych zakazów, z czego najwięcej w aglomeracji Manchesteru. Ponad połowa osób z ASBO to dzieci w wieku 10–15 lat. W Manchesterze od ponad roku wydaje się prawie dwa ASBO dziennie. To swego rodzaju program pilotażowy, który ma być wzorem dla reszty kraju.
Rząd Blaira stworzył siatkę „ambasadorów ASBO”, którzy krążą po Wielkiej Brytanii i uczą samorządy, policję i agendy opieki społecznej, jak formować lokalne „szwadrony ASBO”, jak zachęcać osiedlowe wspólnoty do walki z trudnymi sąsiadami, jak przekonywać do składania donosów.

 

ęłęóPROSPOŁECZNA MATKA
Lesley Pulman też mieszka w północnym Manchesterze, w New Moston, dzielnicy nieco lepszej niż Harpurhey. Jest najlepiej znaną mieszkanką okolicy, pierwszą „matką ASBO” Manchesteru.
– Jak wzywałam policję, to jej dzieciarnia oblatywała radiowóz dookoła, wrzeszcząc: „Psiarnia, won!”, raz nawet zaczęli nim kołysać. Policjanci pisali notatkę, a ta zdzira ze swoim menelem stali w ogródku i ryczeli ze śmiechu – Lesley jest drobna, wyniszczona przez stwardnienie rozsiane, ale akcent klasy niższej dodaje jej hardości.
Wygrała z „sąsiadami z piekła rodem”, jak mówi o rodzinie, która „zalęgła się” za ścianą. W stereo i w kolorze demonstruje, jak wyglądało zachowanie antyspołeczne rodziny Schofieldów. Na ekranie jej wielkiego telewizora zgraja małolatów biega po samochodzie Lesley, czerwonym vauxhallu astra. Na oko 12-letnia dziewczynka skacze po dachu, widać, że chce, by blacha wreszcie się wgniotła. Zakapturzeni chłopcy łamią lusterko. Dwie kobiety otoczone gromadą dzieci w wieku przedszkolnym razem z nastolatkami wykrzykują przekleństwa i pogróżki w kierunku domu Lesley. Zegar na ekranie pokazuje godzinę. Jest prawie północ.
Takie balangi u Schofieldów odbywały się regularnie, ale po tej sfilmowanej przez sąsiada Lesley, gdy dzieciaki zniszczyły jej samochód, matka wyrostków wreszcie trafiła do sądu. Dostała grzywnę. – 50 pieprzonych funtów. I nawet tego nie zapłaciła – mówi Lesley. – A dzieciaki dalej terroryzowały okolicę.

PROSPOŁECZNE KAJDANKI
Aż Lesley wystąpiła o ASBO. Gmina rozdała sąsiadom dzienniczki. Dzień po dniu mieszkańcy New Moston zapisywali wybryki Schofieldów i zgrai łobuzów, która się z nimi skolegowała. Schofieldowie najpierw otrzymali serię ostrzeżeń i pouczeń, aż któregoś dnia w skrzynkach pocztowych całej dzielnicy pojawiły się ulotki.
„To jest Ryan Schofield” – głosi napis pod zdjęciem. „Ma bezterminowy zakaz wstępu na znaczną część obszaru New Moston. Grozi mu areszt i więzienie, jeśli znajdzie się na terenie zaznaczonym na mapce. Czym sobie na to zasłużył? Z bronią w ręku napadał sąsiadów, obrażał ich słownie, niszczył ich własność, jeździł motocyklem po chodnikach, postępował antyspołecznie. Kradł”. Dalej ulotka wymienia inne zakazy, jakie dostał 14-letni Ryan poza banicją z dzielnicy. „Bezterminowo zakazuje się mu używać obraźliwego języka oraz zbliżać do świadków i ich rodzin”. Chłopakowi zakazano też (bezterminowo!) spotykania się z grupą większą niż trzy osoby w miejscach publicznych, kontaktowania się z wymienionymi z nazwiska osobami, w tym z jednym z jego braci, a także odpalania fajerwerków w jakiejkolwiek postaci.
Dzięki staraniom Lesley takie ASBO dostała trójka z dzieciaków. Wszystkie od razu złamały swoje zakazy, za co wreszcie trafiły do poprawczaków. – Jak policja pozakuwała ich w kajdanki za złamanie ASBO, byli w szoku. Nie wierzyli, że ktoś im się może dobrać do dupy – mówi Lesley.
Dostała od Blaira order i 500 funtów nagrody. Dziś jest społecznym konsultantem dla świadków chcących złożyć wniosek o ASBO. – To nie kara. ASBO to ostrzeżenie. Rób tak dalej, a się doigrasz. I co najważniejsze, dzięki ASBO ludzie wreszcie biorą sprawy w swoje ręce i nie boją się aspołecznych drani – dodaje Lesley, zaciągając się papierosem.

PROSPOŁECZNA PANDORA
Na forach internetowych Frances Tucker podpisuje się pseudonimem Pandora. Na mojego maila odpowiada po kilku godzinach. „Niestety, nie mogę się z tobą spotkać, bo od pięciu lat mieszkam w Barcelonie. Jestem pierwszą osobą, która w Anglii dostała ASBO. Chcesz pogadać, to zadzwoń”. Odbiera chłopak Frances. Wypytuje, w jakiej sprawie dzwonię. W końcu prosi Frances do telefonu.
– Wiesz, ja jestem dzieckiem lat 60., wolnym człowiekiem. A obok mnie mieszkała policjantka. Były problemy, złożyłam na nią nawet skargę na policji. W zamian, gdy tylko pojawiło się ASBO, wrobiła mnie w to. Dostałam zakaz przeklinania. Wyobrażasz sobie?! Żeby dorosłemu człowiekowi sąd zakazywał mówienia „fuck”? Klęłam po tym jeszcze bardziej, przy okazji zrobiłam dym na policji za to, że dostałam ASBO, bo podpadłam policjantce. W końcu mnie przeproszono, ale ASBO nikt nie wycofał. Ponieważ je złamałam, groziło mi więzienie. Miałam tego dość. Wyniosłam się z tego chorego kraju i nie zamierzam tam wracać – opowiada Frances.
Frances „Pandora” Tucker to prawdopodobnie pierwsza niewinna ofiara ASBO. Takich przypadków jest coraz więcej. – Poznałam kobietę z zespołem Tourette’a, która dostała ASBO, bo wykrzykiwała przekleństwa, a to jeden z niekontrolowanych odruchów typowych dla tej choroby – mówi Ruth Cartwright, przewodnicząca Brytyjskiego Związku Pracowników Społecznych. Kobieta, o której opowiada Cartwright, zawiadomienie o tym, że dostała ASBO zakazujące przeklinania, znalazła w domu po powrocie ze szkolenia dla policjantów. Uczyła ich, jak postępować z turetykami.

ęłęóPROSPOŁECZNE WĄTPLIWOŚCI
– Znam te wszystkie historie z ASBO dla turetyków. Ale po pierwsze, tych przypadków było jak na razie kilka, a po drugie, prawie wszystkie te schorzenia zostały wykryte już po tym, jak ASBO zostało wydane. W Anglii mamy bardzo dobrych prawników, którzy świetnie wiedzą, jak bronić swoich klientów – mówi Martin Lee, szef manchesterskiego zespołu do walki z uciążliwymi sąsiadami.
Zespół Tourette’a to rzadkie schorzenie, zwykle diagnozowane szybko. – Każde ASBO poprzedzają rozmowy ostrzegawcze, potem odbywamy naradę z policją, pracownikami społecznymi, z psychologami. My zakaz dajemy tym, którzy prześladują niepełnosprawnych, napadają staruszki, wykrzykują homofobiczne obelgi. W Manchesterze mamy już delikwenta z zakazem używania słowa „Paki” (obraźliwie o licznych w Wielkiej Brytanii pakistańskich imigrantach). Proszę mi pokazać przypadek, żebyśmy skrzywdzili kogoś chorego – mówi Martin Lee.
Ruth Cartwirght przyznaje mu rację. – Tak, w Manchesterze wydają ASBO dość rozważnie. Ale gdzie indziej bywa gorzej. A prostytutki i żebracy dostają ASBO nawet w Manchesterze – wylicza Cartwright. W odróżnieniu od skakania po cudzym samochodzie czy strzelania fajerwerkami do środka cudzego mieszkania, ani prostytucja, ani żebranie nie są przecież przestępstwem. Być może wszystkie te zajęcia są antyspołeczne. Tylko co tak naprawdę znaczy „zachowanie antyspołeczne”?
Według ustawy to „postępowanie wywołujące lub mogące wywołać przykrość, niepokój lub obawy osób w gospodarstwach domowych innych niż gospodarstwo sprawcy takiego postępowania”. W ankiecie z 2004 roku Anglicy pytani, czym jest zachowanie antyspołeczne, wymieniali praktycznie wszystkie możliwe uciążliwości, od handlu narkotykami i ataków na tle rasowym po niesprzątanie psich kup i „kręcenie się po okolicy”. – ASBO to kompletny bigos prawny. To ułatwienie dla policji i sądów, które w normalnym procesie karnym nie potrafią udowodnić winy, bo nie chciało im się zrobić porządnego dochodzenia – piekli się Frances Tucker.

PROSPOŁECZNI DOBRODZIEJE
Od początku istnienia ASBO władze Manchesteru wydrukowały już ponad trzysta tysięcy ulotek ujawniających nazwiska i zdjęcia „asbowiczów” – takich jak Ryan Schofield. Celem ulotek jest „naming and shaming”, piętnowanie po nazwisku. I kolejny paradoks prawny – w procesie karnym dane personalne oskarżonych i skazanych podlegają ochronie, w procesie cywilnym – nie. Ujawnianie nazwiska, a nawet zdjęcia niepełnoletniego w trakcie procesu to złamanie konwencji ONZ o prawach dziecka.
Trudno się dziwić, że sprzeciw wobec ASBO nabiera siły. Wiosną zawiązała się koalicja 30 organizacji protestujących przeciw nadużywaniu ASBO. – Niech ci dobrodzieje pogadają ze mną. Ja przeszłam przez piekło i wiem, że dzięki ASBO daje się tu wreszcie żyć w świętym spokoju. A prawo do świętego spokoju to podstawowe prawo obywatelskie – mówi Lesley Pulman. Rozżalona wylicza organizacje praw człowieka broniące chuliganów. – Gdy ja tu żyłam jak w więzieniu, nikt nie chciał mi przyjść z pomocą. Nikt nie zapytał, czy aby moje prawa są przestrzegane – dodaje.
Podobne słowa padają w udającym zamczysko neogotyckim ratuszu Manchesteru, nad którym łopocze baner „Make Poverty History” [Sprawmy, by bieda przeszła do historii]. – Ja mam dosyć dyskusji o ASBO z prawnikami, którzy są opłacani przez państwo, by bronić łobuzów terroryzujących nasze osiedla. Jak są tacy mądrzy, to niech sobie pojadą do Harpurhey, żeby im ktoś porysował lakier na ich nowym BMW. Ciekawe, czy powiedzą wtedy komuś takiemu: „Proszę, proszę, porysuj go jeszcze trochę, przecież miałeś takie trudne dzieciństwo”?! – mówi Martin Lee.

PROSPOŁECZNE SPOŁECZEŃSTWO
Ben Taylor, jeden z tych prawników, wskazuje, gdzie leży źródło problemu. – Blair powinien wydawać pieniądze nie na ulotki, ale na domy kultury, obiekty sportowe dla młodzieży. Żeby nie szlajali się po ulicach. ASBO to jest ośmieszanie prawa. Wśród młodzieży jak ktoś dostanie ASBO, to jest królem. ASBO to powód do dumy.
Rozmowa z Taylorem jest krótka. Jest poumawiany z klientami, ma ważne sprawy. W Harpurhey ludzie mają więcej czasu na rozmowę. Tak się składa, że brat bliźniak Martina Lee – Michael – jest pracownikiem wydziału mieszkaniowego tej gminy. Martin, tak jak Michael, też wierzy w sens ASBO i w sens walki o lepsze życie na biednych przedmieściach.
– Powiem ci, dlaczego małolaty potrafią być dumne z tego, że mają ASBO. Bo żyjemy w społeczeństwie, w którym zniszczono więź społeczną – peroruje. Opowiada o powszechnym przekonaniu, że nic się nie da zrobić. Nawet policja ignoruje przemoc w ubogich dzielnicach. – Kiedyś w Manchesterze chłopaki szły do tych samych fabryk co ich ojcowie. Brali przykład ze starszych robotników. Kiedy było gorzej z pracą, to były związki zawodowe, które uczyły ludzi wspólnej walki o zachowanie miejsc pracy. Wiesz, jak się nazywa ta, która to wszystko rozwaliła? Dzisiejsi chuligani to są dzieci pani Thatcher. Ona tu wprowadziła dziki kapitalizm – nazwisko pani premier w ustach Michaela brzmi jak przekleństwo.
Dziś Anglicy mają najdłuższy tydzień pracy w całej Unii. Są też najbardziej zadłużonym narodem w Europie, bo wszystko kupują na kredyt. Jedyny model życia to być bogatym. – Dzieciaki z Harpurhey pracę znajdą co najwyżej w wypożyczalni DVD. A czego się tam dorobią? Czego się tam nauczą? Ja im się nie dziwię, że kradną i dewastują. Ale tolerować tego też nie potrafię. Kiedy indziej się wychowałem. Dlatego jestem za ASBO – kończy tyradę Michael Lee.
Tommy Massey, staruszek z pubu Shiredale, wychował się w jeszcze innej epoce. ASBO popiera, ale tak naprawdę to by ich wszystkich... Tu składa ręce do strzału.

Marcel Andino Velez

 

 

 www.o2.pl | Piątek [10.07.2009, 15:56] ostatnia aktualizacja: Pt [10.07.2009, 16:00] 1 źródło

BĘDZIE GODZINA POLICYJNA DLA NASTOLATKÓW

Młodzi Francuzi nie mogą chodzić po ulicy po 23.

Wedle francuskiej prasy, w kilku miastach Francji dzieci młodsze niż 13 lat nie będą miały prawa przebywać na ulicy po godz. 23.

Godzinę policyjną wprowadzono m.in. w departamencie Essonne i w kilku miastach na południu Francji. Ograniczenie ma zapobiec wyzyskiwaniu dzieci przez handlujące narkotykami starsze rodzeństwo - tłumaczy "Rzeczpospolita".

Dystrybucja narkotyków we Francji często bazuje na dzieciach, bo zatrzymane przez policję, nie ponoszą żadnych konsekwencji.

Na północy Francji godzina policyjna dla nieletnich w okresie wakacji obowiązuje od kilku lat - dodaje gazeta. | JS

 

 

 

 

„WPROST” nr 21(1121), 2004 r.

HUMANITARNI IDIOCI

SUROWE KARY BARDZIEJ NIŻ RESOCJALIZACJA PRZEMAWIAJĄ DO PRZESTĘPCÓW

Co na nich działa?" - pytał w 1974 r. Robert Martinson, znany amerykański kryminolog. I odpowiadał: "Nic na nich nie działa". Martinson zbadał efekty ponad dwustu amerykańskich programów resocjalizacji przestępców i stwierdził, że były to programy złudzeń. Okazało się, że pozytywne przykłady resocjalizacji mieszczą się w granicach błędu statystycznego, a niemal wszyscy objęci programami przestępcy nadal łamali prawo, a nawet popełniali zbrodnie. Badania Martinsona zmieniły amerykańską politykę karania: sprawcy nawet drobnych przestępstw zaczęli masowo trafiać do więzień, a kary dla recydywistów zaostrzono. Efekt był taki, że w następnych piętnastu latach radykalnie poprawił się poziom bezpieczeństwa. Zwolennicy pochylania się z troską nad przestępcami, m.in. znany lewicowy intelektualista Noam Chomsky, wygłaszali tyrady, jakoby Ameryka zamieniała się w państwo totalitarne. Przeciętni Amerykanie widzieli jednak, że na ulicach jest bez porównania bezpieczniej. Okazało się, że kiedy to kara, a nie resocjalizacja jest celem, przestępcy zaczynają się bać. W Europie, w tym w Polsce, ta filozofia ma w środowiskach prawniczych wciąż trzy razy więcej przeciwników niż zwolenników (w Polsce ta proporcja wynosi 5:1). Martinson nazywa zwolenników cackania się z przestępcami humanitarnymi idiotami.

 

MIT RESOCJALIZACJI, CZYLI PARODIA SPRAWIEDLIWOŚCI

To wymiar sprawiedliwości w USA jako pierwszy uczynił z resocjalizacji fetysz i jako pierwszy go obalił - po niemal stu latach obowiązywania. Obecnie Stany Zjednoczone należą do krajów o najwyższym współczynniku prizonizacji, czyli liczbie uwięzionych w stosunku do ogółu obywateli. Restrykcyjne karanie doprowadziło do tego, że ponad 2,5 proc. Amerykanów przebywało lub obecnie przebywa w więzieniach. W ostatnim ćwierćwieczu liczba skazanych na kary więzienia stale rosła i obecnie wynosi ponad 2 miliony. Dzięki temu przestępczość w USA spadła do poziomu najniższego od trzydziestu lat. Kryminologowie z uniwersytetu chicagowskiego dowiedli (w badaniach z 1996 r.), że wzrost populacji więźniów o 10 proc. skutkuje zmniejszeniem liczby rozbojów (o 7 proc.), włamań (o 4 proc.) i zabójstw (o 1,5 proc.).

Śladem Amerykanów poszli Brytyjczycy, Szwedzi i Holendrzy. Kolejne raporty Rady Europy na temat polityki penalizacji dowodzą, że w krajach, gdzie często karze się więzieniem (m.in. w Danii, Irlandii i Włoszech), udało się zatrzymać falę przestępczości. Obecnie mamy niezbite dowody na to, że jeśli karanie ma funkcję nie resocjalizacyjną, lecz retrybutywną (kara stosowna do winy), przestępczość maleje. Jeden z najbardziej głośnych zwolenników resocjalizacji, były francuski minister sprawiedliwości Alain Peyrefitte uznał tę oczywistość jeszcze pod koniec lat 80. "Przestępcy okazali się po prostu racjonalni: przestali się bać kary, bo wiedzieli, że wymiar sprawiedliwości i system penitencjarny będzie ich przede wszystkim wychowywał, a nie karał. Doszło do swoistej paranoi: krnąbrny przestępca składał swój los w ręce społeczeństwa, mówiąc: 'wprawdzie zgrzeszyłem, ale wierzę, że teraz pomożecie mi wrócić na drogę cnoty'. To parodia sprawiedliwości" - przekonywał Peyrefitte.

Polska polityka karna po 1989 r. wychodzi z założenia, że za przestępstwo odpowiada także społeczeństwo, które ukształtowało przestępcę. Dlatego przestępcy należy dać szansę resocjalizacji i złagodzić karę. Można zrozumieć naszych prawodawców, którzy mieli w pamięci system karania w PRL, wzorowany na sowieckim. W 1989 r. było już jednak wiadomo, że model karania nastawiony na resocjalizację w demokratycznym świecie poniósł totalne fiasko. - Najpierw nasi abolicjoniści w imię szczytnego humanitaryzmu wzywali do zniesienia kary śmierci. Kiedy zamieniono ją na dożywocie, twierdzili, że w ten sposób odbiera się skazanemu jakąkolwiek szansę poprawy. Kolejny krok to uznanie pozbawienia wolności za ostateczność. Następnym krokiem jest podważenie sensu jakiejkolwiek kary, którą uznaje sie za wstydliwy przeżytek - podkreśla dr Janusz Kochanowski, kryminolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

 

DOBRY WUJEK SĘDZIA

W polskim wymiarze sprawiedliwości funkcjonują dwa szkodliwe mity: resocjalizacji i probacji (warunkowego zawieszania kar). Odsetek skazanych, którzy odbywają karę bezwzględnego pozbawienia wolności, wciąż spada. Obecnie - według szacunków Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości - wynosi około 10 proc. To sytuuje Polskę na jednym z ostatnich miejsc na świecie. Dla porównania: (według danych Crime and Criminal Justice Systems in Europe and North America) bezwzględną karę więzienia orzeka się w ponad 80 proc. ogółu wyroków w Bułgarii, w 60 proc. we Włoszech i w około 45 proc. w Holandii. O tym, że polski system nie jest skuteczny, przekonują liczby: w latach 90. o około 500 tys. (do niemal 1,4 mln) wzrosła liczba czynów karalnych. Przy tym najszybciej rośnie w ostatnich latach przestępczość przeciwko życiu i zdrowiu: liczba zabójstw wzrosła o 75 proc., rozbojów - o ponad 160 proc., zaś pobić - aż o 350 proc. Wniosek jest prosty: skoro kary nie są u nas dolegliwe, przestępcy niewiele ryzykują.

Polscy sędziowie orzekają nadzwyczajne złagodzenie kary w 20 proc. wypadków i praktycznie nie stosują nadzwyczajnego zaostrzenia kary dla niebezpiecznych przestępców. Na wcześniejsze warunkowe zwolnienie mogą u nas liczyć nawet sprawcy najcięższych przestępstw, m.in. ponad 90 proc. zabójców. Wyroki w zawieszeniu są przez przestępców traktowane jak uniewinnienie. Nie dziwią zatem wyniki badań CBOS, z których wynika, że 75 proc. Polaków odczuwa duże lub umiarkowane zagrożenie przestępczością.

 

FABRYKA RECYDYWISTÓW

Bezpośrednim skutkiem systemu wymiaru sprawiedliwości nastawionego na resocjalizację jest powiększająca się liczba recydywistów. To skądinąd zrozumiałe, bo popełniających kolejne przestępstwa nadal chce się przede wszystkim wychowywać, czyli daje im się kolejne szanse "powrotu do społeczeństwa". W rzeczywistości daje im się szanse popełniania kolejnych przestępstw. Według oficjalnych danych, recydywiści stanowią prawie połowę wszystkich osadzonych. Prof. Andrzej Siemaszko, dyrektor Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości i współautor "Atlasu przestępczości w Polsce", twierdzi, że statystyki są zaniżone i w więzieniach mamy 70-80 proc. recydywistów, co oznaczałoby, że nasz system wymiaru sprawiedliwości jest swoistą fabryką ludzi wielokrotnie karanych, którzy stają się coraz niebezpieczniejsi. Część recydywistów nie jest zresztą za takich uznawana, gdyż ich poprzednie przestępstwa zatarto lub popełnili je jako nieletni.

W amerykańskim wymiarze sprawiedliwości obowiązuje zasada three strikes and out (trzy razy i koniec), co oznacza, że przy trzecim przestępstwie sędzia obligatoryjnie wymierza najwyższą możliwą karę. Podobna praktyka karania recydywistów istnieje w Wielkiej Brytanii, a od roku również na Słowacji. W Polsce nie dość, że recydywistów wciąż próbuje się resocjalizować, to za takich uznaje się przestępców popełniających drobne wykroczenia, którzy nawet w USA nie są trzymani w więzieniach. Kraje anglosaskie i Szwecja stosują wobec takich osób tzw. kary wolnościowe. Skazuje się je na przykład na ograniczenie wolności osobistej; pozostają na wolności, ale nie mogą opuszczać miejsca zamieszkania. Do kontroli używa się założonych na stałe bransoletek nazywanych elektroniczną smyczą. Skazani są dodatkowo nadzorowani przez kuratora. Obowiązkiem skazanego jest również udowodnienie, że w czasie odbywania kary nie pije alkoholu i nie bierze narkotyków. Najmniejsze popełnione wówczas wykroczenie prowadzi do osadzenia w więzieniu. W Wielkiej Brytanii wprowadzono dla drobnych przestępców Community Service, czyli obowiązek wykonywania prac użytecznych dla ogółu. W Szwecji stosuje się z kolei więzienie weekendowe: skazany w tygodniu pracuje, pozbawia się go natomiast wolnych dni.

 

NOWE WIĘZIENIA ZAMIAST RESOCJALIZACJI

Więźniowie skazani po raz pierwszy (za lżejsze przestępstwa) są w USA grupowani w tzw. campach. W ten sposób izoluje się ich od zdemoralizowanych więźniów karanych wielokrotnie bądź za ciężkie przestępstwa. Osadzeni mają gorsze warunki niż w więzieniu, muszą ciężko pracować, ale w zamian mogą liczyć na skrócenie odsiadki. Podobnej nagrody mogą się spodziewać sprawcy drobnych przestępstw uzależnieni od narkotyków czy alkoholu, którzy pomyślnie przeszli kurację odwykową. - System ten jest oparty na zasadzie kupowania przywilejów w zamian za pewne wyrzeczenia ze strony skazanego. Ten swoisty handel wolnością uczy osadzonych, że na lepsze traktowanie trzeba ciężko pracować - mówi Paweł Moczydłowski, były szef polskiego więziennictwa.

Polscy zwolennicy resocjalizacji i łagodzenia kar za koronny argument uznają to, że utrzymanie więźnia to ogromny koszt dla podatnika (1,8-2 tys. zł miesięcznie). To kolejny mit. Jak wyliczył prof. Gary S. Becker, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, więzień kosztuje amerykańskiego podatnika 20-30 tys. dolarów rocznie, natomiast przestępca na wolności robi szkody (łącznie z szeroko rozumianymi kosztami społecznymi) szacowane co najmniej na 50-70 tys. dolarów rocznie. Bardziej opłaca się więc budować nowe więzienia niż wdrażać kolejne programy resocjalizacji. Tyle że każdy polityk czy prawnik, który próbuje uświadomić obywatelom tę prawdę, jest uznawany za zamordystę.

Mariusz Cieślik, współpraca Agnieszka Sijka

* O micie resocjalizacji więźniów czytaj także w "Rzeczpospolitej" 17 maja i słuchaj w radiowej Trójce 17 maja o godz. 12.00

 

 

"FAKTY I MITY" nr 45, 16.11.2006 r.

ZAMKNIĘCI PRZED CYWILIZACJĄ

Rozmowa z Andrzejem Bałandynowiczem, prof. zw. dr. hab. w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, rektorem Wyższej Szkoły Gospodarowania Nieruchomościami w Warszawie, specjalistą oraz ekspertem międzynarodowym w zakresie prawa penitencjarnego, penologii i kryminologii.

 

Minister Zbigniew Ziobro co chwila pozuje przed kamerami z nowymi pomysłami zmian prawnych. Jego propozycje polegają głównie na zaostrzaniu kar. Czy dzięki pomysłom pana Ziobry będzie bardziej bezpiecznie? Czy to dobre zmiany, czy może raczej nieustająca kampania wyborcza PiS?

– To kampania wyborcza i nie ma nic wspólnego z reformą. Pan minister wybiera tylko jeden element. Jeżeli dokonuje się zmiany poprzez taki jednostkowy wybór, to nie zmienia się całego systemu, a wręcz przeciwnie – dokonuje się jego uwsteczniania. Chce się stworzyć np. więzienia prywatne, ale przy niezreformowanym całym systemie więziennictwa spowodują one dodatkowe zniekształcenie sposobu wykonywania kar w Polsce. To, co proponuje pan Ziobro, prakseologii i organizacji zarządzania nazywa się stagnacją.

– Czyli zamiast jakościowej zmiany sytemu na lepsze mamy jego dezintegrację?

– Efektem jest uwstecznienie i patologia, a nie rozwój. Minister prawiedliwości, który chciałby uzdrowić sytuację, winien się zająć zmianą jakościową, zmianą modelową. To byłaby prawdziwa reforma. Jeżeli chcemy zmienić politykę w zakresie np. pedofilii, to musimy ją poddać racjonalnej ocenie, musimy wiedzieć, jakie kary spowodują, że pedofil powstrzyma się od popełnienia przestępstwa. Jeżeli mówimy tylko, że trzeba pedofila karać surowiej, to nic się nie zmieni – po wyjściu popełni on kolejne przestępstwo. Rzucanie chwytliwych haseł pod publikę to jest budowanie fasad, a nie poważne reformowanie systemu wymiaru sprawiedliwości.

PiS chce radykalnie zaostrzyć kary. Może wsadzanie do więzień na masową skalę jest jakimś wyjściem?

– Od 30 lat głoszę koncepcję modelowych reform polityki karania. Trzeba odejść od osiemnastowiecznej teorii kary, którą uprawiają politycy, twierdząc, że karać surowo, to karać skutecznie. Dzisiaj nauka posunęła się o wiele dalej. To nie jest tak, jak mówi minister Ziobro, że on nie będzie realizował jakichś koncepcji poszczególnych profesorów. Są to teorie, które wyrastają z wieloletnich longitudinalnych badań: krajowych i międzynarodowych. Ja jestem autorem tzw. systemu probacji, czyli karania alternatywnego w stosunku do kary więzienia, autorem teorii humanitarnego odwetu w zakresie wykonywania kary pozbawiania wolności oraz autorem teorii integracji ze społeczeństwem po odbyciu kary wspartej na paradygmacie tożsamości osobowej, społecznej i kulturowej. Kara musi być traktowana jako usprawiedliwiony, współmierny do czynu odwet. Dzisiaj proponuje się jednakowe karanie za wszystko – poprzez wsadzanie do więzienia; nie ma tu żadnej ekwiwalencji.

W latach osiemdziesiątych w USA budowano coraz to nowe więzienia, wsadzając za kratki niemal 15 procent czarnej ludności tego kraju. To bardzo drogo kosztowało i niczego nie zmieniło. Przestępczość się nie zmniejszyła.

– Mamy więc nie wsadzać przestępców za kraty?

– Trzeba się zastanowić, jaka grupa osób wymaga kary pozbawienia wolności i za jakie czyny. Według mnie, są trzy takie kategorie. Pierwsza to ludzie, którzy powinni być nią obejmowani, bo odrzucają inne kary. Druga to ludzie godzący w dobra najwyższej ochrony, działający przeciwko zdrowiu i życiu. Trzecia natomiast kategoria to ludzie traktujący przestępczość jako zawód. Taka osoba odrzuca ofertę resocjalizacji. Nikt nie zmieni człowieka, jeżeli on sam nie akceptuje zmiany.

– Może być jeszcze kara śmierci...

– To jakieś nieporozumienie. Prawo jest odpowiedzią na normy ogólnocywilizacyjne i nie powinno ograniczać się do afirmowania rozwiązań krajowych. Dobre prawo i właściwa kara mają zmieniać człowieka, a w przypadku kary śmierci mamy do czynienia z eliminacją – nie naprawą. Najnowsze amerykańskie badania kryminologiczne ze stanów, gdzie obowiązuje kara śmierci, pokazują, że psychopatia, socjopatia i charakteropatia u przestępców w przeważającej części są nabyte, a więc zawsze musi być brany pod uwagę czynnik otoczenia i wadliwej socjalizacji. Skoro kara ma reformować człowieka, to nie ma miejsca dla szubienicy.

– Zabija się człowieka mimo naukowych dowodów na to, że można go zmienić?

– Podam przykład wyroku śmierci, który wykonano ostatnio w USA. To był trzykrotny zabójca, co do którego nie wykonywano kary przez 15 lat z powodu jego stanu zdrowia. Napisał wtedy kilka książek o resocjalizacji, stworzył ruch społeczny na rzecz pomocy więźniom, wpłynął na realizację programów szkolnych, zwiększając bezpieczeństwo uczniów. I w końcu wykonano na nim karę śmierci! Właściwie zabito zupełnie kogoś innego, już nie tego samego człowieka, który przed laty pozbawił życia trzy osoby.

Przy rozbudowywaniu systemu karania przez masowe wsadzanie do więzień zapomina się o bardzo istotnej sprawie – o tym, że sprawcy przestępstw żyją w nich na koszt swoich ofiar.

– To prawda. Dlatego między innymi jestem przeciwnikiem istniejącego systemu karania. Sytuacja, w której przestępca nie tylko nie odpracowuje szkody, jaką wyrządził, ale na dodatek żyje za pieniądze swoich ofiar, jest skrajnie niesprawiedliwa.

– Jeśli nie więzienia, to co?

– Inne kary w ramach systemu probacji. Na przykład za przestępstwa przeciwko mieniu, które stanowią 90 procent polskich przestępstw, proponuję prace społecznie użyteczne. Skoro skutkiem przestępstwa jest zabór mienia, to dotkliwa kara powinna polegać na zwróceniu tego mienia przez sprawcę przestępstwa. Kara musi odwracać skutki przestępstwa i przywracać ofierze to, co utraciła. Wsadzanie złodziei do więzień niczego w tym zakresie nie naprawia... Przeciwnie – sprawia, że okradziony dodatkowo bierze złodzieja na swoje utrzymanie. Istnieją na świecie zakłady municypalne, gdzie skazani w miejscach swojego zamieszkania mają przymus pracy i zgodnie z własnym zawodem odpracowują swoje przestępstwa tak długo, aż oddadzą wszystko, co innym zabrali. Osoba, która popełniła przestępstwo pod wpływem nałogu, powinna być przymusowo leczona, w tym samym czasie winna pracować na rzecz społeczeństwa i być poddana dozorowi elektronicznemu.

Kara ma także zmieniać człowieka, a więzienie jest ostatnim miejscem, w którym przestępca może zmienić się na lepsze.

– Ale pan minister Ziobro uważa, że resocjalizacja to lipa.

– W niektórych stanach USA istnieją specjalne kary resocjalizacyjne, tzw. obozy dyscyplinujące, nawet dla seryjnych morderców. Zmienia się tam tych ludzi poprzez dyscyplinę i np. nabywanie tężyzny fizycznej, a później wysyła do miejsc klęski żywiołowej, gdzie ratują ludzkie życie i mienie. Są najlepszymi ratownikami – specjalistami w tej dziedzinie. Ja sam jako prezes Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej prowadzę dom terapeutyczny dla trudnej młodzieży, którą kieruje się tam zamiast do domu poprawczego. Udaje nam się zmienić tę młodzież, m.in. dzięki uczeniu walk wschodnich typu kalaki. W tym roku w ramach odpowiednich grup wiekowych trzej nasi wychowankowie zdobyli w Paryżu mistrzostwo świata w tej dziedzinie. Ci młodzi ludzie mają nowy cel w życiu, w dodatku zgodny ze swoim temperamentem. Odzyskują motywację do pracy nad sobą i nie wracają do środowiska przestępczego. To są fakty. Resocjalizacja to nie lipa! Tylko ktoś, kto nie ma odpowiedniej wiedzy, może tak mówić.

Wspomina Pan w naszej rozmowie o dozorze elektronicznym. Czy propozycja PiS, żeby drobnym przestępcom zakładać „bransoletki” zamiast osadzać ich w więzieniu, to krok we właściwym kierunku?

– Pomysł jest autorstwa posłanki Katarzyny Piekarskiej z Sojuszu

Lewicy Demokratycznej, a PiS go jedynie powtórzył. Moja ekspertyza dotycząca jeszcze projektu pani Piekarskiej była krytyczna, a PiS najwyraźniej w ogóle nie ubiega się o opinie specjalistów. Szkoda, bo istnieją, także w języku polskim, prace na temat racjonalnej i skutecznej polityki karnej. Sam napisałem kilka książek na ten temat, ale władza nie widzi potrzeby ich czytania.

Sama myśl przewodnia, jaka towarzyszy wprowadzeniu monitoringu elektronicznego, jest chybiona, bo „bransoletki” miałyby być rodzajem więzienia na wolności z powodu przeludnionych polskich zakładów karnych. Byłaby to również jedyna kara dla drobnych przestępców, a według rządu, miałaby ona także wypełniać funkcje resocjalizujące. To jest nonsens. Dozór spełnia wyłącznie cele kontrolne, a tym samym w żaden sposób nie realizuje celów resocjalizacyjnych. Dozór elektroniczny ma sens dla określonej kategorii przestępstw, takich jak przestępczość mafijna i urzędnicza, kiedy trzeba rzeczywiście kontrolować poczynania skazanych. Natomiast kontrolowanie alimenciarzy i drobnych złodziejaszków, jak chce tego rząd, jest pozbawione sensu. W jakim celu śledzić, za jaką budką piją alkohol? Alimenciarze powinni raczej oddawać pieniądze, jakie są winni państwu, pracując w zakładach municypalnych przymusowo. Mogliby budować mieszkania lub autostrady. Takiej możliwości polskie prawo jednak nie przewiduje – brak jest systemu probacji, czyli kar średniej mocy i kar wolnościowych.

– Jak więc powinna wyglądać reforma w karaniu przestępców?

– To jest kwestia oddziaływania na organy władzy, także wymiaru sprawiedliwości. Im większa edukacja społeczna, tym większa kontrola społeczna. Jeżeli dzisiaj za wszystko każemy jednakowo, czyli karą więzienia, to jest najwyższa pora, żeby to przeciąć. Przykład Rywina. Możemy być obrażeni, że wielki twórca polskiej kultury popełnił takie przestępstwo, ale czy Rywin wymaga resocjalizacji? On powinien ponieść odpowiedzialność na poziomie kary probacyjnej współmiernej do czynu – w myśl zasady przywrócenia pewnego utraconego porządku. Miał wziąć pieniądze, było żądanie określonej kwoty... Powinien teraz dalej pracować i tworzyć filmy, tylko że wynagrodzenie w 99 proc. powinno iść na cel społeczny. Do czasu, kiedy spłaci to, co miał wziąć. W myśl zasady sprawiedliwości, szkoda ta powinna być naprawiona poprzez karę odwetową i ekwiwalentną, czyli taką, by dla przestępcy była ona dolegliwa, ale nie ahumanitarna. Notabene, w 1990 roku podpisaliśmy rezolucję tokijską ONZ, w której Polska zobowiązała się stosować areszt i kary więzienia w ostateczności, tylko nikt tego nie respektuje. Dalecy jesteśmy od uczestnictwa w cywilizacji, światowych normach.

Rozmawiali:

Daniel Ptaszek

Adam Cioch

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [16.07.2009, 09:10] 2 źródła

JUŻ NIE UKRADNĄ CI ROWERU

Zobacz, jak internauci walczą ze złodziejami jednośladów.

Ponad tysiąc osób zarejestrowało już swoje dwa kółka na www.bazarowerow.pl. Pod tym adresem powstaje zbiór numerów seryjnych rowerów.

Za pomocą funkcji "dodaj rower" można wprowadzić do bazy numer z ramy w okolicy pedałów. Funkcja „sprawdzam" pozwala zweryfikować, czy rower nie został wcześniej zgłoszony jako kradziony - pisze „Newsweek".

Inicjatywa nie jest komercyjna, ale patronują jej sklepy rowerowe oferujące specjalne naklejki, które można umieścić na ramie.

 

 Widnieje na nich logo przedsięwzięcia, informujące potencjalnych złodziei, że rower jest zgłoszony do bazy internetowej, więc może być trudno go sprzedać - wyjaśnia Robert Kornijenko ze sklepu Ventyl. | TM

 

 

 

 

13. RÓŻNE PROPOZYCJE, UWAGI

a)      UJEDNOLICENIE  I UPROSZCZENIE WSZELKICH MIAR.

        Niech w odniesieniu do WSZYSTKICH miar, wartości wzrost liczbowy (1, 2, 3...) oznacza wzrost danej wielkości (np. format A3 powinien być mniejszy od formatu A4). 

        Trzeba zamiast oznaczeń literowych (np. XL, XXL...) stosować oznaczenia cyfrowe i za pomocą ogólnie stosowanych miar (np. centymetrów zamiast nr. buta. Bo np. według czyjejś tam miary wynosi 37, a według innej zupełnie inny nr, z tym, że z tego to a tego kraju, będzie o nr większy, czy mniejszy...; zamiast cali do oznaczania np. przekątnej ekranu czy średnicy rury).

        Trzeba przyjąć jako standard określone napięcia zarówno wytwarzane jak i wykorzystywane (1.5, 3, 4.5, 6, 9, 12, 24V), by można było je wszechstronniej wykorzystywać.

        Nazwy firm, instytucji, organizacji itp. powinny odnosić się do ih profilu, np.: BUDMOST 54, REMONTBUD 108, WYPOŻYCZALNIA DŹWIGÓW 24, PROTETYK 89, FRYZJER 22, WYSZUKIWARKA INTERNETOWA 4, PROGRAM ANTYWIRUSOWY 9, KOMPLEKSOWY ZESTAW OCHRONY KOMP. W INTERNECIE 15 itp. i mieć przyporządkowane, dla odróżnienia, liczby porządkowe, by nie trzeba było szukać, zapamiętywać tysięcy nazw – tracić czasu. 

        Trzeba przyjąć jeden standard datowania wydarzeń sprzed naszej ery, a mianowicie podawać ile lat, wieków przed nią miało mse dane wydarzenie.

 

 

b)       MSA ZAMIESZKANIA, PRACY, USŁUG.

CZY WARTO MIEĆ DOMY »PAŁACE Z ŁEZ I CIERPIEŃ« SAMOCHODY I INNE MATERIALNE DOBRA, KOSZTEM ZDROWIA, CIERPIEŃ, W TYM NEGATYWNYCH RELACJI Z OTOCZENIEM, OGROMNYCH WYRZECZEŃ, ŻYCIA, PRZYRODY (fundamenty – 3 lata pracy, posadzka – 2, ściany – 8 lat, dach – 5, meble – 3 itd.,; nerwica, wypadek, urazy, stresy, choroba itp.)(NIEKIEDY M.IN. PO TO, BY WIĘKSZOŚĆ CZASU STAŁY NIEUŻYWANE)?!

Nierzadko lokatorzy (dzieci, wnuki) takich domów mają  poczucie winy, powinni odczuwać wieczne współczucie i wdzięczność wobec tych, którzy zapracowując się, tracąc przy tym zdrowie, zapewnili im dach nad głową, dobrobyt. Powinni z uznaniem wysłuchiwać tyrad, z wdzięcznością rad... i z pokorą narzekań na swoje postępowanie. Bo zapewniający Wam dobra materialne mają z zasady rację. A nie słuchanie ich byłoby niewdzięcznością. Wszelkie myśli - życie - powinno toczyć się w okuł Waszych dobrodziei.

Czy wypaczająca, zubażająca życie praca, ponad rozsądne możliwości ma sens?! Dzieciom trzeba też przekazać i inne rzeczy, w tym prawidłowe wzorce zachowań, radość życia. Inaczej te luksusy mogą im wyjść bokiem... 

        Trzeba upowszechnić, rozpropagować, wprowadzić jako rozwiązanie podstawowe, standardowe kontenery jako biura, punkty usług, sprzedaży, msa mieszkalne. Gdyż łatwiej, niż tradycyjne budynki, można je przemieścić i utylizować. Mają też tą zaletę, iż są tańsze. Niskie budynki można też robić z składanych elementów (jak klocki)(np. z betonu). Gdyż łatwiej, niż tradycyjne budynki, można je przemieścić i utylizować. Mają też tą zaletę, iż są tańsze.

 

c)      Sprzedaż zabierających czas i marnujących pieniądze filmów z serii nabierz się i kup musi być zabroniona. Musi powstać organ kontrolny zajmujący się ich oceną (każdy film musi mieć jakaś sensowną wartość (np. uczyć bądź edukować, uświadamiać, bądź rozśmieszać czy dostarczać pożądanych wrażeń)).

 

 

 

Pole tekstowe:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pole tekstowe: